Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą biznes. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą biznes. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 2 maja 2024

Potrzebny Renesans

 




przedruk
tłumaczenie automatyczne






Monumentalne Błędy




Monumental Labs: Zakłócanie tego, jak my Budowa – robotyka, sztuczna inteligencja i zautomatyzowane rzeźbienie w kamieniu



Kiedy ktoś mówi ci publicznie, kim dokładnie jest... Uwierz im. Tech przedsiębiorca Micah Springut jest w przygotowaniu, a także jego rozmówca (i mój własny), Ruben Hanssen, który entuzjastycznie daje o sobie znać wszystkich, którzy będą słuchać, gdzie leżą jego własne sympatie. 

Uwaga, spoiler, to nie z rzemieślników takich jak ja. Tak, wszczynam walkę; taki, którego nie spodziewam się wygrać. Mój argumentacja będzie rozsądna; Walka nie leży jednak w sferze rozsądku Nie jest też nawet przeciwko ludziom. Wyżej wymienieni panowie nie są moimi prawdziwi przeciwnicy, tylko ich mięsiste rzeczniki. Ten esej to niewiele więcej niż wkrótce zapomniana potyczka w wojnie o ludzkość przeciwko Maszyny. Nic ich nie powstrzyma. Podobnie, nie będzie żadnego ratunku dla nas.



Monumental Labs

O co więc tyle zamieszania? Kim jest Monumental Labs? Cóż, krótki Odpowiedź jest taka, że tak naprawdę nie są nikim wyjątkowym. Tylko jeden z tysięcy publiczne i prywatne finansowane start-upy, które ciężko pracują nad dekonstrukcją i zmontować każdą potencjalnie ludzką działalność produkcyjną w coś, co może odbywać się za pomocą robota pod kierunkiem sztucznej inteligencji. Ze względu na to, że Praca, którą kierują, pokrywa się z moją, a ponieważ ich dyrektor generalny był Wywiad przeprowadzony w ciągu kilku miesięcy przez tego samego podcastera co ja, są okazja do mojej krytyki rozwijającej się katastrofy A.I.; Są one jednak nie jest jego przyczyną. Myślałem o nich i coraz częściej się z nimi mierzyłem problemy przez jakiś czas.


Teraz, aby być uczciwym, poniżej i bez skrótów jest to, za kogo się podają - ich własna strona domowa na dzień 28.12.23:

"Monumental Labs buduje zrobotyzowane fabryki rzeźbienia w kamieniu z wykorzystaniem sztucznej inteligencji. Z nimi stworzymy miasta z przepychem Florencji, Paryża czy Beaux-Arts w Nowym Jorku, za ułamek ceny.

Unleashing a Renaissance Monumental Labs opracowuje infrastrukturę do budowy bogato zdobionych klasycznych budowli na masową skalę oraz do tworzenia nowych, nietuzinkowych form architektonicznych.


Technologia spotyka się z rzemiosłem

Opracowujemy nową generację kamienia roboty rzeźbiarskie. Dzięki czujnikom i sztucznej inteligencji zrealizują zlecenia w ciągu kilku godzin, które wcześniej trwało miesiące; i bezbłędnie wykonuj najdrobniejsze szczegóły. Poprzez udzielanie Ludzkie rzemiosło do maszyn i obniżenie kosztów produkcji 3D, poszerzyć możliwości twórcze artystów i architektów na całym świecie".



Cóż, wygląda na to, że ten renesans nie będzie podobny do poprzedniego. Przede wszystkim zapowiada się tanio. Co ważniejsze, rzemieślnicy mają odgrywać w nim ograniczoną rolę, a mianowicie "oddawać się maszynie", aby artyści i architekci mogli wreszcie swobodnie poszerzać te twórcze możliwości. Przynajmniej do czasu, gdy sztuczna inteligencja dogoni ich od strony projektowej. O tak, oni też o tym dyskutują, chodząc po cienkiej linie zabiegając o nich jako klientów, obiecując, że algorytmiczna pomoc ma im tylko pomóc, uwolnić ich od znoju samodzielnego rozgryzania wszystkiego. Na razie.

Szczerze mówiąc, sztuczna inteligencja nie jest niczym nowym. Żyjemy w warunkach kodyfikacji algorytmicznej od dłuższego czasu, a właściwie od wieków, nawet dłużej niż maszyny przemysłowe, które charakteryzowały masową produkcję, czy komputery cyfrowe, które obecnie obliczają, nadzorują i rejestrują całą ludzką aktywność. To, co nazywamy sztuczną inteligencją, to po prostu najnowsza fala tego samego tsunami, która sieje spustoszenie ekologiczne, kulturowe, a nawet ekonomiczne. Chociaż jest już za późno, dla potomności nadszedł czas, aby podsumować niektóre z błędnych obietnic i błędnych uzasadnień, które specjalnie zmiażdżyły rzemieślnika, aby zrobić miejsce dla maszyn i ich finansowych władców.


Uważaj na mężczyznę z taśmą mierniczą

Rękodzieło kosztuje zbyt dużo. Ponieważ ubarwia to wszystkie inne przeprosiny za technologię, równie dobrze możemy zmierzyć się z uzasadnieniem numer jeden dla zastąpienia rzemieślników maszynami (a coraz częściej projektantów oprogramowaniem AI). To był punkt wielokrotnie powtarzany w tym konkretnym podcaście, odzwierciedlający ogólne nastawienie do ludzi: jesteśmy po prostu za drodzy. Ale co dokładnie jest mierzone?

Czy rękodzieło kosztuje nas społecznie?

Czy rękodzieło kosztuje nas kulturowo?

Czy rękodzieło kosztuje nas ekologicznie?

Czy rękodzieło kosztuje nas zdrowie fizyczne i dobre samopoczucie psychiczne?

Oczywiście wiemy, że rzemiosło nie kosztuje, a raczej przyczynia się do wszystkich tych rzeczy, ale powyższe rozważania są celowo wyjęte z wszelkich kalkulacji, poświęcone na ołtarzu uproszczonego, krótkowzrocznego spojrzenia na ekonomię. Jedyną dopuszczalną definicją "kosztu" jest natychmiastowy wydatek w dolarach, euro lub funtach. Od czasów tzw. Oświecenia pieniądz w kontekście krótkoterminowego zwrotu z inwestycji stał się jedyną wartością, do której wszystko musi być zredukowane i mierzone. Jest to szczególnie widoczne w przypadku istot ludzkich, które są postrzegane jako w przeciwieństwie do maszyn i technologii, które są zawsze przedstawiane jako inwestycja. 

Krótko mówiąc, obnażamy się ze wszystkich namacalnych przyjemności, jakie życie może zaoferować w imię hipotetycznego dobrobytu. Jak po trzech wiekach taki utylitarny światopogląd sprawdza się w naszym przypadku?


Potrzebujemy maszyn, nikt już tego nie robi!

Trzeba przyznać, że "nikt" może być tylko zwrotem, odrobiną hiperboli. Jasne, możesz znaleźć przebiegłą, dziwną kaczkę, która wciąż się kręci. Chodzi o to, że nie ma już wystarczającej liczby wykwalifikowanych rzemieślników, aby cokolwiek zrobić praktycznie. Jest w tym trochę prawdy, ponieważ obecnie jest znacznie mniej wykwalifikowanych rzemieślników niż w jakimkolwiek innym okresie w historii; Wynika z tego jednak, że jest to rezultat postępu, a więc zarówno nieunikniony, nieodwracalny, jak i być może nawet pożądany stan rzeczy. Sama myśl o promowaniu rzemiosła dla współczesnego człowieka jest w najlepszym razie nostalgiczna, w najgorszym niebezpiecznie wsteczna. Tak więc, rezygnując z argumentu, że nie ma dziś wystarczającej liczby wykwalifikowanych rzemieślników, w naszym wyjątkowym momencie historii, pojawiają się pytania: "Dlaczego ich nie ma? Dlaczego nie możemy budować tak, jak kiedyś?"




Cóż, zacznijmy od tego, że wcale nie jesteśmy tym samym typem ludzi, co poprzednie pokolenia, ponieważ nie myślimy tak jak oni. I jest ku temu powód. Wszystko zaczyna się od edukacji. Dawniej tradycyjna edukacja rzemieślnicza była prowadzona przez członków rodziny, sąsiadów w społeczności wiejskiej lub poprzez system cechowy w większych miastach targowych. Kluczowe było to, aby dzieci od najmłodszych lat uczyły się praktycznych umiejętności, pracy rękami i dbania o siebie. Zaczęło się to zmieniać w połowie XIX wieku, kiedy edukacja publiczna stała się obowiązkowa, zorientowana na państwo i zinstytucjonalizowana. Od samego początku edukacja publiczna wyśmiewała skuteczność, zdolność do robienia lub tworzenia, na rzecz ogólnej, uniwersalnej umiejętności czytania, pisania i liczenia, które służyły biurokratycznym potrzebom państwa i technicznym potrzebom masowego przemysłu, ignorując zainteresowania lub możliwości dzieci. Fakt, że uczyniło to całe nowe pokolenie biernym i zależnym od scentralizowanej władzy, był z pewnością postrzegany jako dodatkowa korzyść.




Minęło 200 lat, a rzemiosło zostało niemal całkowicie wyeliminowane z programów nauczania w szkołach publicznych. Obecnie w większości krajów przyuczanie do zawodu, czyli zatrudnianie nieletnich w tradycyjnym rzemiośle w optymalnym wieku ich rozwoju, jest nielegalne. Wszystko nauczane w szkole publicznej to jedynie przygotowanie do 4 do 7+ lat dalsze kształcenie na uniwersytecie. Każda inna ścieżka jest wyśmiewana jako nieinteligentna i społecznie gorsza. Państwo tego nie sfinansuje, podobnie jak przemysł. Praca własnymi rękami jest postrzegana jako poniżająca, głupia i wyraźna oznaka niskiego statusu społecznego, który ma przed sobą ciężkie życie. Nic w obowiązkowej edukacji publicznej nie przygotowało cię na to. Przeciętny młody dorosły rozpoczynający karierę w rzemiośle po ukończeniu studiów zaczyna z co najmniej dziesięcioletnim opóźnieniem, a jego szanse na znalezienie mistrza, który go nauczy, są prawie tak ponure, jak znalezienie partnera małżeńskiego, który przywiązałby się do kogoś, kto ogólnie postrzegany przez społeczeństwo jako przegrany.

Nie, nie "potrzebujemy" maszyn, bo brakuje nam ludzi. Na planecie Ziemia jest więcej ludzi niż kiedykolwiek wcześniej, wielu z nich jest bezrobotnych, zatrudnionych w niepełnym wymiarze godzin lub zatrudnionych głupio. Postrzegana potrzeba ma podłoże psychologiczne, a raczej socjologiczne, ściśle związane z niechęcią do porzucenia bardzo wąsko zdefiniowanego postępu, postępu technologicznego, który wspiera i kontroluje nasze masowe społeczeństwo.





Sztuczna inteligencja i roboty to tylko narzędzia

Nie różni się niczym od cyrkla i linijki czy młotka i dłuta, co? Tak czy inaczej, pojawia się argument, że tak naprawdę wszystkie te rzeczy mieszczą się w tej samej super prostej kategorii, tylko przedmioty, które są przedłużeniem ludzkiej władzy. Nowe narzędzia biją na głowę stare. Więcej mocy, więcej lepiej.

Osobiście mogę zrobić prawie wszystko, co jest do zrobienia w tradycyjnym designie za pomocą kompasu i linijki i ożywić to za pomocą kilku młotków i kilku dłut. Mogę zabrać te narzędzia ze sobą, gdziekolwiek się udaję. Nie kosztują dużo pod żadnym względem, aby chcieć zdefiniować to słowo. Dla mnie narzędzia ręczne reprezentują całkowitą wolność, nawet jeśli jednocześnie nie wykonają pracy za mnie, a raczej zobowiązują mnie do samodyscypliny, do opanowania moich środków, metod i materiałów.

