Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą okupacja. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą okupacja. Pokaż wszystkie posty

środa, 18 grudnia 2024

Skąd się wzięła nazwa Gotenhafen?




Czytamy uważnie.





przedruk





Skąd się wzięło Gotenhafen, okupacyjna nazwa Gdyni? Nowe fakty



Jan Daniluk

17 września 2023 (artykuł sprzed 1 roku)





W dzisiejszej siedzibie Urzędu Miasta Gdyni także w czasie wojny także urzędowała administracji miasta (Stadtverwaltung Gotenhafen). Lata II wojny światowej. Zbiory prywatne.

Podczas II wojny światowej Gdynia nosiła nazwę "portu Gotów", a więc Gotenhafen. Dokument, odkryty przez autora kilka dni temu w berlińskim archiwum, rzuca nowe światło na to, jak tę nazwę wybierano i jakie jeszcze propozycje brano pod uwagę.


Przemianowanie Gdyni na Gotenhafen nastąpiło 19 września 1939 r., specjalnie z okazji przyjazdu Adolfa Hitlera do Gdańska i Sopotu. Führer odwiedził także Gdynię, ale dopiero dwa dni później - 21 września (często można spotkać się z pomyłką w tej kwestii).

Dodajmy jednak, dla porządku, że przemianowanie było bezprawne, a sam proces zmiany nazwy nie został zresztą odpowiednio sformalizowany.


Jak powstała nazwa Gotenhafen? Nowy trop

Wspomniany na samym początku dokument to rodzaj notatki, która pozwala wyjaśnić przynajmniej część wątpliwości, które do tej pory funkcjonowały odnośnie pojawienia się nazwy Gotenhafen. Po pierwsze dowiadujemy się, że między 14 a 18 września 1939 r., tj. od dnia, kiedy Gdynię zajęły wojska niemieckie (poza Kępą Oksywską, gdzie bronili się jeszcze Polacy) do wigilii przyjazdu Adolfa Hitlera, Albert Forster wystosował prośbę do Ericha Keysera, by ten zaproponował nowe nazwy dla zajętego właśnie polskiego miasta.

Zanim przejdziemy dalej, warto zatrzymać się, i przypomnieć, kim były obie wymienione osoby.





Gauleiter-zbrodniarz i jego zaufany historyk

Albert Forster to postać doskonale znana. Niemiecki polityk, narodowy socjalista, zbrodniarz wojenny. Był wieloletnim gauleiterem gdańskiego okręgu NSDAP, a po wybuchu wojny - rozszerzonego na cały, nowy Okręgu Rzeszy Gdańsk-Prusy Zachodnie, obejmującego m. in. większość z ziem międzywojennego województwa pomorskiego. Stal na czele nie tylko struktur partyjnych, ale i administracji cywilnej (jako namiestnik Rzeszy).

(foto i opis)
Niemiecki polityk, narodowy socjalista, zbrodniarz wojenny Albert Forster - to prawdopodobnie on jest autorem okupacyjnej nazwy Gdyni - Gotenhafen. Po wojnie został skazany na karę śmierci. Egzekucję wykonano w Warszawie.

Wcześniej, tj. we wrześniu i październiku 1939 r. pełnił funkcję szefa administracji cywilnej w tymczasowych strukturach administracji wojskowej. Jako taki tworzył struktury administracji na podbitych terenach polskich. Mógł - i wszystko wskazuje, ze miał - bezpośredni wpływ także na nadanie nowej nazwy dla zajętej Gdyni.




Erich Keyser to też osoba znana, choć zapewne mniej. To z całą pewnością najważniejszy historyk niemiecki w Gdańsku w okresie międzywojennym, zagorzały zwolennik Deutsche Ostforschung, czyli zaangażowanej politycznie humanistyki, na czele z historią i archeologią. Te dziedziny nauki były wprzęgnięte w działalność propagandową, mającą na celu udowodnienie wyższości narodu i dziedzictwa niemieckiego.


(foto i opis)
Niemiecki historyk Erich Keyser.
To on, na prośbę Forstera, opracował propozycje nowych nazw dla będącej pod niemiecką okupacją Gdyni.



Należał do NSDAP. Od 1926 r. stał na czele Krajowego Muzeum Historii Gdańska (otwartego w marcu 1927 r.), które swoją siedzibę miało w Pałacu Opatów. W latach II wojny światowej placówka ta została przekształcona w Okręgowe Muzeum Historii Prus Zachodnich.


Pierwsza (i zwycięska) koncepcja: Goci

Na prośbę Forstera Keyser przygotował cztery propozycje - nie tyle konkretnych nazw, co raczej inspiracji dla nich (z jednym wyjątkiem, o czym dalej). Prośba była najpewniej pilna - notatka jest dość krótka, uzasadnienia lakoniczne.


Pierwsza inspiracja jest tą, która ostatecznie zwyciężyła. Keyser zasugerował nawiązanie do obecności w dawnych czasach na Pomorzu Gdańskim Gotów, których ślady obecności były już wówczas znane (dziś są to artefakty czy wykopaliska identyfikowane z kulturą wielbarską). Gotów uznawano (i uznaje dziś nadal) za jedno z plemion wschodniogermańskich. Przypomnienie Gotów miało więc wyraźny wymiar propagandowy.




Herb miasta Gdynia (Gotenhafen) w latach okupacji niemieckiej



(foto i opis)
Nagłówek papeterii nadburmistrza Gdyni (Gotenhafen) w latach II wojny światowej. Po lewej widoczny herb - normański, srebrny drakkar w błękitnym polu (BArch, NS 1/2417).




Podobne intencje przyświecały Keyserowi w formułowaniu trzech pozostałych propozycji, choć z dzisiejszej perspektyw wydają się zaskakujące.


Pomysł drugi: jedyna niemiecka nazwa

Wskazał na Kamienną Górę (Steinberg), cytując historyka - "w istocie jedyną nazwę niemiecką na terenie Gdyni", a ponadto dotyczącą terenu "ważnego militarnie i krajobrazowy".


Pomysł trzeci: nawiązanie do Wikingów

Kolejny pomysł dotyczył Oksywia (Oxhöft). Keyser przypomniał, że to najstarsza część Gdyni, a ponadto "jej nazwa pochodziła z czasów wikingów".

Na marginesie ciekawostka: w polskich kręgach decyzyjnych w latach 20. XX w. pojawiła się koncepcja, by planowane miasto nazwać nie od osady Gdynia, ale właśnie od większej (posiadającej własny kościół), choć położonej zdecydowanie dalej, wsi Oksywie.


Pomysł czwarty: Miasto Zatoki

Wróćmy jednak do Keysera. Najbardziej egzotyczną wydaje się czwarta koncepcja ówczesnego dyrektora muzeum historii Gdańska. Wskazał na nazwę Zatoki Puckiej (Putziger Wiek), która też miała rzekome pochodzenie normańskie (wikińskie). Tym samym można było nawiązać. W tym wypadku jedyny raz sam Keyser pokusił się o zaproponowanie konkretnej nazwy: Gdynię miano przemianować na Wiekstadt lub Wiekort.




Kto wymyślił "Gotenhafen"?

Jak wspomniano, Keyser jedynie przygotował na szybko, by nie powiedzieć - "na kolanie" - krótką notatkę, w której wskazał możliwe rozwiązania. Gdyni nie przemianowano jednak na Gotenstadt czyli Miasto Gotów, lecz na Gotenhafen - Port Gotów.

Kto był więc bezpośrednim pomysłodawcą tej nazwy? Nie wiadomo, choć moim zdaniem wiele wskazuje na samego Forstera.

Na marginesie: początkowo mylono zapis nowej nazwy. W pierwszych tygodniach okupacji niejednokrotnie pojawiał się zapis w postaci Gotenhaven, zbliżony do nazwy innego, ważnego dla Kriegsmarine (podobnie, jak Gdynia) miasta - Wilhelmshaven.


Trudne miasto Gdynia

Na koniec warto się zastanowić, dlaczego Niemcy - mając przecież do dyspozycji w jęz. niemieckim nazwę dla Gdyni, czyli Gdingen - zdecydowali się na wprowadzenie nowej.

Podobne kroki poczynili także dla innych miast polskich: kilka miesięcy później dla Łodzi i Brzezin (odpowiednio: Litzmannstadt i Löwenstadt), a w 1941 r. dla Płocka (Schröttersburg). W przypadku Gdyni zaskakuje jednak szybkość tej decyzji (tym można tłumaczyć m. in. początkowo rozbieżność w zapisie) i jej symboliczność.


Wymienione wcześniej przykłady Łodzi, Brzezin i Płocka odnosiły się jednak do konkretnych osób, które - mniej lub bardziej bezpośrednio - wiązały się z historią tych miast. W przypadku Gdyni sięgnięto po nieco abstrakcyjnych Gotów.

Powód jest znany: Gdynia jako miasto powstałe praktycznie od podstaw i z gwałtownie rozwijającym się portem była (mimo jej licznych mankamentów) jednak sukcesem II RP. Sukcesem, wizytówką, z którą niezwykle trudno było się zmierzyć niemieckiej administracji.

W przeciwieństwie np. do Bydgoszczy, Torunia czy Grudziądza, które rozwijały się w XIX w. w ramach Królestwa Prus, w Gdyni propaganda niemiecka miała niewiele "punktów zaczepienia", by nie tyle uzasadnić (tego i tak nie musiała robić), ile by usankcjonować okupację i oswoić miasto dla jej nowych, niemieckich mieszkańców.


Jak walczono z dziedzictwem polskiej Gdyni

Stąd poza takimi zabiegami, jak niszczenie śladów polskości (likwidacja pomników, polskich nazw ulic itd.), Niemcy zasadniczo przyjęli dwie, podstawowe strategie propagandowe.

Po pierwsze starano się nie tyle akcentować niemieckie dziedzictwo z XIX w. czy początku XX w. (praktycznie go nie było), ile podkreślać chaotyczny i niekontrolowany rozwój Gdyni w ramach II RP, po czym przeciwstawiać go szeroko zakrojonym (choć niezrealizowanym nawet w połowie!) zamierzeniom niemieckich planistów.








O autorze


Jan Daniluk

- doktor historii, adiunkt na Wydziale Historycznym UG, badacz historii Gdańska w XIX i XX w., oraz historii powszechnej (1890-1945).













Skąd się wzięło Gotenhafen, okupacyjna nazwa Gdyni? Nowe fakty

facebook.com/gotenhafen.eu







czwartek, 26 września 2024

Niemcy i ludobójstwo - Rafał Lemkin



przedruk





Fragmenty książki „Rządy państw Osi w okupowanej Europie” autorstwa Rafała LEMKINA, który stworzył i zastosował nową wówczas kategorię z dziedziny prawa międzynarodowego – ludobójstwo.

Pracę nad tą książką autor podjął już w 1940 r. w Szwecji. Kontynuował ją w 1941 i 1942 r. na Uniwersytecie Duke’a w Durham w Karolinie Północnej, a następnie w Waszyngtonie, gdzie została ona ukończona. 

Gdy Rafał Lemkin opublikował tę książkę w Stanach Zjednoczonych, trwała jeszcze II wojna światowa.

Mimo że nie dysponował pełną wiedzą o skali zbrodni popełnionych w Europie przez Niemcy i ich sojuszników, dzięki benedyktyńskiej pracy zdołał oddać bezprecedensową skalę i charakter tych działań.

Wydanie opracowane przez Instytut Pileckiego jest pierwszym pełnym przekładem tej wstrząsającej w swojej precyzji pracy na język polski.





Wszystkie warstwy narodu niemieckiego miały udział w zyskach z łupienia okupowanej Europy



Celem tego planu jest zniszczyć lub tak mocno okaleczyć podbite ludy, by nawet w razie porażki militarnej Niemcy mogły układać swoje stosunki z nacjami europejskimi z pozycji uprzywilejowanej, dzięki przewadze liczebnej, fizycznej i ekonomicznej.


Niemieckie metody wyzysku i podbijania narodów są tak liczne, przemyślane i wypracowane, a przy tym tak silnie zależne od osobistych umiejętności i odpowiedzialności wykonawców, że tak złożona maszyneria nie mogłaby działać skutecznie bez ich oddania dla sprawy.


Wszystkie istotne klasy i grupy ludności dobrowolnie wspierały Hitlera w jego projekcie uzyskania globalnej dominacji: wojsko, szkoląc rezerwistów i opracowując plany podboju; przedsiębiorcy, penetrując i zakłócając zagraniczne gospodarki przez tworzenie karteli, rozwiązania patentowe, umowy clearingowe; propagandziści, organizując Niemców poza granicami oraz przygotowując piąte kolumny w państwach, których okupację planowano; naukowcy, wypracowując doktryny niemieckiej hegemonii; nauczyciele, zbrojąc duchowo niemiecką młodzież.


