Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Jan z Kolna. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Jan z Kolna. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 22 kwietnia 2024

Filozofowie

 


przedruk





Po co nam filozofowie



Karolina Głowacka
Wojciech Sady


16.04.2024



Karolina Głowacka: Do dziś robi wrażenie atomizm Demokryta. Ot, siłą umysłu doszedł do tego, że świat składa się z maleńkich atomów.

Wojciech Sady: Ale te atomy miały mieć haczyki i dziurki, dzięki którym mogły się łączyć...
No to Anaksymander – niemalże Darwin! Twierdził, że zwierzęta morskie wywodzą się od innych zwierząt morskich, a człowiek z niższych gatunków zwierząt.

Był jeszcze Empedokles, on w przekazach też wygląda na prekursora teorii ewolucji. Według niego świat miał cyklicznie powstawać i ginąć. I kiedy znów się odradzał, jego części łączyły się przypadkowo, powstawały potwory. W większości ginęły, przeżywały tylko te należycie zbudowane. Więc tu mamy jakiś zarys teorii ewolucji!

Ale były też poglądy, że Ziemia pływa po wodach i czasem się zakołysze tak jak statek. No i wtedy naczynia spadają ze stołów. Takie to miało być wyjaśnienie trzęsień ziemi.
Jaka była wartość tych rozważań?

Jak się weźmie tysiąc pomysłów, ot tak sobie rzuconych, to kilka z nich będzie jakoś analogicznych do tego, co my dzisiaj sądzimy. Najistotniejszą jednak wartością jest to, że w ogóle podjęto próbę naturalistycznego wyjaśnienia zjawisk przyrody.

U Homera czy Hezjoda czytamy o Zeusie, który ciska piorunami, o bogach zsyłających na ludzi choroby. Przekonanie o boskiej przyczynie wielu zjawisk było rozpowszechnione w basenie Morza Śródziemnego i nie tylko. Kiedy zbliżała się kolejna powódź Nilu, kapłani w Egipcie składali bogom ofiary, wznosili do nich modły, żeby była ona jak najobfitsza, bo wtedy Egipcjanie zbierali najwięcej plonów.

Tales po podróży do Egiptu miał stwierdzić, że to nie bogowie powodują podnoszenie się wód morskich, tylko wiejące z północy wiatry, które spiętrzają wody. Anaksymander miał spekulować na temat piorunów. Przekonywał, że to nie rozgniewany czy rozkapryszony Zeus nimi ciska, tylko że w chmurach gromadzi się powietrze i ogień, a kiedy chmury się zderzą, pękają. Wtedy uwolniona mieszanina powietrza i ognia leci ku ziemi, świecąc. Mamy „Corpus Hippocraticum” – teksty, w których czytamy, że to choroba, a nie bóg szkodzi ciału. Jest takie zdanie o „świętej chorobie”, czyli padaczce, którą autor tej księgi próbuje wyjaśnić zbytnim zawilgoceniem mózgu.

To wyjaśnienia, rzecz jasna, nie do przyjęcia, ale są to pierwsze próby, o jakich wiemy, naturalistycznego wyjaśniania świata.

Możemy powiedzieć, że naukowy sposób myślenia narodził się z czystej myśli filozofów?

To nie jest takie proste. Aczkolwiek niektórzy, pisząc książki o historii nauki, czują się w obowiązku zacząć właśnie od Talesa, Anaksymandra, Anaksymenesa – przynajmniej wspomnieć, że tacy byli. A później dodają Pitagorasa czy Heraklita.

Prawda jest taka, że wiemy o nich niezmiernie mało, a istniejące źródła są niepewne. W dodatku to, co o nich czytamy, pochodzi głównie z tekstów, które powstały po co najmniej kilkuset latach. Krążą na ich temat rozmaite słuchy – jak te, że Tales sformułował twierdzenie Talesa, a zatem miał jakąś wiedzę z matematyki. Ale to nie jest pewne.

Nie wiemy, czy twierdzenie Talesa jest faktycznie twierdzeniem Talesa?

Nie wiemy. Mamy opowieści o tym, że zmierzył wysokość piramidy Cheopsa w Egipcie, porównując długości cieni rzucanych przez tę piramidę i inne przedmioty. Ale nie mamy pewności, czy sformułował słynne twierdzenie.