Ale w przypadku sztucznej inteligencji i robotów, kto jest mistrzem, a kto narzędziem? Wymagają one ogromnych nakładów kapitałowych, standaryzacji procesów i systemów, które od początku są prawnie chronione jako własność intelektualna. Eliminują rzemieślników i sprawiają, że artyści i architekci stają się całkowicie bierni i zależni od niezrównoważonych technologii, które są dla nich w zasadzie czarną skrzynką. Ludzka kreatywność sprowadza się zasadniczo do ograniczonych możliwości, ograniczeń maszyny. Jeśli ktoś nigdy nie ciężko zapracował, cierpliwie nie rozwijał własnej kreatywności, to taką kulę można uznać za wielki postęp. Jednak dla artysty, poety czy kogokolwiek, kto chce być uczciwy w swojej twórczości, taki faustowski układ jest obrzydliwą degradacją ich człowieczeństwa.



Kamień jest zrównoważony, świetny dla ekologii!

Otóż tak, powinno być. W końcu żyjemy na brudnej, gigantycznej skale porośniętej odrobiną flory i fauny, więc budowanie z kamienia, gipsu i drewna jest potencjalnie tak zrównoważone, jak to tylko możliwe. Jednak w tych szczegółach są diabły. Przekształcenie skały w ziemi w kamień na budynku wymaga kilku podstawowych rzeczy: projektu, wydobycia, transportu, produkcji i instalacji. Jak zrównoważony rozwój w tradycyjny sposób ma się do wpływu najnowocześniejszych technologii na środowisko?

Porównaliśmy już nieco proste narzędzia do projektowania i wytwarzania tradycyjnego rzemiosła z robotami, komputerami, sztuczną inteligencją, fabrykami niezbędnymi dla przemysłu. To nie jest wielkie porównanie. Narzędzia rzemieślnika praktycznie nie mają wpływu na środowisko i mogą służyć przez całe życie, jeśli nie kilka. Rzemieślnicy, jak my wszyscy, są biologicznie zwierzętami. Cała energia, której naprawdę potrzebujemy do pracy, to około 4 do 5 tysięcy kalorii dziennie. Po prostu musimy być nakarmieni. Oczywiście komputery i roboty nie zużywają kalorii, potrzebują paliwa i to w dużych ilościach. Micah wielokrotnie opisuje "ekosystem" maszyn tak, jakby były żywe. Nie są. Są raczej wykonane z wysoko rafinowanych minerałów, pożeraczy energii, trucicieli, przeciwieństw życia. Dlaczego każda nieszkodliwa ludzka działalność musi być filtrowana przez maszynę tylko po to, by przemienić się w niszczycielską zarazę?

Kamień jest ciężki. Potrzeba dużo czasu, aby go przenieść. Dlatego kamień do niedawna był w przeważającej mierze używany tylko tam, gdzie był dostępny lokalnie lub być może w dół rzeki. Stanowi to tak wiele z pięknej różnorodności materiałów oraz towarzyszących im środków i metod dostosowanych do ich obróbki. Jednak deklarowanym celem Monumental Labs jest przeniesienie produkcji do jednego kamieniołomu ze stałym kamieniem, tego, który oczywiście jest możliwy do wyrzeźbienia przez maszyny, "gigafabryki" kamienia, centralnego węzła, z którego wszystko może być wywożone ciężarówkami, co zdobywa rynek całego kontynentu. Obiecuje się, że uzyskana wydajność pozwoli im wkrótce obniżyć koszty, być może nawet o 80%. Może, może nie. Niemniej jednak zawsze dobrze jest pamiętać, że napędzana przez inwestorów, wysoko skapitalizowana branża zawsze działa w taki sposób, aby maksymalizować zyski. To nie jest gildia, to nie jest sprawa osobista, to tylko biznes.

Można by powiedzieć więcej. Można by odpowiedzieć na urojone twierdzenie, że te technologie "zapoczątkują renesans", zaludniając piękno wszędzie, uwalniając ludzką kreatywność, pozostawiając rzemieślnikom więcej czasu na pracę nad najbardziej wymyślnymi rzeczami, których maszyny jeszcze nie opanowały. 

Słyszeliśmy to wszystko już wcześniej, od zarania rewolucji przemysłowej. Piły mechaniczne, frezarki, szlifierki, maszyny CNC, lasery, strumienie wody itd. następowały po sobie w swoim ponurym mechanicznym marszu przez prawie dwa stulecia. Czy doprowadziło to do większego piękna, wykształciło bardziej wykwalifikowanego rzemieślnika, który ma cały czas na świecie, aby skupić się na fantazyjnych rzeczach bez konieczności bycia przytłoczonym harówką uczenia się podstaw?

Wręcz przeciwnie. Masowy przemysł doprowadził nas do kryzysu społecznego, upadku kulturowego, zbliżającej się katastrofy ekologicznej. 

Rutynowa odpowiedź jest taka, że nie ma odwrotu; Jedynym możliwym rozwiązaniem problemów technologicznych jest dalsze zaangażowanie i inwestycje w jeszcze wyższe technologie. Jeśli chodzi o mnie osobiście, wywodzę się z rodowodu Arts & Crafts, którego wiodącą zasadą etyczną jest "Nie szkodzić". Pokornie wyznaję swoje ograniczenia; Jestem bardzo mały, pęd ogarniający świat jego destrukcyjnym kursem jest wielki. 

Jeśli ten esej przetrwa dla potomności, mam nadzieję, że będzie świadectwem, że moje pokolenie było w pełni świadome tego, co robi, sprzedając waszą przyszłość za naszą teraźniejszość, trwoniąc zasoby w krótkim czasie, które mogłyby służyć wam i waszym potomkom przez tysiąclecia, eksploatując i zanieczyszczając do tego stopnia, że zostawiliśmy wam pustkowie, które otrzymaliśmy jako prawdziwy raj... Pomnik Szaleństwa.




Napisane przez: Patrick Webb










Po prostu - zysk


Człowiek zamienia się w maszynę do coraz szybszego, bardziej efektywnego zarabiania pieniędzy.


Stacja telewizyjna podgłaśnia sygnał wtedy, gdy emituje reklamy - ludzi traktuje się jak sposób na pozyskanie zawrotnych kwot (albo urobienie na małpę... 👀), a nie jak ludzi.

Budować prościej, więcej szkła, betonu, stali i plastiku - w mózgu, bo "nowe technologie wchodzą", a tak naprawdę: "kupujcie, bo chcemy być szybko milionery!"


Króluje antykultura, pochwała cwaniactwa - a przynajmniej - żeby nie wyjść na frajera.




Trzeba nam się zatrzymać i zastanowić nad tym wszystkim.





Potrzebny jest nowy Renesans.














Metafizyczny rzemieślnik:

sobota, 17 lutego 2024

Hipermarkety i bezrobocie




Skutki hipermarketyzacji w Unii Europejskiej


3-10-2014


Philippa Jill Gallop

tłum. Janusz Ratecki

Tekst pierwotnie ukazał się w Magazynie OBYWATEL nr 1(9) styczeń-luty 2003. 




Minęło ponad 30 lat od czasu, gdy super- i hipermarkety (hipermarkety są definiowane jako obiekty o pow. powyżej 2500 m2, supermarkety 400-2499 m2) zadomowiły się w Zachodniej Europie i stały się dla wielu ludzi integralną częścią ich otoczenia. Korzystają one z przywilejów masowego rynku oferując klientom wszystko pod jednym dachem, wywołując wrażenie nieskończenie szerokiego asortymentu. Na coraz większą skalę „wchodzą” do supermarketów różne usługi – ubezpieczeniowe, fotograficzne czy pocztowe. Artykuły w super-promocjach, takie jak krojony chleb, które są sprzedawane poniżej kosztów produkcji oraz nieustanne kampanie reklamowe przyciągające konsumentów zwabionych obietnicą taniego pożywienia i szeroką gamą produktów gotowych. Trafiają w dziesiątkę zaspokajając potrzeby wiecznie śpieszących się ludzi.




W ciągu ostatniej dekady super- i hipermarkety rozwijają się kwitnąco w krajach Europy Środkowej, co – paradoksalnie – dzieje się w momencie ich dotkliwych porażek na Zachodzie. 

Występujące jedna za drugą bomby biologiczne („choroba szalonych krów”, salmonella, żywność genetycznie modyfikowana) podkopały społeczne zaufanie do przemysłowo przetwarzanej żywności, a supermarkety zaczęły być dodatkowo oskarżane o działanie na szkodę centrów miast, o rosnące korki i zanieczyszczanie środowiska. 

Powodując upadek małych gospodarstw, odgrywają ważną rolę w procesie pogarszania się standardów żywności, a tym samym zdrowia obywateli. W czasie, kiedy hipermarkety w Polsce triumfują, kryzys przeżywają tradycyjne targowiska rolne. Te same targowiska przeżywają jednak obecnie swój renesans w Wielkiej Brytanii, gdzie odżyło zainteresowanie zdrowymi źródłami żywności.

Ruch Slow Food Movement, organizacja światowego zasięgu mająca swe korzenie we Włoszech, promująca żywność lokalnych producentów i naturalne gospodarstwa, notuje dynamiczny wzrost zysków. Poniżej naświetlimy mity, które narosły wokół hipermarketów i przyjrzymy się, dlaczego coraz większa liczba ludzi rezygnuje z ich usług na rzecz lokalnych producentów żywności.


Bezrobocie i wymarłe centra miast

„/…/ hipermarkety poza miastem /…/ ograniczyły żywotność centrów miast, /…/ doprowadziły do zamknięcia sklepów »za rogiem« w małych miastach i wioskach; spowodowały niekontrolowane rozrastanie się aglomeracji i zagładę tak bardzo cenionej wsi tuż za ich granicami” – tak twierdzą członkowie angielskiej rządowej agendy British Government Select Committee on Environment, Transport and Regional Affairs w raporcie pt. „Environmental Impact of Supermarket Competition”.1

Supermarkety osiągnęły dzisiejszą pozycję eliminując z rynku drobnych kupców. W latach 1976-1989 upadło w Anglii 44 tys. sklepów spożywczych, głównie małych „zieleniaków” i placówek spółdzielczych. Oczywistością jest, że małe sklepy przegrywają nierówną walkę z hipermarketami oferującymi „wszystko” pod jednym dachem, darmowe parkingi i bezpłatne autobusy próbując uczynić zakupy jak najbardziej wygodnymi. Jednak hipermarkety nie są w stanie zapewnić tak wielu miejsc pracy, więc wypieranie handlu prywatnego odbywa się kosztem zwiększenia bezrobocia. Supermarkety korzystają z ekonomicznego efektu skali i komputeryzowania swoich struktur, które zorganizowane są w ten sposób, by maksymalnie zwiększyć efektywność pojedynczego pracownika (jednostką miary jest tu ilość sprzedanych produktów na jedną wizytę klienta). Znaczy to, że zatrudnienie jest o wiele niższe niż w mniejszych sklepach, gdzie wszystkie czynności wykonuje się ręcznie. W dodatku pieniądze wydawane w hipermarketach odpływają do akcjonariuszy i kadry kierowniczej (zwykle zagranicznej), zamiast zostawać we wspólnocie lokalnej. Jednym z celów hipermarketów jest również minimalizacja płaconych podatków poprzez transfer pieniędzy do miejsc, gdzie stawki są niższe.

Łatwo zauważyć, że wpływ hipermarketów na społeczności lokalne jest niszczący. Są one główną przyczyną pogarszania się koniunktury w centrach miast oraz upadku małych sklepów. Badania British Retail Planning Forum z 1998 r. wykazały, że każde otwarcie dużego supermarketu oznacza likwidację kilkuset miejsc pracy (ponad ilość nowozatrudnionych w supermarkecie), co ma negatywny wpływ na rynek pracy w promieniu 15 km.

The New Economics Foundation podaje, że 50 tys. funtów wydanych w niezależnych, lokalnych sklepach stwarza jedno nowe miejsce pracy, podczas gdy aż 250 tys. funtów potrzeba wydać w tym samym celu w hipermarkecie, co spowodowane jest skomputeryzowaniem i efektami skali. Na te liczby wpływ ma również fakt, że małe firmy współpracują z lokalnymi hurtowniami i usługodawcami, czego hipermarkety zwykle nie czynią.

Prawnicy hipermarketów twierdzą, że ich pracodawcy, zaspokajając wszelkie potrzeby klienta, mają prawo do prowadzenia swojej działalności. Znaczy to, że klienci podejmują mądrą decyzję na podstawie pełnej informacji, podczas gdy w rzeczywistości kierują się kreowanym przez hipermarkety wizerunkiem taniego jedzenia i złudną wygodą. Sugerują również, że konkurencja między lokalną przedsiębiorczością a hipermarketami jest uczciwa. Nie jest to jednak prawdą:Konflikt nadwyżki podaży żywności nad popytem pojawia się, kiedy na danym terenie powstają hipermarkety. 