Niemcy dokonały agresji na swoich sąsiadów pięciokrotnie od 1864 r., a w każdej z tych pięciu wojen surowość i wyniszczający charakter metod sprawowania rządów okupacyjnych stale wzrastały, podczas gdy moralność agresorów była coraz niższa.








A więc teraz powinno być jeszcze gorzej - jeszcze bardziej bezwzgędnie, jeszcze bardziej okrutnie, jeszcze bardziej krwawo.


W formułę Werwolfu wpisuje się potajemne porywanie i mordowanie ludzi. 


Otwarta agresja Niemiec na Polskę jest tylko kwestią czasu.




Zdrada jest możliwa i ....

pamiętamy, po co są "jasnowidze"







wszystkoconajwazniejsze.pl/rafal-lemkin-rzady-panstw-osi-w-okupowanej-europie-ludobojstwo/





poniedziałek, 27 lutego 2023

Być prozachodnim





Dla porównania - jak to widzą w Rumunii - czyż u nas nie jest podobnie?
Najwyraźniej te same metody stosują i tu i tam.





przedruk
tłumaczenie automatyczne





Paradoks „prozachodniego” Rumuna


Przez Nowela

22 lutego 2023 r


„Prozachodni” Rumun ma zerową samoocenę: wszystko lub prawie wszystko rumuńskie śmierdzi.

„Prozachodni” Rumun uważa się za lepszego od swoich rodaków, którzy nie podzielają jego poglądów, bo ma wyższe, „cywilizowane” standardy.

„Prozachodni” Rumun uważa się za genetycznie gorszego, a przynajmniej chorego: („złodzieja mamy we krwi”, „już nam nie idzie” itp.)

„Prozachodni” Rumun uważa za całkowicie normalne oczernianie swojego kraju, kultury, pochodzenia etnicznego itp. oraz spokojne przyjmowanie i aprobowanie uwłaczającej przemowy obcokrajowca.

„Prozachodni” Rumun uważa, że ​​Rumunia musi bezwzględnie egzekwować wszelkie postanowienia pochodzące z Zachodu.

„Prozachodni” Rumun uważa, że ​​bezwarunkowe podporządkowanie się interesom Zachodu, nawet jeśli są one sprzeczne z własnymi, jest obowiązkowe.

„Prozachodni” Rumun uważa za absurdalne, niebezpieczne, szkodliwe i całkowicie niezachodnie mieć opinie, działania i interesy odmienne od zachodnich.

„Prozachodni” Rumun uważa za całkowicie normalne, że wolność wypowiedzi, demokracja, prawa i wolności jednostki powinny być ograniczone do tych, którzy mają poglądy odmienne od tych, które wspierają interesy Zachodu.

„Prozachodni” Rumun uważa, że ​​autodemonizacja i ignorowanie rzeczywistości, gdy jest to sprzeczne z interesami Zachodu, jest obowiązkowe.

„Prozachodni” Rumun zgadza się na każdą aberrację („listy nie-chwalców”, policję polityczną, zniewoloną prasę, zachowania towarzyskie itp.), o ile służy to interesom Zachodu. (Nie to).

„Prozachodni” Rumun uważa każdy rabunek popełniony w Rumunii przez zachodnią firmę za „modernizację”, „rentowność”, „wolny rynek” lub w najgorszym przypadku „winę ponoszą Rumuni, bo pozwolili im kraść”. ". (tak jakby nie było kradzieży bez złodzieja, jakkolwiek niekompetentny może być strażnik)

„Prozachodni” Rumun zgadza się na każdą zbrodnię, rabunek, niedemokratyczną postawę, o ile jest to pożyteczne dla Zachodu.

„Prozachodni” Rumun uważa, że ​​pragmatyczne (choć niekonsekwentne) dążenie do narodowego interesu jest prymitywnym, „niecywilizowanym”, haniebnym, śmiesznym podejściem i, modlę się, jakie inne słowa wychodzą z jego ust.

OK.

teraz zamień wyrażenie „prozachodni rumuński” na „Francja”.

lub „Wielka Brytania”.

lub „USA”.

lub „Holandia”.

lub „Niemcy”.

ani absolutnie żadnego innego zachodniego kraju.

drodzy „prozachodni” Rumuni, nie macie w sobie absolutnie nic z Zachodu.

jesteście ostatnimi poddanymi, dranie.

Kraj ten, jeśli kiedykolwiek chce osiągnąć poziom rozwoju podobny do zachodniego, musi przede wszystkim usunąć z polityki „prozachodnich” Rumunów.

Autor: Adrian Boieru


https://anonimus.ro/2023/02/paradoxul-romanului-pro-occidental/





niedziela, 5 września 2021

Jak wycenić niemieckie zbrodnie w Polsce?

 


"naród, który raz odstąpi od zasady sprawiedliwości, nie będzie przestrzegał tej najważniejszej reguły sądzenia także w przyszłości."


I dlatego sprawa zajęcia wschodnich terenów Polski przez ZSRR zawsze była i jest aktualna.





przedruk

Jak wycenić niemieckie zbrodnie w Polsce?

Niemieckie odszkodowania wojenne dla Polski to nie kwestia polityczna, ale moralna. Polska nigdy się ich nie zrzekła. One nam się zwyczajnie należą!



Paweł Łepkowski


Dwa lata temu napisałem do „Rzeczpospolitej" felieton o konieczności ubiegania się przez polski rząd o odszkodowania wojenne od Niemiec. Miałem wówczas nadzieję, że ten problem jest na tyle ważny z punktu widzenia polskiego interesu narodowego oraz elementarnej sprawiedliwości dziejowej, że nikt nie ośmieli się go zawłaszczyć dla własnych, partykularnych interesów politycznych. Niestety, myliłem się. Sprawa, z którą wiąże się niewyobrażalna tragedia milionów ludzi, stała się czymś w rodzaju zakładnika politycznego. Politycy postanowili potraktować kwestię odszkodowań wojennych jako rodzaj straszaka używanego jedynie podczas ewentualnych sporów z Berlinem o wysokość dotacji unijnych.

To postawa skrajnie niemoralna. Odszkodowania wojenne nie powinny nigdy być narzędziem polskiej polityki zagranicznej. Kwestia reparacji za zbrodnie wojenne III Rzeszy nie jest problemem politycznym, ale zagadnieniem prawnym. Nie jest też próbą ukarania współczesnych Niemców za czyny ich dziadków i rodziców, ale zwyczajnym upomnieniem się o elementarną sprawiedliwość. Chodzi o zasadę doskonale znaną Niemcom, że ogół praw i obowiązków należących do spadkodawcy przechodzi na spadkobiercę. Dotyczy to wszystkich zobowiązań.

Z przyczyn oczywistych polscy politycy nie powinni się zatem spierać na forum publicznym o to, czy należą nam się odszkodowania, ale co zrobić, aby sprawnie uzyskać tę rekompensatę. To sposób realizacji tego zadania jest wyzwaniem, a nie dowiedzenie niemieckiego ludobójstwa i wandalizmu. Ta sprawa nie może wracać jedynie przy okazji kolejnych kampanii wyborczych.

Odszkodowania dla Polski

Zgodnie z zasadą retrybutywizmu zbrodnia winna być ukarana bezdyskusyjnie i proporcjonalnie do czynu i winy sprawcy. A ta w przypadku niemieckiej napaści i terroru okupacyjnego nie pozostawia żadnych wątpliwości. Dlatego właśnie chcę przypomnieć o odszkodowaniach w kolejną rocznicę napaści III Rzeszy na Polskę.

Wybitny krakowski teoretyk prawa prof. Edmund Krzymulski ostrzegał: naród, który raz odstąpi od zasady sprawiedliwości, nie będzie przestrzegał tej najważniejszej reguły sądzenia także w przyszłości. Nie możemy oczekiwać szacunku dla heroizmu naszych dziadków i ojców, odkłamywania historii o naszej roli w II wojnie światowej, rzetelnych światowych badań historycznych na temat Polski, jeżeli nie potrafimy się upomnieć o to, co nam się zwyczajnie należy. I nie dajmy się zastraszyć cynicznymi pogróżkami o końcu Unii Europejskiej. Ta wspólnota musi być budowana na prawdzie i sprawiedliwości historycznej. Inaczej, zatruta kłamstwem, rozpadnie się jak Święte Przymierze 100 lat temu.

Zgodnie z prawem międzynarodowym reparacje wojenne to forma rekompensaty finansowej wypłacanej przez tę stronę konfliktu zbrojnego, która dokonała napaści bez wypowiedzenia wojny i łamała przy tym postanowienia konwencji haskich z 1899 i 1907 roku. Przykładów łamania przez Niemców w latach 1939–1945 tych umów międzynarodowych jest bez liku. Wystarczy na początek wspomnieć, że już 1 września 1939 r. o godz. 4.40 dwie eskadry bombowców nurkujących typu Ju-87B dokonały kilku nalotów na położony w województwie łódzkim Wieluń, niewielkie miasto bez strategicznego znaczenia. Pominąwszy historyczny spór, czy to bombardowanie rozpoczęło II wojnę światową, należy podkreślić, że mieszkańcy Wielunia byli pierwszymi ofiarami ludobójstwa w czasie tego konfliktu. W wyniku niczym nieuzasadnionego terroru niemieckiego lotnictwa śmierć mogło ponieść nawet ponad 2 tys. osób.

O godz. 6 rano, nieco ponad godzinę po pierwszym nalocie na Wieluń, niemieckie bomby spadły także na obiekty wojskowe w Warszawie. Polską stolicę zaatakował niemiecki dywizjon z Prus Wschodnich.

25 września 1939 r. ponad 400 samolotów Luftwaffe przez 11 godzin zrzucało na Warszawę setki ton bomb. Był to pierwszy w historii II wojny światowej nalot dywanowy na europejską metropolię.

Z kolei podczas powstania warszawskiego Niemcy, łamiąc konwencje haskie, wykorzystywali polskich cywilów, w tym głównie kobiety i dzieci, jako żywe tarcze osłaniające natarcie ich oddziałów.

„Szlachetna" armia niemiecka

To zaledwie czubek góry lodowej. Po wojnie Niemcy starali się wybielać swoje wojsko. Winy za zbrodnie zrzucali na „nazistów" i SS, przedstawiając korpus oficerski Wehrmachtu jako elitarny klub pruskich junkrów kierujących się głębokimi zasadami moralnymi. Być może wśród dowództwa regularnego niemieckiego wojska byli ludzie przyzwoici, wstrząśnięci ogromem potworności dokonywanych przez SS, ale fakty historyczne obciążają także armię niemiecką, i to od pierwszych dni wojny.

Oburzeni mordem na polskich oficerach w Katyniu zapominamy, że Niemcy zabili na jesieni 1939 r. tysiące polskich jeńców wojennych. Skala okrucieństwa wobec polskich jeńców nie miała precedensu w historii. Polskich żołnierzy palono żywcem lub całymi oddziałami rozstrzeliwano. Nawet w obozach jenieckich, gdzie powinny były obowiązywać zasady określane prawem międzynarodowym, niemieccy strażnicy zabawiali się strzelaniem do polskich jeńców. Warto sięgnąć po książkę „Najazd 1939. Niemcy przeciw Polsce" niemieckiego historyka Jochena Böhlera, aby zrozumieć, że nie było w dziejach świata większego barbarzyństwa niż to, które zademonstrowali nasi zachodni sąsiedzi w latach II wojny światowej.

10 września 1939 r., kiedy jeszcze broniła się Warszawa i wierzono w szybkie kontruderzenie Francji i Anglii, na dziedzińcu kościoła w Piasecznie zastrzelono strzałem w głowę 15 polskich żołnierzy. 20 września w Majdanie Wielkim Niemcy zatłukli 40 polskich żołnierzy. 150 polskich jeńców wziętych do niewoli podczas bitwy nad Bzurą zostało rozstrzelanych z karabinu maszynowego. W Uryczu niedaleko Drohobycza zabito 100 żołnierzy 4. Pułku Strzelców Podhalańskich, a w Zakroczymiu żołnierze niemieckiej dywizji pancernej „Kempf" brutalnie zmasakrowali 600 obrońców Twierdzy Modlin.

To zaledwie początek długiej listy zbrodni, za które Bundeswehra powinna płacić dożywotnie odszkodowania rodzinom pomordowanych. Tymczasem po wojnie niemieccy oficerowie, którzy rozkazywali zabijać polskich żołnierzy, cieszyli się uznaniem zasłużonych dla ojczyzny, często poszkodowanych przez zwycięzców, nobliwych kombatantów armii niemieckiej.

Hekatomba dziejowa

Zbrodnie na polskich żołnierzach budzą wstręt. Ale nie ma określenia dla horroru zgotowanego przez Niemców polskiej ludności cywilnej. W latach 1939–1945 na każdy tysiąc mieszkańców zabitych zostało 220 osób, a w niemieckich kazamatach zamordowano ponad 80 proc. polskiej inteligencji. Nie chodzi tu o straty populacyjne będące nieuniknionym efektem gigantycznych działań wojennych prowadzonych na naszym terytorium w 1939 i na przełomie lat 1944/1945. To wynik ludobójstwa – planowanej w szczegółach, uzasadnionej ideologicznie, precyzyjnie skalkulowanej finansowo, rabunkowej eksterminacji obywateli polskich różnych wyznań.


