Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą rolnictwo. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą rolnictwo. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 21 kwietnia 2025

Pestycydy powodują chorobę Parkinsona?

 











Czy choroba Parkinsona została spowodowana przez człowieka?


20. Kwiecień 2025 19:13



Niewystarczający europejski nadzór nad pestycydami może napędzać cichą epidemię, ostrzega holenderski neurolog Bass Blum



Latem 1982 roku siedmiu uzależnionych od heroiny zostało przyjętych do szpitala w Kalifornii sparaliżowanych i niemych.

Mieli po 20 lat, poza tym byli zdrowi, dopóki syntetyczny lek, który wyprodukowali w prowizorycznych laboratoriach, nie zamroził ich we własnych ciałach. Lekarze szybko odkryli przyczynę: MPTP, neurotoksyczne zanieczyszczenie, które zniszczyło niewielką, ale ważną część mózgu, substancję czarnuszkę, która kontroluje ruch.

U pacjentów pojawiły się objawy późnej choroby Parkinsona niemal z dnia na dzień.

Przypadki te zszokowały neurologów. Do tego czasu uważano, że choroba Parkinsona (o powolnym i tajemniczym pochodzeniu) jest związana ze starzeniem się. Teraz okazuje się, że pojedyncza substancja chemiczna może wywołać ten sam niszczycielski skutek.

Co było jeszcze bardziej niepokojące: 

MPTP okazał się chemicznie podobny do parakwatu, szeroko stosowanego pestycydu do zabijania chwastów, który był opryskiwany na farmach w Stanach Zjednoczonych i Europie przez dziesięciolecia.


Chociaż leki pomogły niektórym osobom odzyskać ruch, uszkodzenia były trwałe - siedmiu pacjentów nigdy w pełni nie wyzdrowiało.

Dla młodego holenderskiego lekarza Basa Bluma ta historia była formacyjna. Wkrótce po ukończeniu studiów w 1989 roku wyjechał do Stanów Zjednoczonych, aby pracować z Williamem Langstonem, neurologiem, który odkrył związek między MPTP a chorobą Parkinsona. To, co tam zobaczył, zmieniło jego rozumienie choroby i jej przyczyn.

"To było jak błyskawica" – powiedział Blum w rozmowie z "Politiką". "Pojedyncza substancja chemiczna replikowała całą chorobę. Choroba Parkinsona to nie tylko pech. To mogło być spowodowane".

Dziś, w wieku 58 lat, Blum kieruje znaną na całym świecie kliniką i zespołem badawczym w swoim Centrum Medycznym Uniwersytetu Radboud w Nijmegen, średniowiecznym holenderskim miasteczku w pobliżu granicy z Niemcami. Każdego roku leczy setki pacjentów, a zespół pionierów bada wczesną diagnostykę i profilaktykę.


Choroba "środowiskowa"


"Choroba Parkinsona jest chorobą spowodowaną przez człowieka" – mówi. "A tragedia polega na tym, że nawet nie próbujemy temu zapobiec".

Kiedy w roku 1817 angielski chirurg James Parkinson po raz pierwszy opisał "paraliż drżący", uważano, że jest to ciekawostka medyczna — rzadka choroba starzejących się mężczyzn.

Dwa wieki później choroba Parkinsona wzrosła ponad dwukrotnie na całym świecie w ciągu ostatnich 20 lat i oczekuje się, że ponownie podwoi się w ciągu najbliższych 20 lat. Jest to obecnie jedno z najszybciej rozwijających się zaburzeń neurologicznych na świecie , wyprzedzając udar mózgu i stwardnienie rozsiane.

Choroba powoduje postępującą śmierć neuronów produkujących dopaminę i stopniowo pozbawia ludzi ruchu, mowy, a ostatecznie funkcji poznawczych. Nie ma na to lekarstwa.


Wiek i predyspozycje genetyczne odgrywają pewną rolę. Jednak Bloom i szersza społeczność neurologiczna twierdzą, że te dwa czynniki same w sobie nie mogą wyjaśnić gwałtownego wzrostu liczby przypadków. W artykule z 2024 roku, którego współautorem jest amerykański neurolog Ray Dorsey, Bloom napisał, że choroba Parkinsona jest "głównie chorobą środowiskową" – stanem, który jest kształtowany w mniejszym stopniu przez genetykę, a bardziej przez długotrwałe narażenie na toksyny, takie jak zanieczyszczenie powietrza, rozpuszczalniki przemysłowe, a przede wszystkim pestycydy.

Większość pacjentów, którzy przechodzą przez klinikę Blooma, nie jest rolnikami, ale wielu z nich mieszka na obszarach wiejskich, gdzie stosowanie pestycydów jest powszechne. Z biegiem czasu zaczął zauważać pewną prawidłowość: choroba Parkinsona wydaje się występować częściej w regionach zdominowanych przez intensywne rolnictwo.

"Choroba Parkinsona była bardzo rzadką chorobą aż do początku XX wieku" - mówi Bloom. "Potem, wraz z rewolucją rolniczą, rewolucją chemiczną i eksplozją stosowania pestycydów, wskaźniki zaczęły rosnąć".

Europa nieco zareagowała i w 2007 r. zakazała stosowania parakwatu – herbicydu chemicznie podobnego do MPTP – choć dopiero po tym, jak Szwecja pozwała Komisję Europejską za zignorowanie dowodów na jego neurotoksyczność. Inne pestycydy o znanych powiązaniach z chorobą Parkinsona, takie jak rotenon i maneb, są również zakazane.


Ale nigdzie indziej tak nie jest. Parakwat jest nadal produkowany w Wielkiej Brytanii i Chinach, rozproszony na farmach w Stanach Zjednoczonych, Nowej Zelandii i Australii oraz eksportowany do części Afryki i Ameryki Łacińskiej – regionów, w których wskaźniki choroby Parkinsona gwałtownie rosną.

Bloom nie jest jednak pocieszony europejskimi zakazami.

– Chemikalia, których zakazaliśmy? To było oczywiste" – mówi Bloem. "To, czego używamy teraz, może być równie niebezpieczne. Po prostu nie zadawaliśmy właściwych pytań".
To substancja chemiczna, bez której Europa nie może żyć.

Spośród nadal stosowanych substancji chemicznych żadna nie przyciągnęła większej uwagi - ani nie przetrwała więcej batalii sądowych - niż glifosat.

Jest to najczęściej stosowany herbicyd na świecie. Jej ślady można znaleźć na polach uprawnych, w lasach, rzekach, kroplach deszczu, a nawet w koronach drzew w głębi europejskich rezerwatów przyrody. Znajduje się w kurzu domowym, paszy dla zwierząt, produktach z supermarketów. W jednym z badań przeprowadzonych w USA pojawił się w 80 procentach próbek moczu pobranych od ogółu społeczeństwa.

Przez lata glifosat, który jest sprzedawany pod marką "roundup", znajdował się w centrum międzynarodowej burzy prawnej i regulacyjnej. W Stanach Zjednoczonych Bayer – który kupił Monsanto, pierwotnego producenta Roundupu – wypłacił ponad 10 miliardów dolarów na ugodę w sprawach sądowych łączących glifosat z chłoniakiem nieziarniczym.

Glifosat jest obecnie produkowany przez wiele firm na całym świecie, ale Bayer pozostaje jego najlepszym sprzedawcą - sprzedając glifosat o wartości około 2,6 miliarda euro (2,6 miliarda dolarów) w 2024 roku, pomimo konkurencji i presji prawnej.


W Europie lobbyści z sektora rolnego i chemicznego zaciekle walczą o zachowanie jego stosowania, ostrzegając, że zakaz stosowania glifosatu zniszczy wydajność rolnictwa. Rząd narodowy jest podzielony. Francja próbowała go znieść. Niemcy obiecały całkowity zakaz, ale nigdy nie spełniły swojej obietnicy.

W 2023 roku – mimo rosnących obaw i presji politycznej – Unia Europejska ponownie dopuściła go do użytku na kolejne 10 lat.

Podczas gdy większość debaty na temat glifosatu koncentrowała się na raku, niektóre badania wykazały możliwe powiązania z upośledzeniem rozrodczym, zaburzeniami rozwojowymi, zaburzeniami endokrynologicznymi, a nawet rakiem u dzieci.

Glifosat nigdy nie został definitywnie powiązany z chorobą Parkinsona, ale Blum twierdzi, że brak udowodnionego związku mówi więcej o tym, jak regulujemy ryzyko, niż o tym, jak bezpieczna jest ta substancja chemiczna.

Polityka

Niektóre rządy zareagowały na powiązania między chorobą Parkinsona a rolnictwem. Francja, Włochy i Niemcy oficjalnie uznają chorobę Parkinsona za możliwą chorobę zawodową związaną z narażeniem na pestycydy – krok, który daje niektórym dotkniętym nią pracownikom rolnym prawo do odszkodowania. Ale nawet to przyznanie, jak twierdzi Bloom, nie zmusiło szerszego systemu do reakcji.

Blum nie ufa instytucjom chroniącym zdrowie publiczne, w tym przede wszystkim Europejskiemu Urzędowi ds. Bezpieczeństwa Żywności (EFSA), który jest zależny od darowizn od firm i którego badania są prowadzone przez ekspertów z tych samych firm.

Dyrektor Bernhard Url mówi, że EFSA działa w ramach ograniczeń, których nie ma jej farmaceutyczny odpowiednik, Europejska Agencja Leków (EMA). "EMA rozdziela pieniądze między agencje krajowe!" – powiedział Url. My nie. Polegamy na ekspertach w dziedzinie wolontariatu z państw członkowskich.

 Nie jesteśmy w tej samej lidze.

"Nie do nas należy odpowiedź na pytanie, co jest wystarczająco bezpieczne" – powiedział dyrektor EFSA Bernhard Url. " To decyzja polityczna. "






-------------



Toksyny środowiskowe i choroba Parkinsona


27 lutego 2024 r. — 7 min czytania


Czy pestycydy i zanieczyszczenie powietrza mogą powodować chorobę Parkinsona? Dowiedz się o czynnikach środowiskowych związanych z chorobą Parkinsona i o tym, jak zmniejszenie szkodliwych substancji chemicznych może pomóc w zapobieganiu chorobie.

Częstość występowania choroby Parkinsona podwoiła się w ciągu ostatnich 25 lat i przewiduje się, że do 2050 r. ponownie się podwoi. W tym samym okresie 25 lat niepełnosprawność spowodowana chorobą Parkinsona wzrosła o 80%, a liczba zgonów związanych z chorobą Parkinsona wzrosła o 100% – wyprzedzając każde inne zaburzenie neurologiczne na świecie. W związku z gwałtownie rosnącym wpływem tej choroby powodującej niepełnosprawność na miliony ludzi na całym świecie, badania nad zapobieganiem i leczeniem mają kluczowe znaczenie.

Przeprowadziliśmy dyskusję z dr Rayem Dorseyem, profesorem neurologii Davidem M. Levym i dyrektorem Centrum Zdrowia i Technologii w Centrum Medycznym Uniwersytetu Rochester, aby omówić jedną zaskakującą i niedostatecznie zbadaną możliwą przyczynę choroby Parkinsona: toksyczne czynniki środowiskowe, takie jak zanieczyszczenia i pestycydy.


Przekształcenie choroby Parkinsona jako choroby, której można zapobiec

Od czasu zakończenia Projektu Poznania Ludzkiego Genomu w 2003 r. naukowcy zaobserwowali postęp we wczesnej diagnostyce wielu chorób mózgu związanych z przyczynami genetycznymi. Dorsey zauważa jednak, że choroby takie jak choroba Parkinsona nie wydają się być silnie związane z genetyką i prawdopodobnie nie będą dziedziczone.

"Tylko około 15% osób z chorobą Parkinsona ma rodzinną historię choroby, a tylko około 15% osób z chorobą Parkinsona ma możliwy do zidentyfikowania genetyczny czynnik ryzyka" – mówi Dorsey. "[Dodatkowo] większość osób, które są nosicielami tych genetycznych czynników ryzyka, nie rozwinie choroby Parkinsona. Więc co powoduje chorobę Parkinsona?"

Dorsey uważa, że chociaż geny mogą odgrywać niewielką rolę w ryzyku choroby Parkinsona, choroba jest w dużej mierze spowodowana czynnikami środowiskowymi pod kontrolą człowieka. W szczególności narażenie na wysoki poziom zanieczyszczeń, a także chemikalia, takie jak niektóre pestycydy i przemysłowe środki czyszczące, odgrywa dużą rolę w rozwoju choroby Parkinsona.

Oznacza to, że chorobie Parkinsona można zapobiec, jeśli uda nam się zmniejszyć narażenie na te chemikalia i inne środowiskowe czynniki ryzyka. Z tego powodu dr Dorsey twierdzi, że powinniśmy przeznaczyć znacznie więcej środków na profilaktykę – zarówno na badania, w jaki sposób toksyny środowiskowe, takie jak pestycydy, przyczyniają się do rozwoju choroby Parkinsona, jak i na ograniczenie, a ostatecznie wyeliminowanie stosowania tych szkodliwych chemikaliów.
Zanieczyszczenie powietrza i zaburzenia neurologiczne

Ostatnie badania naukowe powiązały zanieczyszczenie powietrza z chorobami mózgu, ale Dorsey twierdzi, że jest to wciąż niedostatecznie zbadany temat z poważnymi konsekwencjami dla naszego zrozumienia wielu chorób, w tym choroby Parkinsona. Zauważa on, że wzrost liczby przypadków choroby Parkinsona w ciągu ostatniego stulecia często korespondował ze zwiększonym zanieczyszczeniem w dużych obszarach miejskich. W rzeczywistości najwcześniejsze opisy choroby Parkinsona przez angielskich badaczy na początku XIX wieku zbiegły się w czasie z drastycznym wzrostem ilości smogu i zanieczyszczenia powietrza w Londynie.

"Obszary świata, które przechodzą najszybszą industrializację, takie jak Chiny i Indie, mają najszybciej rosnące wskaźniki choroby Parkinsona" – mówi Dorsey. "Obszary świata, które są najbardziej uprzemysłowione, takie jak Stany Zjednoczone i Kanada, mają najwyższe wskaźniki choroby Parkinsona, podczas gdy obszary najmniej uprzemysłowione, takie jak Afryka Subsaharyjska, mają najniższe wskaźniki choroby".

Nawet przy obecnych przepisach dotyczących czystego powietrza i emisji, badania wykazały, że 40% ludzi w USA nadal oddycha niezdrowym powietrzem, a 95% światowej populacji jest narażonych na poziomy zanieczyszczeń przekraczające wytyczne WHO.

Ponadto wydarzenia takie jak pożary w Kanadzie w zeszłym roku mogą również rozprzestrzeniać szkodliwe poziomy zanieczyszczeń na wiele mil przestrzeni powietrznej. "W rzeczywistości zanieczyszczenie powietrza w Nowym Jorku tego lata osiągnęło poziom 1800 w Londynie [z powodu pożarów w Kanadzie]" – mówi Dorsey.
Pestycydy i inne szkodliwe substancje chemiczne związane z chorobą Parkinsona

Oprócz zanieczyszczenia powietrza, Dorsey identyfikuje dwa rodzaje chemikaliów, które są silnie powiązane z chorobą Parkinsona: pestycydy, takie jak parakwat, i chemikalia czyszczące, takie jak trichloroetylen (TCE).

