Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą NATO. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą NATO. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 14 stycznia 2025

NATO na Bałtyku







przedruk



Szczyt w Helsinkach. Szef NATO zapowiada powstanie specjalnej jednostki dla obrony Bałtyku

NATO powoła Straż Bałtycką, której celem będzie wzmocnienie bezpieczeństwa na Bałtyku z wykorzystaniem fregat, samolotów patrolowych oraz innych rodzajów uzbrojenia - oznajmił sekretarz generalny Mark Rutte. W Helsinkach odbył się szczyt z udziałem ośmiu krajów regionu oraz KE.


Szef NATO wyjaśnił, że nowa inicjatywa "zapewni lepszy nadzór i odstraszanie". - Na potrzeby tej misji wdrożone zostaną nowe technologie; będzie także wykorzystana flota dronów morskich - dodał. Nie sprecyzował jednak, jakie konkretnie formacje i w jakiej liczbie znajdą się w składzie Straży Bałtyckiej. - Będzie to odpowiednia liczba, we właściwym miejscu - zapewnił Rutte.


Walka z rosyjską flotą cieni

- Finlandia pokazała, że możliwe jest podjęcie zdecydowanych działań - podkreślił szef Sojuszu, odnosząc się do niedawnego incydentu na morzu, związanego z jednoczesnym uszkodzeniem kabla elektroenergetycznego EstLink2 oraz kilku telekomunikacyjnych na Zatoce Fińskiej, do czego doszło 25 grudnia, w Boże Narodzenie. Fińskie służby zatrzymały podejrzany o uszkodzenie kabli tankowiec Eagle S, należący do rosyjskiej tzw. floty cieni.

- Gdyby nie nasza szybka reakcja, to kilkanaście minut później doszłoby do jeszcze większych zniszczeń - mówił o zatrzymaniu podejrzanego tankowca prezydent Alexander Stubb, gospodarz szczytu w Helsinkach.

Rutte kontynuował mówią, że załogi muszą zrozumieć, że potencjalne zagrożenia dla naszej infrastruktury będą miały konsekwencje. - A oznacza to możliwość wejścia na pokład, zajęcia czy aresztowania jednostki - dodał. Sojusznicy z NATO muszą "przekazać (sprawcom tych działań) wyraźny sygnał, że nie będą akceptowane metody hybrydowe, takie jak niszczenie infrastruktury krytycznej. Trzeba zrobić wszystko, co możliwe, aby się bronić i móc podjąć kolejne kroki w celu zapewnienia, że to się nie powtórzy - oznajmił Stubb.


- Wszystkich sabotaży nie da się przewidzieć - przyznał fiński prezydent. Odniósł się przy tym do doniesień polskich mediów dotyczących okrętu rosyjskiej tzw. floty cieni, który krążył niedaleko gazociągu prowadzącego z Norwegii do Polski. Zaapelował przy tym o "zachowanie spokoju", przypominając, że dotychczasowe incydenty związane z podmorskimi instalacjami nie wyrządziły poważniejszych szkód. W ocenie Stubba usterki szybko naprawiono, a normalne funkcjonowanie instalacji nie zostało zakłócone.
Specjalna grupa ekspertów

Prezydent podkreślił, że szczyt w Helsinkach dał "mocne" podstawy do znaczącego "ograniczenia działań rosyjskiej floty cieni". Oprócz wzmocnienia nadzoru na Bałtyku z wykorzystaniem sił NATO, technologii oraz działań poszczególnych państw przybrzeżnych, powołana została specjalna grupa robocza ekspertów w zakresie prawa. Jej zadanie to ustalenie, czy możliwa jest ingerencja w ruchy tzw. floty cieni na podstawie przepisów prawa morza - przekazał Stubb.

Wcześniej, przed rozpoczęciem oficjalnych rozmów, prezydent Łotwy Edgars Rinkeviczs przyznał, że - według niego - możliwe byłoby zamknięcie Bałtyku dla rosyjskiej tzw. floty cieni.
Wspólna deklaracja

Przyjęta podczas szczytu wspólna deklaracja państw NATO z regionu Morza Bałtyckiego głosi, że "wszystkie ataki na infrastrukturę spotkają się ze stanowczą odpowiedzią".

Podkreślono, że "wykorzystywanie przez Rosję tzw. floty cieni stanowi szczególne zagrożenie dla bezpieczeństwa morskiego i środowiskowego w regionie Morza Bałtyckiego i na całym świecie". - Ta naganna praktyka nie tylko zagraża integralności podmorskiej infrastruktury, ale również zwiększa ryzyko związane z zatopioną w morzu amunicją chemiczną i znacząco wspiera finansowanie nielegalnej wojny agresywnej Rosji przeciwko Ukrainie - oświadczyli w Helsinkach szef NATO oraz liderzy ośmiu państw: kanclerz Niemiec Olaf Scholz, premierzy Danii, Szwecji i Estonii - Mette Frederiksen, Ulf Kristersson i Kristen Michal oraz prezydenci Litwy, Łotwy i Finlandii - Edgars Rinkeviczs, Gitanas Nauseda i Alexander Stubb.

Polskę reprezentował premier Donald Tusk, zaś Komisję Europejską - wiceszefowa tej instytucji Henna Virkkunen.




Szczyt w Helsinkach. Szef NATO zapowiada powstanie specjalnej jednostki dla obrony Bałtyku | Niezalezna.pl
































wtorek, 7 stycznia 2025

Traktat "dwa plus cztery"





wesoła wersja niemiecka


przedruk
tlumaczenie automatyczne








Czy Związek Radziecki został oszukany?



30 marca 2022 19 :48


Posłuchaj artykułu

12 września 1990 r. Republika Federalna Niemiec, NRD i cztery zwycięskie mocarstwa II wojny światowej podpisały w Moskwie "Traktat dwa plus cztery". 4 marca 1991 roku Związek Radziecki był ostatnim z państw-sygnatariuszy, które go ratyfikowało, a jedenaście dni później traktat wszedł w życie. To, czy Kreml został oszukany w negocjacjach kontraktowych, jest do dziś przedmiotem zaciekłego sporu.


autorstwa Nilsa Wernera



Czy były to starannie zaplanowane pułapki, czy też było to tylko nieporozumienie? Jeśli chodzi o Władimira Putina i jego ministra spraw zagranicznych Siergieja Ławrowa, sprawa jest jasna: dla nich 12 września 1990 r., data podpisania traktatu, symbolizuje "zdradę Zachodu". Złamana obietnica. W tym czasie, zgodnie z ich interpretacją, zachodni alianci praktycznie uzyskali rosyjską aprobatę dla niemieckiego projektu jedności. Z ustnym zapewnieniem, że NATO nie posunie się na wschód ani o cal bez zgody Kremla. Władimir Polenow brał udział w rokowaniach w 1990 roku i dziś mówi:

 "Błędem było nie dać Związkowi Radzieckiemu tych zapewnień, że NATO nie zostanie rozszerzone na wschodzie. To był bardzo duży błąd. Teraz musimy wylać zupę łyżką i pogodzić się z konsekwencjami tego błędu".



Negocjacje dwa plus cztery - walka o jedność Niemiec


To, czy były to realne zapewnienia, czy po prostu dyskutowano w rozmowach o różnych podejściach do rozwiązań, jak twierdzi do dziś były sekretarz stanu USA James Baker, było przedmiotem gorących debat przez dziesięciolecia. Dopiero otwarcie amerykańskich archiwów w 2017 roku ujawniło nowe fakty. Z pewnością odegrały one decydującą rolę w tym, że wielu z zaangażowanych wówczas dyplomatów otwiera teraz swoje wcześniej zapieczętowane usta. W filmie dokumentalnym MDR "Negocjacje dwa plus cztery - walka o jedność Niemiec" po raz pierwszy szczegółowo wypowiadają się na ten temat. A ich wspomnienia lub korekty innych wspomnień w znacznym stopniu przyczyniają się do wyjaśnienia.

Preludium, czyli nabożeństwo przyjaźni niemiecko-amerykańskiej


Kiedy 28 listopada 1989 r. Helmut Kohl niespodziewanie ogłosił swój dziesięciopunktowy plan dla Niemiec (w wyniku nieudanej inicjatywy sowieckich dyplomatów), w Foreign Office rozległy się telefony. W Paryżu i Londynie ludziom "nie jest do śmiechu" ten niezapowiedziany awans – nie wspominając już o Moskwie. Kiedy minister spraw zagranicznych Hans-Dietrich Genscher przybył tam kilka dni później, aby uspokoić atmosferę i promować wizję nowych, zjednoczonych Niemiec, jego delegacja była świadkiem wściekłego przedstawienia, które Dieter Kastrup, sekretarz stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych w latach 1990-1995 i szef delegacji Republiki Federalnej Niemiec na negocjacje w sprawie traktatu dwa plus cztery, zapamiętał w następujący sposób:



Nigdy nie brałem udziału w rozmowie politycznej, w której rozmówca pozwoliłby, by jego gniew wypłynął tak niekontrolowanie. Gorbaczow oskarżył kanclerza o ingerencję w wewnętrzne sprawy NRD. Po tej rozmowie było dla mnie nie do pomyślenia, aby Związek Radziecki mógł zgodzić się w dającej się przewidzieć przyszłości na proces, który zakończyłby się zjednoczeniem naszego kraju w dającej się przewidzieć przyszłości.Dieter Kastrup


W tym momencie rząd niemiecki otrzymał pełne wsparcie wyłącznie od rządu USA za prezydentury George'a Busha. Szybko bowiem dostrzega się tu niepowtarzalną okazję do umocnienia własnej roli lidera w Europie ze zjednoczonymi Niemcami. I tak, podczas wizyty Hansa-Dietricha Genschera w Waszyngtonie na początku lutego, sztab sekretarza stanu USA Jamesa Bakera opracował już własny plan walki.
Kanclerz Kohl: Niemcy muszą być członkiem NATO


Z amerykańską pomocą możliwe będzie faktycznie odrzucenie wszelkich roszczeń innych państw, które naciskają na udział w tym procesie. O tym, w jakich okolicznościach zakończy się powojenny porządek – co jasno stwierdzają Stany Zjednoczone – decydują wyłącznie zwycięskie mocarstwa: USA, Wielka Brytania, Francja i Związek Radziecki, a także rząd federalny i młodsi partnerzy z NRD, którzy właśnie się opierzyli.



Oczywiście nie ma tak dużego wsparcia za darmo. Kohl i Genscher mogą liczyć na zaangażowanie Waszyngtonu tylko wtedy, gdy sami zaakceptują i będą bronić założenia: nowe, zjednoczone Niemcy muszą być członkiem NATO – co stanowi ogromne brzemię dla nadchodzących negocjacji z Kremlem. Gorbaczowa Mały przypływ wściekłości w Moskwie pokazał wreszcie, jak wielką suwerenność zwycięskie mocarstwo jest gotowe przyznać Niemcom w kwestii niemieckiej.
Strategiczne interesy Związku Radzieckiego najwyraźniej mają być brane pod uwagę


Będąc jeszcze w Waszyngtonie, Hans-Dietrich Genscher opracował taktykę dywersyjną. Wraz z sekretarzem stanu USA zapowiada, że Zachód będzie oczywiście brał pod uwagę strategiczne interesy Związku Radzieckiego we wszystkich nadchodzących negocjacjach i rozmowach. "Zgodziliśmy się, że nie ma zamiaru rozszerzać obszaru obronnego NATO na wschód" – wspominał później Genscher. "Nawiasem mówiąc, nie dotyczy to tylko NRD, której nie chcemy włączać, ale dotyczy to ogólnie".


Kilka dni później, podczas wizyty w Moskwie, James Baker powróci do tego zapewnienia. On i jego pracownicy wiedzą, że jest to jedyny sposób, aby w pierwszej kolejności otworzyć drzwi do negocjacji. I ich strategia działa. Jack Matlock, 1990 r., ambasador USA w Moskwie: "Pamiętam słowa Bakera: 'Nie musisz odpowiadać od razu, ale pomyśl o tym. Zakładając, że NATO nie rozszerzy się dalej na wschód, ani o cal: czy nie byłoby lepiej dla przyszłej stabilności świata, gdyby Niemcy zostały zintegrowane z NATO, a Ameryka nadal była obecna militarnie w Europie? Gorbaczow odparł: "Jakiekolwiek rozszerzenie NATO na wschód byłoby oczywiście nie do przyjęcia. Ale rozumiem, co masz na myśli. I chcę się nad tym dobrze zastanowić".
Pomoc finansowa dla Związku Radzieckiego


Wydaje się więc, że droga jest już przetarta, gdy 5 maja przedstawiciele sześciu krajów spotkają się po raz pierwszy w Bonn. Ale na miejscu jest jasne, że Sowieci są jeszcze daleko od połknięcia "ropuchy" NATO. Minister spraw zagranicznych Eduard Szewardnadze podkreśla natomiast, że neutralność polityczna i wojskowa Niemiec jest niezbędna do zawarcia porozumienia. Dwie plus cztery strony schodzą ze sceny, na razie bez żadnego namacalnego rezultatu.


