przedruk
Autor:Grzegorz Grzymowicz
Technofeudalizm. Chłopi pańszczyźniani na cyfrowych lennach
Dodano: dzisiaj 14:30
W technofeudalizmie niczym nowocześni chłopi pańszczyźniani w liczbie kilku miliardów za darmo pracujemy na cyfrowych lennach w chmurze.
Technofeudalizm to zdaniem greckiego ekonomisty i polityka Yanisa Varoufakisa nowoczesna forma struktury gospodarczej, która wyparła kapitalizm.
Podczas gdy w kapitalizmie "wyzyskiwacz" wypłaca proletariuszowi wynagrodzenie za pracę, to w technofeudalizmie cyfrowi proletariusze i miliardy przyssanych do smartfonów i tabletów nowoczesnych chłopów pańszczyźnianych, pracuje na swoich panów nieodpłatnie, zwykle po godzinach własnej pracy zarobkowej. Co więcej, w nowej odsłonie feudalizmu dawny pan – kapitalista, sam został zredukowany do roli wasala na digitalnym lennie – włościach, które jego pan posiada w cyfrowej chmurze. Między innymi dlatego w książce "Technofeudalizm. Co zabiło kapitalizm?" zadeklarowany krytyk kapitalizmu, "libertariański marksista" – jak sam siebie określa – Yanis Varoufakis piętnuje rzeczywistość społeczną w opisywanym systemie jako "znacznie ohydniejszą" niż w kapitalizmie.
Varoufakis: Technofeudalizm
Wiemy, że w dzisiejszym świecie nieliczna grupa korporacyjnych władców dysponuje olbrzymią częścią majątku wytworzonego pracą miliardów ludzi. Najbogatsi rosną, klasa średnia jest konsekwentnie pauperyzowana i redukowana, a biedni stają się coraz biedniejsi. Varoufakis sięga do historii, porządkując istotne elementy tej transformacji na odcinku wielkiej finansjery i globalnych gigantów technologicznych, jak Google, Apple, Amazon czy Facebook i inni, usiłujący ich naśladować. Ukazuje też, kto i jak sprawił, że realna władza nad kapitałem w coraz większym zakresie spoczywa w rękach jeszcze mniejszej garstki ludzi, dysponujących zupełnie nowym rodzajem kapitału – kapitałem w chmurze.
Wyobraźmy sobie następującą sytuację: jesteśmy kapitalistą rywalizującym na rynku z innymi przedsiębiorcami – inwestujemy kapitał, konkurujemy, staramy się maksymalizować zysk, skalować działalność, ryzykujemy, wiemy, że możemy zarobić, ale i splajtować. Odbywa się normalna gra rynkowa. W pewnym momencie wpadamy w tarapaty, więc rząd drukuje olbrzymią ilość niemających pokrycia w realnej gospodarce pieniędzy po to, żebyśmy ratowali interes, ale my nie przeznaczamy tej pożyczki czy grantu na fabryki, innowacje, produkcję, tradycyjne inwestycje, realne miejsca pracy itd., lecz lokujemy ją w świecie digitalnych platformy internetowych.
To wydarzyło się już w świecie Zachodu i zdaniem Varoufakisa dało początek technologicznemu feudalizmowi, który zabił kapitalizm w wielu obszarach i wypiera go w kolejnych. Jak dokładnie do tego doszło?
Kapitalizm produkcyjny
Varoufakis zwraca uwagę, że kapitalizm nadał ceny rzeczom, które w niewolnictwie i feudalizmie jej nie miały, m.in. pracy ludzkiej. Wolnościowy system umożliwił sprawne produkowanie pożądanych przez społeczeństwo towarów i usług, jednak z czasem nauczono się sprzedawać ludziom także rzeczy, których nie potrzebują. Widzimy to dziś wyraźnie, ale wtedy – konkretnie po drugiej wojnie światowej, kształtowanie pragnień i ich utowarowienie nie było takie proste i oczywiste.
O ile podczas wojny amerykański biznes zaczął produkować dla rządu to, czego potrzebowało wojsko, w zamian za gwarantowane kontrakty, ceny i finansowane z budżetu projekty naukowe, to po zakończeniu działań zbrojnych popyt na towary i technologie z nimi związane (technostruktura) siłą rzeczy osłabł.
Rozhulanemu przemysłowi zajrzało w oczy widmo zwalniania pracowników i zamykania fabryk. Na szczęście technostruktura umiejętnie odnalazła się na powstającym wówczas rynku polowania na uwagę i emocje ludzi. Cały biznes szybko pojął, że w nowościach technologii – radiu i telewizji, towarem są nie filmy, audycje i programy, lecz uwaga widzów, którzy z reklam dowiadywali się o swoich nowych potrzebach. Wciąż chodziło jednak o pracę i zysk – kapitalizm działał.
Dolaryzacja Europy
Kapitalizm produkcyjny działał na tyle dobrze, że w USA – kraju klasy średniej, nie było jej wystarczająco dużo, aby zapewnić zbyt dla amerykańskiego przemysłu. W poszukiwaniu rynków zagranicznych (oczywiście był to jeden z powodów) amerykańskie elity przeforsowały porządek finansowy znany jako układ Bretton Woods (1944). Ustanowiono wówczas Międzynarodowy Fundusz Walutowy, Bank Światowy oraz system walutowy oparty na gwarancji stałego parytetu wymienialności dolara amerykańskiego na złoto. System taki zapewniał dużą stabilność kursów walutowych w gospodarce światowej i skutecznie powiązał kursy wymiany między dolarem a walutami Europy i Japonii.
Jak ujmuje to Varoufakis "ten zawrotny projekt, globalny plan przemodelowania Europy i Japonii na modłę amerykańskiej technostruktury, wprowadził kapitalizm w jego złotą erę. Od zakończenia wojny do 1971 roku USA, Europa i Japonia cieszyły się niskim bezrobociem, niską inflacją, wysokim tempem wzrostu i masowym spadkiem nierówności".
Upadek Bretton Woods
System Bretton Woods zakładał, że Stany Zjednoczone będą trwale więcej eksportować niż importować, czyli będą mieć stałą nadwyżkę handlową. W tym celu bank centralny USA zasilał pożyczkami z drukowanych dolarów Europę i Japonię, a te wracały w zamian za amerykańskie towary. W drugiej połowie lat 60. XX splot czynników – m.in. koszty wojny w Wietnamie, socjalny program Great Society, sukces przemysłu Niemiec i Japonii – spowodował utratę przez USA nadwyżki handlowej, a w konsekwencji upadek systemu Bretton Woods.
Dostrzegając zalety systemu z Bretton Woods, Varoufakis pisze "był pomyślany, aby bezrefleksyjna chciwość ludzkości nie zaprowadziła jej, już nigdy, w kolejny wielki kryzys, a w praktyce w kolejną wojnę światową. Gdy jednak jego zasady zniknęły, bankierzy wpadli w amok – ponownie".
Chciwość bankierów
System finansowy, który ukształtował się po upadku Bretton Woods w 1971 roku i trwał do kryzysu w 2008 roku, Varoufakis określa mianem fazy Globalnego Minotaura kapitalizmu (zagadnieniu temu poświęcił oddzielną książkę).
W tym okresie globalni banksterzy zadłużyli społeczeństwa do takiego stopnia, że 2007 roku świat finansów obracał sumami 10 razy większymi, niż wynosił całkowity dochód ludzkości – ok. 750 bilionów dol. do 75 bilionów. Stąd porównanie do Minotaura potężnego, żarłocznego potwora z greckiej mitologii, który wymagał stałych ofiar w zamian za utrzymanie porządku na Krecie.
