Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wypchnięcie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wypchnięcie. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 26 listopada 2024

Wybory prezydenckie w Rumunii

 

Największe poparcie w wyborach prezydenckich w Rumunii uzyskał niespodziewanie 

 "niszowy" kandydat: Calin Georgescu


prawdopodobnie będzie brał udział w drugiej, rozstrzygającej turze.




przedruk

tłumaczenie automatyczne





Sugeruje również, że nanotechnologia w żywności może wpływać na ludzi jak komputery: "Wchodzi do urządzenia, co? Nanotechnologia z tak zwanego jedzenia, która w rzeczywistości dociera do was i jest bardzo prosta energetycznie, aby móc się połączyć, jak powiedziałem, wchodzi jak komputer.

Georgescu ma również kontrowersyjne opinie na temat cesarskiego cięcia, które uważa za "tragedię", ponieważ "boska nić została zerwana".



Spotkanie z "istotą nie-ludzką"


W dziwacznym oświadczeniu Georgescu powiedział, że podczas negocjacji w ONZ spotkał "inny gatunek". W żadnym wypadku nie jest to gatunek ludzki. Wydaje się to trochę dziwne i nie obchodzi mnie, co myślą inni, ale mówię ci, że mówimy o innym gatunku.



Może on ma na myśli ludzi opętanych?






Wstępna opinia Dana Diaconu





Pierwsze miejsce "prorosyjskiego" Călina Georgescu to wydarzenie, które "wywróciło do góry nogami" drobne gry służalczej polityki Dâmboviţy. Zjawisko to jest szczególnie interesujące. Nigdy wcześniej nie mieliśmy do czynienia z czymś takim. A ten kandydat, pozornie pojawiający się znikąd, wykazał się kilkoma elementami, które omówimy dalej.



Przede wszystkim Calin Georgescu miał kampanię wyborczą, w której nie wydawał żadnych pieniędzy. Zamiast tego udało mu się wywołać efekt wow, wzmacniając znaczną masę ochotników, bardzo dobrze ukierunkowaną. Otwieram nawias, aby podkreślić ten element potencjalnemu kandydatowi, który mnie nie posłuchał! Gra Călina Georgescu była umiejętnie instrumentowana. Opierała się ona na potędze postępu geometrycznego. Przez długi czas ewoluował trywialnie, ale w miarę jak masa ochotników rosła, jego ewolucja w sondażach wydawała się niezrozumiała. Wszyscy mieli wrażenie, że pojawił się znikąd, choć Georgescu prowadzi kampanię od lat.

Ewolucja, jaką Călin Georgescu przeszedł od czasu tych wyborów, jest bez wątpienia zasługą lat, które upłynęły od czasu, gdy została wprowadzona na rynek, choć często niezbyt przekonująca. Sam kładł cegłę na cegle, z uporem, który dla wielu jest trudny do zrozumienia. Trzeba jednak przyznać, że jego gra nie byłaby możliwa bez wzmocnienia, które otrzymał w tej kampanii. Pozwolę sobie zostawić ten temat na później.

Z obiektywnego punktu widzenia Călin Georgescu znalazł się na terenie, który mu sprzyjał. Jest całkiem jasne, że liczby forsowane przez partie nie zadowalają elektoratu. Któż mógłby być pod wrażeniem banalnej postaci, takiej jak ta producenta bajgli z Buzău, czystej głupoty, takiej jak staruszek Teacă Ciucă, zachowań galeryjnych jak George Simion, wyblakła ciotka, w nieustannej politycznej menopauzie, czy banda niezależnych forsowanych przez różne obszary nieśmiertelnego "Żyjmy!"? Jest całkiem jasne, że w ten sposób Georgescu się wyróżnia. Lepiej wygląda, ma maniery, mówi poprawnie i nawet jeśli czasem popada w przechwałki, znajduje w sobie źródła, by dojść do siebie.

Ponadto Georgescu wyróżnia się również swoim programem politycznym. Jest on jedynym kandydatem, który twierdzi, że idea, iż UE-NATO chce dla nas jak najlepiej, nie jest do końca aksjomatem. Jest jedynym, który mówi o pokoju, biorąc pod uwagę, że w dusznej atmosferze lokalnej polityki mówienie o pokoju jest równoznaczne z gwizdaniem w kościele. Jest on jedynym, który wskazuje na przyczynę zacofania, wskazując na konieczność wyprodukowania przez Rumunię jak największej ilości własnych potrzeb na rynku krajowym. Jest jedynym, który mówi o bezpieczeństwie żywnościowym i energetycznym. I, dlaczego tego nie powiedzieć, on jest jedynym, który wydaje się być umyty.

Wydaje się, że pod tym względem Călin Georgescu znalazł swój idealny pas napędu. Bez wątpienia, w porównaniu z koklitami, przeciwko którym biegnie, jest światłem. Ale to, oczywiście, nie wyklucza niewidzialnej twarzy. Nie bądźmy dziećmi. Nie możesz wyjść na światło bez kogoś, kto ci trochę pomoże. Călin Georgescu, ze względu na swoje pochodzenie, zawsze był człowiekiem systemu. Nawet jeśli się rozstał, nawet jeśli grał sam, nie możemy ignorować ingerencji systemu. Tak naprawdę dopiero teraz robi się ciekawie.

System ten był najbardziej wstecznym graczem w historii Rumunii po grudniu. Tak jak to było w czasach krajowego socjalizmu-komunizmu, a dlaczego nie, tak jak było jeszcze przed naszym wejściem pod parasol moskiewski. Chciałbym, abyście zrozumieli, że możemy mówić o "Systemie" w Rumunii około 1920-1930 roku. W rzeczywistości, na poziomie globalnym, pojęcie "systemu" jest nowe, a najstarsze pochodzi z końca XIX wieku.

Lokalny system jest wybitnie nikczemny. Doskonale wpisuje się w życzenia okupanta, ma nawet inicjatywy mające na celu zwiększenie terroru generowanego wobec miejscowej ludności. Za każdym razem, gdy rozpoczyna się okupacja, system jest generatorem terroru, zachowującym się niewolniczo przed okupantem. Otwiera się przed nim lokalny system, pozwala się przeniknąć do szpiku kości, nie wykonuje żadnego gestu buntu, zyskując w ten sposób jego zaufanie. Ale pomimo wręcz obrzydliwego zachowania, nigdy nie hamuje żadnej funkcji, jaką jest jego własne przetrwanie. Nawet jeśli pożre swoich szefów tak, jak żąda tego okupant, nawet jeśli bez mrugnięcia okiem zgodzi się na penetrację, ogłuszenie, a nawet wydrążenie, jego instynkt przetrwania nigdy nie umiera. I we właściwym czasie manifestuje to poprzez liczne przewroty pałacowe. Widziałem ją w ciąży 23 sierpnia 1944 r. i w dniach 16-21 grudnia 1989 r. W obu sytuacjach system stał się brutalny, pozostawiając z gry tych, którzy nie byli już "w kartach". Tak więc, jako historia, zauważę, że mieliśmy kilka buntów zarówno za reżimu Băsescu, jak i za reżimu Iohannisa. Zauważono wyraźne ruchy boczne. To, co jednak teraz obserwujemy, to zaostrzenie wewnętrznej walki: z jednej strony wektor Georgescu, a z drugiej wektor Lasconiego. Ciolacu nie istnieje z punktu widzenia tej walki politycznej – i to zapewne wyda się Wam zaskakujące. W chwili pisania tych słów nie zdecydowano jeszcze, kto wystartuje w 2. rundzie. Czy z tego punktu widzenia możemy powiedzieć, że w systemie toczą się wewnętrzne walki?

W tej chwili nie mogę się wymówić. Chodzi o to, że w dwóch wielkich wydarzeniach z przeszłości tajne służby miały szefów z osobowością, więc przejście systemu z jednej strony na drugą nie nastręczało problemów. Tym razem sytuacja w usługach jest niepewna. SRI nie ma lidera, gdyż jest to sytuacja tymczasowa do czasu wyboru prezydenta. W rzeczywistości sytuacja jest dziwna, ponieważ bardzo trudno jest zrozumieć, co dokładnie spowodowało taki stan rzeczy. Interesujące byłoby przejrzenie oświadczenia Hellviga po opuszczeniu stanowiska. W SIE mamy stabilne przywództwo, ale nie wydaje się, aby wznosiło się ono na poziom tych z przeszłości (nie wykluczam, że uznaniowość, w jakiej się znajduje, jest oznaką tego, że wznosi się ponad poprzednie kierownictwo; rzeczywistość jest taka, że nie mam żadnych danych, a jedynie podejrzenia). Przy wszystkich niepewnościach, które się unoszą, możemy podejrzewać, że nie mamy jednorodności, co mogłoby stwarzać problemy, kluczem w tej sytuacji jest Lasconi. Jeśli zakwalifikuje się do drugiej rundy, będzie to pierwszy raz w historii, kiedy system zostanie podzielony w tak oczywisty sposób, w krytycznym dla Rumunii momencie.

Postawmy sprawę jasno: żyjemy w czasach historycznych. W takich momentach Rumunia zwykle odwraca ręce. Bez wątpienia hegemon jest o zachodzie słońca. Aby lepiej zrozumieć sytuację, powiem Wam, że Lasconi to taka Kamala Harris: tak samo głupia (może nawet gorsza), tak samo zaprzątana sobie głowę (może nawet gorzej). Tak więc kwalifikacja Lasconiego w drugiej rundzie przeredagowałaby mecz Trump-Harris za granicą, tutaj, w naszym kraju, zamieniając go w tragikomiczny drobiazg. Jeśli jednak Ciolacu będzie tym w 2. rundzie, myślę, że możemy jaśniej myśleć o powrocie broni.

Wybory, jak zawsze, są grą systemu (której nie należy ograniczać tylko do służb specjalnych). Teraz jest to gra o przetrwanie, ponieważ jesteśmy w krytycznym momencie historii. W zależności od tego, jak gra się teraz, będziemy wiedzieć, czy zrobimy krok do nowego świata w awangardzie, czy po przetrwaniu kolejnej chwili grozy. Widzimy, co przyniesie przyszłość, ale kilka elementów jest więcej niż jasnych:

Tradycyjne media przegrały tę grę na dobre; jęki niektórych, takich jak Pândaru czy Chireac, były niezwykłe; Przychodzi na nich wielkie cierpienie!
Rumuński system partyjny jest przestarzały i coraz mniej istotny;
Finansowanie polityki państwa musi zostać wstrzymane, ponieważ jest oczywiste, że są to pieniądze wyrzucone w błoto;
Nowy świat zaczyna być coraz wyraźniej widziany; Jeśli Rumunia zwróci się do przodu, mamy szansę odzyskać wiele z tego, co straciliśmy do tej pory. W przeciwnym razie będzie nam strasznie trudno. Ale o tym przekonamy się za dwa tygodnie.
P.S. Miałem rację co do Ciucă. Ale wydaje się, że to dla niego dobra wiadomość. Zresztą między stanowiskiem prezydenta a zupą fasolową na pewno wybrałby tę drugą opcję!

środa, 13 listopada 2024

Opętanie - wypchnięcie 3

 


Opętanie może zachodzić tak szybko i tak sprawnie, że moment przejścia jest niezauważalny, a reakcja "operatora" jest natychmiastowa.

Siedzi tam przyczajony i podsłuchuje rozmowę, by w pewnym momencie wciąć się i powiedzieć coś absurdalnego albo chamskiego na zadaną wypowiedź.

Psuje, anihiluje relacje.


A więc robią błędy i nie robią.