Polska straciła 38 proc. przedwojennego majątku narodowego, 90 proc. dóbr kultury narodowej i 90 proc. infrastruktury przemysłowej. Tymczasem przedstawiciele rządu Angeli Merkel uważają, że sprawa odszkodowań wojennych dla Polski jest uregulowana „z punktu widzenia moralnego". Zdumiewa, że w epoce obsesyjnej poprawności politycznej wysoki rangą przedstawiciel rządu federalnego wypowiada się w tak karygodny sposób. Zamordowanie milionów obywateli polskich i niezapłacenie grosza reparacji wojennych jest „uregulowane moralnie"?

Nauczycielom historii polecam czytanie uczniom na lekcjach fragmentów „Sprawozdania Biura Odszkodowań Wojennych w przedmiocie strat i szkód wojennych Polski 1939–1945" sporządzonego przez Biuro Odszkodowań Wojennych przy Prezydium Rady Ministrów w 1947 r. Ta lektura działa na wyobraźnię i budzi grozę. Jeżeli polscy uczniowie zadają pytanie, dlaczego żyje się lepiej w Niemczech niż w Polsce, to odpowiedź jest prosta: Niemcy w czasie II wojny światowej zrujnowali Polskę jak żadna inna katastrofa w dziejach, a część swojego dobrobytu oparli na kapitale rabowanym w całej Europie.

Po uważnej lekturze tego sprawozdania i według bardzo wstępnych szacunków uważam, że Republika Federalna Niemiec powinna wypłacić Polsce zadośćuczynienie będące ekwiwalentem 50 mld dolarów o sile nabywczej z 1939 r., co po uwzględnieniu inflacji stanowi równowartość ponad 1 bln dolarów o wartości z 2013 r. W czasie tego typu dyskusji pojawia się zazwyczaj argument, że po 1945 r. Polska przejęła znaczący fragment terytoriów wschodnich III Rzeszy. Należy podkreślić z całą stanowczością, że te zmiany graniczne nie stanowią ekwiwalentu odszkodowań wojennych, lecz są suwerenną decyzją zwycięskich mocarstw zawartą w tzw. deklaracji poczdamskiej. Z tego punktu widzenia uznanie polskiej granicy zachodniej przez rząd RFN w 1970 r., na co powołują się urzędnicy gabinetu Angeli Merkel, jest bez znaczenia dla powojennego ładu w Europie. Granicą jest i zawsze będzie Odra.

Zagłada wszystkiego co niegermańskie

Często w literaturze historycznej odnajduję pogląd, że dla Hitlera II wojna światowa miała jeden cel ideologiczny: wymazanie „rasy" żydowskiej z mapy świata. To ewidentne, bardzo prostackie spłycenie tematu. Celem był podbój, rabunek i podporządkowanie wszystkich, którzy nie są Niemcami. Tragiczny los Żydów był jedynie preludium do zagłady szykowanej narodom słowiańskim. 11 marca 1942 r. dr Henry Picker, osobisty stenograf Adolfa Hitlera, zanotował słowa swojego szefa: „Berlin jako stolica świata będzie porównywalny tylko ze starożytnym Egiptem, Babilonem czy Rzymem. Czymże będzie w porównaniu z nim Londyn czy Paryż?". W urojonej wizji świata Hitler postrzegał Berlin jako największą metropolię w historii – Germanię, stolicę wyselekcjonowanej, nieskazitelnej rasy panów. W tej chorej wizji przyszłości Europa Wschodnia odgrywała szczególnie ważną rolę. Miała bowiem stanowić zaplecze gospodarcze Wielkich Niemiec, które od dnia zwycięstwa miały się stać ziemią świętą aryjskich nadludzi.


Już w 1940 r. na polecenie Hitlera Alfred Rosenberg zaczął przygotowywać plany kierowania nowym i jedynym światowym imperium, jakim miała być „tysiącletnia" Rzesza. Ten urodzony w estońskim Rewlu główny ideolog narodowego socjalizmu był największym propagatorem koncepcji Lebensraumu – zdobycia „przestrzeni życiowej" dla narodu niemieckiego. Jej faktycznym twórcą był XIX-wieczny geograf Friedrich Ratzel, który sformułował siedem zasad ekspansjonizmu niemieckiego. Pierwsza z nich mówiła, że „przestrzeń państwa rozszerza się wraz z rozwojem jego kultury". W opinii nacjonalistów niemieckich kultura germańska napotykała na wschodzie opór Słowian. Dlatego ekspansjonizm niemiecki wiązał się nieuchronnie z fizyczną eliminacją narodów słowiańskich. „Zasadniczo chodzi więc o to – podkreślał Hitler – by ten ogromny bochen poręcznie pokroić, byśmy mogli go, po pierwsze, opanować, po drugie, nim zarządzać, a po trzecie, eksploatować. Nie może też być mowy o utworzeniu kiedykolwiek potęgi militarnej na zachód od Uralu, choćbyśmy musieli walczyć o to 100 lat. Żelazną zasadą musi być i pozostać, żeby nigdy nie pozwolić, by broń nosił ktokolwiek inny niż Niemiec!".

Wygrana III Rzeszy w II wojnie światowej oznaczała eksterminację lub zniewolenie milionów ludzi w całej Europie. Pierwszym etapem ludobójstwa była eksterminacja wszystkich Żydów żyjących dotychczas między Grenlandią a Uralem. Szacuje się, że spośród 9,6 mln europejskich Żydów Niemcy zabili 5,7 mln. Kolejna, znacznie bardziej skomplikowana, faza ludobójstwa niemieckiego przewidywała zagładę 30 mln Słowian. Ci, którzy by przeżyli, mieli stanowić niewyczerpany rezerwuar siły roboczej do pracy niewolniczej.

23 lipca 1942 r. Obergruppenführer Martin Bormann, prywatny sekretarz Hitlera, napisał w liście do ministra Rzeszy dla okupowanych terytoriów wschodnich Alfreda Rosenberga: „Słowianie mają dla nas pracować. Gdy nie będą nam potrzebni, mogą umrzeć. Dlatego obowiązek szczepień i niemiecka opieka zdrowotna są zbędne. Edukacja jest niebezpieczna. Wystarczy, by umieli liczyć do stu. Dopuszczalna jest edukacja co najwyżej w takim stopniu, by mogli być dla nas przydatni. Jeśli chodzi o zaopatrzenie, mają dostawać tylko to, co jest zupełnie niezbędne". Aby odebrać narodom słowiańskim ich tożsamość narodową, Hitler zamierzał zrównać z ziemią większość polskich i rosyjskich miast. Taki los miał spotkać w pierwszej kolejności Warszawę i Leningrad.

Także Kościół katolicki w swoim wieloetnicznym wymiarze był postrzegany jako wróg narodu niemieckiego. Brednie o mitycznych germańskich pradziejach miały zastąpić chrześcijaństwo. Pierwszym krokiem do tego celu miało być wybranie antypapieża, którym zostałby jakiś hiszpański ksiądz. Odtąd centrala podporządkowanego Berlinowi Kościoła katolickiego znajdowałaby się w Toledo, a rolę duchowego centrum nazistowskiej Europy przejąłby wybudowany z polecenia Alfreda Rosenberga w Monachium Instytut Indo-Germańskiej Historii Ducha.

Parasol dla przestępców


Czy Niemcy zostali należycie ukarani za swoje zbrodnie w czasie II wojny światowej? Nie, ponieważ nie płacą odszkodowań wojennych, mimo że z formalnego punktu widzenia procesy norymberskie potwierdziły, iż Niemcy – łamiąc prawo międzynarodowe – napadły na Polskę, Holandię, Belgię, Danię, Norwegię, Luksemburg, Jugosławię, Grecję i Związek Radziecki. Niemcy naruszyli bądź złamali 36 międzynarodowych umów i 64 gwarancje międzynarodowe, w tym wspomniane konwencje haskie z 1899 i 1907 r. oraz traktat o wzajemnych gwarancjach podpisany w 1925 r. w Locarno. Złamane zostały również liczne konwencje arbitrażowe i koncyliacyjne Niemiec, a także pakty o nieagresji, w tym nawet układ monachijski z 1938 r.

Liczba więzionych i zamordowanych przedstawicieli innych narodowości nadal jest przedmiotem badań. Należy jednak podkreślić, że terroru doświadczali nie tylko mieszkańcy Europy Środkowej i Wschodniej, ale także Europy Zachodniej i Południowej. Oblicza się, że z 228 tys. Francuzów wywiezionych do niemieckich obozów koncentracyjnych wojnę przeżyło zaledwie 28 tys. Niemcy popełnili niezliczone zbrodnie w Grecji, Jugosławii, a nawet w sojuszniczych Włoszech. Republika Federalna Niemiec nigdy nie odpowiedziała za wielki głód oraz masakry dokonane przez Wehrmacht we wsiach Kandanos i Kondomari na Krecie. Tam mężczyzn rozstrzeliwano, a kobiety, dzieci i starców, w tym kapłanów Kościoła greckiego, palono żywcem. Kierujący masakrą generał Kurt Student żył spokojnie w Niemczech Zachodnich aż do 1978 r. W 1952 r. został nawet prezesem Związku Niemieckich Spadochroniarzy.

Skala ludobójstwa była jednak najbardziej przerażająca w Polsce i ZSRR, gdzie liczby ofiar idą w miliony. Nie sposób wyliczyć wszystkich egzekucji ulicznych, pacyfikacji wsi, likwidacji polskiej inteligencji, wysiedleń ludności, wywózek do obozów koncentracyjnych czy pracy przymusowej.

Niemiecki historyk Wolf Kaiser, współautor książki „Amnestia, wyparcie ze świadomości, ukaranie", podkreśla, że „liczbę ofiar niemieckiego nazizmu, nie licząc zabitych podczas bezpośrednich działań wojennych, szacuje się na około 13 mln. Za bezpośrednich sprawców zbrodni uważa się 200 tys. osób. Niemiecka prokuratura wdrożyła postępowanie przeciwko 87 tys. podejrzanych. Przygniatająca większość – niemal 80 tys. z nich – nigdy nie została skazana".

W 1982 r. po raz pierwszy sporządzono bilans niemieckich procesów złapanych zbrodniarzy wojennych. Zaledwie 6456 z 200 tys. oskarżonych otrzymało w RFN wyroki skazujące. Z tej liczby niemieckie sądy skazały na dożywocie (które było najwyższym wymiarem kary w RFN) zaledwie 182 nazistów. Jak dodaje niemiecki historyk, do chwili obecnej liczba skazanych wzrosła do zaledwie 7 tys.

„13 mln ofiar i 182 skazanych morderców. Trudno o bardziej deprymujący bilans" – ocenia Kaiser.

Już w czerwcu 1949 r., zaledwie kilka dni po utworzeniu Republiki Federalnej Niemiec, ogłoszono pierwszą amnestię dla nazistów. Dwa lata później, mimo protestów zagranicznej opinii publicznej, ułaskawiono zbrodniarzy skazanych po wojnie przez sądy amerykańskie. Wolf Kaiser uważa, że przyczyną tej haniebnej decyzji była konieczność zasilenia Bundeswehry doświadczonymi oficerami.

W ramach tej karygodnej polityki darowania winy mordercom Bundestag ogłosił w 1954 r. drugą amnestię, a w 1960 r. nastąpiło przedawnienie wszystkich morderstw, w tym tych dokonanych z premedytacją.

Niemiecki historyk Johannes Tuchel wykazał, że RFN nie wprowadziła w życie prawa ustanowionego w procesach norymberskich. „Przy próbie rozliczenia się ze zbrodniami zawiedliśmy po 1945 r. jako społeczeństwo – podkreśla Tuchel. – Nie można mówić eufemistycznie o wyniku niesatysfakcjonującym, to jest po prostu skandal".

Wszyscy znamy zdjęcia z procesu przed Międzynarodowym Trybunałem Wojskowym w Norymberdze. Tam jednak na ławie oskarżonych zasiadło zaledwie 22 oskarżonych. Tymczasem, jak dowodzi brytyjski pisarz Guy Walters w swojej książce z 2009 r. pt. „Hunting Evil" („Ścigając zło"), dzięki cichej pomocy niemieckich służb granicznych, ambasad, przedstawicielstw handlowych i organizacji pozarządowych kary uniknęło ponad 30 tys. niemieckich przestępców wojennych, w tym zbrodniarze pokroju sadystycznego lekarza z Auschwitz Josepha Mengele.

