Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą służby. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą służby. Pokaż wszystkie posty

środa, 7 maja 2025

Dyskrecja ubecka

 



5 maja wrzuciłem post "Prawo żywnościowe i jasnowidze z WHO"

z dwoma filmami, wczoraj, 6ego,  jakoś rano, wyświetliłem tę strone, która była otwarta w przeglądarce od 5ego, i widzę, że w temacie żywności wyświetla się filmik z posta

"Święto wielkanocne Siudej Baby - i pieśń"


Wchodzę do blogera, żeby to sprawdzić, czy ktoś podmienił filmy i widzę, że jest właściwy filmik.

Wracam do tamtej strony, odświeżam i pokazuje mi się właściwy filmik.



Teraz kliknąłem na fb artykuł 


na stronie RM - i widzę, że mam na ich stronie wyłączony DarkReader i pomniejszony tekst.


Tekst mówi o niszczeniu niezależnych reporterów.


– Organizacje takie, jak Reporterzy bez Granic, chwalą naszych rządzących za coś, co w mojej ocenie wymaga interwencji, wymaga protestu, bo wręcz niszczy się wolne i niezależne media. To, co robi rząd Donalda Tuska w stosunku do mediów konserwatywnych czy prawicowych, to rodzaj ich zwalczania, niszczenia i ingerowania w ich sytuację organizacyjną i finansową. (…) Takiego czegoś w wolnym demokratycznym kraju nie powinno być – oceniła rozmówczyni Radia Maryja.


Rządzący dążą też do postawienia przed Trybunałem Stanu szefa Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, Macieja Świrskiego, w związku z jego działaniami sprzeciwiającymi się polityce koalicji władzy w sferze mediów. W tym tygodniu planowane jest przyjęcie przez sejmową Komisję Odpowiedzialności Konstytucyjnej sprawozdania w tej sprawie.


– Pan Maciej Świrski, czyli obecny przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, pełni bardzo ważną rolę. Pamiętajmy, że Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji to organ konstytucyjny, który stoi na straży ładu medialnego w Polsce i bardzo nie podoba się obecnie rządzącym, czyli rządowi Donalda Tuska i wspierającym ten rząd posłom (…). Oni tak naprawdę od wielu miesięcy atakują pana przewodniczącego Świrskiego, ponieważ on wytyka – razem z całym zespołem Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji (…) – bezprawie i błędy popełniane przez rządzących – mówiła prezes Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.


Rozumiem, że to taki rebus o niszczeniu mnie i że nie podobają się te dwa teksty co je od miesięcy piszę: o lgtb i stowarzyszeniu śląskim.


A może i wszystkie ostatnie teksty?


W zasadzie od zeszłego roku zauważam "naciski", jakby ktoś sobie o mnie nagle przypomniał,  a dotyczą one głównie dość rozbudowanych analiz tekstów Gazety o edukacji.

Teksty nadal nieskończone min. o "płatkach śniegu".








Dr J. Hajdasz: Reporterzy bez Granic chwalą naszych rządzących za coś, co w mojej ocenie wymaga interwencji, wymaga protestu – RadioMaryja.pl




poniedziałek, 5 maja 2025

Kultywowanie narodowej tożsamości



„kto nie broni narodu przed wypłukiwaniem z niego polskości, choć może to uczynić w mediach, winien jest niszczenia narodu, tak samo jak ten, kto to robi mieczem”




przedruk




Prof. J. Kawecki dla „Naszego Dziennika”: Zarzuty wobec Muzeum „Pamięć i Tożsamość” są nie tylko bezpodstawne, ale często wręcz absurdalne

4 maja 2025 20:27
Radio Maryja




Nasz Dziennik: Zespół Wspierania Radia Maryja opublikował raport w obronie Muzeum „Pamięć i Tożsamość” im. św. Jana Pawła II w Toruniu. Dlaczego było potrzebne przygotowanie takiego dokumentu?

Prof. Janusz Kawecki: To nie jest kolejny głos emocji czy publicystyczny komentarz. To solidna, naukowa analiza, licząca razem z załącznikami aż 50 stron, pełna konkretnych przykładów, odniesień do prawa – w tym do Konstytucji – i rzetelnych wniosków. Pracowaliśmy nad nią długo, bo uznaliśmy, że trzeba wreszcie nazwać rzeczy po imieniu. 

Mamy do czynienia z falą manipulacji i kłamstw, które od miesięcy wylewają się z mediów, internetu i niektórych środowisk politycznych. Zarzuty wobec Muzeum „Pamięć i Tożsamość” są nie tylko bezpodstawne, ale często wręcz absurdalne. I właśnie dlatego nie mogliśmy milczeć. Już w styczniu, lutym i marcu publikowaliśmy komunikaty, w których punktowaliśmy te przekłamania, ale nadszedł moment, kiedy uznaliśmy, że trzeba to wszystko zebrać, uporządkować, pogłębić i przedstawić w formie, która da przeciwnikom manipulacji mocny oręż. Bo atakuje się nie tylko samą instytucję, jej ideę i patrona – św. Jana Pawła II – ale też jej twórcę, o. dr. Tadeusza Rydzyka CSsR. 

A przecież, jak mówił św. Ambroży z Mediolanu, „kto nie broni bliźniego przed krzywdą, choć może to uczynić, winien jest tej krzywdy tak samo jak ten, kto ją wyrządza”. Ten raport to właśnie taka obrona – konkretna, rzeczowa, nie do zignorowania. I co ważne, nieprzypadkowo ujrzał światło dzienne właśnie teraz. Uznaliśmy, że 3 maja, w dniu urodzin Ojca Dyrektora, to doskonała okazja, by ten dokument potraktować także jako symboliczny dar od naszego Zespołu. Wyraz wdzięczności za wieloletnią, często heroiczną służbę – Bogu, Kościołowi i Polsce.


Skoro mówimy o raporcie, to co on obejmuje i na czym oparta jest jego argumentacja?

– Zaczęliśmy od rzeczy fundamentalnej – pokazania, że Muzeum „Pamięć i Tożsamość” nie tylko ma rację bytu, ale wręcz jest niezbędne w budowaniu narodowej tożsamości. Udokumentowaliśmy to w sposób rzetelny, wskazując, że brak tej instytucji byłby poważnym deficytem w przestrzeni kultury i pamięci historycznej. 

Następnie rozłożyliśmy na czynniki pierwsze zasadniczy błąd metodologiczny, który leży u podstaw stawianych zarzutów. I powiem wprost: to nie jest pomyłka z niewiedzy – to celowe działanie.

Trudno bowiem zakładać, że osoby formułujące oskarżenia nie są świadome, że ich logika się nie klei.

A już szczególnie zawodzi tu część mediów. Dziennikarze, zamiast weryfikować i tropić nieścisłości, powielają cudze opinie. Bez sprawdzenia, bez krytycznej analizy – a przecież źródła są dostępne. 

Wystarczyło sięgnąć do ustaw: o muzeach, o działalności kulturalnej, o partnerstwie publiczno-prywatnym. Tam wyraźnie są opisane zasady współpracy i obowiązki obu stron. Cała burza medialna wybuchła wokół jednego muzeum – właśnie „Pamięć i Tożsamość” – a przecież dokładnie ten sam model organizacyjny zastosowano w kilku innych instytucjach w Polsce. I co? Tam nikt nie protestował. Przeciwnie – jedno z tych muzeów, które przecierało szlak, zostało wzorem do naśladowania. Skorzystano z tych samych procedur, identycznych mechanizmów finansowania, zbliżonych rozwiązań organizacyjnych. Ale tylko tu podniesiono larum. I to nie przypadek – to zorganizowana próba zdyskredytowania inicjatywy, która z punktu widzenia polskiej tożsamości ma ogromne znaczenie.

Jak Polacy reagują na metodyczne niszczenie Muzeum „Pamięć i Tożsamość” oraz podważanie autorytetu o. dr. Tadeusza Rydzyka?


– Reakcja, o której mówimy, to zarówno emocje, jak i działanie obywatelskie. W naszym raporcie nie mogliśmy pominąć tego głosu sprzeciwu, który płynął od samych ludzi – od wiernych, od słuchaczy Radia Maryja, od tych, którzy rozumieją, czym to Muzeum jest i komu służy. W rozmowach z nami nieustannie wracał jeden wątek: musimy mówić jednym głosem. 
I to właśnie się dzieje. Protest obywatelski Polaków, który zainicjowaliśmy, to nie tylko list do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. To sygnał, że społeczeństwo nie godzi się na likwidację instytucji, która odgrywa kluczową rolę w pielęgnowaniu narodowej pamięci i tożsamości. Zebraliśmy to wszystko i zamknęliśmy w spójnym dokumencie. I kiedy już się wydawało, że nic więcej nie trzeba dodawać, że całość jest domknięta, pojawiła się nowa sprawa. Świeża, z ostatniego tygodnia – i nie mogę zdradzić jej treści, bo zależy nam, by każdy sam sięgnął po ten dokument i przeczytał, co się wydarzyło. 

Ale jedno jest pewne: ta sytuacja to kolejny dowód na to, że nasze wspólne działanie jest absolutnie niezbędne. Dlatego do raportu dołączyliśmy również wzór protestu obywatelskiego – narzędzie, z którego każdy może skorzystać. Znajdują się tam również trzy komunikaty opublikowane na łamach „Naszego Dziennika” – ze stycznia, z lutego i marca – które dokumentują, jak narastała ta kampania dezinformacji i ataku. Raport kończymy nie podsumowaniem, lecz apelem. To nie jest tekst do odłożenia na półkę, ale to jest broń – intelektualna, prawna, moralna – w walce o prawdę. 

