Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą aborcja. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą aborcja. Pokaż wszystkie posty

środa, 26 marca 2025

Dziecko w łonie matki uczy się języka i akcentu rodziców










przedruk





Dzieci nienarodzone nie są "zlepkiem komórek". Jeszcze w łonach matek uczą się języka i akcentu rodziców


20.03.2025 22:11


Badania z neuronauk i lingwistyki potwierdzają wszak: płód w łonie matki jest człowiekiem, zdolnym do rzeczy, które potrafimy tylko my, ludzie.




W marcu bieżącego roku w Warszawie przy ul. Wiejskiej otwarto pierwszą w Polsce przychodnię aborcyjną "AboTak", zainicjowaną przez Aborcyjny Dream Team (Aborcyjną Drużynę Marzeń; sic!).

Placówka, zlokalizowana blisko Sejmu, chce pomagać w brutalnym kończeniu życia ludzkiego. Nawet Minister ds. równości Katarzyna Kotula stanęła haniebnie w obronie kliniki, krytykując jej przeciwników, robiąc reklamę przychodni i normalizując pro-aborcyjne postawy w Polsce.


W aborcji nie ma jednak nic normalnego. Aborcja kończy życie człowieka, a dzieci nienarodzone w oczywisty sposób są ludźmi. Pokazują to też badania z neuronauk i lingwistyki. Dzieci przed narodzinami nie są bowiem tylko „zlepkiem komórek”. Są małymi Polakami, Niemcami, czy Francuzami, którzy przychodzą na świat nie tylko ze zdolnością do rozpoznawania swojej mowy ojczystej. Nie! Nowo narodzone dzieci mają nawet ojczysty akcent!



Melodia matek

Zwolennicy prawa do zabijania dzieci nienarodzonych stoją na bakier z nauką od dawna. Od wielu dekad znane są bowiem dowody na to, że dzieci uczą się ludzkiego języka, zanim nawet „przyjdą na świat”. Szeroko pojęta lewica, która naukę rozumie powierzchownie i instrumentalnie, odrzuca chętnie starsze dane, domagając się najnowszych. Dostarczenie takich informacji nie jest też jednak problemem.

Dobrym tego przykładem jest analiza pt. "The role of prenatal experience in language development" autorstwa Judit Gervain, opublikowana w 2018 roku w czasopiśmie Current Opinion in Behavioral Sciences. 

Analiza jest szczegółowym przeglądem współczesnych dowodów naukowych pokazujących, jak doświadczenia w łonie matki wpływają na późniejszy rozwój językowy dziecka. Praca ta nie tylko podsumowuje wcześniejsze testy, ale też pokazuje, iż procesy związane z przyswajaniem języka rozpoczynają się znacznie wcześniej, niż tradycyjnie sądzono. Gervain, uznana badaczka w dziedzinie neuronauki poznawczej i psycholingwistyki, opiera swoje wnioski na eksperymentach behawioralnych i neurofizjologicznych.

Jednym z głównych punktów jej publikacji z 2018 jest analiza roli prozodii – czyli rytmu, intonacji, akcentu i melodii języka – w prenatalnym rozwoju. Każdy język ma bowiem swoją własną prozodię, która nadaje mu unikalny charakter. To dzięki niej – nawet gdy nie słyszymy poszczególnych słów – możemy szybko rozróżnić język obcy od własnego, a nawet języki, których wcale nie znamy.

Dobrym przykładem tego, jak działa prozodia, jest nasz odbiór języka niemieckiego. Ten brzmi dla nas, Polaków, często nieco twardo. Niemiecki niektórym Polakom wydaje się nawet „sztywny”, agresywny, czy pofragmentowany. Wynika to jednak tylko z tego, że niemiecki ma silny akcent słowny, a słaby akcent zdania. Nasza polska mowa stapia natomiast słowa w jeden ciąg kiedy mówimy – nie czuć jest, gdzie kończy się jedno słowo, a zaczyna drugie, szczególnie gdy mówimy szybciej. Niemiecki działa zaś odwrotnie, jasno dzieląc szczególnie te spółgłoski, które rozpoczynają kolejne słowa. W odbiorze postronnych takie różnice w elementach suprasegmentalnych (składających się z kilku cech łącznie, np. akcentu i długości samogłosek), robią wielką różnicę.

Różnicę te słyszą również dzieci nienarodzone. Gervain podkreśla więc w swoich badaniach, że ludzki płód, szczególnie w trzecim trymestrze ciąży (od około 28. tygodnia), jest w stanie odbierać dźwięki z otoczenia matki, mimo że są one tłumione przez tkanki i płyn owodniowy. Dźwięki te, choć zniekształcone, zachowują swoje prozodyczne cechy, takie jak rytmiczne wzorce czy zmiany wysokości tonu. Dzięki temu noworodki tuż po urodzeniu wykazują wyraźną preferencję dla języka, który słyszały w łonie matki. Na przykład dzieci z rodzin francuskojęzycznych reagują silniej na francuską prozodię (sylabicznie rytmiczną, podobną do polskiej) niż na angielską (akcentowaną na stres, łączącą ją z niemieckim), co pokazuje, że już w okresie prenatalnym dzieci uczą się rozróżniać te subtelne zjawiska. W pewnym sensie nikt nie rodzi się więc jako czysta karta – nawet mały bobas ma rodzimą tożsamość językową.