Parakwat i choroba Parkinsona

Parakwat to pestycyd, który został powiązany ze 150% zwiększonym ryzykiem choroby Parkinsona. Został zakazany w ponad 30 krajach, ale nadal jest w powszechnym użyciu w USA Ponadto badania wykazały, że rolnicy narażeni na pestycydy mają zwiększone ryzyko zachorowania na chorobę Parkinsona.

Dochodzenie opublikowane przez The Guardian w 2022 roku wykazało, że producenci parakwatu zidentyfikowali powiązania między pestycydem a chorobą Parkinsona już w latach 60. W szczególności badania na zwierzętach w 1966 roku wykazały, że wysokie dawki parakwatu u szczurów i myszy powodowały "sztywny chód lub drżenie" – podstawowe fizyczne objawy choroby Parkinsona. Prawie 20 lat później badanie wykazało niezwykle wysoką korelację między poziomem narażenia na pestycydy a chorobą Parkinsona.

Mimo to, jak mówi Dorsey, "stosowanie parakwatu w Stanach Zjednoczonych wzrosło ponad dwukrotnie w ciągu ostatnich pięciu lat, dla których dostępne są dane, pomimo znanego ryzyka".

TCE i ryzyko choroby Parkinsona

TCE to środek chemiczny do czyszczenia stosowany w różnych produktach, w tym w domowych środkach czyszczących, oraz w wielu gałęziach przemysłu, od pralni chemicznej po produkcję. Naukowcy powiązali narażenie na TCE z 500% zwiększonym ryzykiem choroby Parkinsona. Bardzo podobna substancja chemiczna zwana perchloroetylenem (PCE) jest stosowana w wielu tych samych typach produktów i zastosowań.

Ponieważ jest tak szeroko stosowany w wielu różnych branżach, trudno jest oszacować całkowitą liczbę osób w USA, które były narażone na toksyczne poziomy TCE. Dorsey zauważa, że nawet jeśli ludzie nie pracują w branży, która wykorzystuje TCE, substancja chemiczna jest tak rozpowszechniona, że wielu z nich jest narażonych na skażone wody gruntowe lub toksyczne poziomy TCE w powietrzu.

"TCE zanieczyszcza do 30% wód gruntowych w Stanach Zjednoczonych", mówi Dorsey. "Po skażeniu tworzy podziemne pióropusze, które mogą migrować na milę lub więcej, a następnie z tych podziemnych pióropuszy, podobnie jak radon, TCE może wyparować z wód gruntowych do domów, szkół i miejsc pracy".


Priorytetowe traktowanie badań i profilaktyki choroby Parkinsona

 "Naprawdę trudno jest dokonać wielkich przełomów terapeutycznych, gdy nie zna się przyczyny choroby".

Badania są kluczem do lepszego zrozumienia, w jaki sposób toksyny środowiskowe, takie jak zanieczyszczenia, pestycydy i chemikalia, takie jak TCE, przyczyniają się do powstawania i postępu choroby Parkinsona. Ponadto spostrzeżenia uzyskane z tych badań rzucą światło na powiązane choroby neurodegeneracyjne.

"Te toksyny środowiskowe, które są związane z chorobą Parkinsona, nie ograniczają się tylko do choroby Parkinsona - prawdopodobnie mają zastosowanie do innych chorób mózgu, zwłaszcza choroby Alzheimera i ALS" - mówi Dorsey. "Największym darem, jaki my, neurolodzy, możemy dać przyszłym pokoleniom, jest świat, w którym choroba Parkinsona, choroba Alzheimera i ALS są coraz rzadsze, a nie coraz bardziej powszechne".


Amerykańska Fundacja Mózgu wie, że kiedy znajdziemy lekarstwo na jedną chorobę mózgu, znajdziemy lekarstwo na wiele innych. Dowiedz się więcej o badaniach nad chorobami mózgu, które finansujemy lub przekazujemy darowizny już dziś, aby wspierać leki i terapie jutra.






rt.rs/svet/137971-parkinsonova-bolest-poreklo-pesticidi-covek/

americanbrainfoundation.org/environmental-toxins-and-parkinsons-disease/







poniedziałek, 14 kwietnia 2025

Nadzwyczajna mobilizacja (wybory i Rumunia 7.0 ?)


"Rumunia 7.0" ?

(post aktualizowany wraz z rozwojem sytuacji)


- niepokorni Rumuni ukarani zakazem startu w wyborach Calina Georgescu - wybory 4 maja 2025 r. 
15 maja 2024 r. niepokorny Premier Słowacji Robet Fico postrzelony w zamachu
- 13 lipca 2024 r. strzelano do Prezydenta USA Donalda Trumpa
- w Serbii kolejne próby kolorowej rewolucji, zablokowane min. przez rolników na traktorach
- 11 stycznia br. Były unijny komisarz z Francji Thierry Breton straszył, że w Niemczech może zostać zastosowany ten sam precedens co w Rumunii i może dojść do unieważnienia zbliżających się wyborów parlamentarnych z uwagi na „zaangażowanie Elona Muska” - 
"Zrobiliśmy to w Rumunii i oczywiście będziemy musieli to zrobić, jeśli zajdzie taka potrzeba, w Niemczech" — powiedział Thierry Breton
- 26 lutego br. bośniaccy prokuratorzy wydali nakazy aresztowania prezydenta Republiki Serbskiej Milorada Dodika oraz premiera Radovana Viškovicia i przewodniczącego Zgromadzenia Narodowego Nenada Stevandicia
- 7 marca br. - pryszczyca na Węgrzech
- 25 marca br. Słowacja ogłasza stan nadzwyczajny z powodu pryszczycy

- 25 marca br. niepokorna Jewhenia Gucul, baszkan Gagauzji, aresztowana na 20 dni - zarzuca się jej nielegalne finans. kampanii wyborczej na stanowisko szefa Gagauzji w 2023 r.,
- 31 marca br. liderka skrajnej prawicy we Francji - Marie Le Pen - oskarżona o defraudację środków publicznych - dostaje od sądu zakaz startu w wyborach w 2027 roku
- 9 kwietnia br. - sąd uchylił koncesję dla TV Republika...
- 10 kwietnia br. - niepokorne Węgry - rząd sprawdza, czy pryszczyca została wywołana sztucznie...
- 15 kwietnia br. - ataki w kilku francuskich więzieniach - w Toulon, Aix-en-Provence, Marsylii, Valence, Nîmes, Luynes, Villepinte i Nanterre - władze francuskie nie wykluczają udziału zagranicznych stron...


Wybory w Polsce 18 maja 2025 - walka trwa, w kraju nadzwyczajna mobilizacja.






Pryszczyca na Węgrzech. Rząd twierdzi, że została wywołana sztucznie

10.04.2025, 16:25 Świat




Wirus pryszczycy od dłuższego czasu dziesiątkuje węgierskie bydło i trzodę chlewną. Rząd w Budapeszcie podejrzewa, że epidemia mogła zostać wywołana sztucznie. Eksperci mają wyjaśnić pochodzenie wirusa. Pryszczyca to choroba niegroźna dla ludzi, ale bardzo zaraźliwa i groźna dla zwierząt. Szybko się rozprzestrzenia, powodując straty w rolnictwie i gospodarce.


W czasie czwartkowej konferencji prasowej szef kancelarii premiera Węgier Gergely Gulyas poinformował, że rozpoczęto dochodzenie w sprawie tego, w jaki sposób wirus wywołujący pryszczycę przedostał się na teren węgierskich hodowli.


W jego ocenie nie można wykluczyć, że patogen nie ma pochodzenia naturalnego, lecz został stworzony sztucznie. Dodał, że władze zwróciły się do ekspertów, laboratoriów oraz służb o zbadanie sprawy i dostarczenie informacji dotyczących pochodzenia wirusa.



W czasie konferencji prasowej Gulyas przyznał jednak, że na chwilę obecną władze nie mają żadnego dowodu, który mógłby potwierdzić, że rzeczywiście doszło do ataku epidemiologicznego. Czy tak właśnie było - to mają wyjaśnić śledczy i epidemiolodzy. Szef kancelarii premiera przypomniał również, że w ostatnich dniach nie odnotowano żadnych nowych przypadków zakażenia tą chorobą.


W wyniku wybuchu epidemii pryszczycy od marca konieczne było zabicie blisko 5 tys. sztuk zwierząt. Władze Węgier pozostają w stałym kontakcie z władzami Słowacji, gdzie również wykryto liczne ogniska choroby. W związku z zagrożeniem Austria zamknęła 23 przejścia graniczne z Węgrami i Słowacją, a na tych, które pozostały otwarte, prowadzone są szczegółowe kontrole oraz dezynfekcja wjeżdżających do tego kraju pojazdów.



Aktualne informacje na temat zagrożeń związanych z pryszczycą w Polsce przedstawił na początku kwietnia szef Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi Czesław Siekierski. Podkreślił on, że wprowadzone zostały rygorystyczne kontrole weterynaryjne na południowej granicy kraju. Dodał, że mimo iż pryszczycy w Polsce nie ma, to służby są w nadzwyczajny sposób zmobilizowane.


Ostatni przypadek pryszczycy w Polsce odnotowano w 1971 r.






aktualizacje posta:

15 kwienia 2025






wpolityce.pl/swiat/718262-breton-straszy-uniewaznieniem-wyborow-w-niemczech





piątek, 11 kwietnia 2025

Polska sieć sklepów






przedruk





Kołodziejczak chce otworzyć polską sieć sklepów. 
"Rozmawiałem z właścicielem"


09.04.2025., 15:37h

Krzysztof Zacharuk



Wiceminister rolnictwa Michał Kołodziejczak chce stworzyć polską sieć sklepów. Zwraca się też do premiera w sprawie Krajowej Grupy Spożywczej. - Przeniesienie tego "domu" bez fundamentu pod nadzór ministerstwa aktywów było i jest nielogiczne - mówi.

Kto "ukradł" polskim rolnikom Krajową Grupę Spożywczą?

Otóż, według Michała Kołodziejczaka stało się tak za sprawą ministra Jacka Sasina, który w 2022 roku przeniósł nadzór nad KGS z ministerstwa rolnictwa do aktywów państwowych.

W dodatku dokonał tego za przyzwoleniem Henryka Kowalczyka, będącego wówczas wicepremierem.

W związku z tym wiceminister rolnictwa zaapelował, aby Krajowa Grupa Spożywcza, nad którą trzy lata temu nadzór objęło Ministerstwo Aktywów Państwowych, powróciła do Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi.

– Przeniesienie tego "domu" bez fundamentu pod nadzór ministerstwa aktywów było i jest nielogiczne, a także niezgodne z jakąkolwiek strategią rozwoju i dzisiaj widać, że ten pomysł się nie sprawdził – podkreślał Kołodziejczak, zwracając się bezpośrednio do premiera Donalda Tuska o zmianę.

Tym samym poparł wniosek ministra rolnictwa Czesława Siekierskiego, który również opowiada się za powrotem nadzoru nad KGS do ministerstwa rolnictwa.


– Warto podkreślić, że KGS ma cukrownie nie tylko w Polsce, ale również w Mołdawii, co może być doskonałym zaczynem do ekspansji międzynarodowej – wyjaśnił polityk.

W jego ocenie Krajowa Grupa Spożywcza może być "CPK polskiego rolnictwa", a więc wielkim impulsem do rozwoju. – Uważam, że nie możemy tracić więcej czasu i trzeba podjąć dobre decyzje, ponieważ to należy się rolnikom – zaznaczył.


Kołodziejczak chce stworzyć polską sieć sklepów

Michał Kołodziejczak podkreślił, że KGS udało się w ubiegłym roku osiągnąć ponad 600 mln zł dochodu i to sprawia, że ma potencjał, aby przejmować sieci spożywcze i na tej bazie budować naprawdę silną grupę.

Które konkretnie? Początkowo wiceminister nie chciał powiedzieć, jakie podmioty ma na myśli, ale dociskany przez dziennikarzy ostatecznie stwierdził, że na początek chodzi o sieć Twój Market.

To sieć ok. 70 sklepów, w których pracuje ponad ponad 1500 osób. Swoim zasięgiem obejmuje dwa województwa: wielkopolskie oraz kujawsko-pomorskie.

– Bez żadnych zobowiązań rozmawiałem z właścicielem sieci Twój Market i jasno powiedział, że nie jest w stanie sprzedawać produktów w takich cenach jak Biedronka czy Lidl, ponieważ jest za mały, aby kupować bezpośrednio od największych producentów. Musi zaopatrywać się w towar u pośredników – mówił Kołodziejczak.

Zresztą polityk przyznał, że w naszym kraju jest jeszcze kilka podobnych sieci, które "doszły do ściany" i nie są w stanie konkurować na równych zasadach z gigantami rynku.

– Po wykupieniu przez KGS będą w stanie stworzyć dobrą, polską sieć sklepów, do czego powinniśmy dążyć. To jest pomysł bardzo realny – stwierdził.

 
Nowy zarząd KGS jest... "kadłubowy"

Na początku kwietnia zmienił się zarząd Krajowej Grupy Spożywczej. Pełniącym obowiązki prezesa KGS został pochodzący z Lubelszczyzny Leszek Świętochowski (wcześniej zarządzał stadniną w Janowie Podlaskim). Działacz PSL zastąpił na tym stanowisku byłego polityka PiS Marka Zagórskiego.

Kołodziejczak ostro skrytykował ten wybór, a skład nowego zarządu określił, jako "kadłubowy".

– Mam nadzieję, że to nie są decyzje na długi czas, ale zastanawia mnie wczorajsze zwolnienie wszystkich dyrektorów generalnych z KGS, co podobno miało miejsce. Warto w tym miejscu zastanowić się nad tym, aby takie podmioty budować ponadpartyjnie – stwierdził.

Przy okazji zaatakował Szymona Hołownię twierdząc, że w zarządzie KGS zasiada była szefowa jego sztabu wyborczego z wyborów prezydenckich sprzed 5 lat. – To zastanawiające, ponieważ jeszcze niedawno Hołownia głośno mówił o tym, aby odpartyjnić spółki – rzucił uszczypliwie Kołodziejczak.

Wiceminister zaapelował do Rafała Trzaskowskiego, aby ten poparł pomysł przejęcia kontroli nad KGS przez resort rolnictwa.

Największy producent żywności w kraju? - KGS

Krajowa Grupa Spożywcza to największy, państwowy producent żywności w naszym kraju. Oddziały spółki zajmujące się produkcją cukru oraz wyrobów powstałych w trakcie jego wytwarzania to: Cukrownia Dobrzelin, Cukrownia Kluczewo w Stargardzie, Cukrownia Krasnystaw w Siennicy Nadolnej, Cukrownia Kruszwica, Cukrownia Malbork, Cukrownia Nakło, Cukrownia Werbkowice. Usługi magazynowo-logistyczne świadczy Terminal Cukrowy w Gdańsku.

