Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą media. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą media. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 5 maja 2025

Kultywowanie narodowej tożsamości



„kto nie broni narodu przed wypłukiwaniem z niego polskości, choć może to uczynić w mediach, winien jest niszczenia narodu, tak samo jak ten, kto to robi mieczem”




przedruk




Prof. J. Kawecki dla „Naszego Dziennika”: Zarzuty wobec Muzeum „Pamięć i Tożsamość” są nie tylko bezpodstawne, ale często wręcz absurdalne

4 maja 2025 20:27
Radio Maryja




Nasz Dziennik: Zespół Wspierania Radia Maryja opublikował raport w obronie Muzeum „Pamięć i Tożsamość” im. św. Jana Pawła II w Toruniu. Dlaczego było potrzebne przygotowanie takiego dokumentu?

Prof. Janusz Kawecki: To nie jest kolejny głos emocji czy publicystyczny komentarz. To solidna, naukowa analiza, licząca razem z załącznikami aż 50 stron, pełna konkretnych przykładów, odniesień do prawa – w tym do Konstytucji – i rzetelnych wniosków. Pracowaliśmy nad nią długo, bo uznaliśmy, że trzeba wreszcie nazwać rzeczy po imieniu. 

Mamy do czynienia z falą manipulacji i kłamstw, które od miesięcy wylewają się z mediów, internetu i niektórych środowisk politycznych. Zarzuty wobec Muzeum „Pamięć i Tożsamość” są nie tylko bezpodstawne, ale często wręcz absurdalne. I właśnie dlatego nie mogliśmy milczeć. Już w styczniu, lutym i marcu publikowaliśmy komunikaty, w których punktowaliśmy te przekłamania, ale nadszedł moment, kiedy uznaliśmy, że trzeba to wszystko zebrać, uporządkować, pogłębić i przedstawić w formie, która da przeciwnikom manipulacji mocny oręż. Bo atakuje się nie tylko samą instytucję, jej ideę i patrona – św. Jana Pawła II – ale też jej twórcę, o. dr. Tadeusza Rydzyka CSsR. 

A przecież, jak mówił św. Ambroży z Mediolanu, „kto nie broni bliźniego przed krzywdą, choć może to uczynić, winien jest tej krzywdy tak samo jak ten, kto ją wyrządza”. Ten raport to właśnie taka obrona – konkretna, rzeczowa, nie do zignorowania. I co ważne, nieprzypadkowo ujrzał światło dzienne właśnie teraz. Uznaliśmy, że 3 maja, w dniu urodzin Ojca Dyrektora, to doskonała okazja, by ten dokument potraktować także jako symboliczny dar od naszego Zespołu. Wyraz wdzięczności za wieloletnią, często heroiczną służbę – Bogu, Kościołowi i Polsce.


Skoro mówimy o raporcie, to co on obejmuje i na czym oparta jest jego argumentacja?

– Zaczęliśmy od rzeczy fundamentalnej – pokazania, że Muzeum „Pamięć i Tożsamość” nie tylko ma rację bytu, ale wręcz jest niezbędne w budowaniu narodowej tożsamości. Udokumentowaliśmy to w sposób rzetelny, wskazując, że brak tej instytucji byłby poważnym deficytem w przestrzeni kultury i pamięci historycznej. 

Następnie rozłożyliśmy na czynniki pierwsze zasadniczy błąd metodologiczny, który leży u podstaw stawianych zarzutów. I powiem wprost: to nie jest pomyłka z niewiedzy – to celowe działanie.

Trudno bowiem zakładać, że osoby formułujące oskarżenia nie są świadome, że ich logika się nie klei.

A już szczególnie zawodzi tu część mediów. Dziennikarze, zamiast weryfikować i tropić nieścisłości, powielają cudze opinie. Bez sprawdzenia, bez krytycznej analizy – a przecież źródła są dostępne. 

Wystarczyło sięgnąć do ustaw: o muzeach, o działalności kulturalnej, o partnerstwie publiczno-prywatnym. Tam wyraźnie są opisane zasady współpracy i obowiązki obu stron. Cała burza medialna wybuchła wokół jednego muzeum – właśnie „Pamięć i Tożsamość” – a przecież dokładnie ten sam model organizacyjny zastosowano w kilku innych instytucjach w Polsce. I co? Tam nikt nie protestował. Przeciwnie – jedno z tych muzeów, które przecierało szlak, zostało wzorem do naśladowania. Skorzystano z tych samych procedur, identycznych mechanizmów finansowania, zbliżonych rozwiązań organizacyjnych. Ale tylko tu podniesiono larum. I to nie przypadek – to zorganizowana próba zdyskredytowania inicjatywy, która z punktu widzenia polskiej tożsamości ma ogromne znaczenie.

Jak Polacy reagują na metodyczne niszczenie Muzeum „Pamięć i Tożsamość” oraz podważanie autorytetu o. dr. Tadeusza Rydzyka?


– Reakcja, o której mówimy, to zarówno emocje, jak i działanie obywatelskie. W naszym raporcie nie mogliśmy pominąć tego głosu sprzeciwu, który płynął od samych ludzi – od wiernych, od słuchaczy Radia Maryja, od tych, którzy rozumieją, czym to Muzeum jest i komu służy. W rozmowach z nami nieustannie wracał jeden wątek: musimy mówić jednym głosem. 
I to właśnie się dzieje. Protest obywatelski Polaków, który zainicjowaliśmy, to nie tylko list do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. To sygnał, że społeczeństwo nie godzi się na likwidację instytucji, która odgrywa kluczową rolę w pielęgnowaniu narodowej pamięci i tożsamości. Zebraliśmy to wszystko i zamknęliśmy w spójnym dokumencie. I kiedy już się wydawało, że nic więcej nie trzeba dodawać, że całość jest domknięta, pojawiła się nowa sprawa. Świeża, z ostatniego tygodnia – i nie mogę zdradzić jej treści, bo zależy nam, by każdy sam sięgnął po ten dokument i przeczytał, co się wydarzyło. 

Ale jedno jest pewne: ta sytuacja to kolejny dowód na to, że nasze wspólne działanie jest absolutnie niezbędne. Dlatego do raportu dołączyliśmy również wzór protestu obywatelskiego – narzędzie, z którego każdy może skorzystać. Znajdują się tam również trzy komunikaty opublikowane na łamach „Naszego Dziennika” – ze stycznia, z lutego i marca – które dokumentują, jak narastała ta kampania dezinformacji i ataku. Raport kończymy nie podsumowaniem, lecz apelem. To nie jest tekst do odłożenia na półkę, ale to jest broń – intelektualna, prawna, moralna – w walce o prawdę. 

Przekazujemy go nie tylko Ojcu Dyrektorowi, który zna tę sprawę od podszewki, ale wszystkim członkom Rodziny Radia Maryja i każdemu, komu nie jest obojętna ta inicjatywa. Ten dokument to narzędzie, które ma pomóc ludziom stawać w prawdzie i mówić: „Patrz, to są fakty. Tak wygląda rzeczywistość. Wesprzyj nas w tej walce”. Bo chodzi nie tylko o Muzeum. Chodzi o prawdę, tożsamość, wolność głosu, który dziś próbuje się uciszyć.

Od poniedziałku „Nasz Dziennik” będzie publikował w odcinkach treść raportu. Gdzie jeszcze można się z nim zapoznać?

– Raport już teraz jest dostępny na stronie internetowej Radia Maryja, więc każdy, kto chce, może go przeczytać – od ręki, bez czekania. Ale oczywiście wiem, że dla wielu ludzi papier wciąż znaczy więcej niż ekran. Dlatego planujemy również wersję drukowaną – broszurę, którą będzie można przeczytać i przekazać dalej: sąsiadowi, rodzinie, komuś w parafii. I właśnie do takiego dzielenia się gorąco zachęcam. Cieszę się, że udało się ten dokument ukończyć jeszcze przed pierwszą z tegorocznych pielgrzymek na Jasną Górę – przed 26. Pielgrzymką Młodych z Radiem Maryja. To spotkanie odbywa się pod hasłem „Jesteśmy nadzieją!” – i nie ma w tym żadnego przypadku. Jeśli młodzi dostaną ten raport do ręki, jeśli przeczytają, jak bardzo próbuje się zagłuszyć prawdę przez liberalno-lewicowe media, ile dezinformacji i kłamstwa się z nich sączy, zrozumieją, że muszą się włączyć w tę walkę – nie dla idei, ale dla siebie, swoich rodzin, przyszłości Narodu.


Dziękuję za rozmowę.

Rafał Stefaniuk/Nasz Dziennik





Cały raport jest dostępny na portalu Radia Maryja:

piątek, 2 maja 2025

Wojna głośności


Nękanie hałasem





wikipedia dla Polaków



Loudness war (pol. wojna głośności) – tendencja we współczesnym przemyśle muzycznym, aby nagrywać, produkować i dystrybuować nagrania o coraz większej głośności i kompresji dynamiki. Celem takich zabiegów jest postrzeganie nagrań jako wyróżniających się wobec innych.

Kompresja dynamiki sprawia, że sztucznie zwiększa się pod względem natężenia dźwięki z pułapu najcichszych, przez co ogólnie cały utwór brzmi o wiele głośniej, nie ma już mowy o jakiejkolwiek naturalności brzmienia instrumentów.

