Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą morderstwa. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą morderstwa. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 28 września 2025

Koliszczyzna - na Wołyniu...


tekst nieskończony




Koliszczyzna lub koliwszczyzna (ukr. Коліївщина) – powstanie chłopskie pod przywództwem Maksyma Żeleźniaka i Iwana Gonty skierowane głównie przeciw szlachcie polskiej oraz ludności żydowskiej i duchowieństwu. 

Trwało od czerwca do lipca 1768 na Ukrainie Prawobrzeżnej i przejawiało się masowymi morderstwami Polaków, Żydów i duchowieństwa rzymskokatolickiego i unickiego, z których to pogromów największe rozmiary osiągnęła rzeź humańska. Powstanie stłumione zostało przez wojska rosyjskie i polskie. Liczbę ofiar koliszczyzny szacuje się od 100 000 do 200 000 zamordowanych.


czerwiec 1768 – lipiec 1768
Miejsce: Ukraina Prawobrzeżna
Terytorium: Rzeczpospolita Obojga Narodów
Przyczyna:
niezadowolenie chłopów z powodu ucisku pańszczyźnianego, nastroje antyszlacheckie i antypolskie kozaków oraz chłopów

Wynik: przegrana chłopów i kozaków


Strony konfliktu

Chłopi
Hajdamacy
Kozacy zaporoscy Rzeczpospolita Obojga Narodów
Rosja

Dowódcy

Maksym Żeleźniak, Iwan Gonta Franciszek Ksawery Branicki, Michaił Kreczetnikow



Definicja w historiografii

Przez Władysława Konopczyńskiego koliszczyzna określana była jako rewolucja chłopska.

Współcześnie Józef Gierowski określił ją jako wojnę chłopską, lub powstanie chłopskie, Władysław Serczyk jako powstanie, a Karol Grünberg i Bolesław Sprengel jako bunt, który przybrał skalę powstania zbrojnego.



Etymologia

Literatura przedmiotu przedstawia różną etymologię nazwy koliszczyzna:
- od okrzyku: „Koli! Koli!” (pol. „kłuj”), który miał być słyszany podczas mordów;
- od słowa „koł” (ukr. kił) – broni, którą jako jedyną mieli posługiwać się uczestniczący w koliszczyźnie ruscy chłopi;
- od słów „kolej”, „kolejno”, „po kolei”, które stanowią źródłosłów wyrażenia „służba kolejna”, tj. milicja kozacka w służbie magnackiej;
- od słowa kolij, które na Naddnieprzu oznaczało rzeźników wyspecjalizowanych w zabijaniu świń.



Geneza, preludium

Wypadki koliszczyzny po raz pierwszy systematycznie badała w roku 1790 specjalna komisja śledcza, powołana przez Sejm Czteroletni. 

We wnioskach stwierdziła, opierając się na zeznaniach żyjących jeszcze świadków i poszlakach, że bunt Żeleźniaka i Gonty wynikł z podpuszczenia rządu rosyjskiego.

Deputacja zastrzegła, iż nie znalazła „żadnych dowodów w pismach” i że ostateczne wyjaśnienie należy w tej kwestii pozostawić historii.


Tadeusz Korzon twierdził (1897), że komisja sądowa, wskazując na Rosję jako bezpośredniego winnego rebelii, zbyt poważnie potraktowała poszlaki w tej sprawie, m.in. podania ówczesnych świadków, którzy mieli widzieć przebranych oficerów rosyjskich między hajdamakami i wskazywać na Rosjan mieszkających w dostatku za granicą dzięki szybkiemu wzbogaceniu się w trakcie rzezi. Jego zdaniem posłowie mieli ten fakt wywodzić także z obserwacji działań władz rosyjskich, które nie karały wydanych im uczestników rebelii.


Za jedną z głównych przyczyn rzezi na Ukrainie Prawobrzeżnej, podnoszonych w historiografii, uznawana jest inspiracja i prowokacja Imperium Rosyjskiego. Twierdził tak już współczesny wydarzeniom Claude Carloman de Rulhière, autor dzieła Historia anarchii w Polsce, ówcześnie sekretarz poselstwa francuskiego w Petersburgu, i m.in. Józef Szujski i Władysław Konopczyński, a współcześnie m.in. Karol Grünberg i Bolesław Sprengel w monografii Trudne sąsiedztwo (2005) i Antoni Mironowicz, historyk prawosławia w Polsce (2008).


Władysław Konopczyński uważał (1911, 1936), że po ogłoszeniu w marcu 1768 aktu konfederacji barskiej Rosja, wykorzystując antypolskie nastawienie pańszczyźnianego chłopstwa ruskiego na Ukrainie, poddanego szlachcie i magnaterii, posłużyła się tym chłopstwem jako narzędziem przeciw konfederacji i jej zwolennikom, a Katarzyna II już w roku 1763 groziła ministrom Rzeczypospolitej hajdamakami. 

Konopczyński stwierdził, że Rosjanie byli oburzeni na barzan za ich próbę podburzenia sołdatów-Słowian, że wśród pojmanych przez ekspedycje karne było aż 87 Zaporożców i że sami generałowie rosyjscy nie wiedzieli, co sądzić o autentyczności Złotej Hramoty. 

Wszystko to czyni bardzo wiarygodnym przypuszczenie, że wprawdzie Zaliźniaka przysłał z Hramotą Melchizedek Jaworski, ale Melchizedeka pouczyły lub ośmieliły czynniki wojskowe, zależne organizacyjnie od Kolegium Wojny, tj. od Zachara Czernyszewa. 

Tadeusz Korzon (1897) i Władysław Serczyk (1968) uznawali bezpośrednią inspirację Petersburga za niepotwierdzoną. Tezę o rosyjskiej inspiracji popiera natomiast Antoni Mironowicz.



Za inne źródło koliszczyzny wskazywano działalność Cerkwi prawosławnej, która podsycała nienawiść do szlachty polskiej i Żydów u ludności prawosławnej zamieszkującej Naddnieprze. 

W literaturze zaznacza się osobiste zabiegi w tej sprawie archimandryty Melchizedeka (Znaczko-Jaworskiego), który wzywał chłopów ruskich do zbrojnej walki i utrzymywał kontakty z Kozakami, a zdaniem Tadeusza Korzona i Franciszka Rawity-Gawrońskiego miał działać na własną rękę, bez inspiracji administracji rosyjskiej. 

Mironowicz wskazuje, iż ihumen Melchizedek, jak również prawosławny biskup białoruski Jerzy posługiwali się w swojej działalności agitacyjnej hasłem obrony prawosławia przeciwko konfederatom barskim, którzy z kolei domagali się ograniczenia praw dysydentów w imię obrony katolicyzmu. Inni autorzy twierdzą, iż działalność Cerkwi prawosławnej w Polsce ukierunkowana była m.in. na doprowadzenie do likwidacji unii brzeskiej i tym samym odzyskanie przez prawosławnych tego statusu na wschodnich ziemiach Rzeczypospolitej, jaki mieli przed unią brzeską z 1596. Mironowicz pisze natomiast, że Cerkiew nie dążyła już do likwidacji unii, a jedynie do zabezpieczenia własnego swobodnego funkcjonowania, konfederację barską zaś odebrała jako zagrożenie.


Paul Robert Magocsi widział przyczynę poparcia chłopstwa ruskiego dla buntu także w jego złej sytuacji ekonomicznej i społecznej.

Bezpośrednim inicjatorem buntu był Maksym Żeleźniak – poddany rosyjski, Kozak zaporoski, który wzywał do antypolskich wystąpień, powołując się przy tym na fikcyjny ukaz Katarzyny II, tzw. Złotą Hramotę, w którym caryca miała nakazywać wypędzanie z Ukrainy prawobrzeżnej polskiej szlachty, Żydów oraz kapłanów unickich.

Żeleźniak sformował swój pierwszy większy oddział w Chłodnym Jarze w pobliżu Monasteru Motronińskiego, którego przełożonym był Melchizedek (Znaczko-Jaworski). Wkrótce zaczęli dołączać do niego inni przybywający z Siczy Kozacy zaporoscy, a następnie (głównie już po wyruszeniu z obozu) licznie miejscowi chłopi ruscy.


------


Wypadki koliszczyzny po raz pierwszy systematycznie badała w roku 1790 specjalna komisja śledcza, powołana przez Sejm Czteroletni. 


We wnioskach stwierdziła, opierając się na zeznaniach żyjących jeszcze świadków i poszlakach, że bunt Żeleźniaka i Gonty wynikł z podpuszczenia rządu rosyjskiego.

Deputacja zastrzegła, iż nie znalazła „żadnych dowodów w pismach” i że ostateczne wyjaśnienie należy w tej kwestii pozostawić historii.



Czyli można przypuszczać, że Żeleźniak i Gonta to była agentura rosyjska?



A myśmy mieli komisję, która by systematycznie zbadała wypadki na Wołyniu w latach czterdziestych?

No, bezpośrednio po wojnie nie, ponieważ Polska znalazła się w kleszczach ubecko (niemiecko) - radzieckich i nie było takiej możliwości.