W skład KGS wchodzi także między innymi Zakład Polskie Przetwory we Włocławku, Fabryka Cukierków Pszczółka, Przedsiębiorstwo Zbożowo-Młynarskie PZZ w Stoisławiu, Przedsiębiorstwo Przemysłu Ziemniaczanego Trzemeszno, a także Moldova Zahăr w Republice Mołdawii.

KGS zarządza spółką Elewarr, Kombinatem Rolnym Kietrz na Opolszczyźnie, a także Zamojskimi Zakładami Zbożowymi.

Krzysztof Zacharuk


-------------






Polski port w Ukrainie? Wiceminister: Zapewnimy sobie dostęp do Morza Czarnego


03.04.2025, 19:48 Polska


Michał Kołodziejczak nakreślił, jak powinna wyglądać rolnicza relacja Polski z Ukrainą

Jak wskazał, "musimy mieć wizję Polski" w relacjach Warszawy z Kijowem. 

- Do tej pory od nikogo nie usłyszałem konkretu. Dlaczego w Polsce nie mówimy - to, co chcę teraz zaproponować - tego, żeby Polacy rozmawiali z Ukraińcami o tym, aby oni nam wydzierżawili na przykład na 50 lat albo sprzedali nabrzeże, gdzie Polacy będą mogli mieć swój port zbożowy? - proponował.

 
Polski port w Ukrainie? Wiceminister wskazuje na Odessę. "Zapewnimy dostęp"

Kołodziejczak dodał, iż takie miejsce mogłoby się znaleźć przykładowo w Odessie. - Gdzie będzie jechało polskie zboże, europejskie zboże. W ten sposób zapewnimy sobie dostęp do Morza Czarnego, gdzie średnia (cena - red.) tony pszenicy jest o 100 zł wyższa, bo są niższe koszty transportu do państw Afryki - zauważył Kołodziejczak w czwartkowej rozmowie z Grzegorzem Kępką.

Przekonywał, iż zboże eksportowane za pomocą portu będącego pod polską pieczą mogłoby pochodzić "z Zamojszczyzny, Lubelszczyzny, Podkarpacia, gdzie jest dobra, pierwsza, druga, trzecia klasa ziemi".

- Moglibyśmy szerokimi torami, które są na Ukrainie, zawieźć polskie zboże, na dodatek (...) może to, które przywieźlibyśmy z zachodu Europy i magazynowali u siebie - opisywał.

Kołodziejczak: Ukraińska ziemia w dzierżawie dla polskich spółek

Wiceminister mówił też, że "boi się" wejścia Ukrainy do UE, "bo nie wiemy, co wtedy będzie". 

- Gdybyśmy mieli podane na tacy chociażby to: pół miliona hektarów na Ukrainie dla polskich spółek hodowlanych - zasugerował.


Wskazał, że powyższy pomysł, jak i idea dotycząca portu, należą do niego. Dzierżawą ziemi, w jego ocenie, mógłby zająć się Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa, a sprawą eksportu zboża przez Morze Czarne - Krajowa Grupa Spożywcza. Jak nadmienił, KGS powinno wrócić pod skrzydła jego resortu z katalogu spółek Ministerstwa Aktywów Państwowych.


Uzupełnił, że pomysły, o których mówił na antenie Polsat News, narodziły się podczas kolejnych rozmów ze stroną ukraińską na temat rolnictwa. - Kiedy widziałem brak konkretów z jednej i drugiej strony - sprecyzował.

 
Wiceminister o zakazie dla Ukraińców. "Ukradli nam logo"

Według Kołodziejczaka jeśli Ukraina weszłaby do UE, jej obywateli powinien dotyczyć 10-letni zakaz inwestowania w Polsce w przemysł rolno-spożywczy. - Żeby nie było tego, co zrobiła ukraińska spółka, wykupując Kalfrost (firmę z Kalisza - red.), zwalniając wszystkich ludzi, sprzedając sprzęt. Ukradli nam logo tylko po to, aby pod nim sprzedawać swoje produkty - grzmiał.

Jak kontynuował, "musimy robić to, co robili Niemcy przed wejściem Polski do Unii Europejskiej". - Dbać o swoje interesy. Razem z Ukraińcami powinniśmy powiedzieć, że Polska jest super miejscem do rozwoju turystyki, przygotowywać się na wejście Ukrainy do UE. Postawić warunek: 50 mld euro na rozwój polskiej turystyki - wyliczał.


Wskazał, iż naszym interesem powinno być to, by Polska zawsze leżała obok Ukrainy. - Aby tam była Ukraina, a nie Rosja - sprecyzował w "Gościu Wydarzeń".





czwartek, 3 kwietnia 2025

Rolnictwo Ukrainy




przedruk z listopada 2024 r.



"żadne europejskie rolnictwo, obojętnie, jak dotowane, nie jest w stanie wytrzymać konkurencji z rolnictwem ukraińskim

Grunty rolne na Ukrainie stanowią tyle ile połączone grunty rolne Polski, Hiszpanii i Niemiec"







Potencjał Ukrainy i największe agroholdingi - czy europejskie rolnictwo wytrzyma konkurencję?





08.11.2024.



Podczas posiedzenia podkomisji stałej do spraw monitoringu Wspólnej Polityki Rolnej Unii Europejskiej i akcesji nowych państw do Unii Europejskiej ze szczególnym uwzględnieniem Ukrainy posłowie wysłuchali informacji nt. „rolnictwa Ukrainy ze szczególnym uwzględnieniem struktury agrarnej, własnościowej oraz potencjału produkcyjnego i przetwórczego”.


Zbożowa potęga Ukrainy

Rolnictwo odgrywa bardzo ważną rolę dla ukraińskiej gospodarki. Jest to trzeci co do wielkości sektor gospodarki kraju wytwarzający 

10,9 % PKB, a zatrudnienie w nim znajduje 2,5 mln osób. 

Dla porównania w UE to tylko 1,4 % PKB i 4,2 % zatrudnienia ogółem.


Z informacji przekazanych posłom przez MRiRW wynika, że położenie, gleby i klimat czynią Ukrainę krajem o wyjątkowym potencjale rolniczym. 
Areał gruntów ornych Ukrainy to ok. 28 mln ha, z czego prawie połowę stanowią czarnoziemy. Dla porównania, w Polsce jest 14,5 mln ha gruntów ornych, w większości na glebach klas czwartych i trzecich.

Charakterystyczną cechą ukraińskiego rolnictwa jest jego relatywnie niska dywersyfikacja. Dominująca w Ukrainie jest produkcja zbóż (ponad 50% areałów), dalsze ok. 30% zajmują uprawy roślin przemysłowych czyli oleistych i buraka cukrowego. Wśród zbóż dominują kukurydza, pszenica i jęczmień, wśród oleistych słonecznik, rzepak i soja.

W przeciwieństwie do uprawy roślin hodowla zwierząt w ostatnich latach w zasadzie się nie rozwijała. Wyjątkiem jest produkcja drobiu i nabiału (głównie jaj kurzych).


- Wynika to z faktu, że hodowla wiąże się z dużo większymi nakładami inwestycyjnymi, czym miejscowi biznesmeni — nastawieni na maksymalizację dochodów przy minimalnym zaangażowaniu kapitałowym — są mało zainteresowani – czytamy w informacji przedstawionej przez resort rolnictwa.

Agroholdingi posiadają 52% użytków rolnych

Z przedstawionych posłom informacji wynika, że sektor korporacyjny, czyli przedsiębiorstwa i holdingi mają 52% użytków rolnych Ukrainy. 

Odpowiadają za 54% produkcji rolnej. I to z tego sektora pochodzi generalnie nadwyżka eksportowa Ukrainy (produkcja z gospodarstw indywidualnych i farmerskich — w tym warzywa, owoce — są głównie konsumowane wewnątrz kraju). 

Szacuje się, że obecnie 93 agroholdingi pracują na 6,25 mln ha (22% gruntów ornych). Spółki te mają także udział kapitału z USA, Arabii Saudyjskiej i UE.




Koncentracja gruntów rolnych w 20 największych agroholdingach Ukrainy
FOTO: tabela


- Dwadzieścia największych agro-holdingów w 2023 r. posiadało 3,2 mln ha. czyli mniej więcej 1/5 użytków rolnych w Polsce – mówił dr inż. Krzysztof Pawłowski z UP w Poznaniu.

Zdaniem naukowców z UP w Poznaniu analiza ukraińskiego rolnictwa pozwala na następujące wnioski:

- Ukraina posiada znaczące zasoby użytków rolnych o bardzo wysokiej jakości,
- zużycie nawozów i środków ochrony roślin jest znacznie niższe niż w UE, w efekcie 
- potencjał produkcyjny tych użytków rolnych nie jest w pełni wykorzystany, pomimo relatywnie niskiego poziomu wykorzystania tego potencjału, 
- udział produkcji zwierzęcej w produkcji całkowitej jest niewielki, co także stwarza znaczące rezerwy,

- W obliczy rosnącej liczby ludności na świecie, wynika, że niewątpliwie ten potencjał zostanie wykorzystany. Ale chcielibyśmy postawić pytanie: przez kogo - podsumował K. Pawłowski z UP w Poznaniu.


Ogromny, niewykorzystany potencjał rolny

- Analiza pokazuje, że potencjał rolny jest ogromny i w znacznej mierze do tej pory niewykorzystany. Jakość gruntów zdecydowanie lepsza niż w Polsce. 90% gruntów dobrych i bardzo dobrych u nas są zdecydowanie słabsze. Niska produktywność wynikająca ze słabych nakładów, która może być w każdej chwili poprzez odpowiednie inwestowanie może być drastycznie zwiększona – komentował na gorąco były minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski.

- Jestem realistą. Pracowałem przez kilka lat na Ukrainie w branży rolniczej i będę powtarzał z uporem maniaka, że żadne europejskie rolnictwo, obojętnie, jak dotowane, nie jest w stanie wytrzymać konkurencji z rolnictwem ukraińskim. Grunty rolne na Ukrainie stanowią tyle i ile połączone grunty rolne Polski, Hiszpanii i Niemiec. To obrazuje jakie to jest potencjał – mówił Jacek Zarzecki z Polskiej Platformy Zrównoważonej Wołowiny.



Ogromne straty spowodowane wojną

Pomimo naturalnego potencjału rolnego Ukrainy i otwierania się zachodnich rynków (a w końcu też perspektywy akcesji do Unii Europejskiej), zasadniczym problemem pozostaje dla ukraińskiego rolnictwa wojna. Rok 2022 przyniósł rekordowe straty dla ukraińskiego rolnictwa.

Łączna kwota bezpośrednich strat w sektorze rolnym Ukrainy w wyniku rosyjskiej agresji na dzień 1 stycznia 2023 r. wyniosła ponad 7,83 mld dolarów. 

Największe szkody odnotowano w przypadku maszyn rolniczych, gotowej produkcji (zniszczenia i kradzieże) i magazynów zbożowych. 

W wyniku działań wojennych utracono co najmniej 15-20% bydła, świń i drobiu. Pomimo zademonstrowanej przez ukraińskich rolników wysokiej odporności i adaptacji do wyzwań doby wojny problemy tej branży nadal będą się pogłębiać ze względu na znaczące zmiany w strukturze upraw, spadające plony, brak kapitału obrotowego, przerwy w dostawach energii elektrycznej, problemy logistyczne i zaminowanie dużych obszarów kraju. W sumie przez działania wojenne z uprawy wyłączone zostało ok. ¼ % gruntów ornych.






Potencjał Ukrainy i największe agroholdingi - czy europejskie rolnictwo wytrzyma konkurencję?



niedziela, 9 marca 2025

Włoskie rolnictwo







przedruk



Jak wygląda włoskie rolnictwo od podszewki? Utrzymują się często tylko z kilku hektarów!


Julia Petrzak
6 marca 2025



Włochy od wieków słynął z wyśmienitej kuchni i wyjątkowych produktów rolnych. Jednak mało kto zdaje sobie sprawę, jak wygląda włoskie rolnictwo i co sprawia, że pomimo niewielkich gospodarstw, potrafi być tak efektywne. Kluczem do sukcesu jest specyficzny model gospodarki, w którym ogromną rolę odgrywa turystyka, sprzedaż na lokalne rynki oraz dbałość o wysoką jakość produktów.
Małe gospodarstwo z wielkim potencjałem

Średnia wielkość gospodarstwa rolnego we Włoszech wynosi zaledwie 11 hektarów. Jest to znacznie mniej niż w innych krajach Zachodniej Europy takich jak Francja, Niemcy czy Hiszpania. Mimo to włoskie rolnictwo pozostaje dochodowe i konkurencyjne. W odróżnieniu od krajów Europy Wschodniej, gdzie małe gospodarstwa są częstym wynikiem podziału gruntów, we Włoszech ten model funkcjonuje od pokoleń.

Włoscy rolnicy nie produkują na masową skalę, lecz stawiają na jakość i tradycyjne metody uprawy. Dzięki temu są w stanie uzyskać wyższe ceny za swoje produkty, sprzedając je bezpośrednio do lokalnych restauracji lub na targach. W szczególności na północy kraju rolnictwo jest bardziej intensywne i zmechanizowane, a gospodarstwa są nieco większe niż w innych regionach. Niemniej jednak to właśnie małe rodzinne fermy dominują w całym kraju i stanowią fundament włoskiego rolnictwa.


Turystyka jako wsparcie rolników

Włochy są jednym z najczęściej odwiedzanych krajów na świecie. Każdego roku przyjeżdża tu od 60 do 65 milionów turystów, o oznacza, że liczba odwiedzających przewyższa populacji krajów. Turystyka generuje ogromne dochody w granicach 40- 45 miliardów euro rocznie. Co to ma wspólnego z rolnictwem? Oto we Włoszech działa około 300- 350 tysięcy restauracji, a kultura jedzenia poza domem jest to znacznie bardziej rozwinięta niż w Polsce. Lokalne produkty rolne trafiają bezpośrednio do gastronomii, co pozwala rolnikom sprzedawać swoje towary o znacznie lepszych cenach. Efektem tego jest krótki łańcuch dostaw i wysoka marża, dzięki czemu mali producenci mogą wytwarzać surowce bez konieczności konkurowania z wielkimi koncernami rolnymi.
Gospodarstwo rodzinne jako model sukcesu

Jednym z przykładów dobrze prosperującego gospodarstwa we Włoszech jest farma rodziny Ponzii w regionie Parmy. Zajmuje się ona produkcją mleka na parmezan, uprawą pomidorów przemysłowych oraz pszenicy na makaron.

Główne cechy gospodarstwa Ponzi:200 hektarów gruntów rolnych
200 krów mlecznych
50 hektarów pomidorów
100 hektarów pszenicy
100% mleka wykorzystywanego do produkcji parmezanu.

Parmezan to produkt wyjątkowy, a jego produkcja podlega surowym normom. Krowy muszą być karmione wyłącznie paszą pochodzącą z regionu, a każda partia sera przechodzi szczegółowe kontrole jakości. Dzięki temu produkt zachowuje są unikalny smak i renomę.