Przy porównaniu dwóch nagrań o różnych poziomach prawdopodobne jest, że to głośniejsze zostanie ocenione jako brzmiące „lepiej i wyraźniej”. Wiąże się to ze sposobem, w jaki ludzkie ucho odbiera różne poziomy ciśnienia akustycznego: umiejętność rozróżniania zmian częstotliwości dźwięku zmienia się wraz ze zmianami w ciśnieniu akustycznym. Im bardziej to ciśnienie wzrasta, tym więcej niskich i wysokich dźwięków człowiek jest w stanie rozpoznać.


Podniesienie ogólnej głośności nagrania prowadzi do powstania utworów, które są maksymalnie głośne od początku do końca. Poziom głośności zostaje więc spłaszczony, a muzyka ma niewielki zakres dynamiki (tzn. małą różnicę między głośnymi i cichymi fragmentami). Mały zakres dynamiki sprawia, że słuchanie takich utworów staje się męczące. 

Dostrzegają to przedstawiciele przemysłu muzycznego np. inżynierowie dźwięku Doug Sax, Geoff Emerick.

Powiększanie głośności utworów skrytykował też Bob Dylan, który stwierdził: Słucha się tych nowych płyt i są okropne, dźwięk je całkowicie przykrywa. Nie można niczego rozróżnić: ani wokalisty, niczego – zupełnie jak szum.

Ta sama technika (kompresja dynamiki) jest stosowana we wszystkich reklamach radiowych i telewizyjnych (reklamy są w odbiorze przez słuch kilka razy głośniejsze od filmów).

Drugim możliwym efektem jest zniekształcenie dźwięku, określane jako przesterowanie (ang. clipping). Medium cyfrowe nie może wygenerować sygnału większego niż jego pełna skala, dlatego też, jeśli poziom sygnału zostanie podwyższony powyżej tej granicy, fala dźwiękowa zostaje przycięta.


Przykłady albumów, na których zjawisko jest szczególnie słyszalne:

Christina Aguilera – Back to Basics
Lily Allen – Alright, Still
Arctic Monkeys – Whatever People Say I Am, That's What I'm Not
Depeche Mode – Playing the Angel
The Flaming Lips – At War with the Mystics
Metallica – Death Magnetic
Muse – Black Holes and Revelations
Queens of the Stone Age – Songs for the Deaf
Red Hot Chili Peppers – Californication
Rush – Vapor Trails
Santana – Supernatural
Sting – Brand New Day
The Stooges – Raw Power (1997 remix)






Śmierć dynamiki

autor Torris 

29-11-2007 11:11:01

[...]


Prześledźmy i przeanalizujmy dokładnie to zjawisko na konkretnych przykładach.



1983

Bryan Adams - Cuts Like A Knife (A&M CD-3288)

Plyta jest przykładem wczesnych technik masteringu płyt CD Audio. Niewątpliwie największymi zaletami formatu CD jest bardzo szeroki zakres dynamiki oraz brak szumów i pierwsza generacja płyt CD w pełni wykorzystywała te zalety.

Cyfrowy format płyt CD jest wewnętrznie ograniczony do maksymalnej, dozwolonej amplitudy, oznaczanej "0dB" lub "100%". W przeciwieństwie do nośników analogowych, limitu tego nie da się przekroczyć. Każda próba przesterowania, czyli przekroczenia tego poziomu kończy się deformacją fali dźwiękowej (sinusoida jest z góry i z dólu "przycięta", ograniczona do maksymalnego, dozwolonego poziomu). Wczesne płyty CD masterowano z pełnym szacunkiem do tego poziomu granicznego (0dB), unikając zjawiska przycinania (ang. clipping).

Album Bryana Adamsa masterowano ze sporą ilością "przestrzeni" - najwyższy poziom amplitudy na całej płycie wynosi -2.52dB (74.8%) i występuje tylko raz - na ścieżce numer 9, której wykres przestawiono poniżej (kanał lewy na górze, prawy na dole):




1991
Amy Grant - Heart In Motion (A&M 75021 5321 2)


Jak to zwykle bywa w świecie show biznesu i dużej konkurencji, to musiało się zmienić i ktoś musiał wykonać ten pierwszy krok. Kto był pierwszy - tego nie wiadomo, lecz niedobry trend, zmierzający w stronę degradacji jakości płyt CD, już się zaczął. W tym szczególnym przypadku ścieżki z płyty nietylko wielokrotnie "biją" w maksymalny, dozwolony poziom 0dB, lecz część z nich jest "obcięta", a więc ewidentnie przesterowana (fala spłaszczona, ucięta z góry lub z dołu, ponieważ nie "mieściła" się w dozwolonym przedziale wartości). Ewidentnie widać to na przykładzie ścieżki nr. 3:



A tutaj ilustracja zjawiska, o którym mowa:



W tym przypadku siedem próbek (czyli chwil, w których uchwycono i zarejestrowano dzwięk) pod rząd formuje płaską linię - efekt zderzenia z "murem" dopuszczalnego poziomu głośności dźwięku. Idealnie pozioma linia, podobna do tej, nigdy nie zdarza się w nagraniu, chyba że jest efektem celowej operacji ścinania (ang. clipping). Efektem takiego "spłaszczenia" jest bardzo nienaturalna, prostokątna fala dźwiękowa, która podczas odtwarzania daje bardzo nieprzyjemny i chropawy dźwięk. Płyta CD to 44100 próbek dźwięku na sekundę. W tym przypadku siedem próbek tworzy prostokątną falę dźwiękowa, czyli jakieś 7/44100 sekundy. To zdecydowanie zbyt krótko, żeby usłyszeć zniekształcenie, lecz jeśli zwiększymy ilość takich obcięć w każdej sekundzie dźwięku, to wynik będzie już bardziej słyszalny - jest to tzw. clipping distortion, czyli bardzo nieprzyjemne zniekształcenia, spowodowane obcinaniem sinusoid fali dźwiękowej.



1999
Ricky Martin (C2/Columbia CK 69891)


Po tym, co zostało napisane, chyba nie trzeba tłumaczyć, co widać poniżej. Co więcej, pomoże to zrozumieć, dlaczego piosenka "Livin' La Vida Loca" tak męczy uszy już po kilku chwilach słuchania!



W przybliżeniu doskonale widać dokonane zniszczenie:





Mit radiowej głośności

Z powyższych informacji wynika, że przez te wszystkie lata płyty CD stawały się coraz głośniejsze. Czy z tego wynika również, że w stacjach radiowych grały coraz głośniej?

Nie! Stacje radiowe używają procesorów dźwięku, które wyrównują poziom głośności nagrań. Nagrania ciche są zgłaśniane, zaś głośne wyciszane. Lecz w przypadku zbyt głośnych nagrań procesor dźwięku musi cały czas tłumić dźwięk.

A zwykły słuchacz?

Podobny efekt można uzyskać w domu za pomocą... regulatora głośności! Chcesz słuchać swojej muzyki głośno? Podkręcasz głośność. I możesz słuchać głośniej, z zachowaniem pełnej dynamiki i jakości materiału muzycznego. I nawet Bryan Adams z 1983 roku może grać głośniej, niż fatalnie zmasterowana płytka Ricky'ego Martina - wybór należy do Ciebie. Lecz co gdy wszystkie płyty CD są nagrywane GŁOŚNO? Wtedy wyboru już nie ma - nie można wybierać pomiędzy "ciszej" a "głośniej".

Wytwórnie muzyczne nie tylko nanoszą na płyty CD zniekształcony, pozbawiony dynamiki materiał muzyczny, każąc sobie za to płacić grube pieniądze, lecz również chcą wymusić słuchanie płyt w określony sposób. Czy naprawdę tego chcemy?





Opracowanie: Torris, na podstawie tekstów Mike'a Richtera i George'a Grahama.







całość:

pl.wikipedia.org/wiki/Loudness_war

top80.pl/smierc-dynamiki-p45.html



środa, 16 kwietnia 2025

Myśleć po polsku




Dlatego media od 30 lat wypłukują Polskę z Polaków, krok po kroku...

a teraz zaatakowali szkołę.







przedruk


A. Śliwka: Polityka pamięci, polityka historyczna jest fundamentem kształtowania przyszłych pokoleń


15 kwietnia 2025 11:22


Radio Maryja


Jeżeli my nie zadbamy o to, żeby ta polityka była propolska, pokazująca polski punkt widzenia, doprowadzi to do tego, że będziemy wychowywali nie-Polaków, będziemy wychowywali ludzi, którzy co prawda mają obywatelstwo polskie, ale nie myślą po polsku, nie czują po polsku, nie będą walczyli o Polskę i nie będą dbali o Polskę w przyszłości – podkreślił Andrzej Śliwka, poseł Prawa i Sprawiedliwości, w audycji „Aktualności dnia” na antenie Radia Maryja.

Z dwustu państw na świecie zaledwie kilkanaście może poszczycić się tysiącletnią historią, w tym nasza ojczyzna. Z tej okazji ulicami Warszawy przeszedł Wielki Marsz mający uczcić 1000- lecie Królestwa Polskiego i 500-lecie Hołdu Pruskiego.


– Niewiele jest państw, które mają tak piękną historię jak Polska. Tysiąclecie koronacji Bolesława Chrobrego i powstania Królestwa Polskiego oraz pięćsetlecie Hołdu Pruskiego – to dwie wyjątkowe rocznice, które obchodzimy w tym roku i bardzo żałuję, że polski rząd zdezerterował i nie zorganizował żadnych uroczystości w tym zakresie. Na szczęście obywatele wzięli sprawy w swoje ręce. Wielkie podziękowania także dla Radia Maria i Telewizji Trwam za patronat medialny tych uroczystości – mówił poseł Prawa i Sprawiedliwości.