Wygląda na to, że waszyngtońskie gry symulacyjne są na nic. Ale w Bonn są pewni siebie. Bo coś się dzieje za kulisami. Zaledwie dzień przed rozpoczęciem rokowań w Bonn ten sam Eduard Szewardnadze zwrócił się telefonicznie do Republiki Federalnej Niemiec o pomoc finansową. Tę samą prośbę - cóż za gorzką ironię losu - skierowano również do premiera małego byłego socjalistycznego satelity NRD, Lothara de Maizière'a: "Szewardnadze powiedział: 'W przyszłym miesiącu będziemy niewypłacalni. A jeśli tak się stanie, Gorbaczow nie zostanie ponownie wybrany na zjeździe partii na początku lipca. A wtedy nie będziemy w stanie zawrzeć z tobą tej umowy'".


14 maja kanclerz RFN Helmut Kohl wysyła do Moskwy swojego zaufanego Horsta Teltschika wraz z przedstawicielami największych niemieckich banków. W jego bagażu znajdowało się zobowiązanie pożyczkowe w wysokości pięciu miliardów marek. Teltschik sugeruje, że pomoc płynnościowa jest "częścią ogólnego pakietu" dla rządu federalnego. Innymi słowy, oczekuje się, że Michaił Gorbaczow pójdzie na ustępstwa w kwestii NATO.


14 dni później Gorbaczow i Szewardnadze są w Waszyngtonie. Również w tym przypadku chodzi o pakiety pomocowe. Ponownie wracamy do ogólnego pakietu politycznego. Jedyna różnica: Amerykanie wykazują znacznie mniej skrupułów w kwestii dokręcania skrzydełkowych. James Baker, ówczesny sekretarz stanu USA:



Pamiętam dyskusję w sali konferencyjnej Białego Domu. Zadajemy Gorbaczowowi pytanie: Czy uważa Pan, że każdy kraj może wybrać, do którego sojuszu bezpieczeństwa chce przystąpić? A on na to: Tak, oczywiście.Jamesa Bakera


Bob Zoellick, główny strateg w Departamencie Stanu USA, wspomina to w następujący sposób: "Wysłałem prezydentowi Bushowi notatkę z prośbą o powtórzenie tego punktu. Powtórzył więc tę kwestię. I Gorbaczow go zaakceptował. Ale jednocześnie widać było, jak wiele niepokojów powstało po sowieckiej stronie stołu. To był jeden z najbardziej niezwykłych momentów dyplomatycznych, jakie kiedykolwiek przeżyłem. Widać było, jak jego delegacja, Szewardnadze i generałowie, dosłownie tonęli w tym posunięciu".
Zwycięzcy i przegrani


Od tego momentu wydaje się, że wszystko idzie dobrze. Podpis Gorbaczowa na pakcie: czysta formalność. A jednak nic z rozmów i zobowiązań nie wychodzi na jaw.


Powód: rząd USA, a także jego sojusznicy w Bonn wiedzą, że szefa Kremla czekają gorące tygodnie w Moskwie. Komunistyczni twardogłowi nękają kierownictwo od dłuższego czasu. Z drugiej strony radykalni reformatorzy, tacy jak Borys Jelcyn, wzywają do całkowitej transformacji systemu politycznego.


Na XXVIII Zjeździe Partii KPZR, zaplanowanym na początek lipca, pewne jest tylko jedno: Gorbaczow znajdzie się tam w ciasnym uścisku. A to może być ciasne dla niegdyś uznanego człowieka na szczycie. Zwłaszcza, jeśli ktoś dowie się o jego tajnych ustępstwach na rzecz Amerykanów.


Z poważnymi obrażeniami, ale ponownie wybrany przez dwie trzecie z 4600 delegatów, Michaił Gorbaczow po raz kolejny wyłania się jako zwycięzca tej walki o władzę. I upragnioną władzę, która doprowadzi do zakończenia negocjacji w sprawie traktatu "dwa plus cztery".



Margaret Thatcher fauluje przy linii bocznej


Traktat "dwa plus cztery" ma zostać ostatecznie podpisany w Moskwie 12 września 1990 r. – to symboliczny gest uznania dla (byłego) zwycięzcy historii. Z poczuciem, że okrążyli wszystkie klify, uczestnicy docierają na miejsce poprzedniego wieczoru. I przeżyj zupełnie zaskakujący pojedynek. To nie Sowieci wywołują zamieszanie zwrotem, ale Brytyjczycy nagle zastawiają pułapki, które grożą upadkiem całego projektu.


Margaret Thatcher, która nigdy do końca nie ukrywała swojej niechęci do dużych, zjednoczonych Niemiec, nowego "supermocarstwa w Europie", każe swojej delegacji ogłosić: Wielka Brytania może podpisać ten traktat tylko wtedy, gdy jego zapis zapewni, że brytyjscy żołnierze będą mogli być również rozmieszczeni na terytorium Niemiec Wschodnich w ramach manewrów NATO. Jako zwycięskie mocarstwo II wojny światowej Brytyjczycy w żadnym wypadku nie mogli zrzec się tego specjalnego prawa, do którego byli uprawnieni. Afront wobec gospodarzy, którzy grożą zerwaniem rozprawy. Po raz kolejny stawką jest wszystko.
Niemcy są suwerenne


Do samego rana dyplomaci starają się znaleźć rozwiązanie. Na koniec do traktatu dodano notatkę protokolarną: Dopóki wojska radzieckie znajdują się na terenie NRD, nie będą tam stacjonować żadne wojska NATO – z wyjątkiem Bundeswehry.


Wyczerpani, ale z ulgą, sześciu mężczyzn złożyło swoje podpisy pod umową, która zawiera zaledwie dziesięć artykułów. Ale z tymi dziesięcioma artykułami wynika, że powojenny porządek w Europie jest już historią. A Niemcy po prawie pół wieku odzyskują pełną suwerenność państwową.



.mdr.de/geschichte/zeitgeschichte-gegenwart/politik-gesellschaft/zwei-plus-vier-verhandlungen-deutsche-einheit-nato-osterweiterung-putin-100.html


wtorek, 12 listopada 2024

Infopandemia - operacja wojskowa.

 





Wielu uważa, że to wyjaśnia, dlaczego Szwecja, która dopiero w tym roku stała się członkiem NATO, była jedynym krajem w Europie, który zastosował bardziej zrelaksowaną politykę podczas pandemii.









przedruk

tłumaczenie automatyczne



Holenderski minister zdrowia:


Operacja "Covid" była inscenizacją NATO


Członkini holenderskiego rządu przyznała, że pandemia Covid była "operacją wojskową", ujawniając, że podczas pandemii jej kraj przyjmował rozkazy od Sojuszu Północnoatlantyckiego.
Holenderska minister zdrowia Fleur Agema ujawniła, że "operacja wojskowa" była prowadzona przez NATO i holenderskiego koordynatora ds. bezpieczeństwa i zwalczania terroryzmu (NCTV). NCTV jest agencją odpowiedzialną za bezpieczeństwo narodowe Holandii.

W przemówieniu w holenderskim parlamencie, cytowanym przez SlayNews, Agema przyznał, że holenderska polityka pandemiczna jest prowadzona "pod kierownictwem NCTV i Ministerstwa Obrony". Podkreśliła, że holenderski rząd zareagował na pandemię zgodnie ze "zobowiązaniami NATO".

Tym samym Agema potwierdziła, że polityka pandemiczna była "zamachem stanu" przeprowadzonym przez NCTV. Znana holenderska lekarka Els van Veen powiedziała, że teraz w końcu rozumie, co stało się z nią – i innymi wybitnymi lekarzami – podczas kryzysu Covid. W poście na X van Veen mówi: "To była operacja wojskowa. Ministerstwo Zdrowia jest posłuszne NATO i NCTV".

Interwencja minister Fleur Agemy w czwartek, 24 października, była pierwszą: jest ona pierwszą minister zdrowia w całej historii parlamentu, która tłumaczy swoje działania winą za "zobowiązania NATO". I zrobił to nie tylko raz, ale sześć razy, jak zauważył poseł Pepijn van Houwelingen (FVD).
Trzyminutowe nagranie, na którym Agema deklaruje przed Izbą Reprezentantów, że gotowość na wypadek pandemii jest powiązana ze zobowiązaniami traktatowymi (NATO) i że agencja bezpieczeństwa NCTV stoi na czele całej akcji, stało się viralem na platformie X. Van Houwelingen obiecał natychmiast odpowiedzieć na pytania prawodawców.

Agema wypowiedział się na ten temat podczas debaty na temat "odporności". Stwierdziła, że Holandia musi być przygotowana na każdy rodzaj katastrofy, taki jak "zagrożenia hybrydowe, zagrożenia militarne, klęski żywiołowe czy nowa pandemia". Potrzebne jest "znaczne wzmocnienie" odporności kraju, powiedziała, dodając:
"Pod kierownictwem NCTV i Ministerstwa Obrony na wiosnę opracujemy plan działania". Agema wyjaśniła, że wkrótce po objęciu stanowiska ministra została poinformowana o odporności i zobowiązaniach wobec NATO:

"Od czasu tego briefingu współpracowaliśmy z kolegami z ministerstwa, aby zobaczyć, czego potrzebujemy, aby wypełnić te zobowiązania wobec NATO. Wszystko to robimy pod kierownictwem NCTV. Jest kilka ministerstw, które biorą w tym udział. Zapytałem, czy gotowość i odporność na pandemię nakładają się na siebie, i powiedziano mi, że tak".


Dodała: "Chcemy mieć te same narzędzia, które mielibyśmy podczas kryzysu związanego z koronawirusem". W poście na X badacz Cees van den Bos, który korzysta z zasobów uzyskanych na mocy holenderskiej ustawy o swobodnym dostępie do informacji (Woo), odpowiedział na te rewelacje, mówiąc, że pandemia była "zamachem stanu". Scharakteryzował NCTV jako marionetkę NATO.
"Ten kraj nie będzie wolny, dopóki NCTV nie zostanie całkowicie zlikwidowana, a tego rodzaju rządy cieni nigdy nie będą mogły ponownie utorować sobie drogi. Van den Bos dodał, że nie ma kontroli nad NCTV: "NCTV ma carte blanche – białą księgę – co było również widoczne podczas kryzysu koronowego".


Zdaniem van den Bosa ci, którzy wierzą, że Corona się skończyła ("nie mówmy już o tym"), zostaną skonfrontowani z "okrutną rzeczywistością". Podziękował Agemie za jego "szczerość". W czasie pandemii NATO opracowało instrukcje dotyczące środków reagowania na Covid i koordynowało "Stratcom" (komunikację strategiczną). Instrukcje były rozpowszechniane za pośrednictwem ministerstw spraw zagranicznych państw członkowskich NATO.

Wielu uważa, że to wyjaśnia, dlaczego Szwecja, która dopiero w tym roku stała się członkiem NATO, była jedynym krajem w Europie, który zastosował bardziej zrelaksowaną politykę podczas pandemii. Podobne rewelacje zostały wcześniej ujawnione przez Willema Engela, lidera Fundacji Viruswaarheid (Fundacja Prawdy o Wirusie).

