Moje notki ze strony pomorskiego UPR.
http://www.pomorski.upr.org.pl/main/index.php?strid=12&shift=0
2011-04-11 : Maciej Synak |
Fotorelacja |
Wycieczka po internecie ABW ma 15 delegatur w największych miastach Polski. A kraj się rozpada...... Źródło foto: trójmiasto.pl |
2011-04-11 : Maciej Synak | ||||||||||||||||||||||||
Ciągłość polityczna i społeczna państwa |
||||||||||||||||||||||||
Krótka niepełna analiza dotycząca sytuacji Polski i Niemiec po wojnie Znowu się powtarzam, ale tego akurat nigdy za wiele. Dopóki Polacy powszechnie nie wystąpią przeciwko Antypolskiej ... dyktaturze w administracji, mediach, internecie, „kulturze”... Niby wiemy, że byli naziści [czytaj: czynni narodowcy niemieccy, o poglądach „z gruntu niemieckich”...] tworzyli powojenne Federalne Niemcy. Ale czy na prawdę zdajemy sobie sprawę z tego, jak wiele oni dla tych Niemiec zrobili? I w jakim duchu? Krótka niepełna analiza dotycząca sytuacji Polski i Niemiec po wojnie /mowa o Niemczech „właściwych” tj. Zachodnich/:
Wniosek? Chyba niewesoły.... Patriotyzm, jakby go nie nazywać i jak by się nie przejawiał [nazizm] - sprawia, że ojczyzna się rozwija, a wrogowie - upadają.... * * * Fragmenty z Polski Zbrojnej: Kiedy w 1945 roku Reinhard Gehlen, były generał wywiadu hitlerowskiego, przekazał USA mikrofilmy z tajnymi danymi z archiwów radzieckich, otrzymał od amerykańskich władz okupacyjnych zadanie utworzenia wywiadu niemieckiego. Wraz z zaufaną grupą oficerów Gehlen organizował tak zwane szczurze linie – trasy, którymi przerzucano do Ameryki Południowej i Środkowej zaopatrzonych w fałszywe dokumenty zbrodniarzy III Rzeszy. Ponad pięć tysięcy nazistów opuściło w ten sposób Europę i uniknęło procesów sądowych. Z pomocą CIA Gehlen zbudował organizację, którą w 1956 roku przejęła Niemiecka Republika Federalna jako Federalną Służbę Wywiadowczą (BND). Nic więc dziwnego, że wśród jej członków było wielu byłych oficerów SS i członków NSDAP, którzy brali udział w zbrodniach wojennych. [...] „Alianci przeszmuglowali przez granice pewną liczbę zbrodniarzy wojennych, między innymi oficerów SS, których werbowano później do działań wywiadowczych wymierzonych w Związek Sowiecki i jego satelitów”, pisze Neal Bascomb w książce „Wytropić Eichmanna”. Dodaje, że obie organizacje – CIA i BND – rekrutowały byłych agentów SS, gestapo i Abwehry, choć oficjalnie temu zaprzeczały. [...] Trzeba było „zrehabilitować” także niemiecką armię. Norbert Frei w książce „Polityka wobec przeszłości. Początki Republiki Federalnej i przeszłość nazistowska” przypomina głosy w obronie niemieckich wojskowych. Gdy w 1949 roku w Hamburgu przed Trybunałem Wojskowym rozpoczął się proces feldmarszałka Ericha von Mansteina, Winston Churchill demonstracyjnie ofiarował 25 funtów na jego obronę. Liczni oficerowie Wehrmachtu zajmowali wysokie stanowiska nie tylko w odradzającej się Bundeswehrze, ale także w Narodowej Armii Ludowej w NRD (niemal co drugi oficer wojskowego wywiadu był wyszkolony przez Abwehrę). Funkcjonariuszem NSDAP był co trzeci członek gabinetu kanclerza Konrada Adenauera, co czwarty poseł w Bundestagu oraz wielu pracowników służby cywilnej i sądownictwa. Dyrektorem kancelarii kanclerza Niemiec został zbrodniarz wojenny Hans Globke, współautor komentarza do ustaw norymberskich. W roku 1951 niemieckie ministerstwo spraw zagranicznych zatrudniało 59 urzędników państwowych, z czego aż 43 należało w przeszłości do NSDAP, a ośmiu byłych nazistów zostało ambasadorami. Norbert Frei opisuje skandal, jaki wybuchł w 1950 roku. Poseł do Bundestagu Wolfgang Hedler, były członek NSDAP, wygłosił przemówienie, w którym stwierdził, że Niemcy ponoszą najmniejszą winę za wybuch wojny, bojownicy ruchu oporu to zdrajcy ojczyzny, Niemcom zaś wcale nie działoby się lepiej, gdyby mogły dziś korzystać z siły żydowskiego ducha i żydowskiego potencjału gospodarczego. Hedler stanął przed sądem, oskarżony o znieważenie pamięci ruchu oporu i obrazę Żydów niemieckich. Spośród trzech sędziów dwóch należało do NSDAP, Hedler został więc uniewinniony, a przed gmachem sądu witały go wiwatujące tłumy. „Pora przestać węszyć za nazistami”, apelował w 1951 roku Konrad Adenauer. Także niemieckie społeczeństwo domagało się zakończenia rozliczeń i powrotu do normalności. POLITYCZNY BALAST Amerykanie dopiero pod koniec lat siedemdziesiątych zaczęli sprawdzać, kogo wpuścili do kraju. [...] Obliczono, że około 10 tysięcy nazistów trafiło do USA, często za wiedzą władz. Teraz należało się ich pozbyć. [...] Niemiecki wywiad BND otworzył natomiast archiwa dotyczące agentów, którzy wcześniej pracowali dla reżimu Hitlera, dopiero w 2010 roku. Ujawnione dokumenty dotyczyły wewnętrznego dochodzenia, które w latach sześćdziesiątych przeprowadził specjalny wydział wywiadu RFN, nazwany Organisationseinheit 85. Opracowany wówczas raport zawierał zarzut, że przez lata BND patrzyła przez palce na zbrodniczą działalność wielu funkcjonariuszy. Przez czterdzieści pięć lat dokument leżał zamknięty w szafie pancernej, zanim na jego odtajnienie zdecydował się szef wywiadu Ernst Uhrlau. „Późniejsi pracownicy BND, którzy w latach 1933–1945 pełnili rozmaite funkcje – od zwykłego sekretarza policji w gestapo po Oberführera SS – brali udział w zamordowaniu milionów europejskich Żydów, masowych egzekucjach oraz prześladowaniach przeciwników Hitlera. Po powierzchownej denazyfikacji oraz upiększeniu życiorysów zostali oni ponownie wykorzystani w szpiegowskiej wojnie przeciw Związkowi Sowieckiemu. Do ich zatrudnienia dochodziło przeważnie za zgodą bądź milczącym przyzwoleniem amerykańskich tajnych służb”, pisał dziennik „Frankfurter Allgemeine Zeitung”. Znaleźli się wśród nich byli funkcjonariusze Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy, gestapo, Służby Bezpieczeństwa i Tajnej Żandarmerii Polowej. W 1960 roku co najmniej 200 z 2450 pracowników wywiadu RFN służyło wcześniej w narodowosocjalistycznym aparacie terroru. RZEŹNIK AGENTEM Jaki los spotkał sprawców? Jednych zwolniono, większość otrzymała odprawę. Unikano drogi sądowej. W aktach Centralnego Archiwum pozostał ślad po 21 sprawach, prowadzonych przeciwko pracownikom BND w związku ze zbrodniami. Większość z nich zakończyła się podobnie jak w przypadku Ericha Deppnera, gestapowca, dowódcy plutonów egzekucyjnych. W kwietniu 1942 roku w Amersfoort zabił 85 sowieckich jeńców wojennych. Sąd w Monachium uniewinnił go w 1964 roku, uzasadnił taki wyrok stwierdzeniem, że Deppner mógł kierować się przekonaniem, że były to represje zgodne z ówczesnym prawem międzynarodowym. Niemiecki wywiad nie tylko krył dawnych funkcjonariuszy III Rzeszy przed wymiarem sprawiedliwości, lecz także współpracował ze zbrodniarzami. Pod opiekuńcze skrzydła BND trafił Adolf Eichmann, logistyk Holokaustu, który po wojnie uciekł do Argentyny. Kolejnym odkryciem historyków był Klaus Barbie, esesman zwany rzeźnikiem Lyonu. Po wojnie stał się ważnym agentem w kontrwywiadzie amerykańskich wojskowych służb informacyjnych i pomagał tropić komunistów w okupowanych Niemczech. W 1951 roku dzięki funduszom z USA oraz wsparciu Watykanu wyjechał do Boliwii. Według „Spiegla”, w 1966 roku BND zarejestrowało go jako agenta 43118, nadając mu kryptonim „Orzeł”. Przez wiele lat Barbie pod nazwiskiem Klaus Altmann żył spokojnie w Boliwii, pisząc raporty dla BND. Przez rok dostawał nawet za to pieniądze. Przed sąd trafił dopiero w 1984 roku, gdy nowe władze Boliwii przekazały go Francji. Skazany na dożywotne więzienie, zmarł po czterech latach. NEKROLOG DLA NAZISTÓW Oceniając stosunek niemieckich polityków do brunatnej przeszłości, dziennik „Sueddeutsche Zeitung” przypomniał postawę szefa dyplomacji Willy’ego Brandta, późniejszego kanclerza RFN. Wyraził on zgodę na odznaczenie Krzyżem Zasługi pierwszego stopnia „zbrodniarza zza biurka”, prokuratora w okupowanej przez Niemców Pradze Franza Nüssleina, skazanego w 1947 roku w Pradze w procesie o zbrodnie wojenne i wydanego w 1955 roku Niemcom. Nüsslein pracował potem jako referent w MSZ. W nekrologu opublikowanym w 2003 roku w gazetce ministerstwa nie wspominano nic o jego nazistowskiej przeszłości. Wybuchł skandal. Ówczesny szef resortu Joschka Fischer zakazał publikowania nekrologów byłych członków NSDAP i powołał komisję historyków, która miała opracować raport na temat związków niemieckiego MSZ z reżimem nazistowskim. Komisja sięgnęła do archiwów i po czterech latach prac doszła do wniosku, że MSZ było uwikłane w Holokaust na dużo większą skalę niż dotychczas sądzono. W archiwach odnaleziono dokumenty potwierdzające udział dyplomatów w eksterminacji Żydów. [...] Naziści na sztandarach Byli funkcjonariusze III Rzeszy okazują się także pożyteczni jako patroni szkół. [...] Historyk szacuje, że w całych Niemczech dawni działacze NSDAP patronują kilkuset szkołom. [ot, patrioci....] Na podstawie: http://www.polska-zbrojna.pl/index.php option=com_content&view=article&id=12145:poyteczni-zbrodniarze&catid=88:polska-zbrojna&Itemid=135 Zapraszam: http://maciejsynak.blogspot.com/2011/04/prorok-jaki-czy-co.html |
2011-04-05 : Maciej Synak |
No i zaczęło się.... |
" [...] tak jak wschód Rzeszy niemieckiej był pod polską i rosyjską administracją - dodała Steinbach"
A ja myślałem, że Maczkowo i polska "podstrefa okupacyjna" mieściły się w zachodnich Niemczech, w okolicach Wilhelmshaven.
Freudowskie przejęzyczenie? "wschód Rzeszy b y ł pod polską i rosyjską administracją"? Wg art. 116 niemieckiej konstytucji tereny na wschód od Odry to nadal [i wg niemców zawsze były] tereny Niemiec. "Pierwszy lepszy" efekt wyszukania dla hasła polska strefa okupacyjna - forum o wojnach światowych:
AlexG Śr 27 cze, 2007 20:31
Dla
Niemców z Zachodu, stojących na gruncie ich Ustawy Zasadniczej, do
zawarcia układu z ZSRS i PRL, to to co znajduje się pomiędzy Odrą i Nysą
Łuzycką, a granicą Rzeszy z 31 sierpnia 1939 było własnie tą "polską
strefą okupacyjną". Gdzies czytałem, że również Stalin dość
enigmatycznie początkowo wypowiadał się o statusie tych ziem, jako o
"oddanych w zarząd Polsce".
http://www.dws.org.pl/viewtopic.php?t=9085
Krótko mówiąc Steinbach wie lepiej od niejednego Polaka, kto obecnie rządzi w Polsce.... Treść artykułu z dnia 5 kwietnia 2011:
Zbrodnicza
polityka Hitlera nie jest wystarczającym usprawiedliwieniem wypędzeń
Niemców w czasie II wojny światowej i po niej - oceniła szefowa Związku
Wypędzonych (BdV) Erika Steinbach.
W
Berlinie odbyło się we wtorek doroczne przyjęcie zorganizowane przez
BdV. Wbrew zapowiedziom na uroczystość nie przybyła kanclerz Niemiec
Angela Merkel - ze względu na badanie kolana, operowanego w zeszłym
tygodniu. Obecny był minister spraw wewnętrznych Hans-Peter Friedrich.
Steinbach
powiedziała w przemówieniu, że "wzdłuż i wszerz" i "przepraszającym
tonem" mówi się w kontekście wypędzeń o przyczynach i skutkach. - Tak.
Bez narodowego socjalizmu nie byłoby masowych wypędzeń Niemców. Ale sama hitlerowska polityka przemocy nie jest wystarczającym uzasadnieniem - zastrzegła szefowa BdV.
-
W przeciwnym razie wypędzona musiałaby zostać także znacząca niemiecka
grupa narodowościowa w Belgii. Tam również były masakry, porównywalne z
tą w Lidicach (w Czechach). Przykładem jest mała miejscowość Vinkt -
mówiła Steinbach.
W
maju 1942 r. Niemcy rozstrzelali w czeskiej wiosce Lidice ponad 170
[słownie: sto siedemdziesiąt] Czechów. W Vinkt niedaleko Gandawy z rąk
niemieckich żołnierzy zginęło 86 cywilów [słownie: osiemdziesiąt sześć].
"W każdej rodzinie były ofiary. I Belgia została tak samo napadnięta
przez Niemcy jak Polska" - powiedziała szefowa BdV.
Dodała,
że do "ekscesów nazistów" dochodziło także we Francji. - Dlaczego zatem
mieszkańcy Kraju Saary nie zostali wypędzeni przez Francję? Kraj Saary
również znajdował się pod administracją francuską po 1945 r., tak jak wschód Rzeszy niemieckiej był pod polską i rosyjską administracją - dodała Steinbach.
Jej
zdaniem, dobrze się stanie, jeśli planowane w Berlinie centrum
muzealno-dokumentacyjne na temat wysiedleń Niemców uwzględni również
kontekst historyczny sięgający do czasów przed wybuchem II wojny
światowej, a nawet nastaniem reżimu narodowosocjalistycznego.
- Jestem przekonana, że zgodne z prawdą podejście do losów i faktów historii europejskiej
szybciej uzmysłowi wszystkim, iż narody Europy żyją na wspólnym
fundamencie oraz że wiedza o tym, co łączy, ułatwi przezwyciężenie
okropieństw z przeszłości - oświadczyła szefowa BdV.
Niemiecki
minister spraw wewnętrznych podziękował BdV i Erice Steinbach za
pielęgnowanie pamięci o losach niemieckich wypędzonych. Jego zdaniem,
ludzie, którzy doświadczyli wypędzeń, są w stanie zrozumieć obecne
cierpienie mieszkańców Japonii czy Libii, którzy w wyniku tragicznych
wydarzeń utracili wszystko.
-
Utrata domu, bliskich, ojczyzny jest bolesna, niemal nieludzko bolesna.
Kto to przeżył, chce, by także przyszłe pokolenia dowiedziały się
czegoś na ten temat. To uzasadnione - powiedział Friedrich.
Zaznaczył,
że mówienie o własnym cierpieniu nie oznacza relatywizacji cierpień
innych. - Byłoby jednak źle, gdybyśmy nie mogli mówić o bezprawiu
wypędzeń. Pełne zaakceptowanie historii jest ważne dla pojednania -
dodał niemiecki minister.
Powolna wieloletnia zmiana rzeczywistości... |
2011-03-06 : Maciej Synak |
Fenomen arabskich banków |
Najważniejsza różnica pomiędzy bankiem w klasycznym ujęciu, a bankiem islamskim jest taka, że banki islamskie nie mogą czerpać zysków z obrotu pieniędzmi, podczas kiedy zachodnie właśnie na tym pieniądze zarabiająBanki mogą jedynie zarabiać na produkcji dóbr i udziale w zyskach z ich sprzedaży - to w przypadku kredytowania działalności gospodarczej Rozmowa z Brianem Kettellem, byłym doradcą ekonomicznym Banku Centralnego Bahrainu, wykładowcą bankowości islamskiej na brytyjskich uczelniach ekonomicznych oraz autorem wielu bestsellerów poświęconych tej odmianie usług finansowych. Paweł Pietkun: Zajmuję się bankowością - jako dziennikarz - już od wielu lat. Dotychczas definicja banków wydawała mi się prosta: bank prowadzi rachunki, pomaga w inwestowaniu, udziela kredytów klientom detalicznym i korporacyjnym - oczywiście w dużym skrócie. Tak właśnie na instytucję banku patrzy przeciętny obywatel Polski, czy na przykład Brytyjczyk. Tymczasem pan przekonuje, że bank może być zupełnie odmienną instytucją, z czym trudno mi się pogodzić. Jakie są różnice między bankowością islamską, a tą rozumianą w sposób zachodni? Brian Kettell: - Musimy skupić się na chwilę na islamie, który jest bardzo przejrzystą, precyzyjną i wymagającą religią. Religią, w której obowiązuje prawo pozostawione przez Mahometa, odnaleźć je można w Koranie albo w tradycji, czyli hadisach i sunnach. Koran reguluje wszystkie aspekty życia jednostki i społeczności. Od sfery prywatnej, przez rozwój duchowy, prowadzenie wojen, a na gospodarce kończąc. Przy czym część szariatu, czyli prawa koranicznego, poświęcona gospodarce, mówi bardzo precyzyjnie czym bank powinien być, a czym nie. - Najważniejsza różnica pomiędzy bankiem w klasycznym ujęciu, a bankiem islamskim jest taka, że banki islamskie nie mogą czerpać zysków z obrotu pieniędzmi, podczas kiedy zachodnie właśnie na tym pieniądze zarabiają. Odsetki i oprocentowanie są literalnie zabronione, więc kreacja długu kredytowego nie wchodzi w rachubę. Banki mogą jedynie zarabiać na produkcji dóbr i udziale w zyskach z ich sprzedaży - to w przypadku kredytowania działalności gospodarczej. - Pieniądze są więc inwestowane wprost, z pominięciem działań spekulacyjnych. Arabowie mają swoje podstawowe produkty bankowe - mudaraba, musharaka, murabaha, idjara i kard hasan (mając styczność z bankowością islamską warto choćby tylko znać te terminy; dotyczą one sposobu finansowania inwestycji przez banki i ich udziału w tych inwestycjach) - według których umowy są sporządzane w taki sposób, żeby nie naruszyć zakazu uprawiania lichwy. - Nie oznacza to wcale, że bank omija ten zakaz, choć mieszkaniec Zachodu może tak właśnie to sobie wyobrażać widząc karty kredytowe wystawiane przez banki arabskie, udzielane przez nie kredyty inwestycyjne, czy - dla klientów detalicznych - konsumpcyjne albo hipoteczne. No dobrze. Ale przecież ideą bankowości jest zarabianie pieniędzy, a precyzyjnie rzecz ujmując zarabianie pieniędzy na sprzedaży pieniądza. Zgodzi się pan ze mną? - To jest konwencjonalna, zachodnia definicja bankowości. Tymczasem w islamie, według szariatu, bank jest taką organizacją, która ma odpowiadać za wspieranie rozwoju lokalnej społeczności i jej członków. W tym kontekście działalność bankowa jako taka jest dopóty uzasadniona i akceptowana, dopóki przyczynia się do wzrostu zasobności i rozwoju społeczności. Koraniczne zakazy nie akceptują banków, które funkcjonują wyłącznie po to, aby przynosić zyski właścicielom, czy też aby wspierać takie czy inne grupy interesów. Taka działalność jest wprost zakazana. - I dlatego islamskie banki nie udzielają pożyczek partiom politycznym, ale również przemysłowcom zajmującym się handlem bronią, produkcją alkoholu czy nikotyny. Nie wspierają również żadnych działań, które w sposób bezpośredni zajmują się kontrolą urodzeń, czyli producentów środków antykoncepcyjnych czy kliniki zapłodnień in vitro. Proszę mi wierzyć, że bardzo starannie oceniają każdy wniosek o kredyt, pod względem nie tylko stopy zwrotu z inwestycji, ale również pod względem moralnym.
Czy
aby na pewno? Przecież angażują się finansowo w przedsięwzięcia
dotyczące broni, armii. Organizacje terrorystyczne otrzymują
finansowanie, a te pieniądze nie biorą się znikąd.
-
Zapewniam, że islamskie banki nie finansują bezpośrednio ani zakupu
broni, ani - w żadnej innej formie - przemysłu zbrojeniowego. Nie
oznacza to oczywiście, że nie robią tego rządy krajów islamskich, bo
rządy nie mają z tym problemów. Mówimy jednak o bankowości jako takiej.
Bank, który choć w drobnej części zaangażowałby się w taką działalność,
przestałby być bankiem i de facto przestałby istnieć. Zakazy koraniczne
są w finansach islamskich bardzo ostro przestrzegane. Dotyczy to również
stosunku do klienta. - Bank działający w oparciu o szariat operuje rzeczywistym kapitałem pochodzącym z depozytów. Oznacza to, że klient banku ponosi rzeczywiste ryzyko, które daje mu prawo do udziału w osiągniętym zysku. Zysku, którego wielkość nie jest wcześniej znana - określenie oprocentowania depozytu z góry oznaczałoby lichwę, więc islamskie banki dzielą się zyskiem wypracowanym z gospodarowania pieniędzmi. Klient i bank solidarnie dzielą między sobą w taki sam sposób zyski, ryzyko straty oraz samą stratę. Przy czym w przypadku bankowości islamskiej rzeczywiście można mówić o równości stron. - Banki respektują umowy, które wcześniej są oceniane pod kątem prawa koranicznego. Co więcej - respektują również ustne umowy z klientami. Dając im tę podstawową gwarancję, że nie zarabiają na jakiejkolwiek działalności wprost zabronionej w Koranie.
Co
się jednak dzieje, jeśli bank islamski kupi pakiet akcji - wszystko
jedno czy to pakiet większościowy, czy mniejszościowy - banku
zachodniego, który jest - pośrednio lub bezpośrednio - zaangażowany
w handel bronią? Albo banku, który finansuje produkcję pornografii, czy
kredytuje gorzelnię?
- To nie jest
możliwe. W tym momencie musimy wspomnieć o kolejnym zakazie - banki nie
mogą kupować udziałów w zachodnich instytucjach finansowych. Inwestor
islamski nie może zaangażować się finansowo na przykład w Citibank.
Właśnie dlatego, że zachodnie banki zajmują się zarabianiem pieniędzy
poprzez udzielanie pożyczek i kredytów. To, czy te kredyty są
wykorzystywane przeciwko ludzkości (mówimy o tej najbardziej
elementarnej płaszczyźnie) czy nie - nie ma już aż takiego znaczenia.- Teraz czas na kolejny zakaz szariatu - zabronione jest wprost obracanie niematerialnym towarem. Dzięki temu w warunkach arabskich niemożliwa byłaby afera związana z instrumentami pochodnymi, jak to miało niedawno miejsce w Polsce i świecie. Podobnie ma się sprawa z inwestowaniem w akcje - mogą je kupować, ale tylko pod warunkiem, że będą czerpać faktycznie zyski z działalności gospodarczej prowadzonej przez spółkę akcyjną.
Takie
działania - unikanie angażowania się w operacje finansowe, w których
jest klient kupujący pieniądze, czy też obietnicę pieniędzy - wydają się
chronić islamskie banki przed kryzysami.
-
Dokładnie tak. Islamskie banki nie rezygnują oczywiście z podstawowych
i popularnych produktów, które mogą się przyczynić do kłopotów każdej
instytucji finansowej. Wystawiają i obsługują na przykład karty
kredytowe. Ale z powodu ograniczenia wynikającego ze szczególnego prawa,
któremu podlegają, nie mogą się angażować w produkty bankowe w taki
sposób, w jaki robiły to na przykład Lehman Brothers, AIG, czy inne
wielkie zachodnie banki. Banki arabskie mają zabronione inwestowanie
w sposób, który może być uznany za spekulację oraz w produkty, które są
oferowane przez nieislamskie instytucje finansowe. - Jest sławny hadis, w którym prorok Mahomet mówi: "nie sprzedawaj tego, czego nie jesteś właścicielem", co w tamtejszej bankowości oznacza, że skoro przyszłość jest dla ludzi nieznana, nie można sprzedawać produktu inwestycyjnego z zyskiem, który będzie z góry określony. Prawo islamskie tak naprawdę chroni inwestorów przed niepewnymi, a nawet niebezpiecznymi inwestycjami. - W pewnym sensie możemy tu mówić o przewadze islamskiego modelu bankowości nad tym, co proponuje Zachód. Przewadze, która - co trudno przyznać zachodniemu ekonomiście - wynika z przestrzegania ostrych zasad moralnych. Oprócz warunków, o których mówiłem wcześniej, banki islamskie odgrywają ogromną rolę także na innych płaszczyznach - zachęcają wyznawców Proroka do brania czynnego udziału w obrocie gospodarczym oraz dzięki własnemu zrównoważonemu stosunkowi aktywów do pasywów, stabilizują narodowe gospodarki.