Trzeba założyć, że może się podszywać idealnie.






niedziela, 9 czerwca 2024

Haker- nękana rodzina z Puszczykowa







widzi ich oczami






przedruk


Koszmar rodziny spod Poznania! Od prawie dwóch lat jest nękana przez hakera. Na ich telefon zamawia taksówki, jedzenie, opony

Justyna Piasecka

29 maja 2024, 10:40



Każdy, kto odwiedzi dom rodziny z podpoznańskiego Puszczykowa, jest narażony na zablokowanie telefonu. Domownicy od 1,5 roku są nękani przez hakera, który śledzi każdy ich krok. „Czujemy się jak w Domu Wielkiego Brata” – mówi pani Zofia. Cyberprzestępca w wiadomościach zapewnia, że nie da rodzinie spokoju. „Nigdy się nie uwolnisz. Jesteś zerem” - głosi jeden z SMS-ów.

Rodzina z Puszczykowa nękana przez hakera


Wszystko zaczęło się w listopadzie 2022 roku. Wtedy osoby z telefonicznej listy kontaktów czteroosobowej rodziny z Puszczykowa zaczęły otrzymywać głuche telefony.


- Osoby te oddzwaniały do nas i pytały, co chcieliśmy. Byliśmy zaskoczeni, nie wiedzieliśmy, o co chodzi, bo nie dzwoniliśmy. W naszych telefonach nie było śladu tych połączeń

- mówi pan Jan.

Później ktoś zmienił PIN w telefonach rodziny. Następnie doszły blokady kart SIM.


- Udałem się do operatora. Ten stwierdził, że karta SIM jest aktywna, ale kiedy przełożył ją do innego telefonu okazało się, że jednak nie działa. Dostałem nową kartę, ale i ona została zablokowana. To się ciągle powtarzało


- wspomina mężczyzna.

W końcu rodzina zaczęła kupować karty startowe za 5 zł, by móc dzwonić, ale i one były hakowane.


Pan Jan w czerwcu 2023 roku postanowił zgłosić sprawę policjantom z Puszczykowa, ci jednak odmówili wszczęcia postępowania.
Z biegiem czasu przestępca zaczął składać zamówienia w imieniu rodziny.


- Był to sprzęt AGD, opony, meble do kuchni. Nawet przyjechał do nas kominiarz, który miał zlecenie na odbiór komina. Przyjeżdżali do nas dostawcy jedzenia z posiłkami, których oczywiście nie zamawialiśmy. Tak samo taksówki na aplikację. Jednego dnia przyjechało aż 9 samochodów, jeden po drugim. Każdemu musieliśmy się tłumaczyć, że to nie my

- wyjaśnia pan Jan.

Haker nie dawał za wygraną. Zaczął wystawiać na portalach internetowych przedmioty na sprzedaż. Raz zamieścił ogłoszenie o darmowej konsoli do gier, którą rzekomo oferował pan Jan. Pod jego dom zaczęli przyjeżdżać ludzie, którzy byli umówieni na odbiór sprzętu.





- Najbardziej uderzył nas widok małej dziewczynki, która stanęła w drzwiach z bombonierką w rękach. Przykro było tłumaczyć jej i jej rodzicom, że tej konsoli nie dostanie

- mówi.

Doszły dodatkowo płatne SMS-y premium. Haker kupował też gry i aplikacje.


- Wnuk w aplikacji na telefonie zauważył, że naliczane są przez operatora dodatkowe kwoty, których nie obejmował abonament. Udałem się do punktu, by zablokować opcję premium. Niedługo później wnuk znów zauważył rosnące koszty. Okazało się, że ktoś zadzwonił do operatora i odblokował

- mówi Jan.

Łącznie naliczonych zostało dodatkowe 11 tys. zł.


To jednak nie wszystko. Rodzina zaczęła otrzymywać też SMS-y, które w większości wysyłane były z numeru ich wnuka. Ich treść nie była zwartą wiadomością. Każda litera została wysłana w osobnym SMS-ie.


Pan Jan wszystkie wiadomości spisał na kartce, dopisując datę i numer telefonu, z którego zostały wysłane. SMS-y te trafiały też do innych osób, znajdujących się na liście kontaktowej członków rodziny.

Z wiadomości wynika, że rodzina jest wciąż obserwowana: „Andrzej wyjeżdża z domu”, „Uwaga, Bartosz otwiera bramę”, „Uwaga, Jan jest w toalecie”, „Uwaga, masło na stole”.

Pan Jan zatrudnił prywatnego detektywa, żeby sprawdził, czy w domu znajdują się jakieś kamery. Jednak niczego nie znaleziono.

Rodzina jest jest przekonana że hakerem, który ich nęka, jest ktoś, kto ich zna. Jednocześnie podkreśla, że nie ma wrogów, z sąsiadami ma dobry kontakt i nie zna nikogo, kto chciałby się np. zemścić.

Haker w wiadomościach zapewnia, że nie da rodzinie spokoju. „Nigdy się nie uwolnisz. Jesteś zerem” - głosi jeden z SMS-ów.


Ostatecznie policja wszczęła postępowanie w tej sprawie. Śledztwo prowadzone jest pod kątem uporczywego nękania. W poniedziałek, 27 maja policjanci przeszukali dom rodziny.


- Na początku nad sprawą pracowali policjanci z Puszczykowa. Później zaangażowali się funkcjonariusze do walki z cyberprzestępczością z KWP w Poznaniu

- wyjaśnia Maciej Święcichowski z wielkopolskiej policji.

W efekcie policjanci przeszukali dom pana Jana i jego rodziny.


- Zabezpieczony został materiał dowodowy, który zostanie poddany analizie. Następnie zostaną podjęte dalsze decyzje, co do postawienia ewentualnych zarzutów osobie, która mogła być odpowiedzialna za nękanie

- dodaje Święcichowski.

Sprawę jako pierwsza opisała TVP Poznań.























gloswielkopolski.pl/koszmar-rodziny-spod-poznania-od-prawie-dwoch-lat-jest-nekana-przez-hakera-na-ich-telefon-zamawia-taksowki-jedzenie-opony/ar/c1-18566301













środa, 22 maja 2024

Zmiany osobowości po przeszczepie narządu



Serce chce tego, czego chce serce




przedruk
tłumaczenie automatyczne







Dziwne zmiany osobowości zgłaszane u pacjentów po przeszczepie narządu



17 maja 2024 r., 




Serce chce tego, czego chce serce... bez względu na to, w czyją klatkę piersiową bije.

Ostatnie badania wykazały dalszą korelację między operacjami przeszczepu narządów a zmianami osobowości.

W badaniu opublikowanym w czasopiśmie Transplantology naukowcy z University of Colorado poprosili 47 uczestników (23 biorców serca i 24 innych biorców narządów) o wypełnienie ankiety internetowej szczegółowo opisującej ich doświadczenia po operacji przeszczepu. Aż 89% wszystkich biorców przeszczepów zgłosiło pooperacyjne zmiany osobowości, niezależnie od otrzymanego narządu.

Badanie CU jest jednym z pierwszych, które śledzi zmiany osobowości, które zachodzą po niezliczonych rodzajach przeszczepów narządów.

Wcześniejsze badania koncentrowały się na skutkach ubocznych i anegdotach pacjentów po przeszczepie serca, których doświadczenia zbliżają się do skrajności i trwałości. Science Alert pisze, że po operacji przeszczepu serca niektórzy pacjenci zgłaszają, że czują się bardziej jak dawca niż oni sami, rozwijając nowe preferencje dotyczące jedzenia, sztuki, seksu i wzorców zachowań.


Jeden z biorców przeszczepu wspominał, że rozwinął głęboką miłość do muzyki po tym, jak w latach 90. otrzymał serce młodego muzyka. Powiedziała naukowcom: "Nigdy wcześniej nie mogłam grać, ale po przeszczepie zaczęłam kochać muzykę. Poczułem to w sercu".

Jednak ostatnie badanie CU wskazuje, że nasza osobowość i preferencje mogą być zawarte w każdej komórce ciała, nie tylko w sercu.

Respondenci ankiety CU zgłosili cztery lub więcej zmian osobowości związanych z temperamentem, emocjami, jedzeniem, tożsamością, przekonaniami religijnymi/duchowymi i/lub wspomnieniami. Jedyną zmianą, która różniła się między biorcami serca a innymi narządami, była zmiana cech fizycznych.


Naukowcy z badania utrzymują, że "podobieństwa między obiema grupami sugerują, że biorcy przeszczepu serca mogą nie być wyjątkowi w swoich doświadczeniach związanych ze zmianami osobowości po przeszczepie, ale zamiast tego takie zmiany mogą wystąpić po przeszczepieniu dowolnego narządu".

W zeszłym roku The Post poinformował, że biorcy transfuzji krwi zgłaszali również zmiany w swoim nastroju, zachowaniu, a nawet wspomnieniach po zabiegu.

Zmiany te wydają się przeczyć naukowemu wyjaśnieniu.

Badanie przeprowadzone w 2013 roku na Uniwersytecie Michigan wykazało, że "istnieje uporczywe przekonanie, że wewnętrzne części ciała mają moc przyczynową, a więc – jeśli są mieszane – mogą sprawić, że biorca przejmie niektóre cechy dawcy".

Sarah-Jane Leslie, profesor filozofii na Uniwersytecie Princeton i jedna ze współautorek badania, powiedziała w oświadczeniu: "Mimo że nauka nie popiera takiej możliwości, ludzie nadal wierzą, że przeszczepy mogą powodować zmiany osobowości".

Jednak Science Alert oferuje "hipotezę pamięci systemowej" jako możliwe wyjaśnienie. Hipoteza ta sugeruje, że wszystkie żywe komórki zawierają pamięć, co oznacza, że historia może być przekazywana z dawcy do przeszczepu za pośrednictwem tkanki.


Chociaż połączenia nerwowe w przeszczepionym narządzie są zerwane, nerwy mogą nadal funkcjonować w narządzie, a dowody sugerują, że połączenie nerwowe może zostać przynajmniej częściowo przywrócone w ciągu roku od operacji. Tak więc interakcje neuroprzekaźników oparte na wspomnieniach dawcy mogą powodować fizjologiczną reakcję układu nerwowego biorcy, która wpływa na jego osobowość".

Co więcej, stwierdzono, że komórki dawcy krążą u biorców nawet dwa lata po przeszczepie. Według Science Alert nie jest jasne, dokąd trafiają te komórki, ale ich działanie zapalne może wyjaśniać zmiany osobowości: "DNA, po ucieczce z komórek, wydaje się wywoływać stan zapalny, a przewlekły stan zapalny o niskim stopniu nasilenia zmienia cechy osobowości".

Nie wiadomo jeszcze, czy skutki przeszczepu narządów świń skłaniają pacjentów do zachowywania się jak świnia.





nypost.com/2024/05/17/lifestyle/personality-changes-associated-with-organ-transplant-surgery/




środa, 15 maja 2024

Piotr I czy jego sobowtór ?

 



19.04.2024





A może po prostu był opętany??

Jak Kaligula...



Stalin, Piłsudski... ?


i wielu innych



"Ale cóż to był za dziwny król! Zjawił się przed ludem z tak niezwykłym wyglądem, z tak niesłychanymi manierami i dodatkami, nie w koronie czy purpurze, ale z siekierą w ręku i fajką w zębach, pracując jak marynarz, ubierając się i paląc jak Niemiec, pijąc wódkę jak żołnierz, przeklinając i walcząc jak oficer warty. Na widok tak niezwykłego cara, zupełnie niepodobnego do dawnych pobożnych władców moskiewskich, lud mimowolnie zadał sobie pytanie: czy to jest prawdziwy car? To właśnie w tej sprawie zalążek legendy o oszustwie cara."

Wasilij Kljuczewski. Kurs historii Rosji, wykład LXIX



Car prostak?

Typowy ubek.

W sumie - przemiana Rosji, upodobnienie jej do Zachodu, na pewno mogło wpłynąć na łatwiejsze opanowanie, albo przemycenie różnych zepsutych pomysłów na życie..