Wzrost sprzedaży może być osiągnięty jako kombinacja dwóch metod: po pierwsze przez bezpośrednią konkurencję cenową z lokalnymi sklepami lub poprzez oferowanie dóbr o większej „wartości dodanej”, np. posiłków gotowych do spożycia, które niejako „nadrabiają” zyski za niskodochodowe produkty pierwszej potrzeby. Innymi słowy, zaniżanie wartości niektórych dóbr stwarza wrażenie niskich cen, a w tym samym czasie trwają zabiegi sztabu psychologów i specjalistów od marketingu (np. jak zapewnić zapach świeżego chleba w wewnętrznej piekarni), aby skłonić klientów do zakupu drogich dóbr.

Przewaga hipermarketów jest tu oczywista – tego typu strategia jest nie do zastosowania przez mały, lokalny sklep ze względu na ograniczone możliwości magazynowania produktów. Sklepy te nie mogą pozwolić sobie na długotrwałe magazynowanie takich produktów, co oczywiście zwiększa koszty transportu, obniża wysokość upustów hurtowych od producenta itp.

Supermarkety mają ogromną siłę nabywczą, co daje im wielką siłę przetargową wymuszając na rolnikach i przetwórniach najniższe ceny oraz powodując ostrą walkę konkurencyjną, grożąc zmianą dostawcy w przypadku braku obniżki cen. Małe sklepy nie będąc strategicznym odbiorcą nie mogą pozwolić sobie na tego typu zachowania, ze względu na brak rozwiniętej, masowej sieci dystrybucji.
Supermarkety są w stanie wywierać wpływ na władze lokalne dla własnych korzyści. Często wywierają presję w celu podniesienia niepotrzebnych wymogów w zakresie higieny, wiedząc, że lokalni konkurenci nie są w stanie im sprostać.

Supermarkety są pośrednio wspierane finansowo przez subwencje dla rolnictwa, budowę infrastruktury (drogi), które są opłacane z pieniędzy podatników. Władze są skłonne do popierania zagranicznego kapitału, któremu proponują korzystne warunki podatkowe, co oznacza, że płacone przez nich stawki są ekstremalnie niskie w porównaniu z podatkami płaconymi przez mniejsze firmy i zwykłych obywateli.


Konsumenci i wolny wybór

Jednym z argumentów przytaczanych zwykle na obronę hipermarketów jest to, że dają klientowi możliwość większego wyboru. Z pewnością oferują wiele marek każdego produktu, ale zwykle kilka z nich pochodzi od jednego producenta. Wytwarzane są metodą maksymalnej redukcji kosztów.

W dodatku supermarkety mogą utrzymywać swoje koszty na minimalnym poziomie, korzystając z korzyści efektu skali, więc nie mogą sobie pozwolić na magazynowanie szerokiej gamy produktów niemarkowych, takich jak szeroki wybór owoców czy serów. Tym samym rezygnują z produktów lokalnych, chyba, że przekształcą ich wytwórców w masowego producenta zdolnego dystrybuować swoje wyroby na szeroką skalę. Przeświadczenie konsumenta, że pojawienie się w okolicy hipermarketu nie zmieni jego zwyczaju kupowania w specjalistycznym sklepie, robiąc jedynie zakupy pierwszej potrzeby w supermarkecie zwykle nie znajduje odbicia w rzeczywistości. Supermarkety dokładają starań, aby zatrzymać ludzi jak najdłużej w sklepie – z braku czasu lub po prostu z lenistwa nie odwiedzą już oni małych sklepów.

W konsekwencji wiele „ryneczków” i sklepików kończy działalność, a wolny wybór konsumenta praktycznie przestaje istnieć. 40% handlu w UE znajduje się w rękach 20 największych firm. Największa koncentracja handlu ma miejsce w Finlandii i Szwecji, najniższa w Grecji, Hiszpanii i Włoszech. Wielka Brytania, Francja i Niemcy plasują się po środku.


Co oznacza niewielki wybór sklepów?

W wielu miastach Zachodniej Europy istnieje tylko jeden lub dwa supermarkety, które już w tej chwili mają monopol na sprzedaż artykułów spożywczych. Osiągają to poprzez agresywną reklamę, ceny dumpingowe i wizerunek sklepu wygodnego, tym samym eliminując drobną konkurencję. Staje się to problemem, gdyż konsument traci możliwość wyboru miejsca zakupów i przedsiębiorstw, które chce wspierać. Jeśli na przykład ktoś zdecyduje się nie kupować w Tesco z powodu odpływu zysków z lokalnej gospodarki, w niektórych miastach nie ma żadnej alternatywy, by wydając pieniądze wspierać miejscowych producentów i handlowców. To pokazuje, jaką kpiną są twierdzenia supermarketów o oferowaniu wolności wyboru.

Kiedy hipermarket opanuje już w dużym stopniu rynek spożywczy w danym miejscu, ma wolną rękę jeśli chodzi o podnoszenie cen, wiedząc, że ludzie nie będą dojeżdżać kilometrami do najbliższej konkurencji
. Brytyjska organizacja Citizens Organising Foundation skrytykowała Tesco i Sainbury za narzucanie wyższych marż w biednych rejonach, gdzie ludność ma mniejsze możliwości dotarcia do innych sklepów.

Z danych opublikowanych w „Głosie Warszawy” wynika, że w Polsce w roku 2000 istniało 3513 sklepów o pow. powyżej 400 m2, w porównaniu do 2231 w 1995 r. W 1999 r. super- i hipermarkety liczyły na ponad 20-procentowy udział w sprzedaży dóbr szybkozbywalnych – liczba 2 razy wyższa niż w 1996. Andrzej Jarosz, przedstawiciel sieci sklepów Casino i właściciela Geanta, twierdził, że do roku 2003 liczba hipermarketów wzrośnie z dzisiejszych 100 do około 175.

Wpływ tego procesu na zatrudnienie i lokalne społeczności w Polsce będzie nawet bardziej niszczący niż w Europie Zachodniej. Tempo, z jakim hipermarkety wchodzą na polski rynek, duża ilość małych sklepów (drobny handel jako główne źródło dochodów szerokich rzesz ludności) oraz wysoka stopa bezrobocia, sprawiają, że znalezienie alternatywnej pracy staje się jeszcze trudniejsze. Przewaga konkurencyjna hipermarketów działa na wiele kilometrów w promieniu sklepu, a dodatkowo nowe normy higieniczne wymagające stosowania drogich technologii (zwykle bez sensownego uzasadnienia) stwarzają bariery nie do pokonania dla drobnych rolników, sklepikarzy i przetwórni.


Więcej samochodów – większe zanieczyszczenie

Badania przeprowadzone w duńskim mieście Esbjerg (70 tys. mieszkańców) wykazały, że ludzie kupujący w hipermarketach przejeżdżają o 55% więcej kilometrów niż ludzie zaopatrujący się w lokalnych sklepach i co ważniejsze – ludzie, którzy kupują w marketach przejeżdżają tak samo dużo kilometrów na dodatkowe zakupy, co ludzie, którzy zaopatrują się w lokalnych sklepach, jeżdżą więc niejako dwa razy.

Przytoczone wyniki stają się jeszcze bardziej wymowne w przypadku ludzi zamieszkujących tereny podmiejskie. Tutaj ludzie, którzy kupują w hipermarketach przejechali średnio 250% tego, ile ci, którzy nie robili tam zakupów. Wniosek jest prosty – im więcej hipermarketów, tym większy ruch na drogach. Ma to swoje skutki w zwiększonym poziomie hałasu i większym zanieczyszczeniu, a także zwiększonej częstotliwości zachorowań.


Zagłada rolników i gospodarstw rodzinnych

Jako jeszcze jeden, oprócz supermarketów i przetwórni spożywczych oraz producentów chemicznie uprawianej żywności, element systemu istnieje w Unii Europejskiej taki mechanizm rolnictwa, który służy interesom akcjonariuszy i zyskom wielkich przedsiębiorstw. Jego celem jest poprawa „wydajności”, uzyskiwana przez obniżenie zatrudnienia, eliminację różnorodności produktów i degradację środowiska naturalnego, a deklarowany cel to produkcja „taniej żywności”.

W rzeczywistości ta „taniość” oznacza obniżanie kosztów nie w sposób klasyczny, lecz poprzez przerzucanie ich na podatników, drobnych producentów rolnych i środowisko naturalne. Ostatecznie tanie jedzenie okazuje się być mitem. Konsument płaci trzy razy: pierwszy raz w sklepie, po raz drugi poprzez finansowanie dotacji, które rosną wraz ze spadkiem cen artykułów rolniczych, trzeci raz – płacąc większe podatki w celu likwidacji skutków przemysłowego rolnictwa i finansowanie infrastruktury transportowej. Samo zainstalowanie aparatury niezbędnej do usunięcia związków azotu i pestycydów z wody pitnej w Wielkiej Brytanii kosztowało ponad miliard funtów. Pieniądze te pochodziły oczywiście z kieszeni podatników.

Na skutek minimalizacji kosztów osiąganej przez sprzedawców i przetwórców, rolnicy są na ogół wynagradzani poniżej kosztów produkcji. W niektórych sektorach rolnictwa luka ta jest wypełniana z pieniędzy rządowych.

W sektorach nie dotowanych, głównie w mleczarstwie, tylko ci, którzy produkują wystarczające ilości, aby zapewnić sobie korzyści ekonomii skali mogą przetrwać. Co więcej, supermarkety stawiają coraz to nowe żądania dotyczące norm dla rolników i dostawców. Jeśli rolnika nie stać na kupno własnej linii przetwórczej, wówczas jego produkt przechodzi na potrzeby marki wewnętrznej hipermarketu, co stawia go na pozycji mniej stabilnej i w zasadzie uniemożliwia dalszy rozwój. Siła przetargowa farmerów praktycznie nie istnieje. Muszą jakoś sprzedać swoje produkty, ale ograniczone rynki zbytu zmuszają ich do akceptacji niskich cen. Są więc zmuszeni do stosowania metod maksymalnie ograniczających koszty, aby zwiększyć produkcję i sprzedaż. Jakkolwiek takie działania mają sens indywidualny, w końcu obraca się to przeciwko nim poprzez nadprodukcję i dalszy spadek cen skupu. Spowodowało to w UE masowy exodus ludzi ze wsi. Stoi za tym oficjalna polityka wielu instytucji, wliczając w to rząd brytyjski, a także Bank Światowy, aby ograniczyć liczbę zatrudnionych w rolnictwie. To implikuje sytuację, w której odejście części siły roboczej ze wsi jest uznane za naturalne i pożądane, a zmechanizowanie gospodarstw postrzega się jako czynnik zwiększający dochody rolników. Jednak większa produkcja oznacza spadek cen i większy odsetek bankrutujących rolników. W rzeczywistości jest to strategia przynosząca zyski tylko międzynarodowym korporacjom, takim jak Cargill czy Smithfield. W Wielkiej Brytanii Krajowy Związek Farmerów podaje, że w ciągu 3 lat, do 2001 r., pracę straciło 60 tys. rolników i robotników rolnych.



Podłe żarcie

Wielkie firmy, jeśli chcą zachować rentowność, muszą bazować na masowej ilości standardowych produktów. Aby to osiągnąć, stosowane są pestycydy, nawozy sztuczne i fabryczne metody produkcji żywności. Skutkiem tego jest widoczny w ciągu ostatnich dekad spadek standardów jakości żywności w UE. Najbardziej jaskrawym przykładem tego zjawiska są owoce i warzywa: te z hipermarketów nie dorównują walorami smakowymi i różnorodnością tym, które uprawia się tradycyjnie. Kolejnym uwarunkowaniem jest odporność warzyw i owoców na długie i niekorzystne warunki transportowe. Niestety, tylko pewne gatunki spełniają te kryteria, a te z kolei są zwykle bez smaku. To oznacza, że uprawa bardziej urozmaiconych produktów nie znajduje sieci dystrybucji i wielu z nich nie można już nigdzie dostać. Jednolitość i atrybuty praktyczne stały się ważniejsze niż smak i wartości odżywcze, czego skutkiem jest widoczny ich spadek w warzywach i owocach.