Żadna komisja nie ustaliła, z jakiego podpuszczenia "nacjonaliści" i "miejscowa ludność ukraińska" dopuściła się okrutnych mordów na nieuzbrojonych i pokojowo nastawionych polskich sąsiadów - nikt nawet w literaturze nie wysuwa takich pytań, wszystko jest precyzyjnie określone - "to nacjonaliści ukraińcy" i UPA..


A przecież wiemy, że przywódcy tych "nacjonalistów" - Szuchewycz czy Bandera- byli niemieckimi agentami.


No, może akurat na Szuchewycza nie ma dokumentów, nie ma „żadnych dowodów w pismach”, ale są poszlaki:

Roman Szuchewycz - wikipedia dla Polaków:

studia na Politechnice Gdańskiej w Wolnym Mieście Gdańsku, po roku (w 1926) przeniósł się na Politechnikę Lwowską,

Wyszkolenie wojskowe uzupełnił później w Niemczech oraz na kursach organizowanych przez OUN na terenie Wolnego Miasta Gdańska

Po agresji III Rzeszy i ZSRR na Polskę i rozpoczęciu okupacji niemieckiej w Polsce jesienią 1939 przybył do Krakowa, gdzie działał w tolerowanych przez okupanta strukturach OUN.

W roku 1941 zastępca dowódcy batalionu Nachtigall. Nachtigall stanowił część Drużyn Ukraińskich Nacjonalistów, utworzonych przez Abwehrę z ukraińskich nacjonalistów do zadań sabotażu i dywersji w planowanej wojnie z ZSRR.

żołnierze „Nachtigall” wzięli aktywny udział w pogromie: podjudzali do okrucieństwa, bili Żydów i strzelali do nich

Również w więzieniu NKWD, żołnierze „Nachtigalla” mieli popędzać i bić wywożących ciała Żydów. Potem na rozkaz niemieckiego oficera utworzyli szpaler i kłuli przebiegających Żydów bagnetami zabijając wielu z nich

Po rozwiązaniu w październiku 1941 przez Niemców batalionu, 1 grudnia 1941 Szuchewycz wraz z innymi żołnierzami batalionu podpisał roczny kontrakt na służbę w 201 batalionie policyjnym, [...] w stopniu kapitana (niem. Hauptmann) i został dowódcą kompanii. Służba była dobrowolna

Z uwagi na stosunek strat (40:1) zarówno Grzegorz Motyka, jak i Per Anders Rudling uważają, że ofiarą batalionu padała również ludność cywilna, a rzeczą dotychczas nie wyjaśnioną jest jego ewentualny udział w pacyfikacji także białoruskich wsi, gdyż źródła nie zawierają informacji na ten temat.

Według Rudlinga pomijanie przez ukraińskich weteranów 201 Batalion Schutzmannschaft w powojennych wspomnieniach szczegółowej lokalizacji geograficznej działań na Białorusi uniemożliwia powiązanie batalionu z konkretnymi zbrodniami dokonanymi na ludności cywilnej w danej miejscowości. Jego zdaniem rzekome antypartyzanckie działania miały być de facto kampanią zagłady, gdzie w raportach pod rubryką bandytów wpisywani byli rozstrzelani Żydzi.

Zdaniem ukraińskiego politologa Ołeksija Martynowa i historyka Adolfa Kondrackiego Batalion 201 wziął udział w represyjno-pacyfikacyjnych akcjach na Wołyniu i na Białorusi, w których popełnił zbrodnie na żydowskiej, białoruskiej i ukraińskiej ludności cywilnej [...] twierdzą, że jego żołnierze spalili tam żywcem 2875 osób

Według Martynowa i Kondrackiego Szuchewycz za służbę dla Niemiec otrzymał dwukrotnie Krzyż Żelazny.


Odpowiedzialność za czystki etniczne

Rola Romana Szuchewycza w podejmowaniu decyzji o przeprowadzeniu tzw. rzezi wołyńskiej nie została dotychczas w pełni wyjaśniona. 

Prokurator IPN Piotr Zając jako głównego decydenta w tej zbrodni wskazuje dowódcę UPA-Północ Dmytra Klaczkiwskiego, który podjął tę decyzję na własną rękę bez konsultacji z Prowodem OUN-B.

Niemniej Szuchewycz na III konferencji OUN-B w lutym 1943 r. należał do osób wymieniających Polaków jako największych wrogów Ukrainy i – według jednej z hipotez – złamanie ustaleń III Konferencji, mówiących jakoby o nierozpoczynaniu działań zbrojnych na dużą skalę na Wołyniu wiosną 1943 r., było efektem cichej umowy pomiędzy Klaczkiwskim a Szuchewyczem. 

Nie ulega wątpliwości, że antypolską czystkę na Wołyniu Szuchewycz po czasie zaakceptował i bronił Klaczkiwskiego przed zarzutami niektórych działaczy OUN.

W przypadku czystki etnicznej w Małopolsce Wschodniej Roman Szuchewycz, będąc wówczas komendantem głównym UPA, ludobójcze działania co najmniej koordynował. Najpóźniej w marcu Główne Dowództwo UPA wydało rozkaz wypędzenia Polaków pod groźbą śmierci. Szczegółowe instrukcje powtórzył rozkaz z maja 1944 r.:

W lipcu 1944 r. na Zjeździe UHWR Szuchewycz przyznał, że na Wołyniu miała miejsce „likwidacja” ludności polskiej jako odpowiedź na rzekomą współpracę Polaków z Niemcami. Odnośnie do sytuacji w Małopolsce stwierdził: „Dowództwo UPA wydało rozkaz wysiedlania Polaków, jeśli sami się nie przesiedlą. Ataki są kontynuowane.”.

W sprawie zbrodni popełnionych przez ukraińskich nacjonalistów na ludności polskiej Wołynia śledztwo prowadzi Oddziałowa Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Lublinie. W sprawie zbrodni popełnionych w Małopolsce Wschodniej (województwa tarnopolskie, stanisławowskie i lwowskie) śledztwa prowadzi Oddziałowa Komisja ŚZPNP we Wrocławiu. Zbrodnie zostały zakwalifikowane prawnie jako ludobójstwo.

---


Nikt nie pyta, czy Bandera działał z podpuszczenia Niemców, ale Żeleźniak i Gonta - bardzo możliwe, że z podpuszczenia Rosjan - mówią o tym zeznania świadków i poszlaki.

Dlaczego nikt nie pyta o Niemców?

Bo Werwolf trzyma łapę na pulsie i pilnuje, by nigdzie taka informacja, takie przypuszczenie się nie pojawiło.

Mamy i dowody i poszlaki na agenturalną współpracę dówódców UPA z Niemcami.



Co wikipedia dla Polaków pisze o rzezi wołyńskiej:

Rzeź wołyńska[2][3] – ludobójstwo[4] dokonane przez nacjonalistów ukraińskich przy aktywnym[5], częstym wsparciu miejscowej ludności ukraińskiej[6][7][8] wobec mniejszości polskiej[9] byłego województwa wołyńskiego II RP (w czasie okupacji niemieckiej tego terytorium (sierpień 1941 – luty 1944) administracyjnie w składzie struktury okupacyjnej III Rzeszy Komisariat Rzeszy Ukraina), podczas okupacji terenów II Rzeczypospolitej przez III Rzeszę, w okresie od lutego 1943 do lutego 1944.


Zrozumiałeś?

Tu jest jakieś 45 słów - w jednym zdaniu.

I sześciu linijkach.


Dla przykładu - jedna linijka tutaj:

Rzeź gdańska – eksterminacja zbrojnej załogi polskiej i części cywilów Gdańska przez Krzyżaków 13 listopada 1308 roku.


Jeszcze raz:


Rzeź wołyńska[2][3] – ludobójstwo[4] dokonane przez nacjonalistów ukraińskich przy aktywnym[5], częstym wsparciu miejscowej ludności ukraińskiej[6][7][8] wobec mniejszości polskiej[9] 

byłego województwa wołyńskiego II RP

(w czasie okupacji niemieckiej tego terytorium (sierpień 1941 – luty 1944) administracyjnie w składzie struktury okupacyjnej III Rzeszy Komisariat Rzeszy Ukraina), 

podczas okupacji terenów II Rzeczypospolitej przez III Rzeszę, w okresie od lutego 1943 do lutego 1944.


Zrozumiałeś?

Po co w definicji na wstępie artykułu napiepszone tyle tych nazw? Żeby zaciemnić obraz, bo przecież takie uszczegółowienie można dopisać pod spodem w osobnych wersach, jak ktoś koniecznie chce tak doszczegóławiać...