To oznacza jednak, że islamski sektor bankowy nie może inwestować w krajach cywilizacji zachodniej.
-
Ależ nic podobnego! Po pierwsze, islamscy inwestorzy angażują się
kapitałowo w każdą inwestycję, która pozwoli im precyzyjnie trzymać się
zasad ustanowionych przez islam. Po drugie, zaangażowanie w sektorze
bankowym innego kraju jest czymś zupełnie odmiennym niż spekulacyjne
kupowanie udziałów w tym banku. Tak naprawdę jakakolwiek firma, bez
względu na to skąd, jeśli formalnie zajmuje się działalnością, która
teoretycznie jest akceptowalna przez muzułmanów, może zostać przez nich
kupiona. - To - jak uważam - wiadomość doskonale czytelna dla zarządów spółek, które będą poszukiwały finansowania właśnie wśród banków islamskich - muszą być w porządku nie tylko księgowo, ale również moralnie. Moralnie na sposób rozumiany przez świat arabski.
Czy w takim razie rozwój bankowości islamskiej stanowi zagrożenie dla europejskiej bankowości? Myślę tu o dłuższej perspektywie.
-
Nie. Dzisiaj wielu mieszkańców Zachodu jest uzależnionych od swoich
banków. Tymczasem wielu muzułmanów jest rzeczywistymi udziałowcami
w zyskach wypracowywanych przez banki świadczące im usługi - nie myślę
tu wcale o formalnych właścicielach banków, ale o klientach tych
instytucji. Islam nie ma problemów z robieniem pieniędzy - jeśli jesteś
bogaty, wręcz powinieneś powiększać swoje bogactwo. - Bóg cieszy się z tego, że je powiększasz, ale pod warunkiem, że nie robisz tego kosztem innych członków swojej społeczności. Dlatego z pewnością te banki znajdą sobie miejsce na europejskich rynkach. Ale równie pewnie mogę stwierdzić, że zachodnie banki na wielu płaszczyznach będą wiodły prym. Choć te arabskie mogą stać się z czasem drugą siłą w finansach. - Czy, pana zdaniem, unijni finansiści powinni przygotować się do starcia z nowym, zupełnie odmiennym spojrzeniem na finanse i bankowość? - Bankowość islamska jest na kontynencie dosyć nową ideą, choć, jak sądzę, wcale nie tak egzotyczną, jak mogłaby się wydawać. Jest obecna w Europie od przynajmniej 10 lat, z czego w ostatnich 5 latach zaczęła mocno się rozwijać. - Myślę, że w przyszłości będzie stanowić istotną alternatywę dla propozycji, które kierują do klientów banki zachodnie. I dlatego warto jest poznać zasady, na których się opiera. Tym bardziej, że z każdego kryzysu - w przeciwieństwie do banków w USA, Azji czy Unii Europejskiej - wychodzi obronną ręką, z jeszcze mocniejszym kapitałem. Rozmawiał Paweł Pietkun Źródło: |
2011-03-06 : Maciej Synak |
Największy biznes na świecie - ....... majstersztyk |
Polacy zdeponowali w bankach 430 mld zł, ale większość lokat przynosi im straty. Jeśli przed rokiem zdecydowaliśmy się na lokatę 12-miesięczną, mieliśmy połowę szans, by na niej zyskać – podaje "Gazeta Wyborcza".Spośród 30 największych banków lokaty zaledwie połowy pozwalały zyskać, to znaczy ich oprocentowanie było wyższe niż inflacja i podatek od zysku. Straty przyniosły depozyty w największych bankach detalicznych: Pekao, PKO BP, mBank, ING, BZ WBK. W każdym ze wspomnianych banków roczna lokata założona rok temu dała mniej niż 4,7 proc. Po odjęciu 19-proc. podatku Belki, w portfelu zostawało mniej niż 3,8 proc. Tyle wynosi dziś roczna inflacja. Czyli miałeś 100 zł i po roku na lokacie nadal masz tylko 100 zł. Nie zarzyna się kury, która znosi złote jaja. Więc nie liczmy, że sami z tego zrezygnują.... źródło: |
2011-02-23 : Maciej Synak |
Geremek tajnym współpracownikiem? |
Bronisław Geremek był w latach 60. zarejestrowany jako tajny współpracownik służb specjalnych PRL – wynika z dokumentu, do którego dotarł portal Fronda.pl.
>>W
informacji o Bronisławie Geremku z komputerowego zbioru danych byłej
Służby Bezpieczeństwa (ZSKO), która powstała w 1988 roku, znalazł się
zapis mówiący o zarejestrowaniu byłego szefa MSZ jako tajnego
współpracownika.
O dokumencie tym wspomniał w środę Cezary Gmyz z „Rzeczpospolitej”. Gość programu „Warto rozmawiać” zaznaczył, że jest to na razie jedyny znany materiał świadczący o możliwej współpracy byłego szefa MSZ ze służbami PRL. Wiadomości Cezarego Gmyza potwierdzają ustalenia portalu Fronda.pl. Zgodnie z dokumentem, do którego dotarła nasza redakcja, Geremek został zdjęty z ewidencji 5 lutego 1969 roku. Materiały na jego temat zostały wtedy przekazane do archiwum w Biurze „C” Wydziału II MSW. Sygnatura sprawy – 7715/1 – świadczy o tym, że materiały dotyczą tajnego współpracownika służb specjalnych PRL. Zostały one zmikrofilmowane. Z dokumentu, do którego dotarła Fronda.pl, wynika również, że służby interesowały się Geremkiem przynajmniej od 1961 roku. Świadczy o tym zapis, mówiący, że kontaktował się on wtedy z radcą francuskiej ambasady. << całość: http://fronda.pl/news/czytaj/geremek_tajnym_wspolpracownikiem |
2011-02-23 : Maciej Synak |
Rober Gwiazdowski o klanach bankowych |
„reformy
emerytalne w krajach postkomunistycznych i afrykańskich zostały
zainspirowane i z premedytacją przeprowadzone przez Bank Światowy w celu
zasilenia rynków finansowych przez podatników z tychże krajów”
Robert Gwiazdowski komentuje raport Banku Światowego nt. "polskiej" reformy emerytalnej.
"Gazeta
Wyborcza „dotarła” do raportu przygotowanego dla polskiego rządu w
marcu ubiegłego roku przez Bank Światowy. „Polska reforma emerytalna to
świetna robota” - piszą w nim eksperci banku.
Jak
czytamy w GW: „chwalą Polskę zwłaszcza za to, że już w 2024 roku nie
będziemy musieli dopłacać do systemu emerytalnego z budżetu.
Z
wyliczeń Banku Światowego wynika, że w kolejnych latach mamy mieć nawet
nadwyżkę. Początkowo będzie ona niewielka - w 2030 roku sięgnie 0,5%
PKB. Z czasem będzie rosła - do 1% PKB w 2036 roku i 1,5% w 2075 roku.
„To
niezwykłe osiągnięcie, biorąc pod uwagę starzenie się polskiego
społeczeństwa” - ocenia BŚ. „Eksperci przyznają jednak, że udało się to
osiągnąć, bo emerytury w przyszłości będą bardzo niskie. Stopa
zastąpienia (czyli stosunek ostatniej pensji do pierwszej emerytury)
spadnie z obecnych 65% do 40% w 2035 roku i zaledwie 30% w 2075
roku”!!!!!
To
się nazywa sukces. Reforma uratuje finanse publiczne bo… emerytury będą
niższe! I do tego potrzebne były OFE. A bez OFE nie można było obniżyć
emerytur???
I
zostawić jeszcze w systemie te paręnaście miliardów wynagrodzenia OFE
pobieranego – jak w końcu przyznają (co prawda nie wprost tylko bardzo
pokrętnie) – zwolennicy OFE za obniżenie stopy zastąpienia.
Bank Światowy radzi też: „podnieście składkę do OFE
(podkreślenie moje) i poprawcie ich działanie”. Z artykułu w Wyborczej
nie wynika tylko, czy „podniesienie składki do OFE” ma oznaczać
obniżenie jej do ZUS, czy też dodatkową podwyżkę ponad dotychczasowe
19,52%?
Ja
natomiast „dotarłem” do książki Mitchella A. Orensteina – Profesora
Johns Hopkins University – „Privatizing Pensions: The Transnational
Campaign for Social Security Reform” (Pricenton University Press, 2009)
za którą autor otrzymał nagrodę International Political Science
Association ′s Research Committee on the Structure of Governance.
Bardzo
chciałbym się dowiedzieć, co sądzą o niej twórcy Wielkiej Kapitałowej
Reformy Emerytalnej? Nie znam profesora Orensteina. Może to jakiś
amerykański „oszołom”? No bo chyba nie może to być nikt poważny, skoro
pisze, że reformy emerytalne w krajach postkomunistycznych i
afrykańskich zostały zainspirowane i z premedytacją przeprowadzone przez
Bank Światowy w celu zasilenia rynków finansowych przez podatników z
tychże krajów.
[...]
Więc
może ekspertyz ekspertów Banku Światowego nie powinniśmy przyjmować jak
wyroczni? Bo jak czytam Profesora Orensteina, a z drugiej strony
Profesorów Balcerowicza czy Belkę, który dziś wziął w obronę OFE – bo to
przecież normalka że się „niezależny” prezes „niezależnego” banku
centralnego wypowiada w tym temacie
(http://wyborcza.biz/biznes/1,100897,9127312,Nie_poszukujmy_straconego_czasu.html) – to chyba zacznę wierzyć w spiski.
Skoro
Bank Światowy – jak wynika z książki Profesora Orensteina – sfinansował
kampanię przeprowadzenia reform emerytalnych, to może teraz finansuje
tych „reform” usilne podtrzymywanie i nawet sugeruje „podwyższenie
składki do OFE”!!!
A
przy okazji, Pan Profesor Belka (nie wiem czy należał do „propos al
actors” ale z pewnością zapisał się dziś do „defender actors”) napisał
między innymi, że „energicznie należy przystąpić do kreowania
instrumentów finansowych zdolnych właściwie zaabsorbować środki
transferowane do OFE. Podam jeden przykład: obligacje hipoteczne. Ten
podstawowy instrument finansowy funduszy emerytalnych na całym świecie
prawie nie istnieje w portfelach inwestycyjnych polskich OFE.”
Pan
Profesor od 2008 roku to był na bezludnej wyspie i nie zauważył do
czego doprowadziło „energiczne kreowanie instrumentów finansowych” na
rynkach hipotecznych! No chyba, że Pan Profesor chce zostać teraz jednym
z „proposal actors” jakichś nowych „instrumentów finansowych”. "
całość: http://www.blog.gwiazdowski.pl/index.php?subcontent=1&id=904 |
2011-02-22 : Maciej Synak |
Nowe władze UPR |
Na IX Konwencie Unii Polityki Realnej zostały wybrane nowe władze partii W sobotę 19 lutego 2011 r. obradował w Warszawie IX Konwent Unii Polityki Realnej. Nowym Prezesem UPR został Bartosz Józwiak, wybrany przez Konwentykl w przerwie obrad Konwentu po nieudzieleniu absolutorium zarówno Bolesławowi Witczakowi jak i Magdalenie Kocik. Do władz centralnych partii wybrano trzech przedstawicieli Okręgu Pomorskiego.
Wybrani przez Konwentykl na członków Rady Głównej zostali:
Rafał Długosz
Andrzej Jędrzejewski
Piotr Soporowski
Maciej Synak
Paweł Wąsowicz
Jacek Wychowaniec
Spośród nich Konwentykl wybrał II Wiceprezesem UPR Piotra Soporowskiego.
Wybrani przez Konwent do Rady Głównej zostali:
Sylwia Domaradzka
Wojciech Helmin
Ernest Kobyliński
Piotr Lisiecki
Sławomir Sławski
Wojciech Wilkowski.
Spośród nich wybrano I Wiceprezesa UPR, którym został Skarbnik Okręgu Pomorskiego UPR Wojciech Helmin. Serdecznie gratulujemy wyboru i życzymy sukcesów! Szczegóły na upr.org.pl |
2011-02-13 : Maciej Synak |
Największy biznes na świecie - ukraść cały kraj |
Podczas realizacji rządowego programu „Moje boisko - Orlik 2012” doszło do szeregu nieprawidłowości - wynika z raportu NIK Swego czasu pisałem o tym, że brakuje nam na utrzymanie sądów grodzkich - ale na Orliki pieniądze muszą być. Pieniądze dosłownie wyrzucone w błoto. "NIK rozpoczęła kontrolę budowy Orlików od samorządów. W ramach I i II etapu (2008-2009) rządowego programu „Moje Boisko - Orlik 2012” na 31 skontrolowanych gmin tylko dwie wybudowały boiska bez zarzutu. We wszystkich pozostałych kontrolerzy stwierdzili nieprawidłowości w prowadzonych inwestycjach. Gminy nie stosowały się rzetelnie do wytycznych Ministerstwa, regulujących sposób wykonania Orlików. Kontrola wykazała brak dbałości o jakość wykonania boisk, a także lekceważące traktowanie obowiązującego prawa. Izba zwraca uwagę, że na budowę Orlików wydano ogromne kwoty, ale w efekcie powstały obiekty obarczone wadami. Kontrolerzy stwierdzali braki w wyposażeniu, usterki, zamianę materiałów i przypadki niesolidnego wykonania projektu. "Samorządy przystąpiły do programu bez rzetelnej wiedzy" NIK zwraca także uwagę, że samorządy muszą bardziej dbać o pełne wykorzystanie Orlików. Zdarza się że gminy zatrudniają tylko pojedynczych animatorów (wyłącznie w ramach rządowego dofinansowania) - w przypadku ich urlopu lub choroby boiska stoją niewykorzystane przez wiele tygodni. Są także gminy, które w planach wydatków rocznych w ogóle nie uwzględniają ani pensji trenerów, ani innych kosztów związanych z działaniem Orlików, zapominając, że nie są to obiekty samofinansujące się. NIK proponuje gruntownie rozważyć zmianę przepisów i inwestycję uznawać za zakończoną dopiero po potwierdzeniu przekazania obiektu do użytku oraz zapewnieniu środków na jego użytkowanie i zatrudnienie wykwalifikowanego trenera. Według NIK samorządy przystąpiły do programu bez rzetelnej wiedzy na temat rzeczywistych kosztów budowy boisk. Wiele samorządów dołożyło nawet dwa razy więcej pieniędzy, niż pierwotnie zakładano. Zamiast szacowanych 400 tys. gminy rekordzistki (Szemudy, Chęciny, Mikołajki Pomorskie) dołożyły ponad milion zł, każda do jednego boiska." Dzisiejsza młodzież potrafi roznieść na kawałki wszystko - ciekawe więc jak długo będą służyć te boiska. I kiedy zaczną się remonty, ewentualnie likwidacja nierentownych przecież inwestycji. Od początku programu w roku 2008 do 19 listopada 2010 roku powstało w Polsce 1500 boisk zwanych Orlikami. Licząc średnio 500 tyś za sztukę, wychodzi wydatek rzędu 750 milionów złotych Przy 1mln za sztukę - 1,5 miliarda złotych. Przez 2 lata. W latach PRL polscy piłkarze zdobywali wysokie lokaty w Mistrzostwach Świata. A wyrośli bez Orlików...na klapisku bez mała.... To się nazywa sztuka marnowania pieniędzy i udawania idioty w świetle jupiterów. http://www.polskieradio.pl/5/3/Artykul/308757,Kontrola-NIK-Orliki-niestarannie-wykonane-i-obarczone-wadami |
2011-01-24 : Maciej Synak |
Post scriptum do Golgoty Beskidów. |
„Kod Da Vinci” rozwiązany?
W nawiązaniu do poprzedniego artykułu.
Od
dawna intrygowało mnie w obrazach Da Vinciego to, że jego postacie
często wskazują na coś palcem, dłonią, ale nie bardzo wiadomo na co.
Szczególnie zapamiętałem charakterystyczny dobitny gest dłonią,
wskazujący ku górze...
Zaintrygowany niesamowitym obrazem lustrzanym uzyskanym przez autorów filmu, wynalazłem kilkanaście obrazków Leonarda.
Wziąłem
„pierwszy z brzegu” (Dama w czerwonym kaftanie – nie wiem jak się
nazywa oryginalnie), przyłożyłem lustro i ..... przyglądałem się temu
dłuższą chwilę...
Efekt przeszedł moje wyobrażenia.
Na styku zobaczyłem kilkadziesiąt wizerunków, które można określić jako „diaboliczne”.
Około
30 głów ułożonych w pionie wokół linii styku z lustrem. Połączonych ze
sobą tak, że jedna stanowi część następnej. W tle inne „diaboliczne”
wyobrażenia, niektóre większe nawet od samej Damy... Niektóre „duże”
demony posiadają niezwykle „żywe” oczy – kunszt Da Vinciego jest zaiste
wielki....
W miarę przesuwania lustra czyli „schodzenia” się oryginalnego i odbitego obrazu, pojawiają się nowe oblicza...
I
tak na kilkunastu obrazach Da Vinciego + niektóre domniemane. Na każdym
po kilkadziesiąt niezwykłych demonicznych wizerunków, z reguły: głów,
twarzy, czasami wraz z torsem, lub całej postaci.
Oczywiście są i „uboższe” dzieła, czy niejednoznaczne.
Postacie
z obrazów często wskazują ręką na demona, patrzą się w jego kierunku,
lub „oddają mu pokłon”. Pokazujące na coś dłonie często też wskazują
miejsce, gdzie należy przyłożyć lustro.
Te intrygujące sceny w końcu znalazły swe wyjaśnienie...
W
sieci można znaleźć kilka lustrzanych obiektów Da Vinciego (min. tzw.
Darth Vader), jest nawet strona jakiegoś klubu, który zajmuje się
odkrywaniem ukrytych wizerunków na obrazach Leonarda, ale żadna nie
pokazuje TEGO...
Tak samo w filmie „Czy
Golgota Beskidów?” autorzy pokazują jak wykonać lustrzane odbicie – ale
to co nam prezentują, to nic w porównaniu z TYM... Mimo, że w trakcie
„lustrzenia” można zauważyć przesuwające się na ekranie demoniczne
twarze...
Czyżby zmyłka dla szukających prawdy? A może wręcz przeciwnie - to przynęta na haczyku?
„Szukajcie, a znajdziecie...”
Po
prawdzie, wizerunków przypominających demony można się dopatrzyć na
przykład na grzbiecie skoroszytu (maliny, jagody) czy na zapalniczce
sprzedawanej w dużej sieci księgarni.
Może wiele jest takich sytuacji wokół nas i nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy –
od dawna jesteśmy przyzwyczajani do odrażających wizerunków diabła poprzez filmy sci-fi, na przykład. ....
Jednak demony Da Vinciego są nie tylko integralną częścią jego obrazów – one są podobne do siebie na różnych obrazach.
Najczęściej,
z powtarzających się wizerunków, występuje postać o wydłużonej głowie
(na odcinku pomiędzy ustami, a oczami) o zielonkawej, jak gdyby pokrytej
łuską skórze i charakterystycznym zakończeniu głowy. Taki
wężo-człowiek... Gadoid.
„Ostatnia wieczerza” to absolutny „popis” bluźnierstwa w stylu Da Vinciego.
W
miarę przesuwania się lustra dochodzimy do miejsca, gdzie na obrazie
Chrystus wskazuje ręką na opłatek, hostię leżącą na stole.
Pomiędzy Chrystusem, a jego odbiciem widać jeszcze odbite dłonie dwóch apostołów.
Jeden
jakby chwyta Go za ramię, jakby chciał zwrócić Mu zwrócić uwagę na coś,
a drugi dobitnie wskazuje palcem do góry – na półprzezroczystą postać
zielonego Gada ponad Nim.
Zarówno
film wspomniany w poprzednim artykule, jak i ten obraz Da Vinciego,
mimo, że powstały w blisko 500 letnim odstępie, mają jedną wspólną
cechę – postacie z obrazu/rzeźby pouczają Chrystusa, że się myli.
Jakby tłumaczą Mu, że istota sprawy jest gdzie indziej....?
Skąd taka zbieżność?
Najważniejsze
jednak pytanie – dlaczego Leonardo zadał sobie tyle trudu, by umieścić
tyle diabolicznej symboliki w swoich obrazach?
Skąd
w ludziach (szczególnie tych z zachodu) tyle autentycznej nienawiści i
pogardy dla chrześcijan? Uzurpują sobie prawo do stwierdzenia, że
„wiedzą lepiej”?
Czy masoneria to grupa wariatów, czy nasi śmiertelni wrogowie?
Wg
„Młota na czarownice”, znający osobiście Szatana, pożerali dzieci –
kiedyś o ten proceder oskarżani byli protoplaści klanów bankowych, ale
nigdy masoni. Ktoś jeszcze jest z tego znany?
Czy pod pozorem śmieszności nie kryją się prawdziwi znajomkowie Szatana?
P.S.
To
zabawne, a może nie, ale Gadoid z obrazów Leonarda jako żywo przypomina
mi postać z internetu - wypisz wymaluj - czysty Reptilianin ze świata
Credo Mutwy.
Zobaczmy...http://chomikuj.pl/kiminkin
|
2011-01-24 : Maciej Synak |
"Czy Golgota Beskidów?" |
„Szatan nie od razu pokazuje się swym nowym wyznawcom, aby nie zrazić ich swym fizycznym wyglądem.” („Młot na czarownice”, cyt. z pamięci...) Jeszcze w zeszłym roku miałem okazję obejrzeć film pt.:”Czy Golgota Beskidów?” /wers.2/
Film
opowiada o Kalwarii w Beskidach /wieś Radziechowy/, a konkretnie – o
rzeźbach stacji drogi krzyżowej, wykonanych przez Czesława Dźwigaja -
profesora Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie
Film ukazuje nam inną niż chrześcijańską symbolikę tych stacji – symbolikę masońską, żeby nie powiedzieć – wężową...
Każda rzeźba, każda stacja posiada jakieś elementy masońskie: węże, księgi, sowy, gołębie, wierzby, bramy, dwie kolumny, które wg autorów filmu są czysto masońskimi alegoriami.
Chrystus
przedstawiony na rzeźbach wygląda jak człowiek, który nie bardzo wie,
co się wokół niego dzieje. Jest słaby i niepewny siebie.
Postać
z Golgoty Beskidów (Chrystus) przypomina tę z filmu „Żywot Briana” -
przypadkowy człowiek wciśnięty na „stanowisko” Chrystusa próbuje
odgrywać narzuconą mu rolę, ale nie za bardzo mu się to udaje.
Przedstawiany jest tak, jakby się mylił. Jakby drogą, którą obrał była mylna – dopiero przestępując bramę (loży masońskiej) wchodzi na właściwą drogę. Jest pouczany przez „lepiej wiedzących”...
W scenie, kiedy spotyka płaczące kobiety – one wyglądają tak, jakby nim gardziły - nie żałowały.
Kiedy upada pod krzyżem, żołnierz o demonicznych rysach twarzy tryumfalnie przebija mu plecy włócznią. Asystują przy tym pomocnik i wilk – to symbole masońskiego - pomocnika i czeladnika.
Jest to szczególnie wyraźna antychrześcijańska scena.
Również
Aniołowie występujący w stacjach mają inny niż zwykle charakter. O
błoniastych skrzydłach przypominają raczej powszechne wyobrażenie
Szatana, niż Anioła...
Ponad to,
Chrystus jak pokazywany jak gdyby w roli podrzędnej w stosunku do
Aniołów, co jest też zaprzeczaniem jego boskości (i ukazaniem wyższości,
mądrości „Anioła” nad Jezusem)
Ta droga krzyżowa urąga chrześcijaństwu.
Przy
jednej ze stacji autorzy filmu posłużyli się techniką komputerową, aby
ukazać treść wykonaną techniką „lustrzaną” i umieszczoną w rzeźbie.
Przyłożenie lustra do odpowiednio przygotowanego fragmentu dzieła (obrazu, rzeźby) powoduje ukazanie „nowego” obrazu, gdzie połowę obrazu stanowi widoczna (niezasłonięta przez lustro) część dzieła, a połowę – jego widok odbity w lustrze.
Oczom widza ukazał się bardzo wyraźny i jednoznaczny wizerunek demona.
Technika „lustrzana” to „wynalazek” Leonardo Da Vinci, jak podkreślają autorzy filmu – również masona najwyższego stopnia.
Czy
autor rzeźb również jest masonem? Wg autorów filmu – tak. Na jednej z
rzeźb widnieje wizerunek artysty, „wyrastający” z piersi kobiety z
workiem. Kobieta z workiem to przedstawienie wdowy, a wdowa – to inna
nazwa masonerii. Tak więc twórca rzeźb jest synem wdowy – synem
masonerii.
W
końcowych scenach autorzy filmu przytomnie zauważają, że ciało
Chrystusa złożone do grobu wygląda tak, jakby zostało połknięte przez
węża...
Grób Chrystusa, to kamienna „grota” wykonana ze skał, zwieńczona kamienną głową węża z rozwartą paszczą...
Intrygujące
skąd autorzy filmu byli tacy domyślni – rozbudowana interpretacja
gwoździ w scenie, kiedy Śmierć krzyżuje Chrystusa, jest naprawdę
ciekawa...
Film z całą pewnością warto obejrzeć, fragmenty można znaleźć w internecie, również tutaj: http://chomikuj.pl/wind11
Najważniejsze
jednak pytanie – dlaczego ktoś zadał sobie tyle trudu, by umieścić tyle
masońskiej symboliki w stacjach drogi krzyżowej?
