Znowu gdańskie. Czy to przypadek?
Już
w 2012 roku zwracałem uwagę na niemieckich „patronów”
gdańskich tramwajów:
Patroni....mają się opatrzeć i tyle....
(zdjęcie ma tytuł: bilde)
[niestety
zdjęcie zostało zniknięte...]
http://www.gs24.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20110407/SZCZECIN/916344066
A ja się po prostu czepiam. Przecież wiadomo, że Polską rządzi KGB....<<
Przeczucie
mnie nie myliło, wystarczyło pogrzebać w życiorysach niektórych
tych osób i oto okazuje się, że patronem gdańskiego tramwaju jest
ANTYPOLAK - Georg Forster.
Co
więcej, „ kilku sołtysów i radnych gminy” Pruszcz Gdański
zapragnęło widzieć go patronem szkoły w Wiślinie pod Gdańskiem.
Jak donosi gazeta „Nasz Dziennik” 6
lutego br. dyrekcja szkoły w Wiślinie złożyła wniosek do Rady
Gminy Pruszcz Gdański o nadanie ich placówce imienia Danuty
Siedzikówny „Inki”. W ankiecie, którą wcześniej
przeprowadzono w szkole, za sanitariuszką z oddziału mjr. Zygmunta
Szendzielarza „Łupaszki”, zakatowaną przez wojskową bezpiekę,
zagłosowało ponad 70 proc. dzieci i ich rodziców.
O jego antypolskim nastawieniu opowiedział „Naszemu Dziennikowi” Piotr Szubarczyk z gdańskiego IPN.
- Miał nastawienie wybitnie antypolskie. Z jego korespondencji, opublikowanej już po śmierci, wiemy, że uważał Polaków za „woły w ludzkiej formie”. Jego obelżywe opinie o Polakach chętnie cytowano w Niemczech w czasach hitlerowskich, zaś po wojnie nadano jego imię stacji badawczej w NRD - zauważa Szubarczyk.
Skąd
pomysł, aby tramwajom nadać „patronów”?
„Od kilku miesięcy możemy zachwycać
się w Szczecinie pojazdami z zupełnie innej epoki: wygodniejszymi,
naszpikowanymi technologią oraz bardziej przyjaznymi pasażerom. Po
rozmowach z mieszkańcami wpadliśmy na pomysł: dlaczego każdy z
nich nie miałyby pełnić również funkcji edukacyjnej? Zrobili to
gdańszczanie za namową miłośników tamtejszej komunikacji
miejskiej. Skąd pomysł?
– To wspólna inicjatywa, nasza oraz miłośników transportu – mówi Izabela Kozicka-Prus z Zakładu Komunikacji Miejskiej w Gdańsku. – Jak się zrodziła? W Dortmundzie mamy zaprzyjaźnionych Niemców, którzy przyjechali do nas i powiedzieli, że takie coś wprowadzono w niektórych ich miejscowościach. Tam nazwano tramwaje od dzielnic. To u nas nie sprawdzi się, bo kursują lub będą kursowały na różnych trasach. Stwierdziliśmy, że warto odświeżyć ludziom pamięć i wykorzystać nazwiska osób, które znacząco wpłynęły na historię naszego miasta. „
– To wspólna inicjatywa, nasza oraz miłośników transportu – mówi Izabela Kozicka-Prus z Zakładu Komunikacji Miejskiej w Gdańsku. – Jak się zrodziła? W Dortmundzie mamy zaprzyjaźnionych Niemców, którzy przyjechali do nas i powiedzieli, że takie coś wprowadzono w niektórych ich miejscowościach. Tam nazwano tramwaje od dzielnic. To u nas nie sprawdzi się, bo kursują lub będą kursowały na różnych trasach. Stwierdziliśmy, że warto odświeżyć ludziom pamięć i wykorzystać nazwiska osób, które znacząco wpłynęły na historię naszego miasta. „
Jak
widać – edukacja, edukacja i jeszcze raz – edukacja – oto czym
zajmują się w ZKM Gdańsk.
Skąd
taka troska o poziom nauczania w Trójmieście?
A
więc na niemieckich tramwajach znajdują się nazwy dzielnic
miasta....
Brzmi
logicznie. Szczególnie, jeśli tramwaj przemieszcza się od
dzielnicy do dzielnicy...
U
nas na przykład też są takie tradycje – poniżej rzeczony
tramwaj nr 1026 z napisem dzielnicy – OLIWA.
Może ktoś z ZKM słabo rozumie po niemiecku i coś przekręcił?