Przekazujemy go nie tylko Ojcu Dyrektorowi, który zna tę sprawę od podszewki, ale wszystkim członkom Rodziny Radia Maryja i każdemu, komu nie jest obojętna ta inicjatywa. Ten dokument to narzędzie, które ma pomóc ludziom stawać w prawdzie i mówić: „Patrz, to są fakty. Tak wygląda rzeczywistość. Wesprzyj nas w tej walce”. Bo chodzi nie tylko o Muzeum. Chodzi o prawdę, tożsamość, wolność głosu, który dziś próbuje się uciszyć.

Od poniedziałku „Nasz Dziennik” będzie publikował w odcinkach treść raportu. Gdzie jeszcze można się z nim zapoznać?

– Raport już teraz jest dostępny na stronie internetowej Radia Maryja, więc każdy, kto chce, może go przeczytać – od ręki, bez czekania. Ale oczywiście wiem, że dla wielu ludzi papier wciąż znaczy więcej niż ekran. Dlatego planujemy również wersję drukowaną – broszurę, którą będzie można przeczytać i przekazać dalej: sąsiadowi, rodzinie, komuś w parafii. I właśnie do takiego dzielenia się gorąco zachęcam. Cieszę się, że udało się ten dokument ukończyć jeszcze przed pierwszą z tegorocznych pielgrzymek na Jasną Górę – przed 26. Pielgrzymką Młodych z Radiem Maryja. To spotkanie odbywa się pod hasłem „Jesteśmy nadzieją!” – i nie ma w tym żadnego przypadku. Jeśli młodzi dostaną ten raport do ręki, jeśli przeczytają, jak bardzo próbuje się zagłuszyć prawdę przez liberalno-lewicowe media, ile dezinformacji i kłamstwa się z nich sączy, zrozumieją, że muszą się włączyć w tę walkę – nie dla idei, ale dla siebie, swoich rodzin, przyszłości Narodu.


Dziękuję za rozmowę.

Rafał Stefaniuk/Nasz Dziennik





Cały raport jest dostępny na portalu Radia Maryja:

poniedziałek, 14 kwietnia 2025

Nadzwyczajna mobilizacja (wybory i Rumunia 7.0 ?)


"Rumunia 7.0" ?

(post aktualizowany wraz z rozwojem sytuacji)


- niepokorni Rumuni ukarani zakazem startu w wyborach Calina Georgescu - wybory 4 maja 2025 r. 
15 maja 2024 r. niepokorny Premier Słowacji Robet Fico postrzelony w zamachu
- 13 lipca 2024 r. strzelano do Prezydenta USA Donalda Trumpa
- w Serbii kolejne próby kolorowej rewolucji, zablokowane min. przez rolników na traktorach
- 11 stycznia br. Były unijny komisarz z Francji Thierry Breton straszył, że w Niemczech może zostać zastosowany ten sam precedens co w Rumunii i może dojść do unieważnienia zbliżających się wyborów parlamentarnych z uwagi na „zaangażowanie Elona Muska” - 
"Zrobiliśmy to w Rumunii i oczywiście będziemy musieli to zrobić, jeśli zajdzie taka potrzeba, w Niemczech" — powiedział Thierry Breton
- 26 lutego br. bośniaccy prokuratorzy wydali nakazy aresztowania prezydenta Republiki Serbskiej Milorada Dodika oraz premiera Radovana Viškovicia i przewodniczącego Zgromadzenia Narodowego Nenada Stevandicia
- 7 marca br. - pryszczyca na Węgrzech
- 25 marca br. Słowacja ogłasza stan nadzwyczajny z powodu pryszczycy

- 25 marca br. niepokorna Jewhenia Gucul, baszkan Gagauzji, aresztowana na 20 dni - zarzuca się jej nielegalne finans. kampanii wyborczej na stanowisko szefa Gagauzji w 2023 r.,
- 31 marca br. liderka skrajnej prawicy we Francji - Marie Le Pen - oskarżona o defraudację środków publicznych - dostaje od sądu zakaz startu w wyborach w 2027 roku
- 9 kwietnia br. - sąd uchylił koncesję dla TV Republika...
- 10 kwietnia br. - niepokorne Węgry - rząd sprawdza, czy pryszczyca została wywołana sztucznie...
- 15 kwietnia br. - ataki w kilku francuskich więzieniach - w Toulon, Aix-en-Provence, Marsylii, Valence, Nîmes, Luynes, Villepinte i Nanterre - władze francuskie nie wykluczają udziału zagranicznych stron...


Wybory w Polsce 18 maja 2025 - walka trwa, w kraju nadzwyczajna mobilizacja.






Pryszczyca na Węgrzech. Rząd twierdzi, że została wywołana sztucznie

10.04.2025, 16:25 Świat




Wirus pryszczycy od dłuższego czasu dziesiątkuje węgierskie bydło i trzodę chlewną. Rząd w Budapeszcie podejrzewa, że epidemia mogła zostać wywołana sztucznie. Eksperci mają wyjaśnić pochodzenie wirusa. Pryszczyca to choroba niegroźna dla ludzi, ale bardzo zaraźliwa i groźna dla zwierząt. Szybko się rozprzestrzenia, powodując straty w rolnictwie i gospodarce.


W czasie czwartkowej konferencji prasowej szef kancelarii premiera Węgier Gergely Gulyas poinformował, że rozpoczęto dochodzenie w sprawie tego, w jaki sposób wirus wywołujący pryszczycę przedostał się na teren węgierskich hodowli.


W jego ocenie nie można wykluczyć, że patogen nie ma pochodzenia naturalnego, lecz został stworzony sztucznie. Dodał, że władze zwróciły się do ekspertów, laboratoriów oraz służb o zbadanie sprawy i dostarczenie informacji dotyczących pochodzenia wirusa.



W czasie konferencji prasowej Gulyas przyznał jednak, że na chwilę obecną władze nie mają żadnego dowodu, który mógłby potwierdzić, że rzeczywiście doszło do ataku epidemiologicznego. Czy tak właśnie było - to mają wyjaśnić śledczy i epidemiolodzy. Szef kancelarii premiera przypomniał również, że w ostatnich dniach nie odnotowano żadnych nowych przypadków zakażenia tą chorobą.


W wyniku wybuchu epidemii pryszczycy od marca konieczne było zabicie blisko 5 tys. sztuk zwierząt. Władze Węgier pozostają w stałym kontakcie z władzami Słowacji, gdzie również wykryto liczne ogniska choroby. W związku z zagrożeniem Austria zamknęła 23 przejścia graniczne z Węgrami i Słowacją, a na tych, które pozostały otwarte, prowadzone są szczegółowe kontrole oraz dezynfekcja wjeżdżających do tego kraju pojazdów.



Aktualne informacje na temat zagrożeń związanych z pryszczycą w Polsce przedstawił na początku kwietnia szef Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi Czesław Siekierski. Podkreślił on, że wprowadzone zostały rygorystyczne kontrole weterynaryjne na południowej granicy kraju. Dodał, że mimo iż pryszczycy w Polsce nie ma, to służby są w nadzwyczajny sposób zmobilizowane.


Ostatni przypadek pryszczycy w Polsce odnotowano w 1971 r.






aktualizacje posta:

15 kwienia 2025






wpolityce.pl/swiat/718262-breton-straszy-uniewaznieniem-wyborow-w-niemczech





czwartek, 3 kwietnia 2025

Partenogeneza

 

pogaduchy z trolami i nie tylko



to było 24-25 marca br. na stronie "Dziewuchy dziewuchom"

brak pierwszego prscrina na którym był tekst do jakiego odnosiłem się w postach, wygląda na to, że ktoś usunął mi go z dysku, 

tak samo nie mogę znaleźć posta na grupie czy fnpage fb, bo pewnie dostałem bana, sprawdziłem również Dziennik aktywności fb - nic nie ma ... więc wszystko usunięte...






najpierw zrobiłem prscrin posta obrazkowego i pierwotnie tylko do tego chciałem się ograniczyć - na obrazku był tekst o aborcji i min. było tam zdanie:

"Twoje ciało należy do ciebie zawsze, również gdy jesteś w ciąży"

co oczywiście jest prawdą i co oczywiście z aborcją nie ma nic wspólnego (stąd moje zdanie o zegarze),


potem jednak skomentowałem tekst jak widać na foto poniżej, no i dwa dni zasypywany byłem spamem jak widać dalej na obrazkach..

w końcu odechciało im się

brakuje również scrina, gdzie piszę, po co zaglądam na tę stronę - żeby się przekonać, że stosują tu metody werwolfowe, tj. brak logicznych odpowiedzi, brak argumentów, tylko ciągłe powtarzanie


cała ta strona polega na nieustannym lawinowym powtarzaniu określonych tez - znamy to z innych przykładów, co już wyraźnie świadczy kto i w jakim celu prowadzi tę stronę oraz całą propagandę w innych mediach


aborcjoniści usiłują zawęzić temat do fałszywej tezy: "mój brzuch moja sprawa" albo "dziecko jest jak nerka, więc mogę co chcę.." 

co oczywiście nie jest prawdą, bo nie chodzi o brzuch, tylko o dziecko w brzuchu, i -

bo dziecko nie bierze się z nikąd, tylko dziecko ma ojca - 


ale skoro aborcjoniści SUGERUJĄ inaczej, starają się zepchnąć temat ojca na dalszy plan i "zasypać" bełkotem, by nie musieć odpowiadać na argument o ojcostwie, 

to ja POMIJAM ich ataki i prowadzę rozmowę do pytania, czy w takim razie u człowieka dochodzi do partenogenezy - skoro dziecko jest jakoby jak nerka...

niech więc udowodnią, że u ludzi zachodzi dzieworództwo i dziecko samo z siebie pojawia się w organiźmie kobiety

to ma zmusić ich do potwierdzenia i ZGODZENIA SIĘ ze mną, że dziecko ma ojca

wobec czego dyskusji nie można ograniczać do kwesti: to jest decyzja kobiety, 

bo dziecko przecież nie należy wyłącznie do kobiety...


i tu ma zastosowanie inna fraza użyta przez "dziewuchy", czyli:

"To ty ponosisz konsekwencje swoich wyborów" 

- masz dziecko z KIMŚ, kto może chcieć, żebyś to dziecko urodziła - wiesz przecież, że na skutek seksu możesz zajść w ciążę, jesteś dorosła, dokonujesz wyboru, a potem ponosisz konsekwencje



Aborcja a prawa ojca. 
Tę grupę pomijamy? Jak ojciec może wpłynąć na decyzję?
dr Monika Brzozowska-Pasieka
15 września 2022, 2:32


W jednym z ciekawszych orzeczeń Sąd Apelacyjny w Warszawie stwierdził, że na gruncie art. 18 Konstytucji prawo do więzi rodzinnej, posiadania żony, matki, dziecka jest prawem osobistym każdego człowieka, a rodzina pozostaje pod konstytucyjną ochroną Państw. Należy więc zauważyć, że relacja matka - dziecko winna być połączona również z relacją dziecko - ojciec.

