Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Jedi. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Jedi. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 1 lipca 2024

ACOLYTE

 


Nie oglądam serialu, czytam sobie czasami co mi tam na fb podsunie SYSTEM, widziałem kawałek z ostatniego odcinka - walka faktycznie ciekawa... nie licząc scen przyśpieszonych.


Wydaje się, że serial idzie w kierunku o jakim pisałem kilka lat temu - Jedi to tak naprawdę wilki w owczej skórze -  zbójecka sitwa, wzorowana na służbach specjalnych czy tzw. zakonach rycerskich.

Powoli wychodzi na to, że jakiś tam super mistrz wcale nie jest taki super..


Prawie wszyscy ( postaci występujący w całej sadze Lucasa) o tym wiedzą, nie licząc naiwnych, bo jednak trzymanie się permanentej iluzji, nieustanne kłamanie dają efekt - kto nie wnika, ten myśli, że rzeczywistość wygląda jak ta w telewizorze...


Nie wiedzą o tym także widzowie, biorąc za dobrą monetę kłamstwa padające z ekranu.


Widzimy przecież tylko wycinek tamtej rzeczywistości, tak jak widzimy wycinek polityki w telewizorze, i wyrabiamy sobie opinię o tej rzeczywistości

na podstawie czego?


Na podstawie informacji podawanych nam głównie przez samych zainteresowanych.

Przez wielkie deklamacje, w istocie frazesy o wolności demokracji i tak dalej.


W życiu nie wszyscy oczywiście kłamią, jest wielu, którzy chcą naprawić państwo i naprawdę chcą dobrze. W swoim komentarzu tutaj skupiam sie wycinkowo na iluzji, na utajonych działaniach służb i ich politycznych figurantach, a nie na dobrych ludziach.


Więc to są kłamstwa jedi, choć część z nich może w to faktycznie wierzyć - tak jak ci redaktorzy, co przyszli do telewizji i małpują "standardy" jakich się całe życie w tej telewizji naoglądali, teraz nie mają pojęcia, że sami się cenzurują i biorą udział w masowym choć bardzo subtelnym oszustwie.


Poddając się KONWENCJI - opierając się się na swoich dotychczasowych doświadczeniach, ludzie - widzowie, niewłaściwie oceniają postaci z filmu.

Zupełnie jak w życiu.

Poddając się KONWENCJI - opierając się się na swoich dotychczasowych doświadczeniach, ludzie - widzowie, niewłaściwie oceniają polityków, opinie redaktorów i poszczególne wydarzenia, które rozgrywaja się na ich oczach.

Podobnie jak w przypadku filmu NAPOLEON - nie było was tam, a lepiej wiecie, jak było.




A przecież cały czas rzeczywistość wyłazi na wierzch - obok cnotliwych Jedi mamy szmuglerów, piratów, łowców głów, nędzarzy bez perspektyw, ludzi niewolnych w świetle prawa, złodziei, płatnych zabójców, zbrodniarzy, gangsterów, handarzy narkotyków i niewolników, barowych awanturników, płatnych internetowych naciągaczy udających recenzentów i niepłacących podatków - i to wszystko na tony.  

Chodzą sobie po tym ekranie jak gdyby nigdy nic, szturmowcy imperium nic im nie robią, nie ścigają, ani nawet Jedi się nimi w ogóle nie interesują, nie wspominając o tym, jak (ta świnia) Kenobi układa się z piratami i jak "szanuje ich interesy". 

Jak to jest, że są dżedajowe służby specjalne o cudownych umiejętnościach, obrońcy demokracji i praw uciśnionych i jednocześnie jest to wszystko wokół?


Hę?


Jest w tej scenie pojedynku taki moment, kiedy miecz ścina trzy drzewa i one, zamiast zapaść się pod własnym ciężarem, przechylają się w drugą stronę.


Zawsze takie coś - dość częste w całej sadze - było pokazane poprawnie, to znaczy zgodnie z prawami fizyki, jak tu:



Tak jak pokazuje siła Fs, obiekt zsuwa się po pochylni w dół, 


ale nie w 5 odcinku Acolyte, tutaj, korona drzewa, na pewno lżejsza od pnia, odchyla się w drugą stronę - drwale na pewno byli bardzo tym oburzeni.