Andrzej Śliwka dodał, że to „wyjątkowa chwila, wyjątkowi patrioci, morze biało-czerwonych flag, ponad sto tysięcy osób, które przyszło świętować ważną datę w polskiej historii”.


– Z drugiej strony mamy ekipę rządzącą z Tuskiem, Trzaskowskim, Hołownią, Kosiniakiem-Kamyszem, którzy chyba wstydzą się Polski, bo jak na razie w tym zakresie nic nie zrobili. Szczerze jestem tym zdumiony, ponieważ już Gomułka podejmował większe staranie, jeżeli chodzi o powstanie państwa polskiego, niż obecnie Donald Tusk. Nie wiem, czy to jest związane z koronacją Bolesława Chrobrego, może bardziej z Hołdem Pruskim, to nie jest chyba najbardziej ulubiona data i wydarzenie dla Donalda Tuska w historii Polski – zauważył gość Radia Maryja.

Rząd nie zaplanował nic z okazji 1000-lecia Królestwa Polskiego i 500-lecia Hołdu Pruskiego. Dlatego na ostatnią chwilę organizuje piknik z okazji 1000-lecia koronacji Bolesława Chrobrego, który ma się odbyć w Warszawie 26 kwietnia.


– Widać, że po wydarzeniach i skali sukcesu, jakimi były uroczystości w ubiegłą sobotę, rząd podejmuje działania na ostatnią chwilę. Trzeba powiedzieć także, że przy tych wydarzeniach dochodzi do sprawy skandalicznej, którą my jako parlamentarzyści Prawa i Sprawiedliwości będziemy chcieli wyjaśnić. W ubiegłym tygodniu było wiele wydarzeń, m.in. debata w Końskich, organizowana przez sztab Rafała Trzaskowskiego, którą zorganizowała pewna spółka, mająca organizować również wydarzenia związane z tym piknikiem. Media rozpisują się o astronomicznych kwotach 10-20 milionów złotych. Mamy do czynienia naprawdę z sytuacją patologiczną, gdzie tak ważne daty w polskiej historii są całkowicie odpuszczone przez rządy Donalda Tuska, a z drugiej strony na chybcika są organizowane takie eventy, jak właśnie ten piknik przy Stadionie Narodowym. I okazuje się, że to jest czas żniw dla kolegów Donalda Tuska, ponieważ ta spółka współpracowała najpierw z Platformą Obywatelską, teraz robi imprezy dla Rafała Trzaskowskiego i według informacji, które zostały podane przez media, jest to podmiot, który suto zostanie wynagrodzony za organizację rządowego pikniku – wyjaśniał Andrzej Śliwka.

Dodał, że jest to sytuacja patologiczna, ale po tej złej i skorumpowanej władzy niczego dobrego się nie spodziewa. Ale mogę zagwarantować, że my tej sprawy nie zostawimy – zaznaczył.


Polityka pamięci, polityka historyczna jest fundamentem kształtowania przyszłych pokoleń i jeżeli my nie zadbamy o to, żeby ta polityka była propolska, pokazująca polski punkt widzenia, doprowadzi to do tego, że będziemy wychowywali nie-Polaków, będziemy wychowywali ludzi, którzy co prawda mają obywatelstwo polskie, ale nie myślą po polsku, nie czują po polsku, nie będą walczyli o Polskę i nie będą dbali o Polskę w przyszłości – tłumaczył gość „Aktualności dnia”.


– Jeżeli chcemy mieć Polskę, to musimy pokonać zło, a Polacy potrafią się zmobilizować, zdeterminować i w obliczu zagrożenia stanąć po właściwej stronie – zakończył poseł PiS.

Całość audycji „Aktualności dnia” z udziałem pos. Andrzeja Śliwki dostępna [tutaj].








A. Śliwka: Polityka pamięci, polityka historyczna jest fundamentem kształtowania przyszłych pokoleń – RadioMaryja.pl





poniedziałek, 14 kwietnia 2025

Nadzwyczajna mobilizacja


"Rumunia 7.0" ?

(post aktualizowany wraz z rozwojem sytuacji)


- niepokorni Rumuni ukarani zakazem startu w wyborach Calina Georgescu - wybory 4 maja 2025 r. 
15 maja 2024 r. niepokorny Premier Słowacji Robet Fico postrzelony w zamachu
- 13 lipca 2024 r. strzelano do Prezydenta USA Donalda Trumpa
- w Serbii kolejne próby kolorowej rewolucji, zablokowane min. przez rolników na traktorach
- 26 lutego br. bośniaccy prokuratorzy wydali nakazy aresztowania prezydenta Republiki Serbskiej Milorada Dodika oraz premiera Radovana Viškovicia i przewodniczącego Zgromadzenia Narodowego Nenada Stevandicia
- 7 marca br. - pryszczyca na Węgrzech
- 25 marca br. Słowacja ogłasza stan nadzwyczajny z powodu pryszczycy

- 25 marca br. niepokorna Jewhenia Gucul, baszkan Gagauzji, aresztowana na 20 dni - zarzuca się jej nielegalne finans. kampanii wyborczej na stanowisko szefa Gagauzji w 2023 r.,
- 31 marca br. liderka skrajnej prawicy we Francji - Marie Le Pen - oskarżona o defraudację środków publicznych - dostaje od sądu zakaz startu w wyborach w 2027 roku
- 9 kwietnia br. - sąd uchylił koncesję dla TV Republika...
- 10 kwietnia br. - niepokorne Węgry - rząd sprawdza, czy pryszczyca została wywołana sztucznie...
- 15 kwietnia br. - ataki w kilku francuskich więzieniach - w Toulon, Aix-en-Provence, Marsylii, Valence, Nîmes, Luynes, Villepinte i Nanterre - władze francuskie nie wykluczają udziału zagranicznych stron...


Wybory w Polsce 18 maja 2025 - walka trwa, w kraju nadzwyczajna mobilizacja.






Pryszczyca na Węgrzech. Rząd twierdzi, że została wywołana sztucznie

10.04.2025, 16:25 Świat




Wirus pryszczycy od dłuższego czasu dziesiątkuje węgierskie bydło i trzodę chlewną. Rząd w Budapeszcie podejrzewa, że epidemia mogła zostać wywołana sztucznie. Eksperci mają wyjaśnić pochodzenie wirusa. Pryszczyca to choroba niegroźna dla ludzi, ale bardzo zaraźliwa i groźna dla zwierząt. Szybko się rozprzestrzenia, powodując straty w rolnictwie i gospodarce.


W czasie czwartkowej konferencji prasowej szef kancelarii premiera Węgier Gergely Gulyas poinformował, że rozpoczęto dochodzenie w sprawie tego, w jaki sposób wirus wywołujący pryszczycę przedostał się na teren węgierskich hodowli.


W jego ocenie nie można wykluczyć, że patogen nie ma pochodzenia naturalnego, lecz został stworzony sztucznie. Dodał, że władze zwróciły się do ekspertów, laboratoriów oraz służb o zbadanie sprawy i dostarczenie informacji dotyczących pochodzenia wirusa.



W czasie konferencji prasowej Gulyas przyznał jednak, że na chwilę obecną władze nie mają żadnego dowodu, który mógłby potwierdzić, że rzeczywiście doszło do ataku epidemiologicznego. Czy tak właśnie było - to mają wyjaśnić śledczy i epidemiolodzy. Szef kancelarii premiera przypomniał również, że w ostatnich dniach nie odnotowano żadnych nowych przypadków zakażenia tą chorobą.


W wyniku wybuchu epidemii pryszczycy od marca konieczne było zabicie blisko 5 tys. sztuk zwierząt. Władze Węgier pozostają w stałym kontakcie z władzami Słowacji, gdzie również wykryto liczne ogniska choroby. W związku z zagrożeniem Austria zamknęła 23 przejścia graniczne z Węgrami i Słowacją, a na tych, które pozostały otwarte, prowadzone są szczegółowe kontrole oraz dezynfekcja wjeżdżających do tego kraju pojazdów.



Aktualne informacje na temat zagrożeń związanych z pryszczycą w Polsce przedstawił na początku kwietnia szef Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi Czesław Siekierski. Podkreślił on, że wprowadzone zostały rygorystyczne kontrole weterynaryjne na południowej granicy kraju. Dodał, że mimo iż pryszczycy w Polsce nie ma, to służby są w nadzwyczajny sposób zmobilizowane.


Ostatni przypadek pryszczycy w Polsce odnotowano w 1971 r.






aktualizacje posta:

15 kwienia 2025












" być konsekwentnym, nie zdradzać idei... "







przedruk



14.04.2025, 12:40

Prof. Cenckiewicz z mocnym wsparciem dla TV Republiki. "Pokazała jak walczyć!"


"Ustać, być konsekwentnym, nie zdradzać idei, mieć „nosa” do pomysłów, ograniczać radykalizmy i szurię, bronić prześladowanych, poprawiać błędy, nie wdawać się w ataki i polemiki na prawicy, być orkiestrą i grać zespołowo, przyciągać nowych, budować kapitał i społeczną partycypację w projekcie!" - wymienił atutu Telewizji Republika historyk prof. Sławomir Cenckiewicz.


