Wyjaśniło się,
jak sądzą, o co chodziło z tym przewidywaniem przyszłości przez
Pana Janusza Szewczaka, Głównego Ekonomisty SKOK – informacja o
kandydaturze dr Magdaleny Ogórek zapewne już od jakiegoś czasu
krążyła po salonach.
Stąd brak
zaskoczenia w mediach i błyskawiczna akcja sprowadzania do
parteru.
Jej kolega z
telewizji jako pierwszy podniósł na nią rękę, publicznie
podnosząc rwetes...
Ze zdumieniem przeczytałem dziś w twojej gazecie artykuł o
Magdalenie Ogórek pióra p. Izabeli Smolińskiej. P. Smolińska w
jednym z akapitów opisuje tam pracę Magdy w redakcji TVN24BiS. Z
tego jednego krótkiego akapitu dowiedziałem się, że:
1. "nieoficjalnie mówi się, że piękną panią
historyk do redakcji wciągnął prowadzący Dzień Dobry TVN Bartosz
Węglarczyk";
2. że "zadbałem również o to, by po krótkiej serii
występów ze mną w duecie Ogórek dostała cotygodniowy autorski
program";
3. i że"mówi się również, że Ogórek i
Węglarczyk bardzo się zaprzyjaźnili".
No i co z tego?
Niestety, Pani
Magdo, ale chyba kolega dostał wyraźne rozkazy...
Ty i ja wiemy, że zderzenie punktu
1. i 2. z punktem 3. ma sugerować, że załatwiłem p.
Ogórek pracę w TVN24BiS, za co ona odwdzięczyła się seksem.
Ty wiesz i ja wiem, że p.Smolińska zrobiła ze mnie
alfonsa i coś jeszcze gorszego z Magdy, jednej z
niewielu krystalicznie prawych osób, jakie spotkałem w życiu.
Drogi Sylwestrze, chcę cię więc jak najbardziej oficjalnie
poinformować, że p. Smolińska kłamie i że wyłudziła od ciebie
wierszówkę za oszukany tekst.
Ojej. Jakoś nie
przejmuje się opinią jej męża.
Zlecenie jak się
patrzy.
Aż dziwne, że
osoba, którą służby uznały za bezpieczną (no bo przecież wolno
jej występować w telewizji, a nawet może prowadzić własny
program) jest tak wściekle atakowana..
Pani Magda pisze
ckliwie:
"Moje polityczne marzenie
spełniło się na oczach 3 mln ludzi w programie "Spełniamy
marzenia" - spotkałam się wtedy pierwszy raz z Józefem
Oleksym. Od tamtego spotkania zaczęła się nasza znajomość, a
Józef na lata został moim mentorem. To piękna postać i to on
nauczył mnie wszystkiego w polityce, a jego niezłomna postawa, mimo
okrutnych ran i razów, jakie otrzymał stała się dla mnie wzorem
postępowania."
Chciałam Państwa
poinformować, że rozpoczęły się próby niszczenia moich
przyjaciół, rodziny, znajomych. W ostatnich dniach podjęto
starania, by zmusić mnie do wycofania z wyborów. To próba
niszczenia demokracji i łamania mnie jak niegdyś premiera
Cimoszewicza.
Ktokolwiek to czyni - nie ma ze
mną tymi metodami żadnych szans. Może używać mafii, prokuratur,
czy podrzucać dziennikarzom wszelkie bzdury.
Ja walczę o proste prawo i
Polskę obywateli, nie wycofam się, jestem to winna Józefowi,
inaczej nigdy by mi tego nie wybaczył" – podkreśliła.
Pamiętajmy, że
jej osoba została również „przepowiedziana” przez faceta,
który pracuje z policją (TĄ policją).
Zaskoczenie na
wyborach?
„Ktokolwiek to czyni - nie ma ze mną
tymi metodami żadnych szans. Może używać mafii,
prokuratur, czy podrzucać dziennikarzom wszelkie bzdury.”
Niesamowite.
Skąd ona wie
takie rzeczy?
Pani z telewizji
śniadaniowej naprawdę orientuje się w polityce??