Jeszcze raz:


Rzeź wołyńska – ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich przy aktywnym, częstym wsparciu miejscowej ludności ukraińskiej wobec mniejszości polskiej

byłego województwa wołyńskiego II RP

(w czasie okupacji niemieckiej tego terytorium (sierpień 1941 – luty 1944)

 administracyjnie w składzie struktury okupacyjnej III Rzeszy Komisariat Rzeszy Ukraina), 

podczas okupacji terenów II Rzeczypospolitej przez III Rzeszę, w okresie od lutego 1943 do lutego 1944.

to ja to skrócę:

Rzeź wołyńska – ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich przy aktywnym, częstym wsparciu miejscowej ludności ukraińskiej wobec mniejszości polskiej

byłego województwa wołyńskiego II RP

podczas okupacji terenów II Rzeczypospolitej przez III Rzeszę, w okresie od lutego 1943 do lutego 1944.

lepiej?

jaśniej?

i tak i nie


Rzeź wołyńska – ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich przy aktywnym, częstym wsparciu miejscowej ludności ukraińskiej wobec mniejszości polskiej byłego województwa wołyńskiego II RP


Polacy byli "mniejszością polską" w Polsce?

Hę?

Zwyczajowo termin "mniejszość" odnosi się do "mniejszości etnicznej/narodowej" określonej w prawie danego państwa, a tu jest inaczej, tylko, że dookreślono - na tle województwa (i pod zaborem niemieckim, po podziale administracyjnym)

Na terenie województwa wołyńskiego wg spisu z 1931 roku Polacy stanowili blisko 17% populacji, Ukraińcy 68%, a następna "mniejszość" to Żydzi - 10%...  

Mimo wszystko sądzę, że słowo to użyto postępnie i celowo, by umniejszyć znaczenie Polaków, by umniejszyć znaczenie mordów, oraz by jakoś "uzasadnić" dlaczego doszło do masakry. 

No bo wiecie - "mniejszość" to może "mało ich było"... jak w Gdańsku w 1308 roku, wiecie nie?

(cały czas rozpatrujemy sytuację, gdy informację czyta osoba niezorientowana w sprawie)


Jeżeli ktoś bardzo chce zaznaczyć, że Polaków było tam mniej niż Ukraińców, może napisać: "wobec obywateli polskich pozostających w mniejszości na tych terenach", ale po co, w jakim celu to podkreślać? I to W JEDNYM ZDANIU długim na 6 linijek i 45 (!) wyrazów? 

Przeciętny człowiek pamięta i kojarzy ze sobą ostatnie 5-7 wyrazów/ słów.


Należy zwrócić uwagę na zwroty:

w czasie okupacji niemieckiej tego terytorium 
w składzie struktury okupacyjnej III Rzeszy
podczas okupacji terenów II Rzeczypospolitej przez III Rzeszę


3 razy powtórzone, żeby się dobrze przyjęło i żeby dobrze zamazać winę morderców (oficjalnie o narodowości Ukraińskiej), bo przecież wszystko wydarzyło się pod okupacją niemiecką... sugestia, że to nie Ukraińcy są winni, tylko okupant - ten sam zabieg stosują ukraińskie media relacjonując pogrzeb pomordowanych w Płużnikach -  tam jednak dla odmiany było "po okupacją sowiecką" - i ani słowa o tym, że mordowali Ukraińcy - mordowały "wypadki", które tam zaszły...

no i - "mniejszość"... ten sam zabieg co w przypadku Rzezi Gdańska przez Krzyżaków - relatywizowanie przyczyn i ilości pomordowanych - że to tak naprawdę to było trochę... w Gdańsku wymordowano "nie mniej niż kilkadziesiąt i nie więcej niż kilkaset osób"....

Nie.

Tu chodzi o to, że wymordowano WSZYSTKICH Słowian - to była czystka etniczna, tak samo na Wołyniu i w całej Polsce w czasie II wojny światowej - to była czystka etniczna...


Sugestia, że to nie Ukraińcy są winni, tylko okupant - no tak, Niemcy są winni tak ogólnie, w domyśle..., Niemcy są winni w ogóle II wojnie światowej... ale w tych zdaniach chodzi o odwrócenie uwagi od Ukraińców.


i dalej


Ofiarami mordów, których kulminacja nastąpiła w lecie 1943, byli Polacy, w dużo mniejszej skali Rosjanie, Ukraińcy, Żydzi, Ormianie, Czesi i przedstawiciele innych narodowości zamieszkujących Wołyń. Nie jest znana dokładna liczba ofiar, historycy szacują, że zginęło ok. 50 tys. Polaków i w odwecie 2–3 tysiące Ukraińców

Cały czas mówimy o liczbie 100 000 - 200 000, nawet Onet pisze 120 tyś., a wikipedia podaje, że 50 000 ofiar. 

Zauważ - ukraiński IPN zezwolił na ekshumację w zeszłym roku i zaproponował, żeby nie liczyć szczątków dzieci 

"Według propozycji ukraińskiej z identyfikacji wypadłyby niemowlęta i dzieci"


A wg naszych danych dzieci stanowily nawet 50% ofiar - czyli?

Ze 100 tysięcy robi się 50 tysięcy, tak jak to nam podaje wikipedia kłamliwa... jeszcze niedawno widniała tam liczba 100 000, bo sprawdzałem. Cóż za synchronizacja...


Jest tam odnośnik do źródła, sprawdźmy, co tam jest:

  1.  „Liczba osób, które zginęły w określonym, choćby w przybliżeniu, czasie i miejscu (np. na terenie powiatu), i gdzie liczba zamordowanych dla wykazanych w pracy zdarzeń jest podana, wynosi co najmniej 36 543 – 36 750 Polaków. Rzeczywista liczba zamordowanych jest wyższa i według naszego szacunku wynosi 50 000–60 000 osób. W rzeczywistej liczbie zamordowanych mieszczą się: I. liczba zamordowanych Polaków ustalona dla wykazanych w pracy zdarzeń (tj. 36 543 – 36 750 osób); II. liczba szacowana. W liczbie szacowanej (II) znajdują się: 1) ofiary z miejscowości, dla których tylko częściowo ustalono liczbę zamordowanych Polaków (... +?); 2) ofiary z miejscowości, w których zginęła niewiadoma liczba Polaków (?); 3) ofiary z miejscowości, z których los Polaków jest nieznany.”, w: Władysław SiemaszkoEwa Siemaszko Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939–1945, Warszawa 2000, Wydawnictwo „von Borowiecky”, ISBN 83-87689-34-3 – podsumowanie strat polskich. Ryszard Torzecki, op.cit., s. 267 szacował straty ludności polskiej na Wołyniu na 30–40 tys. osób, co pokrywa się z liczbą 36 543–36 750 ofiar udokumentowanych w źródłach z pracy Władysława i Ewy Siemaszków (patrz wyżej).


z reguły takie odnośniki podają adres w internecie do źródla, albo tytuł książki,  autora itp. dane, ale nie tutaj - to wikipedysta pokazał cały swój spryt i podał nam cytaty z pracy naukowej, którą się podpiera

pewnie, żeby jakiś Maciej albo kto nie klikał dalej i nie wnikał - to już jest tutaj napisane, tak dla wygody oczywiście...


Czytaj wyraźnie:

Najpierw jest u góry napisane: Nie jest znana dokładna liczba ofiar, historycy szacują, że zginęło ok. 50 tys. Polaków i w odwecie 2–3 tysiące Ukraińców

 a potem w źródle:

W rzeczywistej liczbie zamordowanych mieszczą się:
I. liczba zamordowanych Polaków ustalona dla wykazanych w pracy zdarzeń (tj. 36 543 – 36 750 osób);
II. liczba szacowana.

W liczbie szacowanej (II) znajdują się:
 
1) ofiary z miejscowości, dla których tylko częściowo ustalono liczbę zamordowanych Polaków (... +?);
2) ofiary z miejscowości, w których zginęła niewiadoma liczba Polaków (?);
3) ofiary z miejscowości, z których los Polaków jest nieznany.”,

i źródło informacji:  

w: Władysław Siemaszko, Ewa Siemaszko Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939–1945, Warszawa 2000, Wydawnictwo „von Borowiecky”,– podsumowanie strat polskich.

Ryszard Torzecki, op.cit., s. 267 szacował straty ludności polskiej na Wołyniu na 30–40 tys. osób, co pokrywa się z liczbą 36 543–36 750 ofiar udokumentowanych w źródłach z pracy Władysława i Ewy Siemaszków (patrz wyżej).


Liczba szacowana nie jest podana! 

To skąd się wzięło 50 tysięcy z pierwszego zdania? Hę? Nie ma! Nie wiadomo! Wikipedysta napisał 50 tysięcy z kapelusza! Wg spisu z 1931 roku, Polaków na Wołyniu było blisko 350 tys.

Gdybyś nie czytał odnośnika do źródła informacji i gdybyś nie przeczytał tej informacji  ("no chyba nikt nie kłamnie tutaj... po co ktoś miałby kłamać...??") to byś został wprowadzony w błąd.

Pamiętamy: 

ich celem nie są ludzie dorośli, tylko młodzież szkolna, która "nic nie wie" i którą chcą za nas wychować tak, jak im pasuje.




...ale dalej:


w dużo mniejszej skali Rosjanie, Ukraińcy, Żydzi, Ormianie, Czesi i przedstawiciele innych narodowości zamieszkujących Wołyń.

zauważ: mniejszość niemiecka na Kresach mieszkała właśnie na Wołyniu, to tu było największe skupisko Niemców we wschodniej Polsce

i ani słowa o Niemcach - ani słowa.


