Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą praca. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą praca. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 24 listopada 2025

Dziwny wybór Polaków

 



przedruki





Kogo on mi przypomina?

Kogo on tobie przypomina?





PROSTO ZYGZAKIEM


Jak wiadomo, Polacy świadomie wybierają do rządzenia swym państwem tylko takich polityków, którzy będą nim rządzili w dokładnie taki sposób, w jaki oni życzyliby sobie, żeby nim rządzono. Bo niby dlaczego mieliby wybierać polityków, którzy mieliby rządzić ich wspólnym państwem inaczej, niż oni by tego sobie życzyli? Przecież to nie miałoby żadnego sensu.

A z wyborów dokonywanych przez Polaków należałoby wnosić, że od wielu lat postanowili oni wybierać do rządzenia ich państwem polityków, którzy mają na potęgę zadłużać to ich państwo, czyli także ich samych, bo to nie kto inny, lecz właśnie oni będą musieli (już muszą!), i to co do grosza, i wraz z odsetkami, spłacić wszystkie długi zaciągnięte w ich imieniu przez wybranych przez nich i rządzących ich państwem polityków.


A to z kolei oznaczałoby – ni mniej, ni więcej – że Polacy lubią mieć długi i spłacać długi, nawet jeśli są to długi tak potężne jak długi ich państwa – Polski – obecnie, które przyrastają już w tempie niemal miliarda złotych dziennie i zbliżają się do 2 bln zł, a od których odsetki kosztują w tym roku ich, czyli polskich podatników, już aż 100 mld zł, czyli każdego z nas, każdego Polaka bez względu na wiek – ok. 2,8 tys. zł!

[...]



------------


Jedna trzecia Niemców żąda ponownego przeliczenia głosów oddanych w wyborach federalnych

13.11.2025 18:29

Jak poinformował portal European Conservative, ponad jedna trzecia obywateli Niemiec domaga się ponownego przeliczenia głosów w wyborach federalnych.

Żądanie to pojawiło się po błędzie w liczeniu głosów w drugiej turze wyborów na burmistrza Mülheim an der Ruhr, w której urzędnicy początkowo ogłosili zwycięstwo kandydata lewicowej SPD, a następnie skorygowali wynik na korzyść centroprawicowej CDU. Incydent ten sprawił, że wiele osób zaczęło się zastanawiać, ile podobnych błędów mogło pozostać niezauważonych podczas lutowych wyborów federalnych.

Duże poparcie dla ponownego liczenia głosów

Według przytaczanego przez European Conservative sondażu INSA, 36% Niemców popiera ponowne przeliczenie głosów, podczas gdy 30% jest temu przeciwnych. Największe poparcie mają zwolennicy lewicowej nacjonalistycznej partii BSW (77%) i prawicowej Alternatywy dla Niemiec (60%), co świadczy o głębokim niezadowoleniu z establishmentu politycznego i rosnącej nieufności do niemieckiego procesu wyborczego.

Kłopoty koalicji rządzącej

Portal podkreśla, że ponowne przeliczenie głosów mogłoby podważyć wiarygodność rządzącej koalicji, która mogłaby stracić większość parlamentarną.


----------------


22.11.2025, 23:17

"Gazeta Polska": prof. Nalaskowski o zatrważających skutkach eksperymentu Nowackiej


„To jest tak, jakbyśmy wyciągnęli trybik z zegarka i oczekiwali, że on nadal będzie prawidłowo wskazywał czas” – tak działania obecnego kierownictwa MEN podsumowuje prof. dr hab. Aleksander Nalaskowski. W najnowszym numerze tygodnika „Gazeta Polska” znany pedagog w rozmowie z Grzegorzem Wszołkiem dokonuje bezlitosnej wiwisekcji zmian wprowadzanych w polskich szkołach. Dlaczego brak zadań domowych to nie ulga, a sabotaż dydaktyczny? Co kryje się pod płaszczykiem „edukacji zdrowotnej”? I dlaczego naprawa tych szkód zajmie nam blisko dekadę?

Punktem wyjścia do rozmowy jest głośny raport Instytutu Badań Edukacyjnych, który potwierdza obawy ekspertów: choć uczniowie mają więcej czasu, ich motywacja do nauki spada. Prof. Nalaskowski nie gryzie się w język, wskazując, że rezygnacja z pracy domowej to uderzenie w fundamenty wychowania.

„Jest oczywiste, że rezygnacja z zadań domowych oznacza porzucenie kilku rzeczy naraz. Po pierwsze, treningu pewnej solidności i odpowiedzialności za siebie wśród uczniów”

– zauważa profesor, dodając, że „szkoły prywatne nie przyjęły modus operandi obecnego resortu edukacji, dlatego że zdają sobie sprawę z tego, iż w ten sposób uszkodziłyby cały system dydaktyczny”.

Ekspert zwraca uwagę na rosnące rozwarstwienie społeczne, które jest bezpośrednim skutkiem polityki „szkoły bez wymagań”. Gdy szkoła publiczna abdykuje z roli nauczania, lukę wypełniają płatne korepetycje, na które nie każdego stać. Profesor ostrzega, że obecna polityka to „próba uczynienia ze szkoły wesołego miasteczka, w którym nikt od nikogo nie wymaga, nie ma stresu, wszyscy znakomicie się bawią”.

Jeszcze bardziej niepokojące są słowa dotyczące planowanego przedmiotu „edukacja zdrowotna”. Prof. Nalaskowski przestrzega rodziców przed naiwnością. W jego ocenie:


„Cały program edukacji zdrowotnej był przygotowany po to, by przykryć jądro pomysłu, a więc sferę seksualną i odmiennościową. To tak jak z pudełkiem czekoladek, w którym byłoby pełno łakoci i pod jedną znalazłby się jadowity wąż”.

Wywiad porusza również kwestie rugowania z kanonu lektur klasyków literatury, marginalizacji lekcji religii oraz historii. „Mam też złe wieści – odkręcenie reform Nowackiej zajmie następcom, jeśli zmieni się władza, od sześciu do ośmiu lat. Efekty w sferze edukacji będą zatrważające” – konkluduje prof. Nalaskowski.


Termin dydaktyka pochodzi od gr. διδακτικος (nauczający), w którym didaktikos znaczy pouczający, a didasko – uczę. Pierwotnie w XVII–XVIII w. dydaktykę traktowano (definiowano) jako sztukę nauczania. Po raz pierwszy terminu tego użyto w 1613 roku w Niemczech przez Krzysztofa Helwiga i Joachima Junga. Do powszechnego użycia termin wprowadził Jan Amos Komenský – pedagog, publikując swoje dzieło w 1657 roku, nazywając dydaktykę w tytule Uniwersalna sztuka nauczania. Nurt dydaktyki, który dominował w XVIII i XIX w. nazwano dydaktyką tradycyjną, która w dużej mierze wiąże się z nazwiskiem Jana Fryderyka Herbarta. Na przełomie XIX i XX w. wraz z pojawieniem się nurtu tzw. nowego wychowania skupiającego się na samym dziecku, zmienia się kierunek dydaktyki – wówczas zaczęto definiować dydaktykę jako sztukę nauczania i uczenia się.


Jak to jest możliwe, że nagle wszyscy specjaliści w Polsce zapomnieli o dydaktyce, o podstawach prowadzenia edukacji szkolnej?? Nikt z nich nie krzyczał, że to zamach na polską młodzież - a przynajmniej ja nie słyszałem, a teraz jak mleko się rozlało - będziemy 10 lat to nadrabiać...

I nikt za to nieodpowiada.

Wpadają na 4 lata, a potem odchodzą w niebyt, a ty będziesz 10 lat siedział z łapą w nocniku... oby tylko 10... 

Gracie w totka?





Nowy duopol??

Przypadek, czy ta sama metoda?


Za: fb Straż Narodowa z 20 listopada 2025




------------------



Linia kolejowa nr 256 przez Żuławy, nieczynna od lat, ma być kompleksowo zmodernizowana – dowiedział się nieoficjalnie „Dziennik Bałtycki”. Według planów pomorskiego samorządu szlak ten ma duże znaczenie – gospodarcze i społeczne.

Trwają intensywne prace porządkowe na linii kolejowej nr 256 z Nowego Dworu Gdańskiego, przez Nowy Staw do Szymankowa. Liczący około 25 kilometrów szlak, obecnie zamknięty, ma zostać oczyszczony z roślinności i innych przeszkód, do końca roku. Co czeka tę linię?
Czy mieszkańcy Nowego Dworu Gdańskiego będą mieli kolejowe połączenie z Tczewem, Gdańskiem, Malborkiem, a co za tym idzie innymi miastami – choćby Kwidzynem, Grudziądzem, Toruniem? Wiele na to wskazuje.

Niedawno rozpoczęły się prace porządkujące linię nr 256, z Nowego Dworu Gdańskiego przez Nowy Staw, do ważnego węzła kolejowego w Szymankowie, na linii Tczew – Malbork. Wycinane są porastające tę nieczynną linię drzewa i krzewy. Wywiezione mają zostać śmieci, które latami pokrywały nieczynne torowisko.
Obecnie prace zakończyły się na odcinku trzech kilometrów, przebiegającym przez Nowy Dwór Gdański – od fragmentu końcowego linii, stację w mieście, i dalszy fragment linii, w kierunku Nowego Stawu.


Zaznaczmy, ostatni pociąg przejechał linią 256 w roku 2013. 


[...] W styczniu 1949 odcinek Nowy Staw - Nowy Dwór Gdański przekuto na 750 mm, co wpisało go w sieć Gdańskich Kolei Dojazdowych. Kilka miesięcy później odcinek ten ponownie przebudowano na szerokość 1435 mm. Do roku 1994 pod Nowym Stawem istniało skrzyżowanie z linią wąskotorową Lichnowy - Lipinka Gdańska. 
W Nowym Dworze Gdańskim i Nowym Stawie istniały stacje styczne z siecią żuławskich kolei wąskotorowych. Prowadzono tam intensywne prace przeładunkowe. W okresie powojennym liczba pociągów osobowych oscylowała wokół 5 par: 1 pary relacji Tczew - Nowy Dwór Gdański i 4 par relacji Szymankowo - Nowy Dwór Gdański. Kolej zapewniała także transport towarów lokalnym zakładom przemysłowym, gospodarstwom rolnym i gminnym spółdzielniom z całego terenu Żuław Wiślanych. 

10 lipca 1989 roku Północna DOKP w Gdańsku podjęła decyzję o zawieszeniu kursowania pociągów osobowych na linii nr 256, wprowadzając kolejową komunikację autobusową. KKA kursowała do 1997 roku. 

W 2007 roku rada powiatu malborskiego i rada powiatu nowodworskiego podjęły uchwałę o zamiarze przejęcia linii kolejowej nr 256 oraz o planowanej stałej reaktywacji przewozów pasażerskich do Szymankowa i Nowego Dworu Gdańskiego. W latach 2009–2013 w okresie letnim uruchamiane były pociągi relacji Grudziądz - Nowy Dwór Gdański, skomunikowane z pociągami Żuławskiej Kolei Dojazdowej, z których korzystało nawet 500 osób dziennie. W roku 2014, ze względu na modernizację linii nr 9 w Szymankowie, wjazd na linię 256 był niemożliwy. W marcu 2015 roku w okolicach Tralewa doszło do kradzieży kilkuset metrów torów[potrzebny przypis]. Spowodowało to nieprzejezdność linii. PLK będące zarządcą linii nie są zainteresowane odbudową torowiska i wyłączyły linię kolejową nr 256 z eksploatacji.


[...]