A może to
kolejna odsłona starego chwytu?
"Newsweek": Mąż Ogórek
na celowniku prokuratury
Dzisiaj,
17 stycznia (07:24)
Aktualizacja: Dzisiaj, 17 stycznia (07:39)
Piotr Mochnaczewski -
mąż Magdaleny Ogórek, kandydatki SLD na prezydenta - znalazł się
na celowniku prokuratury. Jak dowiedział się "Newsweek",
trwa śledztwo w sprawie jego działalności na jednej z uczelni.
Jak wyjaśnia
"Newsweek", w polu zainteresowania śledczych znalazła się
współpraca Mochnaczewskiego z warszawską uczelnią Viamoda. Pełnił
w niej funkcję kanclerza, ale współpracę zakończono "w
trybie nagłym i natychmiastowym na skutek jego pracy i
działalności".
Wiadomo też, że uczelnia
wytoczyła Mochnaczewskiemu powództwo cywilne i złożyła
doniesienie do prokuratury w sprawie "przywłaszczenia mienia
znaczniej wartości".
"Newsweek" ustalił,
że konflikt z placówką dotyczy zobowiązań, które mąż Ogórek
pozaciągał w imieniu szkoły i w dniu zwolnienia z obowiązków.
Mochnaczewski odpiera
oskarżenia. "Nie mam żadnych zarzutów prokuratorskich"
- podkreśla.
Magdalena
Ogórek: Nie wycofam się!
Po tym, jak pojawiły się
doniesienia, głos zabrała również sama Magdalena Ogórek. "Nie
wycofam się! Do polityki trafiłam kilkanaście lat temu, kiedy jako
bardzo młoda osoba chciałam poznać tak skrzywdzonego i zacnego
człowieka jak Józef Oleksy - napisała kandydatka SLD na Facebooku.
"Moje polityczne marzenie
spełniło się na oczach 3 mln ludzi w programie "Spełniamy
marzenia" - spotkałam się wtedy pierwszy raz z Józefem
Oleksym. Od tamtego spotkania zaczęła się nasza znajomość, a
Józef na lata został moim mentorem. To piękna postać i to on
nauczył mnie wszystkiego w polityce, a jego niezłomna postawa, mimo
okrutnych ran i razów, jakie otrzymał stała się dla mnie wzorem
postępowania."
Chciałam Państwa
poinformować, że rozpoczęły się próby niszczenia moich
przyjaciół, rodziny, znajomych. W ostatnich dniach podjęto
starania, by zmusić mnie do wycofania z wyborów. To próba
niszczenia demokracji i łamania mnie jak niegdyś premiera
Cimoszewicza.
Ktokolwiek to czyni - nie ma ze
mną tymi metodami żadnych szans. Może używać mafii, prokuratur,
czy podrzucać dziennikarzom wszelkie bzdury.
Ja walczę o proste prawo i
Polskę obywateli, nie wycofam się, jestem to winna Józefowi,
inaczej nigdy by mi tego nie wybaczył" - podkreśliła.
Tymczasem...
"Służby
mają całą listę słów, które mogą budzić podejrzenia.
Wiadomo, że terroryści nie używają słów 'zamach' czy 'bomba',
ale mają swoje kody. I tego szukają służby" – mówi gen.
Roman Polko.
W
rozmowie z portalem wp.pl gen. Polko przekonuje, że jesteśmy
już inwigilowani "niemal na każdym kroku".
"Służby
często wykorzystują pojedyncze wydarzenia – jak zamach w Paryżu
– by poszerzać swoje i tak ogromne uprawnienia. A wystarczy, że
dobrze korzystałyby z już dostępnych metod – mówi gen. Roman
Polko. – Tylko
ktoś żyjący w głuszy, bez żadnych urządzeń elektronicznych,
miałby szansę na ukrycie się przed służbami"
– dodaje. "Służby
wykorzystają każdy nasz ruch. Wystarczy, że wypłacimy pieniądze
z bankomatu lub zapłacimy kartą w sklepie – funkcjonariusz już
ma sygnał, gdzie jesteśmy" – wyjaśnia gen. Polko.