Po 1990 roku Rosja przyjęła i wdrożyła wiele"zasad" Zachodu, co jak wiemy, mogło zakończyć się rozpadem państwa - i co zapewne było planowane.




przedruk

tłumaczenie automatyczne z serbskiego

(trochę słabe)





Car czy sobowtór:

Czy car Rosji Piotr I został zastąpiony podczas podróży do Europy

19. Kwiecień 2024 07:58









Pierwsza podróż Piotra I do Europy miała charakter dyplomatyczny, ale cesarz wrócił z tej "wyprawy" zupełnie odmienny od tego, co zostawił. Od tego czasu w carskiej Rosji rozeszły się pogłoski, że zastąpili cara.




W marcu 1697 roku z Moskwy wyruszyła pierwsza misja dyplomatyczna do Europy, licząca około 250 osób. Na czele misji stanęli posłowie Franciszek Lefort, Fiodor Gołowin i Prokopiusz Woznicyn, a także wybitni pisarze, lekarze, księża, asystenci i wolontariusze.
O wyjeździe cesarza nic nie wiedziano.

Cesarz oczywiście też pojechał, ale incognito! Aby opuścić Rosję i dostać się do Europy, Piotr I posłużył się fałszywym paszportem, który został stworzony specjalnie na tę podróż. Podczas ważnej misji car ukrywał się za tożsamością zwykłego żołnierza, Piotra Michajłowa, który rzekomo wyruszył na misję zbadania nowinek wojskowych.

Pod fałszywą tożsamością cesarz Piotr I mieszkał w Europie przez ponad pół roku, odwiedzając Imperium Habsburgów, Polskę, Anglię, Holandię i wiele innych krajów. Poza obowiązkami służbowymi cesarz przyjechał nawet, aby rozbawić się dla swojej duszy – uczestniczy w budowie fregaty "Święci Apostołowie Piotr i Paweł" w Amsterdamie oraz uczestniczy w balu maskowym w Wiedniu.
Po powrocie z Europy cesarz zainicjował szereg reform.

W sierpniu 1698 roku Piotr I powrócił do Moskwy i zaraz po powrocie dokonał kilku poważnych zmian w konstytucji kraju. Pierwsza, i być może największa zmiana, dotyczyła kalendarza – zamiast starej rachuby czasu, cesarz nakazał liczyć go od 1 stycznia, co mocno zdezorientowało lud.

Druga, nie mniej drastyczna zmiana dotyczyła pisma rosyjskiego: zamiast dawnego starosłowiańskiego pojawiło się inne pismo i cyfry arabskie, a cała sfera oświaty i kultury została zreformowana. Zmodernizowano nawet przedsiębiorstwa państwowe i sposób funkcjonowania kościoła.
Czy to nasz cesarz, czy to ktoś inny?

Tak uderzające i pozornie niesprowokowane zmiany w ludziach wywołały wielkie wątpliwości i w ciągu kilku dni rozeszły się pogłoski, że zastąpili oni cesarza w podróży po Europie. Innymi słowy, do Moskwy powrócił ktoś, kto tylko z charakteru przypomina Piotra I.

Na poparcie tej teorii przemawiało wiele dowodów, które zostały nawet zapisane w książce historyka Wasilija Kljuczewskiego: cesarz nagle zaczął palić tytoń, ubierać się całkowicie "ludowo", używać słów i wyrażeń, które nie przystoją cesarzowi, a nawet krzyczeć na swoich poddanych i innych ludzi.
Opowieści ludowe na przekór historii

Chociaż rzeczywiście istniało mnóstwo dowodów na teorię o zastąpieniu cesarza i że takie pogłoski rozprzestrzeniły się nie raz, nie dwa, ale nawet trzy razy (w 1691, 1697 i 1703 roku), żadna z nich nie została w żaden sposób ogłoszona oficjalnie.

Co więcej, oficjalna historia, która opiera się własnej, oraz badania wiarygodnych źródeł tej hipotezy obalają, argumentując, że żadne z powyższych nie może być po prostu solidnym dowodem na to, że w Europie nastąpiła wymiana cesarza.


---------------------





CZY TO PRAWDA, ŻE PIOTR WIELKI ZOSTAŁ ZASTĄPIONY PODCZAS
PODRÓŻY DO EUROPY?



Odpowiedzi odpowiada Tatiana Grigoriewa, historyczka, autorka portalu Kultura.RF




Pierwsza podróż zagraniczna Piotra Wielkiego odbyła się w ramach Wielkiej Ambasady. Celem misji dyplomatycznej były negocjacje w Wiedniu z cesarzem Leopoldem I na temat koalicji antyosmańskiej – car chciał znaleźć sojuszników w walce z Chanatem Krymskim i Imperium Osmańskim o dostęp do Morza Czarnego po dwóch udanych kampaniach azowskich w 1695 i 1696 roku.

Jednak już po drodze zmienił się szlak i zadania Wielkiej Ambasady. W tym samym czasie podróż stała się "Wielkim Uczniostwem" Piotra Wielkiego – prawdziwym edukacyjnym "Grand Tour", który stał się popularny wśród młodych europejskich arystokratów już w XVI wieku.



"Czy ktokolwiek słyszał lub czytał w legendach, że jakiś autokrata, wstąpiwszy na tron, porzuciwszy koronę i berło i powierzywszy rządy nad królestwem swoim bliskim szlachcicom, podjął daleką wędrówkę po obcych krajach wyłącznie po to, aby przede wszystkim oświecić się nauką i sztuką, aby osobiście spotkać się z innymi władcami, aby ustnie porozmawiać z nimi o obopólnych korzyściach? Ustanowić przyjaźń i zgodę, poznać ich rządy, zbadać ich miasta i mieszkania, poznać stan miejsc i klimatów, obserwować obyczaje, obyczaje i życie narodów europejskich, przyswoić sobie to, co jest z tego pożyteczne, a następnie ustanowić podobne w swojej ojczyźnie, przemienić swoich poddanych i stać się godnymi władcami rozległej monarchii? To niesłychany przykład, ale w Rosji się spełnił!"


Andriej Nartow. Pamiętne opowiadania i przemówienia Piotra Wielkiego, 1727




W marcu 1697 r. z Moskwy wyjechała misja dyplomatyczna pod przewodnictwem wielkich ambasadorów Franciszka Leforta, Fiodora Gołowina i Prokopa Woźnicyna. Było z nimi około 250 osób – tłumaczy, skrybów, uzdrowicieli, księży, kucharzy, służących, strażników, ochotników. Wśród tych ostatnich był Piotr Wielki: udał się do Europy Zachodniej incognito z cudzym "paszportem" wypisanym złotem na "aleksandryjskiej" kartce i zapieczętowanym czerwoną pieczęcią woskową. Car ukrywał się pod postacią Piotra Michajłowa, brygadzisty drugiego tuzina Pułku Preobrażenskiego, który wraz z sierżantem Gawriło Kobylinem i 22 innymi ochotnikami rzekomo podróżował z Wielką Ambasadą "w celu nauki o sprawach wojskowych".

"Piotr Aleksiejewicz Michajłow", "Piotr Romanow", "Kapitan Piotr" – pod tymi i innymi pseudonimami car przez półtora roku odwiedzał Inflanty, Kurlandię, Brandenburgię, Holandię, Anglię, Saksonię, austriackie imperium Habsburgów i Polskę. W stoczni Kompanii Wschodnioindyjskiej w Amsterdamie zbudował fregatę Świętych Apostołów Piotra i Pawła oraz studiował anatomię u Frédérica Ruyscha. W Londynie dokonał inspekcji mennicy w Tower of London oraz Towarzystwa Królewskiego, na czele którego stał Isaac Newton. W Dreźnie poznał najsłynniejszą Kunstkamerę w Europie, elektora saskiego Augusta Mocnego. W Wiedniu odwiedził skarbiec Hofburga i brał udział w maskaradach.

W sierpniu 1698 roku Piotr Wielki przybył do Moskwy i natychmiast przystąpił do zmiany rosyjskiego stylu życia. W szczególności wprowadził nową chronologię od Narodzenia Chrystusa i przeniósł świecki Nowy Rok na 1 stycznia, założył przyszłą stolicę, twierdzę "Sankt Petersburg" na Wyspie Zającej, przyjął pismo cywilne i cyfry arabskie zamiast staro-cerkiewno-słowiańskich, rozpoczął modernizację aparatu państwowego, spraw kościelnych, wojska, przemysłu, oświaty i kultury.

Ponadto wygnał swoją żonę Evdokię Łopuchinę do monasteru, "zarejestrowanego" w niemieckiej Słobodzie, gdzie urządzał uczty na modłę zachodnią i początkowo żartobliwie obcinał brody bojarom.



Tak drastyczne zmiany zaniepokoiły wielu. Wkrótce w społeczeństwie pojawiły się pogłoski, że król został zastąpiony w podróży.



"Ale cóż to był za dziwny król! Zjawił się przed ludem z tak niezwykłym wyglądem, z tak niesłychanymi manierami i dodatkami, nie w koronie czy purpurze, ale z siekierą w ręku i fajką w zębach, pracując jak marynarz, ubierając się i paląc jak Niemiec, pijąc wódkę jak żołnierz, przeklinając i walcząc jak oficer warty. Na widok tak niezwykłego cara, zupełnie niepodobnego do dawnych pobożnych władców moskiewskich, lud mimowolnie zadał sobie pytanie: czy to jest prawdziwy car? To właśnie w tej sprawie zalążek legendy o oszustwie cara."

Wasilij Kljuczewski. Kurs historii Rosji, wykład LXIX





To prawda, że historyczne legendy o "zastąpieniu" Piotra Wielkiego pojawiły się na długo przed powstaniem Wielkiej Ambasady. Popularna plotka przypisywała "dziwny sposób życia" cara jego "niemieckiemu", skądinąd obcemu pochodzeniu. Według jednej z wersji jego ojcem był jakiś "Niemiec" z Kukui lub nawet Franz Lefort, przyjaciel i mentor Piotra Aleksiejewicza. Według innej, caryca Natalia Naryszkina faktycznie urodziła dziewczynkę, którą "zastąpił niemiecki chłopiec", a w chwili śmierci wyznała Piotrowi Wielkiemu: "Nie jesteś moim synem, jesteś zastępcą".

Po powrocie Piotra z "podróży do niechrześcijan" powiedziano, że "car został zepsuty przez Niemców". Władca, który "każe golić brodę, nosić niemieckie ubrania i ciągnąć tytoń", a następnie "depcze Boga i usuwa dzwony z kościołów", był postrzegany jako ni mniej, ni więcej, tylko "zepsuty". Z czasem reformy stawały się coraz bardziej radykalne, a ludzie tworzyli całe fantazje na temat Piotra Wielkiego, który został zabity za granicą, i oszusta, który zajął jego miejsce na tronie. Opisali je w drugiej połowie XIX wieku historycy Siergiej Sołowjow i jego uczeń Wasilij Kljuczewski.



Na przykład według "bajki", która miała miejsce w 1704 roku, Piotr Wielki "był po drugiej stronie morza ze swoimi sąsiadami, przeszedł przez ziemie niemieckie i przybył do Szklanego Królestwa" – do Sztokholmu. Rządziła nimi "dziewica", która "znieważyła władcę, wsadziła go na rozgrzaną patelnię i zdjąwszy go z patelni, kazała wtrącić do więzienia". 

Z okazji swoich imienin postanowiła uwolnić Piotra Wielkiego z więzienia, Ale wtedy interweniowali "nasi bojarzy" – "przeżegnali się, zrobili beczkę, wbili w nią gwoździe i chcieli wsadzić do tej beczki tego, władcy". Uratował go łucznik, który położył się na jego miejscu i został wrzucony do morza w beczce. A oszust, który wyglądał jak car, pojechał do Rosji.



