Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Lechia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Lechia. Pokaż wszystkie posty

sobota, 18 stycznia 2025

Światowid ze Zbrucza cz.4





Każdy twierdzi, że od niego pochodzą wszyscy ludzie...

Polacy, Albańczycy, Grecy, Rosjanie, Ukraińcy...wszyscy

i "wszyscy" mają rację - poniekąd.


Oni po prostu pamiętają przeszłość, tylko nie rozumieją - nie wiedzą, z jakiego miejsca ta przeszłość pochodzi.

"Skoro mieszkam w Macedonii, to znaczy, że wszystkie ludy wyszły z Macedonii..."


No nie, tak nie jest.



Autor w poniższym wpisie zauważa to samo, co ja, tj. "Idole ze Zbrucza" w najróżniejszych formach stawiane były na całym świecie, fałszywie jednak interpretuje rysunki z obiektu, który znajduje się w krakowskim Muzeum Archeologicznym.

Dla mnie są one całkowicie logiczne i zrozumiałe, potrafię je objaśnić i uzasadnić "dlaczego tak", tyle, że na razie tego nie ujawniam.



 


A co do tamgi....



czyż ludzie nie są ślepi??






tekst poniższy jest przedrukiem ze strony fb:




Mitologia słowiańska




3 godz. ·





TAMGI TURECKIE NA "ŚWIATOWIDZIE ZE ZBRUCZA"?

Czy to możliwe, żeby na Światowidzie wyrzeźbiono tamgi, a do tej pory nikt ich tam nie zauważył? Tak przynajmniej twierdzi bohater dzisiejszego wpisu.

Abdikadyr DAUITBEKOV (Әбдіқадыр ДӘУІТБЕКОВ), historyk, turkolog z Republiki Czuwaskiej, pracownik naukowy w Południowo-Kazachstańskim uniwersytecie imienia M. Auezova i członek akademii Czuwaskiej Akademii Nauk, członek Związku Pisarzy Rosji i Czuwaszji - to właśnie autor m.in. książki ze zdjęcia. 21 kwietnia 2021 r. na Uniwersytecie Auezova na uroczystych obchodach 30-lecia Niepodległości Kazachstanu odbyła się promocja tej i innych książek, w których pojawia się taka teza - "Światowid turecki, a nie słowiański. A dokładniej huński".

Jak czytamy na stronie tej uczelni: Na spotkaniu „Droga naukowca” profesor Abdukadir Dautbekov opowiedział o swoim odkryciu tureckich śladów w historii Europy Wschodniej i swojej pracy naukowej 

„O problemach badania tajemnic powstania bożka zbruczańskiego”. Badania starożytnych ludów zamieszkujących Europę Wschodnią i Zachodnią wykazały, że w IV wieku Hunowie rozpoczęli Wielką Migrację Ludów, której przewodził Balamer. Wszystkie plemiona i klany, które wyemigrowały do ​​Europy, miały tę samą TAMGĘ. Wśród nich były również plemiona kazachskie. W 1848 roku na zachodzie Ukrainy odkryto starożytną rzeźbę „ZBRUCH IDOL”, co dowodzi jej tureckich korzeni.
W tym samym roku w kazachskich gazetach ukazały się dwa artykuły tego autora - jeden z "Dagestańskiej żizni", drugi (w odcinkach) - w "AHISKA. Meżdunarodna gazeta Tureckiego etnokulturnego centra PK". 

W tej pierwszej czytamy m.in.:

"W rozwiązaniu zagadki zabytkowego obiektu wziął udział znany naukowiec i akademik Borys Rybakow. W 2011 roku swoimi odkryciami podzielili się pracownicy Instytutu Archeologii Narodowej Akademii Nauk Ukrainy, Ołeksij Komar i Natalia Chamajko. Redakcja czasopisma „Zagadki Historii” nie pozostała z boku tej skomplikowanej i delikatnej materii i opublikowała dwa artykuły.

Pierwszy z nich należał do Mariny Viktorovej i miał tytuł „Idol z wody”. Autorem drugiego artykułu „Symbol pogańskiej Rusi” jest Andriej Podwołocki. Praktycznie wszyscy badacze problemu pochodzenia bożka zbruczańskiego są zgodni, że rzeźba ta jest pomnikiem pogańskiej Rusi, tj. należy do Słowian. Wyciągają takie wnioski z godną pozazdroszczenia wytrwałością i lekkomyślnością. Czy wnioski naukowców pokrywają się z rzeczywistością? Dlaczego w ich wnioskach jest tyle nieścisłości naukowych i luk?

Nasze badania wykazały, że idol ze Zbrucza nie jest posągiem słowiańskim. I jest na to wiele dowodów. Należy do Turków, a dokładniej do rodziny królewskiej Dulat. Nasuwa się naturalne pytanie: gdzie i kiedy pojawili się tutaj Turcy (Dulaci)?

Według historyka średniowiecznego Wołżańskiej Bułgarii Gazi-Baradża „Baradżtarihi”, w 620 r. na polecenie chana Wielkiej Bułgarii Kubrata (pseudonim Basztu) jego młodszy brat Szambat zbudował na miejscu wsi Askal (...) miasto Kijów (Bashtu). Wkrótce ruszył ze swoimi wojskami przeciwko wrogim Awarom. Zdolny dowódca Szambat pokonał ich, a terytoria wrogów – Węgry, Polska, Zachodnia Ukraina (obecna nazwa) – znalazły się pod władzą zwycięzcy.

Szambat został przywódcą nowego państwa, które nazwał Duloboy (Duleboy) na cześć swojej rodziny królewskiej Dulo (Dulat). Nowo mianowany władca, rozwścieczony niespodziewanym szczęściem, które go spotkało, odmówił posłuszeństwa swemu bratu Kubratowi. Za ten czyn chan Wielkiej Bułgarii nadał swemu upartemu i nieposłusznemu bratu przydomek Kij (w języku tureckim Kij oznacza odcięty).

Szambat rządził Dulobą (Dulebą) chwalebnie i godnie przez 33 lata, stworzył silne państwo, ale ostatecznie poniósł klęskę z rąk Franków, którzy stali się silniejsi, i uciekł do szlachetnego chana Wielkiej Bułgarii, którego siedziba znajdowała się w mieście Fanagoria (Priazowia).


Kubrat wybaczył swemu próżnemu i dumnemu bratu. Ponownie wysłał go, aby rządził beylikiem kijowskim. Mieszkańcy Kijowa kochali i szanowali swojego odważnego i przedsiębiorczego naczelnika rodu. Nazwali swoje miasto Kyiyem (od przezwiska swego ulubieńca), a jego cytadelę – Shambat. Nazwy te pojawiają się w dziele cesarza bizantyjskiego Konstantyna Porfirogenety.

Tak więc rodzina królewska Dulo (Dulat) mieszkała zarówno w centrum, jak i na zachodzie Ukrainy. Rozkazali wykonać świętą kamienną statuę ku czci swoich przodków. Wiara w duchy przodków stanowiła jedną z głównych podstaw religijnych ludów tureckich tamtych czasów. Sądzimy, że idol Zbrucza jest symbolem kultu patronów Hordy. Patronki w postaci kobiet dawały mężczyznom siłę, wiarę i chroniły ich.

Kim są pierwowzory tej rzeźby? Naszym zdaniem symbolicznie przedstawia ona dwóch braci – Kubratkhana i Szambata z ich żonami (górny poziom). Byli najsłynniejszymi ludźmi swojej epoki.
Idol Zbrucza składa się z trzech poziomów, tj. dzieli się na trzy poziomy: górny jest boski, środkowy jest ludzki i dolny jest podziemny. Zgodnie z założeniami wiary Turków Tengryjskich świat podzielony był na trzy wyżej wymienione poziomy.

Na kamiennej rzeźbie znajduje się wiele różnych obrazów i znaków typowych dla Turków, tj. cała galeria „portretów”, symbolicznych przesłań i rysunków. Trzeba tylko wiedzieć, jak je czytać.

Przejdźmy teraz do analizy budowy zewnętrznej idola. Jest zrobiony z kamienia. Słowianie nigdy nie wykonywali swoich bożków z kamienia. Wyrzeźbili je z drewna. Budowa kamiennych posągów (balbal) była starożytną prerogatywą Turków. Teraz kolej na głowę. 

Nosi jedno wysokie nakrycie głowy dla wszystkich – borik, co jest ciekawym rozwiązaniem kompozycyjnym. Jest to symbol jedności i wspólnego początku. Charakterystyczną cechą stylu tureckiego jest noszenie wysokich nakryć głowy.

Na piersi posągu nie znajduje się słowiański pierścień Łady, bogini wiosny, patronki małżeństwa i miłości (według akademika Borysa Rybakowa), lecz tamga rodziny królewskiej, dułat. Nawiasem mówiąc, do niedawna nakrycie głowy z tamgą Dulat nosili Sikei (Sikeli), którzy uważają się za potomków Attyli i za lud turecki. Mieszkają w Rumunii, na Węgrzech i w Wojwodinie. Słynny król Polski, Stefan Batory (po turecku batyr) pochodził z plemienia Sykijczyków.


Rzeźba przedstawia róg, jeden z symboli królewskiej rodziny Dulat, do której należeli Balamer, Attyla oraz ich potomkowie Kubratchan i Szambat. W 1893 roku we wsi Kerczew, w rejonie czerdyńskim, w guberni permskiej, znaleziono naczynie (filiżankę) drugiego syna Attyli, Diggiza (Tenizchana), z napisami i obrazami. Na rysunku widoczna jest korona w kształcie rogów barana. Dlatego też wizerunek rogów jest starożytną tradycją rodziny królewskiej Dulat.


Na bożku ze Zbrucza pojawił się zarys szabli. Akademik Borys Rybakow uważa, że ​​była to broń słowiańskiego boga Peruna. To jest ewidentne nieporozumienie. Słowianie nie używali takiej broni.
(…) Idol ze Zbrucza jest wyjątkowy, niepowtarzalny, niekonwencjonalny, ale nie jedyny. Jego „braci” można spotkać w wielu częściach Eurazji. Podobne stylistycznie wyobrażenia badano w Mongolii, Tuwie, Ałtaju, Południowym Uralu, Siemireczju i Sary-Arce.

Kompozycja rzeźby kamiennej odzwierciedla filozofię Turków, ich światopogląd i poczucie tajemnic życia, system wartości moralnych, historię oraz pogląd na przeszłość, teraźniejszość i przyszłość, tj. możliwość łączenia ich w sposób złożony.

Artefakt ze Zbrucza wyraża ogromną gamę wartości duchowych Turków, tj. jest encyklopedią kultury starożytnej. To dzieło jest bezcenne. Nadszedł czas, aby dotknąć arcydzieł sztuki przodków i potomków Kubratkhana i Szambata, poczuć wielkość dzieła odległej przeszłości.

Nadszedł czas na zainstalowanie kopii artefaktu ze Zbrucza w Astanie, Ałmaty, Tarazie i Szymkencie. Obecnie dzieło znajduje się w Muzeum Krakowskim, a jego kopie w naturalnej wielkości można oglądać w muzeach w Moskwie, Kijowie, Lwowie i Tarnopolu. Jesteśmy wdzięczni tym muzeom za przechowywanie i konserwację świętych relikwii Turków. Niech chwalebne czyny Kubratkhana i Szambata oświetlą drogę Słowian i Turków!













wtorek, 24 grudnia 2024

Prawo (Polanie)


11 listopada 2024
13 grudnia 2024 


Fragment mojego tekstu "Celtowie" z 26 października 2020



„Wg zapisów rzymskich Celtowie uprawiali rytualne królobójstwo.”

A może po prostu karali tak królów zdrajców, hę??


Historia z rytuałami, świętym bagnem i rytualnym królobójstwem ma zasłonić fakt, że nie każdy chciał przystać do Rzymian i zdrajców – a szczególnie królów - karano śmiercią: „Chciałeś złota?? Żryj śliwki dziadu!!”

A Rzymianie nie uprawiali czasami rytualnego królobójstwa??

Kto wie, czy tak Celtowie nie pisali w swoich kronikach, zanim je siepacze rzymscy nie spalili...


„A rzymskie plemnię to są straszliwi zbóje i mąciciele. Bogów oni mają wielu i królów swoich w okrutny sposób mordują na chwałe owych bożków. 