Dokładnie!


Co jednak zrobić z przypadkiem, gdy kobieta dokonała aborcji, nie mając ku temu żadnych prawnych podstaw, zaś ojciec na to nie wyraził zgody, a wręcz był temu przeciwny? Powstanie również inne pytanie, czy ojciec może w jakikolwiek sposób skutecznie się takim planom przeciwstawić i czy może je skutecznie „zablokować”, np. sądownie?


Wydaje się, że odpowiedzią na to może być ochrona przewidziana w ramach tzw. dóbr osobistych - prawa do nawiązania więzi z dzieckiem. 

Po pierwsze oczywistym jest, że zarówno matka, jak i ojciec dziecka w jednakowy sposób przyczyniają się do powstania płodu/nienarodzonego dziecka. Dziecko otrzymuje materiał genetyczny od obojga rodziców i zakładając, że nie doszło do czynu zabronionego, obie strony w sposób dobrowolny co najmniej godzą się (dopuszczają myśl), że w wyniku współżycia może dojść do zapłodnienia.


Po drugie: w ostatnim czasie ugruntowało się już w polskim systemie pojęcie dobra osobistego w postaci prawa do więzi rodzinnych pomiędzy najbliższymi członkami rodziny. Jest to dobro osobiste, które podlega ochronie wskazanej w artykułach 23 i 24 kodeksu cywilnego. W wyrokach sądowych pojawia się więc teza, że otwarty katalog dóbr osobistych obejmuje również dobro w postaci szczególnej więzi uczuciowej i emocjonalnej między rodzicami, dziećmi i rodzeństwem, prawo do życia w pełnej rodzinie i do kultywowania więzi rodzinnych.


Po trzecie: dobro osobiste może się wyrażać w związku rodzica z nasciturusem (dzieckiem nienarodzonym). Odnosząc się do sytuacji śmierci dziecka poczętego szczególnie mocno akcentuje to wyrok Sądu Najwyższego z dnia 9 marca 2012 r. w uzasadnieniu którego Sąd wskazał, że nie ulega wątpliwości, iż od chwili poczęcia dziecko nienarodzone może być traktowane przez rodziców za ich dziecko, które już mają, co z kolei powoduje wywiązanie się określonych więzi emocjonalnych i uczuć do nienarodzonego dziecka. Na dokonanie takiej oceny wpływa nie tylko okres życia dziecka w organizmie matki, lecz również subiektywne zapatrywanie rodziców na oczekiwanie potomka oraz sposób przygotowywania się do narodzin dziecka. Istotny jest zatem stosunek każdego z rodziców do nienarodzonego dziecka, czy było ono oczekiwane, chciane oraz jakie wiązali z nim nadzieje.

Ustalenie tych okoliczności pozwala na ocenę, jak głęboka była więź między rodzicami a dzieckiem. Podobnie przedstawił to zagadnienie Sąd Najwyższy w uzasadnieniu innego wyroku z dnia 13 maja 2015 r. stwierdzając, że już samo poczęcie dziecka (…) powoduje wytworzenie więzi emocjonalnych z dzieckiem, nasilających się w miarę jego dojrzewania. Nieuzasadnione jest twierdzenie, że więzi takie mogą się wytworzyć tylko z dzieckiem żywo urodzonym.


Po czwarte: w orzecznictwie przyznaje się często zadośćuczynienie dla rodziców - na podstawie art. 448 kodeksu cywilnego - w przypadku naruszenia lub zerwania owej więzi rodzinnej i emocjonalnej.

Po piąte: artykuł 24 kodeksu cywilnego wskazuje, że ten, czyje dobro osobiste zostaje zagrożone cudzym działaniem, może żądać zaniechania tego działania, chyba że nie jest ono bezprawne. Co to oznacza w praktyce? Jeśli matka dziecka w sposób bezprawny zamierza godzić w dobro osobiste ojca (czyli w prawo do więzi rodzinnej z nienarodzonym dzieckiem) ojciec może żądać sądowego zakazu takiego działania. Dlaczego? Dlatego, że spowodowanie śmierci nasciturusa powoduje naruszenie dóbr osobistych ojca.



Należy jednak jeszcze raz podkreślić, że mówimy tu o sytuacji, gdy działania kobiety są bezprawne. W przypadku bowiem, gdy aborcja jest dokonywana w oparciu przesłanki określonej w art. 4a ust. 1 ustawy o planowaniu rodziny (ciąża jest wynikiem gwałtu lub zagraża życiu matki), trudno jest mówić o bezprawności działania matki. Jeśli jednak matka dziecka narusza prawo, to przeprowadzenie takiego zabiegu stanowiłoby również naruszenie dóbr osobistych ojca. Gdyby więc kobieta dokonała nielegalnej aborcji, to poza sprawą karną ojciec dziecka mógłby, co do zasady - dochodzić roszczeń majątkowych w postaci np. zadośćuczynienia.

Decyzja o aborcji nie jest tylko decyzją kobiety, nie jest to kwestia czyjegoś "brzucha" czy "nerki".















i znowu ponowienie o odchodzeniu z ciała




"nigdzie się nie wybieram":






P.S. 29 maja 2025


Gazeta Wyborcza w 2019 roku - rubryka: ROZWÓJ

nie regres...

Taka jest fizjologia i takie jest życie człowieka.






ROZWÓJ

Naukowcy dowodzą, że macierzyństwo zmienia mózg kobiety

Aleksandra Strójwąs
24.05.2019




Wejście w macierzyństwo jest ważnym wydarzeniem dla mózgu. Podczas ciąży, porodu i karmienia piersią kobiety doświadczają zalewu hormonów, które pobudzają mózg do zmian. Powstaje mózg matki. Pomaga on matce zaspokajać potrzeby dziecka, wczuwać się w emocje niemowlęcia, reagować na pozytywne bodźce (takie jak gruchanie czy gaworzenie) oraz szybko identyfikować zagrożenia. Niektóre efekty tych zmian z czasem ulegają osłabieniu, ale są też takie, które utrzymują się przez wiele lat.

Mózg kobiety zmienia się po urodzeniu dziecka



Naukowcy z Uniwersytetu Autonomicznego w Barcelonie postanowili sprawdzić, jakie zmiany w mózgu powoduje macierzyństwo. W tym celu skanowali mózgi kobiet, które planowały zajście w ciążę. Kontynuowali zdjęcia wkrótce po porodzie i ponownie dwa lata później. Dla porównania skanowali też mózgi kobiet, które nigdy nie były w ciąży. Skany wykazały, że po porodzie objętość istoty szarej w mózgach matek zmieniła się diametralnie, szczególnie w regionach zaangażowanych w procesy społeczne i zdolność do rozpoznawania emocji i stanów psychicznych u innych. Stopień zmian był na tyle znaczny, że naukowcy mogli łatwo rozpoznawać na podstawie samych skanów mózgu, które kobiety są matkami, a które nie. Wynik zaskoczył wiodącą autorkę badania Elseline Hoekzemę, która na co dzień zajmuje się badaniami nad wpływem ciąży na mózg kobiet na Uniwersytecie w Lejdzie w Holandii:

 „W pewnym sensie nie jest to niespodzianką, biorąc pod uwagę bardzo ekstremalny charakter powodzi hormonalnej, której doświadczają kobiety w okresie ciąży i po porodzie, ale mimo to nie spodziewałam się tak wyraźnego zróżnicowania”.


Zmiany w mózgu dotyczą nie tylko matek

[...]. Co więcej, naukowcy podejrzewają, że podobny efekt może występować u innych osób odgrywających dużą rolę w wychowaniu dzieci. Istnieją jednak zmiany, które są charakterystyczne tylko dla matek.

Macierzyństwo jak stan zakochania


Zmiany, które zachodzą w mózgu kobiety, mają na celu przede wszystkim umożliwienie przetrwania gatunku. Matka uwrażliwia się na potrzeby dziecka, jest więc w stanie lepiej o nie zadbać. Sama okupuje to np. podwyższonym poziomem lęku lub nadmierną czujnością, które odczuwa wiele świeżo upieczonych mam. Zazwyczaj jednak te zmiany są najsilniejsze w pierwszym miesiącu po porodzie, a następnie się zmniejszają. Naukowcy odkryli również, że reakcje mózgu matki na własne dziecko mogą być bardzo intensywne i wiązać się z nadmierną emocjonalnością (oceniali to na podstawie skanów robionych podczas pokazywania matkom zdjęć ich dzieci). Tim Bartles i Semir Zeki, badacze z Kolegium Uniwersyteckiego w Londynie, porównali zmiany zachodzące w mózgu matek do reakcji charakterystycznych dla doświadczania romantycznej miłości. Ich badania wykazały, że w mózgach matek aktywują się obszary charakterystyczne dla stanu zakochania, w tym ośrodek przyjemności, i dezaktywują się regiony związane z negatywnymi emocjami i osądem społecznym.