Skąd
w ludziach (szczególnie tych z zachodu) tyle autentycznej nienawiści i
pogardy dla chrześcijan? Uzurpują sobie prawo do stwierdzenia, że
„wiedzą lepiej”?
Czy masoneria to grupa wariatów, czy wręcz przeciwnie?
Wg
„Młota na czarownice” wyznawcy Szatana pożerali dzieci – kiedyś o ten
proceder oskarżani byli protoplaści klanów bankowych, ale nigdy masoni. Ktoś jeszcze jest z tego znany?
Czy pod pozorem śmieszności nie kryją się prawdziwi wyznawcy Szatana?
Bo to, że Szatan istnieje, to my - chrześcijanie, wiemy.
|
2011-01-24 : Maciej Synak |
Książka... |
„Druga historia nazizmu w federalnych Niemczech po 1945 roku”
Dzięki uprzejmej zgodzie Wydawnictwa
Akademickiego „Dialog”, przedstawiam Państwu fragmenty książki „Druga
historia nazizmu w federalnych Niemczech po 1945 roku”
Książka
ma charakter opracowania naukowego, więc czyta się ją bardzo mozolnie –
to ponad 300 stron tekstu bardzo zhomogenizowanej informacji.
Poniżej
zamieszczam skany wybranych przeze mnie stron. Skany mają jakość
...różną, w miarę jak czas pozwoli postaram się je wymienić na lepszej
jakości.
* * *
Od
kilku lat utrzymuję tezę, że Polska znajduje się w niemieckiej strefie
wpływów – i to bardzo silnych wpływów. Nie wiem czemu, niezależne nurty
uporczywie lansują tezę o bardzo niebezpiecznych wpływach rosyjskich w
Polsce – zapewne takowe są, ale wpływy mafii pruszkowskiej też są, a
nawet mafii włoskich też są.
Mafia
niemiecka jest mocno ulokowana w sferach władzy - vide krakowska Willa
"Graś", Instytut Psychiatryczny im. B. Kielicha. itd itd.
Rosja
jest dla nas jakimś zagrożeniem, ale pierwsze skrzypce w Polsce grają
Niemcy – a o nich nie mówi się wiele w temacie bezpośredniego
zagrożenia.
Wygląda to tak, jakby atomowe mocarstwo na wschodzie stanowiło kamuflaż dla działań niemieckich w Polsce.
Jakiś rok temu pewna osoba prawiła mi zarzut, że ona Niemców zna i że to bardzo fajni i mili ludzie.
No cóż. Zapewne są mili. Przed wojną też tacy byli – są i teraz.
Na pewno są ludźmi, którzy mają do siebie zdrowe podejście i niczego sobie nie zarzucają...
Wystarczy poczytać zamieszczone przeze mnie skany z książki, aby się o tym przekonać.
Niestety
konkluzja po lekturze jest dosyć smutna, a może przerażająca.. Niemcy
po wojnie nie uległy żadnej zmianie, a co gorsza – nie uległa zmianie
polityka niemiecka.
Polacy po wojnie w olbrzymim stopniu zostali pozbawieni instynktu patriotycznego, a co gorsza – politycznego.
* * *
Polecam też, ku pamięci, fragmenty z Wikipedii nt. niemieckiego Generalnego Planu Wschodniego:
W stosunku do Rosjan zalecano całkowite biologiczne unicestwienie metodą wstrzymania przyrostu naturalnego. Zamierzano pozostawić ok. 3-4,8 mln Polaków w charakterze niewolniczej siły roboczej. Plany te częściowo opierały się na wcześniejszych koncepcjach i założeniach Niemiec z I wojny światowej, które również przewidywały podobne rozwiązania jak wypędzenia Polaków i Żydów oraz osadnictwo niemieckie na terenach Europy Środkowo-Wschodniej.”
Trzeba sobie powiedzieć pewną brutalną prawdę.
Tak
długo, jak długo będą istnieć Niemcy, tak długo będą wtykać swój
niemiecki nochal w polskie sprawy i tak długo będzie źle w Polsce.
Niemiecka polityka wobec Polski nie uległa zmianie od ponad 200 lat i nie zmieni się tak długo, jak długo będzie istnieć niemieckie państwo. Druga historia nazizmu w federalnych Niemczech po 1945 roku - cz.1 Druga historia nazizmu w federalnych Niemczech po 1945 roku - cz.2 Druga historia nazizmu w federalnych Niemczech po 1945 roku - cz.3 Opis z książki |
2011-01-24 : Maciej Synak |
Małe podsumowanie roku 2010 |
Istotne w skrócie
Zamach smoleński.
Przejęcie pełni władzy przez PO
Wybory na Ukrainie i Białorusi
RAŚ dostaje się do władz samorządowych
Wojna światowa?
Wybory na Białorusi.
Białoruś
to bardzo ważny dla nas kraj. Jeszcze kilka lat temu siły zbrojne
naszych krajów były porównywalne: 10 milionowa Białoruś miała siłę i
możliwości 40 milionowej Polski.
Obecnie nie mamy armii
( polecam: http://szeremietiew.blox.pl/2010/12/UWAGI-O-WOJSKU-NIEPOTRZEBNE-NIKOMU.html)
zaś Białoruski autokrata obronił niepodległość swojego kraju przed amerykańskimi klanami bankowymi.
Prezydent
Aleksander Łukaszenko utrzymał władzę i wychodzi na to, że będzie
niezależny od nacisków ze strony pasożytów zachodnich.
Co do wyniku wyborów - nawet ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich przyznał w tv, że urzędujący Prezydent cieszy się prawdziwym i wysokim poparciem w społeczeństwie.
Białoruska
gospodarka pozostanie własnością Białorusinów. Oczywiście sponsorzy
demokracji nie dadzą za wygraną – operacja pt.: „Ukraść cały kraj –
najlepszy na świecie interes” jest obliczona na wiele lat.
Nawet sam Prezydent przyznał to w jednym z ostatnich wywiadów:
>>Zapytany o osiągnięcia minionego roku, powiedział:
„-
Główna zdobycz - to, że obroniliśmy kraj. Nawet nie wyobrażacie sobie,
że garstka odszczepieńców mogła przewrócić kraj. Nawet ja wielu rzeczy
sobie nie wyobrażałem.” Według jego słów "za plecami (tych osób) stali ludzie nie z naszego państwa, pewne struktury i wielkie pieniądze".
- Mogliśmy obudzić się w zupełnie innym kraju – kontynuował.”<<
http://fakty.interia.pl/swiat/news/to-chyba-tyle-jesli-chodzi-o-flirt-lukaszenki-z-zachodem,1577651,
W
Polsce nie mieliśmy tyle szczęścia. Jak wiadomo, opozycja, finansowana z
zachodu, po „obaleniu” komuny w ciągu 20 lat planowo doprowadziła nas
na skraj zapaści finansowej .
Sponsorzy
demokracji zebrali owoce swojej „pomocy” – przejęli zakłady pracy – co
im pasowało to wykupili lub zlikwidowali. Dzisiaj transferują do siebie
miliardowe zyski – bogacą się i tam je inwestują – nie w Polsce. Tam
budują miejsca pracy – można powiedzieć, że dbamy bardziej o obcych niż o
siebie samych.
Oczywiście jesteśmy dopiero w połowie drogi – nie na darmo w polskich mediach nie ma polskości i nie ma wartości.
Młodzież chowana jest na „nie-Polaków”. Im mniejsza świadomość narodowa, tym łatwiejszy łup.
Obcym służbom bardzo zależy na kompletnym wykorzenieniu myśli prawicowej – popatrzmy na działania Niemiec i Rosji od czasów zaborów.
Można powiedzieć, że mają z nami coraz mniej roboty.
Planowali bądź co bądź, że w 1975 roku będzie nas 5 mln – pastuchów i
parobków /http://pl.wikipedia.org/wiki/Generalny_Plan_Wschodni/
Nasza
młodzież słucha i czyta codziennie „gadzinówek” - RFN fm, wyborczej, tv
stacji muzycznych z ich programami typu hot or not....
Co z tego wyrośnie?
W latach 40-tych fizycznie zlikwidowali inteligencję, teraz zostało im tylko dokończyć to, co zaczęli ponad 200 lat temu.
Ile mamy czasu?
Opór
wobec pasożyta niemieckiego jest niewątpliwie trudny. Agentura chce
sprawiać wrażenie, że kontroluje wszystko. Ilu ich może być w Polsce?
Kilka tysięcy?
W
UB było wielu byłych niemieckich agentów. Czy po „obaleniu komunizmu”,
oni lub ich potomkowie, nie powrócili po prostu na służbę swej
ojczyzny?
Czy to nie jest prawdziwy Werewolf – dziesiątki pojedynczych ludzi prących na stanowiska w nowym PRL-owskim państwie, zawłaszczającym go po trochu.
Wysłanie
niemieckich dowodów zbrodni do Ludwisburga i ich „zaginięcie...”, Al.
Gestapo zamiast Al. Szucha (MEN), Willa „Graś” pod Krakowem i wiele
innych sytuacji noszących znamiona sabotażu. To nie zdrada za pieniądze,
ani inne głupoty – to oddanie się idei...
Pamiętajmy
o rewelacjach Rosjan nt. agenturalności ministra Becka – informacje te
wypłynęły po wyborze Tuska na Premiera i miały zaznaczyć, że Rosjanie
swoje wiedzą...
Takie tam ciekawostki...: http://pmn.bloog.pl/?_ticrsn=5&ticaid=6b867
Kondycja Niemiec może nie być jednak najlepsza – świadczyć mogą o tym przyśpieszone wybory prezydenckie /zamach smoleński/.
Albo
komuś bardzo się śpieszy z rozebraniem Polski jeszcze za swojego życia
(splendor?) ....albo kończą się możliwości, w tym kasa (z drugiej
strony, to normalna strategia wojenna – kiedy przeciwnik okazuje
słabość, wtedy trzeba jeszcze silniej na niego naprzeć...)
Donald Tusk wycofał się z kandydowania na prezydenta w styczniu 2010 roku.
Za przysługę Rosjanie dostali prezydencki żyrandol i kto wie - może jeszcze jakieś ropopochodne konfitury.
Podzielenie się władzą to poważne ustępstwo ze strony Niemiec i to właśnie wg mnie świadczy o pewnej ich słabości.
Nie
mieli czasu poczekać jeszcze 7 miesięcy. Inna sprawa, że w tym zamachu
miał również zginąć Jarosław Kaczyński – wódz największej partii
opozycyjnej.
Co przemawia za tym, że Smoleńsk to był zamach?
|
2010-12-06 : Maciej Synak |
Podsumowanie wyborów samorządowych |
Garść statystyk oraz podziękowania.
W województwie pomorskim wydano 820 204 kart do głosowania
frekwencja wyniosła 46, 73 %
(największa w powiatach kościerskim i kartuskim,
najsłabsza: m. Gdańsk, powiaty tczewski, kwidzyński i m. Słupsk)
UPR w wyborach do sejmiku województwa zarejestrowała kandydatów we wszystkich pięciu okręgach wyborczych ( 28 kandydatów).
Uzyskaliśmy 7951 głosów (1,08%).
Generalnie
nastąpił niewielki wzrost poparcia dla idei konserwatywno – liberalnej w
porównaniu z poprzednimi wyborami samorządowymi.
W
tych wyborach członkowie UPR wystąpili również na listach PIS, niestety
bez powodzenia. Ciekawie sytuacja przedstawia się w powiecie
chojnickim, gdzie w lokalnym stowarzyszeniu wystartowali nasi sympatycy
oraz członkowie.
* * *
Chciałbym
serdecznie podziękować wszystkim osobom zbierającym podpisy na listach
kandydatów, oraz uczestniczącym na tych listach.
Ulotki,
własna strona internetowa, ale też „chodzenie po ludziach” i osobista
rozmowa z potencjalnymi wyborcami pokazują zaangażowanie i zdecydowanie
naszych kandydatów.
Szczególne podziękowania chciałbym złożyć na ręce Skarbnika Okręgu, Pana Wojciecha Helmina.
Nie
tylko podjął się roli koordynatora wyborczego na Pomorzu, ale przede
wszystkim rzetelnie i skutecznie wypełnił swoje zadanie.
Podczas
wielu godzin pracy w terenie, przy biurku, komputerze i „na słuchawce”
telefonu skutecznie mobilizował nas do wysiłku, ale też sam aktywnie
zbierał podpisy i zabiegał o poparcie.
Chciałbym też pozdrowić Wyborców, oddających swój głos na idee konserwatywno – liberalne.
Od kilku lat jest nas mniej więcej stała liczba, ale powoli odzyskujemy pole działania...
|
2010-11-16 : Maciej Synak |
Przedsiębiorcy mają żal, że PO przez 3 lata nie spełniła obietnic wyborczych. |
Rząd (?) zajęty jest tzw. "pijarem" i zabawą w celebrytów, a nie rządzeniem.
Właśnie mijają dokładnie trzy lata rządów Platformy Obywatelskiej.
Przedsiębiorcy wykorzystują okrągłą rocznicę do chłodnego podsumowania działań rządu. I wcale nie ukrywają, że mają żal. Ich zdaniem, większość obietnic nie została spełniona. Chodzi przede wszystkim o sprawę pakietu deregulacyjnego - czyli zapowiadanych zmian prawa, powodujących rozluźnienie gorsetu przepisów, krępujących działalność gospodarczą. TVN CNBC podaje, że z jesiennej ofensywy ustawodawczej pozostały tylko zapowiedzi rządu i rozczarowanie przyszłych przedsiębiorców. Niewiele zmieniło się w zakresie podatków. - My mamy złe podatki nie dlatego, że są i je trzeba płacić, ale dlatego, że mają złą strukturę. Chociażby podatek CIT, którego koszt zebrania pochłania 40 procent tego, co się zbiera - mówi TVN CNBC przedsiębiorca prof. Andrzej Blikle. Praktycznie nic nie zmieniło się także w zakresie skrócenia czasu zakładania firmy, prawa budowlanego czy wymiaru sprawiedliwości. To czym tak naprawdę zajmuje się ta "ekipa"? Za: http://www.hotmoney.pl/artykul/gospodarka-tusk-nie-pomogl-przedsiebiorcom-16747 Foto: Paweł Graś w Teatrze Groteska... |
2010-09-24 : Maciej Synak |
Polnisze wirszaft? A kto to zmyślił? |
Krzysztof Wyszkowski o tzw. "polskim piekiełku", czyli o czymś, czego nie ma....
Mazowiecki, Tusk, Komorowski i cała masa służących im propagandystów prowadzą w
III RP zorganizowane, masowe działania dezintegracyjne. Tak jak
komuniści, którzy dezintegrowali, dezintegrowali, aż doczekali się
„Solidarności”.
W czasach
komunistycznych popularny był dowcip o „polskim piekle”, który wskazywał
na obłędną zawiść jako rzekomo narodową wadę Polaków. Według tego
dowcipu, Polaków – w odróżnieniu od innych, bardziej solidarnych nacji –
diabły nie musiały pilnować, bo gdy tylko któryś z nich próbuje z kotła
wyskoczyć, to rodacy mu na to nie pozwolą. Osobiście z takim zjawiskiem
społecznym się nie spotkałem, ale biorąc dowcip za tzw. mądrość ludową,
przypuszczałem, że może jest w tym dowcipie tzw. ziarno prawdy.
Drugą połowę grudnia 1981 r. spędzałem w szesnastoosobowej celi, a jednym z „osadzonych” był Tadeusz Mazowiecki. Większość współwięźniów odmawiała oglądania „Dziennika Telewizyjnego”, który był straszną propagandą (młodsi czytelnicy mogą sobie wyobrazić, co wygadywała taka ówczesna gwiazda mediów, jak np. Unterman, włączając sobie TVN z Miecugowem, Kolendą czy Durczokiem), ale ja z Mazowieckim chodziliśmy odbywać tę okropną karę. Któregoś dnia jakiś zaproszony do studia działacz zaczął tłumaczyć, że wprowadzenie stanu wojennego było koniecznością, ponieważ trzeba było przerwać „polskie, potępieńcze swary” i zakończyć „polskie piekło”. Powiedziałem Mazowieckiemu, że obawiam się, iż takie argumenty mogą znajdować zrozumienie u ludzi zmęczonych nastrojami wiecznej rywalizacji i wrogości w niekończących się kolejkach po jakikolwiek towar. Pamiętam powagę, z jaką Mazowiecki powiedział mi, że to nieprawda, iż Polacy na epitet „polskie piekło” nie zasługują, tak jak nie są winni stereotypowi polnische wirtschaft. Bardzo mu byłem za to objaśnienie wdzięczny. Później spotykałem się z twierdzeniem, że autorem określenia jest Gałczyński, ale jest to opinia błędna, jako że tytuł z „Cyrulika Warszawskiego” brzmiał Piekło polskie, co było aluzją do Dantego. Krążyła też wieść, jakoby wśród Żydów w czasach Zagłady miało krążyć samooskarżenie o „żydowskim piekle”. Jednak już zawsze pamiętałem wskazanie redaktora naczelnego „Więzi”, że pojęcie ma pochodzenie stalinowskie i że oskarżanie Polaków o brak solidarności i wzajemnej życzliwości ma źródło w działaniach dezintegracyjnych ze strony władz PRL. Aż tu nagle, gdy Mazowiecki, już jako premier, poczuł się zagrożony zgłoszeniem przez Wałęsę woli usunięcia Jaruzelskiego z urzędu prezydenta, on sam na posiedzeniu Komitetu Obywatelskiego 31 marca 1990 r. wystąpił z oskarżeniem wobec Polaków mówiąc: „Abyśmy tej zaczynającej się polskiej demokracji nie zamienili w polskie piekło (...) swarów, podgryzań i walk”. Wydarzenie miało znaczenie tak wielkie, że Władysław Kopaliński, najwybitniejszy znawca pojęć w polszczyźnie, uznał w swym Słowniku wydarzeń, pojęć i legend XX wieku, że wyrażenie „polskie piekło” spopularyzowane zostało właśnie przez Mazowieckiego. Od tego ciężkiego oskarżenia Mazowiecki się już nie uwolni i przejdzie do historii, jako oszczerca własnego narodu. A trzymać go będą w kotle jego uczniowie. Tacy jak Donald Tusk, który wobec katastrofy, za którą ponosi współodpowiedzialność, cynicznie powtarza słowa swego mistrza: „Czasami, aż mi się przykro robi, kiedy słyszę ludzi, którzy z różnych powodów tworzą polityczne insynuacje wokół zdarzenia, gdzie powinniśmy sobie wszyscy maksymalnie pomóc, a nie robić typowe polskie piekło. Wydawało się przez kilkanaście dni, że wreszcie unikniemy typowego, polskiego piekła”. Będzie go trzymał inny pilny uczeń w „mazowieckiej” szkole zakłamania – Bronisław Komorowski, który tak groził tym, którzy nie zgadzali się z zamieceniem pod dywan afery hazardowej: „To mechanizm polskiego piekła, wszyscy na tym stracą”. Mazowiecki, Tusk, Komorowski i cała masa służących im propagandystów (Aleksander Małachowski: „jest druga straszna data – to jest dzień odzyskania niepodległości, bo wtedy zacznie się polskie piekło! (…) polskie piekło zmarnuje wysiłek ostatnich pokoleń”, Daniel Passent: „Polskie piekło – Borusewicz powiedział wczoraj w »Kropce nad i« coś, co budzi uznanie: określił artykuł Macieja Rybińskiego w »Dzienniku« /»Koniec Polski Kiszczaka i Michnika«/ jako »skandaliczny« i oburzający. (…) Na szczęście są jeszcze ludzie, którzy polskiemu piekłu potrafią powiedzieć: Nie”, Teresa Bogucka: „Polski wzór i polskie piekło – Polacy potrafią być wielcy, ale też mogą w sobie uruchamiać destrukcyjną małość. I niszczyć to, czego dokonali, w potępieńczych swarach”) prowadzą w III RP zorganizowane, masowe działania dezintegracyjne. Komuniści dezintegrowali, dezintegrowali, aż doczekali się „Solidarności”. Ludzie postkomunicznej III RP dezintegrują, dezintegrują i też się doczekają… Źródło: http://niezalezna.pl/article/show/id/39336
foto: ludwig erhard
|
2010-09-17 : Maciej Synak |
"Perskie Oko" na 17 września |
MEN zmieniło adres - teraz mieści się przy gestapostreet
|
2010-08-29 : Maciej Synak |
Jak rozpoznać prawdziwe intencje? |
Erystyka, czyli brudne metody... Swego czasu, jakieś 10 lat temu, kiedy zacząłem bardziej przyglądać się polityce, zauważyłem, że niektórzy "politycy" stosują mniej więcej ten sam zestaw sztuczek... Niektórzy wydali mi się samoukami, inni byli wyraźnie szkoleni do manipulowania rozmową, otoczeniem, widzem... Poniżej jedno ze źródeł "wiedzy" karierowiczów i "szkolonych".... Erystyka według Schopenhauera
Podstawa wszelkiej dialektyki
Przede
wszystkim należy rozważyć, co jest istotne w każdej dyskusji, co się
podczas niej właściwie dzieje. Przeciwnik formułuje pewną tezę (albo my
to czynimy, to wszystko jedno). Istnieją dwa sposoby (modi) i dwie
drogi, by ją zwalczyć.
1) S p o s o b y . a) modus ad rem (sposób odwołujący się do przedmiotu sporu); b) modus ad hominem(sposób odwołujący sie do człowieka z którym sie spieramy) lub ex concessis(na mocy tego, na co przystaje przeciwnik), tzn. albo wykazujemy, a) że twierdzenie nie zgadza się z naturą rzeczy, z absolutną prawdą obiektywną; albo b) że nie zgadza się z innymi twierdzeniami przeciwnika lub założeniami, na które się on zgodził, czyli że względną prawdą subiektywną; to ostatnie ma tylko charakter względny i nie ma związku z prawdą obiektywną. 2) D r o g i : a) obalenie twierdzenia bezpośrednie; b) pośrednie. Bezpośrednie atakuje tezę u jej przyczyn, pośrednie - u jej skutków. W działaniu bezpośrednim wykazujemy, że teza nie jest słuszna, w pośrednim zaś, że słuszną być nie może. 1) Na drodze bezpośredniej możemy postępować dwojako. Albo wykazujemy przeciwnikowi, że przesłanki jego twierdzenia są błędne (nego majorem; minorem (neguję przesłankę większą lub mniejszą), albo też akceptujemy przesłanki, wykazujemy jednak, że dane twierdzenie z nich nie wynika (nego consequentiam (neguje konsekwencję); atakujemy tu zatem konsekwencję, fomę wnioskowania. 2) Na drodze pośredniej stosujemy albo a) apagogę (dowód wynikający z niemożliwości twierdzenia przeciwnego), albo b) instancję (przykład przeciwieństwa). a) A p a g o g a : przyjmujemy twierdzene przeciwnika za słuszne i łączymy je z inny twierdzeniem uznawanym powszechnie za prawdziwe; jeśli teraz z obu tych twierdzeń - traktowanych jako przesłanki do dalszego wnioskowania - wysnuwamy pewną konkluzję wyraźnie błędną, bo sprzeczną bądź z naturą rzeczy, bądź z innymi twierdzeniami przeciwnika, zatem niesłuszną bądź ad rem (p.wyżej), bądź ad hominem (p.wyżej), to wynika stąd, że i pierwotne twierdzenie przeciwnika było błędne; albowiem ze słusznych przesłanek wynikają zawsze słuszne twierdzenia, jakkolwiek z błędnych nie zawsze wynikają błędne. b) I n s t a n c j a, exemplum in contrarium (przykład przeciwieństwa); obalenie ogólnego twierdzenia za pomocą przeprowadzenia bezpośredniego dowodu poszczególnych przypadków znajdujących się w zakresie tego twierdzenia; jeśli wiadomo, że twierdzenie dla nich nie jest słuszne, to i ogólne twierdzenie musi być błędne. Takie jest rusztowanie podstawowe, szkielet każdej dyskusji: mamy tu jej osteologię. Albowiem do tego sprowadza się w zasadzie każda dyskusja. Wszystko to jednak może odbywać się na tle rzeczywistym albo tylko pozornym, za pomocą prawdziwych albo nieprawdziwych argumentów. I właśnie dlatego, że trudno coś pewnego o tym ustalić, dyskusje bywają takie długie i takie zacięte. Również i przy podawaniu reguł ogólnych nie możemy oddzielić prawdy od pozorów, bo z góry nawet sami dyskutanci nie mąją co do tego pewności; dlatego też podaję poniżej sposoby lub chwyty, bez względu na to, czy obiektywnie ma się rację czy nie; bo takiego rozeznania samemu się nie ma i to powinno dopiero wyniknąć ze sporu. Poza tym przy każdej dyskusji lub w ogóle przy każdej argumentacji jakaś jedna rzecz musi być uzgodniona, by służyć jako podstawa do osądzenia danej kwestii: contra negantem principia non est disputandum (z kimś, kto neguje zasady, nie należy dyskutować).
W
erystyce istnieje 38 sposobów stworzonych dla prowadzenia dyskusji w
celu wykazywania zgodności twierdzeń przeciwnika z absolutną prawdą
obiektywną lub ze wcześniej przez niego przedstawionymi twierdzeniami.