Kaligusa niejakiego w świątyni zwanej   T E A T R U M   zabili. Gajusa Cezarusa – u stóp bałwana   P O M P E I U S A,   Tyberiusa rytualnie udusili. Klaudiusowi osobiście truciznę podała żona jego, szalona dewota Agrypinnnda, Neronus zaś sam przebił swą szyją rytualnym kindżałem... 

Ci trzej tylko króle ubici byli ku czci wielkiego bożka rzymskiego zwanego   D E M O K R A C Y A ...”


No i co? Kto tu jest królobójcą, hę??








przedruk







10 listopada 2024

Polska przedchrześcijańska nie istniała! Dla oświecenia pogan – pasjonatów




W ateizującej się Polsce rośnie moda na publikacje odkrywające niechrześcijańskie tradycje narodowe, szczególnie słowiańskie i pogańskie. Wiele mówi ona o uwiądzie nie tylko duchowym, ale i intelektualnym kraju. Nawet maturzysta z lekcji historii powinien wiedzieć, że czegoś takiego jak Polska przedchrześcijańska nie było. Literatura na temat Słowian ma charakter fantastyki naukowej i nie odkrywa ich wierzeń, tylko je wymyśla. O religii Słowian nie wiadomo właściwie nic. Nawet tego czy w ogóle istniała.

Dysponujemy dość obszerną wiedzą na temat religii Greków i Rzymian, którzy zbudowali cywilizację na setki lat przed przyjęciem chrześcijaństwa i zostawili źródła pisane. Z racji podboju przez imperium rzymskie ludów celtyckich oraz jego sąsiedztwa z Germanami zachowały się też informacje o ich wierzeniach i obyczajach. Niepiśmienne ludy słowiańskie ani nie zostawiły własnych zapisków, ani nie zostały zauważone przez pisarzy starożytnych. Jednoznaczne informacje o ich istnieniu pochodzą dopiero z VI w., kiedy wtargnęły w bałkańskie prowincje Cesarstwa Bizantyjskiego.

Polski nie dotyczy nawet to. 

Aż do połowy X w. brak jest w zasadzie wzmianek o ludności naszych ziem. Szczątkowe źródła z czasów pogańskich nie wspominają nawet o istnieniu plemienia Polan, z którego miała narodzić się Polska. Na arenie dziejów państwo Polan pojawia się nagle w 965-6 r. ślubem księcia Mieszka I z księżniczką czeską Dobrawą i przyjęciem przez niego Chrztu św. O czasach Mieszka i następnym stuleciu historia zna zaledwie garść faktów. Jeszcze z XII wieku zachowało się zaledwie około 30 dokumentów pochodzących z Polski.[1]

Pierwsza kronika dziejów Polski została napisana dopiero między 1111 r. a 1116 r. przez cudzoziemskiego mnicha zwanego Gallem Anonimem. W jej wstępie Gall zawarł niewielkie wzmianki o czasach pogańskich aż do legendarnego Piasta. Zanotował z nich tylko historię o gościnie wędrowców u Piasta Oracza na postrzyżynach jego syna (nie wyjaśniając nawet znaczenia tego obyczaju) oraz o obaleniu księcia Popiela. Wymienił, bez dalszych informacji, imiona trzech potomków Piasta, którzy objęli tron: Siemowita, Leszka i Siemomysła, oraz podał, że syn Siemomysła Mieszko urodził się niewidomy, ale po 7 latach odzyskał wzrok, a gdy objął władzę odprawił pogańskie żony, przyjął chrześcijaństwo i poślubił księżniczkę Dobrawę.

Druga po Gallu kronika bp. Wincentego Kadłubka pochodzi już z 1190-1208 r. Znana jest z tego, że jej autor w pierwszym rozdziale wymyślił bajeczne przedpiastowskie dzieje Polski, w których Lechici toczą epickie boje z Aleksandrem Wielkim, czy Juliuszem Cezarem. A jednak, mimo że Kadłubek chciał nadać Polakom wielkie zamierzchłe dzieje a sam jako Polak powinien mieć większą od Galla wiedzę o rodzimej przeszłości, nie podał o czasach pogańskich pierwszych Piastów niczego poza zdawki z kroniki Galla. W XIII-XIV w. pojawia się kilka kolejnych kronik i spora liczba zachowanych dokumentów. Dzięki temu dalsze dzieje polityczne Polski są o wiele lepiej oświetlone. Nie dotyczy to jednak spraw społecznych, czy kulturowych (z częściowym wyjątkiem spraw kościelnych). O pogańskich bogach wspomina w swojej monumentalnej kronice Jan Długosz. Tyle, że pisał on 500 lat po chrzcie Mieszka I. Trudno podejrzewać, by jego uwagi były czymś więcej niż tylko jego domysłami.



Kronikarska pustka

Z rodzimych źródeł nic więc się nie dowiemy o pogańskim świecie polskich przodków. Już w średniowieczu przepadł on w mrokach niepamięci. Badacze próbują wypełniać tę zupełną pustkę informacjami z kronik cudzoziemskich o religii innych ludów słowiańskich. Opierają się na niesprawdzalnym założeniu, że wszystkie one wyznawały mniej więcej tę samą religię. Jest to naukowo wielce ryzykowne, biorąc pod uwagę, że od VI w. rozproszyły się od Wołgi po Łabę i Grecję, zaś o starożytnym pogaństwie wiadomo tyle, że często w każdym sąsiednim państwie-mieście czczono innego bożka, a kulty te się ze sobą mieszały, zmieniały i nie miały stałej doktryny.

Problem w tym, że pierwsze kroniki naszych słowiańskich sąsiadów – czeska kronika ks. Kosmasa oraz rusińska „Powieść minionych lat” mnicha Nestora powstały dokładnie w tych samych latach co kronika Galla Anonima i zawartością są niewiele „bogatsze” od polskich. Upłynęło już wówczas 250 lat od przyjęcia chrztu przez Czechów i 130 lat od chrystianizacji Rusi.

Kosmas sięgał pamięcią o przodkach Czechów znacznie dalej niż Gall Anonim i Wincenty Kadłubek o Lechitach – być może nawet do VIII w., sądząc z długości jego listy legendarnych władców. Jednakże i on prawie nic nie wiedział o pogańskiej religii przodków. Wspomniał wprawdzie, że były pośród nich czarownice i wróżki, których przepowiedniom i obrzędom zabobonnie się oddawali oraz napomknął, że do jego czasów liczni wieśniacy, jak poganie czcili źródła, ognie, gaje, albo kamienne posążki. Gdy jednak odnosił się do czasów pogańskich, nadawał bogom imiona bogów rzymskich. Być może nie znał już nawet imion bóstw słowiańskich.

Uważana za cenne źródło „Powieść minionych lat” zawiera tylko kilka zdawkowych konkretów – wyrywek o pogrzebowym obyczaju palenia przez Słowian zwłok i składaniu prochów do urn.

Wymienia bogów rusińskich, na których książę Oleg zaprzysięgał traktat pokojowy (Peruna i Wołosa), którym książę Włodzimierz Wielki stawiał drewniane posągi w Kijowie i którym składał ofiary z dzieci (Peruna, Chorsa, Dadźboga, Strzyboga, Simargła i Mokosza), a które zniszczył po chrzcie świętym (Peruna). Ponadto w niejasnym fragmencie nazywa egipskiego boga Teosta (Hefajstosa) Swarogiem, a jego syna Słońce Dadźbogiem. Imiona wspomnianych bożków pojawiają się jeszcze w poemacie rusińskim „Słowo o wyprawie Igora”, ale jest to źródło o niepewnej autentyczności, odkryte w kopii dopiero w XVIII w.

MAPA 1: siedziby Słowian w okresie VII-IX w.



Revilo1803, CC BY-SA 4.0 <https://creativecommons.org/licenses/by-sa/4.0>, via Wikimedia Commons



Strzępki z kronik germańskich

Z kronik niesłowiańskich pozostała z VI w. półstronicowa wzmianka historyka bizantyjskiego Prokopiusza z Cezarei o tym, że naddunajscy Słowianie czczą niewymienionego boga piorunów, jako jedynego boga (jednego z bogów?), a oprócz niego rzeki i nimfy oraz oddają się wróżbom. 

Z XI i XII w. zachowało się kilka fragmentów z kronik niemieckich, dotyczących obyczajów Słowian Zachodnich – Wieletów i Obodrzyców, którzy żyli na terenie dzisiejszej Brandenburgii i Meklemburgii, trwając jako ostatni w pogaństwie do połowy XII w., zanim nie zostali podbici przez Niemców i Duńczyków. 

Kronika biskupa Merseburga Thietmara z lat 1012-18 podaje o nich krótkie wzmianki, że czcili źródło wodne i mnóstwo bożków. Wspomina, że w czasie wojny nosili wizerunki bożków a w czasie wyprawy przeciw Mieszkowi I ok. 990 r. złożyli im w ofierze wziętego do niewoli dowódcę grodu. O pogańskich czasach Polan nadmienia o paleniu zwłok zmarłych i zabijaniu z nimi ich żon. Opisuje krótko znaczącą świątynię bogów wieleckich w Radogoszczy, w tym głównego Swarożyca, i tamtejsze wróżby. Imię Swarożyca jako jednego z bogów Wieletów pojawia się też w liście św. Brunona z Kwerfurtu, krytykującym sojusz z nimi cesarza Henryka II przeciw Polsce.

Najobszerniejsze (o ile to adekwatne słowo) są wzmianki z pisanej w latach 70-tych XI w. kroniki ks. Adama z Bremy i kontynuującej ją kroniki ks. Helmolda z lat 60-tych XII w., a więc z czasu ostatecznego podboju i zaniku Słowian Połabskich. 

Wspominają one o dominującej między Łabą a Odrą świątyni Radogosta w mieście Retra i znajdującym się tam pozłacanym posągu, a także nadmieniają o nieznanych z innych źródeł bożkach Prowe – bogu ziemi starogardzkiej (dziś Szlezwik-Holstein) Siwa – bogini Połabia, Czarnobogu, nie wyjaśniając rangi i roli tych bogów (z wyjątkiem złego Czarnoboga). Potwierdzają ogólne informacje o czczeniu przez Słowian gajów, źródeł, duchów domowych oraz ich wróżbiarstwie i składaniu ofiar ze zwierząt i ludzi. Helmold wspomina też o drugiej po Retrze najważniejszej świątyni Świętowita w Arkonie na Rugii, zdobytej i zniszczonej w 1168 r. przez Duńczyków, co położyło kres ostatniemu pogańskiemu kultowi Słowian. 

Upadek Arkony został jeszcze uwieczniony w islandzkiej Knytlinga saga oraz dość obszernej relacji z duńskiej kroniki Saxo Grammaticusa. Zawiera ona jedyny bliższy 2-stronnicowy opis drewnianej zdobionej świątyni Świętowita i jego czterogłowego posągu. Ostatnie wzmianki o kulcie pogańskim pochodzą z trzech XII-wiecznych żywotów św. Ottona z Bambergu, który od 1124 r. chrystianizował pomorze, świeżo podbite dla Polski przez księcia Bolesława Krzywoustego. Żywoty te relacjonują usuwanie przez św. Ottona kultu Trzygłowa ze Szczecina i Wolina. Jest to jedyna nazwa bóstwa, którego kult odnotowany był na terenach, obecnie należących do Polski. Oprócz tego pojawiła się kolejna nazwa bóstwa z Połabia – Jarowita. Kilka czerpiących ze wspólnego zaginionego źródła urywków z kronik arabskich dodaje do tego obrazu informację o rodzaju biesiady przy prochach zmarłego w rocznice jego śmierci.

Nie wiadomo w zasadzie nic

Na tym w zasadzie wyczerpują się wszelkie źródła pisane na temat religii i obrzędów Słowian. Gerard Labuda zestawił je w większości na zaledwie kilkunastu stronach książki.[2] 

Nie zawierają one żadnych informacji o kosmologii, czy teologii Słowian. Nie wymieniają żadnego ich święta religijnego, a krótko opisują jedno i wzmiankują cztery. 

Podają ledwie cztery ich obyczaje: postrzyżyn chłopców u Polan, palenia zwłok zmarłych i zabijania ich żon oraz biesiadowania przy prochach. 

Zawierają jeden dłuższy i dwa krótkie opisy świątyń, jeden opis świętego dębu. Nie ma w nich praktycznie nic na temat rangi, roli, wzajemnych powiązań i zasięgu kultu różnych bóstw. 

Prawie wszystkie te relacje dotyczą jednego małego obszaru zamieszkanego przez Słowian Połabskich i tylko z końcowego okresu ich istnienia w XI i XII w. 