Rolnicy tacy jak rodzina Ponzi, są niezależni od wielkich mleczarni czy pośredników. Sprzedają swoje produkty bezpośrednio do lokalnych odbiorców, co pozwala im uniknąć wahań cen na rynku i utrzymać stabilność finansową. 




Zróżnicowane warunki glebowe i klimatyczne

Włochy to kraj o bardzo zróżnicowanym krajobrazie i klimacie. Na przestrzeni 1200 km- od Alp na północy po Sycylię na południu, warunki do uprawy zmieniają się diametralnie. W północnych regionach dominują gleby ciężkie, gliniaste i bardzo zakamienione, co sprawia, że rolnicy muszą używać specjalistycznych maszyn do ich obróbki. Co ciekawe około 10% włoskiej gleb to gleby wulkaniczne, niezwykle żyzne, ale wymagające specyficznej uprawy. Są szczególnie popularne w południowych regionach Włoch, gdzie często zakłada się winnice i sady cytrusowe.
Ceny ziemi – wysokie koszty inwestycji

Włoska ziemia rolna jest droga, a jej cena znacznie różni się w zależności od regionu. W północnych, intensywnie rolniczych obszarach cena hektara może wynosić od 40 tysięcy a nawet 100 tysięcy euro. W mniej żyznych regionach południowych ceny spadają do 15000 do 20000 € za hektar. To oznacza, że rolnictwa we Włoszech wymaga dużych nakładów finansowych i jest znacznie trudniejsze dla młodych rolników, którzy chcieliby zacząć działać od zera. Włosy rolnicy inwestują w innowacje, aby dostosować się do rosnących kosztów produkcji i surowych norm Unii Europejskiej. 

Przykłady takich działań to:rozwój systemów nawadniających – we Włoszech istnieje 23 tys. km sieci nawadniających instalację fotowoltaiczne- coraz więcej gospodarstw wykorzystuje energię słoneczną
nowoczesne techniki uprawy- automatyzacja zbiorów pomidorów czy stosowanie komputerowych systemów nawadniania


Dlaczego włoskie rolnictwo jest wyjątkowe?

Podsumowując, włoskie rolnictwo opiera się na kluczowych filarach: małych, rodzinnych gospodarstwach, bliskiej współpracy z sektorem gastronomicznym, rosnącej turystyce, zróżnicowanych warunkach klimatycznych i nowoczesnej technologii. Dzięki temu Włochy pozostają jednym z najważniejszych producentów żywności w Europie, a ich produkty są cenione na całym świecie. Model ten pokazuje, że nawet niewielkie gospodarstwa mogą prosperować, jeśli postawią na jakość lokalne rynki, co może być inspiracją dla rolników w innych krajach.







Jak wygląda włoskie rolnictwo od podszewki? Utrzymują się często tylko z kilku hektarów! - Aktualności Rolnicze | Agroprofil






środa, 26 lutego 2025

Susza






przedruk




Ekspert ostrzega. Susza uderza w Polskę, „sytuacja alarmująca”




25.02.2025 12:36



Polska od ponad 20 lat zmaga się z permanentnym stanem suszy, który cyklicznie przechodzi od fazy meteorologicznej do hydrologicznej. Naukowcy podkreślają konieczność długofalowych działań retencyjnych i adaptacyjnych, by złagodzić skutki zmian klimatycznych.

Jak przypomniał uczelnia w przesłanym komunikacie, IMGW-PIB zwrócił uwagę, iż sytuacja związana z suszą hydrologiczną w lutym br. nie była aż tak zła, jak od co najmniej 2015 roku.

„W czwartek, 20 lutego, na ponad 40 stacjach przepływ wody znajdował się poniżej wartości średniego niskiego przepływu dla danej rzeki. Aby skutecznie odnowić zasoby wodne i uzupełnić retencję, potrzeba długotrwałych, spokojnych, jednostajnych opadów deszczu trwających przez kilka tygodni na obszarach, które najbardziej tego potrzebują” – napisano w komunikacie.


Jak powstaje susza?

Dr inż. Marcin Wdowikowski z Katedry Gospodarki Wodno-Ściekowej i Technologii Odpadów PWr wyjaśnił, że o zjawisku suszy powinniśmy mówić jako o długotrwałym procesie, który można podzielić na trzy etapy.



Pierwszy (susza meteorologiczna lub atmosferyczna) zaczyna się brakiem opadów atmosferycznych (deszczu lub śniegu), a w okresie letnim często towarzyszy mu tzw. fala upałów. 

Takie utrzymujące się warunki prowadzą do etapu drugiego, czyli suszy glebowej lub rolniczej, w której obniżające się poziomy wód w rzekach i w glebach prowadzą do ograniczenia w dostępności do wody dla roślin. 

Kolejne dni niedoborów opadów i występowania wysokiej temperatury powietrza klasyfikowane są już jako zjawisko ekstremalne i prowadzą do etapu trzeciego, czyli suszy hydrologicznej.



Ten jest najgroźniejszy i prowadzi do zjawiska tzw. niżówki lub wręcz zaniku wody w rzekach i ciekach. Często wody nie ma również w studniach gospodarczych.

„Powstaje deficyt, który bardzo często nie jest możliwy do uzupełnienia nawet przez ulewną burzę, kiedy woda bardzo szybko odpływa. Susza na każdym etapie jest dużym obciążeniem dla środowiska, społeczeństwa i gospodarki, dlatego wprowadzono nazwę susza gospodarcza, która podkreśla negatywny wpływ na każdy z tych elementów” – dodał dr Wdowikowski.



Zdanie ekspertów

„Wielu hydrologów i klimatologów uważa, że w Polsce i Europie jesteśmy stale w stanie suszy, od ponad 20 lat wahającej się pomiędzy I i II etapem. Najdotkliwsze jej skutki odnotowano w naszym kraju w 2003, 2015 i 2019 roku” – powiedział naukowiec.

W Polsce obowiązuje obecnie Plan Przeciwdziałania Skutkom Suszy, w którym wskazano szereg działań na lata 2021-27. Są to m.in. analiza możliwości powiększenia zasobów wodnych, propozycje budowy lub przebudowy urządzeń wodnych oraz propozycje niezbędnych zmian w zakresie korzystania z zasobów wodnych oraz zmian naturalnej i sztucznej retencji.

„Zazielenianie miast i przywracanie wielu funkcji środowiskowych na obszarach rolniczych jest tematem wielu projektów i inicjatyw. Jest to ważne, ponieważ, zjawisko suszy powiązano z działaniami adaptacyjnymi do zmian klimatycznych i zasadami zrównoważonego rozwoju” – powiedział dr Wdowikowski.




energetyka24.com/klimat/wiadomosci/ekspert-ostrzega-susza-uderza-w-polske-sytuacja-alarmujaca




poniedziałek, 11 listopada 2024

Ziemia na Ukrainie





10 największych użytkowników gruntów rolnych na Ukrainie w 2021  i  2023 r.





przedruki


Jak zniknęło 5 mln ha? 
Skryta prywatyzacja ziemi na Ukrainie

Sławomir Matuszak


Analizy
2020-11-12


6 listopada premier Denys Szmyhal podczas prezentacji wyników audytu gospodarczego Ukrainy poinformował, że z własności państwowej zniknęło 5 mln ha gruntów rolnych. Tym samym potwierdził on słowa szefa Państwowej Służby Ukrainy ds. Geodezji, Kartografii i Katastru (dalej: Państwowej Służby Katastru, PSK) Romana Łeszczenki, który w serii wywiadów pod koniec października informował, że większość państwowej ziemi rolnej została w nielegalny sposób sprywatyzowana. 

Z wyliczeń PSK wynika, że po przekazaniu samorządom w wyniku reformy decentralizacji w latach 2018–2020 ok. 4 mln ha ziemi, zamiast deklarowanych 6,4 mln ha ziemi rolnej, w rękach państwa znajduje się zaledwie 750 tys. ha. Brakujących ponad 5 mln ha (ponad 50 tys. km², 8% terytorium kraju) zostało, według Łeszczenki, w sposób nielegalny sprywatyzowanych na skutek procesu, który trwał przez co najmniej kilkanaście lat i polegał na przekazywaniu w prywatne ręce niewielkich, maksymalnie dwuhektarowych działek. PSK przekazał organom ścigania dokumenty o naruszeniach w ponad 300 sprawach oraz zapowiedział opracowanie procedur prawnych umożliwiających przywrócenie nielegalnie nabytej ziemi własności państwowej.

KomentarzPaństwowa Służba Katastru zajmuje się ewidencją gruntów (w tym rolnych) i do niedawna miała opinię jednej z najbardziej skorumpowanych instytucji na Ukrainie. Łeszczenko, który objął jej kierownictwo w czerwcu br., rozpoczął audyt systemu rejestracji oraz inwentaryzację ziem rolnych. W trakcie kontroli ujawniono szereg rażących naruszeń, m.in. okazało się, że niekontrolowany dostęp do rejestru miały osoby trzecie, które mogły w nim dokonywać dowolnych modyfikacji, np. zmieniać docelowe przeznaczenie danej działki. Obecnie udało się przywrócić pełną kontrolę nad rejestrem, zapowiedziano także przeprowadzenie prac nad przygotowaniem mapy lotniczej całego kraju, co ułatwi monitorowanie wykorzystania ziemi zgodnie z jej przeznaczeniem.


W ramach tzw. bezpłatnej prywatyzacji przewidzianej przez kodeks ziemski z 2001 r. (ustawę regulującą prawo własności gruntów rolnych) teoretycznie każdy obywatel Ukrainy ma prawo do uzyskania sześciu działek o różnym przeznaczeniu i o łącznym obszarze około 6 ha. 

W praktyce proces ich przyznawania był całkowicie nietransparentny i zależał od decyzji urzędników PSK na szczeblu centralnym oraz w jej oddziałach regionalnych. Ponadto brak działającego systemu weryfikacji beneficjentów kodeksu powodował, że jedna osoba mogła nabywać wiele działek, kwitł także proceder przekazywania ziemi podstawionym osobom. 

Dla przykładu: według słów Łeszczenki 80 tys. ha ziemi w obwodzie winnickim trafiło do przedstawicieli pięciu powiązanych ze sobą rodzin. Prywatyzowano też ziemie mające korzystną lokalizację, np. wokół Kijowa czy w pasie nadmorskim obwodu odeskiego, a potem zmieniano ich przeznaczenie z rolnego na budowlane.


Dotyczyło to także obszarów, na których znajdują się surowce naturalne (np. gaz, rudy tytanu czy bursztyn). W latach 2013–2020 miano w ten sposób przekazać obywatelom 700 tys. ha, co znajduje potwierdzenie w dokumentacji (choć w tysiącach przypadków miały miejsca nadużycia), natomiast w rejestrze brakuje informacji o ponad 5 mln ha sprywatyzowanych przed 2013 r. Do momentu przeprowadzenia cyfryzacji papierowych dokumentów z tego okresu nie można stwierdzić, w czyje ręce trafiły.

Szef PSK nie wymieniał nazwisk, twierdził tylko, że Służba była kierowana przez „grupę doniecką”, a po 2014 r. „grupę winnicką”. Można to rozumieć jako oskarżenie pod adresem byłego prezydenta Wiktora Janukowycza (pochodzącego z Doniecka) oraz Petra Poroszenki i byłego premiera Wołodymyra Hrojsmana (związanych z Winnicą). Poza władzami centralnymi w proceder ten byli zamieszani także przedstawiciele regionalnych elit w poszczególnych obwodach.


5 mln ha to obszar nieco większy niż terytorium Słowacji. Zaskakujące jest więc to, że informacje Łeszczenki nie wywołały większej burzy politycznej. Może to świadczyć o tym, że w proceder prywatyzacji ziemi była zamieszana większość ukraińskiego establishmentu politycznego, w tym przedstawiciele większości partii opozycyjnych (w szczególności Europejskiej Solidarności i Opozycyjnej Platformy – Za Życie). 


Biorąc pod uwagę niewydolność i stopień skorumpowania tamtejszego wymiaru sprawiedliwości, można mieć poważne wątpliwości, czy osoby uczestniczące w nielegalnej prywatyzacji zostaną pociągnięte do odpowiedzialności. Nie wiadomo też, w jaki sposób państwo będzie próbowało odzyskać sprywatyzowaną ziemię. Łeszczenko proponuje, aby sprawy te miały skróconą procedurę rozpatrywania przez Wyższy Sąd Antykorupcyjny. Ich potencjalnie duża liczba może jednak spowodować całkowity paraliż tego organu.








10 największych użytkowników gruntów rolnych na Ukrainie w 2021 r.


07 października 2021

Niedawny ranking opublikowany przez Latifundist.com przedstawia listę 10 największych gospodarstw rolnych na Ukrainie pod względem powierzchni użytków rolnych w 2020 roku. W porównaniu z ubiegłorocznym rankingiem łączna powierzchnia użytków rolnych kontrolowana przez 10 największych ukraińskich agroholdingów pozostała niemal taka sama i wynosi 2,65 mln ha. 

Miejsce nr 8 zajęła jednak nowa firma na liście, Agrarian Systems Technologies (AST), której w latach 2019-2020 udało się zwiększyć powierzchnię swoich gruntów rolnych z 40 000 hektarów do 150 000 hektarów. Kernel, nr 1 w rankingu, zmniejszył swoją działalność rolniczą o 20 000 hektarów w porównaniu z 2019 r. i uprawiał łącznie 510 000 hektarów w 2020 r.

Główne obszary działalności: produkcja zbóż i nasion oleistych; Produkcja mleczarska









10 firm kontrolujących grunty orne na Ukrainie w 2023 r.





Najwięksi posiadacze ziemscy są mieszanką oligarchów i różnych zagranicznych interesów, głównie europejskich i północnoamerykańskich. 
Przedsiębiorstwa te są spółkami holdingowymi i zazwyczaj prowadzą swoją działalność za pośrednictwem spółek zależnych. Dziesięć największych z nich wymieniono w tabeli 1.




Oligarchowie


Kontrolując 582 062 hektary, Kernel jest największym posiadaczem ziemskim, a także największym producentem i eksporterem oleju słonecznikowego.
Jego właściciel, Andrij Werewski, jest 16 najbogatszym człowiekiem na Ukrainie.



UkrLandFarming jest drugim co do wielkości posiadaczem ziemskim z 403 370 hektarami. Założona przez oligarchę Olega Bachmatiuka, który w 2016 r. był 28 najbogatszą osobą na Ukrainie i od tego czasu stracił wiele swoich ziem i aktywów w wyniku aneksji Krymu przez Rosję, specjalizuje się w produkcji zboża, jaj, mleka i mięsa.


Trzecim co do wielkości posiadaczem ziemskim, posiadającym 360 238 hektarów, jest MHP, największy producent i eksporter kurczaków na Ukrainie.
Został założony przez obecnego dyrektora generalnego,  Jurij Kosiuk, dziesiąta najbogatsza osoba w kraju.