Macierzyństwo osłabia pamięć negatywną

Wiele matek spytanych po kilku latach od urodzenia dziecka o to, jak sobie radziły w pierwszych tygodniach z wymagającą opieką nad niemowlakiem, nie potrafi podać jednoznacznej odpowiedzi. Zdaniem naukowców jest to całkiem naturalne, że zapominamy o części trudnych wspomnień związanych też np. z bólami porodowymi. Dzieje się tak za sprawą oksytocyny, hormonu obecnego u matek podczas porodu, ciąży i karmienia, który odgrywa rolę w osłabianiu negatywnych wspomnień o tym doświadczeniu.

Innymi słowy: matkom z czasem zacierają się negatywne wspomnienia o trudach ciąży i porodu oraz pierwszych wyczerpujących miesiącach opieki nad niemowlętami, a wyostrzają się wspomnienia pozytywne. 

I znów jest to jeden z mechanizmów, w które wyposaża nas natura, żeby zapewnić przetrwanie gatunku – dzięki takiej częściowej amnezji jest większa szansa na to, że kobieta ponownie zdecyduje się na zajście w ciążę.


 
DNA dziecka we krwi matki

Macierzyństwo zmienia kobiety także na innym poziomie – w trakcie ciąży we krwi kobiety obecne jest pozakomórkowe DNA płodu. I może ono stanowić nawet 20 proc. całego wolnego DNA obecnego we krwi matki. Odkrycie to miało duże znaczenie dla rozwoju badań prenatalnych – dziś można już pobrać materiał genetyczny dziecka znajdującego się w łonie matki całkowicie dla niego bezinwazyjnie – wystarczy próbka krwi matki pobierana w taki sam sposób jak przy standardowym badaniu krwi.



----


niezależna.pl:

Podstawowym zaleceniem, budzącym bardzo duże kontrowersje jest to, że do przeprowadzenia aborcji może wystarczyć tylko jedno zaświadczenie od lekarza-specjalisty, który stwierdzi, że ciąża stanowi zagrożenie dla zdrowia kobiety, także zdrowia psychicznego. Przesłanka zdrowotna ma również pozwalać na dokonanie aborcji nawet do 9. miesiąca ciąży.





Co się dzieje z kobietami, których mózg podczas ciąży został przez naturę dostosowany do faktu posiadania dziecka, a one na skutek aborcji tego dziecka nie posiadają?

Odczuwają pustkę, wymagają pomocy psychologicznej?



Gdyby ciąża miała niszczyć ludzi, to ludzkości nigdy by nie powstała...



Prawym Okiem: Notatka październik 2024

Prawym Okiem: Impas

Prawym Okiem: Listy do M.


wysokieobcasy.pl/Instytut/7,163393,24822143,z-okazji-dnia-matki-naukowcy-dowodza-ze-macierzynstwo-zmienia.html?disableRedirects=true

Publicysta: W Wielkiej Brytanii aborcja ″ze względu na zdrowie psychiczne″ to 200 tys. śmierci rocznie | Niezalezna.pl







 









to był 2012 rok

rok, w którym mieli przystąpić do zniszczenia nas, dwa lata po Smoleńsku

tak?


ta maszyna, ten młyn, cały czas pracuje, bardzo powoli, subtelnie, niemal niezauważenie, ale nieustannie pracuje - obraca się przez całą dobę siedem dni w tygodniu - już ponad 80 lat - i miażdży wasz opór - milimetr za milimetrem.... wywiera wpływ na nowe pokolenia i zmienia to, co wydawało się niezmienne



dopóki się z nimi ostatecznie nie rozprawimy, codziennie będziemy musieli z nimi walczyć



wygrajmy tę wojnę

wygrajmy wojnę z Niemcami
















p.s.


krótko po publikacji posta dostałem od fb ostrzeżenie za jakiś zabawny post o zamknięciu USAID jaki kliknąłem parę dni wcześniej...


















środa, 26 marca 2025

Zagrożenia cyfryzacją - A nie mówiłem? (33)







przedruk


R. Brzoska: Możemy wykorzystać mObywatela do skrócenia kolejek do lekarzy specjalistów

25 marca 2025 15:07


Radio Maryja


Cyfryzacja procesu umawiania wizyt przy wykorzystaniu aplikacji mObywatel zmniejszyłaby liczbę niezrealizowanych wizyt i skróciła kolejki do lekarzy specjalistów – przekonywał podczas spotkania z dziennikarzami inicjator powołania zespołu ds. deregulacji i inicjatywy „SprawdzaMY”, Rafał Brzoska.


„Mamy pomysł, który rozwiąże problem dostępu do specjalistów wyłącznie poprzez uproszczenie procedur i ich racjonalizację” – poinformował we wtorek szef InPostu.

Można to osiągnąć – w jego ocenie – przez wprowadzenie nowych funkcjonalności w aplikacji mObywatel, zmniejszających liczbę umówionych wizyt u lekarzy specjalistów, które jednak nie doszły do skutku z powodu niepojawienia się na nich pacjentów.

Rafał Brzoska zauważył, że w ubiegłym roku nie zostało z tego powodu zrealizowanych 1,5 miliona umówionych wizyt.


„Oznacza to wzrost o 200 tys. w stosunku do 2023 roku. Czyli problem narasta. Dlaczego zatem nie pójść wzorem sprawdzonych rozwiązań typu last minute. Ktoś rezygnuje z wizyty, pierwsza osoba w kolejce wskazuje na jej miejsce. To wszystko może być w mObywatelu” – zaznaczył prezes InPostu.

Jak wskazali autorzy pomysłu z inicjatywy „SprawadzaMY”, placówki medyczne świadczące usługi refundowane przez NFZ nie są obecnie zobowiązane do działania w ramach wspólnego systemu e-rejestracji.


„Każda z placówek medycznych prowadzi własną i autonomiczną rejestrację pacjentów, czego konsekwencją jest to, że jedynym (a jednocześnie zawodnym) narzędziem do ustalenia tego, jakie są terminy oczekiwania na wizytę >>na NFZ<<, na poszczególne porady czy zabiegi medyczne, jest serwis NFZ >>Terminy leczenia<<, który podaje często nieaktualne i nieprecyzyjne dane” – zaznaczyli pomysłodawcy.

W efekcie, aby uzyskać wiarygodną informację trzeba – jak wskazali – trzeba dodzwonić się do różnych placówek i w ten sposób dowiedzieć się, w której termin wizyty będzie najbliższy.

Dodatkowym problemem są nieodwoływane przez pacjentów wizyty. Przy tym z powodu braku centralnego systemu rejestracji część pacjentów zapisuje się od razu na kilka wizyt, a później nie zgłasza rezygnacji z tych „nadmiarowych”.

Jak zauważył Brzoska, niektóre funkcjonalności są już dziś dostępne, ale prawie nikt z nich nie korzysta. Można np. sprawdzić, jak długo czeka się na wizytę na danym oddziale SOR.


„Na stronie pacjent.gov.pl w ukrytej zakładce jest taka możliwość. Można więc wybrać ten SOR, na którym się czeka najkrócej. Postulujemy, aby tę informację wyciągnąć >>na wierzch<< do mObywatela. To są proste rzeczy, na które nikt niestety nie wpadł” – zauważył.

W ocenie ekspertów zespołu brak centralnego systemu rejestracji i potwierdzania wizyt powoduje „puste przebiegi” placówek medycznych i marnotrawstwo czasu personelu.


„Nawet jeśli ktoś chciałby wykazać się obywatelską postawą i odwołać umówioną wizytę, może natrafić na poważną przeszkodę w postaci braku możliwości odwołania w inny sposób, niż osobista wizyta lub kilkudziesięciominutowe oczekiwanie telefoniczne. Mamy w rezultacie do czynienia z sytuacją, w której brak centralnej rejestracji w połączeniu z brakiem odwoływania wizyt implikuje to, że kolejki do lekarzy są coraz dłuższe” – wskazała inicjatywa „SprawdzaMY”.

Autorzy proponują wprowadzenie od stycznia 2028 roku obowiązku prowadzenia rejestracji wizyt w systemie centralnym przez wszystkie placówki mających kontrakt z NFZ na świadczenie usług podstawowej opieki zdrowotnej, ambulatoryjnej opieki specjalistycznej, leczenia szpitalnego, rehabilitacji, leczenia stomatologicznego, leczenia uzdrowiskowego oraz prowadzenia programów profilaktycznych. W systemie miałyby być dostępne informacje o wszystkich wizytach realizowanych przez placówkę oraz dostępnych w niej terminach. Od 1 stycznia 2026 r. miałby też obowiązywać mechanizm zachęt dla placówek, by wdrożyły system przed 2028 rokiem.

Z kolei narzędziem dyscyplinującym placówki medyczne, które nie wdrożyły od 2028 roku nowych funkcjonalności miałby być system „korekt finansowych” w kontrakcie z NFZ. Ich wysokość byłaby uzależniona od wyceny konkretnego świadczenia, przy czym co kwartał by wzrastała.

Wprowadzony miałby zostać automatyczny system powiadomień o nadchodzących wizytach wraz z możliwością ich odwoływania za pomocą SMS, e-maila lub asystenta głosowego.


