Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Francja. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Francja. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 14 kwietnia 2025

Nadzwyczajna mobilizacja (wybory i Rumunia 7.0 ?)


"Rumunia 7.0" ?

(post aktualizowany wraz z rozwojem sytuacji)


- niepokorni Rumuni ukarani zakazem startu w wyborach Calina Georgescu - wybory 4 maja 2025 r. 
15 maja 2024 r. niepokorny Premier Słowacji Robet Fico postrzelony w zamachu
- 13 lipca 2024 r. strzelano do Prezydenta USA Donalda Trumpa
- w Serbii kolejne próby kolorowej rewolucji, zablokowane min. przez rolników na traktorach
- 11 stycznia br. Były unijny komisarz z Francji Thierry Breton straszył, że w Niemczech może zostać zastosowany ten sam precedens co w Rumunii i może dojść do unieważnienia zbliżających się wyborów parlamentarnych z uwagi na „zaangażowanie Elona Muska” - 
"Zrobiliśmy to w Rumunii i oczywiście będziemy musieli to zrobić, jeśli zajdzie taka potrzeba, w Niemczech" — powiedział Thierry Breton
- 26 lutego br. bośniaccy prokuratorzy wydali nakazy aresztowania prezydenta Republiki Serbskiej Milorada Dodika oraz premiera Radovana Viškovicia i przewodniczącego Zgromadzenia Narodowego Nenada Stevandicia
- 7 marca br. - pryszczyca na Węgrzech
- 25 marca br. Słowacja ogłasza stan nadzwyczajny z powodu pryszczycy

- 25 marca br. niepokorna Jewhenia Gucul, baszkan Gagauzji, aresztowana na 20 dni - zarzuca się jej nielegalne finans. kampanii wyborczej na stanowisko szefa Gagauzji w 2023 r.,
- 31 marca br. liderka skrajnej prawicy we Francji - Marie Le Pen - oskarżona o defraudację środków publicznych - dostaje od sądu zakaz startu w wyborach w 2027 roku
- 9 kwietnia br. - sąd uchylił koncesję dla TV Republika...
- 10 kwietnia br. - niepokorne Węgry - rząd sprawdza, czy pryszczyca została wywołana sztucznie...
- 15 kwietnia br. - ataki w kilku francuskich więzieniach - w Toulon, Aix-en-Provence, Marsylii, Valence, Nîmes, Luynes, Villepinte i Nanterre - władze francuskie nie wykluczają udziału zagranicznych stron...


Wybory w Polsce 18 maja 2025 - walka trwa, w kraju nadzwyczajna mobilizacja.






Pryszczyca na Węgrzech. Rząd twierdzi, że została wywołana sztucznie

10.04.2025, 16:25 Świat




Wirus pryszczycy od dłuższego czasu dziesiątkuje węgierskie bydło i trzodę chlewną. Rząd w Budapeszcie podejrzewa, że epidemia mogła zostać wywołana sztucznie. Eksperci mają wyjaśnić pochodzenie wirusa. Pryszczyca to choroba niegroźna dla ludzi, ale bardzo zaraźliwa i groźna dla zwierząt. Szybko się rozprzestrzenia, powodując straty w rolnictwie i gospodarce.


W czasie czwartkowej konferencji prasowej szef kancelarii premiera Węgier Gergely Gulyas poinformował, że rozpoczęto dochodzenie w sprawie tego, w jaki sposób wirus wywołujący pryszczycę przedostał się na teren węgierskich hodowli.


W jego ocenie nie można wykluczyć, że patogen nie ma pochodzenia naturalnego, lecz został stworzony sztucznie. Dodał, że władze zwróciły się do ekspertów, laboratoriów oraz służb o zbadanie sprawy i dostarczenie informacji dotyczących pochodzenia wirusa.



W czasie konferencji prasowej Gulyas przyznał jednak, że na chwilę obecną władze nie mają żadnego dowodu, który mógłby potwierdzić, że rzeczywiście doszło do ataku epidemiologicznego. Czy tak właśnie było - to mają wyjaśnić śledczy i epidemiolodzy. Szef kancelarii premiera przypomniał również, że w ostatnich dniach nie odnotowano żadnych nowych przypadków zakażenia tą chorobą.


W wyniku wybuchu epidemii pryszczycy od marca konieczne było zabicie blisko 5 tys. sztuk zwierząt. Władze Węgier pozostają w stałym kontakcie z władzami Słowacji, gdzie również wykryto liczne ogniska choroby. W związku z zagrożeniem Austria zamknęła 23 przejścia graniczne z Węgrami i Słowacją, a na tych, które pozostały otwarte, prowadzone są szczegółowe kontrole oraz dezynfekcja wjeżdżających do tego kraju pojazdów.



Aktualne informacje na temat zagrożeń związanych z pryszczycą w Polsce przedstawił na początku kwietnia szef Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi Czesław Siekierski. Podkreślił on, że wprowadzone zostały rygorystyczne kontrole weterynaryjne na południowej granicy kraju. Dodał, że mimo iż pryszczycy w Polsce nie ma, to służby są w nadzwyczajny sposób zmobilizowane.


Ostatni przypadek pryszczycy w Polsce odnotowano w 1971 r.






aktualizacje posta:

15 kwienia 2025






wpolityce.pl/swiat/718262-breton-straszy-uniewaznieniem-wyborow-w-niemczech





piątek, 4 kwietnia 2025

Obawy o scenariusz rumuński

 



Lider francuskiej partii "Patrioci" Florian Philippot na "X"









Przetłumaczone z francuskiego przez google


Kolejne wybory odwołane przez UE: bardzo ważne!  UE najwyraźniej przygotowuje się do odwołania wyborów prezydenckich w Polsce 18 maja lub do wykluczenia kandydata! "W razie potrzeby..." jak powiedziałby Thierry #Breton Na podstawie rumuńskiego orzecznictwa: "Rosyjska ingerencja w kampanię wyborczą" uniemożliwia normalne przeprowadzenie wyborów... Rzeczywiście, wczoraj ultraeuropejski polski premier Donald Tusk ogłosił z powagą, że "zagraniczna ingerencja w te wybory się rozpoczęła"! A propos zidentyfikowanego już kraju winnego: «na Wschodzie»... 


Jest jednak kandydat uznany za bardzo "problematycznego" przez UE w tych polskich wyborach: Sławomir Mentzen, nazywany "polskim" #Trump ", antyunijny, antycovidowy, przeciwny zbrojeniu Ukrainy, propokojowy, właśnie oficjalnie dołączył do listy "wrogów Ukrainy" według euroukraińskiej organizacji pozarządowej! Krótko mówiąc, ma wszystko, by nie podobać się Systemowi! I to gwałtownie pnie się w górę w sondażach!  

UE przygotowuje więc grunt: jeśli ten kandydat będzie groził wygraną, zrobią mu "Georgescu", a Tusk właśnie zaczął podawać pierwsze argumenty, by móc to zrobić. To jest "Europejska Tarcza Demokratyczna"!  Proszę, rozpowszechnijcie tę informację, ponieważ jest to obecnie reguła w UE: zakazać wyborów i kandydatów! Czysta tyrania. Do pilnego zniszczenia dzięki #Frexit !


----------



"Cyberatak był wymierzony w system komputerowy" tej partii politycznej Platforma Obywatelska - powiedział Tusk na antenie X.

"Zagraniczna ingerencja w wybory już się rozpoczęła" – kontynuował, dodając, że "służby bezpieczeństwa wskazują na szlak na wschód".







x.com/f_philippot/status/1907744671754829942






poniedziałek, 31 marca 2025

Rumunia 4.0 - zagrożone wybory w Polsce



A nie mówiłem?

Po Rumunii i Gaugazji, sąd we Francji zablokował Marii Le Pen możliwość startu w wyborach.

Jak sytuacja w Polsce?






przedruk



31.03.2025 13:22


O „scenariuszu rumuńskim” mówią już wprost.


 „Funkcję prezydenta przejmie Marszałek Sejmu”



- Wtedy już prawdopodobnie, skoro wybory są nieważne, upłynie kadencja pana Andrzeja Dudy i funkcję prezydenta przejmie Marszałek Sejmu. I wtedy zarządzi nowe wybory, bo będzie pełnił funkcję prezydenta. Będzie również pełnił funkcję prezydenta w takim zakresie, który dotyczy np. podpisywania ustaw uchwalonych przez parlament - powiedział w nielegalnie przejętej telewizji publicznej prof. Mirosław Wyrzykowski, prawnik, były sędzia TK, powiązany w przeszłości m.in. z ITI Holdings.


Michał Dzierżak


Coraz głośniej artykułowane są obawy o tzw. scenariusz rumuński nad Wisłą w kontekście nadchodzących w Polsce wyborów prezydenckich. 

W Rumunii unieważniono pierwszą turę wyborów prezydenckich, w których wygrał Calin Georgescu. Wybory w Rumunii zostały unieważnione w grudniu 2024 r. w momencie gdy w II turze głosowali już wyborcy z zagranicy. Za oficjalny powód podano "zewnętrzną ingerencję w proces wyborczy", a dokładnie rzekome "rosyjskie wsparcie" w kampanię jednego z kandydatów.

W maju mają odbyć się powtórzone wybory. Liderem sondaży jest wspólny kandydat prawicy, George Simion (AUR).

- To, co dzieje się w Rumunii jest tylko pierwszym odcinkiem, w którym niewybrane elity w Brukseli próbują przejąć władzę we wszystkich 27 państwach europejskich. Byliśmy dla nich poligonem doświadczalnym i będą próbować robić to ponownie

- mówił w wywiadzie z Michałem Rachoniem w TV Republika Simion.


Scenariusz rumuński w Polsce?

W narracji obozu rządzącego w Polsce coraz częściej akcentowany jest element domniemanego "rosyjskiego wpływu" na wybory prezydenckie, a od dłuższego czasu rozważane są scenariusze okołoprawne dotyczące zatwierdzenia wyników wyborów.

Próba podważenia istniejącego stanu prawnego, w którym to Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego stwierdza ważność, podjęta została przez marszałka Sejmu, Szymona Hołownię. Prezydent RP zablokował jednak tzw. ustawę incydentalną.


Na antenie nielegalnie przejętej TVP Dorota Wysocka-Schnepf rozmawiała na ten temat z prawnikiem prof. Mirosławem Wyrzykowskim, który stwierdził, że "w momencie, w którym 1 czerwca będą wyniki drugiej tury wyborów, czego się spodziewamy, upłynie pewien czas, który jest dany dla stwierdzenia prawidłowości procesu wyborczego".

- A będzie bardzo dużo zastrzeżeń zgłaszanych w ramach protestów wyborczych. To wiemy. W poprzednich wyborach nie było tego dużo. Ale należy się spodziewać, że już dzisiaj są przygotowywane wzorce protestów wyborczych i to będą tysiące protestów wyborczych. O ile okaże się, że nie wygrał nasz kandydat. Więc sąd musi rozstrzygnąć protesty wyborcze i stwierdzić ważność wyborów. 

Jeżeli stwierdzi Izba, która nie jest sądem, stwierdzi nieważność wyborów, będą pewne fakty dokonane. Trzeba z nimi coś zrobić. Wtedy już prawdopodobnie, skoro wybory są nieważne, upłynie kadencja pana Andrzeja Dudy i funkcję prezydenta przejmie Marszałek Sejmu. I wtedy zarządzi nowe wybory, bo będzie pełnił funkcję prezydenta. Będzie również pełnił funkcję prezydenta w takim zakresie, który dotyczy np. podpisywania ustaw uchwalonych przez parlament. Więc mamy do czynienia z sytuacją, która będzie trudna, będzie skomplikowana, politycznie złożona, ale z punktu widzenia regulacji prawnych, jest droga wyjścia, która jest otwarta

- stwierdził Wyrzykowski.



Kim jest Mirosław Wyrzykowski? W latach 1977–1979 pracownik kontraktowy Wyższej Szkoły Oficerskiej MSW im. Dzierżyńskiego w Legionowie, a między 1994 a 2001 r. członek Rady Dyrektorów ITI Holdings, spółki związanej z komunistycznym aparatczykiem od mediów oraz z agentem wojskowych służb specjalnych PRL. "Sędzia udziela im porad prawnych od połowy lat 80." - pisał o Wyrzykowskim, Mariuszu Walterze i Janie Wejchercie dziennikarz Jarosław Jakimczyk. W 2005 r. został udziałowcem spółki akcyjnej TVN. W latach 2001-2010 piastował stanowisko sędziego Trybunału Konstytucyjnego. W 2017 r. zaangażował się w prace Archiwum Osiatyńskiego, zajmującego się badaniem stanu tzw. praworządności w czasie rządów Zjednoczonej Prawicy. Wyrzykowski był promotorem doktoratów m.in. Adama Bodnara i Krzysztofa Śmiszka.


Zaawansowane prace nad przejęciem Pałacu?

O scenariuszu przedstawionym przez Wyrzykowskiego, pisał niedawno także tygodnik "Wprost", wskazując, że w PO krąży plotka o "zespole Szymona Hołowni" mającym pracować nad "podstawą prawną do objęcia przez niego urzędu głowy państwa".


Kilka miesięcy temu o takiej możliwości mówił sam Hołownia.

Marszałek Sejmu zwrócił w listopadzie 2024 r. uwagę na możliwe problemy z uznaniem przez Sąd Najwyższy nadchodzących wyborów prezydenckich za ważne. Zgodnie z konstytucją, orzeczenie SN jest warunkiem, by nowo wybrany prezydent mógł złożyć przysięgę.

"Chyba nie muszę mówić, co będzie, jeżeli prezydent nie będzie mógł złożyć przysięgi i kto będzie wtedy wykonywał jego funkcje w zastępstwie prezydenta" - powiedział.




Na początku tego miesiąca monitowałem, że w Polsce może być powtórzony scenariusz rumuński.

11 dni później marszałek Sejmu na spotkaniu z wyborcami sugeruje nieprawdopodobny scenariusz:

Padają tam słowa, sprowadzające się do absurdalnego scenariusza, że jak coś się stanie, to on zostanie prezydentem.

Nieprawdopodobny scenariusz:

Niespodziewanie kandydat nieliczący się w wyścigu sięga po podium.

