Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą retoryka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą retoryka. Pokaż wszystkie posty

środa, 18 czerwca 2025

Retoryka, poetyka, greka.... gimnazjum XIX w.

Fragment mojego tekstu

"Wypowiedź literacka, czyli wikipedia" (link na końcu posta)



Wikipedia nie jest encyklopedią.
Wikipedia nie podaje nam faktów - tylko ich interpretację.
Wikipedia to w istocie - wypowiedź literacka.


Termin ten zaczerpnąłem z podręcznika dla polonistów, który na razie tylko pobieżnie przejrzałem:

"Poetyka stosowana"

Bożena Chrząstowska
Seweryn Wysłouch

Wydawnictwa Szkole i Pedagogiczne, Warszawa 1987


Jest to książka właściwa do pomocy przy opisaniu technik jakie zastosowano w wikipedii. Znajdziemy tu szereg przykładów i opisów, których przestudiowanie wydatnie pomoże zrozumieć te techniki i metody.

Poetyka – dziedzina nauki o literaturze, a ściślej teorii literatury, rozpatrująca przede wszystkim sposób istnienia dzieła literackiego jako tworu językowego o swoistym charakterze, określanym przez potrzeby funkcji estetycznej. Przedmiotem zainteresowania poetyki są ogólne reguły organizacji tekstu literackiego.


Wypowiedź lub wypowiedzenie (stgr. ῥήτρα, łac. oratio), niekiedy stanowisko lub oświadczenie – ustny lub pisemny, rzeczywisty komunikat językowy wyrażający stanowisko, pogląd czy opinię autora.

Teorią wypowiedzi zajmuje się retoryka.


Pamiętacie, że starożytni Rzymianie uczyli się retoryki?
Wędrująca Cywilizacja Śmierci stosowała retorykę nie tylko w starożytnej Grecji czy Rzymie - ale nadal ją stosuje.


Retoryka (stgr. ῥητορική τέχνη, łac. rhetorica) – sztuka budowania artystycznej, perswazyjnej wypowiedzi ustnej lub pisemnej, nauka o niej, refleksja teoretyczna, jak również wiedza o komunikacji słownej, obrazowej i zachowawczej pomiędzy autorem wypowiedzi a jej odbiorcami. 

W starożytności retoryka była nie tylko specjalną dziedziną nauki i sztuki, ale także ideałem życiowym, a nawet filarem kultury. W średniowieczu została jednym z podstawowych przedmiotów szkolnych, wykładanych w ramach sztuk wyzwolonych. Do XIX wieku, w kulturze europejskiej, uważano ją za niezbędny element wykształcenia.

No i dlatego manipulatorzy święcą tryumfy... 

Starsze pokolenia uczyły się także greki i łaciny, co dodatkowo pomagało im zrozumieć genezę słów, prawdziwe znaczenie słów, wieloznaczność, co będę się starał wykazać przy innej okazji.
Warto byłoby przywrócić przynajmniej łacinę do szkół, a także oczywiście retorykę, albo chociaż jakieś podstawy poetyki stosowanej. Warto też po prostu uczyć się języków obcych.





przedruk


Wspomnienia z oślej ławki

4 maja 2025



Stanisławowo w XIX w.


W ówczesnej Austrii wyższe uczelnie można było wyliczyć na palcach – uważano je za wcale nie prestiżowe, nieosiągalne i niezbyt potrzebne. Aby otrzymać państwową posadę, wystarczyło ukończyć gimnazjum. Nie trzeba je tu porównywać z obecnymi szkołami – wykształcenie w gimnazjum stało o wiele wyżej niż nawet w dzisiejszym kolegium. Aby dostać się do gimnazjum dzieci musiały ukończyć czteroletnią szkołę średnią. Zaznaczę, że w stanisławowskim gimnazjum studiowali tylko chłopcy, zaś dziewczęta o średnim wykształceniu mogły sobie jedynie pomarzyć.