„Wprowadzenie Pakietu Kolejkowego pozwoli lepiej wykorzystać zasoby w ochronie zdrowia, a co za tym idzie – zrealizować więcej za te same pieniądze. Ponadto przejrzysta informacja o dostępnych terminach pozwoli pacjentom dokonywać świadomego wyboru i np. skorzystać z poradni bardziej oddalonej od miejsca zamieszkania, ale oferującej np. szybszy termin realizacji” – zaznaczyli pomysłodawcy.





2023 r. - Prawo.pl:

Cyfryzacja w ochronie zdrowia jest mitem

Pacjenci lub ich bliscy, tak jak kilkadziesiąt lat temu, muszą stawiać się w szpitalach lub poradniach, aby zarejestrować skierowanie. W niektórych placówkach, w tym w renomowanych klinikach, nie działa nawet rejestracja e-mailem. Fikcją jest możliwość pobrania dokumentacji medycznej z Internetowego Konta Pacjenta na potrzeby orzeczenia o niepełnosprawności. Pacjent musi, tak jak przed laty, wydobywać ją po kolei ze wszystkich miejsc, w których się leczył.








O co tu chodzi człowieku??



Wywiad z panem Brzoską potwierdza moje wnioski, które artykułuję od kilku lat.

Na co komu cyfryzacja służby zdrowia, która nie zawiera podstawowych prostych funkcjonalności, jak "zamówienie" stałych leków przez internet??



Kto to wprowadza i po co to jest?
Do czego to służy?

 



Chcesz się dowiedzieć ile kosztowała cyfryzacja Służby  Zdrowia?

Wpisz w szukajkę:

"ile kosztowała cyfryzacja służby zdrowia" albo
"przetarg na cyfryzacja służby zdrowia"


nic się nie dowiesz.



Polecam poprzednie posty w tym temacie.


Prawym Okiem: Cyber cyber

Prawym Okiem: Cyfryzacja - wielkie zagrożenie

Prawym Okiem: Wielki Eksperyment...

Prawym Okiem: U lekarza cz.6






https://www.prawo.pl/zdrowie/cyfryzacja-w-ochronie-zdrowia-jest-mitem,523460.html

money.pl/gospodarka/cyfryzacja-w-ochronie-zdrowia-to-szansa-na-lepsze-leczenie-6711422953179872a.html




wtorek, 4 marca 2025

Kto jest kim?


No i to jest właśnie główny problem.



Tajne służby mają przewagę nad nami tym, że były i są tajne.

Mają przewagę w tym, że są zorganizowane w konkretne struktury.

Mają kontakty, podsłuchy, szpiegów, starają się być przewidujące i tak manipulują społeczeństwem, by ono pozostawało niedoinformowane i by nie utracić nad nim władzy.

Więc nie wiadomo, czy ten i ów działacz, nieważne czy starej daty czy nowej, nie działa w interesie służb złodziejskich i stricte wrogich społeczeństwu.


Piszę tu ogólnie, nie tylko w kwestii Rumunii.


Jedynym dość pewnym rozwiązaniem jest: dobrze, patriotycznie wychować dzieci i młodzież.


I czekać na efekty uważnie się WSZYSTKIEMU przyglądając...


tak jak zauważył to polski Prezydent Andrzej Duda:

















przedruk
tłumaczenie automatyczne


Poniższy artykuł nie wyraża mojej opinii o sytuacji w Rumunii - nadal tylko obserwuję. Wydaje mi się jednak, że sugerowanie wpływów Moskwy lub Chin jest opinią przesadzoną.

Zwracam uwagę na ilość wykrzykników, znamionujących emocje - tekst należy traktować z ostrożnością.






Bo nie wiemy - KTO JEST KIM?









Marius Oprea, historyk: "Stara Securitate postanowiła sama przejąć władzę, bezpośrednio. Bo Georgescu to ich człowiek! Do struktur wojskowych w rezerwie i na emeryturze, z których większość dojrzała w latach narodowego komunizmu, dołączył Calin Georgescu. Możemy mówić o armii Georgescu"



"Nie dysponujemy jeszcze wystarczającymi danymi, które wskazywałyby na to, że ten dżentelmen wchodził w skład struktur dawnego Securitate"




Matei Udrea 




Byli członkowie Securitate zgrupowani w stowarzyszeniach rezerwistów byłych pracowników służb wywiadowczych, wraz z rezerwistami z szeregów kadr MApN, zorganizowali się w niemal paramilitarne struktury propagandowe, które wspierają Calina Georgescu – mówi historyk Marius Oprea w wywiadzie dla aktual24.ro. Jesteśmy praktycznie świadkami ostatniej próby byłego Securyta, aby ponownie przejąć przywództwo w państwie rumuńskim, które kontrolowała nawet po 1989 roku, z ukrycia, a Calin Georgescu jest propagatorem tej okultystycznej siły i jej szpicą.

Podkreślając, że nie ma jeszcze żadnych namacalnych dowodów, Marius Oprea (61 lat) mówi, że "jego język, w tym mowa ciała, jeśli można tak powiedzieć, jest językiem oficera z byłego Securitate. To tak, jakbym zobaczył mojego byłego śledczego w osobie Calina Georgescu!".

Fuzja ze starym Securitate była w każdym razie naturalna, ponieważ kandydat ten promuje wartości narodowego komunizmu, nawet jeśli unika otwartego przyznania się do tego.

W łonie służb specjalnych toczy się obecnie walka między obozem reakcyjnym, wychowanym przez dawne Securitate w mentalności komunistycznej sprzed 1989 roku, a innym obozem o nowoczesnych, euroatlantyckich poglądach. Ten drugi obóz wydaje się jednak być w mniejszości, jak zaznacza Marius Oprea.

Historyk specjalizuje się w badaniach nad dawnym Securitate, które doskonale zna.

Napisał nawet pracę doktorską na temat "Rola i ewolucja Securitate (1948-1964)". Ale napisał też "Banalność zła. A History of the Securitate in Documents, 1949-1989" i koordynowała prace tomu "Sekuryści partii. Służba kadrowa PCR jako policja polityczna".

"Pedałowali na neolegionaryzmie w fałszywy sposób. Był to fałszywy cel rzucony na rynek dezinformacji przez same służby, w celu odwrócenia uwagi od realnego zagrożenia, jakie stanowią żołnierze wychowani w duchu narodowo-komunistycznym, którzy, choć są w rezerwie i na emeryturze, próbują teraz przejąć władzę. W awangardzie tej armii znajdują się struktury dawnej Securitate"









Matei Udrea: Panie Marius Oprea, dziękuję za uprzejmość, dzięki której udzielił mi Pan tego wywiadu. Uderzył mnie tekst opublikowany przez Pana/Panią 11 lutego na swoim osobistym koncie na Facebooku, w którym stwierdza Pan/Pani, że ten niezależny kandydat, Calin Georgescu, już wygrał, a wojsko poddało się Putinowi. Co miałeś na myśli?

Mariusz Oprea: Do tego, że ten kandydat jest wyraźnie promoskiewski, promując nasze wyjście ze struktur NATO i UE. Co więcej, oprócz jeszcze nie sprawdzonego jeszcze wystarczająco sprawdzonego wsparcia zewnętrznego, korzysta on przede wszystkim ze wsparcia wewnętrznego. Mam tu na myśli struktury wojska rezerwy i wojska w stanie spoczynku, zwłaszcza tych ze służb specjalnych, przede wszystkim tych z rumuńskiej służby wywiadowczej oraz struktur wojskowych z MApN w rezerwie. Wszyscy ci rezerwiści, z nielicznymi wyjątkami, dołączyli do Calina Georgescu, ponieważ jego propaganda budzi się wśród tych żołnierzy, z których większość dojrzewała w latach narodowego komunizmu, silna nostalgia za czasami minionymi. Czerpiąc z tych nostalgii, Georgescu dość łatwo ich przyciągnął, co świadczy o braku odpowiedniej edukacji na temat europejskich i euroatlantyckich wartości wśród wojskowych. Nie dziwię się nawet, jeśli mówię o rumuńskich służbach wywiadowczych. Na przykład w Akademii Wywiadowczej, dawnym Instytucie Wywiadu w latach 90., uczę obecnych oficerów ze struktur wywiadowczych w Rumunii byłych oficerów Securitate ze starymi stanami komunistycznej policji politycznej. Zarówno charakter, jak i treść, by tak rzec, w cudzysłowie, tych kursów były bardzo bliskie wartościom narodowo-komunistycznym. Pomijając marksistowską, komunistyczną stronę ideologiczną, nacjonalizm, powiedziałbym, że rozpętany, pozostał kultywowany, z akcentami protochronicznymi. Podobnie w strukturach Ministerstwa Obrony Narodowej. 

Albo, że tak powiem, wyprodukowało to na taśmie zwolenników nacjonalizmu w rumuńskich strukturach siłowych, zwolenników, którzy, raz umieszczeni w rezerwie i uwolnieni od przymusu nieuprawiania polityki, dołączyli do Calina Georgescu. To zapewnia temu kandydatowi niemal zmilitaryzowaną strukturę propagandową na terytorium. A efekty widać gołym okiem. Są znacznie silniejsi niż PSD, która ma podobną, powiedziałbym, że niemal zmilitaryzowaną strukturę organizacyjną na tym terytorium, jeśli chodzi o kampanie wyborcze. Ale Georgescu znacznie przewyższył tę partię pod względem niemal wojskowej organizacji kampanii wyborczej.



Matei Udrea: Panie Oprea, kiedy pana słuchałem, przyszło mi do głowy pytanie. Czy Calin Georgescu jest wytworem tych struktur rezerwistów, czy też sojusz rezerwistów z Calin Georgescu jest produktem jego kampanii? Innymi słowy, czy to on stworzył tę grupę wsparcia, czy to grupa rezerwistów stworzyła jego?