Mówimy też o twierdzeniu Pitagorasa, a nie wiemy nawet, czy Pitagoras istniał, bo najstarsze pisma mówią, że nikt go nie spotykał poza gronem najbliższych współpracowników, a i tak rozmawiając z nimi, był okryty jakąś tkaniną.


Ja bym nie wiązał początków nauki greckiej z jońskimi filozofami przyrody i ich następcami do Demokryta włącznie. Początków nauki trzeba szukać w Aleksandrii, w dziełach wielkich geometrów, Euklidesa, Archimedesa, w geografii Eratostenesa, w astronomii Apolloniosa i Hipparcha, w badaniach anatomicznych Herofilosa i Erasistratosa. Ci dwaj ostatni prowadzili sekcje zwłok, podobno robili też wiwisekcję – na przestępcach skazanych na śmierć.

Czyli wizja, że oto nauka zrodziła się z czystej myśli, jest może kusząca, ale zdaje się, że nieprawdziwa. Musi być pomiar, musi być obserwacja. I wiedzieli to ci w Aleksandrii.

O pomiarach obwodu Ziemi dokonanym przez Eratostenesa, a przez Hipparcha z Nikai odległości Ziemi od Księżyca, dzisiaj każdy naukowiec powie, że to dobra nauka.

Człowiek jest istotą, której przetrwanie zależy od tego, co potrafimy wyprodukować. Zęby mamy marne, pazurów nie mamy. Selekcja naturalna będzie pozwalać przeżywać częściej tym, którzy potrafią lepiej wytwarzać rzeczy – narzędzia, ubrania. To wiedza praktyczna była i jest ważniejsza. Tyle że ta wiedza ludziom zawsze mieszała się z magią. Przez tysiąclecia mieliśmy zbitkę wiedzy praktycznej, z opowieściami o jakichś duchach, które się kryją w krzakach.

Myślę, że praca pierwszych greckich myślicieli polegała na tym, żeby wydobyć to, co rozsądne, praktyczne, ale dodać do tego teorię. To jest fenomen Greków. Egipcjanie umieli wytyczać kąt prosty w terenie. Brali sznur, odmierzali na nim trzy, cztery i pięć równych kawałków i napinając je, tworzyli trójkąt prostokątny. Ale w ciągu dwóch tysięcy lat, podczas których się tego używało, nie ma żadnego śladu w refleksji nad tym, że trzy do kwadratu dodać cztery do kwadratu to pięć do kwadratu.

Tylko praktyka, a nie ma szukania schematu.

Tak. Grecy do tych umiejętności zaczynają dokładać teorię. Przykład – Babilończycy rozwinęli astrologię. Uczeni przez setki lat śledzili ruchy planet w stosunku do gwiazd, ustalali cykle tych ruchów, ale nie zrobili tego, co zaczęli robić Grecy. Nie zbudowali matematycznych czy geometrycznych modeli ruchów planet.

Ci wielcy Grecy dużo nam dali, ale też coś zabrali. Średniowiecze było wręcz sparaliżowane Arystotelesem. Z Filozofem się nie dyskutowało.

W największym skrócie to było tak, że nauka grecka rozwija się do połowy II w. p.n.e., później zostaje zniszczona przez ekspansję Rzymian. Ożywa na chwilę w II w. n.e., działa wtedy Galen z Pergamonu – wielki lekarz i anatom. Działa też Klaudiusz Ptolemeusz – astronom. Ale to są niemal samotne postaci. Potem jest dziura, a kiedy to myślenie greckie znowu ożywa w czasach Simplikiosa i Filoponosa, to cesarz Justynian Wielki wydaje edykt, żeby zamknąć wszystkie szkoły, których nie prowadzą chrześcijanie.

Czemu to robi?

Bo chciał mieć imperium wyłącznie chrześcijańskie.
Zachodnia część dawnego, starożytnego świata, tego rzymskiego, już nie istniała, bo unicestwiła ją wielka wędrówka ludów. Justynian zamyka „pogańskie” szkoły wschodniej części imperium w 529 r.