Niestety
nie mam zamiaru przeszukiwać internetu w poszukiwaniu zdjęć
ilustrujących niemieckie tramwaje z nazwami dzielnic... W ZASADZIE
KAŻDY TRAMWAJ NA ŚWIECIE OPISANY JEST JAKĄŚ NAZWĄ DZIELNICY. A
„w niektórych miejscowościach” - nazwą ulicy.
A
może przyjaciele z niemiec co innego mieli na myśli, doradzając
naszym specom z ZKM?
Kto
wie.
A może po prostu każdy pretekst, żeby uczcić antypolaka jest dobry?
Czy
Pani Prus zajmuje się wietrzeniem pamięci, czy czczeniem
antypolskich zachowań?
Sądzę,
że ZKM odświeżył sobie pamięć, zanim zdecydował się
antypolaka uczynić patronem gdańskiego tramwaju. Sądzę więc, że
uczyniono go patronem rozmyślnie.
Podnoszenie
tematu jakiejś osoby głoszącej antypolskie hasła i uczynienie z
niej patrona – szkoły czy tramwaju – jest popieraniem tych
haseł.
Kto
odpowiada za to logo ZKM?
Kim był Jan Jerzy Forster?
Nie tylko był antypolakiem, ale też wielbicielem Rewolucji Francuskiej łącznie z jej morderczym obliczem.
Wg ZKM:
Jan Jerzy Forster - patron tramwaju nr 1026
Urodzony w 1754 r., zmarł w 1794 r. – syn pastora z Mokrego Dworu pod Gdańskiem, podróżnik i utalentowany pisarz. Zaliczany do klasyków niemieckiej prozy, profesor Uniwersytetu Wileńskiego, gdzie na wiele lat przed Darwinem głosił teorię ewolucji. Jako 18-letni chłopiec wraz z ojcem wziął udział w wyprawie Jamesa Cooka dookoła świata. Zostawił pasjonujący opis podróży w książce pt.: A Voyage Round The Word. Podczas Rewolucji Francuskiej udał się do Paryża, aby w niej uczestniczyć. Zmarł we Francji.
A wg wikipedii (mimo, że to źródło informacji wątpliwej rzetelności)
Georg Forster urodził się urodził się jako poddany króla Polski we wsi Mokry Dwór niedaleko Gdańska, w Prusach Królewskich, w Koronie Królestwa Polskiego. Był najstarszym dzieckiem Johanna Reinholda Forstera i jego żony Justiny Elisabeth z domu Nicolai; jego rodzina wywodziła się od Szkotów, którzy osiedli w Polsce w XVII wieku. Jego ojciec był naturalistą, naukowcem i kalwińskim pastorem.
Szybko
nauczył się języków wysp Polinezji.
Jego opisy ludzi z tamtego rejonu są cenione po dziś dzień, gdyż
ukazują one wysiłki Forstera, aby opisać miejscowych z empatią,
sympatią i w dużym stopniu bez zachodnich,
chrześcijańskich
uprzedzeń. Jednocześnie opisy te nie zawierają idealizacji stanu
"szlachetnej dzikości"[11].
Jego
utwór wyróżniał się wśród typowych dzieł literatury
podróżniczej, gdyż stanowił nie tylko zestawienie danych, ale
przedstawiał spójne, kolorowe i rzetelne etnograficzne
fakty zebrane w wyniku wykonywania szczegółowych i nacechowanych
sympatią do spotykanych ludzi obserwacji. Autor często przerywał
opis, aby wzbogacić go o związane z treścią filozoficzne
uwagi[5]
i nie unikał też odniesień do literatury.
Forster
z radością przyjął w roku 1784
propozycję polskiej Komisji
Edukacji Narodowej i został szefem katedry historii
naturalnej na Uniwersytecie
Wileńskim[24].
Początkowo był on tam przyjmowany dobrze, jednak czuł się tam
coraz bardziej wyizolowany. Stwierdził, że "panowie polscy
dookoła są krańcowo obojętni w stosunku do nauki, a szczególnie
w stosunku do historii naturalnej"[25].
Większość z jego kontaktów stanowili wciąż naukowcy z Niemiec;
szczególnie godna wspomnienia jest tutaj jego dyskusja z Immanuelem
Kantem nad definicją rasy
w odniesieniu do człowieka[26].
Dodatkowo
jego ambicje stworzenia prawdziwego centrum badawczego historii
naturalnej nie uzyskały odpowiedniego wsparcia finansowego ze strony
polskich władz. Co więcej jego słynny wykład o historii
naturalnej z roku 1785 przeszedł raczej bez echa i nie był nawet
wydrukowany (nastąpiło to dopiero w roku 1843). Te okoliczności
doprowadziły do silnych napięć między nim a lokalną
społecznością[29].
