Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą straty wojenne. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą straty wojenne. Pokaż wszystkie posty

środa, 23 lipca 2025

6 czy 10 milionów strat?



przedruk



Waldemar Grabowski 
Straty osobowe II Rzeczypospolitej w latach II wojny światowej 

Czy można ustalić dokładną liczbę? 



Zagadnienie strat osobowych (bezwzględnych) II Rzeczypospolitej było przedmiotem dociekań różnych instytucji już w czasie II wojny światowej. Informacje na ten temat podało Ministerstwo Prac Kongresowych Rządu RP w Londynie we wrześniu 1944 r. Stwierdzono wówczas, że II RP straciła 4 114 000 swoich obywateli, w tym 2 481 000 Żydów. 


Od września 1944 r . do końca wojny, przynajmniej w Europie – maj 1945 r . – było jeszcze kilka miesięcy . Po zakończeniu wojny to władze „ludowej” Polski miały zdecydowanie większe możliwości badania tego zagadnienia, niż prawowity rząd RP znajdujący się w Londynie . Próby oszacowania strat osobowych były podejmowane kilkakrotnie, zarów no przez instytucje państwowe, jak i historyków . Instytucje państwowe to Biuro Odszkodowań Wojennych funkcjonujące przy Prezydium Rady Ministrów oraz Ministerstwo Finansów 

Za najbardziej prawdopodobną liczbę strat osobowych II Rzeczypospolitej należy, w chwili obecnej, przyjąć liczbę ok . 5 900 000 . Choć musimy cały czas mieć na uwadze, że są to wszystko dane szacunkowe

Poważnym utrudnieniem w procesie dochodzenia do ustalenia faktycznej wielkości strat osobowych są kategorie strat, jakie zostały wprowadzone przez autorów dotychczasowych szacunków . Każdy z nich stosował trochę inne kryteria . W związku z tym przeprowadzenie obecnie nawet bardzo dokładnych badań jednej grupy ofiar – nie wpływa w sposób zasadniczy na zmianę szacunków całości strat . 

W okresie Polski „ludowej” praktycznie nie uwzględniano w wyliczeniach strat państwa polskiego poniesionych pod okupacją sowiecką, szerzej na wschodzie. 

W małym stopniu uwzględniano także straty wśród obywateli II Rzeczypospolitej innych narodowości niż polska i żydowska . 


Dopiero po 1989 r . dokonano takich szacunków . W sprawie strat bezwzględnych na wschodzie wśród Polaków dość powszechnie przyjmuje się liczbę ok . 500 000 . Natomiast straty wśród mniejszości narodowych (poza Żydami) w całej II RP określa się na ok . 1 mln osób. Straty polskich Żydów powszechnie określono jako ok . 3 mln7 (ok . 2 900 0008) . 

Skalę problemów w ustaleniu precyzyjnej liczby obywateli polskich, którzy utracili życie, dość wymownie obrazują prace nad ustaleniem strat Wojska Polskiego. W zależności od źródła możemy podać rozpiętość tych strat od 123 178 do 147 256, przy czym w tym ostatnim wypadku należałoby dodać straty Armii Krajowej (ZWZ-AK) poza Powstaniem Warszawskim . Dodajmy, w latach dziewięćdziesiątych XX wieku opublikowano dane imienne dotyczące 119 720 żołnierzy . Jest to najbardziej rozpoznana grupa strat osobowych – od 81,30 do 97,19% w zależności od przyjętej wielkość strat.





16 Taka wielkość była podawana w oficjalnych opracowaniach . Dopiero w Roczniku statystycz nym 1963 (s . 1) podano, że według nowych obliczeń powierzchnia Polski wynosi 312 520 km2



 Przyjmując dane z powyższej tabeli można stwierdzić, że w wyniku II woj ny światowej państwo polskie utraciło 11 409 000 mieszkańców . Jest to jednak wyliczenie niezbyt precyzyjne . 


Należy uwzględnić, że spis powszechny odbył się w 1931 r . i wówczas państwo polskie liczyło 32 157 000 obywateli . Liczba ludności w 1939 r . opiera się na danych szacunkowych . Natomiast bardzo interesujące dane dotyczące spisu z 14 II 1946 r . podaje GUS . 

Okazuje się, że różnica liczby mieszkańców (jej zmniejszenie) na „ziemiach dawnych” II RP jakie weszły w skład Polski „ludowej” wynosiła 2 994 400 . Natomiast na „ziemiach odzyskanych” ta różnica wynosiła 3 399 5000 – ale musimy pamiętać, że na tych ziemiach przed wojną nie mieszkali obywatele II RP . 

