Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą powódź. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą powódź. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 24 listopada 2024

Sztucznie wywołane ulewne deszcze







przedruk






Madagaskar: sztucznie wywołany deszcz doprowadził do powodzi w Antananarywie


24 listopada 2024 14:42
Radio Maryja


Sztucznie wywołane ulewne deszcze, którym w piątek i sobotę towarzyszył grad, zalały ulice stolicy Madagaskaru, Antananarywy i doprowadziły do poważnych szkód materialnych – przyznało w niedzielę madagaskarskie przedsiębiorstwo wodociągowo-elektryczne (JIRAMA).

Zmagających się z wysokimi temperaturami mieszkańców stolicy Madagaskaru zaskoczyły ulewne deszcze, które bardzo szybko zalały ulice i domy. Nie mniejsze zdziwienie wywołał u nich komunikat rządowej instytucji odpowiedzialnej za gospodarkę wodną.


„Wykorzystaliśmy zaawansowaną technologię tworzenia sztucznych chmur i sztucznego deszczu. To właśnie udało się osiągnąć dziś i zrobimy to jutro” – oświadczyła JIRAMA na swoim profilu na Facebooku.

Inżynierowie z JIRAMA chcieli podnieść poziom wody w zbiorniku elektrowni w Andekaleka, aby mogła wytwarzać więcej energii elektrycznej. Z powodu długotrwałej suszy, w stolicy Madagaskaru od kilku miesięcy dochodzi do powtarzających się przerw w dostawach energii elektrycznej.

Madagaskar jest jednym z najbardziej narażonych na zmiany klimatu krajów na świecie, ponieważ zmieniające się wzorce pogodowe przynoszą więcej okresów suszy i nieprzewidywalnych pór deszczowych.

Madagaskar jest też pierwszym krajem na świecie, w którym od kilku lat ludzie umierają z głodu wywołanego zmianami klimatycznymi, a nie działaniami wojennymi. Eksperymenty z „zasiewaniem” chmur deszczowych mają pomóc rozwiązać ten problem.

Ta technika modyfikacji pogody jest znana od kilku dekad i polega na wprowadzaniu do chmur materiałów takich jak jodek srebra, jodek potasu lub suchy lód.

Manipulowanie pogodą wykorzystywały wojska USA podczas wojny w Wietnamie, zalewając deszczami tzw. Szlak Ho Chi Minha, którym dostarczano zaopatrzenie i broń siłom Wietkongu. Od lat 90. ubiegłego stulecia techniki te wykorzystują Zjednoczone Emiraty Arabskie, wypatrując rzadkich na tamtejszym niebie chmur i wysyłając w ich kierunku specjalistyczne samoloty wyposażone w higroskopijne flary.





radiomaryja.pl/informacje/madagaskar-sztucznie-wywolany-deszcz-doprowadzil-do-powodzi-w-antananarywie/
















czwartek, 7 listopada 2024

"teoria klimatu" w Hiszpanii








przedruk
tłumaczenie automatyczne




wtorek, 5 listopada 2024

W jaki sposób teoria klimatu doprowadziła do katastrofy w Hiszpanii?





Już wcześniej opublikowałem ten temat w mgnieniu oka na portalach społecznościowych, ale myślę, że zasługuje on na coś więcej niż zwykły post podsumowujący. Bez wątpienia widzieliście, jaka to była katastrofa w prowincji Walencja. Samochody zjeżdżane z górki, poruszane jak zabawki i bezbronni ludzie, którzy stracili wszystko. Przyczyna? "Zmiany klimatyczne" - mówią władze. Prawdziwa przyczyna? Imbecylizm, bez wątpienia!


Nie ma zmian klimatycznych, ponieważ klimat zmieniał się i ciągle się zmienia! To jest to, czego ci z sekty "zmiany klimatu" nie chcą uznać. Absolutnie wszystkie ich argumenty są rozmontowywane nawet przez małe dzieci, które nie miały jeszcze szansy zostać włączone do programów prania mózgu, pompatycznie nazywanych edukacją. Ale, aby nie być posądzonym o "bezsensowne słowa", zwrócę waszą uwagę na pewne wydarzenia, o których albo zapomnieliście, albo których jeszcze nie odkryliście.

Sierpień 2022 r. W Europie panuje poważna susza. W Czechach i Niemczech poziom rzek obniżył się do poziomu, jakiego ludzie nigdy wcześniej nie widzieli. "Globalne ocieplenie!" – krzyczeli pożyteczni idioci. Ale historii nie da się oszukać. Z kilku rzek wynurzyły się tzw. kamienie głodowe. "Jeśli mnie zobaczysz, płacz!" - to wiadomość jaką można wyczytać na owych kamieniach, datowanych na około 1600 rok. Cóż zobaczyć, zarówno wtedy, jak i teraz, świat od kilku lat mierzy się z kolejnymi falami suszy. Rzeki cofnęły się, a klęska głodu, która nastąpiła, skłoniła ludzi do opisania w pomysłowym stylu problemów tamtego okresu. I oto jesteśmy teraz, kiedy pomniki, które wyłoniły się z wody, walczą z największym oszustwem w historii.


Pamiętacie katastrofę w Fukushimie? Japończycy – zanim popadli w imbecylizację, którą przyniósł im amerykański reżim okupacyjny – byli narodem o silnej pamięci historycznej. Tradycją w Japonii są "kamienie tsunami", pomniki, które mają dać potomkom wskazówki na temat poziomu osiągniętego przez niektóre niszczycielskie tsunami. "Nie buduj domów poniżej tego punktu" - to kategoryczny przekaz wypisany na "Kamieniach Anecoshi". Mieszkańcy tego obszaru postąpili zgodnie ze wskazówkami i w ten sposób uniknęli katastrofy z 2011 roku. Tak się jednak nie stało w prefekturze Fukushima. Podobnych zabytków znajduje się kilka takich, wśród których wyróżnia się "Kamienie z Minamisona". Zlokalizowane nad dzielnicami mieszkalnymi, ostrzegały mieszkańców, aby nie budowali na niższych wysokościach, ponieważ będą cierpieć. Fakt ten wydarzył się w 2011 roku, kiedy miejscowość została poważnie dotknięta przez tsunami. Inne kamienie wskaźnikowe w prefekturze Fukushima znajdują się w Namie, Usuiso lub Soma, a wszystkie opowiadają podobną historię.










Jak dobrze rozumiesz, "to co się dzieje już było" i tylko niszczenie pamięci historycznej ponosi winę za oszustwa teraźniejszości, takie jak wymyślona pandemia czy oszukańcza teza o "globalnym ociepleniu".

A co z Hiszpanią? Cóż, jest w tym o wiele większa historia. Duże obszary Hiszpanii doświadczają ekstremalnych warunków klimatycznych odkąd sięgają pamięcią: albo fal powodziowych, albo okresów suszy. Turia, rzeka, która przepływała przez Walencję, okazała się prawdziwym problemem dla miasta, ponieważ liczne powodzie poważnie ją dotknęły. Tak było do czasu, gdy Franco zabrał się do pracy i zbudował tak zwany "Kanał Turia", przez który został przekierowany bieg rzeki, przechodzącej teraz przez południową część miasta. W ten sposób miasto Walencja uniknęło katastrofy na wielką skalę, o czym nie mówi się, ponieważ w swoim zwyrodnieniu Hiszpanie wynieśli do władzy tych samych komunistów, których Franco uważał za pokonanych. Aby zrozumieć, co oznacza prawidłowo wykonana praca, kanał Franco został zaprojektowany tak, aby przyjąć ponad 5000 metrów sześciennych wody, znacznie więcej niż wartość 3700 metrów sześciennych, która została zarejestrowana podczas powodzi w 1957 roku! A praca wspaniale spełniła swoje zadanie!

Również w tym rejonie Franco zbudował liczne tamy w celu regulacji przepływu wody w ekstremalnych sytuacjach. Zapory nie są nowymi konstrukcjami, jak wielu ludzi myśli. Używano ich już w starożytności! Przykładem może być Zapora Aragońska, konstrukcja z okresu rzymskiego, która uratowała mieszkańców Almoncid z Kuby, kierując powodzie na drugą stronę wzgórza, na niezamieszkałym obszarze.

Tyle tylko, że dzieła Franco były systematycznie niszczone przez gang imbecylskich zbirów Pedro Sancheza. Głupi komuniści, którzy zdusili Hiszpanię, zajęli się swoim ulubionym zajęciem: burzeniem. Tamy Franco były winne faszyzmu, więc wiedzione rewolucyjnym instynktem głupca zabrały się do ich burzenia. Choć gratulowali sobie nawzajem "odniesionego zwycięstwa", to wyburzenie zapór uzasadniali tym, że zostały one zbudowane na terenach chronionych. I zgadnijcie, kto zadecydował, które obszary chronione są!

Aby zaistnieć w krajobrazie, cała operacja została włączona do szeroko zakrojonego programu wyburzeń zapór, koordynowanego przez komunistów z Komisji Europejskiej. Wydaje się, że trzeba zostawić rzeki takimi, jakimi były, ponieważ tamy wpływają na ... niektóre populacje ryb, które wspinały się po rzekach. To demencja! Ta nicość Ursuli i jej bandy głupców zaczęła tworzyć mapy zapór, które trzeba zburzyć, a w Hiszpanii te Franco wpadły w plan UE. A oto wynik!