Od pewnego czasu głośno jest o sporze o pomnik polskich ofiar niemieckiej okupacji w Berlinie. Nazwijmy sprawy po imieniu: to skandal i dowód karłactwa moralnego. Jak można bowiem debatować nad symbolem krzywd dokonanych na tak niewyobrażalną skalę? Niemcy ponoszą odpowiedzialność za śmierć 5,8 mln Polaków, a debatują nad wartą kilka tysięcy euro tablicą ustawioną gdzieś między budkami z kebabami na przedmieściach Berlina.



https://www.rp.pl/historia/art18879401-jak-wycenic-niemieckie-zbrodnie-w-polsce?fbclid=IwAR21ZqC2ErRqC-NFlgOfd9XHmLNhS7TGh8F8LjzUAUb160QOHEtiAZvUugY









czwartek, 29 lipca 2021

Nie indywidualizm

 


Media od lat podsuwają ludziom takie zdanie, że: "Polacy są indywidualistami"

 

Podobny zabieg:

- "tradycyjnie na ostatnią chwilę, jak to Polacy, ale zrobione"

- o Polsce - Europa środkowo - wschodnia, zamiast Europa Centralna


"Polacy są indywidualistami"

Czy to znaczy, że inni - Amerykanie, Anglicy, Włosi czy Chińczycy - nie są indywidualistami?

To jacy są??

Kto pomierzył, jakim sposobem i jakim aparatem sprawdził i wydał werdykt - że ci są z natury albo z pochodzenia indywidualistami, a tamci nie?


Jakim prawem "dziennikarze" odbierają innym prawo do bycia indywidualnością z tytułu przynależności do określonej narodowości??


To po prostu bzdura.

Kłamstwo i łechtanie polskiego ego. Nic więcej.

Indywidualizm nie jest zależny od narodowości.


Każdy jest na swój sposób indywidualistą, choć generalnie ludzie bardzo często posługują się cudzym zdaniem, a nie swoim.


Używają zdania, doświadczenia:

- swoich rodziców

- otoczenia z pracy i 

- własnego kręgu znajomych

- z REKLAM

- z filmów

- generalnie z telewizji

- z internetu


Media podają tę cechę (indywidualizm) a priori - jako coś nie podlegającego dyskusji i powszechnie uznanego.

Ja byłem zdziwiony, kiedy pierwszy raz wiele lat temu usłyszałem to z telewizora.


Media celowo zakrywają - zafałszowują - w ten sposób fakt, że Polacy - są podzieleni - skłóceni.


To właśnie nazywają indywidualizmem.


indywidualizm 

[łac. individuum ‘coś niepodzielnego’, ‘jednostka’], 

ogólnie poczucie niezależności i odrębności osobistej; postępowanie odbiegające od ogólnie przyjętych wzorów, rozpowszechnionych sądów, niekiedy nieliczące się z normami społecznymi.  


To co robią media, to po prostu łaskotanie ludzkiego ego, pochlebianie - bo jak ktoś dostaje komplement, to się za bardzo nie zastanawia, tylko go chętnie przyjmuje, ludzie lubią czuć się dobrze.


Fałszywe nazywanie podziałów indywidualizmem, podtrzymuje i podsyca te podziały.

Kto nie chce być oryginalny??


Specjalnie tak mówią, żeby ludzie w tych podziałach tkwili, żeby one rosły, a  w każdym razie - nie topniały.

Skłócenie, niezgoda - to cecha pożądana przez media.

Podział na "rządowy" TVP i antypolskie prywatne media??

Śmiechu warte, robią to samo, tylko przypodobują się różnym elektoratom.


Niby indywidualiści, ale wszyscy dążą do pewnej "normy", a jak się ktoś wyłamuje, to jest poprawiany, napominany albo i piętnowany lub wyszydzany.

Czyż tak nie jest?

To pojęcie urosło do gigantycznej skali w ramach "rzeczywistości medialnej" i zasłania ludziom świat.


My nie jesteśmy zintegrowani min. na skutek działań wrogiej nam 5 kolumny.

Jesteśmy podzieleni i min. dlatego tak łatwo nas rozgrywają - Polacy winni trzymać ze sobą sztamę, a nie szukać w sobie nawzajem wad i "udowadniać" jeden drugiemu kto jest lepszy, ważniejszy itd. itd..





https://encyklopedia.pwn.pl/haslo/indywidualizm;3914641.html

https://maciejsynak.blogspot.com/2021/04/bachus.html





sobota, 19 czerwca 2021

Adamkus zamieszany w Holokaust na Litwie?



Przypominam, że w czasie II Wojny Światowej  w służbie armii niemieckiej nigdy nie było kolaboracyjnych formacji zbrojnych złożonych z Polaków.

Patrz: uwagi na końcu wpisu.




2021r.

Nowe dowody z materiałów sprawy karnej w sprawie ludobójstwa ludności Białorusi w czasie wojny

Dowody zbrodni wojennych



Ponad 140 dużych akcji karnych przeprowadzono na Białorusi w latach 1941-1945 przez faszystowskich najeźdźców i ich wspólników. Kilka tysięcy wsi zostało zniszczonych, prawie wszystkie z ludnością cywilną. Około 400 tysięcy osób zostało wywiezionych z kraju na roboty przymusowe, z których dziesiątki tysięcy zmarło, nie mogąc wytrzymać ciężkich warunków. Utworzono ponad 400 miejsc przetrzymywania ludności cywilnej, w których zginęło ponad 1,4 mln osób.


Pod koniec maja Prokuratura Generalna poinformowała Międzynarodowe Stowarzyszenie Badaczy Ludobójstwa (IAGS) o wszczęciu i prowadzeniu postępowania karnego w sprawie ludobójstwa ludności białoruskiej podczas Wielkiej Wojny Ojczyźnianej i okresu powojennego. Zgodnie z wynikami śledztwa specjaliści z wydziału planują przekazać materiały dotyczące takich faktów do IAGS. Wszystko jest zgodne z zasadami, w tym z wymaganiami dotyczącymi wykonania dokumentów, ich zawartością.


W sprawie, oprócz innych dowodów, istnieją materiały Nadzwyczajnej Komisji Państwowej utworzonej dekretem Prezydium Rady Najwyższej ZSRR z dnia 2 listopada 1942 r. w celu ustalenia i zbadania okrucieństw niemieckich faszystowskich najeźdźców i ich wspólników, szkody przez nie spowodowane. W aktach komisji znajdują się przesłuchania ludności cywilnej o okoliczności podpalania wsi, mordy na starcach, kobietach, dzieciach...


Z protokołów przesłuchań świadków Marii Kruglik (ur. 1895), mieszkającej we wsi Novoe Selo, i Fiodora Szylaka (ur. 1885) ze wsi Zarodiszcze, rada wsi Korsakowski, obwód borysowski. 19 grudnia 1945 r. Oryginały protokołów przechowywano w archiwalnej teczce śledztwa nr 1946 pod zarzutem dowódcy 286. dywizji gen. Rikhert I.

Maria Wasiliewna powiedział starszemu agentowi  NKGB BSSR Maksimowa, że ​​kiedy niemieccy żołnierze i oddziały karne pojawiła się we wsi, ukrywała się w lesie z młodszymi dziećmi, najstarszy syn Grigorij był w oddziale partyzanckim. Kobieta wspomina masowe palenie mieszkańców wsi latem 1943 roku:

- Na początku czerwca 1943 r. o świcie w kierunku Nowego Sioła i dalej nad jezioro Palik doszło do ostrej strzelaniny. Nagle zobaczyliśmy dym ze wsi i założyliśmy, że ludzie są paleni, jak w innych wsiach zdarzały się takie przypadki... Po południu poszliśmy do wsi. Na skraju - dom Butko: ściany spalone, wewnątrz - spalone zwłoki ludzi stojących blisko siebie. W chacie byli dorośli i dzieci. Między nimi płonął ogień, przez co sami ludzie wyglądali na czerwonych. Większość z nich zachowała swoje ludzkie sylwetki... Pod ścianami leżało kilka zwęglonych ciał dzieci... ze powykręcanymi rękami. Sądząc po tym, jak mocno byli do siebie przyciśnięti, zostali wepchnięci do chaty żywi.

Ciała, jak mówi świadek, tliły się jeszcze przez kilka dni. Później na miejscu spalonej chaty wieśniacy pochowali szczątki swoich rodaków. Maria Kruglik uważa, że ​​spalono 100-105 osób, dzieci było dużo: „Pozostawiliśmy we wsi prawie 70 dzieci. Po powrocie nie znaleziono żadnego z nich. Niemcy traktowali dzieci równie okrutnie, jak dorosłych.”

Fiodor Stiepanowicz potwierdził zeznania Kruglika. Mówił o operacjach wojennych faszystów przeciwko partyzantom i operacjach karnych: „Wołnierze niemieccy dopuścili się okrutnych masakr ludności cywilnej: rozstrzelali ich, spalili żywcem… We wsi Novoye Selo płonęła chata pełna ludzi ... Ściany spłonęły, widziałem ludzi stojących blisko siebie, tlili się ... Spalone głowy, ręce... Świadek nie widział we wsi żyjących ludzi.



Z stenogramu przesłuchania świadka Praskovya Lavanova (ur. 1909) ze wsi Savchenki w obwodzie witebskim. 1 listopada 1947 r. Praskowia Iwanowna opowiedziała śledczemu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych obwodu witebskiego o okresie od grudnia 1943 r. Potem miała czwórkę małych dzieci, najmłodsza córka miała sześć miesięcy. Naziści zażądali, aby mieszkańcy wsi opuścili swoje domy i ewakuowali się na tyły niemieckie, ale niektóre rodziny uciekły do ​​lasu. Wykopali ziemianki, w jednej mieszkały dwie rodziny - 15 osób. W pobliżu ludzie zbudowali jeszcze trzy. „Mężczyźni i dziewczęta na cały dzień szli w głąb lasu, żeby Niemcy ich nie znaleźli. Żyli więc do 18 lutego 1944 r. Rano przyszli niemieccy oficerowie… Wszystkich 28 osób wpędzono do bunkra.”

Bunkier-ziemianka jest niewielka, trzy metry. Bardzo zatłoczony. „Drzwi były przykryte kocem,- Przeczytałem zeznanie świadka. - Zauważyłem dym. Ciężkie powietrze. Ludzie zaczęli krzyczeć, prosząc Niemców, żeby nas nie zabijali.” W odpowiedzi - kilka eksplozji, ziemianka zaczęła zamieniać się w grób. Błagania i jęki umierających nie dotknęły faszystów. Zbudowali na nim ogień, polali go benzyną i podpalili. Przeżyło sześć osób. Ci, którzy byli w rogach ziemianki, zostali uratowani. Zrobiło się cicho i Niemcy odeszli. Z dzieci Praskovya Ivanovny przeżyła tylko 10-letnia Galina. 


Dywizja SS "Głowa Śmierci"

W aktach sprawy znajduje się wypowiedź byłego dowódcy 3. Dywizji Pancernej SS „Głowa Śmierci” SS Brigadenführera i generała dywizji oddziałów SS Helmuta Beckera.


„Do Ministra Spraw Wewnętrznych Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej generała porucznika Strokach. W czasie wojny, do października 1941 r. był dowódcą batalionu, do listopada 1943 r. dowódcą pułku, a od lipca 1944 r. do kapitulacji w 1945 r. dowodziłem 3. Dywizją Pancerną SS „Głowa Śmierci”… Ona, jak większość dywizji SS, był strażnikiem narodowego socjalizmu, dlatego naturalne jest, że powierzono mu najtrudniejsze zadania bezwzględnego stłumienia wszelkiego oporu wobec reżimu hitlerowskiego, a także zadanie osiągnięcia światowej dominacji Niemców wyścig siłą broni i niszcząc wszystkie siły oporu. 


Niemiecki atak na Związek Radziecki dążył do celu dominacji nad światem, a ponadto do celu zdławienia narodów słowiańskich, zniszczenia Związku Radzieckiego, komunizmu, zniewolenia narodów słowiańskich, a także przekształcenia Białorusi, Ukrainy i inne regiony Związku Radzieckiego do kolonii niemieckich. Osiągnięcie tych celów konwencjonalnymi metodami wojennymi byłoby niemożliwe. Oprócz wysiłków armii niemieckiej i biorąc pod uwagę ogromną odporność polityczną narodu radzieckiego, konieczne było stworzenie szczególnie wytrwałych formacji, które można by rzucić nie tylko na decydujące sektory frontu, ale także na bezlitosne represje. i zniszczenie państwa sowieckiego. Takimi formacjami były oddziały SS, w tym dywizja „Głowa Śmierci”, która składała się z wyselekcjonowanych i specjalnie przeszkolonych pododdziałów. 

Trzeba było wychowywać SS w duchu bezwzględności, wiary w wyższość rasową, pozbawionego uczuć i człowieczeństwa, zdolnego do wykonania bez wahania każdego rozkazu. 

Tak wychowali swoich zwolenników Hitler, Himmler i inni przywódcy SS. SS musiało zastraszyć nie tylko ludność okupowanych terenów, ale także żołnierzy armii niemieckiej, aby za wszelką cenę mogli posuwać się naprzód. W tym celu jednostki SS były zawsze odseparowane, uprzywilejowane i wychowane w duchu kastowym. Dywizja SS „Głowa Śmierci” otrzymała chrzest bojowy w wojnie z Francją w 1940 roku.