Oto skrót sposobów nieuczciwej dyskusji (dialektyki erystycznej):
|
2010-08-29 : Maciej Synak |
O manipulacji |
Społeczeństwo polskie atakowane jest brutalnym słowem agresywnych polityków, szczególnie w ostatnich kilku latach, a wymowa tych słownych ataków staje się coraz ostrzejsza. Dziś można już mówić o zimnej wojnie słownej, która stanęła na granicy wojny gorącej. Najpierw zabija się słowem, potem przechodzi się do rękoczynów. Tak było w hitlerowskich Niemczech - w czasie nazistowskich wieców, i jest to cecha charakterystyczna całej ich propagandy. Tak było w PRL od samego początku tego sowieckiego dominium, gdy komunistyczna propaganda najpierw opluwała polskich patriotów, by następnie mordować ich w katowniach UB. Tak było zresztą do ostatnich dni PRL, gdy jeszcze w późnych latach 80. ginęli księża i działacze niepodległościowi, skrytobójczo mordowani. Po dziś dzień nie wyjaśniono tych zbrodni poprzedzonych brutalną nagonką medialną. Zadziwiająca jest postawa połowy uczestniczących w wyborach Polaków, którzy akceptują taki styl uprawiania polityki i taki język "społecznego dyskursu". Niektórzy ludzie jakby zostali zaczadzeni tą mową nienawiści, nie można z nimi nawiązać normalnej rozmowy, nie chcą słuchać żadnych argumentów. Sytuacja taka jest zaprzeczeniem jakiejkolwiek formy demokracji. Jest tej demokracji kompromitacją, jeżeli w ogóle mamy jeszcze do czynienia z demokracją. Co się stało z ludźmi? Podziały idą nieraz w poprzek rodzin, najczęściej nieprzekraczalną granicą porozumienia jest cenzus majątkowy. Ale w wielu przypadkach "zaczadzone" są także te osoby, które najwcześniej mogą na własnej skórze odczuć skutki takiego brutalnego rządzenia. Jak u Andersena W znanej baśni-przypowieści Hansa Christiana Andersena na dwór cesarski przybywają wędrowni tkacze, zachwalając swoje doskonałe umiejętności. Wzięli obfity zadatek na poczet powstających w ich warsztacie tkanin. Dostojni urzędnicy dworscy przychodzili sprawdzać postęp prac. Zachwycali się pięknem materiałów i powstających szat, choć warsztat tkacki był pusty... oni jednak zdawali się tego nie widzieć. Bali się, że inni uznają ich za głupców... Dopiero gdy szaty były już "gotowe", a władca paradował w nich przez stołeczne miasto, jeden z najmłodszych poddanych zawołał spontanicznie: "Król jest nagi"! Diagnozy Rudniańskiego Ta sytuacja powtarza się po dziś dzień. Ludzie dają sobie wmówić nie tylko głupstwa, ale nawet podłości. Jarosław Rudniański (1921-2008) poświęcił jeden z rozdziałów swej pracy "Homo cogitans" (1975) metodom manipulacji, czyli metodom ograniczania swobodnego myślenia stosowanym w środkach społecznego przekazu. Można dziś podziwiać, jak trafnie, wnikliwie i w sposób zwarty już na początku lat 70. opisał metody manipulacji medialnej, które dziś obserwujemy! Oczywiście, przykłady, jakimi się posługiwał, odnosiły się do języka propagandy Goebbelsa czy Mussoliniego albo "propagandy imperialistycznej", bo wówczas jedynie w takim kamuflażu można było dokonać klasyfikacji chwytów propagandowego kłamstwa, wszechobecnego na co dzień w komunistycznych mediach. Omawiany fragment książki ukazał się być może przez niedopatrzenie ówczesnego cenzora lub zbagatelizowanie tekstu "schowanego" wśród rozważań o myśleniu twórczym i kryteriach wartości. Gdy czytamy ten tekst dzisiaj, uderza nas jego niezwykła aktualność i trafność diagnozy. Rudniański wyróżnił kilkanaście metod manipulacji stosowanej w mediach. Wszystkie one są dziś obecne, może tylko jeszcze udoskonalone i stosowane w gigantycznych wymiarach, czego zapewne przed laty autor nie przewidział. Rudniański wprowadził pojęcie zatrucia informacyjnego środowiska społecznego człowieka. I wyjaśniał, iż "zatrucie informacyjne polega m.in. na tym, że wśród olbrzymiej ilości informacji niewiele jest informacji rzeczywiście dla człowieka istotnych i niewiele jest informacji prawdziwych. Mamy zatem do czynienia z deprawacją natury etycznej poprzez bardzo dużą ilość przekazów wzrokowych i słownych. Oddziałują one na człowieka w ten sposób, iż przestaje on swobodnie i samodzielnie myśleć, traci kontakt z rzeczywistością pozaznakową". Ważne jest podkreślenie zachodzącej tu deprawacji natury etycznej za pośrednictwem stosowania owego procederu. Zatrucie informacyjne prowadzi do obezwładnienia umysłowego człowieka, u którego zanika wszelka inicjatywa poznawcza, "stabilizują się horyzonty myślowe, a to, co indywidualne, ulega zamrożeniu, staje się statyczne", człowiek staje się bezwolny w rękach propagandzisty. Rudniański powołuje się na prace badaczy amerykańskich nad tym zjawiskiem z lat 60. odnoszące się do zjawisk propagandy politycznej i reklamy. Wszechobecny PR Dziś zamiast o propagandzie mówi się częściej o tzw. public relations, pojęciu przeniesionym z języka angielskiego, początkowo stosowanym przeważnie do prezentacji firm i ich produktów wobec szerokiej klienteli, ostatnio jednak częściej o PR lub PR-owcach - pracownikach działających na tym polu - mówi się w odniesieniu do polityki i partii politycznych. Public relations stała się dziedziną profesjonalną, istnieje szereg firm zajmujących się tym obszarem w zależności od tego, co zachwalają - towar czy jakiegoś polityka. Osiągają niekiedy krociowe zyski. Wyższe uczelnie wprowadzają specjalne kierunki kształcenia PR-owców, istnieją stowarzyszenia firm i zawodowców z tej branży, a nawet Rada Etyki PR. Wszystko więc wydaje się być w jak najlepszym porządku. Tylko że zwykły śmiertelnik na ogół nie zdaje sobie sprawy z tego, że podlega ogromnej machinie manipulacji i że "wiadomości" i "informacje", jakie do niego docierają, nie mają wiele wspólnego z rzeczywistością. Pół biedy, jeżeli dotyczy to nowego modelu kapelusza czy butów. Gorzej, gdy odnosi się to do całej organizacji życia publicznego i perspektyw społeczeństwa, do polityki. Już w początkach XIX w. odkrył pewien ówczesny "pijarowiec", że "nieważne, co o mnie mówią, ważne, żeby poprawnie pisali nazwisko". Tak też i dziś czytelnik, słuchacz czy telewidz rozpoznaje tego polityka, o którym po prostu częściej się mówi i to niezależnie od tego, co o nim się mówi i co on mówi. Przyjmuje się bezrefleksyjnie to, co głosi, choć byłyby to kompletne bzdury lub krańcowa niegodziwość - tylko dlatego, że powiedział to wobec wielomilionowej widowni, głośno i z zastosowaniem jakichś ekstrawaganckich gagów. Sytuacja wypisz, wymaluj jak z bajki Andersena o nowych szatach cesarza! PR lepszy niż propaganda Przy tej okazji warto zwrócić uwagę, że już tu mamy do czynienia z zastosowaniem jednej z wyróżnionych przez Rudniańskiego metod manipulacji medialnej - metodzie zmiany nazwy. Nie mówi się już o propagandzie, które to słowo po latach zaczęło się ludziom źle kojarzyć i nie budzi zaufania. W to miejsce wstawia się termin obcojęzyczny "public relations", choć wielu z nas nie zna przecież języka angielskiego. Wprowadza się spolszczenie PR-owcy, jeszcze mniej zrozumiałe. Zanim powszechnie będzie kojarzone z manipulacją, czyli zwykłym kłamstwem, trochę czasu upłynie, a do tej pory można sobie na wiele pozwolić... Zapewne pojęcie to i stosowana metoda ugruntowane są na relatywizmie poznawczym, który "filozoficznie" uzasadnia proceder kłamstwa. Tak bywa szczególnie na gruncie polityki. Zawsze coś się przyklei... Blisko tego jest metoda powtarzania sloganów wyróżniona przez Rudniańskiego. Slogan jest stylistycznym skrótem myślowym i zastępuje pełne i wnikliwe opisanie realnej rzeczywistości kilkoma słowami. Slogan musi być krótki, wpadający w ucho i niekoniecznie prawdziwy. Słuchacz tego sloganu nie będzie się zastanawiał nad prawdziwością sformułowania, "wykorzystuje się zatem lenistwo myślowe ludzi". Ostatnio tak dalece odbiega się od rzeczywistości, że zupełnie bez żadnego skrępowania jako sloganu używa się zwykłej obelgi w odniesieniu do przeciwnika politycznego. Operujący takim sloganem odwołuje się do najniższych instynktów człowieka. Celuje w tym między innymi poseł PO Janusz Palikot, także niektórzy niemieccy pismacy obrzucający śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego sloganami - obelgami. Takiego schamienia życia publicznego nie przewidział nawet wnikliwy profesor Rudniański. Nasza rzeczywistość przerosła jego diagnozy i opisy. Ośmieszyć, wyszydzić... Bez skrępowania stosuje się dziś metodę ośmieszania, ale wbrew temu, co sądził Rudniański, ośmiesza się nie tylko ludzi, także ich poglądy. Jest to niekiedy metoda równie skuteczna jak metoda sloganów. Obelgi i ośmieszanie na trwałe przylegają do potraktowanych tym sposobem ludzi. Wykluczają jakąkolwiek racjonalną refleksję i krytyczną ocenę rzeczywistości. Ośmieszający slogan i obelga zastępują myślenie. Nie pozostawiają miejsca na jakikolwiek dialog i wymianę argumentów. Nie chodzi tu bowiem o żadne argumenty. Po prostu kłamstwo Główna jednak zasada manipulacji medialnej polega na kłamstwie. Kłamstwie dozowanym w różnych proporcjach jako ćwierćprawdy i półprawdy, a w ostateczności jest to po prostu zwykłe, stuprocentowe kłamstwo. I okazuje się, że jest to metoda ostatnio najpowszechniejsza. "Metoda bezpośredniego kłamstwa, którą często posługiwała się propaganda nazistowska, wymagała dużej dozy bezczelności i pewności siebie" - pisał Jarosław Rudniański. Okazuje się, że nie tylko naziści to potrafią, także dziś ową bezczelnością i pewnością siebie osiągają swoje cele współcześni PR-owcy i ich medialne tuby, politycy hołdujący metodom bezpośredniego kłamstwa. Dziś stosuje się tę metodę, gdy oczywiste jest, że prawda dla dysponentów owych kłamstw jest bardzo niebezpieczna. Wypuszcza się takie postacie, które działają niby "na własny rachunek", ale nie dezawuuje się tego, co mówią i czynią, trzyma się ich jako funkcyjnych w strukturach partii, traktując ich wobec szerokiej publiczności niby jak oryginałów czy maniaków, ale w pełni korzysta się z efektów ich działalności medialnej. Ustanawia się najwyższej rangi urzędnika po to, aby nie brać na siebie odpowiedzialności za jego gafy czy niegodziwości. A gdy nawet głównemu dysponentowi kłamstw przyjdzie stanąć przed kamerą i głosić oczywiste nieprawdy, to wówczas ucieka wzrokiem na bok, nie ma odwagi spojrzeć w oko kamery - jak premier, gdy mówił o tzw. profesjonalnej armii, której po prostu już w ogóle nie ma. Polska została rozbrojona pod pozorem uzawodowienia armii, likwiduje się nawet takie służby, jak kwatermistrzowskie zabezpieczenie wyżywienia wojska, wojskowe kuchnie, szpitale itd. Tusk mówi natomiast o tym jako o wielkim sukcesie PO i jego rządu. Kłamstwo oczywiste i niezwykle perfidne. To zresztą tylko jeden z przykładów likwidacji elementów polskiej państwowości, jest ich wiele, a wśród nich pojawiające się tendencje separatystyczne, zmierzające do rozczłonkowania państwa i bliskiej perspektywy jego likwidacji jako integralnego, samodzielnego podmiotu na arenie międzynarodowej. "Nienormalna" polskość? Trudno się zresztą dziwić człowiekowi, który już na początku lat 90. mówił, że polskość to nienormalność... I takiego człowieka wybiera się na premiera! To nie tylko syndrom "nowych szat cesarza" z bajki Andersena. To jest tragedia. Oto, jak daleko postąpiła degradacja poczucia tożsamości narodowej, patriotyzmu, a w końcu także rozumnego rozeznania rzeczywistości politycznej. A odnosi się to w dużej mierze do tzw. inteligencji, czyli ludzi podobno wykształconych. To skutek wojennej i powojennej hekatomby polskiej inteligencji rozstrzeliwanej w masowych egzekucjach przez obu sygnatariuszy paktu Ribbentrop - Mołotow. To także skutek antypolskiej propagandy komunistycznej po 1945 roku, z całą masową akcją mordowania i eliminowania z życia społecznego najwartościowszych Polaków, którzy bronili niepodległego bytu Narodu i jego narodowej świadomości. To skutek cenzurowania i wycinania całych obszarów polskiej kultury budującej poczucie tożsamości narodowej i patriotyzmu. To szydzenie z Polski i z polskości, bezkarne poniewieranie narodowych symboli, całkowita obojętność wobec tych faktów organów ścigania i sądzenia za obrazę chociażby polskiej flagi. Kim są owi ludzie, którzy winni bronić narodowych symboli i szacunku dla Polski, a tego nie czynią? Wrestling Zamiast do poczucia godności narodowej, patriotyzmu, niektórzy politycy odwołują się do najniższych ludzkich instynktów, do gustów publiczności widowisk typu wrestling, gdzie przeciwnika traktuje się z niezwykłą brutalnością. Wśród tej widowni poszukują i znajdują zwolenników. Dziś mamy do czynienia z polityką typu wrestling i politykami - gwiazdorami wrestlingowego ringu. Typowym przykładem takiego osobnika jest przywołany wcześniej Janusz Palikot - z fantomem penisa i butelką wódki w rękach jako już powszechnie rozpoznawalnymi symbolami jego formacji politycznej. Osobników tego rodzaju jest więcej, jak choćby poseł Stefan Niesiołowski, a ze światka filmowego Kazimierz Kutz (kiedyś po prostu Kuc...) i Andrzej Wajda - każdy z nich w swojej oryginalnej osobowości. Gdzieś na peryferiach polityki, ale jako postać w tej mierze także bardzo ważna, funkcjonuje Jerzy Owsiak, który pod przykrywką akcji humanitarnej każe młodym ludziom tarzać się w błocie, w sensie dosłownym, fizycznym, ale także moralnym. Jego działalność realizuje pewien postulat środowisk masońskich, by łączyć gesty charytatywne z drenażem postaw moralnych i światopoglądowych. To także oparte jest na wyrafinowanym kłamstwie medialnym. "Lewica" Z kłamstwami mamy do czynienia w propagandzie tzw. lewicy. Ostatnio mieliśmy okazję zauważyć w czasie kampanii wyborczej nie do końca przemyślane stwierdzenie jednego z kandydatów, z wyraźnym ukłonem w stronę owej "lewicy", że dziś już nie mówi się "postkomuniści", ale "lewica", bo to są ludzie młodzi, którzy nie przeszli osobiście przez partyjną karierę. Ale karierę tę zaliczyli w większości ich ojcowie. To oznaczało przejęcie ich bagażu ideowego i wszystkich okoliczności życiowego "ustawienia". Dramatyczne wydarzenia przy krzyżu smoleńskim na Krakowskim Przedmieściu odsłoniły prawdziwe oblicze lewicy. Demagogia jako styl publicznego dyskursu - znany zarówno u komunistów, jak i u nazistów - przerodziła się w bezpośredni brutalny atak. Lewackie bojówki nawołujące: "mohery na stos!", posługując się językowym stereotypem autorstwa Donalda Tuska, co wskazuje na ich ideowe pokrewieństwo, obaliły złudzenia na temat ucywilizowanej wersji "nowej lewicy". To są te same, co za komuny, bandyckie metody, które doprowadziły do morderstwa bł. ks. Jerzego Popiełuszki i wielu innych księży, których morderców do tej pory nie wykryto. A nie rozpłynęli się oni w powietrzu, nadal gdzieś są i być może szkolą swoich następców. Kłamstwa lewicy są, najogólniej mówiąc, dwa. Jedno to szeroko pozorowana troska o warunki życia, płace i dobra socjalne "ludzi pracy", którzy mieliby na nich głosować. Doświadczenia dziesiątków lat komunizmu stosowanego w ZSRS i "demoludach", milionowe ofiary represji komunistycznych na wszystkich właściwie kontynentach, gdzie tylko przechwycili władzę, są dobitnym dowodem na tragiczne skutki tego kłamstwa. Współcześnie "lewica", po kompromitacji reżimów komunistycznych i ich wszelkich dobrodziejstw dla "szerokich mas ludzi pracy miast i wsi", zwraca się o poparcie do środowisk obyczajowo wyalienowanych społecznie, gejowskich i lesbijskich, współpracując w tej mierze z ośrodkami mającymi na celu drastyczne ograniczenie populacji ludzkiej w skali globalnej. "Lewica" popiera więc bez zastrzeżeń szeroko dostępną aborcję, antykoncepcję i środowiska homoseksualne - jako metody ograniczenia liczby ludności. Środowiska gejowskie nie przysporzą dzieci rodzajowi ludzkiemu... Tworzy się znowu drogą kłamstwa propagandę ludzi podobno szczęśliwych, a w istocie w dużej mierze nieszczęśliwych, bo zredukowanych do ekscytacji genitaliami. Popierają ich i uczestniczą w paradach gejowskich działacze "lewicy". Młody człowiek, którego zainteresowania i horyzonty zostały tak znacząco zredukowane, nie będzie się angażował w obronę Ojczyzny, pogardzi mundurem Wojska Polskiego, bo zupełnie jest mu obojętna wolność i polska tradycja wojenna i rycerska. Owa "lewica" ma dziś w swoim dorobku miliony zamordowanych przed narodzeniem dzieci. Najnowszymi "osiągnięciami" w tej mierze szczyci się hiszpański premier, socjalista José Luisa Zapatero, idol polityczny zarówno lidera SLD Grzegorza Napieralskiego, jak też - może bardziej skrycie eksponowany - lidera PO Donalda Tuska, który ostatnio popisał się groźbą użycia siły w celu usunięcia obrońców krzyża upamiętniającego tragedię smoleńską. Język fałszu i zakłamania, jakim posługuje się zarówno nowy prezydent, jak i rząd, uaktywnia agresję skrajnie lewackich środowisk wobec obrońców krzyża, jak i w ogóle wobec Kościoła katolickiego. Dzieje się to przy obojętności i cichej aprobacie władz. "Europejczycy" Formacja polityczna Platformy Obywatelskiej - zarówno rząd pod przewodem Donalda Tuska, jak i zaprzysiężony ostatnio prezydent Bronisław Komorowski - "zeuropeizowała się", czego wyrazem było rugowanie krzyża w stolicy - i to nie tylko tego smoleńskiego, ale już parę tygodni wcześniej przydrożnych krzyży stawianych spontanicznie w miejscach, gdzie ktoś zginął w wypadku drogowym. Władze stolicy, pozostające we władaniu PO, czyniły to skrycie pod osłoną nocy, jakby kierując się resztkami wstydu. Natomiast Bronisław Komorowski, nie wstydząc się, wydał wojnę krzyżowi jeszcze przed objęciem urzędu prezydenckiego. Wtóruje im lewica. A wszystko doskonale harmonizuje ze sprawą obrony krzyża we włoskiej szkole, o co walczą Włochy, jednak ich starań PO na forum europejskim wyraźnie nie poparła. Jest to także skutek wcześniejszych ataków na krzyże na żwirowisku opodal obozu w Oświęcimiu i czynionych tam ustępstw, tak jakbyśmy nie byli w Polsce, ale na jakimś czasowo administrowanym kawałku ziemi. Dziwią także pojawiające się opinie, że krzyż smoleński ma jakoby tworzyć legendę poległego prezydenta. Stawianie krzyży to dawny polski zwyczaj. Krzyże i kapliczki zaznaczały granice polskości, w szczególności na zachodnich rubieżach Polski, o czym pięknie w swoich esejach pisał przed laty historyk sztuki prof. Tadeusz Chrzanowski w zbiorze "Żywe i martwe granice". Krzyż w polskiej tradycji i w polskiej kulturze nie jest czymś przypadkowym i okazjonalnym, jest ściśle zrośnięty z polskością. Jeśli ktoś twierdzi, że tego nie rozumie, lub udaje, że nie rozumie, to wkracza na pole medialnego kłamstwa. Przemoc i arogancja Ksiądz biskup Adam Lepa, medioznawca, autor wielu prac naukowych i popularyzatorskich na temat funkcjonowania świata mediów, w jednym ze swoich wykładów przypomina fragment wypowiedzi Jana Pawła II w onZ w roku 1995: "Oderwana od prawdy o człowieku wolność wyradza się w życiu indywidualnym w samowolę, a w życiu politycznym w przemoc silniejszego i arogancję władzy". Przemoc i arogancja władzy wobec społeczeństwa wyraża się ostatnio w zagarnianiu mediów publicznych dla jednej tylko grupy opcji politycznych, w zwalczaniu różnymi sposobami mediów niezależnych, w szczególności katolickich i patriotycznych. W zwalczaniu prawa szerokich środowisk społecznych do wyrażania religijnych i patriotycznych treści oraz emocji. Troską ks. bp. Adama Lepy jest stan społeczeństwa polskiego, któremu tak łatwo daje się wmówić właściwie cokolwiek. Wskazuje on na pasywność w odbiorze treści medialnych, która stanowi swoisty "dorobek" okresu PRL, kiedy obowiązywał państwowy monopol informacyjny i publiczność niejako przywykła do ówczesnych technik manipulacji medialnej. Inną przyczyną tego stanu rzeczy może być zagarnięcie w dużym procencie rynku medialnego przez obcych wydawców prasy i nadawców audiowizualnych. Podobnie jak o pochopnym wyzbywaniu się polskiej gospodarki można mówić o wyprzedaży za bezcen polskich mediów. Po roku 1989 staliśmy się łatwym łupem kolonialnej penetracji dla kogokolwiek, kto by chciał nas złupić. Na wysokości zadania nie stanął pierwszy prezydent odradzającej się Polski, który mógł wiele uczynić dla pełnego odzyskania przez Polskę niepodległości, ale nie dorósł do swej roli. I nie chodzi o to, jakie "kwity" podpisywał dla bezpieki, ale co uczynił, gdy otrzymał władzę. Może też zabrakło nam rozeznania we współczesnym świecie, co wynikało z wieloletniego oderwania od wolnego świata, skutkowało naiwnością i nieobyciem w zmaganiach z różnymi amatorami łatwych zysków naszym kosztem. Czas już ostateczny, aby z tych dramatycznych doświadczeń wyciągnąć naukę. Autor jest dziennikarzem, dokumentalistą, autorem wielu filmów, m.in. dokumentu pt. "W lasach Piaśnicy" ukazującego zbrodnię niemiecką na Polakach w Lesie Piaśnickim opodal Wejherowa, do której doszło jesienią 1939 roku. Film ten zdobył nagrodę specjalną prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego na 24. Międzynarodowym Katolickim Festiwalu Filmów i Multimediów w Niepokalanowie w 2009 roku. Jest on także autorem m.in. 3-odcinkowego filmu przedstawiającego losy Polonii Wolnego Miasta Gdańska "Tryptyk Gdański", filmu "Pieśnią moją jest Pan" poświęconego działalności oświatowej bł. s. Alicji Kotowskiej, kilku filmów przedstawiających sylwetki Sług Bożych z drugiego procesu beatyfikacyjnego polskich męczenników okresu II wojny światowej i innych. Jest członkiem Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy, a także Stowarzyszenia Gdynian Wysiedlonych. W latach 1990-2005 redagował "Gdański Magazyn Katolicki ETOS" w TVP Gdańsk. Jarosław Rudniański (1921-2008) - filozof, psycholog i prakseolog, uczeń prof. Tadeusza Kotarbińskiego. W czasie II wojny światowej trafił do sowieckiego gułagu, z Armią gen. Andersa brał udział w walkach o Monte Cassino, po powrocie do kraju zajął się pracą naukową. W książce "Homo cogitans" (1975) postawił tezę, że ludzi trudno nazwać istotami rozumnymi (sapiens), że są raczej istotami myślącymi (cogitans). W stwierdzeniu tym jest wiele realizmu i dobrotliwej ironii w ocenie stanu psychiki i przypisywanego nam rozumu. Źródło: http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20100828&typ=my&id=my81.txt |
2010-08-01 : Maciej Synak |
Czy drukujesz sobie książki? |
Aparat cyfrowy może służyć do kopiowania książek. Dlatego trzeba pobierać "opłatę reprograficzną" od tych urządzeń...Ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych przewiduje pobieranie opłat od producentów i importerów tych urządzeń oraz nośników, które mogą służyć do kopiowania utworów chronionych. Opłaty te mają stanowić rekompensatę dla twórców. Minister odpowiedzialny za kulturę określa w rozporządzeniu, jakiej wysokości mają być wspomniane opłaty oraz jakie urządzenia i nośniki są nimi objęte. Oczywiście postęp techniczny wymaga aktualizowania tych przepisów co jakiś czas. Przykładowo w styczniu 2009 r. do rozporządzenia dodano urządzenia z pamięcią FLASH oraz płyty Blu-ray. Teraz kolejnej nowelizacji rozporządzenia chcą wydawcy utworów drukowanych. Stowarzyszenia takie, jak KOPIPOL, REPROPOL i "Polska Książka", przedstawiły Ministerstwu Kultury i Dziedzictwa Narodowego swoje propozycje i na tej podstawie przygotowano projekt rozporządzenia. Z projektem można się zapoznać na stronie BIP ministerstwa, na której jednak nie umieszczono najważniejszego, czyli załącznika nr 3 do rozporządzenia. Dlatego warto zajrzeć na stronę Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji, która dostała dokumenty do konsultacji. Tam znajdziemy ważny załącznik i nawet uzasadnienie projektu. Z dokumentów możemy dowiedzieć się, że wydawcy chcą, aby opłata w wysokości 1% ceny była pobierana w przypadku aparatów cyfrowych. Tutaj można zadać kluczowe pytania - czy aparat cyfrowy naprawdę jest urządzeniem służącym do powielania utworów drukowanych? Wydawcy przekonują, że opłata jest uzasadniona, bo nie jest istotne pierwotne przeznaczenie urządzenia, ale sam fakt, że może ono służyć do kopiowania utworów drukowanych. Trudno zaprzeczyć. Aparat cyfrowy może zrobić fotografię (czyli kopię) tekstu. Mimo to propozycja wzbudza kontrowersje. Większość osób robi aparatami zdjęcia rodzinne i pamiątkowe. Wiele osób traktuje fotografię jako hobby i stara się robić zdjęcia o walorach artystycznych. Czy naprawdę aż tak wielu ludzi fotografuje drukowane teksty, aby było uzasadnione płacenie wydawcom 1% ceny każdego aparatu? Wydaje się, że właśnie takie pytanie powinno sobie zadać MKiDN. Inną sprawą jest to, że twórcy dostaną najwięcej za sprzedaż aparatów z najwyższej półki (1% ceny). Czy naprawdę te urządzenia stanowią dla nich największe zagrożenie? Czy ludzie kupują drogie lustrzanki, aby skopiować jak najwięcej tekstu? Trudne pytania można zadawać dalej. Dlaczego opłatami nie zostaną objęte aparaty analogowe? one także mogą służyć do fotografowania tekstu. W projekcie nowego rozporządzenia (a właściwie w proponowanym załączniku nr 3) znajdziemy jeszcze informację o tym, że opłata reprograficzna za papier A3 i A4 ma wzrosnąć do 1,5% ceny tego "nośnika". Obecnie ta stawka wynosi 0,001%. To fakt - papier A4 i A3 również jest nośnikiem, który może służyć do kopiowania. Służy on jednak także do innych rzeczy, nawet niekoniecznie do drukowania i kserowania. Symboliczna opłata reprograficzna jest jeszcze do przyjęcia, ale podnoszenie jej może wzbudzać kontrowersje, szczególnie gdy zapoznamy się z uzasadnieniem podwyżki. - Dotychczasowa stawka - 0,001% ceny sprzedaży - nie zapewnia twórcom wpływów, które pozwalają uznać, że cel ustawodawcy, jakim jest rekompensata strat ponoszonych przez twórców w wyniku obowiązywania w prawie autorskim instytucji dozwolonego użytku osobistego, został osiągnięty - czytamy w uzasadnieniu do projektu. Mówiąc prościej - instytucje reprezentujące posiadaczy praw autorskich za mało zarabiają na sprzedaży papieru i stawka musi być podniesiona. Znów można zadawać trudne pytania. Czy jeśli stawka 1,5% nie zadowoli wydawców, to ministerstwo znów będzie proponować jej podwyższenie? Albo inaczej - ile organizacje zbiorowego zarządzania chcą zarobić na papierze i dlaczego akurat tyle? Bardzo negatywnie ocenia proponowane rozporządzenie Krajowa Izba Gospodarcza. Zdaniem KIG rozporządzenie spowoduje jedynie niepotrzebne ograniczenia dostępu do nowoczesnej techniki dla szerokich rzesz użytkowników oraz wpłynie negatywnie, poprzez wzrost cen, na rynek wewnętrzny. Co istotne, projektodawca nie przedstawił żadnych danych ani analiz, na których oparł swoją ocenę skutków regulacji. - Analizując projekt rozporządzenia, można odnieść wrażenie, że jest on w znaczącej części realizacją postulatów organizacji zbiorowego zarządzania prawami autorskimi lub prawami pokrewnymi uprawnionymi do pobierania i podziału opłat od urządzeń i nośników, co niezbicie wynika z ich wspólnej, pisemnej propozycji skierowanej do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego w dniu 28 sierpnia 2009 r. (wpłynęło 4 września 2009 r.). Za co najmniej zaskakujące należy uznać także przychylanie się Ministerstwa Kultury do poszukiwania dodatkowych funduszy zbieranych przez organizacje zbiorowego zarządzania od urządzeń, które służą innym celom niż urządzenia wymienione w art. 20 ustawy prawo autorskie - czytamy w komunikacie KIG. Wątpliwości środowiska przedsiębiorców budzi także tryb wprowadzania zmian. Zdaniem KIG wydanie nowelizacji w brzmieniu zaproponowanym przez Ministerstwo Kultury może być przedmiotem skutecznej skargi do Trybunału Konstytucyjnego ze względu na niezgodność z zapisami ustawy prawo autorskie i prawa pokrewne.