W XX i na początku XXI wieku pojawiły się nowe teorie spiskowe. Według jednej z nich Piotr Wielki został zastąpiony w 1691 roku, kiedy car został śmiertelnie ranny podczas szkolenia "armii rozrywkowej" i część rosyjskiej elity postanowiła zastąpić go podobnym holenderskim szkutnikiem.

Według innej, zastąpienie Piotra sobowtórem zostało zorganizowane przez przedstawicieli europejskich elit, a prawdziwy car stał się tajnym więźniem paryskiej Bastylii - "Żelazną Maską" - i został pochowany w 1703 roku.

Autorzy takich teorii wysuwali dziesiątki argumentów:

począwszy od zewnętrznych różnic w wyglądzie Piotra na portretach "przed" i "po" Wielkiej Ambasadzie, a skończywszy na nagłych atakach nerwowych, które zaczęły dochodzić do władcy.

Oficjalna nauka historyczna, która w swoich badaniach opiera się wyłącznie na wiarygodnych źródłach, nie uznaje takich hipotez ze względu na ich słabą bazę dowodową.  








Bardzo możliwe.

Przejmując kontrolę nad cudzym ciałem, w obliczu niewiedzy otoczenia, mając za sobą tysiące lat "praktyki" i oczywiście w każdej chwili możliwość "ucieczki" z zagrożonego ciała - niczego się nie bał i nic sobie nie robił z pozorów.


Teraz jednak działają bardziej subtelnie, bardziej tajnie - musieli na czymś wpaść, jak mówię, nazwa niemiec moim zdaniem pochodzi od zniekształconego - "podmieniec", a nie od "niemy".

To nieprawdopodobne, aby WK tak dosadnie dokopały niemcom, gdy zwyczajowo dokopują Polakom, a o niemcach zawsze dobrze piszą...






Opętanie to straszna broń.







rt.rs/magazin/86333-da-li-su-zamenili-cara-petra-1/

www.culture.ru/s/vopros/dvoynik-petra-i/

maciejsynak.blogspot.com/2020/11/kaligula-opetany-nie-szalony.html







Василий Ключевский

ru.wikipedia.org/wiki/Ключевский,_Василий_Осипович


Кукуя

en.wikipedia.org/wiki/Kukuya

ru.wikipedia.org/wiki/Кукуя



wielkahistoria.pl/wyraz-niemcy-to-obrazliwe-przezwisko-nasi-sasiedzi-nigdy-by-sie-tak-nie-nazwali/








czwartek, 7 marca 2024

Nanotechnologia neuronalna - A nie mówiłem? (24)






przedruk
automatyczne tłumaczenie z rumuńskiego




W 2023 roku komandor Cornelis van der Klaauw z Królewskiej Marynarki Wojennej Holandii i ekspert w Połączonym Centrum Wojennym NATO ds. Komunikacji Strategicznej i Operacji Informacyjnych napisał w artykule "Wojna kognitywna":

"Powodem, dla którego ataki poznawcze pozostają niezauważone przez ich cele, jest to, że działania poznawcze omijają świadomy umysł i są bezpośrednio wymierzone w podświadomość danej osoby...

Większość naszych decyzji jest podejmowana przez naszą podświadomość... Ataki poznawcze nie są już science fiction. Już się odbywają... 

Nanotechnologia neuronalna może być wykorzystana do zbliżenia robotów o rozmiarach nanometrowych do neuronu za pośrednictwem krwiobiegu i umożliwienia bezpośredniego połączenia ludzkiego mózgu (tj. nie przechwyconego przez nasze zmysły) z komputerem, wykorzystując przy tym sztuczną inteligencję.

Podczas gdy inne obszary mogą zapewnić taktyczne i operacyjne zwycięstwa, domena ludzka jest jedynym obszarem, w którym możemy zapewnić pełne zwycięstwo.

W grudniu 2021 r. U.S. Naval Graduate School w Monterey w Kalifornii przyznała dwóm swoim studentom tytuł magistra analizy obronnej za pracę "Neurowar is Here!". W badaniu stwierdzili: "Rywalizacja wielkich mocarstw powróciła na pierwszy plan stosunków międzynarodowych, ponieważ Chiny i Rosja starają się rzucić wyzwanie globalnemu przywództwu Ameryki... Ten konkurs to ostatecznie walka... manipulować i kontrolować zarówno przeciwników, jak i ludność krajową. Walka o wpływy zaczyna się i kończy w ludzkim umyśle, gdzie postrzegana jest rzeczywistość" (s. 5).

Zidentyfikowali broń neurologiczną jako broń tej bitwy, "konkretnie celującą w mózg lub ośrodkowy układ nerwowy, aby wpłynąć na stan psychiczny osoby będącej celem ataku, zdolności umysłowe i ostatecznie na zachowanie osoby w określony i przewidywalny sposób" (s. 3).

Żadna z tych informacji nie pojawiła się w światowych mediach. Czy nie oznacza to, że żyjemy w świecie, w którym media (na żądanie rządów) ukrywają przed ludźmi nieustanną walkę o kontrolę nad ich umysłami i myślami?

W 2000 roku Grupa ds. Przyszłości Nauki i Technologii (STOA) Parlamentu Europejskiego opublikowała opracowanie na temat "Technologii kontroli tłumu", w którym przyznała, że "W październiku 1999 roku NATO ogłosiło nową politykę dotyczącą broni nieśmiercionośnej i jej miejsca w arsenałach sojuszniczych" i wyjaśniło, że "Najbardziej kontrowersyjną nieśmiercionośną technologią kontroli tłumu i technologii przeciwmateriałowej proponowaną przez USA są tak zwane bronie o częstotliwości radiowej lub ukierunkowanej energii, które rzekomo mogą manipulować ludzkim zachowaniem na wiele niezwykłych sposobów" i "największym problemem są systemy, które mogą wchodzić w bezpośrednie interakcje z ludzkim układem nerwowym... Badania podjęte do tej pory zarówno w USA, jak i w Rosji można podzielić na dwa powiązane ze sobą obszary: (i) indywidualna kontrola umysłu i (ii) kontrola tłumu" (s. XIV, LIII).

W styczniu 1999 r., po przesłuchaniu w Parlamencie Europejskim w sprawie amerykańskiego systemu HAARP, Parlament zatwierdził rezolucję wzywającą do "międzynarodowej konwencji wprowadzającej globalny zakaz wszelkiego rozwoju i rozmieszczania broni, która mogłaby pozwolić na jakąkolwiek formę manipulacji ludźmi".

Fakt, że media w państwach członkowskich Unii Europejskiej nigdy publicznie nie dyskutowały o tej broni, świadczy o tym, że państwa członkowskie NATO podpisały umowę zobowiązującą je do utajnienia tych informacji. Tę samą politykę stosują rządy na całym świecie. UE pracuje obecnie "nad projektem ustawy, która ma zapewnić, że sztuczna inteligencja w Europie będzie bezpieczna, szanuje prawa podstawowe i szanuje demokrację". Ustawa ta powinna zakazać "systemów sztucznej inteligencji, które manipulują ludzkim zachowaniem w celu obejścia jego wolnej woli", a nawet "wpływać na wyniki wyborów i zachowanie wyborców". Do tej pory Unia Europejska nie zawarła w tej ustawie zakazu wykorzystywania energii umożliwiających wykorzystanie sztucznej inteligencji i neurotechnologii do zdalnego sterowania ludzkim układem nerwowym. Oczywiście UE szanuje zgodę NATO na klasyfikację tej technologii. W rzeczywistości te dokumenty UE wspominają jedynie o wnioskowaniu mózg-komputer jako o środku zagrażającym podstawowym prawom człowieka i demokracji.

Aktywność mózgu zmienia się w zależności od zmian częstotliwości i liczby odpaleń neuronów w mózgu i jest dostępna dla każdej energii, która wytworzy w neuronach prądy elektryczne o częstotliwościach różnych czynności ludzkiego mózgu. Może to być wywołane przez bardzo długie fale elektromagnetyczne transmitowane w naturalnych częstotliwościach ludzkiego mózgu lub pulsujące mikrofale w częstotliwościach mózgowych, lub ewentualnie przez energie odkryte przez fizykę kwantową. Bardzo długie fale elektromagnetyczne, ze względu na swoją długość, będą kontrolować aktywność mózgu mas ludzkich, podczas gdy mikrofale z ukierunkowanymi impulsami mogą być używane do celowania w pojedynczy mózg.

Stany Zjednoczone, Rosja i Chiny dysponują systemami, które między innymi są w stanie wytwarzać silne prądy elektryczne w jonosferze poprzez przesyłanie tam pulsujących mikrofal o częstotliwościach mózgowych. Te zmienne prądy wytwarzają intensywne fale elektromagnetyczne w jonosferze o częstotliwościach mózgu, które docierają do dużych obszarów planety i kontrolują aktywność mózgu ich populacji.

Chiny, z pomocą Rosji, rozpoczęły budowę swojego systemu manipulacji jonosferą w prowincji Hainan w 2017 roku [1].

W lipcu 2023 r. "The Washington Times" opublikował artykuł [2], w którym stwierdzono: "Chińska Armia Ludowo-Wyzwoleńcza opracowuje zaawansowaną technologicznie broń, której celem jest zakłócanie funkcji mózgu i wpływanie na przywódców rządowych lub całe populacje, zgodnie z raportem trzech analityków wywiadu z otwartych źródeł".

Stany Zjednoczone zarządzają systemem H.A.A.R.P., który zainspirował Parlament Europejski do wezwania do "międzynarodowej konwencji wprowadzającej globalny zakaz wszelkiego rozwoju i rozmieszczania broni, która mogłaby pozwolić na jakąkolwiek formę manipulacji ludźmi" [3], a Rosja obsługuje system "Sura", eksperyment, za pomocą którego przekonała Chiny do zbudowania własnego systemu w prowincji Hainan.

Masy ludzkie mogą być również kontrolowane przez systemy satelitarne, które pulsują mikrofalami o częstotliwościach mózgowych, zwłaszcza jeśli "nanoroboty byłyby dostarczane blisko neuronu przez krwiobieg" w ich mózgach, jak to ujął na początku Cornelis van der Klaauw. niniejszego artykułu. Te "roboty" (a raczej anteny) są już wykorzystywane w neurotechnologii medycznej [4]. Są tak małe, że mogą przenikać przez krwiobieg przez barierę krew-mózg do mózgu. Mogą być uwalniane do krwiobiegu poprzez oddychanie, picie, jedzenie lub szczepienie.

Sieci telefonii komórkowej mogłyby być wykorzystywane do kontrolowania aktywności ludzkiego układu nerwowego, gdyby ich częstotliwości mikrofalowe były pulsowane również w częstotliwościach mózgu. Pierwsze eksperymenty mające na celu manipulowanie aktywnością ludzkiego mózgu za pomocą pulsujących mikrofal powiodły się nawet bez użycia jakichkolwiek cząstek w mózgu i nie jest tajemnicą, że promieniowanie telefonu komórkowego, pulsujące w 217 herzach, wytwarza tę częstotliwość w aktywności ludzkiego mózgu.

Obecnie nie ma międzynarodowego porozumienia zakazującego wykorzystywania sztucznej inteligencji i neurotechnologii do zdalnego sterowania ludzkim układem nerwowym, myślami, emocjami, podświadomością itp. Nie ma na to innego wyjaśnienia niż to, że wielkie mocarstwa rywalizują o rządzenie światem w ten sposób. W 1997 roku Instytut Studiów Strategicznych przy U.S. Army War College opublikował książkę Revolution in Military Affairs and Conflict Without War (Rewolucja w sprawach wojskowych i konflikt bez wojny), w której stwierdzono: "Potencjalni lub potencjalni zwolennicy rebelii na całym świecie zostali zidentyfikowani za pomocą zintegrowanej międzyagencyjnej bazy danych. Zostały one sklasyfikowane jako "potencjalne" lub "aktywne", z wyrafinowanymi symulacjami osobowości wykorzystanymi do opracowania, dostosowania i ukierunkowania kampanii psychologicznych dla każdego z nich" (s. 24-25). Jest to amerykański projekt globalnej kontroli nad światem. Nie ulega wątpliwości, że podobne projekty powstają również w Chinach i Rosji.