Mariusz Oprea: Prawda leży gdzieś pośrodku. Nie dysponujemy jeszcze wystarczającymi danymi, które wskazywałyby na to, że ten dżentelmen wchodził w skład struktur dawnego Securitate. Powiedziałbym jednak, że jego język, w tym mowa ciała, jest językiem oficera z dawnej Securitate. Wydaje mi się, że widzę mojego byłego śledczego w osobie Calina Georgescu! To jest wrażenie! To wrażenie, ale jeśli przyjrzymy się bardzo uważnie jego przemówieniu, to praktycznie promuje on wartości narodowego komunizmu, odsuwając na bok i nie pedałując na ideologii komunistycznej. Ale tutaj znajdujemy wszystkie inne elementy: nacjonalistyczny protochronizm, populistyczny język. Otóż Złoty Wiek zastąpił tym samym hasłem o komunistycznym rodowodzie, powiedziałbym, w którym stwierdził, że "oddajmy władzę ludowi", dość niejasnymi elementami, które przypominają również fragmenty programu PCR dla wykucia wielostronnie rozwiniętego społeczeństwa socjalistycznego.

"Jesteśmy również świadkami wojny międzypokoleniowej, między starymi oficerami Securitate, którzy przeszli do rezerwy, którzy obecnie są na emeryturze, którzy przez długi czas rządzili rumuńskim życiem politycznym z ukrycia, a nieco nowszymi oficerami Securitate, czyli ludźmi w służbach, którzy są wykształceni w duchu bliższym wartościom europejskim i euroatlantyckim. Ci drudzy wydają się jednak być w mniejszości"



Matei Udrea: Powiedziałbym, że nawet do Lenina. Są pewne elementy, w tym ten slogan z jedzeniem, wodą, energią.

Mariusz Oprea: Tak, tak, tak, oczywiście! Jest wiele elementów wykorzystanych przez Calina Georgescu i zaczerpniętych ze starej ideologii komunistycznej. Oczywiście, nie nazwany tak w programie, powiedzmy, komunistyczny. Miało to jednak wpływ na rozbudzenie nostalgii. Ktokolwiek zapyta w Rumunii, powie, że wcześniej było lepiej. Powiedziałbym, że to ogólny ludzki odruch, bo oczywiście wcześniej było lepiej, że przede wszystkim byliśmy młodsi. Ale jeśli mamy uczciwie przeanalizować, jak żyliśmy w czasach przed 1989 rokiem i jak żyjemy teraz, niezależnie od podwyżek cen, których ostatnio bezradnie jesteśmy świadkami, nie możemy mieć terminu porównania! Przede wszystkim mamy istotny komponent, mamy wolność! Wolność, która, jak widać, jest nawet zagrożona przez tego kandydata, którego nie waham się uważać za, jeśli nie samego siebie, to członka Securitate, w każdym razie bardzo zbliżonego mentalnie do dawnego Securitate. 

Moim zdaniem jesteśmy również świadkami wojny międzypokoleniowej, między starymi oficerami Securitate, którzy przeszli do rezerwy, którzy obecnie są na emeryturze, którzy przez długi czas dowodzili, kierowali rumuńskim życiem politycznym z cienia, a nieco nowszymi oficerami Securitate, czyli ludźmi w służbach, którzy są wykształceni w duchu bliższym wartościom europejskim i euroatlantyckim. Ci ostatni wydają się jednak być w mniejszości, jeśli mam sądzić po braku reakcji rumuńskich organów ścigania na kampanię niejakiego Calina Georgescu. 

Mniejszość i, niestety, nieco niefunkcjonalna, jeśli weźmiemy pod uwagę również fakt, że jednym z niewypowiedzianych kryteriów, które sprawdziło się przy doborze personelu do służb wywiadowczych w Rumunii, było członkostwo w wielkiej rodzinie Securitate. Ogólnie rzecz biorąc, trudno było zawiesić się w aktach, niezależnie od tego, czy było się synem, czy wnukiem byłego oficera wywiadu w związku z przyjęciem do tych struktur wywiadowczych Rumunii. To jest to, co mówię Wam na pewno, bo przykładów mam mnóstwo! Z tego powodu znajdujemy wszelkiego rodzaju krewnych, że tak powiem, między byłymi oficerami służb bezpieczeństwa a oficerami służb wywiadowczych w Rumunii. Albo wnuki i dzieci nie mogą potępiać swoich rodziców za ich polityczne wybory! A ci rodzice, którzy są obecnie w rezerwie, w strukturach wojskowych w rezerwie w służbach, są niezwykle aktywni pro-Georgescu! 

Na tym polega brak działań struktur siłowych przeciwko tej cichej armii Georgescu. Jest to mentalność, która z jednej strony została utrwalona, a z drugiej strony jest to zasadniczy fakt: stara Securitate postanowiła sama przejąć władzę, bezpośrednio! O to w tym wszystkim chodzi! Bo Georgescu to ich człowiek! I co sobie mówili? "Patrz, człowieku, tracimy lejce, tracimy wpływ, jaki mieliśmy na partie polityczne, poprzez które rządziliśmy z cienia losami Rumunii. Jesteśmy prowadzeni bezpośrednio, przez naszego człowieka!" Myślę, że o to w tym wszystkim chodzi! A spadkobiercy Securitate zabrali się teraz do pracy, że tak powiem, do bezpośredniego narzucenia swojej władzy politycznej w Rumunii.


Matei Udrea: Znakomicie przewidziałeś następujące dwa pytania, które miałem: dlaczego państwo nie reaguje na oczywiste operacje manipulowania opinią publiczną i jak ustawiają się ci, którzy są w czynnej służbie tajnych służb, po tym, jak opowiedziałeś mi o rezerwistach. Więc wszystko, co muszę zrobić, to...

Mariusz Oprea: Widzi pan, chciałbym wam powiedzieć jedną rzecz. Tak długo, jak stowarzyszenia rezerwistów i emerytowanych pracowników są pod patronatem służb, a w tych stowarzyszeniach zdarzają się takie rzeczy jak ten zapomniany gest, aby wznieść trojkę na cześć bohaterów oddziału Pitesti tego Stowarzyszenia Rezerwistów i Emerytowanych Kadr z SRI... Byłemu pułkownikowi SRI Dumitru Sovie nic się nie stało, troita jest na nogach i jest miejsce, jeśli można tak powiedzieć, dla gruzinów ze struktur emerytów ze struktur siłowych. Chciałabym powiedzieć państwu jeszcze jedną rzecz, która powinna dać nam do myślenia. 

Po krótkim sprawdzeniu stwierdziliśmy, że z jednej strony większość struktur wojskowych w rezerwie i na emeryturze jest kierowana przez ludzi, którzy wywodzą się z dawnego Securitate. Z nielicznymi wyjątkami! Co więcej, w przypadku rumuńskich służb wywiadowczych stwierdziliśmy, że około połowa szefów tych oddziałów została udowodniona przez CNSAS jako autorzy aktów policji politycznej w czasie, gdy działały one w Securitate! 

Albo tu pojawia się duży problem dotyczący legalności funkcjonowania rumuńskiej służby wywiadowczej przez tak długi czas. Ponieważ w ustawie o organizacji i funkcjonowaniu SRI jest wyraźnie powiedziane, że osoby, które były policjantami politycznymi, nie mogą należeć do SRI! W jaki sposób zostały sprawdzone? Kto je sprawdzał? Kto jest odpowiedzialny za to, że tak wielu oficerów rumuńskich struktur wywiadowczych było w rzeczywistości oficerami Sadea Securitate?

Zabezpiecz oficerów, którzy teraz nie wahają się dołączyć do swojego kandydata Calina Georgescu! I nie tylko oni! Pomyśl o strukturach informacyjnych, którymi kierowali i koordynowali przez tak długi czas! Jeśli pomnożymy, powiedzmy, 10 000 żołnierzy i oficerów wywiadu przez tych, którymi dowodzili w czasie, możemy mówić o armii Georgescu!

"Nie ma wątpliwości, że Moskwa próbowała tankować różnymi kanałami i wspierać to, co się dzieje. Ale jest tu jeszcze jeden operator, o którym widzę, że nikt o nim nie pomyślał. To, co wydarzyło się w ostatnim tygodniu przed wyborami, wykracza nawet poza możliwości operacyjne służb Moskwy. Myślę, że w ostatniej chwili Georgescu otrzymał niespodziewany wiatr w rufę od Chin"


Matei Udrea: To bardzo wymowny fresk, który robisz na temat tego, co dzieje się w Rumunii. Z moich obserwacji wynika, że tak jak Pan to opisało, jest to organizacja bardzo bliska lub bardzo podobna do tej, którą mamy w Rosji.

Mariusz Oprea: Powiedziałbym, że jest to organizacja niemal paramilitarna, do której dochodzą oczywiście te elementy malowniczości dotyczące armii Potry i tak dalej. Pedałowali na neolegionaryzm w fałszywy sposób. Moim zdaniem był to fałszywy cel, rzucony na rynek dezinformacji przez same serwisy. Bo w Rumunii nie ma realnej siły tych grup neolegionowych. Są raczej nostalgiczni, ilu ich jeszcze żyje, albo są potomkami nostalgików, byłych wówczas legionistów. To prawda, że istnieje kult Zelea Codreanu, są ludzie, którzy starają się go cenić, ale tylko z historycznego punktu widzenia. Jeśli mówimy o akcji politycznej, to cóż, ona tak naprawdę nie istnieje! Moim zdaniem jest to fałszywy cel, mający na celu odwrócenie uwagi od realnego zagrożenia, jakie stanowią żołnierze wychowani w duchu narodowo-komunistycznym, którzy, choć w rezerwie i na emeryturze, teraz próbują przejąć władzę, a w awangardzie tej armii znajdują się struktury dawnego Securitate. Ale tym razem uścisnęli sobie dłonie również z samymi wojskowymi! Dawna wrogość między Dinamo a Steauą już nie istnieje. Wszyscy są w armii Georgescu!