Nic dziwnego, że zarówno tyriplic Pedro Sancheza, jak i król Hiszpanii zostali zaatakowani przez miejscowych kamieniami i błotem. Ale winni są też zwykli Hiszpanie. Do władzy doszli nawet kretyni z Podemos (zapomnieliście?), a socjaliści Sancheza wydają się praktycznie zasiadać na dożywotniej tronie. Zaakceptowali w Hiszpanii wszystkie postępowe głupstwa i nadal akceptują całą obłąkaną propagandę, która obiecuje im psy z preclami na ogonach. Od czasu kryzysu z 2008 r. zarówno życie przeciętnego Hiszpana, jak i otoczenie biznesowe uległy poważnemu pogorszeniu. A jednak Hiszpanie wciąż zaglądają w usta komunistów. Czy nie zasługuje na swój los?


Zgodnie z przewidywaniami, prace nad łapówkami wykonane przez obecną administrację hiszpańską runęły jak zamki z piasku. Obszar dotknięty powodziami to ten, na którym w ostatnim czasie prowadzone były prace pod szerokim skrzydłem Unii Europejskiej. Za pieniądze, które były dawane za pracę wykonaną ręcznie, Franco usystematyzowałby całą Hiszpanię. Ale nikt nie mówi o tym ani słowem. Czy widziałeś Ciorduța w okolicy? Phooey! Tam też będzie prowadził śledztwa, tak jak "badał" akta EADS lub jak "bada" Ursulę w przypadku szczepionek.










To, co dzieje się w Hiszpanii, jest zjawiskiem charakterystycznym dla społeczeństwa znajdującego się w stanie swobodnego upadku. Nie jest to jeszcze wyraźne, ale ci, którzy pamiętają atmosferę sprzed 2008 roku, dobrze wiedzą, o czym mówią. Komunistom udało się rozmontować naród, który teraz dryfuje, podobnie jak nowy ZSRR, czyli obecna Unia Europejska.

To, co powinno nas niepokoić, to fakt, że ta sama UE włączyła nas w plan rozbiórki zapór na wielu rzekach. Nasze podporządkowane władze zatwierdziły plan UE i już przygotowują się do rozpoczęcia rozbiórki pierwszych zapór. Powodem ich upadku jest, że "i tak nie produkują elektryczności". Oczywiście głupcy nie słyszeli o zaporach, które mają za zadanie usystematyzować koryto rzeki, a to może być zgubne dla miejscowości położonych wzdłuż tych koryt. Wszyscy obserwatorzy powinni wiedzieć, że Ceauşescu rozpoczął prace nad usystematyzowaniem rzek właśnie z powodu powodzi. Rozpoczęcie burzenia zapór teraz jest aktem bezgranicznej głupoty. Oczywiście, jeśli spojrzysz na to, jak głupi są ci, którzy ubiegają się o najwyższy urząd w państwie, zrozumiesz, że powoływanie się na głupotę w ich obecności jest jak mówienie o linie w domu kata.

Na zakończenie dodałbym jeszcze coś, a mianowicie odpowiedź na pytanie zawarte w tytule. W jaki sposób klimat spowodował katastrofę w Hiszpanii? Nie wiem, bo nie ma na to żadnych dowodów: klimat więc nie, ale "teoria klimatu" tak. Stwierdzam jednak, że w miarę jak narzuca się "teorię klimatu", ogromna fala głupoty infekuje ludzkie mózgi. Prawdziwa epidemia powoduje, że dochodzą do czołowych pozycji i niszczą swoje kraje. Myślę, że w ten sposób "teoria klimatu" wywołała tragedię w Hiszpanii. Uważaj, żeby nas też nie uderzyć! A może to już do nas dotarło? Băsescu, Boc, Plăvanul, Sică Mandolină, Cîțu, Ciucă, Ciolacu ... Czy ten ciąg złowrogich głupców niczego ci nie sugeruje?






















Trendy gospodarcze: W jaki sposób teoria klimatu doprowadziła do katastrofy w Hiszpanii?









sobota, 26 października 2024

Kłamstwa METEO (Rumunia)







przedruk
słabe tłumaczenie automatyczne





Mistyfikacja z "cyklonem, którego nie było", stworzona aby ukryć niekompetencję i korupcję przed powodziami!


Dodano: 30.09.2024 
Napisane przez: ZIUA NEWS



Od połowy zeszłego tygodnia, przyjaciele Goldistów, ludność Rumunii jest nadmiernie zaalarmowana komunikatami ANM (Narodowej Administracji Meteorologicznej) o nadejściu cyklonu Ashley.

Ludzie byli ogromnie przerażeni i oczywiście pierwszą rzeczą, jaką zrobili, było pobiegnięcie do słownika wyjaśniającego, do Dexa, aby dowiedzieć się dokładniej, co to będzie, a mianowicie dowiedzieli się, że cyklon jest silną burzą, z ruchem powietrza w wirach, któremu towarzyszą ulewne deszcze i wyładowania elektryczne; 

Tak więc, zgodnie z rumuńską definicją narodową, Rumuni mogli spodziewać się wielkich zagrożeń i szkód. Gdyby tylko zapowiedziano ulewne deszcze, którym towarzyszyły podmuchy wiatru, świat nie wpadłby w panikę; 

W końcu zobaczyliście, że tak właśnie się stało. Zauważając jednak sposób, w jaki sprawa jest nagłaśniana od czwartku, rodzaj teatralnego i szytego na miarę, podejrzewałem, że jest to operacja manipulacji, która została przeprowadzona od końca do końca, za pieniądze, we wszystkich biuletynach informacyjnych płatnych telewizji w prasie, które ludzie u władzy "aresztowali": przez strony i rząd.

Co zauważyłem pod koniec tego okresu histerii? 

O tym, że były regiony w Rumunii, gdzie wczoraj padał deszcz i wiał wiatr, inne gdzie prawie nie było - większość jednak, przyjaciół Goldistów, atmosferę cyklonu zauważyłem tylko w wiadomościach międzynarodowych, które przedstawiały katastrofy w Meksyku czy na południu Stanów Zjednoczonych Ameryki, gdzie huragan Helen naprawdę wygenerował duże powodzie. W Meksyku woda na ulicach przekraczała dwa metry, nawet w Acapulco, a na Florydzie Amerykanie jeździli łodziami po drogach; oczywiście wielu nie przegapiło okazji, aby wywiesić flagi z Trumpem, ponieważ jest to nadal kampania wyborcza. 

W Rumunii, oprócz tego, że sklepy zostały szturmowane w piątek i sobotę, ponieważ ludzie chcieli kupić zapasy żywności na cyklon, wielu odwołało swoje wyjazdy, zostało zamkniętych w domach ze strachu, wczoraj nie ruszyli się, ani nie otworzyli drzwi i okien, ponieważ, widzisz, Boże, cyklon nadchodzi, oglądali telewizory, widząc te głupie stwierdzenia alarmistyczne niektórych jak ten głupi minister Fechet, z Środowiska, z PNL, postać, która wylewała kłamstwa na taśmociąg.

W końcu, nie dalej jak wczoraj późnym wieczorem, przytoczono stanowisko specjalisty, Luciana Sfîcă, profesora uniwersyteckiego specjalizującego się w naukach meteorologicznych, który zdemontował kłamstwo i powiedział w następujący sposób: 

"To, z czym faktycznie mamy w tej chwili, to nic innego jak klasyczna sytuacja z letnimi opadami dla naszego kraju - choć jest to nieco nietypowe, biorąc pod uwagę, że jesteśmy już blisko października".

Wyjaśnił, że z naukowego punktu widzenia postęp talwegu wysokościowego w Europie Zachodniej generuje obfite opady deszczu, ale sytuacja ta jest daleka od czegoś rzadkiego czy katastrofalnego. Sfîcă następnie zrzuciła bombę, mówiąc: 

"Jeśli zrobisz proste wyszukiwanie w Internecie, zauważysz, że Ashley jest terminem używanym tylko w Rumunii. To powinno dać nam do myślenia",

 wyraźnie sugerując rządową manipulację.


Podkreślam raz jeszcze, że nikt nie zawracał głowy Sfîcă ani innym meteorologom w poszukiwaniu normalnych wyjaśnień, o ile operacja manipulacji musiała zostać przeprowadzona. Zostały one upublicznione dopiero pod koniec tej operacji, po zebraniu pieniędzy.

Świat był ogromnie oburzony wczoraj, przez cały dzień, wczoraj wieczorem, dziś rano, ponieważ ludzie byli okłamywani i zdali sobie sprawę, że jeśli są okłamywani w takim przypadku, zakłócając ich spokój, ich harmonogramy i tak dalej, to mogą być okłamywani w absolutnie każdej innej sprawie. Z tego punktu widzenia reakcja Dana Diaconu na jego blogu jest sugestywna i zacytuję ją częściowo:

"Kto wyrzuca tych draniów z Meteo?