Aby uchronić historię świata przed osiągnięciem tego nieludzkiego celu, konieczne jest, aby rządy światowe podpisały międzynarodowe porozumienie zakazujące wykorzystywania neurotechnologii i sztucznej inteligencji do kontrolowania aktywności ludzkiego mózgu na odległość, podobnie jak umowy zakazujące stosowania substancji chemicznych i biologicznych. Broni. Przestrzeganie tego zakazu powinno być nadzorowane przez Organizację Narodów Zjednoczonych. Na razie możemy jedynie pomóc wzywając Parlament Europejski do wprowadzenia zakazu stosowania technologii zdalnego sterowania aktywnością ludzkiego układu nerwowego. Musi być zabroniony osobom fizycznym, prawnym, firmom marketingowym i organizacjom przestępczym, a także agencjom rządowym i rządom zagranicznym.

Uwaga: Mojmir Babacek urodził się w 1947 roku w Pradze w Czechach. W 1972 roku ukończył filozofię i ekonomię polityczną na Uniwersytecie Karola w Pradze. W 1978 r. podpisał dokument w obronie praw człowieka w "Karcie 77". W latach 1981-1988 przebywał na emigracji w USA. Od 1996 roku publikuje artykuły na różne tematy, głównie w czeskich i międzynarodowych mediach alternatywnych. W 2010 roku opublikował książkę o zamachach z 11 września w języku czeskim. Od lat dziewięćdziesiątych XX wieku dąży do osiągnięcia międzynarodowego zakazu zdalnego sterowania aktywnością ludzkiego układu nerwowego i ludzkiego umysłu za pomocą neurotechnologii.




piątek, 19 stycznia 2024

Zabraniam !

 



Nie pozwalam na opętania!

Zabraniam!


Nie wolno przejmować kontroli nad innym organizmem!

Nie wolno wcielać się w inne osoby!


Zabraniam!



Nakazuję chronić ludzi przed opętywaniem!

Nakazuję troszczyć się o każdą osobę, by nikt nie przejmował nad ludźmi kontroli!




niedziela, 10 grudnia 2023

Rothschild




A pamiętacie taki film "Nieśmiertelny" z Ch. Lambertem w roli głównej?
On też miał mnóstwo starych artefaktów, nie tylko rzadkie monety.

Pod spodem śmieszna historyjka o tym jak od zera do miliardera.






przedruk




Rotszyldowie w Imperium Habsburgów


10 grudnia 2023


Dynastia Rorszyldów (niem. Rothschild; znani też jako Dom Rotszyldów lub po prostu Rotszyldowie) była europejską dynastią bankierów i działaczy społecznych żydowskiego pochodzenia, znaną od XVIII w. Wpłynęli również na historię imperium Austrio-Węgierskiego – o czym to chcę naszym Czytelnikom dziś opowiedzieć.


Założycielem dynastii jest Mayer Amschel Rothschild (1744–1812), był założycielem banku we Frankfurcie nad Menem. Biznes kontynuowali jego synowie (Amschel Mayer, Salomon Mayer, Natan Mayer, Kalman Mayer i James Mayer), a po nich jego wnukowie.

Jak wiadomo – wszystko zaczyna się w dzieciństwie. Żydowski chłopczyk Mayer Amschel urodził się w rodzinie drobnych kramarzy, zamieszkujących żydowskie getto na obrzeżach Frankfurtu. Nazywano ich Rotszyldami od kolor szyldu nad sklepem (z niemieckiego tłumaczy się jak „Czerwona deszczułka” lub „Czerwona tarcza”). Po śmierci ojca Mayer jako młodzieniec porzucił naukę w szkole i rozpoczął poszukiwanie pracy. Dobrego zajęcia nie mógł jednak znaleźć. Ale założyciel przyszłej dynastii bogaczy nie zmartwił się tym i zajęcie dla siebie znalazł. Gdzie byście pomyśleli – na śmietnisku! Znajdował tu stare monety, które wyszły z obiegu, spłowiale medale i antykwariat. Nadając tym przedmiotom odpowiedni wygląd, sprzedawał je kolekcjonerom. Po kilku miesiącach jego biznes kwitł. Zarobiwszy w taki sposób odpowiednie pieniądze, w 1750 r. Mayer dzierżawi niewielki pokoik w taniej karczmie „Pod zielonym abażurem” i otwiera w niej własny antykwariat.

Niemcy pod koniec XVIII wieku były zlepkiem drobnych księstewek, które biły własne monety. W swoim sklepiku Mayer otwiera swój pierwszy bank o powierzchni aż…4 m kw. Przychodzą do niego na wymianę kupcy z różnych niemieckich państewek. Zarobiwszy znaczne sumy na wymianie, Meyer stopniowo skupuje inne punkty wymiany mniej obrotnych bankierów lub te, które zbankrutowały. W wyniku tej działalności antykwariat jedynie się rozrastał. Rotszyld zyskuje coraz większy szacunek wśród mieszkańców miasta. Udaje mu się zebrać rzadkie kolekcje staroci. Podróżując po niemieckich księstwach sprzedaje swe kolekcje lokalnym arystokratom, nawiązując jednocześnie korzystne znajomości.

Kilka rzadkich starych monet Mayer sprzedaje księciu Frankfurtu Wilhelmowi IX. Książę był nadzwyczaj zamożnym człowiekiem, ale tytuł książęcy nie zawsze dawał mu możliwość prowadzenia operacji finansowych osobiście. Dla delikatnych spraw Wilhelm obrał sobie Mayera, który okazał się naprawdę utalentowanym finansistą z możliwościami przyszłego menadżera.


W ten sposób Rotszyld wspaniale wykorzystał możliwości, jakie pojawiły się w wyniku narastającej rewolucji przemysłowej w Anglii. Sprzedając z zyskiem towary angielskie, dzięki przemyślanym mechanizmom uniknął przewożenia znacznych sum pieniędzy. Sam książę otrzymywał przy tym dodatkowy zarobek. Gdy Wielkie Księstwo Essen zajął Napoleon, jego władca zmuszony został do ucieczki. Jednak Rotszyld nie tylko zachował jego finanse, ale zapewnił księciu materialnie spokojne życie na emigracji.

Jednocześnie Mayer zaczął budowę własnego imperium finansowego. Pomagali mu w tym synowie. Za sprawy rodziny w Brytanii odpowiedzialny był Natan, we Francji – Jakub, w Wiedniu – Salomon, w Neapolu – Kalman, a we Frankfurcie pomagał mu starszy Amschel. Interesujące jest to, że kompanie, założone przez synów były samodzielnymi instytucjami, ale w rzeczywistości finanse były wspólne. Dzięki tak przemyślanemu i sprytnemu systemowi komunikacji i służbie kurierskiej można było łatwo uzgadniać działania właścicieli. W odróżnieniu od konkurencji, Rotszyldowie mogli pozwolić sobie na pożyczanie wielkich sum i to pod umiarkowane odsetki.

Imperator Francuzów Napoleon Bonaparte I z nieufnością odnosił się do bankierów, zwłaszcza tych, którzy nie byli Francuzami. Starał się jednak wykryć tajemne sprawy Rotszyldów i zniszczyć ich imperium finansowe. Ale na nic zdały się jego wysiłki. Odwrotnie, wszystko to jedynie skierowało Mayera na wspieranie porażki Napoleona. Rotszyld jako pierwszy zajął się organizacją kontrabandy, która naderwała kontynentalną blokadę. Interesujący jest fakt, że jego synom Natanowi i Jakubowi udało się nawet przesłać złoto dla armii Welligntona do Hiszpanii, walczącej z francuskimi wojskami okupacyjnymi. Niewiarygodne, ale przewieźli złoto przez tereny Francji.

Fundusze, zarobione na tej sprawie, pozwoliły Rotszyldom zwrócić księciu Wilhelmowi wszystkie jego pieniądze i to z odsetkami. W chwili śmierci Meyera w 1812 r. jego pieniądze przewyższały kapitał Banku Francji! Walczyć z takimi pieniędzmi Napoleonowi było trudno.

Baron Salomon Mayer von Rothschild (1774–1855) był założycielem austriackiej gałęzi finansowej dynastii Rotszyldów. Był on trzecim dzieckiem Mayera. W 1800 r. ożenił się z Karoliną Schtern (1782-1854), z którą doczekał się dwójki dzieci: Anzelma Salomona (1803–1874) i Betti Salomon (1805–1886).

Salomon Rotszyld był akcjonariuszem banku de Rothschild Frères, założonego w Paryżu w 1817 r. przez jego starszego brata Jamesa Mayera. Posiadając wykształcenie finansowe i doświadczenie, Salomon w 1820 r. przenosi się do Austrii, by prowadzić tu interesy rodziny i finansować projekty rządowe.

We Wiedniu zakłada bank S M von Rothschild stając się z czasem jednym z głównych finansistów domu Habsburgów i wielu rządowych projektów (między innymi pierwszej austriackiej kolei Nordbahn i innych wielkich inicjatyw rządowych). Przy poparciu ministra spraw zagranicznych Imperium księcia Metternicha i Fryderyka von Hentza Salomonowi udaje się nawiązać kontakty z austriacką arystokracją i elitą polityczną. Rotszyldowie zaczęli odgrywać ważną rolę w rozwoju gospodarki Austrii. W uznaniu zasług dla kraju Salomon Mayer Rotszyld w 1822 r. zostaje przyjęty do austriackiej arystokracji, otrzymując z rąk cesarza Franciszka II dziedziczny tytuł barona. W 1843 r. jako pierwszy Żyd zostaje honorowym obywatelem Wiednia.

W 1855 r. Rotszyldowie zakładają bank Creditanstalt, który z czasem staje się największą instytucją finansową monarchii Austro-Węgierskiej. Dochody wiedeńskiej gałęzi Rotszyldów pomnożyli syn Anzelm i wnuk Albert (1844–1911). Ten ostatni stał się pierwszym Żydem, obdarzonym przywilejami dworskimi. W tym czasie Rotszyldowie posiadali znaczne majątki ziemskie, przedsiębiorstwa na terenach imperium Habsburgów, oraz kilka zamków w samej Austrii i w Bohemii, a również pałace we Wiedniu z unikalnymi kolekcjami dzieł sztuki. Albert znany był ze swej dobroczynności. Sfinansował powstanie obserwatorium astronomicznego w Wiedniu.

Rotszyldowie przeżyli monarchię Habsburgów, ale wkrótce po anschlusie Austrii zmuszeni byli za bezcen sprzedać swe instytucje i wyjechać z Wiednia. Po II wojnie światowej Rotszyldowie przez dziesięciolecia przywracali sobie cząstkę swoich majątków i dzieł sztuki w Austrii. Ostatni z przedstawicieli austriackiej gałęzi Rotszyldów zmarł w 1980 r. nie pozostawiając spadkobierców.

Na podstawie:






Мустафін О. Справжня історія пізнього нового часу. Х., 2017. 432 c.

Ротшильди // Шевченківська енциклопедія: –Т. 5: Пе – С: у 6 т. / Гол. ред. М. Г. Жулинський. – Київ : Ін-т літератури ім. Т. Г. Шевченка, 2015. – С. 568.

Шарий А., Шимов Я. Коріння та корона. Нариси про Австро-Угорщину: доля імперії. Київ:ДІПА, 2018. 419 с.

Petro Hawryłyszyn

Tekst ukazał się w nr 22 (434), 30 listopada – 18 grudnia 2023


-------------



"ukraińskie" kolory w herbie nie wyjaśnione



Herb Rothschildów






Istnieją różne wersje herbu Rothschildów i przez lata pojawiał się on w różnych formach. Poniżej opisano pochodzenie herbu oraz wyjaśnienie niektórych przedstawionych symboli.


