Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą drogowi terroryści. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą drogowi terroryści. Pokaż wszystkie posty

środa, 16 kwietnia 2025

Gruszki pod ochroną





To trzeba pojechać na miejsce i wszystko samemu obejżeć, 

ale będzie atrakcja turystyczna, ho ho ho...







przedruk




Uratowane! 

Po tekście "Wyborczej" 112 grusz z zabytkowej alei na Pomorzu nie pójdzie pod topór



14.04.2025, 11:50
Joanna Wiśniowska



(Fot. Grzegorza Jędro)



Radni z Główczyc odrzucili wniosek społeczników o powołanie alei drzew jako pomnika przyrody. 



– Pomorski wojewódzki konserwator zabytków wszczął procedurę wpisu alei do rejestru zabytków - informuje Marcin Tymiński, rzecznik PWKZ.
 

Przypomnijmy, o tym, że drzewa mają pójść pod topór "Wyborcza" o sprawie pisała jako pierwsza. Sprawę nagłośniła biolożka i społeczniczka Magdalena Jędro, a stowarzyszenie Eko-Inicjatywa złożyło wniosek o powołanie alei drzew jako pomnika przyrody, podkreślając ich unikatowość nawet na skalę kraju. Pod koniec marca niemal jednogłośnie gminni radni z Główczyc odrzucili wniosek. To oznaczało, że 112 grusz miało być wyciętych przez remont drogi.


Władze gminy w rozmowie z "Wyborczą" podkreślały, że mieszkańcy narzekają na jakość obecnej drogi, ale i na spadające na asfalt gruszki rozjeżdżane przez samochody.

Joanna Lipczyńska, zastępczyni wójta, zaznaczyła, że władze gminy nie uznają drzew za pomnik przyrody.

- To aleja grusz, na naszym terenie jest pełno drzew owocowych po starych sadach – tłumaczyła.



Aleja grusz w Gminie Główczyce Fot. Grzegorza Jędro


Aleja grusz zostanie atrakcją turystyczną?


Innego zdania jest konserwator zabytków.


- Po analizach uznaliśmy, że aleja zasługuje na to, żeby być chroniona wpisem do rejestru – komentuje Marcin Tymiński.

Od teraz przy alei nie można wykonywać żadnych prac. Gmina będzie mogła odwołać się od decyzji PWKZ dopiero, gdy aleja zostanie wpisana do rejestru.
 
– Bardzo się cieszę - komentuje Magdalena Jędro, która nagłośniła sprawę. - To dobry krok ku temu, żeby aleja była chroniona we właściwy sposób.


Biolożka i społeczniczka wierzy, że remont drogi uda zrobić się z poszanowaniem drzew, ale i że zostaną dosadzone kolejne grusze, żeby wypełnić miejscami "szczerbaty" szpaler.

- Aleja zasługuje, żeby zostać atrakcją turystyczną, mam nadzieję, że gmina to wykorzysta – dodaje Jędro.




Redagował Krzysztof Romański


Joanna Wiśniowska

Dziennikarka związana z Gazetą Wyborczą i Wysokimi Obcasami, publikowała m.in. w Tygodniku Powszechnym i Krytyce Politycznej. Specjalizuje się w tematach związanych z kobietami w sporcie oraz klimatem i środowiskiem.







trojmiasto.wyborcza.pl/trojmiasto/7,35612,31854350,po-tekscie-wyborczej-112-grusz-z-zabytkowei-alei-na-pomorzu.html

zawszepomorze.pl/artykul/18914,nie-bedzie-pomnika-przyrody-w-glowczycach-historyczna-aleja-grusz-trafila-do-kosza

oko.press/aleja-grusz-do-wycinki






wtorek, 1 kwietnia 2025

Prawoteromandatotytka











W poprzednim poście o mandatach pominąłem bardzo ważną rzecz.



Chodzi mi o film, a może dwa - może to był ten sam przypadek, nie pamiętam, z jakiegoś programu pokazującego pracę policji. To było lata temu, a sytuację opiszę z pamięci, więc istnieje szansa, że coś będzie niedokładnie.


Łapią faceta, a on zachowuje się jak typowy "Janusz" i pomimo kamery zagaduje do policjanta i tonem podekscytowanego prostaka pyta policjanta, czy ten widział - czy docenił to - jak on sprytnie manewrował na drodze.

Typowy "Janusz" ? Podejrzane...



I druga sprawa - ale być może to była ta sama sytuacja, bo ja ten serial dokumentalny widziałem przypadkiem, nie oglądałem tego nigdy.


Policja jedzie za jakimś kierowcą, który łamie przepisy - wyprzedza na podwójnej ciągłej, jedzie z nadmierną prędkością, mruga czy trąbi, coś tam coś tam.
No więc łamie przepisy, wyprzedza na chama i tak dalej - a oni go filmują.
Jadą za nim i go filmują.
Dopiero po dłuższej chwili - włączają sygnały i zatrzymują.
Złamał chyba 6 przepisów, jeśli dobrze pamiętam.

Wszyscy, którzy to oglądaliśmy byliśmy oburzeni, czemu takiego pirata drogowego nie zatrzymali po pierwszym łamaniu przepisów?

Czemu cierpliwie za nim jechali, pozwalali mu na to wszystko, na wprowadzanie zagrożenia na drodze i cierpliwie za nim jechali - i to wszystko się filmowało i oni mieli świadomość, że to się filmuje i faktycznie to było potem w telewizji.

O co tu chodzi?