Tymczasem Portal tvn24.pl
poinformował, że służby specjalne zidentyfikowały pięciu
Polaków, którzy pojechali do Iraku i Syrii po przejściu na islam.
Dochodzi do tego
jeszcze jedna osoba, która powiązana jest z fundamentalistycznym
islamem, jakkolwiek nie kontaktowała się jeszcze z organizacjami
terrorystycznymi.
Oj,
ciekawe, kto to. Może to Neo???
Cała szóstka dołączyła do fundamentalistycznych kręgów
islamu podczas pobytu na emigracji. Wyjechali z Polski do Norwegii i
Wielkiej Brytanii. Pięciu z nich wyjechało już na Bliski Wschód,
gdzie współdziałają przy tworzeniu
zbrodniczego kalifatu
Państwa Islamskiego. Szósty Polak, który będąc za granicą
przeszedł na islam i związał się z jego fundamentalistyczną
wersją, wrócił do kraju.
Według służb nie jest jednak
groźny, bo nie kontaktuje się z żadnymi organizacjami
terrorystycznymi.
"Udział w starciach na bliskim wschodzie czyni z nich
jeszcze bardziej niebezpiecznych, bo zbierają doświadczenie –
mówi poseł Marek Biernacki o muzułmanach, którzy wyjechali ze
swoich ojczyzn na dżihad. – Podobnie uważają szefowie
największych służb specjalnych: brytyjskich, niemieckich
czy francuskich" – dodaje.
Tymczasem
Niemiecki Generalny Plan Wschodni w toku...
Jednego
możemy być pewni - trwająca u władzy od 7 lat ekipa Tuska/Kopacz
rozwaliła do końca publiczną służbę zdrowia w naszym kraju.
Powód jest właściwie jeden - to dramatycznie niskie wydatki rządu
na ochronę zdrowia Polaków. Nie ma się jednak co dziwić -
rządzący naszym krajem wolą zabrane w podatkach pieniądze
przeznaczać na spłatę bieżących długów (do których sami
doprowadzili) aniżeli pożytkować je z korzyścią dla nas
wszystkich.
Warto zauważyć,
że wydatki publiczne na służbę zdrowia w Polsce wynoszą jedynie
4,8 proc. naszego PKB. To dramatycznie mało jeśli porównamy je z
wydatkami innych państw europejskich. Dla porównania - Czesi wydają
6,3 proc. swojego PKB na ochronę zdrowia, Brytyjczycy - 7,8 proc.
PKB, Niemcy - 8,7 proc. PKB, a rekordziści Holendrzy aż 10,2 proc.
PKB. Pokłosiem powyższego jest to, że nasz kraj ma najniższy
wskaźnik liczby lekarzy przypadających na 10 tys. mieszkańców w
całej Unii Europejskiej. Dr Zdzisław Szramik, wiceprzewodniczący
Zarządu Krajowego Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy,
członek Naczelnej Rady Lekarskiej, nie ma wątpliwości:
"Nie ma
kraju, w którym na jednego lekarza podstawowej opieki zdrowotnej
przypada 2,5 tys. pacjentów, a na dwóch lekarzy specjalistów 10
tys. pacjentów (w Europie jest ich prawie dwukrotnie więcej). W
dodatku jedna trzecia lekarzy ma blisko 60 lat i zbliża się do
emerytury, a my prawie nie kształcimy młodych. Liczba absolwentów
uczelni medycznych zmniejszyła się z ok. 7 do 3 tysięcy"
Nazistowska banda rakiem
wycofuje się z sankcji.
Przewodniczący komisji Dumy
Państwowej do spraw międzynarodowych Aleksiej Puszkow na Twitterze
nazwał „dziwną” logikę sankcyjną wobec Rosji.
Puszkowa zdziwiła prośba Komisji Europejskiej o wznowieniu
dostaw żywności z UE do Rosji mimo tego, że wcześniej prezydent
USA Barack Obama porozumiał się z premierem Wielkiej Brytanii
Davidem Cameronem, aby nie osłabiać antyrosyjskich sankcji do
pełnej realizacji porozumień mińskich. Sankcje poparła również
kanclerz Niemiec Angela Merkel.