Później dziedzictwo Greków przejmują uczeni mówiący po arabsku. Oni mieli swój najlepszy okres między X a XII w., ale to też się skończyło, zarówno z powodu antyintelektualnej reakcji duchowieństwa islamskiego, jak i z powodu potwornego najazdu Tatarów na Mezopotamię. Z drugiej strony, na Zachodzie mamy skuteczny atak chrześcijańskich rycerzy na arabską wtedy Andaluzję. Po opanowaniu regionu, w Toledo, chrześcijanie widzą coś dla nich niebywałego: papiernie, w których można było produkować materiał do pisania. Tani, w dużych ilościach. Fenomen. Mało tego, znaleźli sterty papieru zapisanego po arabsku. Przyjechał Gerard z Cremony i inni uczeni, którzy się specjalnie z tej okazji nauczyli arabskiego. Przetłumaczono wtedy na łacinę Euklidesa, Archimedesa, Galena i Arystotelesa. Czyli prawie wszystko, co znamy dzisiaj, oprócz Platona, platoników i tradycji hermetycznej.

Kiedy dokonano tych przekładów, Europa zmądrzała na tyle, że można było założyć pierwsze uniwersytety. Na uniwersytetach średniowiecznych uczono, natomiast nie prowadzono badań. Powstają one około 1200 r., a do 1600 r. nie ma tam żadnego postępu! Czyta się Arystotelesa na kursie sztuk wyzwolonych, później Galena i Awicennę – perskiego uczonego piszącego po arabsku. Czyta się jeszcze kodeksy rzymskie, a na wydziale teologii Biblię i pisma ojców Kościoła. Tak więc tylko starożytnych.

Czyta się i nie zadaje pytań?

Było przekonanie, że starożytni znali prawdę, naszym zadaniem jest tylko ją zrozumieć i przekazać kolejnym pokoleniom. Tymczasem u starożytnych jest wiele niejasności.

U Galena są ewidentne błędy.


No właśnie – przez 350 lat trwają wykłady z anatomii. Czasem uzyskiwano pozwolenia na sekcję zwłok podczas wykładów medycznych. Rzadko, ale się zdarzało. Profesor głośno czytał. Kilka metrów dalej – no bo to przecież śmierdziało, brudno, nieprzyjemnie – demonstrator ciął zwłoki. Studenci patrzyli z góry. A ten demonstrator czasem nie był w stanie pokazać tego, o czym czytał profesor... Przez 350 lat wszyscy udają przed sobą, że widzą to, czego nie ma.

Kiedy kończy się to udawanie?

Gdy Gutenberg wynajduje prasę drukarską – w połowie XV w. Było duże zapotrzebowanie na książki medyczne, a druk pozwolił na zwiększenie ich dostępności. Aby je zilustrować, potrzebowano drzeworytów i miedziorytów. Artystom zaczęto zlecać przedstawienie jakiegoś narządu, ci przynosili swoje prace, ale one nie zgadzały się z tym, co pisał Galen. Bo ci artyści Galena nie czytali! Rysowali to, co widzieli, wcześniej przeszkoleni w realistycznym przedstawianiu świata. To był pierwszy impuls, po którym wreszcie zaczęły się odkrycia anatomiczne. Apogeum stanowiło dzieło Wesaliusza „De humani corporis fabrica” (O budowie ciała ludzkiego). Wesaliusz sam robił sekcje zwłok. I nagle okazało się, że u Galena są błędy i trzeba je poprawiać. Zaczęło to zmieniać nastawienie do nieomylności starożytnych. Dużą rolę odegrało tu też odkrycie Ameryki, o której Grecy oczywiście nie mieli pojęcia.

Runął mit nieomylności.

Jeszcze jedna rzecz decyduje o biegu historii – upada Konstantynopol. Uprzedzając ten dramat, kardynał Basil Bessarion przeniósł się z Konstantynopola do Rzymu i przywiózł ze sobą 500 greckich rękopisów. Watykańska biblioteka posiadała wtedy 350 rękopisów. To pokazuje, jakie skarby intelektualne trafiły na Zachód. Były tam dzieła Platona, Plotyna i teksty hermetyczne – astrologia, alchemia, magia. A to się splotło z wynalezieniem przez Gutenberga prasy drukarskiej.

Marsilio Ficino ze współpracownikami szybko tłumaczy te teksty na łacinę, przez co stają się powszechnie dostępne w Europie. To powoduje ogromny wzrost zainteresowania astrologią. Z naszego punktu widzenia astrologia to koronny przykład pseudonauki, ale to jej popularność wytworzyła presję na badania astronomiczne. Żeby astrolog mógł stawiać horoskopy, musiał wiedzieć, gdzie będą planety w marcu przyszłego roku, bo akurat król go zapytał, czy ruszać na wyprawę przeciwko Saracenom.