Banksterzy stosowali skomplikowane instrumenty finansowe, m.in. derywaty (w książce Varoufakis wyjaśnia mechanizm ich działania). Nieustannie pomnażali dług, dzielili go na wiele malutkich części i rozsiewali w postaci "produktów" finansowych nieświadomym kupcom po całym świecie. Do tworzenia skomplikowanych derywatów, których sami wówczas nie rozumieli, używali komputerów, które drugiej połowie lat 70. XX w. zaczęły się pojawiać w świecie finansów.
Banksterzy stosowali skomplikowane instrumenty finansowe, m.in. derywaty (w książce Varoufakis wyjaśnia mechanizm ich działania). Nieustannie pomnażali dług, dzielili go na wiele malutkich części i rozsiewali w postaci "produktów" finansowych nieświadomym kupcom po całym świecie. Do tworzenia skomplikowanych derywatów, których sami wówczas nie rozumieli, używali komputerów, które drugiej połowie lat 70. XX w. zaczęły się pojawiać w świecie finansów.
Globalny Minotaur
System Globalnego Minotaura wpisywał się w ramy kapitalizmu finansowego. Polegał na tym, że USA masowo konsumowały skupowane na kredyt towary z Europy, przede wszystkim z Niemiec, a także z Japonii i później dopuszczonych do globalizacji Chin, a kraje te, zarabiające na eksporcie, pożyczały pieniądze Ameryce, finansując jej dług. Jednocześnie właściciele tych odległych przedsiębiorstw chętnie kierowali swoje zyski i oszczędności na Wall Street celem ich zainwestowania. Zatem mimo zniesienia stałego kursu wymiany walut europejskich i japońskiej wobec amerykańskiej, dolar nadal panował, z tym że teraz było to oparte na zaufaniu, a nie na pokryciu w złocie, jak za czasów Bretton Woods.
Podczas gdy globaliści z Wall Street niczym grecki Minotaur pochłaniali znaczną część zysku owoców pracy robotników z Eurazji, w kraju prowadzono polityki niekorzystne dla kapitalizmu produkcyjnego, co z kolei – wskazuje grecki autor – zubożyło amerykańską klasę średnią.
"Aby Wall Street mogła z pełną siłą przyciągnąć zagraniczny kapitał, marża Stanów Zjednoczonych musiała dogonić marże w Niemczech i Japonii. Szybkim i przebiegłym rozwiązaniem tego problemu było zduszenie płac amerykańskich robotników: tania siła robocza to niższe koszty, a przez to większa marża. Nie bez powodu średnie zarobki dzisiejszej amerykańskiej klasy robotniczej utrzymują się poniżej poziomu z 1974 roku" – pisze Varoufakis.
Kryzys 2008
Kiedy zatem stabilny Bretton Woods został zastąpiony chwiejnym systemem recyklingu opartym na długu, powstało eldorado dla władców korporacji finansów i Big Techu, ale osłabł amerykański kapitalizm produkcyjny i handlowy, co razem wzięte uderzyło w gospodarkę, wpędziło wielu ludzi w kłopoty i doprowadziło do kryzysu finansowego.
Jak pamiętamy w 2008 roku rządy i banki centralne USA i Europy zareagowały na to masowym drukowaniem pieniędzy, uznając, że banki są za duże, by pozwolić im upaść. Zdaniem Varoufakisa była to decyzja rozsądna, jednak problem w tym, że dodrukowane pieniądze nie zostały przeznaczone na pomoc dotkniętym kryzysem przedsiębiorstwom, ponieważ ich menadżerowie woleli w niepewnej sytuacji gospodarczej zbytnio nie inwestować i zaczęli skupować własne akcje, podnosząc w ten sposób ich ceny. Jednocześnie menadżerowie i duzi udziałowcy wykorzystali te środki na pomnażanie swoich niebotycznych majątków, kupując sobie ziemię, luksusowe dobra materialne czy aktywa cyfrowe.
Zdaniem Varoufakisa błąd polegał także na tym, że wraz z bankami ratowano odpowiedzialnych za kryzys bankierów. Krótko mówiąc, państwo brało pieniądze podatników i wyciągało bankierów z kłopotów, które spowodowali, otwierając im hojne linie kredytowe w banku centralnym.
Zdaniem Varoufakisa błąd polegał także na tym, że wraz z bankami ratowano odpowiedzialnych za kryzys bankierów. Krótko mówiąc, państwo brało pieniądze podatników i wyciągało bankierów z kłopotów, które spowodowali, otwierając im hojne linie kredytowe w banku centralnym.
W ocenie Varoufakisa upadli bankierzy mocno trzymali rządzących i banki centralne za gardło. Ten stan rzeczy nazwał on 'rządami zbankrutowanych banków". Od 2008 roku szaleństwo drukowania niemających pokrycia w gospodarkach pieniędzy bynajmniej się nie skończyło. Przeciwnie – rządy i bankierzy stracili hamulce, co było widać m.in. przed i w trakcie tzw. pandemii, kiedy strumienie pustych pieniędzy ponownie popłynęły do wielkiej finansjery.
Wszystko to, wraz z komputeryzacją i opanowaniem wolnego początkowo internetu, przyczyniło się do wytworzenia nowoczesnych, ale charakterystycznych dla epoki feudalizmu form kapitału i renty, na które zwraca naszą uwagę Varoufakis – kapitału w chmurze i renty w chmurze. To za pomocą m.in. tych narzędzi współcześni panowie feudalni sprawują władzę nad miliardami cyfrowych chłopów pańszczyźnianych.
Wszystko to, wraz z komputeryzacją i opanowaniem wolnego początkowo internetu, przyczyniło się do wytworzenia nowoczesnych, ale charakterystycznych dla epoki feudalizmu form kapitału i renty, na które zwraca naszą uwagę Varoufakis – kapitału w chmurze i renty w chmurze. To za pomocą m.in. tych narzędzi współcześni panowie feudalni sprawują władzę nad miliardami cyfrowych chłopów pańszczyźnianych.
Lenna w chmurze
Tu dochodzimy do zasadniczej części wartej polecenia książki, której nie będziemy streszczać. Powiedzmy jednak pokrótce, co autor rozumie przez sformułowania kapitał w chmurze, renta w chmurze i lenna w chmurze.
Technicznie rzecz biorąc kapitał w chmurze to oprogramowanie, serwery, światłowody, w praktyce to posty na Facebooku czy X, filmy na TikToku i YouTube, zdjęcia na Instagramie, recenzje na Amazonie, pobieranie aplikacji czy gier z App Store, udostępnianie swojej lokalizacji na Google Maps itd.
To wszelkie zasoby cyfrowe kontrolowane przez gigantyczne korporacje technologiczne.
Kapitał w chmurze nie służy produkcji dóbr, lecz uczeniu się przez algorytmy zachowań użytkowników poprzez zbieranie i analizę danych, a następnie ich kształtowania w taki sposób, aby użytkownicy uzależniali się od tych platform.
Przy czym cyfrowi feudałowie są już tak bogaci, że pragną nie tyle zwiększania zysku, ile kontroli.
Aspirując do bycia pośrednikami w jak największej ilości kluczowych aspektów stosunków międzyludzkich za pośrednictwem swoich aplikacji, zasadniczo różnią się od dawnych kapitalistów, których interesowała nie kontrola ludzi, a zysk – istota kapitalizmu.