Czyli co? 
Niemcy nie byli wyrzynani przez "ukraińców"?

Pod okupacją Niemiecką - może i nie, ale przecież... gdyby wszystkich wymordowali - kto by się dowiedział, kto to zrobił?





Poniżej mapy ze strony:  zpe.gov.pl


zpe.gov.pl/a/przeczytaj/D14p8f4yL

ZPE jest to Serwis Ministerstwa Edukacji Narodowej.


Rozmieszczenie grup narodowościowych w II RP. 
Źródło: Krystian Chariza i zespół, licencja: CC BY-SA 3.0.





Mapa II RP ukazująca procent ludności z niemieckim językiem ojczystym. Wskaż ziemie najliczniej zamieszkane przez Niemców i wyjaśnij, dlaczego tak się stało.

Źródło: Contentplus.sp. z o.o. na podstawie Maciej Szczepańczyk, Wikimedia Commons, licencja: CC BY-SA 3.0








wikipedia dla Polaków:

Ludność województwa wołyńskiego 1931 w powiatach według deklarowanego języka ojczystego

Ogółem

Ukraińcy – 1 426,9 tys. (68,4%)
Polacy – 346,6 tys. (16,6%)
Żydzi – 205,5 tys. (9,9%)
Niemcy – 46,9 tys. (2,3%)
inni – 59,6 tys. (2,8%) (w tym Czesi – 31,tys (1,5%), Rosjanie – 23,4 tys. (1,1%))

Według Drugiego Powszechnego Spisu Ludności z 9.XII.1931 r.


Na podstawie dokonanego przez Niemców spisu ludności przeprowadzonego w pierwszej połowie 1942 r. porównywanego przez nich z danymi szacunkowymi w 1939 r. okazało się, że ubytek ludności polskiej na Wołyniu podczas okupacji sowieckiej wyniósł 45 tysięcy osób.

zbrodniawolynska.pl/zw1/mapa-wojewodztwa-wolyns/powiat-lucki/12751,Powiat-lucki.html


Sięgnąłem do źródła podanego w wiki i spisałem z tabeli i tak, wg powiatów:

- Dubno - 2789
- Horochów - 4977
- Kostopol - 7545
- Kowel - 1813
- Krzemieniec - 118
- Luboml - 8
- Łuck - 17619
- Równe - 7458
- Sarny - 922
- Włodzimierz - 2778
- Zdołbunów - 856


RAZEM: 46 883 



upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/a/aa/Woj.wołyńskie-Polska_spis_powszechny_1931.pdf







Powiat łucki


wg wikipedii: 
ludność – 290,8 tys. osób (według spisu z 1931 r.)

Powiat w większości zamieszkany był przez ludność ukraińską liczącą 172,1 tys. osób (59,2%). Drugą narodowością pod względem ilościowym byli tam Polacy w liczbie 56,4 tys. osób (19,4%), poza tym to Żydzi i inne nieliczne grupy narodowościowe (ok. 21%) 


Tak pisze wikipedysta - nie zapominajmy jednak, że statystyki mówią nie o narodowości, tylko o języku ojczystym i tak:


polski - 56 446
ukraiński - 171 793
żydowski + hebrajski - 29 887 + 4255 =  34 142
niemiecki - 17 619
inne - 245+220+3909+6107+14+141= 10636
niepodane - 169

polski - 19,4 %
ukraiński - 59,1 %
żydowski + hebr - 11,7%
niemiecki - 6% 
inne - 3,7 %



Nas jednak bardziej będzie interesować wieś, ponieważ to tam głównie dokonywano pogromów, wobec tego od podanych liczb odejmuję ilości z rubryki "Miasta razem" i tak:

polski - 44 020                                 18  %           
ukraiński - 166 050                          67,8 %    
żydowski + hebr - 10 491                  4,3 %    
niemiecki - 16 595                            6,8 %       
inne - 7641                                         3,1 %
niepodane - 161                                 0,07 %

razem: 244 797 



Powiat równieński

ludność – 252,8 tys. osób (według spisu z 1931 r.)

polski - 36 990
ukraiński - 160 371
żydowski + hebrajski - 33 149 + 4335 =  37 484
niemiecki - 7458
inne - 113+140+4093+5817+11+85= 10 259
niepodane - 225

polski - 14,6 %
ukraiński - 63,5 %
żydowski + hebr - 14,6 %
niemiecki - 2,95 % 
inne - 3,7 %


odejmuję ilości z rubryki "Miasta razem" i tak otrzymuję:

polski - 25 457                                12,2 %         
ukraiński - 156 955                         75,4 %   
żydowski + hebr - 11 570                  5,6 %    
niemiecki - 7113                                3,4 %   
inne - 6823                                         3,3 %
niepodane - 218                                  0,1 %

razem: 208 136



Mam nadzieję, że wszystko dobrze spisałem i nic nie pomyliłem,

podsumowując te dwa powiaty, widzimy, że na wsi zamieszkiwała tam ludność o języku ojczystym:

polski - 44 020 + 25 457 =========== 69 477 
ukraiński - 166 050 + 156 955 ======= 323 005
żydowski + hebr - 10 491 + 11 570 ==== 22 061
niemiecki - 16 595 + 7113 ========== 23 708
inne - 7641 + 6823 =============== 14 464
niepodane ===================== 379

razem: 453 094

polski - 15,3 %
ukraiński - 71,3 %
żydowski - 4,9 %
niemieckie - 5,2 %
inne - 3,2 %
 

a wikipedia pisze: 

Ofiarami mordów, których kulminacja nastąpiła w lecie 1943, byli Polacy, w dużo mniejszej skali Rosjanie, Ukraińcy, Żydzi, Ormianie, Czesi i przedstawiciele innych narodowości zamieszkujących Wołyń.


Dlaczego nie wymienia się Niemców, którzy w tych dwóch rejonach na wsi stanowili pod względem wielkości trzecią grupę narodowościową?? 

Niemców było ponad 10 000 więcej niż "innych", których wymienia wikipedysta, o blisko 2 tysięce więcej niż Żydów.

Czy to jakaś tajemnica?
Jeżeli tak - to z jakiego powodu?

Hę?

Mając na uwadze swoje doświadczenie, że wikipedia jest bardzo proniemiecka i antypolska, to jeżeli były ofiary wśród Niemców - to wikipedia powinna to bardzo podkreślać - tymczasem - ani słowa o Niemcach!


W całym województwie

Niemcy – 46,9 tys. (2,3%)

inni – 59,6 tys. (2,8%):

w tym Czesi – 31,tys (1,5%), 
Rosjanie – 23,4 tys. (1,1%)


i wymienia się i Czechów i Rosjan i Ormian - ale Niemców nie.

Może Niemców nikt nie śmiał mordować?
Może Niemcy to byli przyjaciele UPA?

Tak, Niemcy to byli sojusznicy UPA.

Pytanie - czy pomagali mordować ludzi, czy brali w tym udział?
Skoro ani słowa - może nie. A może zostali policzeni jako Ukraińcy z UPA?
Trzeba to zbadać, jeśli jeszcze nie było.





a jaka jest różnica pomiędzy rokiem 1921 a 1931?

teraz muszę jeszcze sprawdzić  i opisać, gdzie było najwięcej pogromów.








strona:

zbrodniawolynska.pl/zw1/mapa-wojewodztwa-wolyns/powiat-lucki/12751,Powiat-lucki.html




W 1926 roku grupa niemieckich naukowców ruszyła na Wołyń i po powrocie przedstawiła publikację ze swoich badań. Raport robił wrażenie.

 - Wołyńscy Niemcy byli pokazani jak bardzo biedni ludzie, mieszkający nierzadko w glinianych chatach. To byli często ludzie, którzy nie zdawali sobie nawet sprawy, że są Niemcami – przypominał autor książki „Mniejszość niemiecka w międzywojennej Polsce”. Demonstrował również wykonane w tamtych latach zdjęcia, ukazujące wołyńskich Niemców_ - wieśniacy są na nich bardzo biednie odziani, a niektórzy z nich nie mieli butów.

maciejsynak.blogspot.com/2025/07/mniejszosc-niemiecka-na-woyniu.html















i dalej:

Analogiczne ludobójstwo zostało przeprowadzone przez oddziały UPA w pierwszej połowie 1944 roku na terenach sąsiadujących z Wołyniem województw: lwowskiego, tarnopolskiego i stanisławowskiego, określanych w historiografii mianem Galicji Wschodniej bądź Małopolski Wschodniej. Stąd też niekiedy obie zbrodnie bywają traktowane jako jedna i określane wspólną nazwą: zbrodni (rzezi) wołyńsko-galicyjskiej lub wołyńsko-małopolskiej.


komplikowanie nazewnictwa prowadzi do zacierania informacji



Motywy eksterminacji

Nastroje antypolskie w szeregach ukraińskich nacjonalistów kształtowały się co najmniej od 1917 r. kiedy to z inspiracji bolszewickiej kozacy i ukraińscy chłopi dokonali mordów na polskiej ludności cywilnej, całe gospodarstwa, pałace i folwarki zostały obrócone w zgliszcza. Zbrodnie trwały kilka tygodni i pochłonęło nawet do 2 tysięcy ofiar

Kornel Makuszyński, bezpośredni świadek tych wydarzeń, napisał później we wspomnieniach:

„Może przyjdzie jeszcze ten czas, że i ten człowiek oszalały, co piłą rzezał człowieka i gwałcił dzieci, stanie nagle nieprzytomny z lęku przed ohydnem widmem tego czynu i człowiek się w nim odezwie? […] Dziki człowiek ukraińskiego stepu […] pojmie może […], że się stało za jego sprawą coś strasznego, że krwawemi rękoma zabił duszę swojej ziemi, zamęczywszy ludzi i zwierzęta, splugawiwszy ziemię, poraniwszy drzewa”[18].