Jeżeli jest w tym jakiś fałsz, to ten fałsz zostaje wykryty i wyniki wyborów zostaną zakwestionowane, trzeba pilnie rozpisać nowe wybory, Duda pozostaje na stanowisku do sierpnia, a jeśli nie, to potem kto "zostaje prezydentem"? No kto?

I co robi "prezydent" do spółki ze swoim koalicjantem??




Przekaz ten wzmacniają jego słowa wypowiedziane dokładnie 1 rok i 1 miesiąc przed tym wydarzeniem - słowa o "wbijaniu Putina w ziemię".
Dzisiaj też dowiedzieliśmy się, że kłopoty Mari Le Pen we Francji znalazły swój finał min. w postaci zakazu startu w wyborach, kilka dni wcześniej aresztowano szefową Autonomii Gaugazji w Republice Mołdawii.

Sąd w Paryżu uznał w poniedziałek liderkę francuskiej prawicy Marine Le Pen za winną sprzeniewierzenia funduszy publicznych w procesie dotyczącym fikcyjnego zatrudniania asystentów eurodeputowanych. Za winnych sąd uznał również ośmiu współoskarżonych z Le Pen. Kara to 4 lata więzienia, w tym dwóch w zawieszeniu.

Sąd w Paryżu orzekł także o zakazie udziału liderki francuskiej prawicy i innych oskarżonych w wyborach we Francji.


Wybory we Francji to jak Rumunia 3.0.

W międzyczasie groźby i sugestie, że UE będzie ingerować w wybory w krajach wspólnoty padały z ust unijnych urzędników.

Wygląda więc na to, że jakaś tajemnicza siła po kolei - i jak się wydaje -  skutecznie, eliminuje prawicowych czy niezależnych kandydatów w wyborach narodowych różnych krajów w całej unii.



Należy się spodziewać podobnych problemów u nas.


Jesteśmy w bardzo trudnej sytuacji, ponieważ z każdej strony pojawia się niespodziewana i zaskakująca informacja dająca do myślenia.


Np.:

- kandydat "nieliczący się" w wyścigu dość niespodziewanie dla wszystkich zaczyna rywalizować o drugą turę - na etapie sondaży, a wydaje się, że redaktor Krasko zaczyna mówić jego językiem... językiem "radykalnej" prawicy

- a więc jakby powtarza się tu sytuacja z Rumunii, gdzie niezależny, mało liczący się w sondażach kandydat Calin Georgescu, niespodziewanie wygrywa I turę wyborów

- Grzegorz Braun w sondzie Gazety Wyborczej zdobył podobno 60% głosów poparcia, po czym gazeta sondę zamknęła jako "niereprezentatywną" - no, nie jest to gazeta, której ufam, pytanie czy wyniki były wpisane z klawiatury czy jakie

- w wyścigu bierze udział kontrowersyjny redaktor Stanowski, trudno ocenić ILE GŁOSÓW komu odbierze i jak jego spoty wyborcze odbiją się na kampanii

- w wyborach bierze udział również Artur Bartoszewicz, który dziwnie, bo bardzo emocjonalnie, ale jednocześnie z luzem, lansuje się od pewnego czasu i który podobno zdobył 130 000 podpisów w 27 dni


"Łukasz Jastrzębski - niezwykłe jest jego wyznanie o przesłaniu mu (w 27 dni) 130 000 podpisów. Pierwszy raz coś takiego się zdarzyło w Polsce, a może i całej Europie."

Polityka.pl:
"Co zaskakujące, w pierwszej czwórce zarejestrowanych kandydatów – czyli po weryfikacji podpisów przez PKW – już 17 marca znalazł się szerzej nieznany ekonomista z SGH Artur Bartoszewicz. Kiedyś ekspert różnych ciał powoływanych za rządów PO-PSL i PiS, dziś bardzo aktywny w internecie radykalny prawicowiec."



Mamy więc kilka potencjalnych punktów zapalnych, 

niezwykła kumulacja kandydatów, z których chyba każdy określa siebie, jako zagrożenie dla "układu"....


Bardzo dziwne.

Każdy z nich żyje sobie w miarę spokojnie, realizują się zawodowo, rodzinnie, społecznie... nie wydaje się, żeby ich ktoś nękał czy wywierał jakąś presję, występują w telewizji, wszyscy chcą z nimi rozmawiać...


Za to ze mną nikt nie rozmawia, mnie się ignoruje i nęka, bo to ja jestem prawdziwym zagrożeniem dla układu... 13 lat temu pisałem:

"Czy z powodu swojej blogerskiej czy innej działalności jesteś nękany przez służby?
Bo jeśli nie - to źle z Tobą..."




Z wywiadu z Georgem Simion, kandydatem na prezydenta Rumunii.


To, co się dzieje w Rumunii, to jest pierwszy odcinek do tego, żeby niewybrane przez nikogo elity brukselskie decydowały o tym, kto będzie sprawował władzę w 27 państwach Europy.

Nie łudźmy się, bo kiedy Karol Nawrocki trafi do drugiej tury, to mogą zrobić to samo, co zrobili w Rumunii. Boją się, że fala MAGA dotrze do Europy. U nas jest to samo, co w Polsce. Mój kontrkandydat zamienia się nagle w prawicowca.

Mamy tak rzeczywiście w Polsce. Prezydent Warszawy zmienia swój wizerunek całkowicie przecząc temu, co do tej pory prezentował.



Tu w Rumunii wszyscy zachwycali się przemową JD Vance'a. Prawda wyjdzie na jaw. Oni próbują mieszać prawdę z kłamstwami, ale to się im nie uda.

Wiele wskazuje na to, że wejdziesz do II tury. Jakich wyborców chcesz przekonać, żeby głosowali na George Simiona?


I tura będzie z dużą frekwencją. Mamy nadzieję, że po I turze zakończymy wszelkie dyskusje. Społeczeństwo w Rumunii było w szoku po tym, co się stało i na pewno da temu wyraz.

Jesteśmy krajem chrześcijańskim. Spełni się wola Boża. Chcemy tylko, żeby wybory były uczciwe i wolne, żeby byli obecni niezależni obserwatorzy, zarówno u nas jak i w Polsce. My też wyślemy swoich do Polski na wybory. Mój projekt jest inspirowany projektem Intermarium Marszałka Józefa Piłsudskiego. Przyszłość należy do patriotów. Zjednoczeni stoimy, podzieleni upadamy.















Nie wiem, czy to prawdziwy film, ale może lepiej na wybory zabrać własne sprawne długopisy zgodne z wymogami PKW - film z fb:












Z mojego bloga na Nowym Ekranie:



Czy z powodu swojej blogerskiej czy innej działalności jesteś nękany przez służby?



Argo

poniedziałek, 7 maja 2012, 19:25:57


Argonauta

Wszystko co chcesz jest możliwe. Patrz tylko na to, czego nie widać....




Bo jeśli nie - to źle z Tobą...




.

Trzeba zadać sobie pytanie:



Czy z powodu swojej blogerskiej czy innej twórczości jestem nękany przez służby?

Jeśli nie, to oznacza, że moja twórczość nie stanowi zagrożenia dla układu. To może też oznaczać, że mylę się w swoich sądach na temat rzeczywistego układu sił w Polsce.


Jeśli większość prawicy nie jest nękana przez służby, oznacza to, że prawicowy mainstream nie stanowi zagrożenia dla antypolskiego układu.




TO ZNACZY, ŻE WYZNAJE BŁĘDNĄ TEZĘ ZASADNICZĄ.



Taką błędną tezą są mity o tajemniczej niesprecyzowanej grupie zwanej razwiedka, względnie: wsi.

Głoszenie takich opowieści, nawet z porozumiewawczym mrugnięciem okiem, jest fałszowaniem rzeczywistości.

Skoro nie ma reakcji w jakiejś części społeczeństwa, na zachowanie się służb, druga część - nieinteresująca się kompletnie polityką, nie ma szans na poznanie prawdy.


Brak reakcji na fałsz – w oczach innych osób odczytywany jest jako akceptacja fałszu, przy czym owi inni nawet nie mają pojęcia, że fałsz w ogóle istnieje.

Nie mówiąc prawdy pośrednio okłamujemy nieświadomych. Bierzemy udział w kłamstwie.


Moje ustawiczne wspominanie o wiodącej roli niemieckich służb nie jest manią, ani paranoją.

Wynika to z tego, że prawicowy bardzo szeroki mainstream zadowala się definicją wziętą z języka rosyjskiego (razwiedka). Dla wielu fakt, że TU został strącony na terenie Rosji świadczy o tym, że za INTENCJĄ zamachu również stoją Rosjanie.


Teza o rządach rosyjskiej agentury w Polsce jest szeroko rozpowszechniona w mainstreamie. Rozpowszechnia takie tezy również agentura wpływu – obecna w mediach, anonimowa w internecie. Co ciekawe – prawie nikt nie wspomina o służbach niemieckich.


Równie popularna jest teza o rządach żydów – ja jednak wolę doprecyzować – nie ma żadnych żydów, są OKULTYŚCI (autentyczni sataniści), skrywający swą działalność podszywając się pod Żydów – wyznawców judaizmu.

Czy ktoś kiedykolwiek słyszał, aby Żydzi, którzy pozostali w Palestynie, mordowali dzieci? Nie.

A o takie sprawy w dawnych wiekach oskarżano okultystów podszywających się pod Żydów – i dlatego zwiedzeni nazywali ich żydami.

Oczywiście – za zamachem z całą pewnością stoją ludzie ruscy – to było wiadome od pierwszych informacji nt. upadku TU – takie rzeczy się po prostu nie zdarzają.


Wielu ludzi nie dostrzega właściwie jawnych proniemieckich działań niemieckiego wywiadu w Polsce, ukrytych za parawanem wolności słowa i przekonań.

A także słynnej „polskiej głupocie” - zmyślonej i od 300 lat namiętnie nakręcanej tezie o genetycznej niezdolności Polaków do logicznego myślenia.


Samo tłumaczenie bałaganu w Polsce terminem „polnisze wirszaft” (lub ową „polską głupotą”) jest albo objawem działalności dywersyjnej obcego wywiadu – albo jej WIDOMYM SKUTKIEM.

Nie ma innego wytłumaczenia.


Nikt normalny nie sra do własnego talerza, a wszyscy jesteśmy normalni.


Jednak widząc gówno leżące na talerzu, wielu sięga do podsuniętej i permanentnie od 300 lat ugruntowywanej tezy i odpowiada, że to przejaw polskiej głupoty.

Nie jesteśmy bardziej głupi (czy niefachowi) od innych narodów Europy.

Wątek niemiecki jest bardzo słabo sygnalizowany, choć twórca terminu rozwiedka również wspomina o roli niemiec.

Większość prawicy nie zetknęła się z działalnością służb wokół siebie i powtarza niesprawdzone na własnej skórze tezy o dominującej roli Rosjan w Polsce.


Kto z Was był nękany przez służby?

Kto z Was, z ręką na sercu, może powiedzieć, że naraził się służbom, że bezpośrednio im zagroził odsłaniając ujawniając ich prawdziwe oblicze, ich skryte metody działania?


No kto?


PANUJE SCHIZOFRENIA.

Prawie nikt nie pokazuje palcem na służby odpowiedzialne za zły stan polskiego państwa – zamiast tego szeroki prawicowy mainstream czepia się terminu razwiedka.

Nie ma czegoś takiego, jak nieokreślona rozwiedka.

My wiemy, kto jest tą razwiedką – to ci, którzy nie wypełniają swoich obowiązków do których zostali ustawowo powołani.


Jeśli ktoś nie wypełnia swoich zadań, do których został powołany, i które są w jej gestii – to kim jest?

Domeną służb są zabójstwa polityczne osób szkodzących interesom państwa.

A także zapobieganie działalności obcych służb na terenie naszego kraju, czyli np. zapobieganie politycznym mordom na naszych politykach, przejmowanie, ruinowanie gospodarki itd.

Jeśli takie mordy się zdarzają – jak np.. Smoleńsk, Wróbel, Lepper, Papała itd. to znaczy, że oficjalne struktury bezpieczeństwa państwa nie działają przeciwko obcym strukturom – czyli biorą bierny współudział w działalności tych obcych struktur.

A może i inny.


Ponadto polityczne i IDEOWE zaangażowanie mogą świadczyć, że ONE SAME SĄ OBCĄ STRUKTURĄ.

Jeżeli na terenie naszego państwa mogą swobodnie działać obce szkodliwe nam struktury, to znaczy, że nasze struktury nie chcą im przeciwdziałać - chociażby poprzez akcje odwetowe – odstraszające potencjalnych agresorów na przyszłość.

„Niewyjaśniony” mord polityczny może się zdarzyć raz – ale nie więcej.

Natychmiast powinna iść akcja odwetowa o podobnym, a najlepiej o większym, kalibrze.

Agresor nie odważy się na kolejny atak, mając na uwadze, że potencjalnie może zapłacić za to własnym życiem.


Tak wprowadza się równowagę do zakulisowych działań politycznych.


Więc jak to jest z tymi... „polskimi” służbami?









argo.neon24.net/post/61461,czy-z-powodu-swojej-blogerskiej-czy-innej-dzialalnosci-jestes-nekany-przez-sluzby











facebook.com/dariusz.woznicki.5/videos/1340168003958092


Polska jest i będzie

5 marca 2024

youtube.com/watch?v=7tOGoxNEUVU


dorzeczy.pl/opinie/708561/bartoszewicz-chca-mnie-wygumkowac-jestem-dla-nich-zagrozeniem.html



Prawym Okiem: Rumunia 3.0 - zakaz dla Marii Le Pen

Prawym Okiem: Rumunia 2.0 - sąd nakazał areszt szefowej Gaugazji





piątek, 7 stycznia 2022

Ramy Notre-Dame

 

przedruk

tłumaczenie automatyczne



Ramy Notre-Dame: 

zatrzymaj z góry przyjęte pomysły!


18.06.2019 

Frédéric Epaud


Po pożarze, który spustoszył Notre-Dame 15 kwietnia, Frédéric Épaud, specjalista od średniowiecznych budowli, podsumował krążące nieprawdy. Wpis tego badacza jest częścią TOP 5 najczęściej czytanych treści na naszej stronie w 2019 roku.