Oczywiście klasyczne rynki kapitałowe nie zniknęły, ale prym wiodą właśnie wielkie elektroniczne platformy handlowe Big Techu – współczesne cyfrowe lenna. Tak jak w dawnym feudalizmie pan nadawał lenna swoim poddanym, czyniąc ich wasalami, tak pan Bezos zapewnia dziś lenna w chmurze swoim wasalom – operującym na Amazonie sprzedawcom. Algorytm dba zaś o to, żeby każdemu z kupujących wchodzących na cyfrowe lenno pana Bezosa, wyświetliła się inna, odpowiadająca jego "potrzebom" część włości. Wasale w zamian za możliwość zarabiania na wydzielonej części włości pana, świadczą mu opłatę. Tym sposobem wszystkie Bezosy i Zuckerbergi zgarniają rentę w chmurze.
Oczywiście klasyczne rynki kapitałowe nie zniknęły, ale prym wiodą właśnie wielkie elektroniczne platformy handlowe Big Techu – współczesne cyfrowe lenna. Tak jak w dawnym feudalizmie pan nadawał lenna swoim poddanym, czyniąc ich wasalami, tak pan Bezos zapewnia dziś lenna w chmurze swoim wasalom – operującym na Amazonie sprzedawcom. Algorytm dba zaś o to, żeby każdemu z kupujących wchodzących na cyfrowe lenno pana Bezosa, wyświetliła się inna, odpowiadająca jego "potrzebom" część włości. Wasale w zamian za możliwość zarabiania na wydzielonej części włości pana, świadczą mu opłatę. Tym sposobem wszystkie Bezosy i Zuckerbergi zgarniają rentę w chmurze.
Termin ten wywodzi grecki ekonomista z instytucji renty feudalnej, tzn. świadczenia na rzecz pana. Istotny jest fakt, że dochód ten powstaje niezależnie od pracy. Kupujący musi zatem opłacić zarówno sprzedawcę, jak i jego cyfrowego pana.
Chłopi pańszczyźniani
Jest to sytuacja bez precedensu, ponieważ gro działalności spoczywa nie na pracownikach (ich wynagrodzenia nie przekraczają 1 procenta dochodów największych firm Big Techu), ale na darmowej pracy miliardów ludzi na całym świecie. Kapitał w chmurze reprodukuje się dzięki zaprzęgnięciu niemal całej ludzkości do pisania postów, dawania lajków, komentowania zdjęć, nagrywania filmików, używania potrzebnych i niepotrzebnych produktów i usług FinTechu.
Varoufakis zwraca uwagę:
"rzecz jasna, większość z nas robi to dobrowolnie, mało tego – czerpiemy z tego wielką frajdę. Głoszenie opinii oraz dzielenie się intymnymi szczegółami z życia z naszymi cyfrowymi współplemieńcami, a także społecznościami zaspokajają nieodpartą potrzebę wyrażania siebie. [...] W podobnej sytuacji znajdują się miliardy z nas, nieświadomie produkujących kapitał w chmurze. To, że czynimy to z własnej woli, nawet z uśmiechem na ustach, nie zmienia faktu, że staliśmy się nieopłacanymi wyrobnikami – chłopami pańszczyźnianymi na polach rozciągających się w cyfrowych chmurach, swoją codzienną harówką wzbogacającymi niewielką grupę multi-miliarderów z Kalifornii czy Szanghaju. [...] Cyfrowa rewolucja nieuchronnie przemienia pracowników zarobkowych w proli* w chmurze wiodących coraz bardziej niepewny i stresujący żywot pod niewidzialną kontrolą algorytmicznych szefów".
Ze względu na rozmiar i wpływ wielkiej finansjery i Big Tech tradycyjni kapitaliści utracili swoją pozycję, a tradycyjne rynki kapitałowe są wypierane przez lenna w chmurze. Varoufakis wyraża swoje dawne marzenie – żeby praca zrzuciła jarzmo rynku kapitalistycznego i konstatuje, że zaszło coś zupełnie odwrotnego – "to kapitał zrzucił z siebie jarzmo rynku kapitalistycznego".
Prole* – najniższa klasa społeczna w powieści George’a Orwella "Rok 1984", stanowiąca około 85 proc. społeczeństwa Oceanii, skoncentrowana na trudach codziennej egzystencji i prymitywnej rozrywce, przez co niestanowiąca zagrożenia dla klasy panującej – partii.
Technofeudalizm. Chłopi pańszczyźniani na cyfrowych lennach
Technofeudalizm. Chłopi pańszczyźniani na cyfrowych lennach
Kłamstwem jest też to, że kredyt iszukany, bo franka nikt nie widział. Tak samo nikt nie widział złotówki. Bo kredytu dziś udziela się nie poprzez fizyczny wydruk 100 tysięcy złotówek, tylko poprzez odpowiedni zapis na koncie – np. walutowym.
I dziękujemy z dobre rady odnośnie giełdy. Niestety z OFE już nie tak łatwo wyjść, a przez takich „inteligentów” jak Ty i Twój koleś wszyscy Polacy obecnie tracą. Pomijam już bezpośrednich akcjonariuszy banków, których może być kolejne kilkanaście albo kilkadziesiąt tysięcy.
Ale jeśli już dajemy sobie rady to mam i dla Ciebie równie cenną jak Twoje. Nie podpisuj już nigdy sama niczego i jak najszybciej wystąpcie z mężem (czy partnerem – nie wnikam) o ubezwłasnowolnienie.
Ps. czy gdyby franek poleciał w dół do wartosci 1.8 pln to tez byście tak lamentowali? A to że ceny nieruchomości poszły w dół….no cóż….nic nie jest wieczne…niebezpiecznie myslec jest że cos trwa wiecznie……
http://www.pis.org.pl/article.php?id=4415
Wg mnie odppwoednie i niezalezne organy w PL dzialaly i to dosc wczesnie, bo info od nadmiernym ukredytowieniu w PL zagranicznymi walutami (nie tylko chf ale i jpy w leasingach byl modny) bylo znane i wskazywal to knf i nadzor bankowy, ale populisci mieli to gdzies. Podobnie jak kredytobiorcy… byle zdobyc mieszkanie, co tam klauzule, daja to biore, bedzie dobrze!!! Twierdze, ze czlowiek powinien sie zastanowic, zasiegnac rady, przemyslec temata nie podpisywac w 10 min.zobowiazqn na czesto cale zycie. Tyle w temacie trolli i nieszczesnych kredytobiorcow chf. Pozdrawiam
Ja sam osobiście na szczęście nie mam kredytu hipotecznego, nie mam też nic wspólnego z bankowością (choćby dlatego, że legitymuję się wykształceniem średnim, a tam takich niedouków nie biorą) – gdzieś w 2007 roku przyszedł do mnie mój przyjaciel z pytaniem jaki kredyt ma zaciągnąć na dofinansowanie budowy domu. Przekonałem go do złotowego (mimo, że pewną część dochodów osiąga w euro); jakoś tak dwa-trzy lata temu dziękował mi za tę radę.
Mam niewielkie, kilkutysięczne oszczędności; wiedziony zgubnym (czasem) patriotyzmem przechowuję je w postaci akcji dużych polskich przedsiębiorstw – wśród nich jest PKO BP, zwany „naszym narodowym kredytodawcą i depozytariuszem”. Zadanie z arytmetyki: jeżeli na następny dzień po uchwaleniu ustawy o „frankowiczach” kurs banku zleciał o 9%, a stan mojego rachunku maklerskiego zmniejszył się o 270 zł to ile mam pieniędzy w akcjach banku?