Wtedy pojawiają się dwie ważne szkoły. Jedna w Wiedniu – założona przez Georga von Peurbacha i Regiomontanusa. A druga w Krakowie – zakłada ją Marcin Król, do którego dołącza Marcin Bylica. Bylica z Regiomontanusem napisali podręcznik do astrologii, który miał trzynaście wydań w krótkim czasie. Dzieło Kopernika miało w podobnym okresie wydań raptem dwa. Mamy w Krakowie Miechowitę, mamy Wojciecha z Brudzewa. I w to środowisko trafia młody Mikołaj Kopernik.
Czyli mamy już czas, w którym można podważać starożytnych. Przychodzi rewolucja naukowa najbardziej chyba kojarzona z Newtonem, gdzie liczy się przede wszystkim eksperyment.

Trzeba tutaj wspomnieć jednak o Arystotelesie i tekstach zebranych 300 lat po jego śmierci, którym nadano tytuł „Fizyka”. Jeśli w ogóle ktokolwiek się zajmował ruchami czy przemianami ciał, to używał „Fizyki” Arystotelesa. Ale wprowadzano do niej pewne modyfikacje. Jeszcze w starożytności Hipparch z Nikei, a później Jan Filoponos do fizyki Arystotelesa dodali coś, co dzisiaj nazywa się teorią impetusu. Później, w XIV wieku, została ona rozwinięta na Uniwersytecie Paryskim przez Jeana Buridana i Mikołaja z Oresme.

Jednak jeśli w średniowieczu natrafiano u Arystotelesa na niejasności albo sprzeczności – kiedy przeczył sam sobie albo Biblii, albo innemu źródłu autorytatywnemu – to pisano tzw. kwestie czy komentarze. Ale nigdy w średniowieczu nie podjęto próby połączenia tych tekstów w nową całość. To były takie izolowane próby, a jednocześnie każdy kolejny cykl wykładów zaczynano od Arystotelesa.
Brakowało tej zasadniczej cechy, jaką ma dzisiaj nauka – kumulacji wiedzy. Ciągle zaczynano niemalże od zera.

W XVII w. to już nie mogło się utrzymać. Pojawili się uczeni, którzy zrozumieli, że Kopernik ma rację. A fizyki Arystotelesa nie dawało się pogodzić z systemem Kopernika. Według Arystotelesa ciała ciężkie z natury spadają do środka świata. Więc jeśli środek świata nie jest w środku Ziemi, to dlaczego upuszczony przedmiot spada w stronę naszych stóp? Powinien przecież polecieć na Słońce! Dla ludzi takich jak Kepler, Kartezjusz, Galileusz staje się jasne, że jeśli mają przyjąć kopernikanizm, to trzeba zbudować nową fizykę. Zaczyna się chaos poszukiwań. Nikt nie wie, w którą stronę to pójdzie.

Aż wreszcie Robert Hooke połączył teorię impetusu z kopernikanizmem i tym wszystkim, co wtedy wiedziano. Czyli, choć fizykę trzeba było budować na nowo, to arystotelizm odegrał w powstaniu mechaniki newtonowskiej zasadniczą rolę. Newton w dużej mierze opierał się na ideach Hooke’a, do jego ustaleń dokładając obliczenia matematyczne. Zresztą Newton mu za to nigdy nie podziękował, mało tego, usuwał po nim ślady. Gdy został prezesem Royal Society, to cudownie zniknął portret jego poprzednika – Roberta Hooke'a właśnie.

Przenieśmy się do współczesności. Mamy np. mechanikę kwantową, której ustalenia stoją w sprzeczności z naszym potocznym myśleniem, nasze intuicje dotyczące takich pojęć jak „miejsce” czy „czas” zostają wystawione na ciężką próbę. Czy czysta myśl, filozofia, może cokolwiek zdziałać, kiedy mamy do czynienia z rzeczywistością fizyczną umykającą poznaniu naszych zmysłów? Czyli:

czy filozof jest dzisiaj potrzebny?

Twórcy mechaniki kwantowej – Edwin Schrödinger, Werner Heisenberg, Niels Bohr, Paul Dirac – pisywali artykuły i książki z pogranicza fizyki i, można by powiedzieć, właśnie filozofii. Niemal wszyscy najważniejsi coś takiego tworzyli. Są tam refleksje na temat natury wiedzy ludzkiej. Musiały się siłą rzeczy pojawić. Nagle trzeba było pisać wzory na coś, czego nie rozumiemy. Ale da się to obliczać i odnosi się w ten sposób sukcesy. W końcu większość fizyków zrezygnowała z filozofowania i przyjęła postawę „zamknij się i licz”.