Swą historię tutejsze gimnazjum wywodzi od 1784 r., gdy 1 listopada dawna szkoła jezuicka przeszła pod zarząd państwowy. Początkowo nauka trwała tam pięć lat. Przy czym każda klasa miała swoją nazwę: 

pierwsza – infima (początkowa)
druga – gramatyka
trzecia – syntaksys
czwarta – retoryka
piąta – poetyka


Pierwsze trzy klasy nazywano gramatycznymi, dwie końcowe – humanitarnymi. W 1819 r. dodano kolejną klasę – parwa lub rudymenta, co tłumaczy się jako „malutki, zarodkowy”. Była to pierwsza klasa i dawała uczniom podstawowe wiadomości.


Po reformie oświaty w 1850 r. utworzono 7 i 8 klasy gimnazjalne – logiki i fizyki. Teraz nauka w gimnazjum trwała 8 lat.

Początkowo językiem wykładowym był niemiecki, matematykę wykładano po łacinie. W 1849 r. obowiązkowym przedmiotem stał się język ruski (ukraiński), a od 1854 r. uczeń miał prawo wyboru języka: polskiego czy ukraińskiego. Zaczynając od 1867 r. po autonomizacji imperium Habsburgów wykłady w gimnazjum prowadzono wyłącznie po polsku.

Czego nauczano? W różnych latach – różnie. Jeśli początkowo kładziono akcent na łacinę, to później do programu włączono tradycyjne dla nas dyscypliny. Oto porównywalna tablica tygodniowego rozkładu lekcji dla klasy szóstej w różnych latach:


Język i ilość godzin

Lata
Geografia i historiaMatematykaHistoria naturalnaGodzin ogółem
ReligiaŁacinaGrekaJęzyk polskiJęzyk niemieckiJęzyk ruski (ukraiński)
1847210222 18
18522643233326
18772653533229


W wyższych klasach studiowano psychologię, logikę, etykę i metafizykę

W drugiej połowie XIX w. do nieobowiązkowych dyscyplin należały kaligrafia, stenografia, rysunki, gimnastyka, historia Polski, języki francuski i ukraiński.



Gmach, który napawał strachem

Pomimo, iż większość ludności starego Stanisławowa stanowili Żydzi, w gimnazjum przeważała młodzież chrześcijańska. W 1855 r. uczyło się tam 314 dzieci: 168 Ukraińców, 108 Polaków, 20 Niemców i 18 Żydów. Na początku XX w. liczba uczniów przekroczyła 600 osób, z których ponad 60% stanowili Polacy.

Na starych pocztówkach z widokiem placu Franciszka (ob. Szeptyckiego) widzimy długi dwupiętrowy budynek, który dziś zajmuje wydział morfologiczny Akademii Medycznej. Został zbudowany w 1744 r. jako kolegium jezuitów i przypominał prawdziwą „rękawiczkę”. Oprócz gimnazjum mieściło się tam starostwo okręgowe, urząd skarbowy, urząd kadastrowy, szkoła początkowa, mieszkania służbowe dyrektorów gimnazjum i szkoły oraz starosty.

Ciekawostką jest, że z 47 pomieszczeń, gimnazjum zajmowało jedynie 19. Natomiast apartamenty starosty – 11 pokoi. Nauczyciele uskarżali się na ciasnotę w klasach, brak stołów i krzeseł. Dochodziło do tego, że uczniowie podczas wykładów stali, lub leżeli na podłodze, zapisując zadania.

Stan pomieszczeń też nie był najlepszy – w 1830 r. zawalił się sufit w czwartej klasie. I to przy tym, że gimnazjum często odwiedzali wysocy goście. W Stanisławowie była tradycja, że gdy miasto odwiedzał członek rodziny panującej, gubernator lub ktoś z rządu obowiązkowo odwiedzał gimnazjum i wybiórczo odpytywał uczniów. Wysocy goście byli przeważnie zadowoleni z odpowiedzi uczniów. Mamy tu dwa wyjaśnienia: albo faktycznie tak dobrze nauczano, albo tych gorszych uczniów gościom nie przedstawiano.


Dyrekcja uczelni powoli usuwała innych „lokatorów” i po tym, jak w 1881 r. starostwo się wyniosło, gmach całkowicie przekazano gimnazjum.


Dawni absolwenci gimnazjum pozostawili jaskrawe opisy swej alma mater. 