Matei Udrea: Z tego, co mówisz, rozumiem, że operacja, która miała miejsce w listopadzie, niekoniecznie była operacją obcego państwa, a mianowicie Rosji, ale operacją przeprowadzoną przez te struktury.

Mariusz Oprea: Wiązało się to oczywiście także ze wsparciem zagranicznym, bo to, co dzieje się w Rumunii, jest na rękę Moskwie. Nie ulega wątpliwości, że Moskwa stara się różnymi kanałami podsycać to, co się dzieje. Ale jest tu jeszcze jeden operator, o którym widzę, że nikt o nim nie pomyślał. Myślę, że to, co wydarzyło się w ostatnim tygodniu przed wyborami, wykracza nawet poza możliwości operacyjne moskiewskich służb. Myślę, że w ostatniej chwili do Georgescu trafił niespodziewany wiatr w rufę od Chin. Ponieważ wszystkie te armie trolli, które były uśpione przez 4-5 lat w różnych sieciach i gniazdach trolli, nagle reaktywowane, mogą należeć tylko do administratora sieci, którym w rzeczywistości są komunistyczne Chiny! 

Myślę, że taki kandydat na prezydenta Rumunii spodobałby się nie tylko Moskwie, ale także Chinom. Albo ten operator cienia, który dał, że tak powiem, ostatni impuls w kierunku wyprzedzenia Calina Georgescu, mogą być Chinami.

"Nie jestem szczególnie zaniepokojony ewentualnością dojścia do władzy Calina Georgescu. Kiedy Rumuni zobaczą, że nie poprawiają sytuacji tylko poprzez chodzenie nogami w trawie, oddychanie świeżym powietrzem i picie źródlanej wody, wtedy kariera polityczna Georgescu również się skończy! Nie sądzę, aby Georgescu był w stanie dokończyć pełną kadencję jako prezydent".


Matei Udrea: Mówił pan o niemal paramilitarnym wsparciu, jakie Calin Georgescu otrzymuje od stowarzyszeń rezerwistów ze starej Securitate i od służb. Stąd jego bezczelność w gróźb w programach, do których jest zapraszany, i wsparcie, jakie otrzymuje od niektórych stacji telewizyjnych?

Mariusz Oprea: Tak, tak! Mówimy tu również o fanatycznym entuzjazmie, który co jakiś czas wybucha wśród Rumunów, jeśli przypomnimy sobie armię gospodyń domowych, które biły im brawo jak górnicy w dniach 13-15 czerwca 1990 r. i tak dalej. W najnowszej historii Rumunii jest wiele takich epizodów, w których widzimy, że entuzjazm łatwo może przerodzić się w fanatyzm. Jednak gdy tylko ów fanatyzm podnosi człowieka, jak szybko może go zniszczyć, może obrócić się przeciwko niemu. Nie martwię się zbytnio o ewentualność dojścia do władzy Calina Georgescu! Ponieważ, będąc praktycznie pozbawionym rozwiązań, które doprowadziłyby do spełnienia przynajmniej jednej dziesiątej jego obietnic, jego kult szybko zostanie wysadzony w powietrze właśnie przez wielkość złożonych obietnic! Kiedy Rumuni zobaczą, że nie poprawiają sytuacji tylko poprzez chodzenie nogami w trawie, oddychanie świeżym powietrzem i picie źródlanej wody, wtedy kariera polityczna Georgescu również się skończy!

Matei Udrea: Czy nie może być za późno?

Mariusz Oprea: Nie wydaje mi się. Nie sądzę, aby Georgescu był w stanie dokończyć pełną kadencję jako prezydent.

Matei Udrea: Ale widzisz, że jest w stanie wygrać.

Mariusz Oprea: Tak, zdolny do wygranej, tak! Ale pomyślcie, że on nie ma większości w parlamencie, pomyślcie, że nie ma żadnych narzędzi, aby spełnić główną obietnicę, którą złożył, a która brzmi tak: "Oddajmy władzę ludziom!".

Matei Udrea: Cóż, obiecał wiele... Że rozwiąże partie, że od pierwszego dnia zlikwiduje tych, którzy są z Sorosem, że znacjonalizuje fabryki, że wyrzuci korporacje z kraju, że zamknie hipermarkety, że prowadzi przemysł konopny i że eksportuje wodę. Obiecał wiele.

Mariusz Oprea: Nie ma mowy! Nie może tego zrobić, bo nie ma rządu! Tylko wtedy, gdy wymusi przedterminowe wybory, co znowu jest bardzo trudne, ale nawet w tych przedterminowych wyborach nie ma pewności, że będzie w stanie kontrolować rząd. A rząd, który zdecyduje się na takie środki, uważa, że szybko doprowadzi to do deprecjacji rumuńskiej gospodarki. Według moich szacunków, tylko prosty wybór Calina Georgescu na prezydenta Rumunii doprowadzi w ciągu kilku miesięcy do niemal podwojenia stosunku lego do euro i dolara. Albo w sposób wyraźny i bezpośredni doprowadzi to do wpływu na gospodarkę Rumunii i na standard życia. Tylko jego wybór na prezydenta! Strukturalnie gospodarka nie będzie w stanie zmienić się z dnia na dzień. A tym bardziej obietnica oddania władzy ludziom.

"Myślę, że trumpizm, tak oklaskiwany przez kręgi konserwatywne, dość szybko się wygasł i nadal słabnie, przynajmniej w Europie. Coraz więcej konserwatywnych środowisk stara się zdystansować od tego Trumpa, którego odkrywają z lekkim zdumieniem. Teraz Europa przygotowuje swoją broń do kontrataku w obliczu tej ofensywy trumpizmu w Europie, trumpizmu, który dla nas wygląda bardzo podobnie do putinizmu!


Matei Udrea: Mam jeszcze dwa pytania. Pierwszym z nich jest to, jak widzi Pan/Pani w tym kontekście, który mi pan opisała, pozorną ingerencję administracji Trumpa w wybory w Rumunii, pojawienie się wpływowych osób blisko kręgu władzy Trumpa, oświadczenia Elona Muska i tak dalej. Wiemy, że nie jest to zwyczaj dyplomatyczny na całym świecie. Nawet jeśli są niezadowolenia, są kanały dyplomatyczne, jest to transmitowane na różne sposoby, różne postacie wydają się nie krzyczeć, pisać na portalach społecznościowych...

Mariusz Oprea: Myślę, że trumpizm, tak oklaskiwany przez kręgi konserwatywne, dość szybko osłabł i nadal słabnie, przynajmniej w Europie. Coraz więcej konserwatywnych środowisk stara się zdystansować od tego Trumpa, którego odkrywają z lekkim zdumieniem. Nie zapominajmy, że te prądy – woke, poprawność polityczna i inne – przyszły do nas ze Stanów Zjednoczonych do Europy! Teraz widzimy, jak Trump obwinia za to Europę. Soros nie mieszka w Europie! Posunięcie Trumpa w sprawie Europy jest nieuzasadnione. Kultywowanie stylu podobnego do jego i kultywowanie autorytarnych przywódców w krajach europejskich nie sądzę, by w ogóle odniosło sukces. Bo takich przywódców, może z wyjątkiem Viktora Orbána – który potrafił prowadzić politykę, moim zdaniem, niezwykle korzystną dla Węgier w stosunku do Brukseli i w relacjach ze Stanami Zjednoczonymi – nie ma. Nie ma klonów Victora Orbána, których Trump mógłby wesprzeć w dojściu do władzy w krajach europejskich. Lider niemieckiej AfD czy rumuński Calin Georgescu dalecy są od postaci Orbána. A wszystkie próby administracji Trumpa, by odegrać jakąś rolę na europejskiej scenie politycznej, zostały, że tak powiem, wysadzone w powietrze przez przemówienie wiceprezydenta Vance'a w Monachium, które było swego rodzaju odsłonięciem planów. Albo teraz Europa przygotowuje swoją broń do kontrataku w obliczu tej ofensywy trumpizmu w Europie, trumpizmu, który dla nas jest bardzo podobny do putinizmu!

Matei Udrea: Panie Oprea, ostatnie pytanie. Widziałem, że w swoich postach jest Pan krytyczny wobec Unii Europejskiej. Jak myślisz, jakie są szanse na to, że w przyszłości, powiedzmy w połowie lub za dekadę lub dwie, zostanie zrealizowana formuła Stanów Zjednoczonych Europy? By obecna Unia Europejska ewoluowała w kierunku struktury federalnej, takiej jak Stany Zjednoczone Ameryki.

Mariusz Oprea: Oznaczałoby to jeszcze większą rezygnację z suwerenności, co nie sądzę, aby było możliwe w bliższej lub średniej przyszłości. Ale co się dzieje i co się stanie, ponieważ, jak mówiłem, zawsze widzę pełną stronę szkła, Unia Europejska przestanie być czymś w rodzaju nowego ZSRR, jak to określił mój nieżyjący już przyjaciel Władimir Bukowski. Mam na myśli całą tę lawinę nadnorm pochodzących z Brukseli i głupoty jak mąka z karaluchami czy ogłuszenie świni i tak dalej. Wszelkiego rodzaju tego rodzaju aberracje, które nie uwzględniają specyfiki każdego kraju, gdy myśli o nich armada bardzo dobrze opłacanych i niezwykle licznych biurokratów w Brukseli, myślę, że takie dyrektywy wkrótce przejdą do historii. Ponieważ, jeśli się nie zreformują, Unia Europejska i biurokraci w Brukseli – mogą być na różne sposoby, ale nie są głupi – zdają sobie sprawę z tego, że pod tym rosnącym wpływem suwerenności w Europie nastąpi cała seria wyjść z Unii Europejskiej. Albo nie mogę ryzykować czegoś takiego! 

