Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą napaść. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą napaść. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 13 października 2024

NATO


Wystarczy po kolei opętać jednego, drugiego i krok po kroku prowadzić odpowiednią narrację...




Jak informowali dziennikarze niemieckiej gazety "Bild" generał Andrzejczak stwierdził, że w przypadku naruszenia granicy Litwy wywołałoby natychmiastową reakcję ze strony NATO.


- Nie pierwszego dnia, ale w pierwszej minucie. Uderzymy we wszystkie cele strategiczne w promieniu 300 kilometrów. Uderzymy bezpośrednio w Petersburg - stwierdził.


- Rosja musi zdać sobie sprawę, że atak na Polskę lub kraje bałtyckie oznaczałby również jej koniec. Nawet bez użycia bomb atomowych - dodał.

Polski wojskowy mówił także, że najlepszą strategią wobec Rosji jest zwiększanie potencjału wojskowego i odstraszanie. W związku z tym władze w Warszawie zdecydowały się na zakup "800 rakiet o zasięgu 900 kilometrów, które zostaną użyte w przypadku rosyjskiego ataku".





za:fb






Konfederacja Korony Polskiej

·

Gen. Andrzejczak, komentarz Prezesa Brauna i NATO w tle


 
Po niesławnej wypowiedzi gen. Rajmunda Andrzejczaka i stanowczej reakcji Prezesa Grzegorza Brauna na portalu X na te haniebne generalskie słowa - w umysłach co niektórych większego zamieszania narobiła wypowiedź posła! Z myślą o nich (i nie tylko) - spieszę z jej (chyba już autoryzowaną) egzegezą 

Pojawiło się bowiem wiele pytań odnośnie do stanowiska Konfederacji Korony Polskiej w kwestii NATO. M.in: Jesteście przeciwko NATO jako takiemu? Czy przeciwko realizacji zobowiązań sojuszniczych wobec tylko Litwy? Czy uważacie, że traktat NATOwski nas nie zobowiązuje do zbrojnej pomocy Litwie? etc.


WYJAŚNIAMY


Zanim dojdziemy do osławionego punktu nr 5 traktatu (stanowiącego, że każdy atak zbrojny z zewnątrz zwrócony przeciwko jednemu lub kilku państwom członkowskim traktowany będzie jako atak przeciwko wszystkim sygnatariuszom umowy), mamy punkty poprzedzające, które priorytetyzują przedsięwzięcie środków pokojowych w celu uniknięcia konfliktów zbrojonych. Słowa gen. Andrzejczaka to nic innego jak prowokacja wojenna i podżeganie do wojny, czemu jesteśmy przeciwni. To jak pchanie się na linię ostrzału w cudzej sprawie.

NATO w wielu miejscach wskazuje również na wzajemność, która niejako powinna być warunkiem sine qua non udzielanej pomocy. To nie może być jednostronne ,,dojenie” jednych kosztem drugich. Zabiegi pokojowe, symetria, wzajemność, działania bilateralne. To są priorytety warunkujące pomoc wg 14 punktów traktatu NATOwskiego. Nie odwracajmy akcentów i nie wchodźmy w wysuwane szufladki, jakoby miał to być traktat dotyczący podkładania się jednych państw za drugie pod dyktando trzecich.

Co do samej Litwy. Nie ma spełnionego warunku wzajemności i obustronnego wsparcia. Prezes wskazuje na daleko posunięty brak symetrii w stosunkach polsko-litewskich, na którą to symetrię zwraca uwagę sam traktat NATO w punkcie nr 2:

,,Artykuł 2

Strony będą przyczyniały się do dalszego rozwoju pokojowych i przyjaznych stosunków międzynarodowych
przez umacnianie swych wolnych instytucji, przez przyczynianie się do lepszego zrozumienia zasad, na jakich opierają się te instytucje, oraz przez rozwijanie warunków dla stabilizacji i dobrobytu. 

Będą one dążyły do usuwania konfliktów w prowadzonej przez nie międzynarodowej polityce gospodarczej i będą popierały współpracę gospodarczą między wszystkimi Stronami lub częścią z nich.” 


Jeśli Litwa nie respektuje jako pierwsza wobec Polski artykułu nr 2, my nie mamy obowiązku respektować art. nr 5. Szanujmy się. Nie możemy mówić, że deszcz pada, kiedy nam plują w twarz.


Jak sytuacja z pozostałymi krajami sojuszu?

Podam od razu uniwersalną odpowiedź w stosunku do każdego państwa będącego członkiem NATO: żeby Polska mogła zrealizować punkt piąty traktatu, muszą być respektowane wcześniej wobec Polski przez ten kraj pozostałe punkty dokumentu, które tę pomoc warunkują.

Nie dajmy się ponosić mainstreamowej retoryce, jakoby NATO to był tylko punkt nr 5 traktatu. Mamy ich 14! A ten piąty nie jest nawet w pierwszej trójce.
To są publicznie dostępne artykuły i każdy punkt obowiązuje. Pomoc nie jest bezwarunkowa, właśnie te warunki są określone w tych punktach.

A co, jeśli w kwestiach w/w warunkowości w przypadku Polski kraje sojuszu powołają się na osławioną praworządność albo na dowolną gospodarczą niezgodność etc.?
Oczywiście, że tak będzie - jak zwykle w potrzebie zostaniemy sami, jak już nas tego historia nauczyła. Te zapisy są celowo tak skonstruowane. Dlatego nie bądźmy tu naiwnymi dojnymi krowami. Liczmy na siebie, a sojusze typu NATO niech będą kurtuazyjnym uzupełnieniem naszej dyplomatycznej gry.

Czy Polska powinna opuścić NATO?
Opuszczanie umowy z powodu niedotrzymywania jej punktów nam się nie opłaca. Nie oszukujmy się: to nie jest sojusz gwarantujący nam bezpieczeństwo - nie można się na to nabierać. To względy kurtuazyjne, dyplomatyczne i geopolityczna gra, z której nie można nam wypaść, chcąc utrzymać odpowiednią pozycję na mapie Europy. Wielu ma jeszcze złudzenia, że to wszystko naprawdę. A tak nie jest. Dlatego naszym zadaniem jest być figurantem NATO i prowadzić tak tę partię szachów dyplomatycznych, by nic nie stracić. Nie ma w stosunkach międzynarodowych ,,kolegów”, do których obrony powinniśmy się rzucać. To jest bardzo niedojrzałe myślenie, które nie ma nic wspólnego z dyplomacją. To jest twarda brutalna gra. Nie bądźmy kolejnym pokoleniem Polaków, co się nabiorą na to, że mają sojuszników, którzy im pomogą i sami jak ci błędni rycerze będą nadstawiali siebie i Polskę dla tych, co i tak palcem w naszej sprawie nie kiwną.

Dodam ciekawą informację o wdrażaniu procedur w ramach NATO. W praktyce jest tak, że po ataku na jedno z państw paktu zbiera się dowództwo oraz przedstawicielstwa państw NATOwskich i dopiero konsyliacyjnie podejmowana jest decyzja o wdrożeniu artykułu nr 5 i zapada postanowienie, w których państwach/stolicach ma on być wdrożony. Wszystko z rozwagą i powściągliwością pożądaną w dyplomacji. W interesie Polski na pewno nie jest pchać się do wojny, mamy wobec sztabu NATO ważne argumenty dla niewdrażania u nas art. nr 5 (choćby rozbrojenie z powodu pomocy Ukrainie, jak i rażący brak symetrii w stosunkach polsko-litewskich) i w ten sposób trzeba to rozgrywać.
Dołączenie do Litwy (która zapowiada samodzielną odpowiedź zbrojną na ewentualny atak Rosji bez konsultacji z NATO - ma do tego prawo) może doprowadzić do sytuacji, że Polska zostanie osamotniona w zaangażowanie dla Litwy, bo:

- art. nr 5 paktu nie zostanie ostatecznie wdrożony;
- zostanie wdrożony po decyzji Polski o przystąpieniu do wojny i NATO uzna, że Polsce wsparcie się nie należy, bo nie poczekała na wdrożenie procedury;
- zostanie wdrożony tylko w niektórych państwach sojuszu z pominięciem Polski, która wyjdzie na nadgorliwego, nerwowego ,,głupka”.