Kierując się tymi priorytetami większość głównych producentów żywności popiera logiczne założenia „jednolitej żywności”: modyfikację genetyczną. Pomimo propagandowych sloganów, większość asortymentu została „ulepszona” genetycznie nie w celu zaspokojenia oczekiwań konsumenta, lecz w imię potrzeb producentów środków chemii rolnej, firm odpowiedzialnych za transport i przetwórców. Te „zdobycze” to m.in. odporność na pewne rodzaje herbicydów, wydłużony okres magazynowania czy utwardzona skóra (zwiększająca odporność na uszkodzenia podczas transportu). Nawet warzywa czy owoce projektowane z myślą o ulepszonym smaku czy zwiększonych wartościach odżywczych są tylko sposobem na wyłudzenie wyższej ceny za produkty, które ludzie spożywali niskim kosztem od tysięcy lat.

Oprócz zmniejszonej wartości odżywczej, przemysłowo przetwarzana żywność zawiera substancje, które – jak wykazują badania – są szkodliwe dla zdrowa, np. pestycydy, chemiczne pozostałości nawozów czy antybiotyki podawane zwierzętom hodowlanym. Obawy przed tego rodzaju żywnością wzmogły się ostatnio po epidemiach salmonelli w jajach, BSE, lysterii, e-coli itp. Te zjawiska wzbudziły nieufność wobec przemysłowej żywności i wywołały krytykę sposobu, w jaki jest ona produkowana. Gwarancje rządów i regulacje prawne okazały się niewystarczające.

W świetle tych faktów nie powinno dziwić, że wielu mieszkańców UE zaczęło rozważać wszystkie za i przeciw dla przemysłowej produkcji żywności i dystrybucji poprzez sieć hipermarketów. Wielu doszło do wniosku, że straty przewyższają korzyści.


Philippa Jill Gallop






tłum. Janusz Ratecki











Przypisy:

Cały dokument dostępny w Internecie:


www.publications.parliament.uk/pa/cm199900/cmselect/cmenvtra/120/12006.htm

Dane za: Business Statistics Office, in Henson S., From high street to hypermarket? In Your Food, Whose Choice?, National Consumer Council, HMSO, 1992.

Porter Sam i Raistrick Paul, The Impact of Out-of-Centre Food Superstores on Local Retail Employment, The National Retail Planning Forum, c/o Corporate Analysis, Boots Company Plc., Nottingham.

Letter from Emma Hallett to George Monbiot, New Economics Foundation, kwiecień 1998.
Dane za: EC-DG Competition, 2000,

http://europa.eu.int/comm/regionalpolicy/sources/docgener/studies/pdf/chap42en.pdf

Martin Wainwright, Supermarkets Challenge Survey of Food Price Variations, „The Guardian”, 22 grudzień 1998.

„Głos Warszawy” nr 17 (653), 29 kwietnia 2001, http://www.warsawvoice.pl/v653/Business06.html

Brian Høj, Jakob Nielsen i Lars Berg Møller (Civil Engineers in City Planning, AUC), Lavprisvarehuse suger biler til sig, „Ingeniøren” nr 49, 8 grudnia 1995 http://danenet.wicip.org/bcp/bta/ spokenword_1196/ Supermarkets.html).

„Spaliny zabijają rocznie 20 tys. osób w Europie” – Paul Brown, „The Guardian”, 1 września 2000.

Pesticide Action Network UK Briefing: Pesticides in Water, www.pan-uk.org/articles/pn49p5.htm

Por. „Agenda 2000 CAP Reform: Nowe kierunki dla rolnictwa”, MAFF, grudzień 1999 i „Wstępny plan Banku Światowego dla polskiego rolnictwa”, 26.04.2002, s.16, www.worldbank.pl, gdzie czytamy: „Walka z ubóstwem wymaga postępów w produktywności, które mogą być osiągnięte tylko poprzez redukcję zatrudnienia w rolnictwie”.

Por. „LE Magazine”, marzec 2001, www.lef.org/magazine/mag2001/mar2001reportvegetables.html

Richard A.E., North, The Death of British Agriculture: The Wanton Destruction Of A Key Industry, Gerald Duckworth and Co., 2001. Praca ta ukazuje rosnącą niechęć do przemysłu spożywczego, który paradoksalnie okazuje się być mniej efektywny niż kiedykolwiek w zakresie gwarancji bezpieczeństwa żywności.

Tekst pierwotnie ukazał się w Magazynie OBYWATEL nr 1(9) styczeń-luty 2003. 








Skutki hipermarketyzacji w Unii Europejskiej | „Nowy Obywatel” - pismo na rzecz sprawiedliwości społecznej„Nowy Obywatel” – pismo na rzecz sprawiedliwości społecznej





środa, 29 grudnia 2021

italienischer selbsthass

 

Dla Polaków niemcy wymyślili polnisze wirszaft, a dla Włochów - italienischer selbsthass - nienawiść do samego siebie.


przedruk

trochę słabe tłumaczenie automatyczne z włoskiego


Gdy zauważy się, że uchylanie się od gotówki we Włoszech stanowi minimalny składnik (4,8%) w porównaniu do innych pozycji (takich jak unikanie, które jest warte 20,8% szacowanego całkowitego uchylania się) oraz że w wielu krajach Europejczycy (Niemcy, Austria, Dania , Islandia, Irlandia, Luksemburg, Holandia, Norwegia, Szwecja i Wielka Brytania) nie ma nawet granic w korzystaniu z gotówki, zawsze znajdziesz kogoś, kto Ci powie, że go na to stać. Ponieważ są różne.

 

„W Niemczech nie potrzebują limitów gotówkowych, ponieważ nie są skorumpowani i uchylają się od płacenia podatków jak Włosi. To cywilizowany naród!».

 

Szkoda, że ​​Niemcy mogą pochwalić się rejestrami oszustw, korupcji, prania brudnych pieniędzy i różnego rodzaju skandali.

 

Pamiętajmy o najważniejszym.

W wartościach bezwzględnych pierwszym krajem gospodarki podziemnej są Niemcy: 351 mld euro¹.

 

Niemcy są również na szczycie europejskiego podium, jeśli chodzi o pranie brudnych pieniędzy².

 

Nierejestrowani opłacani pracownicy i wyzysk? Kolejna przechwałka Niemców³.

 

Czy klientelizm i korupcja to całkowicie włoska specyfika? Z danych wydaje się, że nie. I znowu Niemcy nie mają nam czego zazdrościć.

 

Korupcja? Czy trudno byłoby znaleźć we Włoszech skandal tak duży jak niemiecki Hartz?

 

Podczas gdy, znowu w Niemczech, wybór jest duży: jak afera łapówkarska ma związek z Siemensem?.

 

Albo imponujące niemieckie tangentopoli. Oczywiście zatuszowane. Po raz kolejny Niemcy są numerem 1 w tym specjalnym rankingu półświatka?.

 

Czy nie możemy pomóc, ale pamiętamy o fałszywym skandalu Volkswagena z emisją?

 

Nieistniejące operacje, zawyżone zyski i wiele innych fajnych rzeczy. O czym gadamy? Ale co z aferą Wirecard?!

 

Korupcja i międzynarodowe pranie brudnych pieniędzy. Po raz kolejny popisują się legendarne Niemcy: prezes Danske Bank zmuszony do rezygnacji z powodu skandalu o wartości 200 miliardów¹.

 

Czy wiedziałeś? 

Niemieckie firmy należą do najbardziej skorumpowanych na świecie. Prawie jak te nigeryjskie¹¹.

 

A który kraj europejski udzielił największej pomocy państwa na ratowanie banków? Ale oczywiście Niemcy¹²!

 

«No cóż, ale przynajmniej są poważniejsi i bardziej wiarygodni niż my na kontraktach!». Czy jesteś pewny? „Zawyżone koszty i budowy zawsze się spóźniają. Rozbity mit o niemieckiej punktualności”¹³.

 

„Ale przynajmniej w liniach lotniczych są z pewnością poważniejsi niż my, Włosi!” Jesteś pewny? Niemiecki gigant Airbus płaci 3,6 mld euro za zamknięcie spraw o korupcję we Francji, Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych¹.

 

«No cóż, ale przynajmniej Lufthansa nie jest czarną dziurą jak Alitalia!». Szkoda, że ​​Lufthansa w ciągu zaledwie jednego roku, 2020, kosztowała Niemcy tak jak Alitalia w ciągu 20 lat (2000-2020): około 11 miliardów euro¹.

 

Czy wiedziałeś? Czy Niemcy również stały się poważną potęgą eksportową dzięki łapówkom, co jest praktyką tak powszechną w Państwa firmach, że jeszcze kilka lat temu można było je nawet odliczać od podatków¹? (pomyśl, czy zdarzyło się to we Włoszech?).

 

Nie oznacza to oczywiście, że we Włoszech nie ma korupcji, oszustw i protekcjonizmu.

 

Ale percepcja jest rewelacyjnie zniekształcona w odniesieniu do rozmiarów zjawiska i w odniesieniu do rzeczywistości innych krajów.

 

Jeśli chodzi o uchylanie się i korupcję, to, jak dobrze wyjaśnił Eurispes, jesteśmy ofiarami syndromu botswańskiego (skłonność do zbliżania się do państw trudnych do przyswojenia do naszych dla dobrobytu i bogactwa) oraz paradoksu Trocadero (im więcej zjawisk korupcyjnych). realizowane są zarówno na planie prewencji niż represji, im większa percepcja zjawiska)¹ ?.

 

Ale to nie tylko to.

 

Chodzi o to, że tylko my, Włosi, konsekwentnie malujemy się gorsi od nas (italienischer selbsthass, nienawiść do samego siebie, jak nazywają to Niemcy).

 

Podczas gdy inni malują się oczywiście lepiej niż są.

 

Niestety nie jest to nowość.

 

Enrico Mattei już w 1961 r. narzekał na poczucie niższości, na włoski autorasizm?

 

„Kiedy dotarliśmy do pracy, śmiano się z nas, ponieważ mówiono, że my, Włosi, nie mamy ani umiejętności, ani cech, aby osiągnąć sukces. Byliśmy prawie gotowi w to uwierzyć, ponieważ jako dzieci nauczyli nas tych rzeczy.

 

Bardzo chciałbym, aby ludzie odpowiedzialni za kulturę i nauczanie pamiętali, że my, Włosi, musimy pozbyć się tego kompleksu niższości, którego nas nauczyli.

 

[...]

 

Ta fałszywa wiedza, którą szerzyli o Włochach, została tak przyjęta: o nic nie robieniu, o tym leniwym wyścigu, który nie jest leniwy, że wciąż słyszymy je powtarzane jako prawdę dzisiaj ».

 

 

Czyż to nie jest to samo co w Polsce??

Tam na pewno też funkcjonuje niemiecka polityka.

To chyba nie jest przypadek, że gdy jakość samochodów marki BMW (niska w latach 50tych) zaczęła rosnąć, wysoka jakość włoskich samochodów zaczęła spadać.




[ŹRÓDŁA:

¹ 

https: //st.ilsole24ore.com /.../-gospodarka-podziemna-to...

² 

http://www.ilfattoquotidiano.it/.../riciclaggio.../2183227/

³ 

http://www.ilfattoquotidiano.it/.../berlino-gli.../1578094/

https://espresso.repubblica.it/.../tedeschi-a-parole.../

https://st.ilsole24ore.com/.../Hartz_Volkswagen_18gen.shtml

https://st.ilsole24ore.com/.../04/siemens-margiocco.shtml

https: //ricerca.repubblica.it /.../ kohl-confession-shock ...

?

 https://www.repubblica.it/.../_la_volkswagen_barava.../

https: //www.milanofinanza.it /.../ miliardy-zniknęły-nie ...

¹? 

https: //www.milanofinanza.it /.../ dyrektor-od-rezygnacji

¹¹ 

https: //www.welt.de /.../ Deutsche-Firmen-fast-so-corrupt ...