Całe szczęście, że przekonałem kumpla – ma swój kredyt właśnie w PKO; gdyby obciążał ich portfel frankami dostałbym po kieszeni jeszcze o jakiś ułamek grosza więcej…
Ach, no tak, zadania z arytmetyki można dawać tylko umiejącym liczyć…
…i mam z pewnością graniczące przewidywanie, że się na tych 270 zł nie skończy.
„Mesydż 1. Kredytobiorcy są sami sobie winni: Podpisali z własnej woli i wiedzieli co podpisują. Teraz nie mają prawa narzekać. Nikt pistoletu do łba ci nie przystawiał. Widziały gały co brały. Nie trzeba było być naiwnym, nie widział co podpisuje? Jak się nie rozumiało, nie trzeba było podpisywać. Sam jesteś sobie winny. Trzeba było być idiotą, aby wziąć taki kredyt. Nie ogarniam całej tej afery z kredytem we frankach – czy nikt za tych matołów co kredyty w walucie brali umowy nie podpisał? Trzeba być kretynem, żeby mówić, że biorąc kredyt w innej walucie nie brano pod uwagę ryzyka zmiany kursowego. Bierze się kredyt w takiej walucie w jakiej się zarabia.
Mesydż 2. Podpisało się, teraz trzeba spłacać: Każdy musi brać odpowiedzialność za swoje decyzje. Bądź mężczyzną, podpisałeś umowę, nie masz wyjścia – spłacaj. Trzeba mieć honor. Jeśli frank byłby po 1 zł, to czy nadwyżkę oddalibyście do banków lub Skarbu Państwa? Nie stać mnie – nie biorę kredytu. Biorę kredyt – ponoszę finansowe skutki swojej decyzji. Umów się dotrzymuje. Umowa zobowiązuje. Jeżeli sąd przychyli się do ich wniosku znaczyć to będzie, że umowy mogą być w dowolny sposób podważane w każdej chwili ich trwania.” itp., itd.
Pytanie zasadnicze jednak brzmi – która z powyższych cytowanych „wariacji” w najmniejszym stopniu kłóci się z logiką, czy choćby z elementarnie rozumianą przyzwoitością?
Tolling gospodarczy i polityczny oparte są na tych samych zasadach; aż ciekawe czy zróżnicowane są stawki…
Proponuję dla otrzeźwienia: http://www.pis.org.pl/article.php?id=4415
PS. Przypisywanie banksterom aż takiej omnipotencji, że są w stanie określić kursy walut na sześć lat do przodu obraża moja inteligencję…
PS2. Bywało mi w życiu bardzo ciężko – nigdy dla pieniędzy nie robiłem niczego, co sam uważałbym za wątpliwe moralnie.
PS3. A na ustawie tak naprawdę skorzysta pewien znajomek mający wraz z rozdzielnomajątkową żoną i dwoma synami-bananowcami po zaledwie jednym mieszkaniu każde, gdy faktycznie żyją w domach, których właścicielami są dziadkowie. No ale przecież żadne z nich, zgodnie z literą „prawa”, nie posiada innego mieszkania ani domu…
Bardzo współczuję tego, że raty kredytu we franku podrożały, ale domaganie się, żebym to ja (jako akcjonariusz banku) zapłacił za to pani nieszczęście jest bardzo nieuczciwe i nawet trochę bezczelne. Pomijam już aspekt prawny całej sprawy.
Jeszcze jedno pytanie mnie nurtuje: w jaki to sposób nasi bankierzy świadomie grali na wzrost kursu franka i euro ?
Banki nie miały ogromnych zysków dzięki kredytom frankowym. Marże na nich miały takie same jak na kredytach złotówkowych. I nie były to żadne zyski nadmuchane, bo spłacalność kredytów frankowych jest znacznie lepsza niż kredytów złotówkowych.
Co do samych kredytów „frankowych” – sądzę że zdecydowana większość niechętnych pomocy „frankowiczom” po prostu nie chce najzwyczajniej w świecie ponosić kosztów tejże ewentualnej pomocy , a jakaś forma „dofinansowania” z budżetu (jakakolwiek) byłaby przecież dopłatą z kieszeni każdego „niefrankowicza”. Rozwiązaniem byłoby zmuszenie banków do tego by wyjęły z kieszeni portfele…..ale to jest po prostu nierealne….i skończy się dopłatami z budżetu – w końcu nie takie „wałki” skarb państwa finansował
Czy banki wiedziały i grały na zwyżkę franka – moim zdaniem to jest oczywiste ,,,,a zwyżka dawała się przewidzieć z bardzo prostej chociażby przyczyny – pieniądz jest tak samo „towarem” kupowanym i sprzedawanym – jeśli jest dużo chętnych do kupna danej rzeczy – cena rośnie; nie wiedziałem tylko kiedy to nastąpi i że tak szybko – szkoda że nie zagrałem na forexie . Oczywiście analogia jest dosyć „uproszczona” bo przecież jest producent towaru …czyli u nas NBP ( wystarczy włączyć drukarki) . Poza tym pokusa by zwiększyć akcję kredytową była zbyt duża by zaprzepaścić taką okazję do zarobku – (no bo cóż ma zrobić bank z tą ogromną ilością gotówki za którą kiedyś trzeba było zapłacić całkiem spore oprocentowanie )
Nie chcę być odebrany jako kolejny mądrala po fakcie – sam również miałem wątpliwości gdy brat zapytał mnie jako bankowca z 15-letnim stażem jaki ma wziąć kredyt – ale wtedy już coś mi po prostu w tym wszystkim nie pasowało.
To wszystko było takie „piękne”, „proklientowskie” , niskie marże, duża zdolność kredytowa – no po prostu nagle wszystkim banki chciały zrobić dobrze ..chociaż od zarania bankowości jedynymi którym one dobrze zrobić chciały były one same Tak więc doradziłem PLN….i przez rok słyszałem wyrzuty że na imprezach wszyscy się z mojego brata podśmiewują że w rodzinie ma bankowca a za kredyt przepłaca. Po mniej więcej półtorej roku jakoś wszyscy zamilkli , a obecnie kredyt już spłacony:) – co do „podśmiewywaczy – szczerze wątpię by drgnął kapitał.
Inne wątpliwości w tamtym czasie – to „mechanika” działania (nie tylko) banku – zawsze najmocniej promowany jest produkt który daje największy zysk i temu podporządkowane są wszystkie systemy sprzedażowe. Naiwnością jest sądzić że w bankach są ludzie skażeni „uczciwością kupiecką” – w bankach są tylko plany sprzedażowe i groźba wywalenia na pysk. A w tamtych latach bezrobocie raczej nie malało
A już teksty o „zaufniu” , o „fachowcach”(tych już dawno pozwalniano bo za drodzy byli i charakteryzowali się myśleniem – czyli cechą szczególnie szkodliwą w korpo) , o „misji” – po prostu już mnie nawet nie rozczulają. Więc bankowiec (nawet jeśli prywatnie miał inne zdanie) wychwalał kredyty walutowe pod niebiosa . System został zorganizowany perfekcyjnie – nie było możliwości by ludzie w te pułapki nie powpadali Nawet jeśli część bankowców wyrażała swoje wątpliwości – szybko stykali się z rzeczywistością – sprzedajesz – pracujesz, nie sprzedajesz – zmieniasz branżę.