Kilka lat później pociągi pasażerskie wróciły jednak na linię 256. Lokalne samorządy wraz przewoźnikiem Arriva oraz operatorem wąskotorowej, Żuławskiej Kolei Dojazdowej, uruchomiły wakacyjne, weekendowe kolejowe połączenie z Torunia, przez Grudziądz, Kwidzyn, Malbork do Nowego Dworu Gd., a po przesiadce do wagonów wąskotorowych, dalej – do miejscowości nadmorskich – Stegny, Sztutowa, Jantaru.


- Ten kurs cieszył się ogromną popularnością. Dwa spalinowe zespoły trakcyjne podstawione przez Arrivę, na prawie 500 miejsc, nie dawały rady pomieścić wszystkich chętnych pasażerów. Łącznie kursowały dwa szynobusy wraz z wagonem piętrowym a i tak część pasażerów odbywała podróż na stojąco. Na pewno popyt na takie połączenie jest – mówił niedawnoPrzemysław Strzyżewski z ŻKD.


Projekt ten, nazwany Pociąg na plażę, realizowany był w latach 2009-2013. Zawieszony został z uwagi na inwestycję, przebudowę linii nr 9 (Tczew- Malbork) w Szymankowie. Planowano jego przywrócenie, ale w marcu 2015 r. doszło do kradzieży kilkuset metrów torów. PKP nie była zainteresowana w tamtym czasie odbudową zniszczonego odcinka i wyłączyła linię 256 z użytkowania. Teraz ma to się zmienić. Linia mogłaby być wykorzystywana m.in. do przejazdów wakacyjnych, choć nie tylko.


Linia musi być zrewitalizowana

- Samorząd Województwa Pomorskiego w obowiązującym Planie zagospodarowania przestrzennego województwa pomorskiego wskazał na potrzebę dokonania analizy celowości w zakresie rewitalizacji linii kolejowej nr 256 (Szymankowo – Nowy Dwór Gdański), jednak od 2016 roku, kiedy uchwalono obowiązujący plan, upłynęło już prawie 10 lat i wyraźnie widać, że włączenie Nowego Dworu Gdańskiego w system kolejowy regionu staje się coraz bardziej istotne. 

Wymaga to oczywiście szczegółowych analiz, które zostaną przeprowadzone w oparciu o Pomorskie Badania Ruchu i tworzony na ich podstawie Pomorski Model Ruchu. Oczywiście intuicja podpowiada, że rewitalizacji jest wskazana. Skoro przez lata infrastruktura nie została rozebrana i jest zachowana, to z całą pewnością doprowadzenie jest do stanu użytkowego jest kierunkiem właściwym i pożądanym, a samo to może już być podstawą do przywrócenia połączeń kolejowych w ruchu pasażerskim. Nasze stanowisko w sprawie tej linii przedstawiliśmy zarządcy tego szlaku – PKP PLK. Sądzę, że nasze argumenty znalazły zrozumienie – mówi Adam Gawrylik, wicemarszałek pomorski.

Jaką rolę, w optyce pomorskiego samorządu ma pełnić linia normalnotorowa nr 256 wchodząca na Żuławy od południa? Adam Gawrylik wskazuje na możliwości rozwoju transportu pasażerskiego, towarowego. To linia podwójnego zastosowania, jak się dziś często określa, „dual use” – mająca znaczenie wojskowe.

- Pamiętajmy przede wszystkim, że powiat nowodworski jest dziś jedynym powiatem na mapie województwa pomorskiego wykluczonym kolejowo. Nie mam tu na myśli wakacyjnej linii wąskotorowej, a możliwości połączenia z innymi subregionami województwa za pomocą regularnych połączeń kolejowych. W opinii samorządu pomorskiego linia ta ma znaczenie prorozwojowe, choćby w kontekście dojazdów do pracy i szkół mieszkańców Żuław. Linia 256 nie musi funkcjonować jedynie w sezonie letnim, dowożąc turystów. Może pełnić rolę pasażerską także w pozostałych miesiącach roku. Co istotne, myślę że jest „chemia” w sprawie rewitalizacji tej linii między samorządami oraz PKP PLK - mówi wicemarszałek pomorski.

Nowa linia do portu w Gdańsku

- Należy też zauważyć, że od kilku lat trwa dyskusja nad koncepcją alternatywnego połączenia kolejowego, do i z Portu Gdańskiego. Obecnie jest on w zasadzie dostępny kolejowo jedynie dwutorową linią kolejową nr 226 z mostem nad Martwą Wisłą przez Pruszcz Gdański. Z punktu widzenia zagrożeń bezpieczeństwa i roli portu będącego infrastrukturą krytyczną, budowa nowego szlaku klejowego do i z portu od strony wschodniej Gdańska jest kluczowa. Staje się ona także szansą na powiązanie jego z układem linii kolejowych, zwłaszcza nr 9 Tczew - Malbork w Szymankowie, właśnie przez linię kolejową nr 256. Tak więc jej znaczenie może być także istotne dla transportu towarowego - podkreśla Adam Gawrylik.

Wstęp do modernizacji?

O plany dotyczące linii 256 zapytaliśmy w PKP PLK. Pytaliśmy o cel obecnych prac porządkowych na torowisku, czy i kiedy, pociągi wrócą na tę nieczynną obecnie linię. Pytaliśmy też o kwestię dworca w Nowym Dworze Gdańskim. Trzeba bowiem zaznaczyć, że powstały pod koniec XIX wieku zabytkowy budynek, został na początku lat dwutysięcznych wyburzony w bardzo dziwnych okolicznościach – wiele wskazuje, że bez wiedzy właściciela, „na dziko”. Od tamtego czasu teren porasta roślinność.


Na odpowiedzi właściciela linii 256 czekamy. To, co udało nam się nieoficjalnie ustalić, obecne prace porządkowe są wstępem do modernizacji całego, 25 km odcinka. Do końca roku ma zakończyć się oczyszczanie torowiska z roślinności.

---------------

19.11.2025, 00:04

Rosyjska dywersja na polskiej kolei. Rząd wprowadza stopień alarmowy CHARLIE


To już nie są tylko ostrzeżenia analityków, ale realne akty terroru wymierzone w polską infrastrukturę krytyczną. W odpowiedzi na wysadzenie torów przez współpracowników rosyjskich służb oraz zagrożenie katastrofą kolejową premier podpisał zarządzenie o wprowadzeniu trzeciego stopnia alarmowego CHARLIE na obszarach kolejowych. Stan podwyższonej gotowości potrwa co najmniej do końca lutego 2026 roku.




----------




To zupełnie niesłychane, że przy tylu książkach opisujących naszą historię pod zaborami dopiero Wozinski połączył bliższe oraz dalsze kropki, fakty powszechnie znane i z pozoru takie, które mają niewielkie znaczenie, przedstawiając całkowicie z nowej perspektywy 123 lata naszej niewoli. 

W roli głównej nie występują tu nasi bohaterowie narodowi i daty, które znamy ze szkoły. Głównymi aktorami tego tomu są: 

wielka gra imperiów, w której sprawa polska jest jedynie przedmiotem handlu między mocarstwami, bankierzy, niekończące się intrygi i zimne kalkulacje oraz system kreacji pustego pieniądza, który zmienił zasady światowej rywalizacji. 

Mają Państwo przed sobą pracę, która wywróci do góry nogami historię XIX wieku, jaką dotychczas znaliście. Zebrany, opracowany i przedstawiony materiał dowodowy przez Wozinskiego nie pozostawia wątpliwości, że mamy – niezależnie czy się z nim zgodzimy czy nie – do czynienia z dziełem wybitnym i absolutnie nowatorskim!

Od XIX w. jesteśmy narodem pozbawionym swojej reprezentacji wśród najbardziej decyzyjnych warstw finansowych i gospodarczych świata, co przekłada się na słabość naszego państwa. Aby temu zaradzić trzeba wreszcie odrobić lekcję z przeszłości i zrozumieć mechanizmy, które kształtowały światową gospodarkę w kluczowym XIX wieku. Temu właśnie celowi podporządkowany jest trzeci tom Od ujścia Wisły po Morze Czarne, który przedstawia bolesną historię obcej dominacji na polskiej ziemi.

W niniejszej pracy nazwisko „Rotszyld” pada co najmniej dwieście razy i nie wynika to bynajmniej z osobistej obsesji autora, lecz z sumiennie wykonanego obowiązku udokumentowania najważniejszych wydarzeń kształtujących gospodarcze oblicze epoki. 

Znane powiedzenie mówi o niezauważaniu słonia w menażerii; w kontekście Rotszyldów opisywanie polskich dziejów wedle ustalonego zwyczaju zakrawa wręcz na niezauważanie stada słoni. Jak bowiem wytłumaczyć fakt, że bankierzy Świętego Przymierza są w tak zaskakujący sposób pomijani przy opisie naszych losów?

Dlaczego dom bankierski, który finansował tłumienie powstania listopadowego, obsługiwał finanse osobiste Metternicha i Bismarcka, odpowiadał za budowę wielu linii kolejowych na ziemiach polskich oraz podporządkował sobie część z najważniejszych przemysłowców Królestwa Polskiego niemal nie istnieje w naszej narodowej świadomości historycznej?

Sprowadzeni w XIX w. do roli parweniuszy i powstańców do wynajęcia, Polacy nie zagrażali już bezpośrednio Wielkiej Brytanii i Rotszyldom, bo nie posiadali nawet niepodległego państwa. 

Ich aspiracje trzeba było jednak trzymać stale pod kontrolą. Rezydujący w imponujących pałacach bankierzy przez wiele lat dbali o to, aby na mapie Europy utrzymane było polityczne status quo, co dla Polski oznaczało wegetację w warunkach niewoli. Gdy zaś życie polityczne na kontynencie zaczęło ulegać stopniowej demokratyzacji, rolą środowisk finansowych było utrzymanie politycznej dominacji przy użyciu środków ekonomicznych. W liberalnym ładzie światowym, który narzucili Brytyjczycy, rola niejawnych środowisk finansowych urosła przecież do niespotykanych dotąd w dziejach ludzkości rozmiarów. Za czasów Ancien régime’u koronowane głowy oraz książęta Kościoła mieli zapewniony wyróżniony status majątkowy w państwie, co znacząco sprzyjało transparentności struktur władzy. W epoce rewolucji i wyborów powszechnych politycy sprawujący funkcje ministrów, prezydentów, kanclerzy czy premierów bywali bardzo bogaci jedynie okazjonalnie, co czyniło ich wręcz perfekcyjnymi marionetkami potężnych środowisk finansowych. Nawet „żelazny kanclerz” Otto von Bismarck siedział w przysłowiowej kieszeni bankierów i był zmuszony nie raz znosić upokorzenia z ich strony.


Jakub Wozinski
(ur. 1984) – doktor filozofii, tłumacz i publicysta, m.in.: „Do Rzeczy”, „Polonii Christiana”, i „Najwyższego Czasu!”, autor książek , m.in: Historia pisana pieniądzem (2013), To NIE musi być państwowe (2014), Dzieje kapitalizmu (2016), Liberalizm to nie wolność (2019) oraz Od ujścia Wisły po Morze Czarne. Handlowo-finansowe tło dziejów Polski t. I i II (2021 i 2022), mąż, ojciec piątki dzieci.

W swojej publicystyce skupia się na ukazywaniu finansowego i handlowego podtekstu najważniejszych wydarzeń z historii powszechnej oraz Polski. Zwolennik tezy, iż system kreacji pustego pieniądza stał za Wielkim Wzbogaceniem krajów Zachodu oraz zupełnie wywrócił do góry nogami rozumienie procesów ekonomicznych oraz zjawisk politycznych.



-----------

"Potrzebujemy ludzi z żarem serc".

Patriotyzm to codzienne "małe" decyzje

[...]