Został oskarżony o "zdradę" i osądzony w Rotterdamie w 2022 roku; podczas procesu wygłosił długie przemówienie, w którym wyjaśnił metody, za pomocą których rząd zwalcza krytykę polityki Covid. Według Engela, w Holandii w operację te zaangażowane były cztery ministerstwa: NCTV (Sprawiedliwość), AIVD (Sprawy Wewnętrzne), MIVD (Obrona) i PCD19 (VWS – Zdrowie).
"Utworzyli grupę kryzysową, która współpracowała z innymi agencjami rządowymi, takimi jak OM (prokuratura), urzędy miejskie i sądownictwo, ale także z mediami" – relacjonował Engel w "De Ander Krant" 27 listopada 2022 r. "Stosują metody wojskowe, w tym lokalizację, represje i agresywną interwencję". Tymczasem krytycy ze świata medycznego ostro zareagowali na rewelacje Agemy; wśród nich etyczka Wendy Mittemeijer:

"Po raz pierwszy od czterech lat słyszę publiczne potwierdzenie, że NCTV kontrolowała sytuację podczas kryzysu związanego z koronawirusem i że wszystko, co zostało zrobione, było obowiązkowe. Była to operacja wojskowa. Przez cztery lata nie wolno było tego mówić. To była teoria spiskowa. Doceniam uczciwość pana ministra, że to się przyznało i że nie panowali nad tym".
Wypowiedzi ministra Agemy wspierają wypowiedzi Roberta F. Kennedy'ego Jr. na temat produkcji szczepionek antycovidowych mRNA w USA. Według Kennedy'ego była to operacja wojskowa, w którą głęboko zaangażowany był Pentagon (Departament Obrony – DOD) i kompleks wojskowo-przemysłowy.


Kennedy twierdzi, że Departament Obrony miał pełną kontrolę i płacił firmom farmaceutycznym za nazwy marek, aby ludność myślała, że otrzymują produkt Pfizera lub Moderny. Holenderski minister otwarcie stwierdził, że zarówno Covid, jak i "gotowość na pandemię", która jest obecnie w toku, są operacjami wojskowymi, które nie mają nic wspólnego ze zdrowiem publicznym w tradycyjnym sensie. "Polityka Covid to stworzenie agencji bezpieczeństwa NCTV i NATO" – powiedział Agema. “






Holenderski minister zdrowia: Operacja "Covid" była inscenizacją NATO

Holenderski minister zdrowia: Operacja "Covid" była inscenizacją NATO - gandeste.org



sobota, 26 października 2024

Dyplomacja małych kroków






przedruk
tłumaczenie automatyczne



Ustanowienie i rozszerzenie NATO (19)


Prof. dr hab. Tiberiu Tudor

środa, 20 października 2024




Partnerstwo dla pokoju

W świetle odtajnionych w latach 2008-2024 dokumentów z okresu Clinton-Jelcyn, Partnerstwo dla Pokoju jawi się jako genialne rozwiązanie amerykańskiej dyplomacji, mające na celu stopniowe zajmowanie, tak niekonfrontacyjnie, jak to tylko możliwe, próżni władzy powstałej w Europie Wschodniej w wyniku implozji ZSRR. Partnerstwo dla Pokoju nie istniało w Strategii Ekspansji i Transformacji NATO opracowanej przez Departament Stanu USA na początku września 1993 roku. Pojawił się on jako doraźna odpowiedź i rozwiązanie listu prezydenta Jelcyna do prezydenta Clintona z 15 września, w którym Jelcyn wyraził swoją niezgodę na amerykański projekt bezpieczeństwa w Europie poprzez ekspansję NATO i nalegał na paneuropejskie rozwiązanie bezpieczeństwa, oparte na OSCE.

Partnerstwo dla Pokoju (wrzesień - październik 1993, Waszyngton)

W ślad za listem Jelcyna ([1], dok. 4 i [2]) prezydent Clinton wezwał urzędników Rady Bezpieczeństwa Narodowego. Powstał plan działania, który sprawiał wrażenie kompromisu, ale z obecnej perspektywy okazuje się być wykluczeniem Rosji z europejskiego systemu bezpieczeństwa. Zdecydowano, używając tych samych warunków wysuniętych przez Jelcyna w liście, o ustanowieniu partnerstwa otwartego dla wszystkich i ustanowieniu specjalnych stosunków NATO z Rosją, nie wyrzekając się w żaden sposób Strategii Ekspansji NATO, w tym kalendarza ekspansji. W ten sposób powstało słynne Partnerstwo dla Pokoju, w koniunkturalnej.

Partnerstwo dla Pokoju było również wewnętrznym kompromisem między różnymi komponentami (i różnymi osobowościami) administracji, kompromisem, dla którego list Jelcyna odegrał rolę katalizatora. Doradca prezydenta ds. bezpieczeństwa narodowego, Anthony Lake, inicjator idei ekspansji, cały czas naciska na jej natychmiastowe narzucenie. Strobe Talbott, doradca prezydenta ds. Rosji i Ukrainy, uznał to za niestosowne w świetle relacji USA z nową Rosją. Generał John Shalikashvili, szef sztabu Kolegium Połączonych Szefów Sztabów, uważał, że rozbudowa ma na celu osłabienie potencjału wojskowego i osłabienie spójności NATO Przypisuje mu się ideę Partnerstwa dla Pokoju – którą generał uważał za rozwiązanie czysto techniczne: "Konsultacje i wspólne ćwiczenia wojskowe, do których Rosja może się przyłączyć" – ale która, gdy została przyjęta, stała się również głównym instrumentem politycznym w rękach Stanów Zjednoczonych. Pomysł okazał się zbawienny dla impasu w sprawie komunikacji decyzji o rozszerzeniu NATO na Wschód, w którym Biały Dom znajdował się pomiędzy naciskami Grupy Wyszehradzkiej a sprzeciwem Federacji Rosyjskiej. Cały sztab Clintona zebrał się i w pierwszych dniach października prezydent zdecydował się na kompromis: na szczycie NATO w styczniu 1994 r. przedstawił ideę Partnerstwa dla Pokoju wraz z celowo niejasnym wyrażeniem zamiaru rozszerzenia NATO w bliżej nieokreślonej przyszłości[3]:

"Genialny pomysł. Przebłysk geniuszu". (22 października 1993, Moskwa).

22 października 1993 roku sekretarz stanu Warren Christopher, a następnie jego specjalny doradca ds. Rosji i Ukrainy, w randze ambasadora, Strobe Talbott, zostali przyjęci przez prezydenta Jelcyna ([1],, Doc 08; i [4]). 

Zgodnie ze zwyczajowymi protokolarnymi kurtuazjami, prezydent Jelcyn wygłosił długi, samochwalczy monolog na temat perspektyw demokracji po uciszeniu "faszystów" (w zasadzie, jak demokratyczna stanie się Rosja po wystrzeleniu z armaty w parlamencie): "Nie będzie już problemu dwoistości władzy. Rosja będzie miała demokrację jak w Stanach Zjednoczonych i będzie miała konstytucję na poziomie standardów najlepszych zachodnich demokracji... Jedyne, co nam pozostało, to pochować Lenina". [W przeciwieństwie do Stalina, który został usunięty i pochowany w 1961 roku, Lenin pozostał w mauzoleum do dziś. Po kryzysie konstytucyjnym w 1993 roku Gwardia Honorowa przy mauzoleum została rozwiązana, ale Jelcyn nie zdążył na pogrzeb Lenina. 

Ze względu na długi monolog prezydenta Jelcyna, Warren Christopher musiał pokrótce przedstawić swoją misję, w tym odpowiedź Waszyngtonu na list prezydenta Jelcyna do prezydenta Clintona, co uczynił, rzeczywiście szybko i eliptycznie:

"Po niezwykle dokładnym przestudiowaniu prezydent Clinton zdecydował, jakie zalecenia sformułować na szczycie NATO w styczniu. W związku z tym Twój list dotarł w samą porę... Nie może to być zalecenie, by wykluczać lub ignorować Rosję pod względem udziału w przyszłym bezpieczeństwie europejskim. W wyniku naszego badania, na szczycie NATO zostanie zarekomendowane Partnerstwo dla Pokoju. W tej chwili nie zostanie podjęty żaden krok, aby wyprzedzić innych.

Reakcją Jelcyna na magiczne słowo "partnerstwo" – opisuje dokument – była eksplozja entuzjazmu: "wszystkie kraje EWG i NIS będą zatem na równej stopie, czy będzie to partnerstwo, a nie członkostwo?!". 

— Tak — potwierdził Christopher — nie byłoby nawet statusu wspólnika. 

W tym momencie entuzjazm Jelcyna stał się nie do powstrzymania:

 "To genialny pomysł, genialne posunięcie... Jest to ważny wkład Stanów Zjednoczonych. Prezydent Stanów Zjednoczonych będzie przywódcą Europejczyków... Ważne jest, aby było to partnerstwo dla wszystkich, a nie przynależność dla niektórych. To świetny pomysł, świetny pomysł. Powiedz Billowi, że jestem zachwycony tym genialnym pociągnięciem. 

W swoim entuzjazmie Jelcyn albo nie usłyszał, albo nie chciał słyszeć lub nie rozważał dodania Krzysztofa:

 "We właściwym czasie rozważymy kwestię przynależności jako długoterminową ewentualność".


W swoich wspomnieniach Warren Christopher przypisuje to nieporozumienie całemu przekazowi, nie celowemu milczeniu, w jakim przekazano problem ekspansji NATO, ale stanowi Jelcyna:

 "sztywny, niemal robotyczny, z wydobywającymi się ciężkimi oparami alkoholu" ([5], s. 280), opis, który niewątpliwie odpowiada rzeczywistości, zwłaszcza że spotkanie odbyło się w godzinach popołudniowych. w Zavidovie, rezydencji prezydenta pod Moskwą. 

Jednak dzięki połączeniu kilku czynników misja sekretarza stanu Christophera w Moskwie osiągnęła swój cel określony w strategii ekspansji NATO:

 "Starajmy się uzyskać zgodę Rosji" ([6], s. 4). Przekonany, że Partnerstwo dla Pokoju jest substytutem ekspansji NATO (a nie cichą i stopniową ścieżką ekspansji, jak to sobie wyobrażano w politycznym laboratorium Waszyngtonu), Jelcyn entuzjastycznie wyraził swoje "OK".


Należy podkreślić – dla tych, którzy mają trudności ze zrozumieniem, albo w ogóle nie rozumieją, albo udają, że nie rozumieją całej tej historii – że w waszyngtońskiej strategii ekspansji (poprzez) NATO w Europie ([6], 7 września 1993 r.) nie było ani śladu idei Partnerstwa [dla Pokoju], szerokiego i natychmiast otwartego dla wszystkich.

Strategia ta miała na celu jedynie utrwalenie amerykańskiego przywództwa w Europie, poprzez stopniowe wchłanianie Nowych Państw Niepodległych (NIS), powstałych w wyniku rozpadu ZSRR na instrument wojskowy tego kierownictwa – NATO

Idea PdP pojawiła się po liście Jelcyna ([2] z 15 września 1993 r.), w odpowiedzi na rosyjską reakcję. Ta długa i profesjonalna odpowiedź, wypracowana w Waszyngtonie przez ekspertów Departamentu Stanu, Pentagonu i Białego Domu, stanowiła spektakularne udoskonalenie Strategii Ekspansji, zbudowanie przedsionka (o atrakcyjnej, hojnej nazwie), w którym chętne państwa mogły być całkowicie kontrolowane w napięciu oczekiwania, a Federacja Rosyjska utrzymywała przez pewien czas wrażenie (złudzenie), że nie jest wykluczona. Zmodyfikowana w ten sposób czysto amerykańska strategia została przyjęta "in toto" na szczycie NATO w dniach 10-11 stycznia 1994 r. w Brukseli.


"Nie czy, ale kiedy i jak" (11 stycznia 1994, Praga)

Z Brukseli prezydent Clinton udał się do Pragi, gdzie 11 stycznia 1994 r. odbył rozmowy z prezydentem Havlem i innymi czeskimi urzędnikami, podczas których stwierdził, że

 "Partnerstwo dla Pokoju jest «drogą» do członkostwa wNATO" oraz że "Stany Zjednoczone nie chcą wyznaczać nowej linii podziału dla Europy, przez niewielu. setki mil na wschód" ([1], doc 11), stwierdzenia, które miały odzwierciedlać "szczere pragnienie Clintona, aby rozwiązać problem kwadratury koła"[1]. Te dwie strategie – przyjęcie członków NIS do NATO i budowanie partnerstwa z Rosją – nie wydawały się Clintonowi tak niekompatybilne, jak się okazało za czasów administracji Busha juniora.

Następnego dnia odbyła się oficjalna kolacja z udziałem szefów państw i rządów Grupy Wyszehradzkiej, którzy wyrazili niezadowolenie z umiarkowania przyjętej w Brukseli formuły. Wałęsa jak zwykle miał ordynarną i radykalną interwencję: "ten moment, w którym Rosja jest słaba, musi być wykorzystany szybko" (co Amerykanie zresztą robili w całości, ale z dyplomacją małych kroków), dodając znaną tezę wyszehradzką, że ich kraje "mają kulturę zachodnią, a Rosja nie". 

Havel, jak zwykle, realistyczny i ugodowy: "Izolowanie Rosji nie jest ani możliwe, ani pożądane".