Jan Wierzbowski, który studiował w latach 1872–1880, wspomina:

 „Stanisławowskie gimnazjum mieściło się w prawym skrzydle dawnego budynku jezuickiego, w lewym – mieściło się starostwo. Atmosfera była cicha, odosobniona, klasztorna i tylko do nauki. Hurkot wozów nie przeszkadzał teorii wahadła czy rozmowom o bogach greckich. Jedynie kraczące wrony, które w wielkiej ilości gnieździły się w murach obu świątyń (katedrze i farze – aut.), sąsiadujących z gimnazjum, dawały znaki życia poza szkołą”.

Wtóruje mu inny absolwent roku 1889, Jewhen Barwiński:

„Już sam wygląd gimnazjum napawał małego chłopca strachem. Straszna ponura budowla z potwornymi grubymi murami, małymi oknami i ciemnymi schodami napełniała duszę dziecka przerażeniem… Wspominam te lata jak straszny koszmar, niby spędzone w więzieniu”.

Nauka byłą płatna, a jej wartość stale rosła: jeżeli w 1855 r. czesne wynosiło około 10 koron rocznie, to na początek XX w. – już 60 koron. Uczniom z biedniejszych rodzin nadawano znaczne zniżki, a prymusi otrzymywali stypendium, za które kupowali podręczniki. Istniał bardzo oryginalny system „lokacji”, zgodnie z którym uczniów sadzano według ich wiedzy. Przednie ławki zajmowali „premianci”, czyli prymusi, natomiast dla najgorszych uczniowie były ostatnie, „ośle” ławki.


Na czym sparzył się dyrektor

Nauczyciel, który zdał egzamin kwalifikacyjny, nazywany był profesorem. Wcześniej miał przez kilka lat obejmować posadę suplenta, czyli zastępcy nauczyciela. Roczne uposażenie pedagoga było wcale niezłe – 700–800 zł. reńskich w młodszych klasach i 900–1000 zł. w starszych (dane z roku 1856). Prócz tego były dodatki za staż i możliwość dorobienia sobie korepetycjami

Znany nam już Jan Wierzbowski interesująco opisuje swych belfrów:

„Nauczyciele nie mieli określonych instrukcji co do zachowania poza szkołą. Członkowie grona pedagogicznego pasjonowali się grą w karty, nie przychodzili na lekcje, pożyczali pieniądze od uczniów i brali łapówki. Za apteką Macurowej była kawiarnia Winklerowej, gdzie nauczyciele zbierali się co dnia i grali w gry hazardowe. W przedpokoju siedziały zagadkowe osoby, które od czasu do czasu zaglądały do wnętrza. Gdy gracza zawodziło szczęście, wychodził on do przedpokoju i wracał już z gotówką. Gdy szczęście było mu przychylne – osoba otrzymywała dług z procentami.

Prawdopodobnie takie stosunki w gimnazjum nie spodobały się namiestnikowi Galicji Gołuchowskiemu, bo w 1871 r. zwolnił dyrektora gimnazjum Kruszyńskiego oraz profesorów Rzepeckiego, Kachnikiewicza, Zosla i kilku innych”.

Jednak niewiele to pomogło. Jewhen Barwiński, który studiował w kolejnym dziesięcioleciu, wspomina:

„Dziwnym zbiegiem okoliczności zebrała się tam harmoniczna grupa profesorów-dziwaków, mizantropów, nieprzystępnych, prymitywnych i brutalnych. Wiem, że najwyższa dyrekcja gimnazjum zapełniała zakład różnego rodzaju osobami ukaranymi, które uważały go za swego rodzaju kolonię poprawczą, bo dyrektor miał opinię „żelaznej ręki”.

Tym dyrektorem był Ukrainiec Iwan Kerekiarto, który obejmował tę posadę w latach 1879–1898. To on wyrzucił z pomieszczeń gimnazjalnych wszystkich nieproszonych „lokatorów” i dał możliwość uczniom normalnie studiować. Dyrektor miał surowy charakter, bały się go zarówno dzieci, jak i nauczyciele. Gdy pojawiał się na szkolnym dziedzińcu, wszystkie gry natychmiast przerywano, bo za gry ruchowe można było dostać kilka godzin karceru. Jednocześnie uczniowie podkreślają, że „żelazny dyrektor” był profesorem od Boga – lekcja matematyki jakimś dziwnym sposobem sama wchodziła do najbardziej tępej głowy”.