Podstawowym problemem w naszym społeczeństwie jest BRAK EDUKACJI EKONOMICZNEJ …no ale kto miałby mieć interes w tym by o to zadbać ? Państwo ?- żeby społeczeństwo zdało sobie sprawę z poziomu naszego zadłużenia i ile pokoleń jeszcze będzie to spłacać, żeby dotarło że podatki mamy jak w Szwecji …a socjal jak w Afryce ? Jakieś instytucje , organizacje , kościoły ???? Może banki ??? żeby kredytobiorca potrafił obliczyć RRSO (ciekawe ilu Polaków wie co to jest i o czym mówi)? NIKT nie ma interesu w tym by owieczka się dowiedziała jak jest golona do gołej skóry.
Zawsze z lekkim rozbawieniem i politowaniem patrzyłem na miny ludzi którzy mieli zaciągnięte kredyty na kilkadziesiąt lat a którym zawsze zadawałem jedno pytanie „a wiesz jak liczone są odsetki od tego kredytu?” – nie zdarzyło się by KTOKOLWIEK wiedział; zakładasz sobie i swojej rodzinie na wiele lat pętlę zadłużenia na szyję i nie potrafisz obliczyć odsetek ???. Taka kombinacja niewiedzy ekonomicznej + zaufanie do banku że mnie nie oszuka – to stworzyło tę bombę która w końcu wybuchła.
Mnie to aż tak nie szokuje, bo nawet zdrowo myślący człowiek, widzi co się dzieje. Opinie o produktach, komentarze polityczne… Szczególnie w czasie kampanii prezydenckiej pod każdym artykułem aż huczało od „hejtu” na byłego już prezydenta, do tego „niezależne” dzienniki, materiały wideo, radia itd. itp. To pokazuje jak w stosunkowo prosty i szybki sposób można zdyskredytować jakąś osobę. Oczywiście sam były prezydent, jak nikt, nie był bez win, ale osobiście bardzo cenię sobie jego wyważoną i spokojną prezydenturę. Jaki będzie Duda – tego nie wiem. Nie głosowałem na niego, zresztą chyba nie było kandydata, na którego z czystym sumieniem oddałbym głos. W tym środowisku za bardzo nie ma miejsca dla ludzi uczciwych – liczy się tylko PR i machlojki pod stołem. Taki teatrzyk (polecam serial Ranczo i całkiem rozsądne wątki polityczne tam – oczywiście to tylko mały wierzchołek, ale warto obejrzeć nawet dla tego, jeżeli oczywiście kogoś to interesuje).
Co do frankowiczów – ogólnie trudny temat. Z jednej strony, ktoś podjął ryzyko (mniej lub bardziej świadomie) i wiadomo, że ma to jakieś konsekwencje. Z drugiej – Ci ludzie cierpią. Ale powiem tak – rodzice unikali i unikają kredytów jak ognia. W razie potrzeby pożyczają od znajomych, rodziny. W banku niewielkie sumy i niezmiernie rzadko – ok. 5000 zł. W zakładzie pracy jest też możliwość wzięcia bardzo atrakcyjnej pożyczki (zdaje się do 7000 zł) przy odpowiednich wpłatach na wspólne konto przez określony okres. Potem raty są odtrącane od wynagrodzenia i z tego również często się korzysta, bo jest po prostu korzystnie. Zwie się to kasa zapomogowo-pożyczkowa (dla zainteresowanych).
Ogólnie zawsze nastawienie rodziców do banków było mocno sceptyczne. Jak tak patrzę (jestem jeszcze stosunkowo młody) to mają rację. Dom, powoli bo powoli, własnymi siłami, często nawet ponad, praktycznie bez robotników się wybudowało. Wakacji żadnych nie było i nie ma, ale za to nie męczy myśl, że jeszcze tyle lat zostało do spłacenia, bez względu na to czy w złotówkach czy w obcej walucie. Oczywiście ta druga opcja to spore ryzyko. Staram się zrozumieć przytoczony argument o tym, że wtedy ludzie nie wiedzieli jak to działa. Może, ale trochę trudno jest mi to wyobrazić. Co do samych banków to się zgadzam i dokładnie widać, że interesuje ich tylko własny zysk. Czasami zrobią troszkę lepszą ofertę by zachęcić nowe osoby, a po roku czy dwóch oferta staje się standardowa.
Mam nadzieję, że nie pisała Pani tego wpisu z komputera z zainstalowanym oprogramowaniem potrzebnym do pracy. W przeciwnym razie nawet użycie Tora mogło nie pomóc, bo np. były przechwytywane wpisywane znaki, właśnie przez ten specjalistyczny program.
Cóż, życzę wszystkiego dobrego.
A i jeśli uważa Pani że banki nie są niezbędne w nowoczesnej gospodarce to tylko pokazuje jak bardzo się Pani zna na ekonomii oraz gospodarce
Cooo? Haha, co za brednie. Bardzo wyważona prezydentura i spokojna – w końcu chłopak, który przyszedł z krzesłem na spotkanie z BK został wsadzony do więzienia (!!!). Witamy w Korei Północnej. Nie mówiac o niewyobrażalnych szwindlach, które ujawnił Sumliński.
Czytał Waść „Niebezpieczne związki Bronisława Komorowskiego”?
Nie, umowy nie są idiotyczne. Bo możesz zarabiać np. we frankach szwajcarskich albo możesz zakładać, że będziesz zarabiał w nich w przyszłości, a może po prostu CHCESZ ZARYZYKOWAĆ. Idiotyczne są decyzje, w których godziliście się na podjęcie ryzyka, a teraz udajecie głupków i wmawiacie wszystkim, że nie wiedzieliście o tym ryzyku.