Przywódcy czterech państw wyrazili zgodę na podpisanie Partnerstwa, "jeśli będzie ono stanowić drogę do akcesji", co potwierdził prezydent Clinton: 

"Partnerstwo dla Pokoju nie jest stałą poczekalnią. Zmienia on cały dialog NATO, tak że teraz pytanie nie brzmi już, czy NATO przyjmie nowych członków, ale kiedy i jak" ([1], dok. 12). (To zdanie, dziś już słynne, zostało sformułowane ad hoc przez redaktora przemówień prezydenckich, Roberta Boortsina, po naleganiach Antony'ego Lake'a skierowanych do prezydenta, że sformułowanie o otwartości NATO. jest bardziej naglące niż to zawarte na szczycie w Brukseli. Clinton zgodziła się to powiedzieć.)

Jak wiadomo, Rumunia była pierwszym krajem, który bezwarunkowo podpisał Partnerstwo 26 stycznia 1994 r., a następnie kraje Grupy Wyszehradzkiej w lutym-marcu, ale kalendarz wchłonięcia do NATO, ustalony w Waszyngtonie[6], miał inne priorytety (i inną logikę).


Partnerstwo dla Pokoju - 1994, Partnerstwo dla Wojny - 2024

Poprzez stopniowe wchłanianie krajów Europy Środkowej i Wschodniej do NATO i coraz wyraźniejsze wykluczanie Federacji Rosyjskiej z procesów decyzyjnych dotyczących bezpieczeństwa europejskiego (np. wojny w byłej Jugosławii), Partnerstwo dla Pokoju stopniowo przekształciło się w prawdziwe Partnerstwo dla Wojny, które Stany Zjednoczone z czasem wzmocniły. 

Odtajnione rozmowy i listy Clinton-Jelcyn nie wskazują na żadne początkowe intencje w tym względzie, podobnie jak na ustanowienie "amerykańskiego przywództwa" w Europie. 

Partnerstwo dla wojny, które stanowi obecną strategię NATO, wywodzi się z innego dokumentu, wcześniej Departamentu Obrony, Doktryny Wolfowitza[7], za której realizację odpowiadają dwie inne administracje USA – jedna republikańska, Bush junior (2001-2009), druga demokratyczna, Jo Biden (2021-2024) – i oczywiście twarda linia amerykańskiej stabilności, która nadaje ciągłość tej polityce, poza barwami partyjnymi.





------------------------------------------
 
[1] Swietłana Sawranskaja i Tom Blanton, Rozszerzenie N.A.T.O.: Co usłyszał Jelcyn,
Książka informacyjna 621, (2018) https://nsarchive.gwu.edu/briefing-book/russia-programs/2018-03-16/nato-expansion-what-yeltsin-heard
[2] List Jelcyna w sprawie rozszerzenia NATO https://nsarchive.gwu.edu/document/16376-document-04-retranslation-yeltsin-letter
[3] J. M. Goldgeier i M. McFaul, Władza i cel: polityka USA wobec Rosji po zimnej wojnie, Brookings Institution Press (2003), s. 204-205
[4] Spotkanie sekretarza Christophera z prezydentem Jelcynem, 22.10.93, Moskwa – https://nsarchive.gwu.edu/document/16380-document-08-secretary-christopher-s-meeting
[5] Warren Christopher, Szanse życia: pamiętnik, Simon Schuster (2001), s. 280
[6] Strategia Ekspansji i Transformacji NATO – https://nsarchive.gwu.edu/document/16374-document-02-strategy-nato-s-expansion-and.
[7] T. Tudor, Ustanowienie i rozbudowa N.A.T.O.(5). Doktryna Wolfowitza





Ustanowienie i rozszerzenie NATO (19) | Analityka | Art-emis




poniedziałek, 21 października 2024

Zagrożenie NATO - "już postrzegają nas"







przedruk



"Zagrożenie jest bardzo poważne". Niepokojące słowa amerykańskiego generała

dzisiaj 6:46


Amerykański generał Christopher Cavoli wskazuje, że choć Rosja poniosła na Ukrainie duże straty, to jednak zdobyła bezcenne doświadczenie. NATO musi być gotowe na konflikt.




– Pod koniec wojny na Ukrainie, jakikolwiek by on nie był, armia rosyjska będzie silniejsza niż dzisiaj. Siły te znajdą się na granicy naszego sojuszu. Będą dowodzone przez tych samych ludzi, którzy już postrzegają nas jako wrogów i wtedy będziemy bardzo wściekli z powodu tego, jak potoczyła się wojna. Będziemy więc mieli przeciwnika z prawdziwymi umiejętnościami, masą i jasnymi intencjami. Dlatego musimy być gotowi i potrzebować sił zbrojnych, które będą w stanie się temu przeciwstawić – powiedział generał Christopher Cavoli, naczelny dowódca amerykańskich sił zbrojnych w Europie w wywiadzie dla "Der Spiegel".

Generał zauważył, że Rosja stanowi stałe zagrożenie dla NATO i bezpieczeństwa w całej Europie. Dodał, że Moskwa coraz częściej współpracuje z takimi państwami jak Chiny i Korea Północna. To sprawia, że jest to problem globalny, o zupełnie nowej dynamice.

– Zagrożenie jest bardzo poważne. Wolę opisać, jak dotkliwe jest dla nas. NATO musi mieć większe możliwości niż nasz przeciwnik. Dlatego musimy szybko wdrożyć wymagania wynikające z planów obronnych. Pamiętajmy, że musimy być szybsi od Rosjan, tylko w ten sposób możemy ich powstrzymać – dodał amerykański dowódca.
Możliwy atak Rosji

Według symulacji możliwego rosyjskiego ataku na wschodnią flankę NATO w 2027 roku, sojusz będzie potrzebował 10 dni na aktywację piątego artykułu o obronie zbiorowej. W najgorszym przypadku państwa bałtyckie mogą zostać pozostawione bez pomocy przez 10 dni, zanim NATO wyśle posiłki.

Zastępca Sekretarza Generalnego NATO Mircea Joane powiedział, że obecnie Rosja "nie ma zamiaru ani możliwości” atakować żadnego z krajów Sojuszu.

Były Naczelny Dowódca NATO, emerytowany admirał Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych James Stavridis, ostrzegł, że rosyjskie dowództwo wojskowe sprzeciwi się jakimkolwiek ćwiczeniom Sojuszu na Morzu Bałtyckim. Były dowódca NATO uważa, że "w ciągu najbliższego miesiąca Rosjanie mogą przejść na wojnę cybernetyczną i elektroniczną”.






"Będą dowodzone przez tych samych ludzi, którzy już postrzegają nas jako wrogów i wtedy będziemy bardzo wściekli z powodu tego, jak potoczyła się wojna."


"Będą dowodzone przez ludzi, którzy już postrzegają nas jako wrogów."


"już postrzegają nas jako wrogów."





Ach więc to tak!

Wcześniej tak nie postrzegali?


niedziela, 13 października 2024

NATO


Wystarczy po kolei opętać jednego, drugiego i krok po kroku prowadzić odpowiednią narrację...




Jak informowali dziennikarze niemieckiej gazety "Bild" generał Andrzejczak stwierdził, że w przypadku naruszenia granicy Litwy wywołałoby natychmiastową reakcję ze strony NATO.


- Nie pierwszego dnia, ale w pierwszej minucie. Uderzymy we wszystkie cele strategiczne w promieniu 300 kilometrów. Uderzymy bezpośrednio w Petersburg - stwierdził.


- Rosja musi zdać sobie sprawę, że atak na Polskę lub kraje bałtyckie oznaczałby również jej koniec. Nawet bez użycia bomb atomowych - dodał.

Polski wojskowy mówił także, że najlepszą strategią wobec Rosji jest zwiększanie potencjału wojskowego i odstraszanie. W związku z tym władze w Warszawie zdecydowały się na zakup "800 rakiet o zasięgu 900 kilometrów, które zostaną użyte w przypadku rosyjskiego ataku".





za:fb






Konfederacja Korony Polskiej

·

Gen. Andrzejczak, komentarz Prezesa Brauna i NATO w tle


 
Po niesławnej wypowiedzi gen. Rajmunda Andrzejczaka i stanowczej reakcji Prezesa Grzegorza Brauna na portalu X na te haniebne generalskie słowa - w umysłach co niektórych większego zamieszania narobiła wypowiedź posła! Z myślą o nich (i nie tylko) - spieszę z jej (chyba już autoryzowaną) egzegezą 

Pojawiło się bowiem wiele pytań odnośnie do stanowiska Konfederacji Korony Polskiej w kwestii NATO. M.in: Jesteście przeciwko NATO jako takiemu? Czy przeciwko realizacji zobowiązań sojuszniczych wobec tylko Litwy? Czy uważacie, że traktat NATOwski nas nie zobowiązuje do zbrojnej pomocy Litwie? etc.


WYJAŚNIAMY


Zanim dojdziemy do osławionego punktu nr 5 traktatu (stanowiącego, że każdy atak zbrojny z zewnątrz zwrócony przeciwko jednemu lub kilku państwom członkowskim traktowany będzie jako atak przeciwko wszystkim sygnatariuszom umowy), mamy punkty poprzedzające, które priorytetyzują przedsięwzięcie środków pokojowych w celu uniknięcia konfliktów zbrojonych. Słowa gen. Andrzejczaka to nic innego jak prowokacja wojenna i podżeganie do wojny, czemu jesteśmy przeciwni. To jak pchanie się na linię ostrzału w cudzej sprawie.

NATO w wielu miejscach wskazuje również na wzajemność, która niejako powinna być warunkiem sine qua non udzielanej pomocy. To nie może być jednostronne ,,dojenie” jednych kosztem drugich. Zabiegi pokojowe, symetria, wzajemność, działania bilateralne. To są priorytety warunkujące pomoc wg 14 punktów traktatu NATOwskiego. Nie odwracajmy akcentów i nie wchodźmy w wysuwane szufladki, jakoby miał to być traktat dotyczący podkładania się jednych państw za drugie pod dyktando trzecich.

Co do samej Litwy. Nie ma spełnionego warunku wzajemności i obustronnego wsparcia. Prezes wskazuje na daleko posunięty brak symetrii w stosunkach polsko-litewskich, na którą to symetrię zwraca uwagę sam traktat NATO w punkcie nr 2:

,,Artykuł 2

Strony będą przyczyniały się do dalszego rozwoju pokojowych i przyjaznych stosunków międzynarodowych
przez umacnianie swych wolnych instytucji, przez przyczynianie się do lepszego zrozumienia zasad, na jakich opierają się te instytucje, oraz przez rozwijanie warunków dla stabilizacji i dobrobytu. 

Będą one dążyły do usuwania konfliktów w prowadzonej przez nie międzynarodowej polityce gospodarczej i będą popierały współpracę gospodarczą między wszystkimi Stronami lub częścią z nich.” 


Jeśli Litwa nie respektuje jako pierwsza wobec Polski artykułu nr 2, my nie mamy obowiązku respektować art. nr 5. Szanujmy się. Nie możemy mówić, że deszcz pada, kiedy nam plują w twarz.


Jak sytuacja z pozostałymi krajami sojuszu?

Podam od razu uniwersalną odpowiedź w stosunku do każdego państwa będącego członkiem NATO: żeby Polska mogła zrealizować punkt piąty traktatu, muszą być respektowane wcześniej wobec Polski przez ten kraj pozostałe punkty dokumentu, które tę pomoc warunkują.

Nie dajmy się ponosić mainstreamowej retoryce, jakoby NATO to był tylko punkt nr 5 traktatu. Mamy ich 14! A ten piąty nie jest nawet w pierwszej trójce.
To są publicznie dostępne artykuły i każdy punkt obowiązuje. Pomoc nie jest bezwarunkowa, właśnie te warunki są określone w tych punktach.

A co, jeśli w kwestiach w/w warunkowości w przypadku Polski kraje sojuszu powołają się na osławioną praworządność albo na dowolną gospodarczą niezgodność etc.?
Oczywiście, że tak będzie - jak zwykle w potrzebie zostaniemy sami, jak już nas tego historia nauczyła. Te zapisy są celowo tak skonstruowane. Dlatego nie bądźmy tu naiwnymi dojnymi krowami. Liczmy na siebie, a sojusze typu NATO niech będą kurtuazyjnym uzupełnieniem naszej dyplomatycznej gry.