Źródło:
http://di.com.pl/news/32888,0,Wydawcy_chca_1_z_ceny_aparatow_cyfrowych.html
|
2010-06-18 : Maciej Synak |
W niedzielę wybory |
Po 10 kwietnia wielu już widzi wyraźnie, jak skorodowane jest nasze państwo. Władzę może całkowicie przejąć partia interesów „europejskich”, a nie polskich. Do dzisiaj Rada Główna nie określiła, jakiego kandydata popiera UPR. Jak więc wygląda Prawica w tych wyborach? Na kogo oddamy swój głos? Na ostatnim spotkaniu w Leźnie rozmawialiśmy właśnie o tym. Janusz Korwin-Mikke, mino iż jest walnie wspierany przez sympatyków i członków UPR, z poparciem 4% nie ma szans na zajęcie znaczącej pozycji w tych wyborach. Również Marek Jurek pozostanie w cieniu 1-ego procenta poparcia. Jest tylko dwóch kandydatów, którzy mają realną szansę na fotel Prezydenta. Liczą się tylko, nawet biorąc poprawkę na sondaże, Bolesław Komorowski oraz Jarosław Kaczyński. Wybór w I turze kandydata „upeerowskiego” to kwestia nie sumienia, ale przekonań. W II turze wybór jest jednoznaczny: za PO lub przeciwko PO. Nie wiemy tylko, czy czasami głosowanie w I turze również nie powinno być przeciwko PO. Z czym wiąże się wygrana poszczególnych kandydatów? Wszyscy zgromadzeni na spotkaniu jednoznacznie wyrazili swoją niechęć dla kandydatury Bolesława Komorowskiego. To chyba normalne w UPR– nie lubimy PO, nie lubimy ludzi, którzy głoszą hasła liberalizmu gospodarczego, a po dojściu do władzy – „zapominają” o nich. Komorowski nie tylko jest osobowością odpychającą, nie tylko potrafi zaliczyć fantastyczne „wpadki”, ale również jest zwolennikiem in vitro (aborcja przy in vitro), waluty euro i Unii Europejskiej jako takiej. Wyżej ceni „walory krajobrazowe” od interesów „własnego” państwa, zaś odwiedzanie powodzian to dla niego „przyjemność”. W debacie telewizyjnej wypadł jak adwokat obcych interesów w Polsce. To obcy człowiek. Kaczyński wraz z PIS-em to opcja patriotyczna. A przynajmniej tak nam się jawi. Pamiętamy oczywiście, kto podpisał traktat, pamiętamy dlaczego Marek Jurek odszedł z PIS. Pamiętamy też niedawne słowa O. Tadeusza Rydzyka, o tym, iż PIS również może stać się drugą Platformą. Sami jesteśmy tego świadomi. Nie da się ukryć, że mimo swej lewicowości rządy PIS były bardziej pro-gospodarcze niż obecne „pijarowskie” rządy PO. W co więc gra Jarosław Kaczyński? Jest patriotą, który musi lawirować w świecie opanowanym przez antypolską agenturą? Nie tylko ma zmysł strategiczny, ale też posiada ogładę polityczną; zrównoważony, taktowny, potrafi się zachować na salonach – to też ważne w świecie polityki. Nie chcemy przecież się wstydzić jak za Kwaśniewskiego czy Wałęsę. Albo Peowców... Trzymając się jednak konkretów – jest propolski i zdecydowanie bardziej pro-gospodarczy niż Komorowski. Szczególnie ostatnio często zwraca uwagę na uwolnienie polskiego przedsiębiorcy od ciężarów nałożonych nań przez administrację państwową (podobnie kandydat PSL – Pawlak). Takie też stanowisko zaprezentował w debacie – zdanie o „ustawie Wilczka” było szczególnie nam miłe. Czy to szukanie elektoratu, czy „perskie oko” do UPR? UPR-owców nie trzeba przekonywać, że głos oddany na Komorowskiego to głos stracony. Głos na Kaczyńskiego, to głos na człowieka, który swe życie poświęcił nie karierze, ale pracy dla Polski. Jesteśmy na zakręcie historii. W tych dniach decyduje się przyszłość Polski. Czy chcemy mieć wały przeciwpowodziowe czy Orliki? Czy chcemy mieć państwo poważne, czy antypolską „Polskę”? Czy potrafimy dostrzec, kiedy ktoś inteligentnie udaje idiotę, czy jeszcze nie? Osobiście będę głosował przeciwko Komorowskiemu. Wygrana Kaczyńskiego może powstrzymać Platformę przed całkowitym zagarnięciem Polski. I to jest obecnie najważniejsze. |
2010-06-11 : Maciej Synak |
Komorowski wie lepiej? |
„...jesteśmy płatnikiem netto, czyli więcej pieniędzy otrzymujemy niż wpłacamy do budżetu Unii.” Kandydat PO na Prezydenta Polski po raz kolejny się nie popisał.
Tym razem człowiek pragnący reprezentować nasze interesy za granicą nie wiedział, co oznacza termin „płatnik netto”.
>> Płatnik czy beneficjent? Ciekawszej odpowiedzi udzielił jednak Bronisław Komorowski: "Najważniejszym obszarem polskich nadziei i szans jest Unia Europejska. Polska bardzo zyskała na wejściu do niej - jesteśmy płatnikiem netto, czyli więcej pieniędzy otrzymujemy niż wpłacamy do budżetu Unii. Według KE Polska jest krajem, który najlepiej wykorzystuje środki UE." I tu marszałek Komorowski się pomylił. Płatnikiem netto jest bowiem taki kraj członkowski Unii Europejskiej, który do budżetu unijnego wpłaca więcej niż z niego otrzymuje. << A może wiedział? Tylko się po freudowsku przejęzyczył?
Kto wie...
Skoro uważa, że ważniejsze są uroki – walory krajobrazowe – polskich lasów, pól i łąk od bezpieczeństwa energetycznego Polaków?
Wokół polskich złóż gazu łupkowego mamy szum medialny – to świetny interes, albo wcale nie.
Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia?
Nikt nie jest jednak tak głupi, żeby lekceważyć sobie tak potencjalnie ważną sprawę.
Co najwyżej – może głupka udawać, bo podobno polnisze wirszaft to najlepsze wytłumaczenie wszystkiego....
Łącznie z „niefrasobliwością” najlepszych pilotów w Polsce.
http://www.tvn24.pl/-1,1660281,0,1,kolejna-ekonomiczna-wpadka-komorowskiego,wiadomosc.html |
2010-05-31 : Maciej Synak |
Prosta logika. |
W 1986 r. w RPA rozbił się Tu-134 z prokomunistycznym
prezydentem Mozambiku na pokładzie. Rosjanie, którzy w katastrofie
stracili wiernego sojusznika, gwałtownie oprotestowali raport komisji
południowoafrykańskiej. Oskarżyli władze RPA o zamach polegający na...
zakłóceniu sygnału nawigacyjnego samolotu. Gazeta Polska obszernie opisuje fakty dotyczące upadku prezydenckiego samolotu 10 kwietnia. W ostatnim numerze (21) wskazuje na informację, że Tupolew podchodził do lądowania na autopilocie. Piloci wyłączyli go w ostatnich sekundach przed rozbiciem, co dowodzi, że nie mieli świadomości na jakiej wysokości naprawdę się znajdują. Przede wszystkim - że autopilot otrzymywał niewłaściwe dane od komputera pokładowego. Logika podpowiada, że zakłócono sygnał nawigacyjny samolotu. Wiemy więc, że nie było żadnego wypadku.
Wiemy również, że polskojęzyczne media ignorują ten fakt.
Łącznie z całą plejadą "polityków", oficerów służb, "wojskowych"... Widać z tego wyraźnie, że zdani jesteśmy tylko na siebie. Ale jest nas wielu.... Poniżej fragment z niezależna.pl - dzisiejszy artykuł z Gazety Polskiej. 19 października 1986 r. na terytorium RPA rozbił się Tu-134 z prokomunistycznym prezydentem Mozambiku na pokładzie (oprócz niego w samolocie znajdowały się 43 osoby, w tym kilkunastu ministrów i innych ważnych urzędników tego państwa). Podobnie jak w przypadku katastrofy pod Smoleńskiem, maszyna roztrzaskała się, odchyliwszy się wcześniej o 37 stopni od właściwego toru lotu, a piloci obniżali samolot, zachowując się tak, jakby nie mieli świadomości, na jakiej wysokości się znajdują. Zignorowali też – tak jak polska załoga – sygnał ostrzegawczy GWPS, który włączył się 32 sekundy przed upadkiem. Po katastrofie południowoafrykańska policja zabrała wszystkie czarne skrzynki, odmawiając poddania ich niezależnemu badaniu. Oficjalny raport przygotowany przez śledczych RPA do złudzenia przypominał ustalenia Rosjan ws. katastrofy pod Smoleńskiem. Jego tezy były następujące:
Rosjanie, którzy w katastrofie stracili wiernego sojusznika, gwałtownie oprotestowali raport komisji południowoafrykańskiej. Oskarżyli władze RPA o zamach polegający na... zakłóceniu sygnału nawigacyjnego samolotu. Wskazywały na to okoliczności wypadku, bardzo przypominające zresztą – jak już wspomnieliśmy – to, co wydarzyło się 10 kwietnia 2010 r. pod Smoleńskiem. Po kilkunastu latach okazało się, że w tym akurat przypadku rację mieli komuniści. W styczniu 2003 r. Hans Louw, były agent służb specjalnych rasistowskiego reżimu RPA, przyznał, że samolot został strącony wskutek celowego zakłócenia sygnału nawigacyjnego przez południowoafrykańskich agentów. Dodał, że w wypadku niepowodzenia ataku maszyna miała zostać zestrzelona przez jedną z dwóch specjalnych ekip. http://niezalezna.pl/article/show/id/34802 „W dzisiejszym świecie, jeśli jesteś neutralny, już jesteś wrogiem swojego kraju. Musisz aktywnie stanąć po stronie swojego kraju, czyli po właściwej stronie.” |
2010-05-30 : Maciej Synak |
"Rzut oka na polskie dzieje gospodarcze" Feliksa Konecznego |
„Wolność handlu ustalono w Polsce już w pierwszej połowie XV wieku.” „Było też w Polsce ceł znacznie mniej niż w jakimkolwiek innym państwie.” F.Koneczny - "Rzut oka na polskie dzieje gospodarcze" Niedawno wspominałem o interesującej lekturze autorstwa Feliksa Konecznego. Dzięki uprzejmości Wydawnictwa „Ostoja” przedstawiam Państwu tę niedużą książeczkę. To zaledwie 25 stron i na pewno nie wyczerpują tematu – ale warto się z nią zaznajomić. Uwagi prof. Konecznego są nadal aktualne. Przypomina jak Polska stała się potęgą, jednocześnie uzmysławiając nam, co „polski rząd” może zrobić, aby potęgą się nie odrodziła... |
2010-05-16 : Maciej Synak |
Minister gospodarki się nie zna? |
Premier Pawlak od czasu do czasu miło zaskakuje nas swoimi (?) pomysłami na gospodarkę. Niestety, w MG chyba nie ma za dużo do gadania... Podaję za: niezależna.pl Bank Światowy podpisał z resortem gospodarki umowę w sprawie pomocy przy przeprowadzeniu reform gospodarczych. Zgodnie z dokumentem podpisanym dziś przez wiceministera gospodarki Marcina Korolca i menedżera Banku Światowego dla Polski i krajów bałtyckich Thomasa Laursena, do końca czerwca BŚ opracuje dla rządu raport, w którym zawrze zalecenia dotyczące prowadzenia działalności gospodarczej w Polsce. Bank deklaruje również pomoc dla rządu w przeprowadzeniu reform. Raport ma wskazać, jak zmniejszyć koszty i ryzyko prowadzenia działalności gospodarczej w Polsce. Całkowity koszt przygotowania dokumentu szacowany jest na 42 tys. dol. Ministerstwo Gospodarki zapłaci 26 tys. dol., korzystając ze środków unijnych. Resztę pokryje Bank Światowy. http://niezalezna.pl/article/show/id/34161 nieśmieszny komentarz do artykułu.... http://www.youtube.com/watch?v=pV79SkeKamY |
2010-05-01 : Maciej Synak |
Mennica Polska prywatną spółką |
Resort skarbu wraz z BGK sprzedali 42 proc. akcji Mennicy Polskiej SA, kończąc tym samym prywatyzację spółki. Jak informuje Ministerstwo Skarbu Państwa w komunikacie, MSP sprzedało 31,6 proc., tj. 2.079.115 akcji spółki, a Bank Gospodarstwa Krajowego - 10,3 proc., tj 674.401 akcji, których nabywcami zostali krajowi i zagraniczni inwestorzy instytucjonalni. Łączna wartość akcji to 347 mln zł. Transakcja odbyła się w formule budowania przyspieszonej księgi popytu. Sprzedaż, planowana na dwa dni, została zamknięta w jeden. W wypowiedzi dla TVN CNBC Biznes główny akcjonariusz spółki Zbigniew Jakubas przyznał, że nie mógł wziąć udziału w tej ofercie. Osiągniętą przez Skarb Państwa cenę uznał za właściwą. Jednocześnie zapewnił, że w samej firmie transakcja niczego nie zmieni. - Nie zmienia to niczego w Mennicy. Mennica od kilku lat jest pod kapitałową kontrolą mojej skromnej osoby - powiedział. Jakubas wraz ze swymi spółkami zależnymi posiada 51,72 proc. akcji spółki. Mennica Polska S.A. jest jedyną na świecie mennicą notowaną na giełdzie papierów wartościowych. Spółka jest także jedynym producentem monet obiegowych i kolekcjonerskich w Polsce. Dodatkowe segmenty działalności to usługi teleinformatyczne, przetwórstwo metali szlachetnych, a także usługi z branży nieruchomości. Spółka działa na rynku polskim i rynkach zagranicznych, m.in. w Andorze, Armenii, Kazachstanie, na Białorusi i Dominikanie. Za: http://niezalezna.pl/article/show/id/33533 Polecam "Rzut oka na polskie dzieje gospodarcze" Feliksa Konecznego. Umieliśmy i nadal umiemy gospodarować - stąd Polska potęgą była i może jeszcze być. Składniki recepty na silne, liczące się w Europie państwo: Ekonomia - czyli gospodarka a'la UPR Ludzie - im więcej, tym większe bogactwo będą wypracowywać i silniejszy będzie kraj... Armia - im bogatsze społeczeństwo, tym silniejsza armia, przed którą trzeba czuć respekt... * * * Coś w temacie "przypadków".....Mirosław Kokoszkiewicz za: http://prawica.net/blog/mirek-kokoszkiewicz/30-04-2010 Białoruś - kraj poważny 31 sierpnia 2009 roku podczas Air Show w Radomiu rozbił się białoruski myśliwiec przechwytujący SU-27, biorący udział w pokazach lotniczych. MON nie ujawni ustaleń polsko-białoruskiej komisji, która badała przyczyny katastrofy białoruskiego samolotu Su-27 podczas tegorocznego Air Show. Rzecznik resortu Robert Rochowicz powiedział, że wyniki raportu może przedstawić jedynie strona białoruska.Oto inne komunikaty medialne z tamtych dni Niektóre ze szczątków rozbitego samolotu zostały już odesłane na Białoruś, inne badane są w Polsce. – Właścicielem samolotu byli Białorusini, więc oni zdecydują czy wszystkie szczątki Su-27 zostaną wywiezione z Polski po zakończonym postępowaniu – powiedział pułkownik Szeląg.Jeżeli dodamy do tego fakt, że rejestrator lotu (czarna skrzynka) SU-27 została natychmiast przejęta przez białoruskie służby specjalne. Rozplombowania dokonali białoruscy technicy. Odczyt zapisu i wszelkie analizy wykonywali specjaliści białoruscy. Polscy specjaliści nie mieli żadnego wpływu na kluczowe decyzje dotyczące śledztwa, a wszystkie zebrane materiały były od samego początku w wyłącznej dyspozycji strony białoruskiej to po wczorajszym występie Donalda Tuska włos jeży się na głowie i samo nasuwa się pytanie: Lekkomyślny, nieodpowiedzialny polityk czy może coś znaczniej gorszego? Przecież w Radomiu nie zginął Aleksander Łukaszenko ze swoja świtą, a „tylko” dwaj doświadczeni piloci. Dlaczego po katastrofie prezydenckiego samolotu o wszystkim decydują Rosjanie? Czy i polska strona ma coś do ukrycia? Czy od katastrofy w Radomiu do katastrofy pod Smoleńskiem zmieniło się międzynarodowe prawo? Czy ktoś ma w tym kraju na tyle odwagi by w końcu walnąć pięścią w stół i wykrzyknąć: DOŚĆ!!! „W dzisiejszym świecie, jeśli jesteś neutralny, już jesteś wrogiem swojego kraju. Musisz aktywnie stanąć po stronie swojego kraju, czyli po właściwej stronie.” |
2010-04-11 : Maciej Synak |
Katastrofa w Smoleńsku. |
Tragedia lotnicza jaka wydarzyła się 10 IV o 08:46:26 bardzo wiele zmienia w polskiej polityce.
Pojawiają się spekulacje: wypadek czy zamach?
Co oznacza dla Polski ta tragedia?
1. Śmierć dowództwa polskich wojsk.
Ze strategicznego punktu widzenia – śmierć tych ludzi nie ma znaczenia.
Liczba żołnierzy zawodowych Sił Zbrojnych RP w kwietniu 2009 r. wynosiła 82 950, z czego 22 370 - to oficerowie, 41 537 - podoficerowie zawodowi, a 19 043 - to szeregowi zawodowi.
Tak
więc trudno mówić, że my w ogóle posiadamy armię. „Skarłowacenie”
polskiego wojska nastąpiło za „czasów” właśnie tych dowódców.
Skoro „nie zauważyli”, że przestajemy istnieć jako siła wojskowa – to tak jakby ich nie było.
To straszne, ale ich brak nie ma dla sytuacji Polski żadnego znaczenia.
2. Śmierć elit politycznych współczesnej Polski.
Trudno
ocenić działalność polityczną poszczególnych osób, posłów, senatorów. Z
całą pewnością zginęło wielu wartościowych ludzi, jak choćby Sławomir
Skrzypek czy Janusz Kurtyka.
Oni dwaj szczególnie są ważni w kontekście stanowisk jakie zajmowali.
Generalnie działalność „polityków” polskich pozostawia wiele do życzenia – w Polsce coraz gorzej...
Po co więc ich likwidować?
3. Śmierć Prezydenta RP Lech Kaczyński zaskakiwał nas swoją wizją polityki, ale z całą pewnością był „hamulcowym”, który nie pozwalał pruskiej partii na zawłaszczenie Polski.
Pełnię władzy w kraju ma obecnie PO, partia jednoznacznie nie lubiana wśród wielu ludzi jakich znam, a górująca w „sondażach”.
Mogą teraz prawie wszystko.
Podtytuł
na stronie onetu - „Największa tragedia w dziejach Polski” nie jest
adekwatny do rzeczywistości – ja bym raczej uznał za największą tragedię
rozbiory Polski, a nie śmierć blisko 100 wysokiej rangi funkcjonariuszy
państwa.
Ale kto wie....
Do naszego kalendarza doszła kolejna zdublowana data.
13 grudnia, 1 kwietnia, 1 maja, 11 września
Stan
wojenny – podpisanie Traktatu Lizbońskiego, ratyfikacja traktatu - w
dzień śmiechały, święto Międzynarodówki – wejście Polski do UE, napaść
wojsk sowieckich w 1939 roku – oficjalna informacja USA, że Tarczy w
Polsce nie będzie....
Komuś dopisuje poczucie humoru. Prztyczki w nos....
Platforma ma pełnię władzy - przez najbliższe 2 miesiące jesteśmy w ręku, które ściśle kontroluje tę partię....
Dopiero co zakończyła się „kampania przedwyborcza”, a już wchodzimy w prawdziwą...
Za
74 dni wybory, czyli za chwilę kampania wyborcza, a Platforma już
zyskała 2 miesiące reklamy w atmosferze i kontekście wyborów
prezydenckich.
W tych dniach również będą skupiać na sobie uwagę, szczególnie Tusk i Komorowski.
Podsumowując: w okresie przed wyborami Platforma poprzez blisko 5 miesięcy będzie prowadzić ewidentną kampanię wyborczą.