W kotle w Demyańsku przez dziesięć miesięcy dywizja SS uparcie broniła się przed naporem armii sowieckiej. Tutaj zastosowano brutalne represje. W lutym 1943 dywizja została ponownie wrzucona na front wschodni, aby odeprzeć kontrofensywę Armii Radzieckiej. Dywizja „Dead's Head” została rzucona w kierunku Charkowa, gdzie walczyła w rejonie Valki. Tutaj od niemieckiego dowództwa spotkała się wyjątkowo okrutna, nieludzka i bez wojskowa konieczność przekształcenia lewobrzeżnych regionów Ukrainy w strefę pustynną (spalone pole)... Setki wiosek poświęcono spaleniu i zniszczeniu ... Bydło zostało skradzione ... Studnie na drodze odwrotu zarażono trupami zwierząt zatrutych chemikaliami. Ludność została przymusowo ewakuowana na prawy brzeg Dniepru, ci, którzy stawiali opór, zostali rozstrzelani. Część z tych zbrodni dywizja dopuściła się również w Polsce.

Żadna z dywizji nie jest w stanie podać liczby zabitych przez nas radzieckich ludzi poza bitwą… Zdałam sobie sprawę z obowiązku powiedzenia tej surowej prawdy, aby pokazać, do jakiej otchłani może doprowadzić wojna”. 

Oświadczenie zostało zaakceptowane przez Grodzieński Departament Regionalny MSW. Oryginał przechowywany był w sprawie karnej nr 403 Ministerstwa Spraw Wewnętrznych BSRR. Przetłumaczone z niemieckiego, Połtawa, 30 października 1947.




Współpracownicy z Litwy

W latach 1941-1944 ludność Białorusi eksterminowali także ochotnicy litewskich formacji kolaboracyjnych, którym kierowały służby Rzeszy Niemieckiej. Jak wynika z materiałów sprawy karnej, 2 (później - 12), 3 i 15 batalion litewski. 

Prokuratorzy badają informacje o karnej akcji „Gorączka bagienna”, podczas której 3 i 15 bataliony litewskie rozstrzelały co najmniej 200 uchodźców, a także mieszkańców osiedli Starobin, Żarków i innych. Podczas operacji Hamburg 15 batalion zabił 20 mieszkańców Derechin, masakry popełniono w rejonie Nieświeża, Kopyla, Stołbcowa. Za pomocą przemocy co najmniej 200 mieszkańców regionu lidzkiego zostało wysłanych na roboty przymusowe do Niemiec. 

Drugi (12.) batalion litewski, dowodzony przez Antanasa Ludviko Impulevičius-Impulenasa, nazywany Mińskim Rzeźnikiem (uczestniczył w rzezi Żydów na Białorusi), został utworzony z ochotników mieszkających na terenie współczesnej Litwy. Prowadził akcje karne w obwodach mińskim, mińskim i brzeskim. 


Wiadomo, że 27 i 28 października 1941 r. na osobisty rozkaz mińskiego rzeźnika Impulaviciusa batalion zniszczył co najmniej 5000 więźniów w słuckim getcie. Ludzi brutalnie bito kijami, kolbami karabinów… W miejscu egzekucji we wsi Gorewache zmuszano ich do rozbierania się, leżenia w dole grupami po 25 na już zabitych i rozstrzeliwani. Doły z wciąż żywymi ludźmi przysypano ziemią.

 

 



- Ze szczególnym okrucieństwem i metodami, które powodowały długotrwały ból i udrękę, litewscy ochotnicy tylko w 1941 r. zabili około 1750 Żydów w obwodzie berezińskim, 4166 więźniów mińskiego getta. Według Prokuratury Generalnej brutaliści z 2. (12.) batalionu dopiero w październiku 1941 r. zabili co najmniej 7000 cywilów w obwodzie mińskim. 

Na rękach sługusów nazistów jest też krew ludzi zabitych podczas innych akcji karnych, m.in. „Zimowej magii” (luty – marzec 1943, razem z innymi formacjami kolaboracyjnymi). Jego celem było stworzenie „martwej krainy” - terytorium, na którym życie i przebywanie ludności zostało wyłączone w pasie o szerokości 30-40 kilometrów wzdłuż granicy z Łotwą. Następnie zniszczono 387 osiedli, ponad 13 000 cywilów zginęło, ponad 7 000 zostało przymusowo wywiezionych do pracy przymusowej.

Do czasu wyzwolenia spod okupacji hitlerowskiej w wyniku ludobójstwa ludność obwodu oświejskiego obwodu witebskiego zmniejszyła się o ponad 60 procent, a powiatu Driessen o 52 procent.

Śledztwo sprawdza wiele innych faktów dotyczących okrucieństw formacji karnych. Wiele morderstw zostało popełnionych w barbarzyński sposób, co oznacza długą i bolesną śmierć.

We wsi Belyany ośmioletniego chłopca wycięto nożem na piersi i plecach z pięcioramiennymi gwiazdami i wrzucono do ognia. Półtoraroczne dziecko przed poparzeniem zostało zmiażdżone w głowę i wyrwało mu palce. Siedmioletnia dziewczynka została zasztyletowana. Matka została pocięta i spalona.

Wieś Borysowo. Zanim cała rodzina utonęła w rzece Svolno, zarówno dorośli, jak i dzieci doznali obrażeń rąk i szyi. We wsi Volodarke związano 146 kobiet i dzieci, polano benzyną i podpalono.


Czy Litwa będzie miała dość przyzwoitości, by wypełnić zobowiązania międzynarodowe?




Valdas Adamkus - bezpartyjny Prezydent Litwy w latach 1998 - 2003  




Gdy Armia Czerwona zbliżyła się do granic Litwy, miński rzeźnik Impulevičius i inni skazani z 2. (12.) batalionu brali udział w zbrodniach zbrojnych formacji kolaboracyjnych:

lokalnego oddziału Litwy (Lietuvos vietinė rinktinė) i Armii Obrony Ojczyzny (Tėvynės Apsaugos Rinktinė) były podporządkowane na świadczenie nazistowskich Niemiec.

Śledztwo weryfikuje informację, że niejaki Voldemaras Hubertas Laimutis Adamkavicius wstąpił do dowództwa tzw. Armii Obrony Ojczyzny, dobrowolnie złożywszy przysięgę, jako posłaniec Impulevičiusa.

Po wyzwoleniu ziem białoruskich i litewskich od nazistów część sił karnych jednostek ochotniczych Litwy, w tym Mińskiego Rzeźnika i Voldemarasa Hubertasa Laimutisa Adamkavichyusa, uciekła do Niemiec, które znalazły się w strefie odpowiedzialności USA i Wielkiej Wielkiej Brytanii, a w 1949 roku do USA, aby uniknąć odpowiedzialności za popełnione zbrodnie.

Później
Impulevičius, który został uznany za winnego masakr, które dziś kwalifikują się jako ludobójstwo, został skazany zaocznie na śmierć przez Sąd Najwyższy Litewskiej SRR. 
Jednak USA nie przychyliły się do wniosku o jego ekstradycję. 

W tym samym czasie Voldemaras Hubertas Laimutis Adamkavičius zmienił nazwisko na Valdas Adamkus, a następnie, wracając na Litwę, w latach 90. ubiegłego wieku sprawował najwyższy urząd – Prezydenta Republiki Litewskiej. Ma teraz 94 lata. 

W śledztwie znajduje się spis imion i nazwisk członków 2. (12.) batalionu litewskiego, ich zdjęcia. Śledztwo pomoże ustalić rolę każdego przestępcy, a także Valdasa Adamkusa w ludobójstwie ludności cywilnej. 

Na początku czerwca Prokuratura Generalna Białorusi wystąpiła do właściwych władz Litwy z prośbą o udzielenie pomocy prawnej, a także o przesłuchanie byłego prezydenta Litwy Adamkusa w charakterze świadka w sprawie ludobójstwa Białorusinów.

Możemy mieć tylko nadzieję, że strona litewska ma wystarczająco dużo odpowiedzialności i zdrowego rozsądku, aby w dobrej wierze wypełniać swoje zobowiązania międzynarodowe.

Śledztwo w sprawie karnej trwa, zostaną zidentyfikowani sprawcy zbrodni wojennych.


całość tutaj:

https://www.sb.by/articles/dokazatelstva-voennykh-prestupleniy-.ht



Czy prezydent Adamkus ukrywa swój udział w Holokauście?

2016 r.


Były prezydent Litwy Valdas Adamkus może być zamieszany w Holokaust na Litwie. Takie „niewygodne” epizody zostały wymazane z oficjalnych biografii, podobnie jak całkiem niedawno ukryto „czerwoną przeszłość” innej prezydent Litwy Dalii Grybauskaite.

Były nieletni więzień mińskiego getta Cvija Katsnelson oskarżył byłego prezydenta Litwy Valdasa Adamkusa o antysemityzm. Po przeczytaniu pamiętników Adamkusa Katznelson zdziwił się, dlaczego mieszkaniec Kowna w swoich pamiętnikach nie zwrócił uwagi na tragiczny los Żydów tego miasta. Jeszcze bardziej zszokowała ją wiadomość, że jesienią 1944 roku przyszły prezydent służył pod dowództwem osławionego majora Antanasa Impulevičiusa i był jego delegatem. Impulevičius zasłynął organizowaniem represji wobec Żydów Litwy i Białorusi, do historii Holokaustu wszedł pod pseudonimem „rzeźnik z Mińska”. Talenty Impulaviciusa i wspólników masowej zagłady Żydów były wysoko oceniane przez dowództwo niemieckie. Litwini zabijali z takim zapałem i profesjonalizmem, że Niemcy specjalnie przywozili im ofiary z innych okupowanych terytoriów.

Ruta Vanagaite , autorka książki Ours (Mūsiškiai) o Holokauście na Litwie:

„W Forcie IX rozstrzelano 5 tys. Żydów z Austrii i Czech. Zabrano ich tu na szczepienie - Żydzi szli do dołów z podwiniętymi rękawami w oczekiwaniu na szczepienie. Litwini pracowali tak dobrze, że batalion Antanasa Impulevičiusa został wywieziony na Białoruś - zginęło tam 15 tysięcy Żydów. Niemcy byli bardzo zadowoleni.”


„Adamkus nie mógł nie znać prawdy o Impulevičiusie, o mordach na Żydach na Litwie, a konkretnie w Kownie. Młody człowiek nie mógł nie znać ogólnego obrazu, wiedział też o eszelonach śmierci przybywających na dworzec w Kownie, ponieważ był krewnym wysokiego stopnia kolejowego „Katznelson był oburzony. Ojciec Adamkusa, Ignas Adamkevicius, naprawdę dowodził policją na dworcu kolejowym w Kownie w latach wojny. Adamkus pisze w swoich wspomnieniach, że mógł wybrać dowolne miejsce służby, ale trafił do batalionu Impulavicius, ale w ogóle nie wspomina o swoich zbrodniach - zauważa portal BaltNews.lt.

Adamkus stara się nie reklamować swojej obecności w tej samej jednostce z Impulaviciusem. Z różnych oficjalnych biografii wynika, że ​​wraz z rodziną uciekł z Litwy do Niemiec latem 1944 roku, obawiając się przybycia wojsk sowieckich i ponownej okupacji. W tym „okresie wojny” w życiu kończy się polityka.

Wzmianki o jesiennych bitwach 1944 roku albo nie istnieją, albo są przedstawiane wyjątkowo oszczędnie – Adamkus szybko wrócił do walki z wojskami sowieckimi, ale ponownie został zmuszony do ucieczki z powodu „niesprzyjających okoliczności”.

Prasa litewska nie lubi zagłębiać się w zawiłości chwały wojskowej jednego z jej przywódców. W czasie opisanych wydarzeń Valdas Adamkus był 17-letnim wolontariuszem gimnazjum (urodzonym w 1926 r. pod nazwiskiem Voldemaras Adamkevicius). Był znany jako ideologiczny zwolennik niepodległości Litwy i działacz podziemia antysowieckiego. Wraz z kolegami z klasy pomagał drukować gazety propagandowe i ulotki, w tym Laisvės kovotojas („Bojownik o wolność”), główny biuletyn Związku Litewskich Bojowników o Wolność. Związek powstał w 1940 roku do walki z reżimem sowieckim. Wraz z przybyciem Niemców przyjął orientację proniemiecką i był dumny, że wielu Litwinów wstąpiło do Wehrmachtu.