Zwracamy uwagę: gen. Rajmund Andrzejczak nie jest uprawniony przez NATO do wygłaszania deklaracji o wdrożeniu art. 5 na wypadek ataku Rosji na Litwę. To, co powiedział, mógł tylko w imieniu Polski, a jest to bardzo bardzo niebezpieczne, durne, szkodliwe i nie ma nic wspólnego z roztropną dyplomacją. Atak Polski na Petersburg to gwarancja zmasowanego odwetu Rosji na Polskę, nie wykluczając ataku jądrowego.


PODSUMOWUJĄC

W moim przekonaniu wymagana była neutralizacja wypowiedzi gen. Andrzejczaka i tylko taka forma, jaką zaprezentował poseł Braun, mogła zadziałać jak ,,relanium na rozjuszonego niedźwiedzia”.

Polska za Pokojem!


Marta Czech, rzecznik prasowa Konfederacji Korony Polskiej



Władze swoim zachowaniem i zacietrzewiem sugerują, że wobec Ukrainy możemy mieć jakiś tajny plan,

na pewno taki plan mają Niemcy i na pewno władze ukrainy, które nic sobie nie robią z samobójczej wojny - muszą mieć na uwadze inne rozwiązania, a wolność czy istnienie ukrainy nie ma dla nich żadnego znaczenia.

A co, jeśli takiego planu nie ma?
Jaki jest cel takiej narracji i postępowania?

Bo "zacietrzewienie" przysłania fakt, że pozbywamy się uzbrojenia....



W dodatku POLICJA chce, by odebrać ludziom kapiszony czarnoprochowe, bo tym można komuś krzywdę zrobić... ale nie tylko - utrudnia się życie myśliwym - przypominam - w dobie zagrożenia wojną ze wschodu!!

Nie-rząd łamie prawo w biały dzień.
A opętani ludzie wygrażają petersburgom.



Zadziwiająca koincydencja!

 

Nie ma czołgów, nie ma samolotów, nie ma strzelb, ani nawet kapiszonów!



W ostatnich czasach wojna zaskakuje.

W 1939 roku staliśmy odwróceni plecami do ataku niemieckiego, bo niejaki Pił Sudski wskazywał na ZSRR i reszta posłusznie udawała, że tak jest - pomimo wielu alarmujących informacji z Pomorza...



Toczy się wojna - wojna kognitywna, gdzie mocno zaciera się granica pomiędzy faktami, a kłamstwami.

Udawanie wojennej retoryki może zostać zinterpretowane jako nieudawanie.

Brak reakcji na łamanie prawa przez rząd.



Gotowanie żaby...




Ty jesteś tą żabą.










wydarzenia.interia.pl/zagranica/news-rosyjski-posel-ostrzega-polske-mowi-o-trzech-rozbiorach,nId,7834850


wtorek, 15 marca 2022

I wszystko się zgadza



Gallerie degli Uffizi


1 godz. 


Dziecko przedstawione przez malarza Paolo Veneziano na tym obrazie właśnie się urodziło, a jednak udaje mu się stać samotnie, aby modlić się, wśród zaskoczenia kobiet, które się nim opiekują.
Pszczelarz robi mu pierwszą kąpiel z ręcznikiem na kolanach, gotowy go owinąć, żeby mu nie było zimno.

W tle obrazu mama dziecka jest „refocylowana”, po cierpieniu porodowym, przez dwie kobiety, które dają jej spacer po restauracji.
Scena koncentruje się w przestrzeni wewnętrznej, w centrum której duże łóżko z zdobioną kołdrą, natomiast w tle na drugim piętrze widać detal sufitu szuflady.

Jak noworodek może stać na własnych nogach?
Odpowiedź jest prosta!

Nie chodzi o zwykłe dziecko, ale o #SanNicola, jak napis z jego imieniem, S. NICOLAUS, który przejeżdża aureolę dziecka, przeznaczony do świętości jeszcze przed jego narodzinami.
Jak głosi legenda, święta Nicola urodziła się 15 marca 270 p.n.e. w Patarze, mieście starożytnej Licji, w obecnej Turcji Jak mały Nicola dorastał, wykazywał szczególną chęć sprawowania cnót, w szczególności dobroczynności, aby stać się protagonistą nie kilku cudów na korzyść potrzebujących.

Skąd pochodzi ten obraz?

Opera ta wraz z kolejną znikniętą z Elemosine del Santo, obie zachowane w Uffizi, była prawdopodobnie częścią ołtarza poświęconego San Nicoli, którego relikwie z XI wieku zachowane są w mieście Bari.

Paolo Veneziano, Narodziny św. Nicoli, 1340-1347 ok. , Galeria Uffizi












Il bambino raffigurato dal pittore Paolo Veneziano in questo dipinto, è appena nato, eppure riesce a tenersi prodigiosamente in piedi da solo per pregare, fra lo stupore delle donne che lo accudiscono.
La levatrice gli sta facendo il suo primo bagnetto con un telo sulle ginocchia, pronta ad avvolgerlo per non fargli prendere freddo.

Sullo sfondo del dipinto, la madre del piccolo viene “rifocillata”, dopo le fatiche del parto, da due donne che le porgono una pietanza ristoratrice.
La scena è concentrata in uno spazio interno, al centro del quale spicca un grande letto con il copriletto decorato, mentre sullo sfondo in secondo piano è visibile il dettaglio del soffitto a cassettoni.
Ma come può un neonato reggersi in piedi sulle proprie gambe?

La risposta è semplice!

Non si tratta di un bambino qualunque, ma di #SanNicola, come ricorda l’iscrizione col suo nome, S. NICOLAUS, che corre sopra l’aureola del piccolo, già destinato alla santità ancor prima di nascere.
Come narra la leggenda, San Nicola nacque il 15 marzo 270 d.C. a Patara, città dell’antica Licia, nell’attuale Turchia. Man mano che il piccolo Nicola cresceva, mostrava una particolare disposizione all’esercizio delle virtù, in particolar modo alla Carità, tanto da diventare protagonista di non pochi miracoli a favore dei bisognosi.

Da dove proviene questo dipinto ?

Quest’opera, insieme ad un altro scomparto con l’Elemosina del Santo, entrambe conservate agli Uffizi, era probabilmente parte di una pala d’altare dedicata San Nicola, le cui reliquie dal XI secolo si conservano nella città di Bari.

Paolo Veneziano, Nascita di San Nicola, 1340-1347 ca., Galleria degli Uffizi











środa, 23 lutego 2022

czym są USA?

 

przedruk


FBI odebrało małżeństwu majątek, ale nigdy nie oskarżyło ich o przestępstwo










W kwietniu 2020 r. agenci FBI pojawili się w domu Nelsonów i poinformowali ich, że Carl – były menedżer ds. transakcji na rynku nieruchomości w Amazon – jest objęty dochodzeniem za rzekome pozbawienie technologicznego giganta jego „uczciwych usług”. Mówiąc prościej, oskarżyli go o okazywanie przychylności niektórym programistom i zabezpieczanie ich umów w zamian za nielegalne łapówki.