Czyli w 1946 roku wchłonęliśmy 3,4 miliona Niemców?

Nie możemy więc powiedzieć, że państwo polskie w wyniku II wojny światowej straciło 6 393 900 mieszkańców . W dodatku GUS w swoich wyliczeniach posługiwał się danymi spisu z 1931 r ., a nie szacunkami dotyczącymi 1939 r .!

Należy też podkreślić, że luty 1946 r . nie był datą graniczną powrotu oby wateli polskich „nad Wisłę” . 

Do końca 1948 r . tylko z ZSRS zostało przesiedlonych 658 140 obywateli II RP, w tym było 94,46% Polaków . 
Według innych danych – w latach 1946–1949 „ze wschodu” miano przesiedlić 689 000 osób .

Natomiast według GUS w latach 1944–1949 do Polski zostało przesiedlonych z ZSRS – 1 529 498 osób . 

W latach 1939–1941 na Kresach Wschodnich II RP, okupowanych przez ZSRS, mieszkało, według szacunków, 13 199 000 osób . W tym ok . 40% było Polakami, czyli ok . 5 280 000 . Wyjmując z tych obliczeń Białostocczyznę, która liczyła w 1933 r . 1 041 100 mieszkańców otrzymujemy ok . 12 160 000; z tego 40% (Polacy) – 4 864 000 . 

Mając na uwadze podane powyżej liczby przesiedlonych z ZSRS do Polski w latach 1944–1949 „brakuje” ok . 3 mln Polaków . Część z nich zapewne pozostała w miejscach swojego zamieszkania i stała się obywatelami ZSRS, ale część zginęła m .in . w łagrach, więzieniach, w wyniku działań wojennych lub jako żołnierze sowieccy . 

Jak widzimy ponad 7 mln osób spośród mniejszości narodowych zamieszkiwało Kresy Wschodnie, gdzie pod okupacją sowiecką ok . 8,4% stanowiła ludność żydowska, 34,4% mniejszość ukraińska, 8,5% mniejszość białoruska, 1% mniej- szość rosyjska, 0,7% mniejszość niemiecka, 0,6% mniejszość litewska oraz 0,3% mniejszość czeska .

Jak wspomniano straty mniejszości narodowych w całej II RP (poza Żydami) szacowane są na 1 mln osób . 

Poważnym problemem ludnościowym były Polskie Siły Zbrojne na Zachodzie . Jeszcze w lipcu 1947 r . na terenie Wielkiej Brytanii przebywało 142 000 żołnierzy, a ok . 30 000 służyło w oddziałach wartowniczych w Niemczech . W latach 1946–1948 do Polski wróciło 74 459 żołnierzy PSZ . Według danych GUS – w latach 1944–1949 do Polski wróciło 2 282 042 obywateli z innych państw niż ZSRS, w tym 665 983 osób w latach 1946–1949 . I to należałoby uwzględnić, dodając do wyników spisu z lutego 1946 r . Jeżeli rozpatrujemy możliwość ustalenia w miarę precyzyjnych danych doty czących strat osobowych państwa polskiego w wyniku II wojny światowej, to należy podkreślić konieczność prowadzenia nadal badań poświęconych poszczególnym miejscowościom (miastom, miasteczkom itp .) . 

Takie badania były prowadzone w przeszłości . Dla przykładu podajmy, że liczba mieszkańców Poznania według danych GUS z lat 1939 i 1946 zmniejszyła się o 3299 osób . Natomiast faktycznie aż 14 413 mieszkańców tego miasta utraciło życie . W Warszawie według danych z 1939 i 1946 r . „ubyło” 702 050 mieszkańców . Natomiast według dotychczasowych badań straciło życie 685 000 mieszkańców stolicy.


Czyli przez 80 lat po wojnie nadal nie wyliczono dokładnie liczby ofiar.

Powyższy tekst też jest tak napisany, jakby był nieskończony, a zapisy są nieprecyzyjne.
Podane fakty nie są sformułowane jednoznacznie.

Natomiast na „ziemiach odzyskanych” ta różnica wynosiła 3 399 5000 – ale musimy pamiętać, że na tych ziemiach przed wojną nie mieszkali obywatele II RP . 

