Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą remont. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą remont. Pokaż wszystkie posty

sobota, 4 października 2025

Prowokacja gliwicka







przedruk


03.10.2025, 22:45

W mieście rządzonym przez żonę Budki uczczą pamięć wypędzonych... Niemców. 


W Gliwicach, w dzielnicy Bojków, wkrótce gościć będzie grupa posłów landtagu Północnej Nadrenii-Westfalii. Niemcy uczczą pamięć... Niemców wypędzonych z Bojkowa po II wojnie światowej. 

- Dla narodu polskiego promowanie tego typu inicjatyw jest co najmniej nie na miejscu - uważa gliwicki radny i społecznik, Olaf Pest. Dyrektor szkoły, której młodzież weźmie udział w niemieckim spotkaniu, nie widzi w tym nic zdrożnego. Także władze miasta Gliwice – organu prowadzącego szkołę – z prezydent Katarzyną Kuczyńską-Budką z Platformy na czele nie dostrzegają w tym nic złego, choć sama prezydent z delegacją niemiecką się nie spotka.


Autor: Agnieszka Kołodziejczyk


20 października w Gliwicach gościć będzie grupa posłów landtagu Północnej Nadrenii-Westfalii. To członkowie tzw. komisji głównej partii rządzących, czyli CDU i Zielonych. Do Polski przyjedzie po dwóch posłów z każdej z tych partii. Odwiedzą m.in. Bojków, dziś dzielnicę Gliwic, w latach 20. XX wieku odrębną miejscowość, w której w czasie Plebiscytu i Powstań Śląskich 99 proc. osób opowiedziało się za przynależnością do Niemiec. Uczczą pamięć wypędzonych stąd po II wojnie światowej Niemców.

To nie Niemcy są ofiarami, a Polacy

Niemcy po wojnie zostali wysiedleni z terenów przyznanych Polsce. Trzeba jednak jasno podkreślić, że Polska nie miała z tym nic wspólnego jako strona decyzyjna. Losy granic i ludności zostały przesądzone w Jałcie przez aliantów, a ich konsekwencją było oddanie Polski w strefę wpływów Stalina. Czy w Gliwicach, mieście-symbolu, które Hitler wykorzystał w 1939 roku do prowokacji, dającej pretekst do ataku na Polskę – to właśnie Niemcy powinni stawać dziś w roli ofiar? (…) To odwrócenie ról ofiary i sprawcy – sytuacja, w której ci, którzy odpowiadają za krzywdę, próbują przedstawiać siebie jako poszkodowanych

- podkreśla lokalny portal "Dzisiaj w Gliwicach".


Dla narodu polskiego promowanie tego typu inicjatyw jak odwiedziny posłów niemieckich, którzy pokazują się w roli ofiar jest co najmniej nie na miejscu

- nie kryje w rozmowie z Niezalezna.pl Olaf Pest, radny Rady Miejskiej w Gliwicach z Prawa i Sprawiedliwości i członek Klubu GP w Gliwicach.

- Niestety ta wizyta wpisuje się w praktykę, która od ponad roku jest coraz bardziej widoczna w Gliwicach, gdzie różne środowiska proniemieckie i niemieckie są coraz bardziej widoczne. W ostatnim czasie obchodziliśmy, np. Dni Dziedzictwa Kulturowego. Ich przekaz był taki, że Gliwice są miastem... niemieckim. Były pokazywane dwie dzielnice miasta oraz sąsiadujące z Gliwicami sołectwo, gdzie występuje mniejszość niemiecka. I to było dziedzictwo kulturowe Gliwic!

Dodatkowo pod koniec września Miejska Biblioteka Publiczna, prowadzona przez miasto Gliwice, wspólnie ze Związkiem Niemieckich Stowarzyszeń Społeczno-Kulturalnych w Polsce zrealizowała projekt „Niemiecki Dom Kultury”. W jego ramach, zorganizowano wykład na temat tego, jak „przez brak zrozumienia historii Śląska” niszczone są symbole niemieckiej obecności w naszym regionie. Projekt został sfinansowany przez - polskie! - Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji oraz Federalne Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Ojczyzny.