Kolejny sprawdzian na spostrzegawczość?

Egzamin z fizyki, z rzeczywistości, czy z poddawania się KONWENCJI??



Dziwna sprawa z przebiciem tej dziewczyny w zielonym. Zresztą - filmu nie widziałem, a wiem, że to dość niedopracowana postać... Każdy z wojowników jest spocony, ma roztargane włosy, ale nie ta dziwna postać... O ile inni natychmiast umierali od jednego przebicia tutaj pan miszcz dopuścił się aż trzech pchnięć.

Łącząc przebicia i pas - przez moment wygląda to jak nieco zdziwiona buźka ... 😬



Równie to groteskowe jak i "zębaty" hełm Strangera - a przynajmniej na pierwszych scenach..


Jednak największego smaczku dodają grymasy na twarzy dżedajów.

O ile taki lamer - Qui-Gon Jinn - niedoceniona postać grana przez Liama Neesona (sporo tu rebusów... nabrał mnie swoją grą, doceniam aktora i te kalambury reżysera dopiero po latach), prawie zawsze był mniej więcej pogodny i niewzruszony to u serialowych miszczów na twarzy widać

 - niedowierzanie, wewnętrzne nieuporządkowanie, zwątpienie, rozpacz, wściekłość, strach, błaganie



A to wszystko ścieżka Ciemnej Strony.










Prawym Okiem: Stopień zachowania iluzji (maciejsynak.blogspot.com)



wtorek, 5 lutego 2019

Stopień zachowania iluzji




W filmie, jak w życiu...

Kiedyś pisałem o tym, że Jedi z filmów z serii Star Wars, to kalka służb specjalnych, które posługując się frazesami o demokracji i republice, stwarzają i podtrzymują bandyckie zasady we wszechświecie.

Nieustannie kłapią dziobem o wspaniałej idyllicznej republice – która przecież jak sami na ekranie  widzimy,  pełna jest ludzi biednych, przegranych, pełna gangsterów, łowców głów, piratów, złodziei, narkomanów, najróżniejszych handlarzy śmiercią, płatnych zabójców itd.

Zaś tą Republiką demokratycznie - z tylnego fotela - rządzi Rada Jedi – choć nie wiadomo do końca jak to jest, bo np. herszt tej bandy, niejaki Yoda nie pyta Rady o zdanie, tylko w rozmowie z tym zwyrodnialcem Kenobi (robaki wchodzą ludziom do głowy i zamieniają ich w sterowane zombie - „O, to bardzo ciekawe”) bez żadnej konsultacji z innymi sam podejmuje decyzję i mówi – „masz zgodę Rady...”


Filmowi Jedi nawet, kiedy rozmawiają tylko w swoim gronie, cały czas podtrzymują iluzję i używają frazesów, jakby mając na uwadze, że ktoś może ich podsłuchać..

I widz nabiera się, nie widzi rozbieżności pomiędzy tym, co widzi na ekranie, a tym, co mówią Jedi...


Służby w rzeczywistym świecie postępują podobnie.

Ona na ciebie leci, ale jednocześnie wplata między słowa – słowa-klucze – które symbolizują służby.

Udaje, że się pomyliła w swojej osobistej i prostej sprawie, w której nie sposób się pomylić, tylko po to by wypowiedzieć słowo-klucz. Słowa klucze nie są znane szerokiemu ogółowi, te słowa – kilka kluczowych słów – jednoznacznie definiują – że ona wykonuje polecenia służb.

Jednocześnie jej „promotor” ze służb - cały czas zachowuje się tak, jakby był obiektywny – nie licząc wstępnego agresywnego i publicznego otwarcia - jakby zależało mu na tym, by się mi z nią powiodło.

Ale co jest celem?
Jaki jest w ogóle sens ugadywania się z kimś, kto wykazuje zależność od służb?

Jeśli się skuszę i dam tę propozycję – to co ona zrobi?
Dalej będzie mnie zwodzić odwlekając to w nieskończoność i stopniowo epatując obojętnością, czy wręcz odwrotnie – wymierzy mi cios?