Mówi się, że fizyka na pewnym poziomie utknęła. Czy gdyby funkcjonował teraz umysł na miarę Arystotelesa, toby to jakoś pomogło popchnąć ją do przodu? Jak na razie nie da się choćby skwantować grawitacji.

Nie da się, bo fizyka w ogóle jest osobliwym zlepkiem różnych, nie zawsze dobrze przystających do siebie teorii – nie da się połączyć już szczególnej teorii względności z mechaniką kwantową bez używania pewnych sztuczek matematycznych. A czy dociekać głębiej... to zależy od postaw.

Wielu naukowców po prostu ma pracę, dostaje różne nagrody. Dociekania na temat podstaw są niesłychanie ryzykowne i dają mało życiowych zysków. Bo ktoś, kto by się zastanawiał nad tym, o co w tym wszystkim chodzi, nie będzie miał wyników, których się od niego oczekuje, nie dostanie grantu.

Czyli odpowiedź brzmi „nie”? Filozof nie jest potrzebny?

Mechanika kwantowa ma już sto lat. Za rok minie sto lat od sformułowania zasady nieoznaczoności. No i żadnego kroku tutaj nie zrobiono. Pyta pani, czy w takim razie refleksja filozoficzna mogłaby nam pomóc. Nie wiem. Kopernikanizm pewnie nie mógłby się narodzić bez astrologii jako bodźca, który zachęcał ludzi do badań astronomicznych. Może gdyby pojawiły się jakieś wpływy zewnętrzne wobec fizyki, mogłoby to pomóc. Ale trudno mi sobie wyobrazić, jakie by one miały być.

Jest jednak miejsce dla filozofów we współczesnym świecie. Pan się odnalazł jako popularyzator nauki na YouTubie.

A pani jest matką chrzestną mojego kanału! W 2021 r. powiedziałem pani, że nagrałem kilkanaście wykładów o historii nauki dla grupki jedenaściorga studentów zaocznych – i pani mi poradziła, żebym opublikował je na YouTubie, a nie serwerze uczelnianym. Wtedy nie wiedziałem nawet, że tak można. Założyłem kanał, a po miesiącu chciałem sprawdzić, czy studenci to oglądają. Zaglądam i dowiaduję się, że wykładów wysłuchało ponad sto osób, a bodaj 73 mój kanał zasubskrybowały. Spodobało mi się to, zacząłem nagrywać, najprostszym domowym sposobem, kolejne wykłady. Dziś subskrybentów mam 4300 i nadal ich szybko przybywa. Sprawia mi to wielką satysfakcję: robię wykłady, których wysłuchuje co najmniej tyle osób, ile wysłuchało ich na różnych uczelniach w ciągu 40 lat. Co więcej, są to ludzie, którzy słuchają z ciekawości, z pasji, a nie po to, żeby dostać zaliczenie. Tylko wraz ze wzrostem oglądalności coraz bardziej się denerwuję – bo i odpowiedzialność coraz większa.

Może zacznę nagrywać jeszcze raz od początku, żeby poprawić błędy ujawnione dzięki uwagom słuchaczy.





PROF. WOJCIECH SADY pracuje na Wydziale Humanistycznym Uniwersytetu Śląskiego. Zajmuje się filozofią nauki oraz historią idei naukowych i religijnych. Autor m.in. czterech tomów z serii „Dzieje religii, filozofii i nauki”, „Sporu o racjonalność naukową”, „Struktury rewolucji relatywistycznej i kwantowej w fizyce” oraz współautor – wspólnie z Katarzyną Gurczyńską-Sady – „Antropocenu” i „Wielkich filozofów współczesności”. Regularnie publikuje cykle wykładów na własnym kanale YouTube.






"cesarz Justynian Wielki wydaje edykt, żeby zamknąć wszystkie szkoły, których nie prowadzą chrześcijanie.

Czemu to robi?

Bo chciał mieć imperium wyłącznie chrześcijańskie."




Chrześcijańscy nauczyciele dają chrześcijański lud.

Podobnie postępowali Niemcy podczas zaborów, "komuniści" za czasów PRL i po 1990 roku też - tylko bardziej subtelnie....




Chrześcijańscy nauczyciele dają chrześcijański lud.