¹² 

https://www.infodata.ilsole24ore.com/.../quali-banche.../

¹³ 

https://www.lastampa.it/.../costi-gonfiati-e-cantieri.../

¹?

 https://www.repubblica.it/.../airbus_3_6_miliardi_di.../

¹?

 https://twitter.com/Gitro77/status/1441420876042280970

¹? 

https://twitter.com/dimitrigal.../status/1244598417411768321

¹?

 https://www.repubblica.it/.../eurispes_l_italia_e_molto.../

¹?

https://appelloalpopolo.it/?p=13298 ]






GILBERTO TROMBETTA

43-letni, ekonomiczny dziennikarz polityczny i kandydat na burmistrza Rzymu z listą Reconquest Italy włoskiego Frontu Suwerennego



https://www.lantidiplomatico.it/dettnews-torna_di_moda_la_fake_delle_fake_sulla_germania_virtuosa/32703_44558/




poniedziałek, 11 października 2021

Zbiorowa halucynacja

 

przedruk

tłumaczenie automatyczne


Francja, wybory. Ponieważ demokracja to zbiorowa halucynacja

    Bruno Guigue

Gdybyśmy żyli w demokracji, dziś moglibyśmy powiedzieć: tutaj za kilka miesięcy odbędą się wybory prezydenckie. Kandydat lewicowy z prawdziwie postępowym programem ma szansę zostać wybranym i jeśli zostanie wybrany, zastosuje zasadniczą część swojego programu. Teraz wiemy, że to niemożliwe.

Ponieważ? Po pierwsze dlatego, że w ustroju burżuazyjnym kontekst walki jest zawsze niekorzystny dla tych, którzy reprezentują nieposiadających. Konkurencja wyborcza nigdy nie odbywa się w warunkach obiektywności gwarantowanej np. przez uczciwe reprezentowanie nurtów myślowych w sferze medialnej.

Wbrew temu, co głoszą tak zwane reżimy demokratyczne, polityka nigdzie nie jest przejrzystą sceną, w której opinie są równoważne.

Debata polityczna powinna sprzyjać swobodnemu wyrażaniu się w wyborach powszechnych, ale jest ściśle ukierunkowana przez materialne warunki jej wykonywania.

 Różnorodność opinii jest chwalona przez dominującą ideologię, ale w rzeczywistości do młyna mediów trafia kontrola burżuazji. Środki komunikacji są środkami produkcji i rozpowszechniania informacji, a klasa, która je posiada, ukierunkowuje te informacje zgodnie ze swoimi interesami.

Jak wiecie, 95% prasy francuskiej należy do około dwudziestu osób, których wybory polityczne pozwolę wam zgadywać. Ale to nie wszystko. Jeśli przypadkiem temu kandydatowi uda się zostać wybranym, eksplodowałby w ucieczce, od pierwszych tygodni swojej kadencji, w obliczu ofensywy rynków finansowych i masowej ucieczki kapitału.

W rzeczywistości byłby ofiarą ekspiacyjną tej samej oligarchii, która pod każdym względem dokonała niemożliwego, aby uniemożliwić mu wybór.

Obiektywne warunki rywalizacji o władzę są takie, jakie są, uważam nasz ustrój polityczny za liberalną oligarchię, w której właściciele kapitału sprawują władzę ekonomiczną, posiadają władzę medialną i kontrolują władzę polityczną. Jeśli chodzi o demokrację, to zbiorowa halucynacja.



https://www.lantidiplomatico.it/dettnews-francia_elezioni_perch_la_democrazia__unallucinazione_collettiva/38601_43388/




poniedziałek, 30 sierpnia 2021

Zakaz gier online dla nastolatków

 

przedruk

tłumaczenie przeglądarki


Brytyjski The Guardian:

Chiny ograniczają ilość czasu, jaki nieletni mogą spędzać na graniu w gry wideo



Chińskie władze nakazały krajowym firmom zajmującym się grami online dalsze ograniczanie usług świadczonych młodym graczom, co ma na celu ograniczenie tego, co władze określają jako „młodzieżowe uzależnienie od gier wideo”.

Zgodnie z nową zasadą młodzi gracze mogą spędzać tylko godzinę grając w gry online w piątki, weekendy i święta, jak podaje oficjalna agencja informacyjna Xinhua .

Zasady opublikowane przez Narodową Administrację Prasy i Publikacji mówią, że użytkownicy w wieku poniżej 18 lat będą mogli grać w gry tylko od 20:00 do 21:00 czasu lokalnego w te dni.

Firmy zajmujące się grami online nie będą mogły świadczyć usług hazardowych nieletnim w jakiejkolwiek formie poza tymi godzinami i będą musiały upewnić się, że wdrożyły systemy weryfikacji prawdziwego nazwiska, powiedział regulator, który nadzoruje rynek gier wideo w tym kraju.

Ostatni ruch nastąpił po doniesieniach, że dzieci używały identyfikatorów dorosłych w celu obejścia zasad. Wcześniej władze ograniczyły czas gry młodych graczy do 1,5 godziny dziennie i do trzech godzin w dni wolne.

Narodowa Administracja Prasy i Publikacji poinformowała również Xinhua, że ​​zwiększy częstotliwość i intensywność inspekcji firm zajmujących się grami online, aby upewnić się, że wprowadzają ograniczenia czasowe i systemy przeciwdziałające uzależnieniom.

Regulator stwierdził, że celem nowych przepisów jest „skuteczna ochrona zdrowia fizycznego i psychicznego nieletnich”. Wezwał chińskie firmy zajmujące się grami do „zawsze priorytetowego traktowania dobra społecznego i aktywnego reagowania na obawy społeczne”.

Ostatnia seria nowych przepisów pojawiła się w czasie, gdy Pekin rozprawił się z chińskimi gigantami technologicznymi, takimi jak Alibaba Group i Tencent Holdings, które wytrąciły z równowagi inwestorów, uderzając w chińskie akcje będące w obrocie w kraju i za granicą.

Na początku tego miesiąca Tencent, najbardziej dochodowa firma zajmująca się grami wideo na świecie pod względem przychodów, zobowiązała się do ograniczenia czasu, jaki dzieci spędzają na graniu w jej flagową grę komputerową po tym, jak jej akcje spadły w korkociąg w wyniku ataków państwowych mediów na przemysł gier za sprzedawanie „duchowego opium”.

W lipcu Tencent uruchomił funkcję rozpoznawania twarzy „północny patrol”, aby wykorzenić dzieci podszywające się pod dorosłych, aby ominąć rządową godzinę policyjną dla nieletnich graczy.

Chińskie władze od dawna interweniują w dynamicznie rozwijającej się branży gier online w tym kraju. Na przykład w 2018 r. regulatorzy wstrzymali wydawanie licencji na gry wideo na ponad osiem miesięcy, co doprowadziło do wyprzedaży wśród inwestorów chińskich firm świadczących takie usługi.

Jednak do niedawna gry online były niezwykle dochodowym biznesem w Chinach ze względu na dużą liczbę młodych graczy w całym kraju. Jednak państwowe media w ostatnich miesiącach zwracały uwagę na obawy rodziców związane z „uzależnieniem od gier”.

Poniedziałkowe ogłoszenie prawdopodobnie wywoła reakcję rynku wśród inwestorów w chińskie firmy hazardowe. Jednak Tencent powiedział w niedawnym apelu dotyczącym zarobków, że nieletni stanowią tylko niewielką część jego przychodów z gier online.




https://www.theguardian.com/world/2021/aug/30/china-cuts-amount-of-time-minors-can-spend-playing-video-games





wtorek, 11 maja 2021

Spisek drugowojenny

Tekst napisałem w 2020 roku na jesieni i w sumie - jest nieskończony, brakuje odniesienia do obecnej sytuacji politycznej na świecie i do covida.

Udziela mi się tutaj jakby słomiany zapał, który wynika zapewne z nieustającego stresu spowodowanego wieloletnim osaczeniem przez ABW.


---------------


Teza:


II wojna światowa miała dwa cele:

  • odzyskać kontrolę nad Polską

  • masakra Rosjan jako forma przygotowania pod kolejną wojnę - z Rosją



Cele te postawiła sitwa, która potajemnie steruje państwami, której zbrojne i gospodarcze ramię stanowi ludność, biznes i administracja tzw. Zachodu.



Niemcy są państwem frontowym, tj. graniczą bezpośrednio z Polską, a atak jest po prostu przeprowadzany z najbliższego terytorium.


Po zagarnięciu Polski kolejne ataki – na wschodnich Słowian - miałyby następować z jej terytorium z udziałem jej ludności. Czyli po Niemcach Polska staje się krajem frontowym.


Brały w tym udział:


Niemcy, jako terytorium graniczne z Polską - Niemcy ponoszą koszta wojny: finansowe,i ludnościowe i pijarowe.


tzw. Alianci Zachodni - sterowani zakulisowo przez sitwę, którzy dali niemcom kredyty na wojnę i ułatwili sytuację polityczną.


ZSRR – w 1939 roku zagarnia polskie Kresy zgodnie z umową z Niemcami i morduje selektywnie - wykształcone elity, kadrę państwową – min. robi miejsce pod Werwolf. Czy również sterowany z Zachodu?



Hitler poszedł za ciosem i zaatakował Kraj Rad. Wiemy, że zaraz po Polsce w tej wojnie najwięcej procentowo zginęło obywateli ZSRR. Można uznać, że to część planu.

Druga część – ZSRR spycha niemców z powrotem nad Łabę – i przejmuje kontrolę nad Polską.


Tu zwracam uwagę na pewną ewentualność – na Bałtyku radzieckie łodzie podwodne zatopiły 3 niemieckie okręty (Steuben, Goja, Gustloff) z – w wersji oficjalnej - niemieckimi uchodźcami.


Wydaje mi się to podejrzane i sądzę, że na pokładzie mogli się znajdować Polacy, których usunięto z Pomorza, Warmii i Mazur – wsadzono ich na statki i zatopiono przy udziale ZSRR. Miejsce Polaków zaś zajęli niemcy, teraz z polskimi papierami.


Dwie sprawy.


Podobno niemcy „masowo” wieszali się na wieść o zbliżającej się Armii Czerwonej.

Wydaj mi się to mało prawdopodobne, jak ktoś robił listy prosprykcyjne, głosował walnie na Hitlera, brał udział w Selbshulzu i mordował w lesie polskich obywateli, to nie sądzę, by miał jakieś zgryzoty i sobie życie odbierał (ponadto – niemcy oczekiwali, że wunderwaffe w ostatniej chwili przyniesie im zwycięstwo). Raczej uciekali lub podszywali się pod Polaków, a w tych dworach to na sznurze wisieli właśnie Polacy poprzebierani za niemieckich panów.

Oczywiście trudno to dzisiaj zweryfikować, ale wiemy, że wiele wiosek wymordowano w całości lub prawie w całości. To sugeruje, że możliwy był plan „z większym rozmachem” – na otwartym morzu hurtowo, jak w obozach śmierci.


Mord na Bałtyku. Niemcy są zorganizowani i skrupulatni, są rzeczy ścisłe i nieścisłe i one właśnie każą domyślać się ukrytej zbrodni na Polakach.


Ostatnio zresztą wyłowiono z morza maszynę szyfrującą Enigma – tak sobie leżała na dnie i tak ją nurkowie sobie znaleźli - podczas sprawdzania, o co to zaczepiają rybackie sieci. No i proszę – Enigma... Wyobrażacie to sobie?? Oceany niezgłębione, morza nie zbadane, tysiące mil, flora i fauna morska nieodkryta – a oni od tak sobie Enigmę jak z rękawa wyciągają. Prawie na pewno była ona przeniesiona z jakiegoś wraku – może z jednego z tych trzech.... To, że są rozszabrowane to więcej niż pewne.


Podobny przykład: samolot prezydencki rozbija się w Rosji – w rocznicę Hołdu Pruskiego – eliminując rywali pruskiej platformy do władzy.


Ale też tak jak z generalskim samolotem, który spadł do morza po starcie z Gibraltaru...


Pamiętamy: Hindenburg w 1914 roku broniąc swoich rodowych włości zadał klęskę armii Samsonowa i tym sposobem przypadkowo ocalił Niemcy od zguby.

W nagrodę uczyniono go prezydentem Niemiec, zaś jego zwycięstwo w bitwie zwanej „pod Tannenbergiem” potraktowano jako REWANŻ za 1410 rok.... Oto pamięć niemiecka.... 500 lat minęło... Pamiętamy również defilady i przenoszenie zdobycznych pod Grunwaldem chorągwi do Malborka w 1939 roku....


A teraz Hołd Pruski przykryty nową rocznicą – smoleńską, a jeszcze 500 lat nie minęło....




Opowieści o Bitwie Warszawskiej, że zatrzymała cały potok Armii Czerwonej na Zachód itp. to niepotwierdzone dyrdymały. Mogłoby się okazać, że AC zatrzymała by się w Polsce, albo pod Berlinem.