Patent na pierwszy herb Rothschildów, 1817

Tytuł szlachecki nadany Rotszyldom przez Austrię zezwalał na użycie "von" w nazwie i wywodzi się z Zakonu Soboru Franciszka I z 21 października 1816 roku. Do projektu zgłoszonego przez braci dołączono list z wyjaśnieniami odręczny przez Salomona. Zaproponowany projekt obejmował:

Pierwsza ćwiartka, sobol orła przeładowany w dexterze przez gules polny (nawiązujący do herbu Cesarstwa i Królewskiego Herbu Austrii); Druga ćwiartka, gules, lampart właściwy passant (nawiązujący do angielskiego herbu); Trzecia ćwiartka, szalejący lew (odnosząc się do herbu elektorskiego Hesji); Czwarta ćwiartka, lazurowa, ramię z pięcioma strzałami (symbol jedności pięciu braci). Na środku płaszcza tarcza gules. Kibic prawej ręki, chart, symbol lojalności; Lewy kibic, bocian, symbol pobożności i zadowolenia. Herb: korona zwieńczona lwem Hesji.

Rotszyldowie poprosili o osobne patenty szlacheckie dla każdego z czterech braci, ponieważ mieszkali w różnych krajach. Przyznano osobne patenty, ale projekt uznano za zbyt wielki. Odpowiedź na wniosek zawierała "odpowiedni" wzór, bez korony, heraldycznych zwierząt podtrzymujących tarczę czy lwa i lamparta. Poza tym ręka chwyciła tylko cztery strzały. W liście Amschela do Salomona i Nathana z listopada 1816 roku czytamy: "..... Jakub i Karol otrzymali szlachectwo. Szkoda, że Nathan tego nie chciał.





Fragment pięciu strzał z herbu rodziny Rothschildów



pięć strzał, a potem cztery















Herb Rotszyldów z 1918 r.,





Angielskie nadanie herbu, 1818

Dotacja dla Nathana i jego spadkobierców, a także dla jego braci i ich spadkobierców, odnosi się do braci Nathana jako "de" Rothschild. Towarzyszył mu następujący projekt herbu:

Lazur, lew passant guardant erminois chwytający pięć strzał feonów w dół, albo, i dla herbu na wieńcu barw, z korony vallery gules demi lion erminois trzymający między łapami pięć strzał jak w ramionach.

Baronia austriacka nadana dekretem cesarskim w 1822 r.

Na tym etapie zmodyfikowano projekt herbu: przywrócono siedmioramienną koronę, przyznano lwa, było pięć strzał, lew i jednorożec jako podpory, trzy hełmy i łacińskie motto. Lew był ważnym ustępstwem dla braci i uważali, że włączenie go do herbu angielskiego było triumfem, który pomógł w negocjacjach z austriackimi heroldami. Baronia została przyznana pięciu braciom oraz ich spadkobiercom i potomkom obojga płci. Opis broni jest następujący:

Herb: Spiczasta złoto-niebieska tarcza ćwiartkowa z czerwoną tarczą centralną, pośrodku której znajduje się tarcza skierowana w prawo; powyżej po prawej stronie na złotej tarczy znajduje się prosty czarny orzeł z otwartą paszczą, czerwonym rozpostartym językiem, rozpostartymi skrzydłami, zdjęty z ramion; Powyżej lewej i poniżej prawej strony w dwóch niebieskich polach wychodzi z każdej krawędzi tarczy nagie ramię, którego dłonie trzymają pięć strzał z białymi piórami skierowanymi w dół; Poniżej, po lewej stronie, na złotym polu, znajduje się wyprostowany, naturalny lew z otwartą paszczą, czerwonym wyciągniętym językiem.

Herb: Tarcza zwieńczona jest koroną magnacką, owinięta małymi perłami i ozdobiona pięcioma dużymi perłami, zwieńczona trzema koronami, które są otoczone z prawej strony czarno-złotym pokryciem, a z lewej niebiesko-srebrnym pokryciem, na szczycie szlachetnych hełmów "turniejowych"; z korony umieszczonej nad daszkiem hełmu pośrodku stoi orzeł jak opisano powyżej, hełmy po prawej i lewej stronie są zwrócone ku sobie, z korony po prawej stronie hełmu unosi się złota gwiazda między dwoma naprzemiennie kolorowymi złotymi i czarnymi rogami bawolymi, z korony na lewym hełmie wychodzą trzy strusie pióra, a mianowicie dwa niebieskie i jeden srebrny.

Zwolennicy: Na pierwszym planie, jako zwolennicy, po prawej, wyprostowany złoty lew z otwartymi szczękami, czerwonym wyciągniętym językiem, trzymający tarczę przednimi łapami; pozostawił srebrnego jednorożca, również wspierając ramiona przednimi łapami.

Motto: Pod tarczą widnieje napis na powiewającej biało-czerwonej wstędze łacińskie słowa: "Concordia, Integritas, Industria" (Harmonia, Uczciwość, Pracowitość).





sobota, 28 października 2023

Człowiek na szczycie

 


Fabuła filmu (książki?) "Ja, Robot" jest dość prosta do odszyfrowania.


Twórca (Stwórca) ginie, ale pozostawia swojego Synka (Sonny), który właśnie pomaga rozwikłać zagadki i obalić wstrętną Sztuczną Inteligencję...


Film kończy się sceną, kiedy Sonny wchodzi na jakieś wzniesienie, a przed nim tłumy robotów.

To scena zwycięstwa.


Ta scena stała się wzorem dla postaci, która weszła na pomnik  na Placu Piłsudskiego w Warszawie dzień przed wyborami w sobotę 14 października.

To zapewne rebus na mnie.

O ile Sonny odniósł tryumf i WSZYSCY patrzyli w jego stronę, na "mnie" na placu nikt nie przyszedł "popatrzeć".  

Samotna postać opuszczona przez swój rząd... która ma być jakoby poddana SUROWEJ karze.

Skąd ci dziennikarze wiedzą co mają mówić, żeby rebus się domykał??


To też ta sama scena, gdy w Watykanie wybierali ostatniego papieża - jeszcze przed wyborem na placu klęczał jakiś dziad przebrany za Franciszka - i co za niespodzianka! 

Wybrali "Franciszka"!

Wiedzieli, że będzie Franciszek i wiedzieli, że PiS nie będzie miał większości.


Kilka lat temu, też jakoś tak na jesieni, przyszedł do naszej grupy pewien człowiek z aparatem i opowiadał tak jakoś dziwnie, że z utęsknieniem czeka na święta, bo bardzo by chciał dostać pewien prezent. Kiedy to mówił to modulował głosem i niemal łkał, łzy miał w oczach, więc na pewno był nasłany, a zapewne - opętany.

Wtedy to sobie zanotowałem w głowie, ale święta przeminęły... nic się nie wydarzyło...


W tym roku "powiadomiono" mnie, że chcą mnie zrestartować i padła nawet przybliżona data - święta...


Nie śledziłem wyborów, ale widzę, że to zazębia się z wyborami, a dokładnie mówiąc - z ostatecznym terminem powstania nowego rządu.

To będzie jakoś tak na święta...


Może więc chodzi o nową władzę, że ona sprezentuje coś Pajacowi.


Ciekawe co, bo ja nie zamierzam się podddawać.






To Człowiek przed Bramą.


Ten co pilnuje wejścia.


Janus.

Pater matutinus.



Za:

Jaksa.... Jeszua - Jezus - Ozeasz - Ozyrys....:


yaksha Ye Sha - słowiańskie imię Jaksa i..... Jeszua?


Jezus (łac. Iesus, gr. Ἰησοῦς) – imię męskie pochodzenia hebrajskiego. Polska forma imienia wywodzi się z formy łacińskiej i greckiej. Forma grecka jest przekształceniem imienia hebrajskiego, ישוע ,ישו Jehoszua, w formie skróconej Jeszua. Imię to znaczy – „Jahwe jest zbawieniem”. Forma aramejska ma postać ܝܫܘܥ ,ܝܫܘ Jeszua.

Hebrajskie imię Jeszua (יֵשׁוּעַ), będące skrótem od Jehoszua (יְהוֹשֻׁעַ), należy do tzw. imion teoforycznych co oznacza, że zawarte jest w nim imię własne Boga – JHWH. W tłumaczeniu na j. polski – „Jahwe jest zbawieniem”. Jego grecką transkrypcją jest Ἰησοῦς (Iēsous).

Równoznacznymi do imienia Jezus imionami biblijnymi są: Jozue i Ozeasz.


Ozeasz, to może i Ozyrys?             OZYRYS - _z__ys - Z(e)us

Okeanus...?

a jeszcze przekładka z Zeus   =      ZEUS - iEZUS 

Janus - dalej...  


Jakszowie w mitologii

W starożytnych mitach indyjskich jakszowie są często strażnikami skarbów ukrytych pod ziemią lub w korzeniach drzew.

Zasadniczo jakszowie są przedstawiani jako duchy dobroduszne i nieszkodliwe, lecz istnieją również mity przypisujące im wręcz skłonności do kanibalizmu. Pojęcie jakszów istnieje również w mitologii dżinijskiej i buddyjskiej. W krajach buddyjskich jakszowie znani są pod lokalnymi nazwami: chiński : 夜叉 pinyin yè chā, japoński: 夜叉 yasha, birmański: ba-lu, tybetański: གནོད་སྦྱིན་ (gnod sbyin).



Jón – Jasz, Jaszk, Jaszeczk, Jaszink, Jaszulink, Jónk, Janélk, Janulk, Janita, Janitk, Neczk, Nulk

Ian, John, Sean

Janus - Ianus - na pewno inna wersja - Jowisz - Zeus - Jaksza - Yecha - Yasha - Jasz czyli po kaszubsku - Jaś...


Jan z KOLna...




Teraz już wiecie dlaczego pogardliwy epitat na Polaków brzmi:  Janusze.

Nie ma przypadków i także wylansowanie tego epitetu to dzieło agentury, Sztucznej Inteligencji, Światowej Sitwy.... 

Oni po prostu wiedzą skąd pochodzicie - i dorabiają do tego czarny pijar...









Prawym Okiem: Planują to na najbliższe 12 miesięcy (maciejsynak.blogspot.com)

 Mężczyzna wszedł na pomnik smoleński i groził wysadzeniem się w powietrze. Został obezwładniony - rp.pl

Janus (mitologia) – Wikipedia, wolna encyklopedia

Janus – Wikipedia, wolna encyklopedia


Prawym Okiem: Jaksa.... Jeszua - Jezus - Ozeasz - Ozyrys.... (maciejsynak.blogspot.com)

Indeks:Kaszubski - Imiona – Wikisłownik, wolny słownik wielojęzyczny (wiktionary.org)

Prawym Okiem: Hyperborea czyli Polska (maciejsynak.blogspot.com)




piątek, 13 października 2023

Maria Konopnicka

 

Na podstawie artykułu:




Kontrowersyjna Maria Konopnicka



z ciekawostkihistoryczne.pl


fragmenty:


Iwona Kienzler w książce "Maria Konopnicka. Rozwydrzona bezbożnica" pisze:


Pozornie była wspaniałą matką, ucieleśnieniem przysłowiowej Matki Polki samotnie wychowującej gromadkę dzieci, ale kiedy tylko choć trochę się usamodzielniły, czym prędzej czmychnęła z Warszawy, by przez bez mała dwadzieścia lat wieść życie nomadki i podróżować po całej Europie. Z dziećmi utrzymywała kontakt, a nawet wspomagała je materialnie i zajmowała się ich sprawami, ale czyniła to bardziej z poczucia obowiązku niż z potrzeby serca. (…) Co gorsza, dzieliła swoje dzieci na lepsze i gorsze, od chorej psychicznie córki zupełnie się odwróciła, a wnuki prawie zupełnie ją nie interesowały.



tu zmienię kolejność wpisów....