Z wielką pompą oznajmili, że nadchodzi powódź, że będą wiać wiatry i domy rozpadną się na pół. Od kilku dni w telewizorach słychać, że zaraz utoniemy. I oto nadchodzi moment Z. Na zdecydowanej większości obszarów, dla których podano pomarańczowy kod, mieliśmy normalne jesienne deszcze. Dzwoniłem do znajomych z różnych stron i wszyscy mówili mi o tym samym, a mianowicie, że padało jak się pada jesienią. Na domiar złego nawet zagraniczne służby meteorologiczne nie wydały alarmów, co skłania mnie do myślenia, że wszystko było złoczyńcą ustawionym w naszych laboratoriach. Czy robisz z czasem tak, jak zrobiłeś to z COVID, to znaczy, że skoro przeziębienie zamieniłeś w chorobę stulecia, teraz zamieniasz jesień w klęskę żywiołową?" 

– Dan Diaconu, mówiąc o tym, że jest to klasyczna sprawa kryminalna, ale nie ma nikogo, kto by ją zbadał.


Rzeczywiście, ja również to potwierdzam. 

Mówimy o poważnej sprawie karnej, ale nikt jej nie zbada, ponieważ manipulacja została narzucona i wywołana właśnie po to, aby zamaskować prawdziwy biznes przestępczy związany z kradzieżą pieniędzy z płatnych prac właśnie w celu zapobiegania powodziom na obszarze hrabstwa Galati. 


Tylko na Gold FM słyszeliście w zeszłym tygodniu i czytaliście w Solid News, jak w Galati, firmie przestępczej, ale w którą zamieszani są baronowie PSD i PNL, firma Socot S.A., otrzymała rok temu od rządu 25 mln euro za prace, które nie zostały wykonane, a pieniądze zniknęły. zostały skradzione.

Rumuński Trybunał Obrachunkowy nie przeprowadził śledztwa, ale dokładnie dwa dni po katastrofie w Galati jego członkowie zostali odznaczeni przez Iohannisa i uhonorowani razem z Ciolacu podczas koncertu w Ateneum. Wśród nagrodzonych i uhonorowanych znalazł się były członek PSD Ion Mocioalcă, obecnie członek Trybunału Obrachunkowego i przez wiele lat mentor Sorina Grindeanu, Ion Mocioalcă, jeden z tych, których uznano za zamieszanych w nieczyste interesy firmy Socot S.A., tego, który ukradł pieniądze, które, gdyby zostały wydane normalnie, ludzie ci nie zginęliby w Galati,

Przyjaciele, ponieważ mieliśmy przypadek powodzi ze ofiarami śmiertelnymi, z powodu pieniędzy skradzionych państwu rumuńskiemu, pieniędzy przeznaczonych na zapobieganie zagrożeniom powodziowym. To jasne jak "Cześć", prawda?


Normalnie należałoby dokonać aresztowań w związku z katastrofą w Galati i wynikającymi z niej ofiarami śmiertelnymi, jak również w innych miejscach w kraju, gdzie baronowie doprowadzili do podobnych sytuacji, a jest ich wiele (wiem tylko o siedmiu lub ośmiu). 

Nie jest to możliwe, ponieważ wywołałoby to efekt domina w Rumunii aż do szczytu PSD i PNL, a potem szybko wynaleziono cyklon, spotkaliście się z cyklonem Ashley. 

Dlaczego został wynaleziony?

Sprawiać wrażenie, że tylko natura i jej kaprysy są winne temu, co się z nami dzieje, a nie polityczni baronowie i ich głód pieniędzy, plus gałęzie aż po szczyty rządu i partii rządzących. 

Ciolacu powiedział mi dziś rano, że "dobre bezpieczeństwo pokonuje złe niebezpieczeństwo". Jakże mądry jesteś, człowieku, Marcele z Buzău! Powiedziałeś właściwe słowo, ale nie takimi manipulacyjnymi, kłamliwymi działaniami i generowaniem narodowej paniki, która nie miała żadnych naukowych podstaw aby ogłosić ten cyklon jaki zaalarmował cały naród. Dobry strażnik, Marcel Ciolacu, miał zablokować powszechną kradzież z majątku ogłupiałego ludu.




Cozmin Gușă







Mistyfikacja z "cyklonem, którego nie było", stworzona aby ukryć niekompetencję i korupcję przed powodziami!




poniedziałek, 30 września 2024

Odblaski sobie... a potop sobie..

 


"przychodziły te komunikaty RCB, na które już nikt nie zwraca uwagi, bo one przychodzą przy każdym deszczu bądź wietrze."


DOKŁADNIE TAK SAMO SOBIE POMYŚLAŁEM!


Byle silniejszy wiatr oni od razu wysyłają esemesy. Że jest wiatr to każdy sam widzi (i wie co zrobić jak potrzeba) to i nikt tych smesów nie traktuje poważnie.


Ludzie przestali zwracać uwagę, bo robią "z igły widły".

 


 
A oni ...... pokazują.... jak     ....jak się troszczą...      ...o nas....


mandaty za prędkość ... coraz wyższe nam wlepiają....    odblaski każą nam nosić.... ...





odblaski sobie... a potop sobie...







przedruk

29.09.2024 12:46


Dyrektor zniszczonej szkoły w Lądku-Zdroju ujawnia: "Nie mówiono nam wprost, czego mamy się spodziewać..."


"Mieliśmy sygnały, że idą deszcze i też słyszeliśmy, że w Czechach są już - nawet ewakuacje. Uważam, że powinien być to już przyczynek, aby działać mocniej. U nas nie było paniki, nie było komunikatów, że nadchodzi katastrofa. Raczej ze spokojem czekaliśmy aż przyjdzie deszcz... Dopiero w niedzielę przekonaliśmy się o rozmiarach katastrofy" - opowiadała na antenie Republiki, jak doszło do tragedii w Lądku-Zdrój dyrektor zniszczonej szkoły, Lidia Achrem.



Lądek-Zdrój to kilkutysięczne miasto to znana miejscowość uzdrowiskowa w Kotlinie Kłodzkiej. 14 września Biała Lądecka zalała tam kilka ulic. Kataklizm przyszedł w niedzielę. W położonym powyżej Lądka Stroniu Śląskim pękła tama i wielka woda, około południa, spustoszyła uzdrowiskową miejscowość.

Przed kilkoma dniami, szef wydawców TV Republika, Jarosław Olechowski, przekazał w mediach społecznościowych, że dzięki hojności widzów stacji, Fundacja Republika odbuduje zniszczoną przez powódź Szkołę Podstawową nr 1 w Lądku-Zdroju.

Trzy dni temu Tomasz Sakiewicz przekazał - na ręce burmistrza Lądka-Zdroju, Tomasza Nowickiego, i dyrektor placówki, Lidii Achrem - czek na niebagatelną sumę 3 mln złotych!

Redaktor naczelny TV Republika przyznał, że pieniądze na pomoc dla powodzian udało się zebrać w bardzo krótkim czasie.


- Brakuje nam słów, żeby wyrazić wdzięczność. Wychodzę z założenia, że nawet na największym dramacie, może rodzić się dobro. To dobro rodzi się każdego dnia, dokonuje się także dzięki hojności widzów TV Republika

– mówił, mocno wzruszony, burmistrz Tomasz Nowicki.


"To dopiero początek"

Lidia Achrem, dyrektor zniszczonej szkoły, rozmawiała się z Tomaszem Sakiewiczem w programie "Polityczna Kawa". Apelowała o dalsze wsparcie - nie tylko jej szkoły - ale także całej miejscowości, której turystyka, wskutek powodzi, z pewnością ucierpi.

Ujawniła także, potwierdzając doniesienia, że działania samorządu nie były opierane na rządowych komunikatach, bo te... nie docierały.
 
"Do mnie, dobę wcześniej, czyli w sobotę, dotarł telefon od p. burmistrza, aby przygotować liceum do ewakuacji. W związku z czym, zarządziłam dyżur. Panie cały czas były w szkole, aby ta szkoła była otwarta dla wszystkich, którzy będą tego potrzebowali. To trwało od soboty do niedzieli do godz. 10:00. Wtedy jeszcze ewakuacji nie było. Ewakuacja rozpoczęła się około godziny 10-11, a o 12 przyszła już największa fala. Co słyszeliśmy wcześniej? Niewiele"

– wskazała na antenie Republiki.


I kontynuowała:

 "przychodziły te komunikaty RCB, na które już nikt nie zwraca uwagi, bo one przychodzą przy każdym deszczu bądź wietrze. Mieliśmy sygnały, że idą deszcze i też słyszeliśmy, że w Czechach są już - nawet ewakuacje".


"Uważam, że powinien być to już przyczynek, aby działać mocniej. U nas nie było paniki, nie było komunikatów, że nadchodzi katastrofa. Raczej ze spokojem czekaliśmy aż przyjdzie deszcz... Dopiero w niedzielę przekonaliśmy się o rozmiarach katastrofy"


– dodała.


Nie było żadnego kontaktu ze służbami czeskimi?
Nie ma z nimi współpracy na wszelki wypadek?