Fakt, że w czasie IIWŚ AC doszła do Berlina, może tylko potwierdzać moje przypuszczenia. To było przecież starannie skalkulowane, gdzie kto dotrze ze swoją armią.


Oczywiście, niemcy w 1941 roku zerwali się ze smyczy i chcieli więcej niż Zachód potrzebował.

Jak widać – dało się Niemcy zatrzymać w 1945 roku, dało by się zatrzymać i ZSRR w 1920 roku.


To jest w ogóle ciekawe – że zwycięstwo osiągnięto w Berlinie, stolicy Niemiec, a nie dajmy na to, gdzieś w górach. To takie...medialne. I ta flaga na Reichstagu – to znany zabieg pijarowy.... Powtórka była w latach 90tych w Iraku, kiedy obalali pomnik Saddama Huseina w Bagdadzie akurat w czasie wieczornych wiadomości ok. 19:00...


Hitler do ostatniej chwili liczył na cudowną broń (nie wiadomo jaką), ale z Berlina nie wyjechał - przynajmniej oficjalnie. Nie przemieszczał się z miejsca na miejsce, żeby zyskać na czasie, nie okopał się gdzieś w Alpach austriackich, nie myszkował po kanałach, bunkrach, ani lasach. Nie zorganizował sobie obrony w Sudetach, choć sztolnie były tam budowane już w 1938 roku (kłamliwa wiki sugeruje 1943) – a więc co najmniej 6 lat było na to, by urządzić tam ostatni bastion obrony. Do dzisiaj połowa korytarzy nie została odkryta – i nikt się tym nie interesuje... Inna sprawa, że niemcy w Sudetach niczego nie budowali, tylko szukali wejścia....


Może więc faktycznie uciekł do Argentyny, a trup w Berlinie to tylko pozorant...


Co w takim razie leży w rosyjskich archiwach? 

To są szczątki Hitlera, czy szczątki jego pozoranta?

To wiedzą tylko Rosjanie.



I teraz – cel osiągnięty – co dalej?


Po wojnie - stracono nielicznych winnych Niemców, nie przeprowadzono denazyfikacji i już na początku lat 50tych przywrócono nazistów do państwowej administracji niemieckiej - bo Alianci „nie chcieli upadku gospodarczego Niemiec.”


A nie lepiej było wtedy Niemców wykupić za grosze na pniu i uczynić z nich swych ekonomicznych niewolników?

W 1990 roku to się dało.... Słowian za żelazną kurtyną obłupić....


W Polsce przetrzebiono kadry urzędnicze, kierownicze, wykształcone – jakoś się tym Alianci nie przejęli.

ZSRR zorganizował na naszym terenie nabór do kadr i sam obsadził rozmaite stanowiska, a przede wszystkim – obsadził UB swoimi ludźmi, szpiegami niemieckimi, zdrajcami, kryminalistami i polskojęzycznym gestapo z Pomorza.


Jak mówi raport do Londynu z Pomorza i Koszalina w 1945 roku, administracja radziecka lepiej odnosiła się do Niemców niż do swoich sojuszników – Polaków. Na przykład osadników polskich na Pomorzu z dokumentami, przydziałami itd. wyrzucali z pociągów i nakazywali odwrót z powrotem.


Krótki przykład:

Przeważa typ taktyki (komend radzieckich - MS), dążący do zachowania najlepszych pozorów, obiecujący wszystko, a nie dotrzymujący niczego.”


Z Belgradu (Białogard - MS) dochodziły wieści o komendancie, który odbierał Polakom przyznane już warsztaty i przedsiębiorstwa, jeśli zgłaszał się dawny właściciel - Niemiec. Ze Szczecinka - komendant otworzył kino i teatr dla Niemców.


Jak oświadczył, Polacy winni samorzutnie, nie bacząc na olbrzymie trudności, znaleźć się w Szczecinie, gdyż Niemcy masowo wracają i władze radzieckie pozwoliły im utworzyć własne urzędy i administrację, odmawiając tego Polakom.”


Więcej w linku na koniec artykułu.





W Niemczech po wojnie – państwie, które rozpętało najkrwawszą wojnę w historii świata - trzon ideologiczny pozostał.


„ w pierwszym parlamencie NRD ponad 70 proc. posłów stanowili byli żołnierze i oficerowie Wehrmachtu”


27 lutego 1953 podczas konferencji w Londynie umorzono Niemcom 55% długów, w tym przedwojenne. Długi były zaciągnięte, jak wiemy, na poczet łupów w Polsce.


Sześć dni później (lub raczej od 2-4 dni) nagłą śmiercią odszedł Stalin.



W 1954 roku pierwszy sekretarz KPZR, Ukrainiec Nikita Chruszczow zdecydował jednocześnie o objęciu amnestią banderowców i administracyjnym włączeniu Krymu do Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej. Był to punkt zwrotny w sferze stosunku do zbrodni popełnianych przez banderowców i nazistów podczas II wojny światowej oraz przestępstw banderowców i CIA na początku zimnej wojny.


Niemcy wywieźli z Polski tysiące wagonów z najróżniejszymi dobrami. Polska kultura i skarb poniosły ogromne straty.

To w jakiej skali obrabowano polskich obywateli z ich prywatnej własności jest prawdopodobnie niepoliczalne.

Żołnierze niemieccy przez całą wojnę wywozili i wysyłali do Niemiec złoto, kosztowności, antyki, dzieła sztuki – wszelkie dobro, jakie się dało zrabować polskim obywatelom. Co się nie dało – to niszczono.


Te dobra po 1945 roku obywatele niemieccy spożytkowali we własnym interesie. Nikt im tego nie odebrał, nie zapłacili z tego tytułu żadnego stosownego odszkodowania.


„jak dotąd (2019 r.) Niemcy wypłaciły ok. 80 mld euro indywidualnych odszkodowań. Najwięcej – ok. 35 mld euro otrzymali obywatele Izraela; pozostała część przypadła głównie mieszkańcom krajów zachodnich, takich jak Stany Zjednoczone, Wielka Brytania czy Francja.”


Polakom – ochłapy.


Tymczasem w 2015 roku Niemcy sprzeciwiły się, by umorzyć dług Grekom.

Niemieckie gazety szyderczo proponowały, by Grecy w ramach spłaty długu oddali swoje wyspy.


Niektórzy twierdzą, że takie porównanie jest nie na miejscu, bo Grecy „wydawali pieniądze na socjal”.


A Niemcy nie??


Tu właśnie taki kłamliwy artykuł o umarzaniu długów Niemcom w 1953 r.:


https://forsal.pl/artykuly/850244,bershidsky-niemcy-zasluzyly-na-umorzenie-dlugu-grecja-nie.html


Niemcy oczywiście były same sobie winne, jednak kraj nie był już rządzony przez nazistów.[no właśnie, że był, pisze o tym A. Wahl w książce „Druga historia nazizmu w federalnych Niemczech po 1945 roku” - MS]

Władze robiły, co mogły, by odpokutować swoją przeszłość. Starania te trwają do dziś i to właśnie definiuje naturę dzisiejszego przywództwa Niemiec w Europie. Wierzyciele mieli poczucie, że muszą wspomóc ten wysiłek.”


Dokładnie wiemy, że kraj był rządzony przez nazistów – przez byłych nazistów, którzy wrócili na swoje stanowiska w administracji państwowej od 1951 roku.

To, że oni przestali mówić, że są nazistami nic nie znaczy.


Zachód zadbał o to, by Niemcy Zachodnie same się rządziły i by ich gospodarka nie upadła.




Niemcy dzisiaj kwestionują prawo Polski do Ziem Odzyskanych.


Nie wiem, jaki jest stan prawny w tej kwestii, ale posłuchajmy co oni mówią.



„Jak twierdzi w rozmowie z german-foreign-policy.com prof. Christoph Koch, przewodniczący Polsko-Niemieckiego Stowarzyszenia Federalnej Republiki Niemiec , strona niemiecka zobowiązała się w traktacie granicznym z 14 listopada 1990 roku zaledwie do rezygnacji z przemocy w stosunku do swego wschodniego sąsiada. 

Jego zdaniem, Polska miała wówczas ,,niepowtarzalną historyczną szansę" przeforsowania w sojuszu z członkami koalicji antyhitlerowskiej bezwarunkowego uznania swej zachodniej granicy. Bonn miał zaś ,,z zimną krwią wykorzystać" brak zgody między Warszawą a aliantami.”




Polska została ubezwłasnowolniona w 1945 roku, kiedy Armia Czerwona rozlokowała się w granicach kraju. Pod przymusem odebrano nam Kresy Wschodnie, ale też, wygląda na to, że sprawa Ziem Odzyskanych nie została do końca prawnie zamknięta.


Kto twierdzi, że Ziemie Odzyskane dostaliśmy w ramach rekompensaty za odebrane Kresy – przyznaje, że zostaliśmy obrabowani przez ZSRR – ale i przy udziale Aliantów.


W 2014 roku:

Przewodniczący Związku Wypędzonych Bernd Fabritius powiedział tak:

żaden Polak nie będzie musiał dziś opuścić gospodarstw, które kiedyś należały do wypędzonych Ślązaków".


Dziś nie...


Abstrahując od tego, co Ślązacy mają wspólnego z niemczyzną...


Także w 2014 roku:

Decyzją Prezesa Urzędu Lotnictwa Cywilnego, Polska przekazała do niemiec zarządzanie przestrzenią powietrzną nad Szczecinem i wyspą Wolin. Jako organ kierujący ruchem lotniczym wskazano Bremę.


70 lat nie trzeba było, każdy sobie radził – i teraz po co to zrobiono??



I tylko zapytam jeszcze: 

gdzie Brema, a gdzie Szczecin?


O co tu chodzi??




2017 rok:


„Niemcy żądają Gdańska - tzw. „rząd Wolnego Miasta Gdańsk na uchodźctwie”:


Jak stwierdza w oficjalnym stanowisku nasze Ministerstwo Spraw Zagranicznych: Uchwały Konferencji Poczdamskiej zakładały, że ostateczne ustalenie zachodniej i północnej granicy Polski nastąpi w ramach konferencji pokojowej, której zorganizowanie w przyszłości przewidywały wielkie mocarstwa.


Z uwagi jednak na rozwój sytuacji międzynarodowej po II wojnie światowej, a zwłaszcza ze względu na okres „zimnej wojny”, który rozpoczął się niedługo po zakończeniu Konferencji Poczdamskiej, konferencja pokojowa nie odbyła się.”


Zaś Rada Miasta Gdańska wydaje dziwne komunikaty – o WMG pisze w czasie teraźniejszym.


Fragment mojego tekstu z 2017 roku:


„W treści uchwały z 1945 roku użyto sformułowania

"terytorium byłego Wolnego Miasta Gdańska"
"Na obszarach byłego Wolnego Miasta Gdańska"

,a  w    o ś w i a d c z e n i u     Rady Miasta Gdańska -

 "określa sytuację prawną na terenie Wolnego Miasta Gdańska"

Czy to znaczy, że Wolne Miasto Gdańsk istnieje??”



W 2016 roku Prezydent Niemiec Joachim Gauck powiedział:


"Ponad 70 lat upłynęło od czasu, gdy 14 mln Niemców zostało wypędzonych ze swojej ojczyzny lub musiało z niej uciec" - powiedział Gauck w przemówieniu do przedstawicieli niemieckich ziomkostw obchodzących swoje doroczne najważniejsze święto, Dzień Stron Ojczystych (Tag der Heimat).

"Wciąż jeszcze nie zostały zaleczone wszystkie rany, nie zostały naprawione wszystkie krzywdy" - zaznaczył prezydent dodając, że mimo upływu siedmiu dekad "przeszłość jeszcze się definitywnie nie zakończyła".


I jeszcze min. :


"Polski Wrocław nie jest prawnym następcą niemieckiego Breslau"



Podobnie to samo co przy Oświadczeniu RM Gdańsk.


A więc mamy najwyższego niemieckiego oficjela, który publicznie stwierdza, że nie ma ciągłości prawnej pomiędzy tym co było, a tym co jest. Czyli wg niego Wrocław nadal jest niemiecki.


Niemcy twierdzą, że istnieje bałagan prawny.


I ten ewentualny bałagan prawny jest prawdopodobnie spowodowany przez działalność ZSRR w Polsce i oczywiście dywersję Werwolfa czyli min. UB, a potem SB.