Radny Pest zwraca uwagę, że jako naród jesteśmy bardzo mocno doświadczeni przez Niemcy. Miliony Polaków zostało wymordowanych i nawet nie wypłacono nam reparacji.

Przyjmowanie niemieckich posłów i organizowanie im spotkań z młodzieżą, szczególnie w Bojkowie, w którym mieszkają potomkowie Polaków wypędzonych z naszych ziem wschodnich, które zostały nam zabrane - jest moim zdaniem - czymś absurdalnym i niedopuszczalnym. Zamiast takich inicjatyw, energię i zasoby publiczne powinniśmy przekierować na kształtowanie postaw patriotycznych, poczucia odpowiedzialności za Polskę – naszą wspólną ojczyznę. One budują w młodym pokoleniu świadomość, że wolność i niepodległość nie są dane raz na zawsze, lecz wymagają pielęgnowania i troski każdego dnia. Samorząd, inwestując w tego rodzaju programy, nie tylko wzmacnia wspólnotę, ale także przyczynia się do trwałego rozwoju całego państwa

– podsumowuje radny Pest.


Co na to prezydent Kuczyńska-Budka?

Władze Gliwic, prezydentem jest tu Katarzyna Kuczyńska-Budka z Platformy, nie widzą nic zdrożnego w wizycie niemieckich posłów. Ale Kuczyńska-Budka sama w wydarzeniach w Bojkowie udziału nie weźmie.

- Miasto Gliwice nie jest organizatorem ani współorganizatorem tej wizyty - zastrzega Wioleta Niziołek-Żądło, p.o. dyrektora wydziału promocji i komunikacji społecznej UM w Gliwicach, gdy pytamy, czy sprawa nie jest kontrowersyjna. Organizatorami wizyty delegacji Niemiec są Fundacja Dom Górnośląski w Ratingen oraz Dom Współpracy Polsko-Niemieckiej w Gliwicach.

- Wspólną podróżą posłowie frakcji koalicyjnych chcą dać znak pamięci. Na cmentarzu w Bojkowie zostaną złożone wieńce kwiatów przy grobach dwóch Westerplattczyków, przy zbiorowej mogile niemieckich mieszkańców Schönwaldu, dzisiejsze Gliwice-Bojków, zamordowanych przez Armię Czerwoną oraz przy pomniku ofiar Marszu Śmierci z Auschwitz. Na Placu Cysterskim bojkowianie organizują upamiętnienie 80. rocznicy przesiedlenia Schoenwaldian, polegające na złożeniu kwiatów pod pomnikiem. Ale bez uroczystości i przemówień

- ucina urzędniczka.


Prowokacja gliwicka

W całej sprawie bulwersuje jeszcze jeden aspekt. To właśnie sfingowany atak na niemiecką radiostację w Gliwicach (wówczas Gleiwitz) posłużył nazistowskiej propagandzie jako pretekst do rozpoczęcia inwazji na Polskę, a tym samym do wybuchu II wojny światowej.

Głównym celem prowokacji było zrzucenie na Polskę odpowiedzialności za rozpoczęcie wojny. Adolf Hitler chciał stworzyć wrażenie, że Niemcy padły ofiarą polskiej agresji, co miało usprawiedliwić atak w oczach niemieckiej opinii publicznej oraz zniechęcić sojuszników Polski – Francję i Wielką Brytanię – do wywiązania się ze zobowiązań sojuszniczych.

Operacja, nadzorowana przez Reinharda Heydricha, szefa Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy (RSHA), została bezpośrednio przeprowadzona przez niewielki oddział funkcjonariuszy SS dowodzony przez Alfreda Naujocksa. Około godziny 20:00 uzbrojeni napastnicy w cywilnych ubraniach, udający polskich powstańców śląskich, wtargnęli na teren radiostacji. Sterroryzowali jej niemiecką załogę i próbowali nadać komunikat w języku polskim.