To, co widzę, to złagodzenie, że tak powiem, norm europejskich, a w szczególności traktowania mniej potężnych gospodarczo krajów w Europie. W tym, co dzieje się obecnie na szczeblu europejskim, widzę większą szansę dla Rumunii. Wiele lat temu, powiedzmy rok przed pandemią, nawet w trakcie pandemii, czy można sobie wyobrazić rumuńskiego premiera, który spokojnie udaje się do Brukseli, aby negocjować PNRR i kamienie milowe w PNRR, którym zawsze jesteśmy dłużni i nie możemy ich spełnić i otrzymać prawie wszystkiego, o co prosił?

"Myślę, że potrzebujemy takiej lekcji jak Calin Georgescu, aby ostatnia pozostałość komunizmu wyszła z naszych kości. Gdybyśmy nie mieli lustracji, mamy Georgescu! A po Georgescu wszystko będzie toczyło się normalnie, moim zdaniem. A więc całe zło na dobre!"


Matei Udrea: Tak, z tego punktu widzenia jest to zmiana nastawienia.

Mariusz Oprea: Jest to większe rozluźnienie, wyrzeczenie się całego szeregu obyczajów i nonsensów, które zostały ujęte w samych obowiązujących przepisach Brukseli. Od zajmowania się formułami, które nie zawierają już mamy i taty i tak dalej. Wszelkiego rodzaju rzeczy związane z progresywizmem, powiedzmy, niemal okrutnym, importowane przez Brukselę z wielkich ośrodków wywiadowczych w Stanach Zjednoczonych, z wielkich amerykańskich uniwersytetów. Gdzie i tam ta epoka się skończyła, gdy progresywizm ustąpił miejsca antysemityzmowi.

Matei Udrea: Tak, pamiętamy. Po 7 października 2023 r.

Mariusz Oprea: Z okazji wybuchu konfliktu w Strefie Gazy. A więc to już koniec! Ponieważ żydowscy finansiści tych postępowych prądów zrobili krok wstecz.

Matei Udrea: Byli trochę przestraszeni, zgadza się.

Mariusz Oprea: W takim kontekście, z Georgescu czy bez niego, Rumunia nie ucierpi zbytnio, moim zdaniem. Myślę, że taka lekcja w stylu Calina Georgescu też jest nam potrzebna, żeby z naszych kości wyszła ostatnia pozostałość komunizmu. Gdybyśmy nie mieli lustracji, mamy Georgescu! A po Georgescu wszystko będzie toczyło się normalnie, moim zdaniem. A więc całe zło na dobre!

Matei Udrea: Dziękuję za ten zastrzyk optymizmu na samym końcu dyskusji.

Mariusz Oprea: Tylko dobrze!









aktual24.ro/interviu-marius-oprea-istoric-vechii-securisti-au-decis-sa-preia-ei-insisi-in-mod-direct-puterea-pentru-ca-georgescu-e-omul-lor-structurile-militarilor-in-rezerva-si-retragere-majorita/


Prawym Okiem: Wzywam moich rodaków by przejrzeli na oczy i zrozumieli o co toczy się ta gra.




piątek, 28 lutego 2025

Bandyci w CIA sami się ujawniają?






bardzo dziwne





przedruk


26 lutego 2025

Zdegenerowani agenci CIA, którzy mają stracić pracę, grożą sprzedażą tajemnic wrogom USA




Wrogo nastawieni do obecnej administracji i obawiający się zwolnienia z pracy agenci CIA próbują szantażować Biuro Dyrektora Wywiadu Krajowego (DNI), nadzorującego wszystkie agencje wywiadowcze w kraju. Grożą sprzedażą tajemnic wrogom USA. Szefowa DNI Tulsi Gabbard komentuje: „oni się właśnie ujawniają”.



Gabbard we wtorkowym programie Fox News odpowiadała na pytania dotyczące doniesień na temat funkcjonariuszy Centralnej Agencji Wywiadowczej, którzy rozważają sprzedaż tajemnic państwowych zagranicznym przeciwnikom.



Część agentów ma być niezadowolonych z planowanych czystek w CIA. Już w trakcie kampanii wyborczej prezydent Donald Trump zapowiadał, że zaprowadzi tam porządek i sporo ludzi zostanie wyrzuconych.

Trump był niezadowolony z różnych działań agentów wymierzonych w jego osobę, ale także w społeczność konserwatywną w USA. Agencja sprzyjała Demokratom.

Gabbard była pytana o to, co zrobi w związku z groźbami, iż agenci niezadowoleni z działalności Departamentu Efektywności Rządowej mogą zaangażować się w szpiegostwo na rzecz wroga.

Szefowa DNI mówiła m.in. o wykorzystywaniu przez agentów powiązań medialnych, np. z CNN i stwarzaniu pośredniego zagrożenia dla bezpieczeństwa narodowego. Dodała, iż z pewnością nie pomoże im w utrzymaniu pracy ujawnianie tajemnic. Pokazują bowiem w ten sposób brak lojalności wobec Ameryki.

Gabbard podkreśliła, że te działania agentów zdradzają nie tylko zaufanie narodu amerykańskiego, ale także podstawowe zasady Konstytucji. Jednak, jak zapewniała, nawet „nie chodzi o naród amerykański ani Konstytucję”. 

– Chodzi o nich samych, a to są dokładnie tacy ludzie, których musimy się pozbyć, aby patrioci, którzy pracują w tej dziedzinie, którzy są oddani naszej podstawowej misji, mogli się na tym skupić – zaznaczyła.


Przyznała również, że w związku z zapowiedziami czystek w agencji, zgłasza się bezpośrednio do niej coraz więcej osób, wskazując obszary, którymi DNI powinno się zająć.

– Muszę przyznać, że jednym ze skutków ubocznych tego, co dosłownie dzisiaj zobaczyłam, jest natychmiastowe działanie w zakresie przejrzystości i rozliczalności. Mam ludzi ze społeczności wywiadowczej, którzy zwracają się do mnie osobiście i bezpośrednio, mówiąc: „Hej, musisz o tym wiedzieć”; „Musisz spojrzeć tutaj”. 


Nagle się obudzili?? A co z zasadą numer jeden: "Gówna się nie tyka" ??


Ludzie wychodzą naprzód, ponieważ wszyscy są na pokładzie misji oczyszczania domu i ponownego skupienia się na naszej podstawowej misji służenia amerykańskiemu narodowi – zaznaczyła.

Poważnie??

W związku z „oczyszczaniem” agencji wywiadowczych z niewłaściwych ludzi, największe zwolnienia od prawie pół wieku przewidziano w CIA. Mają być usunięci wszyscy funkcjonariusze zajmujący się inicjatywami na rzecz tak zwanych różnorodności, równości i inkluzji (DEI; jest ono częścią programów związanych z raportowaniem pozafinansowym zrównoważonego rozwoju – ESG). Szczegóły dotyczące dokładnej liczby dotkniętych pracowników pozostają niejasne.

Centralna Agencja Wywiadowcza przeszła już w swej historii gruntowne czystki. W 1977 roku ówczesny dyrektor agencji Stansfield Turner zwolnił 198 funkcjonariuszy tajnych służb. Obecnie, zgodnie z rozporządzeniem Trumpa, CIA rozwiązała kilka grup skupionych na DEI.

Warto odnotować, że na początku lutego instytucja przedstawiła wszystkim swoim pracownikom ofertę ośmiomiesięcznej odprawy. Gabbard zapowiedziała także zwolnienie wszystkich agentów, którzy brali udział w „obscenicznych, pornograficznych i jawnie seksualnych” czatach w agencji. Agenci zafascynowani ideologią gender rozprawiali między innymi na temat szczegółów związanych ze „zmianą płci”, fetyszy, orgii itp.

W jednej z dyskusji pracownicy obrazili Gabbard, nazywając ją rosyjską agentką, która należy do „sekty” MAGA i „gorliwe przeciwstawia się queerom”.

We wtorek szefowa wywiadu odpowiedziała na raport o sprawie. Poinformowała o wydaniu notatki z prośbą o informacje umożliwiające identyfikację pracowników w celu ich zwolnienia i odebrania im wszelkich uprawnień bezpieczeństwa. „Notatka została wysłana. Wiemy, kim są. Podejmowane są działania” – napisała na platformie społecznościowej X.

Gabbard wcześniej złożyła długie oświadczenie potępiające obsceniczne czaty. „To zachowanie jest niedopuszczalne, a osoby zaangażowane w nie BĘDĄ pociągnięte do odpowiedzialności” – zaznaczyła.

We wtorek szefowa DNI miała podjąć działania zmierzające do zwolnienia ponad 100 osób, które niewłaściwe wykorzystały wewnętrzną tablicę ogłoszeń agencji do „dzielenia się swoimi fantazjami seksualnymi pod pozorem różnorodności, równości i inkluzji (DEI)”.


Nikt wcześniej tego nie widział??


Wiadomości były częścią grup przypisanych do kadr skupionych na DEI. Pracownicy działów zasobów ludzkich prowadzili szkolenia o takich tytułach, jak: „Przywilej”, „Świadomość sojuszników”, „Duma” i „Integracja społeczności transpłciowej”.

Źródła: dailycaller.com, foxnews.com

AS