Posiadająca 264 270 hektarów Astarta jest największym producentem cukru na Ukrainie, a także prowadzi działalność w przemysłowej produkcji mleka i przetwórstwie soi.
Jej założyciel i obecny dyrektor generalny, Wiktor Iwanczyk, jest 95 najbogatszą osobą w kraju.


Założyciel Nibulonu, Ołeksij Wadaturski, był 24 najbogatszą osobą na Ukrainie, ale zmarł w lipcu 2022 r. w wyniku rosyjskiego ataku rakietowego. 
Nibulon uprawia zboże na eksport na 82 500 hektarach.


System Capital Management (SCM) jest głównym holdingiem finansowym i przemysłowym kontrolowanym przez najbogatszego człowieka na Ukrainie, Rinata Achmetowa.
SCM jest właścicielem różnych rolniczych spółek zależnych, w szczególności HarvEast, która produkuje pszenicę, słonecznik, rośliny strączkowe, kukurydzę i bydło. Firma zarządza 26 000 hektarów ziemi, tracąc kontrolę nad ponad 100 000 hektarów w wyniku wojny.





Firmy zagraniczne 


Kilka zagranicznych firm skonsolidowało niektóre z największych użytków rolnych kraju. Trzy największe z nich to:


Piątym co do wielkości posiadaczem gruntów w kraju, posiadającym 290 749 hektarów, jest NCH Capital, amerykańska firma private equity, która inwestuje w imieniu czołowych amerykańskich funduszy emerytalnych, fundacji uniwersyteckich i fundacji.
Działa na Ukrainie za pośrednictwem firmy AgroProsperis.


PIF Saudi, należąca do Sovereign Fund of Saudi Arabia, prowadzi działalność na 228 654 hektarach za pośrednictwem Saudi Agriculture and Livestock Investment Company ("SALIC") i jej spółki zależnej.


TNA Corporate Solutions, inna firma z siedzibą w USA, jest własnością amerykańskiego biznesmena Nicholasa Piazzy. Kontroluje 295 624 hektarów poprzez kilka spółek zależnych, w tym Pivden Agro Invest, Podillya Agroproduct, Hetmanske i Prydniprovske. Większość gruntów dzierżawionych przez TNA pochodzi z transferów z UkrLandFarming dokonanych w ostatnich latach
































tekst oryginalny:


Top 10 Ukrainian agricultural land users 2021

07 October 2021

A recent ranking published by Latifundist.com presents the list of Ukraine’s top 10 agroholdings based on farmland area under operation in 2020. As compared to the previous year’s ranking, the total farmland controlled by Ukrainian 10 largest agroholdings has remained nearly the same and stands at 2.65 million hectares. However, place No. 8 was taken by a new company on the list, Agrarian Systems Technologies (AST), which managed to increase its farmland 40,000 hectares to 150,000 hectares in 2019-2020. Kernel, No.1 in the ranking, reduced its farmland operations 20,000 hectares as compared to 2019 and farmed a total of 510,000 hectares in 2020.






Name --- Ultimate beneficial owner ----Registered office -----Farmland in 2019 
'000 ha ----------- Farmland in 2020, '000 ha


Kernel Andriy Verevskyi Luxembourg City, Luxembourg 530 510
Main activities: crop production, sunflower oil production

UkrLandFarming Oleg Bakhmatyuk Nicosia, Cyprus 500 475
Main activities: crop production; meat, milk and egg production

MHP Yuriy Kosiuk Nicosia, Cyprus 370 370
Main activities: crop production; livestock production; poultry production; meat processing, biogas production

Agroprosperis (New Century Holding) George Rohr, Maurice Tabasinik New York CIty, New York, USA 300 300
Main activities: grains and oilseeds production

Astarta-Kyiv Viktor Ivanchyk Amsterdam, The Netherlands 235 243
Main activities: crop, sugar and dairy production; livestock production; biogas production

Continental Farmers Group SALIC Ternopil, Ukraine 195 195
Main activities: crop and potato production; grain storage; seed production

Epicentr Agro Oleksandr Gerega, Galyna Gerega Kyiv, Ukraine 160 160
Main activities: crop, livestock and dairy production; grain storage; flour and cereals production

8 Agrarian System Technologies (AST) Dmytro and Tetiana Kolesnyk Kyiv, Ukraine 110 150
Main activities: crop production

HarvEast Rinat Akhmetov, Vadym Novynskyi Donetsk, Ukraine 127 127
Main activities: crop and livestock production; grain storage; mixed fodder production; seed production

10 IMC Oleksandr Petrov Luxembourg City, Luxembourg 123.9 120
Main activities: grains and oilseeds production; dairy production





całość tutaj:


War and Theft: The Takeover of Ukraine’s Agricultural Land

Jak zniknęło 5 mln ha? Skryta prywatyzacja ziemi na Ukrainie

Top 10 Ukrainian agricultural land users 2021 | Large Scale Agriculture


2014 r:

Brief_CorporateTakeoverofUkraine_0.pdf



do sprawdzenia:

Gospodarka i finanse Ukrainy są kontrolowane przez głównych graczy, takich jak Dom Rothschildów i firma inwestycyjna BlackRock. 

Financial Times poinformował, że BlackRock przejął aktywa ukraińskich firm, w tym Metinvestu, DTEK, holdingu rolnego MHP, Naftohazu, Ukrzaliznyci, Ukrawtodoru i Ukrenergo. 









niedziela, 10 listopada 2024

Radło, a pług




Gdzieś w latach szkoly podstawowej przyswoiłem sobie pogardę dla radła, jako narzędzia niewydolnego, nie mogącego równać się z pługiem, tymczasem...







przedruk




Miejsce pługa w historii


Marcin Gryn

Opublikowano: 16-01-2020, 07:00



Porównanie pól w uprawie pasowej i konwencjonalnej po intensywnych opadach deszczu. Fot. M. Wagner.



Postęp sprawił, że zaczęto wytwarzać narzędzia do uprawy gleby, które początkowo jedynie ułatwiały i przyspieszały prace na roli. Przez wiele lat najbardziej popularnym narzędziem było ciągnione przez woły radło, które jedynie spulchniało glebę. Również pługi przez długi czas, nie przypominały tych wykorzystywanych dzisiaj. Ich zadaniem było odsunięcie skiby i spulchnianie gleby. Dopiero około roku 1750 n.e, powstał pług posiadający odkładnię odwracającą glebę. Zatem „wynalazek” ten w formie dziś nam znanej liczy sobie nieco ponad 200 lat.



Jednak wielu rolników zastanawia się, czy jednak nie lepiej uprawiać glebę bez użycia pługa. Podczas suszy nękającej amerykańskich farmerów w latach 30, kraj zmagał się z powszechnym kryzysem w rolnictwie. Był to bodziec do poszukiwania nowych koncepcji, a jak się później okazało powrót dawnych rozwiązań. Dniem, w którym cała Ameryka zdecydowała odejść od pługa była tzw. „Czarna niedziela”, 14 kwietnia 1935 roku. Połączenie suszy, odkrytej gleby, erozji i wiatru spowodowało powstanie jednej z największych burz piaskowych w historii USA i doprowadziło do ogromnych strat rolniczych i gospodarczych.


W latach 40 XX w. nauczono się efektywniejszej walki z chwastami, co było dodatkowym motywem przekonującym rolników do ograniczenia zabiegów uprawowych. W latach 60 XX w. zaczął rozwijać się przemysł produkcji maszyn do siewu bezpośredniego. Pionierami byli bracia Harry i Lawrence Young, których gospodarstwo posiadało wysoki stopień mechanizacji. W latach 80. i 90. nawet rząd USA postanowił zmotywować rolników do dbania o stan gleby poprzez system dotacji federalnych. Z biegiem czasu zaczęły rozwijać się kolejne przedsiębiorstwa oferujące maszyny do uprawy bezorkowej. W ten sposób powierzchnia gruntów w systemie no-till, wzrosła z 6% na początku lat 90, do 35% wszystkich gruntów w roku 2016. Znaczna część pozostałej powierzchni pól jest również uprawiana bez użycia pługa.


Na tym przykładzie można wnioskować, że nie trzeba poszukiwać nowych, kosmicznych technologii, gdyż te, które były jak się wydaje najprostsze ale zarazem najdłużej stosowane w historii rolnictwa, będą przynosić największe korzyści dla ludzi i środowiska. 

Ciągły postęp oraz rozwój nauki prowadzą do udoskonalania technologii wykorzystywanych w rolnictwie, jednak najważniejsza jest dbałość o stan gleby. Gleba w złej kondycji oraz niekorzystne warunki środowiska, nie wróżą nic dobrego …




czwartek, 10 października 2024

Nazwa Gdańska, a niemieckie "dożynki"...

 


Poniżej przedruk z niemieckiej strony o tradycji dożynek u Niemców na przykładzie Pomorza.


Pommerscher Greif e. V. – niemieckie stowarzyszenie o profilu historycznym i genealogicznym.

celem stowarzyszenia jest badanie, utrwalanie oraz upowszechnianie lokalnych i rodzinnych historii dawnej prowincji pomorskiej w oparciu o metodykę naukową i dokumenty źródłowe. Prowadzi również badania nad heraldyką, sfragistyką i pochodzeniem nazwisk, a także udziela wsparcia naukowego oraz publikuje prace historyczne.

Biblioteka i archiwum stowarzyszenia znajdują się od 2015 w Züssow, gdzie zbiorami opiekują się wolontariusze. Do tego czasu mieściły się w Centrum Pomorskim w Travemünde. Po jego zamknięciu Pommerscher Greif przejął także zbiory mieszczącej się tam biblioteki Pomorskiego Stowarzyszenia Centralnego.

Stowarzyszenie organizuje coroczne seminaria naukowe i wspólne wyjazdy badawcze. Na swojej stronie internetowej udostępnia bibliotekę cyfrową, bazę danych pomorskiego spisu kopyt* z lat 1717–1719 oraz publikację lustracji duńskiej na Pomorzu Szwedzkim z 1717.

Stowarzyszenie liczy ponad 450 członków (z końcem 2013 roku było ich 471) także z krajów, do których po wojnie wyemigrowali mieszkańcy Pomorza.

* tak jest napisane - "kopyt" - to jest polskojęzyczna wikipedia





Dla mnie tekst jest mocno dwuznaczny, odnośniki do Jana i napaści na niego, są wg mnie bardzo czytelne, one się po prostu powtarzają w różnych historiach, jak chociażby tej o Hiramie.... 

W podanej piosence pada zresztą określenie - "Stary" i imię "Hans", czyli Jan.

Święto plonów tradycji niemieckiej jawi się jak święto z okazji czyjejś śmierci - tryumf trzech pasterzy...


Niemcy udawali chrześcijan (udawali, że wyznają podobne wartości co Słowianie), kiedy przyszli do nas w dawnych wiekach i podobnie udają dożynki, a tak naprawdę obchodzą inne święto... to się często powtarza, to jest immanentna cecha niemieckiej polityki.

Na przykład teraz niemiecki kanclerz Olaf Scholz udaje, że nie umie rządzić, a naprawdę chodzi o ponowne wyniesienie faszystów do władzy, na - "skrupulatnie" wypracowanej fali niezadowolenia Niemców z obecnych rządów i polityki migracyjnej państwa.

W Niemczech, jak donoszą media, dominuje kryzys migracyjny i gospodarczy - co na to ci wszyscy mądrale od "Niemce som bardzo skrupulatne" i tym podobnych dyrdymałów??


Tak samo zaplanowana jest "nowa" twarz niemieckiej polityki - Sara Wagenknecht*


wagen - wózek, pojazd
knecht - sługa

pamiętamy - Kopacz = kopacz (grabarz)

służąca za listek figowy dla faszystów i jako ich transport - dosłownie wózek, na którym mają wjechać do władzy.


Sam fakt, że tak długo w postfaszystowskich Niemczech "tolerowano" faszystowską partię, aż urosła do znacznej siły,  powinien dać wszystkim do myślenia.

"To som mondre ludzie, te niemce, wie pan...?"


Zwracam uwagę na:

- myszy - może chodzi o przydomek lub wzrost, drobną posturę jednego z nich, tego, który głupio zginął ( myszom śmierć! a nam złoto) albo, że był pod wpływem myszy (coś drobnego) tj. był opętany

- taniec

- użycie cudzysłowia - w jakim celu?

- tekst oryginalny jest przedrukiem z lat 50-tych XX wieku, ale niewykluczone, że to tekst o wiele starszy, może z czasów zaborów, w tekście nie ma odniesienia do miejscowości, jedynie ilustracje odnoszą się do takich miejscowości jak Żabin w pow. drawskim, wymienia się wyspę Rugia - obecnie w Niemczech, ponadto autor poleca linki do opisów dożynek w powiecie gryfickim i słupskim

- w komentarzu nie tłumaczę wszystkiego, co tu jest, a notatka jest powiązana z innymi notatkami z bloga




przedruk

tłumaczenie automatyczne za pomocą strony deepl.com, 

google tłumacz słabo tłumaczył niemiecki i w ogóle nie poradził sobie z dolnoniemieckim w przypadku tekstu piosenki






Święto Dziękczynienia na Pomorzu




6 października, 2014 


Ze żniwami, najważniejszym wydarzeniem roku na wsi, zawsze wiąże się wiele zwyczajów i tradycji, zwłaszcza w naszej pomorskiej ojczyźnie, która była spichlerzem Niemiec. Tak jak prawie każda wieś na Pomorzu miała swoje językowe osobliwości i idiosynkrazje, tak zwyczaje żniwne zawsze nieco się od siebie różniły. Ogólnie jednak wyłania się jednolity obraz.


"która była spichlerzem Niemiec" - przypuszczam, że autorowi chodzi tu o tajny "spichlerz", bo przecież ziemia pomorska to tereny polodowcowe - mamy tu piaski, a ziemie uprawne generalnie są średnie. To powodowało odpływ niemieckich "kolonistów", którzy cały czas byli na siłę instalowani na Pomorzu, nawet przed wojną "troską" Hitlera było podnoszenie żywiołu niemieckiego na tym terenie - "zwyczajni" Niemcy nie chcieli tu mieszkać - MS






Pommerscher Erntezug, 1863
Otto von Reinsberg-Düringsfeld: Das festliche Jahr in Sitten, Gebräuchen und Feste der germanischen Völker. Mit gegen 130 in den Text gedruckten Illustrationen, vielen Tonbilder, etc. Spamer, Leipzig 1863. 390 W; http://www.mdz-nbn-resolving.de/urn/resolver.pl?urn=urn:nbn:de:bvb:12-bsb10016939-6


Odzież była wszędzie taka sama, wykonana z dobrego, tkanego w domu białego lnu. Czasami używano również białej tkaniny pokrzywowej, ale zwykle preferowano chłodzący len. Kobiety i dziewczęta nosiły swoją białą „zewnętrzną sukienkę” (weißes „Austkleid”), prosty, domowy krój, z dużą, białą chustą, którą można było zawiązać szeroko na czole, aby zapewnić wystarczający cień. Mężczyźni również nosili białe spodnie i koszule oraz tradycyjne słomkowe kapelusze. Jednak w ostatnich czasach wiele młodych dziewcząt poszło w ślady mężczyzn, wybierając również długie spodnie i słomkowe kapelusze jako część swojej odzieży żniwnej. Wynikało to jednak wyłącznie z praktyczności i bezpieczeństwa przed palącymi promieniami słońca.