W korespondencji ze starszą Zofią nazywała Heleną „tą potworą”. Mówiła o niej „wyrodek”, „okropna istota”. Namawiała też ojca dziewczyny, by podpisał oświadczenie, iż „rodzina wyrzeka się wszelkiej solidarności z H. i nic z nią wspólnego nie ma”. Tymczasem cierpiąca na kleptomanię i histerię córka nieustannie zabiegała o miłość matki. Choć trzeba przyznać – robiła to w napastliwy sposób. Reakcja Konopnickiej? Wyprowadzka z Warszawy, by raz na zawsze odciąć się od wyrodnego dziecka…



... gdy przedostatnia w kolejności urodzeń Helena zapadła na chorobę psychiczną, Konopnica publicznie się od niej odcięła. 

Po nieudanej próbie samobójczej córki w liście do męża wyraziła niezadowolenie z faktu, że… dziewczyna naprawdę nie odebrała sobie życia. „(…) zrobić niesłychany skandal dla całej rodziny (…) i przy tem wszystkiem nie narazić ani na włos swego cennego zdrowia. Gdyby była choć trzy zapałki zeskrobała i połknęła – ale nic. Byłoby to śmieszne, prawda, w takim razie, ale tak – jest do ostateczności podłe”.




Z pierwszych wersów wynika co następuje:

Konopnicka do tego stopnia dopiekła komuś, że ten ktoś opętał jej dziecko - stąd opinia typu „tą potworą” i „okropna istota” - i dokuczał jej "w napastliwy sposób"

stąd jak sądzę, odsunęła się od reszty dzieci, żeby nie zostały też opętane, jako osoby stale będące blisko niej, co się opisuje jako: "czmychnęła z Warszawy"


Z tego wynika, w kolejnych wersach, dlaczego symulowanie "nieudanego" samobójstwa Helenki przez opętańca - czyli zastraszanie? matki  - ona kpiąco - bezuczuciowo - opisuje, że "to śmieszne"





Gdyby przestawić te wersy i pozostawić je w takiej formie, jak ukazano w artykule, możemy faktycznie odnieść wrażenie, że była złą osobą:











Moim zdaniem Konopnicka była mądrą osobą i w przypadku opętania dziecka postąpiła właściwie, nie poddając się presji.







Pogrzeb Konopnickiej odbył się 11 października 1910 roku i, jak się można było spodziewać, stał się wielką manifestacją patriotyczną. 

Na ten dzień przerwano pracę i naukę w lwowskich szkołach, a na ulicę wyległ wielotysięczny tłum.












Kontrowersyjna Maria Konopnicka | CiekawostkiHistoryczne.pl






niedziela, 13 sierpnia 2023

Sarkofag

 


Dzisiaj w nocy ok. 00:30 obudził mnie dziwny dźwięk, jakby szum, który trwał dłuższą chwilę, zakończony innym dźwiękiem.


Dźwięk zmieszał się z muzyką Milesa Davisa (chyba ostatni utwór na "At Montreux" - Decoy ),  którą zapuściłem do snu, więc trudno cokolwiek konkretnego o nim powiedzieć - czy to był dźwięk na zewnątrz, czy w głowie.

Kojarzy się, jakby coś pomiędzy skanerem w mojej drukarce, a urządzeniem MRI.

Zaraz potem krótkie szarpnięcie za serce.



Może powód jest trywialny, a może straszny.



Notatkę zapisuję z kronikarskiego obowiązku.







środa, 9 sierpnia 2023

Jeszcze o opętaniach

 


Opis zdarzeń po tekście "Legion" z pamięci, nieścisły.



Pierwszy rebus jaki dostałem dotyczył jakby bezpośrednio zdarzenia - pociąg, perony itd.

Zrozumiałem to tak, że fragment tekstu o drganiach na twarzy tamtego człowieka - że to da się wyjaśnić medycznie, że on ma na przykład taki tik. Że to nie było coś pod skórą, żadne grudki, ani reakcja na impulsy elektryczne tylko coś "normalnego".

Opowieść była taka, że "to nie to, to było coś innego" - ale nie dali mi informacji, co to było.




Dwa - spotkanie oficjalne z ważnym lekarzem.


Z tyłu za nim stoi taki cichy facet - jakby kędzierzawy, nieco korpulentny i nic nie mówi, tylko się jakby do siebie uśmiecha i kręci głową, mruży oczy jakby chciał powiedzieć, "nie, to nie to"..

Uśmiecha się tak z lekkim zażenowaniem, jakby mówił - "facet słusznie zaobserwował i opisał, brawo, ale wytłumaczenie jest jak najbardziej prozaiczne".

To wygląda jak graficzny dodatek do tamtej pierwszej informacji.


Graficzny - to jest coś, z czym ludzie często mają problem - widzą obraz i mają wyrobioną opinię na temat, co obraz przedstawia. Tymczasem najczęściej, jest zupełnie inaczej.

Obraz niesie całkowicie inne i nieznane ludziom treści.



Trzy - wizyta u kogoś.


W trakcie rozmowy pojawia się jakiś młody człowiek, nie wita się, ani dzień dobry, ani nic, tylko w pewnym momencie wtrąca się do czyjejś przemowy i mówi tonem osoby znającej temat: " nie, to nie to". Po tonie i okolicznościach zajścia, interpretuję, że chodzi o mnie. 

Od razu łączę to zachowanie z poprzednimi.


Na pewno się łączą, bo wiem, że oni tak działają - albo - że to ona, Sztuczna Inteligencja, tak działa.

Nie raz już tak robili.

Może po prostu to zasada o kłamstwie 100 razy powtórzonym?

Bardzo mechanicznie wprowadzona, jak zresztą wiele rzeczy u Werwolfa.


Masz jakiś temat w głowie, coś analizujesz i nagle jakaś osoba przechodząca obok coś mruczy pod nosem, gdy jest obok ciebie - i to coś pasuje do twoich myśli. 


Łażą za mną jacyś ubecy (albo opętują przypadkowe osoby) i te osoby, najczęściej odwracając głowę ode mnie, lub sam wzrok mówią coś szeptem - coś co pasuje do mojej aktualnej sytuacji.

I jest to niezgodne z moimi intencjami.


Przemykają chyłkiem, szybko i coś szepcą.

Jakby byli, ale ich nie było.

Są, ale i nie są.


Mam "informację", ale skąd ja ją mam? 

Dlaczego tak, a nie inaczej myślę o jakiejś sprawie?


I to sie często powtarza.



W ten sposób usiłują wpływać na moje wybory i na mój poziom wiedzy o danej sprawie. Usiłują manipulować. Straszą. Przedstawiają złą perspektywę dla jakiegoś mojego przedsięwzięcia.

Nasycają moją uwagę nieprawdziwymi lub prawdziwymi i negatywnymi informacjami ("znowu ci to zrobimy"), tym bardziej, kiedy nie mam źródeł informacji w danej sprawie. Żebym znał konkretny - jaki oni chcą - ogląd sprawy.


Jest to oczywiście działanie absurdalne, bo to niemożliwe, żeby przypadkowe osoby wszystko wiedziały o cudzych sprawach i miały swoje stanowisko w tej sprawie, ale tak robią.


Tak robią.

Min. dlatego nazywam ich głupimi.


SI działa na poziomie nastolatka.



I teraz, do czego zmierzam.



Albo ludzie nic nie rozumieją z tego co piszę na blogu, albo uważają, że kłamię - ostatecznie sądzę jednak, że to znowu SI.

Mimo wszystko tekst ten dedykuję tym, co nie rozumieją sytuacji, jeśli tacy są.


Pokątni ludzie w sklepie, poprzez rozmowę ze sobą lub np. przez telefon, mówią mi coś, co chcą, żebym wiedział. 

Działa to na zasadzie: poznają mnie, wiedzą kim jestem i dwuznacznie rozmawiają o mnie, o moich sprawach. To się faktycznie zdarza czasami.

Jeśli tu w tej sprawie, co o niej piszę, działa SI, to się zgadza -  podsuwają mi podczaj tej rozmowy jakieś >>informacje<< istotne z jej punktu widzenia, żebym je, te >>informacje<< ,"wiedział".


Ignorując przy tym fakt, że różne rzeczy o swojej sytuacji opisuję na blogu.

Znając mnie i moją sytuację, ludzie nie mogą oceniać mnie i sytuacji w oderwaniu od tamtych informacji z bloga.

Dlaczego więc to robią?

Albo są ignorantami co pytlują bes sensu jęzorem, albo działa poprzez nich sitwa SI.


Jeszcze raz.


Każdy może zostać "opętany".


Może to być twoja matka.

Może to być ojciec.

Brat i siostra. Twoje dziecko.

Koleżanka z pracy.

Panie z okienka w urzędzie.

Inkasent.

Dostawca pizzy.

Pani ze sklepu.

Listonosz i szewc.


Każdy.


Wejdą nawet w twojego psa lub kota - i papugę też. 

I będą cię z bliska długo i niepostrzeżenie obserwować.

Żeby poznać twoje zwyczaje, język jakim rozmawiasz z rodziną, powiedzonka, stałe zachowania, numery pin.

Twoja matka może ci zacząć źle doradzać. Może cię sprowadzać na manowce, a ty zrozumiesz to dopiero po kilku tygodniach, miesiącach, jak się sparzysz - a może nigdy nie zrozumiesz, bo nigdy tego nie zauważysz - nigdy nie zauważysz, że wróg był w twoim domu.


Są głupi, ale bardzo niebezpieczni.


Bardzo.



Najlepsze co mogę zrobić, to ograniczyć swoje interakcje z ludźmi, dopóki ta sytuacja nie ulegnie zmianie.

To wynika z bloga, co tu piszę szczególnie ostatnio.


Dlaczego tego nie rozumiesz?


Jestem uziemiony, mam związane ręce. Pilnują mnie cały czas.

Śledzą na bieżąco moje myśli i na pewno widzą to, co ja widzę swoimi oczami.

Nic nie powinienem robić. Żadnych przedsięwzięć.


Planują przenieść mnie w inne miejsce i ma to się stać w ciągu następnych kilku miesięcy.

Nie wierzę w to, że im się to uda.

Wg mnie ich system się spala i za te kilka miesięcy - ostatecznie przegrają.


I cały czas na to czekam.









Prawym Okiem: Legion (maciejsynak.blogspot.com)

Prawym Okiem: Planują to na najbliższe 12 miesięcy (maciejsynak.blogspot.com)


niedziela, 21 maja 2023

Choroba Alzheimera










przedruk




Rozmowa z Corlnelią Stolze, autorką książki „Zapomnij o Alzheimerze. Prawda o chorobie, która nie jest chorobą”



Z Cornelią Stolze rozmawia Tomasz Gabiś (czerwiec 2013)

Cornelia Stolze jest dziennikarką medyczną, autorką książki Zapomnij o Alzheimerze! Prawda o chorobie, która nie jest chorobą (Vergiss Alzheimer! Die Wahrheit über die Krankheit, die keine ist).



Jak i dlaczego zainteresowała się Pani problematyką choroby Alzheimera?