Z powodów technicznych i braku rozeznania napastników, udało im się wygłosić przez mikrofon burzowy zaledwie kilka słów, które dotarły do lokalnych radiosłuchaczy: "Uwaga, tu Gliwice. Radiostacja znajduje się w polskich rękach...".


Aby uwiarygodnić "polski atak", Niemcy przywieźli na miejsce Franciszka Honioka, 43-letniego mieszkańca pobliskiej wsi, polskiego działacza i powstańca śląskiego, aresztowanego dzień wcześniej. Został on odurzony, zastrzelony, a jego ciało pozostawiono na miejscu jako dowód na to, że napastnicy byli Polakami. Franciszek Honiok jest dziś uważany za pierwszą ofiarę II wojny światowej.


-----



29.09.2025, 08:12

Niemiecka delegacja przyjedzie do Gliwic i... będzie rozmawiać z młodzieżą. Ot, "lekcja historii"



W przyszłym tygodniu Gliwice odwiedzi delegacja z Bundestagu. Oficjalnie — celem wizyty jest „upamiętnienie wysiedleń Niemców po II wojnie światowej” oraz spotkanie z młodzieżą. W praktyce? Trudno nie odnieść wrażenia, że mamy do czynienia z kolejną próbą przepisania historii na niemiecką modłę.


Autor: Anna Zyzek


Delegacja odwiedzi mogiłę mieszkańców dawnego Schönwaldu (obecnie Bojków), którzy zginęli w 1945 roku w czasie wkroczenia Armii Czerwonej. Upamiętnienie tych ofiar zostało włączone do programu jako część niemieckiej narracji o „wypędzeniach”. Temat ten od lat pojawia się w niemieckim dyskursie historycznym, często bez odniesienia do przyczyn, czyli agresji III Rzeszy i zbrodni wojennych na ludności Polski, Czech, Ukrainy czy Jugosławii.

"Lekcja historii"

Jak powszechnie wiadomo - Polska nie odpowiadała za wysiedlenia ludności niemieckiej. Decyzje te zostały podjęte przez aliantów w Jałcie i Poczdamie, jako konsekwencja niemieckiej napaści i okupacji Europy. Mimo to, w niemieckich wystąpieniach często brakuje szerszego kontekstu. W efekcie próbuje się stawiać znak równości między sprawcą a ofiarą.


W ramach wizyty delegacja Bundestagu spotka się również z uczniami jednego z gliwickich liceów. Ma to być „lekcja historii” poświęcona powojennym przesiedleniom. Trudno jednak oczekiwać, by pojawiły się tam trudne tematy, takie jak kwestia reparacji wojennych, zniszczeń dokonanych przez Niemców w Polsce czy brak rozliczeń za grabież majątku kulturowego i gospodarczego.

Kto to organizował?

Program wizyty obejmuje również Auschwitz I i Auschwitz II-Birkenau, Muzeum Schindlera, Wawel, Wieliczkę oraz Wadowice. Są to miejsca symboliczne, ważne dla polskiej i europejskiej pamięci historycznej. Jednak same odwiedziny nie zastępują odpowiedzialności politycznej i moralnej, ani nie anulują nierozliczonych zobowiązań.

Gliwice, mimo że są gospodarzem części wizyty, nie były stroną jej organizacji. Informacje o planowanych wydarzeniach dotarły do miasta z opóźnieniem. Rzecznik prezydenta Gliwic zaznaczył, że każde upamiętnienie powinno być oparte na faktach i szacunku wobec wszystkich ofiar — nie tylko wybranych.

Wizyta niemieckich parlamentarzystów wpisuje się w szerszy trend działań podejmowanych przez Niemcy w ostatnich latach: budowanie narracji o „niemieckich ofiarach” przy jednoczesnym marginalizowaniu tematów odpowiedzialności, reparacji i historycznego rozliczenia.