Emocje wywołane pożarem Notre-Dame opadły, krążyło wiele sprzecznych komentarzy na temat znikłej ramy, drewna, które trzeba było suszyć przez kilka lat, aby użyć i całych lasów, które trzeba było zrównać z ziemią. to. Jest zatem użyteczne do stanu wiedzy na temat konstrukcji i użytego drewna Notre Dame XIII XX wieku oraz możliwości odbudować ramę drewnianą za pomocą technik obowiązujących w średniowieczu.

Studia na zrębach gotyckich

Na szczęście architekci Rémi Fromont i Cédric Trentesaux przeprowadzili w 2015 r. precyzyjne badania architektoniczne średniowiecznych budowli, których krótkie podsumowanie opublikowano w 2016 r. w czasopiśmie Monumental 1 , oprócz tych wykonanych przez architekta w 1915 r. Henri Deneux oraz teza DEA sporządzona w 1995 przez V. Chevrier 2 na temat dendrochronologii . Dodatkowo skaner szkieletu został wykonany w 2014 roku przez firmę Art Graphique et Patrimoine (150 skanów).




W związku z tym przeprowadzono pełny i precyzyjny przegląd ramy. Zniknięcie tych ram nadal stanowi ogromną stratę dla naukowego zrozumienia budownictwa drewnianego z XIII -tego  wieku dla swojej analizy archeologicznej i dendrologiczny traceological pozostał. Wiele dodatkowych badań zasługiwałoby na przeprowadzenie, aby zrozumieć funkcjonowanie konstrukcji, procedury instalacji i podnoszenia, rodzaje montażu, fazy budowy i przeróbek, organizację placu budowy i jego przebieg.


Datowania dendrochronologiczne przeprowadzone w 1995 r. pozostają nieprecyzyjne i musiały zostać doprecyzowane, aby datować różne kampanie tego miejsca i odbudowy na rok. Badanie Dendrologiczny zasłużył również być prowadzone znać pochodzenie drewna, profil ściętych dębów (morfologia, wiek, wzrost ...), a więc stanu lasów eksploatowanych w XIII th wieku.

Badanie to należy zatem przeprowadzić w oparciu o istniejące dokumenty i zwęglone szczątki. Strata ta jest tym większa, że ​​zniknęła nie gotycka rama, ale trzy: ta zbudowana na chórze około 1220 roku, ta należąca do pierwszej ramy z lat 1160-1170, której drewno zostało ponownie wykorzystane i nawy (1230-1240?), która była znacznie bardziej wyrafinowana niż chór.

Te dwa ramiona transeptu, bomu oraz nawy boczne nawy otaczającej strzałkę przestarzałych dzieła Lassus i Viollet-le-Duc w połowie XIX th wieku.

 

Drewno i las eksploatowane w XIII th  wieku

Dokumenty, które mamy do dyspozycji i badania innych dużych struktur XIII th  century stosowanych odpowiedzieć na kilka pytań. Drewno używane w średniowiecznym stolarstwie nigdy nie było suszone przez lata przed użyciem, ale przycinano je na zielono i umieszczano na miejscu wkrótce po ścięciu. Były to dęby z najbliższych lasów, prawdopodobnie należące do biskupstwa. Każda belka to kwadratowy dąb (pień przecięty w prostokątny przekrój) z siekierą, utrzymującą serce drewna na środku pokoju. Piła nie użyto XIII XX  wieku do wielkości wiązki. Powalone dęby dokładnie odpowiadały odcinkom poszukiwanym przez cieśli, a ich kwadraturowanie odbywało się na minimalnym poziomie.jak najbliżej powierzchni pnia z niewielką stratą drewna. Drewno cięte w ten sposób nie ulegało deformacji, w przeciwieństwie do tarcicy. Naturalne krzywe tułowia zostały więc zachowane w wielkości, które w żaden sposób nie utrudnienie dla stolarzy w XIII -tego  wieku.



Młode dęby, cienkie i smukłe

Szacuje się, że budowa gotyckiego szkieletu nawy, chóru i transeptu Notre-Dame pochłonęła około 1000 dębów. Około 97% z nich zostało przyciętych z pni drzew o średnicy 25-30 centymetrów i długości do 12 metrów. Reszta, tylko 3%, odpowiadała beczkom o średnicy 50 centymetrów i maksymalnie 15 metrów na ćwieki. Te proporcje są podobne do tych, które mierzy się w ramach XIII th  kościołów wieku Lisieux, Rouen, Bourges, Bayeux. Oprócz małej średnicy większość tych dębów była młoda, w wieku średnio 60 lat, z szybkim wzrostem, jak wynika z badań dendrochronologicznych przeprowadzonych na większości XIII- wiecznych ram. wieku Basenu Paryskiego. Jesteśmy więc bardzo dalecy od wyobrażenia Épinal o ogromnych dębach o grubym pniu i kilkusetletnich.


Te młode, cienkie i smukłe drzewa pochodziły z wysokich lasów, gdzie gęstość drzewostanu była maksymalna i gdzie silna konkurencja między dębami zmuszała je do bardzo szybkiego wzrostu w kierunku światła na wysokość, a nie na grubość. Te średniowieczne lasy wysokie, zarządzane zgodnie ze specyficzną hodowlą, która opierała się na regeneracji przez zręby zupełne i odgałęzienie oraz na braku trzebieży w celu zachowania hipergęstości drzewostanu, masowo i szybko produkowały dęby doskonale nadające się do konstrukcji drewnianych i technik ścinania siekierą. .


Z tych powodów obszary leśne wykorzystywane przez te duże projekty obejmowały tylko kilka hektarów: zaledwie 3 hektary na 1200 dębów w ramach katedry w Bourges 3 . Jesteśmy więc jeszcze daleko od legendarnej polany całych lasów pod budowę gotyckich katedr…

Struktura ramy

Na początku XIII th  wieku, stolarzy mistrzowskie były w obliczu bezprecedensowych wyzwań związanych z gigantyzmu gotyckich katedr, a zwłaszcza trudności w dostosowaniu struktury cienkich ściankach z dużymi oknami i silnego oddziaływania wiatru na dachach coraz bardziej wysokie i opadający. Wyzwanie to było tym trudniejsze, że tak zwane „kratownice w jodełkę” w tamtych czasach generowały znaczne boczne naciski na ściany, a użyte drewno było cienkie, a zatem elastyczne.


Mistrz cieśli z Notre-Dame doskonale wiedział, jak podjąć to wyzwanie, projektując złożoną, ale wyważoną konstrukcję, stabilną dla siebie i dla ścian, z licznymi urządzeniami usztywniającymi w kratownicach, wzmocnieniami wiązań, podwojoną triangulacją, systemami form w celu odciążenia ciężkiego drewna, krótkich rozpiętości w celu ograniczenia napór bocznych wiązarów, przenoszenia obciążeń z wiązarów drugorzędnych na główne za pomocą belek bocznych i osiowych, stromego zbocza i innych technik zapewniających nieodkształcalność konstrukcji i równomierne rozłożenie obciążeń na ściany. Nie zawahał się załadować konstrukcji wszystkimi niezbędnymi urządzeniami setkami części wtórnych,

Kierownik projektu był w stanie dokonać doskonałej syntezy wszystkich eksperymentów przeprowadzonych na największych budowach swoich czasów. Był z pewnością jednym z największych i najodważniejszych mistrzów stolarskich swoich czasów. Rama XIII th  wieku Notre Dame był jednym z największych arcydzieł francuskiego gotyku stolarki przez jego złożoności technicznej i wyjątkowym stanie zachowania.


Czas potrzebny na wykonanie kratownicy w jodełkę jest znany i nie jest tak długi, jak można by sobie wyobrazić. Budowa ramach XIII -go  wieku katedrze Bourges twierdzili tylko dziewiętnaście miesięcy pracy dla zespołu stolarzy 15-20, czyniąc 925 gospodarstw podnoszenia dąb.

A co ze szczątkami?

Obecnie grupa badaczy zrzeszająca specjalistów z zakresu ram, antrakologów , dendrologów, ekologów, klimatologów, biogeochemików postanowiła rozpocząć projekt badawczy mający na celu zebranie i zbadanie zwęglonych szczątków ramy w dniu, w którym będą one dostępne. Już w świadomości wszystkich, wydziałów dziedzictwa, architektów, wybranych urzędników i badaczy, pozostałości konstrukcji zostaną zachowane po badaniach dla celów konserwatorskich.


Jakie lasy odbudować  ?

Jeśli chodzi o niezbędną tarcicę. Jak wspomniano powyżej, drewniany używany w XIII p  wieku Notre Dame 97% przy niewielkiej średnicy (25-30 cm) i 12 maksymalnie długi m, co odpowiada „małych” dębów, łatwe do znalezienia. Wycinka 1000 dębów nie jest wadą, gdyż kraj ten ma największy w Europie las z 17 milionami hektarów (ha) lasów, w tym 6 milionów w dąbrówkach, stale powiększających się od lat. Zbiorów nie dokonuje się przez wycinkę zupełną, jak to często się powtarza, ponieważ obecne lasy różnią się od tych z XIII wieku. wieku i że te „małe” dęby są porozrzucane w obecnych drzewostanach. Ich usuwanie odbywałoby się zatem poprzez ukierunkowane pojedyncze wycięcia w lasach wysokich (snooping), ograniczając w ten sposób wpływ ekologiczny na ekosystemy leśne. Są to zasadniczo drzewa zdegradowane, bez wartości dla leśników, ponieważ są zbyt małe dla wysokich lasów, które są dziś zarządzane do produkcji dużego drewna. Należy pamiętać, że do produkcji łodzi L'Hermione w ten sposób zajęło się 2000 dębów, czyli dwa razy więcej niż w przypadku Notre-Dame, nie budząc przy tym najmniejszych obaw o środowisko.


Rekonstrukcja ramy dębowej umożliwiłaby promocję francuskiego sektora leśnego, który przeżywa obecnie trudności z powodu niedostatecznej eksploatacji lasów wysokich i masowego eksportu surowego drewna, zwłaszcza do Chin. Dzisiaj użycie biomateriału, wykonanego według tradycyjnych technik, byłoby silnym znakiem naszych czasów w wyborze rozsądnego i ekologicznego gospodarowania naszymi zasobami naturalnymi oraz zielonej gospodarki zorientowanej na wiedzę. .


Którą ramę przywrócić? 

W przeszłości, przebudowę struktur spalone na katedr często powielana dokładnie oryginalnego XIII th  century pomnik szacunku jako katedrach Meaux w 1498 w Rouen w 1529 roku, a następnie w 1683 roku w Lisieux 1559 lub w XIX XX  wieku wielu chronionych budynków. Oczywiście jest tyle samo ram, które zostały odnowione bez uwzględnienia oryginału, o prostych, pragmatycznych i bardziej ekonomicznych konstrukcjach.


Betonowe ramy katedry w Reims, wykonane w 1919 r. lub metalowe w Chartres w 1836 r., zostały wykonane zgodnie z tą zasadą z powodu braku wysokiej jakości drewna, braku lasów w pobliżu, a nie wyraźnej chęci innowacji technologicznej. Wyjątkowe darowizny zebrane dla Notre-Dame i obecny potencjał leśny nie powinny już zmuszać decydentów do podejmowania takich ekonomicznych wyborów. Ponadto, zastosowanie współczesnych materiałów nie gwarantuje trwałości konstrukcji w bardzo długim okresie, o czym dowiódł dąb na przestrzeni ośmiu wieków, ani przekazu tradycyjnego know-how od „budowniczych” katedr. 


Co więcej, fakt wprowadzenia innowacji i pozostawienia piętna naszych czasów na Notre-Dame nie jest już tak uzasadniony jak w przeszłości ze względu na klasyfikację budynku, która poddaje wszelkie restytucje Karcie Weneckiej. Jego artykuł 9stanowi, że zniszczona część musi być zwrócona wiernie z poszanowaniem starej substancji, o ile jest to udokumentowane precyzyjnymi oświadczeniami. Jednak pełny przegląd ramy istnieje, nawet jeśli kolejne dodatki nie zostały jeszcze zdefiniowane, aby przywrócić jej pierwotny wygląd. Konstrukcja iglicy znana jest również z modelu czeladnika stolarza. Restytucja gotyckiego „lasu” jest więc możliwa, ale przede wszystkim narzucona przez przepisy dotyczące zabytków.

Oprócz materiału i formy debata musi przede wszystkim brać pod uwagę stosowane techniki.

Jakie techniki wdrożyć dzisiaj?

  Jeśli kształty ramek stale ewoluował przez wieki, ręcznie przycinanie technik z siekierą, „tradycyjnych”, pozostał identyczny dla swoich średniowiecza do początku XX e stulecie. Wbrew powszechnemu przekonaniu techniki te nie są już dziś rzadko stosowane w dużych firmach stolarskich ze względu na ich niezbędną modernizację i doskonalenie cyfrowych narzędzi do obróbki oraz obrabiarek elektrycznych. Firmy zajmujące się pomnikami historii, a nawet czeladnicy stolarze nie okrajali już drewna siekierą i zaopatrywali się bezpośrednio w tartak. Pojawia się zatem kwestia przetrwania tego know-how, ponieważ znika ono w ten sam sposób we wszystkich krajach europejskich. Tylko kilka rzadkich firm rzemieślniczych nadal praktykuje przycinanie doloire, dążąc do zachowania przekazu wielowiekowego know-how i istoty ich zawodu poprzez opanowanie całego łańcucha operacyjnego: od selekcji drzew po las, jego ręczne przycinanie, gdy jest zainstalowane. Te tradycyjne techniki są jednak ekonomicznie opłacalne i opłacalne dla tych małych przedsiębiorstw.