Wygląda na to, że nie mamy szpionów ani donosicieli za południowo granico....

A gdziekolwiek mamy?


Że w Polszcze to ja wiem....



Czasami jak idę miastem i widzę młode małżeństwa jak spacerują i tych ludzi, spokojnych, zrelaksowanych, ułożonych z życiem, pewnych jutrzejszego dnia, zupełnie nieświadomych....


To naprawdę nie mogę wyjść ze zdziwienia.





Wygląda na to, że alarmom powodziowym i ruskim manewrom nikt się nie przygląda:


 tajemnicze światła były widoczne przez kilkadziesiąt minut nad Bałtykiem w piątek, 20 września 2024 r.

O sprawę zapytaliśmy wówczas zarówno wojsko, służby, jak i specjalistów od astronomii. 


Nikt nie był w stanie nam odpowiedzieć, co mieszkańcy Trójmiasta, ale też Helu czy Władysławowa, mogli oglądać tego dnia na niebie.




ale odblaski musicie nosić!

Będziemy sprawdzać!


A co z to paczko na Bugu??
Gesslerowa już jo sprawdziła?





MILICJA!!!

MILICJAAAA!!!!





Ruscy cały czas mówią, że monitorują ćwiczenia sojuszu i że NATO symuluje walkę z Rosją, że szykuje sie do napaści na Rosję,  to czemu NATO nie mówi, że obserwuje manewry Rosji i że Rosja ćwiczy atak na NATO, albo chociaż, że "wrogo szczerzy kły" czyjakiś inny słowny zawijas, co nic nie oznacza i za który się nie ponosi odpowiedzialności...

To by się przynajmniej logicznie wpisywało w propagandę, że Rosja chce nas napaść - a oni mówią, że nie wiedzą, co to za światła...

Gdzie tu logika?

To Rosja jest wroga i się ją cały czas monitoruje, czy nie jest i nie trzeba się jej przyglądać??


Abstrahując od tego, że nawet gdyby nie była uznana za wroga, to trzeba się temu przyglądać na wszelki wypadek, albo po prostu - bo to interesujące co oni tam stosują, jakie chwyty opracowali, coś, cokolwiek...

Od czego są "służby", jak nie od zapewniania nam bezpieczeństwa?

Ale może "służby" bezpieczeństwo Polaków mają w dupie, tylko czemu wtedy sześciu ludzi przychodzi łapać młodego człowieka z Kłodzka, za ostrzegający wpis na facebooku ?




Hę?



„Po Lądku, Stroniu i okolicznych wsiach chodzą uzbrojeni szabrownicy, ludzie boją się wyjść z psami na dwór, brakuje policji, wojska, ciężkiego sprzętu i przede wszystkim pomocy od państwa” - post o takiej treści miał pojawić się na facebookowej grupie „Kłodzko 998 Alarmowo”. Teraz nie tylko wpisu na grupie (publicznej) już nie zobaczymy, ale okazuje się, że osobę, która go zamieściła, czeka odpowiedzialność karna za… „utrudnianie akcji ratowniczej” (z art. 172 KK). Profil „Glina po godzinach” na platformie X zwraca uwagę, że ten artykuł dotyczy fizycznych, namacalnych przeszkód - np. blokowania straży pożarnej dojazdu do miejsca zdarzenia; a nie wpisów w social mediach.

Służby i władze przestrzegają przed dezinformacją wokół sytuacji powodziowej w Polsce. Pamiętając, jak Michał Kołodziejczak (skądinąd - dziś poseł na Sejm RP i członek obecnego rządu) w pierwszych dniach rosyjskiej agresji na Ukrainę wywołał panikę na stacjach paliw, jesteśmy w stanie się zgodzić.

Ale czy jeden wpis na portalu społecznościowym, nawet nieprawdziwy, rzeczywiście może utrudnić służbom akcję ratunkową, a jego autor - popełnić przestępstwo, za które grozi od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności?


Na szczęście prokuratura nie dopatrzyła się znamion przestępstwa... ale co będzie, jak się w końcu kiedyś dopatrzy?


Na to mają oczy, na to mają ludzi, by reagować, mandaty umieją wlepiać - i podwyższać, wymyślać "morderstwo drogowe" czy coś, ale żeby ostrzegać o powodzi czy szpiegować manewry przygraniczne, patrzeć, czy czasami

jaka rakieta nie zboczy z kursu (jak w Przewodowie) i nie wleci pani Dulkiewicz (tfu, tfu, tfu) przez okno, to już nie.



To kto jest dla nich przeciwnikiem?










P.S.



przedruk
tłumaczenie automatyczne



Rumunia.


Wysokiej jakości prasa informuje nas o katastrofalnych powodziach z lat 70-tych. Co jeszcze jest tam pokazane, przez pomyłkę:

"Po katastrofie z 1970 r. rozpoczęto prace w kilku obszarach, aby zapobiec przyszłym katastrofalnym powodziom. Sporządzono plany zagospodarowania basenów hydrograficznych, prowadzono również zakrojone na szeroką skalę prace związane z zapór i regulacją dużych cieków wodnych. Skutki były widoczne pięć lat później, kiedy pojawiły się nowe poważne powodzie, ale podjęto znacznie lepsze działania".


Mhm, słyszysz je, plany zagospodarowania terenu, tamy, uregulowania – uff... Myślę, że były tam jakieś zagraniczne firmy, prawdopodobnie, jakieś europejskie fundusze, jakieś japońskie zaawansowane technologie, które udało im się zrobić.

I nie tylko odnieśli sukces, ale także mieli wyniki, to znaczy, rozumiecie, nie tylko pracowali nad celami, ale także je oceniali.

W międzyczasie i teraz - nikt nie, dlaczego "władze" nie robią nawet tych podstawowych, podstawowych rzeczy, zanim zapowiedziały ulewne deszcze: sprawdzenia mostów, kanalizacji, kanalizacji. 

Przynajmniej tyle. 

Ale tego też się nie robi, bo dlatego na drogach i miejscami przy każdym rodzaju deszczu widzimy kałuże. Nie wspominając już o nieco gorszej pogodzie. W takim razie niech Bóg zmiłuje się.



sobota, 28 września 2024

Odblaski na niebie - i na wodzie...

 


przedruk




Światła na niebie były elementem rosyjskich ćwiczeń wojskowych


Piotr Weltrowski
27 września 2024, godz. 15:45
 

Mamy potwierdzenie, że widoczne w zeszły piątek światła nad Bałtykiem to element rosyjskich ćwiczeń wojskowych. Zjawisko widoczne także z Trójmiasta i okolic opisały również rosyjskie media, uspokajając mieszkańców Kaliningradu, że nie było to UFO, a element ćwiczeń lotniczych. Już wcześniej nasz czytelnik w Raporcie z Trójmiasta wyliczył, że właśnie na rosyjskich wodach znajdowało się źródło świateł.


Przypomnijmy: tajemnicze światła były widoczne przez kilkadziesiąt minut nad Bałtykiem w piątek, 20 września 2024 r.


O sprawę zapytaliśmy wówczas zarówno wojsko, służby, jak i specjalistów od astronomii. 

Nikt nie był w stanie nam odpowiedzieć, co mieszkańcy Trójmiasta, ale też Helu czy Władysławowa, mogli oglądać tego dnia na niebie.

Kilka dni później jeden z naszych czytelników wyliczył - określając położenie zjawiska względem tarczy księżyca i porównując zdjęcia wykonane w różnych lokalizacjach - że źródło świateł znajdowało się nad rosyjskimi wodami terytorialnymi.

Okazuje się, że Rosyjskie media także ją opisały, przy czym dysponowały informacjami od wojska, które wszystko tłumaczą.

Na ten ślad znów naszą uwagę zwrócili czytelnicy - Kamil i Michał działający w grupie Asto Pomorze, którzy również badali to zjawisko.

- Gromada świecących świateł była widoczna na wybrzeżu Morza Bałtyckiego w godzinach wieczornych 20 września. Same światła wisiały nad powierzchnią morza i natychmiast przyciągnęły uwagę urlopowiczów - napisali Rosjanie.

Podali też, że to system świateł używany jako cele przy treningu namierzania celów przez samoloty bojowe.

- Wygląda na to, że były to cele powietrzne stosowane w ćwiczeniach lotnictwa z 72 bazy lotniczej w Czkałowsku, używającej myśliwców Su-27, które tak często denerwują pilotów NATO nad Bałtykiem - mówi nam Michał, członek grupy Astro Pomorze.




Może ich to nie interesuje?







27 września 2024

Powódź tysiąclecia niczego nas nie nauczyła? 
Gen. Komornicki: nic z tych zaleceń nie zostało zrealizowane!



– Jakieś wnioski zostały wyciągnięte, ale niewyciągnięte zostały te, które są zasadnicze, fundamentalne w przestrzeni zagrożeń dla bezpieczeństwa państwa i społeczeństwa – mówił w czwartek na antenie Polsat News gen. Leon Komornicki, który uczestniczył w usuwaniu skutków „powodzi tysiąclecia” w 1997 roku. Wojskowy porównał działania podjęte przez państwo polskie w walce z wielką wodą 27 lat temu i obecnie.