Niemieccy nauczyciele dają zniemczony lud.

Polska szkoła ze swoimi odcieniami daje lud polski ze szkolnymi odcieniami. 

Komunistyczne wytyczne (szkoła) dają lud myślący schematycznie - choć źle edukacji tamtych czasów nie oceniam...

"Post-komunistyczne" media dają lud zmanipulowany. Zamałpowany??

"Nowoczesna" szkoła daje lud... zagubiony?


Ludzie są mieszaniną tych wszystkich wpływów.



Wszystko jest wypadkową wpływów,  ale największy wpływ mają rodzice i najbliższe otoczenie, władza i jej podstawa programowa, media oddziałujące na młodzież i dopiero potem nauczyciel.









tygodnikpowszechny.pl/po-co-nam-filozofowie-186789?utm_term=Autofeed&utm_campaign=Echobox_Social&utm_medium=social&utm_source=Facebook#Echobox=1713740505






środa, 10 kwietnia 2024

Nie ma już nikogo






Muzeum Historii Ziemi Kamieńskiej jest w: Duniewo.
22 godz. ·


Renesansowy talar książąt saksońskich odkryty w okolicach Duniewa!!!
Są takie odkrycia, które zapierają dech w piersiach, tym bardziej, kiedy są one dokonywane w najmniej spodziewanych okolicznościach. Tak też było w okolicach Duniewa, na terenie Gminy Świerzno. Pewnego dnia z członkami Stowarzyszenia im. Św. Korduli skontaktował się rolnik, który jest właścicielem jednego z pól w okolicach wioski, z prośbą o pomoc, ponieważ w trakcie prac rolnych zgubił odkładnice do pługa. Członkowie Stowarzyszenia, którzy wielokrotnie wspierali w różnych inicjatywach mieszkańców naszego regionu i tym razem postanowili pomóc i odnaleźć zagubioną przez rolnika część. W trakcie przeszukiwania pola, jakie było ich zaskoczenie, kiedy na głębokości około 10 cm pan Jacek Ukowski – prezes Stowarzyszenia im. Św. Korduli, który niejednokrotnie dowiódł, że ma niezwykłe szczęście do odkrywania cennych zabytków (mi.in. jako jedyny w Polsce dwukrotnie odkrył średniowieczne bulle papieski) natrafił na dużą srebrną monetę. Już na pierwszy rzut oka, widać było że nie jest to zwykłe odkrycie. Moneta o wadze 27,33 gram i średnicy 4 cm jest naprawdę imponująca!!! Na jednym ze zdjęć zamieszczonych pod artykułem widzimy proporcje pomiędzy srebrnym talarem, a złotym dukatem z Niderlandów. Wśród samego odkrywcy, jak i pozostałych członków ekipy zapanowała niesamowita radość. Pomimo już sporego doświadczenia, takiej monety jeszcze w życiu nie widzieli.
 
Moneta oczywiście została przekazana do Muzeum Historii Ziemi Kamieńskiej, gdzie poddana został dokładnej analizie. Okazało się, że jest to renesansowy talar, wybity przez braci – współregentów księstwa Saksonii. Niezwykle rzadki numizmat, na który od czasu do czasu można jedynie natrafić na aukcjach internetowych.
 
Opis monety:
Po obu stronach monety dominują ikonografie współregentów, którzy współrządzili po śmierci ojca Jana Wilhelma w latach 1575-1603. Pierwszym z nich jest książę Fryderyk Wilhelm I (Friedrich Wilhelm), drugim książę Jan II (Johann). Obie postacie przedstawione są od pasa w górę. Mają na sobie paradne zbroje, w rękach trzymają zdobione pióropuszami szyszaki, jak również miecze. Obaj książęta na szyj noszą duży kołnierz, tzw. kryzę -typową dla epoki późnego renesansu i świadczącym o wysokim statusie społecznym. Obie postacie są bardzo dobrze zarysowane, widać dokładność staranność w wykonaniu postaci i dbałość o każdy najmniejszy nawet szczegół.
W otoku obu książąt mamy tytularne napisy i tarcze herbowe.
Awers: W otoku księcia Fryderyka Wilhelma I znajduje się napis i herby Saksonii.
D: G. FRI - WI. DVX - SAX. TV - E. ELEC - ADMI: - MO. I.
(par la grâce de Dieu, Frédéric Guillaume, duc de Saxe, Thuringe et électeur administrateur de la Monnaie impériale). Z łaski Bożej, Fryderyk Wilhelm, książę Saksonii, Turyngii i administrator-elektor Mennicy Cesarskiej.
 