W jego czasach w gimnazjum panowała oficjalnie chłodna atmosfera, ale on ze swą misją sprawdził się – absolwenci mieli dostateczne przygotowanie do wstąpienia na uniwersytet. Wybór wydziałów wówczas też nie był za duży. 

Wierzbowski ironizuje nad kryteriami, którymi kierowali się gimnazjaliści przy wyborze przyszłego zawodu:
„Żal za łaciną i greką pchał na filozofię, brak przekonań i pieniędzy – na prawo, otrzymanie stopnia lekarskiego – na medycynę, a zadowolenie z całowania rąk – na kapłanów”.




Iwan Bondarew

Tekst ukazał się w nr 8 (468), 29 kwietnia – 15 maja 2025




Całość tutaj:

Wspomnienia z oślej ławki – Nowy Kurier Galicyjski


Powiązane notki:

Prawym Okiem: Wypowiedź literacka, czyli wikipedia





czwartek, 6 lutego 2025

Działania "piątej kolumny" na Śląsku ?





przedruk






Śląsk pod polskim zaborem? 

Senator lewicy się NIE przejęzyczył

"Śląsk nigdy nie był pod zaborami. Chyba że zaborem polskim" - napisał na platformie X senator Lewicy Maciej Kopiec. Użytkownicy sieci szybko mu wyjaśnili nieznajomość historii, chociaż część twierdzi, że swoim wpisem prezentuje działania piątej kolumny.


st | Niezalezna.PL





Zdaniem senatora z Lewicy Śląsk był pod zaborem...polskim
Filip Blazejowski - oraz Kancelaria Senatu




"W losach pojedynczych ludzi odbija się śląska historia, wielkie wydarzenia, które przetoczyły się przez ten region. Zabór, plebiscyt, powstanie. Potem wybucha II wojna światowa i znowu wszystko się zmieniło " 

- czytamy w opisie sztuki na stronie telewizji publicznej w likwidacji. Teatr Telewizji wyemitował sztukę "Mianujom mie Hanka" po śląsku z polskimi napisami.



Do tego opisu swoje poprawki postanowił zaproponować senator Lewicy z Górnego Śląska.




Maciej Kopiec napisał, że "Śląsk nigdy nie był pod zaborami" i dodał: "chyba że zaborem polskim".

Kontynuował nawołując także, by pisząc o plebiscycie "nazwać wydarzenia, które nastąpiły tuż po plebiscycie (przez Polskę przegranym) po imieniu-wojną".


Na lewo od historii Polski

Po tych słowach wylała się fala komentarzy. Większość odnosiła się do kwestii historycznych, których - zdaniem internautów - Niemcy nie powstydziliby się jedynie wypowiadać we własnym gronie przy piwie.

"Korfanty przewraca się w grobie na te pana wypociny" - napisała historyk dr Anna Szczepańska. Tomasz Woźniak wyjaśnił, że

 "to wydarzenie po plebiscycie zostało nazwane III Powstaniem Śląskim, a nie żadną wojną".




Dziennikarz Rafał Dudkiewicz ocenił, że takie wypowiedzi można zakwalifikować jako działania "piątej kolumny".



Inni użytkownicy platformy X pytali, czy jest to oficjalne stanowisko senackiego klubu Lewicy, którego wiceprzewodniczącym jest polityk.

Kolejni oczekując jasnej deklaracji ze strony ugrupowania pytali, czy Magdalena Biejat wybiera się w ciągu swojej kampanii prezydenckiej na Śląsk.


Człowiek Kohuta

Senator Maciej Kopiec swoją karierę polityczną rozpoczął od współpracy z ugrupowaniami Janusza Palikota mając 20 lat. Stał na czele lokalnych struktur Ruchu Palikota, a następne Twojego Ruchu. Potem dołączył do Wiosny Biedronia. Następnie stał na czele sztabu wyborczego Łukasza Kohuta, gdy ten startował w 2019 roku do europarlamentu z list Lewicy. Prowadził także jego biuro.

Kohut znany jest z haniebnych wypowiedzi na temat Tragedii Górnośląskiej, którą określił jako "rzeź Ślązaków i naszych Niemców ze Śląska", która "wydarzyła się przy wsparciu polskich "patriotów", którzy chcieli Śląsk tylko dla siebie, nie rzadko mordując sąsiadów z zimną krwią".