Na temat natrafiłam przypadkowo. Kiedy przed kilkoma laty zbierałam materiały do artykułu „Handel próbkami tkanek pacjentów i testerów“, dowiedziałam się o skandalu w USA, w który zamieszany był niemiecki naukowiec, specjalista od „choroby Alzheimera” – profesor psychiatrii Harald Hampel, pracujący wówczas w klinice uniwersyteckiej w Monachium (Uniwersytet im. Ludwika Maksymiliana). Okazało się wtedy, że pan Hampel pracował nad stworzeniem testu wczesnego wykrywania „choroby Alzheimera” i propagował te testy publicznie. A przecież uważano, że tego schorzenia nie da się udowodnić za życia. Podręcznikowa wiedza mówiła, że to, czy człowiek choruje tę chorobę czy też nie, można stwierdzić z całą pewnością dopiero na podstawie mikroskopowego badania tkanki mózgowej po jego śmierci. Kiedy zapytałam pana Hampela, czy weryfikuje skuteczność i niezawodność swoich testów także poprzez te patologiczne badania, odpowiedział, że nie. Utrzymywał, że nie jest to konieczne. Byłam wtedy zdumiona, jak naukowiec może tak de facto nienaukowo pracować – bez obawy, że zostanie zdemaskowany. Ponieważ z początku nie byłam pewna, czy czasami nie brak mi jakichś informacji potrzebnych dla zrozumienia tych prac, zasięgnęłam opinii innych ekspertów. Im bardziej wgryzałam się w temat, tym większe bagno, odkrywałam.



W czym, Pani zdaniem, tkwi fundamentalny problem z obowiązująca definicją „choroby Alzheimera”?

Zasadniczy problem polega na tym, że do dzisiaj nikt nie wie, czym dokładnie jest „choroba Alzheimera”. Nie istnieje de facto żadna jej jasna definicja. Nikt nie zna jej przyczyn. Czołowi eksperci wyznają tutaj najrozmaitsze teorie i nie tylko wzajemnie sobie zaprzeczają, ale częściowo przeczą nawet temu, co sami publicznie głoszą. Faktem jest, że nie istnieją żadne jasne kryteria, pozwalające odróżnić tę rzekomą chorobę od innych form demencji. Zarazem istnieją liczne, różnorodne przyczyny powstawania demencji. W praktyce często wrzuca się wszystko do jednego worka i po prostu opatruje etykietą „Alzheimer“ – chociaż nikt nie wie, na co pacjent naprawdę cierpi. Najbardziej fatalne jest to , że z tego powodu wielu pacjentów nie jest poddawanych właściwej terapii, choć wielu z nich, po właściwej diagnozie, można by pomóc w odzyskaniu poprzedniej normalnej sprawności mózgu.



Jakie siły, organizacje, środowiska, lobbies stały za wypromowaniem „choroby Alzheimera”? Kto na niej najbardziej korzysta?

Istnieje wiele grup, które odnoszą finansową korzyść z „choroby Alzheimera”. Jedni bezpośrednio, jak na przykład naukowcy, firmy farmaceutyczne, lekarze. Inni pośrednio – ponieważ etykieta „Alzheimer“ maskuje prawdziwe przyczyny wielu zachorowań na demencję. Niech Pan weźmie na przykład producentów alkoholu. Oni są żywotnie zainteresowani w tym, aby skutki nadużywania alkoholu, które się jakże często zdarzają, zatuszować. A przecież wiemy od dawna, że powtarzające się alkoholowe ekscesy, co znamy na przykładzie aktora Haralda Juhnke, (1929-2005) szkodzą nie tylko wątrobie, ale i mózgowi. Jedną z możliwych późnych konsekwencji picia alkoholu jest tzw. syndrom Korsakowa, któremu towarzyszą dokładnie takie same symptomy, jakie przypisuje się „chorobie Alzheimera“. Kiedy to schorzenie się pojawi, to dla wszystkich naokoło wygodniej jest, traktowanie dotkniętej nim osoby jako ofiary , na którą los zesłał chorobę – zamiast przyznać, że prawdziwe przyczyny tkwią w nadużywaniu alkoholu. Beneficjenci są tutaj bardzo liczni: producenci piwa, wina i wódki, branża reklamowa, media (np. stacje telewizyjne sponsorowane przez przemysł alkoholowy), bliscy chorych , którzy latami odwracali wzrok, bo woleli nie wiedzieć, jakie są prawdziwe przyczyny ich stanu zdrowia, wreszcie sam dotknięty chorobą, ponieważ w ten sposób zwalnia się z własnej za nią odpowiedzialności itd.



W swojej książce stawia Pani tezę, że ta masowo dziś diagnozowana choroba jest w dużej mierze po prostu medycznym błędem. Na ile pojęcie choroby Alzheimera jest produktem tego, co się w publicystyce nazywa „bad science” czyli nauki nierzetelnej, manipulującej danymi i wynikami badań itp. ?

Zjawisko jest konsekwencją „bad science” w tym sensie, że badania, które doprowadziły do dopuszczenia znajdujących się na rynku medykamentów przeciwko „chorobie Alzheimera“, cierpią na zasadniczą wadę: jak chce się przetestować działanie leku, jeśli choroby, którą mają uleczyć, nie można wiarygodnie zdiagnozować ani też nie można zmierzyć efektów terapii? Obie te rzeczy są de facto niemożliwe. Przyznają to nawet czołowi eksperci od „Alzheimera” w Niemczech, np. w tzw. wytycznych S3 „Demencje“, sporządzonych przez Niemieckie Towarzystwo Neurologiczne oraz Niemieckie Towarzystwo Psychiatrii, Psychoterapii i Neurologii.



Zaletą Pani książki są obserwacje dotyczące działania całego systemu medycyny i służby zdrowia wobec ludzi starych. Jakie problemy dostrzega Pani w tym zakresie?

Zdezorientowani, niepewni starzy ludzie są dla kompleksu medycznego niemal idealną grupą docelową. Często są słabi, samotni i nie potrafią – z powodu swojej dezorientacji – ani skorzystać z niezależnych źródeł informacji, ani skutecznie się bronić. Właśnie dla psychiatrów, czujących się kompetentnymi w kwestii „Alzheimera“, otwiera się tutaj ogromne pole do działania, bowiem prawie wszystkie diagnozy w tej dziedzinie medycyny są mętne a definicje, które stosuje psychiatria można dowolnie rozciągać. Raz postawioną diagnozę trudno zakwestionować, i bardzo rzadko się ją rewiduje.



Co jakiś czas słyszymy o kolejnych przełomowych odkryciach i postępach w leczeniu „choroby Alzheimera”. Jednak Pani pisze w swojej książce, że postępy te są złudzeniem. Dlaczego, pomimo wielomiliardowych nakładów na badania i leczeniem medycyna pozostaje bezsilna wobec „choroby Alzheimera”?

Moje badania wykazują, że medycyna dlatego jest bezsilna, że w bardzo dużym stopniu uprawia się w tym przypadku niechlujne, nie poddane surowym rygorom naukowym, badania. Wielu z tych, którzy działają na tym polu, w rzeczywistości nie postępuje zgodnie z naukowymi procedurami (zob. wyżej moje wyjaśnienia na temat testów wczesnego wykrywania). Zainteresowani badacze nie kwestionują własnych hipotez – nawet wówczas, kiedy wyniki badań za każdym razem trafiają w próżnię. Wychodzą od modelu choroby, który już dawno okazał się błędny – i badają dalej w tym samym kierunku, zamiast przyznać, że najprawdopodobniej to sam kierunek jest fałszywy. W każdym razie jedno jest pewne: o „przełomach“ nie może być mowy. Nawet jeśli tak często się o nich opowiada. Od powtarzania nie przybywa prawdy.



Z jakim przyjęciem spotkała się Pani książka?

Od chwili ukazania się Zapomnij o Alzheimerze! coś się ruszyło. Liczne gazety, czasopisma, redakcje telewizyjne i radiowe informowały o wykrytych w książce nadużyciach i błędach w diagnostyce i terapii demencji. Wielu bliskich dotkniętych demencją osób, pracownicy socjalni, psychologowie, pielęgniarze, opiekunowie i lekarze, którzy na co dzień mają z nimi do czynienia, rozpoznają w tym swoje własne doświadczenia. Dowodzą tego liczne listy i maile od czytelników, które nadeszły w ostatnich miesiącach. Na przykład Thomas Zimmermann z kliniki uniwersyteckiej Hamburg-Eppendorf napisał : „Wreszcie wiele wyjaśniająca książka na temat Alzheimera, która doskonale koresponduje z moimi doświadczeniami jako badacza w «sieci kompetencji» (Kompetenznetz) odpowiedzialnej za degeneratywne demencje. Życzyłbym sobie, żeby otworzyła oczy wielu ludziom“.

Nacisk na czynniki decyzyjne, aby ukrócić nadużycia wzrósł – i odnosi skutek. Niektórzy z wymienionych w książce badaczy i lekarzy nie pełnią już swoich funkcji. Dotyczy to m.in. wzmiankowanego wyżej lekarza Haralda Hampela. Przez lata ten psychiatra uchodził za gwiazdę badań nad „Alzheimerem”. Uniwersytet we Frankfurcie, na którym od początku 2010 roku Hampel pracował jako kierownik kliniki psychiatrii, psychoterapii i psychosomatyki, chwalił się jego „pionierskimi badaniami“ i jego „międzynarodową rangą“. Jednak 22 marca 2012 roku został zwolniony w trybie natychmiastowym. Kierownictwo kliniki położyło tą decyzją kres kryzysowi, który od miesięcy nabrzmiewał w placówce kierowanej przez Hampela. Wielu byłych pracowników zarzuciło psychiatrze mobbing. Miał m.in. pozbawiać ich pomieszczeń i sprzętu oraz grozić, ze nie przedłuży umowy. Systematycznie miał szykanować niemiłych mu kolegów. Zwalniając 47-letniego wówczas psychiatrę kierownictwo kliniki usunęło w jego osobie lekarza, który dzięki bliskim kontaktom z przemysłem wysforował się na czoło badaczy nad „Alzheimerem”, choć jego naukowa działalność jest bardzo podejrzana.

Również w Niemieckim Towarzystwie Neurologicznym rośnie świadomość problemu. Świadczy o tym niedawno powołana do życia inicjatywa o nazwie „Neurology-First“. Kilkuset członków Towarzystwa wezwało swoją organizację do przeprowadzenia zasadniczych reform. Postulują m.in., aby wzmocnić „zawodową autonomię“ lekarzy poprzez oddzielenie programów dokształcających Towarzystwa od przemysłu farmaceutycznego. Ponadto należy wewnątrz Towarzystwa dokonać „podziału władz pomiędzy lekarzami współpracującymi z przemysłem a tymi, którzy tworzą wytyczne“. Innymi słowy: kto znajduje się w sytuacji konfliktu interesów nie może być autorem wytycznych Towarzystwa . Idzie wszak o to, aby „chronić naszych pacjentów przed błędnymi terapiami i z góry zapobiec powstawaniu podejrzeń, ze zalecenia mogą być motywowane finansowym interesem“.

Interesująca jest także inna sprawa: do dziś żaden z wymienionych w Zapomnij o Alzheimerze! badaczy, lekarzy i producentów leków nie zakwestionował zarzutów o wprowadzanie w błąd, fałszywe obietnice czy stosowanie geszefciarskich trików w dziedzinie „Alzheimera”. Nikt nie podjął kroków prawnych przeciwko treściom zawartym w mojej książce. Kryjąca się za tym strategia jest jasna: byle tylko nie robić szumu! Jednakże jest też faktem, że czołowi eksperci odmawiają wypowiedzi na temat książki i grożą adwokatem, jeśli redakcje będą o niej informować o niej i o zawartych w niej ustaleniach. Znamienne jest też to, iż odmawiają uczestnictwa w dyskusjach publicznych z moim udziałem.

Dziękuję za rozmowę.



Rozmawiał i przełożył rozmowę na język polski Tomasz Gabiś, czerwiec 2013

Pierwodruk: Nowa Debata, lipiec 2013





Osoba na krótko  "opuszczona" przez Operatora wykazuje splątanie i problemy z pamięcią.

Symptomy te określiłbym jako - początki choroby Alzheimera.

Dlatego opętują na zmianę, by do tego nie dopuszczać 

tj. nie zostawiać ciała z pierwotnym właścicielem.

Braki kadrowe sugerują relatywnie niewielką grupę zaangażowanych osób.

Ale....