Różnica między dziełem wykonanym zgodnie z tradycją a techniką przemysłową jest jednak jednoznaczna, ponieważ drewno obrobione siekierą jest mocniejsze i lepiej trzyma niż cięte, nie odkształca się podczas suszenia, można stosować drewno gięte, tarcica jest tańsza, ponieważ jest dostosowany do przekroju, ubytki są minimalne, praca piękniejsza z poszanowaniem naturalnych form pnia, a przede wszystkim stolarze odnajdują tam zamiłowanie do swojego fachu. To wyjaśnia sukces tradycyjnych witryn, takich jak Guédelonczy te z „  stolarzy bez granic Które skupiają do 60 profesjonalnych stolarzy z całego świata, aby odnowić konstrukcję. Ostatnio kuratorzy zabytków i architekci wzywają do obróbki drewna przy użyciu tradycyjnych technik doloire do renowacji starych konstrukcji, takich jak Aître Saint-Maclou w Rouen, ale niewiele firm może jeszcze odpowiedzieć. Potrzebują szkolenia, aby ponownie nauczyć się tych umiejętności, co dokładnie proponuje rządowy projekt ustawy o przywróceniu Notre-Dame.


Placówka tego typu szkoły na dziedzińcu katedry Notre-Dame, z dziesiątkami stolarzy ustawiających kłody siekierami i ręcznie przycinających lasy zgodnie z pradawnymi zasadami rzemiosła, pozwoliłaby firmom ponownie połączyć się z tym know-how. stary, w duchu i ciągłości miejsc katedralnych. Taki projekt byłby niewątpliwie spektakularny i bardzo poruszający publiczność, ponieważ świadczyłby o szacunku naszych czasów dla dziedzictwa gestyczno-technicznego, które we Francji musi być zachowane jako część naszej tożsamości kulturowej, a tym bardziej dla najbardziej cenione zabytki narodu.

Prawdziwym wyzwaniem technologicznym reprezentowanym przez rekonstrukcję konstrukcji Notre-Dame nie jest wykonanie konstrukcji high-tech we współczesnym materiale, co bardzo dobrze wiemy, jak to zrobić na dworcach czy lotniskach, ale aby nadal móc dzisiaj” stworzyć dębową ramę z poszanowaniem tradycyjnego know-how.

Wybór ten byłby zaskakująco nowoczesny, ponieważ pozwoliłby profesjonalnemu organowi na ponowne przyswojenie technik szanujących pomnik, ludzi i drewno, poprzez wykorzystanie materiału pochodzenia biologicznego, pozyskiwanego przez wycenianie naszych zasobów leśnych zgodnie z etyką, ekologią i pracą ręcznie prawie zero dwutlenku węgla, zgodnie dotyczy Wszakże głęboko zakorzenione w XXI p  wieku. 



 
Poglądy, opinie i analizy publikowane w tym dziale są poglądami ich autora. Nie mogą stanowić żadnego stanowiska CNRS.



https://lejournal.cnrs.fr/billets/charpente-de-notre-dame-stop-aux-idees-recues?fbclid=IwAR0bPsx9g9Otkb0UL3p8c8f9v57FOKsUrxl-gogeiabFgjNuY7MpBc2TKhc







niedziela, 3 października 2021

Guédelon

 

W Lesie Guédelon we Francji budowany jest od podstaw zamek jak z XIII wieku.

Ostatnia relacja z fb...



przedruk

tłumaczenie automatyczne


W kaplicy zamkowej malarze przystąpili do zdobienia sklepienia.




Murarze wcześniej przygotowali powierzchnie wapienne ścian i sklepień (powierzchnia między żebrami). Następnie pomalowali wapnem wszystkie ściany, strzelnice okienne i sześć żeber.

Dekoracja kaplicy odbędzie się w dwóch etapach.

Tej jesieni żebra sklepienia zostaną pomalowane na żółtą i czerwoną ochrę. Jeśli chodzi o sklepienia (ściany między żebrami), zostaną one ozdobione niebieskimi gwiazdami i pięciopłatkowymi kwiatami w kolorze żółtej ochry, wzorowanymi na modelu znalezionym na tylnej ścianie w krypcie bazyliki Vézelay.




W sezonie 2022 malarze będą kontynuować tworzenie fryzu roślinnego.





Zarysują kontury okien w żółtej ochrze, wzorowane na modelu znalezionym w kościele Moutiers-en-Puisaye (4 km od Guédelon).

Dokonano wyboru, aby przedstawić dwie sceny z życia św. Franciszka, przyjaciela przyrody i zwierząt. Na ścianach po obu stronach ołtarza zostaną namalowane dwie sceny: św. Franciszek przemawiający do ptaków i jego spotkanie z wilkiem z Gubbio...




Wszystkie farby będą wykonane w kolorach wykonanych przez malarzy z tutejszych minerałów ziemnych: żółta ochra z kamieniołomu, hematyt z kamieniołomu gliny, ziemia pylista...

Malarze w warsztacie mogą wyprodukować około piętnastu kolorów z surowców zgromadzonych na placu budowy.








Gwiazdy inspirowane są gwiazdami w krypcie bazyliki Vézelay.

Wszystkie pigmenty do malowania są wykonane z materiałów w warsztatach Guédelon!




















www.guedelon.fr





źródło:

fb

instagram




sobota, 15 maja 2021

„Nasz naród jest w wielkim niebezpieczeństwie."

 

Po Francuzach - Amerykanie


„Nasz naród jest w wielkim niebezpieczeństwie. Toczymy walkę o przetrwanie Republiki Konstytucyjnej, jak nigdy dotąd od naszego powstania w 1776 roku ”

- napisała grupa 124 emerytowanych generałów i admirałów.


„Nie można ignorować stanu psychicznego i fizycznego Naczelnego Wodza. Musi być w stanie szybko podejmować trafne decyzje dotyczące bezpieczeństwa narodowego, dotyczące życia i zdrowia, w dowolnym miejscu, w dzień i w nocy ”- piszą w nawiązaniu do prezydenta Bidena

„Niedawne zapytania przywódców Demokratów dotyczące procedur związanych z kodeksem nuklearnym wysyłają niebezpieczny sygnał bezpieczeństwa narodowego do przeciwników uzbrojonych w broń jądrową, wywołując pytanie, kto tu rządzi. Zawsze musimy mieć niekwestionowany łańcuch dowodzenia”.

Grupa Flag Officers 4 America nazywa siebie „emerytowanymi przywódcami wojskowymi, którzy zobowiązali się wspierać i bronić Konstytucji Stanów Zjednoczonych przed wszystkimi wrogami, zagranicznymi i krajowymi”.


-------------


i fragment z rosyjskiej strony - słabe tłumaczenie przeglądarki

[...]

To zdanie jest dwojakie, jeśli nie nawet potrójne. Pierwsza i oczywista: dziadek Bidena jest tak szczerze nieadekwatny, że staje się pośmiewiskiem nawet dla tych w Ameryce, którzy niedawno na coś liczyli. 

Powiedzmy, jak to było kiedyś: 

prezydent światowej potęgi atomowej zgubił maseczkę. Prezydent światowej potęgi atomowej szukał jej wszędzie, we wszystkich gazetach i teczkach, wezwał swoją żonę i otaczających go ludzi o pomoc. W rezultacie maska ​​została znaleziona w kieszeni prezydenta światowej potęgi atomowej.

I wszystko to publicznie.


Czyli oni, generałowie, są po prostu nieśmiali?

Nie. Albo nie tylko.

Drugie znaczenie przytoczonych wersetów wywodzi się z naprawdę potencjalnie niebezpiecznej sytuacji, gdy demokratyczna administracja, która wygrała wybory, ale nie uzyskała jeszcze legalnie władzy (a raczej ktoś za nią, skoro administracja jeszcze nie powstała), pospieszyła z wnioskiem o procedury kodów jądrowych. 

Pod obecnym Naczelnym Wodzem! (Trumpem - MS)

Który do dnia inauguracji nowego szefa Białego Domu nadal był u władzy.


Stąd pytanie: kto był wtedy chętny do kodów nuklearnych? 

A kto ma je dzisiaj w swoich rękach, jeśli obecny Naczelny Wódz jest bardzo nieadekwatny i nie pamięta ani siebie, ani tego, że jest prezydentem?


A trzecie znaczenie jest głębsze, ale też straszniejsze: 

kto w rzeczywistości rządzi stanem zwanym Stanami Zjednoczonymi Ameryki?

Komu podporządkowany jest system państwowy?


I!

Jeśli nie jest to jasne dla INNYCH potęg jądrowych - to czego się po nich spodziewać ?!


Generałowie nie mają odpowiedzi na to pytanie. Ale mają dwa stwierdzenia, które prawdopodobnie wskazują na najważniejsze w ich liście.

Nasz naród jest w głębokim niebezpieczeństwie. Bardziej niż kiedykolwiek od momentu powstania w 1776 r. Walczymy o przetrwanie jako republika konstytucyjna.
Bardziej niż kiedykolwiek walczyliśmy o przetrwanie jako republika konstytucyjna od czasu naszego powstania w 1776 roku. Bez uczciwych i uczciwych wyborów, które trafnie odzwierciedlałyby wolę obywateli, możemy pożegnać się z naszą republiką konstytucyjną.

A więc: Stany Zjednoczone, zdaniem emerytowanych generałów amerykańskich, są dziś na etapie przetrwania. Przetrwanie w Twoim historycznym organizmie państwowym. Wybory czy nie, uczciwe czy nie, nie ma znaczenia - ważne, żeby nadeszła chwila pożegnania z państwem amerykańskim.

Jeśli oczywiście nie zaczniesz go ratować.

Ale czy można to uratować?

Czy też należałoby postawić szerzej: czy ratuje go wojsko?






Całość tutaj:


https://kresy.pl/wydarzenia/120-amerykanskich-emerytowanych-oficerow-sprzeciwia-sie-lewicowej-polityce-w-usa/

https://tsargrad.tv/articles/v-ssha-vojsko-vzbuntovalos-govorjat-prezident-nenastojashhij_354652

https://maciejsynak.blogspot.com/2021/05/przetrwanie-naszego-kraju-jest-zagrozone.html





poniedziałek, 10 maja 2021

"przetrwanie naszego kraju" jest zagrożone

 

Francja zagrożona islamizmem? 

Wojskowi kolejny raz apelują do Macrona



Po raz kolejny francuscy wojskowi opublikowali apel w tygodniku "Valeurs Actuelles", zwracając się do prezydenta Emmanuela Macrona o ratowanie kraju zagrożonego islamizmem. Tym razem apel podpisało ponad 36 tys. wojskowych służby czynnej.


Dokument, w którym oceniono, że "przetrwanie naszego kraju" jest zagrożone, został opublikowany w niedzielę wieczorem na stronie internetowej czasopisma konserwatystów francuskich.


"Podejmijcie działania, panie i panowie. Tym razem nie chodzi o niestandardowe emocje, przedłużanie waszych mandatów i zdobywanie nowych, gotowe formuły czy mediatyzację (…). Chodzi o przetrwanie naszego kraju, waszego kraju" - czytamy w apelu.



Regularne oddziały francuskich sił zbrojnych - ok. 206 tysięcy żołnierzy


A co z Polską?


Jakie to jest ważne, mieć swój udział w strukturach państwa i móc wpływać na jego bieg.





https://www.polsatnews.pl/wiadomosc/2021-05-10/francja-zagrozona-islamizmem-wojskowi-kolejny-raz-apeluja-do-macrona/?fbclid=IwAR0rUZCGGXKHZyjyb4Zv5nyrpG3W0KIUrmp1mNhvEIIxMx3N3NL8P7J9itc



wtorek, 25 kwietnia 2017

Wybory we Francji wg niemieckiej propagandy




Front przegranych

Wokół Paryża rozciąga się pas małych, smutnych miasteczek. Ich mieszkańcy często nie mają pracy, za to przepełnia ich gniew – na wszystko i wszystkich. To teren przegranych, teren Marine Le Pen. Tak wyglądała kampania wyborcza w Villers-Cotterêts.
 
 
Nagle w kwietniowe popołudnie zrobiło się ciepło. Gałęziami buków w parku pałacowym Villers-Cotterêts porusza letni ciepły wietrzyk. Kilku mężczyzn rzucających bule zdjęło kurtki i odłożyło je na pobliską ławkę. Z daleka dobiega szczekanie psa. Potem cisza. Chwila jak z ilustracji.
Z początku mężczyźni nic nie mówią. Potem wręcz przeciwnie. O tym, że pałac Villers-Cotterêts, w którym mieszkał król Franciszek I Walezjusz, od roku jest zamknięty. – Grozi zawaleniem! Albo o tym, że bagietki i kawa tak bardzo zdrożały. – To przez euro, tylko Niemcy na nim korzystają! Oraz o tym, że we Francji wszystko podupada. Jeden z mężczyzn – emeryt, brzuch jak piłka, czerwony dres – dodaje: - Głosujemy na Front Narodowy! Cała nasza piątka.
Potem odzywa się Bernard Dubuc: - Gdybym miał więcej odwagi, wyemigrowałbym. Dubuc ma 62 lata i jest "francuskim Galem", czyli swojego rodzaju archetypem Francuza. – Ale przez 10 lat byłem w związku z Turczynką. Nie jestem rasistą – zapewnia. Dubuc zawsze ciężko pracował, najpierw w fabryce, potem w stołecznym transporcie miejskim. Mieszkał w północnej części miasta, na typowym paryskim przedmieściu – zwanym tu "banlieue", ale wysoka przestępczość, ciasnota i wielokulturowość dawały mu się we znaki. – Tam wiele osób tylko pobiera zasiłki, wszystko na nasz koszt – mówi. Kiedy rok temu przeszedł na emeryturę, postanowił się wyprowadzić. Lepszy standard życia za połowę paryskiej ceny? W Villers-Cotterêts to możliwe. – Tu jestem blisko natury i płacę niższy czynsz. W internecie przeczytałem, że rządzi tu Front Narodowy. To także miało dla mnie znaczenie.
Pozostałych czterech mężczyzn kiwa głowami, a najwyższy z nich wypowiada slogan Frontu Narodowego: "On est chez nous", co przetłumaczyć można jako: tu jesteśmy u siebie. Od 2014 roku w ratuszu Villers-Cotterêts zasiada partyjny kolega Marine Le Pen. Swojego czasu liczące 10 tysięcy mieszkańców miasto było jednym z 11 okręgów w skali kraju, w których władzę zdobył Front. W każdym razie Wysoki ma nadzieję, że w nadchodzących wyborach znowu będą triumfować. – Marine musi wygrać. Teraz albo nigdy! Śmieje się, zaciska pięść, ale jednocześnie prosi, by nie wymieniać go z nazwiska, bo ma z tym niedobre doświadczenia. Nie przyznaje się też, że zasiada z ramienia Frontu Narodowego w radzie miasta.