Jeszcze w 2019 tym samym roku Kopiec dostał się do Sejmu z list Lewicy (Kohut w międzyczasie zmienił barwy partyjne na KO), a w kolejnej kadencji do Senatu, stając się najmłodszym parlamentarzystą zasiadającym w izbie zadumy.









Śląsk pod polskim zaborem? Senator lewicy się nie przejęzyczył | Niezalezna.pl





niedziela, 10 grudnia 2023

Krytyka

 


"Jeszcze niedawno obowiązywała filozofia „zwijania" kolei.

W latach 2008-2015 zawieszono ruch pociągów na ponad 800 km linii, w latach 2016-2022 przywróciliśmy ruch pociągów na 900 km"


Prezes Zarządu PKP Polskich Linii Kolejowych S.A. Ireneusz Merchel

06.09.2023





 "kolej się, panie, nie opłaca"

"sprzedać Niemcom"




Pamiętacie??


 
I tu taka strona, ktorą sobie obserwuję jakiś czas...





a zaczęło się od tego...






i znowu...


To był dobry komunikat.

"Służby przygotowane do zimy"

O "dobrych komunikatach" strony rządowej już pisałem, że to bardzo dobry pomysł, no bo i kto - w tym zalewie negatywów - ma zamieszczać pozytywne informacje, jak nie rząd??

Jest to działanie prospołeczne, mające na celu budowę wspólnotowości..


A teraz "odzew" ze społeczeństwa....








Administrator niestety nie odpowiedział na mój post - nawet żartem - i po prostu usunął moje wpisy bez słowa wyjaśnienia


Zajrzałem dzisiaj...








Jest obfity śnieg - już pod koniec listopada. Warunki naprawdę zimowe, takie coś z reguły to mamy w styczniu - lutym, a nie na początku sezonu.

Służby meteo cały czas ostrzegają przed oblodzeniem na drodze, są mgły, wahania temperatury i - po prostu ślisko, niebezpiecznie na drogach i chodniakach.

Nie wyrabianie się służb - może się zdarzyć.





















Za czasów PIS kolej została uratowana, a mimo to - prawie wyłącznie krytyka: narzekanie, szyderstwa, śmichy-chichy... każdy powód jest okazją....

albo "bardzo niewygodnie" ("bardzo" - rozumiecie??? co za krzywda się dzieje...), 

albo "jest przystanek, ale po co", 

"a gdzie pisowskie dynamo?"


Naprawdę, przesada.


A to tylko ostatnie dni,  wcześniej... tego.... nie było.....








P.S. 13 grudnia 2023


nie widzę ww. strony na fb, więc dostałem bana...


W ramach odtrutki: P.S.