1) Nie podoba mi się przykład z kubkiem kawy w McDonaldzie. Tzn. podoba mi się, słysząłe już o tym wcześniej, i uwielbiam go do pośmiania się. Ale użyty tutaj, jest canjmniej niesmaczny jak sama kawa. Można by pomyśleć, że pochwalamy tego typu zgodę na kretynienie populacji. Jeśli człowiek ukończył szkołę, college (a czasem nawet i studia) dożył do dorosłości a nadal nie wie jakie marteriałuy codziennego użytku są przewodnikami ciepła a jakie iolatorami, to jest kosmar oświatowy i wychowawczy w jednym. Już nawet boję się pomyśleć, że mogło być jeszcze gorzej, ze ktoś zamawiajac kawę, nie wiedział, że jest to napój podawany na gorąco… dorosły człowiek. Okej, robimy facepalm, machamy ręką, rozweramy szczenę, czy co tam kogo rusza, i idziemy załamani dalej,a le na Boga! nie płacimy mu odszkodowań! I to że gdzieś tak się stało, nie jest żadnym argumentem na to, że to mądre postępowanie. A nawet pomijam, jak łatwo byłoby komuś się urządzić, z udawania takiego kretyna… I rzeknę, że nie jest to dla mnie aż tak bliskie podobieństwo do ludzi zaciągajacych kredyty (czy raczej pani sięgajac do tego przykłądu nie zbliża się zbyt do zrówniania), bo tu po prostu potrzeba nieco więcej inteligencji, niż wiedza o tym czy kubek styropianowy się nagrzewa czy nie. I owszem można winić polskie szkolnictwo, za brak przygotowania. Matematyka stoi nieźle, ale ekonomia w szkole to makabra… Ale tu się otwiera zaiste skomplikowany dyskurs, o tym kto odpowaida za błędy dorosłych ludzi, któe wynikają z braku wiedzy, którą powinni wynieść… no własnie skąd? bardzo z domu, czy bardziej z państwoewej szkoły? Wtedy można by pomnyśleć, ze nie ejst głupim pomysłem przerzucenie odpowiedzialnosc na państwo… no ale jeszcze lepszym jest zlikwidowanie państwowego szkolinictwa, i przyjęcie zasady, ze każdy od początku (dorosłości) do końca odpowiada sam za siebie. Jest to zaiste trudne w socjalistycznej gospdarce. W pseudo-kapitalistycznej także…
2) i tu płynnie rpzechodzimy do punktu drugiego. Powracający i w tekście i w odpowiedziach argument, co ludzie wiedzieli a czego nie wiedzieli 10 lat temu. Nie rpzepradam, za tym argumentem w jakiejkolwiek dziedzinie, bo na ogół jest dziwnie wykorzystywany. Weźmy Powstanie Warszawskie – ciągle to samo i to samo – co oni wtedy wiedzieli a czego nie wiedzieli, a jak nei wiedzieli to czemu nie wiedzieli, skoro my teraz to widzimy i wiemy, to jak oni mogli nei wiedzieć… I z tej strony jest na potęgę ten argument z lubością przywołowany, przy czym zaiste WIEMY, że garstka ludzi miała wiedzę, i planie niedotrzymania sojuszniczych zobowiązań. Z drugiej zaś strony, kiedy przywojuemy sytuacje gdzie wiedza o czymś byłą wręcz powszechna, ale nie ogłaszana światu oficjalnie, o to wtedy ci sami lubią bronić, tych co nie mogli przecież wiedzieć, i tu najlepszym przykładem są wszyscy sprzedawczycy z okresu stalinowskiego, którzy do dziś się tłumaczą, że oni nie wiedzieli co tak naprawdę Armia Czerwona i NKWD z UB wyczyniało Polakom. Tylko jak się okazuje, jednak większosć ludzi wiedziała i o Katyniu, i o katowniach, i rozstrzelaniach, itd. prości ludzie,wiewidzieli, a jacyś tam jaśnie artyści nie wiedzieli. I jak słuszę/czytam o kredytach, to przynajmniej nie o zbrodnaich tu mowa, ale historia ta sama mi się zdaje. jak to możlwie że ktoś 10 lat temu nie wiedział o ryzyku frakowych kredytów, jak moja poczciwaz Matka brałą takowy kredyt lat 20 temu, i weidziała o ryzyku, ale postawiła swe oszczędnosci na szali tego ryzyka. Dlaczego to zrobiła? To proste ale i zabójcze dla argumentów nie-wiedzących. Moja Matka jest wykształconym pedagogiem, ale nic o bankowości nie wie, po prostu orientuje się tyle co przeciętny człowiek. I te 20 lat temu wiedziała jak „wszyscy”, że kredyt w złotówkach w polskim banku to równie ryzykowne przedsięwzięcie, bo wiadomo kto te banki posiadł, kto uwłaszczył, i jeszcze każdy pamiętał jak 5 lat wczesniej ludzie potracili oszczędności całego życia w tych właśnie polskich bankach. Nikt nie ufał bankom, nikt nie wytrzaskiwał sobie z Bóg wie kąd, przekonania że bankom można ufać, i temu do czego w tych bankach rpzekonują. Ludzie żyli w przeświadczeniu, że pochrzanione jest tu wszystko równo, i ponieważ nie ma innych laternatyw, to trzeba ryzykować. Ale też i nikt wtedy nie miał konceptu, że ryzykujmy, a jak się nie uda, to wydępbimy z budżetu te kasę. może po prostu większa byłą świadomosć, zę to jest jedno i to samo towarzystwo? Moze teraz się towarzycho pozmieniało, albo jakoś się im to opłaca, by te trasdery dokonywać i tyle. Ale kto choć trochę orientował się w polityce i historii najnowszej nie miał zadnych złudzeń co to braku ryzyka w jakimkolwiek kontacie z bankami zarówno 10 alt, temu 20, i 25 lat temu. Te 25 lat temu było własnie najgorzej, bo wtedy to nie była kwestia wyłącznie kredytów – wtedy zxdematerializowały się ludziom na kontach oszczędności. nie kredyty im narosły, tylko rozumienie – lokaty mieli oszczędnościowe na określone kwoty, i jednego dnia je mieli, a drugiego wszystkie się wyzerowały. Moja Mama nauczycielka – dla niej osobiście to było dużo, ale uśredniajac bez szaleństw. le się wyzerowało. Dla mnie w ogóle luz (miałem wtedy 12 lat nawet nie poczułem ukłucia zalu), ale z perspektywy czasu żal, ze miałęm lokatę od chrzestnej na I komunię, za 6 alt miała być wypłacona w kwocie pozwoającej kupić mały samochód osobowych, a tu bach – jedna noc, i zostało parę złowy na lody. Ale moja mama znała rodziny które straciły tej nocy ogromne oszczędnosći. Paru gości popełniło samobójstwo. Nie pochwalam, ale pokazuję że byłą to skala popychająca do ludzi w czarną rozpacz. Więc jak ktoś mi mówi, że 15 lat po tych wydarzeniach (a w międzyczasie jeszcze ze dwa razy były takie mneijszej skali ale też doktliwe przekręty bankowe na skalę całęgo kraju), nie wiedział jak wielkie moze być ryzyko brania kredytu w Polsce (jakiegokolwiek a co dopiero w obecj walucie), to znaczy dla mnie nie tylko to że młody być musiał, i w państwowej szkole o ekonomii w naszym rakju się nie wiele dowiedział. No bo do podobnej szkoły chodziłem i też się nie dowiedziałem. Ale 10 lat temu miałem 27 lat, i doskonale wiedziałem, by nie ładować się w zadne kredyty bankowe. I to zarówno od strony nieufności do banków, jak i nieufnosci do słabego rynku pracy, Kto mógł 10 late temu nie wiedzieć? ktoś kto nie interesował się polityką („bo polityką interesują się tylko nudziarze, albo politycy”), oraz historią najnowszą („bo historią się interesują tylko nudziarze i historycy”). Suiper, jestem widać nudziarzem (bo ani politykiem, ani historykiem), ale bez topora bankowego wiszącego nad moim karkiem.
– Bierz kredyt na ktory Cie stac
Mój przykład: kredyt 250 000 PLN w CHF 100000 tak około. Na trzydziesci lat. Rata kredytu z odsetk. ok 800 PLN. Zarobki moje i zony razem ok 6000 PLN miesięcznie. W momencie jak go bralismy nie mielismy dzieci. Po ok 2 latach kryzys wybucha. Czaimy się bo może spadnie. Nie spada. Przyzwyczajamy się i dalej spłacamy. Jednak dochodzimy do roku 2015 gdzie kolejny skok tej super pewnej stabilnej waluty daje do zrozumienia że ta waluta jest w rzeczywistości tak niepewna jak wszystko inne co na giełdzie. Nie licze już na spadek chociaż jeszcze do niedawna miałem na to nadzieję. Nie chciałem nadpłacać bo to przykre ładowąć swoje życiowe oszczędności w umoczony interes no ale teraz mamy parcie na to żeby się pozbyć tego za wszelką cenę. Wiem że jesteśmy w dobrej sytuacji bo generalnie mam dobre zarobki ale każdy może sobie wyobrazić że te pieniążki można było zamiast umaczać w czarnej dziórze np. zainwestować w szkołę dla dzieci albo w szkołe dla siebie albo pomóc rodzicom w czymkolwiek by można było albo … tysiące rzeczy które można kreatywnie robić z energią która niestety została w dużej mierze pożarta przez fatalny kredyt. Sprzedać mieszkanie i zamieszkać tam gdzie akurat pracowaliśmy – no bo w międzyczasie nasze losy trochę się potoczyły inaczej niż myśleliśmy – to też było coś co było trudne do wykonania z kulą zadłużonego mieszkania.