Z braku laku...dobrych wiadomości
Kot uratował niemowlę przed
zamarznięciem
Dzisiaj, 17 stycznia (14:26)
Do niesamowitego
zdarzenia doszło w Kałudze w Rosji. Kot uratował niemowlę przez
zamarznięciem. Dziecko leżało porzucone na klatce schodowej.
Teraz futrzak jest bohaterem w internecie. O sprawie pisze "The
New York Post".
Kotka Masza była
ulubienicą mieszkańców bloku, ale teraz zasłużyła sobie na
szczególne traktowanie. Kiedy ktoś porzucił niemowlę na klatce
schodowej, kotka się nim zaopiekowała.
Przez kilka godzin swoim
ciałem ogrzewała dziecko pozostawione na mrozie, jednocześnie
głośno miaucząc. Dzięki temu udało się znaleźć pomoc. Kiedy
karetka pogotowia dotarła na miejsce, Masza nie chciała rozstać
się z niemowlęciem.
- Dziecko przebywało na
zewnątrz przez kilka godzin. Dzięki Maszy nic poważnego mu się
nie stało - powiedział Central European News rzecznik szpitala, do
którego przewieziono noworodka.
KOMENTARZE
-
Ziutek Oleksy wyhodował czerwonego
Ogórka.
@Nibiru
22:40:20 I to jest niesamowite dokonanie .
W pobitym polu został wielki sowiecki
uczony Miczurin, co to udawadniał, że gruszki na wierzbach rosnąć
powinny. -:)))
moher
18.01.2015 01:17:39
-
Ja z kolei słyszałem że Miczurin
wyhodował był kartofle z pestkami rosnące na choince.
@Nibiru
04:43:15 A nasza Pani Ogórek
To jakaś odmiana bezpestkowa?
moher
18.01.2015 04:53:18
@moher
04:53:18 Bo to, że to
Czerwony Katolik to już wiem.
Niedawno komuniści hodowali też tzw. księży-patriotów.
Oczywiście z podesłanych Kościołowi agentów.
moher
18.01.2015 05:01:36
-
sezon ogórkowy rozpoczął się latoś
bardzo wcześnie
@Nibiru
05:52:20 Co się dziwisz. Sam widzisz, że komuniści nie takie cuda
potrafią.
Nawet potrafią mieć po swojej
stronie katolików. oczywiście takich jak np. Prof Natanel. Poza
tym sam stwierdziłeś , że to "ogórek zmodyfikowany, w
szklani czerwonej wyhodowany" pod troskliwą opieką Józefa z
komitetu.
moher
18.01.2015 06:44:25
@Nibiru
05:52:20 Co się dziwisz. Sam widzisz, że komuniści nie takie cuda
potrafią.
jak zmiana sezonu dojrzewania ogórków.
Nawet potrafią mieć po swojej stronie katolików. oczywiście
takich jak np. Prof Natanel. Poza tym sam stwierdziłeś , że to
"ogórek zmodyfikowany, w szklani czerwonej wyhodowany"
pod troskliwą opieką Józefa z komitetu.
moher
18.01.2015 06:57:10
A
tak nawiasem to jest:- //Magdalena Ogórek szykanowana//?
Czy do pilnowania żyrandola
przysposabiana?
moher
18.01.2015 09:59:51
-
Kolego masz problemy z czytaniem ze
zrozumieniem?
I tak już obniżyłem poziom swojego
pismaczenia, jeszcze niżej mam zjechać?
Proszę wykasować
te swoje tanie skojarzenia powyżej.
Maciej Piotr Synak
18.01.2015 16:12:11
http://argo.neon24.pl/post/117873,magdalena-ogorek-szykanowana
Do moich pacjentów, znajomych i przyjaciół!
Postanowiłam napisać list z prośbą o przesłanie go dalej jak najliczniejszej grupie ludzi.
3 stycznia po dzienniku widziałam rozmowę z politykami na temat sytuacji jako zaistniała w POZ.