Kapłan zaznaczył, że dzisiaj patriotyzm wymaga od nas najczęściej nie walki z bronią ręką, ale codziennej walki z własnymi słabościami, z małością, wygodnictwem, lenistwem, konsumpcjonizmem czy pokusą wyboru "świętego spokoju", wygody zamiast wartości oraz milczenia zamiast świadectwa.

I w ten sposób tworzy się społeczeństwo, które niczego nie chce, tylko tego, żeby był święty spokój i żeby każdy mógł robić to, co mu się podoba


- wskazał ks. Kowalski.

Zaznaczył jednak, że zawsze istnieje nadzieja, bo zawsze znajdą się ludzie, w których płonie żar miłości do tego, co polskie i którzy ten żar umieją przekazać innym, także tym, których serca są z pozoru chłodne i skostniałe.

Wy macie w sobie ten żar, skoro tu jesteście. Skoro nie leżycie wygodnie na kanapie z pilotem w ręku. Nigdy nie zgadzajmy się na takie życie. Nie zgadzajmy się na taką pewnego rodzaju krzywdę. Odważmy się wstać z kanapy. Odważmy się dzielić swoje uczucia do tego, co polskie. Dzisiaj wolność tak naprawdę zaczyna się od pewnej bardzo małej decyzji: od czytania polskiej literatury zamiast bezmyślnego "skrollowania" kolejnych zdjęć, czy filmików na Instagramie, TikToku, czy Facebooku. Dzisiejsza wolność zaczyna się od zaangażowania w lokalną społeczność zamiast biernej obserwacji. I od mówienia o tym, co dla nas jest ważne. O Panu Bogu, o Ojczyźnie, o naszej pięknej historii, zwyczajach, tradycji


- podkreślił proboszcz Bazyliki św. Brygidy.

Po Mszy Świętej w Bazylice odbył się patriotyczny Koncert Niepodległości pt. "Przymierze Orłów", którego tytuł nawiązywał do antypolskiego Przymierza Trzech Czarnych Orłów z 1732 roku oraz 230 rocznicy III Rozbioru Polski. Repertuar stanowiły współczesne aranżacje polskich pieśni wojskowych i patriotycznych. Narracja koncertu ukazała bohaterstwo naszych przodków, którzy na przestrzeni tysiąca lat zmagali się z międzynarodowymi paktami i sojuszami wrogich sił wymierzonymi w Polskę.











tysol.pl/a149981-kancelaria-premiera-opublikowala-nagranie-z-tuskiem-w-sieci-zawrzalo

dorzeczy.pl/ekonomia/810054/dziwny-wybor-polakow.html

niezalezna.pl/polska/gazeta-polska-prof-nalaskowski-o-zatrwazajacych-skutkach-eksperymentu-nowackiej/557304

pl.wikipedia.org/wiki/Dydaktyka

malbork.naszemiasto.pl/zapomniana-przez-lata-linia-kolejowa-moze-miec-dzis-duze-znaczenie-przygotowania-do-modernizacji/ar/c1p2-28180019

niezalezna.pl/polska/rosyjska-dywersja-na-polskiej-kolei-rzad-wprowadza-stopien-alarmowy-charlie/556968

multibook.pl/pl/p/Jakub-Wozinski-Od-ujscia-Wisly-po-Morze-Czarne-TOM-III/14602

tysol.pl/a149433-potrzebujemy-ludzi-z-zarem-serc-w-bazylice-sw-brygidy-zostala-odslonieta-rzezba-orla-polskiego

tysol.pl/a149423-jedna-trzecia-niemcow-zada-ponownego-przeliczenia-glosow-oddanych-w-wyborach-federalnych




czwartek, 20 listopada 2025

Emalia




Emalia jest stopem szklanym, bardzo specyficznym. Niektórzy uważają, że zajmuje pozycję pośrednią pomiędzy szkliwem a stopem szklanym. 

Skład chemiczny emalii determinuje temperaturę topnienia.


 



Rozmowa z Ewą Buksą – polską emalierką – o tajnikach pracy, drodze zawodowej i tworzeniu emaliowanych tarcz zegarków
- fragmenty




Technika plique-à-jour, tak zwana witrażowa - ażurowa broszka Matilija poppy amerykańskich emalierów; zdjęcie: plique-à-jour, źródło Ewa Buksa







Zdobyła Pani wiele prestiżowych nagród w Japonii, miała Pani wystawy w Tokio, prawda?

Tak. Ja najbardziej jestem dumna z nagrody za doskonałość. By otrzymać w Japonii nagrodę za doskonałość w sztuce emalierskiej, to musiałam naprawdę dobrze to zrobić (śmiech). Poznałam kilkoro emalierek i emalierów japońskich i nawet miałam okazję pouczyć się od jednej z nich – Yoko Yoshimury. Ona organizowała wspomniane złotnicze konkursy emalierskie.

Emalierstwo, na tyle, na ile już zdążyłem się zorientować, dobrze wpisuje się w filozofię japońskiej kultury. 

To, co mi bardzo zaimponowało, to właśnie to podejście, że tam jeden rzemieślnik – takiego słowa użyję – to jest człowiek, który niemal całe swoje życie młoteczkiem wystukuje konkretny element zegarka, i to jest ręczna robota. Żaden nie jest taki sam, ale zarazem każdy jest zrobiony perfekcyjnie. Oni są dumni z tego, że całe życie wykonują tę jedną czynność. Ale opanowują ją do perfekcji. U nas, w Europie, to w ogóle się w głowie nie mieści, bo każdy już po trzech albo sześciu miesiącach pracy chce iść dalej, robić coś nowego. A w Japonii są wręcz dumni z tego, że potrafią robić tylko jedną czynność. Zupełnie inna kultura, inna filozofia.


Japończycy uważają oczywiście, że to oni odkryli emalie, a nie Chińczycy. Chińczycy uważają dokładnie odwrotnie. Postępująca kolonizacja sąsiednich państw: Chin, Indonezji i pozostałych krajów regionu, wymusiła strategię obrony. Japończycy dosyć szybko zrozumieli, że militarnie i gospodarczo są za słabi, żeby przeciwstawić się kolonizacji, dlatego opracowali doktrynę obrony kulturą i sztuką. Proszę sobie wyobrazić, że emalierstwem na początku w Japonii zajmowali się między innymi samuraje. Ponieważ upadł system szogunatu, jako bezrobotni poszukiwali nowych zajęć. Założyli pracownie, mieli środki finansowe na to, mieli też wsparcie cesarza oraz rządu. Rząd zaprosił chemika z Niemiec – nazywał się Gottfried Wegener.

Który to był rok?


1875 rok. Wówczas Wegener opracował dla Japończyków nowe piękne emalie, podobne jakościowo do współczesnych, które wyparły historyczne emalie „doro”. Współpracował z emalierami japońskimi, właśnie z samurajami, którzy przenieśli zasady kodeksu bushido na pracownie emalierskie, i stąd też kult tej pracy. Bardzo wiele emalii było wykonanych w stylu Rinpa, opartym na asymetrii, na kontraście lub harmonii, zestawieniu ornamentów z obszarami całkowicie planarnymi, z wysublimowaną kompozycją. Te prace są doskonałe projektowo.

Stąd też pewnie ekskluzywność z tym związana?

Pracownie emalierskie tworzyły obiekty prawie masowo, głównie na potrzeby rynku europejskiego i amerykańskiego. Wartość eksportu emalii wynosiła w pewnym okresie czternaście setnych procent PKB Japonii. Japończycy po części przyczynili się do secesji emalierstwa w Europie – Ruch Arts and Crafts, Art Nouveau czy Wiener Secession. Ruch Arts and Crafts przeniósł się też do bogacących się Stanów Zjednoczonych, i tam też nastąpiło odrodzenie emalii. Polska była wtedy pod zaborami. Nas to ominęło… Cóż, emalia jest arystokratką…

[...]

Na przykład pięć gramów kosztuje około czterdziestu-pięćdziesięciu euro.

A pięć gramów zużywa się szybko czy wolno?

Wolno. Niemniej jednak to jest jeden pigment, a powinniśmy mieć tych pigmentów kilkadziesiąt, wymaga to odpowiedniej „głębi finansowej”.

Czyli mówimy de facto o materiale, który może kosztować kilka tysięcy euro.

Tak.

Sam pigment.

Tak. Do tego jeszcze dochodzi mnóstwo innych rzeczy, które trzeba mieć, aby tą techniką się posługiwać. W dodatku na niekorzyść działa mały rozmiar, który generuje problemy kompozycyjne. Trudnością też jest to, że maluje się pod mikroskopem, więc widzi się tylko fragment, a dopiero później całość.

Łatwo o błąd?

Łatwo. Bardzo często miniatury kończą się niepowodzeniem. Możemy przez miesiąc pracować i na końcu pojawi się jakiś pęcherzyk albo dziurka. Miniatury muszą być perfekcyjnie wykonane.

Hmm, a zatem wiedza złotnicza, emalierska i malarska, a ja bym dołożył jeszcze też potężne, ogromne pokłady cierpliwości.

Tak, no chyba tak.

Szczerze mówiąc, determinacji też, bo myślę, że na pewno się Pani w wieloletniej karierze zdarzyły sytuacje, w których dzieło już było prawie skończone i coś poszło nie tak, nawet niekoniecznie z Pani winy, ale praca nie nadawała się już do niczego.

Rozumiem, że nawet jak jest jakiś mikroskopijny błąd, który może nie być widoczny gołym okiem dla laika, to taka praca i tak już jest przez Panią odrzucona.

Tak.

I zaczyna Pani cały proces jeszcze raz?

Tak, zaczynam jeszcze raz.

No to szacunek ogromny. Zatem zdecydowanie trzeba dodać, że sama wiedza złotnicza i tak dalej to jest za mało. Tutaj muszą być odpowiednie cechy charakteru.

Tak, nie można się poddawać zbyt łatwo. Trzeba być mocno zmotywowanym.

No, myślę, że po miesiącu pracy nad dziełem, jeśliby nagle coś poszło nie tak, to sądzę, że wiele osób kompletnie by już odpuściło, nie podejmowaliby ponownej próby. Ogromny szacunek.


A ile osób w Polsce i na świecie w ogóle zajmuje się miniaturami?


W Polsce na pewno są miniaturzyści, którzy posługują się akwarelą, z emalii nie znam nikogo.


Od siedmiu lat już zupełnie się nie denerwuję, że nie dam sobie rady z projektem. Wiem, że choćby było najgorzej, poradzę sobie. Kiedyś takiej pewności nie miałam. Dzisiaj nie boję się żadnego projektu.












całość tutaj:

zegarkiipasja.pl/artykul/43552-rozmowa-z-ewa-buksa-polska-emalierka-o-tajnikach-pracy-drodze-zawodowej-i-tworzeniu-emaliowanych-tarcz-zegarkow



niedziela, 20 kwietnia 2025

Dochód podstawowy










przedruk





Zakończyli eksperyment z dochodem podstawowym. Zaskakujące wyniki i krytyka



Sebastian Luc-Lepianka

18 kwietnia 2025, 17:02


Trzy lata, 
setka mieszkańców Niemiec i 
co miesiąc 1200 euro gwarantowanej wypłaty za nic. 



Tak wyglądał eksperyment z bezwarunkowym dochodem podstawowym, którego wyniki opublikowano w Berlinie. Sprawdzono, jaki to rozwiązanie wpływa na ludzi.

Badanie przeprowadziło Stowarzyszenie "Mein Grundeinkommen" ("Mój dochód podstawowy") oraz berliński Instytut Badań Gospodarczych DIW.



Chętnych było ponad dwa miliony, a ostatecznie wybrano 122 osoby, które przez trzy lata otrzymywały za nic 1200 euro miesięcznie pod okiem naukowców.

Jedyny obowiązek: półgodzinna ankieta raz na pół roku.