W dwudziestoleciu międzywojennych greckokatolicki biskup diecezji stanisławowskiej Grzegorz Chomyszyn pisał:

„Nacjonalizm począł u nas przybierać cechy ducha pogańskiego, albowiem wprowadza pogańską etykę nienawiści, nakazując nienawidzić wszystkich, którzy są innej narodowości”[17][19].

W 1932 opublikował pracę „Problem ukraiński”, w której stwierdzał że, przyjęcie przez Ruś chrztu z Bizancjum, a nie z Rzymu, było wielkim nieszczęściem, gdyż sprawiło, że podstawowe prawdy wiary nie stały się zarazem zasadami postępowania wiernych w życiu codziennym


Władze II Rzeczypospolitej, mając na uwadze trudne doświadczenia z lat 1917–1918, podjęły natychmiastowe działania w celu polonizacji Kresów Wschodnich. Proces ten rozpoczęto od reorganizacji urzędów, z których usunięto osoby odmawiające złożenia przysięgi na wierność państwu polskiemu. Zniesiono również ukraińskojęzyczne katedry na Uniwersytecie Lwowskim, ograniczając dostęp do studiów wyłącznie dla osób które odbyły służbę w Wojsku Polskim[23].

W grudniu 1920 roku Sejm uchwalił ustawę, która umożliwiała zasłużonym żołnierzom i inwalidom wojennym z centralnej Polski nabywanie gospodarstw na Wołyniu na preferencyjnych warunkach. W rezultacie liczba Polaków w tym regionie wzrosła z 240 tysięcy w 1921 roku do niemal 340 tysięcy w roku 1931[24][25].

Równocześnie, Ukraińcy, oczekując korzystnej decyzji Rady Ambasadorów Ligi Narodów w sprawie Małopolski Wschodniej, podjęli działania oporu wobec polskich władz. Oficerowie Ukraińskiej Armii Halickiej na czele z Pułkownikiem Jewhenem Konowalcem powołali w 1920 roku Ukraińską Organizację Wojskową (UWO). Pierwszą akcją terrorystyczną UWO przeciwko rządowi II Rzeczypospolitej był nieudany zamach na marszałka Józefa Piłsudskiego 25 września 1921 roku we Lwowie.

Latem i jesienią 1922 roku, pod bezpośrednim przewodnictwem Konowalca, przeprowadzono serię akcji terrorystycznych i sabotażowych przeciw ludności cywilnej, znanych jako „pierwsze wystąpienie UWO”, obejmujących województwa lwowskie, tarnopolskie i stanisławowskie. Dochodziło do podpaleń gospodarstw, niszczenia mienia oraz ataków na posterunki policji i infrastrukturę. W ciągu kilku miesięcy UWO przeprowadziło około 300 akcji i sabotaży, w tym zamachy na Ukraińców dążących do porozumienia z Polakami[26].

Te wydarzenia skłoniły Radę Ambasadorów do przyznania ziem spornych Polsce, z zaleceniem przyznania autonomii lokalnym samorządom. Dodatkowo, prawa mniejszości narodowych w zakresie edukacji, sądownictwa oraz języka były teoretycznie gwarantowane przez mały traktat wersalski ratyfikowany przez Polskę w 1919 roku, jednak nie wszystkie jego postanowienia zostały w pełni wdrożone[27].


---------------




wikipedia dla Polaków:

Batalion „Nachtigall” (niem. Battalion Ukrainische Gruppe Nachtigall, pol. Słowik) – batalion Wehrmachtu złożony z Ukraińców i Niemców, uczestniczący w działaniach wojennych w początkach ataku III Rzeszy na ZSRR (VI-VIII 1941), w czasie II wojny światowej.



Zauważ - polskojęzyczni wikipedyści w hasłach dotyczących geografii Polski  np. o miastach - permanentnie dopisują niemieckie nazwy miast, a tutaj w definicji dodali wyrażenie:  "pol. Słowik" co wygląda tak, jakby były jakieś polskie oddziały tego niemieckiego batalionu i nazywały się Słowik. 

Bo to nie wygląda jak tłumaczenie słowa nachtigall, tylko jak NAZWA!! 
Jest napisane z Wielkiej litery.

"nachtigall" to słowik, ale takie rzeczy ewentualnie jak ktoś chce przetłumaczyć Polakom, co oznacza dana nazwa, dopisuje się w osobnym wersie, gdzieś jako dodatek, a nie jako równorzędny odnośnik w pierwszej linijce hasła.

To jest manipulacja, a nie błąd wikipedysty.



Porównaj na przykład hasło "Iława":




1 stycznia 1934 r. zmieniono nazwę na Stadt Deutsch Eylau (Stadt – pol. miasto)

Tu już nie przetłumaczone "Miasto"?




W każdej wersji językowej słowo "batalion" jest podane w odpowiedniej wersji językowej, ale nazwa "Nachtigall" oryginalnie po niemiecku i tak:

wiki niemiecka: 

Das Bataillon Nachtigall (ukrainisch Батальйон Соловей oder Батальйон Нахтіґаль)


wiki francuska: podaje tłumaczenie słowa Nachtigall

Le bataillon Nachtigall (« Rossignol », en français) 

"en français" znaczy "po francusku"

wiki angielska: podaje nazwę niemiecką, nazewnictwo angielskie i oryg. niemieckie

The Nachtigall Battalion (English: Nightingale Battalion), also known as the 
Ukrainian Nightingale Battalion Group (German: Bataillon Ukrainische Gruppe Nachtigall), or officially as Special Group Nachtigall (German: Sondergruppe 'Nachtigall') 

wiki włoska: podaje angielskie nazewnictwo i oryg. niemiecką nazwę - nie tłumaczenie

Il Battaglione Nachtigall (in inglese: Nightingale Battalion, in tedesco: Bataillon Ukrainische Gruppe Nachtigall), ufficialmente Gruppo Speciale Nachtigall


wiki hiszpańska: podaje nazwę niemiecką, całą nazwę w języku hiszpańskim i oryg. niemiecką

El Batallón Nachtigall, también conocido como el Grupo de Batallón de Ruiseñor de Ucrania (en alemán: Bataillon Ukrainische Gruppe Nachtigall )

wiki rosyjska: podaje w cyrylicy nazwę niemiecką i co znaczy słowo Nachtigall

Специальное подразделение (батальон) «На́хтигаль» (нем. Nachtigall «соловей»)

wiki ukraińska: pisze nazwę niemiecką w cyrylicy i podaje oryg. nazwę niemiecką

Нахтіґаль (легіон)
«Нахтіґаль» (нім. Battalion Ukrainische Gruppe Nachtigall)


wiki polska: podaje oryg. nazwę niemiecką i dopisuje do tego słowo Słowik

Batalion „Nachtigall” (niem. Battalion Ukrainische Gruppe Nachtigall, pol. Słowik)



a powinno być:

Batalion „Nachtigall” (niem. Battalion Ukrainische Gruppe Nachtigall, pol. Batalion Ukraiński Grupa Nachtigall ) albo

Batalion „Nachtigall” (niem. Battalion Ukrainische Gruppe Nachtigall ) 
i osobny wers co znaczy słowo nachtigell - po polsku "słowik"

ewentualnie:

Batalion „Nachtigall” ("Słowik" po polsku)


Jest różnica?
Jest.

I to tylko przypadkiem kliknąłem to nachtigall...



Wikipedia nie jest encyklopedią.
Wikipedia nie podaje nam faktów - tylko ich interpretację.
Wikipedia to w istocie - wypowiedź literacka.

To są tak naprawdę OPINIE wikipedysty nie poparte żadnymi danymi - jest to czysta literatura, żeby nie powiedzieć - beletrystyka, która pod osłoną OPINII - podsuwa nam bajki, fikcję, zwyczajnie oszukuje nas.

Stosuje tu coś, co można by określić jako "wiedzę potoczną", tyle, że z wiedzą nie mająca nic lub niewiele wspólnego (nadal ten termin i zjawisko sprawia mi problem jak je wytłumaczyć).


twórczość literacka - nie tylko w wikipedii - stanowi, w perspektywie wielu lat, wielkie zagrożenie dla istnienia państwa.

Dosłownie zagraża to istnieniu państwowości i fizycznej egzystencji - podobnie jak "moda" na lgtb.