List otwarty Związku Litewskich Bojowników o Wolność do niemieckich komisarzy administracji cywilnej z dnia 7 lipca 1942 r. (na podstawie książki Petrasa Stankerasa „Litewskie bataliony policyjne. 1941-1945”):


"...ALE. Hitler powiedział, że prawie wszystkie narody Europy pomagają Niemcom na Wschodzie. Wśród nich wymienił Litwinów, Estończyków, Ukraińców i Tatarów. Uważamy, że nasi ochotnicy na Wschodzie mają około 8 000–10 000 bagnetów… Naród litewski, w stosunku do liczebności swojej populacji, oddał znacznie więcej żołnierzy niż wszystkie wymienione narody.”

Według jego własnych słów, po ucieczce jego rodziny, kiedy Armia Czerwona zbliżała, Adamkus wrócił do ojczyzny i wstąpił w szeregi T è vyn è s APSAUGOS rinktin é (TAR). Jednostka znana jest też pod nazwą Legion Obrony Ojczyzny, Armia Obrony Ojczyzny (AOO), oddział Żmudzi, w niemieckich raportach „Samogitian Schutzmanschaft” lub „Grupa Bojowa Medera” (Kampfgruppe Mäder).

Organizacja powstała 29 lipca 1944 r. Kilku litewskich oficerów zebrało się w okolicach Telsz, aby dyskutować, czy wstąpić do Wehrmachtu do bezpośredniej walki z Sowietami, czy też prowadzić akcje partyzanckie jako samodzielna jednostka bojowa. Druga opcja została wybrana niewielką większością głosów. Oddział składał się z resztek kilku rozbitych i rozwiązanych litewskich grup kolaboracyjnych i rozrzedzony ideologiczną młodzieżą.


Historyk Petras Stankeras, Bataliony Policji Litwy. 1941-1945 :

„Składała się ona głównie z byłych litewskich policjantów, młodzieży wojskowej i bojowo nastawionej, która wycofała się z Auksztaitii. Bojownicy AOO ubrani byli w mundury Wehrmachtu (Niemcom nie przeszkadzało, że na lewym rękawie wszyto tarcze w barwach narodowych, a wojskowe ciężarówki miały godło „Filary Giedymina”), uzbrojeni we francuską i sowiecką broń. Ideologicznym twórcą AEO był ksiądz, doktor psychologii, burmistrz Zarasaya Ionas Steponavičius. Miał nadzieję, że niemieccy fizycy stworzą tajną broń atomową i powstrzymają natarcie Armii Czerwonej ”.

Oprócz byłych „policjantów” z resztek litewskiego Korpusu Straży Terytorialnej (Lietuvos vietinė rinktinė, Schutzkorps Litauen) do oddziału dołączyli Litwini z batalionów saperów Wehrmachtu i jednostek bezpieczeństwa lotnictwa. Za pośrednictwem księdza terroryści nawiązali kontakt z niemieckim pułkownikiem Helmutem Mederem (Hellmuth Mäder), kierowali obroną Siauliai i poprosili o pomoc finansową. Meder dostarczył (według innej wersji - sprzedał) Litwinom broń i mundury i został kustoszem oddziału.


Valdas Adamkus, Prezydent Litwy 1998–2003 i 2004–2009, pamiętnik „Nazwa losu to Litwa. O czasie, wydarzeniach, ludziach ”:

„Przybyłem do kwatery głównej, przedstawiłem się. Nazwisko Adamkavicius było dobrze znane wojsku, ponieważ mój wujek był generałem dywizji armii litewskiej, dowódcą kowieńskiego okręgu wojskowego, otworzyła mi wszystkie drzwi w Sede.

Oficerowie strażnicy początkowo chcieli być kierowani przez wuja Adamkusa, Edwardasa Adamkevichiusa , emerytowanego generała dywizji, który walczył w armii carskiej. Kwatera główna wysłała swojego siostrzeńca, aby przekonać wuja, ale mu się to nie udało.

„Tylko składasz młode głowy, których Litwa naprawdę będzie potrzebować, ale Rosjan i tak nie powstrzymasz” – ostrzegł Adamkevicius. Na co młody Adamkus powiedział, że wuj zapomniał o przysięgi i zdradził Litwę.

W rezultacie kapitan Izidorius Yatulis zaczął dowodzić drużyną. 2 pułkiem, w którym służył Adamkus, dowodził podpułkownik Mechis Kareiva, a następnie podpułkownik Matas Naujokas. Archiwum sztabowe oddziału przetrwało w czasie wojny i zostało wywiezione za granicę. Amerykański historyk armii litewskiej Henry L. Gaidis przywrócił strukturę dowodzenia oddziałem i fakt, że „miński rzeźnik” Impulevičius dowodził 1. batalionem wchodzącym do 2. pułku. Stanowisko Impulevičiusa w Armii Obrony Ojczyzny potwierdził historyk Andriej Stolyarow w pracy opublikowanej na Uniwersytecie Wielkim w Kownie i poświęconej batalionom policji litewskiej.


Meder marzył, że zjednoczony oddział litewski w końcu przerodzi się w dywizję, ale istniał przez kilka miesięcy, aż Armia Czerwona całkowicie pokonała go pod Telszami i Sedą (Syada) w październiku 1944 r.


Historyk Siergiej Czujew, „ Przeklęci żołnierze. Zdrajcy po stronie III Rzeszy ”:

„Pozostałościom„ armii ”około 1000 osób udało się wycofać wraz z Niemcami do Prus Wschodnich, gdzie zostali zreorganizowani w batalion saperów litewskich, który składał się z ośmiu kompanii. Batalion zbudował fortyfikacje na wybrzeżu Bałtyku, a później trafił również do kotła kurlandzkiego. Ta okoliczność pozwoliła znacznej części żołnierzy TRA udać się do lasów na terytorium Litwy, tworząc w ten sposób rezerwę siły roboczej do prowadzenia wojny partyzanckiej na tyłach sowieckich”.


Valdas Adamkus, Prezydent Litwy 1998–2003 i 2004–2009, pamiętnik „Nazwa losu to Litwa. O czasie, wydarzeniach, ludziach ”:

„... pod Możejkami rozpoczęła się zmasowana ofensywa wojsk sowieckich. Zmiatając wszystko dookoła, do miasta wpadły rosyjskie czołgi. Nie mieliśmy broni, nie mogliśmy się oprzeć, jednak otworzył się na nas szalony ogień, zmuszając nas do ucieczki przez otwarte pole bronowane pociskami i kulami... Wiszące z boków ciężarówki wojskowe biegnącej armii niemieckiej ruszyliśmy w kierunku Morza Bałtyckiego. Na dworcu kolejowym w Kretyndze na peronach stały jeszcze ciężkie czołgi, które Niemcy mieli nadzieję wyprowadzić z zamykającego się kręgu okrążenia. Odgadując moment, w którym strażnicy odwrócili się do mnie plecami, wskoczyłem na jedną z platform i wspiąłem się pod czołg.”


Tak nastały „niesprzyjające okoliczności” dla Adamkusa. 

Nie chciał wycofywać się z Niemcami ani dołączyć do partyzantów z „leśnymi braćmi”, więc ponownie uciekł do Niemiec. Stamtąd przeniósł się do Stanów Zjednoczonych, osiedlając się w Chicago. 

Impulavicius również wrócił do Ameryki, osiedlając się w Filadelfii, gdzie zmarł w 1970 roku. Sąd sowiecki skazał go na śmierć zaocznie, ale władze amerykańskie odmówiły jego ekstradycji.

O szczegółach służby ze swoim znanym kolegą żołnierzem Adamkusem woli nie rozmawiać. Zwróciliśmy się do sygnatariusza Zigmasa Vaishvile, znanego z badania ciemnych miejsc w biografiach pierwszego szczebla litewskich polityków.


Zigmas Vaishvila , polityk, biznesmen, sygnatariusz Ustawy o Przywróceniu Niepodległości Litwy:

„Zamglone plamy w historiach naszych przywódców nie są rzadkością. Nic dziwnego, że wszyscy nasi prezydenci, poza Brazauskasem, mają białe plamy. Niewiele wiadomo o ich życiu, zwłaszcza w przypadku osób, które przyjechały z daleka, z Europy czy Ameryki. Wielu próbuje retuszować sowieckie okresy swoich biografii, ale nie tylko – niektórzy przemilczają swoje kariery na początku lat 90. i to, co robili podczas wojny. W przypadku Adamkusa, który od dłuższego czasu mieszka za granicą, jest jeszcze mniej jasności.”

Sam Adamkus zawsze był dumny ze swojej wojskowej przeszłości. Podczas wyścigu prezydenckiego w 1997 r., choć wciąż mało znany w swojej historycznej ojczyźnie, odwiedził Sedę, aby spotkać się z mieszkańcami. "Kto Cię przysłał? - zapytał miejscowy mieszkaniec. "Rząd Stanów Zjednoczonych czy przyjechałeś sam?" Przyszły prezydent ze złością wskazał palcem w kierunku pola kartoflanego, gdzie jego towarzysze zginęli w 1944 r., i po raz kolejny zaczął opowiadać publiczności o tym, jak walczył w sowieckich czołgach o wolność Litwy.


Później, w Dzień Niepodległości w 2012 roku, ponownie przypomniał sobie impulsy, z jakimi młodzi ludzie ruszyli do boju.

Valdas Adamkus, Prezydent Litwy w latach 1998-2003 i 2004-2009:

„Jeden uderzający epizod świadczący o młodzieńczym maksymalizmie i idealizmie […] miał miejsce w Sede i Barsticai […] W czasie wojny, gdy wojska sowieckie zbliżały się do Litwy, w Sede utworzono jednostki samoobrony i litewskie oddziały Żmudzin. Patriotyzm i idealizm wybuchły w warunkach pozbawionych logiki, gdy młodzi ludzie gromadzili się w Sede gołymi rękami. Młodzi ludzie chętnie bronili ojczyzny, choć broni nie było. Pamiętam, że były tam niemieckie pistolety i nieodpowiednie francuskie kule. Teraz próbują to wszystko odwrócić, powiedzieć, że służyliśmy armii niemieckiej. Chociaż nikt z nas nawet nie miał mundurów niemieckich. Osobiście doświadczyłem bitew, które rozegrały się pod Sedą, w których zginęło około stu wspaniałych Litwinów. Los pozwolił mi przeżyć i udać się na Zachód.”

Są jednak na Litwie tacy, którzy wątpią, czy przyszły prezydent w ogóle brał udział w działaniach wojennych. Według do XXI Amžius, młody Adamkus został przydzielony do sztabu batalionu przez tłumacza. 

W 2009 roku doszło do nieprzyjemnego incydentu, kiedy 50-letni mieszkaniec Telsz ogłosił , że usłyszał na zebraniu weteranów, że uczeń Adamkus rzekomo uciekł z pola bitwy i siłą zabrał chłopowi konia i wóz.

Stanislovas Abromevičius , poeta i pisarz :

„Nasz przyszły prezydent miał wtedy zaledwie 17 lat. Mówią, że nie był nawet uzbrojony i najwyraźniej trafił tam przypadkiem ”.

Dziennikarz i publicysta Česlovas Ishkauskas zauważa, że wbrew pogłoskom bohaterowie „wojny o niepodległość” mogli mieć 17-18 lat i przytacza przykład weterana Vladasa Klazauskasa, autora pamiętnika „Duch walki” .


Boris Kovalev , doktor nauk historycznych, wiodący badacz Instytutu Historii Rosyjskiej Akademii Nauk w Petersburgu, opowiedział nam o tym, czym były litewskie zespoły współpracujące :

 - Jakie są wspomnienia jednostek litewskich działających we współpracy z Wehrmachtem?

 - Oddziały litewskie pełniły głównie funkcje karne, walczyły z partyzantami, przymusowo konfiskowały żywność we wsiach. Zostawili złą pamięć. Pisałem książkę o hiszpańskiej Błękitnej Dywizji. Miejscowi mieszkańcy mówili, że byli złodzieje i Cyganie – jak nazywali hiszpańskich ochotników – zamiast nich przyszli mordercy i sadyści. Nieumotywowana brutalność była charakterystyczna dla jednostek z Litwy i Łotwy.

 -  Kto zainicjował formowanie oddziałów litewskich?

 - W 1941 r. była głównie lokalna „inicjatywa oddolna”. Motywy - pokazać się jako sojusznicy Niemców i nowych władz.

Oddziały mogły być w swojej zawartości ochotnicze, ale formowanie formacji zbrojnych odbywało się pod najsurowszą kontrolą Niemców. Nie powiedziałbym, że Niemcy używali ich w najtrudniejszych odcinkach frontu. Litwinów używano na terenach „najbrudniejszych”. Czasami Niemcy musieli zachowywać się jak „dobrzy śledczy” w stosunkach z miejscową ludnością, aby byli traktowani lepiej niż ich sojusznicy. W 1944 r. naziści byli już gotowi zebrać wszystkich bez wyjątku, którzy byli gotowi z nimi walczyć. Rzeczywiście, do tego czasu nazistowskie Niemcy zaczęły tracić swoich podstawowych sojuszników - Włochy, Finlandię, Rumunię. Niemcy były gotowe postawić na każdego, składać jakiekolwiek obietnice, przyczyniając się w ten sposób do tworzenia jednostek sojuszniczych.