Majstersztyk.
|
2010-04-07 : Maciej Synak |
Wojna informacyjna, czyli... |
„Wielkie i bezczelne kłamstwo” Niedawno przeczytałem artykuł na temat sytuacji rodziny w czasach obecnych i za Gierka. Była to rozmowa z panem Józefem Kosseckim. Zaintrygowany otworzyłem komputer.... Okazuje się, że jest to, po Januszu Korwin-Mikke, drugi cybernetyk, jakiego w życiu poznałem... Wikipedia daje pewne pojęcie na temat jego osoby. W internecie są dostępne zapisy audio z jego wykładami, min. na temat wojny informacyjnej – stąd podaję ww. informację i linka do wykładu. WOJNA INFORMACYJNA WOJNA PSYCHOLOGICZNA - DOC. J. KOSSECKI http://www.youtube.com/view_play_list?p=19770324E77D0E92&annotation_id=annotation_448261&feature=iv Wykład można wykorzystać do poznania metod manipulacji jakim jesteśmy poddawani jako społeczeństwo. Przestrzegałbym jednak przed bezkrytycznym przyjmowaniem światopoglądu Pana Kosseckiego. Podawanie faktów nieznanych większości ludziom, nie oznacza, że autor podaje CAŁĄ PRAWDĘ. Co innego są techniki, zasady podawane przez niego, a co innego jest prawda o rzeczywistości w jakiej żyjemy. Autor nie mówi wg mnie wszystkiego, może to wprowadzać w błąd. Ale zawsze warto wiedzieć, w jaki sposób społeczeństwo poddawane jest manipulacji. Odnośnie terminu: wojna informacyjna – polecam opracowanie, które ukazało się na prawica.net ze dwa lata temu: WOJNA INFOMACYJNA (SKRYPT) dr Rafał Brzeski http://www.yourplanet.name/poland/varia/WojnaInformacyjna.pdf Bardzo ciekawa sprawa, w tym czasie pozwoliło mi to uporządkować swoją wiedzę. Trochę wcześniej w tv trwam obejrzałem wykład prof. dr hab. Piotra Jaroszyńskiego. Przeżyłem zaskoczenie – przez kilka lat mozolnie dochodziłem do prawdy, analizowałem i zastanawiałem się: czy tylko ja TO widzę? Okazuje się, że nie tylko ja. JEST NAS WIELU. Profesor Jaroszyński robi z TEGO dwu godzinny wykład dla studentów WSKSiM w Toruniu. Mają szczęście młodziaki. Bardzo dobra szkoła.... Poniżej link do jednego z wykładów. LIKWIDACJA PAŃSTWA POLSKIEGO http://www.youtube.com/watch?v=ZGvvMKRFBsY&feature=related * * * Zaraz za materiałem Kosseckiego na youtubie, następuje wysyp filmów o podobnej tematyce. Min. bardzo wartościowe wykłady profesora Jaroszyńskiego oraz ponownie o wojnie informacyjnej, tym razem w wykonaniu uciekiniera z ZSRR, Jurija Bezmienowa. PRZEWRÓT IDEOLOGICZNY http://www.youtube.com/watch?v=awmIwx-41LA&feature=related WYWIAD Z BYŁYM AGENTEM KGB http://www.youtube.com/watch?v=BBxjPCuxrlQ&feature=related JAK NAPAŚĆ NA PAŃSTWO http://www.youtube.com/watch?v=Ya9HtG2UGkk&feature=related Szczególnie ciekawy jest ostatni wywiad, wojna informacyjna, czyli o czterech etapach podbijania państwa: 1. Demoralizacja – 15-20 lat 2. Destabilizacja – 2-5 lat 3. Kryzys – ok. 2 miesięcy 4. „Normalizacja” (przez obce wojska, „lidera-zbawcę”) W wypadku radzieckiego dysydenta równie ciekawe jest to, że …..jakoś przetrwał, poradził sobie po ucieczce, a nawet zdradzał tajemną strategię ZSRR na publicznych spotkaniach, wywiadach. Jak on się „uchował”? No i jak KGB poradziło sobie ze swoją koncepcją po jego zdradzie? Wywiady zostały zrealizowane jeszcze za ZSRR w latach '80-tych, wiemy co się wydarzyło później na świecie( tzn. USA jeszcze nie upadły, za to upadł(?) Związek Radziecki.......). Zastanawiające i niepokojące jest, że ten człowiek opisuje to, co powszechnie obserwujemy w Polsce. Jak i w całym świecie zachodnim. Wszystkie powyższe wywiady, prelekcje mają jedną wspólną cechę – tłumaczą nam, że za kolorowym światem czasopism i telewizji chowa się przemyślany plan demoralizacji i destabilizacji państwa. Są takie opracowania, strategie – opracowane już wieki temu, a tylko doprecyzowane na przestrzeni ostatnich stu lat. I tylko od nas zależy, czy je rozpoznamy.... Zaczniemy wtedy rozumieć, dlaczego niszczy się religię, psuje gospodarkę, psuje ludzi. Dlaczego sabotuje się ruch prawicowy, konserwatywny. Otóż przypadków nie ma. Na koniec cytat z Jurija Bezmienowa: „W dzisiejszym świecie, jeśli jesteś neutralny, już jesteś wrogiem swojego kraju. Musisz aktywnie stanąć po stronie swojego kraju, czyli po właściwej stronie.” |
2010-03-26 : Wojciech Helmin |
Zarząd Okręgu |
Kilka słów o sobie |
Maciej Synak
Mam 36 lat, polityką interesuję się ponad 10 lat.
Od
dłuższego czasu żywo interesuję się psychologią człowieka i
zachowaniami społecznymi – szczególnie zależnością i niezależnością
jednostki od innych ludzi. Bardzo interesuje mnie geneza tzw. „polskiego
piekiełka”. „Jak
każdy”, pierwszy raz zwróciłem uwagę na UPR poprzez osobę JKM i
Najwyższy Czas!, które to czasopismo ujęło mnie, podobnym do mojego,
widzeniem rzeczywistości.
Jak znalazłem się w UPR?
Po
wiadomych wydarzeniach z września 2001 zacząłem się zastanawiać, czy
nasze elity polityczne stać na to, by w razie kłopotów, poświęcić się
całkowicie Ojczyźnie. Zacząłem
dociekać, kto na serio traktuje swoją misję w polityce, czy przejmuje
się naszym bezpieczeństwem i rozwojem. Czy są to mężowie stanu, a może
li tylko celebryci?
Niestety,
spośród osób, które poznałem, nie znalazłem nikogo, kto by (wg mnie)
dość żarliwie myślał o Polsce. Wydaje się, że najważniejsze dla tych
osób, to robić „karierę”, a nie politykę. No i nie narażać tej swojej
„kariery”...Niestety, ale chęć przetrwania na stanowisku – przeważa.
Wyszło na to, że trzeba samemu się zaangażować, na miarę swoich możliwości.W 2006 roku przystąpiłem do Unii Polityki Realnej.
Mam
konserwatywne poglądy na życie i wolnorynkowe spojrzenie na gospodarkę.
Jestem patriotą, zwolennikiem zgody i współpracy między Polakami. Uważam, że prawo powinno być maksymalnie proste, podatki niskie, zaś wolność obywateli nieskrępowana.
Dziwię
się, że po 20 latach tzw. wolności nasze państwo stacza się, zamiast
wzrastać. Wydaje się to tym bardziej dziwne, że w innych krajach Polacy
świetnie sobie radzą i są cenionymi pracownikami. Jeśli
coś źle funkcjonuje w Polsce, wynika to min. ze złego systemu. System
zależy od ludzi sprawujących realną władzę – skoro jego niewydolność ich
zadowala – jest to jasny sygnał, że musimy ich od władzy odsunąć.
Moim pragnieniem jest kompletna zmiana systemu funkcjonowania państwa.
Celem: wolność gospodarcza i finansowa dla Polaków (min. poprzez nową „ustawę Wilczka”) oraz wychowania młodzieży w duchu konserwatywnym i patriotycznym.
Celem: wolność gospodarcza i finansowa dla Polaków (min. poprzez nową „ustawę Wilczka”) oraz wychowania młodzieży w duchu konserwatywnym i patriotycznym.
Konserwatyzm
to stabilność, stałość wyznawanych wartości: rodzina, prawo, etyka,
własność prywatna, wolność osobista, sprawiedliwość oraz autorytet,
suwerenność.To wartości naturalne i korzystne dla człowieka.
W naszym państwie coraz gorzej. Coraz więcej afer, coraz więcej „dziwnie” likwidowanych zakładów pracy. Jak
dotychczas, nikt ze sprawujących „rządy” nie poniósł konsekwencji za
decyzje, na których skorzystali zagraniczni „lobbyści”, a stracili
Polacy.
To w końcu czyj i dla kogo jest „ten kraj”?
To w końcu czyj i dla kogo jest „ten kraj”?
Najwyższy
czas, aby każdy z nas, na miarę swoich możliwości, wykonał chociaż
jeden mały krok w kierunku odzyskania Polski. W kierunku jej
normalizacji i polonizacji.To jest NASZ kraj. I ma w nim być normalnie.
Co po dojściu UPR do władzy?
Najważniejsze do zrobienia, w ciągu 3 miesięcy:
- reforma systemu podatkowego: min. uproszczenie przepisów, likwidacja podatku dochodowego (wprowadzenie pogłównego), podatku od emerytur, spadków, darowizn, czynności cywilno – prawnych, paliwowego, obniżenie VAT i akcyzy
- podatek w paliwie – ustalenie jednego stałego podatku w wysokości 20 gr/l w całości przeznaczanego na budowę lub remonty dróg w danej gminie [benzyna – 2,70 zł/l , a nie po 4,50]
- likwidacja większości koncesji i zezwoleń
- likwidacja przymusu ubezpieczeń w ZUS
- reforma prawa budowlanego: min. liberalizacja pozwoleń, zaostrzenie wymagań jakościowych co do budowy i remontów dróg ( szerzej, prościej i gładko...)
- reprywatyzacja
- przywrócenie powszechnego prawa do posiadania broni, dla osób niekaranych, które ukończyły 25 rok życia
- przywrócenie kary śmierci za ciężkie przewinienia jak np. zdrada stanu, gwałt, morderstwo.
2010-03-04 : Maciej Synak |
„Nie przekroczymy granicy wtrącania się w sprawy normalnych rodzin [...]” |
A kto i co będzie decydować, która rodzina jest normalna?
Wydawało się, że PO Tuska już nas nie zaskoczy. A jednak.
Obok podejrzanie wysokich notować sondażowych i wielu innych dziwnych rzeczy mamy przed sobą kolejną odsłonę projektu pod nazwą:
szykujcie się do zaboru.
Może Tusk powinien nazywać się Prusk?
Pojedyncze
sygnały, czy to z Kartuz*, czy z innych rejonów Polski mają nas oswoić i
przyzwyczajać do sytuacji przejmowania kontroli państwa nad rodzinami
polskimi.
Projekt nowelizacji do Ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie to poważny krok w kierunku odbierania rodzicom prawa do swych dzieci.
Ale też prawa dzieci do swoich rodziców...
Jolanta
Fedak z rządu zapewnia nas: ”Nie przekroczymy granicy wtrącania się w
sprawy normalnych rodzin, będziemy starać się dobrać najlepsze metody
interwencji tam, gdzie jest rzeczywiste zagrożenie„
Tylko kto i co będzie decydować o tym, która rodzina zasługuje na miano normalnej?
Tekst ustawy znajdą Państwo tutaj: http://www.rzecznikrodzicow.pl/20100225_sprzeciw.php
Można tu również wyrazić swój sprzeciw wobec planów partii, która „rządzi” w Polsce.
*http://upr.kartuzy.pl/art.php?id=121
|
2010-02-04 : Maciej Synak |
Oświadczenie ws. tablicy poświęconej niemieckim ofiarom |
Zarząd Okręgu Pomorskiego Uniii Polityki Realnej łączy się ze stanowiskiem środowisk patriotycznych w sprawie sprzeciwu wobec zawieszenia tablicy upamiętniającej ofiary zatopionych niemieckich statków.
Mając na uwadze barbarzyńskie postępowanie Niemców w czasie II wojny światowej, a szczególnie perfidną politykę likwidacji polskich elit intelektualnych,
stwierdzamy, że upamiętnianie i mitologizacja ofiar, które zginęły na
niemieckich transportowcach, jest kolejnym niebezpiecznym elementem
ofensywnej polityki niemieckiej wobec Polski.
Wypowiedź
przedstawiciela Związku Ludności Niemieckiej w Gdyni, Pana Benedykta
Reszki przedstawiona w TVP Gdańsk, jest co najmniej nieodpowiednia.
Niestety wypowiedź tego Pana [http://ww6.tvp.pl/7014,20100203958376.strona – od ok. 3 minuty] poznaliśmy jako niepełną, poniekąd uzupełnioną o interpretację redaktora telewizji.
Dziwne by było, gdyby obecny rząd niemiecki oficjalnie forsował w swojej polityce rozwiązania spod znaku KL.
A
więc z tak przedstawionej wypowiedzi może wynikać, że Niemcy nie chcą
być wiązani z mordami dokonanymi przez siebie w Polsce w okresie wojny i
chcą by opinia publiczna zapamiętała, że w tej wojnie Niemcy ponieśli
znaczne ofiary. I nic ponadto.
Niektórzy
niemieccy cywile, przed wybuchem wojny, przygotowywali listy z
nazwiskami Polaków do wymordowania. Czy Pan Reszka może nas zapewnić, że
wśród cywilnych ofiar na Gustlofie nie było osób odpowiedzialnych za
stworzenie tych list?
Mamy
w pamięci naszych rodaków pomordowanych w niemieckich zakładach
masowego zabijania ludzi, mamy w pamięci to, że w NSDAP wzięło udział
miliony Niemców, a kolejne dziesiątki milionów przyglądało się jej
polityce.
Mamy
w pamięci to, że kilka lat temu z polskich archiwaliów wypożyczono do
Niemiec oryginały zeznań świadków, fotografie i inne dowody zbrodni
niemieckich na Polakach. Dokumenty te jakoby zaginęły w Niemczech i do
dzisiaj nie zwrócono ich polskim instytucjom.
Mamy w pamięci zaskakujące i zastanawiające gratulacje Kanclerza Niemiec, Anieli Merkel, dla narodu niemieckiego, z okazji zgody Irlandczyków na Traktat Lizboński w 2009 roku.
Nikt nie zabrania Niemcom pamiętać o ofiarach jakie ponieśli w czasie wojny.
Ale nie musi to się objawiać publicznie, szczególnie na polskiej ziemi.
Żądamy usunięcia tablicy upamiętniającej niemieckie ofiary zatopionych okrętów: Wilhelm Gustloff, Steuben, Goya.
Oczekujemy, że Związek Ludności Niemieckiej więcej razy nie będzie próbował gloryfikować niemieckiej krwi na polskiej ziemi.
Zarząd Okręgu Pomorskiego
Unii Polityki Realnej
|
2010-02-02 : Maciej Synak / Paweł Wąsowicz |
Sprawy organizacyjne |
Propozycje zmian do Statutu Oddziału Gdańskiego Statut Oddziału Gdańskiego Unii Polityki Realnej (poprawiony) Podstawową jednostką organizacyjną UPR jest oddział, tworzony na obszarze jednego lub kilku powiatów. Statut wzorcowy oddziałów uchwalił Sąd Naczelny w dniu 5 lutego 1994 r., ostatniej zmiany dokonał 15 lutego 2003 r. STATUT ODDZIAŁU TYPOWY (dalej zwany regulaminem typowym,uchwalony przez Sąd Naczelny 5 lutego 1994 r., ostatnia zmiana: 15 lutego 2003 r. - naniesiono poprawki w dniu 28 stycznia 2010 (wyszczególniono kolorem) 1. Terenem działania Oddziału Gdańskiego jest obszar wyznaczony uchwałą Konwentyklu Okręgu z dnia 25.01.2010 roku i obejmuje teren powiatów: a) pow. gdański + Gdańsk miasto b) pow. kwidzyński c) pow. malborski d) pow. nowodworski e) Sopot miasto f) pow. starogardzki g) pow. sztumski h) pow. tczewski 2. Władzami oddziału są: a) walne zebranie b) prezes oddziału c) zarząd oddziału d) komisja rewizyjna 3. Walne zebranie oddziału uchwala wysokość składki oddziałowej. Jest ona zbierana jednocześnie z odpowiednią składką centralną. 4. Walne zebranie. 4.1 Walne zebranie członków może się odbyć w trybie zwyczajnym lub nadzwyczajnym. Jeżeli oddział liczy ponad 499 członków, to w walnym zebraniu biorą udział delegaci wybrani wg ordynacji uchwalonej przez zarząd oddziału. W trybie zwyczajnym jest zwoływane przez prezesa oddziału nie później niż w rok od ostatniego walnego zebrania. W trybie nadzwyczajnym prezes jest zobowiązany je zwołać w ciągu miesiąca na wniosek: a) komisji rewizyjnej, b) 10% członków oddziału (wg stanu na koniec miesiąca poprzedzającego złożenie wniosku), c) co najmniej dwóch członków zarządu i uwzględnić ich postulaty co do porządku obrad. 4.2 Warunkiem ważności Walnego Zebrania jest: a) powiadomienie o nim wszystkich członków Oddziału co najmniej na 2 tygodnie przed terminem zebrania. Warunek ten jest spełniony, gdy informacja o zwoływanym Walnym Zebraniu zostanie umieszczona na oficjalnej internetowej stronie Okręgu lub przesłana do członków za pośrednictwem poczty tradycyjnej lub elektronicznej w stosownym terminie. W zawiadomieniu musi znajdować się proponowany porządek obrad. b) przekazanie w terminie 7 dni od daty zakończenia Walnego Zebrania kopii protokołu tego Zebrania, zgodnie z punktem 10.3 niniejszego Statutu, pocztą elektroniczną do Sekretarza Okręgu i Prezesa Okręgu lub w przypadku braku władz Okręgu – do sekretarza generalnego UPR lub Prezesa UPR.
4.3
Walne zebranie ważne jest w pierwszym terminie w przypadku uczestnictwa
co najmniej 50% członków. W przeciwnym razie musi zostać wyznaczony
drugi termin.
Jeśli
walne zebranie odbywa się w trybie nadzwyczajnym, nie można wyznaczyć
drugiego terminu wcześniej niż w tydzień po pierwszym.W wypadku, gdy w walnym zebraniu uczestniczy mniej niż 50% członków oddziału, nie może ono podejmować decyzji w sprawach nie przewidzianych w sposób otwarty w proponowanym porządku obrad. 4.4 Walne zebranie ma prawo: a) dokonać wyboru prezesa, członków zarządu nie mianowanych przez prezesa oraz członków komisji rewizyjnej, b) dokonać wyboru delegatów na konwent wg ordynacji uchwalonej przez Radę Główną. Jeżeli ordynacja ustala inny tryb wyboru to stosuje się ordynację, c) udzielać zarządowi absolutorium, d) uchwalać i zmieniać regulamin oddziału, program działania oddziału, regulamin swoich obrad, e) uchwalać wysokość składek oddziałowych i ma prawo je umarzać, f) może nakazać (lub zakazać) zarządowi oddziału, kół i sekcji określone postępowanie, g) może uchylić decyzje zarządu oddziału, koła lub sekcji podjęte od ostatniego walnego zebrania, h) może rozwiązać koła i sekcje lub zawiesić ich władze. 4.5 Punkty 4.4 d, f, g, h wymagają bezwzględnej większości głosów. 4.6 Na każdym Walnym Zebraniu Prezes Oddziału prezentuje program działań Oddziału na następny okres kadencji. 5. Prezes oddziału. 5.1 Prezes kieruje pracami zarządu, reprezentuje oddział na zewnątrz i sprawuje czynności wykonawcze. 5.2 Opcja A: Prezes mianuje sekretarza, skarbnika i pozostałych członków zarządu oddziału. Opcja B: Prezes mianuje sekretarza i skarbnika oddziału. Opcja C: Wszyscy członkowie zarządu są wybierani przez walne zebranie. 5.3 Wyboru opcji dokonuje walne zebranie oddziału na pierwszym zebraniu odbytym po otrzymaniu niniejszego typowego regulaminu. Jeżeli nie dokonano wyboru opcji to obowiązuje opcja A. 6. Zarząd. 6.1 Zarząd składa się z prezesa oddziału, sekretarza, skarbnika oraz od 1 do 5 pozostałych członków zarządu. Ich ilość ustala walne zebranie. 6.2 Zarząd wybiera spośród siebie wiceprezesa. Zastępuje on prezesa we wszystkich jego czynnościach w wypadku jego niezdolności do ich pełnienia lub z jego upoważnienia. 6.3 Zarząd jest władny zawierać porozumienia z innymi partiami lub organizacjami na szczeblu równorzędnym i delegować przedstawicieli do ewentualnych wspólnych ciał. 6.4 Kadencja zarządu trwa rok, ale nie dłużej niż do wyboru nowego zarządu. 6.5 Prawo podpisywania dokumentów finansowych do kwoty ustalonej przez komisję rewizyjną ma każdy członek zarządu. Powyżej tej sumy wymagany jest podpis prezesa i skarbnika. Zarząd może uchwalić sumę, powyżej której wymagana jest uchwała zarządu. 6.6 Prezes Oddziału ma obowiązek informować Prezesa Okręgu o każdorazowych zmianach we władzach Oddziału. W przypadku braku władz okręgowych – Sekretarza Generalnego UPR lub Prezesa UPR. 6.7 Sekretarz Oddziału ma obowiązek przekazywać do Sekretarza lub Prezesa Okręgu kopie protokołów z każdego zebrania władz Oddziału, w terminie 7 dni od daty odbycia się takiego zebrania. W przypadku braku władz okręgowych – do Sekretarza Generalnego UPR lub Prezesa UPR. Kopie protokołów w postaci zapisu elektronicznego, zgodnie z punktem 10.3 niniejszego Statutu, przesyła pocztą elektroniczną na oficjalne adresy władz UPR. Spełnienie tego obowiązku jest warunkiem ważności decyzji podjętych na zebraniach władz Oddziału. 6.8 W przypadku braku członków Zarządu Oddziału, odpowiednio obowiązki Sekretarza, Skarbnika wypełnia Prezes Oddziału. 6.9 W przypadku braku władz oddziałowych funkcję Prezesa Oddziału pełni Prezes Okręgu lub (w razie braku władz okręgowych) - Prezes UPR. Prezes Okręgu w terminie 3 miesięcy od dnia powstania vacatu na stanowisku Prezesa Oddziału, zwołuje Walne Zebranie Oddziału. 7. Komisja rewizyjna. 7.1 Komisja rewizyjna składa się z 3 członków. Nie mogą oni być członkami zarządu oddziału i kół. 7.2 Komisja rewizyjna bada prawidłowość gospodarki i finansów na terenie oddziału, przysługuje jej prawo do wglądu we wszystkie dokumenty oddziału, jego kół, sekcji itp. Komisja rewizyjna ma prawo zawiesić członków zarządów za odmowę udostępnienia materiałów do czasu ich otrzymania. W przypadku uzasadnionych podejrzeń lub stwierdzenia nieprawidłowości finansowych może zawiesić członków zarządów do czasu nadzwyczajnego walnego zebrania, o które musi jednocześnie wnioskować. O każdym przypadku zawieszenia komisja rewizyjna musi niezwłocznie zawiadomić Radę Główną. 7.3 Kadencja komisji rewizyjnej upływa z końcem kadencji zarządu. 8. Ordynacja wyborcza. 8.1 Wybory są tajne. 8.2 Wybierając prezesa oddaje się głos na jednego z kandydatów. Prezesem zostaje kandydat, który otrzymał największą ilość głosów. 8.3 Wybierając członków zarządu lub komisji rewizyjnej oddaje się po jednym głosie na co najwyżej tylu kandydatów ile jest mandatów. Do zarządu (komisji rewizyjnej) wchodzą kandydaci, którzy otrzymali największą liczbę głosów. 8.4 Jeśli równa liczba głosów uniemożliwia rozstrzygnięcie to powtarza się głosowanie z udziałem już tylko spornych kandydatów. Jeśli powtórne głosowanie nie da wyniku to decyduje losowanie. 9. Koła. 9.1 Nowe koła są powoływane uchwałą zarządu na wniosek zainteresowanych. 9.2 Pracom koła przewodzi zarząd koła, składający się minimum z przewodniczącego, sekretarza i skarbnika. 9.3 Koło może działać na podstawie regulaminu zatwierdzonego przez zarząd oddziału i komisję rewizyjną oddziału. W razie braku regulaminu, w kwestiach nie sprecyzowanych przez Statut UPR, stosuje się odpowiednio regulamin oddziału, z tym że kwestie finansowe oraz kwestie przyjmowania członków określa w drodze uchwały zarząd oddziału, a zatwierdza komisja rewizyjna oddziału. 9.4 Jeśli koło nie wybrało własnej komisji rewizyjnej to rolę tę spełnia komisja oddziałowa. 9.5 Prezesi kół mają prawo uczestniczyć w posiedzeniach zarządu oddziału z głosem doradczym. Dotyczy to także przedstawicieli sekcji. 10. Postanowienia końcowe 10.1 Z zebrań władz oddziału, kół i sekcji sporządza się protokół. Musi on zawierać przynajmniej: listę obecności, porządek obrad, wyniki głosowań, podjęte uchwały oraz kwestie zgłoszone do protokołu. 10.2 Wszelka komunikacja pomiędzy poszczególnymi władzami w Okręgu, pod rygorem nieważności, winna być prowadzona poprzez pocztę elektroniczną, fax lub pocztę tradycyjną na adresy jednoznacznie wskazujące na nadawcę i adresata. 10.3 Protokoły przesyłane do władz okręgowych lub centralnych powinny występować w dwóch rodzajach kopii. Jako fotokopia, skan (np. plik pdf, jpg, gif) oryginalnego protokołu i jako tekst w formie elektronicznej z możliwością edycji (np. dokument tekstowy, word, writer itp.) 10.4 W sprawach nie uregulowanych Statutem UPR, niniejszym regulaminem lub uchwałą walnego zebrania stosuje się odpowiednio Statut UPR. 10.5 W przypadku łamania niniejszego regulaminu każdy członek oddziału może wnieść skargę do Sądu Naczelnego UPR. 10.6 Zmiany regulaminu oddziału (także zmiany wyboru opcji) dokonane przez walne zebranie wchodzą w życie w 6 miesięcy po ich uchwaleniu, po ich uprzednim zatwierdzeniu przez Sąd Naczelny i Centralną Komisję Rewizyjną. Zmiana typowego regulaminu uchwalona przez Sąd Naczelny wchodzi w życie w 6 miesięcy od uchwalenia, ale jeśli wynika ze zmiany Statutu UPR, wykrycia niezgodności ze Statutem UPR lub wniosku Centralnej Komisji Rewizyjnej może wejść w życie natychmiast. |
2010-01-29 : Maciej Synak |
Konwentykl Okręgu Pomorskiego |
W dniu 25 stycznia w Leźnie odbył się Konwentykl Okręgu. Na wniosek Zarządu Okręgu zmieniono dotychczasowy podział terytorialny Okręgu.