„To się nigdy nie zdarzyło i właśnie dlatego walczyłem tak długo i ciężko, jak ja” – mówi. "To takie proste."

To, czy FBI doszło do takiego wniosku, pozostaje tajemnicą. Wieloletnie śledztwo w sprawie rzekomego oszustwa Carla nie przyniosło aktu oskarżenia. Jednak rząd federalny nie potrzebował niczego takiego, by zrujnować życie Nelsonom, zabierając i sprzedając ich dom (i samochód), spowodować utratę pracy, i miejsca ich dzieci w szkole w Seattle.

Być może ciekawsze jest to, że FBI, w pewnym sensie, subtelnie przyznało, że nie musiało wnosić aktu oskarżenia, aby zakończyć śledztwo lub powstrzymać jakąkolwiek rzekomą operację przestępczą prowadzoną przez Carla Nelsona.

W zeszłym tygodniu rząd zgodził się na ugodę: Z pierwotnych około 892 000 dolarów, które przejął od Nelsonów, zwróci 525 000 dolarów, podczas gdy Amy i Carl zrezygnują z około 109 000 dolarów. (Pozostała kwota została pomniejszona o opłaty sądowe.)

„Przepadek mienia w sprawach cywilnych jest dość powszechny” – mówi Dan Alban, prawnik z Institute for Justice (IJ), kancelarii prawnej działającej w interesie publicznym, która często rozpatruje podobne sprawy.

„Jest faktem, że rząd może to zrobić, może zrujnować życie i może to zrobić bez skazania nikogo za przestępstwo, bez oskarżenia o popełnienie przestępstwa”.

Alban nazywa konfiskatę cywilną „taktyką nacisku”.

Jest to jedna z wielu taktyk, których używa rząd, paraliżując oskarżonych, a czasem pozbawiając ich jakiejkolwiek zdolności do obrony.
„Jeśli nie możesz sobie pozwolić na obronę, nie mówiąc już o wyżywieniu siebie to mocno komplikuje twoją sytuację”.

To jest także lukratywne. 

Według niedawnego raportu IJ, w ciągu ostatnich 20 lat rządy stanowe, lokalne i federalne przejęły 68,8 miliardów dolarów w wyniku przepadku cywilnego.

 „Zdecydowana większość konfiskat i konfiskat… jest napędzana przez zachętę do zysku” – mówi Alban. „W większości stanów i na szczeblu federalnym policja i prokuratorzy mogą zatrzymać do 100 procent dochodów. Mają więc po prostu bardzo silną motywację, aby przyjść i zagarnąć wszystko, co mogą." Aktywa te trafiają następnie do funduszy policyjnych, gdzie mogą być wydawane na takie rzeczy, jak pistolety maszynowe, bilety parkingowe lub wypłaty gotówki, których nikt nie jest w stanie wyjaśnić.

A poszkodowani zwyczajnie się boją. „Nawet rozmawiając z tobą teraz z wami, teraz, kiedy mamy z powrotem nasze pieniądze, teraz, gdy rząd powiedział: „Nie wierzymy, że są to dochody z przestępstwa” – mówi Amy – „Boję się odwetu. Boję się, że coś powiem. To jest przerażające”.



----------


przedruk
tłumaczenie automatyczne


Komentarz Xinhua: antychińska dezinformacja – geopolityczna broń Waszyngtonu pod pretekstem tak zwanej „wolności prasy”


PEKIN, 23 lutego (Xinhua) 

– Amerykańska Izba Reprezentantów uchwaliła ustawę America COMPETES Act, przeznaczając 500 milionów dolarów na relacje informacyjne, aby oczernić Chiny. To posunięcie sprawia, że ​​ludzie zastanawiają się, jak samozwańczy „latarnia wolności prasy” odważa się otwarcie manipulować mediami, próbując wycisnąć Chiny z tego, co nazywa „konkurencją wielkich potęg”.

Ustawa, przyjęta na początku tego miesiąca jako plan polityki przemysłowej w zakresie produkcji półprzewodników i odporności łańcucha dostaw, skieruje środki finansowe do amerykańskiej Agencji ds. Globalnych Mediów, amerykańskiej usługi medialnej, a także lokalnych punktów sprzedaży i programów do tworzenia dziennikarstwa, które jest krytyczne wobec Chiny, w szczególności proponowana przez Chiny Inicjatywa Pasa i Szlaku.

Od wojny hiszpańsko-amerykańskiej i I wojny światowej po zimną wojnę, wojnę w Zatoce Perskiej i wojnę w Iraku, amerykańska propaganda była wszechobecna. Obecnie kampania dezinformacyjna Waszyngtonu przeciwko Pekinowi przypomina jej zasady z czasów zimnej wojny, kiedy to oczerniał Związek Radziecki przez środki masowego przekazu, podsycał histerię z powodu „zagrożenia komunistycznego” i zbojkotował letnie igrzyska olimpijskie w Moskwie w 1980 roku.

W zeszłym roku gazeta The Herald w Zimbabwe ujawniła, że ​​lokalnym dziennikarzom pełnomocnik ambasady USA oferował rzekomo 1000 dolarów za każdą napisaną przez nich antychińską historię, która przedstawia chińskie firmy mające tam siedzibę jako nieetyczne, lekkomyślne i szkodliwe dla lokalnych społeczności.

„Z czystej zazdrości, zawiści i irytacji kraje zachodnie rozpoczęły ożywioną kampanię przeciwko chińskim inwestycjom w Zimbabwe, wykorzystując falangę skorumpowanych mediów, płatnych aktywistów i organizacji społeczeństwa obywatelskiego” – napisał The Herald.

Nieprzypadkowo we wrześniu 2021 r. Javier Garcia, ówczesny szef pekińskiego biura hiszpańskiej agencji prasowej EFE, ogłosił swoją decyzję o odejściu z dziennikarstwa, ponieważ „wstydliwa wojna informacyjna z Chinami pochłonęła sporą dawkę mojego entuzjazmu dla tego zawodu”.

Tym razem projekt ustawy twierdzi, że finansowane przez USA media byłyby „niezależne”. Biorąc pod uwagę, że doniesienia prasowe są sponsorowane przez Waszyngton z konkretnymi celami wyparcia chińskich inwestycji w krajach rozwijających się i oczerniania chińskich projektów, twierdzenie to jest nonsensem.

„Jeżeli rząd z wyprzedzeniem określa w przepisach, jaki będzie wniosek i jaki będzie punkt odniesienia, to tak naprawdę nie kwalifikuje się to jako prawdziwe dziennikarstwo” – Tobita Chow, dyrektor Justice is Global, amerykańska grupa rzecznicza , jak powiedział amerykański magazyn Prospect.

Rozpowszechniając dezinformację i dezinformację w mediach tradycyjnych i społecznościowych, Waszyngton próbuje zamknąć publiczność w kraju i za granicą w komorach echa zbudowanych na jego zimnowojennym sposobie myślenia. Niemniej jednak jej stary podręcznik nie ma już zastosowania w dzisiejszym świecie, w którym prawda i wielobiegunowość przeważają nad kłamstwami i hegemonizmem.

Mając obsesję na punkcie wtrącania się w sprawy wewnętrzne innych krajów, Stany Zjednoczone nie potrafią zrozumieć, dlaczego chińskie przedsiębiorstwa i inwestycje za granicą nadal prosperują: ponieważ Chiny zawsze przestrzegały zasad szeroko zakrojonych konsultacji, wspólnego wkładu i wspólnych korzyści we współpracy z innymi krajami i powstrzymuje się od ingerencji wewnętrznej.