Śniadania, obiady i kolacje jadano w domu, ale pomiędzy tymi posiłkami duży kosz z wybranymi rzeczami był „przenoszony” na pole, a jego zawartość szczęśliwie konsumowana w cieniu przysiadów, na poboczu drogi lub na pobliskim skraju lasu. Co jedzono? To również różniło się w każdej wiosce. W jednej wiosce było ciasto lub maślane babeczki, w innej naleśniki i soczewica. We wcześniejszych czasach ryż i śliwki były uważane za „dobre jedzenie” w porze obiadowej, później za najlepszy posiłek uważano pieczoną wieprzowinę lub młode kurczaki.

[duży kosz z wybranymi rzeczami był „przenoszony” na pole -  słowo "nachgetragen" w oryginale ujęto w cudzysłów, może więc tu być jakieś rebus zrozumiały dla tych, co wiedzą o co chodzi; słowo "nachgetragen" tłumaczone jest jako: dodany, w dodatku - MS]


Ale nie było różnic, jeśli chodzi o picie. Tylko piwo warzone w domu było wszędzie uważane za właściwy napój. Austbier był przygotowywany i warzony co roku przed żniwami, rozlewany do dużych dzbanów i nie tylko smakował wyśmienicie, ale także gasił największe pragnienie. Dopóki to piwo nie zostało wypite, żaden rolnik ani parobek nie dotykał kosy do koszenia. Kiedy żyto było dojrzałe, zawsze mówili do mistrza:

„Gdzie jest Austbeir!”.

Ale kiedy pierwszy łyk był gotowy, zaczynały się żniwa. Żona rolnika była chwalona i radowała się, gdy cała drużyna szła śpiewająco w pole. Termin zbioru żyta przypadał około 25 lipca. Stąd stare farmerskie powiedzenie:

„Święty Jakub przynosi chleb albo głód!”.



Pochód żniwny w Gross Sabin, powiat Dramburg
z: Pommersches Heimatbuch 1954


Dzień św. Bartłomieja 24 sierpnia był ostatnim dniem zbiorów owsa, a także początkiem zbiorów owoców. Rolnik zwykle wykonywał pierwsze cięcie kosą na polu żyta, odmawiając „Boże dopomóż” lub cichą Modlitwę Pańską. Przywoływało to Boże błogosławieństwo dla dobrych i obfitych zbiorów. W niektórych miejscach na początku żniw bito nawet w dzwony. Zwyczaj ten był nawet mocno zakorzeniony w starszych obrzędach kościelnych. W niektórych regionach pierwsze kłosy kukurydzy były również kładzione na ziemi jako krzyż z pokory i wdzięczności. Jednak gdy tylko koszenie dobiegało końca, praca rozpoczynała się jak opętana. Pierwszy snop wiązano i odkładano na bok, ponieważ w niektórych gospodarstwach wyrzucano go później za drzwi stodoły z powiedzeniem „Myszko, oto twój, zostaw mi mój!”, aby wykupić się od plagi myszy.

Pierwszy przywieziony wóz miał dokładnie takie samo znaczenie jak pierwszy pokos czy pierwszy snop. Podczas załadunku i jazdy wozem nie wolno było rozmawiać. Dopiero po trzykrotnym trzaśnięciu biczem drzwi stodoły były otwierane w ciszy przez żonę rolnika. Następnie zadawała rytualne pytanie:


 Co wieziesz?

 Chleb dla nas - śmierć dla myszy!


 [Was bringst Du?
 Für uns das Brot — für die Mäuse den Tod!]

Gospodarz odpowiedział więc i wjechał pierwszym wozem do stodoły. Z drugiej strony ostatni ładunek był zawsze trochę zabawny. Na przykład, w środku zostawiano dziurę, aby człowiek, który stał w stodole, prześlizgnął się na spód deski wozu. Albo ostatni ładunek był pakowany poprzecznie do siebie z czystego entuzjazmu, aby snopy nie mogły zostać rozerwane podczas rozładunku.

alternatywnie:

"Z drugiej strony, ostatni załadunek był zawsze trochę zabawny. Na przykład nie było „pakowania” w środku, tak że człowiek, który utknął w stodole, prześlizgnął się na spód deski wozu."





"Starzec" zostaje przekazany panu dworu Z: Pommersches Heimatbuch 1954 z podziękowaniami dla Irecka Litzbarskiego* za odniesienie do źródła



Najbardziej znanym zwyczajem na Pomorzu była postać „Starca” ("Alten") lub „de Oll” w języku dolnoniemieckim. Ta słomiana kukła została wykonana z ostatniego snopa zboża. Na polach ludzie tańczyli wokół słomianego człowieka z radości z powodu szczęśliwego zakończenia zbiorów zboża. Następnie niesiono go śpiewając do wioski lub przywiązywano do najpiękniejszego konia. Procesja zatrzymywała się przed dworem lub gospodarstwem, młoda dziewczyna wychodziła naprzód i wypowiadała powiedzenie:


[język dolnoniemiecki - MS]

Goden Dag, tosaomen in dat Huus,

wi bringe den Ollen von’t Feld no Huus.

wi hewwe mit em üm de Wett bunne,

de Oll, de hett de Sieg gewunne.

Wi fünge us mit em an to striden,

de Oll, de wull in’n Feld nich bliwen.

Wi hewwe moal bunne rund un bunt,

wi hewwe moal bunne öwer Barg un dörch den Grund.

Wi hewwe moal bunne dörch Distel un Doorn,

doaför gäw de leiv Gott us immer schier Koorn.

Wie hewwe moal bunne, dat de Sand so stöwt,

un anftert Johr will wi binne, dat de Steel sik bögt.

De Oll, dat wie ein lustig Hans,

hei bitt sik nu ut Musik un Danz.

Un wenn hei dat würd nich kriege,

denn ward ji annert Johr up’n Rügge liege.

Wat doahn wi nu mit diesem Olle?

Wille Sei em hewwe oder schaele wi em biholle?

Dzień dobry, tosaomen in dat Huus,

Sprowadzamy staruszka z pola do domu.

Graliśmy z nim w zawodach,

Starzec wygrał zwycięstwo.

Zaczynamy z nim kroczyć,

Oll, który nie chciał zostać na polu.

Zawsze byliśmy kolorowi i okrągli,

Mieliśmy czasem kolorowe przez poprzeczkę i przez ziemię.

Mieliśmy czasem kolorowe przez osty i ciernie,

ale Bóg zawsze dawał nam tyle radości.

Zawsze mieliśmy kolorowe, że piasek tak przeszkadza,

i co roku chcemy, żeby stal się wygięła.

Stary człowiek, jak wesoły Hans,

teraz prosi o muzykę i taniec.

A jeśli tego nie dostanie,

to będziesz leżał na plecach przez resztę roku.

Co zrobimy z tym starcem?

Chcemy go zatrzymać czy pochować?




Otóż "starca" nigdy nie odprawiano, ale chętnie zabierano go do domu i wykupywano za muzykę i taniec, jedzenie i picie.

Po żniwach wbito do stodoły ostatnią beczkę, ziemniaki zapiwniczono i przyniesiono na hałdy, przystąpiono do przygotowań do dożynek. Uroczystość tę obchodzono również według starych, tradycyjnych zwyczajów. Klaus Granzow relacjonuje to:

Pomiędzy Zesłaniem Ducha Świętego, „pięknym świętem” na wiosnę, a Bożym Narodzeniem, "świętym świętem" zimą, obchodzimy piękne i wspaniałe święto wdzięczności jesienią: dożynki. Jest to dzień, o którym chłopiec z leśnego gospodarstwa Peter Rosegger mówi, że jest to "małe okno, przez które można spojrzeć na szeroki świat, a nawet trochę w wieczność".

Na Pomorzu święto plonów (Erntefest) obchodzone były zazwyczaj w ostatnią niedzielę września, a tydzień później w październiku dożynki (Erntedankfes).

[Erntefest - Erntedankfest - zakończenie żniw i podziękowanie za plony? - MS]

Tak śpiewali chłopcy i dziewczęta, kiedy zebrali się na wiejskim placu w tę niedzielę. Wszyscy, którzy brali udział w żniwach, pojawili się w odświętnych strojach. Na ten festiwal założono stare, piękne stroje lub najnowsze ubrania. Mężczyźni mieli swoje narzędzia — kosy i widelce — owinięte kolorową krepą lub bibułą, a na czapkach bukiety kwiatów lub zboża, a dziewczęta równie pięknie ozdobiły swoje grabie czerwonymi, niebieskimi, zielonymi i białymi wstążkami.

[tradycyjne rokoszowe akcesoria... - MS]







Najpiękniej wyposażony był jednak wóz żniwny, który co roku przywoził inny rolnik (zawsze jechał na zmianę). Nie tylko zdobiły go kiście wszelkiego rodzaju zbóż i kolorowe kwiaty, ale ciężkie girlandy z liści dębu przewinęły się przez szprychy kół i słupy drabiny po bokach. Konie i woźnica byli również udekorowani liśćmi dębu i kłosami zboża. Za tym wozem, na którym zazwyczaj siedziały tylko dzieci danego rolnika, przez wieś przechodził kondukt żniwny. Przed nimi szedł młody mężczyzna z koszem do zasiewu, który miał nam teraz przypominać o trudnym początku przygotowania pola na szczęśliwym końcu żniw. Następnie dwie młode dziewczyny włożyły koronę, a za nimi kapela wiejska i cała wesoła gromadka chłopców i dziewcząt z całej wioski.

W niektórych regionach Pomorza wieniec dożynkowy nadal nazywany był „wieńcem austriackim”. („Aust-Kranz” - a może chodzi o "wschodni"? podobnie: "Austbeir" - MS).  Wieniec zawsze symbolizował zamykający się krąg roku. Wieniec ewoluował następnie w koronę łukową, która była wykonana z drewna wierzbowego ze specjalnym kunsztem. Zadaniem dziewcząt z wioski było jak najpiękniejsze udekorowanie korony. Zabrały się do pracy z wielką starannością, miłością i wyobraźnią i ukończyły trudną pracę. Należało wykorzystać wszystkie rodzaje zbóż: żyto, pszenicę, jęczmień i owies, a także kwiaty polne: chaber, rzodkiewkę i mak. W niektórych regionach w koronę wplatano również jabłka i gruszki, owoce zbiorów owoców.

Ta wspaniała korona była następnie wręczana panu przez jego służących i pokojówki w wioskach dworskich. W wioskach rolniczych co roku inne gospodarstwo otrzymywało koronę. Gospodarz lub pan dworu stał z rodziną przy drzwiach wejściowych, gdy korowód dożynkowy maszerował do gospodarstwa śpiewając. Radośni żniwiarze tworzyli półokrąg wokół domu, a dwie dziewczynki wychodziły z koroną i śpiewały pieśń:


[język niemiecki ? - MS]

Guten Tag, ihr Herren insgemein,

ich bitt’, ein Weilchen still zu sein.

Wir bringen dar den Erntekranz

für Essen, Trinken, Spiel und Tanz.

Er ist nicht von Distel und Dorn.

sondern von reinem, gewachsenem Korn.

Ich will nun wünschen, daß die Pferde gut gehn,

und daß die Schweine gut gedeihn,

daß die Frau kann nach dem Rechten sehn

und alle Kinder reich sich verfrei’n.

Dafür bitten wir Bier und Wein

und wollen dabei recht lustig sein!

Musikanten,   spielt auf,

ohne Rast und Verschnauf!”


Dzień dobry, panowie w ogóle,

Proszę o chwilę ciszy.

Przynosimy wieniec dożynkowy

na jedzenie, picie, gry i tańce.

Nie jest on z ostu i ciernia.

lecz z czystego, wyrośniętego zboża.

Życzę teraz, by konie miały się dobrze,

i by świnie dobrze się rozwijały,

by żona dbała o swoje prawa

i aby wszystkie dzieci były bogate.

W zamian prosimy o piwo i wino

i zabawmy się!

Muzycy, grajcie,

bez odpoczynku i wytchnienia!”







Następnie przekazano koronę żniwną i wniesiono ją do domu. Zabrzmiała muzyka, a gospodarz podziękował gościom napojem dożynkowym. Mówca wiersza otrzymywał prezent, a wszyscy goście dostawali mały bukiecik do przypięcia na stole.

W posiadłościach stół był teraz zastawiony dla wszystkich służących, a pan i "pani" usługiwali sami. Stary właściciel ziemski mawiał:

"Mam już dość tego całego roku, (w) ten dzień zamierzam powiedzieć, że cię (ciebie) uszczęśliwię!"

[„Dat ganz Johr moakt ji mi satt, dissen Dag heww ick nu, dat ick juch satt moake doh!”]


Na wyspie Rugia korona żniwna była „odtańczona”: najpierw pan tańczy ze swoją żoną, potem z panną z wieńcem, z majstrem i tak dalej aż do małej pokojówki, następnie gospodyni tańczy z majstrem aż do najmłodszego stajennego. Każda para trzyma koronę między sobą, dopóki nic z niej nie zostanie. W innych regionach stara korona jest wypełniana jabłkami i słodyczami przez pana dworu i rzucana między dzieci, które następnie rozrywają koronę.

Nowa korona jest jednak umieszczana w honorowym miejscu, zwykle z przodu w korytarzu, natychmiast widocznym dla każdego gościa. Na czas dożynek jest ona jednak przenoszona do sali, gdzie rozpoczyna się taniec dożynkowy. Bawiono się tu i pito do wczesnych godzin porannych. Często pan dworu lub „koronowany” rolnik płacił cały rachunek sam, ale w przeciwnym razie tworzono wspólny fundusz, aby wszyscy mogli przyłączyć się do świętowania.

Ostatni taniec pod koroną był zarezerwowany dla młodych dziewcząt i kobiet, ponieważ panowało w nim starożytne zaklęcie płodności. Ogólnie rzecz biorąc, czas żniw był również czasem wesel. W ubiegłym stuleciu wesela i dożynki były obchodzone razem w wielu wioskach. A następna Niedziela Dziękczynienia była również nabożeństwem dziękczynnym dla młodej pary. Ołtarz był świątecznie udekorowany. Wszystkie owoce z pola i ogrodu zostały ułożone na schodach jako znak dziękczynienia. Duża, ciężka korona żniwna wisiała zamiast żyrandola.






Teksty z „Pommersche Saat” (Pomorskie Ziarno), miesięcznika organizującego wieczory ojczyźniane, Pommersche Landsmannschaft 1949-1962.