Wynika
to z potrzeby uporządkowania sytuacji z m. in. nieistniejącymi
oddziałami kwidzyńskim, wejherowskim, czy kaszubsko - pomorskim,
trójmiejskim.
Pozostawiono Oddział Gdański oraz Gdyński. Oddziały te odzwierciedlają okręgi wyborcze w wyborach do Sejmu.
W związku z tym obecnie przynależność terytorialna do Oddziałów wygląda następująco:
2. Oddział Gdyński - zawiera:
a) pow. bytowski
b) pow. chojnicki
c) pow. człuchowski
d) Gdynia miasto
e) pow. kartuski
f) pow. kościerski
g) pow. lęborski
h) pow. pucki
i) Słupsk miasto
j) pow. słupski
k) pow. wejherowski
O przydzieleniu do danego Oddziału decyduje miejsce stałego zameldowania w powiecie.
Uwaga!
W przypadku osób, których dane w bazie wskazują na zamieszkanie np.: w
Gdańsku, a należały poprzednio do Oddziału Gdyńskiego, zostają
przydzielone do Oddziału Gdańskiego.
Osoby chcące zmienić swój Oddział proszone są o złożenie wniosku w tej sprawie do Konwentyklu Okręgu.
* * *
Ponieważ
w Oddziale Gdyńskim nie ma władz Oddziałowych, Walne Zebranie Oddziału
Gdyńskiego odbędzie się w dogodnym terminie – datą graniczną jest 30
czerwiec 2010.
* * *
Ponadto,
Konwentykl rozszerzył uchwałę Walnego Zebrania Oddziału Gdańskiego na
cały Okręg z odpowiednimi zmianami. Treść znajdą Państwo pod zakładką:
Oddziały/ Uchwały.
Mamy nadzieję, że
nowy podział Okręgu pozwoli łatwiej się określić naszym sympatykom z
powiatów bez reprezentacji członkowskiej.
Że poczują się docenieni i zintegrowani z centrum w Trójmieście, że poczują się bardziej z nami.
Odtąd już nie są „z daleka”....
|
2010-01-03 : Maciej Synak |
Nowy Prezes Oddziału Gdańskiego |
W dniu 30 grudnia w Leźnie pod Gdańskiem odbyło się Walne Zebranie Oddziału Gdańskiego.
Podczas spotkania wybrano Prezesa Oddziału – został nim Pan Karol Rabenda.
Nowemu Prezesowi życzymy powodzenia oraz wytrwałości i skuteczności w pracy na rzecz rozwoju UPR w regionie.
* * *
Blisko
czterogodzinne zebranie przebiegało w spokojnej i konstruktywnej
atmosferze. Między innymi przyjęto Statut Oddziału (wzorcowy) –
zadecydowano, że Zarząd Oddziału będzie składał się z czterech osób.
Wybór członków Zarządu pozostawiono w gestii nowego Prezesa.
Wybrano członków Komisji Rewizyjnej - w jej skład, zgodnie ze Statutem, weszły osoby nie będące we władzach Oddziału, ani Kół.
Komisja Rewizyjna Oddziału Gdańskiego:
Wojciech Helmin
Maciej Synak
Paweł Wąsowicz
Na spotkaniu Prezes Okręgu przedstawił zebranym propozycje zmian do Statutu Oddziału. Poprawki są zainspirowane dotychczasową, nie dla każdego (jak się okazuje) jasną, sytuacją w Oddziale. Regulują one głównie kwestie komunikacji pomiędzy władzami Oddziału, Okręgu oraz Centralą.
W
najbliższym czasie propozycje zostaną umieszczone na wikiUPR. Dla
ułatwienia zostanie podana treść całego Statutu z naniesionymi (i
oznaczonymi) poprawkami.
Mając na uwadze ostatnie wydarzenia w Okręgu, Prezes Okręgu wnioskował o podjęcie uchwały w tym zakresie:
"Na wniosek Prezesa Okręgu Pana Macieja Synaka, Oddział Gdański UPR podejmuje uchwałę o treści: Właściwym miejscem na omawianie i rozstrzyganie spraw partii, odnośnie nieścisłości i różnicy zdań między członkami partii jest zebranie w Oddziale lub Okręgu, wyłącznie w gronie partyjnym. Niedopuszczalnym jest, aby wewnętrzne problemy, trudne sprawy partii poruszać na forum publicznym przed ich rozwiązaniem wewnątrz partii. Niestosowanie się do tej zasady, działania na szkodę partii, a w szczególności publiczne nawoływanie do: zmiany ugrupowania, niepłacenia składek członkowskich, niewpłacania darowizn na konto UPR, publiczne ubliżanie i obrażanie oraz sugerowanie nieuczciwości innych członków UPR może skutkować złożeniem wniosku przez Zarząd Oddziału do Sądu Naczelnego lub Straży o ukaranie takiej osoby odpowiednio naganą lub wykluczeniem z szeregów partii Unia Polityki Realnej." Po dyskusji i drobnej zmianie formalnej uchwała o treści jw. została przyjęta jednogłośnie. Miłym akcentem spotkania była wizyta i nieformalna obecność Sygnatariusza UPR, Pana Krzysztofa Paprockiego, który po części formalnej zebrania odpowiadał na pytania i prowadził dyskusję z zebranymi. Właśnie w dalszej części spotkania członkowie Oddziału Gdańskiego mieli okazję nawzajem poznać bliżej swoją opinię na tematy polityczne i formalne w partii. Poddano dyskusji obecną sytuację w UPR, między innymi Prezesi odpowiadali na pytania członków, żywo rozmawiano o możliwej strategii wyborczej partii. Podjęto decyzję, że miejsce spotkania (w Leźnie) może stać się stałym miejscem zebrań UPR w regionie. Niedługo stosowna informacja na stronie internetowej Okręgu. |
2009-12-07 : Maciej Synak |
Wypłata emerytury: ZUS zbankrutuje? |
Niezależnie od tego jak ten czy następne rządy będą "reformować" system emerytalny, większość obecnych 20 i 30-latków zapewne nie zobaczy ani grosza z "odłożonej" przez siebie "składki emerytalnej". Niezależnie od tego jak ten czy następne rządy będą "reformować" system emerytalny, większość obecnych 20 i 30-latków zapewne nie zobaczy ani grosza z "odłożonej" przez siebie "składki emerytalnej".
Te wszystkie cudzysłowy to właśnie efekt fikcji, przy pomocy której polskie władze mamią obywateli - zauważa Bankier.pl.
Obecnie
panujący w Polsce system emerytalny nazywany jest system mieszanym,
kapitałowo-repartycypacyjnym. Oznacza to, że pobierany od każdej pensji
podatek emerytalny (formalnie zwany „składką”) w jednej trzeciej trafia
do Otwartych Funduszy Emerytalnych, a w 2/3 ląduje w ZUS-ie na
„indywidualnym koncie emerytalnym” i finansuje wypłaty świadczeń dla
obecnych emerytów. Z tym, że cały system już teraz jest dziurawy i
szybko nabiera wody – podatnicy dopłacają do Funduszu Ubezpieczeń
Społecznych po przeszło 30 mld złotych rocznie.
Do tego dochodzi 16 mld zł dotacji do KRUS-u, czyli instytucji, z której wypłacane są emerytury dla byłych rolników oraz 4,5 mld zł dla emerytowanych mundurowych pochodzących bezpośrednio z budżetów MON i MSW. Doliczając do tego rachunku górników, każdy podatnik do emerytur uprzywilejowanych grup zawodowych dopłaca ok. 1,8 tysiąca złotych rocznie. Tak, jak podaje Bankier.pl., wygląda teoria, która z dodatkiem kilku upiększających przymiotników podawana jest do wiadomości opinii publicznej. Jednak istota systemu jest zupełnie inna. Otóż przyszła emerytura każdego z nas de facto wcale nie zależy od tego, ile do systemu włożymy. Tak naprawdę w ostateczności o wszystkim zdecyduje państwo. Rząd i parlament w każdej chwili mogą uchwalić ustawę zmieniającą zasady wypłat „świadczeń emerytalnych”. Przy czym właśnie milcząco przyjęliśmy założenie, że za 20-30 lat państwo polskie w ogóle będzie wypłacalne, co wcale nie jest takie pewne. Eksperci zauważają, że z tego właśnie powodu wątpliwe są również pieniądze zgromadzone w OFE, które mają prawny obowiązek przynajmniej 60% swojego portfela trzymać w obligacjach skarbowych. OFE mają faktyczny zakaz inwestowania za granicą – są więc skazane na zaufanie państwu, że to wywiąże się ze swoich zobowiązań. Reasumując: nasze emerytury bazują tylko i wyłącznie na zaufaniu do państwa polskiego i do jego przyszłych władz. Kasa ZUS jest pusta, zaś portfele OFE wypełnione są obietnicami rządu, że ten za ileś tam lat wypłaci kapitał powiększony o odsetki z wyemitowanych obligacji. Bankier.pl podaje jednak, że rządzący już teraz wiedzą, że cały ten system za 20 lat (lub może nawet wcześniej) całkowicie i permanentnie utraci płynność finansową. Obecny system jest bowiem klasyczną piramidą finansową i w swej istocie absolutnie niczym nie różni się od funduszu pana Madoffa. O ile jednak nowojorski finansista resztę swych dni spędzi w więzieniu, to kierujący ZUS-em wciąż są na wolności (z jednym tylko wyjątkiem). Jeśli więc w ciągu następnych dwóch dekad przez Polskę nie przetoczy się wojna, epidemia, klęska głodu lub inne tego typu nieszczęście, to państwo nie będzie w stanie wypełnić swych obecnych zobowiązań wobec przyszłych emerytów. Eksperci zauważają, że przyczyna tego faktu jest banalna i na imię ma demografia. Otóż obecnie w Polsce żyje 38,6 miliona ludzi, z czego 24,6 mln jest w tzw. wieku produkcyjnym (czyli w przedziale wieku 18-64 lat dla mężczyzn i 18-59 dla kobiet). W wieku emerytalnym znajduje się 6,3 mln ludzi. Ale na utrzymaniu ZUS-u i KRUS-u przebywa aż 8,4 mln obywateli (z czego 1,5 mln w KRUSie)! Ponieważ tylko połowa Polaków w wieku produkcyjnym odprowadza składki do ZUS (druga połowa albo nie pracuje, albo działa w szarej strefie lub wyemigrowała), to w 2008 roku „składki” odprowadzało zaledwie 14,8 miliona Polaków.
Na
jednego emeryta przypada zaledwie 1,76 pracującego. Stąd legalnie
zatrudnieni muszą odprowadzić 30% haraczu na rzecz ZUS-u, utrzymując
przy okazji bizantyjską biurokrację, kosztującą jakieś cztery miliardy
rocznie. Do tego dochodzą jeszcze koszty utrzymywania 35-letnich
emerytowanych wojskowych czy policjantów, górników mających dość sił by
rzucać kamieniami w jeszcze nieemerytowanych stróżów prawa oraz
nauczycieli przemęczonych 18-godzinnym tygodniem pracy. A i tak, jak już
wcześniej wspomnieli eksperci z Bankier.pl, cały ten system się nie
domyka, a ZUS ciągnie tylko dzięki bankowym liniom kredytowym.
A teraz zróbmy rzecz dla naszych polityków niewyobrażalną i wykonajmy prognozę stanu rzeczy za 20 lat (to aż 5 kadencji sejmowych!). Otóż zjawiska demograficzne mają tę przewagę nad np. trendami giełdowymi, że dają się bez większych problemów przewidzieć na 20 lat do przodu. Bowiem ludzie, którzy mają płacić na emerytury obecnych 40-latków właśnie się urodzili lub chodzą do przedszkola. Tyle że przedszkolaków jest coraz mniej. Jeśli wierzyć danym GUS-u, to w roku 2030 będziemy mieli 9,3 mln ludzi w wieku poprodukcyjnym (o połowę więcej niż obecnie) i 21,25 mln ludzi w wieku produkcyjnym. Ponieważ demoralizującego systemu zasiłków i wcześniejszych emerytur zapewne nikt nie odważy się ruszyć, to za 20 lat aktywność zawodową nadal będzie wykazywać ledwie 50% populacji. Stąd na każdego emeryta przypadać będzie mniej niż jeden pracujący. Oznacza to, że każdy pracownik będzie musiał niemal samodzielnie utrzymać jednego emeryta! Czyli że haracz wpłacany na rachunek ZUS musiałby wzrosnąć z obecnych 30% do mniej więcej 60%. Jednakże Bankier.pl zauważa, że przecież nikt o zdrowych zmysłach nie będzie płacił 60% „składki na ZUS”, do tego jeszcze przynajmniej 19% podatku dochodowego, 22% VAT-u i pewnie jakieś kilka procent ekstra „ubezpieczenia” na NFZ. Gros zatrudnionych przejdzie wówczas do szarej strefy, wyemigruje z kraju, albo założy działalność gospodarczą w Czechach czy na Litwie. Baza podatkowa zmniejszy się jeszcze bardziej, więc rząd podniesie podatki do 80% i wtedy już absolutnie nikt nie będzie ich płacił. Przy czym wariant zakładający zmniejszenie emerytur w demokratycznym państwie będzie niemożliwy do zrealizowania. Tutaj też wystarczy prosta arytmetyka: 9,3 mln emerytów plus kilka milionów zatrudnionych na państwowych posadach (mundurowi, urzędnicy, nauczyciele, górnicy itp. wraz z rodzinami) to przecież większy i pewnie bardziej zdyscyplinowany elektorat niż te 12 milionów legalnie pracujących. Łatwiej więc będzie ogłosić niewypłacalność całego państwa niż obciąć emerytury 10-milionowej rzeszy wyborców. Wówczas na lodzie zostaną inwestorzy trzymający już bezwartościowe „bezpieczne” obligacje skarbowe. Wśród wyrolowanych znajdą się przede wszystkim klienci OFE... Analitycy z Bankier.pl zwracają uwagę, iż o ile wnioski płynące z analizy prognoz demograficznych są oczywiste, to przedstawiony powyżej scenariusz wcale nie musi się spełnić. Do jego uniknięcia wymagany jest tylko rozsądek i długoterminowa wizja rządzących. Jednakże jedno wydaje się pewne: każdą złotówkę wpłaconą na konto ZUS lub OFE należy traktować jako złotówkę definitywnie straconą. Nie można dać się omamić obietnicami, że państwo zafunduje nam jakiekolwiek emerytury. Na razie emerytalny Titanic wciąż płynie, a jego kapitan twierdzi, że widoczna na horyzoncie góra lodowa jest niegroźna. Niemniej jednak eksperci radzą już teraz szukać miejsca w szalupach ratunkowych.
Źródło:
http://www.finanse.egospodarka.pl/47552,Wyplata-emerytury-ZUS-zbankrutuje,2,48,1.html
|
2009-12-01 : Zespół UPR Pomorski |
List 1 |
List do pomorskiego przedsiębiorcy Szanowni Państwo, Kiedy przed niespełna dwoma laty światowe media, z euforią godną największych autorytetów ekonomicznych, zaczynały donosić o początkach tzw. kryzysu gospodarczego, polscy przedsiębiorcy stanęli przed wyzwaniem zracjonalizowania prowadzonej przez nich polityki finansowej. Dzisiaj możemy już z satysfakcją stwierdzić, że większość z nich ten trudny egzamin dojrzałości biznesowej zdała pozytywnie. Nie pierwszy już raz okazało się, że przedsiębiorca uwolniony od pomocy” państwa zyskuje możliwość nie tylko prowadzenia we właściwy dla siebie sposób działalności, ale także jej rozwoju i zwiększania potencjału rynkowego. Z jednej strony powinniśmy być zadowoleni z realizowanej w taki sposób polityki gospodarczej przez rząd w Polsce, ale z drugiej jednak okazuje się, że działania te nie były zamierzone, a podyktowane jedynie chęcią oddalenie od siebie odpowiedzialności za wzrastające w tym czasie niepokoje społeczne. Wypracowane przez Polaków dobra są sukcesywnie i planowo zabierane w celu zaspokojenia obciążeń budżetowych wynikających z przyjętych zobowiązań. Rząd w Polsce chciałby być jednocześnie socjalny i liberalny w swojej polityce gospodarczej. Przyjęta w tej właśnie kolejności strategia polityczna może przynieść pozorny sukces społeczny, nie będzie jednak przyszłościowym rozwiązaniem mogącym zapewnić stabilizację przyszłym pokoleniom. Unia Polityki Realnej od początku swojego istnienia nawołuje do radykalnej zmiany sposobu zarządzania państwem. Kiedy z wyborczą regularnością wszystkie opcje polityczne dążą do przejęcia intratnych – ale jakże kosztownych, stanowisk urzędniczych, my niezmiennie proponujemy ich weryfikację i likwidację. Kiedy kolejne rządy w Polsce zagarniają do swojej strefy wpływów coraz to nowe obszary życia obywateli, my nawołujemy do zniesienia dyktatu państwa nad człowiekiem. Dla Unii Polityki Realnej najważniejszym celem politycznym pozostaje ochrona naturalnej wolności, wypracowanej własności i należnej każdemu obywatelowi sprawiedliwości. Pomorze ostatnimi czasy stały się jednym z głównych bastionów” ludzi aktualnie sprawujących władzę nad Polakami. Mówią o tym wyniki wyborów, a media opisują schemat obsadzania stanowisk. Nam nie pozostaje nic innego, jak podjąć wyzwanie walki o niezawisłość obywateli względem państwa z wykorzystaniem dostępnych nam narzędzi. Mamy świadomość, że podejmujemy tę walkę w osłabieniu, nie mając wielkich środków finansowych, a co za tym idzie - odpowiedniego zaplecza medialnego. Zaczęliśmy więc od stworzenia na nowo, w przeszłości przecież w miarę prężnie działających na tym terenie, struktur naszej partii. Rozpoczęliśmy prace związanie ze stworzeniem platformy kontaktowej na naszej stronie internetowej. Chcielibyśmy w coraz szerszym zakresie wypowiadać się publicznie w obronie polskiego obywatela. Wiemy, że osób o poglądach wolnościowych jest na Pomorzu wielu i z tą świadomością przystępujemy do uwolnienia wspólnego głosu pod flagą z symbolem krzyża św. Jerzego. Ten głos kierujemy przede wszystkim w stronę Państwa, jako tych przedstawicieli narodu, którzy mają bezpośrednie doświadczenia z agresywną polityką państwa. Do skutecznej walki musimy przystąpić zjednoczeni, a każdy z nas może wnieść do niej wartość, która bezpośrednio doprowadzi do sukcesu. Z poważaniem, Unia Polityki Realnej Okręg Pomorski |
2009-12-01 : Maciej Synak |
Polskie Serca dla Wielkiego Polaka |
Kibice oddali hołd Romanowi Dmowskiemu Na meczu w Lubinie, kibice poznańskiego Lecha oddali hołd Romanowi Dmowskiemu. Na zajmowanym przez nich sektorze pojawiła się wielka "sektorówka" z podobizną Romana Dmowskiego oraz słowami: "Jestem Polakiem, więc mam obowiązki polskie" oraz "Wielka Polska". Serdeczne pozdrowienia dla wszystkich Polaków Dobrej Woli. Mamy tylko siebie.... Za: konserwatyzm.pl oraz nacjonalista.pl http://www.konserwatyzm.pl/aktualnosci.php/Wiadomosc/4520/ |
2009-11-25 : Maciej Synak |
Wielka Mistyfikacja |
"W związku z tym stawiam tezę, że dziś przy JKM trwają w zasadzie tylko trzy grupy ludzi" Janusz Korwin-Mikke – Wielka Mistyfikacja UWAGA!!! Druku tego tekstu odmówił redaktor naczelny Najwyższego Czasu, T. Sommer pomimo, że został on przesłany Redakcji jako oficjalna polemika UPR z wcześniej opublikowanymi tezami Janusza Korwin-Mikkego. Są w Polsce dziesiątki tysięcy dawnych fanów JKM, a tylko garstka obecnych. Na zwołany przez niego na 11 listopada konwent założycielski nowej partii zjechało tylko dwadzieścia osiem osób z całej Polski. Czym wyjaśnić ten fenomen?
JKM
przyciąga uwagę nietuzinkowym wyglądem i manierami. Jego wypowiedzi
pomimo poważnej wady wymowy są na tyle efektowne, że wzbudzają
zainteresowanie. Błyskotliwość wystąpień przemawia do inteligentnego
odbiorcy. Dlaczego pomimo tych atutów i upływu dwudziestu lat
działalności w III RP Korwin nie jest liderem poważnej siły politycznej?
W ostatnim felietonie „Wolność i Praworządność” w Najwyższym Czasie
(z 18.11.09, dalej cytowane wypowiedzi JKM pochodzą z tego tekstu,
chyba, ze zaznaczono inaczej) JKM daje zdumiewającą odpowiedź, którą
można by streścić: bo nie bardzo chciałem. Jednak teraz Korwin obiecuje,
że w przeciwieństwie do UPR, „P-JKM ma być narzędziem do wygrania wyborów”.
Trochę to dziwne, nieprawdaż? Tysiące ludzi przez dwadzieścia lat
uganiało się po ulicach i dawało swoje ciężko zarobione pieniądze
myśląc, że może tym razem UPR pod wodzą Korwina zaistnieje w wyborach, a
tu okazuje się, że to była tylko gra. Tylko zabawa naszym szczerym
zapałem.