Dzień dobry drodzy obserwatorzy,
Ostatni atak zimy pewnie wielu z Was pokrzyżował te większe lub mniejsze podróżnicze sprawy, stąd zdjęcie w zimowej scnererii, które mam nadzieję, że Wam się spodoba.
Ale dzisiejszy post nie będzie o zimowych utrudnieniach. Dzisiejszy post będzie o utrudnieniach, tak po prostu. Chociaż, jak tak sobie analizuję to przynajmniej w jednej z przytoczonych przeze mnie sytuacji, zima miała prawdopodobnie swój udział.
Zacznijmy chronologicznie. Jakiś czas temu, miałem niemiłą sytuację podczas służby. A mianowicie podczas przyjęcia "z ręki do ręki" w peronie zauważyłem, że w perony Wrocławia Głównego wjeżdża mój Impuls, wszystko elegancko na pierwszy rzut oka (oprócz dziesięcio minutowego opóźnienia XD) wygląda okej. Lecz po chwili zauważyłem, że pojazd przyjechał na przednim pantografie (jak wiemy zazwyczaj jeździmy na tylnym) co podczas panującego wówczas mrozu i oszronienia sieci trakcyjnej, zwiastowało utrudnioną podróż. Kilka minut wcześniej, do Wrocławia sam przyjechałem z opóźnieniem, spowodowanym między innymi koniecznością jechania na dwóch "patykach", co skutkowało jazdą ze zmniejszoną prędkością.
Po kilku minutach opóźnienia - udało Nam się ruszyć. W rozkładzie jazdy jako stacja końcowa widnieje Lichkov, więc przed Nami spory kawałek do przejechania. Na szczęście w rozkładzie widać również, że jest to lekko przyśpieszkony pociąg. Haratamy sobie, mijamy kilometr za kilometrem i nagle moim oczom pokazuje się zanik napięcia. Automatycznie ręka wędruje na hebelek opuszczania pantografu, bo nie wiadomo co jest przyczyną tego zaniku. Podgląd na pantografy, sieć nie buja, więc zmniejszam prędkość do umożliwiającej ponowną próbę podniesienia pantografu.
Hebel w górę, pantograf dotknął druta, na monitorze pojawiło się napięcie - uff haratamy dalej, rozpędzamy się, wzrok kieruję po raz kolejny na monitoring, i na moich oczach pantograf znowu opada. Kolejne próby podniesienia nie przynoszą rezultatu. Kontaktuję się z dyżurnym najbliższej stacji, informuję o sytuacji i próbie dotoczenia się do stacji z rozbiegu. Niestety jazda pod wzniesienie z każdą sekundą mocno osłabiała nadzieję, którą w głowie miałem.
Po przejechaniu kilku kilometrów, siedemset metrów przed semaforem wyjazdowym do stacji, niestety prędkość spadła do zera.
Stanęliśmy w szczerym polu, w mrozie, bez prądu, bez ogrzewania... Kolejne próby podniesienia pantografu pierwszego oraz drugiego, wcześniej wyłączonego nie przynoszą rezultatu. Ostatnia deska ratunku - reset pojazdu ale nie przynosi oczekiwanego efektu. W głowie pewne podejrzenia już mam, telefon do serwisu niestety potwierdził moje obawy. Niestety w najmniej odpowiednich warunkach doszło do nadmiernego przetarcia wkładki pantografu. Wkładki, która ma bezpośredni styk z siecią trakcyjną, oraz która ma zabezpieczenie, że w momencie przetarcia tego ślizgu powoduje opadniecię pantografu w celu ochrony sieci i pantografu przed uszkodzeniem. Drugi patyk prawdopodobnie, po prostu zamarzł... Ehh.
Informacja przekazana dyzurnemu. Czekamy na pomoc. Pada informacja, że niedługo po lewym mijał będzie Nas pociąg "konkurencji", która te kilka set metrów dalej kończy bieg. Pasażerowie poinformowani o sytuacji, mimo utknięcia w polu są wyrozumiali. Niestety, gdy wszyscy zbieramy się przy drzwiach wyjściowych, czekając na pociąg konkurencji, dostajemy informacje, że nie ma zgody z góry, by ten pociąg się zatrzymał. Po minucie ów pociąg przelatuje obok Nas bez zatrzymania, a na Naszych twarzach pokazuje się wielkie wtf... Szkoda, że kolej dzieli a nie łączy w takich ekstremalnych sytuacjach...
Po kilkudziesięciu minutach, pozostałem na składzie sam. Podróżni wraz z kierownikiem opuścili pojazd, a ja z coraz zimniejszym wnętrzem, oraz z coraz słabsza baterią akumulatorów oczekiwałem na pomoc. Wraz ze wschodzacym słońcem, co kilkanaście minut próbowałem podnieść zamarznięty tylny pantograf. Niestety - również bez skutku.
Po blisko czterech godzinach, pojawiła się iskierka nadziei. Mija mnie pociąg towarowy, którego to maszyna ma zjechać i mi pomóc. Po kolejnych kilkudziesięciu minutach - udało się. Lokomotywa podjechała i po kilku minutach udało Nam się spiąć oba pojazdy tak, by bezpiecznie sprowadzić mnie do stacji. (wielu z Was zrobi duże oczy jak to możliwe bo przecież lokomotywa ma inny sprzęg, a ezt inne - jak to możliwe? Zapraszam do kolejnego odcinka Dziennika Maszynisty).
Robimy próbę hamulców, wszystko hamuje i luzuje, więc możemy przystąpić do próby ściągnięcia ze szlaku.
Według schematów - wszystko zrobiliśmy dobrze, ale do tej pory oprócz teorii na szczęście nie miałem możliwości, by przetestować te łączenie w praktyce. Pierwsza próba ciągnięcia przez lokomotywę zakończona sukcesem. Więc głosimy swoją gotowość. Na semaforze pojawia się sygnał zastępczy, więc wjeżdżamy w stacje. Po odłączeniu się od lokomotywy postanowiłem, że spróbuję jeszcze raz podnieść tylny pantograf.
Ku mojemu zdziwieniu tylny pantograf się podniósł, a na pojeździe pojawiło się napięcie. Możecie sobie wyobrazić jakie słowa padły z moich ust... 😅
Dosłownie dwie minuty wcześniej powiedziałem maszyniście, który przyjechał mi pomóc, że serwis wezwany, więc nie zdziwię się, że nagle się naprawi. I tak też się stało - masakra. (z tego miejsca chciałbym życzyć wszystkiego najlepszego dla tego maszynisty, bo gdy pisze ten post prawdopodobnie jest już na emeryturze).
Druga sytuacja miała miejsce we Wrocławiu, kilka dni temu. A wszystko spowodowane awaria sieci trakcyjnej. Co niestety, miało wpływ przez cały dzień na opóźnienia w całej Polsce. Piszę i piszę, aż zapomniałem już co było na początku. 😅 Więc nie będę przedłużał, jak to mam w zwyczaju. Może będzie to okazja, by za kilka dni wstawić kolejny post. Dziękuję, że dotrwaliście do końca.
Pozdrawiam serdecznie
Piotr.