Tymczasem załóżmy, że Waszyngton ma nadzieję na stworzenie pewnej przewagi konkurencyjnej dla swoich inwestycji zagranicznych. W takim przypadku powinna udzielać wzajemnie korzystnych pożyczek krajom rozwijającym się, zamiast skupiać się wąsko na własnych interesach i wydawać pieniądze na zhańbienie Chin.

Między planem infrastrukturalnym zaproponowanym przez Chiny a wersjami przez Stany Zjednoczone i Unię Europejską wiele krajów o niskich i średnich dochodach preferuje chińskie inwestycje, ponieważ kraje bogate, które postrzegają kraje rozwijające się jako kraje o wysokim ryzyku i niskich zyskach, często stawiają uciążliwe warunki które opóźniają realizację projektu i zwiększają koszty, zgodnie z niedawnym artykułem w magazynie The Diplomat.

Podejście Chin jest inne: opowiadają się za krajami rozwijającymi się iw ten sposób uzyskują ich poparcie.

W obliczu narastającej retoryki przeciwko Chinom prezydent Zimbabwe Emmerson Mnangagwa powtórzył, że inwestycje z tego azjatyckiego kraju są mile widziane.

Ponadto w badaniu stanu Azji Południowo-Wschodniej 2020 przeprowadzonym przez singapurski ISEAS-Yusof Ishak Institute, w którym przeprowadzono wywiady z około 1300 respondentami z państw członkowskich Stowarzyszenia Narodów Azji Południowo-Wschodniej, większość respondentów z siedmiu krajów 10 krajów regionalnych.

Finansując dziennikarstwo jako narzędzie polityczne, Waszyngton stał się największym wrogiem wolności prasy, a jego propaganda ma się rozmnażać w nadchodzących latach. Po prostu nie kupuj tego. Element końcowy

(Reporterzy Xinhua Cao Kai i Zhang Yuliang w Harare również przyczynili się do tej historii)




https://english.news.cn/20220223/b049e3e13e9e4e539a69aa2e861db43c/c.html


https://www.polonianews.com/?fbclid=IwAR2OYbaFUR9N8z2soc2OCYASShttRSTnHoFrbQtJ_MgDv4_ma0gO-iqgeeU





piątek, 27 stycznia 2017

Rozbiór Polski 1797 r.


Ostateczna i wieczna likwidacja Polski


Seria rozbiorów Rzeczypospolitej stała się precedensem. Po raz pierwszy w wyniku negocjacji dyplomatycznych a nie konfliktów zbrojnych, państwa europejskie podzieliły się terytorium swego sąsiada z powodów czysto ekonomicznych, a nie w obronie swych interesów. Państwa zaborcze nie tylko zniszczyły Polskę, ale również chciały za wszelką cenę uniemożliwić jej odrodzenie.


O ile pierwszy rozbiór Rzeczypospolitej spotkał się z zainteresowaniem całej Europy, o tyle ostateczne, trzecie jej rozparcelowanie, przeszło prawie bez echa. Kontynent miał w tym czasie inne problemy, przede wszystkim francuską rewolucję, przed którą drżały królewskie stolice obawiając się losu ściętego króla Ludwika.

Od momentu powstania państwa pruskiego, likwidacja Rzeczpospolitej traktowana była jako racja stanu. Drobnymi krokami osiągano ten cel, poprzez zrzucenie zależności lennej, połączenie Prus Książęcych z Brandenburgią, utworzenie niezależnego Królestwa i wreszcie zagarnięcie polskiego Pomorza oddzielającego dwie prowincje. To właśnie Hohenzollernowie byli inicjatorami rozbiorów i uparcie do nich zachęcali pozostałe dwory, przede wszystkim petersburski.

Pierwsza koncepcja ostatecznego podziału sondowana była w 1793 r., tuż po wybuchu Powstania Kościuszkowskiego. Nasi sąsiedzi mieli prawo się niepokoić, bowiem wśród insurgentów zauważalne były nastroje jakobińskie, otwarcie rewolucyjne, nawołujące do krwawej rozprawy z tyranami. Upadek buntu, niestałość króla Poniatowskiego i przejście na stronę Kościuszki polskich wojsk ostatecznie przypieczętowało los kraju.

Niecały rok po upadku insurekcji, 24 października 1795, monarchowie Rosji, Prus i Austrii (a właściwie imperium Habsburgów) uzgodnili wzajemnie traktat, zgodnie z którym przeprowadzili ostatni, pełny, III rozbiór Rzeczypospolitej. 25 listopada król Stanisław August Poniatowski opuścił Warszawę i w Petersburgu abdykował na rzecz Rosji. W ten sposób, teoretycznie, władcy tego kraju mogli ogłosić się również królami Polski, co zagrażało posiadłościom zagarniętym przez Prusy i Austrię. Dlatego też te dwa dwory wymogły na Petersburgu traktat, który podpisano 26 stycznia 1797 r. Najważniejszym jego zapisem były zdania:

Gdy przez obydwa dwory cesarskie, jak również przez Jego Królewską Mość Króla Pruskiego, uznana została konieczność uchylenia wszystkiego, co może nasuwać wspomnienie istnienia Królestwa Polskiego, skoro uskutecznione zostało unicestwienie tego ciała politycznego, przeto wysokie strony, zawierające umowę, postanowiły i zobowiązują się odnośnie do trzech dworów, nie zamieszczać w tytule miana i nazwy łącznej Królestwa Polskiego, która zostanie odtąd na zawsze skasowana. Wszelako wolno im będzie używać tytułów częściowych, które należą się władzy różnych prowincji tegoż Królestwa, jakie przeszły pod ich panowanie.
(tłum: Jan Kucharzewski, Od białego do czerwonego caratu s. 142)

To właśnie ten traktat zmusił Napoleona Bonaparte do nazwania nowego państwa Księstwem Warszawskim. Cesarz Francuzów zbyt bał się urażenia cara Aleksandra I i jego ewentualnej odpowiedzi militarnej. Sam Aleksander nie miał już takich wątpliwości, gdy po pokonaniu Korsykanina przyjął tytuł Króla Polski.

W latach I wojny światowej traktat z 1797 r. został anulowany ze względu na rozpad wcześniejszego sojuszu trzech czarnych orłów. Okazał się być jednak o wiele bardziej żywotny niż mogłoby nam się zdawać. Wszak Królestwo Polskie do dziś nie powróciło na mapy Europy.
Podpis: Marcin Dobrowolski
 
 
 
https://www.pb.pl/ostateczna-i-wieczna-likwidacja-polski-853149?utm_source=facebook.com&utm_medium=sm&utm_campaign=socialfb

piątek, 3 lipca 2015

Kilka ostatnich informacji - Grecja



Jest ciekawie. A nawet bardzo ciekawie.


Porada dnia: trzymaj oszczędności w realisach

15:05 30.06.2015

Naukowcy z Rosyjskiego Uniwersytetu Ekonomicznego im. Plechanowa uważają, że wprowadzenie niezależnej waluty narodowej pozwoli uniknąć dyktatury dolara amerykańskiego w handlu międzynarodowym i znacznie zwiększy efektywność narodowego i światowego systemu walutowego.


Teoretyczne uzasadnienie konieczności wprowadzenia w obieg przy międzynarodowych rozliczeniach waluty narodowej zwanej umownie „realis" przedstawił kierownik katedry gospodarki przemysłu Rosyjskiego Uniwersytetu Ekonomicznego im. Plechanowa Andriej Bystrow podczas odbywającej się w Moskwie Międzynarodowej Konferencji „Rola współpracy międzybankowej w zapewnieniu stabilnego wzrostu gospodarczego na przestrzeni SOW, BRICS i EUG".