Oczywiście wynika on również z postawy Aliantów.





Wschodnia granica Polski – dlaczego Stalin odtworzył starą granicę cesarstwa niemieckiego?



Wygląda to tak, jakby zaplanowano, że te sprawy pozostaną niezamknięte, co ułatwi niemcom – po zdominowaniu przez Werwolf państwa polskiego – przywrócenie Niemiec z granicami jak w pakcie Ribbentrop-Mołotow.... z małymi korektami:


Stalin oddał tereny białostocczyzny, a w zamian zabrał Królewiec z przyległościami – ciekawe, jak by się to dokładnie powierzchniowo zbilansowało...


Wiki kłamliwa:


„Ostatnią słabą próbą ratowania przynajmniej Lwowa dla Polski było spóźnione wystąpienie prezydenta Roosevelta podczas konferencji jałtańskiej. Amerykanie poniewczasie w okresie od października/listopada 1944 roku, w obliczu kampanii prezydenckiej w USA łudzili się, że powiedzie się im uzyskać od Stalina wariant „B” linii Curzona oraz być może jakieś fragmenty Wileńszczyzny, odwołując się li tylko do „wspaniałomyślności” dyktatora. Gest ten miał zjednać im głosy amerykańskiej Polonii w zbliżających się wyborach. Stalin jednak wybrnął z sytuacji, wysuwając kontrargument, że ustąpił w kwestii Białostocczyzny, zgadzając się na przekazanie jej części Polsce. W ten sposób Stalin mimowolnie zdradził swe intencje, że prawdziwą podstawą do wyznaczenia granicy między Polską a ZSRR była nie linia Curzona, a linia granicy demarkacyjnej między ZSRR a III Rzeszą z 28 września 1939 roku, która zostawiała Białystok po stronie sowieckiej.”



Zupełnie, jakby wódz radziecki podobnie jak Lenin pozostawał na usługach niemieckiej agentury... Wróg pokonany, a zwycięzca obdarza go wpływami, jakie sobie wcześniej obiecali w pakcie Ribbentropp- Mołotow. Zamiast go obłupić ze skóry i samemu wszystko wziąć...



Wojska radzieckie wyszły z polski w 1992 roku, gdy władzę przejęła niemiecka agentura, po blisko 50 latach powolnego zawłaszczania państwa i nasycania kraju 5 kolumną.


Czy to możliwe, by to był tylko zbieg okoliczności??


Zupełnie jakby w tej wojnie, nie chodziło o napaść Zachodu na ZSRR, gdzie Polska stała po drodze. Tylko o Polskę chodziło. O zachowanie status quo.


9 maja 2021 – okazuje się, że w czasie wojny zginęło nie 27 milionów obywateli ZSRR – ale 41 milionów. Wojna ta ewidentnie była okazją do zmniejszenia populacji rosyjskiej – bo im mniejsza populacja, tym łatwiej nasycić ją własnymi ludźmi i łatwiej opanować.

Była to kontynuacja terroru z lat 20-tych.

Dopiero w dobie pieriestrojki i po upadku ZSRS na podstawie wielu ujawnionych dokumentów archiwalnych historycy sowieccy oraz rosyjscy zaczęli powoli wyjaśniać podstawowe przyczyny tych druzgocących porażek w warunkach zdecydowanej liczebnej i technicznej przewagi Armii Czerwonej nad wrogiem.


Dane o stratach wojsk sowieckich w początkowym okresie wojny są przerażające.


Tylko w ciągu trzech pierwszych miesięcy wojny wojska sowieckie straciły 15,5 tys. czołgów, 66,9 tys. armat i moździerzy, ok. 10 tys. samolotów.


Te liczby co najmniej trzykrotnie przewyższają uzbrojenie biorących udział w agresji na ZSRS armii niemieckich.


Historyk rosyjski Mark Sołonin widzi przyczyny tego zjawiska w samej istocie reżimu stalinowskiego: „20 lat okrutnego niszczenia wszystkich norm moralności i prawa, wszystkich pojęć o honorze i godności przyniosło zatrute żniwo. W żadnym kraju, który padł ofiarą hitlerowskiej agresji, nie było tak powszechnego moralnego rozkładu, masowej dezercji, tak masowej współpracy z okupantem”. Na oczach Stalina jego „niezwyciężona”, doskonale uzbrojona armia w ciągu kilku dni, tygodni przemieniła się w bezwolną grupę uzbrojonych ludzi, dążącą jedynie do uratowania własnego życia.


A ja widzę to w sabotażu.





ZSRR był zbyt duży by go obalić, jeśli niemiecka agentura przetrwała, to zadbała o to, by nowa Rosja zawsze kulała, zaś Rosjanie - wymierali...


Polska była dla nich za wielka – odcięli Ukrainę, a w 1945 roku pozostałe Kresy. Teraz jątrzą – na Śląsku postulaty separatystyczne wygłasza RAŚ, pseudokaszubi wspomagani przez internetowych trolli sieją antypolski ferment i nawołują do autonomii Kaszub, niemcy w Gdańsku nazywani najczęściej „gdańszczanami” wraz z oficjelami z UM mniej lub bardziej jawnie wzywają do separacji od „rządów warszawskich”, podobnie internetowa agentura w Szczecinie – drwią z państwa Polskiego i wyrażają swoje plany.



Na moim blogu znajdziecie cały przekrój … nie nie, cały , bo nie kontroluję całego internetu i na pewno nie wskazałem na wszystkie publikacje w mediach, blogi i strony w internecie mówiące o tym, że państwo polskie prowadzi politykę proniemiecką.

Znajdziecie na moim blogu wiele artykułów – czystych „przedruków” innych autorów, którzy wskazują na objawy, że państwo polskie jest sterowane przez niemców i dryfuje w kierunku niemieckich raf.



31 grudnia 2020 roku minie 10 lat od kiedy założyłem bloga.


Przez te 10 lat opublikowałem ponad 1000 artykułów – lwia część z nich dotyczy polityki Niemiec wobec Polski i jej dominacji w naszym kraju.


Wiele spośród nich to czyste przedruki innych autorów, część to większe i mniejsze analizy własne, procent to teksty na inne tematy.


Blog jest jakby notatnikiem w którym starałem się zebrać dane na te tematy.

Nie jest to wszystko – w pewnym momencie wiele lat temu przestałem czytać wiodące portale, więc „dowodów” na dominacje niemiecką w Polsce jest na pewno więcej.


Także po sprawdzeniu i zweryfikowaniu, czy dana strona, forum, blog, czy fanpejdż na fb kwalifikuje się, jako „miłujące niemczyznę”, z reguły odstępowałem od dokładnej obserwacji.


Było tego po prostu zbyt wiele na jednego człowieka..


Niemcy cały czas liczyli się z przegraną stąd:


zastosowano bardzo przemyślny system finansowania kosztów wojny przez okupowane kraje. Także rabunek mienia dzięki doświadczeniom z aryzacją mienia żydowskiego w Niemczech w 1938 roku polegał na ciekawym tricku, który dzisiaj pozwala wymigać się od wszelkiej odpowiedzialności. Przeprowadzano bowiem wszystkie te transakcje przez pozostawione przy życiu banki danych krajów, a dopiero potem sumy te składały się na całą kontrybucję.


To nie ja powiedziałem – to Gauck powiedział.


To nie chodzi o to, że ja coś twierdzę, że werwolf istnieje – to fakty tak mówią – ja tylko to obserwuję opisuję i podaję wam dalej.

To nie ja powiedziałem, że WMG istnieje – to w gazetach tak napisali, że są ludzie w Niemczech, którzy tak twierdzą.


To nie ja stosuję proniemiecką propagandę w internecie – to robią trolle niemieccy – ja to tylko opisuje i podaje wam do sprawdzenia – czy się zgadzacie, że to oni są?





trwa metoda nawykow, trwa urabiani przeciwnika...



O tę Polskę, gdzie Piekarski na mękach mówił





Oczywiście, może być też tak, że wszyscy oni zostali bardziej lub mniej trwale opętani, i cały spisek dokonał się w wąskim gronie, z czego sporo ludzi władzy nawet nie zdała sobie sprawy.


To są jednak sprawy trudne do udowodnienia...




Zestaw cytatów jako uzupełnienie do tego tekstu, całość w linkach poniżej.



Niemiecki historyk mówi o Wehrmachcie tak:


GÖTZ ALY: – [...] Carl Dirks z pomocą Janssena z tygodnika „Die Zeit” w oparciu o znalezione przez siebie na strychu dokumenty archiwalne udowadnia, że już od 1923 roku w największej tajemnicy kilkunastu oficerów tzw. Reichswehry bardzo precyzyjnie obliczało i montowało fundamenty pod przyszłą siłę Wehrmachtu.


Już w 1932 roku Niemcy znajdowały się na drodze do państwa militarnego, a w 1933 Wehrmacht z radością powitał Hitlera i narodowych socjalistów. Plany z lat 1923-5 zakładały siłę Wehrmachtu na 2,8 milionów pod wodzą 252 generałów. I tak też dokładnie było w momencie napaści na Polskę we wrześniu 1939. Z dokumentów wynika, że to ci – znani dzięki tej publikacji z imienia i nazwiska „spiskowcy” wymyślili tzw. milicję ludową – wiadomo: układ wersalski zmuszał do nadzwyczajnej ostrożności – która przerodziła się wkrótce potem w SA.


Na długo zanim Hitler miał coś nakazywać, plany napaści na Zachód i Wschód Europy leżały gotowe w szufladach. Wygląda na to, że spotkały się – nazwijmy to sarkastyczne, lecz precyzyjnie – grupy interesów. Przy dzisiejszym stanie naszej wiedzy na ten temat powtarzanie niczym mantry zdania „To nie my, to Hitler” nie robi chyba na nikim poza Niemcami specjalnie wrażenia…
– […] Większość niemieckiej inteligencji w latach 1920-40 zajmował głównie temat: „Jak zrobić to następnym razem lepiej?”. I to we wszelkich dziedzinach. Mówię o tym w swojej książce. I kiedy człowiek tak to zsumuje, to to ma swoją wymowę. Na przykład: jak to urządzić z pieniędzmi podczas wojny.”


Dla całego otoczenia Hitlera i jego samego druga wojna światowa miała być tylko przedłużeniem pierwszej po dłuższym, niż to zwykle bywa, zawieszeniu broni i reorganizacji. Hitler powtarzał: „Chodzi nam o zakończenie wojny”. Miał na myśli oczywiście pierwszą wojnę.


– Wojna światowa to nie jest indywidualne przedsięwzięcie pojedynczych państw, można się przecież łatwo przy tym wzbogacić. […] Ale mam na myśli źródła mówiące o finansowaniu przemysłu ciężkiego Niemiec przez zagraniczne banki, w tym szczególnie amerykańskie. Sferę koncernów i banków zostawił pan w swojej książce przezornie na boku. Komu bał się pan narazić?
GÖTZ ALY: – Na ten temat mówiło się i pisało przez cały czas bardzo dużo. Że Henry Ford sympatyzował z Hitlerem, że Rockefeller Foundation wspierał niemieckich rasistów, że niemiecki przemysł wspierał reżym Hitlera. Ja skupiłem się dla odmiany na czym innym. Mianowicie, jak w takim szaleńczym przedsięwzięciu utrzymana zostaje stabilność wewnętrzna.”



„GÖTZ ALY: – Podczas pierwszej wojny żołnierze i ich rodziny byli bardzo źle potraktowani przez rząd. 21 lat później wszystkie te błędy naprawiono z nawiązką. Poborowi i oficerowie otrzymali nie tylko podwyżki żołdu, ale daleko idącą pomoc „mającą utrzymać uprzedni poziom życia”; rząd spłacał za nich pobrane uprzednio kredyty, w tym nawet kredyty budowlane i obciążenia hipoteczne, ubezpieczenia,a nawet abonamenty za zamówione wcześniej gazety. Rodziny żołnierzy również dostawały znaczną pomoc. Wszystkie urzędy zostały odgórnie zobowiązane do tego by szybko i niebiurokratycznie „umacniać dobry nastrój narodu, w pierwszym rzędzie szerokich mas ludowych”.


W październiku 1939 gazety doniosły, że na żądanie Goeringa „narodowosocjalistyczny rząd uwalnia wszystkich żołnierzy na froncie od troski o rodziny”. Co znaczyło, że oprócz wszelkich apanaży, ubezpieczeń społecznych, przydziałów węgla i kartofli oraz rozlicznych przywilejów także czynsz został całkowicie przejęty przez państwo.