Policja powinna go zatrzymać po pierwszym przekroczeniu przepisów ruchu drogowego, a oni tego nie zrobili. Tak jakby chcieli mu większy mandat dosolić. Kosztem czyjegoś zdrowia, albo życia? Przecież przez kilka minut dłużej pozwalali mu na stwarzanie zagrożenia na drodze - on naprawdę mocno sobie pozwalał.

Skąd oni wiedzieli, że nic się nie stanie, że nie będzie zaraz wypadku??

Spokojnie za nim jechali.


O co chodzi?


Czemu oni tak postąpili, 
CZEMU TAKIE COŚ POKAZALI W TELEWIZJI, no i 
jak to się stało, że mieli taki przypadek jak na dłoni?


Policja podobno jest od zapewniania bezpieczeństwa, a nie od: po prostu wlepiania mandatów, polowania na kierowców, sensacji w telewizji, czy od pokazywania Polakom "typowych januszy".


"Patrzajta! Tacy jesteście, buraki..."


Ten serial by trzeba dokładnie obejrzeć.





przedruk



Dość nękania legalnych spotkań miłośników motoryzacji. Policja przekracza granice absurdu i prawa

autor Tomasz Nowicki
2025-03-30



W ostatnich miesiącach media co jakiś czas donoszą o „nielegalnych zlotach” i „ulicznych wyścigach”, które rzekomo sieją postrach na drogach i ulicach polskich miast. Zawsze w takim tonie – z nutą grozy, moralizowania i obowiązkowym cytatem z rzecznika policji. A potem zdjęcia: radiowozy, mandaty, czasem lawety. Tylko że rzeczywistość bywa zgoła inna – o wiele bardziej przyziemna, a przy tym znacznie bardziej niepokojąca.



W Polsce nie istnieje żaden zakaz spotykania się ludzi na parkingu. Nie ma zakazu rozmawiania, oglądania samochodów, komentowania felg czy pracy silnika. Nie ma też zakazu jazdy własnym, legalnie zarejestrowanym pojazdem po ulicach – nawet jeśli komuś się nie podoba, że ten pojazd jest głośniejszy, bardziej sportowy czy po prostu inny.


Marki pod Warszawą – policja wjeżdża na spotkanie, którego nie rozumie

Wczoraj wieczorem w Markach, na parkingu jednego z supermarketów, miało miejsce zwyczajne spotkanie kilkunastu miłośników motoryzacji. 
Bez wyścigów, bez driftów, bez hałasów, bez alkoholu. Kilkanaście samochodów, kilkanaście osób, rozmowy, zdjęcia, wspólna pasja. Tyle.

I wtedy – nagle – zjawia się patrol. Radiowóz z włączonymi sygnałami świetlnymi. Policjanci nie wysiadają, nie podejmują czynności. Po prostu są. I dają do zrozumienia, że coś tu się dzieje. A przecież nie działo się absolutnie nic.


Kto tu łamie prawo?

Wbrew pozorom nie chodzi o błahostkę. Bo takie działanie – pokazówka z błyskami, próba zastraszenia, obecność „prewencyjna” – może być uznane za nielegalne użycie sygnałów uprzywilejowanych i przekroczenie uprawnień. Policjant ma obowiązek interweniować tylko wtedy, gdy widzi wykroczenie lub przestępstwo. Nie może używać uprawnień do manifestowania siły tam, gdzie nie dzieje się nic złego.

To nie tylko absurd. To jawne marnotrawstwo publicznych pieniędzy i przejaw chorej tendencji do uznawania młodych ludzi i ich pasji za coś podejrzanego, wymagającego nadzoru, najlepiej z blokadą, mandatem lub minimum – nerwowym światłem niebieskim.


Mandaty „prewencyjne” – absurd goni absurd

Od dawna wiadomo, że niektóre jednostki policji stosują nieformalną praktykę wystawiania mandatów „dla statystyki”. Jesteś młody, masz samochód i wolny wieczór? W oczach systemu jesteś potencjalnym przestępcą.

A przecież to policja powinna być strażnikiem prawa, a nie jego interpretatorem w zależności od humoru lub planu mandatów, prawda?


Pasja to nie przestępstwo. Odczepcie się od ludzi

Motoryzacja to pasja – dokładnie taka sama jak fotografia, wędkarstwo czy kolarstwo. Tyle że z jakiegoś powodu traktowana podejrzliwie. Czemu? Bo samochód głośny? Bo młody za kierownicą? Bo grupa stoi w jednym miejscu i rozmawia?

Dość tego. Wzywamy do opamiętania – i Policję, i lokalne władze. Spotkania samochodowe to nie problem. Problemem jest ich bezzasadne rozpędzanie. Problemem jest bezkarność tych, którzy mają działać zgodnie z literą prawa, ale coraz częściej działają według własnego widzimisię.

Pytanie końcowe? Gdzie są przełożeni tych funkcjonariuszy? I kto ich rozliczy? Bo jeśli nikt – to oznacza, że w Polsce nie tylko nie można się spotykać z ludźmi, którzy dzielą Twoją pasję. Ale że nie można też ufać tym, którzy mają Cię chronić.

W Polsce powinna powstać organizacja chroniąca kierowców przed takimi działaniami.









Pięć eksperymentów - eksperyment Stanfordzki

Dość nękania legalnych spotkań miłośników motoryzacji. Policja przekracza granice absurdu i prawa | Francuskie.pl - Dziennik Motoryzacyjny

Prawym Okiem: Prawo po pijaku (mandaty)