Wypłata nie była uzależniona od niczego, a efekty po dziewięciu miesiącach od zakończenia eksperymentu opublikowano na konferencji prasowej w Berlinie.


Przebadano 122 osoby w wieku od 21 do 40 lat, zamieszkująca jednoosobowe gospodarstwa domowe. Zarabiały netto między 1100 a 2600 euro miesięcznie. Celowo wybrano grupę bez zobowiązań rodzinnych, która mogła aktywnie podejmować decyzje dotyczące swojej sytuacji zawodowej. Nikt nie wpływał na ich wybory.


Czy przeszli całkowicie na gwarantowany zasiłek, porzucając dotychczasową pracę? Okazało się, że wręcz przeciwnie. Otrzymywany dochód podstawowy pomógł im pozostać na rynku. Uczestnicy eksperymentu mogli skupić się na kontynuowaniu nauki i rozwoju. Wykazali wzrost zadowolenia ze swojego życia zawodowego. Statystycznie wydatki z bezwarunkowego dochodu podstawowego szły w 37 proc. na oszczędności, 8 proc. rodzinie lub na cele charytatywne, a 20 proc. na wydatki związane ze spędzaniem czasu.

Jedna z uczestniczek eksperymentu nawet skorzystała z funduszy, aby założyć szkółkę pływacką i przez trzy lata zatrudnia już 20 osób.


– Uczestnicy pozostali aktywni na rynku pracy i wykorzystali płatności w sposób wskazujący na odpowiedzialność i zaangażowanie – powiedział na konferencji prasowej prof. Juergen Schupp z Instytutu Badań Gospodarczych DIW w Berlinie.

Aby mieć porównanie, wybrano też grupę kontrolną 1600 osób.

Jej członkowie nie otrzymywali dochodu podstawowego, tylko niewielkie wynagrodzenie za samo wypełnianie ankiet. Różnica w odsetku bezrobotnych między oboma grupami badawczymi wynosiła statystyczne zero.


Mniejszym zaskoczeniem jest, że bezwarunkowy dochód podstawowy pozytywnie wpłynął na zdrowie psychiczne badanych, dając im poczucie bezpieczeństwa i wolności, oraz większe możliwości, aby udzielać się w życiu towarzyskim. Psychologiczne efekty mają utrzymywać się nawet pół roku po zakończeniu eksperymentu. Potwierdziły to badania poziomu kortyzolu, hormonu stresu.



Jakie są koszty bezwarunkowego dochodu podstawowego?


Stowarzyszenie "Mein Grundeinkommen" chce pokazać, że dochód podstawowy ma duży potencjał w Niemczech. Jego finansowanie ma być możliwe przez "umiarkowany miks podatkowy". Pomysł stowarzyszenia obejmuje podwyżkę podatku dochodowego, podatku od transakcji finansowych i likwidację świadczeń socjalnych oraz powiązanych z nimi kosztów.



A jak zareagowano? Krytycy rozwiązania wskazują, że eksperyment objął za małą i zbyt niereprezentacyjną grupę, aby dało się z niej wyliczyć wnioski dla całej niemieckiej gospodarki. Dominik H. Enste z Instytutu Niemieckiej Gospodarki w Kolonii grupę badawczą porównał do… zwycięzców na loterii.



Politycznie również bez zmian: niemieccy Zieloni i Lewica za, reszta przeciw, na czele z prawicową AfD.


Stowarzyszenie "Mein Grundeinkommen" zapowiada, że ze wsparciem polityków lub bez, będzie kontynuować badania nad ideą bezwarunkowego dochodu podstawowego. Są przekonani, że rozwiązałoby to wiele problemów współczesnego życia.


Inne badania nad bezwarunkowym dochodem podstawowym

Nie wiadomo, jak jego wprowadzenie wpłynęłoby na ceny i ile faktycznie kosztowałoby państwo jego wprowadzenie. Patrząc na nasz rząd i różne programy dopłat możemy założyć, że odpowiedź brzmi "dużo".

OECD oceniło w 2017 roku, że wprowadzenie bezwarunkowego dochodu podstawowego byłoby dużym obciążeniem fiskalnym, a jednocześnie zubożyłoby dotychczasowych odbiorców opieki społecznej, w takich krajach jak Finlandia, Francja, Włochy i Wielka Brytania.

Niemiecki eksperyment nie jest jedyny. Podjęto takiej próby w Finlandii, gdzie wyniki nie były jednoznaczne. Z kolei badanie OpenAI w USA wykazało, że bezwarunkowy dochód podstawowy nie przyniósł żadnych korzyści w Stanach. Próby podjęła się również Kanada, ale politycy zadecydowali o przerwaniu eksperymentu z powodu zbyt wysokich kosztów.


Takie badanie było zaplanowane także w Polsce. Stowarzyszenie Warmińsko-Mazurskich Gmin Pogranicza chciało wręczać 1,3 tys. zł miesięcznie do 31 tys. mieszkańców Warmii i Mazur. Eksperyment zapowiadany był w 2022 roku i miał ostatecznie wystartować dwa lata później, ale jak dotąd go nie widać.

Rozwiązanie jest kosztowne. Jak informowało Radio Olsztyn, tylko na terenie gmin pogranicza koszty oszacowano na ponad 1 miliard złotych rocznie. Plan miał objąć 13 gmin i jeden powiat w pasie graniczącym z Rosją. Włodarze mają pozostawać przekonani do eksperymentu.








Czy bezwarunkowy dochód podstawowy ma sens? Niemcy to sprawdzili | INNPoland.pl




sobota, 19 kwietnia 2025

Czterodniowy tydzień pracy



Pierwszy raz przemyślenia w tym temacie zapisałem sobie w roku 2013, a potem w prasie zaczęły ukazywać się artykuły odnośnie skrócenia czasu pracy min. w 2015 - 2017 - 2020 - 2021 roku i obecnie.


System będzie wdrażany w Polsce - i bardzo dobrze.


Pod przedrukiem linki do tematycznych artykułów na blogu.




przedruk






Czterodniowy tydzień pracy? Ministerstwo pracy zakończyło analizy


18.04.2025 10:30

Jak wynika z badań, akceptacja społeczna dla pomysłu 4-dniowego dnia pracy, analizowanego przez Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, jest duża. Założeniem ma być zachowanie dotychczasowych wynagrodzeń — krótszy czas pracy nie może oznaczać mniejszych pensji.


Czterodniowy tydzień pracy został wprowadzony m.in. w Wielkiej Brytanii, Niemczech i Hiszpanii i jak wynika z opinii ekspertów, to doświadczenie przyniosło realne korzyści. W Wielkiej Brytanii po półrocznym eksperymencie z czterodniowym modelem aż 92 proc. firm zdecydowało się go utrzymać.

Podobne efekty odnotowano w Niemczech i Hiszpanii – krótszy tydzień pracy przyczynił się do poprawy zdrowia psychicznego i fizycznego, a także zwiększenia zadowolenia z życia.

Czterodniowy tydzień pracy? Ministerstwo pracy zakończyło analizy


Już dziś jednak wiemy, że skrócenie czasu pracy będzie musiało być rozłożone w czasie, a rozwiązania muszą być szyte na miarę konkretnych grup społecznych. Tego uczą też przykłady z innych państw, np. z Francji, gdzie skracanie czasu pracy do 35 godzin tygodniowo odbywało się etapami, było rozciągnięte na lata

– przekazało biuro prasowe MRPiPS „Dziennikowi Gazety Prawnej”.

Jak zapowiedziała szefowa resortu Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, szczegółowe wnioski zostaną zaprezentowane pod koniec kwietnia.

Dziemianowicz-Bąk podkreśliła również, że rozwiązania powinny być dostosowane do specyfiki różnych branż – inne dla sektora produkcyjnego, inne dla pracowników biurowych czy kreatywnych.


Firmy same by decydowały o skróceniu tygodnia pracy

Jak informuje „Dziennik Gazeta Prawna”, pojawia się realna możliwość, by polskie prawo umożliwiało pracodawcom większą elastyczność w organizacji czasu pracy. Eksperci postulują, by firmy mogły same decydować, czy wdrażają czterodniowy tydzień pracy, skracają codzienne godziny pracy czy oferują dodatkowe dni wolne. Ich zdaniem takie podejście sprzyja lepszej równowadze między życiem zawodowym a prywatnym, zmniejsza ryzyko wypalenia oraz może zachęcać pracowników do dłuższej aktywności zawodowej.





Autor: Justyna Foksowicz,kor.
Źródło: radiozet
Data: 18.04.2025 10:30






Krótszy tydzień pracy. Resort szykuje programy pilotażowe

mad | 28/04/2025




Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej uruchomi programy pilotażowe związane ze skróceniem czasu pracy; udział w nich ma być dobrowolny - wynika z nieoficjalnych ustaleń DGP, opublikowanych w poniedziałkowym wydaniu dziennika.

Wnioski z badań mają zostać zaprezentowane na poniedziałkowej konferencji prasowej szefowej resortu Agnieszki Dziemianowicz-Bąk. W spotkaniu z mediami będą uczestniczyć także prezydent Włocławka Krzysztof Kukucki, który w ubiegłym roku wprowadził 35-godzinny tydzień pracy w urzędzie miasta, i Tomasz Kaczmarek, prezes Herbapolu, w którym wolne są wszystkie piątki - czytamy.

"Pokażemy, że skrócony czas pracy może obowiązywać i w administracji publicznej, i w sektorze prywatnym"

- mówi "DGP" rozmówca z resortu.

Gazeta dodaje, że za badania różnych modeli skróconego czasu odpowiadał ministerialny departament analiz ekonomicznych we współpracy z Centralnym Instytutem Ochrony Pracy. Jak słyszymy, wnioski są "obiecujące". We wszystkich miejscach, w których prowadzono analizy skróconego czasu pracy, odnotowuje się poprawę stanu zdrowia. Pracownicy mieli mniejszą absencję w pracy i rzadziej korzystali ze zwolnień lekarskich - pisze "DGP".

"Często popełniali mniej błędów i byli bardziej kreatywni" - podkreśla rozmówca dziennika na jego łamach. Gazeta dodaje, że w poniedziałek MRPiPS przedstawić ma kolejny krok. Jak ustaliła, resort zdecydował się na model gołębi. Zamiast przymusu, zostaną wprowadzone zachęty dla firm, które skrócą czas pracy swoim pracownikom. 

środa, 29 stycznia 2025

Czytanie ze zrozumieniem






przedruk




Polacy nie potrafią czytać ze zrozumieniem. Kompetencje dorosłych Polaków na dramatycznie niskim poziomie


Magdalena Ignaciuk
Opracowanie:10 grudnia 2024, 14:41



Polska na szarym końcu. Kompetencje dorosłych drastycznie spadły.


Polscy dorośli wypadli znacznie poniżej średniej OECD w kluczowych kompetencjach, takich jak rozumienie tekstu, matematyka i rozwiązywanie problemów. 

Co gorsza, zanotowaliśmy jeden z największych spadków w wynikach od poprzedniej edycji badania. Czy to efekt pandemii, reform edukacyjnych, czy braku wsparcia dla kształcenia dorosłych? 


Analiza ekspertów nie pozostawia złudzeń – jeśli nie odbudujemy podstawowych umiejętności, przyszłość polskiej gospodarki i rynku pracy może być zagrożona.


Wyniki Międzynarodowego Badania Umiejętności Dorosłych PIAAC opublikowano we wtorek 10 grudnia. W badaniu uczestniczyło 31 krajów OECD


Międzynarodowe Badanie Umiejętności Dorosłych PIAAC (Programme for International Assessment of Adult Competencies) to jedno z największych badań społecznych na świecie i jedyne badanie porównujące umiejętności osób dorosłych z różnych krajów. Mierzy ono umiejętności rozumienia tekstu, rozumowania matematycznego i rozwiązywania problemów. Jest koordynowane przez Organizację Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD). Poprzednią edycję przeprowadzono w latach 2011-2012.