Jest to bardzo realne POLICZALNE zagrożenie, które można opisać LICZBOWO za pomocą danych statystycznych.




niemiecka wiki:

"W czasie II wojny światowej Pomorze zostało przyłączone do Reichsgau Gdańsk-Prusy Zachodnie. Teren województwa został przekazany nowym okupacyjnym obszarom administracyjnym i strukturom. Ponieważ Polska ani nie skapitulowała, ani nie zgodziła się na zmiany terytorialne, akty te pozostały jednostronną samowolą Niemiec bez uznania w świetle prawa międzynarodowego."

Czyli co? Rzeczpospolita (w tym woj. wołyńskie) - istniała, tylko - nie posiadała struktur? Jak dzisiaj III Rzesza, która istnieje wg dokumentów i prawa niemieckiego?

Czy jest więc uprawnione pisać "byłego województwa wołyńskiego" ? Może się od kogoś dowiem.






pl.m.wikipedia.org/wiki/Koliszczyzna

wiadomosci.onet.pl/swiat/szef-ukrainskiego-ipn-wskazal-termin-ekshumacji-jest-reakcja-polski/bhqsecj

.tysol.pl/a139502-ekshumacje-ofiar-rzezi-wolynskiej-wedlug-propozycji-ukrainskiej-z-identyfikacji-wypadlyby-niemowleta-i-dzieci

pl.wikipedia.org/wiki/Roman_Szuchewycz

pl.wikipedia.org/wiki/Batalion_„Nachtigall”

pl.wikipedia.org/wiki/Województwo_wołyńskie_(II_Rzeczpospolita)



Prawym Okiem: Mniejszość niemiecka na Wołyniu

Prawym Okiem: Wypowiedź literacka, czyli wikipedia

Rzeź gdańska – Wikipedia, wolna encyklopedia

de.wikipedia.org/wiki/Woiwodschaft_Pommerellen_(1919–1939)#Faktische_Auflösung_der_Woiwodschaft_im_Zweiten_Weltkrieg




piątek, 28 lutego 2025

Edward Gierek

 




W latach 60tych ktoś zamordowal bratanicę Edwarda Gierka i jeszcze 15 innych kobiet, milicja schwytała "wampira" i innych "winnych".

Kilka lat temu czytałem o tych schodach, nie przypominam sobie, żeby tam było coś napisane, że był jakoby pijany. 
Tekst poniższy pochodzi z wikipedii.


Marchwicki i jeden z jego braci zostali straceni, drugi brat wyszedł z więzienia w 1992 roku.
W czasie pobytu w zakładzie karnym rozpoczął walkę o oczyszczenie siebie i braci z zarzutów, kontynuował ją również po wyjściu na wolność (zakład karny opuścił w listopadzie 1992). 
W 1998 zmarł w niewyjaśnionych okolicznościach. Jako oficjalną przyczynę jego śmierci podano upadek ze schodów:

 „Henryk spadł ze schodów i złamał kręgosłup. Wstał, wszedł z powrotem na pierwsze piętro, położył się do łóżka i umarł. Sekcja zwłok wykazała, że był pijany”. Śledztwo w tej sprawie zostało umorzone.



To zapewne SB.

Był to pokaz możliwości: milicja, służby, adwokatura, prokuratura, sędziowie, wojsko. Wszyscy brali w tym udział.

Więc trzeba by zastanowić się, czy Gierek poddał się presji, czy nie.

Artykuł z Myśli Polskiej daje poszlaki, że się poddał.




Czy nie było łatwiej go opętać?

Może wtedy w tamtych latach było to trudniejsze?

Nie wiem.








przedruk







Kto i jak rozmontował PRL?


Historia upadku PRL nadal budzi kontrowersje i znaki zapytania. Ciągle panują na ten temat poglądy nie mające pokrycia w faktach.

Z jednej strony spotykamy się z wizją PRL jako państwa w ruinie, a nawet obcej okupacji, pod którą panował nieustanny i wszechogarniający terror, a na półkach był tylko ocet, z drugiej PRL niejako na złość przedstawia się niczym krainę mlekiem i miodem płynąca, którą zniszczyły strajki Solidarności, knowania imperialistów zza oceanu, dolary, jakimi złowroga CIA opłacała solidarnościową opozycję, a ta na spółkę z Kościołem otumaniła nieświadomych własnego interesu robotników, popychając ich do zburzenia najlepszego z możliwych ustroju.

Co ciekawe, obie pozornie krańcowe interpretacje łączy przekonanie o radykalnym i rewolucyjnym przełomie jaki nastąpił czy to w roku 1980 czy 1989 oraz o sprawczości solidarnościowej opozycji, która „obaliła komunizm”. Paradoksalnie jest o tym przekonany zarówno Lech Wałęsa jak i część osób odczuwających tęsknotę za starymi, dobrymi czasami. Tymczasem rzeczywistość jak zwykle jest o wiele bardziej złożona i prozaiczna zarazem. Bez wątpienia najlepszy i udokumentowany ogromnym materiałem źródłowym obraz procesu rozmontowywania realnego socjalizmu przedstawił przedwcześnie zmarły prof. Jacek Tittenbrun. W tym artykule posłużymy się ważnym oraz rzetelnie udokumentowanym materiałem jaki zgromadził i zanalizował w dziele pod tytułem: „Upadek socjalizmu realnego w Polsce”. Dzieła profesora Tittenbruna są interesujące także z tego względu, że pisał je z pozycji uczciwego marksizmu, któremu pozostał wierny pomimo zmieniającej się koniunktury na świecie, w Polsce i w polskim światku akademickim.

I choć praca szczegółowo obejmuje okres od objęcia władzy przez Edwarda Gierka w roku 1970 do roku 1989, to jednak w części zatytułowanej „Trochę historiozofii na zakończenie” autor wyraźnie stwierdził, że „ekonomiczno – polityczny system, jaki ukształtował się w pełni za czasów Stalina, a z pewnymi modyfikacjami przetrwał do naszych dni (1992 – przyp. O.S.), zakładał dominującą rolę klas kierowniczych w bloku ze stanami funkcjonariuszy aparatu partyjnego i państwowego (…) Ów panujący blok – w innych ujęciach teoretycznych lub quasi – teoretycznych zwany biurokracją, nomenklaturą, „nową klasą” itp. – reprodukował i utrwalał swoją pozycję oraz przywileje, prowadząc często do faktycznego zburżuazyjnienia. (…) Pod szyldem „państwa robotniczego”, „demokracji ludowej” prowadzono nierobotniczą, a nawet antyrobotniczą politykę.” Inaczej mówiąc nie chodzi o to, że w PRL jak twierdzą jego obrońcy nie było złego, totalitarnego komunizmu, a tylko łagodny mniej lub bardziej realny socjalizm, ale że od początku był to ustrój zupełnie inny od formalnie deklarowanego.

Warto na wstępie przypomnieć dwa inne mity funkcjonujące na temat PRL w porównaniu z będącą w takich opowieściach synonimem czarnego luda Polską międzywojenną. Do najpopularniejszych należy likwidacja analfabetyzmu. Nie pozostawiające wątpliwości liczby pokazują, że pomimo o wiele trudniejszych początków, w znacznie większym stopniu zlikwidowała analfabetyzm już II RP. I tak pierwszy spis powszechny z 1921 r. odnotował 34,6 % analfabetów, drugi w 1931 r. 22,6%, przy czym zjawisko dotyczyło już głównie starszych osób mieszkających na wsi. Kolejny spis miał się odbyć w 1941 r. i nie ma podstaw, by twierdzić, że proces likwidacji tego problemu nie doprowadził do spadku poniżej 10% już przed wybuchem wojny. W Polsce Ludowej potrzeba było kolejnych 7 lat żeby go dokończyć. Podobnie wygląda sprawa reformy rolnej, w ramach której w Polsce międzywojennej rozparcelowano więcej ziemi tzw. obszarniczej niż w PRL, tyle tylko, że czyniono to w sposób cywilizowany, nie niszcząc kulturotwórczej i w zasadzie jedynej rodzimej wyższej klasy średniej jakiej się w dziejach dorobiliśmy. Zaspokojenie głodu ziemi było także możliwe dzięki temu, że Ziemie Odzyskane opuściło znacznie więcej Niemców niż do nowej Polski przybyło ekspatriantów ze wschodu.

Podobnie ahistorycznie brzmią zachwyty związane z elektryfikacją, wędrówką ze wsi do miast i uprzemysłowieniem. Wszystkie one były częścią powszechnych procesów cywilizacyjnych, takich samych jak upowszechnienie higieny, czy wynalazek telewizora. O wiele więcej o rzeczywistych osiągnięciach PRL mówi ich porównanie w analogicznym czasie z innymi państwami czy to regionu czy południa Europy. I tak na początku lat 1980 prawie 25% ludności miejskiej PRL pozbawione było kanalizacji, a produkcja energii elektrycznej na głowę była znacząco mniejsza od sąsiednich krajów socjalistycznych i co ważne, dystans ten się zwiększał, o czym pisał z kolei Aleksander Bocheński. A pamiętać trzeba, że ziemie poniemieckie pod względem infrastruktury stały o wiele wyżej niż np. Polesie.