A nie można napisać - "Na „ziemiach odzyskanych” przybyło nam 3 399 5000 Niemców, z których część (jak duża?) wyjechała do Niemiec, w latach 1948 - 1980"

Dlaczego tego nie można napisać wprost, czy to jakaś tajemnica, ja się muszę domyślać, o co chodziło panu naukowcowi??? Bo teraz wcale nie jestem pewien, czy to o to chodziło, o tych 3,4 mln Niemców.










Przypisy do  źródeł w oryginalnym dokumencie pdf.
 
https://ipn.gov.pl/download/1/183085/Grabowski.pdf





piątek, 14 października 2016

Stracone (niemal) na zawsze


11 października 2016



Bilans jest zatrważający:

w Muzeum Narodowym w Warszawie – brak pięciu tysięcy dzieł;
w Muzeum Narodowym w Krakowie – około tysiąca;
w Muzeum Wojska w stolicy – osiem tysięcy eksponatów
Straty pałacu w Wilanowie to ponad trzysta dzieł sztuki,
pałacu Zamoyskich w Warszawie – prawie dwieście pięćdziesiąt.

To oczywiście jedynie początek długiej listy.




Polska w wyniku II wojny światowej poniosła największe straty biologiczne. Niepowetowane straty wiążą się również ze zniszczeniem dużych miast, a w ich obrębie ze zrujnowaniem bezcennych zabytków. Wiele z nich odebrano nam na zawsze. Najbardziej ucierpiała Warszawa.

Już w czasie Powstania Warszawskiego jedna czwarta lewobrzeżnej części miasta uległa zniszczeniu (w połowie września 1944 roku przestał istnieć Zamek Królewski), a po zakończeniu walk saperskie oddziały niemieckiej policji – Technische Nothilfe – wcielając w życie rozkaz Reichsführera-SS Heinricha Himmlera („Kamień na kamieniu nie powinien pozostać”) zrównały z ziemią około osiemdziesięciu pięciu procent powierzchni Warszawy. Niepokorną stolicę pokryło około dwudziestu milionów metrów sześciennych gruzu…

Warszawa opustoszała, a Niemcy swą niepohamowaną złość wyładowali na mieście. Okrutny los spotkał między innymi przeniesioną w 1914 roku do pięknego eklektycznego gmachu przy ulicy Okólnik 9, Bibliotekę Ordynacji Krasińskich, którą Niemcy pomimo zawartego w umowie kapitulacyjnej warunku zachowania dóbr kultury miasta, spalili doszczętnie pod koniec października 1944 roku. Koniec końców wskutek drugiej wojny światowej instytucja ta straciła sto pięćdziesiąt pięć tysięcy znajdujących się tutaj jednostek. Strata, ze względu na cenną kolekcję, nie do powetowania.


Na celowniku niemieckich saperów znalazło się również Archiwum Akt Nowych, mieszczące się w gmachu Szkoły Głównej Handlowej przy ulicy Rakowieckiej, czy Archiwum Miejskie znajdujące się w dawnym Arsenale Warszawskim, wczesnobarokowym dwukondygnacyjnym budynku. Wybudowanym na polecenie króla Władysława IV w pierwszej połowie XVII wieku. Zwłaszcza ten drugi gmach był miejscem dla Polaków szczególnym, to przecież jego zdobycie w 1830 roku łączy się zwykle z powstaniem listopadowym i to z nim wiąże się słynna akcja „Szarych Szeregów”, w wyniku której odbito z niemieckich rąk Jana Bytnara „Rudego”.

 Po wojnie Arsenał odbudowano, nie udało się niestety „wskrzesić” wzniesionego w pierwszej połowie XVII wieku rokokowego Pałacu Brühla przy ulicy Wierzbowej 1 (dzisiejsze okolice placu marszałka Józefa Piłsudskiego), gdzie w latach 30. mieściło się Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Ten jeden z najpiękniejszych polskich pałaców, w czasie okupacji będący siedzibą gubernatora dystryktu warszawskiego Ludwiga Fischera, Niemcy wysadzili w powietrze 19 grudnia 1944 roku.

Jego los podzieliła inna imponująca wizytówka przedwojennej stolicy, znajdujący się nieopodal klasycystyczny Pałac Saski. Pełniący swego czasu rolę rezydencji królewskiej budynek w czasach II RP służył Sztabowi Generalnemu Wojska Polskiego. W pierwszej połowie lat 20. stanął przed nim pomnik księcia Józefa Poniatowskiego, a w 1925 roku w kolumnadzie pałacu – Grób Nieznanego Żołnierza. Każdy Warszawiak znał to miejsce doskonale, to po tej okolicy spacerowali literaci z Tuwimem, Lechoniem i Iwaszkiewiczem na czele, to tutaj można było spotkać generała Wieniawę-Długoszowskiego i to miejsce pokazywano turystom. Pod koniec grudnia 1944 roku straciliśmy to wyjątkowe miejsce niestety na zawsze.