Jak jednak przeprowadza się testy, które to demonstrują? W takich badaniach noworodki (często zaledwie kilkugodzinne!), wykazują większą uwagę (mierzoną np. czasem ssania smoczka lub reakcjami fizjologicznymi) wobec języka matki w porównaniu z językami obcymi o odmiennej strukturze rytmicznej. Kiedy natomiast podrosną i nauczą się kierować swoją ciężką jeszcze głową, dzieci inaczej kręcą nią, słysząc mowę ojczystą, a inaczej, gdy konfrontowane są z językiem im nieznanym. Gervain przytacza również dowody na to, że dzieci dwujęzycznych matek mogą preferować oba języki, z którymi miały kontakt przed urodzeniem, co wskazuje na niezwykłą elastyczność i wrażliwość ich systemu słuchowego i układu nerwowego na najwcześniejszym etapie życia.

Badania Gervain idą o krok dalej, sugerując, że prenatalne doświadczenia językowe mogą mieć długotrwały wpływ na rozwój mowy i komunikację. Wczesny kontakt z prozodią języka matki pomaga dziecku w późniejszym rozróżnianiu fonemów (dźwięków mowy, z których składa się cały aparat fonetyczny języka), co jest potem kluczowe w nauce słów i gramatyki. Warto więc rozmawiać z dziećmi, zanim te jeszcze się urodzą!


Akcent bobasa

Dzieci (nie)narodzone nie są jednak tylko pasywnym odbiorcą na kursie językowym u rodzicielki: one aktywnie uczą się otaczającej je mowy i już po urodzeniu... mają regionalny akcent!

Pokazują to takie badania jak te opisane w "Newborns’ cry melody is shaped by their native language" autorstwa Birgit Mampe. Badanie opublikowane zostało w 2009 roku w czasopiśmie Current Biology i dostarcza ono fascynujących dowodów na to, że język, z którym dziecko ma kontakt w łonie, wpływa na jego najwcześniejsze wokalizacje, czyli wydawane przez dziecko dźwięki proto-językowe, np. płacz. Innymi słowy: noworodki nie rodzą się wcale z uniwersalnym wzorcem płaczu, lecz od pierwszych dni życia odzwierciedlają prozodyczne cechy języka ojczystego.

Płacz nie jest bowiem tylko jednolitym hałasem i da się w nim wyróżnić zmiany wysokości tonu i rytmu. I płacz noworodków, jak potwierdza nowoczesna lingwistyka, nosi ślady języka, który słyszeliśmy przed urodzeniem. Żeby to udowodnić, autorzy publikacji przeanalizowali nagrania płaczu 60 noworodków: 30 z rodzin francuskojęzycznych i 30 z niemieckojęzycznych, w wieku od 2 do 5 dni. Wyniki były fascynujące: francuskie dzieci płakały z rosnącym konturem (rodzaj akcentu) melodycznym (od niskiego do wysokiego tonu), co odzwierciedla typową intonację języka francuskiego. Niemieckie noworodki wykazywały natomiast opadający kontur (od wysokiego do niskiego), zgodny z prozodią niemieckiego.

Te różnice wskazują też, że płacz noworodków nie jest jedynie instynktowną reakcją fizjologiczną, ale nosi ślady prenatalnej ekspozycji na język. Żaden piesek, ani kotek tak nie ma – to cecha wyjątkowo ludzka!

Dlaczego jednak tak nacechowany płacz świadczy o tym, że dzieci AKTYWNIE uczą się mowy ojczystej przed narodzinami? Otóż zdolność do naśladowania prozodii wymaga nie tylko percepcji dźwięków, ale także koordynacji ruchów aparatu mowy – krtani i mięśni oddechowych. Dzieci, nawet jeżeli nie są tego jeszcze do końca świadome, płaczą tak, by naśladować dorosłych. Nie różni się to wiele od tego, co robimy my, gdy uczymy się języków obcych. Każdy, kto tego próbował, wie, że czasem trzeba się „nagimnastykować”, by poprawnie wymówić coś w nowym dla nas języku.


Ludzie nienarodzeni

Takie argumenty nie trafiają, niestety, do wielu obrońców aborcji. Ci zdają się wierzyć, że człowieczeństwo jest czymś magicznie zdobywanym w momencie, gdy przekroczony zostanie kanał rodny. Tym samym aborcjoniści ignorują nowoczesną naukę, która – niczym dziecko zaraz po porodzie – krzyczy głośno, chcąc być usłyszana.

Niektórzy zwolennicy aborcji nie wiedzą jednak, że stoją na bakier z nauką, którą chętnie się w dyskusjach zasłaniają. Może, gdyby – jak to mówi lewica – lepiej się doedukowali, to zmieniliby zdanie?





Autor: Waldemar Krysiak
Źródło: tysol.pl
Data: 20.03.2025 22:11







Dzieci nienarodzone nie są "zlepkiem komórek". Jeszcze w łonach matek uczą się języka i akcentu rodziców




poniedziałek, 24 lutego 2025

Zdrowie psychiczne, a aborcja

 






w Twoim otoczeniu walczy z ciemnością, bądź światełkiem w tunelu




to informacja podprogowa?
żeby być aborterem??