------------


Remont, gdy cały świat patrzy na Warszawę...


[...]

Konkurs pianistyczny im. Chopina może dać polskiej stolicy ogromne korzyści, gdyż należy do najbardziej znanych i uznanych na świecie. Muzyka Chopina od dekad podbija świat, a szczególnie Azję (głównie Chiny i Japonię), gdzie jest wręcz przedmiotem kultu. A sam konkurs cieszy się ogromną popularnością, co inspiruje tysiące osób do odwiedzenia stolicy Polski w czasie jego trwania, a także przed i po. Wielką popularnością cieszy się też pomnik genialnego muzyka w Łazienkach Królewskich, w którego otoczeniu odbywają się koncerty. Można powiedzieć, że Chopin jest ambasadorem Warszawy nie tylko w trakcie konkursu i wciąż wykonuje dla stolicy świetną robotę. Promowanie Warszawy jako miasta Chopina, szczególnie w czasie konkursu, mogłoby być żyłą złota i formą promocji o niebywałej wartości także niematerialnej.

Tuż przed XIX edycją konkursu postanowiono jednak przeprowadzić „remont i rewitalizację” otoczenia pomnika Chopina, konserwację cokołu oraz otaczającej monument zieleni. Podobno konieczna była „pilna interwencja”, bo wszystko szlag by trafił. Dlatego ten fragment Łazienek Królewskich zamienił się w plac budowy i to w mocno dziadowskiej wersji, czyli z brzydkimi płotami, płytami, deskami i zasłonami izolującymi miejsce prac. A sam pomnik mistrza został opakowany w jakąś płachtę. Wrażenie jest koszmarne. I niewiele przed 2 października 2025 r. zmieniły zapewnienia, że płachta zostanie w czasie konkursu zdjęta, żeby uczestnicy mogli sobie zrobić zdjęcia.

Remont „musi” trwać także wtedy, gdy będą się odbywały konkursowe przesłuchania, bo podobno dało się go robić tylko etapami. Remont dofinansowano ze środków ministra kultury i dziedzictwa narodowego w ramach zadania: „Rewitalizacja zabytkowego ogrodu Łazienki Królewskie w otoczeniu Pomnika Chopina (remont niecki, konserwacja elementów kamiennych w tym cokołu pomnika, rewaloryzacja wybranych elementów zieleni)”. Dlaczego remontu nie można było zrobić w maju, czerwcu czy lipcu 2025 r. nikt nie mówi, choć wydawałoby się to oczywiste i najbardziej sensowne. Ale najwidoczniej to, co się dzieje w Warszawie żadną miarą nie może być sensowne. Może być tylko bezsensowne i idiotyczne.

Zasadę priorytetu bezsensu i idiotyzmu w Warszawie potwierdza to, że wokół Filharmonii Narodowej, gdzie odbywają się przesłuchania i będą finałowe koncerty, w najlepsze trwa przebudowa kwartału ulic.

Znowu dziadostwo, ale zapewne tego remontu także nie dało się zrobić wcześniej. Za to drogowcy zadeklarowali, że w trakcie konkursu nie będą się odbywały na tym terenie głośne prace rozbiórkowe. No, szczęście niebywałe. Trzeba być mocno poturbowanym na umyśle, żeby wspomniane dwa kłopotliwe remonty wokół najważniejszych miejsc w trakcie konkursu im. Chopina robić właśnie w takim czasie.

Trzeba też być nie mniej poturbowanym na umyśle, żeby chwalić się tym, iż za to w 2026 r., w stulecie odsłonięcia monumentu Chopina w Łazienkach Królewskich, wszystko będzie śliczne, służąc za wizytówkę stolicy. Jaką wizytówką Warszawy jest w takim razie dziadostwo związane z dwoma remontami w 2025 r.? Czy w ratuszu już nikt nie myśli? Czy tam spalono wszystkie kalendarze i nikt nie wiedział, że od 2 do 23 października będzie konkurs im. Chopina?