Nie sposób ustalić, na ile stałe w czasie były różne kulty, a na ile zmieniały się przez pokolenia i adaptowały cudze bóstwa i obrzędy, co mogło być powszechną praktyką znaną z pogańskich religii starożytności (szczególnie, że np. Rusowie – założyciele Rusi Kijowskiej, byli skandynawskimi najeźdźcami, którzy podbili Słowian Wschodnich, a z kolei Helmond twierdził, że kult Świętowita był zafałszowanym kultem św. Wita, którego kaplica miała istnieć na Rugii w IX w.).

Nawet imiona różnych słowiańskich bóstw wymieniane w każdym ze szczątkowych źródeł są inne i prawie nie mają ze sobą punktów stycznych. Z 8 imion podawanych w „Powieści lat minionych” dotyczących kultu Rusinów z Kijowa żadne nie pojawia się w kronikach niemieckich traktujących o wymarłych Słowianach Połabskich. Te z kolei podają rozbieżne imiona bożków pogańskich nawet na niewielkim obszarze Połabia, zaś żywoty św. Ottona jeszcze inne dla sąsiedniego Szczecina i Wolina.

Nawet samych tych imion nie możemy być pewni. Są one zafałszowane i to potrójnie (!), chociaż składają się z zaledwie kilku liter. Zapisane są głównie w średniowiecznym alfabecie łacińskim, którego litery nie oddają wszystkich dźwięków języków słowiańskich, przez autorów germańskich, którzy jako cudzoziemcy zniekształcali mowę Słowian. Na dodatek w różnych rękopisach różnią się zapisem literowym. Polskie brzmienia tych imion są tylko rekonstrukcją dopasowującą rozbieżne i nieścisłe zapisy łacińskie do naszego języka.

Naszą wiedzę w małym stopniu uzupełniają badania archeologiczne, odkrywające szczątki miejsc kultu, narzędzi, ubrań. Nie powiedzą one prawie nic o treści wierzeń i rytuałów. Nawet na polu archeologii odkrycia na temat kultu Słowian są znikome. Spośród dwóch opisanych w kronikach świątyń połabskich Radogoszcz w ogóle nie została zlokalizowana.

[na blogu - Radogoszcz odnaleziona? ]

Klif, na którym stała świątynia w Arkonie, został zaś pochłonięty przez morze bałtyckie. Na górze Ślęża pod Wrocławiem, o której Thietmar w dwóch zdaniach podał, że była miejscem pogańskich obrzędów, prace archeologiczne niewiele odkryły. Na Łysej Górze w górach świętokrzyskich, która w Polsce uchodzi (bez żadnych źródeł) za drugie miejsce dawnych kultów słowiańskich, nie znaleziono żadnych ich jasnych śladów. Archeologia dysponuje zaledwie dwoma dużymi nadniszczonymi drewnianymi posągami słowiańskich bożków połabskich oraz jednym kamiennym posągiem zbruckim z Ukrainy, którego autentyczność i pochodzenie są sporne.[3] [4]

[wg mnie autentyczny zabytek i to dość "powszechny"... - Od Zbrucza do Włoch ]

Wyrób wiedzo-podobny

Jakim więc cudem powstają publikacje traktujące o mitologii, obrzędach, świętach, demonologii Słowian – o rzekomej pradawnej rodzimej tradycji? Badania religii Słowian wynalazły wypełniacz źródłowej pustki w postaci metody językowo-porównawczej oraz etnografii.

Pierwsza z nich opiera się na założeniu, że wszystkie ludy indoeuropejskie rozproszone od Atlantyku po Indie, łączyła w czasach prehistorycznych na stepach Azji wspólnota nie tylko językowa, ale i religijna i że wierzenia Słowian można odtworzyć, porównując słownictwo odnoszące się do ich religii i obrzędów z innymi językami i religiami indoeuropejskimi. Szkopuł, w tym, że o samych Pra-indoeuropejczykach też nic nie wiadomo, a religie Celtów, Germanów, Rzymian i Greków, Persji oraz Indii nie są ze sobą zgodne, tak jak ich mitologie. Materiał do porównania stanowi zaś głównie kilkanaście pozbawionych treści imion słowiańskich bożków – prawie w całości jednoźródłowych, niepewnych co do autentyczności i zniekształconych w brzmieniu.

W zależności od fantazji i zamiłowań mitologicznych badacza, można sobie swobodnie dopasowywać strzępki danych o Słowianach do dowolnej z różnych religii starożytności. Miłośnik Greków i Rzymian może dopatrzyć się w imieniu Peruna – władcy piorunów słowiańskiego odpowiednika Zeusa – króla bogów, a pasjonat skandynawskich opowiadań albo komiksów o Avengersach równie dobrze widzieć w nim Thora syna Odyna, zaś religię Słowian jako analogiczną do sąsiednich Germanów. 

Zły Czarnobóg z kroniki Helmolda może wraz z domniemanym przeciwnym mu „Białobogiem” tworzyć słowiański manichejski dualizm dobra i zła, zbliżony do wierzeń perskich. A wzmianka Prokopiusza z Cezarei o kulcie wśród Słowian tylko jednego naczelnego boga piorunów służyć za dowód, że byli pół-monoteistami. Za niejasną wypowiedzią Nestora można dojść do wniosku, że egipski bóg słońca Helios to Dadźbog, a za podobieństwem imienia Chorsa do perskiego słowa xores – słońce, że to on był Heliosem. 


Może pod świętym dębem Wieleci sprawowali sądy w imieniu boga Prowe, 

a może Helmold w kronice źle zapisał i chodziło o sądy w imieniu prawa i żadnego boga Prowe nie było. 

[pisałem o bożku DEMOKRACYA, ale, że Prowe to prawo.... na to nie wpadłem...nie byłem na bierząco z tematem Prowe - MS] 

Może z kilku różnych zapisów imienia bogini połabia najbliższy właściwemu brzmieniu jest Siwe (może to odpowiednik hinduskiego Sziwy?), a może Synna (prawie jak islamska sunna).

Równie twórcza jest druga metoda – etnograficzna. Wychodzi ona z założenia, że religia Słowian przetrwała w wierzeniach, bajkach i obrzędach prostego ludu i można ją odtworzyć, zgłębiając kulturę słowiańskich wsi. Problem w tym, że kronikarze nie interesowali się życiem chłopów aż do oświecenia i mało notowali na jego temat. Etnografia jako nauka rozwinęła się dopiero w XIX w. Pamięć o słowiańskich bożkach zatarła się u wykształconych i oczytanych kronikarzy już w średniowieczu. Jakim cudem miałaby przetrwać u niepiśmiennych chłopów prawie tysiąc lat. [tu da się działać - MS] Skąd przekonanie, że kultura ludowa to pozostałość religii Słowian a nie ukształtowana po chrystianizacji zwyczajna obrzędowość rolna, rozbudowująca chrześcijańskie święta o świeckie tradycje. Aby to naukowo ocenić, trzeba by ją porównać z wcześniejszą religią Słowian.

A ta właśnie jest zupełnie nieznana. Nawet nie wiadomo czy w ogóle istniała, czy tylko każdy gród i szczep wyznawał na swój sposób własnych bożków. Metoda etnograficznego poznania religii Słowian przypomina wyciąganie się samemu z bagna za własne włosy. Nie ma punktu podparcia dla założenia, na którym się w całości buduje. Odkrywa przedchrześcijańskie korzenie obyczajowości ludowej, nie dlatego że one są przedchrześcijańskie tylko dlatego, że z góry je za takie uznaje.

Wymyślanie pogańskiego pochodzenia chrześcijańskim świętom

Nie jest to jednak tylko nieszkodliwa daremna próba poznania. To etnograficzne odkrywanie dawnego pogaństwa ma toksyczny wpływ na powszechną świadomość Polaków. Od dłuższego czasu rozpowszechnia jako rzekomo naukową wiedzę fałszywe przekonanie, że chrześcijańskie święta, to schrystianizowane przez Kościół pradawne pogańskie święta Słowian. Co prawda trzeba reprezentować poziom umysłowy neo-pogańskiego posła PO M. Józefaciuka, żeby twierdzić, że Boże Narodzenie (obchodzone w Kościele 25 grudnia od co najmniej IV w.), zostało zapożyczone od Słowian, których istnienie chrześcijańscy kronikarze zauważyli dopiero w VI w.

Niemniej niektórzy wraz z Magdaleną Środą są przekonani, że dzień św. Jana, to schrystianizowana pogańska noc kupały. Wprawdzie żadne źródła nie mówią nic o istnieniu jakiegokolwiek Kupały, ani w ogóle nie zapisały żadnego pogańskiego święta Słowian.

[czyżby więc wiedza o słowianskich obyczajach to wiedza potoczna, która przetrwała tysiąclecia? prawdopodobnie - MS]

Nawet badacze religii Słowian podają, że bożek Kupała to wymysł XVII-wiecznych pisarzy, którzy przeinaczyli ludowy obrzęd kupałów[5], czyli kąpieli w czas św. Jana Chrzciciela. Zarazem jednak nie wiadomo w oparciu o co twierdzą, że te kąpiele mają prawdopodobnie przedchrześcijańskie pochodzenie, chociaż prędzej należałoby podejrzewać, że to po prostu ludowa zabawa nawiązująca do chrztów, jakich udzielał Jan Chrzciciel w Jordanie.

[no i tu raczej na odwrót - podobnie jak ze ścianiem kani - i wiele innych... - MS]

Już natomiast mnóstwo chrześcijan zaczęło wierzyć, że Dzień Wszystkich Świętych, to zastąpiony przez Kościół słowiański kult zmarłych, czyli uwiecznione przez A. Mickiewicza białoruskie dziady.

Tymczasem kult świętych męczenników rozwijał się jeszcze wśród pierwszych chrześcijan. Święto Wszystkich Świętych zostało w kalendarzu liturgicznym wyznaczone na 1 listopada we wczesnym średniowieczu, kiedy w Rzymie zapewne nawet nie wiedziano o istnieniu jakiejś Rusi. [wiedziano, bo przecież kłamstwa tworzyli w jakimś celu, to wynika z wielu rzeczy i wymaga pracy, by opisać - MS]

Skądinąd po co Kościół Rzymski miałby wprowadzać powszechne święto, żeby chrystianizować obrzędy jakichś odległych pogańskich [w szkole mówili co innego... - MS] Rusinów, skoro przyjęli oni dopiero w X wieku chrześcijaństwo w obrządku greckim, a nie rzymskim. Tymczasem akurat u prawosławnych nie ma 1 listopada Dnia Wszystkich Świętych. 

Thietmar w kronice pisanej do 1018 r. ze wstrętem wzmiankował o pogańskich kultach sąsiednich Słowian. Do głowy by mu nie przyszło, że kilka razy wspomniany przez niego Dzień Wszystkich Świętych, który obchodził 1 listopada, to tylko słowiańskie Dziady, zapożyczone z Rusi, o której trochę słyszał, że leży na wschód od państwa Polan. Niestety Thietmar, jako prosty katolicki biskup, nie czerpał wiedzy od współczesnych etnografów, więc nie znał naukowych faktów.

[Thietmar to kłamca, jak i inni "kronikarze" - przecież powyżej autor sam zwraca uwagę, że Prowe to "prawo" - czyż nie? - MS]



Neopogańska pseudotradycja

Źródłowe strzępki może nie dają szans na naukowe poznanie Prasłowian. Wystarczą jednak do tworzenia dla potrzeb zblazowanego wykorzenionego post-polaka publikacji z pogranicza fantastyki naukowej albo zgoła komiksów. Pozwalają wychowanemu na hollywoodzkich produkcjach poczuć, że poznaje rodzimą wersję filmowego Herkulesa albo Thora, zamiast słuchać nudnego wstecznego polskiego Kościoła.

Jak się taki historyczny ignorant bardziej zapasjonuje „pradawną rodzimą tradycją”, to może za radą Magdaleny Środy w ramach „przeżycia duchowego” wyjedzie w wolny weekend z grupką korpoludków poza wielkomiejski beton do lasu. 

Tam w „noc kupały”, skacząc przez ognisko i pływając w rzeczce jako odrodzony Słowianin, złoży za pośrednictwem feministycznej kapłanki czarownicy w ofierze Swarożycowi albo Perunowi sałatkę wegańską, zamiast preferowanej dawniej przez „bogów” krwi cieląt lub dzieci. A nawet napaliwszy trawki wywróży sobie z oparów jakąś strzygę albo wywoła z lasu rusałkę.