W obecnej edycji badania, przeprowadzonej w latach 2022-2023, uczestniczyło 31 krajów OECD.

Uczestniczyły w nim osoby w wieku 16–65 lat.


Polacy sporo poniżej średniej


Średni wynik polskich uczestników badania 

w rozumieniu czytanego tekstu to 236 punkty (przy średnim wyniku dla krajów OECD wynoszącym 260 punktów), 
w rozumowaniu matematycznym - 239 punktów (średnia OECD - 263 punkty), 
w rozwiązywaniu problemów - 226 (średnia OECD - 251 punkty).


W porównaniu z poprzednią edycją badania Polska odnotowała jeden z największych spadków w wynikach:

w rozumieniu tekstu o 31 punktów,
w rozumowaniu matematycznym o 21 punktów



Wysokie spadki odnotowano także w Korei, Litwie i Nowej Zelandii.

Jak zauważają badacze z Instytutu Badań Edukacyjnych, w badaniu PIAAC 2023 odnotowano niepokojąco wysoki odsetek osób z niskimi umiejętnościami:

39 proc. uczestników badania z Polski nie rozwiązało prostych zadań mierzących rozumienie tekstu,
38 proc. nie zrobiło zadań dotyczących umiejętności matematycznych,
48 proc. nie wykonało zadań z zakresu rozwiązywania problemów.

Badacze wskazują, że nawet biorąc pod uwagę prawdopodobne niedoszacowanie wyników, wyraźnie widać, że spora część dorosłych w Polsce nie radzi sobie z zadaniami mierzącymi umiejętności podstawowe.


Na świecie to kobiety lepiej czytają, a mężczyźni liczą. W Polsce wyniki są zbliżone i podobnie kiepskie


W większości krajów europejskich kobiety osiągnęły lepsze wyniki w rozumieniu tekstu, a mężczyźni w matematyce. W Polsce średni poziom umiejętności kobiet i mężczyzn jest podobny we wszystkich trzech badanych dziedzinach.


W Polsce, podobnie jak w wielu innych krajach, zaobserwowano systematyczny spadek umiejętności wraz z wiekiem, szczególnie w grupie 55-65 lat. Najlepiej w badaniu wypadły osoby najmłodsze.

We wszystkich krajach znacznie lepiej radziły sobie z zadaniami osoby z wyższym wykształceniem – w Polsce ich przewaga względem innych kategorii wykształcenia była największa w matematyce.
Polacy niezaangażowani w rozwiązywanie zadań


Analizy ekspertów OECD i Instytutu Badań Edukacyjnych wskazują, że polskie wyniki badania mogą być znacząco niedoszacowane, mimo spełnienia przez Polskę standardów metodologicznych realizacji badania.


– Problemem był niski poziom zaangażowania respondentów w rozwiązywanie zadań, czego przejawem było szybkie udzielanie odpowiedzi i częste pomijanie pytań w badaniu umiejętności. Mogło to też wpłynąć na wyniki innych krajów, ale w Polsce ich wpływ był najprawdopodobniej większy – wskazuje IBE.



W Polsce badanie przeprowadzono na próbie około 5 tys. osób wylosowanych z rejestru PESEL. Ankieterzy odwiedzali badanych w domach. Badanie trwało dwie godziny. Pierwsza część badania polegała na odpowiedzi na pytania ankiety, a kolejna – na samodzielnym rozwiązywaniu zadań na tablecie.

– To był test interaktywny, w którym mierzono umiejętność rozumienia tekstu, czyli np. znalezienie jakiegoś fragmentu, odpowiadanie na krótkie pytania, co można wywnioskować z danego tekstu – powiedział Michał Sitek z Zespołu Badań i Umiejętności IBE. Dodał, że były to teksty zbliżone do takich tekstów, z którymi stykamy się w życiu codziennym.


Dyrektor IBE Maciej Jakubowski poproszony o interpretację wyników polskich uczestników badania PIAAC, zaznaczył, że należy robić to ostrożnie.

– Widać, że polscy dorośli niechętnie poświęcają aż tak dużo czasu na badanie – powiedział.

Wskazał, że to trudne badanie, bo mierzone są umiejętności, robione jest w domu, trzeba poświęcić dużo na to czasu.

– Sporo respondentów po prostu nie chciało tego robić – powiedział.




Zauważył też, że jeśli chodzi o wyniki badania w czołówce są kraje skandynawskie: Finlandia, Szwecja, Norwegia, gdzie dorośli uczestniczą na bieżąco w doskonaleniu swoich umiejętności. Tymczasem – jak wskazał – w Polsce wciąż jest bardzo duża grupa dorosłych, która nie uczestniczy w żadnym kształceniu, często też w pracy nie używa umiejętności, które np. wyniosła ze szkoły.




Co MEN powinien zmienić, by wyniki Polaków były lepsze?


Pytany o rekomendacje dla Ministerstwa Edukacji Narodowej i ogólnie dla systemu edukacji, zaznaczył, że kształcenie dorosłych to jest odpowiedzialność wielu ministerstw, wielu instytucji.


– Jest dużo szkoleń, ale z tych szkoleń korzystają głównie osoby wykształcone. Widzimy, że te osoby wykształcone rzeczywiście mają wciąż wysokie kompetencje. W tej grupie umiejętności tak nie spadają z wiekiem, jak w innych grupach. Jeśli zaś chodzi o osoby słabiej wykształcone to tutaj jest bardzo dużo do zrobienia – powiedział.



– Wszyscy rozumieją, że przyszłość należy do tych krajów i do tych osób, które mają kompetencje podstawowe i które mogą się bardzo szybko przekształcać, zdobywać nowe zawody, nowe umiejętności – zaznaczył.

Wskazał, że osoba, która ma umiejętność rozumienia czytanego tekstu, umiejętności matematyczne i umiejętność rozwiązywania problemów, to szybko nauczy się czegoś nowego, znajdzie sobie nowy zawód, odnajdzie się na zmieniającym się rynku pracy.


– Natomiast osoby, które tych kompetencji nie mają, będą miały duże problemy w przyszłości. Tutaj jest rola państwa, żeby to wesprzeć, żeby wrócić do podstaw, odbudować te podstawy, zintensyfikować kształcenie i dać możliwość ludziom realnego wyboru, a nie wyboru negatywnego – dodał.


Jakubowski ocenił, że na poziomie oświaty ta lekcja została odrobiona – poziom kompetencji, który młodzi Polacy wynoszą ze szkoły, jest dobrym fundamentem dla większości.


– Oczywiście tu można poprawiać, zmniejszać nierówności, ale jest dobry fundament – powiedział.

Wskazał, że w Polsce po skończeniu szkoły albo studiów niewiele osób uczestniczy w dalszym kształceniu. Wskazał na rolę pracodawców, by to zmienić.


– Pracodawcy muszą sobie uświadomić, że ich przyszłość należy też od tego, jakie kompetencje mają pracownicy – zaznaczył. – Widzimy, że pracodawcy szukają osób z określonymi kompetencjami. Szukają osób, które są elastyczne i chcą się dokształcać, ale sami też muszą zadbać o to, żeby pracownicy cały czas mieli taką możliwość, żeby nie przestali się po prostu uczyć – powiedział Jakubowski.








strefaedukacji.pl/polacy-nie-potrafia-czytac-ze-zrozumieniem-kompetencje-doroslych-polakow-na-dramatycznie-niskim-poziomie/ar/c5-18988610

















środa, 30 października 2024

Pierwsze pokolenie, które nie wie, jak pracować.

 


Poważnie, tak jest?


przedruk

tłumaczenie automatyczne





Ludzkość wydała pierwsze pokolenie, które nie wie, jak pracować. Przyszłość robotów humanoidalnych jest jasna


Dodano: 29.10.2024 

ZIUA NEWS







Pracodawcy w kilku krajach przekonują się, że nie mogą pracować z pokoleniem Z, a pokolenia, które przyjdą po nich, zostały wychowane na tych samych zasadach. To, co naukowcy odkryli na całym świecie, jest dokładnie tym, co mówiło kilku psychologów i nauczycieli w Rumunii, kiedy ostrzegali przed tym niebezpieczeństwem.


Platforma edukacyjna i doradztwa zawodowego Intelligent opublikowała niepokojący raport, z którego wynika, że pracodawcy w wielu krajach są niezadowoleni z nowo zatrudnionych pracowników z pokolenia Z – urodzonych między 1997 r. a początkiem 2010 r. – których albo nie mogą zatrudnić, albo zwolnić natychmiast po zatrudnieniu. Tegoroczne badania wykazały, że rynek pracy nie jest przygotowany na potrzeby młodych ludzi z pokolenia Z, a pracodawcy już teraz mają tendencję do unikania zatrudniania świeżo upieczonych absolwentów w przyszłości.



Inne badanie przeprowadzone na pokoleniu Z w zeszłym roku pokazuje, że 1 na 4 pracowników z tej kategorii jest niezadowolony z pracy, a 20% chce odejść z pracy zaraz po zatrudnieniu. Badanie przeprowadzone w zeszłym roku miało na celu odkrycie, co motywuje pracowników do szczęścia w pracy, pisze National Journal.

Badania przeprowadzone w ciągu ostatnich kilku dekad wykazały, że szczęście sprawia, że ludzie są bardziej produktywni w pracy, a szczęśliwi pracownicy są bardziej oddani, produktywni i lojalni. Problem młodych ludzi z pokolenia Z polega na tym, że nie mogą być szczęśliwi w pracy, bez względu na to, co się im zaoferuje. Są jeszcze mniej produktywni, stają się niepożądani dla firm, ale to właśnie oni chcą zrezygnować z zatrudnienia, zaraz po rozpoczęciu działalności, będąc nieelastycznymi i nieszczęśliwymi.


Raport Inteligentna platforma za 2024 rok pokazuje, że 1 na 6 pracodawców waha się przed współpracą z młodymi ludźmi z pokolenia Z. Raport opiera się na ankiecie przeprowadzonej wśród prawie 1 000 hiring managerów. Główne powody, dla których firmy zaczynają odmawiać współpracy z nowymi pokoleniami, zostały sformułowane przez samych pracodawców. Badanie pokazuje również, że 6 na 10 firm zwolniło już świeżo upieczonego absolwenta uniwersytetu, którego zatrudniły w tym roku.

Ponad połowa pracodawców, którzy odpowiedzieli na kwestionariusz, stwierdziła, że pokolenie to nie ma silnej etyki pracy, boryka się z trudnościami w komunikacji, nie radzi sobie dobrze z informacją zwrotną i generalnie nie jest przygotowane na wymagania siły roboczej. Ponadto młodzi ludzie uważają, że zasługują na specjalne traktowanie i czują się obrażeni na wszystko, choć brakuje im motywacji i profesjonalizmu.


Naukowcy poszli dalej, aby dowiedzieć się, dlaczego młodzi ludzie znaleźli się w takiej sytuacji. Odpowiedzi udzieliła Holly Schroth, starszy wykładowca w Haas School of Business na Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkeley, która pokazuje, że ich edukacja opierała się na zajęciach pozalekcyjnych, które zostały wprowadzone w szkołach w celu zwiększenia konkurencyjności dzieci. 

Te zajęcia pozalekcyjne zostały następnie wprowadzone na wydziałach, ale w ten sposób ukształtowały się osoby dorosłe, które nie zdobyły już wystarczającej wiedzy do wykonywania zawodu lub doświadczenia zawodowego. Profesor mówi, że ta zmiana w programie nauczania doprowadziła do tego, że "nierealistyczne oczekiwania" z ich strony, dotyczące pracy i sposobu, w jaki zachowują się wobec swoich szefów, stają się odmieńcami, którzy nie są w stanie wejść do produkcji.