Za Rafała Trzaskowskiego w Warszawie wszystko jest jakieś takie niedorobione. Ale może to między innymi dlatego, że on sam jest niedorobiony. Nie tylko jako dwukrotnie mocno napalony na prezydenturę Polski (skądinąd coś łączy strategię kampanii prezydenckiej z remontowaniem pomnika i jego otoczenia w Łazienkach oraz ulic wokół Filharmonii Narodowej). W czasie XIX Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. Fryderyka Chopina można wspomnieć, że Rafał Trzaskowski jest też niedorobionym pianistą. Gdyby był dorobionym, może startowałby w konkursie im. Chopina.

Warunki obecnemu prezydentowi stolicy sprzyjały. Jak wyznał w dziele pod bezpretensjonalnym tytułem „Rafał”, gośćmi ojca, wybitnego muzyka Andrzeja Trzaskowskiego, bywali „wszyscy jazzmani europejscy, którzy przyjeżdżali do Polski na koncerty czy na festiwal Jazz Jamboree”. Prowadzono „dyskusje o wyższości Strawińskiego nad Rachmaninowem”. Ale piętno niedorobienia sprawiło, że choć „w domu były instrumenty, stał fortepian, tata mi pokazał, jak się gra, ale mnie do tego nie ciągnęło”. Niesamowite: ojciec pokazał, jak się gra, a Rafał nic z tym nie zrobił. A potem nie zrobił też wiele innych rzeczy. Za to robi remonty akurat wtedy, kiedy ich robić nie powinien. Ale najwidoczniej zasada bezsensu i idiotyzmu zobowiązuje.






niezalezna.pl/polska/w-miescie-rzadzonym-przez-zone-budki-uczcza-pamiec-wypedzonych-niemcow-znamy-szczegoly/553432

wpolityce.pl/kultura/742158-kogos-w-warszawie-ostro-pogielo

niezalezna.pl/polska/niemiecka-delegacja-przyjedzie-do-gliwic-i-bedzie-rozmawiac-z-mlodzieza-ot-lekcja-historii/553038

czwartek, 1 października 2015

Smocza Jama wymaga modernizacji

Ot, tak lajtowo...




Naukowcy z Akademii Górniczo-Hutniczej i Norweskiego Instytutu Badań Powietrza (NILU) zakończyli prowadzone od roku badania Smoczej Jamy w Krakowie. Zgodnie z ich ustaleniami grota wymaga modernizacji, a jednym z destrukcyjnych czynników jest tam wysoka wilgotność. 
 
 
Zespół prowadził badania w ramach interdyscyplinarnego projektu "Zachować dziedzictwo Smoczej Jamy na Wawelu", realizowanego przez Zamek Królewski w Krakowie.

Na podstawie rezultatów badań powstał program restauracji Smoczej Jamy. Kierownik projektu Beata Kwiatkowska-Kopka powiedziała PAP, że konserwacja jaskini rozpocznie się po kolejnych konsultacjach w tej sprawie, ale termin rozpoczęcia remontu nie jest jeszcze znany.

Jaskinię pod względem geologiczno-górniczym i technicznym sprawdził zespół z AGH, który ustalił, że zabezpieczenia górotworu zastosowane w latach 1966-1976, w postaci sieci kotew z prętów stalowych, uległy znacznej korozji.

„Zabezpieczenia są w tej chwili konieczne nie tylko ze względu na bezpieczeństwo ludzi, ale też dla wygody zwiedzających” – powiedział PAP prof. Tadeusz Mikoś i wyjaśnił, że modernizacja powinna objąć też m.in. wyjście z jaskini, zmianę oświetlenia groty, montaż barierek, stały monitoring wnętrza, system odwodnień.