 - Mówią, że oddział Żmudzi był bardzo słabo wyposażony, zabrakło broni, amunicji...

 - Rzeczywiście, oddziały litewskie rekrutowano na zasadzie resztek. Cała najlepsza broń i mundury miały trafić do żołnierzy niemieckich. Rzesza była bardziej skłonna do poparcia ustnego niż w rzeczywistości. 

W przypadku zwycięstwa Rzeszy nie było mowy o żadnych prawdziwie wolnych państwach bałtyckich. Ale ludzie dokonali wyboru - walczyli po stronie Adolfa Hitlera i nazistów przeciwko krajom koalicji antyhitlerowskiej. Nie tylko przeciwko ZSRR, ale także przeciwko Stanom Zjednoczonym i Wielkiej Brytanii. 

Czy Rzesza tak dobrze im pomagała? Należy rozumieć, że jakość żołnierzy litewskich nie zawsze spełniała wysokie standardy Wehrmachtu.

 - Były prezydent Valdas Adamkus wspomina, że ​​kiedy dołączył do drużyny, kierowały nim idee patriotyczne i chęć walki o wolność Litwy. Czy on i inni młodzi Litwini mogli nie wiedzieć, że będą walczyć ramię w ramię z nazistowskimi zbrodniarzami, takimi jak Impulevičius?

 - Trudno powiedzieć. Nawet wielu niemieckich generałów było przekonanych podczas śledztwa, że ​​nie wiedzą o obozach koncentracyjnych i tym, co robią SS. Myślę, że te argumenty pochodzą od złego. Litwa nie jest bardzo dużym krajem. Wszyscy wiedzieli, gdzie zniknęły tysiące żydowskich sąsiadów. Jeśli chodzi o uczucia patriotyczne, to – tak, nazistowska propaganda wiele obiecywała. Ale Rosjanom jedno obiecała, Białorusinom drugie, Ukraińcom trzecie, Litwinom czwartą. Były to często rzeczy wzajemnie się wykluczające. W 1944 r. nazistowska propaganda działała w myśl zasady „nie jestem do otyłości, bym żył”. Jeśli młody człowiek oświadcza, że ​​po tym, co już wydarzyło się na Litwie w latach wojny, a naprawdę można było zrozumieć sens i naturę hitlerowskiego reżimu okupacyjnego, wstąpił do oddziału w 1944 r. nie pod przymusową mobilizacją i nie pod groźbą śmierci rodziców, ale od - dla uczuć patriotycznych, 

Jedna z dwóch rzeczy - albo kłamie, albo niezbyt mądry.

W sumie na Litwie zginęło około 200 tys. Żydów, czyli ponad 90% przedwojennej ludności żydowskiej. Zgodnie z historykiem z Uniwersytetu Hebrajskiego w Jerozolimie i byłego więźnia getta w Kownie Dov Levin, w Holokauście wzięło udział 10–20 tysięcy Litwinów, zabijając Żydów w ponad 200 miejscach w całym kraju. Mimo to wątek masowego mordu na Żydach przez Litwinów przed i podczas okupacji niemieckiej jest przez władze i społeczeństwo wyciszany. Na początku lat 90. rozpoczęły się pierwsze procesy przeciwko litewskim wspólnikom nazistów. Amerykanie cofnęli obywatelstwo byłemu porucznikowi Jonasowi Stelmokasowi, gdy pojawiły się dokumenty o jego służbie w 3. batalionie policji pomocniczej. „Policjant” ogłosił, że dokumenty zostały sfabrykowane przez KGB, a specjalny prokurator wyznaczony przez Litwę do zbadania zbrodni wojennych, Vidmantas Vaicekauskas , powiedział w 1992 r., że liczba Litwinów pomagających nazistom w zabijaniu Żydów była bardzo zawyżona i nie mierzona tysiące.

Ephraim Zuroff, szef Centrum Szymona Wiesenthala w Jerozolimie, znany „łowca nazistów”:

„Nigdy nie zapomnę spotkania z głową państwa litewskiego Vytautas Landsbergis, które miało miejsce na początku lat dziewięćdziesiątych, kiedy w odpowiedzi na moją propozycję zbadania Holokaustu pokazał mi książkę o masowym zesłaniu Litwinów na Syberię i powiedział: „To jest nasz Holokaust”.

W sprawie pamięci historycznej o Holokauście administracja Adamkusa podjęła kontrowersyjne kroki. Pierwszym, który przyznał się do winy Litwinów i przeprosił Izrael, był prezydent Brazauskas. Adamkus kontynuował tę linię. Wielokrotnie potępiał zarówno Holokaust na Litwie, jak i udział Litwinów w masakrach Żydów, regularnie brał udział w uroczystościach upamiętniających, publicznie schylał głowę przed pomnikiem w lesie Paneriai, miejscu śmierci ok. 70 tys. .

W 2000 roku Sejm postanowił nadać 23 czerwca oficjalny status dnia pamiętnego na cześć powstania antysowieckiego z 1941 roku. Następnie, równocześnie z wycofywaniem się wojsk sowieckich, Rząd Tymczasowy Litwy proklamował przywrócenie republiki. Ten sam dzień uważany jest za początek Holokaustu na Litwie, kiedy okoliczni mieszkańcy przy pomocy władz, nie czekając na wkroczenie Niemców do Kowna, zaczęli aresztować i zabijać Żydów. Wielu zaczęło od sąsiadów. Dlatego Adamkus nazwał wstydem decyzję parlamentu i odmówił podpisania ustawy. Dieta musiała być posłuszna. Adamkus wyznał i grzechy swojego ludu przed Polakami. W 2004 roku za jego bezpośrednią mediacją doszło do symbolicznego pojednania partyzantów litewskich z żołnierzami Armii Krajowej (litewski bojownicy o niepodległość uniemożliwili wyzwolenie Wilna).

W tym samym czasie nastąpiła gloryfikacja wspólników hitlerowskich.

Za Adamkusa podjęto próbę heroizacji szefa Rządu Tymczasowego Juozasa Ambrazevičiusa. W tym samym 2000 roku, za sugestią Landsbergisa, Sejm miał uznać antysemicki gabinet Ambrazevičiusa (istniejący od 23 czerwca do 5 sierpnia 1941), w tym jego przywódcę w panteonie prawowitych władców Litwy. Ambrazevicius aktywnie współpracował z nazistami i wydał „Statut Żydowski”. Dokument, wzorowany na hitlerowskich prawach norymberskich, zamienił litewskich Żydów w obywateli drugiej kategorii. Zabroniono im nawet posiadania rowerów. Ministrem użyteczności publicznej w rządzie był ojciec Landsbergisa, Vytautas Landsbergis-Zemkalnis (jego syn Gabrielius był kolegą z klasy Adamkusa, drukował z nim gazety i według Ishkauskasa przywiózł go na pole bitwy pod Sedą). Dziennikarka Ruta Januteneuzyskał dokumenty wskazujące, że Landsbergis-Zemkalnis studiował przed wojną architekturę u nazistowskiego ideologa Alfreda Rosenberga. Ministerstwo z kolei pomogło Niemcom w wyposażeniu kowieńskiego getta. Pod naciskiem opinii publicznej skandaliczne prawo zostało wycofane. Ale w czerwcu 2009 roku, na miesiąc przed oficjalną rezygnacją z prezydentury,  Adamkus pośmiertnie nadał Ambrazeviciusowi Wielki Krzyż Kawalerski Orderu Vitis Cross (został uroczyście pochowany w Grybauskaite).

Centrum Badania Ludobójstwa i Oporu (Oporu) Ludności Litwy uznało Antanasa Baltushis-вviäasa, Vincasa Kaulinisa-Miskinisa i Juozasa Krikshtaponisa za bojowników o wolność. W 2002 roku Adamkus wydał dekret pośmiertnie przyznający całej trójce honorowy stopień pułkownika.


Wszyscy trzej byli zaangażowani w eksterminację Żydów , powtarzaną przez organizacje żydowskie i obrońców praw człowieka. Minęło dziesięć lat od wydania dekretu, aby Centrum Ludobójstwa ostatecznie przyznało, że bratanek byłego prezydenta Smiatony, oficera „bohatera wojennego”, Krikshtaponisa, latem 1941 r. wstąpił do 2. Batalionu Policyjnego Impulevičiusa i został jego bliskim dowódcą.

Brutalność ich działań na Białorusi zaskoczyła nawet Niemców.

Geynrikh Karl, komisarz obwodu słuckiego, poskarżył się swojemu szefowi, generalnemu komisarzowi Mińska, na sadyzm Litwinów. 


Nasi historycy znaleźli jednak takie, można by rzec, niepodważalnie poświadczające dokumenty potwierdzające jego udział na Białorusi wraz z batalionem A. Impulevičiusa, ponieważ był on dowódcą drugiej kompanii w tych egzekucjach” – powiedział  Birute Burauskaite, dyrektor Centrum Badań nad Ludobójstwem. Centrum nie znalazło nic złego w Baltushis-Żwijasie - on "tylko" pilnował obozu koncentracyjnego na Majdanku. Do jego obowiązków należało więc strzelanie do potencjalnych uciekinierów z fabryki śmierci. Według szacunków encyklopedii „Yad Vashem” na Majdanku zginęło 360 tys. osób.

Birute Burauskaite, dyrektor generalny Centrum Badania Ludobójstwa i Oporu Ludności Litwy:

„Jedyne oskarżenie przeciwko niemu to to, że jego oddział pilnował obozu koncentracyjnego na Majdanku. To była zewnętrzna ochrona ”.

Zgodnie z izraelskiego historyka Icchaka Arad, próba zbadania problemu Holocaustu podczas pierwszej prezydentury Adamkus na przełomie XIX i XX wieku był w rzeczywistości związanej z utworzeniem piękne tło dla przystąpienia Litwy do UE i NATO.

Po osiągnięciu obu celów badania zostały ograniczone. Potem, podczas drugiej prezydentury Adamkusa, rozkwitła „teoria dwóch równoległych Holokaustów”, mająca ukryć prawdziwą skalę zbrodni obywateli Litwy.

Historyk Icchak Arad, były dyrektor Muzeum Katastrofy i Bohaterstwa Yad Vashem (1972–1993), „Holokaust na Litwie i jego tuszowanie. Według źródeł litewskich”:

„Aby przeinaczyć i zatuszować fakty dotyczące roli ludności litewskiej w masakrach Żydów, zaczęli pisać historię na nowo. Wprowadził pojęcie Zagłady Żydów i Zagłady Litwinów, które Litwini nazywają odpowiednio „brązowym holokaustem” i „czerwonym holokaustem”. Według tej teorii ofiarami „brązowego holokaustu” byli Żydzi, za to odpowiedzialni są Niemcy i kilkuset Litwinów; ofiarami „czerwonego holokaustu” byli Litwini, odpowiedzialność ponoszą żydo-bolszewicy”.

Temat udziału Litwinów w Holokauście jest tak bolesny, że boją się o nim mówić nawet 70 lat później. 

Cisza i strach utrudniają badania.

Ruta Vanagaite, autorka książki Ours (Mūsiškiai) o Holokauście na Litwie:

„Tak się boją, że mam do czynienia z absolutną paniką – od instytucji rządowych po mieszkańców wsi. W ciągu sześciu miesięcy spotkałem tylko kilka osób, które się nie bały. Nawet z historykami w parku musiałem się spotkać na ławce… Nie mogę zacytować niektórych historyków – nie chcą, jeden powiedział, że od tej pory nie będzie wykładał na ten temat – to niebezpieczne… To jest biała plama w naszej historiografii. Dlaczego nie zbadać? Jest tylko kilku historyków, którzy to robią – powiedziano mi, że pięć osób musi pracować przez 5 lat, aby dowiedzieć się, ilu Litwinów uczestniczyło w Holokauście. Nie ma pięciu osób i 5 lat ”.

Ten sam problem z publikacją nazwisk współsprawców Holokaustu. Centrum Badań nad Ludobójstwem w 2012 roku przekazało rządowi 2055 nazwisk wspólników Hitlera. Władze nie opublikowały listy ani nie wszczęły śledztwa. Centrum zdecydowało się w tym roku opublikować tysiąc nazwisk wspólników, zbierając je do nowej księgi, ale po kilku dniach ogłosiło , że lepiej będzie najpierw wysłać listę do prokuratury, ze względu na nadwrażliwość tematu .