Prowadząca wielokrotnie mówiła, że nie rozumie postępowania Porozumienia Zielonogórskiego. Cała sprawa została sprowadzona do nadmiernych żądań finansowych , braku odpowiedzialności i krzywdzenia pacjentów.
Jak pewnie wszyscy zauważyli do tej rozmowy nie został zaproszony nikt ze strony lekarzy a o tym czego chcą lekarze wypowiadał się autorytatywnym głosem przedstawiciel PO.
Przekłamania i oszczerstwa są poważne i poważne jest to o co walczy Porozumienie Zielonogórskie.
Bardzo poważnym problemem POZ (myślę, ze nie tylko) są starzejący się lekarze. W województwie opolskim średnia wieku lekarza pracującego w POZ przekroczyła 57 lat. Gdyby w tej chwili z systemu odeszli emeryci to system by się zawalił. Młodych kształcących się lekarzy jest niewielu.
Ja miesięcznie przyjmuję ponad 1200 pacjentów. Średnio 50-70 osób dziennie. Zdarzają się dni gdzie tych pacjentów przyjmuję i 100. Każdego roku dochodzi nowa praca. Część jest widoczna dla wszystkich bo większą część czasu patrzę w monitor i stukam w klawiaturę. Dużej części państwo nie widzicie. Skraca się czas poświęcony na kontakt z pacjentem a wydłuża czas biurokratyczny. Lekarze i tak nie są w stanie prowadzić kartotek w sposób zgodny z przepisami i bezpieczny dla siebie, bo starają się wypełnić swoje podstawowe zadanie leczenia pacjentów.
W nowej umowie jest kilka niemożliwych do przyjęcia zadań. Jest ona skierowana przeciwko pacjentom i stawia pacjentów i lekarzy naprzeciwko siebie. Tylko razem jesteśmy w stanie zawalczyć o wspólne dobro.
Po pobieżnej lekturze nasuwają mi się liczne uwagi. Pierwsza sprawa - pakiet kolejkowy. Wszystkiego nie wiem, ale to do czego doszłam jest bulwersujące. Lekarz endokrynolog jak wszyscy wiedzą leczy najczęściej choroby tarczycy. W nowej umowie to lekarz POZ będzie zobowiązany do leczenia niedoczynności tarczycy. Wszyscy państwo, którzy jesteście pod kontrolą poradni endokrynologicznej, teraz wrócicie do POZ. Lekarz nie będzie mógł państwa skierować do specjalisty. Rozwiązany problem kolejki u endokrynologa? Ma pan minister sukces? Łagodny przerost gruczołu krokowego też w gestii lekarza POZ. Zniknie kolejka do urologa? Takich jednostek chorobowych wrzuconych do POZ jest więcej.
Na wykonanie tych zadań lekarz POZ nie dostaje żadnych dodatkowych pieniędzy, a minister może zaoszczędzić na wykupieniu tych wizyt u specjalistów. Tyle że specjaliści mieli wykupioną konkretną ilość wizyt a my nie mamy limitu. Przyjąć należy wszystkich pacjentów.
Niestety nie potrafię już w sposób bezpieczny dla pacjentów przyjmować większej ilości ludzi.
Liczni moi koledzy mają już przyjmowanie na godzinę. Pacjent endokrynologiczny na kontrolnej wizycie będzie musiał zająć 30 minut tak jak u specjalisty. Już ostatnio pojawiły się kłopoty gdzie niegdzie z dostaniem się do lekarza w dniu rejestracji. Niestety teraz obejmie to już wszystkie praktyki.
Co zrobić z pacjentami potrzebującymi zwolnienie do pracy. Z nagłymi zachorowaniami. Ludźmi z wymiotami, biegunkami, bólami, gorączkami. Nie potrafię w sposób uczciwy w stosunku do pacjenta przyjąć na siebie nieskończonej ilości zadań i przejąć pacjentów moich kolegów specjalistów tylko po to by minister miał wyborczy sukces.