Depresja to nie jest przejściowy smutek - to poważna choroba, która odbiera siłę, nadzieję i radość życia. Nie zawsze widać ją na pierwszy rzut oka, ale dotyka miliony osób na całym świecie. W Dniu Walki z Depresją, przypominamy:
🤍 Mówienie o swoich uczuciach to odwaga, a nie słabość.
🤍 Prośba o pomoc to znak siły, a nie porażki.
🤍 Obecność i zrozumienie mogą uratować komuś życie.
Jeśli zmagasz się z depresją – nie jesteś sam_a. Jest nadzieja, jest pomoc, jest przyszłość. A jeśli widzisz, że ktoś w Twoim otoczeniu walczy z ciemnością, bądź światełkiem w tunelu, które przypomina, że inna rzeczywistość jest możliwa.
Ważne w kontekście aborcji: przerwanie niechcianej ciąży nie powoduje depresji ani kryzysu zdrowia psychicznego. W 2018 roku na zlecenie pisma psychiatrycznego JAMA, przebadano 400 tysięcy kobiet, aby udowodnić, że aborcja nie zwiększa ryzyka wystąpienia depresji. Nie ma związku między chorobami psychicznymi, a przerwaniem ciąży.
Większe ryzyko wystąpienia zaburzeń psychicznych zachodzi przy odmowie aborcji osobie, która nie chce kontynuować ciąży, niż po zabiegu jej przerwania - według badania JAMA Psychiatry z 2016 roku.




i znowu mamy do czynienia ze zwrotami, które mają się zagnieździć w umyśle, a które zestawione razem sugerują powiązanie pomiędzy nimi - co nie musi być prawdą




przerwanie niechcianej ciąży nie powoduje depresji ani kryzysu zdrowia psychicznego

niechcianej?

nie powoduje depresji ani kryzysu zdrowia psychicznego

rozpatrywane razem czy osobno?





W 2018 roku na zlecenie pisma psychiatrycznego JAMA, przebadano 400 tysięcy kobiet, aby udowodnić, że aborcja nie zwiększa ryzyka wystąpienia depresji. 


i co? 
jaki wynik?


Nie ma związku między chorobami psychicznymi, a przerwaniem ciąży.


no i nie doczekałem się odpowiedzi... powyższe zdanie traktuję jako oderwane od poprzedniego -

na pewno samotny mężczyzna może zachorować psychicznie, więc faktycznie - literalnie: choroby psychiczne nie mają związku z aborcją

przy czym: zasadniczo nie znalazłem definicji choroby psychicznej, takiego terminu się unika - mówi się: zaburzenia psychiczne


 
Większe ryzyko wystąpienia zaburzeń psychicznych zachodzi przy odmowie aborcji osobie, która nie chce kontynuować ciąży, niż po zabiegu jej przerwania - według badania JAMA Psychiatry z 2016 roku.

nie znamy wyników tych badań, ani metodologii tych badań, więc powoływanie się na to badanie nic nam nie mówi


ale.... literalnie może być to prawda, ponieważ jeśli ktoś bardzo bardzo bardzo nie chce, istnieje właściwie pewność, że już funkcjonuje w zaburzeniu psychicznym (lęku), a odmowa aborcji potęguje ten stan.

Zaś z chwilą przerwania ciąży to zaburzenie (lęk przed ciążą, albo lęk przed urodzeniem dziecka, albo lęk przed posiadaniem dziecka) mija.

Pytanie, co się dzieje z taką osobą po latach na przykład, na to pytanie krótka notatka z fb nie daje odpowiedzi, odsyłając nas do ww. badania z 2016 roku, do którego - nie zaglądałem...

Zwracam jednak uwagę, że:


za wiki:

nie ma jednej, „oficjalnej” definicji [zdrowia psychicznego], ponieważ (według WHO) różnice kulturowe, subiektywne odczucia oraz rywalizujące ze sobą profesjonalne teorie wpływają na to, jak termin ten jest rozumiany



Czyli co pod tymi wszystkimi pojęciami rozumiemy my, a co autorzy badania z 2016 roku i co rozumie autorka tych słów - to mogą być bardzo różne rzeczy.











--------



wikipedia:

Zaburzenia psychiczne – wzorce lub zespoły zachowań, sposobów myślenia, czucia, postrzegania oraz innych czynności umysłowych i relacji z innymi ludźmi, będące źródłem cierpienia lub utrudnień w indywidualnym funkcjonowaniu dotkniętej nimi osoby.

Zaburzenia te mogą być utrwalone, nawracające, mogą stopniowo ustępować (remisja) lub przebiegać jako pojedynczy epizod.




Zdrowie psychiczne – dobrostan na poziomie poznawczym, behawioralnym, emocjonalnym i społecznym. Zdrowie psychiczne jest nieodłącznym i ważnym aspektem zdrowia. 

Zgodnie z definicją Światowej Organizacji Zdrowia: „Zdrowie psychiczne oznacza dobrostan, w którym jednostka uświadamia sobie własne możliwości, potrafi radzić sobie z normalnymi stresami życiowymi, może produktywnie pracować i jest w stanie wnieść wkład do swojej społeczności”.