Jedyne polskie dziedzictwo to chrześcijaństwo

W świecie faktów innej Polski niż chrześcijańska natomiast nie znajdzie. Nie ma jej nie tylko dlatego, że wierzeń Słowian nie da się już odtworzyć a na kartach historii Polska pojawia się ślubem Mieszka I z Dobrawą i jego chrztem. Przede wszystkim Polska fizycznie ukształtowała się dopiero po tym chrzcie. 

W 966 r. państwo Mieszka obejmowało tylko tereny dzisiejszej Wielkopolski i zachodniego Mazowsza. Nawet nazwa Polska pojawiła się w źródłach dopiero w czasach Bolesława Chrobrego. 

[nazwa Polska - Polanie ma genezę co najmniej 10 tysięcy lat - co najmniej, ale może znacznie starszą... mówią o tym dane naukowe, trzeba to tylko opisać - MS]


Do niedawna dedukowano z listy czterech legendarnych przodków Mieszka, że państwo Piastów powstało w II połowie IX w. Jednakże nowatorskie badania dendrologiczne wskazały, że wielka akcja budowy grodów piastowskich nastąpiła nagle dopiero około 940 r. 

Starsze grody zlokalizowano na niewielkim obszarze w promieniu 40 km od Gniezna. Możliwe, że jeszcze w czasie narodzin Mieszka istniał tylko zalążek zalążka państwa na obszarze 2 % dzisiejszej Polski. Mieszko I zjednoczył tereny, które stanowiły Polskę piastowską dopiero po 966 r., kiedy zdobył Pomorze i pod koniec życia około 990 r. odebrał Śląsk i Małopolskę Czechom.



MAPA 2: formowanie się Państwa Polan za Mieszka I



Pedros.lol, CC BY-SA 4.0, via Wikimedia Commons

Kolorem niebieskim zaznaczony przypuszczalny obszar państwa Polan około 940 r.
Kolorem pomarańczowym zaznaczony przybliżony obszar państwa Mieszka I w 966 r.




Duszę tego państwa ukształtowało dopiero chrześcijaństwo. Nie tylko poprzez to, że przekazało mu prawdziwą Wiarę w miejsce zabobonnego wróżbiarskiego czczenia drzew, kamieni, żywiołów i składania ofiar ze zwierząt i ludzi. [no nie! to autor jednak daje wiarę tietmarom???! - MS]

Nie ma śladów, by wcześniejsze pogańskie wierzenia stanowiły element jednoczący setki miejscowości i szczepów, wyznających różne bożki[no nie!! ZNOWU ???! - MS]

To przyjęcie chrześcijaństwa i ustanowienie odrębnego misyjnego biskupstwa poznańskiego w 968 r. ukształtowało wewnętrzną wspólnotę duchową (początkowo tylko elity państwa, z czasem również warstw niższych). Zarazem dało jej poczucie odrębności od innych narodów chrześcijańskich poprzez to, że polska hierarchia kościelna nie podlegała innym państwom, a bezpośrednio papieżowi, któremu Mieszko I w słynnym dokumencie Dagome Iudex przed śmiercią oddał państwo pod opiekę.

To biskup Wincenty Kadłubek w najgłębszym średniowieczu w swoich bajecznych dziejach Polski sformułował pierwszą ideę polityczną Polaków, jako wspólnoty cnoty i wolności przed tyranią.

W czasach XIII-wiecznego rozbicia dzielnicowego, kiedy nie tylko okrajane przez sąsiadów państwo Piastów, ale i sam naród polski o mało nie zanikł na skutek masowej imigracji gospodarczej osadników niemieckich w ramach lokacji miast i wsi, to kult św. Stanisława zaczął pierwszy szerzyć ideę ponownego zjednoczenia Polski, a polscy biskupi pod przywództwem abp Jakuba Świnki zgromadzeni na synodzie łęczyckim w 1285 r. pierwsi przed książętami piastowskimi podjęli się oporu przed germanizacją kraju.

To chrześcijaństwo pozwoliło się uformować narodowi polskiemu, wykształcić jego odrębną kulturę i przetrwać do dziś, w przeciwieństwie do już dawno wymarłych i zapomnianych pogańskich Obodrzyców i Wieletów. Wbrew temu, co uczy się w szkołach, Mieszko I nie przyjął chrześcijaństwa pod groźbą niemieckiego podboju, ale ze swobodnego wyboru. Pozostał przy nim nawet, gdy Wieleci i Obodrzyce w 983 r. zrzucili niemieckie jarzmo i powrócili na 150 lat do pogaństwa.

Nic dziwnego, że współcześni zateizowani post-polacy, pasjonujący się pogaństwem, zarazem wrogo odnoszą się do polskiej kultury i tradycji a najchętniej rozpuściliby Polskę w jakimś ponadnarodowym kosmopolitycznym tworze. Wyczuwają, że prawdziwej polskości nie da się oddzielić od nienawistnej im religii chrześcijańskiej, więc by pozbyć się tej drugiej, gotowi są zlikwidować i tę pierwszą.

Jacek Laskowski



TABELE














PRAWO


Msza św. za władców z dynastii Piastów.

Abp Gądecki: Wyraz troski o ich życie wieczne
Dodano: dzisiaj 12:09


Metropolita poznański przewodniczył w niedzielę uroczystej Mszy św. za władców Polski z dynastii Piastów, pochowanych w poznańskiej katedrze.



Mszę św. poprzedziło wprowadzenie pocztów sztandarowych w asyście Wojska Polskiego. Do katedry przybyli przedstawiciele władz państwowych i samorządowych, parlamentarzyści, przedstawiciele korpusu dyplomatycznego, Wojska Polskiego, Policji, Państwowej Straży Pożarnej i harcerze oraz delegacje poznańskich szkół.

W homilii metropolita poznański podjął refleksję nad naturą władzy, a także przypomniał dzieje Bolesława Chrobrego. W przyszłym roku minie 1000 lat od jego koronacji.

– Jest sprawą oczywistą, że każda ludzka społeczność w sposób konieczny potrzebuje władzy. Ponieważ Bóg stworzył ludzi jako istoty ze swej natury społeczne, żadna społeczność nie może istnieć, jeśli w niej ktoś jeden nie posiada władzy zwierzchniej i nie nakłania skutecznie jednostek do działania na rzecz wspólnego celu, dlatego polityczna społeczność ludzka musi mieć władzę, która sprawuje w niej rządy – przekonywał abp Stanisław Gądecki.

Podkreślił, że "to nie konkretny władca pochodzi od Boga, lecz od Boga pochodzi sama konieczność władzy. Konieczność rządzenia jest chciana przez Boga".



Prawo ludzkie i prawo wieczne

Abp Gądecki zwrócił uwagę, że władcę obowiązuje to samo prawo Boże, któremu podlegają wszyscy obywatele.

 – Prawo ludzkie ma o tyle istotne znamiona prawa, o ile jest zgodne z prawym rozumem. Wówczas jest jasne, że pochodzi od prawa wiecznego. O ile zaś nie jest zgodne z rozumem, nazywa się prawem niegodziwym. W takim bowiem przypadku nie ma istotnych przymiotów prawa, ale jest raczej jakąś formą przemocy [mandaty za przekraczanie "dozwolonej" prędkości!!!!  - MS] tłumaczył metropolita poznański.

Przywołując słowa św. Augustyna na temat władców szczęśliwych, czyli takich, którzy rządzą sprawiedliwie, wskazał na ich cechy. To tacy, którzy m.in. "swoją władzę czynią służebnicą Bożego majestatu, zwłaszcza aby rozszerzać kult Boży; Boga się boją, kochają Go i czczą; ociągają się z karą i łatwo zapominają winy; wymierzają karę, dlatego że wymaga tego rządzenie i zachowanie państwa, a nie dla zaspokojenia swoich nienawiści; okazują łaskawość w nadziei na poprawę, a nie żeby niegodziwość pozostawić bezkarną; często zmuszeni do decyzji przykrych, wyrównują to łagodnością miłosierdzia i hojnością w świadczeniu dobrodziejstw".



Bolesław Chrobry – pierwszy koronowany władca

Abp Gądecki przypomniał także postać i dzieje Bolesława Chrobrego.

Metropolita poznański zwrócił uwagę, że Bolesław Chrobry od początku wspierał chrystianizację Polski oraz wyprawy misyjne Wojciecha Sławnikowica, biskupa praskiego, oraz Brunona z Kwerfurtu. Podkreślił, że męczeńska śmierć św. Wojciecha w 997 r. i jego szybka kanonizacja stały się powodem zorganizowania zjazdu gnieźnieńskiego w roku 1000, podczas którego utworzono metropolię kościelną w Gnieźnie oraz biskupstwa w Krakowie, Wrocławiu i Kołobrzegu.

– Najważniejszym aktem dokonanym podczas zjazdu gnieźnieńskiego była symboliczna koronacja Bolesława Chrobrego na króla, dokonana poprzez nałożenie na jego skronie diademu cesarskiego – mówił ks. arcybiskup.

Bolesław Chrobry tuż przed śmiercią (w 1024/1025 roku), koronował się na pierwszego króla Polski. 

– Trwa spór co do daty koronacji. W świetle tekstu z epitafium władcy symboliczny akt włożenia diademu cesarskiego na głowę polskiego władcy przez Ottona III w roku 1000 nie był przez współczesnych uznawany za prawdziwą koronację – stwierdził metropolita poznański. Podkreślił, że źródła proweniencji niemieckiej jednoznacznie potwierdzają, że Bolesław, korzystając z krótkiego bezkrólewia w Niemczech po śmierci Henryka II, kazał się koronować w 1025 roku.

Poznańska katedra jest najstarszą nekropolią pierwszych królów i książąt polskich. W jej podziemiach pochowani są: Mieszko I, Bolesław Chrobry, Przemysł II, Mieszko II, Kazimierz Odnowiciel, Władysław Odonic, Bolesław Pobożny i Przemysł I, a także księżna Dobrawa.






I pozwolę sobie jeszcze wtrącić...





angielska wiki
tłumaczenie automatyczne


Polanie (starorus. Полѧне, Polęnie) – plemię wschodniosłowiańskie zamieszkujące od VI do X wieku oba brzegi środkowego Dniepru.

Profesor Paul Bushkovitch z Uniwersytetu Yale sugeruje pierwotną nazwę poli, bez przyrostka -anie, *pole → poli → Polanie (w angielskim oryginale Poliane), podobnie jak *derevo → derevli → Derewlanie (w oryginale derevliane), czy sever → severe (u Łowmiańskiego Siewiera) → Siewierzanie (severiane)


Początkowo, do IX wieku, ziemie te podlegały władztwu Chazarów i zamieszkująca je ludność zobowiązana była płacić daninę. Z tego okresu wywodzi się wiele kurhanów polańskich. W latach 60. IX wieku Waregowie przeprowadzili z terytorium Polan zwycięskie kampanie przeciwko Bizancjum, Połowcom i Pieczyngom. 

Około 880 roku Polanie zostali podbici przez księcia nowogrodzkiego Olega Mądrego, a ich ziemie stały się centrum nowego państwa: Rusi Kijowskiej. Największymi miastami polańskimi były Kijów i Perejasław. 

W wieku X nazwa Polanie zanikła; ostatni raz wymienia ją latopis Powieść minionych lat w 944 roku.







Polanie w Powieści minionych lat

Autor latopisu – prawdopodobnie Nestor – napisał, że Polanie zamieszkiwali wydzielone terytorium na wzgórzach nad Dnieprem, wywodzili się od Słowian i żyli w zgodzie z plemionami Drewlan, Siewierzan, Radymiczów (pochodzących od Lachów), Wiatyczów (pochodzących również od Lachów) oraz Chorwatów. 

Podkreślił ich szacunek dla starszych oraz przestrzeganie obyczajów małżeńskich z formalnymi obrzędami, w przeciwieństwie do Radymiczów, Wiatyczów oraz Siewierzan, którzy ponoć żyli i mieli zwyczaje jak zwierzęta.

W innym miejscu Nestor cofnął się do czasów, gdy nad Dunajem żyli Słowianie, i stwierdził, że od tych Słowian wywodzą się Morawianie, Czesi i Lachowie, a także Polanie nazywani Rusią.