Wypchnięci na peryferie

To w miasteczkach takich jak Villers-Cotterêts rozstrzygnie się, czy w ostatniej turze wyborów 7 maja Marine Le Pen zdobędzie władzę, czy też nie. Tylko tutaj zdobyć może poparcie pozwalające zrównoważyć gorsze wyniki, jakie osiągnie w lepszych dzielnicach wielkich miast albo wśród biedoty z blokowisk. Socjologowie o miasteczkach leżących w promieniu od 40 do 80 km od metropolii mówią "peri-urbanizacja". To tu zwyczajni ludzie budują swoje twierdze - małe szeregowe domki z ogródkiem – albo wynajmują tanio mieszkania. Mieszkają w nich "petit Blancs" – czyli wykwalifikowani robotnicy i niebieskie kołnierzyki. Właśnie w tej grupie społecznej najwięcej jest wyborców Le Pen. W pasach "peri-urbanizacji" Front osiąga 30, a nawet 40 proc. poparcia.
Mieszkańcy tych rejonów czują się siłą wypchnięci na peryferie – tak politycznie, jak i geograficznie. Muszą codziennie dojeżdżać do pracy półtorej godziny w jedną stronę. Albo i dwie. Paryż jest dla nich zbyt drogi. A przedmieście – Departament 93, Seine-Saint-Denis – postrzegają jako zagrożenie. Blokowiska, imigranci z Maghrebu i Afryki Zachodniej, drobna przestępczość – nie chcą tam mieszkać. Zbyt obco, zbyt niebezpiecznie.

Francja się dzieli. Geograf Christophe Guilluy nazywa ten trend "wielkim wypędzeniem". Zarzuca francuskim elitom, że prowadzą odgórną walkę klas. Dla nich rejony "peri-urbanizacji" i tereny rolnicze to tylko "peryferie Francji". Wykluczają w ten sposób połowę mieszkańców kraju. To, co kiedyś stanowiło "La France profonde" (głęboka Francja – przyp. Onet), staje się dziś domem dla wewnętrznych uchodźców ekonomicznych, terenem przegranych w wyścigu globalizacji, przegranych w Europie. Marine Le Pen nazywa ten nowy proletariat "milczącą Francją", albo "zapomnianymi przez Republikę". W Villers-Cotterêts może liczyć na co najmniej połowę głosów.
Jeśli nacjonalistka Marine Le Pen zdobędzie Pałac Elizejski, zapowiada "Frexit" – wyjście Francji ze strefy euro i Unii Europejskiej, czyli zniszczenie historycznej integracji Europy. W dniu wyborów Villers-Cotterêts może być świadkiem historii. Kolejny raz. Tak jak w roku 1539. Po podupadłych murach zamku Villers-Cotterêts tego nie widać, ale to tu król Franciszek wydał edykt czyniący francuski jedynym językiem urzędowym królestwa. A 500 metrów dalej w 1802 roku przyszedł na świat Aleksander Dumas, autor "Trzech muszkieterów" i "Hrabiego Monte Christo". Pomnik Dumasa z brązu króluje na tutejszym rynku. Pisarz spogląda na smutne, żółtawe fasady Rue Général Leclerc. Interesy idą kiepsko, witryny drogerii i sklepu z narzędziami świecą pustkami. Raczej już na zawsze. Niedługo na emeryturę odchodzi lekarz. Nie udało się znaleźć następcy do przejęcia praktyki.

Dzieciom i wnukom będzie ciężej

Wszystko to podsyca lęki. – Nasze miasto umiera powolną śmiercią – mówi Pascal Poncet. – Stajemy się sypialnią -. Mimo skórzanej kurtki i ciepłych butów marznie w porannym chłodzie. A zna ten chłód doskonale, bo stoi tu pięć razy w tygodniu. Stacja kolejowa Villers-Cotterêts, peron 2, ekspres regionalny do Paryża odjeżdża o 6:23. 47 minut jazdy, potem metro. Tuż przed ósmą księgowy dociera do biura. W swoim domku szeregowym jest z powrotem około godziny 18.
W pociągu Poncet szepcze. Ludzie w wagonie nie powinni usłyszeć, co mówi. Także swojego prawdziwego nazwiska 40-latek w żadnym wypadku nie chce przeczytać w gazecie. – W naszej firmie wciąż jest sporo osób, które krzywo patrzą na zwolenników Frontu. On sam próbował wszystkiego. Najpierw głosował na prawicę, potem na lewicę. W 2007 na Sarkozy’ego, w 2012 na Hollande’a, ale nic się nie zmieniło. Poncet widzi, jak jego naród upada, nie wie, jaka przyszłość czeka jego 10-letnią córkę i 12-letniego syna. – Będzie im ciężej niż nam – wzdycha głęboko.
Pociąg przejeżdża obok lotniska im. Charlesa de Gaulle’a. Właśnie startuje samolot, skrzydła odbijają poranne słońce. Wielu mieszkańców Villers-Cotterêts codziennie dojeżdża tu do pracy, także syn sąsiada Poncetów pracuje na zmiany przy taśmie bagażowej. – Dostaje płacę minimalną plus dodatek i musi przeżyć za 1600 euro miesięcznie, ale w Villers-Cotterêts nie ma pracy, nawet mimo zatrudniającej 900 osób centrali volkswagena na skraju miasta. Wśród młodych mężczyzn poniżej 25 roku życia pracy szuka co trzeci.
Poncet zarabia 2600 euro netto. Wcześniej, kiedy jego żona pracowała, mieszkali w Aulnay-sous-Bois, skąd pociąg do Paryża jedzie krócej. – Tam mieszkaliśmy, obok tych białych domów - wskazuje przez okno. Potem w 2005 roku przyszło na świat ich pierwsze dziecko, mieszkanie było za małe dla rodziny, a obok pobliskiego gimnazjum ciągle kręcili się dilerzy narkotyków. Jak mówi Poncet, byli to prawie wyłącznie młodzi Arabowie. W 2008 roku małżeństwo wyprowadziło się. Peri-urbanizacja.


"Człowiek wciąż pozostaje zwierzęciem"

Pociąg staje. Stacja końcowa: Gare du Nord. Pascal Poncet mówi, że także w Villers-Cotterêts widzi coraz więcej Arabów. – Palą przed kawiarniami, obijają się pod supermarketem i nic nie robią! Według oficjalnych statystyk w Villers-Cotterêts odsetek imigrantów wynosi 9,4 proc. To wprawdzie mniej niż w Paryżu, ale więcej niż dawniej. Do bloków przy Route de Vivières i mieszkań socjalnych za domem urodzenia Aleksandra Dumasa wprowadziło się wiele osób pochodzenia afrykańskiego – imigrantów i Francuzów. – Prześladuje mnie myśl, że jeszcze trochę i staniemy się banlieue – mówi mężczyzna.
Franck Briffaut doskonale rozumie takie lęki, dlatego w wieku 19 lat zajął się polityką i wstąpił do Frontu Narodowego. Było to 40 lat temu. – Znam Marine Le Pen jeszcze z tamtych czasów, była wówczas małą dziewczynką – wspomina burmistrz Villers-Cotterêts, siedząc w swoim ciemnym biurze. Briffaut popierał ojca Marine, Jean-Marie Le Pena i do dziś podziwia założyciela Frontu. – Już wtedy przewidział wszystko to, co się dziś dzieje: masową imigrację, upadek Francji i całej Europy.
Marine Le Pen od lat dąży do złagodzenia wizerunku partii. Odrzuca antysemickie slogany i bezpośrednie ataki słowne na Arabów, ale Franck Briffaut należy do starej szkoły, to członek dawnego Frontu. Półtora roku temu, podczas rozmowy w tym samym ciemnym biurze, burmistrz miał dużo czasu i dużo do powiedzenia. Na przykład, że Front Narodowy to najlepsza recepta na rasistowskie uprzedzenia w stosunku do muzułmanów. – Jeśli przyjedzie ich tu zbyt wielu, nie zintegrują się – przekonywał. – Człowiek wciąż pozostaje zwierzęciem – kontynuował, podkreślając wagę swych słów wyciągniętym palcem wskazującym. – A najlepszym rozwiązaniem, żeby dwa zwierzęta ze sobą nie walczyły, jest niezmuszanie ich do życia razem, jeśli tego nie chcą. Z kolei rolą polityka jest uczciwe ostrzeganie ludzi o zagrożeniach, podobnie, jak czyni to lekarz. – Jeśli lekarz informuje cię, że masz raka, nie jest to przyjemne, ale za to właśnie mu płacą.
Dziś, wiosną 2017 roku, Franck Briffaut mówi: - Nigdy jeszcze nie byliśmy tak bliscy zwycięstwa. W Paryżu krążą plotki, że Marine Le Pen mianuje byłego żołnierza i kolejarza ministrem transportu. – Nie mogę tego potwierdzić – odpowiada ze śmiechem Briffaut.
Od lat budował struktury Frontu Narodowego w regionie, a od trzech lat rządzi miastem. Na początku były zgrzyty, na przykład, kiedy nowy burmistrz wahał się, czy wziąć udział w dorocznym marszu upamiętniającym zniesienie niewolnictwa. Miał dość "tego wiecznego samobiczowania się Francji". Na ratuszowej bramie z kutego żelaza obok flagi Francji nie powiewa już flaga europejska. Polityka symboliczna, podobnie jak obniżenie podatków komunalnych o jedno euro rocznie na gospodarstwo domowe. Dzieciom bezrobotnych Briffaut odebrał dofinansowanie do obiadów w szkole ("Rodzice mają dość czasu gotować im w domu"). Jak dotąd nie działa jeszcze tylko obiecany nadzór kamer nad rynkiem i ulicą przy supermarkecie, gdzie wieczorami stoją dilerzy narkotyków.

"Czas działa na naszą korzyść"

W oczach większości burmistrz solidnie wywiązuje się ze swoich obowiązków. – Nie mamy mu nic do zarzucenia – mówi właściciel baru La Francaise tuż obok ratusza. – Nie jest żadnym wampirem – dodaje. U fotografa, w sklepie mięsnym, w piekarni – wszędzie podobne głosy. Burmistrz jak każdy inny. Front normalny.
Starsza dama kupująca właśnie w księgarni przy rynku papier listowy zachwyca się tym, jak uprzejmie Briffaut pozdrawia ją na ulicy. To właściwy człowiek do walki z przestępczością. Według oficjalnych statystyk liczba aktów przemocy, włamań i napaści w Villers-Cotterêts jest wprawdzie znacznie poniżej średniej krajowej, ale starsza pani w to nie wierzy. – Robi się coraz gorzej, czuję to.  Krzyżuje ramiona i dodaje: - W telewizji ciągle nam pokazują, że przemoc narasta. Wszędzie. Burmistrzowi z całego serca życzy drugiej kadencji, choć jednocześnie zaklina się, że nie głosuje na Front Narodowy. – Nie, nigdy!
Dla Frontu Narodowego Villers-Cotterêts to mecz na własnym terenie. Gaëlle Lefevre, lat 34, matka czwórki dzieci, była wcześniej kasjerką w supermarkecie a dziś pełni funkcję czwartej wiceburmistrzyni. Właśnie rozdaje na targu błękitne ulotki wyborcze Marine Le Pen. Lefevre zna swoją klientelę, obejmuje serdecznie znajomych i sąsiadów. Obok niej stoi partyjny kolega. – Jeszcze pięć, sześć lat temu wielu się odwracało, a dziś dają nam całusy – mówi.


Na rynku Villers-Cotterêts próżno szukać konkurentów Le Pen. Nikt nie rozdaje ulotek republikanina François Fillona ani ulubieńca wielkich miast Emmanuela Macrona. Przynajmniej na ulicy stoi czterech "nieugiętych" - tak nazywają się radykalni lewicowcy popierający Jean-Luca Mélenchona, założyciela ruchu "La France insoumise".
Jednym z nich jest Jacky Boucaret. Część z tego, co mówi kudłaty emeryt brzmi jak slogany Frontu Narodowego. Także on pomstuje na Europę wielkiej finansjery, na cięcia wymuszane przez Brukselę, na globalizację. I na elity w Paryżu. – Widzą, jak wszystko tu upada i nic nie robią! Dla przykładu zaprasza do miejscowości Gandelu, 25 km na południe od Villers-Cotterêts.
Mieszka tam 700 osób, ale w ciągu dnia na ulicy nie widać żywej duszy. – Większość pracuje na lotnisku albo w Paryżu – wyjaśnia Boucaret. – Tu nie ma pracy. Potem wskazuje na szarożółte fasady z odpadającymi tynkami i  porzucone stragany. – Tutaj były sklepy, tu rzeźnik, tam hotel – a tam dalej dwie kawiarnie. Wszystko to należy do przeszłości. W ciągu dnia Gandelu to miasto wymarłe. Jak mówi Jacky Boucaret, tylko wieczorami trochę się ożywia.
Z niewielkiego auta gramoli się starsza pani, w ramionach tuląc siedem bagietek. Chce je zamrozić, bo muszą starczyć na cały tydzień.  – Nie mam ochoty codziennie jeździć po nie 15 km – wyjaśnia. Na pustym ryneczku władze gminy postawiły 11 metalowych tablic, po jednej dla każdego z kandydatów w wyborach prezydenckich. Dziewięć wciąż jest pustych, tylko Le Pen i Mélenchon uśmiechają się z plakatów do pustej ulicy.
Na rynku w Villers-Cotterêts Gaëlle Lefevre rozdała już prawie wszystkie ulotki. Kilku znajomych wzięło od razu po kilkanaście, "dla sąsiadów". Aktywistka Frontu walczy o każdy głos, także ten sąsiada, Bernarda Santrre. Nadaremno, ponieważ stary człowiek naciąga kaszkiet na czoło i mówi, że tym razem w ogóle nie zamierza głosować. – To wszystko oszuści!
Gaëlle Lefevre pozwala mu odejść. W minionych latach często słyszała takie słowa. – Jakoś koniec końców jednak przychodzą - mówi. Bije od niej pewność siebie. Pewność siebie zwyciężczyni. – Czas działa na naszą korzyść – dodaje.
Tłum. Agata Bader



 
 
http://wiadomosci.onet.pl/kiosk/front-przegranych/wpqwd02
 
 

wtorek, 25 października 2016

Bestia z Gévaudan





Bestia z Gévaudan


 Na niewielką, francuską prowincję Gévaudan, leżącą w okolicach dzisiejszego departamentu Lozère, padł blady strach. Nieznane stworzenie w ciągu trzech lat (1764-1767) dokonało 240 ataków na kobiety i dzieci. Bestialsko okaleczało ludzkie ciała a szczątki rozrzucało po okolicznych lasach i polach. Nawet interwencja samego króla Francji, który wysłał do Gévaudan swoich najlepszych żołnierzy i myśliwych, nie przynosiła rezultatu. Historycy do dziś spierają się kim lub czym była ta krwiożercza bestia. Czy był to wilk ogromnych rozmiarów, czy też powołany do życia potwór, który wymknął się spod kontroli twórcy? Tożsamość bestii okazała się największą tajemnicą w XVIII-wiecznej Europie.