Zdrowie psychiczne obejmuje m.in. subiektywne poczucie dobrostanu, poczucie własnej skuteczności, autonomię, kompetencje, zależność międzypokoleniową oraz samorealizację własnego potencjału intelektualnego i emocjonalnego.

Ze względu na wieloznaczność i ogólnikowość terminu, pojęcie zdrowia psychicznego jest w różny sposób kategoryzowane i uściślane, choć przeważa pogląd, iż nie istnieje jedna i bezwzględnie uniwersalna definicja zdrowia psychicznego, nie ma jednej, „oficjalnej” definicji, ponieważ (według WHO) różnice kulturowe, subiektywne odczucia oraz rywalizujące ze sobą profesjonalne teorie wpływają na to, jak termin ten jest rozumiany. 


Jedynym aspektem, z którym zgadza się większość ekspertów jest to, że
zdrowie psychiczne i zaburzenie psychiczne nie są do siebie przeciwstawne, czyli

 brak rozpoznanej choroby psychicznej nie musi oznaczać zdrowia psychicznego.








środa, 6 lipca 2022

Zielony soylent





przedruk
bardzo słabe tłumaczenie z rumuńskiego




Należę do pokolenia, z którego wielu (być może większość) zawdzięcza życie ustawodawstwu antyaborcyjnemu. Dekrety - tak się nazywamy - były boomem demograficznym Rumunii, „pokolenia z kluczem na szyi”, podniesionym na ulicach iw komunistycznych dzielnicach. Mimo trudności tamtego okresu my, dekrety, przeżyliśmy cudowne dzieciństwo. Mieliśmy całą wolność na świecie, wygnaliśmy wszystkie zakątki miast, od rana do wieczora, bez nikogo, kto by się z nami łączył. W dzieciństwie bawiliśmy się, kiedy wieczorem po powrocie do domu zasypialiśmy. A bezpieczeństwo, jakie wtedy miałem, nie wiem, czy kiedykolwiek zostanie ponownie osiągnięte. Czy ktoś dziś wyobraża sobie, że może zostawić zbiornik na cały rok na ulicy na kilka lat, z kluczem? Czy dzisiejsze dzieci nadal wiedzą, jak to jest podgrzewać własne jedzenie i myć naczynia po obiedzie? Że w warunkach, w których do czwartej czy piątej po południu w okolicy nie było krzyczących dorosłych? Cóż, są wspomnienia, ale nie o tym jest ten artykuł.


Jak można się domyślić, będę mówić o historycznej decyzji Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych w sprawie aż nazbyt znanej sprawy „Row v. Wade”. Przede wszystkim można powiedzieć, że to oszałamiający cios byłego prezydenta Donalda Trumpa, który w ten sposób dotrzymuje słowa, dotrzymując obietnicy z kampanii wyborczej. Od czasu debaty z dewiantką Hillary Clinton obiecała przywrócić aberrację, która od 1973 roku wywróciła cały świat do góry nogami.

Najwyraźniej orzeczenie Sądu Najwyższego niewiele mówi. Chodzi o to, że jeśli chodzi o prawo aborcyjne, każdy stan w USA ma prawo zrobić to tak, jak uważa za stosowne. Chociaż najwyraźniej nie jest to wielka sprawa, jest to kluczowa decyzja, ponieważ ponad połowa stanów USA przygotowała pakiety legislacyjne, które drastycznie ograniczają aborcję.

Niektórzy twierdzą, że od czasu tej historycznej decyzji ruch feministyczny został pokonany. Ten ruch, który pozornie bronił kobiety, ale który zmienił ją w nierozpoznawalną formę, w środek produkcji w rękach korporacji. O ile do czasu rozpowszechnienia się feministycznych idei o tzw. równości tylko mężczyźni zawierali pakt zatrudniając własną siłę roboczą, to po narzuceniu feministycznej „równości” kobiety były zmuszone do podjęcia pracy poza gospodarstwem domowym. Czy coś z tego dostałeś? Jeśli wcześniej rodziny żyły szczęśliwie, z domem pełnym dzieci i z kobietą, której troską było ściśle wewnętrzne dobro rodziny, to teraz rodziny tak naprawdę nie istnieją. Kobiety bardziej troszczą się o swoją karierę niż o swój naturalny cel, pojawiające się nieprawidłowe zjawiska, w których ludzie pracują dużo ciężej niż wcześniej, aby uzyskać znacznie mniejsze wyniki. Pomimo tego, że oboje małżonkowie/partnerzy pracują, pieniądze wniesione do domu nie wystarczą, ponieważ każda „korzyść” wiązała się z wydatkami. 