Historyk Aleksander Dyukow, dyrektor Fundacji Pamięci Historycznej:

„Mówiąc o Holokauście, litewscy badacze boją się wchodzić w konfrontację ze społeczeństwem, w którym żyją. Dochodzenie w sprawie Holokaustu na Litwie nigdy się nie odbędzie z tego prostego powodu, że zbrodnie popełnili ci, którzy są teraz pozycjonowani jako bohaterowie narodowi Litwy”.


https://www.rubaltic.ru/article/kultura-i-istoriya/11022016-adamkus-holokost/



rosyjska wiki:

inne wydania wikipedii pomijają wątki oznaczone kolorem niebieskim


Urodzony w rodzinie pracowników [Родился в семье служащих.]. Ojciec Ignas Adamkevicius (1896-1987) był ochotnikiem w rosyjskiej armii cesarskiej, jednym z pierwszych dowódców litewskiej wojskowej szkoły lotniczej, szefem Sztabu Generalnego Armii Republiki Litewskiej, szefem policji na kolei kowieńskiej stacja w czasie II wojny światowej. Matka służyła w Ministerstwie Komunikacji.

Uczył się w szkole podstawowej. Jonas Jablonskis i gimnazjum Ausros. W czasie wojny brał udział w działalności antysowieckiego ruchu oporu: wstąpił do Związku Litewskich Bojowników o Wolność, wydawał wraz z kolegami z klasy gazetę „Młodzież, uważaj!” („Jaunime, budėk!”), kolportował publikacje Głównego Komitetu Wyzwolenia Litwy „Bojownik o Wolność” („Laisvės kovotojas”) i „Niepodległa Litwa” („Nepriklausoma Lietuva”).


Od 1944 r. powierzono go Antanasowi Impulevičiusowi, zwanemu „Mińskim Rzeźnikiem”, skazanym na śmierć za zbrodnie wojenne.

W lipcu 1944 uciekł z rodzicami do Niemiec. W tym samym roku wrócił na Litwę i od sierpnia służył w 2 pułku Tevynes Apsaugos Rinktine (TRA) utworzonym w Telszach [1].

Jednostka ta otrzymała od Niemców broń do obrony Żmudzi. Został mianowany tłumaczem w dowództwie batalionu. Po walkach w październiku 1944 r. w pobliżu miejscowości Syada wycofał się z resztkami legionu do Kretyngi, a następnie pociągiem towarowym wyjechał do Niemiec.


W Niemczech ukończył gimnazjum litewskie. Studiował na Wydziale Nauki Uniwersytetu w Monachium.

Aktywny uczestnik i organizator zawodów sportowych. Na Olimpiadzie Ludów Uwięzionych w Niemczech (1948) w zawodach lekkoatletycznych zdobył dwa złote i dwa srebrne medale.

W 1949 przybył do Stanów Zjednoczonych, służył w Centrum Wywiadu Wojskowego w Chicago, aw 1955 otrzymał obywatelstwo amerykańskie. Pracował w fabryce części samochodowych w Chicago jako kreślarz w firmie inżynieryjnej. W 1960 roku ukończył Illinois Institute of Technology z tytułem inżyniera budownictwa lądowego.


oryginalny tekst:

Начиная с 1944 г. был порученцем Антанаса Импулявичюса, по прозвищу «Минский мясник», приговоренного за военные преступления к смертной казни. 

В июле 1944 года вместе с родителями бежал в Германию. В том же году вернулся в Литву и с августа служил во 2-м полку сформированных в Тельшяй «Сил обороны Отечества» (Tevynes Apsaugos Rinktine — TAR)[1].

Это подразделение получило оружие у немцев, чтобы защищать Жемайтию. Был назначен переводчиком в штаб батальона. После боев в октябре 1944 года под городом Сяда отступил с остатками легиона на Кретингу и затем товарным поездом выехал в Германию.


wiki polskojęzyczna:

Korpus Obrony Ojczyzny (lit. Tėvynės Apsaugos Rinktinė, TAR), zwany też Żmudzką Armią Obrony – ochotnicza kolaboracyjna formacja zbrojna złożona z Litwinów w służbie armii niemieckiej pod koniec II wojny światowej.

Latem 1944 r. z inicjatywy 2 litewskich oficerów kpt. I. Jatulisa i kpt. Jonasa Čėsny została sformowana ochotnicza formacja zbrojna pod nazwą Tėvynės Apsaugos Rinktinė. W jej skład weszli Litwini z tych kolaboracyjnych jednostek policyjnych i wojskowych, które nie zostały jeszcze odesłane do Niemiec lub rozformowane. Korpus składał się z dwóch pułków, którymi dowodzili litewscy oficerowie. Na czele korpusu stał jednak Niemiec płk (następnie gen. mjr) Hellmuth Mäder. Ciekawostką jest fakt, że służył w nim w 2 pułku przyszły prezydent Litwy Valdas Adamkus. Oddziały TAR objęły pozycje obronne w rejonie wioski Papile. 7 października 1944 r. linia frontu została przerwana przez Armię Czerwoną. 

Większość korpusu została zniszczona w okolicach miejscowości Mažeikiai podczas osłaniania odwrotu wojsk niemieckich. Resztki wycofały się wraz z oddziałami niemieckimi do Prus Wschodnich, gdzie sformowano na ich bazie litewski batalion saperski w składzie ośmiu kompanii. Stacjonował on na wybrzeżu Bałtyku. Następnie znalazł się w tzw. Worku Kurlandzkim. Ranni żołnierze batalionu byli ewakuowani morzem do Lubeki, pozostali zaś zginęli w ciężkich walkach z Armią Czerwoną lub przeszli do walki partyzanckiej w lasach.


Kolaboracja wojskowa wg wiki:

Ten typ kolaboracji oznaczał współpracę z okupantem pozostawionych lub tworzonych od nowa armii krajowych oraz udział ochotniczych formacji wojskowych w armii niemieckiej, a także współpracę z władzami niemieckimi formacji o charakterze wojskowym. Dotyczy to również antykomunistycznych partyzantek narodowych, które w niektórych krajach z różnych powodów współdziałały z Niemcami:

  • Albania – 21 Dywizja Górska Waffen SS „Skanderbeg”, oddziały Balii Kombetar, oddziały Legalitet;

  • Czarnogóra – Samoobrona Ludowa;

  • Belgia – Ochotniczy Legion Flandryjski (Legion Flandern), brygada szturmowa „Langermarck”, a następnie 27 Ochotnicza Dywizja Grenadierów Pancernych Waffen SS „Langemarck”, Legion Waloński w ramach Wehrmachtu przeniesiony następnie jako walońska brygada do Waffen SS pod dowództwem Leon Degrelle'a, przekształcony w 28 Ochotniczą Dywizję Grenadierów Pancernych Waffen SS „Wallonien”;

  • Bułgaria – Bułgarski Pułk Grenadierów SS

  • Chorwacja – wojsko chorwackie (Hrvatsko domobranstvo) liczące około 200-250 tysięcy żołnierzy na czele z gen. (później marszałkiem) Slavko Kvaternikiem, Chorwacki Legion Ochotniczy wraz z eskadrą lotniczą na froncie wschodnim;

  • Protektorat Czech i Moraw – tzw. Rządowe Wojsko (Vladni Vojsko), Czeskie Bataliony Porządkowo-Ochronne Żandarmerii i Policji Protektoratu, Legion antybolszewicki, Ochotnicza Kompania SS Świętego Wacława, cety ZZ, bataliony RAD;

  • Dania – duńska armia i flota wojenna (znacznie zmniejszone) do sierpnia 1943, Frikorps Danmark pod dowództwem ppłk. Christiana P. Kryssinga, a od wiosny 1942 kpt. Christiana F. von Schalburga, pułk „Nordland”, 11 Ochotnicza Dywizja Grenadierów Pancernych Waffen SS „Nordland”;

  • okupowana płn. część Francji – Legion Ochotników Francuskich przeciw Bolszewizmowi (LVF);

  • Francja Vichy – ochotnicza „armia zawieszenia broni” licząca około 100-120 tysięcy żołnierzy z flotą wojenną (admirał Francois Darlan) i lotnictwem, tzw. Falanga Afrykańska, powstała w październiku 1942 we francuskiej Tunezji, 33 Dywizja Grenadierów Waffen SS „Charlemagne”;

  • Grecja – Grecka Unia Narodowo-Demokratyczna (EDES) gen. Napoleona Zervasa;

  • Holandia – Ochotniczy Legion Holenderski (Vrijwilligerslegioen Nederland), pułk „Westland”, brygada, a potem 23 Dywizja Grenadierów Pancernych Waffen SS „Nederland”;

  • Litwa, Łotwa i Estonia – Legion Estoński SS, dwie łotewskie dywizje Waffen SS, estońska dywizja Waffen SS,

  • Norwegia – Legion Norweski (Den Norske Legion), pułk „Nordland”, 11 Ochotnicza Dywizja Grenadierów Pancernych Waffen SS „Nordland”;

  • Rumunia - Rumuński Pułk Grenadierów SS

  • Słowacja – armia słowacka (Słowacka Ekspedycyjna Grupa Armijna pod dowództwem gen. Ferdinanda Catlosa, przekształcona w sierpniu 1941 w dwie dywizje piechoty: 1 Zmotoryzowaną Dywizję Piechoty (zwaną też Szybką Dywizją) i 2 Ochronną Dywizję Piechoty), tzw. Domobrana, SS-Heimatschutz Slowakei;

  • Słowenia – Gorenjsko Domobranstvo, Slovensko domobranstvo;

  • okupowane terytoria II Rzeczypospolitej:

Polacy nigdy nie utworzyli kolaboracyjnych struktur władzy (rządu, struktur wojskowych, ani polskich jednostek Waffen-SS), co stanowiło wyjątek wśród krajów europejskich okupowanych przez III Rzeszę.

Za kolaborancką uchodzi organizacja Toma, utworzona przez niemieckiego agenta hauptmanna Huberta Jurę, współpracująca z gestapo i SS w celu zwalczania lewicowych organizacji podziemnych.

  • białoruskie formacje: Białoruska Policja Pomocnicza, Białoruska Obrona Krajowa, Białoruska Samoobrona, 23 Rosyjsko-Ukraiński Batalion SD, 101 Batalion Schutzmannschaft, 30 Dywizja Grenadierów SS,

  • ukraińskie formacje: Legion Ukraiński, Ukraińska Powstańcza Armia, 14 Dywizja Grenadierów Waffen SS, Dywizja Von Stumpfeld, Oddział PuMa, Ukraińscy Wolni Kozacy, Ukraińska Armia Wyzwoleńcza, Ukraiński Legion Samoobrony, Ukraińska milicja, Ukraińska Armia Narodowa, Ukraińska Policja Pomocnicza. Bataliony: „Nachtigall”, „Roland”, 103 Batalion Schutzmannschaft, 109 Batalion Schutzmannschaft, 201 Batalion Schutzmannschaft, 101 Batalion Schutzmannschaft, 23 Rosyjsko-Ukraiński Batalion SD, 553 Wschodni Batalion Ludowy. Pułki: 4 Pułk Policji SS, 5 Pułk Policji SS, 6 Pułk Policji SS, 7 Pułk Policji SS, 8 Pułk Policji SS. Brygady: Brygada Przeciwpancerna Wolna Ukraina, Brygada Spadochronowa Gruppe B,

  • żydowskie formacje ochotnicze: Jüdischer Ordnungsdienst, Urząd do Walki z Lichwą i Spekulacją (tzw. 13-tka), Żagiew, Judenraty

  • Sonderkommanda w niemieckich obozach zagłady (KL) – pod przymusem i groźbą śmierci

  • okupowane obszary ZSRR – oddziały tzw. Hilfswillige (Hiwisów), przekształcone w połowie 1943 roku w tzw. Legiony Wschodnie (Osttruppen), Rosyjska Armia Wyzwoleńcza (ROA) gen Andrieja Własowa, RONA (29 Dywizja Grenadierów Waffen SS), 1 Rosyjska Armia Narodowa, 30 Dywizja Grenadierów Waffen SS, Wschodnioturecki Związek Bojowy Waffen-SS (muzułmanie z radzieckiej Azji Środkowej i Kaukazu m.in), tatarska brygada górska Waffen SS, XV Kozacki Korpus Kawalerii Waffen SS, Kaukaski Związek Bojowy SS, Ochotniczy Pułk Desna

  • nadmienić można o organizowaniu jednostek opartych na Arabach np. Ochotniczy Legion Arabski czy Hindusach np. Ochotniczy Legion Hinduski oraz np. brytyjskim Wolnym Korpusie.




Zdarzały się też formy współpracy z okupantem, zarówno pod przymusem i groźbą śmierci (przykład Policji Polskiej Generalnego Gubernatorstwa), jak i dobrowolne, jednak nie miały one charakteru kolaboracji z III Rzeszą, a jedynie podjęcia i to w krótkim okresie pewnej współpracy z Niemcami (wykorzystując ich) dla realizacji celów własnych, a nie niemieckich:
Zgrupowanie Stołpeckie AK mjr. Adolfa Pilcha ps. Góra, 
Dolina (przemarsz z Puszczy Nalibockiej na Nowogródczyźnie do Kampinosu bez walk z Niemcami), 
Brygada Świętokrzyska NSZ (przemarsz z Kielecczyzny do Czech bez walk z Niemcami), 
107 Batalion Schutzmannschaft (zdezerterował w całości do 27 Wołyńskiej DP AK),