Więc wracając do tego czy stać. Stać. Ale ja nie grałem na giełdzie. Brałem to co było tanie i dobre i jak mówili eksperci – pewne. Jak mi ktoś powie że bla bla bla coś tam że trzeba było to albo tamto to to jest wszystko efekt pewności wstecznej https://pl.wikipedia.org/wiki/Efekt_pewno%C5%9Bci_wstecznej. Jak Ci nawet obecnie specjalista z doradztwa finansowego mówi o jakichś inwestycjach, fundusze emerytalne, jakieś paipery oszczędnościowe itp to czemu masz nie wierzyć człowiekowi którego firmuje światowa instytucja z tysiącami ludzi na calym świecie która sprzedaje usługi finansowe na całym świecie to czemu mają się nie znać. Czemu bank ma mnie wprowadzić w pułapkę? Wtedy przez myśl mi nie przeszło że takie coś może mieć miejsce.
Teraz po kryzysie finansowym albo raczej w trakcie kryzysu, gdzie każdy nawet ten co nie wział kredytu hipotecznego już się zdążył trochę nasłuchać, teraz ludzie generalnie są mądrzejsi. Teraz nikt by czegoś takiego nie zrobił, no albo przynajmniej ludzi którzy to robia jest odpowiednio mniej (mam nadzieję). Teraz. … Ale wtedy nikt o tym nie myślał bo coś takiego jak kryzys nie istniało. Nie taki kryzys. To też było zniekształcenie ale nadmiernego optymizmu: https://en.wikipedia.org/wiki/Optimism_bias
To nie jest i nie była kwestia czy stać mnie na kredyt. To była kwestia tego że kredyt nie był bezpieczny. Nie miał zabezpieczenia przed totalnym zniszczeniem. A tego nie wiedziałem.
Ja go spłacę chociaż narzekam na zmarnowane środki. Bo jak uda się w przyszłym roku spłacić (a jak to mówią nie mów hop :)) to ta cała „przygoda” albo raczej nauka kosztowała mnie i moją rodzinę ok 300 000 PLN nie licząc kupionego miekszania. Tyle kasiory pójdzie jako zysk kogoś. Czyli przez 10 lat ja i moja żona wyłozyliśmy ok 300 000PLN dodatkowo do wartości mieszkania… w błoto. Co mozna zrobić z 300 000PLN? … Taaaa
A moja sytuacja jest stosunkowo kolorowa, prawda?
Tymczasem doradztwo inwestycyjne jest silnie reglamentowane przez III RP (licencja) i kosztuje sporo. Trudno sobie wyobrazić by ktoś, kto zainwestował czas i pieniądze w zdobycie licencji udzielał darmowych porad.
Przerażające jest również to, że o zaciągnięciu kredytu, w znakomitej większości przypadków, decyduje tylko najniższa rata. Nikt nie zwraca uwagi ile za ten kredyt będzie musiał zapłacić przez cały okres kredytowania. Dodajmy jeszcze, że w Polsce nie istnieją praktycznie kredyty (chodzi mi głownie o hipoteczne) ze stałą stopą procentową w okresie kredytowania.
I to faktycznie było by mistrzostwo trollowania politycznego, bo jest tekst i temat na czasie. Są zaangażowani rozmówcy, jest wspólna zgoda z hejtem na PO i taka maleńka, bardzo delikatnie usnuta niteczką sugestia, że teraz to nadchodzą już ci jedyni praworządni politycy, uczciwi i w ogóle cacy.
Oczywiście mogę przesadzać i za firanką może nie być niczego jak to mawiał jeden z kandydatów na prezydenta ale jeśli dalej za firankowym tematem kredytów jest jeszcze okno i za nim ulica „Wyborcza”, no to przyznam, że troll był by najwyższych lotów. W sumie za to mu płacą, nie? Pozdrawiam naprawdę serdecznie.
Tak samo można by powiedzieć o każdej wypowiedzi afirmującej albo krytykującej działanie jakiegoś polityka. Skoro dotyczy polityka to jest polityczne… ??? No ale taka jest rzeczywistość – nasza rzeczywistość jest przniknięta polityką czy to chcemy widzieć czy nie.
W tym i podobnych przypadkach jak autorka wyraża swoje zdanie na temat działań osób które przyczyniły się do zaistniałej sytuacji kredytobiorców to raczej trudno nie wspominać polityków bo to oni ustanawiają prawo i kształ naszej rzeczywistości ogólnie.
Autorka nie nawołuje do głosowania na konkretną partię polityczną. Czy czegoś nie zauważyłem? A zresztą jakby nawoływała to jej sprawa. Ma do tego prawo.
Jedank w tekscie krytkuje przede wszystkim osoby które decyzjami albo ich brakiem przyczyniły się do zła które wyrządzili innym swoim współobywatelom. To co powiedziałem: ocena moralna że to zło zostało wyrządzone jest oczywiście kwestią wiary i pryncypiów i tego jak się widzi rzeczywistość. Jak ktoś uważa że człowiek wpadający w pułapkę jest sam sobie winny no to nie traktuje czynów polityków którzy pozwalają instytucjom zakładać takie pułapki jako złych. Przecież pułapka była opisana i każdy głupi powinien wiedzieć że pod tymi liścmi i tortem była dziora z kolcami, nie?
Tak jak autorka powiedziała: możliwość wzięcia zobowiązania które może zrujnować nie tylko delikwenta ale jego rodzinę a nawet jego spakobierców jest niemorlane. NIEMORALNE! Sama możliwość tego że można zrobić z całej rodziny niewolników jest chore. Przecież chyba nie trudno sobie wyobrazić że przy cenie 10 PLN za 1 CHF nawet niewielkie kredyty zaciągnięte po 2 czy 2.5PLN za CHF zamieniają się w konkretne obciążenia. A czy 10 PLN jest granicą? To jest właśnie to. Najpewniejsza waluta na całym świecie! Też trzeba o tym pamiętać. To nie jakaś drachma czy inna egzotyczna waluta drukowana w dżungli.
Pozdrawiam
Czytałem go z mocno ambiwalentnymi uczuciami: przyjemnością (za styl i logikę wykładu) i ze zwyczajną, ludzką zgrozą…
Polska po (nie)rządami zdrajców typu Balcerowicz i pseudo-lewicy zeszła na psy.
Nie wiem, czy mam się cieszyć, że wyjechałem z tego państwa. Polska jako kraj może być, ale jako państwo – to dno i wodorosty…
Nie jest łatwo na emigracji, ale czytając te wszystkie ekonomiczne horrory pocieszam się, że NIGDY nie brałem żadnego kredytu – ani na mieszkanie, ani na samochód (no, jeden raz, na lodówkę…)
Może kiedyś lud się wzburzy, wyjdzie na ulice i zacznie wieszać na latarniach banksterów, potem pasożytów z Wiejskiej, tych z izb komorniczych i tych z Episkopatu..?