Telewizja Republika odnotowała kolejny, historyczny rekord. W piątek (11 kwietnia), TV Republika była najchętniej oglądaną stacją telewizyjną spośród wszystkich, nie tylko informacyjnych telewizji. 

W trakcie debaty prezydenckiej na rynku w Końskich kanał na YouTube stacji był trzecim najchętniej oglądanym na żywo na całym świecie.
"Pokazała jak walczyć, by walczyć naprawdę!"

Ostatnie wyniki oglądalności skomentował na platformie X prof. Sławomir Cenckiewicz. Współautor serialu "Reset" i książki "Zgoda" wskazał na kilka trafnych posunięć stacji, dzięki którym buduje swój sukces.

"Trzeba tej konsekwencji jaką od grudnia 2023 ma Telewizja Republika! Pokazała jak zwyciężać! I jak walczyć, by walczyć naprawdę!"

- napisał historyk.



Ustać, być konsekwentnym, nie zdradzać idei, mieć „nosa” do pomysłów, ograniczać radykalizmy i szurię, bronić prześladowanych, poprawiać błędy, nie wdawać się w ataki i polemiki na prawicy, być orkiestrą i grać zespołowo, przyciągać nowych, budować kapitał i społeczną partycypację w projekcie!

– wymienił prof. Cenckiewicz.

Podkreślił także, że "skoro można pokonać miliarderów z rejestracjami SB w kieszeni, to można pokonać Trzaskowskiego z Platformą".







Prof. Cenckiewicz z mocnym wsparciem dla TV Republiki. ″Pokazała jak walczyć!″ | Niezalezna.pl




 

czwartek, 3 kwietnia 2025

Koniec OKO.press




Polska. OKO.press zamieścił następującą informacje na swojej stronie internetowej: "Żarty się skończyły. Dziś zamknięte.

Zamykamy się na jeden dzień. Nie publikujemy nowych artykułów, nie sprawdzamy faktów. Nie nagłaśniamy afer, nie obalamy fake newsów. Przez 24 godziny OKO.press nie istnieje. Ale jeśli zabraknie nam środków, ten dzień stanie się rzeczywistością – na zawsze." 


Cezary Michał Biernacki napisał: 

"W lutym agencje informacyjne opublikowały listę beneficjentów, polskich i zagranicznych, które były finansowane przez USAID. Według niej portal poświęcony mediom Oko.press w latach 2018-2023, otrzymał z USAID 1.500.000 dolarów."







Cieszymy się.





przedruk




Chcą pieniędzy od USA, a jednocześnie łamać amerykańskie zasady? Bezwstydne skargi organizacji pozarządowych

Na łamach Onetu niektóre NGO-sy i anonimowi rozmówcy ubolewają nad odcięciem finansowania z USA w ramach walki Donalda Trumpa ze zjawiskami ideologicznymi. Twierdzą, że Waszyngton rozważa ich ponowne finansowanie, po tym, jak przyjmą panujące w Waszyngtonie nowe zasady. Deklaracje określają mianem "lojalki". Przez ostatnie lata środki z USA wspierały m.in. organizacje zaangażowane w zwalczanie poprzedniego rządu w Polsce albo szkodzące wręcz interesom Ameryki.


Michał Dzierżak Niezalezna.PL



Jedną z pierwszych decyzji administracji Donalda Trumpa było wstrzymanie środków płynących z USAID - Agencji Stanów Zjednoczonych ds. Rozwoju Międzynarodowego. Pod koniec lutego Waszyngton informował, że wyeliminuje ponad 90 proc. kontraktów na pomoc zagraniczną USAID.


"Amerykański przemysł pomocy zagranicznej nie jest zgodny z amerykańskimi interesami, a w wielu przypadkach są sprzeczne z amerykańskimi wartościami. Służą destabilizacji pokoju na świecie poprzez promowanie idei w krajach zagranicznych, które są bezpośrednio odwrotne do harmonijnych i stabilnych relacji wewnątrz i między krajami"
- napisano w rozporządzeniu wykonawczym Białego Domu.

Kilka tygodni temu, na łamach "Gazety Polskiej" Grzegorz Wierzchołowski i Maciej Kożuszek dokonali analizy, w której wskazali, że wśród beneficjentów poprzedniej administracji amerykańskiej było wiele organizacji w Polsce, w tym takich, które aktywnie angażowały się politycznie.

"Agencja rządowa USAID, Departament Stanu i fundacja National Endowment for Democracy (NED) finansowały podmioty, które utrudniały obronę Polski przed rosyjsko-białoruską operacją graniczną i które walczyły z rządem PiS jako "niedemokratycznym" oraz "prześladującym" kobiety i homoseksualistów. 

Wspierano ludzi, którzy na łamach prasy amerykańskiej żądali ukarania "przestępcy" Kaczyńskiego, dotowano organizacje wybielające Hamas, a także projekty polskich organizacji prawniczych"

- czytamy w tekście Wierzchołowskiego i Kożuszka.


DEI: Ideologia, z której uciekają firmy

Teraz sprawą organizacji, którym administracja Trumpa zakręciła kurek z pieniędzmi, zajął się portal onet.pl. Podjął jeszcze temat walki republikańskiej administracji USA z ideologicznymi zasadami streszczonymi w akronimie DEI (Diversity, Equity and Inclusion) - różnorodność, równość, inkluzywność.


Czysto definicyjnie - portal dictioniary.com - wyjaśnia DEI jako "ramy koncepcyjne promując sprawiedliwe traktowanie i pełne uczestnictwo wszystkich ludzi, zwłaszcza w miejscu pracy, w tym grup, które historycznie były niedoreprezentowane lub narażone na dyskryminację ze względu na pochodzenie, tożsamość, niepełnosprawność itp."


W rozporządzeniu administracji Trumpa z 20 stycznia o "zakończeniu radykalnych i marnotrawiących rządowych programów DEI" czytamy:
 
"Administracja Bidena wprowadziła nielegalne i niemoralne programy dyskryminacyjne, znane pod nazwą „różnorodność, równość i integracja” (DEI), praktycznie we wszystkich aspektach rządu federalnego, w obszarach od bezpieczeństwa linii lotniczych po wojsko (…) Publiczne ujawnienie tych planów wykazało ogromne marnotrawstwo publiczne i haniebną dyskryminację. To się kończy dzisiaj. Amerykanie zasługują na rząd zobowiązany do służenia każdej osobie z równą godnością i szacunkiem oraz do wydawania cennych środków podatników wyłącznie na uczynienie Ameryki wspaniałą"

W ostatnich miesiącach przybywa firm, które wycofują się z ideologicznej formuły DEI. 
Na długiej i rosnącej liście znajdują się m.in. Caterpillar, John Deere, Ford, Molson Coors, Tractor Supply, Toyota, Nissan, Harley Davidson.



Kto płaci, ten wymaga?

Onet cytuje Różę Rzeplińską, szefową serwisu MamPrawoWiedzieć.pl, która stwierdzi, że polskie NGOsy na decyzji Trumpa mogły "stracić" nawet 200 mln złotych.

Portal twierdzi, że organizacje otrzymały ofertę od administracji USA, że finansowanie zostanie wznowione, "za cenę wyrzeczenia się przez nich zasad DEI w swojej działalności" oraz "złożenia oświadczenia", że nie będzie realizować programów, które "naruszałyby federalne prawo antydyskryminacyjne".

Anonimowo rozmówcy Onetu twierdzą, że interpretacja pisma z Waszyngtonu "jest otwarta".

"Ostatecznie to próba wpłynięcia na suwerenność naszej organizacji. Chcą, żebyśmy podpisali coś w rodzaju lojalki"
- ubolewają źródła Onetu, które narzekają także, że "mają zgodzić się, żeby amerykański sponsor decydował, co możemy, a czego nie możemy robić w Europie".



Organizacje w Polsce wskazują, że poza bezpośrednim finansowaniem z USA, wstrzymane zostały finansowania pośrednie m.in. poprzez instytucje międzynarodowe korzystające z amerykańskich pieniędzy.

W całym środowisku zrobiła się ogromna dziura finansowa. A wsparcia ze strony polskiego rządu nie ma. Jesteśmy bezradni - mówi Joanna Talewicz z Fundacji W Stronę Dialogu i Centrum Społeczności Romskiej.

Fundacja w swojej misji pisze m.in. o "edukacji w obszarze wielokulturowości i działań antydyskryminacyjnych".



Jedni zyskują, drudzy tracą

Przez poprzednie lata wspieranie jednych oznaczało rugowanie drugich. 

Jak wyglądało prawdziwe oblicze działań podejmowanych jeszcze przez administrację Bidena? Oddajmy raz jeszcze raz głos Grzegorzowi Wierzchołowskiemu i Maciejowi Kożuszkowi.

"Wraz ze wspieraniem wybranych fundacji, organizacji i mediów zalecano zwalczanie tych, które dla lewicowo-liberalnego status quo stanowią zagrożenie. W 2021 r. miesiąc po inauguracji Joe Bidena, USAID stworzyło 97-stronicowy wewnętrzny dokument o nazwie “Disinformation Primer”
(elementarz dezinformacji). 

Elementarz “tylko do użytku wewnętrznego” ujrzał światło dzienne po kilku latach, dzięki organizacji America First Legal, która wywalczyła w sądach prawo dostępu do informacji publicznej. 

Dokument zaleca współpracę rządów, organizacji pozarządowych i mediów w walce z “informacyjnym nieporządkiem”. 