Dzieci - jeśli w ogóle - nie można pominąć, dlatego umieszcza się je w przedszkolach lub świetlicach, których cena jest wysoka. Szkoły, kiedyś wolne, zaczęły strasznie kosztować, ponieważ pozostawienie dziecka w wolnych (stanowych) jest równoznaczne z zniszczeniem jego przyszłości. Wszystko wywróciło się do góry nogami. aby trafiały do ​​przedszkoli lub po szkołach, których cena jest wysoka. Szkoły, kiedyś wolne, zaczęły strasznie kosztować, ponieważ pozostawienie dziecka w wolnych (stanowych) jest równoznaczne z zniszczeniem jego przyszłości. Wszystko wywróciło się do góry nogami. aby trafiały do ​​przedszkoli lub po szkołach, których cena jest wysoka. Szkoły, kiedyś wolne, zaczęły strasznie kosztować, ponieważ pozostawienie dziecka w wolnych (stanowych) jest równoznaczne z zniszczeniem jego przyszłości. Wszystko wywróciło się do góry nogami.

Ludzie wracają do domu wyczerpani problemami w pracy, a ich dom nie jest już królestwem spokoju, ale miejscem konfrontacji. Rodzice są obciążeni problemami w pracy, stają się w złym humorze, nie mają żadnej siły poza siedzeniem przed telewizorem, by dostać swoją dawkę propagandy i masowych bzdur. Dzieci są również zmęczone i niechętne, zamieniając własny dom w surowe miejsce do spania. Logiczne jest intuicja, że ​​taka atmosfera, utrwalana z dnia na dzień, kończy się atomizacją jednostek, które nie są już ze sobą powiązane, ale wszystko zamieniają w walkę o siebie. Drugi, zamiast być twoim lustrem, staje się „wampirem energetycznym”, którego musisz znosić i który niszczy twój spokój. Nic dziwnego, że logiczną konsekwencją takiego skoku jest w rzeczywistości rozpad. Rodziny, w większości zawodzi, zamieniając się w prawdziwe niepowodzenia. Jest to powszechny rozkład, a frustracja wynikająca z tego stanu rzeczy tonie w alkoholu, narkotykach, seksie i innych „przygodach” obracających się wokół tych, o których mowa. Oto rezultat feminizmu w całej jego nagości.

Czy orzeczenie Sądu Najwyższego rozwiąże opisane fakty? Oczywiście nie. Wielu twierdzi, że decyzja to koniec feminizmu, a ja mówię im, że się mylą. Kiedy już wprowadzisz wirusa do społeczeństwa, trudno się go pozbyć. Z biegiem czasu choroba staje się przewlekła i nie można jej już wyleczyć. Tak jest z feminizmem. Bez wątpienia nie zmieni to żadnej ze spektakularnych „mutacji” dokonanych przez feminizm. Złudzeniem jest wiara, że ​​odtąd kobiety zrezygnują z iluzorycznej kariery, by poświęcić swoje życie swoim dzieciom, a mężczyźni powrócą do obowiązków, które wcześniej sami wzięli na siebie. Niemożliwe jest, aby zwykła decyzja sądu sprawiła, że ​​rodziny stały się tym, czym były. Nie, nic z tego się nie stanie! Ludzie będą się zachowywać w ten sam sposób, ponieważ społeczeństwo mówi im, że „to normalne”. Tym, co zostanie osiągnięte, będzie jednak świadomość kobiet w niektórych stanach, że jeśli zdarzy im się zajść w ciążę, muszą ją dopełnić. Spójrzmy prawdzie w oczy: nikt nie zabrania nikomu ochrony. Ale jest to pewna odpowiedzialność, którą każdy musi mieć.

Pakiety legislacyjne zakazujące aborcji będą miały tylko niewielką rolę, a mianowicie leczenie skutków. Trzeba jednak zrozumieć, że od pierwszej chwili, gdy kobieta zachodzi w ciążę, mówisz nie tylko o jednej, ale także o drugiej, która tam dorasta. Nie chodzi już tylko o twoje ciało, chodzi o ciało bezbronnych. Aborcja to przestępstwo. Jest to raczej to, czego kobiety muszą być świadome i, nie mogąc zmienić swojego stylu życia, przynajmniej podjąć niezbędne środki, aby uniknąć popadnięcia w taką sytuację. To proste, nie jest niemożliwe. I nikt nikogo nie prosi o zmianę stylu życia.

Ale jest oszałamiający cios, o którym niewiele się mówi, ale dlatego protesty przeciwko decyzji Sądu Najwyższego są tak gwałtowne. Nigdzie nie jest powiedziane, że istnieje przemysł, który odzyskuje abortowane płody, aby je przekształcić i odsprzedać. Ale do czego można ich użyć? Dla normalnej osoby takie pytanie jest jak najbardziej uzasadnione, zwłaszcza że większość ludzi uważa, że ​​po operacji wszystko jest spalone. Nonsens, istnieje inna wirtualnie okultystyczna trajektoria. To czarny przemysł, działający niemal pod przykrywką, aby rozwijać kontrowersyjne technologie.

Większość komórek pobranych z abortowanych płodów trafia do przemysłu farmaceutycznego, gdzie w większości przypadków poddawane są różnym eksperymentom. Absolutnie wszystkie szczepionki przeciw COVID zostały przetestowane na takich komórkach. Jako przykład podam konkretne i już znacjonalizowane zastosowanie tych komórek, a mianowicie poprawę wchłaniania adenowirusów przez komórki ludzkie. Gdzie jest potrzeba „poprawy rozprzestrzeniania się”? Oczywiście w szczepionkach. A która szczepionka opiera się na tym sposobie rozprzestrzeniania się? AstraZeneca. Czy wiedziałeś?