Amerykański profesor wyjaśnił również, że nacisk na zajęcia pozalekcyjne wynika również z niezdolności do komunikowania się młodych ludzi, którzy teraz chcą dostać pracę, ponieważ nie mają podstawowych umiejętności interakcji społecznych z klientami, kolegami lub szefami w pracy.

Młodzi ludzie stanowią ponad 25% dzisiejszej globalnej siły roboczej, a firmy muszą przeznaczać więcej pieniędzy i czasu na ich szkolenie. Specjaliści zalecają, aby pracodawcy dbali o integrację młodych ludzi z nowych pokoleń na rynku pracy, a rządy zaczęły finansować specjalne programy stymulujące ich zatrudnienie. Żaden taki program nie przyniósł jednak jeszcze oczekiwanych rezultatów, ponieważ młodzi ludzie nie potrafią przystosować się do warunków pracy.

Niektórzy psychologowie ostrzegali już 10-15 lat temu, że wychowanie do systemu "leseferyzmu" doprowadzi do katastrofy, ponieważ pozwalanie dziecku na robienie tego, na co ma ochotę, bez ponoszenia lub nawet rozumienia konsekwencji swoich złych czynów, prowadzi do powstania dorosłych bez odpowiedzialności – dokładnie tego, co można zobaczyć dzisiaj, niezdolność młodych ludzi do przystosowania się do rynku pracy.

"Leseferyzm" i zmiany w programach nauczania, najpierw w przedszkolu, potem w szkołach i szkołach średnich, a w ciągu ostatnich 10 lat także w środowisku uniwersyteckim, poprzez nacisk na zajęcia pozalekcyjne, przekształciły pokolenie Z i tych, którzy po nim przyjdą, w kohorty odmieńców, którym brakuje umiejętności komunikowania się i etyki pracy.

Pracodawcy w Rumunii skarżą się, również od dekady, że młodzi ludzie mają bardzo wysokie i nieuzasadnione żądania płacowe, często deklarując, nawet podczas rozmów kwalifikacyjnych, że nie umieją się za nic mówić, ale zasługują na wyższe wynagrodzenie niż przeciętne.

wpływ mediów - celebryci i '"osobowości telewizyjne" kłapiące paszczą za marne 30 tysięcy miesięcznie - MS


Młodzi ludzie w Rumunii, w większym stopniu niż ci z krajów silniejszych gospodarczo, przyzwyczaili się również do myśli, że jeśli odmówiono im podjęcia pracy w kraju, oznacza to, że mogą wyjechać za granicę, gdzie będą mogli znaleźć pracę za pensje rzędu tysięcy euro, nawet jeśli nie będą wiedzieli, jak cokolwiek zrobić. Wielu wyjeżdża za granicę i rozumie, że sytuacja nie jest taka, jak sobie wyobrażali, a wracając do domu wolą pozostać za pieniądze rodziców, ponieważ godzenie się na niskie pensje na początku kariery zawodowej jest poniżej ich godności.

Ale problem nieprzystosowania się do pracy młodych ludzi z pokolenia Z jest taki sam na całym świecie, nie tylko w Rumunii. Menedżerowie ds. rekrutacji, z którymi przeprowadzono wywiady, stwierdzili również, że niektórzy z ich pracowników z pokolenia Z mieli trudności z zarządzaniem obciążeniem pracą, często się spóźniali i nie ubierali się ani nie mówili odpowiednio.

Inny raport platformy Intelligent, opublikowany w kwietniu, pokazuje, że pracownicy z pokolenia Z zbyt mocno polegają na wsparciu rodziców podczas poszukiwania pracy. Według ankiety przeprowadzonej przez ResumeTemplates, która obejmowała odpowiedzi od prawie 1500 młodych osób poszukujących pracy, 70% z nich przyznało, że poprosiło rodziców o pomoc w procesie poszukiwania pracy. Kolejne 25% przyprowadziło nawet swoich rodziców na rozmowy kwalifikacyjne, podczas gdy wielu innych poprosiło rodziców o złożenie podań o pracę i napisanie dla nich CV.

Huy Nguyen, główny doradca Intelligent Platform ds. edukacji i rozwoju kariery, wyjaśnił, że wielu absolwentów szkół wyższych, którzy niedawno ukończyli studia, boryka się z trudnościami związanymi z wejściem na rynek pracy, zwłaszcza ze względu na ogromny kontrast między ich oczekiwaniami a środowiskiem pracy. Zasadniczo, poprzez otrzymywane wykształcenie, młodzi ludzie są przyzwyczajeni do nagród otrzymywanych na zupełnie innych kryteriach niż te w pracy, a przejście z jednego systemu do drugiego jest bardzo trudne, po tym, jak młody człowiek nauczył się, od przedszkola do doktoratu, że jest nagradzany za określone podejście, A w prawdziwym życiu są zupełnie inne wymagania.

W ten sposób dzisiejsi absolwenci szkół wyższych są absolutnie nieprzygotowani do dynamiki kulturowej miejsca pracy. "Chociaż mogą mieć pewną wiedzę teoretyczną ze studiów, często brakuje im praktycznego, rzeczywistego doświadczenia i umiejętności przekrojowych niezbędnych do odniesienia sukcesu w środowisku pracy" – wyjaśnił specjalista.

Problemy nie kończą się na pokoleniu Z, ale trwają dalej wraz z kolejnymi pokoleniami, które są jeszcze bardziej dotknięte tym samym systemem edukacji, od przedszkola po doktorat. W ostatniej dekadzie zwiększyła się liczba godzin przeznaczanych na zajęcia pozalekcyjne, a Rumunia przejęła model zachodni, uznając go za "receptę na sukces" systemu edukacji.

Tygodnie "Innej Szkoły", "Zielonego Tygodnia" itd. w systemie przeduniwersyteckim zwielokrotniły się, zajmując więcej czasu niż 10 lat temu, w nadziei, że w ten sposób dzieci będą kształcone, aby odnieść sukces w przyszłym dorosłym życiu. Na szczęście rumuńskie uczelnie nadal nie opierają się na zajęciach pozalekcyjnych uprawianych głównie za granicą, więc absolwenci z naszego kraju mają większe szanse na dostosowanie się do wymagań miejsca pracy niż ci, którzy ukończyli wydziały za granicą.















wtorek, 1 października 2024

Potęga Chin - polecam







"Zachód to po prostu cywilizacja złodziei!"








przedruk
tłumaczenie automatyczne




Czy Azja przejmie kontrolę nad światem?!





Zdecydowana większość ludzi nie jest w stanie sobie nawet wyobrazić, co dzieje się w Azji, a w Chinach w szczególności.



Finansowe centrum świata, ale także centrum wywiadowcze, przenosi się do Azji.



Do tej pory ponad 90% wielkich wynalazków świata należało do ludzi Zachodu, którzy byli pierwsi w wyścigu po odkrycia, innowacje, ale to się właśnie zmienia na naszych oczach.

Dolina Krzemowa (Kalifornia, USA) jest nadal znana jako wiodące na świecie centrum innowacji dla firm technologicznych; Mówię "to jest nadal wiadome", ponieważ chińskie firmy "milczą i robią", a robią dużo i dobrze w Chinach i we wszystkich krajach świata.

Na przykład w samym Shenzen znajduje się Hi-Tech Park z 600 000 programistów, gdzie średnio mieszkanie kosztuje 1,6 miliona dolarów, a średnia pensja wynosi 8 000 dolarów.
W Shenzhen płacisz 2,000 USD miesięcznie czynszu za mieszkanie. To szaleństwo.
Swoje biura mają tam wszystkie wielkie światowe korporacje.
Uważa się, że "Nie jesteś obecny w Shenzen, nie istniejesz globalnie".


W Chinach matura chińska odbywa się w czerwcu.
Matura w Chinach jest "najstraszniejszym egzaminem dojrzałości" na świecie.

Za oszukiwanie grozi kara do 7 lat więzienia!

Studenci są badani za pomocą dronów i skanują żyły w palcach.
Dwa dni, 3 egzaminy dziennie, każdy po 2,5 godziny.
Na terenie całego kraju wstrzymane są wszelkie działania, które mogą zakłócić przebieg egzaminu.
Za każdy hałas, który przeszkadza w maturze, grzywna wynosi 2,000 USD.

Rywalizacja i pragnienie odniesienia sukcesu wśród chińskich dzieci są na takim poziomie, że europejskie dziecko poniosłoby porażkę psychiczną.


Jest to obraz kraju, który rzeczywiście na pierwszym miejscu stawia edukację i edukację.
Są chińskie wydziały z 2000 kandydatów na jedno miejsce, a poziom inteligencji jest niewiarygodnie wysoki.

Rywalizując z Chinami, "nowoczesny" świat przegra w przyszłości wszelkie spory, zarówno ze względu na edukację, jak i systemy edukacji.

Przyszłość rysuje się w naprawdę ponurych barwach dla krajów, w których do uzyskania dyplomu wystarczy uiszczenie opłat i fizyczna obecność na egzaminach.

Jest jeszcze jeden bardzo ważny czynnik: podczas gdy w wielu krajach ludzie mają obsesję na punkcie pieniędzy bez pracy, Chińczycy są fanatykami pracy.

Wiem, że wielu osobom trudno w to uwierzyć, ale chińscy pracownicy są gotowi pracować za darmo, jeśli zajdzie taka potrzeba i mają wyznaczony cel.

Na przykład pracownicy Huawei ogłosili, że są gotowi pracować za darmo przez dwa miesiące, aby pomóc firmie przezwyciężyć ewentualny impas. Huawei to chińska międzynarodowa firma produkująca sprzęt telekomunikacyjny, zatrudniająca ponad 210 000 pracowników oddanych dobrze wykonanej pracy, z przychodami sięgającymi setek miliardów dolarów rocznie, której produkty i usługi są sprzedawane w ponad 170 krajach, w tym w 45 z 50 największych operatorów telekomunikacyjnych na świecie. A dzięki sieciom, liczącym ponad 1500 na całym świecie, jej produkty docierają do ponad jednej trzeciej światowej populacji.

Kiedy Azją wstrząsnął krach finansowy w 1997 roku, Koreańczycy z Południa dobrowolnie rzucili się do banków, "aby zdeponować swoje złoto i klejnoty, aby uzupełnić skarbiec Banku Centralnego i uratować gospodarkę.

Coś takiego nigdy nie przydarzy się narodom wynarodowionym w procesie globalizacji.

Inni robią odwrotnie: utrzymują lenistwo; płacą dużo pieniędzy za małą i źle wykonaną pracę; oddają się prymitywnej biurokracji; toleruje rażące oszustwa związane z pieniędzmi publicznymi; promuje zwyrodnieniowy tryb życia itp.

Konkurencję z Chinami przegrywa każdy kraj, który prowadzi taką politykę gospodarczą i społeczną.

Edukacja i fanatyzm Azjatów są trudne do zrozumienia dla ludzi Zachodu, którym wyprano mózgi przez globalizację, flower power, transgenderyzmy i tęcze.

W obliczu "chińskiego cudu" jedyną szansą świata zachodniego, aby się z nim zmierzyć, jest:
reforma systemu edukacji;
popieranie pracy zgodnie z prawdziwymi kryteriami osobistych zasług i wartości pracy;
stawianie wynalazków i innowacji w centrum swoich zainteresowań.

Zamiast śmiać się i wyśmiewać Azjatów za to, że "są fanatykami pracy", powinniśmy wyciągnąć wnioski, które zapewniły im sukces i zastosować je w praktyce.