Tym sposobem kupiono serca pozostałych w domu kobiet: żon, sióstr i matek żołnierzy. Tym bardziej że żołnierzom ma froncie wypłacano 15 proc. żołdu netto, a całą resztę wskazanym przez nich członkom rodziny. Spowodowało to nagłą niezależność kobiet, bo żony i matki dysponowały w ten sposób pozostałymi 85 proc., czyli w praktyce niezłą gotówką i nie musiały się ze sposobu jej wydawania tłumaczyć.


Do tego rząd płacił za wszystkie ekstra wydatki, np. za sprzątaczki lub opiekę do dzieci wielodzietnych rodzinach, a nawet kosztowne wykształcenie dzieci. Tym sposobem biedne do niedawna robotnice nie musiały iść do fabryki. Zamiast tego szły do fryzjera. Według danych liczbowych rodziny niemieckich żołnierzy otrzymywały prawie dwa razy tyle netto, co rodziny amerykańskich lub brytyjskich żołnierzy. Ten rodzaj polityczno-socjalnego przekupstwa trzymał mocno w garści ludowe państwo Hitlera.”


„Półki z bagażami w pociągach do Rzeszy wypełnione są pod sam sufit ciężkimi walizami, wypchanymi torbami i nieforemnymi tobołami. Zdumiewające, co można znaleźć w bagażach wysokiej rangi oficerów i urzędników: futra, złoto, zegarki, lekarstwa i buty – a wszystko to w niewyobrażalnych ilościach”.



GÖTZ ALY:

– Nie tylko to. Już przed wojną wskutek pełnego zatrudnienia i stałego podnoszenia kosztów socjalnych i masowych ubezpieczeń niepomiernie wzrosło negatywne saldo w budżecie Rzeszy. Jednocześnie wzrosła siła nabywcza społeczeństwa przy cofnięciu się produkcji dóbr konsumpcyjnych na rzecz przemysłu zbrojeniowego. Zrobiono więc wszystko, aby nieuniknioną inflację przenieść na tereny okupowane. Do tego kosztami okupacji obciążano okupowane kraje.
Nazywało się to „danina na rzecz obrony” – Wehrbeitrag.
Taka Polska , konkretnie wówczas Generalna Gubernia, nie była oficjalnie okupowana, lecz znajdowała się „pod ochroną militarną” i musiała za to słono płacić. Gdy np. ustalona przez ministra finansów Rzeszy danina za rok 1941 w wysokości 150 mln. złotych nie starczyła, zmuszono GG do spłaty wiosną 1942 daniny za poprzedni rok w dodatkowej wysokości 350 mln. Czyli w sumie 500 mln. zł.
Na rok 1942 ustalono kontrybucję w wys. 1,3 miliarda złotych, a w roku 1943 minister zażyczył sobie 3 miliardy. Dodatkowo Wehrmacht wystawiał Generalnej Guberni rokrocznie rachunki za swą służbę i utrzymanie stacjonujących żołnierzy. Np. za rok 1942 rachunek opiewa za 400 tysięcy żołnierzy na 100 mln. Złotych miesięcznie, choć faktycznie w GG znajdowało się „tylko” 80 tys. żołnierzy. Bank emisyjny w Polsce musiał każdy gram złota oddać bankowi Rzeszy. Wartość złota była następnie poświadczana pro forma na papierze. To samo dotyczyło wszelkich dewiz. Aby pokryć rosnące koszty komunalne GG gubernator Frank podniósł podatki od nieruchomości. Dotyczyło to tylko Polaków.
Żyjący w GG Niemcy do granicy 8 400 zł dochodów rocznie nie płacili żadnych podatków. Także i pod tym względem żyło się Niemcom na terenach polskich znacznie bardziej komfortowo aniżeli w Rzeszy.
W każdym razie zastosowano bardzo przemyślny system finansowania kosztów wojny przez okupowane kraje. Także rabunek mienia dzięki doświadczeniom z aryzacją mienia żydowskiego w Niemczech w 1938 roku polegał na ciekawym tricku, który dzisiaj pozwala wymigać się od wszelkiej odpowiedzialności. Przeprowadzano bowiem wszystkie te transakcje przez pozostawione przy życiu banki danych krajów, a dopiero potem sumy te składały się na całą kontrybucję.


 


GÖTZ ALY: – Piszę obszernie i podając ścisłe liczby, jak robotnicy przymusowi niezależnie od swych niewolniczych zarobów bez własnej wiedzy byli obdzierani ze składek na fundusz rentowy i ubezpieczenia. Tak więc powojenni niemieccy renciści oraz kasy chorych korzystali przez lata także ze składek niewolników Rzeszy.
Gdyby się o tym dowiedzieli, to po wojnie ci, co przeżyli, mieliby prawo doliczyć sobie lata pracy dla Niemców do stażu pracy, a odszkodowania powinny im zapłacić nie tylko koncerny przemysłowe, ale i fundusze rentowe oraz kasy chorych.
GÖTZ ALY: – Osobiście uważam, że każdy obywatel Niemiec do dzisiaj korzysta z ograbienia całej Europy, każdy więc powinien złożyć się choćby drobną sumą na refundację, gdyby chciał być moralnie w porządku.



  • Pomimo tej bezprzykładnej wojennej grabieży pisze pan w wielu miejscach, że wojna się Rzeszy nie opłaciła, że ludowe państwo Hitlera na długo przed 8 Maja 1945 poniosło ekonomiczną plajtę. Prawdę mówiąc, nie chce mi się w to wierzyć. A te gigantyczne koncerny? Czy one nie płaciły podatków?
    GÖTZ ALY: – Proszę nie zapominać, że wielki przemysł nie miał zaufania do Hitlera. Przez cały czas wyprowadzano za granicę gigantyczny kapitał… Koncerny były bardzo sceptyczne wobec narodowych socjalistów. Nie ufały Hitlerowi i nie chciały inwestować w pożyczkę narodową. Tym bardziej po Stalingradzie, kiedy już było wiadomo, że klęska jest nieuchronna. Podobnie było z indywidualnymi obywatelami, tyle że później. Na wiosnę 1945 nagle wszyscy zaczęli podejmować na gwałt gotówkę złożoną w banku. Zaufanie i lojalność prysły, kiedy okazało się, że niewiele da się z tego państwa wycisnąć.
    Pozwoli pan, że zacytuję na koniec jeden z akapitów (str. 359-360):
    [quote]…Kiedy Trzecia Rzesza została wreszcie niemal pokonana przez aliantów i tonęła w gruzach, Fritz Reinhardt (minister finansów, odpowiedzialny za zrabowane Żydom złoto – przyp. JMW) przedstawił 16 stycznia 1945 ostatni rzut oka na straconą przyszłość. Rząd przeznaczy w przyszłości ponad 5 miliardów Reichsmark rocznie na pomoc szkolną dla dzieci. Suma ta według ówczesnych miar była ponad wszelką miarę wysoka. „Następnym krokiem w odciążeniu rodzin – tłumaczył – będzie zniesienie kosztów wykształcenia, opłat za naukę i przybory do nauczania”. W ten sposób miały powstać „silne, upolitycznione, gospodarczo i finasowo zdrowe Wielkie Niemcy jako pierwsze opiekuńcze państwo na ziemi” (podkr. JMW)…[/quote]



Nie tylko w tym miejscu, choć w tym szczególnie, czytelnik uzmysławia sobie, ile socjalnych udogodnień i przywilejów przetrwało do obecnych czasów i są one lub już zostały zlikwidowane przez rząd socjaldemokratów. A z czego finansowano to wszystko przez 60 lat? Niech to pytanie wisi w powietrzu, bo chyba ani Pan, ani nikt nie jest w stanie na nie odpowiedzieć. Dziękuję Panu za rozmowę, a czytelnikom polskim życzę, aby Pana książka jak najszybciej do nich trafiła.


Rozmowa z niemieckim historykiem Götzem Aly ukazała się w „Odrze” 9/2005



https://maciejsynak.blogspot.com/2016/11/kazdy-obywatel-niemiec-do-dzisiaj.html




PODOBNO - prawnie nie uregulowano przejęcia przez Polskę Prus, niemieckiej części Śląska i Pomorza (podobnie Kaliningrad i cały obwód), ponadto odebrano bezprawni Polsce Kresy Wschodnie - czyli pomniejszyli kraj czyniąc go strawniejszym do pożarcia w przyszłości - i to wszystko pod patronatem Aliantów. To Alianci posłali Niemców do Polski i wynagrodzili im to podnosząc po wojnie ich gospodarkę.


Niemcy nie zapłaciły odszkodowania Polsce za napaść.



W latach okupacji (1941-1944) naziści przeprowadzili na Białorusi ponad 140 dużych operacji karnych. W tym okresie spalili ponad 9 tysięcy wiosek i wsi, ponad 5 tysięcy z nich zostało zniszczonych wraz z całą lub częścią ludności. W wyniku nazistowskiej polityki ludobójstwa i „spalonej ziemi” na Białorusi zginęło ponad 2 miliony ludzi w ciągu trzech lat okupacji.  


https://www.belta.by/interview/view/v-muzee-istorii-vov-rasskazali-ob-eksponiruemyh-predmetah-iz-sozhzhennyh-fashistami-dereven-7771/




https://dorzeczy.pl/historia/99125/zakonczenie-ii-wojny-swiatowej-straty-zwiazku-radzieckiego.html

https://maciejsynak.blogspot.com/2014/01/jeszcze-o-granicach.html

https://maciejsynak.blogspot.com/2013/09/nasz-danzingich-gdansk.html

https://maciejsynak.blogspot.com/p/pliki.html

https://maciejsynak.blogspot.com/2017/01/deputowany-litewskiego-sejmu.html

https://www.focus.pl/artykul/kto-sponsorowal-lenina-i-hitlera?page=4

https://maciejsynak.blogspot.com/2015/07/niech-grecy-zapaca-dug.html

https://forsal.pl/artykuly/850244,bershidsky-niemcy-zasluzyly-na-umorzenie-dlugu-grecja-nie.html

https://pl.qaz.wiki/wiki/London_Agreement_on_German_External_Debts

https://maciejsynak.blogspot.com/2016/11/kazdy-obywatel-niemiec-do-dzisiaj.html

https://www.tvp.info/42176765/niemcy-wyplacily-ok-80-mld-euro-reparacji-polska-dostala-ochlapy

https://maciejsynak.blogspot.com/p/dodano-2012-03-01-pomorze-i-koszalin.html

https://maciejsynak.blogspot.com/2014/12/zaden-polak-nie-bedzie-musia-dzis.html

https://maciejsynak.blogspot.com/2014/09/polska-przestrzen-powietrzna-pod.html

https://maciejsynak.blogspot.com/2017/04/niemcy-chca-zwrotu-gdanska.html

https://www.lantidiplomatico.it/dettnews-lagarde_lo_ha_ammesso_la_macelleria_sociale_in_grecia_era_evitabile/33397_38283/?fbclid=IwAR3lBh3Vuy7KzyilsY8cCTMad0fHfHTa2fhEDoanOY9ps7LlZkcmKKK8tzY


https://maciejsynak.blogspot.com/2016/09/konsekwencje-braku-traktatu-pokojowego.html?fbclid=IwAR3DvD8iuqXJbb9ekbZbP4uQsHMfz6EIlX6KBV_5uvkTm2NxxtEGnuoP6AI


https://maciejsynak.blogspot.com/2015/07/skarb-hitlera-skarb-forstera.html?fbclid=IwAR1-XBznl0Aepr6toqnYB7eGIYpzKMTsRzoBAZibKobVL2DrKg9FeEovvgk


https://maciejsynak.blogspot.com/2016/09/przeszosc-jeszcze-sie-definitywnie-nie.html?fbclid=IwAR2L6NLNhEYsotW_-uQz1xEV8d494PB-9WpJ6bG6Hv5Rjv1ZmkoX2kX2GQo


https://maciejsynak.blogspot.com/2017/02/samozwanczy-senat-wolnego-miasta-gdansk.html

https://pl.wikipedia.org/wiki/Linia_Curzona#Przyczyny_poparcia_Stalina_dla_linii_Curzona




W uzupełnieniu:


https://myslpolska.info/2022/06/14/meyssan-polska-i-ukraina/