P.S. 2


Oups!!!!












Polecam artykuły:


Jak wygaszono popyt na linii kolejowej Bielsko-Biała – Cieszyn?

Prawym Okiem: Dziura od szóstej do dziesiątej (maciejsynak.blogspot.com)


Inwestycje kolejowe nabierają rozpędu - rp.pl







piątek, 28 lutego 2020

Arystofanes - język daje władzę





Komedie Arystofanesa zachowały się dzięki szkole, w której traktowano je jako lektury obowiązkowe. Ze względu na czystość dialektu attyckiego stały się wzorem[2]. Postacie w jego utworach używają dialektu attyckiego, ale poza nim można w nich znaleźć inne dialekty, na przykład dialekt megarejski w Acharnejczykach[6]

Twórczość Arystofanesa w dużej mierze opiera się na komicznych przekształceniach językowych i cechuje ją niebywała pomysłowość w tworzeniu neologizmów[7]

To, co również charakterystyczne dla tej twórczości, to bogactwo odniesień do życia płciowego człowieka. 
Arystofanes chętnie posługiwał się kolokwializmami określającymi narządy płciowe[8], jak również wypełniał swoje utwory żartami skatologicznymi[9].

Ze względu na rozliczne operacje na słowie komedie Arystofanesa można postrzegać jako przykłady „pirotechniki werbalnej”[10]

Ateńczycy V wieku p.n.e. byli zafascynowani językiem oraz władzą, jaką on daje, więc zdolności oratorskie były wysoko cenione. 

Prowadziło to do rozwoju retoryki i dialektyki, jak również stawiało duże wymogi autorom dramatycznym[10].

Komedie Arystofanesa są typowym przykładem operowania zabiegami metateatralnymi. Dialog dramatyczny jest tu dialogiem teatralnym, zawsze zakłada się jego zaistnienie w przestrzeni teatralnej. Arystofanes wprowadza wypowiedzi oraz sytuacje, które odsyłają do samego tworzywa dramatycznego i teatralnego. Postaci zazwyczaj przedstawiają własną sytuację jako sytuację teatralną, wykazują świadomość tego, że są częścią świata teatru oraz tego, że są przedmiotem obserwacji widzów. Proponuje się, aby komedię Arystofanesa traktować jako przykład „teatru nieiluzyjnego”[13].


W utworach Arystofanesa można zaobserwować konfrontację między Atenami wyobrażonymi a Atenami rzeczywistymi. Jest to wynik tego, że komediopisarz stale podejmuje aktualne problemy społeczne i polityczne oraz krytykuje osobowości ateńskiego życia publicznego. Postacie z jego komedii mają na celu poszukiwanie i znalezienie rozwiązań problemów obywateli ateńskich. Wyrażają więc rzeczywiste interesy Ateńczyków[14]. Arystofanes występuje jako doradca mieszkańców Aten, a także promuje taki teatr, który ma na celu wzmocnienie wśród nich postaw obywatelskich. Jednocześnie posługuje się on typowymi komicznymi elementami współtworzącymi fantazyjną przygodę, która wspiera się na reminiscencjach mitu boskiego albo heroicznego[15].