Ale takie lekcje są coraz trudniejsze do zastosowania w kraju, który od dziesięcioleci promuje politykę społeczną utrzymującą lenistwo; za małą i źle wykonaną pracę płaci się dużo pieniędzy; Biurokracja jest prymitywna; tolerowane jest rażące nadużycia finansowe w odniesieniu do pieniędzy publicznych; promowany jest zwyrodnieniowy tryb życia itp.

Dlaczego?...

Ponieważ Zachód zbudował swoje bogactwo i dobrobyt na (1) niewolnictwie i kradzieży istot ludzkich z Afryki oraz (2) kradzieży bogactwa materialnego i żywej siły roboczej z wielu krajów na całym świecie, przez stulecia, nie płacąc nic.


Belgijski dziennikarz Michel Collon powiedział: "Zachód to po prostu cywilizacja złodziei!".


[a dokładnie - zachodem steruje Wędrująca Cywilizacja Śmierci, czyli złodzieje i bandyci... - MS]

Jeśli Hiszpania i Francja wzbogaciły się w ciągu 17 wieków, to dlatego, że ukradły złoto i srebro, nie płacąc nic. Francja, Anglia i Stany Zjednoczone wzbogaciły się na niewolnictwie i kradzieży ludzi z Afryki, nie płacąc za nic. Podobnie Belgia i Holandia były bardzo bogate przez 19 wieków, ponieważ kradły surowce z Afryki i Azji. Przez ostatnie 500 lat nasze zachodnie społeczeństwa plądrowały bogactwa Trzeciego Świata bez płacenia. Możemy zrobić wykresy dla wszystkich biednych krajów w Afryce i pokazać, kto je okradł i w jaki sposób. Krótko mówiąc, jesteśmy – a raczej – niektórzy z nas są, złodziejami i dlatego staliśmy się bogatymi krajami kosztem innych! To jest prawda!".

Ponieważ upadek Zachodu jest dodatkowo przyspieszany przez rosnącą troskę o dobrobyt poprzez grabież innych krajów.

Ponieważ ogromne bogactwo, zdobyte poprzez kradzież, zaczyna korumpować cywilizację. Egoizm, chciwość i próżność wykorzeniają cnoty poświęcenia, poświęcenia i obowiązku, które są normą w społeczeństwie opartym na uczciwej i dobrze wykonanej pracy.

Zamiast postrzegać pieniądze jako produkt ciężkiej pracy i cnotliwych działań, coraz więcej ludzi żyje bez pracy, jako "na zasiłku".

Pierwszym kierunkiem, w którym bogactwo szkodzi cywilizacji, jest kierunek moralny...

Celem młodych ludzi nie jest już praca, sława dzięki osobistym zasługom, honor, ale pieniądze w jakikolwiek sposób i rozrywka pełna nałogów.

W krajach, które wzbogaciły się na rabunkach, dostęp do luksusu, przyjemności i wygód jest obfity nawet wśród zwykłych ludzi, którzy doszli do tego, że żyją dobrze bez pracy i oddają się nałogom.


Zepsute społeczeństwo zaczyna gnić w środku.

Przyzwyczajając się zarówno do dobrego życia, jak i bez pracy, a także do nałogów, ludzie nie akceptują już ani pracy, ani dyscypliny, coraz bardziej wkraczając na drogę zwyrodnienia.

Dobrobyt dojrzał do zasady rozkładu.


Ponieważ po wiekach kolonializmu wyzyskiwani przejmą kontrolę nad światem.


Przykłady Chin, Japonii, Korei Południowej, Tajwanu, Singapuru, Malezji, Indii itd. są pod tym względem pouczające.



Wynika to również z faktu, że:

1) podczas gdy Zachód jest zaniepokojony niszczeniem korzeni, które przyniosły mu kulturalno-naukową i duchową wielkość, coraz bardziej jest zaniepokojony promowaniem degeneracyjnego stylu życia, takiego jak transgenderyzm, rodzina homoseksualna, zmiana płci, nauczanie seksu oralnego i analnego od szkoły podstawowej,

2) Azjaci troszczą się o pracę, o zachowanie historycznej moralności społecznej i o zachowanie tak zdrowych tradycji; Działają, nie mają czasu na zajmowanie się odkrywaniem nowych, płynnych płci [płynna płeć to płeć, która zmienia się w czasie lub w zależności od sytuacji, która zawsze może być męska, żeńska lub neutralna (lub nawet zerowa, bezpłciowa) lub jakakolwiek inna niebinarna tożsamość, lub kombinacja tożsamości].

Co robić?...

Jedynym ratunkiem dla Zachodu będzie powrót zarówno do tradycyjnych wartości (porzucony, renegat), jak i do wychowania i nauczania, które przyczyniają się do rozwoju życia ludzkiego i społecznego.

Jest to jednak niemożliwe w obecnej sytuacji globalizacji, która dąży do zaniku tożsamości osobowych, tożsamości narodowych i naturalnych istot ludzkich, tak jak zostały one pozostawione przez Boga.





Artykuł powstał w większości w formie kompilacji, z następujących źródeł:



Jon Coja. "Azja przede wszystkim", na https://ioncoja.ro/asia-prima/

"Matura chińska, 'najbardziej przerażający egzamin dojrzałości' na świecie", na https://cotidianonline.ro/bacalaureatul-din-china-cel-mai-inspaimantator-examen-al-maturitatii-din-lume/

Michel Collon: "Zachód to tylko cywilizacja złodziei!", o https://www.cotidianul.ro/michel-collon-occidentul-este-doar-o-civilizatie-a-hotilor/

Logo Ion Coja. "Jak Zachód się wzbogacił?", na https://ioncoja.ro/-a-ajuns-bogat-occidentul/

"Zachód to tylko cywilizacja złodziei!!", na https://www.infobrasov.net/occidentul-este-doar-o-civilizatie-a-hotilor/






Kilka cytatów związanych z omawianym tematem



Edukacja i edukacja

"Edukacja jest najpotężniejszą bronią, jakiej możemy użyć, aby zmienić świat". (Nelson Mandela)

►"Zniszczenie jakiegokolwiek narodu nie wymaga bomb atomowych ani międzykontynentalnych pocisków balistycznych.

Wystarczy obniżyć jakość kształcenia i przyzwolić na oszustwa na egzaminach studentów.
Pacjenci giną z rąk takich lekarzy.
Budynki zawalają się, również są budowane przez inżynierów.
W rękach takich ekonomistów przepadają pieniądze.
Sprawiedliwość wyparowuje w rękach takich sędziów.
Krach edukacji jest krachem narodu".


Cytat ten (w którym podkreślenie moje), który krąży już od wielu lat w wielu językach, wywieszony jest na tablicy Uniwersytetu Stellenbosch w Południowej Afryce. Pozostaje pod wrażeniem prawdy, którą opowiada, w najpiękniejszym wyrażeniu, o znaczeniu jakości edukacji w każdym społeczeństwie.




"Bez kreatywności nie ma rozwiązań problemów, nie ma wizji przyszłości, nie ma znajdowania możliwości i ich wykorzystywania, nie ma alternatyw, nie ma wyrażania pełnego potencjału człowieka." (Pera novacovici, Odkryj swoje powołanie).


"Robisz głupich przywódców, a potem zastanawiasz się, skąd się bierze katastrofa!" (Winston Churchill).

"Wszędzie tam, gdzie zlekceważono edukację, państwo otrzymało za to śmiertelny cios". (Arystoteles)

"Bez szkoły nikt nie oczekuje ani dobrych rodziców, ani dobrych synów, a więc i dobrze zorganizowanego, dobrze rządzonego i pasterza państwa". (Ion Heliade Radulescu)

"Jeśli uważasz, że edukacja jest droga, spójrz na to, jak kosztowna jest ignorancja". (Derek Bok).

"Analfabetą przyszłości nie będzie już ten, kto nie umie czytać, ale ten, który nie umie rozumieć". (Alvin Toffler).

"Powtarzanie tylko tego, co powiedzieli inni, jest równoznaczne z intelektualną ułomnością". (Pompiliu Marcea)

"Dobre wychowanie młodości jest najpewniejszą gwarancją szczęścia państwa". (Oxenstierna).

"Czymże jest człowiek bez wykształcenia? Wspaniały niewolnik, dzikus rozumu". (Józef Addison)

"Los całego kraju zależy od wykształcenia jego mieszkańców". (Benjamin Disraeli, O edukacji, przeznaczeniu)

"Imperia przyszłości będą imperiami umysłu". (Winston Churchill)

"Wszystko, czym jesteśmy, jest wynikiem tego, co myśleliśmy. Umysł jest wszystkim. Stajemy się tym, kim myślimy". (Budda)





Praca


"Hierarchia społeczna nie powinna być niczym innym jak hierarchią pracy". (Mihai Eminescu)

"Praca jest jedyną rzeczą, która nadaje sens życiu." (Albert Einstein)

"Budżet musi być zrównoważony,
Skarb musi zostać uzupełniony,
Dług publiczny musi zostać zmniejszony,
Arogancja urzędników służby cywilnej musi być łagodzona i kontrolowana,
Pomoc udzielana innym krajom musi zostać wyeliminowana, aby Rzym nie zbankrutował.
Ludzie muszą na nowo nauczyć się pracować, zamiast żyć na plecach państwa".

(Cyceron, 55 p.n.e.).



"Nie mamy ani bogactwa, ani krewnych i/lub przyjaciół, którzy by nam pomogli. Mamy tylko jedną szansę: być uczciwym, uczyć się sam, pracować, zwiększać możliwości wynalazcze naszych mózgów, które są nieograniczone i które z dnia na dzień staną się najcenniejszym, najbardziej twórczym dobrem każdego człowieka, jedynym, który jest w stanie zapewnić dobrobyt i bezpieczeństwo w dowolnym miejscu na świecie. (N. Grigorie Lăcriţa).

"Młody człowieku! Nie urodziłeś się po to, by pracować; Ale żeby żyć, trzeba pracować". (Pitagoras Pitagoras. Prawa moralne i polityczne).




Kiedy upadają państwa


"Państwa giną, gdy nie są w stanie odróżnić zła od dobra". (Antystenes do Diogenesa Laertiosa, 6, 1, 5)

"Pracujemy niewiele, ale i tak żyjemy dobrze, zwiększając zadłużenie i sprzedając majątek. Po grudniu Rumunia jest w ciągłej partii, pozostawiając kalkulację rachunku przyszłym pokoleniom. Długi i wydatki obniżą standard życia naszych potomków i sprawią, że rumuńskie firmy będą miały coraz mniejszy wpływ i znaczenie w sprawach światowych. (Opracowanie N.Grigorie.Lăcriţa wg Benjamina M. Friedmana – Dzień rozrachunku).

"Niegodziwość nielicznych jest nieszczęściem dla wszystkich". (Syrus)

"Nasze czasy to czas bylejakości, braku uczuć, pasji z powodu braku kultury, lenistwa, niemożności zabrania się do pracy i pragnienia, by wszystko było gotowe". (Fiodor Michajłowicz Dostojewski)




Zbyt długo propaganda zwycięzców była przedstawiana jako historia pokonanych.


Lenistwo


"Nic tak nie męczy i nie rujnuje człowieka jak wieczne lenistwo." (Arystoteles)

"Nie musisz nawiązywać przyjaźni, chyba że wśród ludzi, którzy pracują. Człowiek leniwy jest niebezpieczny dla swoich przyjaciół, ponieważ nie ma nic do roboty i mówi o tym, co robią i czego nie robią jego przyjaciele, wtrąca się w sprawy innych i staje się nieodpowiedni: dlatego musimy być na tyle mądrzy, aby związać się tylko z ludźmi, którzy pracują. (Friedrich Nietzsche, Przyjaźń)

"Ludzie muszą na nowo nauczyć się pracować, zamiast żyć na plecach państwa". (Cyceron, 55 p.n.e.).