Jednak najstraszniejsze zastosowanie znajduje się w przemyśle spożywczym. Jest stosowany na tak dużą skalę, że człowiek, który spożywa produkty przetworzone, staje się prawie niemożliwe, aby przynajmniej raz nie połknąć komórki z abortowanego płodu. Czy zastanawiałeś się kiedyś, dlaczego w niektórych restauracjach – o których wszyscy wiemy, że są niezdrowe – ludzie stoją w kolejce, podczas gdy w innych, gdzie podaje się odpowiednie jedzenie, wieje wiatr? Dlaczego wielu woli zabierać swoją „kawę” z pewnych sieci ze szkodą dla tych, którzy nie tylko oferują lepszą kawę, ale także mają możliwość śledzenia wszystkich użytych składników? Prawdopodobnie myślisz, że marketing jest tym, co robi różnicę. Zgadza się, to po prostu coś innego: wiele „popularnych łańcuchów” używa dodatków pochodzących z abortowanych ludzkich komórek płodowych. Wiem, to co mówię jest obrzydliwe, zwłaszcza, że ​​przenosi nas z powrotem do okresu kanibalizmu. Wielu jest gotowych powiedzieć, że dałem to ponownie w teorii spiskowej. Ale miej trochę cierpliwości.

Jeśli to teoria spiskowa, dlaczego w 2012 roku w Oklahomie podjęto inicjatywę zakazującą produkcji i sprzedaży żywności wykorzystującej komórki pobrane z abortowanych płodów ludzkich? Tam też prawdopodobnie cierpieli z powodu "scenopisarstwa", prawda? Cóż, nie.

Wiele osób zna Senomyx, kalifornijską firmę biotechnologiczną, która specjalizuje się w opracowywaniu aromatów. Firma posiadała patent na wzmocnienie smaku na podstawie komórek HEK-293 pobranych z wątroby abortowanego płodu. Tak więc przetworzona żywność, do której dodaje się odpowiedni smak, wydaje się przyjemniejsza, a także daje pewną zależność. Dopiero teraz pojawia się wątpliwa część: dodatek opracowany przez Senomyx musiał być dodawany w proporcji tylko jednej części na milion, aby firmy, które go używają, nie musiały deklarować tego na etykiecie. Pamiętaj więc, że nie znajdziesz go na etykiecie żadnych napojów bezalkoholowych, kawy, steków itp.

W 2016 roku wybuchł skandal związany ze współpracą Pepsi i Senomyx, który ostatecznie doprowadził do upadku notowań firmy, ponieważ formalnie Pepsi zrezygnowałaby ze stosowania tych dodatków. Aby uniknąć bankructwa, Senomyx został sprzedany Firmenich, szwajcarskiej firmie specjalizującej się w aromatach i perfumach, która prawdopodobnie zaopatruje przemysł spożywczy wraz z przemysłem kosmetycznym. Dlatego oprócz prawdopodobieństwa zjedzenia komórki z abortowanego płodu, istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo przedostania się jej przez zapach. Czy słyszałeś o marketingu opartym na zapachach? Czy wiesz, dlaczego w pewnej sieci fast foodów wszędzie pachnie tak samo? To perfumy produkowane tak samo sztucznie, które ogłupiają zmysły. Czy używa tego samego „magicznego ekstraktu”? Nie wiem, ale to nie jest wykluczone.

Jeśli poszukasz tego, co ci tutaj napisałem, weryfikatory faktów zwrócą wiele fałszywych decyzji opartych na kiepskiej retoryce. Mówią, że komórki używane przez podobne firmy Senomyx nie mogą pochodzić z abortowanych płodów, ponieważ komórki te są hodowane w laboratorium i że zostały pierwotnie zebrane ponad 40 lat temu. To znaczy, jeśli pobrałeś komórkę, którą następnie sztucznie rozmnożyłeś, czy ta komórka nie pochodzi z abortowanego płodu? Bądźmy poważni!

Na koniec, wracając do tematu, powiem wam, że rzeczywiście, decyzja Sądu Najwyższego USA jest decyzją historyczną, mającą spowodować powrót do normalności. Czy tak się stanie? Ciężko uwierzyć. Po przejściu krzywym krokiem kręta ścieżka wydaje się najprostsza.

Autor: Dan Diaconu

Źródło: https://trenduri.blogspot.com/





sobota, 25 marca 2017

W szczepionkach jest obce DNA z abortowanych płodów ?


Wydaje się to nieprawdopodobne, że w szczepionkach jest obce DNA z abortowanych płodów

w Niemowlę, Zdrowie dziecka


Zgodnie z szokującymi badaniami opracowanymi przez znaną doktor fizjologii molekularnej i komórkowej z Uniwersytetu Stanforda w Kalifornii materiał genetyczny będący składnikiem wielu szczepionek powoduje autyzm i nowotwory.

Dr Teresa Deisher odkryła, że pozostałości DNA komórek z abortowanych płodów wykazują zarówno właściwości onkogenne jak i zakaźne w szczepionkach oraz mogą powodować wady genetyczne i autyzm.