Nazwy osobowe

Imiona postaci w komediach Arystofanesa są dowodem jego pomysłowości językowej. Komediopisarz nadawał postaciom takie imiona, które mają wydźwięk metaforyczny i są wstępną charakterystyką tych postaci, na przykład Dikajopolis z Acharnejczyków jest tłumaczony jako „Prawogrodziec”, Pejsthetajros i Euelpides z Ptaków zostali przetłumaczeni jako „Radodaj” i „Dobromysł”, Trygajos z Pokoju jako „Winobraniec”, a Lizystrata z komedii pod tym samym tytułem jako „Bojomira” lub „Gromiwoja”[22]. Punktem wyjścia dla Arystofanesa były również czasowniki, na przykład imię bohatera Rycerzy Paflagona wskazuje na jego bełkotliwość[23].

Innym dowodem pomysłowości językowej poety są oryginalne, komiczne nazwy miejscowości jak „Chmurokukułczyn”, „Jękowice” czy „Biadolice” w Ptakach oraz rzeczowniki jak „myślarnia”, „antysędziowie”, „dupkopięciolatka” czy typowe dla Arystofanesa „ostrygo-śledzio-mureno-rekino-resztko-cierpko-kwaśno-czarciołajno-miodo-polano-kwiczoło-drozdo-turkawko-gołębio-kogucio-pieczono-grzebienio-pliszko-synogarlico-zajęczo-winnogotowano-farbo-kozio-skrzydełko” (Sejm kobiet)[24]. Bogactwo nazewnicze sprawia, że twórczość Arystofanesa stanowi ogromne wyzwanie dla tłumacza.


-----

Zbiór „sztuk kobiecych” Arystofanesa tworzą następujące komedie: LizystrataThesmoforie i Sejm kobiet[33]Lizystrata - nieco podobna do Sejmu kobiet - przedstawia obraz świata, w którym stosunki płciowe są priorytetem jednostek, co oznacza, że kondycja społeczeństwa jest uzależniona od skutecznej realizacji potrzeb seksualnych[33]. Komedia ta jest też utworem uznawanym w kulturze Zachodu za jeden z pierwszych tekstów o wydźwięku feministycznym, przy czym feminizm Arystofanesa nie ma charakteru deklaracyjnego[34]. Utwór stanowi diagnozę kryzysu kultury patriarchalnej, ponieważ to nie mężczyzna, lecz kobieta okazuje się postacią zdolną zakończyć wojnę i zlikwidować kryzys w państwie[35]Lizystrata wskazuje również na typowe kobiece i męskie role w społeczeństwie ateńskim, a tym samym podejmuje problem stereotypów płci[36]. Tytułową postać utworu „można interpretować w kategoriach maskulinizmu i/lub androgynii. Heroina została zbudowana z pierwiastków żeńskich i męskich (...) jest symbolicznym stopem pierwiastków obu płci, funkcjonuje jako kobieta z fallusem”[37].

Natomiast Thesmoforie oscylują wokół zagadnienia transwestytyzmu, zważywszy na fakt, że motorem fabuły utworu jest „przebieranie się jednostki w stroje płci przeciwnej”[38]. Komedia Arystofanesa pozwala się interpretować w świetle zagadnienia transwestytyzmu, dlatego że odtwarza model społeczeństwa, w którym funkcjonuje silny podział ról społecznych na role kobiece i role męskie[39]. W komedii występuje postać Eurypidesa, który w ramach obmyślonej intrygi przebiera swojego krewnego za kobietę, aby uniknąć kłopotliwej sytuacji[39]. Poeta przywołuje także tragika Agatona i przedstawia go jako pół-mężczyznę i pół-kobietę, zwracając uwagę na kwestie homoseksualizmu i rekwizytów płci[40]. Z utworu wyłania się wizja, że to nie tylko płeć danej osoby determinuje określony strój i rekwizyty, ale także stosowanie określonych kostiumów i rekwizytów pozwala określić to, jaka jest płeć danej osoby. Thesmoforie stawiają tezę, że płeć jest kostiumem[41].