"Ineptokracja to system rządów, w którym ci, którzy są najbardziej niezdolni do rządzenia, są wybierani przez tych, którzy są najbardziej niezdolni do produkcji i którzy, wraz z innymi członkami społeczeństwa, którzy są najmniej zdolni do utrzymania się, są nagradzani dobrami i usługami, które zostały opłacone przez konfiskatę bogactwa i pracy stale malejącej liczby producentów". (za Jean d'Ormesson: Nowe słowo w słowniku języka francuskiego Larousse'a).

"Zostaw na jutro to, czego nigdy nie chcesz robić". (Pablo Picasso)

"Czymże jest człowiek, gdy jego czas jest tylko snem i pokarmem, bydłem i niczym więcej". (William Szekspir)

"Leniwi mają wielką przewagę: śmierć zastaje ich w spokoju". (Vasile Ghica)

"Leniwa młodość, starość jak". (przysłowie rumuńskie)

"Leniwy człowiek jest bratem żebraka". (przysłowie szkockie)

"Dawanie jałmużny leniwemu jest podpisywaniem certyfikatu lenistwa". (Charles Spurgeon)








Autor: N. Grigorie Lăcrița


czwartek, 26 września 2024

Elity




Treść - bardzo w punkt!






przedruk




Nasze samozwańcze elity są przeszczepione, a nie polskie


26.09.2024 10:09


Jeszcze gorszy od braku elit jest brak naszej świadomości, jak bardzo są one potrzebne. Nasza państwowość znowu stoi nad przepaścią właśnie dlatego, że nie było elit, które o Polskę zawalczyłyby skutecznie i na serio.



Pierwsza trudność, o jaką się potykamy, opisując elity w Polsce, jest taka, że elit w Polsce nie ma, przynajmniej w klasycznym europejskim znaczeniu. Mamy elity władzy, prestiżu, pieniądza, elity wpływów i informacji, jednak nie są to elity zdolne do budowania głębi strategicznej Polski, nie biorą za nią odpowiedzialności, jak można to zaobserwować w państwach poważnych, które zwykło się u nas uważać za wzór do naśladowania. Nawet jeśli w jakimś stopniu im się to udaje, to ma to formę skarlałą, niewystarczającą. Nasze elity nie są państwowotwórcze, bo bardzo często są po prostu nie nasze lub przeszczepione.


Elity przeszczepione

My nawet nie mamy świadomości, jak brak twardego jądra państwowości w postaci rodów, które bez względu na okoliczności zewnętrzne i wewnętrzne państwa stoją na jego straży, osłabia naszą państwowość. Ci przedstawiciele wielkich rodów, pilnując państwa, pilnują jednocześnie kondycji i prestiżu swoich wielkich familii, ale nie w stylu ukraińskich oligarchów, lecz w stylu wielkich rodów w Europie.

W Niemczech i we Francji panuje przekonanie, że rządzi tymi krajami „300 rodzin”. W armii francuskiej odnajdziemy nazwiska, które walczyły w wojnie trzydziestoletniej i wojnach ostatnich dekad we francuskojęzycznej Afryce. Niemieckie marki motoryzacyjne z równym powodzeniem wspierały niemieckie armie obu wojen światowych, jak podbijają teraz globalne rynki zbytu.

Z kolei brytyjska rodzina królewska od tysiąca lat bierze np. udział w Royal Maundy, ceremonii dokonywanej w Wielki Czwartek, podczas której monarcha daje osobom starszym symboliczną jałmużnę. Obecna formuła tego wydarzenia jest niezmieniona od 1670 r. Niesamowita ciągłość, nieprzerwane panowanie. Elity wspomnianych wcześniej państw mają po kilkaset, a nawet tysiąc lat, również ciągłość władzy ma w nich podobną metrykę.

W okresie, gdy tworzyły się zręby nowożytnego państwa w Europie, elity brały czynny, ba!kluczowy udział w budowie epoki nowoczesności. Ich potomkowie czują się rodzinnie i osobiście związani z losami państwa do dzisiaj. Polska nie ma elit tego formatu odpowiedzialnych za państwo. W momencie, gdy wykuwał się nowy porządek społeczny, międzynarodowy, gospodarczy i kulturowy, Polski nie było na mapach świata. Nasi zaborcy bardzo dbali, by wszelkie inicjatywy w kierunku uniezależnienia się polskich elit lub ich emancypacja i droga do niezależności myślenia i działania były natychmiast przycinane lub neutralizowane. Osobna kwestia dotyczyła współpracy elit z obcymi ambasadami.
Zaborcy biorą elity

„Proszę Panów, agentury obce to jest zjawisko stałe i niezmienne, towarzyszące nam rok za rokiem, dzień za dniem. Jest to część naszego życia tak wielka i tak starannie w stosunku do nas ułożona, iż nasza praca jest współbieżna z pracą agentur obcych. […] Gdyśmy szli przelewać krew za Polskę, agentura musiałaby stanąć w sprzeczności z naszymi dążeniami, musiała w interesie zaborcy nam szkodzić, aby nas w dążeniu do wielkości zatrzymać. […] Podczas kryzysów strzeżcie się agentur. Idźcie swoją drogą, służąc jedynie Polsce, miłując tylko Polskę i nienawidząc tych, co służą obcym. […] Historię swoją piszcie sami, bo inaczej napiszą ją za was inni i źle” – mówił Józef Piłsudski.

Po zakończeniu II wojny światowej, gdzie z jednej strony faszystowskie Niemcy wskutek Intelligenzaktion wymordowały w sposób zaplanowany i metodyczny kilkadziesiąt tysięcy przedstawicieli naszych elit, z drugiej Sowieci, którzy walcząc z „pańską” Polską, wywieźli na Sybir setki tysięcy Polaków i zainstalowali nowe elity, polski naród przeszedł głęboką metamorfozę.

Resztki przedwojennych elit, które zdecydowały się zostać mimo świadomości czekających je represji ze strony komunistów, albo musiały siedzieć cicho i np. praktykować pracę organiczną u podstaw – tak swoją rolę w PRL jako specjalista i naukowiec definiował prof. Witold Kieżun – albo wskutek różnych nacisków i uwikłań iść na współpracę z SB – jak hrabia Wojciech Dzieduszycki.

– My byliśmy poddani serii wstrząsów. Wielką, gwałtowną zmianą była II wojna światowa. Po wojnie komuniści nie całkiem świadomie tworzyli nowe społeczeństwo, nie takie, jak planowali, ale jednak był to nowy naród w stosunku do tego, który mieliśmy w II RP. W 1989 roku ten naród się rozpadł na kawałki w wyniku wstrząsów transformacyjnych. W bardzo krótkim czasie zachodziły u nas zmiany, na które Zachód miał dekady. Z postkomunizmu po 30 latach ogromnych przemian wyłoniło się zupełnie nowe społeczeństwo, pod względem funkcjonowania bardzo podobne do społeczeństw zachodnich – mówił w rozmowie z „Tygodnikiem Solidarność” dr Jacek Sokołowski, autor książki „Transnaród. Polacy w poszukiwaniu politycznej formy”.

Potężnym problemem w Polsce, który dosłownie wysadza nasze dzisiejsze państwo z posad, jest kwestia legitymizacji elit, ich prawomocności. Nie ma w Polsce naturalnego krwioobiegu elit, droga awansu do nich została zmiażdżona po II wojnie światowej, potem po 1989 roku też nie była normalna.

Kultura dekonstrukcji

Stan postpeerelowskich elit można scharakteryzować spostrzeżeniami Charlesa Wrighta Millsa opisanymi w doskonałej książce „Elity władzy”: „Ich kodeks honorowy jest kodeksem kręgu, do którego należą, kodeksem tych ludzi, do których opinii się stosują. […] Życie towarzyskie, instytucje gospodarcze, system wojskowy i system polityczny pokrywały się ze sobą” – pisze Mills i dodaje, że elita władzy bazuje na podstawie podobieństw jej członków. „Wyżsi przedstawiciele systemu wojskowego, gospodarczego i politycznego są zawsze skłonni przyjąć od razu poglądy jeden od drugiego, wysłuchują zdania pozostałych członków elity z życzliwością i zrozumieniem”. Skąd my to znamy?

Dalej Mills pisze: „Prawdą jest również, że jeśli większość ludzi może podejmować tylko takie role, jakie są dla nich dostępne, i odgrywać je tak, jak należy się po nich spodziewać ze względu na ich pozycję, to właśnie elita nie musi tak postępować i często tak nie postępuje. Ludzie elity mogą postawić pod znakiem zapytania strukturę instytucji i swoje stanowisko w tej strukturze albo sposób, w jaki mają z tego stanowiska korzystać. […] Podobnie jak bogactwo i władza prestiż wykazuje tendencję kumulacji, to znaczy – im więcej się go ma, tym więcej można go zdobyć”.

Gdy PiS próbowało już nawet nie zastąpić, ale stworzyć coś na kształt elity równoległej do tej, którą wytworzył postkomunizm, spotkało je piekło.

Do starych problemów z naszą elitą dochodzą nowe. Na ich niekorzyść działają dwa zjawiska. Pierwsze to dekonstrukcja samych elit, drugie to kultura buntu, władająca Europą od rewolucji obyczajowej 1968 roku, kiedy zrewoltowana młodzież wykrzykiwała „zabraniamy zabraniać” i podważała autorytety swoich rodziców.

Dodatkowo dominująca dzisiaj kultura inkluzywności nakazuje, by nikt nie czuł się pomijany, by każdy czuł się bohaterem, a jeśli chce, to nawet elitą. Psychologicznie każdy ma dzisiaj prawo czuć się elitą i do niej aspirować, a inni w imię tego inkluzywizmu mają mu w tym nie przeszkadzać. Co więcej, dostęp do wiedzy i informacji jest tak powszechny i wolny, że to bardzo demokratyzuje elity.

Tak ważne dla wcześniejszych elit dystans władzy, pewna nieprzystępność, nimb wybraństwa przestają być w dzisiejszym świecie ważnym kodem kulturowym. Elity nie mają również jednego kanonu klasycznych właściwości, którymi musi legitymizować się ich przedstawiciel.

Kogo nazwać dzisiaj elitą? Czy celebryta z telewizji śniadaniowej niebędący arystokratą wiedzy, pieniądza czy rodowodu, który napisze książkę o niczym i sprzeda ją w pięciu tysiącach egzemplarzy, jest już elitą? Czy głosy prezenterów popularnych programów rozrywkowych lub piłkarzy na temat polityki lub ekonomii są wpływowe i płyną z elit?

Z drugiej strony, czy elitą są przez nikogo niesłuchani specjaliści niszowych dziedzin, których praca i działalność ma jednak znaczenie dla ogółu obywateli?

Równie problematyczna jest u nas elita kapitału, ponieważ kapitalizm lat 90. stworzył nową oligarchię – może i bogatą, ale wielu ludzi nie dojrzało do swojego bogactwa. Wielu spośród nich oprócz kapitału nie ma ani zasobów symbolicznych, ani ochoty na ustalanie wartości moralnych czy kształtowania debaty publicznej.

Inteligencja o wysokim kapitale kulturowym, jeśli nawet ma coś ważnego do powiedzenia, to mówi to do ograniczonego grona odbiorców z własnej bańki. Tam, w zamkniętych obiegach medialno-partyjnych autorytety i odbiorcy w najlepsze przekonują samych siebie, że rzeczywistość wygląda właśnie tak, jak ją definiują. Tyle tylko że uznawanie swoich elit ograniczone jest do wąskiego kręgu własnej bańki, w innych bańkach nie obowiązuje.




Autor: Jakub Pacan
Źródło: Tygodnik Solidarność
Data: 26.09.2024 10:09






Nasze samozwańcze elity są przeszczepione, a nie polskie (tysol.pl)