Gen. Leon Komornicki zaprezentował na antenie Polsat News dokument zwany Strategią Bezpieczeństwa Narodowego Rzeczpospolitej z 2020 roku, podpisany przez prezydenta Andrzeja Dudę. Zwrócił uwagę, że w dokumencie brakuje zapisów dotyczących m.in. sytuacji powodzi.

Wojskowy przypomniał również, że Strategia zobowiązuje instytucje państwa do tego, żeby jego obrona miała charakter powszechny i stworzona została obrona cywilna.


– Nic z tych zaleceń nie zostało zrealizowane! 

Nie powstały nawet dokumenty wykonawcze – podkreśli gość Polsat News. Dodał, że kwestią zasadniczą jest zdefiniowanie, czym tak naprawdę i konkretnie jest dziś „system obrony państwa”.

Były zastępca szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego powiedział także, że błędem jest to, iż w Polsce nie można mówić o jakiejkolwiek odporności społeczeństwa na dezinformację czy też edukacji obronnej.

– Trzeba postawić na obronę cywilną, na którą składają się świadomość zagrożeń lokalnych społeczności, udział nie tylko osób fizycznych, ale i firm posiadających maszyny, gromadzenie zapasów, zaangażowanie potencjału w zakresie dezinformacji itp. To filar obrony państwa równie ważny jak siły zbrojne. To oszczędza potencjał wojska, policji
– podsumował.



Odblaskam nie wystarczam?




Brak systemu, brak świadomości, brak rozwiązań, a te co były: "panie, to komuna była!"...







28.09.2024 13:31


Były szef PSP miażdży zarządzanie w trakcie powodzi




W sobotę w Sejmie zorganizowano konferencję „Nikt nie będzie sam” – Powódź 2024: przyczyny i skutki. Na miejscu zebrali się najważniejsi politycy z rządu Zjednoczonej Prawicy, byli szefowie najważniejszych służb w kraju.

Recenzją działań w trakcie powodzi 2024 podzielił się generał brygadier Andrzej Bartkowiak, były Komendant Główny Państwowej Straży Pożarnej.

Na początku podziękował strażakom, którzy byli na miejscu powodzi. - Za wielkie serce, które włożyli w ratowanie mienia i życia ludzi, dali z siebie 200 procent – zwrócił się do funkcjonariuszy.

Przyznał, że po analizie dokumentów ma swoją ocenę sytuacji.

- Zacznijmy od potencjału, jakim dysponuje Krajowy System Ratowniczo-Gaśniczy. 

31 tysięcy funkcjonariuszy Państwowej Straży Pożarnej, 220 tysięcy druhen i druhów przygotowanych do działań z pełnym wyszkoleniem i badaniami. Ponad 400 tysięcy ludzi, którzy są stowarzyszeni w OSP, którzy są zdolni do niesienia najprostszej pomocy, która nie wymaga specjalistycznych kwalifikacji

- mówił.


Podkreślił, że „nie ma większej armii w Polsce niż straż pożarna - i ochotnicza, i państwowa; mamy do dyspozycji ćwierć miliona ratowników, gotowych do działania”.

I dalej: „komendant główny pierwsze dyspozycje wydał 11 września, sprawdzając gotowość bojową w szkołach strażackich, aspirantów w akademii pożarniczej. Pierwsze zapotrzebowanie przyszło z Wrocławia 11 września. Wysłano 36 strażaków i kilkanaście samochodów”.

- W pewnym momencie nie mogłem usiedzieć w domu; zacząłem bardziej interesować się sprawą. Wykonałem kilka telefonów i dowiedziałem się, że w kulminacyjnym momencie operacji 13 września zaangażowanych było 700 strażaków z Polski - przekazał.

Dodał, że niedługo później podano komunikat, że zaangażowane jest 9 proc. KSRG. - Mówimy o powodzi, która jest największa od 14 lat. Nietrudno poczuć, że nie wszystko zostało zrobione tak jak trzeba - przyznał.

- Przebieg Wisły i Odry nie jest dla nikogo zaskoczeniem. Z ubiegłych lat możemy wysnuć wnioski, gdzie są nasze mocne i słabe strony. Czy do Głuchołaz nie można było zadysponować kompanii odwodowej? Czy w Lądku-Zdroju taka kompania nie mogła czekać? Nawet, gdyby ta woda nie przyszła, można by to potraktować jako ćwiczenia przeciwpowodziowe, których swoją drogą dawno nie mieliśmy. Siły i środki, choćby ludzkie, były za małe – ocenił gen. brygadier Bartkowiak.


- Tylko w 2023 roku na rzece Odrze kupiliśmy sto płaskodennych łodzi do ratowania ludzi. 

Teraz czytam wpisy w mediach społecznościowych, że cywile mają się zrzucać na łódki, mamy przywozić swoje prywatne skutery itd. Tego naprawdę nie trzeba robić. Cały sprzęt jest w Polsce.

Jesteśmy ogromną siłą ratowniczą. Żeby jeszcze bardziej podkreślić, jesteśmy czwartą siłą ratowniczą na świecie, jeśli chodzi o ratowników - wyszkolonych strażaków

- przekazał.

- Mogliśmy czekać na wodę, a nie ją gonić - skonkludował.




Ludzie chętni i zaangażowani są, systemu brak, informacji brak.

Brak zaangażowania - decydentów (?)  i świadomości - także stałej informacji, bo bez niej nie ma świadomości...





P.S.

29.09.2024










czwartek, 26 września 2024

Propaństwowa i proobywatelska postawa.



Postawa aktorów i cała sytuacja - ta sytuacja - bardzo dobra, oby tylko pomoc powodzianom była skuteczna i żeby Kierwińskiemu faktycznie się powiodło, życzymy sukcesu...

Inna sprawa, że poza tą jedną sytuacją - niestety warcholstwo nadal wylewa się ze strony KO.





przedruk




Prezydent i premier przemówili jednym głosem? "Jestem pod wrażeniem"


- Trzymam za pana kciuki - powiedział prezydent Andrzej Duda, zwracając się do Marcina Kierwińskiego, którego właśnie powołał na członka rządu. Wtórował mu premier Donald Tusk, który stwierdził, że "jest pod wielkim wrażeniem" słów głowy państwa.



Marcin Kierwiński został powołany przez Andrzeja Dudę na stanowisko ministra. Kierwiński został pełnomocnikiem ds. odbudowy po powodzi, w związku z czym wrócił do składu Rady Ministrów, rezygnując tym samym ze swojego mandatu europosła.

W czwartek odbyła się uroczystość zaprzysiężenia nowego ministra, podczas której głos zabrał m.in. prezydent Duda. Zapewnił, że "trzyma kciuki" za jego pracę.


Andrzej Duda powołuje Kierwińskiego do rządu. I obiecuje pomoc

- Mogę pana zapewnić, że ja - jako prezydent RP i także ja jako po prostu człowiek - będę ze swojej strony dokładał wszelkich sił, żeby panu pomóc, jeżeli będą jakieś potrzeby, kiedy pan uzna, że moje, nasze wsparcie - tutaj Kancelarii Prezydenta - jest potrzebne, to proszę o sygnał, proszę o informacje - powiedział Andrzej Duda.

Prezydent stwierdził, że kataklizm powodziowy "przyszedł w okresie praktycznie jesiennym, kiedy ta zima zaraz jest za pasem".

 - I zadanie jest ogromnie trudne. Dlatego proszę, żeby pan minister brał poważnie pod uwagę pomoc także z naszej strony, jeżeli będzie taka potrzeba - zaapelował Duda.


Dziękował też Kierwińskiemu za przyjęcie nominacji. A dokładniej - za "przyjęcie na siebie bardzo trudnego zadania, na które nie ma wiele czasu i które wymaga wielkiego poświecenia, biegłości i serca, które trzeba włożyć w to, żeby pomóc ludziom".

Andrzej Duda dziękuje Kierwińskiemu. "Jestem wdzięczny"

- Bardzo dziękuję, że pan minister przyjął tę nominację, bo złożył pan minister mandat do Parlamentu Europejskiego. Mandat z wyboru, po to, żeby objąć tę funkcję, żeby pomagać ludziom - mówił prezydent.

- Jestem za to w imieniu Rzeczypospolitej wdzięczny. Myślę, że byliby tacy, którzy by tego nie zrobili, bo były już takie przypadki, że politycy odmawiali złożenia mandatu do PE i nie podejmowali funkcji w polskim rządzie. Pan minister to zrobił w sprawie bardzo ważnej, bardzo trudnej, ale bardzo ważnej społecznie. I bardzo ważnej także i państwowo - zaznaczał.


- Dziękuje za to panie ministrze. To jest poważna propaństwowa i proobywatelska postawa. Dziękuję ogromnie za to - dodał.


Tusk: słowa pana prezydenta brzmią jak doniosły apel

Głos zabrał również szef rządu, Donald Tusk. Premier odniósł się bezpośrednio do słów głowy państwa.