Jej promotor - opiekun ze służb mówi mi między słowami - puknij ją... I to jest tylko na użytek innych – żeby otoczenie myślało, że on coś wie i temu sprzyja – tylko zaraz zaraz... jakim prawem w ogóle się wtrąca do cudzych spraw?

Bo taki dostał rozkaz, inni tego nie robią, bo takiego rozkazu nie dostali.

Podwójny język.

Ona gra chętną, i między słowami daje do zrozumienia, że została ukąszona przez służby – co oznacza, że i tak nic z tego nie będzie i nawet gdyby ktoś podsłuchał naszą rozmowę, nie zauważy tych słów, bo musiałby wiedzieć, które to są słowa.

Jedno z tych słów...dziwnym trafem okazało się... hasłem pewnej osoby i słowo to znowu pojawiło się w innym miejscu i innej rozmowie w kontekście bezpieczeństwa danych – potem pojawiło się na 3 tygodnie w Gdańsku, i ostatnim razem pojawiło się w naszej rozmowie w zeszłym tygodniu.

To jest właśnie słowo-klucz, które definiuje osoby dotknięte przez meduzę, ukąszone przez służby...
i same służby.
spisek, 
Jej opiekun udaje, że jej sprzyja.. skąd on o tym wie – od niej? Rozmawiała z nim o tym?
Naprawdę?

Niemożliwe... a więc skąd on to wie? Inni nie wiedzą... a w każdym razie – nie okazują tego.

Skąd on to wie?

Skąd on to wie?

Wie, bo z nią to obgadał, bo jej to zlecił.

Jest nieudolny. Głupszy niż ten z Kartuz, którego nagrałem na dyktafon w telefonie, kiedy podczas mojej nieobecności włamał się do mojego mieszkania.

Filantrop się znalazł...


Ludzie niestety są bardzo powierzchowni i nie dostrzegają – nie wiedzą – że ta strona tylko udaje.

Nawet jej opiekun udaje, że nie jest opiekunem.

Jak ci filmowi Jedi – stara się utrzymać iluzję, że nie jest ze służb i że jest jakiś problem po mojej stronie. I tylko po to on tu jest. Tylko po to. Tylko po to, po nic więcej.
Czyż to nie jest ewidentne? Dla mnie tak.

Nadzoruje iluzję, która - mając korzenie jeszcze w Poznaniu, opiera się na sugestiach, półprawdzie, iluzji z jej strony, a przede wszystkim jest ona robiona dla ludzi z otoczenia, aby ukryć prawdę, ma dawać do zrozumienia, że to jakoby po mojej stronie występuje jakiś problem.

Jest tylko jeden problem – że służby wtrącają się do tego za każdym razem i za każdym razem niszczą moje kontakty, znajomości, perspektywy.

Teraz, żeby ukryć swoje zaangażowanie – i nadal niszczyć - stwarzają iluzję, że to nie oni, ale że to niby ja...

Dlatego nakłonili ją do współpracy, to jej przeszkadza i nawet nie potrafi tego ukryć, że faktycznie sprawia jej to problem...

Jest zirytowana, bo musi to robić – może z obawy, że jednak mam rację, bo to oznacza, że mogą jej zrobić to samo co mi, jeśli nie będzie współpracować... tego się może obawiać.

Dlatego będzie podtrzymywać iluzję.

Gwałtownie oponuje, kiedy sugeruję, że on jest ze służb. Zadaję pytania, stawiam tezę w niedomówieniu, a ona przytacza jakieś bez sensu „argumenty” przeciw.

Jest zła i wystraszona, że jeszcze ktoś nas podsłucha i się domyśli, co ja sugeruję...


W Gdańsku nie mieli tyle czasu?, więc posłużyli się osobą z Poznania do zamrożenia moich działań. Teraz tylko gromadzą kolejne iluzje.


To są fakty medialne.

Jak w telewizji, stwarza się sztuczny problem, a potem go omawia. Służby prokurują sytuację, a potem telewizja na jej podstawie, w oderwaniu od rzeczywistości, stwarza pseudorzeczywistość, którą tygodniami, miesiącami latami mielą politycy.