„Wady światowego systemu walutowego hamują rozwój gospodarczy większości krajów i są znaczącym czynnikiem braku równości politycznej. Obecnie kraj emitujący walutę międzynarodową cieszy się nieuzasadnionymi preferencjami, a błąd statystyczny w ocenie siły nabywczej walut na giełdzie wynosi 300%.Pozbawia to system rynkowy efektywności i stawia przed nami aktualne zadanie, polegające na stworzeniu waluty narodowej z niezmienną siłą nabywczą" — powiedział Bystrow. 


Według słów eksperta z Rosyjskiego Uniwersytetu Ekonomicznego im. Plechanowa, „możliwość stworzenia etalonu narodowego związana jest z tym, że obecnie we wszystkich państwach rozwiniętych już istnieje system oceny wahań siły nabywczej w stosunku do pewnego nieokreślonego wobec absolutnego znaczenia, lecz stałego poziomu. Chodzi o pomiar inflacji i deflacji". 
Na pytanie, dotyczące możliwości wprowadzenia „realisa" w obieg, Bystrow odpowiedział, że specjaliści nie rozpatrują takiej możliwości. Przewiduje się, że państwa będą emitować „realis" wyłącznie w postaci wirtualnej. 



Według słów Bystrowa, obecnie wiele państw na świecie jest zaniepokojonych dominującą pozycją dolara na międzynarodowym rynku walutowym, a szereg państw i unii szuka mechanizmów wzajemnych rozliczeń bez uwzględnienia wartości giełdowej dolara amerykańskiego. Wszystkie państwa SOW i BRICS są zaniepokojone negatywnym wpływem powszechnego rozprzestrzenienia dolara i zastanawiają się nad prawdopodobnymi drogami rezygnacji z niego. Jednak bardzo trudno jestnatychmiast zrezygnować ze znanego systemu, który przez dłuższy czas wydawał się niepodważalny. Przestawienie się na coś zasadniczo nowego zawsze jest trudne.Jednocześnie rezygnacja państw SOW i BRICS z dolara zainicjowałaby konkurencję walut. Natomiast konkurencja zawsze jest dobra dla gospodarki. Na początku waluta może być wirtualna. Dzięki temu wprowadzenie „realisa" pozwoliłoby wszystkim wykorzystującym go krajom na zachowanie narodowych systemów walutowych z jednej strony, a z drugiej — na wykorzystanie przewagi waluty ponadnarodowej" — stwierdził ekspert z Rosyjskiego Uniwersytetu Ekonomicznego im. Plechanowa.       




 


Interia odwraca kota ogonem - kto jest właścicielem tego portalu?
Poniżej "wnętrze" artykułu.









Polska podzieli los Grecji? Czy ciągle powiększany przez ekipę Platformy dług naszego kraju stał się już trwale niespłacalny?

wpis z dnia 30/06/2015
W ciągu ostatnich kilku dni Grecja stała się faktycznym bankrutem. Władze tego kraju wyłączyły zwykłym ludziom możliwość wypłacania z rachunków bankowych własnych oszczędności. Całkowite zadłużenie Grecji przekroczyło 320 mld euro (równowartość ok. 1 bln 330 mld zł) i cały czas się powiększa. Niestety wiele wskazuje na to, że podobny scenariusz w najbliższych latach może czekać także i nasz kraj. Fatalna polityka finansowa Platformy Obywatelskiej, polegająca na ciągłym rolowaniu starych długów i zaciąganiu nowych, nieuchronnie prowadzi do dramatycznego finału w postaci trwałej niespłacalności wymagalnego zadłużenia. 



W kontekście informacji jakie płyną do nas z Grecji warto zadać sobie jedno, acz zasadnicze pytanie - dlaczego kolebka cywilizacji europejskiej musiała zbankrutować? Dlaczego rządowi w Atenach zabrakło pieniędzy na realizację podstawowych zadań jakie oczekuje się od sprawnie działającego państwa? Dlaczego greckie władze zdecydowały się na drastyczny ruch polegający na zablokowaniu kont bankowych własnych obywateli? Odpowiedź jest tylko jedna - doprowadziła do tego polityka nieustannego rolowania długów i ciągłego zaciągania nowych.
Warto w tym miejscu wspomnieć, że od czasu uruchomienia przez MFW i UE międzynarodowego programu pomocowego dla Grecji, dług publiczny tego kraju wzrósł z poziomu 142,8 proc. PKB (w 2010 roku) do poziomu 175 proc. PKB. (w 2015 roku). Nie mogło być inaczej, bowiem wspomniany "międzynarodowy program pomocowy" to nic innego jak tylko nowe pożyczki na procent, które miały posłużyć do rolowania (spłaty) starych długów! 



Dokładnie taką samą politykę (rolowanie długów i nieustanne zaciąganie nowych) stosuje od kilku dobrych lat ekipa Platformy Obywatelskiej. Gdyby nie operacja związana z grabieżą pieniędzy Polaków zgromadzonych na rachunkach emerytalnych w OFE, to dziś oficjalne statystyki GUS mówiłyby o całkowitym zadłużeniu naszego kraju przekraczającym 1 bln zł! Zamiast próbować reformować i uzdrawiać finanse publiczne rząd Tuska, a potem także i Kopacz, działał według "greckiego" schematu polegającego na ciągłym wzroście wydatków na administrację publiczną, który był finansowany z pożyczek i kredytów zaciąganych w zagranicznych bankach i instytucjach finansowych.


Mimo stosunkowo dobrej koniunktury makroekonomicznej Polski w latach 2007 - 2014 platformiana ekipa za każdym razem przyjmowała mało ambitne budżety zakładające utrzymanie wysokiego deficytu, wysokich obciążeń podatkowych oraz rosnącego zadłużenia. Ubiegły rok był tego doskonałym przykładem: przy stosunkowo przyzwoitym wzroście gospodarczym sięgającym 3,5 proc. PKB, rząd powiększył zadłużenie naszego kraju o kolejne 74,6 mld zł. Niestety ten rok, pod względem wzrostu zadłużenia, zapowiada się jeszcze gorzej. W ciągu tylko trzech pierwszych miesięcy b.r. zadłużenie naszego kraju zostało powiększone o następne 26,5 mld zł... Ekipa Ewy Kopacz robi naprawdę wiele, aby "scenariusz grecki" zrealizował się w Polsce szybciej niż nam się wydaje.






Niemcy innych upominają, a sami długów nie płacą. Na przykład Polsce

Dodano: 28.06.2015 [22:03 ]
Francuski ekonomista Thomas Piketty, w związku z greckim kryzysem, w jednym z wywiadów dla niemieckiej prasy przypomniał Niemcom, że nie powinni pouczać innych i stawiać im trudnych do spełnienia warunków, bo sami nie spłacili do końca swoich długów. Na przykład według części ekspertów, nadal pozostaje otwarta kwestia odszkodowań dla Polski za straty spowodowane II wojną światową.

W wywiadzie dla hamburskiego tygodnika „Die Zeit” Thomas Piketty przypomniał, że niemieccy politycy i ekonomiści mają słabą pamięć historyczną i zapominają, że w przeszłości Niemcy, ale także Francja, a nawet Wielka Brytania, były w podobnej sytuacji jak dzisiaj Grecja, a nawet ich ówczesny dług publiczny był relatywnie większy. Dlatego Berlin powinien rozważyć także inne rozwiązania dla zadłużonej Grecji, poza tymi, które obecnie na siłę forsuje razem z Francją.Na pytanie autora, czy Grecja jednak musi spłacić swoje długi, francuski ekonomista odrzekł, że właśnieNiemcy są znakomitym przykładem, tego jak nie spłacać swoich długów.