1. bierz kredyt w tej walucie co zarabiasz
2. bierz kredyt na który cie stac
Gdyby Twoj partner trzymal sie tych prostych przyznasz zasad (smialo do nauczenia nawet w podstawowce) to problemu by nie mial (jak rowniez spora czesc narzekajacych posiadaczy kredytow, nie tylko tych w chf i nie tylko hipotecznych).
Pozdrawiam
.
1. frankowcy – mają pretensję (słuszną) do banksterów.
2. złotówkowcy – mają pretensję do frankowców, że „chcieli być cwani a się nie udało”.
3. bezkredytowcy – mają pretensję do frankowców i złotówkowców, że biorąc kredyty hipoteczne wywindowali ceny mieszkań.
Trzy podzielone grupy kłócące się ze sobą. A banksterom w to graj.
Należę do grupy trzeciej ale gdyby frankowcy i złotówkowcy wystąpili ze wspólną inicjatywą (zmiany w prawie, demonstracje, szerzenie wiedzy) aby zmienić ten niewolniczy system to się do Was dołączę.
POLECAM: https://www.bankowebezprawie.pl/
http://www.wsj.com/articles/global-banks-to-pay-5-6-billion-in-penalties-in-fx-libor-probe-1432130400
Brawo! Cel uświęca środki;)
Była pani sama, jak sie nazywa internetowym naganiaczem, glosowala w wyborach przed druga kadencja na PO (gdzie wszystko bylo juz jasne po pierwszej kadencji) i nagle dzis budzi sie Pani i zaczyna naprawiac swiat.
Sa ludzie ktorzy nie brali kredytow nigdy, mieszkali w wynajmowanych bo bali sie wlasnie takiego scenariusza. Sa ludzie ktorzy brali kredyty w PLN, bo bali sie ryzyka kursowego. I nagle sa ludzie ktorym wepchnieto kredyt w CHF i nad nimi ktos ma sie teraz pochylic i poglaskac po glowie.
Nie podobami sie pomysl aby kazdego z kim sie w internecie nie zgadzam z definicji uznawac za trola, bo odcinamy sie automatycznie od duzego grona ludzi, ktorych wklad w dyskusje mogly podniesc jej poziom. Chyba ze, zamykamy sie we wlasnym swiecie poklepywaczy po plecach, ze tylko nasze argumenty sa sluszne… wtedy co innego.
Pozdrawiam
Wracajac do meritum, uwazam jednoczesnie ze jakas dyskusja sie toczy (na linii kredytobiorcy – pozostali z takimi badz innymi opiniami). Tutaj wg mnie jest miejsce na dyskusje. Mimo ze sam nie jestem zaangazowany (ani nie pracuje w banku, ani nie posiadam kredytu w pln czy to chf, ani nawet nie mieszkam w Polsce, wiec ewentualne sprawy budzetowe tez jakby mnie mniej interesuja). Nie mniej jednak sprawa jest ciekawa i nie podoba mi sie fakt, wrzucania wszystkich osob z odmiennymi pogladami do worka „troll”.
Mnie osobiscie bardzo interesuje krotkie (najlepiej w zwiezlych punktach) okreslenie, czego oczekuja stowarzyszenia „zakretydowanych” we franku, badz Pani osobiście (od panstwa bądz banku). Co nalezy zrobic? Wykreslic klauzule abuzywne czy takze przewalutowac po kursie zaciagniecia, czy tez jakas inna pomoc? Jest Pani w stanie wymienic, Pani personalne oczewkiwania?
Biorac pod uwage „wasze” uczucie bycia oszukanym uwazam ze kwestia czasu bylaby powtorka z sytuacji gdy stopy procentowe w Polsce wzrosna (a np w Szwajcarii nie, co znowu spowodowaloby ze kredyt w chf bylby duzo bardziej oplacalny).
A na koniec jeszcze mala dygresja. Wiekszosc osob ktore kupily mieszkanie dla siebie, jednoczesnie biorac kredyt rozsadnie (bez wzgledu na walute) mam tu na mysli sytuacje gdzie byla solidna kalkulacja budzetu, wliczajac w to mozliowsc chwilowej straty pracy, innych sytuacji losowych oraz zapewnieniu sobie poduszki finansowej, te osoby wciaz splacaja swoje raty i nie sa w nich duzo (jesli wogole) stratne w stosunku do kredytu w pln.
Natomiast spora czesc osob (znow bez wzgledu na walute) brala kredyt na ktore nie bylo ich po prostu stac, co bylo z oczywistych wzgledow latwiejsze w chf. Tu jest sedno problemu.
Pozdrawiam
http://www.kredytchf.pl/
No i z tymi stratami to chyba podpisując papiery wiadomo było, że tak może być – czyli, że teoretycznie kurs franka może skoczyć do nieskończoności. Wiec o co teraz ten raban?
I co w ogóle ma do rzeczy to, że bank może stracić najwyżej to co pożyczył (co tez nie jest prawda – ale to nieistotne tutaj)? Jak taki układ nie pasował można było nie brać kredytu.
Zresztą co to za rozumowanie, ze przez 20 lat pewnie pójdzie pod 10zl? No pewnie pójdzie bo i płaca minimalna w tym czasie wzrośnie pewnie kilka razy. No najlepiej to by było tak, żeby frank i za 30 lat był po 2 złote. Przecież takie oczekiwania są absurdalne.
Nie dostarczą. PiS ma swój interes zupełnie gdzie indziej. Kukiz to tylko marionetka (taki troll, tylko miljart razy bardziej medialny) i za kilka miesięcy będzie miał nie większe znaczenie niż zużyta prezerwatywa.
A do kolejnych wyborów JOW-y już długo przedtem zdążą wejść w życie. Milion głosów rozłożonych w całym kraju nie będzie znaczyć nic wobec kilkudziesięciu tysięcy rozłożonych w strategicznych okręgach i PO znów będzie mogła przejąć większość w sejmie, nawet mimo uzyskania mniejszości głosów.
A PROPOS KREDYTÓW FRANKOWYCH – PAŃSTWO CHRONI BANKI, CHOĆ MOGŁOBY NARZUCIĆ PRZEWALUTOWANIE KREDYTÓW W TAKI SPOSÓB I NA TAKICH WARUNKACH, BY NIKT NIE STRACIŁ (ANI BANK, ANI PAŃSTWO, A OBYWATEL MÓGŁ NORMALNIE ŻYĆ). NIESTETY CHOĆBY TU WIDAĆ JAK EKIPIE RZĄDZĄCEJ ZALEŻY NA TAK DUŻEJ GRUPIE OBYWATELI. NIKT NIE MYŚLI TEŻ O TYM, ŻE Z NASZEGO KRAJU TRANSFEROWANE SĄ Z TYCH KREDYTÓW DUŻE PIENIĄDZE, A PRZECIEŻ MOGŁYBY BYĆ WYDAWANE PRZEZ TĄ GRUPĘ KREDYTOBIORCÓW W POLSCE, WZMACNIAJĄC TYM SAMYM SPOŻYCIE WEWNĘTRZNE I DAJĄC ZAROBIĆ WIELU NASZYM RODZIMYM FIRMOM. NO, ALE PRZECIEŻ WIADOMO CZYJE INTERESY SĄ WAŻNIEJSZE I KOGO NALEŻY CHRONIĆ !!!!