Proponuje też szereg strategii, takich jak 
- promowanie i wyciszanie treści poprzez silniki wyszukiwarek czy 
- odcinanie negatywnie ocenianych mediów od wpływów z reklam

Celem jest:

- zapobieganie “tworzenia narracji odbiegających od mainstreamowych źródeł”

Chodzi o niedopuszczenie do sytuacji, w której “jednostki same dzielą się swoimi dociekaniami w ramach szerszej dyskusji”, tworząc “populistyczną ekspertyzę, która kształtuje i wspiera ich alternatywny światopogląd”.

W ukrywanym przed opinią publiczną dokumencie wskazuje się, że niektórzy reklamodawcy "nieumyślnie finansują i wzmacniają platformy, które dezinformują". 

A przecież pozbawienie niewygodnych mediów wpływów z reklam uniemożliwiłoby im "rozpowszechnianie wiadomości". 

Dlatego też - czytamy w opracowaniu USAID - "podjęto wysiłki w celu poinformowania reklamodawców o ich ryzyku, takim jak zagrożenie dla bezpieczeństwa marki poprzez umieszczanie ich obok treści budzących zastrzeżenia". Taka operacja - odcięcie "dezinformujących" rzekomo mediów od reklamodawców - ma też według USAID inną zaletę: pozwala na "przekierowanie finansowania do domen informacyjnych o wyższej jakośc".



poniedziałek, 24 lutego 2025

Socjalizacja - rola i model

 






Na fb taki fragment mi się wyświetlił o Piotrusiach Panach, ale ja bardziej zwróciłem uwagę na ten wątek:



"Do czego są socjalizowane polskie dziewczyny?

Oglądają matki, które obsługują ojców alkoholików [...]

No i te dziewczynki, które rosną w takim domu, myślą sobie: no to jest moja zasadnicza rola (model)... "



I tak właśnie się dzieje odnośnie lgtb!!

Ale nikt tego nie potępia, nie wyjaśnia, nie zwraca uwagi, a tylko - pomija milczeniem.

Tak jak rodzice socjalizują dzieci do przyszłej roli mężczyzny czy kobiety, tak MEDIA socjalizują dzieci i młodzież do roli lgtb.

A szczególnie - osoby medialne, dziennikarze, którzy na codzień w mediach "walczą o prawa lgtb" i nieustannie każdego pouczają w tym temacie, o tym ciągle też mówią we własnym  domu przy swoich dzieciach.


"Kulturowo, my jesteśmy wręcz do tego hodowane"


To jest dobitnie powiedziane.

Dzieje się to na tej samej zasadzie - poprzez ciągłe mówienie o tym w każdej stacji telewizyjnej i radiowej, młodzież "ogląda" lgtb i słucha o lgtb i w ten sposób się staje się lgtb.

Oczywiście wszystko zależy jeszcze od podatności tej młodzieży na czyjąś perswazję i szeregu różnych zmiennych, które nawet trudno jednoznacznie określić - to praca dla badaczy, socjologów, seksuologów, psychologów.








Ta pani, która używa słowa "bachory" także socjalizuje młodzież - do pogardy, niechęci dla dzieci.


Każdy, kto występuje w mediach ma pewien wpływ na wychowanie dzieci, wpływy te kumulą się - im więcej lgtb w mediach, tym większy ich wpływ.


Moim zdaniem wiele osób zdaje sobie z tego sprawę, bo to jest robione celowo.


"myślą sobie: no to jest moja zasadnicza rola(model)... "


Po tych słowach głos tej pani zaczął drżeć - czyżby zdała sobie sprawę, że publicznie ujawnia ten mechanizm?





"Kulturowo, my jesteśmy wręcz do tego hodowane"



Media hodują osoby lgtb!






facebook.com/reel/1582528869108458





piątek, 7 lutego 2025

Kto utrzymuje szkodników?





Żaden pasożyt i szkodnik nie utrzyma się z pieniędzy konsumentów, bo mu nikt za głupoty nie będzie płacić.

Szkodliwe pomysły były drukowane w milionowych nakładach za pieniądze z USA.

Czy tylko?



Podobnie na ukrainie ponad 90% mediów jest utrzymywanych przez granty z USA. A wg mnie prasa jest tam naprawdę rozbudowana, bardziej niż w Polsce.

Teraz to także się skończy.










przedruk




Miliony dolarów szły do polskich liberalnych mediów. Trump zakręcił kurek z dotacjami




"Gazeta Wyborcza", 
"Krytyka Polityczna",
"Politico", 
OKO.press, 
TVN 


- to tylko niektóre media, które w minionych latach otrzymywały milionowe wsparcie od amerykańskiego rządu. Decyzją Donalda Trumpa te czasy się skończyły.




Niezalezna.PL




Ujawnione niedawno szczegóły dokumentów Amerykańskiej Agencji Rozwoju Międzynarodowego (USAID) wzbudziły niemałą sensację na całym świecie. Potwierdzają je sami zainteresowani, którzy publicznie wzywają do wspierania finansowego ich organizacji, a ostatnio także i mediów. Patrząc na przykład Polski, to głównie media o profilu liberalnym oraz organizacje promujące m.in. LGBT.


Dominik Andrzejczuk wymienił na platformie X kwoty, jakimi były dotowane kolejne media.

"Wiedziałem, że te marne media nie są w stanie utrzymać się wyłącznie z przychodów z prenumerat i reklam" - podkreślił.


Same tytuły na lewo

Andrzejczuk przytoczył dane USAID dotyczące dofinansowania "Gazety Wyborczej" w ciągu ostatnich 8 lat (2016-2023). Z informacji wynika, że redakcja otrzymała około 20 milionów dolarów, czyli nawet 2,5 mln rocznie.

Kolejnym tytułem na liście beneficjentów była "Krytyka Polityczna", która otrzymała w podobnym okresie 5 mln dolarów. 1,5 mln dolarów miał otrzymać portal OKO.press.

Na liście znalazł się także tygodnik "Politico", z którym związana jest Anne Applebaum. Jednak dane dotyczące finansowania nie są tak jasne. Wynika z nich za to, że wsparcie dla polskiej redakcji mogło wynosić kilkaset tysięcy dolarów.

Podobna sytuacja dotyczy telewizji TVN. "Nie są to konkretne kwoty, ale mówi się o milionach dolarów, zwłaszcza w kontekście projektów dziennikarskich realizowanych w latach 2016-2023" - napisał Andrejczuk.


Wśród beneficjentów były także takie organizacje jak Helsińska Fundacja Praw Człowieka, Instytut Reportażu Mariusza Szczygła, Polskie Forum Migracyjne, Sieć obywatelska Watchdog Polska, Instytut Spraw Publicznych, a także Polska Akcja Humanitarna (PAH).




Decyzja Trumpa i krzyki "głodzonych"

Jedną z pierwszych decyzji nowego prezydenta USA Donalda Trumpa było zawieszenie na 90 dni wszystkich programów amerykańskiej pomocy zagranicznej w celu oceny ich zgodności z jego polityką zagraniczną.

To wzbudziło reakcję poszczególnych organizacji. Jako jedni z pierwszych z apelem o wsparcie zwrócili się organizatorzy Tour de Konstytucja. Za nimi ustawił się Instytut Reportażu, który żalił się na zablokowanie grantu na realizację konkursu dla mediów lokalnych.


Apele o wsparcie i "żart" Brzoski

O zawieszeniu finansowania z amerykańskich funduszy poinformowała także redaktor naczelna "Krytyki Politycznej".

Bez tych środków nie moglibyśmy działać. Ważne jest dla nas wsparcie indywidualnych darczynek i darczyńców, bo granty – jak widzimy – Trump może nagle zatrzymać


– napisała na redakcyjnym profilu Facebook.



Podkreśliła, że redakcja nadal będzie wypełniała swoje zobowiązania i dodała, że nie mogą "nikomu napisać: 'sorry, Trump zatrzymał wsparcie, więc nie dostaniesz wynagrodzenia za wykonaną pracę'".



Swój wpis szybko usunęła, ale dziennikarze spopularyzowali go na platformie X. Część postanowiła wstawić się za redakcją i zaapelować do Rafała Brzoski o wsparcie finansowe "Krytyki".


"Proszę Was wszystkich o przyłączenie się do mnie i wspólną zrzutkę na Krytykę Polityczną, aby jej szczytne dzieło walki z krwiożerczym kapitalizmem mogło być kontynuowane, po tym jak wyschły fundusze od rządu USA" - napisał właściciel firmy InPost. 

Dalej napisał: "A na serio - chętnie pomogę jak będzie trzeba i oczekuje w zamian - jak dotychczas - bezkompromisowej krytyki, bo...kompletnie się mylicie, ale pluralizm w mediach jest serio ważny!"









Miliony dolarów szły do polskich liberalnych mediów. Trump zakręcił kurek z dotacjami | Niezalezna.pl



środa, 29 stycznia 2025

Kto stoi za Krzysztofem Stanowskim?





przedruk






Kto stoi za Krzysztofem Stanowskim?



Krzysztof Stanowski bardzo chce pozostać teflonowym kandydatem w wyborach prezydenckich. Mam nadzieję, że media, politycy i internauci nie zapewnią mu takiego komfortu.

Krzysztof Stanowski musiał wystartować w tych wyborach. Nie, nie dlatego, by stać się sumieniem demokracji i wyrzutem polityków, którzy mają nas wszystkich za – by trzymać się poetyki założyciela Kanału Zero – kompletnych idiotów. To po prostu kolejny event performera, wszak to za sprawą tego typu akcji Stanowski zbudował swoją markę.