Dr Teresa Deisher nie jest jakimś oszołomem, który wymyśla sobie ad hoc taką teorię. Jej badania oparte są o 20 lat doświadczeń w dziedzinie biotechnologii i rozwoju szczepionek, więc można przyjąć, że wyniki są niepodważalne. Dodatkowo jest doktorem na jednej z najlepszych uczelni na świecie – Uniwersytecie Stanforda plasowanego na równi z Harvardem.
„Fragmenty obcego DNA mogą zostać włączone do genomu dziecka i zakłócą normalne funkcjonowanie genu, co może doprowadzić do zmian autystycznych” napisała dr Deisher w artykule zatytułowanym „Spontaniczna Integracja fragmentów ludzkiego DNA w genomie biorcy” („Spontaneous Integration of Human DNA Fragments into Host Genome”).
Szczepionki wykonane na bazie linii komórek pobranych z płodów ludzkich mają również wpływ na zachorowalność na raka. Dr Deisher wskazuje, że przerwane ludzkie komórki embrionalne są bardzo problematyczne zarówno pod względem zaburzeń rozwoju mózgu jak i normalnego funkcjonowania komórek.
W szczególności w odniesieniu do szczepionek MMR (odra, świnka, różyczka), na ospę wietrzną oraz szczepionek przeciw WZW A analiza statystyczna sporządzona przez dr Deisher ujawnia, że szczepionki wykonane na bazie ludzkich płodowych linii komórkowych, które mogą zawierać zanieczyszczenia retrowirusowe są związane ze zwiększonym ryzykiem zarówno autyzmu jak i raka. Może być to odpowiedzialne za prawdziwą epidemię zaburzeń autystycznych u dzieci (których ilość od 1979 roku wzrasta w tempie wykładniczym) oraz także epidemię białaczki czy chłoniaków.
FDA przymyka oko na obecność obcego ludzkiego DNA w szczepionkach. FDA jest świadoma możliwych mutacji genetycznych u ludzi po wstrzyknięciu szczepionki, ale Agencja, która ma na celu dbanie o ludzkie zdrowie nie zrobiła nic, aby wycofać takie szczepionki z obiegu. Jedyne co zrobiła, to określiła maksymalną dozwoloną ilość resztkowych komórek płodowych na 10 nanogramów, jednocześniej przyznając, że nawet taka ilość może być szkodliwa.

Wg raportu FDA:

„DNA jest biologicznie aktywną cząsteczką, której działanie stwarza znaczne zagrożenie dla osób zaszczepionych, więc ilość DNA musi być ograniczona, a jego działalność zmniejszona.”

Badania dr Deisher wykazały, że niektóre szczepionki obecne na rynku zawierają znacznie więcej niż dopuszczalne minimum. Niektóre zawierają od 142 ng nawet do 2 000 ng na dawkę, przekraczając dopuszczalny limit 200-krotnie!



Historycznie szczepionki były wytwarzane w oparciu o linie komórek zwierzęcych, gdzie wirus rósł i namnażał się, a następnie poddawany był dalszej obróbce w celu przygotowania do wpakowania go do strzykawki. W 1979 wprowadzone zostały zmiany w produkcji szczepionek i niektóre ze szczepionek zaczęły bazować na ludzkich liniach komórkowych. Zmiany te zostały wykonane z nadzieją na zmniejszenie reakcji alergicznych u dzieci otrzymujących szczepionkę wykonaną w jajach kurzych. Jednakże, zmiany, które miały wyjść na dobre, przyczyniają się raczej do jeszcze poważniejszych problemów. Jednocześnie, wraz z wprowadzeniem szczepionek na bazie ludzkich komórek z abortowanych płodów zwiększyła się ilość zaburzeń autystycznych. Szczepionki te zawierają pozostałości ludzkich fragmentów DNA. Gdy DNA wnika do genomu innej osoby może powodować to mutacje, w tym mutacje prowadzące do raka lub zaburzeń autystycznych.
Oliwy do ognia dolewa również tiomersal, który również powoduje przerwania DNA, suma tych czynników, jak również faktu, że coraz później zachodzimy w ciążę i płodzimy dzieci (wbrew pozorom wiek ojca ma tu również istotne znaczenie, jakość spermy decyduje o trwałości powiązań DNA) skutkuje epidemią autyzmu.
Ilość potrzebnych do wytworzenia szczepionek jest zbyt duża (no w końcu to główne źródło przychodów firm farmaceutycznych), aby produkować je w probówce, a więc muszą być wytwarzane przy użyciu linii komórkowych. Końcowe produkty zawierają zanieczyszczenia z linii komórkowej używanej do wytwarzania leku lub szczepionki. Gdy stosowane są linie komórek zwierzęcych, zanieczyszczenia te są rozpoznawane przez nasz system odpornościowy jako „obce” i są eliminowane z naszego ciała. Jednak, gdy stosuje się pierwotne ludzkie linie komórkowe (na bazie komórek abortowanego płodu ludzkiego) zanieczyszczenia te mogą wywoływać choroby autoimmunologiczne lub niestabilność genomu. Gdy używamy ludzkich komórek w szczepionkach wstrzykujemy do własnego krwiobiegu DNA obcego człowieka i jego potencjalne wirusy.
Przedstawiam tu pewne spojrzenie na problem, które wydaje mi się dość logiczne. Może otworzę Ci oczy na pewne rzeczy, może postanowisz coś zmienić, a przynajmniej zastanowisz się czy na pewno chcesz zaszczepić swoje dziecko.
Źródła: http://www.naturalnews.com/053455_vaccines_DNA_fragments_aborted_fetal_cells.html#ixzz44W48sE6b
http://soundchoice.org