Niemcy nie spłaciły swoich zobowiązań ani po pierwszej, ani po drugiej wojnie światowej” –przypomniał Thomas Piketty. „Kiedy teraz od Niemców słyszę, że moralnym obowiązkiem jest płacić swoje długi, to ogarnia mnie pusty śmiech” –stwierdził Piketty i dodał:Udzielanie przez Niemcy lekcji w tym zakresie innym krajom to jakiś żart w niemieckim wykonaniu, przecież to państwo nigdy nie spłaciło do końca swoich długów.
Francuski ekonomista wyjaśnił też niemieckim czytelnikom na czym m.in. polegał ich cud gospodarczy.Niemieckie państwo pod koniec wojny w 1945 roku posiadało dwustuprocentowe zadłużenie swojego socjalnego produktu(200 Prozent seines Sozialproduktes), ale już dziesięć lat później zostało tylko 20 procent długu. Tylko, że ten wspaniały skok redukcji zadłużenia nie został osiągnięty w wyniku jakiś wspaniałych reform gospodarczych Berlina, czego się obecnie żąda od Grecji, lecz został osiągnięty w wyniku umorzenia Niemcom 60 procent zagranicznego długu podczas londyńskiej konferencji w 1953 roku.
zadłużenie dodajmy, na poczet łupów w Polsce w 1939 r...]


I tylko to było powodem, że wewnętrzny dług młodej Bundesrepublik mógł tym sposobem zostać zrestrukturyzowany” –stwierdził Thomas Piketty. Na sugestie, żewielu Niemców uważa Greków za „nierozsądnych”, którzy nie chcą wprowadzać reform, francuski ekonomista odparł, że tak samo Europa w latach 50. mogła Niemcom zarzucić coś identycznego, ale była na szczęście bardziej inteligentna. Na pytanie, czy jego zdaniem Niemcy są za mało szczodrzy wobec Greków, Francuz odparł, że nie tylko nie można w tym wypadku mówić o szczodrości, ale wręcz odwrotnie, toNiemcy najwięcej zyskały dzięki Grecji.

Według niego, w obecnej sytuacji musi dojść do międzynarodowej konferencji europejskiego zadłużenia. To powinna być konferencja podobna do tej odbytej w Europie po drugiej wojnie światowej. Restrukturyzacja długów jest konieczna nie tylko w Grecji, ale także w innych unijnych krajach.

Warto w tym miejscu przypomnieć, że zdaniem wielu polskich historyków problem niemieckich reparacji wojennych za drugą wojnę światową wobec Polski, mimo niemieckich dementi, ciągle jest sprawą otwartą. Przypomnijmy, że jeszcze w 2004 roku posłowie domagali się, aby Polska wyegzekwowała reparacje od Niemiec za straty poniesione w II wojnie światowej. W zamówionej wtedy przez Sejm ekspertyzie (Reparacje wojenne w stosunkach polsko-niemieckich) prawnicy uznali, że takie reparacje są możliwe.

Stanowisko to poparł wtedy profesor Jan Sandorski, który także jest przekonany, żewedług prawa międzynawowego, Polska nigdy nie zrzekła się reparacji od Niemiec. W swojej ekspertyzie Sandorski napisał m.in.: „Oświadczenie rządu PRL z 23 sierpnia 1953 r., dotyczące zrzeczenia się z dniem 1 stycznia 1954 r. spłaty odszkodowań na rzecz Polski, było nieważne i jako takie nigdy nie wywierało i nie wywiera skutków prawnych.
[błąd? czy "błąd"?]

 Także historyk (znawca tego okresu) prof. Bogdan Musiał w jednej z rozmów z nami stwierdził, że Polska nigdy oficjalnie nie zrzekła się roszczeń wojennych wobec Niemiec. – Nie ma żadnej ustawy na ten temat, to Sowieci podjęli za Polskę decyzję, że jakoby zrzekamy się takich reparacji powiedział profesor, dodając, że w 1953 roku Związek Sowiecki wyrzekł się roszczeń, ale w stosunku tylko do dawnego NRD i zrobił to także w polskim imieniu. Zdaniem historyka ówczesny komunistyczny polski rząd nie miał innego wyjścia, jak tylko zaakceptować decyzje pochodzące z Moskwy.





Onet nie umie zająć stanowiska - nikt nic nie wie jak będzie...






wSieci: "Biliony za II wojnę światową"

29 września 2014
Dr Grzegorz Kostrzewa-Zorbas pisze o wynikach śledztwa, które prowadził przez ponad rok, i które dostarczyły nowych, szokujących informacji na temat reparacji wojennych za II wojnę światową.
Autor przypomina o panującym przekonaniu, że w 1953 r. Polska zrzekła się niemieckich odszkodowań, a wyjątkiem były rekompensaty dochodzone indywidualnie wprost od Niemiec, bez udziału państwa polskiego. Przekaz ten opiera się m.in na dokumentach i ustnych wypowiedziach władz PRL.

Historyczne teksty opublikowano ze szczegółami, w tym datami dziennymi sporządzenia lub wygłoszenia. Ale nie w przypadku dokumentu najważniejszego. To dokument dyplomatyczny, przy którego pomocy – jak twierdzi MSZ – zrzeczenie się odszkodowań zostało „zarejestrowane i opublikowane w zbiorze umów międzynarodowych Organizacji Narodów Zjednoczonych w 1969 r. Lecz tekst pominięto w półoficjalnym zbiorze dotyczącym odszkodowań, wydanym przez Polski Instytut Spraw Międzynarodowych. MSZ nie podaje tytułu ani daty dokumentu, lecz tylko rok. Te wyjątkowe okoliczności wzbudziły moją profesjonalną czujność

- pisze o początkach swojego śledztwa dr Grzegorz Kostrzewa-Zorbas.

Autor nawiązując do wyników swojego śledztwa, według którego Polska może ubiegać się o odszkodowania, podaje ich szacunkową wartość.

Łączną wartość strat materialnych, które poniosła Polska z powodu III Rzeszy, oszacowano na 258 mld zł z sierpnia 1939 r. – równowartość 49 mld ówczesnych dolarów amerykańskich. Według Zarządu Rezerw Federalnych USA kwota 49 mld dol. z sierpnia 1939 r. odpowiadała w sierpniu 2014 r. kwocie 845 mld dol. Takie nominalne zwielokrotnienie wynika tylko ze skumulowanej inflacji, bez oprocentowania za zwłokę

- tłumaczy historyk.
Dla porównania autor podaje szacunkowe wyliczenia strat innych krajów.

Kilka razy mniejsza od Polski Grecja – gdzie agresja i okupacja niemiecka były także okrutne, ale dalekie od polityki zupełnego wyniszczenia kraju – swoje straty wyliczyła półoficjalnie na 208 mld dolarów amerykańskich, czyli 674 mld zł

- porównuje dr Grzegorz Kostrzewa-Zorbas.

Na jakiej podstawie Polska może ubiegać się o odszkodowania? Jakie są możliwe drogi dochodzenia polskich roszczeń publicznych – pisze dr Grzegorz Kostrzewa-Zorbas w najnowszym numerze tygodnika w sprzedaży od 29 września br., także w formie e-wydania.Szczegóły na http://www.wsieci.pl/e-wydanie.html. 


Rosja chce podważyć niepodległość państw bałtyckich

30.06.2015, 14:23
Rosja chce podważyć niepodległość Litwy, Łotwy i Estonii. Jak informuje agencja Interfax, rosyjska Prokuratura Generalna bada, czy w 1991 roku władze Związku Radzieckiego miały prawo uznać niezawisłość tych trzech byłych radzieckich republik.