Czym karmi się Stanowski?


Bodaj pierwszym jego „szokującym” występem była „zmiażdżenie” książki Małgorzaty Domagalik o Jerzym Brzęczku, ówczesnym selekcjonerze polskiej reprezentacji piłkarskiej. Siedział przed kamerą i dewastował tę publikację – polemicznie i fizycznie. Choć książka jego zdaniem była beznadziejna, poświęcił jej kilka odcinków, wypełnionych drwinami, obśmiewaniem autorów oraz wyrywaniem z niej kartek. Robiło to, owszem, wrażenie, a widzowie – wówczas jeszcze Kanału Sportowego, bo to tam Stanowski urządził sobie ów roast – zasiadali przed ekranami komputerów czy smartfonów, żeby zaśmiewać się z kolejnych złośliwostek i kalumnii jakie znowu zaserwuje Stano.

Kolejne niezwykle „ważne” społecznie tematy, jakimi zajmował się Stanowski uzasadniając to etycznym imperatywem, dotyczyły obłudy w telewizjach śniadaniowych (sprawa Natalii Janoszek) czy „demaskowania” intelektualnych talentów boksera Marcina Najmana.

Z obydwu tych spraw – podobnie jak z książki Domagalik i Brzęczka – Stano zrobił kolejne miniseriale. Janoszek – niespecjalnie popularna w Polsce celebrytka – w opinii Stanowskiego była nawet warta wyjazdu do Indii, gdzie demaskował kłamstwa na temat jej kariery w Bollywood, czy wykreowania przez właściciela Kanału Zero alter ego w postaci hinduskiego gwiazdora, Khrisa Stan Khana.

Było to, przyznam, miejscami nawet zabawne. Kłopot w tym, że gdyby się głębiej zastanowić to trudno uzasadnić to ambitnym dziennikarstwem. To po prostu kabaretowa rozrywka, w dodatku w kiepskim wydaniu, wszak jednak żerująca na ludzkich słabościach i niedoskonałościach. Oczywiście te w przestrzeni publicznej warto wskazywać i piętnować, ale poświęcanie im nadmiernej ilości czasu zakrawa raczej na niezdrową rozrywkę.

Po co zatem to wszystko? Czy Stanowskiego cieszy wykpiwanie ludzkich słabości? Tego nie wiem i – prawdę mówiąc – nie interesuje mnie to. Istotny jest bowiem ten cel, który ma wpływ na odbiorców: czyli budowanie przez Stanowskiego marki osobistej a – tym samym – robienie gruntu pod zasięgi dla jego kolejnych projektów medialnych. Jest to metoda prosta do rozczytania: zamiast kupować reklamy w sieci czy mozolnie budować wiarygodność, można to zrobić szybko i stosunkowo tanio dzięki nakręceniu kolejnego wielkiego skandalu, gdzie demaskator okazuje się alarmistą i showmanem w jednym. Nie jest przypadkiem, że po rozkręceniu kilku internetowych awantur, Stanowski uznał, że jest za duży na Kanał Sportowy i postanowił pójść na swoje, zakładając wspomniany już Kanał Zero.

Nie inaczej jest z kandydowaniem na prezydenta. Uzasadnienie, że aby wypunktować słabości polityków należy dla hecy kandydować w wyborach, jest po prostu kulawe i niewiarygodne. O tym, że polska klasa polityczna prezentuje coraz niższy poziom wiemy od dawna i konia z rzędem temu kto powie, co pomysł Stanowskiego miałby tutaj zmienić. Poza jednym: da założycielowi Kanału Zero paliwo niezbędne do prowadzenia dalszej, skutecznej biznesowo działalności.

Koniec zabawy

Zastanawiam się jedynie, co takiego Stanowski będzie musiał zrobić za rok lub dwa, by kolejny raz podekscytować tłumy, wydrwić ludzkie słabości, zmieszać z błotem taką czy inną postać życia publicznego, by pozostać tym, który potrafi „zaorać każdego”.

Przyznam, że należałem do obozu ludzi, którzy brali na serio zapowiedzi Stanowskiego o kandydowaniu w wyborach prezydenckich, wszak wpisuje się to w logikę jego obecności w sferze publicznej.

Kandydatura Stanowskiego w wyborach prezydenckich została też przez niego samego przedstawiona jako kandydatura niepoważna, którą nie powinniśmy się zajmować na serio, chodzi bowiem o rozrywkę i przygrzanie na odlew całej klasie politycznej.

To ciekawe postawienie sprawy, które kupuje jak się zdaje wielu obserwatorów życia publicznego, traktując udział Stanowskiego w wyborach jako swoisty performance, który nie będzie miał wielkiego wpływu na polską politykę.

Uważam inaczej: Stanowski ogłaszając swoją kandydaturę, stał się po prostu politykiem. Zyskuje przecież realny wpływ na procesy polityczne w Polsce. Nie, to nie jest już kabaret ani cykl wesołych filmów na You Tube. Nie jest to też błotna kąpiel urządzona temu czy innemu celebrycie lub autorowi książki.

Kandydatura Stanowskiego – nawet jeśli, jak twierdzą niektórzy, wycofa ja tuż przed pierwszą turą wyborów – oddziałuje na wyborców, skłania ich do określonych zachowań. Jednych do przerzucenia głosów na niego, innych do głosowania przeciwko niemu, jeszcze innych do tego, by w ogóle poszli do wyborów. Jeśli nawet zrezygnuje, wyborcy znów będą podejmowali decyzje w oparciu o tę rezygnację, a na pewno wielu zmieni swoje preferencje wyborcze obserwując kilkumiesięczny festiwal kpin z innych kandydatów.

Wraz z ogłoszeniem swojej kandydatury, Stanowski kończy etap jazdy na gapę. Już nie pracuje wyłącznie na swoją osobistą popularność, ale wchodzi w przestrzeń, która oddziałuje realnie na życie ludzi i będzie miała na nie wpływ przez kolejne lata. Dla niego i części jego zwolenników, sympatyzujących z jego internetowymi wybrykami zabawa się zaczyna, ale prawda jest inna: zabawa właśnie się skończyła. I raczej nie pomogą tutaj zaklęcia o potrzebie obnażenia intelektualnej miernoty polskiej klasy politycznej. Stanowski staje się punktem odniesienia dla konkretnych decyzji wyborczych, które mogą zaważyć na naszym życiu. Co w czasach wielkiego zamętu i niepewności, w jakich przychodzi nam żyć, brzmi po prostu złowrogo.

Dlatego kandydatura Stanowskiego powinna być traktowana jak każda inna. Jego motywacje nie muszą być bowiem napędzane wyłącznie potrzebą budowania własnej marki. Nie zapominajmy, że Stanowski jest człowiekiem biznesu, ze wszystkimi tego dobrymi i złymi stronami. Nie ma niczego złego w zarabianiu pieniędzy i sukcesie biznesowym. Życzę tutaj Stanowskiemu jak najlepiej. Ale przecież wiemy doskonale, że duży biznes – a takim otacza się właściciel Kanału Zero – ma swoje konkretne cele, również polityczne. Lobbuje, szuka możliwości uzyskania wpływu na prawodawców i kształt przepisów prawnych. Warto zatem postawić pytanie, kto stoi za Stanowskim i czy faktycznie jego kandydatura jest niezależna? Być może jednak jest ktoś lub ktosie, którzy widzą w niej szansę na osłabienie innych kandydatów a wzmocnienie tych (lub tego), który jest bardziej przystępny i podatny na działania lobbingowe.

Zdrapać teflon

Żeby była jasność: nie sugeruję tutaj żadnych nielegalnych działań. Lobbing i inne próby wywierania wpływu przez biznes na politykę jest czymś całkowicie normalnym, co nie oznacza, że nie powinniśmy o nim mówić czy pisać. Stanowski tymczasem usiłuje ustawić się w wygodnej pozycji Stańczyka, który ma wyłącznie szczytne intencje, wchodząc do bardzo ważnej politycznej rozgrywki. Takie postawienie sprawy ma go pokryć teflonem. A to byłoby bardzo szkodliwe dla całego procesu wyborczego. Za Stanowskim mogą bowiem stać ludzie, którzy z jego pomocą planuje wywrzeć jakiś wpływ na politykę, czyniąc ze „swojego” kandydata kartę przetargową.

Życzę zatem Stanowskiemu, żeby ta kampania wyborcza była dla niego wyczerpująca i trudna. Tylko wtedy bowiem przyniesie ona jakieś dobre owoce. Dowiemy się wówczas, że z polskim życiem publicznym nie jest tak źle, jak nam się wydawało. Pora zatem promienie rentgena skierować i na tę kandydaturę.

Tomasz Figura







Kto stoi za Krzysztofem Stanowskim? - PCH24.pl








wtorek, 21 stycznia 2025

14-latkowie dokonali rozboju





przedruk



21.01.2025 07:32



14-latkowie dokonali rozboju

Policja kryminalna z Bemowa zatrzymała dwóch 14-latków podejrzanych o rozbój. Jeden z nastolatków groził napadniętemu czymś, co wyglądało jak prawdziwa broń palna. Nastoletni sprawcy trafili do schroniska dla nieletnich.