Statystyka mówi prawdę

Pierwszym odejściem od zasad socjalizmu było wycofanie się z kolektywizacji wsi i zgoda na powstanie klasy „kułaków”, dzięki której w czasach rządów Władysława Gomułki mogliśmy łatwo zaopatrzyć się w dobrej jakości artykuły spożywcze. Jednak gwałtowne przyspieszenie procesów zburżuazyjnienia „nowej klasy” i zwiększania różnić w poziomie życia pomiędzy rządzonymi a rządzącymi rozpoczęło się w następnej dekadzie. Jacek Tittenbrun przytacza na dowód tych tendencji wiele konkretnych liczb. Najbardziej znaczące wydają się następujące: w latach 1961-1965 udział inwestycji nieprodukcyjnych w gospodarce uspołecznionej (tzn. nakładów na oświatę, budownictwo mieszkaniowe, ochronę zdrowia, opiekę społeczną, kulturę fizyczną itp.) wynosił przeciętnie 28,6%, natomiast w latach 1971-1975 19,3%. Inwestycje w służbie zdrowia w 1965 r. w PRL wynosiły 1,1%, podczas gdy w CSRS i NRD w tym samym roku 5%. W tym samym czasie upowszechniła się praktyka udostępniania szpitalnych łóżek przez prywatnych lekarzy, oczywiście po uiszczeniu odpowiedniej opłaty. Systematycznie spadały nakłady na oświatę i to nawet w liczbach bezwzględnych. W rezultacie w 1970 r. na 100 miejsc w przedszkolach przypadało 109 dzieci, których oboje rodzice pracowali, a w 1979 r. 123, malała liczba miejsc w ośrodkach wypoczynkowych FWP z 56 tyś. w 1970 do 46,5 w 1978 r. Jednocześnie rosła liczba ośrodków zakładowych, z których w uprzywilejowany sposób korzystała kadra partyjna, kierownicza, administracja. Rozwijały się także prywatne pensjonaty oraz dacze, a „posiadacz takiego domku wchodził często w stosunek przywłaszczenia cudzej pracy: w formie nieodpłatnego lub symbolicznie opłacanego korzystania z pracy siły roboczej, maszyn budowlanych, środków transportu przedsiębiorstw gospodarki uspołecznionej zatrudnionych przy budowie tego typu obiektów.”

W 1974 r. zniesiono także ustawowy obowiązek posiadania przez prywatnego inwestora legalnego nabycia materiałów budowlanych zużytych do budowy. Równolegle do wzrostu ilości nierzadko luksusowych dacz członków partyjnej nomenklatury rósł deficyt mieszkań możliwych do nabycia dla ogółu ludności i w 1970 r. wynosił 1 295 tys. a w 1978 r. już 1 622 tys. W latach 1976 – 1980 na 800 tys. mieszkań spółdzielczych tylko 300 tys. otrzymali spółdzielcy, czekający w zwykłej kolejce na realizację należnych im nominalnie praw. W Warszawie np. w latach 1970 sprowadzano rok rocznie z innych rejonów kraju ok. 1000 osób na stanowiska kierownicze. Każdy nowo przywieziony dyrektor w ciągu 2-3 lat zagospodarowywał 4 mieszkania (dla siebie, swojej sekretarki i kierowcy oraz krewnych). To samo dotyczyło mieszkań zakładowych. „Według danych dotyczących Gdańska, w 1979 r. aż 70% mieszkań przydzielonych przez zakłady pracy – otrzymały osoby „nie odpowiadające kryterium przydziału.” Po reformie administracyjnej zwiększającej liczbę województw „Nowe stolice administracyjne musiały uwolnić mieszkania dla nowo instalowanych ekip kierowniczych”. Jednak „wojewódzka władza nie kwapiła się do bloków i standardowych mieszkań. Zaczęły się przekwaterowania robotniczych rodzin z wolno stojących domów do przydzielonych wojewódzkiej kadrze nowych bloków – nie zawsze za aprobatą przekwaterowywanych.

Opróżnione domy nowa władza sporym nakładem społecznego grosza, angażując deficytowe moce przerobowe przedsiębiorstw budowlanych, pośpiesznie przerabiała na wille dla swoich nieocenionych przedstawicieli, a nierzadko – również dla ich protegowanych i powinowatych.”. W efekcie takich procesów: „Według badań przeprowadzonych wśród wielkiego miasta Łodzi, w drugiej połowie lat 70-tych przeciętny metraż na osobę w rodzinach robotników zmniejszył się, podczas gdy wśród tak zwanej inteligencji zwiększył się. W mieszkaniach przeludnionych (tj. powyżej 1,5 osoby na izbę) mieszkało w 1980 r. 38,3% robotników niewykwalifikowanych w porównaniu z 3,4% inteligencji. Przeciętna wielkość mieszkania przedstawicieli aparatu kierowniczego wynosiła w 1980 r. 3,8 izby, wskaźnik zaludnienia 0,79 osoby na izbę, 91% tych rodzin mieszkało w warunkach „niedoludnienia” czyli w mieszkaniach, w jakich na izbę przypada mniej niż 1 osoba”.

Nasilały się „klasowe nierówności” w dostępie i korzystaniu z kultury. „Według ogólnopolskich badań przeprowadzonych w 1973 – 1974 r. wśród robotników wielkoprzemysłowych – po książkę sięga względnie regularnie tylko 10% robotników.” Co więcej, rozpiętość w tej dziedzinie pomiędzy robotnikami a inteligencją rosła. Od roku 1970 malała liczba wydawanych książek w przeliczeniu na 1 mieszkańca. W 1950 roku wynosiła 4,8 szt., w 1980 4,2 szt. Drastycznie spadała liczba bibliotek z 52,4 tyś. w 1970 do 37 tyś. w 1979 r. W epoce Edwarda Gierka rozpoczął się regres w dziedzinie transportu publicznego, co doprowadziło do sytuacji, że ilość pasażerów na jeden pojazd była kilkukrotnie większa niż w innych krajach. W praktyce oznaczało to np. walkę o miejsca siedzące w pociągach ze Śląska nad morze na bocznicy lub wchodzenie przez okno. W tym samym czasie „środki jakie mogłyby być przeznaczone na komunikację zbiorową pochłaniał rozwój motoryzacji indywidualnej w tym – produkcji takiego samochodu jak Polonez, trafnie określony jako przysłowiowy kwiatek do kożucha, bardzo ładna, ale niezwykle kosztowna blacha”.

Jednak najbardziej tragicznym przejawem pogarszających się warunków życia do jakich doprowadził socjalizm epoki Gierka była sytuacja w dziedzinie tzw. „reprodukcji siły roboczej”, czyli stanu zdrowia i długości życia. I tak: „liczba chorób zawodowych na 100 tys. zatrudnionych wzrosła z 51, 7 w 1971 r. do 66,8 w 1980 r. W okresie 1970-1980 liczba wypadków przy pracy wzrosła o ponad 29% w tym śmiertelnych o 14%, w warunkach szkodliwych dla zdrowia pracowało w 1976 r. 2,8 mln osób i 3 mln w 1978 r. ze stałą tendencją wzrostową. Kierownictwa zakładów pracy np. w kopalniach karały za absencję z powodu choroby utratą 13 i 14 pensji. Pod koniec epoki Gierka nie tylko nie zatrzymano wzrostu różnicy w średniej długości życia w porównaniu do państw kapitalistycznych, ale doszło po raz pierwszy po wojnie do jej bezwzględnego skrócenia. Jedną z przyczyn było katastrofalne zatrucie środowiska.

Pogarszająca się sytuacja klasy robotniczej i rosnące zróżnicowanie jakości życia pomiędzy robotnikami, a nomenklaturą współgrało z gwałtownym przyrostem liczby członków partii z nazwy robotniczej. Jednak robotnicy stanowili w niej coraz mniejszy procent. Z jednej strony było to efektem rozczarowania, z drugiej zapisanie się do partii ułatwiało tzw. awans społeczny i przestanie bycia robotnikiem.

Prywaciarze

Równolegle do opisanych wyżej procesów, w latach 1970 rozpoczął się proces rozwoju quasi prywatnej przedsiębiorczości, w której władza widziała lub udawała, że widzi receptę na pogłębiające się trudności w zaopatrzeniu i usługach. Przykładem tego było rozpowszechnienie się tzw. handlu ajencyjnego, który do roku 1980 objął około 1/3 wszystkich placówek uspołecznionej sprzedaży detalicznej, co warto przypomnieć mieliśmy ich wtedy 148 tys. Jednak jak zauważa Tittenbrun celem tej działalności nie był wysoki obrót, ale znalezienie nisz dających szybkie i łatwe zyski. Stąd ”mieliśmy na rynku znakomite zaopatrzenie w kwiaty, przy stale utrzymujących się kłopotach w zaopatrzeniu w warzywa. Także rozkwit prywatnej produkcji następował w takich, przynoszących wysokie zyski branżach jak luksusowe meblarstwo, wyroby z tworzyw sztucznych, artykuły motoryzacyjne”.