- Jestem pod wielkim wrażeniem słów pana prezydenta, zabrzmiały jak bardzo doniosły apel do nas wszystkich w Polsce - oznajmił.

Apel - jak tłumaczył - "o to, żeby niezależnie od przeszłości, od tego, co czasami dyktują ludziom emocje, polityka - żeby w sprawie powodzi być razem".


Kierwiński pełnomocnikiem ds. odbudowy do powodzi. "Zadzwonił, że jest gotów"

Tusk jednocześnie podkreślił, że uściśnięcie dłoni Kierwińskiemu przez prezydenta było gestem symbolicznym i dzięki niemu Polska mogła zobaczyć, że ludzie z innych frakcji politycznych jednoczą się w obliczu kataklizmu i jego skutków.

Premier dodał, że to właśnie Marcin Kierwiński zadzwonił do niego i zadeklarował chęć pomocy tam, gdzie odczuwalne są skutki katastrofalnej powodzi.

- Jestem pełen uznania dla decyzji ministra Kierwińskiego, to nie są takie częste rzeczy w życiu publicznym [...]. To on do mnie zadzwonił, że jest gotów, ja go do tego nie namawiałem -dodał Tusk.





Prezydent i premier przemówili jednym głosem? "Jestem pod wrażeniem" - Polska - PR24.PL (polskieradio24.pl)






"Powódź w Polsce miała ocalić Brandenburgię"



przedruk






26.09.2024 09:26

Powódź w Polsce miała ocalić Brandenburgię. 

Poseł PiS pyta wprost: Tusk znów zagrał na interes Niemiec?

Czy po raz kolejny Donald Tusk przekładał interes Niemców nad interes Polski, ukrywając przed Polakami wiadomość powodzi? - pytała na czwartkowej konferencji prasowej poseł PiS Agnieszka Wojciechowska van Heukelom. Chodzi o doniesienia niemieckiego dziennika mówiące o tym, że przerwane tamy w naszym kraju uratowały przed katastrofą Brandenburgię. Politycy PiS na spotkaniu z mediami przed Kancelarią Premiera podsumowali wczorajsze wystąpienia rządzących w Sejmie. Zdaniem Przemysława Czarnka, miały one na celu obronę szefa rządu, na którym ciążyć ma odpowiedzialność prawno-karna.






W środę w Sejmie rząd przedstawił informację na temat działań w związku z powodzią. Z sejmowej mównicy głos zabrał sam szef rządu Donald Tusk oraz 14 podległych mu ministrów. Choć punkt obrad przeciągnął się do bardzo późnych godzin to jeszcze w czasie jego trwania na koalicję rządzącą spadła lawina krytyki. Zdaniem opozycji przedłużanie zdawania informacji miało na celu ukrycie niekompetencji władz.


"Zawiódł jako premier"

Do wystąpienia premiera odnieśli się w czwartek na konferencji prasowej posłowie Prawa i Sprawiedliwości. Rzecznik partii Rafał Bochenek podkreślił, że mimo tego, iż Tusk z mównicy zszedł "zadowolony", to "wiemy, że zawiódł jako premier".

Polityk przypomniał, że do rządzących informacje o możliwej katastrofie napływały już kilka dni przed jej nadejściem. Mimo to szef rządu na konferencji prasowej 13 września uspokajał mówiąc, że "prognozy nie są przesadnie alarmujące".


"Niemiecki interes"

Agnieszka Wojciechowska van Heukelom wskazała z koeli, że wczorajsze wystąpienia w Sejmie były pokazem "arogancji władzy". - Nie padło słowo "przepraszam", a przecież Donald Tusk powinien powiedzieć "przepraszam" tym wszystkim Polakom, których naraził ukrywając informację o powodzi - oznajmiła.

Poseł odniosła się też do informacji przekazanej w ostatnich dniach przez dziennika Berliner Zeitung. W rozmowie z gazetą jeden z ekologów wskazał, że przerwane tamy w Polsce ocaliły przed katastrofą Brandenburgię. - Czy po raz kolejny Donald Tusk przekładał interes Niemców nad interes Polski, ukrywając przed Polakami wiadomość powodzi? - pytała poseł.


"Odpowiedzialność prawno-karna"

Zdaniem Przemysława Czarnka, podczas środowych wystąpień w Sejmie, rządzący chcieli "zagadać sprawę". - Państwo z koalicji 13 grudnia wczoraj, przez kilka godzin, w sposób absolutny, rzeczywiście koncertowo zorganizowany - i tutaj podziw wielki - próbowali bronić, aczkolwiek nieudolnie, pana Donalda Tuska i jego pomagierów przed odpowiedzialnością prawno-karną za zaniedbania największe w historii tego państwa od kilkudziesięciu lat - oznajmił.


Zaznaczył, że przez to, iż Polacy nie dowiedzieli się wcześniej o zagrożeniu, wielu z nich straciło dobytek życia. - Kto jest temu winien? Donald Tusk, który miał tutaj informacje w KPRM-ie - 10 września, 11 września, 12 września po to, żeby 13 września powiedzieć ludziom: "prognozy nie są przesady alarmujące, nie ma powodu do paniki" - oznajmił.
"Panie Donald Tusk, powody do paniki to ma pan dlatego, że prawno-karna odpowiedzialność ciąży na panu, a ten spektakl wczorajszy, kilkugodzinny, który miał przykryć pana odpowiedzialność, niestety się nie powiódł"

– skwitował.







Powódź w Polsce miała ocalić Brandenburgię. Poseł PiS pyta wprost: Tusk znów zagrał na interes Niemiec? | Niezalezna.pl





Przedruki (Duda)

 










Dzisiaj

Prezydent Duda: Putin wie, że kto pierwszy użyje broni atomowej, ten jest przeklęty


Do słów Putina odniósł się prezydent Andrzej Duda. – Jeżeli przyjrzeć się na zimno i bez paniki, to trzeba sobie powiedzieć jasno: Putin powtarza to, co jest zapisane w rosyjskiej doktrynie wojennej od lat. Jest zapisane, (…) że Rosja rezerwuje sobie prawo użycia wszelkich środków, także nuklearnych, którymi dysponuje w przypadku zagrożenia dla Rosji. To jest nic nowego. Natomiast Władimir Putin również doskonale sobie zdaje sprawę, jak również jego generałowie, że ten kto pierwszy użyje broni nuklearnej, ten jest przeklęty. Oni to wiedzą, dlatego do tej pory jej nie użyli – powiedział.

– Nigdy się nie wyliżą z tej odpowiedzialności, gdyby użyli broni atomowej. Nawet w najmniejszym stopniu. Nigdy. Świat nigdy im tego nie daruje. I oni to doskonale wiedzą – podkreślił Andrzej Duda.



25 września 2024

Kto upomina się o ofiary Wołynia, głosi narrację Putina? Szokujące słowa Andrzeja Dudy

Andrzej Duda stwierdził, że Putin zaatakował Ukrainę, by zatrzymać jej integrację z UE. – Jeżeli ktoś mówi w związku z tym, że będzie blokował dostęp Ukrainy do Unii Europejskiej, to tym samym wpisuje się w politykę Władimira Putina. No nie wiem, czy taka jest intencja obecnie rządzących – przekonywał prezydent.

– Chciałbym wiedzieć, co konkretnie mają na myśli panowie ministrowie, panowie premierzy, kiedy formułują takie stwierdzenia. To kwestie trudne, także takie, które dla samych Ukraińców, co trzeba wziąć pod uwagę, były zamilczane przez całe lata – mówił dalej.





25 września 2024

Andrzej Duda na szczycie ONZ: postęp Agendy 2030 jest wciąż niewystarczający

Prezydent Andrzej Duda, przemawiając podczas 79. zgromadzenia Organizacji Narodów Zjednoczonych zapewnił o poparciu dla polityki zrównoważonego rozwoju, czyli skrajnej ideologicznej agendy środowisk globalistycznych.

Prezydent Duda zwrócił uwagę na przeszkody w realizacji celów zrównoważonego rozwoju, czyli lewicowej agendy środowisk globalistycznych, obliczonej m.in. na transformację społeczno-ekonomiczną, globalną promocję usług z zakresu „zdrowia seksualnego i reprodukcyjnego” (aborcja, antykoncepcja) czy edukację seksualną w duchu LGBT+.

– Dostrzegamy, że globalny rozwój w wielu częściach świata obecnie napotyka liczne przeszkody. Z zaniepokojeniem obserwujemy, że w połowie drogi wyznaczonej przez Agendę 2030 dla osiągnięcia celów zrównoważonego rozwoju, postęp w realizacji tych ambicji jest wciąż niewystarczający – konstatował.

Andrzej Duda przemawiał również na Szczycie dla Przyszłości, gdzie komentował uchwalony Pakt dla Przyszłości: program reform struktur ONZ, obliczony na ograniczenie zakresu suwerenności poszczególnych państw na rzecz globalnego zarządzania.