Informator agencji Interfax twierdzi, że decyzja sprzed 24 lat najprawdopodobniej okaże się prawnie wadliwa, bowiem podejmował ją niekonstytucyjny organ państwa. Już wcześniej Prokuratura Generalna za niezgodną z konstytucją uznała decyzję władz ZSRR z 1954 roku o przekazaniu Półwyspu Krymskiego Ukraińskiej Socjalistycznej Republice Ludowej.

Anonimowy urzędnik, na którego powołuje się rosyjska agencja dodaje, że rozpatrując tego typu kwestie trzeba zachować ostrożność, bowiem można dojść do bardzo daleko idących wniosków. Wskazał przy tym na nielegalność powstania ZSRR i innych państw. 

Niezależni komentatorzy reagują na tego typu informacje śmiechem ironizując, że rosyjska rzeczywistość potrafi być gorsza od ponurego żartu. 


No i ...







  • Autor
    Nie rozumie dlaczego Grecja ma zbankrutowac.To banki pozyczaly niewiarygodnemu klientowi i teraz powinni poniesc strate najlepiej bankructwo.
    To ze dyspozycyjne (wobec bankow)instytucje unii europejskiej i media nasilaja akcje propagandowa przeciwko Grecji nie powinno o niczym swiadczyc.
    Wtrace jeszcze inny watek,dlaczego dochod bankow w Polsce wliczany jest do polskiego PKB .Zgodnie z logika powinien byc on odliczany-zarowno ich zyski jak i koszty nie wplywaja dodatnio na dobrobyt polski a pomniejszaja w dluzszej perspektywie rentownosc kraju.
  • Rząd Tuska zgodził się na wpakowanie 26 mld zł w ratowanie Grecji. Pieniądze mogą w najbliższych tygodniach opuścić nasz kraj
    http://niewygodne.info.pl/artykul5/02337-Rzad-Tuska-zgodzil-sie-na-wielka-pozyczke-dla-Grecji.htm

    W maju 2012 roku ówczesny minister finansów w rządzie Tuska - Jan Vincent Rostowski - potwierdził że Polska jest gotowa pożyczyć na ratowanie Grecji 6,27 mld euro ( równowartość ok. 26 mld zł). Co ciekawe - zgodnie z zwartą umową wspomniane pieniądze mogą być wytransferowane z Polski do Grecji za pośrednictwem MFW w ciągu najbliższych tygodni! Dla uświadomienia gigantycznej skali tej pożyczki odnotujmy, że WOŚP podczas tegorocznego finału (podczas którego zaangażowano wszystkie media mainstreamowe oraz tysiące wolontariuszy) zebrała jedynie 0,053 mld zł. Aby uzbierać pieniądze stanowiące równowartość polskiej pożyczki dla Grecji ekipa Jerzego Owsiaka musiałaby zorganizować 489 takich finałów.

    W kontekście spodziewanego na dniach bankructwa Grecji warto odświeżyć stare newsy. W styczniu 2012 roku ówczesny minister finansów w rządzie Tuska - Jan Vincent Rostowski - złożył do zarząd Narodowego Banku Polskiego (NBP) wniosek w sprawie udzielenia Międzynarodowemu Funduszowi Walutowemu (MFW) przez NBP pożyczki w wysokości 6,27 mld euro. Pożyczka ta miała być przeznaczona na ratowanie przez MFW bankrutujących krajów, w tym przede wszystkim pozostającej w głębokim kryzysie finansowym Grecji. Zarząd NBP przychylił się pozytywnie do prośby ministra finansów i upoważnił prezesa NBP do podpisania umowy z MFW, zgodnie z którą NBP miało by pożyczyć pieniądze w celu zwiększeniu zasobów finansowych MFW.





    Rząd Tuska zgodził się na wpakowanie 26 mld zł w ratowanie Grecji. Pieniądze mogą w najbliż- szych tygodniach opuścić nasz kraj
    wpis z dnia 29/06/2015



    foto: PlatformaRP (Flickr.com / CC by SA 2.0)

    W maju 2012 roku ówczesny minister finansów w rządzie Tuska - Jan Vincent Rostowski - potwierdził że Polska jest gotowa pożyczyć na ratowanie Grecji 6,27 mld euro ( równowartość ok. 26 mld zł). Co ciekawe - zgodnie z zwartą umową wspomniane pieniądze mogą być wytransferowane z Polski do Grecji za pośrednictwem MFW w ciągu najbliższych tygodni! Dla uświadomienia gigantycznej skali tej pożyczki odnotujmy, że WOŚP podczas tegorocznego finału (podczas którego zaangażowano wszystkie media mainstreamowe oraz tysiące wolontariuszy) zebrała jedynie 0,053 mld zł. Aby uzbierać pieniądze stanowiące równowartość polskiej pożyczki dla Grecji ekipa Jerzego Owsiaka musiałaby zorganizować 489 takich finałów.

    W kontekście spodziewanego na dniach bankructwa Grecji warto odświeżyć stare newsy. W styczniu 2012 roku ówczesny minister finansów w rządzie Tuska - Jan Vincent Rostowski - złożył do zarząd Narodowego Banku Polskiego (NBP) wniosek w sprawie udzielenia Międzynarodowemu Funduszowi Walutowemu (MFW) przez NBP pożyczki w wysokości 6,27 mld euro. Pożyczka ta miała być przeznaczona na ratowanie przez MFW bankrutujących krajów, w tym przede wszystkim pozostającej w głębokim kryzysie finansowym Grecji. Zarząd NBP przychylił się pozytywnie do prośby ministra finansów i upoważnił prezesa NBP do podpisania umowy z MFW, zgodnie z którą NBP miało by pożyczyć pieniądze w celu zwiększeniu zasobów finansowych MFW.


    r e k l a m y







    19 kwietnia 2012 roku na stronie internetowej MFW pojawił się komunikat prasowy, z którego wynikało, że Polska zgodziła się pożyczyć wspomniane 6,27 mld euro na ratowanie upadających krajów. Szefowa MFW - Christine Lagarde - tak wówczas komentowała ten fakt: "Bardzo cieszy mnie dzisiejsze zobowiązanie władz polskich, aby wesprzeć MFW 6,27 mld euro. Jest to część wspólnych działań najważniejszych kredytodawców, mających na celu zapewnienie Funduszowi odpowiednich środków do działania w sytuacjach kryzysowych". Miesiąc później Rostowski w ten sposób tłumaczył z chęci pożyczania gigantycznych - jak na polskie warunki - pieniędzy: "Musimy pożyczyć te pieniądze (przyp. 6,27 mld euro), bo inaczej Europa się rozleci, a Polska poniesie kolosalne straty". Ostatecznie umowa między Polską (NBP), a MFW została podpisana 15 marca 2013 roku. Zgodnie z jej treścią "NBP pozostaje w gotowości do wypłacenia MFW oprocentowanej pożyczki do wysokości stanowiącej równowartość kwoty 6.270.000,0 tys. EUR. Przekazanie przez NBP środków pieniężnych będzie następować na wniosek MFW. Skorzystanie przez MFW z tych środków jest możliwe w przypadku, gdy MFW wyczerpie inne dostępne zasoby finansowe pochodzące z udziałów członkowskich oraz pożyczek w ramach NAB (New Arrangements to Borrow - Nowych Porozumień Pożyczkowych)".

    Zgodnie z "Sprawozdaniem finansowym Narodowego Banku Polskiego za 2014 r." oraz powszechnie dostępnymi raportami - MFW jeszcze nie wystąpiło do NBP z wnioskiem o uruchomienie wspomnianej pożyczki. To oznacza, że kwota 6,27 mld euro (stanowiąca równowartość 26.724.621.000,00 zł według kursu średniego NBP na dzień sporządzenia ww. sprawozdania finansowego) może być w każdej chwili wypłacona na rzecz ratowania zadłużonej po uszy Grecji. Nie wykluczone, że nastąpi to w ciągu kilku najbliższych tygodni...