Film przedstawiający pomorskie życie wiejskie w Lupow, powiat Stolp - w tym materiał z dożynek - można obejrzeć na Lupowfilmie nr I

Piękny opis dożynek w Stölitz, powiat Greifenberg, można również znaleźć w:

 "Ein Rittergut im Wandel der Zeit: Erinnerungen an das pommersche Dorfleben und an die Zeit bis 1957" Gerharda Kastena, Norderstedt, 2009

*Kolekcja zdjęć Irecka Litzbarskiego na Flickr







tłumaczenie słowa "Oll" ("Starzec") - stary, zużyty








Fragment mojego tekstu "Poszukiwania najstarszego Gdańska"
 
22 czerwca 2022 r.




W XIX wieku słynny gdański historyk Gotthilf Löschin zaproponował, że Hagel pierwotnie był Jagelem, a skutkiem tego było pojawienie się wśród niektórych polskich opracowań terminu Góra Jagiełłowa, Jagłowa czy Jagielna.

Według tych legend, na szczycie Góry Gradowej w drewnianej warowni mieszkał Hagel, który jednak nie był wzorem dobrego władcy. Okoliczna ludność żyła w strachu przed jego terrorem, bowiem za pomocą siły wymuszał coraz to większe daniny.

W jednej z wersji Hagel miał pasierbicę Raję, która zakochała się z wzajemnością w młodym rybaku Danie. Okrutnik z Góry Gradowej dowiedział się o tym zakazanym uczuciu i postanowił zabić młodzieńca, któremu jednak udało się pokonać Hagela. 

Ciemiężca poniósł śmierć, drewniana warownia została zburzona, a mieszkańcy uczcili upadek dawnego pana tańcem. Z kolei dzielny rybak ze swoją ukochaną założyli miasto, z którego w przyszłości wyrośnie Gdańsk. Imię Dana było jednocześnie ludową etymologią pochodzenia nazwy Danzig.



W 1862 
roku Ryszard Berwiński w swojej książce "Studia o gusłach, czarach, zabobonach i przesądach ludowych" w jednym z przypisów zapisał jeszcze jeden ciekawy przekaz o Górze Gradowej:

(...) Gaspar Schutz powiada, że ów rycerz, którzy zachęcając poddanych swej wioski "Wieke" do tańca, miał mówić do nich "Danz Wiekie", z czego później, gdy go zamordowano, a miasto tu powstało, utworzył się: Danzwig, Danzig; 


że tedy ten rycerz nazywał się Jagel, lub "Hagel", że mieszkał na drewnianym zamczysku na górze, którą dla tego Hagelsberg nazywano i do dziś dnia nazywają. Jakoś istotnie prawda, że Niemcy tameczni tak nazywają tę górę. Ale zapytany o nią poczciwy okoliczny Kaszub, opowiada zawsze, że to "grodowa góra", jakoby grodzka od gród, grad, hrad, który na tej zapewne stał górze w czasach dawnych i dał początek tej nazwie. 

Ale Niemcy języka naszego nieświadomi, i radzi go umyślnie wykrzywiać, a ślady jego zacierać, przetłumaczywszy "hrad" (Burg) na "Hagel" (grad), utworzyli z tego "Hagelsberg" i całą bajkę o poddanych ze wsi Wieke, o ich tańcach i księciu Jagiel wymyślili, chcąc nazwę miasta z języka niemieckiego wydedukować. Takiej wsi Wieke nie masz dziś śladu w okolicach Gdańska (...).

Kto wie, być może te legendy i przekazy rzeczywiście były dalekim echem opowieści o najstarszym Gdańsku, a współczesna historia zwraca nam wielowiekową tradycję.

Berwiński ma rację - podobne fałszerstwa niemcy stosowali w całej Polsce, na całej Słowiańszczyźnie. Zwracałem na to uwagę przy okazji omówienia wiki miasta Gniew, Skarszewy czy Junkrowy - także Sopot.




A w słowach pierwszej "dożynkowej" piosenki mamy:


De Oll, dat wie ein lustig Hans,
hei bitt sik nu ut Musik un Danz.



Czyli w języku dolnoniemieckim słowo "taniec" zapisywało się nie "Tanz", tylko - "Danz".



Ja wiem, są całe opracowania bardzo dobrych polskich językoznawców na temat genezy nazwy "Gdańsk", np. w:

"Nazwy miast Pomorza Gdańskiego" pod redakcją H. Górnowicza i Z. Brockiego z udziałem E. Brezy i J. Tredera, Wydawnictwo UG 1999 r.

i oni tam szczegółowo opisują z czego wynika zamiana   Kdanzc   na   Danzk....  

z tego, że Niemcy nie umieli mówić...


ja jednak podejrzewam, że z tymi tańcami to mogło tak być i że niemiecka nazwa Gdańska - Danzig - właśnie od tego tańca pochodzi.....



Najstarszy znany nam zapis nazwy Gdańska brzmiał:

Gyddanyzc

co czytało się



Gъdańъskъ

Gъdaniesk    albo    Gъdańsk



gdzie jer twardy "ъ" czyta się podobnie do "u"



Jery w języku prasłowiańskim powstały głównie w wyniku przemian praindoeuropejskich krótkich samogłosek   ŭ   i   ĭ
Samogłoska ь odpowiada na ogół dawnemu ĭ, a

 ъ odpowiada ŭ.


Przykładowo:


pie. *gʰostĭs > psł. *gostь > pol. gość;
pie. *sūnŭs > psł. *synъ > pol. syn;
pie. *mŭsom > psł. *mъxъ > pol. mech





Do "tradycji" nazywania Gdańska miastem tańców zdaje się nawiązują włodarze miasta nad Motławą...


2019 r:

"Radosny pochód" i "tańce" - taki opis Marszu Życia, który odbędzie się w dniu obchodów wybuchu II wojny światowej pojawił się we wtorek na oficjalnej stronie Gdańska.




oraz szefowstwo Europejskiego Centrum Solidarności (ECS) w 2024 r:



Szokująca potańcówka

Czesław Nowak odnosi się również do samego programu obchodów, w tym potańcówki.

A w tegorocznym programie na przykład taka atrakcja:

wieczorna „Potańcówka pod gwiazdami” przy Bramie nr 2. 

W pobliżu miejsca, gdzie w Grudniu 1970 lała się krew!? 


Szokujące. Ja nawet myślę, że ktoś z Państwa, młodszych zapewne, pracowników chciał dobrze – radośnie uczcić dzień zwycięstwa, jakim był przecież 31 sierpnia 1980 roku. Tylko, na Boga, nie w tym miejscu tańce! Czy w obowiązujące u Was atmosferze „uśmiechniętej Polski” nikt już poważniej nie potrafi myśleć?


Celem działalności Centrum jest „upowszechnienie dziedzictwa „Solidarności” w Polsce i innych krajach oraz czynne uczestnictwo w budowie tożsamości europejskiej”.



Zadziwiająca koincydencja..




może oni coś wiedzą?


















--------------




źródła:

www.pommerscher-greif.de/erntedank/

pl.wikipedia.org/wiki/Pommerscher_Greif

www.pommerscher-greif.de


deepl.com




https://tvn24.pl/polska/gdansk-spor-o-tresc-komunikatu-na-stronie-miasta-ws-obchodow-wybuchu-wojny-ra957312-2306099


https://m.trojmiasto.pl/historia/Gora-Gradowa-Gdansk-Hagelsberg-Historia-n142788.html


pl.wikipedia.org/wiki/Europejskie_Centrum_Solidarności



myszy:


Prawym Okiem: Jak działa Phersu? (maciejsynak.blogspot.com)

Prawym Okiem: Od Zbrucza do Włoch (maciejsynak.blogspot.com)

Prawym Okiem: Znowu myszy - i Frygia (maciejsynak.blogspot.com)










Rolnictwo w woj. pomorskim



Czynnikami wpływającymi na rodzaje zasiewów w województwie pomorskim są warunki klimatyczne i glebowe. Te pierwsze należą do łagodnych, sprzyjających produkcji roślinnej, warunki glebowe są zaś ściśle pochodną geologicznej przeszłości Pomorza. 

Cechuje je: duże zróżnicowanie, występowanie obszarów o zmiennych cechach i warunkach gospodarowania, od pasa morza, poprzez moreny do równin sandrowych. Układ ten zaburza żyzna równina Żuław oraz szeroka Dolina Dolnej Wisły. 

Walory przestrzeni rolniczej na obszarze województwa zmieniają się od doskonałych w delcie Żuław do wybitnie niekorzystnych na wysoczyźnie morenowej pojezierzy i na piaszczystych terenach Borów Tucholskich. 

Odzwierciedleniem średniej przydatności gleb w regionie dla upraw rolnych jest udział użytków rolnych w klasach bonitacyjnych lub kompleksach glebowo-rolniczych, w których występują wszystkie klasy bonitacyjne gleb – od I do VI, z wyraźną przewagą klas od III do V. 

Około 5% gleb zaliczanych jest do najlepszych i bardzo dobrych (kl. I i II), 
61% do gleb dobrych i średnich (kl. III i IV), a 
33% do gleb słabych i bardzo słabych (kl. V i VI). 


Gleby są silnie zróżnicowane pod względem kwasowości i równie silnie pod względem zasobności w podstawowe składniki mineralne (fosfor, potas i magnez). 

Na obszarze województwa występują gminy, w których ponad połowę rolniczej przestrzeni produkcyjnej stanowią gleby bardzo słabe.

Intensyfikacja produkcji rolnej jest tu nieopłacalna, a może być szkodliwa, gdyż prowadzi do nasilenia procesów degradacji biologicznej i fizycznej gleby oraz jej wyjaławiania (szczególnie dotyczy to Równiny Charzykowskiej i Borów Tucholskich).

Czy zatem podstawowa produkcja rolna ma rację bytu w regionie posiadającym taki naturalny dobrostan? 

Grunty ogółem w Polsce wynoszą 16 231 tys. ha., w tym 14 205,4 tys. to użytki rolne, z czego 

grunty ogółem i użytki rolne w województwie pomorskim stanowią odpowiednio zaledwie 4,4% i 4,3%. 




Pomorskie na tle kraju w roku 2008 - 5-6% udziału w produkcj krajowej zbóż i ziemniaków





Gleby są bardzo zróżnicowane, przy czym przeważają gleby klasy III i IV . 

W znaczeniu rolniczym najlepsze gleby i warunki produkcyjne występują na Żuławach i Powiślu, gdzie przeważają mady, gleby bagienne i brunatne oraz mursze. Tu również znajdują się najcięższe do uprawy w Polsce iły gniewskie, gleby zaliczane do I klasy bonitacyjnej. W obu rejonach rolnicy uzyskują najwyższe plony zbóż, buraków cukrowych i rzepaku. Są tu także potencjalne możliwości rozwoju warzywnictwa i sadownictwa. Wcześniejsza wegetacja wiosną i wyższa suma temperatur niż w innych częściach województwa sprzyja wysokiemu plonowaniu roślin.

Rejon nadmorski charakteryzuje się sporym pofałdowaniem terenu i klimatem ukształtowanym pod silnym wpływem Bałtyku. Typy gleb są różne: od piasków gliniastych i glin zwałowych na płycie puckiej, do dużych powierzchni gleb torfowych w dolinach Redy i Łeby. Duża ilość trwałych użytków zielonych sprzyja hodowli bydła o różnym kierunku użytkowania. Jakość gleb pozwala na uprawę i uzyskiwanie wysokich plonów wielu roślin, nie pomijając najbardziej wymagających.

Rejon kaszubski z czołowymi wzniesieniami morenowymi, dużą lesistością, obfitością jezior i oczek wodnych cechuje się największą różnorodnością. Przeważają tu gleby lekkie, w głównej mierze wytworzone z piasków i żwirów zwałowych, o niskiej przydatności rolniczej. Ścieranie się klimatów morskiego i lądowego oraz urozmaicona rzeźba terenu są przyczyną dużej zmienności pogody. Opóźnione wiosny i wcześniej pojawiające się jesienne przymrozki są corocznym zjawiskiem przyrodniczym, co znacznie skraca okres wegetacji roślin i sprawia, że warunki przyrodnicze rejonu kaszubskiego są mało korzystne dla produkcji roślinnej, a uzyskiwane plony są średnio niższe i bardziej zawodne niż w pozostałych rejonach.


Rolnictwo w woj. zachodniopomorskim

Zbiory pszenicy ogółem w województwie zachodniopomorskim stanowiły 6,0% zbiorów krajowych. 
Zbiory żyta w województwie zachodniopomorskim stanowiły 10,4% zbiorów krajowych
Zbiory jęczmienia ogółem w województwie zachodniopomorskim stanowiły 7,0% zbiorów krajowych.
Zbiory pszenżyta ogółem w województwie zachodniopomorskim stanowiły 5,7% zbiorów krajowych.
Zbiory owsa w województwie zachodniopomorskim stanowiły 5,6% zbiorów krajowych
Zbiory buraków cukrowych ogółem w województwie zachodniopomorskim stanowiły 6,8% zbiorów krajowych.
Zbiory ziemniaków w województwie zachodniopomorskim stanowiły 4,8% zbiorów krajowych.


Pod względem ogólnej jakości użytkowej zdecydowanie przeważają gleby średniej wartości
 (klasy IV a i IV b), które zajmują 50,8% powierzchni wszystkich gruntów ornych. 

Drugą co do wielkości grupę stanowią gleby słabe i bardzo słabe (klasy V i VI). Zajmują 25,1% powierzchni gruntów ornych.

Najmniej jest gleb dobrych (klasy II, III a i III b), które zajmują 24,1% powierzchni gruntów ornych.

W regionie dominują gleby polodowcowe z przewagą bielicowych i brunatnych. W okolicach Pyrzyc i Stargardu Szczecińskiego występują czarnoziemy, a na dość dużych obszarach województwa gleby torfowe.





*
Kiedy pani Weidel mówi, że odmawia uznania obecnej polskiej nazwy miejsca urodzenia jej ojca, kwestionuje de facto granice wytyczone po 1945 r. i sprzeciwia się pojednaniu z Polską, a tym samym niezbędnej bazie dla istnienia pokojowych Niemiec. (…) Ponadto ignoruje wcześniejsze wydarzenia i przyczynę ucieczki i wypędzenia Niemców: wojnę rabunkową i eksterminacyjną rozpoczętą przez Niemcy przeciwko państwom Europy Środkowo-Wschodniej

– skomentował w ostrych słowach dla „Die Welt” historyk Jens-Christian Wagner.













itp.edu.pl/pw/PW2016/files/2.-Uwarunkowania-naturalne-i-antropogeniczne.pdf

ppg.ibngr.pl/pomorski-przeglad-gospodarczy/pomorskie-mlekiem-i-miodem-plynace-kondycja-klastra-rolno-spozywczego-w-regionie






tekst oryginalny




Die Ernte, Höhepunkt des ländlichen Jahres, ist stets verbunden mit einer Vielzahl von Sitten und Gebräuchen, ganz besonders in unserer pommerschen Heimat, die ja eine Kornkammer Deutschlands war. Wie fast jedes Dorf in Pommern sprachlich seine kleinen Besonderheiten und Eigenheiten hatte, so wichen auch die Erntebräuche stets ein wenig voneinander ab. Im Großen aber entsteht doch ein einheitliches Bild.