Rewers: W otoku księcia Jana II znajduje się napis i data wybicia talara – 1596.
D: G. IOAN - DVX. SAX - LANDG - THV. E - MARCH - MIS.
(par la grâce de Dieu, Jean, duc de Saxe, Landgrave de Thuringe, margrave de Meissen). Z łaski Bożej Jan, książę Saksonii, landgraf Turyngii, margrabia Miśni.
Wymiary monety:
-średnica 4 cm,
- grubość 2,5 mm
- waga 27,33 gram

Jak zawsze pozostaje pytanie, na które już zapewne nie znajdziemy odpowiedzi. Kto i w jakich okolicznościach zgubił tą monetę? W pobliżu znajdował się stary szlak i dwa niewielkie stawy. Może ktoś zatrzymał się napoić konie i wtedy została ona zgubiona. Jednak to tylko taka nasza teoria. Najważniejsze, że ten cenny zabytek trafił do naszej instytucji, tak naprawdę dzięki wielu zbiegom okoliczności. W imieniu Muzeum chciałbym podziękować panu Jackowi za przekazanie tej cennej monety do MHZK.







----------------







Czy w ziemi pod Chojnicami może leżeć wrak niemieckiego samolotu z czasów II wojny światowej? Sprawdzą to za kilka dni poszukiwacze z tucholskiego stowarzyszenia "Ostroga".


Planujemy wydobyć samolot, który rozbił się 1945 roku w przeddzień wyzwolenia Chojnic czyli 13 lutego. Otrzymaliśmy informację, że taki samolot gdzieś tam się znajduje. Przewertowaliśmy archiwa niemieckie i znaleźliśmy, że rzeczywiście tego dnia zaginął samolot w rejonie Chojnic, niemiecki i go będziemy wydobywać, szukać.


Mówi Weekend FM Ireneusz Szweda z Tucholskiego Stowarzyszenia Eksploracyjnego "Ostroga".

A wiadomość o wraku, który po powietrznej potyczce ma spoczywać w ziemi, to część rodzinnego przekazu jednej z rodzin z terenu gminy Chojnice.


To jest z opowieści starszych ludzi tutaj, co przeżyli tu wojnę i mówili, że tu w 1945 spadł samolot, zestrzelony był. Nie było wiadomo jaki to jest, jakiej produkcji, typ samolotu. Tu jak front się zbliżał, to ludzie pouciekali stąd. Też nie byli pewni, jaki to samolot jest. Z opowiadań, co ojciec opowiadał, mówił, że jak spadł wbił się w ziemię, to jedynie silnik, kabina, a skrzydła, ogon odpadły.




Mówi Weekend FM Mariusz Łangowski.



Z uwagi na bezpieczeństwo planowanej akcji i na prośbę organizatorów nie podajemy dokładnej daty i miejsca poszukiwań.




--------


 09.04.2024 23:04

Karol III ma się coraz lepiej. Król nie rezygnuje ze swoich planów

Pałac Buckingham przygotowuje się, że od końca kwietnia król Karol III będzie częściej brał udział w publicznych wydarzeniach, co sugeruje, że leczenie wykrytego u niego nowotworu przebiega pomyślnie - podała stacja Sky News.


Od czasu, gdy na początku lutego Pałac Buckingham przekazał, że u 75-letniego monarchy zdiagnozowano nowotwór, Karol III sporadycznie pokazuje się publicznie i zgodnie z zaleceniami lekarzy nie bierze udziału w publicznych wydarzeniach. Jedynym wyjątkiem była msza w Niedzielę Wielkanocną w Windsorze, po której wyszedł do zgromadzonych ludzi, ściskając im ręce i rozmawiając z nimi.

Król nadal wykonuje swoje obowiązki i przyjmuje różne osoby w Pałacu Buckingham - np. we wtorek na audiencji był gubernator Banku Anglii Andrew Bailey, który wręczył mu nowe banknoty z jego wizerunkiem, które wejdą do obiegu w czerwcu.