Kolejna sprawa - umowa. Umowa ma być bezterminowa. Tą umowę może zmieniać aneksem NFZ bez jakiejkolwiek konsultacji. Ja tylko mogę ją wypowiedzieć. Będzie można do POZ wrzucać wszystko co się nie zmieści gdzie indziej. My staniemy się pierwszą twarzą NFZ w opozycji do pacjenta. Sami już niewydolni będziemy tak jak teraz dostawać nowe zadania i nasza niemożność wykonania zadań będzie uderzała w pacjentów.
Kolejna sprawa - skierowania do okulisty i dermatologa. Okulistycznie leczymy zapalenia spojówek i powtarzamy zalecone przez okulistę leki. Po co wypisywać skierowania do okulisty na dobranie okularów? Ja i tak nie mogę nic w tej dziedzinie zrobić. To jest i Wasz i nasz czas. Żeby pójść z dzieckiem po korektę szkieł będziecie musieli zarejestrować się wpierw do POZ po skierowanie. Kolejny dzień u lekarza w kolejce. Podobnie u dermatologa. Do dermatologa zawsze szło się bez skierowania. Była to najskuteczniejsza metoda wczesnego leczenia chorób wenerycznych. Teraz najpierw do mnie a później dalej.
Kolejna rzecz - pakiet onkologiczny. To już jest grubsza sprawa. W mojej praktyce mam w ciągu roku od 7-10 wykrytych pierwszorazowych zachorowań na nowotwór. Z tego 1-3 pacjentów to tacy, którzy nigdy nie byli wcześniej u lekarza i przychodzą w stanie zaawansowanym. Wielokrotnie tych kieruję od razu do szpitala bo są w złym stanie i wymagają natychmiastowego leczenia. Oni też zawsze byli przyjęci od razu, najczęściej na internę. Kilka pacjentek to pacjentki z nowotworami piersi i narządów rodnych. Tutaj swoją rolę jak dotąd widzę na wpajaniu pacjentkom konieczności wizyt u ginekologa i namawianiu na badanie piersi. System działa. Zostaje więc kilku pacjentów z pozostałymi nowotworami. Skupię się na nowotworach jelita grubego. Przez kilka lat funkcjonowało przesiewowe badanie kolonoskopowe i to dawało rezultaty. Za rządów ministra Arłukowicza to zostało zaniechane, albo mocno okrojone. Fakt, ze moi pacjenci nie mają do tych badań dostępu. Pozostaje planowana kolonoskopia. Większość placówek ma wykupione przez NFZ to badanie bez znieczulenia.
Bardzo bym chciała zobaczyć twarz ministra po wykonaniu tego badania bez znieczulenia.
Jeżeli rak jelita grubego daje jednoznaczne objawy to często jest już za późno na pełne wyleczenie. Jest to więc wyjątkowy wyścig z czasem. Jakie są wczesne objawy raka jelita grubego? Mogą być pojawiające się biegunki, mogą być zaparcia, może być krew w kale, mogą być pobolewania, może być utrata wagi. Dotąd dawałam skierowanie na kolonoskopię. U większości pacjentów były polipy, które lekarze od razu usuwali. Wszyscy Ci pacjenci to potencjalni chorzy na raka. Radość z wyleczenia i uniknięcia tragedii. Teraz spośród tych pacjentów mam wybrać lepszych i dać im zieloną książeczkę. Wszystkim nie mogę. Jeżeli nie dam komuś u kogo, w trakcie stania w jeszcze dłuższej kolejce, rozwinie się rak to pacjent będzie miał żal do mnie a nie do ministra, a ja będę musiała z tym żyć.
Dlaczego nie mogę dać wszystkim? Bo muszę mieć trafienia! Trafienia to jest określenie ministra na pacjenta z chorobą nowotworową. Wydam 30 książeczek Pacjent przejdzie diagnostykę i teraz oceni moją pracę urzędnik. Jeżeli będę miała 0-1 trafienia to zostanę skierowana na karne szkolenie a za wykonaną pracę mi nie zapłacą. Czyli badając w kierunku choroby nowotworowej 30 pacjentów nie znajdę u nikogo rozwiniętego raka to będę ukarana szkoleniem i finansowo. Teraz badam nawet stu ludzi, żeby wykryć u jednego raka. Moja sytuacja się poprawi jeżeli będę miała 2 trafienia dostanę wtedy 20 złotych i nie będę karana upokarzającym szkoleniem. Ta kwota rośnie i przy stosunku jedno trafienie na pięć sięga ponad 100 złotych. Cały czas cytuję umowę! Staniemy więc z pacjentem po przeciwległej stronie - on będzie się cieszył, że nie ma raka, ja będę miała poważny problem. Będę więc unikała zielonych książeczek jak ognia, albo wydam je wszystkim.