Czy Polska powinna opuścić NATO?
Opuszczanie umowy z powodu niedotrzymywania jej punktów nam się nie opłaca. Nie oszukujmy się: to nie jest sojusz gwarantujący nam bezpieczeństwo - nie można się na to nabierać. To względy kurtuazyjne, dyplomatyczne i geopolityczna gra, z której nie można nam wypaść, chcąc utrzymać odpowiednią pozycję na mapie Europy. Wielu ma jeszcze złudzenia, że to wszystko naprawdę. A tak nie jest. Dlatego naszym zadaniem jest być figurantem NATO i prowadzić tak tę partię szachów dyplomatycznych, by nic nie stracić. Nie ma w stosunkach międzynarodowych ,,kolegów”, do których obrony powinniśmy się rzucać. To jest bardzo niedojrzałe myślenie, które nie ma nic wspólnego z dyplomacją. To jest twarda brutalna gra. Nie bądźmy kolejnym pokoleniem Polaków, co się nabiorą na to, że mają sojuszników, którzy im pomogą i sami jak ci błędni rycerze będą nadstawiali siebie i Polskę dla tych, co i tak palcem w naszej sprawie nie kiwną.

Dodam ciekawą informację o wdrażaniu procedur w ramach NATO. W praktyce jest tak, że po ataku na jedno z państw paktu zbiera się dowództwo oraz przedstawicielstwa państw NATOwskich i dopiero konsyliacyjnie podejmowana jest decyzja o wdrożeniu artykułu nr 5 i zapada postanowienie, w których państwach/stolicach ma on być wdrożony. Wszystko z rozwagą i powściągliwością pożądaną w dyplomacji. W interesie Polski na pewno nie jest pchać się do wojny, mamy wobec sztabu NATO ważne argumenty dla niewdrażania u nas art. nr 5 (choćby rozbrojenie z powodu pomocy Ukrainie, jak i rażący brak symetrii w stosunkach polsko-litewskich) i w ten sposób trzeba to rozgrywać.
Dołączenie do Litwy (która zapowiada samodzielną odpowiedź zbrojną na ewentualny atak Rosji bez konsultacji z NATO - ma do tego prawo) może doprowadzić do sytuacji, że Polska zostanie osamotniona w zaangażowanie dla Litwy, bo:

- art. nr 5 paktu nie zostanie ostatecznie wdrożony;
- zostanie wdrożony po decyzji Polski o przystąpieniu do wojny i NATO uzna, że Polsce wsparcie się nie należy, bo nie poczekała na wdrożenie procedury;
- zostanie wdrożony tylko w niektórych państwach sojuszu z pominięciem Polski, która wyjdzie na nadgorliwego, nerwowego ,,głupka”.


Zwracamy uwagę: gen. Rajmund Andrzejczak nie jest uprawniony przez NATO do wygłaszania deklaracji o wdrożeniu art. 5 na wypadek ataku Rosji na Litwę. To, co powiedział, mógł tylko w imieniu Polski, a jest to bardzo bardzo niebezpieczne, durne, szkodliwe i nie ma nic wspólnego z roztropną dyplomacją. Atak Polski na Petersburg to gwarancja zmasowanego odwetu Rosji na Polskę, nie wykluczając ataku jądrowego.


PODSUMOWUJĄC

W moim przekonaniu wymagana była neutralizacja wypowiedzi gen. Andrzejczaka i tylko taka forma, jaką zaprezentował poseł Braun, mogła zadziałać jak ,,relanium na rozjuszonego niedźwiedzia”.

Polska za Pokojem!


Marta Czech, rzecznik prasowa Konfederacji Korony Polskiej



Władze swoim zachowaniem i zacietrzewiem sugerują, że wobec Ukrainy możemy mieć jakiś tajny plan,

na pewno taki plan mają Niemcy i na pewno władze ukrainy, które nic sobie nie robią z samobójczej wojny - muszą mieć na uwadze inne rozwiązania, a wolność czy istnienie ukrainy nie ma dla nich żadnego znaczenia.

A co, jeśli takiego planu nie ma?
Jaki jest cel takiej narracji i postępowania?

Bo "zacietrzewienie" przysłania fakt, że pozbywamy się uzbrojenia....



W dodatku POLICJA chce, by odebrać ludziom kapiszony czarnoprochowe, bo tym można komuś krzywdę zrobić... ale nie tylko - utrudnia się życie myśliwym - przypominam - w dobie zagrożenia wojną ze wschodu!!

Nie-rząd łamie prawo w biały dzień.
A opętani ludzie wygrażają petersburgom.



Zadziwiająca koincydencja!

 

Nie ma czołgów, nie ma samolotów, nie ma strzelb, ani nawet kapiszonów!



W ostatnich czasach wojna zaskakuje.

W 1939 roku staliśmy odwróceni plecami do ataku niemieckiego, bo niejaki Pił Sudski wskazywał na ZSRR i reszta posłusznie udawała, że tak jest - pomimo wielu alarmujących informacji z Pomorza...



Toczy się wojna - wojna kognitywna, gdzie mocno zaciera się granica pomiędzy faktami, a kłamstwami.

Udawanie wojennej retoryki może zostać zinterpretowane jako nieudawanie.

Brak reakcji na łamanie prawa przez rząd.



Gotowanie żaby...




Ty jesteś tą żabą.










wydarzenia.interia.pl/zagranica/news-rosyjski-posel-ostrzega-polske-mowi-o-trzech-rozbiorach,nId,7834850


piątek, 26 lipca 2024

Realizm polityczny

 

Bardzo dobry tekst, bardzo słuszne słowa.

My od 1945 roku, a Irakijczycy od czasu obalenia Saddama, dobrze wiemy, co to znaczy mieć na swoim terytorium o wiele silniejszego od siebie... sojusznika. 

Kłania się Machiavelli.




Członkostwo w NATO nie powinno zwalniać z prowadzenia polityki odpowiedzialnej, ostrożnej, liczącej się ze stosunkami sił i biorącej pod uwagę wszelkie skutki podejmowanych działań; nie powinno być uznawane za przepustkę do przechwałek i wygrażań ciskanych zza rzekomo nieprzenikalnej tarczy artykułu piątego.





przedruk





USA, NATO i bezpieczeństwo Polski. W związku z wypowiedziami prof. Mearsheimera


28 maja 2024 r.

Dwa wywiady z prof. Mearsheimerem

Z zainteresowaniem wysłuchałem wywiadu, jakiego red. Piotrowi Zychowiczowi udzielił profesor stosunków międzynarodowych na Uniwersytecie w Chicago John Mearsheimer. 

Słyszałem bowiem wielokrotnie, że politolog ten głosi tezy niebezpieczne dla państw słabych, będących w takim położeniu jak Polska. I rzeczywiście, padły w tym wywiadzie słowa, które mogą budzić pewien niepokój.


Profesor Mearsheimer zdawał się bowiem dawać wyraz dość zaskakującym (jak na realistę) przekonaniom na temat słynnego artykułu piątego Traktatu Północnoatlantyckiego.

Piszę: „zdawał się”, ponieważ w wywiadzie udzielonym mniej więcej w tym samym czasie Piersowi Morganowi wypowiadał się na temat uwarunkowań użycia przez USA sił zbrojnych (a w szczególności broni nuklearnej) w sposób, moim zdaniem, o wiele bardziej realistyczny; mówił tam między innymi, że w razie użycia broni nuklearnej przeciwko państwu należącemu do NATO „istnieje pewne uzasadnione prawdopodobieństwo” („there’s some reasonable chance”), że Stany Zjednoczone dokonają uderzenia odwetowego.



Tymczasem w rozmowie z Piotrem Zychowiczem stwierdził w pewnym momencie: 

„Kiedy już jakieś państwo znajdzie się w NATO, ma gwarancję wynikającą z artykułu piątego i jest w doskonałej sytuacji” („you’re in excellent shape”),

a i w kilku innych miejscach zapewniał, bądź dawał do zrozumienia, że artykuł piąty stanowi coś na kształt gwarancji (choć z wypowiedzi tych nie wynikało, czego dokładnie jest to gwarancja: czy bezpieczeństwa, czy – bynajmniej z nim nierównoznacznego – użycia przez USA sił zbrojnych w obronie zaatakowanego sojusznika; taką niejednoznaczność posługiwania się terminem „gwarancja” można dostrzec też w rodzimych dyskusjach na temat polityki międzynarodowej).



Tych ostatnich stwierdzeń amerykańskiego profesora trudno nie odbierać z niepokojem – podsycają one bowiem pewne negatywne tendencje i tak silnie już obecne w polskiej polityce zagranicznej (rozumianej szeroko, a więc nie tylko jako działalność rządu, ale i nastawienie środowisk opiniotwórczych), a mianowicie skłonność do podejmowania nadmiernego ryzyka, nieliczenia się z własnym potencjałem i lekceważenia grożących państwu niebezpieczeństw, przed którymi zabezpieczać ma nas „parasol” NATO.

A jako że w Polsce nawet niektórym skądinąd trzeźwo oceniającym politykę międzynarodową komentatorom zdarza się dawać wyraz przekonaniu o jakimś automatyzmie działania artykułu piątego i wynikającym z tego poczuciu względnego bezpieczeństwa, od momentu wysłuchania wywiadu nie mogę opędzić się od myśli, czy polskiemu audytorium nie lepiej byłoby wysłuchać z ust realisty, amerykańskiego czy jakiegokolwiek innego, raczej takich słów:

„Artykuł piąty to nie jest magiczne zaklęcie, które może wybawić was z wszelkich kłopotów. Znacie przecież jego treść i musicie wiedzieć, w jak ogólny i niezobowiązujący sposób jest on sformułowany. Co więcej, jako naród o ponadtysiącletniej historii zdążyliście już chyba nauczyć się tego, że jedynym gwarantem wykonalności przymierza jest interes strony, która ma się wywiązać ze zobowiązań.


Artykuł piąty to nie jest przedmiot wiary i to, że będziecie bardzo chcieli, aby działał, nie będzie miało żadnego znaczenia.


Wasze zabiegi o jego uroczyste potwierdzanie dowodzą tylko waszej naiwności. Musicie przecież rozumieć, że czym innym jest sto razy deklarować niezłomną wolę obrony każdego centymetra terytorium NATO, a czym innym podjąć w obronie Estonii, Łotwy czy Polski działania mogące skutkować uderzeniami nuklearnymi na Waszyngton, Nowy Jork czy San Francisco? Zapewniam was, choć powinniście sami o tym dobrze wiedzieć, że każdy prezydent amerykański – o ile nie będzie szaleńcem – zastanowi się w takiej sytuacji nie raz i nie dwa, ale z dziesięć razy.



Stany Zjednoczone to nie jest dobra ciocia, która prowadzi schronisko dla państw słabych, ale mocarstwo, które potrafi działać w sposób bezwzględny (choć naturalnie ubiera swą żelazną pięść w jedwabną rękawiczkę i inne mocarstwa mogą pozazdrościć mu sprawności, z jaką potrafi utożsamić swój interes z dobrem ludzkości). NATO z kolei to nie jest organizacja dobroczynna, ale narzędzie polityki i realizacji interesów amerykańskich.

Te interesy powinny być dla was przedmiotem nieustannej analizy.



Z nie mniejszą uwagą powinniście analizować możliwości Stanów Zjednoczonych, które w świecie wielobiegunowym nie są tak nieograniczone, jakimi były w minionym już okresie amerykańskiej hegemonii.

Zdarzyło wam się już chyba w przeszłości otrzymywać gwarancje, które okazywały się bez pokrycia, ponieważ gwarant – choćby chciał – nie był w stanie ocalić was przed przeciwnikiem?



Tych amerykańskich realistów, którzy w latach 90. byli przeciwni przyjęciu Polski i innych państw Europy Środkowo-Wschodniej do NATO, albo post factum określali to jako błąd, darzycie silną i nieskrywaną niechęcią. Niesłusznie i niepotrzebnie. Mieli oni prawo oceniać to posunięcie z punktu widzenia amerykańskiej racji stanu, nie mieli obowiązku kierować się interesami Polski 

(skąd, swoją drogą, bierze się to wasze przekonanie, że Zachód – cokolwiek to w danym momencie znaczy – powinien was bronić lub ratować z opresji?).

Nie zaszkodziłoby wam jednak przyjrzenie się nie tej, opartej na interesach amerykańskich, ale moralnej stronie ich argumentacji. Byli oni przeciwni dawaniu obietnic bez pokrycia, zaciąganiu zobowiązań, których – jak się obawiali – USA nie będą w przyszłości chciały lub mogły wypełnić

»Zobowiązaliśmy się do ochrony całego szeregu krajów – mówił w 1998 roku (kiedy zapadła decyzja o rozszerzeniu NATO o Polskę, Czechy i Węgry) George Kennan [amerykański dyplomata, sowietolog – przyp. red.] – mimo że nie mamy ani środków, ani chęci, by robić to w jakikolwiek znaczący sposób«.