Sky News podała, że Pałac Buckingham przygotowuje się, że pod koniec kwietnia i w maju Karol III nieco częściej będzie uczestniczył w publicznych wydarzeniach z udziałem większej liczby osób. Stacja zaznacza, że nie należy tego rozumieć jako potwierdzenia udziału monarchy w tradycyjnych dużych wydarzeniach, takich jak Trooping the Colour (parada wojskowa z okazji urodzin monarchy), czy w letnich przyjęciach w ogrodach Pałacu Buckingham, ale sugeruje to, iż leczenie przebiega pomyślnie.

Wskazuje na to także podana w miniony piątek przez dziennik "The Sun" informacja, że plany dwutygodniowej podróży monarchy w październiku do Australii, Nowej Zelandii oraz na szczyt głów państw Wspólnoty Narodów na Samoa są aktualne, a król polecił zintensyfikowanie przygotowań do podróży.




















weekendfm.pl/?n=112787&historyczna-zagadka-w-gminie-chojnice-eksploratorzy-beda-tu-szukac-wraku-niemieckiego-samolotu=


niezalezna.pl/lifestyle/karol-iii-ma-sie-coraz-lepiej-krol-nie-rezygnuje-ze-swoich-planow/515388







czwartek, 4 kwietnia 2024

Uwolnienie Macieja - moja wersja

 




Prawdopodobna wersja uwolnienia mnie, podana przeze mnie.


przedruk
tłumaczenie automatyczne



Znany dziennikarz Tucker Carlson w swoim ostatnim programie wyjawił sensacyjną wiadomość, że wg ustaleń amerykańskich naukowców, NASA, FBI oraz instytutu Global Research, nasz świat, tu na planecie Ziemia, został stworzony przez niejakiego Jana Żeglarza, pochodzącego z Czerwonej Planety!


W wyniku wieloletnich poszukiwań - i szczęśliwego zbiegu okoliczności - ustalono miejsce pobytu Jana zwanego także Stworzycielem Świata, a także przetrzymujących go w niewoli spiskowców.


Stało się to głównie dzięki dociekaniom blogera - specjalisty od wojny kognitywnej, Macieja Synaka, pochodzącego z Polski.


Jak się okazało, wieloletnie fatum na nim ciążące wcale nie było żadnym fatum, tylko nękaniem ze strony skrycie działającej sitwy, potajemnie sterującej całym światem za pomocą technologii ukradzionej Janowi, sitwy nazywanej umownie Wędrującą Cywilizacją Śmierci.




Na początku kwietnia 2024 roku, w wyniku spektakularnej akcji komandosów wszyscy przestępcy pilnujący Jana zostali wyeliminowani w kilka sekund, zaś sam Jan wyszedł z tej akcji bez szwanku.


Teraz, kiedy Jan jest bezpieczny, a jego ciemiężyciele zostali zneutralizowani na zawsze, także Maciej Synak został ocalony ze swej niedoli.


W następstwie tych szczęśliwych wydarzeń, może on w końcu odzyskać swój - wydawało się - stracony czas, swoje życie i młodość i wreszcie rozpocząć swą długo oczekiwaną globalną prospołeczną proludzką działalność....


Ponieważ tajemnicza sitwa zwana również wędrującą Cywilizacją Śmierci odeszła Na Zawsze, cała ludzkość rozpoczęła nową erę - Erę Pokoju.



A Era ta zaczyna się od Wielkich Porządków....





Będziemy was informować na bierząco o szczegółach dalszych wydarzeń!







Źródła:

Prawym Okiem: Uwolnienie Macieja - wersja Tuckera (maciejsynak.blogspot.com)







sobota, 6 stycznia 2024

Niemcy

 


Ja to zawsze muszę coś znaleźć...


Tak, dzisiejsze Niemcy, podobnie jak cała Europa i pewnie niezła część świata (jeszcze tego do końca nie sprawdziłem) była zasiedlona za sprawą Jan z Kolna - Świadka powstania ludzkości, a może nawet jej Stwórcy...



I tak niemieckie (dzisiaj) miasto Kolonia także powstało na miejscu wcześniej zainicjowanym przez niego. 

Nie ma co do tego żadnych wątpliwości.



Skoro państwo niemieckie sprzeniewierzyło się przeciwko niemu - niech ludzkość zdecyduje i odda je nam, potomkom Lechitów,  tym, którzy sprzeciwiają się Cywilizacji Śmierci.


Najlepiej z całymi Niemcami.


Zaprowadzimy tam prawdziwy porządek - nie udawany.


To zainicjuje pozytywne zmiany na całym świecie.

I wtedy też na całym świecie - zapanuje pokój.