   Bestia z Gévaudan zabiła 112 osób. Na temat tej tragedii powstało mnóstwo publikacji prasowych i książek. Zachowały się także oryginalne notatki sporządzone przez okolicznych mieszkańców. Opisy tajemniczej bestii nie pasowały do żadnego znanego zwierzęcia, co zrodziło wiele spekulacji. Wieśniacy wierzyli, że był to wilkołak. Inni widzieli w niej skrzyżowanie ogromnego wilka z psem, a nawet egzotyczne drapieżniki. W paryskim Muzeum Historii Naturalnej wnikliwie analizowano wszystkie rysunki anatomiczne z XVIII wieku, ale nie wydano jednoznacznej opinii. Okazuje się jednak, że wyjaśnienie tej zagadki może być znacznie bardziej "ludzkie" niż kiedykolwiek sądzono, a najwięcej na sumieniu zdaje się mieć bohater, który zabił bestię i ocalił Gévaudan...

POCZĄTEK HORRORU

Prowincja Gévaudan.
   Na początku czerwca 1764 roku, młoda kobieta z Langogne (w prowincji Gévaudan), pilnująca stada krów w pobliżu lasu Mercoire, została zaatakowana przez tajemnicze stworzenie. Na widok bestii, psy towarzyszące dziewczynie uciekły w popłochu. Tylko odwaga bydła, które zgromadziło się wokół kobiety i rogami próbowało odstraszyć bestię, uchroniła ją przed śmiercią. Kobieta, choć nie odniosła żadnych obrażeń, znajdowała się w wielkim szoku. Gdy wróciła do domu, jej ubranie było w strzępach. Gdy zaczęła opisywać wygląd potwora, nikt z mieszkańców jej nie uwierzył. Wszyscy zgodnie sądzili, że kobietę zaatakował wilk a dziwny opis jaki podała wytłumaczono tylko i wyłącznie histerią niedoszłej ofiary. Po kilku dniach sprawa ataku ucichła.

   Jednak kilka tygodni później nikt już nie bagatelizował opowieści o dziwnym stworzeniu. 30 czerwca w Saint-Etienne-de-Ludgares, bestia pojawiła się ponownie. 14-letnia Jeanne Boulet została pierwszą ofiarą a jej na wpół zjedzone ciało odnaleźli wieśniacy. O ile do końca sierpnia bestia zaatakowała jeszcze dwa razy (8 sierpnia zabijając 15-letnią dziewczynę a 25 sierpnia chłopca w tym samym wieku), to od września krwiożercze ataki przybrały na sile. Umierały kolejne osoby a drapieżnik stawał się coraz bardziej zuchwały. 8 października 15-letni chłopiec z Pouget wrócił do domu śmiertelnie przerażony. Na jego głowie i klatce piersiowej brakowało kawałków skóry, jednak przeżył spotkanie z bestią, podobnie jak dwie kolejne zaatakowane osoby. Wszyscy twierdzili zgodnie, że zaatakowało ich coś, co przypominało wilka ale wilkiem nie było.

Wpis w księdze parafialnej w Saint-Etienne-de-Ludgares dotyczący pierwszej opisanej ofiary:
"Rok 1764. 1 lipca została pochowana bez sakramentów, w tutejszej parafii, Jeanne Boulet zabita przez bestię(...)"

   W niedługim okresie od pierwszego ataku do miasta zwołana została armia. Do Langnone przyjechał kapitan Duhamel, który dowodził dwiema kompaniami "dragonów". Gdy przenieśli się do St-Chely-d'Apcher, zostali zakwaterowani w miejscowych domach i opłacani przez władze Gévaudan. Nie udało im się wytropić bestii, jednak po zastrzeleniu przez nich ogromnego wilka, wszyscy po cichu liczyli na to, że koszmar się skończył. Bardzo szybko okazało się, że jest zupełnie inaczej. Gdy na przestrzeni kolejnych tygodni znaleziono "oskalpowane" zwłoki 13-latka, stało się dla wszystkich jasne, że bestia ma się dobrze i nie zamierza przestać. 19 października pasterze natknęli się na rozczłonkowane części ciała kobiety z Grazieres. Kilka dni później znaleziono zwłoki 70-leniej Catheriny Vally, świadkowie twierdzili także, że bestia "piła jej krew i zjadała kobietę".

Na tych terenach w prowincji Gévaudan, w latach 1764-1767, grasowała bestia.

DUHAMEL NA RATUNEK

Most w Paulhac. W tym miejscu Marie Jeanne Valet
stoczyła wygraną walkę z bestią.
   Pod koniec października 1764 roku wydano dekret zabraniający dzieciom i kobietom pracować samotnie na polach i w obrębie lasów. W tym samym czasie dwóch myśliwych wytropiło potwora. Wystrzelili do niego z odległości około 10 kroków. Istota upadła, jednak po chwili podniosła się. Po drugiej serii strzałów bestia upadła ponownie lecz i tym razem wstała i na chwiejnych nogach umknęła do pobliskiego lasu. Do uciekającego stworzenia myśliwi wystrzelili jeszcze dwa razy i za każdym razem bestia padała, by po chwili podnieść się i biec dalej. Miejscowi po usłyszeniu tej relacji, udali się w tam. Odnaleźli ślady krwi, prowadzące do lasu i nabrali pewności, że rany bestii były śmiertelne. Jednak ku ich przerażeniu w ciągu następnych dni znaleziono kolejne ofiary. Legenda zaczęła rosnąć, a na Gévaudan padł blady strach...

 
  Ani rozłożona w górach trucizna, ani pułapki, które skutkowały zwykle na wilki, nie podziałały na bestię. W grudniu, z rozkazu samego króla, rozpoczęły się wielkie łowy, którym dowodził kapitan Jean-Babtiste Louis Francois Duhamel. Poprowadził przeciw bestii 57 dragonów (40 pieszych i 17 konnych). Sam król zarządzał pojmanie bestii, by mogła zostać wystawiona na królewskim dworze. Wieść o wielkiej nagrodzie za zabicie lub schwytanie potwora zadziałała jak magnes, ściągając do Gévaudan ludzi każdego stanu chcących zdobyć sławę i bogactwo. Myśliwi dołączyli do dragonów i w czasie miesięcznych łowów ubito ponad setkę wilków. Bestii jednak nie schwytano. Duhamel, chcąc zmylić bestię, rozkazał swoim żołnierzom przebrać się w damskie ubrania i udawać pasterki. Bez skutku. Nabrano wtedy przekonania, że stwór wykazuję się wręcz ludzką inteligencją, gdyż skutecznie unikała wszystkich zasadzek, niweczyła plany tropicieli umyślnie z nich szydząc i prowadząc pościg bez celu po lesie lub na bagna. Dragoni Duhamela i profesjonalni myśliwi, tropiciele i wyborowi strzelcy nie zdołali zdziałać nic a rozdrażniony wszystkim lud dość miał już wyrzutków jedzących ich chleb, depczących pola i nawiedzających domy. Pod nosem zwaśnionych stron historia rozgrywała się nadal a "bestia z Gévaudan" siała jeszcze większy strach niż przedtem. Jej historia odbiła się już echem w całej Europie.

JAK OPISAĆ NIEOPISANE?

   Opisy naocznych świadków i osób, które przeżyły ataki różniły się od siebie. Rozbieżności te wynikały z kilku powodów: świadkowie nie widzieli tego stworzenia z bliska a osoby, które zostały zaatakowane, bardziej były zajęte ratowaniem własnej skóry niż przyglądaniem się bestii. Różnice w zeznaniach świadków mogą także sugerować, że atakujących osobników mogło być więcej. Zachowało się kilka ówczesnych opisów sporządzanych krótko po atakach:

"Jakkolwiek jest rozmiaru rocznego cielęcia, płaszcz czerwonawy, większa i ciemniejsza niż reszta ciała głowa, ze szczękami zawsze rozwartymi, uszy krótkie i proste, czarny pasek szeroki na cztery palce wzdłuż pleców, pierś biała i wielce szeroka, ogon bardzo długi i mocny za wyjątkiem koniuszka, który jest biały, tylne łapska są wielkie i długie, te od przodu, krótkie i porośnięte długim włosiem. Ma sześć pazurów na każdej łapie, co zostało zauważone z jej śladów na śniegu lub ziemi."

"Jej futro było czerwonawe, jej łeb wyciągnięty w przód. Jak wielkiego charta jest jej pysk a jego koniec jest ogromnych rozmiarów, wstrętny i szorstki. Jej uszy są małe i sterczące jak rogi i zwinięte jak ślimak. Jej pierś jest szeroka, nieznacznie siwa. Wzdłuż jej pleców biegnie czarny pasek. Jej przepastny gardziel jest dobrze uzbrojony w zęby co tną jak szabla, znakomite do odcinania głów. Taka szczęka jest rzadka u innych zwierząt. (..) Tnie ostro i porządnie jak brzytwa i nie szczędzi nikogo. Z jakiej był ten potwor rasy?". 

"Jej szczęki są takie same jak lwie lecz większe(...). Kark jest obrośnięty włosiem, długim, czarnym i gdy jeży się czyni jej widok jeszcze straszniejszym. W dodatku do dwu rzędów wielkich ostrych zębów ma jeszcze dwa w formie obronnych kłów, tak jak dzik a są one niezwykle ostre."

"(...)Nie jest wilkiem, paszcza jest zawsze rozwarta, uszy krótkie i proste, pierś biała i szeroka, ogon bardzo długi i mocny, tylne łapy wielkie i długie, zgodnie z niektórymi mające kopyta jakby końskie, te od przodu były krótsze i porośnięte długim włosiem, ma 6 pazurów na każdej łapie. Nie jest w rejonie znane żadne dzikie zwierzę z którego mogłaby się narodzić. Możesz dojść do wniosku, że będąc podobną do wilka i trochę do niedźwiedzia może być połączeniem niedźwiedzia i wilczycy (...). Może być dobrze wielką małpą z powodu dowodów, że kiedy przekracza rzekę podnosi się na tylnych nogach i brodzi, jak to czyni człowiek." 

"Jej przednie nogi są krótkie ale łapy są w formie palców, uzbrojone w długie szpony. Jej tył przypomina tył tego co jest zwane rekinem lub krokodylem, jest pokryty łuskami (...). Jej tylne łapy są jak końskie i staje na nich rzucając się na ofiarę. Jej ogon przypomina ogon pantery i jest być może nawet trochę dłuższy. Ciało jej jest wielkości jednorocznego bydlęcia pokryte od jednej do drugiej strony krótkim, jednolitym płaszczem w kolorze brązowo-czerwonym. Nie ma za to prawie w ogóle futra pod brzuchem."

ŚMIERĆ NA WIELE SPOSOBÓW...

Jeden z pierwszych rysunków przedstawiających bestię,
sporządzony zaraz po pierwszych atakach w roku 1764.
   Kobiety i dzieci ginęły w specyficzny i okrutny sposób. Często bestia zjadała swoje ofiary i nawet, kiedy próbowano jej przeszkodzić udawało się jej czasem oderwać kawałek od ciała i uciec z tym do lasu. Ofiary umierały poza domem, w przerażeniu, bezsilności i osamotnieniu, często z dala od najbliższych. Ciała znajdowano bez oczu, twarzy, oskalpowane, z oderwanymi kończynami, przegryzionymi gardłami, połamanymi kończynami, wykrwawiające się, bez głów lub z wydartymi wnętrznościami (w ponad 60 przypadkach organy wewnętrzne ofiar były wydarte). Bestia często przegryzała bok i nerki, uderzała w głowę miażdżąc ją przed zjedzeniem i mówiono, że jednym kłapnięciem szczęk potrafiła człowieka tej głowy pozbawić. W jednym z przypadków na szyi dziewczyny wciąż wisiał na łańcuszku złoty krzyż, podczas gdy jej głowa została znaleziona kilometr dalej. Często ubrania były ściągnięte z ofiar, a w kilku przypadkach ciała znaleziono zagrzebane w ziemi. Niektórych morderstw nie udało się wyjaśnić: w górach Margeride odkryto świeże ciało leżące na śniegu, jednak wokół niego nie znaleziono żadnych śladów, które mogłyby cokolwiek powiedzieć.

   Tak wiele metod zabijania swych ofiar nie mogło być dziełem przypadku. Okrucieństwo bestii wydawało się być zamierzone, tak jakby wszystko czyniła z premedytacją. Zwierzę niezdolne jest do umyślnego morderstwa i traktowania ofiar w taki sposób, toteż już wtedy niektórzy twierdzili, że najbardziej prawdopodobną hipotezą wydaje się być ta, że to człowiek kierował bestią, a ona zabijała jedynie na jego polecenie.

OFIARĄ BYĆ...