Tu jest tak samo, tylko w innej skali.


----

Mata Hari z G. sypie mi cukier, że jestem bardzo mądry i w ogóle mógłbym zrobić porządek z tymi wszystkimi politykami... – a przypominam, że w Poznaniu szczególnie jedna osoba nieustannie mnie napominała, że nie mam predyspozycji do rządzenia państwem – że też ludzie wierzą służbom i to w tak absurdalne rzeczy....

Pewna osoba nawet się mnie zapytała, czy ja się może uważam za boga!!

Ludzie – dorośli ludzie! - jak możecie wierzyć w takie bzdury??


Nawet jeśli jestem ekscentryczny – to wbrew temu, co wam mówią, nie jestem wariatem.

Od 7 lat nikt – NIKT – nie obalił tez zawartych w opracowaniu Werwolf.

Zamiast usiąść i wypunktować Synaka – „tu się nie zgadza, bo.............. merytoryczny argument”, „tam się nie zgadza, bo …................merytoryczny argument”, to oni od 7 lat zatrudniają 100 ludzi, którzy nieustannie za mną chodzą, jeżdżą po całym świecie, 24 h na dobę monitorują mój komputer, telefon i całe moje życie - siedem lat! Ile to pieniędzy kosztuje, ile zachodu ile pracy... oni nie wytrzymują tego psychicznie!

No? To jak to jest?

Nazywają mnie wariatem, bo nie potrafią obalić tez z Werwolfa – bo to po prostu prawda...

„Piłsudski agentem niemiec? – herezje wariata”, a tu proszę... w grudniu 2018 roku prawnik prof. Witold Modzelewski zadaje takie same pytania jak ja w 2012tym...

Czy to się komuś podoba, czy nie – wajcha została przełożona. Teraz i PO i PIS będą niszczone, niszczone będą wszystkie autorytety i pseudoautorytety każdej ze stron, aż przyjdzie trzecia zmiana, dotychczas trzymana w odwodzie.


Mord w Gdańsku – czy to był mord? Prędzej zacieranie śladów, usuwanie niewygodnych świadków – i wciskanie aureoli na chama... Dosłownie.

A może to tylko kolejna iluzja, zaś facet siedzi teraz na Maderze... kto wie, w końcu wszystko co nas otacza, to tylko - jak mówią ubecy – „absurdalna dekoracja”.

Doszli do wniosku, że Synaka nie można złamać i że Synak nie wycofa się z tego, co napisał.

„Psychiczny”, „wariat” - jak twierdzą media, w odwecie za x letnie nękanie teatralnym gestem podnosi składany (?) sztylet na niewinnego człowieka. Na symbol kliki.

Jest to akt barbarzyństwa, a nie akt sprawiedliwości.

A może to akt sprawiedliwości w domyśle – ale wykrzywiony specjalnie tak, by każdy następny akt sprawiedliwości – surowa kara – postronnym wydawały się barbarzyństwem??



Jak widzimy, co do mnie w Gdańsku zupełnie inna koncepcja jest rozgrywana – kompletnie nie przejmują się poprzednią wizją mojej osoby, jaką wtłoczyli w głowy niektórym poznaniakom i operują na pomyśle z drugiego bieguna. Najwyraźniej uważają, że ludzie ci nigdy się nie spotkają, a nawet jeśli, to nie wymienią się tajnymi informacjami, jakie służby powierzyły im w sekrecie.

Nie porównają sobie, że im mówili jedno, a drugim zupełnie coś przeciwnego.

Taka iluzja poznaniakom, taka gdańszczanom, a na bazie tych iluzji – jej wersja zmixowana kolejnym obserwatorom sytuacji.


Wiem, że nazywają mnie wariatem, bo miałem niedawno spięcie z kimś od nich na ulicy, kiedy szedłem do pracy.

Szedł z przeciwka i specjalnie naparł na mnie ramieniem. „Przeprosił” mnie podnosząc dłoń do góry jakby w geście przeprosin, ale raczej wyglądało to jak gest pozdrowienia, coś jakby: „hej, to my”.