Rozwój 14-latków

Do zdarzenia doszło kilka dni temu. Pewien mężczyzna wystawił na jedną z internetowych platform zakupowych odzież i buty. Skontaktował się z nim kupujący. Umówili się na odbiór rzeczy i zapłatę na Bemowie.


Kupującym okazał się 14-latek, który przyszedł na spotkanie z równolatkiem.

"W trakcie krótkiej rozmowy jeden z nastolatków wyjął z kieszeni przedmiot przypominający broń palną, którą wycelował w stronę pokrzywdzonego. Wyrywał mu z ręki torbę z rzeczami. Potem wspólnicy uciekli"

– przekazała nadkom. Marta Sulowska z bemowskiej komendy.


Szybko wpadli

Poszkodowany mężczyzna złożył na komendzie zawiadomienie o przestępstwie. Policjanci dotarli do sprawców. Byli to nastolatkowie mieszkający poza Warszawą. U pierwszego zatrzymanego 14-latka w pokoju policjanci znaleźli "pistolet" oraz zrabowane rzeczy; później zatrzymali też drugiego.


Obaj trafili do policyjnej izby dziecka. Na podstawie zgromadzonego materiału dowodowego, policjanci doprowadzili zatrzymanych chłopców do sądu rodzinnego. Jego decyzją obaj zostali umieszczeni w schronisku dla nieletnich na dwa miesiące.





Może oglądali serial o tym, jak się napada na ludzi??


Jest tu jaki silny kolega, który obroni nas przed wściekłą telewizyjną propagandą??


To ja przypominam swój tekst z września zeszłego roku...





 21 września 2024

Młodzież wg telewizora


To, że historia została "rozwiązana" nic nas nie obchodzi - wzorzec postępowania został podsunięty.

I tylko to jest istotne.



Tytuł filmu:


"Uczeń podpisał umowę ze szkolnym łobuzem by uniknąć bicia [Szkoła odc. 451]"

Żeby zobaczyć film, trzeba skopiować link do wyszukiwarki.




www.youtube.com/watch?v=OOY6zl1gD5w

transkrypcja


taka próba


Radek Borysiak uważa, że przechytrzył licealistę, który od niego wymusza pieniądze. Umowa, którą podpisał ze szkolnym łobuzem Darkiem Teodorczykiem, ma go teraz chronić przed zemstą Tomka. Wiem.

 
W umowie masz wyraźnie napisane, że jak nie mam hajsu, masz w du. Czekaj no dawaj kasę, bo nie mam na ciebie czasu. Szybko! Według umowy mogę przekazać moje zobowiązania komukolwiek. Chce jak jesteś chory albo coś. W umowie nie ma nic o chorobie. A ja właśnie przekazałem moje zobowiązania. Tak. To który twój kolega będzie mi płacił? Dariusz Teodorczyk Ale czy ci zapłaci? Nie. Jestem pewien, że jesteś taki cwany, gnojku. Według umowy nie możesz mnie bić. No to teraz ci pokażę. Zrobi ci z dupy jesień średniowiecza. Tak cię urządzę, że zapomnisz o kombinowaniu. O ty lamusie

Nastolatek jest przerażony i chce jak najszybciej znaleźć Darka Teodorczyka. Ma nadzieję, że silny kolega obroni go przed wściekłym Tomkiem.



Darek Tomek tu biegnie. Co mnie to obchodzi? Nie ma wypracowań, nie ma umowy. Goni mnie. Odsuń się przygłupie. To nie jest twoja sprawa. Teraz to już moja sprawa.


Darek, odsuń się od niego. Odsuń się już! Co ty Zwariowałeś? Możesz wstać?


Mogę. Nic się nie.


Dzieje. No o co chodzi?

No. Wziął mi przywalił. On kłamie.


Odsuń się powiedziałem.

Wziął bez pardonu i podbiegł. Walnął mnie w pysk.


Zadrapanie.


Ale nie.


Złamane. Idź do higienistki.

Ale boli.


No a my sobie porozmawiamy. Zapraszam do pokoju nauczycielskiego. Ruchy.






I co?
Pasuje?






P.S.

"Niezależna.pl" też uprawia literówki?



piątek, 27 grudnia 2024

Ósma litera alfabetu

 

Co za miły redaktor.











-------


Zemdlała, a może umarła - kogo to obchodzi...

Czytamy uwaznie.



Zapraszamy Was do wspólnego słuchania świątecznych opowiadań napisanych przez naszych autorów i autorki. W ulubionym fotelu, w drodze na świąteczne spotkanie, podczas pieczenia pierników. Niech te historie umilą Wam najbliższe dni.

Dobrej lektury i przyjemnego słuchania!

Redakcja „Pisma”


i min. to:








magazynpismo.pl/idee/esej/niemcy-koniec-ery-stabilnosci/?seo=pw

magazynpismo.pl/swiateczna-playlista-pisma/?utm_source=facebook&utm_medium=post%E2%81%A9



sobota, 21 grudnia 2024

Kropla drąży skałę

 


Zwracam uwagę na graficzny charakter nazwy:


"NIE" odstaje od reszty wyrazów, można by więc je traktować osobno


dostajemy wtedy:

"dla chaosu w szkole"


i to jest właśnie to, co dostrzegam w tych tekstach - chaos.



przedruk z fb

Ten tekst można by jeszcze bardziej rozłożyć na części i omówić niż ja to tu zrobiłem.

Mój komentarz jak zwykle kolorem.


🟧 Czegoś takiego nie ma na egzaminie z żadnego innego przedmiotu. Pisanie wypracowania przypomina chodzenie po polu minowym: wystarczy chwila nieuwagi i cała robota na nic, jesteś zerem. - pisze Dariusz Chętkowski.
🟧 Twórców tej formuły należałoby wysłać na zbadanie osobowości. Wydaje się, że nie lubią swojej pracy i szukają okazji do pokazania, kto tu rządzi. Na pewno nie lubią młodzieży. Może pracowali w szkole i doświadczyli tam traumy, a teraz się mszczą. Nie rozumieją też zasady pedagogicznej, że jeden błąd nie może przekreślać całego wysiłku nastolatka. Zasady są złośliwe, to wręcz egzaminacyjna dewiacja.
🟧 Egzaminator zeruje całe wypracowanie, jeżeli nie zawiera ono tezy (ten brak już wystarczy do dyskwalifikacji), nie jest tekstem argumentacyjnym (autor snuje rozważania, ale nie przekonuje czytelnika), argumentacja nie odnosi się do tekstu wymienionego w temacie (na ostatniej maturze dyskwalifikowano za pominięcie „Sklepów cynamonowych” Schulza), argumentacja nie odnosi się sensownie do pojęcia wskazanego w temacie (dyskwalifikowano za nieznajomość „synkretyzmu”) ani do żadnej lektury obowiązkowej (erudycja nie ma znaczenia, liczy się tekst z listy).
🟧 Zero otrzyma maturzysta, jeżeli choć w jednym argumencie popełnił duży błąd w odniesieniu do lektury obowiązkowej, świadczący o nieznajomości treści utworu (pozostałe argumenty mogą być idealne, liczy się tylko ten z błędem).
Egzaminator skupia się na błędach. Jeżeli przywołany kontekst literacki zawiera błąd kardynalny (tylko w odniesieniu do lektury obowiązkowej), całość jest zerowana.
CKE ostrzega, że nie uznaje komiksu i powieści obrazkowej za literaturę, tekstem literackim nie są też scenariusze filmowe, gry komputerowe oraz mangi. Również przywoływanie obcojęzycznych dzieł, które nie zostały przetłumaczone na polski, np. piosenek, nie jest dopuszczalne. Najbezpieczniej pisać ściśle według schematu i nie wychylać się z pomysłami.
🟧 W rozumieniu CKE komiks nie jest literaturą. W XVIII w. wciąż uważano, że powieść nie jest literaturą, szczególnie w środowisku warszawskich klasyków, a w I połowie XIX w. Mickiewicz uważał Balzaka za idiotę. I nawet tłumaczył mu, aby nie marnował talentu na prozę, gdyż – w rozumieniu naszego wieszcza – literackie są tylko rymy. I kto tu był kretynem?
🟧 Teraz idiotów robią z siebie eksperci CKE, gdy kompletnie nie dostrzegają przemian w kulturze, więc dręczą nastoletnich humanistów, aby czytali „Treny” i „Dziady”, natomiast czytanie komiksów uważają za gorsze od nieczytania niczego.
🟧 Na polskim uczeń powinien chłonąć kulturę humanistyczną w bardzo szerokim znaczeniu, często interdyscyplinarnie i multikulturowo. Tylko po co ma to robić, skoro na maturze jest sprawdzany wyłącznie z tego, czy „przerobił” obowiązkowe lektury? CKE traktuje język ojczysty jak najbardziej prymitywny przedmiot.
🟧 Zerowanie całej pracy za jeden błąd to dewiacja, z której CKE powinna szybko się wycofać. Pana Roberta Zakrzewskiego, nowego dyrektora tej instytucji, powinien zastanowić fakt, że taka forma oceniania występuje na egzaminie z jednego przedmiotu.
🟧 Nie można tego bezmyślnego okrucieństwa tłumaczyć specyfiką przedmiotu. Poloniści nie są potworami, czegoś takiego nie robi się na lekcjach, nie przewiduje tego praktyka szkolna. Owszem, zeruje się pracę, ale tylko wtedy, gdy uczeń tworzy ją niesamodzielnie (czyli ściąga). I to jest jedyny powód, kiedy cały wysiłek na nic. Poza tym zero nie powinno być nigdy stosowane.