Profesor zwrócił uwagę, że ostatni raz Smocza Jama była gruntownie remontowana prawie 50 lat temu. Konserwacja rozpoczęła się w latach 60. i trwała 10 lat, przy czym przez 9,5 roku Smocza Jama była niedostępna dla zwiedzających. Zdaniem profesora teraz remont Smoczej Jamy potrwa znacznie krócej, być może tylko kilka miesięcy. Obecnie remont nie oznacza też konieczności zamknięcia obiektu dla turystów.

Profesor pytany, czy teraz grota jest bezpieczna dla zwiedzających, odpowiedział: „Nigdy do końca żadna jaskinia nie jest bezpieczna, bo nie można przewidzieć wszystkich procesów, które zajdą w niej w ciągu kilku lat, miesięcy".

Równolegle do prac zespołu z AGH naukowcy z Norweskiego Instytutu Badań Powietrza (NILU) badali mikroklimat wnętrza groty i jej najbliższego otoczenia. Zgodnie z wynikami analiz przeprowadzonych w Norwegii, powietrze na terenie jaskini nie jest bardzo zanieczyszczone, jednak duża wilgotność wewnątrz groty w połączeniu z zanieczyszczeniami (np. dwutlenek siarki, azotu) może prowadzić do powstania kwasów i soli, które wpłyną niszcząco na skały jaskini.

Dobiegający końca projekt „Zachować dziedzictwo Smoczej Jamy na Wawelu” kosztował ponad 953 tys. zł, z czego 90 proc. to środki z Mechanizmu Finansowego EOG 2009-2014 i Norweskiego Mechanizmu Finansowego, pozostałe 10 proc. dofinansowania pochodzi z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego.





 Smok w podwawelskiej jaskini. Rycina z Cosmographie Universalis Sebastiana Münstera, 1544 r.


Smocza Jama jest jaskinią naturalną, usytuowaną w zachodniej części wzgórza wawelskiego. Miejsce to jest związane z legendą o Smoku Wawelskim - jedną z najstarszych i najsłynniejszych polskich legend. Po raz pierwszy zostało ono udostępnione do zwiedzania w sierpniu 1918 r., gdy kierownikiem odnowienia Zamku Królewskiego na Wawelu był prof. Adam Szyszko-Bohusz. Pierwsze badania geologiczne i archeologiczne przeprowadził w 1874 r. na zlecenie Akademii Umiejętności w Krakowie prof. Alojzy Alth.

W ostatnich siedmiu miesiącach grotę zwiedziło 372 tys. osób.

Oprócz badań naukowych projekt „Zachować dziedzictwo Smoczej Jamy na Wawelu” obejmował wydarzenia edukacyjne, artystyczne i naukowe.

Warsztaty miały charakter nie tylko dydaktyczny, ale i terapeutyczny. Miejscem niektórych ćwiczeń i wykładów była Smocza Jama i Ojcowski Park Narodowy. Na październik tego roku organizatorzy zaplanowali jeszcze warsztaty i spektakle teatralne dla dzieci niewidomych i niedowidzących.

Z kolei do 10 października w Zamku Królewskim w ramach projektu można oglądać wystawę „Dwa oblicza smoka”. Prezentacja inspirowana legendą o Smoku Wawelskim konfrontuje pogańskie i chrześcijańskie wizerunki potwora. Zwiedzający zobaczą na niej archeologiczne eksponaty oraz malarskie wyobrażenia smoka. Wśród malowideł są dzieła wybitnych XIX- i XX-wiecznych artystów m.in. Henryka Grunwalda, Konrada Winklera, Witolda Pruszkowskiego, Mariana Wawrzenieckiego. Na wystawie jest też przestrzenny model wawelskiej Smoczej Jamy wraz z otoczeniem oraz herby miast europejskich ze smoczymi wizerunkami.

PAP - Nauka w Polsce






http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,406685,krakow-naukowcy-smocza-jama-wymaga-modernizacji.html

http://archeowiesci.pl/2015/10/01/smocza-jama-pod-wawelem-wymaga-modernizacji/