Ten rozkwit następował także dzięki zmianom w systemie opodatkowania, na skutek których sektor prywatny przy coraz większych obrotach płacił coraz mniejsze podatki. Z drugiej strony: „Praktyka zaopatrywania się tych producentów w tak zwane odpady produkcyjne i materiały niepełnowartościowe w przedsiębiorstwach uspołecznionych sprzyjała rozkwitowi łapownictwa i innych form korupcji.” (…) „Sukcesy ekonomiczne i finansowe ajentów, jak i innych przedstawicieli sektora prywatnego, były więc w wielu wypadkach produktem metod typowych dla kapitalizmu łupiesko-spekulacyjnego.” Wraz z nieudolną polityką w dziedzinie handlu i produkcji pogłębiały się problemy rolnictwa i rozwarstwienie dochodowe na wsi. Próby zwiększenia produkcji poprzez biurokratyczne reformy kończyły się jedynie wzrostem biurokracji i łapownictwa czemu sprzyjał chroniczny brak środków produkcji, a jego symbolem był coroczny problem ze sznurkiem do snopowiązałek. Sytuację dobrze opisuje następujący fragment pracy Tittenbruna: „rasowy kierownik punktu skupu czy wagowy, nie mówiąc już o inspektorze, który miał pod opieką parę placów – zaliczał każdą kampanię, z której nie zajeżdżał fiatem 125p do nieudanych”.

Tak więc rozwarstwieniu klasowemu, towarzyszył też coraz szybszy rozwój kapitalizmu pasożytującego na socjalistycznej z założenia gospodarce. Na to wszystko nakładała się błędna, o ile nie obłędna, polityka zaciągania kredytów na rozwój socjalizmu w kapitalistycznych bankach i u zachodnich rządów. W makroskali cała socjalistyczna gospodarka pracowała na wartość dodaną zachodnich bankierów, ale powodem nadchodzącego kryzysu w co najmniej równym stopniu było niesprawiedliwe rozłożenie kosztów jakie ponosił kraj i gospodarka jako całość. Polska wbrew popularnemu wtedy hasłu nie „rosła w siłę”, tylko wpadała w zależność od swoich wrogów, a „dostatniej” żyło się jedynie lawinowo rosnącej nomenklaturze i rodzinom członków aparatu władzy, podczas gdy poziom życia klasy robotniczej i większości społeczeństwa gwałtownie się obniżał. Czy coś nam to przypomina?

Profesor Paweł Bożyk współautor tamtej polityki usprawiedliwia zadłużanie przypominając, że do końca lat 1970 koszt kredytu był niski, (wzrósł nie jak się powszechnie sądzi po kryzysie naftowym, ale dopiero po dojściu do władzy R. Reagana) zaznaczając, że w stosunku do produktu krajowego rósł udział inwestycji, a spadała konsumpcja, więc kredytów nie przejadaliśmy, co w ujęciu całościowym jest prawdą. Zapomina jednak dodać, że ten ogólny spadek konsumpcji przekładał się na jej duży spadek u jednych przy wyraźnym wzroście u drugich.

Główna przyczyna kryzysu

Według Tittenbruna to właśnie ten drugi czynnik, a nie budowa będących do dzisiaj powodem słusznej dumy ponad 500 nowoczesnych fabryk, czy takich ikonicznych obiektów jak dworzec centralny w Warszawie i wiele innych była powodem buntu robotników w sierpniu 1980 r.: „Z jednej strony były one żywiołowym protestem przeciwko polityce lat 70- tych, praktyczną krytyką państwa i partii. Ale robotnicy zarówno w lipcu czy sierpniu, jak i później – protestowali swymi hasłami i swoimi działaniami także przeciwko zjawiskom stanowiącym klasowe, socjologiczne źródła owego antyrobotniczego charakteru polityki. Żądania likwidacji „kominów płacowych”, zniesienia różnego rodzaju przywilejów, jawności dochodów.” I dalej: „Teoria walki klas pozwala zrozumieć, że robotnicy występowali nie tylko przeciwko partii czy państwu jako takim, co przeciwko ich kapitalistycznym elementom, nie przeciwko samemu „skostnieniu aparatu władzy” lecz przeciwko jego burżuazyjnym tendencjom. Walcząc przeciwko, walczyli oni dlatego także o przywrócenie władzy zwącej się władzą ludową – charakteru autentycznej reprezentacji i rzeczniczki ludu pracującego. Hasłami i czynami żądali, aby państwo było naprawdę ich państwem, aby było państwem robotniczym”.

Mówiąc inaczej, bunt robotników był buntem przeciwko niesprawiedliwości i zakłamaniu. Nie na darmo obok ukarania korupcji i złodziei państwowego mienia jednym z najczęściej powtarzających się postulatów było wprowadzenie kartek, tak aby zwykli ludzie mogli otrzymywać takie same możliwości zakupu podstawowych towarów jak członkowie klasy rządzącej. Natomiast symbolika „klerykalno – nacjonalistyczna”, jak zauważa Tittenbrun, wynikała po pierwsze z faktu, że symbolika lewicowa została skompromitowana przez władzę, po drugie była swego rodzaju tarczą bezpieczeństwa, której potrzeba wynikała z pamięci grudnia 1970.

Prawdziwą klęską czasów Gierka była o czym się rzadziej mówi klęska moralna. Omawiałem już na łamach MP (nr 7-8 z 11-18 lutego 2024 „Głębokie państwo wychodzi z cienia”) upadek polskiej nauki opisany przez ówczesnego Prezesa PAN Janusza Groszkowskiego. Jego artystycznym wyrazem był film „Barwy ochronne” w reżyserii Krzysztofa Zanussiego – aby go obejrzeć musiałem z Gliwic jechać do Mikołowa, bo ograniczano jego seanse w większych miastach. Jednak najbardziej trafny obraz stanu moralnego jaki zostawiła po sobie epoka Gierka został uwieczniony w niezrównanym dziele Stanisława Barei „Miś”. Wtedy w klimacie ideowego cynizmu i cwaniactwa tworzyła się w PRL warstwa ludzi, którzy odcisnęli decydujące piętno na kolejnych dekadach zarówno PRL jak i III RP.

Nasuwają się jednak w tym kontekście inne, bardziej zasadnicze pytania np. o to dlaczego w ćwierć wieku po zakończeniu wojny PRL nie była w stanie samodzielnie wyprodukować samochodu osobowego przyzwoitej jakości, czy nawet ruchomych schodów na Dworcu Centralnym? John Perkins w książce „Hitman, Wyznania ekonomisty od brudnej roboty” opisał proceder wpędzania w pułapkę zadłużenia krajów trzeciego świata. Dokonywało się ono na drodze korupcji, zastraszania, a nawet przewrotów i morderstw. Ekipa Gierka wpadła w tę pułapkę dobrowolnie. Był to z jej strony polityczny błąd, ale była i przyczyna głębsza, czyli zapatrzenie bogacących się elit w zachodni styl życia i system wartości. Rozwój na kredyt i puszenie się willą czy nowym samochodem zastąpiły autarkię i siermiężną skromność, których symbolem była polityka i osobista postawa Władysława Gomułki. Wpisywało się to w tradycyjne wzorce kulturowe polskiej wsi, a więc matecznika ogromnej większości ówczesnej elity, która jednocześnie miała głęboki kompleks takiego pochodzenia. Przepustką do miejskiej kariery było wyrzeczenie się tradycyjnego systemu wartości, a w rezultacie gdy zawalił się mit socjalizmu zabrakło jakiegokolwiek trwałego fundamentu moralno kulturowego.

Przeciwnicy potępiania w czambuł niekwestionowanych osiągnięć PRL, słusznie zauważają, że III RP wywodzi się właśnie z tamtego państwa. Mają rację punktując niekonsekwencję, ale twierdzenie to w mojej opinii jest także jednym z najpoważniejszych zarzutów jakie ciążą na PRL, a które tragicznie odbijają się na kondycji moralno-intelektualnej Polaków aż po dzień dzisiejszy. Dlaczego więc wspominamy tamte czasy z nostalgią? Gierek był pierwszym przywódcą PRL, który nie splamił się krwią, mówił ładną francuszczyzną, zaczynaliśmy podróżować po świecie demoludów, a nawet Zachodu, w tle był romantyzm wielkich budów i za sprawą osobowości samego Gierka oraz przeżywającej autentyczny rozkwit telewizji panował klimat optymizmu, w którym utrapienia socjalizmu odbieraliśmy raczej jako śmieszne niż straszne. Na świecie nastąpiło odprężenie i groźba atomowej zagłady odeszła w cień. Do PRL zaczynało też docierać rozprzężenie obyczajowe, a wraz z nim rosła liczba rozwodów, spadała dzietność, a miłe bywają złego początki. Przede wszystkim jednak potem było już tylko gorzej i to nie dlatego, że nigdy więcej już nie byliśmy tak piękni i młodzi, ale dlatego, że gwałtownie zaczął się starzeć i szpetnieć świat do którego z taką nadzieją aspirowaliśmy. O kolejnych etapach rozmontowywania dawnego ustroju napiszę w następnej części.



Olaf Swolkień

Myśl Polska, nr 7-8 (16-23.02.2025)