 
Wpis dotyczący śmierci i pogrzebu Magdaleine Mauras.
Racles, 30 września 1764 roku.
  Kilka ofiarom udało się przeżyć spotkanie z potworem. Niektórzy zyskiwali potem sławę, poszanowanie i pieniądze, a najsławniejsi z nich to Jacques Portfaix, Marie-Jeanne Valet oraz Jeanne Jouve. 12-letni Jacques Portfaix, który obronił siebie i sześcioro innych dzieci został nagrodzony za odwagę i przyjęty jako oficer do armii francuskiej. Marie-Jeanne Valet z Paulhac zwana "La Poucelle", przegnała monstrum używając, wykonanej przez siebie, dzidy. Jednak najbardziej odważną była Jeanne Jouve, matka sześciorga dzieci, która 9 marca 1765 roku w Fau de Brion obroniła troje z nich, używając jedynie gołych pięści i kamieni. Kobieta została bardzo poważnie ranna, a jedno z jej dzieci zmarło. Król, w nagrodę za męstwo wynagrodził ją 300 liwrami.

   Większość z osób, które uszło z życiem doznawała głębokich psychicznych urazów związanych z traumatycznymi przeżyciami. Pewna dziewczyna oszalała po tym, jak na własne oczy widziała bestię odgryzającą głowę jej siostrze. Pewien rolnik, który wcześnie rano pracował na polu, tuż przed świtem zauważył, że stwór zbliża się do niego. Z pomocą kosy udało mu się obronić się i uciec, jednak gdy wrócił do domu, z przerażenia na kilka godzin stracił przytomność.

Wpis w księdze parafialnej w Clavieres z roku 1767
na temat pogrzebów ofiar zabitych przez bestię.
   Liczba zabitych zwierząt domowych była stosunkowo niska, znajdywane były one niedojedzone lub zabite, czasami także nietknięte. Wyraźnie stworzenie preferowało ludzkie mięso. Posądzane o ataki wilki nie zachowują sie w taki sposób, trzymając się od człowieka z daleka. Bestia na swoje ofiary wybierała kobiety i dzieci, zapewne ze względu na łatwą zdobycz, gdyż nie stawiały one praktycznie żadnego oporu. Czasami też specjalnie płoszyła owce i kozy, by wywabić i zabić ich pasterzy. Nieprawdopodobnym był fakt, że przez ten czas pozostawała nieuchwytna. Przecież żadne stworzenie nie jest w stanie tak skutecznie ukrywać się przed człowiekiem.

   Bestia z Gévaudan sprawiała swą obecnością kłopot nie tylko mieszkańcom ale przede wszystkim władzy, która okazała się bezsilna w konfrontacji zarówno ze stworzeniem, jak i z napięciami społecznymi, które prowadzić mogły do niechcianej rewolucji, bo jak w oczach ludu wyglądać miała władza, która nie jest w stanie poradzić sobie z przerośniętym wilkiem kiedy kraj, szargany konfliktami, wymaga znacznie poważniejszych decyzji.

"LOUP-GAROU" I BOSKA KARA...

 
Gabriel-Florent de Choiseul-Beaupré.
Uważał, że bestia jest karą za grzechy.
   Strach mieszkańców rósł wraz z rozwojem wydarzeń. Bestia atakowała głównie za dnia, toteż wszyscy bali się wychodzić z domu oczekując w napięciu dzwonu obwieszczającego śmierć kolejnej ofiary. Panika, terror oraz dewastacja i zaniedbanie upraw doprowadziły do klęski głodu, która nawiedziła Gévaudan w roku 1765. W tej atmosferze rodziły się kolejne legendy, a masowa histeria pogłębiała poczucie wszechobecnego zagrożenia. Powstawało coraz więcej nieprawdopodobnych opowieści, a potworowi zaczęto przypisywać nadprzyrodzone moce. Władze kościelne podsycały w ludziach strach. W grudniu 1764 roku biskup Mende, Gabriel-Florent de Choiseul-Beaupré, stwierdził, że bestia jest boską karą za grzechy Gévaudan. Według kościelnego stanowiska istota ta pochodziła od Boga i daremne były wysiłki w schwytaniu i zabiciu jej. Nakazał również wiernym prosić o boskie przebaczenie. To doprowadziło to przekonania, że bestia w rzeczywistości jest "loup-garou" czyli wilkołakiem. Jako, że wiara w wilkołaki była ważnym elementem francuskiego folkloru (pewne z angielskich źródeł wspomina nawet o "Wilkołaku z Gévaudan"), mieszkańcy szybko w to uwierzyli. Wtedy to pojawiły się doniesienia, że widziano bestię w towarzystwie człowieka. W Pompeyrac trzy kobiety idące do kościoła, obok lasu Favart, napotkały mężczyznę z dłonią pokrytą gęstym futrem. Kolejna, podobnie niesamowita relacja pochodzi z Escures, kiedy ludzi na drodze do kościoła zaczepił człowiek, którego ciało było nienaturalnie pokryte futrem.

Zapiski z roku 1766 na temat ataków bestii.
Archiwum miejskie w Lozere.
   Opowiadano, że nocą "wilkołak" podkrada się w okolice domów i słychać jak mówi na wpół ludzkim głosem; słyszano także jego śmiech. Dla zabawy rzucał się na rosłych mężczyzn, przewracając ich i paraliżując, jednak nie czyniąc im krzywdy. Coraz powszechniejszym stawało się z czasem przekonanie, że istnieje nie jedna a cała grupa tych istot. Wysnuto ten wniosek na podstawie wielkiej liczby ataków: zdarzyło się, że bestia zabiła człowieka, a na drugi dzień, 40 mil dalej, zginął kolejny. Pojawiły się nawet sugestie, że za morderstwa odpowiedzialny jest psychopata, gdyż widziano jakoby niektórych ataków dokonała istota na której brzuchu widać było ślady przypominające guziki. Jednak mogły to być również sutki lub cętki. Teoretycznie człowiek nie byłby przecież zdolny do poruszania się w podobny sposób, biorąc pod uwagę fakt, że bestia kilkukrotnie była ścigana przez psy lub "obławników".

 Równocześnie z niesamowitymi doniesieniami pojawiały się także logiczne wytłumaczenia. Już wtedy ci, którzy nie wierzyli w jego "piekielną" naturę twierdzili, że istota jest wściekłym wilkiem lub zbiegłą z menażerii lub statku hieną, panterą lub tygrysem. Wersja, że jest zmutowanym zwierzęciem również była brana pod uwagę.

"CZYNNIK LUDZKI" CHAUMETTE'A

 
Bestia z Gévaudan zabijająca chłopca.
   7 lutego 1765 roku kapitan Duhamel stracił cierpliwość. Wydał polecenie, aby każdy, kto zdolny jest nosić broń, wziął udział w kolejnym polowaniu. Wkrótce pojawiła się plotka, że około dwudziestu tysięcy ludzi przetrząsało doliny i góry, przez które wiodły ścieżki bestii z Gévaudan. Liczba uzbrojonych chłopów była jednak zawyżona, aby poinformować króla, że robiono wszystko, co tylko było możliwe. Ponadto mieszkańcy byli w tamtym okresie praktycznie bezbronni. Po powstaniu Hugenotów w Cévennes (1701 - 1705), skonfiskowano w tej prowincji większość broni palnej, co także może wykluczać polowanie na tak wielką skalę.

   Po kolejnej brutalnej napaści na dwoje dzieci, czas Duhamela w Gévaudan dobiegł końca. Nie osiągnął on zamierzonego efektu, w skutek czego wyjechał w charakterze wielkiego przegranego. Na jego miejsce (z rozkazu króla Ludwika XV) 17 lutego 1765 roku zastąpił go "wielki łowca" - Jean-Charles Marc Denneval. Był on normandzkim szlachcicem słynącym z tego, że w ciągu swojego życia ubił ponad tysiąc wilków. Zaraz po przybyciu do Gévaudan wyruszył na wielkie łowy, zabierając ze sobą najlepsze psy myśliwskie, jakimi dysponował. W maju tego roku bestia zabiła cztery osoby. Miesiąc później Denneval zrezygnował, stwierdzając, że "bestia to na pewno nie wilk". Gdy 16 czerwca szykował się do wyjazdu, bestia zaatakowała i poszarpała małą dziewczynkę, którą ludzie cudem wyrwali z jej paszczy w ostatnim momencie. 21 czerwca istota zabiła 14-letniego chłopca, pożarła 45-letnią kobietę i rozszarpała małe dziecko. Kolejny sławny myśliwy przegrał z bestią...

Dom Chaumette'a w Suagues. Na terenie tej posiadłości
Jean Chastel zastrzelił bestię.
   Jednak wcześniej, 29 kwietnia 1795 roku, wydarzyła się bardzo dziwna historia, przemilczana przez większość historyków. rzuca ona nowe światło na powiązanie ataków z "czynnikiem ludzkim". Własnie wtedy miejscowy szlachcic, zwany Chaumette, oraz jego dwaj bracia napotkali bestię zamierzającą zaatakować pasterza. Zwierzę wyszło im na przeciw i zaczęło się dziwnie przypatrywać Chaumette'owi. Według zeznań świadków, podniosło ogon i zaczęło nim machać, tak jak pies chcący wyrazić radość na widok znajomej osoby. Strzelili więc i potwór zwalił się na ziemię, tarzając się kilka razy. Po drugim strzale istota wyczołgała się do pobliskiego lasu i zniknęła wśród drzew. Wszyscy ponownie mieli nadzieję, że bestia odeszła, by zdechnąć gdzieś w dziczy. Tymczasem pewien jezuita twierdził, że wie dlaczego istota zachowywała się w taki sposób. Bestia była, według niego, hrabią Vargo (lub Vargas - jak podają niektóre źródła), znajomym Chaumette'a, który przybrał formę wilkołaka. Szlachcic miał wyznać kiedyś swym przyjaciołom w sekrecie, że ów jezuita miał rację, co do tego, że bestia go zna. Duchowny był potem przesłuchiwany przez Chaumette'a, zaciekawionego jaką drogą doszedł on do takiego wniosku, jednak ten odpowiedział mu, iż nie powie nic więcej, gdyż zwierzchnicy zakazali mu o tej sprawie rozmawiać. Dziwne zachowanie bestii nie było ostatnim takim przypadkiem (o czym będzie mowa później), co jasno daje do zrozumienia, że stworzenie znało nie tylko Chaumette'a.

"WILK Z CHAZES" I ZMOWA MILCZENIA

Podpis Jean-Charlesa Dennevala.
   Król Ludwik XV szalał ze złości. Na europejskich dworach coraz głośniej mówiono o dziwnym przypadku w południowej Francji, wyśmiewając się z tego, że król nie potrafi zapewnić bezpieczeństwa swoim poddanym, nawet przed wilkami. W miejsce Dennevala powołany został Antoine de Beauterne. Wysłannik królewski cel miał jeden: zabić bestię i dostarczyć ją do Wersalu.

   De Beauterne na początku niewiele jednak zrobił - zbadał okolicę, naszkicował kilka map ze szlakami zwierzęcia i czekał. 21 września zorganizował obławę złożoną z 40 miejscowych łowców i 12 psów. Wszystko szło zgodnie z planem i myśliwy otoczył leśną dolinę niedaleko wioski Pommier. Psy zaczęły ujadać i wkrótce de Beauterne zobaczył jak bestia wyskakuje z krzaków, desperacko próbując uciec przed obławą. Wystrzelił a kula trafiła w jej lewy bark. Po nim wystrzelili inni a jedna z kul przeszyła oko i czaszkę. "Bestia z Gévaudan padła!" krzyknął de Beauterne a  myśliwi zadęli w róg. Jednak ku zdumieniu wszystkich wstała i rzuciła się na myśliwego, ten zdążył jednak strzelić, raniąc ją śmiertelnie. Zabitym zwierzęciem okazał się wielki wilk, który został przewieziony do Besset, lecz Marie-Jeanne Valet (znana też jako "La Pucelle"), która przeżyła spotkanie z bestią, stwierdziła, że istota ubita nie jest tą bestią, której ona stawiła czoła. De Beauterne miał opinię chytrego i podstępnego człowieka, toteż szybko pojawiły się głosy, że on sam spreparował zwłoki, chcąc łatwo zyskać sławę i pieniądze, przeznaczone dla tego, kto wybawi Gévaudan od bestii.

 
Markiz Jean-Joseph d'Apcher.
Organizator ostatniego polowania na bestię.
   Po dokładnych oględzinach stwierdzono, że "wilk z Chazes" był bardzo rzadkim typem wilka mierzącym 180 cm, o wadze 65 kg, wielkim łbie i kłach długości 3,5 cm. Oficjalnie stwierdzono, że wilk ten był "bestią z Gévaudan" i sprawę zamknięto. Dla wiosek leżących w tym regionie była to nieopisana radość, jednak wielu nadal twierdziło, że to nie bestia. W ciągu następnych miesięcy nie pojawiły się żadne wieści o atakach, ale tylko dlatego, że sam król wydał dekret zabraniający komukolwiek mówić o bestii, i sam był przekonany, że padła ona z ręki de Beauterne'a, który został odznaczony orderem św. Ludwika oraz zyskał sławę i majątek. Jego zdobycz została wypchana i wysłana do paryskiego Muzeum Historii Naturalnej. Zaginęła jednak na początku XX wieku. O tym, że istota zwana "wilkiem z Chazes" nie była odpowiedzialna za ataki przekonano się już 21 grudnia 1765 roku, kiedy horror rozpoczął się na nowo. Niedługo potem w Julianges zaginęła mała dziewczynka, a jedynymi częściami ciała, jakie udało się odnaleźć, były jej dłonie i stopy. Terror utrzymywał się i ludzie nadal nie wychodzili z domów. Jednak w wyniku oficjalnego zabicia potwora przez de Beauterne'a, zaprzestano dokładnej rejestracji dalszych ofiar.

   Szybko powołano kolejnego pogromcę bestii. Był nim François Antoine, rusznikarz króla i "Wielki Łowczy Wilków Królestwa". Przybył on w towarzystwie czternastu myśliwych i sfory kilkudziesięciu psów. Pomagała mu grupa miejscowej szlachty i żandarmów. Na miejscu był też syn jego poprzednika - Antoine'a de Beauterne. Wkrótce do obławy przyłączył się także Jean Chastel - człowiek, który miał odegrać tutaj najważniejszą z ról...