W wyniku tego zerwał na sześć lat przed zakończeniem swój
kontrakt, gdy caryca Katarzyna
zaoferowała mu możliwość wzięcia udziału w podróży dookoła
świata za wysokie wynagrodzenie wraz z obietnicą posady profesora w
Petersburgu[30].
Doprowadziło to do silnego konfliktu między nim i Jędrzejem
Śniadeckim. Ostatecznie rosyjska propozycja nie doszła do
skutku z powodu wybuchu wojny
rosyjsko-szwedzkiej, a Forster musiał opuścić Wilno
w końcu sierpnia 1787[25].
Warto też zwrócić uwagę na ten fragment:
Jego ciekawość przyciągały powstania narodowe we Flandrii i Brabancji oraz oczywiście rewolucja francuska. Podróż przez te kraje oraz przez Niderlandy i Anglię, gdzie wolności obywateli były równie dobrze rozwinięte, pozwoliły mu na ustalenie swoich własnych politycznych preferencji. Od czasu tej podróży zaczął on być zagorzałym przeciwnikiem ancien régime'u. Podobnie jak inni niemieccy uczeni tamtych czasów uznał on wybuch rewolucji za oczywistą konsekwencję ruchu oświecenia. Już 30 lipca 1789, niedługo po tym, jak dowiedział się o zburzeniu Bastylii, pisał do swojego teścia, filologa Christiana Gottloba Heyne:
- "Schön ist es aber zu sehen, was die Philosophie in den Köpfen gereift und dann im Staate zustande gebracht hat. (...) Also ist es doch der sicherste Weg, die Menschen über ihre Rechte aufzuklären; dann gibt sich das übrige wie von selbst."[37]
Tryb przypuszczający to pole do manipulacji. A może chodzi o następny zwrot..
W tym czasie francuska rewolucja weszła w fazę rządu terroru wprowadzonego przez Komitet Ocalenia Publicznego pod kierownictwem Maksymiliana Robespierre'a. Forster mógł naocznie przekonać się o różnicy między obietnicami szczęśliwości dla wszystkich, jakie dawała rewolucja, a jej okrutną praktyką. Jednak inaczej niż inni niemieccy zwolennicy rewolucji, jak na przykład Friedrich Schiller, widząc skutki terroru, nie odwrócił się od ideałów rewolucyjnych. Zdarzenia we Francji były dla niego naturalnym zjawiskiem, którego nie dało się spowolnić i które musiało wyzwolić swoje własne energie, aby nie przekształcić się w coś jeszcze bardziej niszczącego[40]. Tuż przed śmiercią napisał:
- "Die Revolution ist ein Orkan. Wer kann ihn hemmen? Ein Mensch, durch sie in Tätigkeit gesetzt, kann Dinge tun, die man in der Nachwelt nicht vor Entsetzlichkeit begreift"[41]
Wybielanie postaci?
Dalej:
Według
Forstera wszyscy ludzie mają takie same możliwości jeśli chodzi o
rozum, uczucia i wyobraźnię, ale te podstawowe składniki są
używane na różne sposoby oraz w różnych środowiskach, w wyniku
czego powstają różne kultury i cywilizacje. Według niego
oczywistym jest, że kultura Ziemi
Ognistej jest na niższym poziomie rozwoju, niż kultura
europejska, jednak przyznaje on również, że warunki życia na tej
wyspie są o wiele trudniejsze i w związku z tym tamtejsi ludzie
mają bardzo małe szanse na rozwinięcie wyższej kultury. Te opinie
zadecydowały o tym, że Forster jest uważany za jednego z głównych
reprezentantów niemieckiego kosmopolityzmu
w XVIII wieku[45].
Nasilenie się prądów nacjonalistycznych w końcu XVIII wieku i w wieku XIX spowodowało, że kosmopolityczne idee Forstera nie były nigdzie mile widziane. Dla Niemców był on zbyt związany z rewolucją i zbyt mało z narodem[54], w stosunku do Anglików był zbyt dumny i nieustępliwy[55], dla Polaków zbyt niedbały jeśli chodzi o polską naukę[56][53], dla Francuzów zbyt mało znaczący[57].
Tu
też warto się zastanowić:
W
Niemczech Wilhelma
II, a także i to nawet bardziej w III
Rzeszy[61],
wspominanie Forstera było ograniczone do jego wyrażonego w
prywatnej korespondencji stosunku do Polaków.
Zainteresowanie
jego postacią pojawiło się w latach
60. XX wieku w NRD,
gdzie uważano go za orędownika walki
klas[62].