Co więcej, jak się okazuje, Korwin cały czas wiedział, jak nie można mówić do ludzi podczas kampanii wyborczych: „…my wiemy, o co walczymy, a program jest po to, by zagłosowali na nas właściwi wyborcy.” JKM rozumie więc jasno, że nie wszystko i nie od razu można mówić ludziom w kampanii wyborczej, ale trzeba o nich zabiegać. Gdy działał w UPR cały czas postępował dokładnie odwrotnie – w ogniu kampanii plótł o Hitlerze, obrażał ludzi mówiąc o ich głupocie i bezsensie demokracji, zrażał do UPR kobiety, a w końcu i rodziców dzieci niepełnosprawnych. Dlaczego tak dotychczas postępował? Moim zdaniem UPR miała tylko udawać walkę wyborczą, a jej rezultat był z góry przewidziany: 1,5-2 % zmarnowanych prawicowych głosów. Korwin dokładnie zdawał sobie sprawę, że partia wodzowska, jaką starannie tworzył, eliminując wokół siebie wszelką poważną konkurencję, nie ma szans wyborczych: „We wstępie do dyskusji zauważyłem, że partie „jednego człowieka” istnieją i mają szansę na 3% (…). Nie mają natomiast szans na więcej – bo znane osobistości nie będą chciały wstępować do partii prowadzonej pod cudzym nazwiskiem.” Dla fanów logiki JKM mam zagadkę. Jak pogodzić powyższą obserwację z jego stwierdzeniem kilka linijek dalej: „P-JKM, pomyślana jako wehikuł dla UPR i jej sympatyków w jej walce o Sejm i Senat…”? Dla fanatycznych wyznawców Korwina dostrzeżenie sprzeczności wynikającej z prostej zależności, że 3% NIGDY nie równa się 5% koniecznym do przekroczenia progu wyborczego, jest poza zasięgiem intelektualnym. To nie jest żart, ani złośliwość. Oto publiczna deklaracja jednego z „korwinowców”: „WCz. Janusz Korwin-Mikke ma zawsze rację! ZAWSZE!!! (…) W UPR-ze jak w Zdrowej Rodzinie! Ojciec Wie Lepiej!!!” Inny z kolei wybór Witczak/Korwin porównał do wyboru Barabasz/Chrystus… W związku z tym stawiam tezę, że dziś przy JKM trwają w zasadzie tylko trzy grupy ludzi: „pożyteczni idioci” nieuleczalni w swym fanatyzmie, młodzi fani jeszcze niezorientowani w sytuacji oraz osoby funkcyjne, które realizują postanowienia okrągłego stołu, by osłabiać prawicę w III RP. Przez dwadzieścia lat, umiejętnie manipulując tymi grupami ludzi, udawało się utrzymywać UPR w chorej zależności od Korwina. 17 października br. JKM obraził się na partię i odszedł. Można było mieć nadzieję, że problemy się skończyły. Nic bardziej błędnego. Sam Korwin przyznaje, że zmienił koncepcję w trakcie gry z UPR: „…byłoby więc dobrze, gdyby przyjechało ok. 350 ludzi, którzy się do P-JKM zapisali. Potem koncepcja upadła (z uwagi na wewnętrzne tarcia w UPR) (…) Dziwna jest natomiast sytuacja w UPR. Liczyłem, że zostanie w rękach zwolenników p.Prezesa Bolesława Witczaka – i rozwinie się pomiędzy P-JKM a UPR zdrowa konkurencja. Tymczasem większość UPR-owców „antywitczakowców” postanowiła zawalczyć o szyld UPR stosując rozmaite środki. Oby skutecznie. Na razie trwa paraliż UPR (…)”. Powyższy cytat to przykład manipulacji, które często stosuje Korwin, a które umykają uwadze niezbyt zorientowanych czytelników. Po pierwsze JKM operuje mitycznymi liczbami („wiarygodne sondaże dają nam 7% poparcia, do P-JKM zapisała się ponad połowa UPR”), a kiedy przychodzi czas „sprawdzam”, te liczby trzeba podzielić przez dziesięć. By tę matematykę wytłumaczyć nieco oszołomionym maluczkim, tworzy się przedziwne wygibasy intelektualne. W przypadku ostatniej kompromitacji konwentowej nowej partii, JKM przyznał się do manipulacji wobec swych nowych partyjnych kolegów, by jakoś ją wytłumaczyć: „Tu przyznaję, że manipulowałem. Informacje o miejscu Konwentu podałem z opóźnieniem, w nadziei, że przyjedzie jak najmniej Członków.” blog JKM, 13.11.09 JKM umiejętnie ukrywa niewygodne dla siebie fakty przez zabawę w słowa. (Znany chwyt lewicy – zmiana znaczenia słów. Nie złodziej, tylko uczciwy inaczej itp.) A więc sabotaż w UPR robią nie „korwiniści” tylko „antywitczakowcy”. Użycie właściwej nazwy rzucałoby światło na kierownictwo sprawcze tego procederu. A tak pobieżny czytelnik zyskuje wrażenie, że to jacyś neutralni wobec Korwina i spontanicznie działający UPR-owcy postanowili odbijać UPR. Jako ciekawostkę podam, że najbliższy Konwentykl UPR zebrał się w… domu JKM. Czy trzeba lepszego dowodu, że tzw. „antywitczakowcy” to zwykli „kapciowi” Korwina? JKM demonstruje też mentalność Kalego. Gdy udało się na Konwencie nie dopuścić, by on przejął władzę w UPR, w pozie moralnej wyższości obwieszczał mediom, że brzydzi się ludźmi, którzy poparli Witczaka. Gdy jednak jego ludzie, nie umiejąc honorowo znieść porażki, uprawiają w UPR tak potępiany przez Korwin-Mikkego walenrodyzm i sabotaż, on kibicuje im słowami: „Oby skutecznie”. Zaraz dalej pisze coś przeciwnego: „Ja chciałbym tylko, by sytuacja w UPR jak najszybciej się wyklarowała – bo naprawdę lubię zdrową konkurencję”. Ja z kolei nie lubię obłudy… Moja osoba też znalazła swoje miejsce w omawianym felietonie: „Na to samo (doprowadzenie do sojuszu z PiS, przyp. aut.) wskazują konsekwentne od lat wypowiedzi p.Pawła Chojeckiego, który z tajemniczych i nie umocowanych statutowo pozycji wypowiada się w imieniu UPR. Być może to przypadek, ale ja przez lata działalności politycznej nauczyłem się nie wierzyć w takie przypadki.” Mamy tu kolejną porcję manipulacji – otaczanie normalnych sytuacji nimbem tajemniczości. Czy widzą Państwo coś tajemniczego w tym, że rzecznik prasowy wypowiada się w imieniu organizacji, którą reprezentuje? JKM obawiając się, że samo zasugerowanie tajemniczego pochodzenia moich działań nie wystarczy, instruuje czytelników, że ta „tajemniczość” ma jakieś agenturalne korzenie. Nie ma na to żadnych argumentów, nawet przyznaje, że do sojuszu z PiS nawołuję otwarcie i konsekwentnie od lat (dodam, że nawet, gdy w 2007 opuszczałem UPR, to też apelowałem do Korwina, by oprzytomniał i nie pogrążał partii sojuszem z Ligą Polskich Rodzin). Co stawia na szali, by mnie oczernić? Swoje wiele lat w polityce i swoją wiarę. Cóż mogę rzec? W polityce nie jestem tak wyrobiony jak JKM - to fakt. Ale na zakamarkach serca ludzkiego znam się dość dobrze. Jeśli więc ktoś zbyt łatwo zarzuca drugiej osobie jakaś czarną motywację, to zapewne czyni to na podstawie znajomości swojej duszy. Zwykła projekcja grzechu ….
Paweł Chojecki, źródło: Niezalezna.pl
Albo jak powiesz bratu swemu: Pozwól, że wyjmę źdźbło z oka twego, a oto belka jest w oku twoim? Obłudniku, wyjmij najpierw belkę z oka swego, a wtedy przejrzysz, aby wyjąć źdźbło z oka brata swego.” Mat. 7:3-5 Psychologia: „Projekcja (od łac. proicere, wyrzucać przed siebie) — w psychologii jeden z narcystycznych mechanizmów obronnych; przypisywanie innym własnych poglądów, zachowań lub cech, najczęściej negatywnych. Przyczyną jest większa dostępność tych poglądów, zachowań i cech u osoby, która je posiada, a tym samym łatwiejsze podciąganie pod daną kategorię.” Wikipedia.pl |
2009-11-11 : Maciej Synak |
Refleksje po-Konwentowe... |
„Każda zmiana zaczyna się od jednostki....”
17 października we Wrocławiu odbył się Konwent Unii Polityki Realnej.
Dotychczasowy Prezes – Pan Bolesław Witczak, uzyskał absolutorium i zachował stanowisko.
Jak
zapewne wszyscy wiedzą, po Konwencie partię opuścił Janusz
Korwin-Mikke, a wkrótce potem swoje odejście ogłosił Stanisław
Michalkiewicz.
W
internecie rozpętała się gwałtowna dysputa nad UPR-em, wielu defetystów
wieszczy koniec partii oraz oskarża Prezesa Witczaka o rozmywanie Idei.
Czy nie są to, aby, głosy na wyrost?
Jak
zapewne wielu obecnych upr-owców, ja również pierwszy raz o myśleniu
stricte prawicowym usłyszałem od Korwina-Mikke właśnie. To on był tą
postacią w „wolnej” telewizji, która mówiła logicznie i z konkretami.
Prosto i jasno. To na niego głosowałem już jako student, to dzięki niemu
poznałem myślących podobnie do mnie – w NCzasie! i w UPR.
Myślących podobnie do mnie...
Partia jest ukonkretyzowanym sposobem działania ludzi podobnie myślących.
To ci ludzie stanowią partię, a nie jedna osoba. Wielu permanentnie
łączy UPR z postacią Korwina-Mikke, a nie z myśleniem prawicowym
obszernego grona.
Niektórzy nawet twierdzą: „UPR to Korwin”, „bez Korwina nie ma już UPR, nie mam na kogo głosować...”
Zadaję pytanie: skoro JKM nie jest wieczny, to co po jego śmierci? Czy UPR również umrze?
Bardzo
szanuję to co Korwin zrobił dobrego dla ludzi prawicy, ale to nie
oznacza, że należy traktować go jak Alfę i Omegę. Gdyby Go nie było,
byłby Ktoś inny, kto by nam wskazał kierunek na prawo...
UPR
nie dzieli się na „Korwinowców” i „Witczaków”. Ja też nie jestem ani
jednym, ani drugim. Ja osobiście to jestem... „Synakowcem”.
Nie
jesteśmy klonami innych ludzi.Mamy własne zdanie. Każdy z nas jest
jedyny w swoim rodzaju, niepowtarzalny, myślący samodzielnie i nie
reagujący jak masa.
To MY jesteśmy UPR-em.
Nie jestem zwolennikiem podziałów po prawej stronie życia.
Nie dzielmy się, a łączmy.
Burza w szklance wody...
Na Konwencie odbyła się również wyjątkowo burzliwa dyskusja nad sprawami finansowymi partii...
Zarzucono
Prezesowi, że wypłacił sobie refundację kosztów bez porozumienia z Radą
Główną, a także, że wydał setki tysięcy złotych ...nie wiadomo na co.
Okazało się jednak, że osoby stawiające takie zarzuty, nie były w stanie tego dowieść.
W
napięciu oczekiwałem, kiedy ktoś z sali podejdzie do mikrofonu,
wyciągnie „dowody zbrodni” i jednoznacznie, bez uciekania się w
demagogię, przedstawi zebranym FAKTY.
Niestety ( a może raczej: stety...) nic takiego nie nastąpiło.
Jeśli ktoś ma zdecydowany zamiar „obalić” Prezesa, jest zdeterminowany i do tego wie, na co się powołuje – to wyciąga posiadane przez siebie dowody i używa ich do samego końca – tj. do osiągnięcia zamierzonego celu, w tym wypadku – „obalenia” Prezesa Witczaka.
Jest
spokojny o wynik, bo wie, że ma rację, do tego racja ta jest poparta
dowodami, którym nikt nie zaprzeczy. Bez krzyku i zbędnego mieszania,
bezwzględnie, na zimno „rozprawia” się z opozycją i osiąga swój cel –
„Popatrzcie: to ja mam rację...”
Nic
takiego nie nastąpiło, okazało się, że skończyło się na „wielkim
krzyku”, który tylko zaszkodził reputacji UPR. Nie po raz pierwszy
zresztą...
Setki
tysięcy złotych okazały się źle zinterpretowanymi przez zainteresowanych
zapisami księgowymi, a zwrot kosztów Prezesa...no cóż, szkoda, że RG
nie została uprzednio powiadomiona o takim kroku.
Zgadzam
się co do tego, że Prezes musi poświęcić maximum czasu na działalność
partyjną i powinien dostawać przynajmniej zwrot kosztów poniesionych dla
Sprawy. Być może nawet funkcyjni w Centrali, ludzie skuteczni, powinni otrzymywać regularne wynagrodzenie.
Póki
co, nas na to nie stać – i jest to najlepszy powód, aby na serio zająć
się wynajdywaniem sponsorów, lub znalezieniem osoby „zawodowo”
zajmującej się pozyskiwaniem sponsorów (jak np. Pan Marek Jan
Chodakiewicz, min. autor piszący dla NCzas!-u).
Z
drugiej strony, w działaniu, a właściwie braku działania RG, widać
pewną doraźność. W języku budowlanym powiedzielibyśmy – niezgodność ze
sztuką. Jeśli członkowie RG mają zapytania do Prezesa czy Skarbnika o
cokolwiek, nie tylko o finanse i refundację kosztów, to winni składać je
na piśmie: przesłać mailem, faxem, tak aby mieć potem dowód na przejaw
swojej działalności. Powoływanie się na ustną rozmowę jest mało
przekonywujące...
Skoro
Statut jest nie dość precyzyjny (nie wiem, czy dotychczas komuś to
przeszkadzało...) należałoby więc stworzyć Regulamin, który by te sprawy
precyzował.
Mankamentem
naszej działalności jest „akcyjność”, czyli brak permanentnego
zaangażowania. Z pewnością potrzeba nam więcej formalizmu – a więc też
profesjonalizacji życia partyjnego. Mam nadzieję, że właśnie osoba
obecnego Prezesa doprowadzi do takiego pożądanego przez nas stanu. Jako
partia stanowimy elitę w społeczeństwie, jeśli jednak mamy realizować
nasze cele – musimy mieć poparcie mas. A to oznacza, że jest nam
potrzebna pewna komercjalizacja. I nie mam tu obaw, że Idea zginie pod
naporem ludzkich słabości.
Jako
konserwatyści mamy odpowiednią w sobie siłę, aby przeciwstawić się
blichtrowi świata. Zbyt wiele wiemy i rozumiemy, żeby dać się nabrać na
dominującą w społeczeństwie wizję rzeczywistości....
Demagogia...
Pojawiły się głosy, że na Konwencie wygrała WIĘKSZOŚĆ i DEMOKRACJA, a nie SŁUSZNOŚĆ.
To zdecydowanie demagogiczne podejście. Za Korwina też rządziła WIĘKSZOŚĆ...
Mając na uwadze wiele nietrafionych decyzji, jak na przykład pomysł zbierania podpisów, tylko po to, żeby je za chwilę z „pompą” wyrzucić..., można się spierać, czy wystarczy Słuszność bez SKUTECZNOŚCI....
Bo nam chodzi przecież i o jedno i o drugie...Tak, czy nie?
Niektórzy
członkowie nowo wybranych władz zastanawiają się ponoć nad zawieszeniem
działalności. Pojawiają się histeryczne wypowiedzi o rozpadzie Oddziału
Mazowieckiego i że „za moment przestaną istnieć” jakieś inne Okręgi (
minął prawie miesiąc, a nie słyszałem, żeby jakieś Okręgi rozpadły się w
pył...)
Czy to aby nie pokłosie wiązania UPR-u z jedną osobą?
Zadam to pytanie po raz drugi....A co po Jego śmierci?
Jestem monarchistą, jakby ktoś się pytał, ale nie jestem uzależniony od innych ludzi.
Musimy
być skuteczni i trzeba nam dawać szansę ludziom, którzy nam tę
skuteczność proponują. Każdy Prezes jest inny i każdy ma swoją wizję jak
działać. Osobiste animozje, ambicjonalne kwestie nie mogą stać na
przeszkodzie rozwoju UPR. Naszym celem jest wyciągnąć Polskę z opresji i
potrzebny nam jest elektorat masowy, który da nam możliwość wpłynięcia na bieg wydarzeń. A zdaje się, że obecny Prezes ma wizję, jak to zrobić.
Ponadto, chciałem zauważyć, że...
Głosowanie
nad absolutorium dla Pana Witczaka, poprzedziło głosowanie nad uchwałą
zobowiązującą RG do wystawienia kandydatury JKM w wyborach prezydenckich
jako kandydata UPR. Janusz Korwin-Mikke uzyskał większość głosów
zgromadzonych.
Wygląda na to, że Prezes Witczak uzyskał absolutorium głosami swoich przeciwników...
Agentura...
Miałem
okazję wysłuchać również tezy, że „Witczaki” to tak naprawdę agentura
(?!), która zaplanowała sobie przejąć UPR. Te niedorzeczne tezy
wygłaszane przez, zdawałoby się myślących ludzi, ośmieszają nas w oczach
przeciętnych obywateli.
Zastanawia mnie w tej tezie jedno.
Po co agenturze partia, która ma jeden procent poparcia?
No i grosze na koncie...w epoce pokojowego przejmowania państw, w drodze budowania tzw. ue...
Tak, to wybitnie niemądra teza. Można ją w dodatku łatwo odwrócić...
To przykre, że w takiej sytuacji, kiedy Kraj traci niepodległość, ikony Prawicy opuszczają nas.
Potrzeba
nam zjednoczenia na Prawicy, zjednoczenia wokół zagadnień
najważniejszych dla Polski. Na tym należy się skupić, nad tym
dyskutować, pracować i rozwiązania wprowadzać w czyn.
Jestem
głęboko przeciwny dzieleniu ludzi na takich i owakich, mam nadzieję, że
te głosy w końcu się skończą i zajmiemy się wspólnie tym co
najważniejsze: ratowaniem Polski.
Potrzeba
nam również jak nigdy, wsparcia mas. Uważam, że można iść dwutorowo –
robić „swoje” i przy okazji organizować działania, do których chętnie
zaangażowałoby się wielu postronnych ludzi.
Mam
wrażenie, że wielu, oglądając telewizję, sądzi, że „wszyscy” w Polsce
są tacy...hmmmm...jak w telewizorze. Łącznie z sąsiadem za ścianą. Co
ciekawe, sąsiad za ścianą myśli podobnie – „wszyscy” są tacy jak ci
pokazywani w telewizji, łącznie z moim sąsiadem za ścianą...
Żyją
obok siebie i nic o sobie nie wiedzą – błędnie się oceniają. To im nie
pozwala spotkać się i podjąć wspólny trud zmiany rzeczywistości.
Oczywiście jest wielu ludzi jak z telewizora...ale i oni się zmienią,
jeśli będą mieli taką szansę.
Żeby
tego dokonać musimy im uzmysłowić, że nie są osamotnieni w swych
przekonaniach i że to nie prawda, że sąsiad za ścianą jest tym winnym,
który głosował na ....idiotów od „pijaru”.
UPR
ma opinię oszołomów. Tak często nazywają nas ludzie. Jeśli chcemy mieć
za sobą poparcie mas - to musimy zmienić tę opinię. A przede wszystkim -
musimy fizycznie rozpocząć tą zmianę. Podjąć pierwszy krok...
Zapraszam Państwa do współpracy.
Maciej Synak
Prezes Okręgu Pomorskiego UPR
***
Szykują się zmiany na stronie internetowej – będzie miała inny układ, szatę graficzną –
jednak trzeba jeszcze trochę poczekać...
W przygotowaniu kolejne dwa projekty – zajmą nam na pewno kilkanaście tygodni.
Ale spokojnie, do wszystkiego dojdziemy...
„...A każdy z nas..... jest Jednostką”
|
2009-11-09 : Maciej Synak |
Prof. Ireneusz Krzemiński zmienia zdanie... |
"Intelekt stanął mi dęba" |
2009-10-28 : Maciej Synak |
SIŁY ZBROJNE RP |
Jak mało człowiek wie..... SIŁY ZBROJNE RP OFIARĄ PROPAGANDY (PR) RZĄDU
Kiedy w lipcu 2009 roku ostatni żołnierze z poboru opuścili koszary,
rząd ogłosił wielki sukces na drodze do profesjonalizacji sił zbrojnych.
Tej optymistycznej atmosfery nie zakłóciły jednak żadne głosy rozsądku
płynące od osób i instytucji bezpośrednio związanych z armią. W sferach
rządowych zapanował urzędowy optymizm i długo nie można było znaleźć
żadnych oficjalnych danych na temat tego „sukcesu”.
Dopiero we wrześniu, trochę przez przypadek, na oficjalnej stronie internetowej departamentu kadr MON (www.kadry.wp.mil.pl ) udało mi się zaleźć informację, że liczba żołnierzy zawodowych Sił Zbrojnych RP w kwietniu 2009 r. wynosiła 82 950, z czego 22 370 - to oficerowie, 41 537 - podoficerowie zawodowi, a 19 043 - to szeregowi zawodowi.
Wynika z tego jasno, że stosunek oficerów do szeregowych wynosi 1 do
0,85, a więc na 1 oficera przypada 0,85 szeregowego. Stosunek ten jest
jeszcze bardziej szokujący, jeżeli weźmiemy pod uwagę oficerów plus
podoficerów zawodowych (czyli ogólnie kadrę kierującą), wtedy stosunek
ten wyniesie 1 do 0,29, czyli na 1 kierownika (oficera lub
podoficera)przypada 0,29 bezpośredniego wykonawcy (szeregowego).
Spróbujmy
sobie wyobrazić w tej sytuacji funkcjonowanie jakiejkolwiek innej
publicznej lub prywatnej organizacji, np. przedsiębiorstwa, gdzie
stosunek ten powinien wynosić około 1do 10.
Co to oznacza w praktyce dla naszych sił zbrojnych i dla naszego
bezpieczeństwa? Otóż, znaczy to, że w Wojsku Polskim istnieje obecnie
następująca sytuacja:
1.
w czołgach i innych wozach bojowych są dowódcy, ale nie ma kierowców i
działonowych - a więc nie ma kto nimi jeździć i nie ma kto z nich
strzelać;
2. samochody pozbawione są kierowców i mechaników - a więc stoją w garażach i rdzewieją;
3. w magazynach broni jest pełno karabinów i amunicji – ale nie ma kto z nich strzelać;
4. na strzelnicach i placach ćwiczeń nie jest realizowane szkolenie - bo nie ma tam kogo szkolić;
5.
natomiast dowództwa i sztaby pełne są dowódców i urzędników wojskowych –
którzy produkują tysiące, w większości nikomu niepotrzebnych,
dokumentów w postaci rozkazów, pism, załączników, wniosków, próśb,
planów, harmonogramów, strategii, wizji, misji, itd.
Co z tego wynika? Otóż od lipca 2009 r. Siły Zbrojne RP nie są w stanie
wypełniać swojej konstytucyjnej misji obrony terytorium kraju (art.26) –
ani pośrednio przy wsparciu sił sojuszniczych NATO, ani tym bardziej
bezpośrednio, czyli samodzielnie, w sytuacji gdyby nasi sojusznicy mieli
inne, ważniejsze zadania.
A zatem Siły Zbrojne RP - nie istnieją!
Ani w ujęciu funkcjonalnym, ponieważ nie są w stanie właściwie
wypełniać swoich podstawowych funkcji, ani nawet w ujęciu
organizacyjnym, ponieważ ich struktury istnieją tylko formalnie,
pozostały z nich tylko żałosne resztki, które wegetują, podtrzymując
tylko z dnia na dzień swoje podstawowe funkcje życiowe (kierowanie,
zaopatrzenie, ochrona własna).
Powodem tej sytuacji są oczywiście wieloletnie zaniedbania i błędy
popełniane przez kolejne rządy, ale do czasu gdy w szeregach armii
służyli żołnierze z poboru, sytuacja, chociaż trudna, możliwa była
jeszcze do opanowania. Jednak likwidacja poboru doprowadziła do kryzysu i
prawie całkowitej dysfunkcjonalności naszych sił zbrojnych. Sytuację
dodatkowo komplikuje jeszcze udział sił zbrojnych w misjach poza
granicami kraju, co powoduje dalsze ograniczanie i tak już skromnych
zasobów, głównie finansowych, na ich funkcjonowanie w kraju.
Gwoździem do trumny naszych sił zbrojnych stała się więc nieprzemyślana i pośpieszna, ale za to typowo propagandowa (pijarowska)
decyzja obecnego rządu, a dokładnie premiera Donalda Tuska, o
przeprowadzeniu ich profesjonalizacji do końca 2010 r. oraz jej
bezkrytyczna i bezmyślna realizacja przez ministra Klicha, przy biernej i
konformistycznej postawie decydentów wojskowych.
|
2009-10-15 : Maciej Synak |
Na co "idą" Twoje pieniądze i czas... |
Kolejny przypadek...
Nikt nie jest tak głupi, żeby marnować blisko 500 tysięcy złotych na kafle i armaturę.
Więc jaki jest powód do zmarnowania takich pieniędzy?
KRAJ: Pół miliona na remont łazienki!Wtorek, 13.10.2009 13:54
Kogo na to stać?
Blisko pół miliona złotych za remont 28 metrów kwadratowych. Czy to możliwe? Tak, tyle kosztować ma remont dwóch łazienek i aneksu kuchennego w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Radio RMF wyliczyło, że cena remontu 1 metra kwadratowego przekroczy 17 tys. zł. Wszyscy zastanawiają się, co składa się na taką cenę i co będzie w tych łazienkach?
- W kosztorysie remontu można przeczytać, że obie łazienki zostaną wyłożone polerowanymi marmurowymi płytami. Parapety
zostaną zbudowane z żywicowanego kamienia - trawertyn, polerowanego
oczywiście. W łazienkach znajdą się zaś ozdobne syfony umywalkowe, a w
kuchni zostanie zainstalowany kran za prawie 4 tys. złotych – dowiedziało się radio.
Czyli pięknieje nam MSZ. Rodzi się jednak pytanie – czy remont toalet musi aż tyle kosztować i czy na takie rzeczy muszą iść nasze podatki?
|
2009-10-15 : Maciej Synak |
Powstaje Lista Zaborcza |
Czym jest Lista? Prawie każdy z nas spędza trochę czasu w internecie. Pragnąłbym, aby przy okazji,członkowie UPR i nasi sympatycy zadali sobie trochę trudu i wyławiali informacje świadczące o zaborze kolejnego fragmentu naszej wolności, zaboru dokonywanego przez władze polskojęzyczne i unijne.
Widziałbym tu również informacje mówiące o np. niezrozumiałym podejrzanym marnowaniu pieniędzy, w domyśle: celowym.
Znajdzie
się miejsce na wyłapywane inne formy celowego marnotrawstwa, „sabotaż
czasu” (min. okładanie podatkami – „więcej pracuj, więcej ci odbierzemy,
będziesz miał mniej czasu na myślenie...”, biurokracja, „bzdury unijne”
etc.).
Proszę
kopiować teksty, dodawać do tego odnośnik – linka i wysyłać na mój adres
e-mailowy. Teksty będą co jakiś czas publikowane na stronie
UPR-Pomorze.
Z
jednej strony będzie to prosty wykaz, spis „podejrzanych” działań
anty-wolnościowych, z drugiej materiał wyjściowy do np. publicystyki.
Wolność
zabierana jest nam metodycznie i powoli – w sposób niezauważony przez
przeciętnego człowieka. Myślę, że Lista Zaboru, może przyczynić się do
uświadomienia wielu ludziom w jakiej rzeczywistości/ nierzeczywistości
żyją...
Jeśli ktoś z Państwa czuje się na siłach skomentować jakąś informację, napisać jakiś artykuł, zapraszam do współpracy.
|