Jeżeli nie wydam to minister wygrał, bo lekarze są źli i nie chcą pracować, jak wydam to nie wytrzymam finansowo (bo za tą diagnostykę zapłacę z puli POZ) i dołożę do pracy kolejne wypisywanie książeczek, sprawozdań. Wydłuży się więc kolejka pacjentów u mnie. Wąskie gardło w postaci zbyt małej ilości zakontraktowanych kolonoskopii pozostaje.
Tyle, ze teraz za to odpowiadam ja nie minister.
Kolejna sprawa to EWUŚ. Jak państwo wiecie musimy sprawdzać EWUŚ czyli czynne ubezpieczenie pacjenta. Dwa razy w tygodniu trafia się pacjent, który EWUŚ wyświetla w kolorze czerwonym – pacjent nieubezpieczony. W większości są to pacjenci, którzy mają ubezpieczenie i faktem, że świecą na czerwono są oburzeni. Teraz pacjent wypisuje oświadczenie, że jest ubezpieczony i my przyjmujemy takiego pacjenta nieodpłatnie. NFZ płaci za takiego pacjenta. Teraz NFZ przestaje płacić za pacjentów świecących na czerwono (w mojej praktyce 11%). Czyli jak pacjent świeci na czerwono i wypisze nam oświadczenie, to za jego leczenie i wizytę nie zapłaci nikt. Pieniądze zostają w funduszu. Kolejna oszczędność ministra.
Takich pułapek jest więcej a list i tak zrobił się długi. Jest to jednak nasza wspólna sprawa - pacjentów i lekarzy.
W tym roku mija 30 lat mojej pracy i zawsze byłam po stronie pacjenta, bo sama też jestem pacjentką i to z wiekiem coraz częściej i boleśniej. Ministrowie się zmieniają a ja od 30 lat o 8.00 wołam proszę (teraz parę minut później bo ładuje się komputer).
Tej pracy nie chcą wykonywać młodzi lekarze i jak nic się nie zmieni, to po pięciu latach nastąpi poważny kryzys w służbie zdrowia na poziomie POZ. Wtedy obecny minister będzie już miał inną posadę równie prestiżową i pozbawioną osobistej odpowiedzialności jak teraz, ale my zostaniemy na dole, pacjenci i lekarze.
Dlaczego inni podpisali? My nie podpisaliśmy, i jakie mamy kłopoty, a strach pomyśleć co nas czeka. Straszą nas przez telefon, jeżdżą do prywatnych domów. Ruszyły zmasowane kontrole. Nagonka bezpardonowa w mediach. Kłamstwa, półprawdy, wyrwane z kontekstu słowa. Ja się boję bardzo i nie dziwie się, że inni też się boją. Tylko zwarta grupa może się przeciwstawić.
Jeżeli my przegramy to tak naprawdę przegrają pacjenci.
Z poważaniem
Lekarz rodzinny z 30 letnim stażem w jednej placówce
Jeszcze raz proszę o rozesłanie tego listu swoim znajomym, bo jest to jedyna forma wyjaśnienia stanowiska lekarzy rodzinnych.
Lekarze, jako ludzie inteligentni - a przynajmniej powinni inteligentni być - powinni rozumieć, że pacjentów będą mieć mniej, gdy lekarzy będzie więcej. Dlaczego więc lekarzy nie ma więcej? Bo albo się ich nie kształci u nas w kraju, albo po edukacji i stażu wyjeżdżają oni za granicę. Ludzie chcieli "wolności" więc nie można zabronić lekarzowi, że chce wyjechać bo za granicą więcej kasy.