Amerykańscy realiści pomni byli na pouczenia Jerzego Waszyngtona, że 

»dla większej części ludzkości interes jest zasadą nadrzędną«, a »motywy cnoty publicznej nie są wystarczające do wytworzenia trwałego poszanowania dla wysublimowanych nakazów i powinności społecznego obowiązku. Niewielu ludzi jest zdolnych do ciągłego poświęcania prywatnych interesów czy korzyści w imię wspólnego dobra (…). Nie przetrwa żadna instytucja, której konstrukcja nie bierze pod uwagę prawdziwości tych maksym«. 


Mieli prawo obawiać się, że interesy amerykańskie w Europie Środkowej nie będą tak doniosłe, by ryzykować wojnę z innym mocarstwem nuklearnym. Czy możecie być stuprocentowo pewni, że się mylili?


Powinniście mieć świadomość, że rozszerzenie NATO na przełomie XX i XXI wieku było raczej aktem politycznym aniżeli starannie rozważonym zobowiązaniem militarnym. Gwarancję wynikającą z artykułu piątego rozdawano wtedy tak hojnie, ponieważ nie spodziewano się, że kiedykolwiek będzie musiała być realizowana. Rzucenie wyzwania amerykańskiemu hegemonowi było wtedy rzeczą nie do pomyślenia. Dziś sytuacja wygląda inaczej.


Udało wam się przystąpić do NATO, kiedy USA stały nieomal w zenicie swojej potęgi, a Rosja była bardzo słaba. Powinno to być dla was jednak nie tyle źródłem przeświadczenia, że udało się złapać Pana Boga za nogi, ale refleksji na temat dynamizmu stosunków międzynarodowych.


Musicie przecież rozumieć, że w polityce okoliczności miejsca i czasu mają większe znaczenie niż litera traktatów. Układ sił i interesów, położenie geograficzne i zdolności militarne mogą decydować o ewentualnych różnicach w polityce Waszyngtonu wobec Ukrainy i Polski w większym stopniu niż fakt, że ta pierwsza nie dysponowała gwarancją artykułu piątego, a ta druga – tak.

Rozumiem, że świadomość faktu, iż gwarancja, którą uważacie za fundament swojego bezpieczeństwa, może być gigantycznym blefem, wprowadza nieznośne poczucie niepewności, ale nierozsądnie – moim zdaniem – byłoby, aby próbować uwolnić się od niego poprzez doprowadzenie do sytuacji, w której rzeczywistość powie „sprawdzam”.


Każdego dnia powinniście zadawać sobie – nie Stanom Zjednoczonym – i samodzielnie odpowiadać na pytania, czy Amerykanie będą mieli interes w tym, aby wam pomóc,

czy będą mieli odpowiednie możliwości, a także czy w ich interesie będzie ocalić was, czy może pomóc wam tylko na tyle, abyście zadali jak największe straty ich mocarstwowemu przeciwnikowi, niezależnie od tego, ile miałoby was to kosztować.


Nie zaszkodziłaby wam także refleksja na temat tego, co stałoby się z waszym państwem, gdyby do wojny NATO z Rosją rzeczywiście doszło i gdyby nawet cały sojusz, od Stanów Zjednoczonych po Macedonię Północną, z najlepszymi chęciami ruszył na pomoc »wschodniej flance«. Mogłoby się okazać, że mimo to wcale nie będziecie »in excellent shape«” [w doskonałym stanie – przyp. red.].


Członkostwo w NATO nie powinno zwalniać z prowadzenia polityki odpowiedzialnej, ostrożnej, liczącej się ze stosunkami sił i biorącej pod uwagę wszelkie skutki podejmowanych działań; nie powinno być uznawane za przepustkę do przechwałek i wygrażań ciskanych zza rzekomo nieprzenikalnej tarczy artykułu piątego.


Jeżeli w tezach prof. Mearsheimera kryje się jakieś niebezpieczeństwo dla Polski, to nie leży ono w tym, że generalnie głosi on poglądy, których nie chcemy słuchać, bo wolimy żyć w świecie wykreowanym przez własną propagandę, ale w okazjonalnym podtrzymywaniu złudzeń, którymi i tak już w nadmierny sposób karmimy własną wyobraźnię.




Jan Sadkiewicz







Żadnych wojen z Rosją.

Mamy do wygrania wojnę z Niemcami.





Wygrajmy w końcu tę wojnę, wygrajmy wojnę z Niemcami.






USA, NATO i bezpieczeństwo Polski. W związku z wypowiedziami prof. Mearsheimera – Instytut Spraw Obywatelskich



poniedziałek, 4 października 2021

Polityka ws. Kosowa

 

[...]


Były jugosłowiański minister spraw zagranicznych Zivadin Jovanovic powiedział, że nawiązując do pierwszej umowy dotyczącej zasad normalizacji stosunków między Belgradem a Prisztiną, pozostaje pytanie, czy umowa ta była dobrowolnym wyrazem woli, czy też dokumentem o charakterze politycznym. Zaznacza, że ​​Serbia zrobiła wszystko szybko, podczas gdy Prisztina i UE nie zrobiły nic z tym, co zostało podpisane.


„Z lektury faktów z ostatnich ośmiu lat można szacować, że Prisztina i Bruksela nie zamierzały realizować tego, co zostało formalnie przyjęte, ani w momencie podpisywania dokumentu, ani później. Przepisy dotyczące MTK w Hadze , z władzą wykonawczą służył Serbii jedynie jako pułapka, by zmusić go do rezygnacji z „rzeczywistości w terenie” poprzez wycofanie wszystkich swoich instytucji z północy Kosowa i Metohiji oraz umożliwienie ekspansji instytucji separatystycznych także w tej części Serbskiej prowincji ...


Tak więc w praktyce wszystko zamieniło się w jednostronne ustępstwa w interesie nielegalnej secesji Prisztiny i geopolityki głównych członków UE i NATO” - powiedział Jovanovic.


„… Dokonano serii jednostronnych i wyzywających posunięć politycznych, a więc legitymizacja secesji wzrosła. Jednocześnie UE obiecywała bezstronność w dialogu, Serbia w to wierzyła, ale w praktyce Bruksela dostosowała się do nieodpowiedzialnego zachowania Prisztiny, ciężko pracowała nad tworzeniem instytucji i systemów nielegalnych instytucji… w tym utworzenie nielegalnych sił paramilitarnych, wyposażonych, uzbrojonych i szkolonych przez niektórych członków UE. 


Wszystko to zostało zrobione z brakiem szacunku i naruszeniem rezolucji Rady Bezpieczeństwa 1244. Wszystko to wskazuje, że nie są to nieuzasadnione ambicje, lekkomyślne posunięcia lub agresywne działania niektórych przywódców politycznych w Prisztinie,Zivadin Jovanovic zakończył.



https://www.lantidiplomatico.it/dettnews-tensione_serbiakosovo_la_questione_targhe__solo_un_ultimo_tassello/24790_43325/




wtorek, 8 września 2020

Nie ma NATO



Niemcy czują się bardzo pewnie - w państwach zwanych V4 - (Grupa Wyszechradzka) utworzyli coś, co przed wojną nazywało się Mitteleuropa, czyli kolonialne gospodarcze zaplecze Niemiec, które jest podstawą  jej mocarstwowości. 

Traktaty europejskie, sam pomysł utworzenia UE, wprowadzenie wspólnej waluty euro - to tylko sposoby Niemiec na zdobycie przewagi gospodarczej i politycznej nad innymi państwami w Europie - do tego należy doliczyć atak NATO na Jugosławię.

Wszystko to na pewno jest konsekwencją rozpętania dwóch wojen światowych i osadzenia w pobitych państwach własnej agentury tudzież 5 kolumny - głównie w Polsce, krajach bałtyckich, na Ukrainie, Kosowie, Rosji.

Niemcom już ani fasada UE, ani fasada NATO nie są już potrzebne.

Na placu boju pozostają dogorywające Stany Zjednoczone oraz Chiny - to są teraz główni rywale Niemiec. 


Ze strony Antidiplomatico:


Autor: Giuseppe Masala


Według prasowych plotek, które jeszcze się nie potwierdziły, podczas szczytu na Korsyce między Micotakis i Macron 10 września zostanie podpisany pakt obronny między Francją, a Grecją, w którym Paryż zobowiązuje się do walki u boku greckiego państwa w przypadku agresji tureckiej .


Zobaczymy wkrótce, ale gdyby tak było, chciałbym zaznaczyć, że oznaczałoby to - w istocie - koniec NATO, będącego jednocześnie Turcją, Grecją i Francją państw należących do Sojuszu Atlantyckiego.

Z drugiej strony oznaczałby też nieodwracalny punkt w procesie rozpadu Unii Europejskiej. 

Artykuł 47 TUE zobowiązywałby wszystkie państwa UE do wspierania państwa członkowskiego zaatakowanego militarnie. 

W normalnych sytuacjach pakt między Francją a Grecją nie byłby zatem konieczny, ale oczywiście normalna sytuacja nie jest. 

A co jest nienormalne? 

Prosty, ukryty, ale ewidentny sojusz między Turcją, a Niemcami. 


Stoimy w obliczu ewidentnego zerwania tego, czym jest pakt z Akwizgranu między Francją a Niemcami, który jest motorem napędowym UE.

Źródła cytowane przez gazetę "Kathimerini", raport Agenzia Nova, wskazują, że Mitsotakis i Macron "określą szczegóły umowy zakupu przez Greków około 4,5 generacji odrzutowców Rafale zbudowanych przez francuskie Dassault oraz innego sprzętu wojskowego. W ostatnich dniach Mitsotakis spotkał się z ministrem obrony Nikosem Panagiotopoulosem, szefem obrony Konstantinosem Florosem i szefem sztabu marynarki wojennej Stylianosem Petrakisem, aby omówić wzmocnienie Grecji w sektorze obronnym. Oprócz zakupu Rafale, Grecja rozważa również zakup nowych fregat w kontekście narastających napięć z Turcją we wschodniej części Morza Śródziemnego ”.

Unia Europejska rozpada się dramatycznie, w milczeniu mediów i przy całkowitej nieświadomości narodów. A błędem był niefortunny pomysł kontynuowania tworzenia Unii Europejskiej poprzez utworzenie wspólnej waluty. Próbowali zbudować dom zaczynając od dachu, z monety. Bez wspólnej polityki zagranicznej, bez konstytucji, bez ochrony praw i wolności wszystkich obywateli. Pozostaje tragiczną porażką, która, mamy nadzieję, nie jest obarczona dramatycznymi konsekwencjami. Mądrość chciałaby, aby potępienie z Maastricht i powrót Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej odbyły się bezzwłocznie. Ale może już za późno.









środa, 3 maja 2017

NATO położyło łapę na największych złożach tytanu w Polsce?



NATO położyło łapę na największych złożach tytanu w Polsce? Wszystko na to wskazuje!

Ktoś kiedyś powiedział, że nic nie dzieje się przypadkowo. Czyżby tak było i tym razem? Wojska NATO były z wielką pompą i radością witane na Suwalszczyźnie, dokładnie w miejscu gdzie Polska ma największe naturalne złoża tytanu i rud zim rzadkich – niezwykle unikalnych i wartościowych. Wartość? Bagatela 2 biliony dolarów.