Jak to zwykle u redaktorów, na początek dostajemy tezę, tutaj brzmi ona:


"Próbna matura z polskiego to nadal jakaś dewiacja. Chwila nieuwagi i jesteś zerem"

Niestety nie dostajemy żadnych argumentów na poparcie tej tezy, za to mamy całą masę emocjonalnych dyrdymałów no i wtedy takie zastrzeżenia:


Egzaminator zeruje całe wypracowanie, jeżeli:

- nie zawiera ono tezy (ten brak już wystarczy do dyskwalifikacji), 
- nie jest tekstem argumentacyjnym (autor snuje rozważania, ale nie przekonuje czytelnika), 
- argumentacja nie odnosi się do tekstu wymienionego w temacie (na ostatniej maturze dyskwalifikowano za pominięcie „Sklepów cynamonowych” Schulza), 
- argumentacja nie odnosi się sensownie do pojęcia wskazanego w temacie (dyskwalifikowano za nieznajomość „synkretyzmu”) ani do żadnej lektury obowiązkowej (erudycja nie ma znaczenia, liczy się tekst z listy).


No mi się wydaje, że tak ma być.

Całe wypracownie jest do niczego, jeżeli jest nie na zadany temat lub nie spełnia zadanych warunków.

(Nawet tylko wnioskując na podstawie uwag pana redaktora mogę napisać, że...)

Prawidłowo napisane wypracowanie musi posiadać:

- tezę
- argumenty
- odnosić się do tekstu z zadanego tematu
- argumenty muszą być sensowne (to rozumie się samo przez siebie, to wynika z nazwy "argumenty"...)


Każda ludzka wypowiedź taka właśnie powinna być, tymczasem pan redaktor twierdzi, że wystarczy pościemniać coś dookoła i można dostać zaliczenie.

Nie panie redaktorze!

Trzeba trzymać się tematu i wykonywać polecenia zawarte w zadaniu.
Jeżeli praca napisana jest nie na temat - to jest ZERO.


Bo nie ma nawet co oceniać.

Jestem pewien, że pan redaktor matury by nie zdał, bo nawet tutaj pisze nie na temat - on nie rozumie czym są wymagania na egzaminie.

W zadaniu jest omówić: czym kierował się Wokulski, a pan redaktor co nie czytał lektury ściemnia coś fiu-bśdziu o wyobrażeniach Łęckiej. 

TO JEST NIE NA TEMAT.


"Zero otrzyma maturzysta, jeżeli choć w jednym argumencie popełnił duży błąd w odniesieniu do lektury obowiązkowej, świadczący o nieznajomości treści utworu (pozostałe argumenty mogą być idealne, liczy się tylko ten z błędem)."

No i słusznie! Jak można pisać o czymś czego się nie przeczytało???

Pana redaktora należałoby wysłać na zbadanie osobowości. Może doświadczył traumy. Nie rozumie zasady pedagogicznej, że jeden błąd - pisanie nie na temat - przekreśla całe wypracowanie . 


I dalej:


CKE ostrzega, że nie uznaje komiksu i powieści obrazkowej za literaturę, tekstem literackim nie są też scenariusze filmowe, gry komputerowe oraz mangi. Również przywoływanie obcojęzycznych dzieł, które nie zostały przetłumaczone na polski, np. piosenek, nie jest dopuszczalne. Najbezpieczniej pisać ściśle według schematu i nie wychylać się z pomysłami.

No takie są zasady i tyle. Pan się skarży, że w pracy wymagają znajomości ortografii i logicznego myślenia??



W rozumieniu CKE komiks nie jest literaturą. W XVIII w. wciąż uważano, że powieść nie jest literaturą, szczególnie w środowisku warszawskich klasyków, a w I połowie XIX w. Mickiewicz uważał Balzaka za idiotę. I nawet tłumaczył mu, aby nie marnował talentu na prozę, gdyż – w rozumieniu naszego wieszcza – literackie są tylko rymy. I kto tu był kretynem?


Aha!!!

Więc o to chodzi!

Kto tu jest kretynem, a kto nie!!

Wyszło szydło z worka!!!



Zdecydowanie pana redaktora należałoby wysłać na zbadanie osobowości. 

"Wydaje się, że nie lubi swojej pracy i szuka okazji do pokazania, kto tu jest kretynem. Na pewno nie lubi młodzieży. Może pracowal w szkole i doświadczyl tam traumy, a teraz się mszczą. Nie rozumie też zasady pedagogicznej, że jeden błąd może przekreślać cały wysiłek nastolatka. Z zasady jest złośliwy, to wręcz dewiacja."


Panie, każdy patrzy po sobie.

Daleko nie szukając...

"Chwila nieuwagi i jesteś zerem"


No panie, jak pan nie rozumiesz co się do ciebie mówi... to jest egzamin dojrzałości, a nie pierwsza klasa podstawówki.

Po drugie - pańskie oceny odnoś pan do siebie, a nie do innych.

To, że pan się czujesz zerem... no cóż....  każdy siebie zna najlepiej....


Brzydkie epitety:

Teraz idiotów robią z siebie eksperci CKE, gdy kompletnie nie dostrzegają przemian w kulturze, więc dręczą nastoletnich humanistów, aby czytali „Treny” i „Dziady”, natomiast czytanie komiksów uważają za gorsze od nieczytania niczego.

Na polskim uczeń powinien chłonąć kulturę humanistyczną w bardzo szerokim znaczeniu, często interdyscyplinarnie i multikulturowo. Tylko po co ma to robić, skoro na maturze jest sprawdzany wyłącznie z tego, czy „przerobił” obowiązkowe lektury? CKE traktuje język ojczysty jak najbardziej prymitywny przedmiot.


Bełkot o niczym, a poza tym - fałszywe tezy w postaci krótkich fraz, które mają się utrwalać poprzez ciągłe ich czytanie w różnych miejscach w internecie. Znamy te metody. 

To metoda wpływania na myślenie potoczne.


"dewiacja"
"jesteś zerem"
"nieczytania niczego"
"prymitywny"......
"ściśle według schematu i nie wychylać się"


i tak dalej...







Komentarze z fb, 


negatywne dla pana Ch, poza jednym dziwnym niezrozumiałym...







I dalej... znowu podbity emocjami bełkot:

Zerowanie całej pracy za jeden błąd to dewiacja, z której CKE powinna szybko się wycofać. 



Pana Roberta Zakrzewskiego, nowego dyrektora tej instytucji, powinien zastanowić fakt, że taka forma oceniania występuje na egzaminie z jednego przedmiotu.

To dlatego, że każdy przedmiot ma swoją specyfikę, na historii co innego jest oceniane, i co innego na języku polskim, ale pan redaktor "jest indolentny" i "tego nie pojmuje". 


Nie można tego bezmyślnego okrucieństwa tłumaczyć specyfiką przedmiotu. Poloniści nie są potworami, czegoś takiego nie robi się na lekcjach, nie przewiduje tego praktyka szkolna. Owszem, zeruje się pracę, ale tylko wtedy, gdy uczeń tworzy ją niesamodzielnie (czyli ściąga). I to jest jedyny powód, kiedy cały wysiłek na nic. Poza tym zero nie powinno być nigdy stosowane.


Emocjonalne epitety mające na celu zamącić ludziom w głowie.


czegoś takiego nie robi się na lekcjach, nie przewiduje tego praktyka szkolna


Na lekcjach nie, ale na egzaminie maturalnym tak się robi. 


zeruje się pracę, ale tylko wtedy, gdy uczeń tworzy ją niesamodzielnie (czyli ściąga)


Pan jest niedoinformowany, powtarzam raz jeszcze, jak uczeń nie zna lektury to nie zdał egzaminu i nie pomogą żadne wygibasy. 


Pan by chciał, by taka osoba np. została nauczycielem i uczyła języka polskiego albo matematyki i nie przerobiła jakiegoś tematu z uczniami, bo tego akurat nie umie czy nie wie?

"Tak, jestem nauczycielem, który nie zna lektury, bo na maturze się prześlizgałem...." tego pan chce??


A w ogóle to pan redaktor zdawał maturę??




"Poza tym zero nie powinno być nigdy stosowane."


patrząc na wcześniejsze zdanie...

"zeruje się pracę, ale tylko wtedy, gdy uczeń tworzy ją niesamodzielnie (czyli ściąga)"


pan redaktor jednak twierdzi, że - za ściąganie, za oszustwo - powinno się stawiać ocenę dopuszczającą ???




Kim pan w ogóle jest i co pan tu robi???





Cały ten tekst należy traktować jako zbiór szkodliwych fraz, jakie mają się młodym ludziom zagnieździć w głowie.



Zbiór szkodliwych fraz powtarzanych w sposób zorganizowany w różnych kombinacjach na różnych stronach, które są tworzone tylko po to, by je powtarzać, by cały przekaz medialny zasypać tymi frazami, by każde miejsce w telewizji, radio i internecie był wypełniony gównianymi półprawdami i kłamstwami, by było tego tyle, by zagłuszyć to, co mówią i chcą normalni ludzie.




Nie można wobec tego przechodzić obojętnie, bo pamiętajmy:

kropla drąży skałę....









.polityka.pl/tygodnikpolityka/spoleczenstwo/2282647,1,probna-matura-z-polskiego-to-nadal-jakas-dewiacja-chwila-nieuwagi-i-jestes-zerem.read