JEAN CHASTEL - BOHATER CZY OJCIEC BESTII?

Broń, z której Chastel zabił bestię. 
   Jean Chastel nie miał dobrej opinii wśród miejscowej ludności. Ten emerytowany myśliwy często dorabiał jako karczmarz, jednak bardziej znany był z kłusownictwa, przez co często popadał w konflikt z miejscowym prawem. Chastel i jego synowie byli na usługach hrabiego de Morangiès i markiza d'Apcher, bardzo wpływowych osobistości, którzy często wyciągali Chastela z aresztu.

   Podczas kolejnej obławy prowadzonej w październiku 1766 roku przez François Antoine'a, doszło do nieoczekiwanego incydentu. Synowie Chastela (Pierre i Antoine) świadomie narazili życie kilku szlachciców, kiedy ci wytropili już bestię i zbliżyli do niej gotowi do strzału. W tym właśnie bracia Chastel spowodowali ich upadek z końmi do ciasnego wąwozu a bestia uciekła. Bracia zostali natychmiast zatrzymani i uwięzieni. Podczas ich pobytu w więzieniu przez cztery miesiące (do marca 1767 roku) bestia ani razu się nie pojawiła. Była to najdłuższa przerwa w atakach od czasu pierwszego spotkania bestii. Bracia Chastel zostali zwolnieni z więzienia 1 marca 1767 roku, po tym, jak wstawiła się za nimi markiza d'Apcher. Co najdziwniejsze - dzień później "bestia z Gévaudan" zaatakowała ponownie... do czerwca ataki nasiliły się bardziej niż kiedykolwiek przedtem. Ludzie, którzy już wtedy podejrzewali, że Chastelowie mają coś wspólnego z atakami bestii, zniszczyli ich posiadłość w La Besseyre Saint Mary. Zburzono także leśny dom Antoine'a Chastela, położony na szczycie Mont Mouchet.

"Jean Chastel" wygrawerowane
na broni, z której zabito bestię.
   19 czerwca markiz Jean-Joseph d'Apcher zorganizował i opłacił obławę złożoną z trzystu strzelców. Jean Chastel przygotowując się do polowania, przetopił trzy srebrne medaliony z wizerunkiem Matki Boskiej na kule, które poświęcił w kaplicy Matki Boskiej z Beaulieu. W trakcie polowania, w okolicach Saugues, wprawił wszystkich w osłupienie, kiedy wyszedł na środek polany, uklęknął, założył okulary, wyciągnął różaniec i otworzył Biblię. Czytając czekał na bestię... Ta niespodziewanie wyskoczyła z krzaków, jednak gdy tylko zauważyła myśliwego - stanęła nieruchomo. Według relacji świadków, nagle zrobiła się spokojna. Przyglądała się Chastelowi, machając przy tym ogonem. Dokładnie tak, jak zachowywała się w obecności wspomnianego wcześniej Chaumette'a. Wystraszeni towarzysze zaczęli krzyczeć, aby strzelał, on jednak spokojnie zdjął okulary, zamknął Biblię a różaniec schował. Wolno wycelował. W tym czasie bestia stała nieruchomo, wciąż przyglądając się Chastelowi. Po pierwszym strzale stworzenie nawet nie drgnęło, drugi strzał powalił jednak zwierzę na ziemię. Bestia w końcu była martwa, zostawiając po sobie tragiczny bilans ofiar: 112 zabitych, 53 rannych...

   Istota została zabalsamowana a następnie wożona od miasta do miasta, gdzie ludzie za drobną opłatą mogli ją zobaczyć. Król rozkazał, aby pokazana została w Wersalu, więc Jean Chastel udał się tam. Niestety, techniki ówczesnego balsamowania były niedoskonałe, dlatego bestia zaczęła się powoli rozkładać. Gdy w końcu dotarł na królewski dwór, zdenerwowany widokiem i smrodem król polecił swoim dworzanom niezwłocznie to zakopać. Odmówił też wypłacenia nagrody myśliwemu, toteż Chastel wrócił z niczym. Został jednak bohaterem miejscowej ludności, zdobywając ich szacunek, uznanie i wdzięczność... Czy słusznie? Okazuje się, że jednak nie, bowiem rodzina miała na sumieniu znacznie więcej niż tylko kłusownictwo...

BESTIA NA ROZKAZ?

Stela przedstawiająca Jeana Chastela
w La Besseyre-Saint-Mary.
   Bardzo modne w tamtych czasach było posiadanie własnej menażerii z egzotycznymi zwierzętami, przywiezionymi z odległych francuskich kolonii. Synowie Chastela również posiadali taką. Pierre i Antoine Chastel mieli bardzo rozległe kontakty w Afryce, dzięki którym sprowadzali lwy, tygrysy i inne dzikie zwierzęta. Poza tym chwalili się przy wielu okazjach, że są w posiadaniu rzadkiego gatunku hieny, która do złudzenia przypominała opisywaną przez wszystkich bestię. Chastelowie znani byli również jako znakomici treserzy dzikich stworzeń, co stawia ich w pozycji "podejrzanych". Wiele ciał odnalezionych w Gévaudan wskazywało na zbrodnie o charakterze seksualnym (zdjęta, nienaruszona odzież), co wyklucza udział zwierzęcia przynajmniej w niektórych przypadkach. Zachowanie bestii w obecności zarówno Chaumette'a jak i Chastela, sugeruje, że stworzenie traktowało ich jak osoby jej znane. W archiwach zachowały się relację o tym, jak Chaumette płacił wielkie sumy za sprowadzanie dzikich zwierząt. Wiadomo również, że był częstym gościem menażerii braci Chastel. Wiadomo również, że nie dochodziło do ataków, kiedy braci Chastel nie było w pobliżu lub znajdowali się w więzieniu. Sam Jean Chastel często był opisywany jako osoba o wyjątkowo złej reputacji. Znane są też przypadki kiedy spacerował po swojej posiadłości, prowadząc obok siebie hienę, którą miał szkolić by zabijała na rozkaz. Hiena w tamtych czasach odgrywała rolę mitycznego stworzenia, a żaden z mieszkańców nigdy nie widział takiego zwierzęcia na oczy. Łatwo więc było przestraszonym wieśniakom uznać hienę za tajemniczego, krwiożerczego potwora, jej charakterystyczne cętki mogli pomylić z guzikami (opisywanymi przez świadków), a odgłosy jakie wydawała wziąć za ludzki śmiech.
 
Oryginalny podpis Jeana Chastela.
   Co więcej, "bestia z Gévaudan" (a raczej jej pan) sprawiała wrażenie świetnie poinformowanej o miejscu polowań i obław, do tego stopnia, że potrafiła ich unikać. Nigdy też nie dała się złapać. Często jednak napadała w ich bliskiej okolicy. Ojciec i synowie Chastel brali udział w polowaniach i to oni przeważnie pierwsi byli na miejscu zdarzenia, tak jakby dokładnie wiedzieli gdzie znajduje się "ich" bestia. Mimo, że zabójca bestii został lokalnym bohaterem, nie wszyscy darzyli go sympatią. Po śmierci Chastela, jego dom został spalony przez okolicznych mieszkańców, a prochy przysypane solą. Tak nie postępuje się z bohaterami. Swoją sławę zawdzięczał głównie wpływowym protektorom, którzy mieli duże możliwości, aby oczyścić go ze wszystkich zarzutów. Z czasem zapomniano o powiązaniach rodziny Chastel z atakami. Potomni zauważali jedynie to, że wybawił ich od bestii, a po jego interwencji nigdy więcej nie doszło do podobnych wypadków w tym rejonie. Dziś w w La Besseyre Saint Mary stoi stela ku jego czci, jednak wciąż pojawiają się głosy (coraz częściej zresztą), że wystawiono tam pomnik oprawcy i kryminalisty...

GDZIE LEŻY PRAWDA?

   Teorii na temat tego, czym lub kim była bestia, jest bardzo wiele. Realne wytłumaczenia mieszają się z fantastycznymi opowieściami tak mocno, że dzisiaj ustalenie tożsamości bestii zdaje się być niemożliwe. Francuscy wieśniacy wierzyli, że była rodzajem demona, wilkołakiem lub samym diabłem. W tym samym czasie angielscy uczeni twierdzili, że była ona skrzyżowaniem tygrysa z hieną. Inni mówili o rosomaku, niedźwiedziu, a nawet o pawianie. Biorąc pod uwagę technikę łowiecką, bestia bardziej pasuje to przedstawicieli "kotowatych". Z relacji wynika, iż zwierzę to najczęściej przegryzało gardła, lub miażdżyło głowy schwytanym ofiarom. To są metody właściwe dzikim kotom, które preferują albo przegryzienie ofierze karku i tym samym przerwanie rdzenia kręgowego, lub zaciśnięcie szczęk na jej pysku, celem uduszenia. Także sposób w jaki stworzenie podchodziło do swych ofiar, podkradając się z brzuchem niemal szorującym po ziemi, jest typowe dla kotów. Jednak żadna relacja nie wspominała, by ktokolwiek rozpoznał w bestii kota.

Andrewsarchus mongoliensis - Drapieżnik żyjący około 35 milionów lat temu.
Z wyglądu bardzo przypominając opisywaną przez świadków bestię Gevaudan.
Czy możliwe jest, że zwierzę nie wyginęło, a nieliczne osobniki tego gatunku
przetrwały w niedostępnych rejonach XVIII-wiecznej Europy?

   Pojawia się także hipoteza związana ze zbrodnicza działalnością człowieka, który zręcznie dawał upust swoim morderczym żądzom, podszywając się pod bestię. Kilka przypadków śmierci nie pasowało do sposobu działania bestii i ewidentnie wskazywało na zbrodnie o charakterze seksualnym. Wystraszonym mieszkańcom bardzo łatwo byłoby wmówić, że każdy atak jest spowodowany przez bestię. Znane jest także zeznanie młodego pastucha, który twierdził, że widział człowieka przebranego w wilcze skóry, który z krzaków obserwował dwie dziewczynki. Pastuch też miał podejść do nieznajomego z zamiarem obezwładnienia. Nie dał jednak rady i przebieraniec uciekł.

   Dowody popierające którąkolwiek z teorii nie są jednoznaczne. Kilka różnych rodzajów ataków (jedne pasują do zwierzęcia, innych mógł się dopuścić tylko obłąkany człowiek) sprawiło, że wydarzenia z Gévaudan obrosły wieloma mitami. Głownie z tego powodu każdego roku do departamentu Lozere przybywa ogromna liczba turystów z całego świata. Każdy, kto przechadza się "ścieżkami bestii" ma nadzieję, że to właśnie jego teoria jest prawdziwa...

MASKOTKA Z GEVAUDAN...

Historia "Bestii z Gévaudan".
Saint-Martin-De-Roubaux. 1889 rok.
   Na temat wydarzeń z Gévaudan powstało na przełomie XVIII i XIX wieku wiele dzieł, pisanych zarówno wierszem jak i prozą a najsłynniejszą z nich jest powieść historyczna "La Bete du Gévaudan", której autorem jest Able Chevalley. "La bete" (fr.- bestia) stanowiła ważną inspirację także dla innych twórców, takich jak Robert Louis Stevenson, Charles Perault, Bracia Grimm. Ten pierwszy w swym dziele "Travels with a donkey in the Cévennes" (1879) tak podziwia odwagę zwierzęcia w atakowaniu za dnia uzbrojonych myśliwych:
"Jeśli wszystkie wilki byłyby jak ten wilk, to mogłyby zmienić historię człowieka"
   Tenże sam autor napisał potem swą najsłynniejszą powieść "Jekyl and Hyde", w której również odnajdujemy inspiracje mroczną historią potwora. Jednak Abbé Pierre Pourcher napisał na ten temat najdłuższą (1040 kartek) książkę, drobiazgowo opisującą wiele szczegółów wydarzeń w Gévaudan.  O bestię upomniało się także kino. Najsłynniejszym filmem opowiadającym o tych tragicznych wydarzeniach jest bez wątpienia "Braterstwo wilków" ("Le pacte des loups") z roku 2001 w reżyserii Christophe'a Gansa. W obrazie tym bestia sterowana jest przez ludzi, który pragną doprowadzić do podważenia autorytetu króla, sprowadzając na mieszkańców Gévaudan grozę i poczucie zagrożenia.

   Dzisiaj ludzie z departamentu Lozere postrzegają "bestię" przede wszystkim jako symbol regionu, czując bliską więź ze stworzeniem, które kilka wieków temu budziło trwogę wśród ich przodków. Dziś jest reklamą, sposobem na przyciągnięcie w te okolice większej liczby turystów, a interes robiony na potworze kwitnie. Kartki, kubki, figurki, koszulki czy nalepki na samochody - to wszystko można kupić w miejscach, gdzie bestia polowała na kobiety i dzieci. W mieście Marvejols na Place des Cordeliers stoi nawet modernistyczna rzeźba wyobrażająca bestię, choć akurat miasto to było wolne od jej ataków. Zainteresowanie nią jednak nie słabnie i wciąż jest tematem niezliczonych prac, dzieł i książek. Wielu ludzi jest nadal chętnych aby rozwikłać jedna z największych zagadek Francji. Wciąż można tam znaleźć ślady jej istnienia, przejść się drogami, którymi kroczyła, dotrzeć do miejsc, w których gubiła swe ofiary czy zobaczyć nagrobki. W Septsols do dziś stoi dom, w którym 16 maja 1767 roku została pożarta dziewczynka. Odnaleźć można też posiadłość Chaumette'a na której została zastrzelona Bestia.

POSTSCRIPTUM...

   Blisko 40 lat po ostatnim ataku "bestii z Gévaudan", w Vivarias w latach 1809-1813, miały miejsce podobne wydarzenia, które przypisano innej istocie. Co najmniej 21 dzieci zostało zabitych. Kolejne podobne wydarzenia miały miejsce w I'Indre od 1875 do 1879. Co ciekawe, tak jak to miało miejsce w przypadku Gévaudan, okresy aktywności bestii wynosiły zawsze 4 lata. Niektórzy twierdzą, że i długo potem zdarzały się podobne przypadki, również w naszych czasach...




http://wmrokuhistorii.blogspot.com/2013/12/bestia-z-gevaudan.html