Zdarzyło się to akurat w momencie, gdy podobne zasoby kończą się na Uralu. Polska nie rozpoczęła wydobycia, gdyby jednak się tego podjęła moglibyśmy zacząć powoli dyktować warunki na runku surowców i tym samym wzbogacić swój budżet o ładnych „parę złotych”. Wszak powszechnie wiadomo, że tytanu używa się między innymi w przemyśle kosmicznym, lotniczym i elektronicznym tak więc o zbyt by raczej ciężko nie było.
Rodzi się tu szereg pytań ale i wątpliwości. Być może obecność wojsk NATO na tamtym terenie nie ma nic wspólnego z hamowaniem wydobycia naszych złóż, być może jest jakiś głębszy „deal” o którym żaden z nas nie ma pojęcia. Jedynym pewniakiem w tej sprawie jest fakt, że rządy zarówno polskie jak i zagraniczne – w tym amerykańskie – doskonale wiedzą o bogactwie jakie skrywa polska ziemia.
Być może jest to czas aby zacząć zadawać pytania?
Polecamy wystąpienie Prof. Ryszarda H. Kozłowskiego. Mowa o bogactwach naturalnych na Suwalszczyźnie:

„Prof.R.Kozłowski 21 04 2017 Konferencja naukowo-techn.w Krakowie cz 2”


Źródło:  https://wrealu24.pl/5614-nato-polozylo-lape-na-najwiekszych-zlozach-tytanu-w-polsce-wszystko-na-to-wskazuje-video
akademiapolityczna.wordpress.com



 https://www.nwo.report/uncategorised/nato-polozylo-lape-najwiekszych-zlozach-tytanu-polsce-wskazuje.html

piątek, 27 stycznia 2017

Siły amerykańskie rozmieszczone w Polsce to teatrzyk


Były oficer wywiadu USA: Siły amerykańskie rozmieszczone w Polsce to teatrzyk

Dodane przez Lipinski
Opublikowano: Czwartek, 26 stycznia 2017 o godz. 15:03:56


Robert David Steele, były oficer CIA oraz wywiadu amerykańskiej piechoty morskiej mówi Michałowi Krupie w wywiadzie dla „Opcji na Prawo”, że siły USA rozmieszczone w Polsce „to teatrzyk”. „Czołgi i inne elementy tej siły są przestarzale i nieadekwatne. Rosja może je zniszczyć w jednej chwili”.





- Rosja nie może być okrążona, nie może być pokonana. Siły amerykańskie rozmieszczone w Polsce to teatrzyk. Czołgi i inne elementy tej siły są przestarzale i nieadekwatne. Rosja może je zniszczyć w jednej chwili – mówi Robert David Steele, były oficer CIA oraz wywiadu amerykańskiej piechoty morskiej w wywiadzie dla „Opcji na Prawo”, przeprowadzonym przez Michała Krupę.

- Trump jest zwolennikiem wizji Rona Paula o polityce zagranicznej opartej na pokoju i handlu. Priorytetem powinno być zamknięcie wszystkich amerykańskich baz wojskowych za granicą, wycofanie się z NATO, odcięcie finansowania dla ONZ, dyktatorów i programów, które pozbawiają Amerykanów środków pieniężnych - twierdzi Steele.
- John Brennan i CIA są podstawą kontroli rządu USA przez Establishment. Próbowali wpłynąć na Kolegium Elektorów przy pomocy fałszywych twierdzeń o tym, że Rosjanie zhackowali wybory prezydenckie – mówi były oficer amerykańskiej wywiadu. Odnosi się też do polityki Waszyngtonu względem Bliskiego Wschodu:
- Ogólnie rzecz biorąc, mam nadzieję, że Trump przestanie finansować z pieniędzy podatników Arabię Saudyjską i Izrael.
Steele twierdzi również, że CIA szkoliło terrorystów, którzy mieli później został wysłani do Rosji i Chin:
- CIA pomogło stworzyć ISIS i szkoliło ujgurskich i czeczeńskich terrorystów, aby następnie odesłać ich do Chin i Rosji.
Więcej w następnym numerze „Opcji na Prawo”, który ukaże się w lutym br.
Kresy.pl / Opcja na Prawo
 
 
 
http://www.kresy.pl/wydarzenia,bezpieczenstwo-i-obrona?zobacz/byly-oficer-wywiadu-usa-sily-amerykanskie-rozmieszczone-w-polsce-to-teatrzyk
 
 

środa, 14 grudnia 2016

Warto zapamiętać - Kiedy żołnierze z USA trafią do Polski? Głos gen. Hodgesa

Świat
Wczoraj, 13 grudnia (15:10) Aktualizacja: Wczoraj, 13 grudnia (15:36)
Generał Frederick Hodges, dowódca naczelny sił lądowych USA w Europie, poinformował we wtorek, że na początku roku ok. 4 tys. żołnierzy USA z pojazdami i sprzętem ma przybyć m.in. do Bremerhaven, skąd udadzą się dalej do Polski.




Generał Frederick Hodges, dowódca naczelny sił lądowych USA w Europie /Getty Images
Generał Frederick Hodges, dowódca naczelny sił lądowych USA w Europie /Getty Images
Hodges powiedział, że w styczniu północne Niemcy będą "logistyczną obrotnicą" przerzutu wojsk USA do Europy Środkowej i Wschodniej.




W ramach natowskiej operacji "Atlantic Resolve" żołnierze ci mają wzmocnić siły USA we wschodnich krajach NATO.
Celem jest zabezpieczenie pokoju w Europie i demonstracja siły wobec Rosji - powiedział gen. Hodges w Szkole Logistyki niemieckiej Bundeswehry w Osterholz-Scharmbeck (Dolna Saksonia), która - jak pisze agencja dpa - jest jednym z centralnych węzłów logistycznych tej operacji.


Na początku listopada polskie MON poinformowało, że amerykańskie oddziały, które w 2017 r. przybędą do Polski, będą stacjonowały m.in. w Żaganiu, Świętoszowie, Skwierzynie i Bolesławcu.


Na szczycie NATO w Warszawie w lipcu 2016 r. ustalono, że Sojusz wyśle do Polski i państw bałtyckich cztery wielonarodowe batalionowe grupy bojowe. Większość żołnierzy batalionu, który przyjedzie do Polski, ma pochodzić z USA. Dodatkowo Stany Zjednoczone zapowiedziały, że wyślą do Europy Środkowo-Wschodniej - w ramach współpracy dwustronnej - brygadę pancerną i pododdział śmigłowców. Brygada przez większość czasu mają znajdować się w Polsce, ale będą też ćwiczyć w innych państwach wschodniej flanki NATO.


"W styczniu 2017 r. do Polski zostaną przerzucone pododdziały i sprzęt ABCT (Brygadowa Grupa Bojowa, ang. Armored Brigade Combat Team). W początkowym okresie zostanie ona rozlokowana na obszarze zachodniej Polski, pomiędzy Drawskiem Pomorskim a Żaganiem. Następnie część z jej elementów zostanie rozmieszczona w innych miejscach rejonu wschodniej flanki NATO. Sukcesywnie pewne elementy ABCT zostaną rozlokowane także w kilku innych lokalizacjach. W ramach pierwszej rotacji dowództwo brygady oraz bataliony inżynieryjny i wsparcia, 3 Batalion 29 Pułku Artylerii i 4 Batalion 10 Pułku Kawalerii będą stacjonowały w obiektach wojskowych w Żaganiu, Świętoszowie, Skwierzynie i Bolesławcu" - informowało MON w komunikacie.

Żołnierze batalionowych grup bojowych będą co kilka miesięcy podlegali rotacji. Oddziały te będą wielonarodowe, ale w każdym będzie tzw. państwo ramowe, czyli odpowiedzialne za wystawienie większości sił i dowodzenie całością. W Polsce państwem ramowym będą Stany Zjednoczone, na Litwie - Niemcy, na Łotwie - Kanada, a w Estonii - Wielka Brytania.

Prócz Amerykanów w skład batalionu w Polsce będą wchodzili żołnierze z Rumunii i Wielkiej Brytanii. Polska z kolei wyśle żołnierzy do batalionu na Łotwie oraz pododdział do Rumunii (NATO wzmacnia swoją obecność wojskową nie tylko w Polsce i krajach bałtyckich, lecz także na flance południowo-wschodniej).

W komunikacie MON informowano, że amerykańska Pancerna Brygadowa Grupa Bojowa (ABCT) będzie liczyła ok. 4 tys. żołnierzy. Oddziały z USA będą miały rotacje co dziewięć miesięcy. Jako pierwsza przyjedzie do Polski 3 Pancerna Brygadowa Grupa Bojowa z 4 Dywizji Piechoty. Oddział stacjonuje na co dzień w Fort Carson w stanie Kolorado.




wtorek, 9 sierpnia 2016

Rosja nie będzie walczyć na swoim terenie



Doradca Putina: dodatkowa broń NATO nie pomoże Polsce - w razie kryzysu ta broń zostanie zniszczona


„Nie zrezygnujemy ze statusu światowej potęgi. Chcielibyśmy być centrum wielkiej Eurazji” – zapowiada znany rosyjski analityk i doradca Władimira Putina Siergiej Karaganow w rozmowie z „Der Spiegel”. „Państwa takie jak Polska, Litwa czy Łotwa, mają uspokoić się dzięki temu, że NATO rozmieści w nich swoją broń. To im jednak nic nie pomoże, my oceniamy to jako prowokację. W przypadku kryzysu właśnie ta broń zostanie zniszczona

Według Siergieja Karaganowa, już w czasie wojny w Gruzji w 2008 roku wzajemne zaufanie wielkich mocarstw „oscylowało wokół zera”, zaś Rosja zaczęła na nowo zbroić swoją armię. W wywiadzie dla niemieckiego „Der Spiegel”, opublikowanego na stronach portalu Onet.pl zaznaczył, że od tamtego czasu sytuacja drastycznie się pogorszyła:

„Ostrzegaliśmy NATO przed zbliżaniem się do granic Ukrainy, ponieważ stworzyłoby to dla nas sytuację nie do przyjęcia. Rosja powstrzymała posuwanie się Zachodu w tym kierunku, na pewien czas zażegnało to, miejmy nadzieję, niebezpieczeństwo wybuchu wielkiej wojny w Europie. Lecz propaganda, jaka trwa obecnie, przypomina czas przed nową wojną”.


Karaganow stwierdził także, że w Rosji „istnieje silna świadomość, że musimy się bronić (…), być przygotowani na wszystko, stąd ta ostra niekiedy [rosyjska – red.] propaganda”.

Zarzuca z kolei zachodnim mediom, że oczerniają Rosję i twierdzą, że grozi ona inwazją.

„Obecnie państwa wschodnioeuropejskie, takie jak Polska, Litwa czy Łotwa, mają uspokoić się dzięki temu, że NATO rozmieści w nich swoją broń. To im jednak nic nie pomoże, my oceniamy to jako prowokację. W przypadku kryzysu właśnie ta broń zostanie zniszczona. Rosja nie będzie nigdy więcej walczyć na swoim terenie…– podkreślił rosyjski analityk. Dodał, że NATO jest znacznie bliżej granic Rosji niż niegdyś, a zmieniła się m.in. broń. Wszystko wygląda znacznie gorzej niż trzydzieści czy czterdzieści lat temu” – uważa doradca Putina.


Karaganow przyznał, że pojawiające się wśród rosyjskich elit twierdzenia o tym, że Zachód dąży do wojny, by podzielić Rosję, są przesadzone. „Z pewnością jest to przesada” – powiedział zaznaczając, że z kolei politycy w USA mówią, że sankcje powinny spowodować zmianę władzy w Rosji. „To jest wystarczająco agresywne” – uznał. Dodał też, że rosyjskie elity polityczne nie są gotowe na reformy wewnętrzne i ich nie chcą. Przypomniał również, że Rosja „opiera się na dwóch narodowych ideach – obronie i suwerenności”, zaś w tym kraju „kwestie bezpieczeństwa traktuje się ze znacznie większą czcią niż w innych krajach”. Podkreślił też, że w Rosji rozszerzenie NATO został odebrane jako zdrada.

„Chcemy zapobiec dalszej destabilizacji świata. I chcemy mieć status wielkiego mocarstwa. Z tego nie możemy niestety zrezygnować, bo ów status w ciągu ostatnich trzystu lat stał się częścią naszego genomu. Chcielibyśmy być centrum wielkiej Eurazji, strefy pokoju i współpracy. Do tej Eurazji będzie należał również subkontynent europejski” – powiedział Karaganow.


Analityk mówił także, że Rosja nie ma najmniejszego zaufania do Zachodu. „Istnieje taki środek, jak zaskoczenie taktyczne. Powinniście wiedzieć, że jesteśmy już mądrzejsi, silniejsi i bardziej zdecydowani– powiedział doradca Putina.


„Rosjanie są kiepskimi handlowcami, niechętnie zajmują się ekonomią, za to są wybitnymi wojownikami. Wy w Europie macie inny system polityczny, taki, który nie potrafi dopasować się do wyzwań nowego świata. Niemiecka kanclerz powiedziała, że nasz prezydent żyje w innym świecie. Ja sądzę, że on żyje właśnie w tym realnym– mówił Karaganow w kontekście rosyjskich działań w Syrii.