Polanie nad Wisłą i Dnieprem

Nestor wspomina, że od Słowian naddunajskich wywodzą się Lachowie, którzy osiedli nad Wisłą i od których wywodzą się Polanie, Pomorzanie, Mazowszanie i Lutycy. Pisze dalej, że wywodzą się od nich także osiadli nad Dnieprem Polanie. Z tekstu wynika, że Polanie znad Wisły mają coś wspólnego z tymi znad Dniepru.




Polanie lub Polacy (ukr. Поляни, zromanizowane: Poliany; rosyjski: Поляне, zromanizowany: Polyane; polski: Polanie; Starosłowiański: Полѧне, zromanizowany: Poljane),

znany również jako Polanowie, Polaniacy i Polanie Wschodni, byli plemieniem wschodniosłowiańskim między VI a IX wiekiem, które zamieszkiwało oba brzegi Dniepru od Liubech do Rodnia, a także w dół dolnych biegów rzek Ros', Sula, Stuhna, Teteriów, Irpień, Desna i Prypeć.

Wyraźni zachodni Polanie we wczesnym średniowieczu byli plemieniem zachodniosłowiańskim, przodkami Polaków.



Fibuła wschodnich Polan (II - III wiek). Słowiańska osada w pobliżu wsi Tajmanawa w rejonie mohylewskim na Białorusi.


Historia

Nazwa wywodzi się od starosłowiańskiego słowa поле, które oznacza "pole", ponieważ według Kroniki Pierwotnej mieszkali na polach (занеже в поле седяху). 

W pewnym momencie Polanie zostali podbici przez Chazarów.

Ziemia Polan znajdowała się na skrzyżowaniu ważnych szlaków handlowych i terytoriów zamieszkałych przez różne plemiona wschodniosłowiańskie (m.in. Drevlian, Radimichów, Drehovianie i Sewerowie) i łączyła je wszystkie arteriami wodnymi. 

Ważny szlak handlowy, Droga od Waregów do Greków, przebiegała wzdłuż Dniepru przez ziemie Polan i łączyła Europę Północną z Morzem Czarnym i Cesarstwem Bizantyjskim. Położenie geograficzne Polan pozwoliło im odegrać organizacyjną rolę w konsolidacji plemion wschodniosłowiańskich. 

W IX i X wieku Polanie prowadzili dobrze rozwiniętą uprawę ziemi ornej, hodowlę bydła, łowiectwo, rybołówstwo, pszczelarstwo ulowe oraz różne rzemiosła, takie jak kowalstwo, odlewnictwo, garncarstwo, złotnictwo itp. Tysiące kurhanów (pre-polańskich), znalezionych przez archeologów w regionie Polan, wskazują, że ziemie te mogły utrzymywać stosunkowo dużą gęstość zaludnienia.

Polanie mieszkali w małych rodzinach w półziemiankach ("domach ziemnych"), nosili samodziałowe ubrania i skromną biżuterię. Przed nawróceniem się na chrześcijaństwo mieszkańcy palili swoich zmarłych i wznosili nad nimi wały przypominające kurhany.

W latach sześćdziesiątych XIX wieku przybyli Waregowie (Wikingowie) i zorganizowali kilka udanych kampanii wojskowych przeciwko Cesarstwu Bizantyjskiemu, które ostatecznie pokonało ich i zawarło pokój z nimi, Pieczyngami i Połoczanie

Od IX wieku Polacy zaczęli być znani jako Rusini[4], a region, który zamieszkiwali, jako ziemia Ruś[5], którą to nazwę prawdopodobnie przejęli od Waregów.

Kroniki wielokrotnie odnotowują, że stosunki społeczno-gospodarcze w społecznościach Polan były bardzo rozwinięte w porównaniu z sąsiednimi plemionami. Według Kroniki Pierwotnej, na czele plemienia Polan stanęli trzej bracia - Kij, Szczek i Chorow, którzy położyli podwaliny pod Kijów, który stanie się centrum plemiennym.

Za pierwszych władców Kijowa uważa się dwóch Waregów, Askolda i Dira. W latach osiemdziesiątych XX wieku Oleg Mądry podbił ziemie Polan, od tego momentu zamieszkiwane przez nich terytorium stało się politycznym, kulturalnym i gospodarczym centrum Rusi Kijowskiej.

Według kronikarskich legend największymi miastami wschodnich Polan były Kijów, Perejasław, Rodnia, Wyszhorod, Biłogród Kijowski (obecnie wieś Biłohródka nad rzeką Irpieniem) i Kanów. 

W X wieku termin "Polanie" wyszedł praktycznie z użycia, zastąpiony nazwą "Ruś", a wschodni Polanie jako plemię są ostatnio wymienieni w kronice z 944 roku.




Polanie wschodni i zachodni to ta sama "nacja", jak wszystko zresztą...




















SPIS ŹRÓDEŁ HISTORYCZNYCH (notatka Pch24.pl)

– Gall Anonim „Kronika” w tłumaczeniu Z.Komarnickiego, Drukarnia Józefa Sikorskiego, Warszawa 1873 r.

– Helmold z Bozowa „Kronika Słowian”, PWN, Warszawa 1974

– Kosmas „Kronika Czechów”, edycja komputerowa

– Nestor „Powieść minionych lat” edycja komputerowa

– Prokopiusz z Cezarei „Historia wojen. Tom II”, Towarzystwo Wydawnicze „Historia Iagiellonica”, Kraków 2015

– Thietmar „Kronika biskupa merseburskiego”, edycja komputerowa

– Wincenty Kadłubek „Kronika polska”, edycja komputerowa

Fragmenty źródeł dotyczące religii Słowian zaczerpnięte z Labuda Gerard „Słowiańszczyzna Starożytna i Wczesnośredniowieczna…”:

– Adam z Bremy „Kronika” Gesta Hammaburgensis Ecclesiae Pontificum

– Saxo Grammaticus „Gesta Danorum”

– „Żywot św. Ottona biskupa bamberskiego” mnicha Ebo

– „Dialog o życiu św. Ottona z Bambergu” mnicha Herborda

– „Żywot św. Ottona z Bambergu” mnicha z Prufening

– Ibn Rosteh „Księga kosztownych klejnotów”

– Ibrahim Ibn Jakub „Relacja z podróży do krajów słowiańskich

– pismo św. Bonifacego do króla anglosaskiego Elthibalda

BIBLIOGRAFIA:

– Kajkowski Kamil, Kuczkowski Andrzej „Religia Pomorzan we wczesnym średniowieczu, Wydawnictwo Jasne, Pruszcz Gdański 2010

– Labuda Gerard „Słowiańszczyzna Starożytna i Wczesnośredniowieczna. Antologia tekstów źródłowych.”, Wydawnictwo Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk & Wydawnictwo Sorus, Poznań 1999

– Lewicki Tadeusz „Źródła Arabskie do Dziejów Słowiańszczyzny. Tom 2, część 2”, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław oddział w Krakowie, 1977

– Nowak Andrzej „Dzieje Polski. Tom 1”, Biały Kruk Sp. z o.o., Wydanie I, Kraków 2014

– Nowak Andrzej „Dzieje Polski. Tom 2”, Biały Kruk Sp. z o.o., Wydanie I, Kraków 2015

– Strzelczyk Jerzy „Mity, Podania i Wierzenia Dawnych Słowian”, Dom Wydawniczy REBIS Sp. z o.o., Wydanie II poprawione i uzupełnione, Poznań 2007

– Urbańczyk Stanisław „Dawni Słowianie. Wiara i Kult”, Zakład Narodowy im. Ossolińskich Wydawnictwo, Wrocław 1991

ARTYKUŁY:

– „Absurdalne wywody nowego posła KO. Józefaciuk: Boże Narodzenie nie jest typowo chrześcijańskim świętem. Obchodzę wydarzenie z rodziną”, 22.11.2023

(za https://wpolityce.pl/polityka/671741-jozefaciuk-boze-narodzenie-nie-jest-chrzescijanskim-swietem)

– Środa Magdalena „W noc kupały liczmy na siły nadprzyrodzone”, 18.06.2019

(za https://wyborcza.pl/7,75968,24910985,w-noc-kupaly-liczmy-na-sily-nadprzyrodzone.html)



[1] Nowak Andrzej „Dzieje Polski. Tom 2”, str.12,

[2] Labuda G. „Słowiańszczyzna Starożytna i Wczesnośredniowieczna”, rozdział IX, str. 170-181, 208-10, 212-13

[3] Urbańczyk Stanisław „Dawni Słowianie. Wiara i Kult”, str. 67-68

[4] Strzelczyk Jerzy „Mity, Podania i Wierzenia Dawnych Słowian”, str. 36, 71, 204-5

[5] Urbańczyk Stanisław „Dawni Słowianie. Wiara i Kult”, str. 181









Prawym Okiem: Celtowie

Polska przedchrześcijańska nie istniała! Dla oświecenia pogan - pasjonatów - PCH24.pl

pl.wikipedia.org/wiki/Polanie_(plemię_wschodniosłowiańskie)

en.wikipedia.org/wiki/Polans_(eastern)

Poznań: Mszy św. za władców z dynastii Piastów




do przemyślenia:

Prawym Okiem: Bezpieczeństwo

Prawym Okiem: Rowy przeciwczołgowe przy DW 222



Prawym Okiem: Kodeks drogowy (Rumunia)

Prawym Okiem: "Wydział jest zastraszony"

Prawym Okiem: Uzbrojenie obywateli

Prawym Okiem: Odblaski sobie... a potop sobie..

Prawym Okiem: Odblaski na niebie - i na wodzie...







czwartek, 12 grudnia 2024

Ewolucja człowieka





Równość - wtedy, gdy kobiety nie są zagrożone męską agresją.



przedruk







Łowcy-zbieracze pokazują co znaczy równość


Z kolejnych badań wynika, że te społeczności mogły być o wiele bardziej egalitarne i fizycznie wszechstronne, niż mówią współczesne stereotypy.


Agnieszka Krzemińska
12 grudnia 2024


Społeczności łowców-zbieraczy, które stanowiły fundament życia ludzkiego przez tysiące lat, jest coraz mniej, ale badacze nieustannie starają się zrozumieć, jak wygląda ich życie, społeczne podziały i obowiązki. Z kolejnych badań wynika jednak, że społeczności te mogły być o wiele bardziej egalitarne i fizycznie wszechstronne, niż wskazują współczesne stereotypy.

Do takich analiz należy ta przeprowadzona wśród Mbendjele BaYaka z Kongo oraz Agta z Filipin przez Angarikę Deb (publikacja w „Evolution and Human Behaviour”). 

Wynika z niej w odróżnieniu od współczesnych społeczeństw rolniczych czy przemysłowych, gdzie kobiety często wykonują większą część prac domowych, w tych społecznościach obie płcie wnoszą równy wkład do gospodarstw domowych i mają podobny czas na odpoczynek. 

Żadna z płci nie dominuje drugiej w życiu społecznym – kobiety i mężczyźni biorą udział na tych samych zasadach w rytuałach i cieszą się seksualną swobodą, a narodziny dziecka oraz opieka nad nim stanowią ich wspólny wysiłek.

Oznacza to, że egalitarne normy płciowe w tych dwóch społecznościach są kluczowe, bo kobiety i mężczyźni nie tylko dzielą obowiązki, ale także autonomię i władzę decyzyjną. To równe podejście do obowiązków może być związane z koniecznością przetrwania w trudnych warunkach, które wymagają współpracy i wzajemnego wsparcia.

Z kolei badania George Brill, Marty Mirazon-Lahr i Marka Dyble z University of Cambridge (publikacja w „Proceedings of the Royal Society”) pokazują, że zarówno kobiety, jak i mężczyźni w społecznościach łowców-zbieraczy byli równie aktywni fizycznie.

Analiza ponad 900 publikacji skupiających się na aktywnośći fizycznej obydwu płci wykazała, że kobiety biegały, nurkowały w poszukiwaniu pożywienia i pokonywały długie dystanse pieszo tak samo, jak mężczyźni. Jednym wyjątkiem było wspinanie się na wysokie drzewa i skały – kobiety robiły to znacznie rzadziej. Być może ze względu na niebezpieczeństwo upadku i utraty ciąży, a być może ze względu na swoją z gruntu większą ostrożność i niechęć do podejmowania czynności ryzykownych.


Badania łowców-zbieraczy dają wyjątkową możliwości spojrzenia na ewolucję ról płciowych i fizycznych zdolności człowieka. Podważają także współczesne stereotypy dotyczące ról płciowych. I pokazują, że wiele aspektów życia społecznego, które dziś uważa się za „naturalne”, mogło być wynikiem późniejszych zmian kulturowych, takich jak rozwój rolnictwa czy industrializacja.