W tamtym tygodniu zdarzyło się coś takiego 3 razy – tyle, że w dwóch pierwszych przypadkach udawali, że najadą na mnie samochodem.

Kiedy byłem na pasach względnie normalnie powoli podjechał do przejścia, jakby zatrzymał się, dodał gazu, silnik mocno zawył, wjechał na pasy jakieś pół metra i się zatrzymał. Odwróciłem się do niego i wtedy podniósł rękę – jakby mnie pozdrawiał, a nie przepraszał.

Drugi wyjeżdżał z bramy – stał na środku chodnika chcąc się włączyć do ruchu na Kościuszki, poczekał, aż znajdę się na środku i wtedy powoli na mnie ruszył. Specjalnie jechał powoli, żeby mi dać odczuć, że to specjalnie. Rzuciłem coś równie brzydkiego jak za pierwszym razem, on tak samo jak tamten podniósł rękę - dokładnie tak samo.

Wracając do tego trzeciego - coś mu powiedziałem, no i ten zaczął skakać... Stanął za blisko mnie i zaczął się ciskać, coś tam wyzywał, pytał co do niego powiedziałem, bluzgał coś, nie wiem dokładnie co, bo miałem słuchawki w uszach i głośną muzykę. Zauważyłem, że mam wzrok gdzieś na wysokości jego obojczyka... i wtedy przypomniałem sobie, że miałem się nie narażać na takie sytuacje – i zaraz się uspokoiłem. Musiał to dostrzec, bo zamknął się na moment, a potem... głos mu się załamał i z takim żalem zaczął mnie wyzywać „ty wariacie” i „idź do pracy” czy jakoś tak ....

Kto z was zastanawia się, gdzie o 8 rano idą ludzie, których spotykacie na ulicy? To, że mam sportową torbę, może oznaczać, że idę na siłownie, niekoniecznie do pracy. A jednak powiedział „do pracy”.

Powiedział tak, bo wiedział, że idę do pracy, bo ktoś go o tym wcześniej poinstruował.
Z automatu sięgnął po rezerwuar swojej wiedzy – to był po prostu odruch.

No i zwyzywał mnie od wariatów.

Specjalnie skręcił na chodniku, żeby się ze mną zderzyć - a potem mnie nazywa wariatem.

Szkalują mnie i opowiadają ludziom, że jestem jakoby wariatem, żeby się wyłgać od tez z Werwolfa, żeby nie musieć się z tego tłumaczyć.

No i ten żal w głosie.

Służby nastawiają ludzi przeciwko mnie, mówiąc im jakąś nieprawdę, ludzie zachowują się tak, jakby darzyli mnie zawiścią, są jacyś tacy złośliwi, niemili. Trudno to opisać.


Płacę za kawę w kawiarni, kelner drukuje rachunek, kładzie go na stole, nakrywa dłonią i przesuwa w moim kierunku, kiedy chcę wykonać gest i odebrać rachunek, ten gwałtownym ruchem na sekundę cofa rękę, a potem znowu powoli przesuwa go w moją stronę jak gdyby nigdy nic.

Tak jakby nie chciał mi go dać, jakby odmawiał mi czegoś – jakby to był jakiś rewanż, że ja czegoś nie chcę dać ludziom - wiedzy, która jest niebezpieczna, i którą mogą przejąć niemcy – a którą oni chcą poznać... i oni wtedy wyzłośliwiają się – tak ich ktoś przeciwko mnie nastawił i poinstruował, jak mają się zachowywać, jak mają mi to okazywać. Często, często się to zdarza.


Służby szkalują mnie, obmawiają, nazywają wariatem – a potem czuję jak ludzie niepoważnie mnie traktują, pozwalają sobie na jakieś nieładne aluzje, albo próbują mnie nabrać jakimiś dziecinnymi zagraniami, są przy tym bardzo pewni swej „wiedzy”, zupełnie jakby pozjadali wszystkie rozumy... bardzo to wszystko przykre – że ludzie są tacy głupi....

Oczywiście są w mniejszości. Ale są.





Czy od tasiemca się chudnie?