– Cieszy nas, że Pakt dla Przyszłości zmierza do wzmocnienia i promowania zarówno tych trzech filarów Narodów Zjednoczonych: pokoju i bezpieczeństwa, rozwoju i praw człowieka, a także do wzmocnienia Karty Narodów Zjednoczonych i prawa międzynarodowego – powiedział prezydent. Andrzej Duda wyraził nadzieję z faktu, że pakt określa „działania niezbędne do osiągnięcia ambitnych celów związanych ze wzmocnieniem systemu multilateralnego i osiągnięciem celów Agendy 2030”.

– Jesteśmy świadomi, że wynik Szczytu musi pogodzić różne perspektywy i ambicje. Jesteśmy gotowi dołożyć wszelkich starań, by osiągnąć ambitne założenia Paktu dla Przyszłości i w pełni wdrożyć go w nadchodzących latach – deklarował.



Dodaj komentarz
Nick
Treść komentarza

finka25 wrzesień 2024


Co za miernota, Komorowski, Kwaśniewski wyjdą w porównaniu z Dudą na patriotów. Prawdopodobnie opowiada te bzdety, żeby załapać jakiś rentowny stołek, ale kto zatrudni człowieka, który na interes własnego państwa pluje. Nawet banderland go lekceważy.
Odpowiedz
czytelnik25 wrzesień 2024


Już mu całkiem w głowie się pomieszało. Koń trojański.
Odpowiedz
Darek Wwa25 wrzesień 2024


I pomyśleć że ja na tego osobnika głosowałem , ale czy była w tym czasie jakaś lepsza alternatywa ?
Odpowiedz
rrr25 wrzesień 2024


zamilcz ANdrzejku i zmykaj na narty
Odpowiedz
Wojciech M25 wrzesień 2024


No i fajno, już wiemy kim będzie Pan Andrzej po zakończeniu swojej prezydenckiej kadencji – będzie papieżem
Odpowiedz
polityczny kameleon ?25 wrzesień 2024


Niby patriota , niby taki wykształcony , niby Katolik ? A taki ZACZADZONY i zindoktrynowany GLOBALISTA ! Użyteczny „sługa” …….
Odpowiedz
Janulo25 wrzesień 2024


Lęka się prawdy to też kłania się kłamstwu. I nie on jeden, niestety. Smutne.
Odpowiedz
Jacko25 wrzesień 2024


A czym się różni agenda 2030 od 2050, której emisariuszem jest Hołownia? Zresztą to pożałowania godne, że ma ją w nazwie partii, a ludziom to zwisa.
Odpowiedz
Pokaż odpowiedzi: 1
yoGibu25 wrzesień 2024


Brzmi jak aplikacja o pracę.
Odpowiedz
Ensaj25 wrzesień 2024


Człowiek właściwie znikąd, a ludzie znikąd wiadomo skąd są.















"Byłby przeklęty". Prezydent Duda o nowych groźbach Putina - Polska - PR24.PL (polskieradio24.pl)

sobota, 21 września 2024

350 przedsiębiorców





Dzisiaj wyjątkowo przedruk z money.pl








Łukasz Kijek

21.09.2024 11:13


Spływają miliony. Powstanie nieformalny "sztab kryzysowy przedsiębiorców"?




Kilkuset przedsiębiorców zorganizowało się i postanowiło przekazać wsparcie poszkodowanym w powodzi na południu Polski. - W hierarchii wartości pomoc jest ważniejsza niż wykorzystanie czyjegoś nieszczęścia do poprawienia swojej pozycji konkurencyjnej - mówi Rafał Sonik w rozmowie z money.pl.




Organizacje takie jak BNI, Corporate Connections, Konfederacja Lewiatan, Pracodawcy RP oraz Polska Rada Biznesu w obliczu kryzysu na południu Polski zjednoczyły siły, aby wspierać potrzebujących. Ich działania dopiero nabrały tempa, a kolejne inicjatywy są już w realizacji. W projekcie pod nazwą "Pomoc dla Powodzian" każda złotówka ma znaczenie.


Łukasz Kijek, money.pl: 350 przedsiębiorców odpowiedziało na apel o zorganizowanie pomocy dla poszkodowanych w powodzi. Operujecie na jednym z komunikatorów internetowych, podobnie działaliście po wybuchu wojny w Ukrainie. Jak wygląda pomoc, którą teraz organizujecie?


Rafał Sonik, przedsiębiorca, współwłaściciel Gemini Holding, filantrop, kierowca rajdowy: 

Podobnie jak ten typ powodzi jest nazywany "błyskawiczną", tak błyskawicznie ruszyła nasza pomoc. Działamy od niedzieli, a już w samej gotówce uzbieraliśmy kilkanaście milionów złotych i kilkakrotnie razy więcej we wszelkiego rodzaju potrzebnych produktach. Najcenniejsze i najbardziej obrazowe jest to, że dzięki doświadczeniu tych kilkuset przedsiębiorców udało się błyskawicznie rozpocząć zarówno zbiórkę, jak i pomoc rzeczową.


Mieliśmy już to "przetrenowane" po mobilizacji w pierwszych dniach wojny w Ukrainie. A co jeszcze cenniejsze - zbudowaliśmy wówczas wzajemne zaufanie. Szybkość reakcji połączona z decyzyjnością i ofiarnością są budujące, bo to są znaczące kwoty, które trafią do poszkodowanych ludzi. Każda wpłata pomaga, a są i tacy, którzy przekazują setki tysięcy złotych.


Na co dzień konkurujecie. Czy teraz konkurencja o marżę odeszła na plan dalszy?


Trafił pan w sedno. Jedna z firm na naszej grupie napisała wczoraj, że zalało zakład konkurentów i zaapelowała do nas wprost: "pomóżmy im wrócić jak najszybciej do pełnego biznesu". To jest symboliczne. Właściciel tej firmy nie siedzi i nie zaciera rąk, że ktoś traci zakład i zamówienia, tylko wie, że struktura biznesu działa lepiej, gdy jest zdrowa konkurencja.

W tym szczególnym czasie, w hierarchii wartości, pomoc jest ważniejsza niż wykorzystanie czyjegoś nieszczęścia do poprawienia swojej pozycji konkurencyjnej.



Jak konkretnie pomagacie?



Po pierwsze, organizujemy natychmiastową pomoc dla ludzi. Po drugie priorytetem są dzieci i seniorzy. Zachęcamy Ministerstwo Edukacji Narodowej, by jak najszybciej rozpoczęło zbiórki w szkołach na terenach nieobjętych powodzią. Pamiętajmy, że większość województw właściwie była niedotknięta tym kataklizmem. Mają więc możliwość rozpoczęcia działań, wsparcia szkół i placówek oświatowych, które najbardziej ucierpiały.


A pomoc dla poszkodowanych firm?



Koncentrujemy się na pomocy mikro i najmniejszym przedsiębiorcom - np. mały zakład fryzjerski, prywatny aptekarz, sklep rodzinny - tak, aby poszkodowani przedsiębiorcy mogli szybko odzyskać elementarne źródła utrzymania. To jest nasz obowiązek. Jeśli te firmy szybko nie staną na nogi, to będzie kolejny ludzki dramat.


Po powodzi kluczowe będzie to by pomagać długofalowo. Macie pomysł co zrobić, żeby ten entuzjazm nie wygasł?



Ta grupa na komunikatorze z czasem może przerodzić się w rodzaj nieformalnego, nie waham się użyć takiej nazwy, "sztabu kryzysowego polskich przedsiębiorców". Nasza sprawność organizacyjna jest już niewspółmiernie większa niż w pierwszych dniach agresji Rosji na Ukrainę. Będę postulował, żebyśmy ustrukturyzowali tę grupę, by w przypadku kolejnych tragedii, albo poważnego zagrożenia - oby nie np. rosyjskiej agresji - działać błyskawicznie. Nasze działania mogą być skuteczniejsze zwłaszcza w tych obszarach, gdzie struktury państwowe i samorządowe mają większą bezwładność.





Rozmawiał Łukasz Kijek, szef redakcji money.pl






money.pl/gospodarka/splywaja-miliony-powstanie-nieformalny-sztab-kryzysowy-przedsiebiorcow-7073399468706752a.html




















wtorek, 17 września 2024

SYTUACJA WYJĄTKOWA






S Y T U A C J A     W Y J Ą T K O W A A A ...

SYTUACJA WYJĄTKOWA !!!






17.09.2024 08:34



Spust wody poważnie zagroził Wrocławiowi.


Tusk: Nie przyjmuję tłumaczeń, że działali zgodnie z prawem


Do zbiornika Mietków, należącego do Wód Polskich, nastąpił nagły zrzut wody, wcześniej nieprognozowany, ze zbiornika, którego administratorem jest elektrownia wodna Lubachów, należąca do spółki Tauron. - Ja od Tauronu nie będę przyjmował tłumaczenia, że działali zgodnie z przepisami, ale niewystarczająco energicznie - stwierdził Donald Tusk podczas posiedzenia sztabu kryzysowego.





Sztab kryzysowy
Kancelaria Premiera - x.com



Prezes Państwowego Gospodarstwa Wodnego Wody Polskie Joanna Kopczyńska podczas posiedzenia sztabu kryzysowego we Wrocławiu odniosła się do zagrożenia dla wrocławskiego osiedla Marszowice. Wskazała, że do zbiornika Mietków, należącego do Wód Polskich, nastąpił nagły zrzut wody, wcześniej nieprognozowany, ze zbiornika, którego administratorem jest elektrownia wodna Lubachów, należąca do spółki Tauron.