W wyniku tego zainteresowania na przykład NRD-owska stacja
badawcza na Antarktydzie
od 25 października 1987 nosiła imię właśnie Forstera[63].
Z
kolei w Niemczech
Zachodnich poszukiwania tradycji demokratycznych w historii kraju
doprowadziły w latach
70. do bardziej zróżnicowanego przedstawiania tej postaci. Jego
imię nosi program stypendiów fundacji Alexandra von Humboldt dla
zagranicznych naukowców z krajów rozwijających się[64].
Niektórzy
twierdzą, że nieużywanie terminów „niemcy, niemieccy” itd. na
pomnikach ku czci pomordowanych podczas II Wojny Światowej, to wyraz
przyjaźni względem bratniego NRD.
Jak
widać NRD przyjaźń z PRL miała głęboko gdzieś, a może po
prostu już w 1987 roku werwolf poczuł się już pewnie w Polsce.
-----
Jakoś
nie odpowiada mi Inka jako patron szkoły.
Kiedy
odbył się pogrzeb Inki, telewizja zrobiła małą sondę – między
innymi zapytano małego chłopca o to, co wie na ten temat. Chłopiec
odpowiedział, że należy umrzeć za Polskę.
Ja
bym jednak wolał, żeby on żył - dla Polski.
Poniżej
inna wersja informacji nt. Szkoły pod Pruszczem Gdańskim.
Warto
się zastanowić nad sposobem przedstawienia sprawy przez autora
tekstu. Niestety, ale mam wrażenie, że jakby bezwiednie stosuje
jakby antypolską retorykę... Czy się mylę?
Samorządowcy nie chcą "Inki"
na patrona podgdańskiej szkoły. Preferują Niemca, który całe
życie nas nienawidził. "Odpolszczanie" Polski trwa...
Historia, o której napisał „Nasz Dziennik” wydaje się nieprawdopodobna. A jednak się dzieje.
W przeprowadzonej pięć miesięcy temu ankiecie na temat wyboru
patrona szkoły w Wiślinie wśród dzieci i rodziców
gminy Pruszcz Gdański bezapelacyjnie zwyciężyła „Inka”.
Komuniści zamordowali ją w 1946 r. w
nieodległym Gdańsku.
Ale ten wielki Niemiec i humanista miał jedną indywidualną cechę: nienawidził nas. Uważał Polaków za niższą rasę, w zasadzie za zwierzęta.
Polacy to woły w ludzkiej formie— powiedział do przyjaciół słowa, które wyszły na jaw dopiero po jego śmierci w 1794 r.
To właśnie Forster rozpowszechniał z sukcesem zwrot
„Polnische Wirtschaft”, który ukuto na dworze króla
pruskiego w dobie I rozbioru, gdy szukano propagandowego
uzasadnienia dla zagarnięcia polskiej własności. Wcześniej na
słaby stan Polski mocno pracowały Prusy, które biły
bezwartościową monetę, wprowadzaną potem w obieg na
terenie Rzeczypospolitej, co
doprowadziło ją do stanu „Polnische Wirtschaft”.
Warto pamiętać, że to określenie nie służyło (i
czasami służy nadal) tylko do definiowania
niegospodarności Polaków, ale także naszej mentalności i
„podłej” rasy. Nic dziwnego, że Forster bardzo przydał
się ideologom niemieckiej „rasy panów”. Cytowali go bardzo
chętnie politycy niemieccy w latach 30. i 40. XX wieku.
Jego poglądy przejął
zamachowiec na Hitlera Claus von Stauffenberg -
polakożerca, nowy niemiecki idol odchodzącego w niesławie
prezydenta Bronisława Komorowskiego.
No i teraz decyduje się, czy taki człowiek zostanie
patronem szkoły.Patron szkoły nie musi być naukowcem z encyklopedii, lecz przede wszystkim przyzwoitą osobą, która może być wzorem dla dzieci— mówi „Naszemu Dziennikowi” Piotr Szubarczyk z gdańskiego oddziału IPN, który sprzeciwia się nadaniu szkole imienia Forstera.
Warto się dowiedzieć, co zadecydowało, że mimo wyboru „Inki” na patrona szkoły przez samych zainteresowanych, forsowany jest na niego Forster. Można założyć wstępną tezę, że komuś bardzo zależy na podlizywaniu się Niemcom. Zwłaszcza jeśli dysponują oni „szeleszczącymi argumentami” w postaci grantów czy innego wsparcia „społeczności lokalnej”. „Odpolszczanie” Polski idzie dość sprawnie. Polskimi rękoma…
Czy o taką Polskę walczyła Inka?