Pommerscher Erntezug, 1863
Otto von Reinsberg-Düringsfeld: Das festliche Jahr in Sitten, Gebräuchen und Festen der germanischen Völker. Mit gegen 130 in den Text gedruckten Illustrationen, vielen Tonbildern u. s. w. Spamer, Leipzig 1863. Bayerische Staatsbibliothek München, Signatur: Germ.g. 390 w; http://www.mdz-nbn-resolving.de/urn/resolver.pl?urn=urn:nbn:de:bvb:12-bsb10016939-6



Die Kleidung war überall die gleiche, und zwar aus gutem, selbstgewebtem weißen Leinen hergestellt. Manchmal wurde auch weißer Nesselstoff genommen, aber das kühlende Leinen erhielt doch meistens den Vorzug. Die Frauen und Mädchen trugen ihr weißes „Austkleid” nach einfachem, selbstgefertigtem Schnitt, dazu ein großes, weißes Kopftuch, das weit in die Stirn gebunden werden konnte, um genügend Schatten zu geben. Die Männer trugen ebenfalls weiße Hosen und Hemden, dazu einen zünftigen Strohhut. In der letzten Zeit allerdings taten viele junge Mädchen es den Herren der Schöpfung gleich, indem sie auch lange Hosen und Strohhüte zu ihrer Erntekleidung wählten. Aber dies geschah aus reiner Zweckmäßigkeit und Sicherheit vor den sengenden Strahlen der Sonne.

Frühstück, Mittag und Abendbrot wurden zwar zu Hause gegessen, aber zwischen diesen Mahlzeiten wurde ein großer Korb mit erlesenen Dingen ins Feld „nachgetragen” und sein Inhalt im Schatten der Hocken, am Wegrain oder am nahen Waldrand fröhlich verzehrt. Was gegessen wurde? Auch das war in jedem Ort verschieden. In einem Dorf gab es Kuchen oder Butterstuten, im andern Pfannkuchen und Flinsen. In früherer Zeit galt mittags Reis und Pflaumen als „feines Essen”, später galten Schweinebraten oder junge Hähnchen als beste Mahlzeit.

Beim Trinken aber gab es keine Unterschiede. Da galt überall nur das selbstgebraute Bier als zünftiges Getränk. Dieses Austbier wurde in jedem Jahr aufs Neue rechtzeitig zur Ernte angesetzt, und gebraut, in große Kruken gefüllt und schmeckte nicht nur ganz vorzüglich, sondern löschte auch den größten Durst. Bevor dieses Bier nicht getrunken war, faßte kein Bauer und kein Knecht die Sense zum Anmähen an. Wenn der Roggen reif war, sagte man deshalb zum Herrn stets:

„Wo bliwwt das Austbeir!?”

Wenn der erste Schluck dann aber getan war. begann die Ernte. Die Bauersfrau wurde gelobt und freute sich darüber, wenn nun die ganze Mannschaft singend ins Feld zog. Als Stichtag für die Roggenernte galt die Zeit um Jacobi am 25. Juli. Daher die alte Bauernweisheit:

„Jacobus bringt Brot oder Hungersnot!”




Erntezug in Gross Sabin, Kreis Dramburg
Aus: Pommersches Heimatbuch 1954


Als Schlußtag der Haferernte galt der Bartholomäustag am 24. August und war zugleich Auftakt der Obsternte. Den ersten Sensenschnitt im Roggenfeld tat der Bauer meistens mit einem „Help Gott” oder stillen Vaterunser. Damit wurde der Segen Gottes für ein gutes’Gelingen und eine reiche Ernte angefleht. An einigen Orten wurden früher sogar zu Beginn der Ernte die Glocken geläutet. Dieser Brauch ist in älteren Kirchenverordnungen sogar fest verankert gewesen. In manchen Gegenden wurden auch die ersten Ähren aus Demut und Dankbarkeit als Kreuz auf die Erde gelegt. Sobald aber das Anmähen vorbei war, ging es wie besessen an die Arbeit. Die erste Garbe wurde gebunden und zur Seite gelegt, denn sie wurde in manchen Höfen später mit dem Spruch „Maus, hier das Deine, laß mir das Meine!” hinter die Scheunentür geworfen, um sich von der Mäuseplage loszukaufen und zu befreien.

Das erste Fuder, das eingefahren wurde, hatte genau die gleiche wichtige Bedeutung wie der erste Anschnitt oder die erste Garbe. Beim Aufladen und Einfahren dieses Wagens durfte nicht gesprochen werden. Erst nachdem der Bauer dreimal mit der Peitsche geknallt hatte, wurde das Scheunentor schweigend von der Bäuerin geöffnet. Dann stellte sie die rituelle Frage:

Was bringst Du?

Für uns das Brot — für die Mäuse den Tod!

So antwortete der Bauer und fuhr das erste Fuder in die Scheuer. Beim letzten Fuder dagegen wurde stets Spaß getrieben. So wurde beispielsweise in der Mitte nicht „zugepackt”, also ein Loch gelassen, so daß der Mann, der in der Scheune abstakte, bis unten auf das Wagenbrett durchrutschte. Oder aber die letzte Fuhre wurde aus lauter Übermut kreuzweise ineinander gepackt, so daß sich die Garben beim Abladen nicht auseinanderreißen ließen.





Der “Alte” wird dem Gutsherrn überbracht
Aus: Pommersches Heimatbuch 1954 mit Dank an Ireck Litzbarski* für den Quellenhinweis



Der bekannteste Brauch in Pommern war die Gestalt des „Alten” oder plattdeutsch „de Oll”. Diese Strohpuppe wurde aus der letzten Garbe angefertigt. Auf dem Felde wurde aus Freude über das glückliche Ende der Getreideernte fröhlich und ausgelassen um den Strohmann getanzt. Dann wurde er singend ins Dorf getragen oder auf das schönste Pferd gebunden. Vor dem Herren- oder Bauernhaus hielt der Zug an, ein junges Mädchen trat vor und sagte den Spruch:




Goden Dag, tosaomen in dat Huus,

wi bringe den Ollen von’t Feld no Huus.

wi hewwe mit em üm de Wett bunne,

de Oll, de hett de Sieg gewunne.

Wi fünge us mit em an to striden,

de Oll, de wull in’n Feld nich bliwen.

Wi hewwe moal bunne rund un bunt,

wi hewwe moal bunne öwer Barg un dörch den Grund.

Wi hewwe moal bunne dörch Distel un Doorn,

doaför gäw de leiv Gott us immer schier Koorn.

Wie hewwe moal bunne, dat de Sand so stöwt,

un anftert Johr will wi binne, dat de Steel sik bögt.

De Oll, dat wie ein lustig Hans,

hei bitt sik nu ut Musik un Danz.

Un wenn hei dat würd nich kriege,

denn ward ji annert Johr up’n Rügge liege.

Wat doahn wi nu mit diesem Olle?

Wille Sei em hewwe oder schaele wi em biholle?







Nun, der „Alte” wurde niemals abgewiesen, sondern gern ins Haus genommen und für Musik und Tanz, Essen und Trinken eingelöst.

War die Ernte beendet, das letzte Fuder in die Scheuer gefahren, waren die Kartoffel eingekellert und in die Mieten gebracht, rüstete man zum Erntefest. Auch diese Feier wurde nach alten, überlieferten Gebräuchen begangen. Klaus Granzow berichtet darüber:

Zwischen Pfingsten, dem „lieblichen Fest” im Frühling, und Weihnachten, dem „heiligen Fest” im Winter, feiern wir im Herbst das schöne und wunderbare Fest der Dankbarkeit: das Erntefest. Es ist jener Tag, von dem der Waldbauernbub Peter Rosegger sagt, daß es „das Fensterlein” sei, „durch das man hineingucken kann in die weite Welt, ja sogar ein wenig in die Ewigkeit hinein.”

In Pommern wurde das Erntefest meistens am letzten Sonntag im September gefeiert und eine Woche später im Oktober das Erntedankfest.

So sangen die Burschen und Mädchen, wenn sie sich an diesem Sonntag auf dem Dorfplatz versammelten. In festlicher Kleidung waren alle erschienen, die an der Ernte teilgenommen hatten. Die alten schönen Trachten oder die neuesten Kleider wurden zu diesem Fest angelegt. Die Männer hatten ihre Werkzeuge — Sensen und Forken — mit buntem Krepp- oder Seidenpapier umwickelt und Blumen- oder Getreidesträuße am Hut, und die Mädchen hatten ihre Harken ebenso herrlich mit roten, blauen, grünen und weißen Bändern geschmückt.



Am schönsten ausstaffiert aber war der Erntewagen, der in jedem Jahr von einem anderen Bauern (es ging immer reihum) gestellt wurde. Er war nicht nur mit Ährensträußen aus allen Getreidearten und bunten Blumen geschmückt, sondern schwere Girlanden aus Eichenlaub hatte man durch die Speichen der Räder und die Leiterstangen der Seiten gewunden. Auch die Pferde und der Kutscher waren über und über mit Eichenlaub und Ähren geschmückt. Hinter diesem Wagen, auf dem meistens nur die Kinder des jeweiligen Bauern saßen, formierte sich der Erntezug durchs Dorf. Voran schritt ein junger Mann mit einem Säkorb, der nun beim glücklichen Abschluß der Ernte an den schweren Beginn der Ackerzubereitung erinnern sollte. Als nächstes trugen zwei junge Mädchen die Krone, dahinter folgte die Dorfkapelle und die gesamte lustige Schar der Jungen und Mädchen aus dem ganzen Dorf.

Die Erntekrone wurde in manchen Gegenden Pommerns noch „Aust-Kranz” genannt. Der Kranz ist seit altersher das Sinnbild des sich immer wieder schließenden Jahreskreises gewesen. Aus ihm hat sich dann die Bügelkrone entwickelt, die mit besonderer Kunstfertigkeit aus Weidenholz hergestellt wurde. Den Mädchen des Dorfes fiel die Aufgabe zu, die Krone so schön wie möglich auszuschmücken. Mit sorgfältigem Eifer, mit viel Liebe und Phantasie gingen sie an die Arbeit und vollendeten das schwierige Werk. Alle Getreidearten: Roggen, Weizen, Gerste und- Hafer mußten verwandt werden, dazu die Blumen des Feldes, Kornblume, Rade und Mohn. In manchen Gegenden wurden auch Äpfel und Birnen, die Früchte der Obsternte, mit in die Krone gebunden.

Diese herrliche Krone wurde dann in den Gutsdörfern dem Herrn von seinen Knechten und Mägden überreicht. In den Bauerndörfern erhielt jedes Jahr ein anderer Hof die Krone. Der Bauer oder der Gutsherr standen schon mit ihren Familien in der Haustür, wenn der Erntezug singend auf den Hof marschiert kam. Im Halbkreis formierten sich die fröhlichen Schnitter und Schnitterinnen um das Haus, die beiden Mädchen traten dann mit der Krone vor und sagten ihren Spruch:





Guten Tag, ihr Herren insgemein,

ich bitt’, ein Weilchen still zu sein.

Wir bringen dar den Erntekranz

für Essen, Trinken, Spiel und Tanz.

Er ist nicht von Distel und Dorn.

sondern von reinem, gewachsenem Korn.

Ich will nun wünschen, daß die Pferde gut gehn,

und daß die Schweine gut gedeihn,

daß die Frau kann nach dem Rechten sehn

und alle Kinder reich sich verfrei’n.

Dafür bitten wir Bier und Wein

und wollen dabei recht lustig sein!

Musikanten, spielt auf,

ohne Rast und Verschnauf!”



Danach wurde die Erntekrone übergeben und ins Haus gebracht. Die Musik spielte einen Tusch, und der Hausherr bedankte sich mit einem Erntetrunk. Die Sprecherin des Gedichtes erhielt ein Geschenk und alle Gäste einen kleinen Strauß zum Anstecken.

Auf den Gutshöfen wurde nun für das ganze Gesinde der Tisch gedeckt und der Herr und die „gnädige Frau” bedienten selbst. Ein alter Gutsbesitzer pflegte zu sagen:

„Dat ganz Johr moakt ji mi satt, dissen Dag heww ick nu, dat ick juch satt moake doh!”

Auf der Insel Rügen wurde die Erntekrone „abgetanzt”: zuerst tritt der Herr mit seiner Frau zum Tanz an, dann mit der Kranzjungfer, mit der Vormagd usw. bis zur Kleinmagd, darauf tanzt die Hausfrau mit dem Vorarbeiter bis zum jüngsten Stallburschen. Dabei hält jedes Paar die Krone zwischen sich, bis nichts mehr von ihr übrig ist. In anderen Gegenden wird die alte Krone vom Gutsherrn mit Äpfeln und Bonbons gefüllt und zwischen die Kinder geworfen, die dann dabei die Krone zerreißen.

Die neue Krone aber bekommt einen Ehrenplatz, meistens gleich vorn in der Diele, für jeden Besucher sogleich sichtbar. Zum Erntefest aber wird sie noch für einen Tag mit in den Saal genommen, in dem nun der Erntetanz beginnt. Bis zum frühen Morgen wird hier nun gewalzt und getrunken. Oft bezahlte der Gutsherr oder der „gekrönte” Bauer die ganze Zeche allein, sonst aber wurde eine Gemeinschaftskasse gegründet, die jedem ermöglichte, mitzufeiern.









P.S. 

29.11.2024

znalezione dzisiaj








Bartosz Tietz


Niezwykłe zdjęcie opisane jako "Dożynki", wykonane w 1856 roku (!) w mazowieckim Starogrodzie przez Marcina Olszyńskiego, nieomal na ziemiach moich przodków po kądzieli. Opis tego co widzimy na zdjęciu można znaleźć np. w "Mazowszu Leśnym" Oskara Kolberga (1887), ale też późniejszych opisach (np. w świetnych pracach Stanisława Dworakowskiego). Pośrodku żeńców-żniwiarzy stoi kobieta zwana Przodownicą lub Postatnicą, z wieńcem wykonanym ze zbóż i polnych kwiatów.

Najpewniej składa właśnie życzenia dziedzicowi. Wśród śpiewów ("Plon niesiemy plon, jaśnie panu w dom") za chwilę ściągnie ten wieniec i przekaże go na pańską głowę. Być może sam dziedzic zdejmie wianek, oblewając pierwszą ze żniwiarek wodą (na zdj. starsza kobieta leje wodę z dzbanka), wykonując tym samym czynności o niezwykle archaiczno-rolniczej genezie. Mało tego, najpewniej zaraz Postatnicę weźmie do pary w tańcu, a żeńcom sprawi zabawę dożynkową. 

Więcej zdjęć Olszyńskiego ze Starogrodu https://www.facebook.com/share/p/184Vkkvmti/ 









Dwór z okolic Garwolina, opisany jako w Starogrodzie, ale nie pasuje rozstaw podwójnych kolumn i schody są łagodniej pobudowane...

Początek XX w. Zbiory P. Ajdacki.





Dożynki opisane u Kolberga - w linku od strony 87 .

Mazowsze : obraz etnograficzny. T. 3, Mazowsze leśne

bc.radom.pl/dlibra/doccontent?id=9042