"Nie zostaliśmy jako Wody Polskie poinformowani o tym zrzucie. I ta woda idzie na Marszowice. Zadziałaliśmy wczoraj wieczorem. Ponad 100 żołnierzy pojechało układać worki na wałach. (...)Układanie worków jest utrudnione. Nie wiadomo, czy nie będzie potrzebna ewakuacja"

- powiedziała Kopczyńska. "Informacja, którą otrzymaliśmy o zrzucie wody, o braku współpracy i kooperacji jest szokująca" - skomentował Tusk i zapowiedział wyjaśnienie sprawy.

Kopczyńska zaapelowała, by wojsko przeprowadziło patrole zbiornika Mietków i sprawdziło, co tam się dzieje. Jak tłumaczyła, zbiornik długo piętrzy wodę i może dojść do przesiąków.
Tusk: Jest gotów użyć wszystkich metod

Tusk zażądał wyjaśnienia, jak "w kontekście prawa wygląda podległość" Tauronu i "czy oni są zobowiązani jednoznacznie wykonywać nasze polecenia".

- Nie czas na rozliczenia, ale chodzi o zapobieżenie. Dobrze, żebyśmy wiedzieli, kto jest za to odpowiedzialny, i jak możemy ich dyscyplinować. Ja jestem gotów użyć dostępnych metod, by dyscyplinować firmy teoretycznie niezależne, ale w tej sytuacji podległe

- powiedział szef rządu.

Kopczyńska wskazała, że w nocy był kontakt Wód Polskich z prezesem Tauronu. - To będzie naprawione. To wynika z tego, że każdy zbiornik ma decyzję administracyjną, której częścią jest instrukcja gospodarowania wodami i ta instrukcja wskazuje, kogo powiadomić, zgodnie z tym, co powiedział mi prezes Tauronu, zostały powiadomione centra w Świdnicy i Wałbrzychu, ale musimy to sprawdzić. Na tej linii informacji nie zostaliśmy wymienieni jako ci, którzy mają otrzymywać informacje - dodała.



"Nie będę przyjmował tłumaczeń"

Tusk zapowiedział "podjęcie działań".

- Są suche przepisy, nie możemy interpretować ich na rzecz wygodnictwa, jeśli nie wymuszają na Tauronie działań, które nam ułatwią pracę, ale nie zabraniają przecież, to niech wszyscy zachowują się tak, jak przystało w sytuacji stanu klęski żywiołowej. Ja od Tauronu nie będę przyjmował tłumaczenia, że działali zgodnie z przepisami, ale niewystarczająco energicznie. Tutaj ludzie pracują niezgodnie z przepisami po 40h na dobę, oczekiwałbym od wszystkich zaangażowania i czujności. Nie ma czasu na proceduralne wygodnictwa

- zadeklarował szef rządu.



Morawiecki: Lepiej późno...


- Od kilku miesięcy ścigają i upadlają dzielnych urzędników mojego gabinetu, walczących o zdrowie i życie Polaków w czasie covidu i wojny. Teraz Donald Tusk przyznał w końcu, że w priorytet dla państwa jest właśnie ta walka, a nie przecinki w dokumentach i procedurach



- powiedział były premier, Mateusz Morawiecki.








Spust wody poważnie zagroził Wrocławiowi. Tusk: Nie przyjmuję tłumaczeń, że działali zgodnie z prawem | Niezalezna.pl






wtorek, 21 kwietnia 2020

Ślady morza sprzed 1500 lat w 3mieście


Szybko ...






W Trójmieście znaleziono ślady powodzi morza sprzed 1500 lat!


0

W rejonie dzisiejszego rezerwatu przyrody Mechelińskie Łąki (k. Trójmiasta) naukowcy znaleźli unikalne ślady pozostawione przez powodzie morskie sprzed około 1500 lat. Pomogły w tym rzadko prowadzone w Europie analizy zachowanych w ziemi osadów.

Katastrofalne powodzie morskie, wywołane m.in. przez sztormy, to jedne z najtragiczniejszych naturalnych zagrożeń dla aktywności człowieka w pobliżu morskich i oceanicznych wybrzeży. Do tej pory naukowcy nie byli w stanie oszacować skali takich zdarzeń w bardzo odległej przeszłości na terenach obecnego polskiego wybrzeża Bałtyku. Zmieniają to badania zespołu kierowanego przez prof. Karla Statteggera z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.
W ramach tych badań naukowcy analizowali tzw. rdzenie – wykrojone z podłoża, walcowate próbki ziemi, zawierające warstwy osadów, które powstawały w różnych momentach historii. Średnica tych rdzeni bywa różna, od kilku do kilkunastu centymetrów. Na podstawie m.in. składu osadów w rdzeniach eksperci potrafią wnioskować na temat klimatu i różnych wydarzeń (np. powodzi, wybuchów wulkanów czy dużych pożarów) w czasach historycznych. Próbki sięgają nawet 5 metrów poniżej obecnej powierzchni ziemi.
W przypadku wspomnianych badań próbki pobierano w miejscach oddalonych od obecnego morza o kilkadziesiąt, a nawet kilkaset metrów – bo tak daleko wdziera się morze w czasie katastrofalnych powodzi (ich przyczyna bywała różna), nanosząc piach i żwir.
Jedna z badaczek biorących udział w projekcie, dr Karolina Leszczyńska z Wydziału Nauk Geograficznych i Geologicznych UAM powiedziała PAP, że próbki do badań pobrano z kilkudziesięciu lokalizacji: od Świnoujścia na zachodzie po Trójmiasto na wschodzie. Pierwsze wnioski są jej zdaniem bardzo obiecujące.
„Udało się nam na przykład wykryć zapis intensywnych sztormów, które zdarzyły się prawdopodobnie 1500-2000 lat temu w rejonie dzisiejszego rezerwatu przyrody Mechelińskie Łąki” – opowiada w rozmowie z PAP. Wskazują na to próbki, pobrane z kilku miejsc w tym rejonie.
Rdzenie naukowcy pobrali również w okolicy Darłowa. Z zapisów historycznych wiadomo, że w 1497 r. doszło tam do katastrofalnego w skutkach sztormu lub tsunami, wywołanego, według jednej z teorii, przez trzęsienie ziemi w Szwecji. „W kilku naszych próbkach ślady tego wydarzenia są widoczne” – zauważa dr Leszczyńska.
Jak opowiada badaczka, analizy rdzeni pod kątem występowania sztormów możliwe jest głównie na płaskich wybrzeżach, porośniętych łąkami, w podłożu których znajduje się torf. Pomiędzy pokładami torfu badacze odkrywają żwir i piach naniesiony przez katastrofalne powodzie morskie – zwraca uwagę dr Leszczyńska.



Obecny w rdzeniach piach lub żwir na pierwszy rzut oka niczym nie różni się od żwiru i piachu zalegającego na plażach czy tych tworzących wydmy. By zyskać pewność, że naniosła go woda morska podczas powodzi, naukowcy badają ich skład mineralogiczny oraz kształt i wielkość ziaren.
Terenowa część badań niedawno się zakończyła. Miejsca, skąd pobrano rdzenie, wytypowano dzięki analizie zdjęć satelitarnych. W sumie pobrano kilkadziesiąt rdzeni o łącznej długości kilkuset metrów. Teraz naukowcy je analizują.
Precyzyjne określenie czasu wystąpienia historycznego sztormu możliwe jest dzięki analizie radiowęglowej. To technika szeroko stosowana w archeologii i badaniach paleogeograficznych, która umożliwia określenie wieku przedmiotów wykonanych z surowców organicznych oraz osadów organicznych. W tym przypadku naukowcy badają wiek torfu znajdującego się bezpośrednio nad i pod kilkucentymetrową warstewką piachu i żwiru, naniesionego przez wodę morską zalewającą wybrzeże. Jak zaznaczają, nie da się powiedzieć z całą pewnością, czy odkryta warstwa piachu i żwiru powstała w momencie jednego sztormu – czy wskutek kilkumiesięcznego sezonu.
„Wyniki naszych analiz będą mogli wykorzystać w swojej pracy nie tylko archeolodzy, ale również inwestorzy i samorządy na potrzeby planowania przestrzennego – gdyż miejsca, w których w przeszłości dochodziło do sztormów, mogą być i dzisiaj narażone na ich skutki” – podkreśla badaczka. Naukowcy przewidują, że w ten sposób będą w stanie ustalić, w jakich okresach historycznych katastrofalne powodzie morskie były natężone i jakie typy wybrzeży są najbardziej narażone.
Leszczyńska dodała, że do tej pory podobne badania nie były prowadzone na tak szeroką skalę w tej części Europy. Podobne analizy wykonano dla wybrzeża francuskiej Bretanii. Dość dobrze poznane jest pod tym względem również wybrzeże Ameryki Północnej.
Badania są finansowane przez NCN.
Nauka w Polsce
autor: Szymon Zdziebłowski