Dlaczego ludzie nie protestowali, gdy zamykano szpitale publiczne? Dwa miliony jest nas mniej, a lekarzy brakuje? Takie głupoty to mogą opowiadać ci, co pozamykali gabinety, w nich dokumentację medyczną i trzymając pacjentów jako zakładników chcą wymusić na rządzie coś, czego rząd spełnić nie może, bo nie ma pieniędzy. NIE MA PIENIĘDZY!
Nasz skarbiec narodowy jest pusty, bo Polacy pozwolili na zlikwidowanie naszego rodzimego przemysłu i wpływów do skarbca nie ma. Tyle to powinien rozumieć nawet średnio rozgarnięty lekarz i zamiast ględzić głupoty o pacjentach, powinien zastanowić się nad tym czy on sam nadaje się do wykonywanego zawodu. Kiedyś na lekarzy ludzie kształcili się z powołania. I należy to przywrócić, a nie finansować konowałów robiących na chorych ludziach kasę.
Nana-(cyt"Dlaczego ludzie nie protestowali, gdy zamykano szpitale publiczne?")Odpowiedź jest prosta-Ludzie z natury są łatwowierni a zatem przekonani że wszystko co w ich imieniu postanowi władza jest dobrem wspólnym za ich wspólnie ciężko wypracowane pieniądze.Tyle to powinien rozumieć nawet średnio rozgarnięty bloger nawet gdy jest blondynką w fazie przekwitania.Kiedyś:)
Naiwni ludzie? a którzy? może ty, ale za to nadrabiasz bezczelnością.
Ludzie nie chcieli mieć powszechnej opieki zdrowotnej i nie chcieli mieć pracy w państwowych firmach. Więc wspierali zdrajców naszej Ojczyzny i przyglądali się, jak nasz kraj jest demontowany. Przy pomocy ich własnych rąk.
Teraz mogą sobie płakać, że muszą miesiącami czekać na operacje i mogą sobie narzekać, że w przychodniach tłok.
Za PRLu, gdy szpitali było trzy razy tyle co obecnie, chorych wypisywało się, gdy byli zupełnie zdrowi, a nie jak teraz bezpośrednio ze stołu operacyjnego. Zdrowie człowieka było dla władz PRLu ważniejsze niż zyski i statystyki.
Do lekarza kolejek nie było, a do specjalistów można było iść bez skierowania. Przychodnie ZOZu były w każdej, nawet najmniejszej miejscowości, także gabinety specjalistów i były każdemu obywatelowi dostępne przez cały czas. Przy ZOZach istniały laboratoria, które wykonywały konieczne badania kału czy moczu albo wymazy od ręki i z wynikami szło się do lekarza bez żadnej kolejki.
Było dużo przychodni, było dużo szpitali, było dużo ambulatoriów i co najmniej trzy razy tyle stacji pogotowia ratunkowego. Do pacjenta jechał lekarz i pielęgniarka, a nie jakiś sanitariusz i kierowca, jak dziś ma to miejsce.
I ja o tym piszę, ty garbaty lowelasie. A ty co zrozumiałeś? No!?
NFZ to narodowa fundacja złodziei. Piniędzmi na ochrone zdrowia winien dysponować obywatel- ubezpieczony i dopóki nie bedzie konkurencji bedą ludzi okradać.
Tu mam tak że jako emeryt moje pieniądze mogę wykorzystwać przez państwowy fundusz albo przez wybrana przeze mnie firmę ubezpieczeniową które za te same pieniadze oferuja rózne usługi. One mają kontrakty z lekarzami. Ten sam lekarz może współpracować z wieloma ubezpieczycielami i on (lekarz) się bezposrednio z firma rozlicza. Ja płace tylko niewielki swój udział za wizytę, za pobyt w szpitalu, przyjazd pogotowia oraz leki . To w duzym skrócie. Najważniejsze że wszelkie świadczenia mam od reki, badania zabiegi cokolwiek potrzebuję.
Ta róznica powoduje że do Polski nie wracam. Może po śmierci.