Antropolodzy sugerują, żeby obserwacje egalitaryzmu u łowców-zbieraczy mogą pomóc we współczesnych debatach na temat równości płci.

Wynika z nich bowiem, że równość może być fundamentem efektywnego współdziałania w grupie, umożliwiają przetrwanie i rozwój.

Może warto się tymi wartościami inspirować?




Źródło: www.projektpulsar.pl.


Agnieszka Krzemińska

Dziennikarka naukowa pulsara i tygodnika POLITYKA. Ukończyła archeologię śródziemnomorską na UW. Stypendystka na Freie Universität w Berlinie. Autorka książek „Miłość w starożytnym Egipcie”, „Dawniej ludzie żyli w brudzie. Kiedy i dlaczego zaczęliśmy o siebie dbać” oraz „Grody, garnki i uczeni. O archeologicznych tajemnicach ziem polskich”, za którą w 2022 r. otrzymała Złotą Różę – nagrodę przyznawaną wspólnie przez Festiwal Nauki w Warszawie, Instytut Książki i miesięcznik „Nowe Książki” za pozycję popularnonaukową wyróżniającą się rzetelnością i wybitną formą literacką.





poniedziałek, 25 listopada 2024

Studiujcie pisma

 


Innym rodzajem bezużytecznych wojsk są wojska posiłkowe, to znaczy, gdy wzywa się możnego, aby swym orężem przyszedł ci z pomocą i obroną.

Takie wojsko może być nawet samo przez się pożyteczne i dobre, lecz jest zawsze niebezpieczne dla tego, który je przyzywa, gdyż jeżeli ono zwycięży - ty staniesz się jego niewolnikiem. 







Ze względu na rosnącą obecność amerykańskich wojsk, 

ze względu na 5 kolumnę Werwolf, 

ze względu na to, że mieszka z nami 2 miliony Ukraińców,  

ze względu na to, że będzie ich więcej:


dobrze, w patriotyźmie wychowywać dzieci

uważnie obserwować sytuację na Ukrainie, 

szukać niezależnych źródeł informacji

i porównywać z tym co i jak napisane w mainstreamie


studiować pisma.




MOCARSTWO na naszą miarę


Ci co straszą was Ukraińcami sami są gnuśni i leniwi, chcą, by problem sam się rozwiązał, żeby inni zrobili wszystko za nich, a najlepiej, żeby sami Ukraińcy zrobili to, co oni chcą.

Trzeba brać byka za rogi, a nie uciekać przed nim, nawet jeśli przyjdzie dostać po gembie.

Przecież robisz to dla swojej kobiety, dla swojej rodziny.


Nie zrozum mnie źle - tego zagadnienia nie można i nie wolno rozwiązywać siłą.


Czasy III RP już się skończyły i nie wrócą.

Znowu będziemy państwem wielonarodowym i na to trzeba być gotowym.


BRICS rośnie w siłę i zapowiada tworzenie bloków, a nie biegunów.

Tak naprawdę pobyt Ukraińców w Polsce to dobra rzecz, bo im więcej ludzi, im większe państwo, tym silniejsze państwo, a przynajmniej - ma do tego potencjał.


I my taki potencjał mamy.


Będziemy stawać jako blok europejski i konkurować z innymi blokami - Rosją, Chinami, Afryką itd... kto ma więcej ludności, ten ma silniejszą gospodarkę i silniejsze państwo - nie można tego lekceważyć.

Musimy budować dobre relacje i sojusze z sąsiadami, nie z Niemcami, bo oni tego nie chcą, ale ze wszystkimi innymi.



MEDIA

Tak jak lgtb nagłaśniane w mediach odpowiednio długo stało się "popularne" tak i patriotyzm będzie popularny.


Popatrzecie, jak oni to zrobili:

dla swoich małoletnich dzieci obmyślili program w telewizji - to stamtąd wzięły się takie osoby jak  - Pochanke - moim zdaniem najlepsza redaktor tego pokolenia, abstrahując od tego co realizowała i po jakiej stronie.


Prezenterami programu 5-10-15 byli, m.in.:

Mateusz Ptaszyński, Karolina Poznakowska, Sandra Walter - córka tefałenów, Marcin Tyszka, Piotr Kraśko, Małgorzata Halber, Karolina Szostak, Marcin Chochlew, Justyna Pochanke, Krzysztof Ibisz, Marcin Kołodyński [wystraszony chłopak z programu „Rower Błażeja” - w 2001 roku zginął w wypadku na snowboardzie], Maria Niklińska, Barbara Nowacka - polityczka lewicy, Ivo Widlak.

Takie osoby jak naczelny patocelebryta tefałenu i pan od serduszek szli podobną drogą.

Te dzieci zostały celowo tam skierowane i nikt nie pytał, czy one mają uzdolnienie w tym kierunku albo czy one chcą. Tak zostały ukształtowane, a te, co dawały rokowania, tam poszły i tam nadal są.


Nie wszyscy zahaczyli o politykę, ale jednak ci co o nią zahaczyli, "sprawdzili" się na odcinku medialnym, co wszyscy wiemy. Każdy człowiek ma preferencje polityczne i redaktorzy na stanowiskach medialnych nie wprost uprawiają politykę i to bez żadnego mandatu społecznego.

Ci ludzie od dziecka byli obyci z pracą w mediach, dlatego tak "dobrze im poszło".


Musicie to sobie uzmysłowić - oni zaplanowali, że ich dzieci będą miały udział w kreowaniu sytuacji politycznej w kraju poprzez media. I to się działo i dzieje nadal.

Oni to zaplanowali i zrealizowali.





za fb 12 listopada 2024


Lichocka Joanna  :








A wy?


Kto z dzieci polskich polityków.... (tak jakoś samo mi się napisało...) ... kto z dzieci prawicowych polityków wszedł do polityki?


Kacper Płażyński i Małgorzata Wasserman.

Innych nie kojarzę.






Wy też musicie zaplanować przyszłość swoich dzieci i związać ją z funkcjonowaniem państwa.

Państwo oparte jest na ludziach i w dużej mierze na zaufaniu - na zaufaniu do dziennikarzy, że nie kłamią, na zaufaniu do urzędników, że prowadzą nasze sprawy jak należy, i tak dalej.


Niech próbują swoich sił w samorządzie, w organizacjach pozarządowych, wolontariatach, niech się uczą, zdobywają doświadczenie.

Kto się nada do polityki, ten się nada, a kto nie, niech pilnuje spraw Polski w policji, we wojsku, w obronie cywilnej, slużbach, urzędach, instytutach naukowych, w redakcji lokalnej gazety, w harcerstwie, w biznesie, niech zawsze coś robi, coś aktywnego, chociażby dla siebie, by potem wychować swoje dzieci i by one bardziej niż on i ty zaangażowały się.


Państwo to ludzie, państwo to my.


Nawet jeśli nie pójdą tą droga, będą lepiej przygotowani od nas do tego, by świadomie kreować swoje życie,vdbać o bezpieczeństwo i przyszłość własnego kraju.


Przyglądajcie się wychowankom z Torunia, kto z nich mógłby nadawać większy ton?




SAM JA



Badajcie cały czas swoje przekonania, czy one są wasze własne, czy zapożyczone od kogoś, czy są prawdziwe, czy to tylko chciejstwo i złudzenia..


Musicie stanąć w prawdzie ze sobą i jasno sobie powiedzieć - co wiecie, a czego nie wiecie.


To co wiecie, to jest to, co 

sami rozumowo potraficie stwierdzić, albo co znacie, bo macie bezpośredni wgląd w sprawę.


Sami - a nie z pomocą kolegów.


To czego nie wiecie, to jest to - co zakładacie, że jest takie, na jakie wygląda.

Zakładacie, że urzędnik jest uczciwy.

Zakładacie, że polityk was nie okłamuje.

Zakładacie, że waszego polityka nikt nie okłamał i to co on wam mówi, jest prawdą.


To czego nie możecie sami rozumowo stwierdzić, gdzie nie macie bezpośredniego wglądu - to wszystko to, jest tylko założeniem.


Zakładacie, że urzędnik jest uczciwy, ale tego nie wiecie.

Zakładacie, że polityk was nie okłamuje, ale tego nie wiecie na pewno.

Zakładacie, że waszego polityka nikt nie okłamał i to co on wam mówi, jest prawdą, ale tego nie wiecie na pewno.

Co robią tajne służby i co oni mówią politykom, tego może nigdy się nie dowiecie.


Najlepszą obroną na to wszystko - jest porządne i w patriotyźmie wychowanie dzieci i takie poprowadzenie młodzieży, by nikt obcy nie przyuczył jej do swoich opcji.


Bardzo ważne są media, by je przejąć i by one promowały porządane przez nas wzorce, albo chociaż pozamykać te, które ewidentnie nie stają po naszej stronie.


Tak jak lgtb nagłaśniane w mediach odpowiednio długo stało się "popularne" tak i patriotyzm będzie popularny.

Popatrz na telewizję, zamień pojęcie "lgtb" na "patriotyzm", albo po prostu - "polskość" i wyobraź sobie co się stanie w twoim umyśle, jak wyglądałaby Polska gdyby tak było.

Wszędzie będą patrioty.

A młodzież i dzieci będą to chłonęły, nawet nieświadomie, aż całkowicie tą polskością przesiąkną i będzie to dla nich  normalne, że na każdym kroku przydaje się temu znaczenie. I to nas uratuje od każdych problemów.

To jest proste - ale trzeba coś robić, coś-kolwiek, a nie tylko siedzieć przed kompem z piwem. 


Tylko Polak poświęci się dla Polski, tylko Polak zrobi coś "za darmo" dla Polski.
Trzeba pilnować wychowania dzieci, a potem - mediów.


Uczcie swoje dzieci języków, nie tylko niemieckiego, ale rosyjskiego, ukraińskiego i białoruskiego też.






Pisma Machiavellego czy Sun-Tzu nie straciły na aktualności

- do tego trzeba co jakiś czas wracać, czytać ponownie, zastanawiać się, kup sobie te książki bo będziesz je czytać wielokrotnie.




Niccolo Machiavelli  - "KSIĄŻĘ" (fragmenty)

Tekst oparty jest głównie o historię polityczną i wojskową Włoch sprzed zjednoczenia, z okresu księstw i państw-miast, które walczyły między sobą o dominację.






Rodział XII - O różnych rodzajach milicji i o wojsku najemnym 


Powiedzieliśmy powyżej, jak konieczną dla księcia jest rzeczą założyć dobre podwaliny, bez których niechybnie upadnie. Najważniejszą podstawą wszystkich państw tak nowych, jak starych i mieszanych są dobre prawa i dobre wojsko, a ponieważ nie mogą być dobre prawa tam, gdzie nie ma dobrego wojska, a gdzie jest dobre wojsko, tam są z pewnością dobre prawa, przeto, nie będę o prawach, lecz o wojsku rozprawiał. 

Powiem więc, że wojsko, którym książę broni swego państwa, jest jego własne albo najemne, posiłkowe albo mieszane. 

Najemne i posiłkowe jest bezużyteczne i niebezpieczne i jeżeli ktoś na wojsku najemnym opiera swe państwo, nigdy nie będzie stał pewnie i bezpiecznie, albowiem jest ono niezgodne, ambitne, niekarne, niewierne, odważne wobec przyjaciół, tchórzliwe wobec nieprzyjaciół, nie boi się Boga ani dotrzymuje wiary ludziom, tak że o tyle tylko odwleka się upadek księcia, o ile odwleka się napaść; ono ograbia cię w czasie pokoju, a nieprzyjaciel w czasie wojny. 

Przyczyną tego jest to, że nie ma ono innego przywiązania ani innej pobudki, trzymającej je w polu, jak ta odrobina żołdu, który nie jest dość silnym bodźcem, by wojsko takie pragnęło umrzeć za ciebie.

Najemnicy chcą bardzo być twoimi żołnierzami wtedy, gdy nie prowadzisz wojny, lecz kiedy przyjdzie wojna wolą uciec lub pójść sobie precz.

Nie potrzebuję trudzić się bardzo, by to wykazać, gdyż Italia nie przez co innego popadła w ruinę, jak przez to, że przez wiele lat była zdana na wojsko najemne, które zrazu potrafiło co nieco zdziałać i między sobą uchodziło za waleczne, lecz dopiero gdy przyszedł cudzoziemiec, pokazało, co jest warte.