Niemcy nie oszczędzili nawet warszawskiej katedry na Starym Mieście, ważnego miejsca związanego z polską kulturą i tradycją, gdzie przed wiekami Piotr Skarga wygłaszał swoje kazania i gdzie dwa razy zorganizowano ceremonię koronacji króla polskiego.
Wielokrotnie przebudowywana, neogotycka świątynia z charakterystyczną ozdobną dekoracją na części wieżowej fasady wraz z przylegającym kościołem oo. Jezuitów została spalona i wysadzona w powietrze w połowie grudnia 1944 roku. Dzisiaj w ich miejscu znajdują się zrekonstruowane po wojnie budowle.


Oczywiście to tylko wybrane, najbardziej „spektakularne” efekty niemieckiej wizji nowej Europy. Lista ta jest znacznie dłuższa, wiele budynków (słynny drapacz chmur, najwyższy w Polsce „Prudential”, a oprócz niego chociażby „Hotel Europejski”, gmach tak zwanej PAST-y, Pałac Łazienkowski czy Kościół Najświętszego Zbawiciela) zniszczono tylko w części, inne zaś ogołocono ze wszystkich wartościowych przedmiotów (z Belwederu Niemcy zdarli ze ścian nawet… tapety). Okupanci mścili się nawet na znanych warszawskich pomnikach, zdecydowana większość z nich (pomniki Bogusławskiego, Mickiewicza) została przez nich albo wysadzona albo wywieziona w nieznanym kierunku.

Według obliczeń straty wojenne wynikające ze zniszczeń dokonanych przez Niemców w Warszawie (Raport o stratach wojennych Warszawy przygotowany z inicjatywy prezydenta Lecha Kaczyńskiego) oscylują wokół obecnej równowartości czterdziestu pięciu miliardów dolarów.
Tyle jeśli chodzi o pieniądze. Bezcennych zabytków związanych bezpośrednio z polską historią i kulturą wycenić nie sposób i żadne odszkodowania nie zdołają nigdy zrekompensować ich straty. Ci zaś, do których nie przemawia ta quasi-sentymentalna argumentacja niech wyobrażą sobie Paryż bez Wieży Eiffla lub Łuku Triumfalnego. W końcu Warszawę nie bez powodu nazywano w dwudziestoleciu międzywojennym Paryżem wschodu.


„Portret młodzieńca” Rafaela, „Zwiastowanie pasterzom” Rembrandta, czy fragment tryptyku z Lusiny Wita Stwosza to najbardziej znane spośród tysięcy dzieł sztuki zagrabionych na terenie Polski w trakcie II wojny światowej. Na liście utraconych znajdują się też inne cenne, choć znacznie mniej spektakularne przedmioty.

Z rozkazu Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy w Berlinie już jesienią 1939 roku na terenach okupowanej Polski pojawił się specjalny oddział profesora archeologii Petera Paulsena. Kommando Paulsen wykonując polecenie Reischsführera SS, szefa niemieckiej policji Heinricha Himmlera, rozpoczęło prace nad zabezpieczeniem zabytków w Polsce, które w istocie sprowadziły się do rabunku i to zorganizowanego w początkowej fazie okupacji bardzo chaotycznie. Po Paulsenie obowiązki przejął, powołany przez Hansa Franka, Specjalny Pełnomocnik do Sporządzenia Spisu i Zabezpieczenia Dzieł Sztuki i Zabytków Kultury. A że SS-Standarteführera Kajetan Mühlmann był protegowanym słynącego z zamiłowania do cennych dzieł sztuki feldmarszałka Rzeszy Hermanna Göringa, nie trudno sobie wyobrazić jaki los spotkał polskie zbiory.


Wkrótce rezydencje prominentnych dygnitarzy niemieckich poczęły zdobić skonfiskowane (czytaj: zrabowane) meble, kryształy, gobeliny oraz inne dzieła sztuki. Część z nich pozostała na terenie okupowanej Polski (gubernator Generalnej Guberni Hans Frank cieszył swe oko dziełami między innymi Leonarda da Vinci i Rembrandta), po innych z biegiem lat ślad zaginął, a swoje trzy grosze w tym temacie dorzucili również Sowieci. Pomimo starań polskich władz i rozmaitych instytucji do dziś udało się odzyskać jedynie część przedwojennej kolekcji.