    Źródła informacji:
    - Grecy nie chcą płacić, my będziemy. Polska potwierdza pożyczkę ponad 6 mld euro MFW (RMF24.pl)
    - Sprawozdanie finansowe Narodowego Banku Polskiego na dzień 31 grudnia 2014 roku (NBP.pl)
    - Odpowiedź na interpelację poselską w sprawie pożyczki ponad 6 mld euro z rezerw walutowych NBP na finansowanie deficytów w zadłużonych krajach euro (Sejm.gov.pl)

    wpis z dnia 29/06/2015





http://argo.neon24.pl/post/123846,kilka-ostatnich-informacji



wtorek, 6 stycznia 2015

USA światowym terrorystą?

Co powinieneś wiedzieć o strategii USA


Wszystko to nazywa się dziś wojną z terroryzmem, choć w klasycznym ujęciu tego zjawiska byłoby raczej istotą jego definicji.”
  „Raport Nety Crawford z Uniwersytetu w Bostonie wskazał, iż realne koszty – licząc od 2001 roku – to co najmniej 4,4 bln. dolarów.”
„Georoge W. Bush uruchomił machinę wojenną, której koszt przekroczył już prawdopodobnie skalę wydatków jakie USA poniosły na udział w drugiej wojnie światowej.

Od czasu niesławnych rządów George’a W. Busha Stany Zjednoczone prowadzą najbardziej osobliwą wojnę – z terroryzmem. Nie jest to wojna wypowiedziana żadnemu państwu, a definicja terroryzmu stała się wysoce uznaniowa. Jak pokazała praktyka zaatakowany może zostać każdy kraj, rząd, region, obywatel/ka czy obiekt. Od inwazji na Afganistan czy Irak, przez rozstrzeliwania przypadkowych przechodniów z helikoptera w Bagdadzie czy bombardowania ceremonii weselnych w Jemenie, aż po próbę obalenia rządu w Syrii  – wszystko to nazywa się dziś wojną z terroryzmem, choć w klasycznym ujęciu tego zjawiska byłoby raczej istotą jego definicji.
Kto i po co potrzebuje wojny z terroryzmem i jak na tym zarabia ?Wszystko wyjaśnia ten krutki amatorski  film dokumentalny.

monitorpolskisłowian.iq24.pl

KOMENTARZE

  • Wojna przeciwko UE
    -
    Nie zapominajmy, że USA są zmuszone prowadzić także wojnę przeciwko UE, której waluta byłaby w stanie zastąpić dolara w jego funkcji waluty światowej. Imperium zawsze odpowiada wojną

    - http://marucha.wordpress.com/2014/09/08/obama-destabilizuje-europejska-gospodarke-sankcje-poglebiaja-recesje/#comment-411711

    na atak na jego walutę, Irak i Libia są tego znakomitymi przykładami. O tym, że kijowski Majdan był wymierzony przede wszystkim przeciw Europie, to świadczy dzisiejszy kurs dolara do euro 1,2. Tak dobrze już dawno nie stał.

    Jak wiemy zdecydowały się USA na mniejsze zło i raczej dokonują podbojów na rzecz Chin, jak choćby chińskiej bazy surowcowej w Afganistanie. Wyda się to może komuś naciągnięte czy zgoła absurdalne, to trzeba przypomnieć, że parobki z Waszyngtonu muszą tak samo wykonywać polecenia MWF jak te z innych krajów. Na tym etapie zależności, t.j. 100 lat po FED interes USA nie odgrywa żadnej roli, jeśli nie jest jednocześnie interesem MWF.

    Używam pojęcia MWF z dwóch względów, a - jest oficjalnym określeniem MFW (ang. IMF), b - chyba najlepiej określa siły decydujące o procesach, całkiem niezależnie o takich uznanych od Monteskiusza tworów jak ustawodawstwo, egzekutywa i sądownictwo. Te ostanie mogą być jedynie narzędziami MWF.

    Jedynie dla odwrócenia uwagi wbija się młodzieży od wieków te teorie, ale jak to podsumował S. Zarlenga "The Lost Science of Money", dawna wiedza została utracona. Okazuje się, że postęp może oznaczać także postęp głupoty, co przeżywamy. W końcu jest też coś takiego jak "paraliż postępowy", a ten można też diagnozować, bowiem nasze społeczeństwa są zarażone syfilisem, syfilisem globalizacji.

    - http://pppolsku.blogspot.com/2012/03/lexde.html#Globalizacja

    Także czwarty element, propaganda, podlega globalizacji

    - http://pl.wikipedia.org/wiki/Project_Syndicate#Cz.C5.82onkowie_Project_Syndicate_w_Polsce

    w ten sposób można zidentyfikować emisariuszy globalizacji będących na usługach MWF, jak widać także "transformacja ustrojowa" w Polsce była ich dziełem.


http://monitorpolskislowian.neon24.pl/post/117417,co-powinienes-wiedziec-o-strategii-usa


niedziela, 17 lipca 2011

Polnisze wirszaft, czyli 13 złotych zasad Sun Tzu

. „Niszczyć Polaków tak żeby tracili ochotę do życia.” - Otto Bismark, Kanclerz Prus. Sun Tzu był jednym z największych strategów, myślicieli i filozofów Dalekiego Wschodu, autorem „Sztuki wojny”, bardzo znaczącej chińskiej książki dotyczącej doktryny wojskowej (nie skupiającej się jednak na taktyce). Był również jednym z pierwszych realistów teorii stosunków międzynarodowych. „Sztuka wojny” to pierwsza w historii świata pozycja opisująca zasady prowadzenia wojny, metody podbijania innych krajów. Zawiera wszystkie fundamentalne zasady – stosowane z powodzeniem do dziś, bez których nie sposób prowadzić polityki, wojny. Może być również czytana jako uniwersalna nauka dotycząca rozwoju osobistego i relacji między ludzkich. Podobną pozycję stworzył Japończyk – słynny mistrz walki mieczem – Musashi Mijamoto. Są to metody do dzisiaj z powodzeniem stosowane przez obcą nam agenturę. Generalnie przejawiają się jako: "mały sabotaż" i antypolonizmy. 1. Dyskredytujcie wszystko, co dobre w kraju przeciwnika. 2.Wciągajcie przedstawicieli warstw rządzących przeciwnika w przestępcze przedsięwzięcia. 3.Podrywajcie ich dobre imię. I w odpowiednim momencie rzućcie ich na pastwę pogardy rodaków. 4.Korzystajcie ze współpracy istot najpodlejszych i najbardziej odrażających. 5.Dezorganizujcie wszelkimi sposobami działalność rządu przeciwnika. 6.Zasiewajcie waśnie i niezgodę między obywatelami wrogiego kraju. 7.Buntujcie młodych przeciwko starym. 8.Ośmieszajcie tradycje waszych przeciwników. 9.Wszelkimi siłami wprowadzajcie zamieszanie na zapleczu, w zaopatrzeniu i wśród wojsk wroga. 10.Osłabiajcie wole walki nieprzyjacielskich żołnierzy za pomocą zmysłowych piosenek i muzyki. 11.Podeślijcie im nierządnice, żeby dokończyły dzieła zniszczenia. 12.Nie szczędźcie obietnic i podarunków, żeby zdobyć wiadomości. Nie żałujcie pieniędzy, bo pieniądz w ten sposób wydany, zwróci się stukrotnie. 13.Infiltrujcie wszędzie swoich szpiegów. .