W tym leży przyczyna, że Karolowi, królowi francuskiemu, udało się zagarnąć Italię bez najmniejszego trudu. Kto powiedział, że powodem tego były nasze grzechy, powiedział prawdę, lecz nie były to owe grzechy, które mówiący miał na myśli, lecz te, które wymieniłem, a ponieważ były one grzechami książąt, więc ci także ponieśli karę. Chciałbym jeszcze lepiej pokazać, jak nieszczęsnym jest ten oręż.

Wodzowie najemni są albo znakomitymi ludźmi albo nie; jeżeli są, nie możesz im zaufać, gdyż zawsze będą dążyli do własnej wielkości, bądź to gnębiąc ciebie, który jesteś ich panem, bądź to gnębiąc innych wbrew twojej woli; gdy zaś wódz taki nie jest dzielny, przez to samo również cię zrujnuje.

 A gdyby ktoś zauważył, że każdy wódz, najemny czy nie, zrobiłby to samo, byle miał broń w ręku, odpowiedziałbym na to, że wojskiem posługuje się albo książę, albo rzeczpospolita [republika, państwo - MS]. Książę powinien osobiście spełniać obowiązek wodza, rzeczpospolita ma do tego używać swoich obywateli, a gdy postawiony na czele nie okaże się dzielnym, powinna zmienić go; gdy zaś jest nim, trzymać go prawami w takiej zależności, aby nie mógł uchylać się od posłuszeństwa. 

Doświadczenie dowodzi, że sami książęta i zbrojne rzeczypospolite dokonują bardzo wielkich rzeczy, a oręż najemny nie przynosi nic prócz szkody i że rzeczpospolita uzbrojona własnym wojskiem trudniej nagina się do posłuszeństwa jednemu ze swych obywateli niż uzbrojona wojskiem cudzoziemskim.

Rzym i Sparta zbrojne i wolne stały przez wiele wieków, Szwajcarzy są bardzo zbrojni i bardzo wolni. Jako przykład starożytnej broni najemnej można przytoczyć Kartagińczyków, którzy po skończeniu pierwszej wojny z Rzymianami byli wystawieni na ucisk swych żołnierzy najemnych, chociaż wodzami ich byli obywatele kartagińscy. Tebańczycy zrobili po śmierci Epaminondasa wodzem swego wojska Filipa Macedońskiego, a ten po zwycięstwie odebrał im wolność. 

Mediolańczycy wzięli po śmierci księcia Filippa na swój żołd Francesca Sforzę przeciw Wenecjanom. Ten, pokonawszy nieprzyjaciół pod Caravaggio, połączył się następnie z nimi, aby zgnębić Mediolańczyków, swoich panów. 

Jego ojciec, Sforza, będąc w służbie u Joanny Neapolitańskiej, zostawił ją naraz bez obrony, tak że ona, aby nie stracić królestwa, musiała szukać oparcia u króla aragońskiego. Prawda, że Wenecjanie i Florentczycy powiększyli przedtem swe państwo tym orężem, a wodzowie ich nie stali się nigdy książętami, lecz owszem obrońcami - na to odpowiem, że Florentczycy w tym wypadku mieli szczególne szczęście, gdyż jedni z tych dzielnych wodzów, których mogli się obawiać, nie odnieśli zwycięstwa, drudzy natrafiali na przeszkody, inni zaś gdzie indziej zwrócili swą ambicję. 

Tym, który nie odniósł zwycięstwa, był Giovanni Acuto; a ponieważ nie zwyciężył, niepodobna nabrać przekonania o jego wierności; każdy jednak przyzna, że gdyby był zwyciężył, byliby Florentczycy zdani na jego łaskę. Sforza miał zawsze rodzinę Braccio przeciwko sobie, tak że się wzajemnie pilnowali. 

Francesco zwrócił swą ambicję w kierunku Lombardii, a Braccio przeciw Kościołowi i królestwu neapolitańskiemu. Lecz przejdźmy do tego, co stało się niedawno. 

Florentczycy mianowali swym wodzem Paola Vitelli, człowieka bardzo sprytnego, który z prywatnej fortuny doszedł do bardzo wielkiego znaczenia. Nie da się zaprzeczyć, że gdyby on zdobył Pizę, to wypadałoby Florentczykom zatrzymać go, byliby bowiem zgubieni, gdyby przeszedł w służbę nieprzyjaciół; zatrzymując go zaś, musieliby mu ulec. Jeżeli rozważy się osiągnięcia Wenecjan, spostrzeże się, że działali oni ku swemu bezpieczeństwu i chwale wtedy, gdy prowadzili wojnę własnymi ludźmi, a tak było, zanim skierowali swe wyprawy na ląd stały; wtedy to szlachtą i zbrojnym ludem dokonywali dzielnych czynów, lecz gdy zaczęli walczyć na lądzie, stracili tę dzielność i zaczęli naśladować zwyczaje Italii. 

W początkach rozszerzania się ich na lądzie stałym nie potrzebowali zbyt obawiać się swych wodzów; bo nie mieli tam wielkiego państwa i sami byli w wielkim poważaniu, lecz niebawem poznali swój błąd, gdy zaczęli rozszerzać swe państwo, co stało się, gdy wodzem był Carmagnola; albowiem pobiwszy księcia Mediolanu pod jego wodzą, przekonali się o jego dzielności, z drugiej strony spostrzegli, że ochłódł w prowadzeniu wojny; doszli więc do wniosku, że z nim więcej zwyciężać nie mogą, ponieważ on tego nie chce, tudzież że nie mogą odprawić go, aby nie stracić tego, co zyskali; przeto dla zabezpieczenia się byli zmuszeni zamordować go.

Potem mieli jako wodzów Bartolomea da Bergamo, Roberta da San Severino, hrabiego di Pitigliano i innych podobnych, po których raczej strat niż zysków oczekiwać wypadało, jak to zdarzyło się później pod Vaila, gdzie w jednej bitwie stracili to, co z takim trudem zdobyli w 800 latach - ten bowiem oręż przynosi tylko powolne i drobne zdobycze, natomiast nagłe i niezwykłe straty.


A ponieważ te przykłady przywiodły mnie do mówienia o Italii, gdzie od wielu lat gospodarują wojska najemne, chciałbym rozważyć tę rzecz głębiej, aby widząc ich początek i rozwój, można je łatwiej poprawić. Otóż trzeba wiedzieć, że w czasach, gdy cesarstwo zaczęło tracić w Italii władzę, a papież zyskiwał w rzeczach świeckich coraz większą powagę, podzieliła się Italia na więcej państw, wiele bowiem miast znaczniejszych chwyciło za broń przeciw swojej szlachcie, która przedtem, mając opiekę cesarza, uciskała je. Kościół poparł je, aby zyskać znaczenie w sprawach świeckich. Wiele zaś innych miast przeszło pod władzę swych obywateli jako książąt. W ten sposób Italia dostała się prawie w całości w ręce Kościoła i kilku rzeczypospolitych; gdy zaś ci duchowni i ci inni obywatele nie znali się na rzemiośle wojennym, zaczęli brać obcych najemników. 

Pierwszym, który wyrobił temu wojsku wziętość, był Alberigo da Conio z Romanii. Z jego szkoły wyszli między innymi Braccio i Sforza, którzy za swych czasów byli arbitrami Italii. Po nich przyszli wszyscy ci inni, w których ręku aż do naszych czasów spoczywa oręż Italii. I taki jest owoc ich męstwa, że została ona zajęta przez Karola, złupiona przez Ludwika, zgwałcona przez Ferdynanda, zbezczeszczona przez Szwajcarów. 

Trzymali się oni przede wszystkim tej zasady, że chcąc podnieść własne znaczenie, zaniedbywali piechotę. Czynili tak, bo nie mając państwa i zdani na swój spryt, nie zdołaliby zyskać wziętości małą ilością piechoty, a dość licznej nie mogli utrzymać, przeto ograniczyli się do konnicy, której nawet skromna liczba przynosiła im tyle, że ich żywiono i honorowano. 

I do tego stanu doszły rzeczy, że w wojsku złożonym z 20 tysięcy żołnierzy, nie było nawet dwóch tysięcy piechoty. Nadto wysilali oni swój spryt, aby od siebie i swych żołnierzy odsunąć wszelki trud i strach; nie zabijano się wzajemnie w walkach, lecz brano jeńców bez krwi rozlewu; oblegający nie strzelali nocami na oblegane miejscowości, a oblegani nie strzelali nocami na ich obóz; nie otaczali obozu ostrokołem ani rowem, a zimą nie wychodzili w pole. 

Dyscyplina ich pozwalała na te wszystkie rzeczy, wymyślone przez nich po to, aby uniknąć - jak się to rzekło - trudu i niebezpieczeństwa, tak że ściągnęli na Italię niewolę i pogardę.




 

Rozdział XIII - O wojsku posiłkowym, mieszanym i własnym 


Innym rodzajem bezużytecznych wojsk są wojska posiłkowe, to znaczy, gdy wzywa się możnego [księcia], aby swym orężem przyszedł ci z pomocą i obroną, 

jak to niedawno uczynił papież Juliusz, który podczas wyprawy na Ferrarę, zrobiwszy z bronią zaciężną smutne doświadczenie, zaczął używać posiłkowej i ułożył się z Ferdynandem, królem hiszpańskim, który miał go popierać swoimi ludźmi i swym wojskiem.


Takie wojsko może być nawet samo przez się pożyteczne i dobre, lecz jest zawsze niebezpieczne dla tego, który je przyzywa, gdyż jeżeli ono poniesie klęskę - ty przegrasz, jeżeli ono zwycięży - ty staniesz się jego niewolnikiem. 


A chociaż dzieje starożytne są pełne tych przykładów, chciałbym jednak pozostać przy świeżym przykładzie Juliusza II, który chcąc zagarnąć Ferrarę, nie mógł większej nierozwagi popełnić, gdyż oddał się zupełnie w ręce cudzoziemca. 

Lecz jego szczęśliwa gwiazda sprawiła, że nie zbierał owoców swego fałszywego kroku. Albowiem gdy posiłkujące go wojska poniosły klęskę pod Rawenną, powstali Szwajcarzy i wbrew wszelkiemu oczekiwaniu, i jego, i innych, wypędzili zwycięzców; zyskał więc papież tyle, że nie stał się jeńcem ani nieprzyjaciół, gdyż ci zostali wypędzeni, ani wojsk posiłkujących, gdyż zwyciężył inną, a nie ich bronią. 

Florentczycy, nie mając zupełnie wojska, sprowadzili 10 tysięcy Francuzów pod Pizę, aby ją zdobyć. Ten krok naraził ich na więcej niebezpieczeństw, niż kiedykolwiek - nawet w czasach bardzo dla nich ciężkich - im groziło. 

Cesarz konstantynopolitański, chcąc oprzeć się swym sąsiadom, wprowadził do Grecji 10 tysięcy Turków, którzy po skończeniu wojny nie chcieli jej opuścić, i to stało się początkiem niewoli Grecji u niewiernych. 

Kto przeto chce nie móc nigdy zwyciężyć, niech tylko posługuje się tym wojskiem, które jest o wiele niebezpieczniejsze niż najemne; ono na pewno sprowadzi jego upadek, jest bowiem zawsze zjednoczone, zawsze podlega rozkazom kogoś innego, natomiast wojska najemne, nawet zwycięskie, potrzebują więcej czasu i lepszej sposobności, aby ci szkodzić, gdyż nie stanowią wszystkie jednego ciała, a zostały utworzone tudzież są opłacane przez ciebie, tak że ten, którego ty mianowałeś dowódcą, nie może od razu zyskać wśród nich takiego wpływu, aby ci mógł szkodzić. 

Na ogół w wojsku najemnym bardziej niebezpieczne jest tchórzostwo i niechęć do walki, natomiast w posiłkującym - męstwo. 

Przeto roztropny książę unikał zawsze tych rodzajów wojska, a posługiwał się własnym, i wolał raczej ze swoimi przegrać, niż z obcymi wygrać, mając to przekonanie, że zwycięstwo orężem obcym odniesione nie jest prawdziwe. 

Nie zawaham się nigdy przytoczyć jako przykładu Cezara Borgii i jego czynów. 