Bilans jest zatrważający: w Muzeum Narodowym w Warszawie – brak pięciu tysięcy dzieł; w Muzeum Narodowym w Krakowie – około tysiąca; w Muzeum Wojska w stolicy – osiem tysięcy eksponatów. Straty pałacu w Wilanowie to ponad trzysta dzieł sztuki, pałacu Zamoyskich w Warszawie – prawie dwieście pięćdziesiąt. To oczywiście jedynie początek długiej listy.


O wspomnianym „Portrecie młodzieńca”, który pojawił się nawet w filmie „Obrońcy skarbów” z Georgem Clooneyem i Mattem Damonem, a który odgrywa kluczową rolę także w głośnej książce „Bezcenny” Zygmunta Miłoszowskiego, jak i pozostałych najcenniejszych dziełach sztuki napisano dotąd wiele. Przeglądając katalog strat wojennych prowadzony przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego w celach badawczych oraz informacyjnych, warto również zwrócić uwagę na mniej spektakularne „dobra kultury” utracone przez nasz kraj w wyniku wojny.

To prawda, że kunsztownie wykonane modele (na przykład działa rosyjskiego lub okrętu wotywnego) ważą znacznie mniej niż obrazy Rafaela, Brandta czy Kossaka, a gdyby hipotetycznie przyszło nam wybierać, nikt nie miałby wątpliwości, co jest dla Polski „obiektem” cenniejszym, niemniej należy zdawać sobie sprawę, że i te cenne przedmioty zostały z przedwojennych polskich muzeów, prywatnych domów i kolekcji zrabowane. Zliczyć ich nie sposób.


Na bardzo długiej liście utraconych/poszukiwanych znajdują się na przykład: pochodząca z przełomu dziewiętnastego i dwudziestego wieku wycinanka papierowa „Mizrach”, tablice pamiątkowe (na przykład „Epitafia ku czci poległych w wojnach 1813-1815 i 1864-1871”), portrety rodzinne, czy pięknie wykonana puszka na etrog (naczynie, w którym Żydzi podczas święta Sukot zanosili do bożnicy owoc estrogu).

 
Znajdują się na niej także cenne tkaniny, dywany, hafty, gobeliny, chorągwie, krzesła, rozmaite akcesoria mody, takie jak czepiec haftowany srebrem, a nawet ozdobne, wykonane w dziewiętnastym wieku damskie grzebienie, lalki, różańce, skrzynie, suknie damskie, kufle z nakrywkami czy stare pasy kontuszowe.


Po cóż o nich wspominam? Ano dlatego, aby uzmysłowić skalę strat, które wbrew obiegowym opiniom nie ograniczały się do utracenia najcenniejszych dzieł sztuki czy księgozbiorów. Niemcy, a później Sowieci rabowali wszystko, co przedstawiało dla nich jakąkolwiek wartość. Rabowali totalnie.


Od czasu do czasu słyszy się o odnalezieniu poszczególnych eksponatów, niemniej lista utraconych przez Polskę obiektów ciągnie się niemal w nieskończoność. Tabakierka z wizerunkiem Stanisława Augusta Poniatowskiego, scyzoryk króla Stefana Batorego, średniowieczny pastorał, siedemnastowieczna cytra dwunastostrunowa, zegarek kieszonkowy króla Stanisława Leszczyńskiego, dwa talary księcia cieszyńskiego… Wyliczać można bez końca. Prawda, wszystko to drobne rzeczy – muzealne eksponaty lub przedmioty, jeszcze w latach trzydziestych, należące do prywatnych kolekcjonerów. Ale to część naszej historii (i historii świata również), którą nam bezprawnie odebrano. Nasza kultura jest bez nich zwyczajnie uboższa.


Powojenne odszkodowania jawią się, już tylko w tym kontekście, jako nadzwyczaj skromny sposób zadośćuczynienia. Warto więc od czasu do czasu zajrzeć na stronę dzielautracone.gov.pl lub muzeumutracone.pl, by przekonać się jak bardzo zubożał nasz kraj w wyniku totalitarnych zapędów naszych sąsiadów. Warto zachować czujność przeglądając aukcję i odwiedzając zagraniczne galerie sztuki. Gdzieś tam, wiele spośród cennych pamiątek przeszłości, wciąż czeka na powrót do kraju.




http://nowyzabytek.pl/stracone-niemal-na-zawsze-warszawa/