http://noemidemi.com/wydaje-sie-to-nieprawdopodobne-ze-w-szczepionkach-jest-obce-dna-z-abortowanych-plodow/

piątek, 4 listopada 2016

Poczęte dziecko nie jest częścią ciała kobiety



Sankowska-Grabczuk: Nie wolno nikomu decydować o życiu drugiego człowieka

 

sobota, 22 października 2016

Aborcja?





Od roku, a może to już dwa lata, przetacza się przez media fala propagandy aborcyjnej pod hasłem: "mam prawo do decydowania o swoim brzuchu - mój brzuch, moja sprawa". Hasło w ten deseń lansują głownie tzw. feministki. Najbardziej zastanawiające w tym wszystkim jest fakt, że nikt - ani dyskutanci, ani eksperci, ani dziennikarze, nie podnoszą tematu - "tu nie chodzi o brzuch, tylko o dziecko w brzuchu - dziecko, które zostało poczęte przez mężczyznę - dlaczego feministki odmawiają mężczyźnie prawa do decydowania o życiu JEGO dziecka??". 

Czy feministki rozmnażają się przez pączkowanie? Przez podział - jak ameba? Na pewno nie. Omijanie mężczyzny w decyzji o życiu JEGO dziecka jest co najmniej szowinistyczne - no, ale może feministki są szowinistyczne, Pani Welmann na przykład reklamuje i poleca przebijać mężczyznom opony w samochodzie... bo tak. Niedawno widziałem dyskusję dziennikarzy na ten temat i Pospieszalski już wydawało się, że powie to co ja powyżej - niestety, został błyskawicznie "zmoderowany" przez Karnowskiego. 

Dopiero kilka dni później usłyszałem te słowa od Terlikowskiego (a powiedział to dość nieśmiało) - w rozmowie z Wandą Nowicką, na co ona natychmiast zaprzestała dyskutować, odwołując się do innych spraw, zmieniając temat... Tezę "mój brzuch moja sprawa" można obalić w 3 minuty - a mimo to, temat dyskutowany jest miesiącami. Dlaczego? 

Dlatego, że sprawa jest nadana z ramienia służb - nakazano środowisku sprawę aborcji sprowadzić do prawa kobiety do brzucha i zapewniono krzyczących to hasło, że w mediach nikt im tego nie obali. Zapewniono po prostu osłonę agenturalną w mediach dla propagandy aborcyjnej reklamowanej pod hasłem "mój brzuch moja sprawa". Tak się sprawy mają. 

Z tego wynikają dwie rzeczy - redaktorzy w mediach posłusznie wykonują polecenia służb - bez wyjątku, służbom zależy na wprowadzeniu aborcji pod każdym nawet głupim pozorem. Dlaczego nie możemy zgadzać się na aborcję i musimy pozwalać na cierpienie ludzkie? Ponieważ aborcja to tylko pierwszy krok w długofalowej polityce struktur niejawnej władzy. 

Jeżeli padnie obrona życia poczętego, w następnej kolejności - za 50 albo za 100 lat, na przykład, pojawią się jakieś feministki, albo inni krzykacze, którzy będą się domagać eutanazji na ludziach z zespołem downa, albo na wózku - "bo są nieładni, bo cierpią" albo z jakiegoś innego "powodu". I wtedy powiedzą - skoro możemy zabijać nienarodzonych, bo tak się nam podoba, to dlaczego nie mamy prawa decydować o życiu niepełnosprawnych na wózku? Wtedy przeciwnicy zabijania powiedzą - jak to, przecież płód to nie człowiek, a tu mamy na wózku człowieka? I co wtedy powiedzą feministki? COŚ PAN, GŁUPI? Przecież to oczywiste, że płód, zarodek czy zygota to jest człowiek! Skoro wolno nam decydować o życiu człowieka w stadium embrionalnym, dlaczego by nie zabijać cierpiących na wózku, bez serca pan jest? Tak to jest zaplanowane. Przypominam Machiavellego



Znalazłem taki komentarz u Machiavellego: "lecz dzięki sile i DŁUGOTRWAŁOŚCI cesarstwa pamięć o nich zanikła, a wówczas Rzymianie POCZULI SIĘ PEWNIE JAKO POSIADACZE..  Na tej zasadzie - zapominania w skutek wymierania pokoleń oparta jest cała metoda podbijania państw - i zmieniania społeczeństw. Tak min. powstała Ukraina i Prusy, a także POLSKA a także prawdopodobnie - Germania.... Bowiem lektura niektórych kronik sugeruje, że Germanie o byli Słowianie....



Polecam wątek:

 http://argo.neon24.pl/post/130052,wojna 

 a także

 http://werwolfcompl.blogspot.com/p/blog-page_2.html

 albo:

 http://werwolfcompl.blogspot.com/p/i.html