Ten książę wkroczył do Romanii z wojskiem posiłkowym, wprowadzając tam wyłącznie żołnierzy francuskich, którymi zdobył Imolę i Forli; lecz gdy takie wojsko nie wydało mu się pewnym, zaczął posługiwać się najemnym, widząc w nim mniejsze niebezpieczeństwo; wziął więc na swój żołd milicje Orsinich i Vitellich, lecz później, zauważywszy w ich postępowaniu chwiejność, niewierność i niebezpieczeństwo dla siebie, rozpuścił je i zwrócił się do wojsk własnych.

I nietrudno dostrzec, jaka jest różnica między jednym a drugim rodzajem wojska, gdy zwróci się uwagę, jak zupełnie inne znaczenie miał książę, kiedy miał tylko Francuzów, a kiedy milicje Orsinich i Vitellich, a kiedy znowu poprzestał na wojsku własnym, polegając jedynie na sobie samym; spostrzec łatwo, że rosło ono ciągle i nigdy nie było większe niż wtedy, gdy każdy widział, że jest on wyłącznym panem swego oręża.



Wolałbym trzymać się świeżych przykładów włoskich, trudno mi jednak pominąć Hierona z Syrakuz, bo już o nim poprzednio wspomniałem. 

Ten, jak się rzekło, mianowany przez Syrakuzan wodzem armii, poznał od razu bezużyteczność wojska najemnego, którego dowódcy byli tego samego pokroju co nasi w Italii; widząc, że ani ich zatrzymać w służbie, ani odprawić nie może, kazał ich wszystkich poćwiartować, potem zaś wojował nie obcym, lecz własnym wojskiem.



Pragnę także przywieść na pamięć pewną postać Starego Testamentu, która odpowiada temu przedmiotowi. 

Gdy Dawid ofiarował się Saulowi wystąpić do walki z Goliatem, owym napastnikiem filistyńskim, Saul, aby mu dodać ducha, uzbroił go w swą zbroję, lecz Dawid, spróbowawszy jej, zwrócił mu ją, mówiąc, że nie czuje się w niej swobodnym, więc wolał ze swą procą i nożem iść przeciw nieprzyjacielowi. 

W ogóle cudza zbroja albo ci spada z pleców, albo ci ciąży, albo cię gniecie. 

Karol VII, ojciec króla Ludwika XI, uwolniwszy Francję od Anglików dzięki swemu szczęściu i męstwu, zrozumiał konieczność uzbrojenia się w oręż własny i utworzył w swym państwie oddziały konnicy i piechoty. Lecz następnie jego syn, król Ludwik, rozwiązał oddziały piechoty i zaczął brać na żołd Szwajcarów. 

Ten błąd, za którym nastąpiły także inne, jest, jak się obecnie w rzeczy samej widzi, przyczyną niebezpieczeństw, na które narażone jest to królestwo. 

Albowiem król, podnosząc znaczenie Szwajcarów, osłabił w całym swym wojsku ufność we własne siły; pozbywszy się zupełnie piechoty, uczynił swą konnicę zależną od żołnierza obcego, ta bowiem, przyzwyczaiwszy się do walczenia obok Szwajcarów, straciła wiarę, by mogła bez nich zwyciężać.

Dlatego Francuzi przeciw Szwajcarom nie zdzierżą, a bez Szwajcarów przeciw innym nic zdziałać nie potrafią. 

Wojsko francuskie stało się więc mieszane, 

częściowo najemne, a częściowo rodzime; 

takie złożone wojsko jest znacznie lepsze od wyłącznie najemnego lub wyłącznie posiłkowego, lecz znacznie gorsze od własnego. 


I niech wystarczy przytoczony przykład, gdyż królestwo francuskie byłoby niezwyciężone, gdyby zarządzenia Karola rozwinięto i zachowano. 

Lecz słaby rozum ludzki bierze się do rzeczy, która, z pozoru dobra, nie pozwala zauważyć znajdującej się na dnie trucizny, podobnie jak się rzecz ma z suchotami. 

Otóż jeżeli ten, który sprawuje władzę książęcą, rozpoznaje zło dopiero wtedy, gdy ono powstanie, nie jest naprawdę mądry; taka jednak mądrość jest udziałem niewielu ludzi. 

A kto zastanowi się nad przyczyną upadku cesarstwa rzymskiego, spostrzeże, że było nią wyłącznie to, iż zaczęto brać Gotów na żołd, odtąd bowiem zaczęły słabnąć siły imperium rzymskiego i wszelka dzielność, którą ono traciło, przeszła na tamtych. 


Dochodzę więc do konkluzji, że bez własnego wojska żadne księstwo nie jest bezpieczne, jest ono zupełnie zdane na łaskę losu, nie mając tej mocy, która by w czasie niedoli jego obronę stanowiła.

Ludzie mądrzy zawsze byli zdania i przekonania, "quod nihil sit tam infirmum, aut instabile, quam fama potentiae non sua vi nixa".(że nie ma wątlejszej i bardziej niestałej rzeczy niż blask potęgi, nie opartej na rodzimych siłach". Tacyt, Roczniki, XIII, 19)

A wojsko własne to takie, które składa się z poddanych, z obywateli lub z ludzi przez ciebie dobranych; każde inne jest albo najemne, albo posiłkowe. Łatwo zaś znajdzie się środek do stworzenia własnego wojska, jeżeli rozważy się prawidła, powyżej przeze mnie podane, tudzież jeżeli przyglądniesz się, w jaki sposób zbroili się i organizowali Filip, ojciec Aleksandra Wielkiego, i wiele innych republik, na których zasady zdaję się najzupełniej.








Bądźmy mądrzy przed szkodą, przewidujmy nieprzewidziane, bo każda nowa wojna zaskakuje rozwiązaniami, wróg raczej nie powtarza starej powszechnie znanej strategii i taktyki.

Wojna na Ukrainie pokazała, że czołgi owszem, przydadzą się, ale tysiące dronów są równie, a może nawet bardziej skuteczne i tańsze. 

Póki nie mamy dość sił, bądźmy w tym NATO które jest jakby częściowo najemne, a częściowo rodzime, ale uważajmy...


Nie dajmy się zwodzić, nie dajmy się napuszczać, nie róbmy za mięso armatnie w czyimś interesie.

Budujmy wspólnotę w społeczeństwie i budujmy armię, powszechną obronę terytorialną, aby być pewnym własnych sił - budujmy mosty pomiędzy pokoleniami i między narodami, by być pewnym dobrych relacji z sąsiadami, byśmy nie musieli walczyć.





Ale najpierw - Niemcy  i  5 kolumna.
















P.S.


Prof. P. Skrzydlewski:


Nasz upadek narodowy, państwowy, zaczyna się tam, gdzie jest zła edukacja i złe wychowanie



25 listopada 2024 11:08

Radio Maryja


„Takie będą Rzeczypospolite, jak ich młodzieży chowanie” – uczył Jan Zamoyski i miał bez wątpienia rację. Historia pokazuje, że nasz upadek narodowy, państwowy, zaczyna się tam, gdzie jest zła edukacja i złe wychowanie, gdzie miesza się ludziom w głowach. Krokiem pierwszym do dobrej edukacji dzieci i młodzieży musi być walka o to, aby nasza młodzież nie była zatruwana przez bałamutne i obłąkańcze ideologie – mówił w swoim felietonie z cyklu „Spróbuj pomyśleć” na antenie Radia Maryja prof. Paweł Skrzydlewski, filozof, rektor Akademii Zamojskiej.

Założycielowi Akademii Zamojskiej, Kanclerzowi Wielkiemu Koronnemu Janowi Zamoyskiemu, przypisuje się cytat: „Takie będą Rzeczypospolite, jak ich młodzieży chowanie”.


– Jan Zamoyski, doskonale wykształcony (w swoim czasie także rektor Uniwersytetu w Padwie) wiedział i rozumiał, że na nic zdadzą się bogactwa, wygody i sława, jeśli nie znajdą one fundamentu w ludziach wykształconych, prawych, cnotliwych. Pisał (…): „Bez nauk bowiem, acz mogą być niektórzy cnotliwi i światli, gdy lud w ciemnocie, walą się królestwa, upadają mocarstwa, same dostojeństwa ciężarem się stają”. Można zapytać, co dziś dzieje się z „młodzieży chowaniem”, z chowaniem naszych dzieci i wnuków – mówił prof. Paweł Skrzydlewski.

Zastanowić należy się zatem, jak wygląda obecne kształcenie młodych pokoleń.


– Nie jest tajemnicą, że nasze szkoły i uczelnie w bardzo krótkim czasie przestają być nie tylko polskimi, ale w ogóle uczelniami i szkołami. Zamieniają się w ośrodki deprawacji, gdzie trudno dopatrzeć się nauki, wychowania – w ogólności pracy nad sobą. Przestają być wspólnotami ludzi rozumnych, którzy żyją w przyjaźni. W ogólności trzeba powiedzieć jasno, że nie może dziwić to, że wielu rodziców posiadających zdrowy sąd o człowieku i świecie coraz częściej boi się szkoły. Boi się także powrotu swoich dzieci ze studiów uniwersyteckich. Myliłby się wielce ten, kto sądziłby, że fatalny stan naszej edukacji i pedagogiki społecznej jest tylko dziełem obecnego rządu (…). Stan ten to efekt zaniedbań, błędów, fatalnych decyzji obecnych w naszej historii od bardzo długiego czasu – zwrócił uwagę rektor Akademii Zamojskiej.


Filozof przywołał w tym kontekście słowa Adama Mickiewicza, który próby reformy edukacji i wychowania przez Komisję Edukacji Narodowej ocenił jako bezowocne i złe, gdyż

 „KEN wydała ustawy oparte na zasadach bardzo liberalnych. Dla wszystkich klas narodu otworzono po całym kraju akademie, gimnazja i szkoły. Wszędzie każdy mógł uczęszczać bez żadnej opłaty. Młodzieży uczącej się nadawano wszelkie przywileje, starano się wszelkimi sposobami ją zachęcić, ale cała ta popiętrowana budowla oświaty, czyli instytucji publicznej, nie miała podstawy w żadnej prawdzie moralnej, w żadnym dogmacie ogólnym. Nasprowadzano z zagranicy dzieł, które miały służyć za elementarne. Książki te, pisane przez filozofów encyklopedystów, znajdowały się w sprzeczności z wychowaniem religijnym, zostawionym jeszcze w rękach duchowieństwa. Logika, umiejętności ścisłe i wszystko, czego wykładano w szkołach, było już wykładane podług widoków materializmu. Podrzędne zbiory historii, wyciągane z dzieł cudzoziemskich republikanów, wpajały maksymy tchnące nienawiścią przeciwko monarchii, a obok tego starano się wstawić uczniom dziedziczną władzę królewską jako jedyny środek zbawienia Rzeczypospolitej. Tym sposobem przez dwadzieścia lat edukowano młodzież, która z głową zawróconą tłumem pomieszanych pojęć miała, wyszedłszy na świat, objąć rządy kraju i zorganizować Polskę. Z tej to młodzieży składała się później większość Sejmu Czteroletniego, zwanego Wielkim”


– „Takie będą Rzeczypospolite, jak ich młodzieży chowanie” – uczył Zamoyski i miał bez wątpienia rację. Historia pokazuje, że nasz upadek narodowy, państwowy, zaczyna się tam, gdzie jest zła edukacja i złe wychowanie, gdzie miesza się ludziom w głowach. Dlatego dziś, przykładając starań do naprawy Rzeczypospolitej, musimy przyłożyć się najbardziej jak się da do tego, aby młodzież polska nie miała zawrotu w głowie tym „tłumem różnych pojęć”, stanowisk i ideologii. 

Krokiem pierwszym do dobrej edukacji dzieci i młodzieży musi być walka o prawdziwą szkołę dla dzieci, walka o to, aby nasza młodzież nie była zatruwana przez bałamutne i obłąkańcze ideologie. W szkole, w medycynie, w życiu publicznym zawsze będzie obowiązywać reguła „primum non nocere” – „po pierwsze nie szkodzić” – mówił prof. Paweł Skrzydlewski.


całość tutaj:

Prof. P. Skrzydlewski: Nasz upadek narodowy, państwowy, zaczyna się tam, gdzie jest zła edukacja i złe wychowanie – RadioMaryja.pl






machiavelli-traktat-o-ksieciu.pdf

ksiaze.pdf

/pl.wikipedia.org/wiki/5-10-15

Prawym Okiem: Przedsiębiorcy razem

Prawym Okiem: Sabotaż 1939?



Resortowe dzieci. Politycy (tom 3) - Literatura faktu/popularnonaukowa - Książki - Wydawnictwo Fronda