„Część europejskich elit dążyła do konfrontacji z Rosją, teraz więc nie pomożemy Europie, choć w kwestii uchodźców moglibyśmy to zrobić” – zaznaczył analityk dodając, że przez następne kilkadziesiąt lat Europa Zachodnia nie będzie żadnym wzorcem dla Rosji. Zauważył też, że dla Moskwy koncentracja wojsk NATO oznacza groźbę wojny. Odniósł się w tym kontekście do stacjonowania batalionów NATO na tzw. wschodniej flance Sojuszu:


„Gadanie o tym, że chcemy zaatakować kraje bałtyckie, jest idiotyczne. Po co NATO rozmieszcza tam broń? Proszę sobie wyobrazić, co stanie się tam w przypadku kryzysu. NATO-wska pomoc dla państw bałtyckich jest symboliczna, to prowokacja. Jeśli NATO rozpocznie agresję przeciwko mocarstwu atomowemu takiemu jak my, zostanie to ukarane”.

Karaganow krytycznie odniósł się także do sytuacji społeczno-politycznej w Europie Zachodniej:

„Niepokoi mnie, gdy Europejczycy domagają się coraz więcej demokracji. Brzmi to tak, jak dawniej, kiedy u nas żądano coraz więcej socjalizmu”.


W odpowiedzi na pytanie o błędy w rosyjskiej polityce zagranicznej, Karaganow powiedział, że Rosja nie miała żadnej strategii politycznej wobec byłych republik radzieckich, nie zrozumiała ich nowej sytuacji. „Jedyną rzeczą, jaką zrobiliśmy, było subwencjonowanie tych państw i kupowanie ich elit – za pieniądze, które zostały potem ukradzione, prawdopodobnie wspólnie. Nie udało się nam więc zapobiec konfliktowi na Ukrainie” – zaznaczył analityk.


Karaganow zapowiedział także, że nie należy spodziewać się zasadniczych ustępstw ze strony Rosji po wrześniowych wyborach parlamentarnych:


„Mentalnie nasz kraj stał się euroazjatycką potęgą – ja byłem jednym z intelektualnych ojców zwrócenia się na Wschód. Teraz jednak uważam, że nie powinniśmy się odwracać od Europy. Musimy szukać sposobów, by przywrócić nasze relacje”.


Siergiej Karaganow jest honorowym przewodniczącym wpływowej Rady ds. Polityki Zagranicznej i Obronnej. Tworzy ona koncepcje rosyjskich strategii dotyczących światowej polityki. W maju przedstawiła ona nowe tezy polityki zagranicznej. Karaganow jest również doradcą Władimira Putina.







sobota, 14 listopada 2015

Odrażający haniebny atak - albo Kadafii zza grobu...


Refleksja na temat wczorajszej tragedii we Francji oraz


kilka uwag na temat cynizmu  zachodnich polityków.



Angela Merkel jest największym szkodnikiem Europy - tak o kanclerz Niemiec powiedział szef SLD Leszek Miller. Jego zdaniem, poprzez swoją nieprzemyślaną politykę kanclerz Niemiec ściągnęła zagrożenie na całą Europę. Polityk SLD przypomniał, że nikt nie pytał rządów i społeczeństw krajów UE, czy życzą sobie masowego napływu imigrantów



13:10 Syryjski prezydent powiedział, że polityka Francji przyczyniła się do rozprzestrzeniania się terroryzmu, a to doprowadziło do ataków w stolicy Francji. Bashar al-Assad skrytykował politykę Francji podczas spotkania z delegacją francuskich prawników w Damaszku. Dodał, że ataki terrorystyczne wymierzone w stolicę Francji nie mogą być oddzielone od tego, co stało się ostatnio w Bejrucie oraz tego, co dzieje się w Syrii w ciągu ostatnich 5 lat.


13:08 Francuska policja potwierdza, że przy zwłokach jednego z terrorystów znaleziono syryjski paszport.


 10:45 To akt wojny. Francja została haniebnie i tchórzliwie zaatakowana. Zatriumfujemy nad barbarzyństwem, jesteśmy silni i waleczni. Odpowiedź Francji będzie bezlitosna - mówi na konferencji prezydent Francji Francois Hollande. 




Bardzo dziwne te słowa, bo przecież Kadafii ostrzegał...



piątek, 1 lipca 2011

Kadafi grozi Europie wojną.

25 marca pisałem:

"Północna Afryka zostaje przejęta przez wojujących wyznawców Allaha co skutkuje regularną wojną ze światem zachodu – po „odparowaniu” ruchawka budzi się we Francji, w Niemczech...."


A dzisiaj w mediach:

"- Radzimy wam wycofać się, zanim spotka was katastrofa. Radzę wam uziemić wasze samoloty (...) i rozmawiać z narodem libijskim - powiedział Kadafi.

Dyktator zagroził atakami w Europie, jeśli NATO nie przerwie swej operacji libijskiej. - Możemy zdecydować, że potraktujemy was w podobny sposób - powiedział. - Jeśli podejmiemy taką decyzję, możemy również przenieść to (walkę) do Europy - dodał. "



Widać, III wojna światowa już niedługo.

To naprawdę zastanawiające, jak te przepowiednie się spełniają...
Ktoś im pomaga się spełniać chyba....

Przypadków nie ma - tego już się nauczyliśmy.

Kilka lat temu popełniłem pewien tekst w tym temacie (spełniających się "przepowiedni")- nigdy go nie opublikowałem, bo wydawał mi się nieco... odjechany - ale chyba go jednak opublikuję....

Poszukam jutro.






O co chodzi z tą hańbą, o której politycy ciągle mówią?


Przypominam swój tekst z 2011 roku ws. ataku terrorystycznego w Norwegii i moje porównanie komentarzy w zachodnich mediach do sytuacji w Libii.

Czyż bombardowanie niewinnych cywili w Libii nie było aktem ODRAŻAJĄCYM haniebnym i tchórzliwym??





sobota, 23 lipca 2011

Co komu wygodne. . .


Cytuję:

"Podczas konferencji prasowej w Trypolisie Moussa Ibrahim, rzecznik reżimu Muammara Kaddafiego, potępił masowe morderstwo w Norwegii.
Po chwili jednak wykorzystał tę tragedię jako powód do werbalnego ataku na NATO, które od trzech miesięcy prowadzi zbrojną powietrzną kampanię przeciwko Libii. – Nigdy nie popieraliśmy jakiegokolwiek aktu terroryzmu – oświadczył Ibrahim. Jak jednak dodał, to „NATO zasiało terroryzm w sercach wielu ludzi”. – To nieszczęśliwe i bardzo smutne – dodał."



Tekst ten został okraszony tytułem:

"Cyniczne "kondolencje" po zamachu w Norwegii"



Gdyby wyciąć komentarz redaktora, zostałoby....


"Podczas konferencji prasowej w Trypolisie Moussa Ibrahim, rzecznik reżimu Muammara Kaddafiego, potępił masowe morderstwo w Norwegii.

Nigdy nie popieraliśmy jakiegokolwiek aktu terroryzmu – oświadczył Ibrahim. , to „NATO zasiało terroryzm w sercach wielu ludzi”. – To nieszczęśliwe i bardzo smutne – dodał."




Do czego więc odnosi się tytuł o cynicznych kondolencjach?



Trzeba czytać dalej....




"rzeczniczka Departamentu Stanu USA Heide Bronke Fulton wyraziła "potępienie tych haniebnych aktów przemocy"." 

/bombardowanie słabszego z samolotów ?/





"prezydent Francji Nicolas Sarkozy określił zamach jako "czyn ohydny i nie do zaakceptowania".

-/a ciekawe co by zaakceptował.../



"Napolitano /prezydent Włoch/napisał: "Włochy w tych tragicznych chwilach obejmują zaprzyjaźniony naród norweski, który stał się celem krwawego i haniebnego ataku terrorystycznego i łączą się z tym krajem w odrzuceniu wszelkiej formy przemocy i zaangażowaniu na rzecz racji dialogu i pokoju"."

 /czyżby chodziło o bombardowania Libii??/



"W najostrzejszych słowach potępiam ten akt tchórzostwa, dla którego nie ma żadnego usprawiedliwienia" - podkreślił Van Rompuy Przewodniczący Rady Europejskiej"

/ciekawe co miał na myśli mówiąc tchórzostwo...bombardowanie z powietrza czy nawozami z poziomu ziemi?/



"Sekretarz generalny Sojuszu Anders Fogh Rasmussen potępił wydarzenia w Norwegii i przekazał wyrazy współczucia rodzinom ofiar. Podkreślił też, że "kraje NATO jednoczą się w walce przeciwko aktom przemocy"."



Czy natowskie bombardowanie z powietrza i zabijanie cywili w Libii (bo na pewno cywile ginęli w tych bombardowaniach, a przypominam, że wg zachodnich mediów w bombardowaniach dokonywanych przez rosyjskie samoloty w Syrii także giną cywile) zalicza się do aktów przemocy, czy też nie??




na podst.:
http://wiadomosci.onet.pl/raporty/zamachy-w-norwegii/cyniczne-kondolencje-po-zamachu-w-norwegii,1,4801310,wiadomosc.html



Także na czasie:




Kloak-olicja

Wyskok premiera Francji jak zwykle obnaża śmierdzącą prawdę...

Dość jasno określa związki i sposób patrzenia państw zachodnich na świat.

Oto widzimy tak naprawdę klikę kilku państw, które razem do spółki nie jednego już okradły.

Kompletnie nie liczą się z opinią innych.
Oni uprawiają swoją politykę bez oglądania się na humanizm, albo demokrację.

Widać jak na dłoni, że Kloakolicja realizuje wyłącznie własne interesy w wąskim, zaprzyjaźnionym gronie: anglia, niemcy, usa, francja.

Najpierw „Polacy stracili okazję, żeby siedzieć cicho”, a teraz w biały dzień żabojadowi wymsknęło się: idziemy zapolować na dzikusów!
Za bardzo się ekscytuje swoimi atomami?

Jeśli ktoś wierzy w nato – to się głęboko myli.
Inne państwa to tylko przystawka, która może się przydać, na wypadek W.
Ot, zbiorą pierwsze lanie i osłabią uderzenie w Kloakolicję – po to zostały przyjęte.

Liczą się tylko interesy tych 4 państw, reszta, jak chce poświęcać się w imię tych interesów – to proszę bardzo...


 

„Interwencja w Syrii tylko w koalicji”

aktualizacja: 23:01


– Francja nie będzie podejmować działań w Syrii w pojedynkę, chce stworzyć koalicję państw, które poprą akcję wojskową przeciw syryjskiemu reżimowi za to, że dokonał ataku chemicznego w Damaszku – oświadczył francuski premier Jean-Marc Ayrault.

Takiego postępowania nie można pozostawić bez reakcji – podkreślił szef rządu w Paryżu, po przedstawieniu w parlamencie raportu wywiadu dotyczącego Syrii. – Francja nie powinna działać sama. Prezydent wciąż pracuje nad tym, aby w jak najkrótszym czasie powołać koalicję – dodał.

Francja jest zdeterminowana, by ukarać użycie broni chemicznej przez reżim prezydenta Syrii Baszara al-Asada – zaznaczył Ayrault. – Celem jest bądź obalenie rządu, bądź wyzwolenie kraju – powiedział.

Według odtajnionego dokumentu francuskiego wywiadu to siły lojalne wobec prezydenta Syrii Baszara al-Asada przeprowadziły atak chemiczny na przedmieściu Damaszku 21 sierpnia. Dziewięciostronicowy dokument sporządzony przez służby wywiadowcze został w poniedziałek przedstawiony parlamentarzystom. Wymieniono w nim pięć czynników wskazujących na odpowiedzialność Asada za ten atak, w którym - według informacji Waszyngtonu - zginęło ponad 1,4 tys. ludzi.

Rząd francuski rozpowszechnił też w internecie podsumowanie raportu wywiadu. Jak zaznaczył, „atak z 21 sierpnia mógł zostać zorganizowany i dokonany tylko przez reżim”, wspomina o „masowym wykorzystaniu i skierowaniu środków chemicznych przeciw ludności cywilnej”.

Francuska opozycja domaga się głosowania w parlamencie w sprawie ewentualnej akcji militarnej przeciwko Syrii. Socjaliści odrzucają to, wskazując na konstytucyjne prawo prezydenta do podjęcia decyzji w tej kwestii.









http://maciejsynak.blogspot.com/2011/07/blog-post.html
http://argo.neon24.pl/post/98412,kloak-olicja
http://maciejsynak.blogspot.com/2011/07/kadafi-grozi-europie-wojna.html

http://www.wprost.pl/ar/242126/Francja-bombarduje-Libie-betonem/