Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Polska. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Polska. Pokaż wszystkie posty

piątek, 28 marca 2025

Powstaje Niemieckie Imperjum (order 66)




Monituję w sprawie niemiec od 15 lat.





przedruk




Grochmalski: 

Niemiecki plan anihilacji Polski. Bez jednego wystrzału



44 lata temu reżim Jaruzelskiego wyprowadził wojsko przeciw narodowi w obronie sowieckich interesów w PRL. Jego historyczni następcy, obecny reżim 13 grudnia, przeforsował 20 marca 2025 roku w Sejmie uchwałę wspierającą rezolucję Parlamentu Europejskiego z 12 marca, dokument, który otwiera drogę do stworzenia prawnych mechanizmów pozbawiających Polskę suwerenności w sferze bezpieczeństwa i obrony - pisze Piotr Grochmalski w "Gazecie Polskiej".


Piotr Grochmalski 

Niemiecki plan anihilacji Polski
wg - niezalezna.pl





W piątek 21 marca, a więc zaledwie dzień po tym, jak ekipa Tuska otwarcie poparła niemieckie interesy i zdradziła polska rację stanu, bodnarowcy postawili zarzuty byłemu wicepremierowi i ministrowi obrony Mariuszowi Błaszczakowi. Reżim 13 grudnia zarzuca mu ujawnienie w 2023 roku, że ówczesna ekipa Tuska chciała oddać Rosji praktycznie bez walk wschodnią Polskę aż do linii Wisły. W przypadku agresji FR oznaczało to narażenie na pewną śmierć lub okupację milionów rodaków. Był to porażający czyn, łamiący przy tym art. 5 i 26 Konstytucji RP. Ale Polacy nie mają prawa znać tej prawdy.
Szokujące, że tym razem Tusk idzie znacznie dalej w zdradzie bezpieczeństwa narodowego, forsując zapisy unijnej rezolucji. O ile Jaruzelski do końca nie mógł się wyzwolić z wiernej służby dla Kremla, o tyle Tusk zaprzedał swoją duszę Berlinowi. Dziś, dzięki niemieckiemu parasolowi ochronnemu rozpiętemu w Brukseli nad jego ekipą, w przyspieszonym tempie przeprowadza w Polsce zamach stanu. Niemcy dążą do marginalizacji i osłabienia Rzeczypospolitej, a ekipa 13 grudnia ma przyzwolenie Berlina nawet na skrajnie brutalne metody.

 
 
Bez USA w NATO

Jednak przykład III RP pokazuje, jakie cele stawiają przed sobą polityczno-biznesowe elity RFN. Dokładnie w dniu, w którym reżim 13 grudnia w praktyce poparł w Sejmie niemieckie ambicje i plany podporządkowania Berlinowi bezpieczeństwa Starego Kontynentu, „Financial Times” opublikował artykuł, w którym sygnalizuje, że „Europa chciałaby wypchnąć USA z NATO”. Ten brytyjski dziennik twierdzi, że Niemcy, Francja, Wlk. Brytania i kraje nordyckie opracowują w tajemnicy plan zastąpienia USA w NATO. 

Według pisma, „w Europie stacjonuje 80 tys. amerykańskich żołnierzy. (…) potrzeba około 5–10 lat zwiększonych wydatków, aby podnieść europejskie zdolności do poziomu, na którym mogłyby zastąpić większość kompetencji Stanów Zjednoczonych, nie licząc amerykańskiego odstraszania atomowego”.
Owe plany przejmowania NATO przez Europę mają być przekazane Trumpowi na najbliższym, czerwcowym szczycie Sojuszu w Hadze. Według pisma europejscy przedstawiciele NATO „twierdzą, że utrzymanie Sojuszu przy mniejszym lub żadnym zaangażowaniu Stanów Zjednoczonych byłoby znacznie prostsze niż tworzenie nowej struktury”. Wymowne jest, że w tej zakulisowej grze, która ma doprowadzić do faktycznego przejęcia europejskich struktur NATO przez Berlin, Paryż i Londyn, nie ma mowy o Warszawie, Bukareszcie, Wilnie, Rydze czy Tallinie, a więc państwach wschodniej flanki Sojuszu, najbardziej zagrożonych przez Rosję. Trump, już w pierwszej swojej kadencji słusznie uznawał, że Niemcy próbują intensywnie podkopywać pozycję USA w Europie. I robią to wspólnie z Putinem. Razem też grają na osłabienie pozycji Polski. 

Już Aleksandr Dugin, prokremlowski geopolityk rosyjski, mający wielu zwolenników w FRN, zauważał, że „maksymalne osłabienie Polski jest fundamentem stosunków rosyjsko-niemieckich. Antagonizmy wewnętrzne oraz zewnętrzne leżą w interesie wspomnianych wyżej sąsiadów. Konflikt polsko-ukraiński, napięte stosunki z Litwinami oraz waśnie między siłami politycznymi w samej Polsce wpisują się w scenariusz »rozmiękczania« Polski”
Zarówno Berlin, jak i Moskwa do momentu zainstalowania w Warszawie proniemieckiej ekipy Tuska, podobnie oceniały szczególne, strategiczne znaczenie Polski dla USA, a więc zagrożenie dla ich interesów. Dobitnie wyraził to Dugin, który podkreślił, że proamerykańska Polska jest najważniejszym elementem geopolityki atlantyckiej. A Trump uczynił z niej, już za swojej pierwszej kadencji, silną kotwicę w transatlantyckich relacjach USA z Europą.

 
W co grają Niemcy? Szokujący dokument

Cała rezolucja Parlamentu Europejskiego o obronności jest zdumiewającym dokumentem. Szokuje już jego preambuła. Ma ona przede wszystkim charakter ideologiczny i ukrywa odpowiedzialność Francji i Niemiec za ich aktywną prorosyjska politykę. Albowiem to rokowania Mińsk II, prowadzone przez te państwa z Rosją, stworzyły grunt pod agresję Putina w 2022 roku. A teraz nagle, w czwartym roku wojny, Berlin i Paryż, które odegrały główną rolę w pracy nad kluczowymi elementami rezolucji, przekonują w preambule (w punkcie A), że wojna hybrydowa (która wobec Polski zaczęła się w 2021 roku) i wojna na Ukrainie wymagają

 „natychmiastowych, ambitnych i zdecydowanych działań; mając na uwadze, że wojna napastnicza Rosji przeciwko Ukrainie jest przełomowym momentem w historii Europy; mając na uwadze, że wojna napastnicza Putina przeciwko Ukrainie jest powszechnie uznawana za atak na europejski ład pokojowy ustanowiony po II wojnie światowej oraz na cały porządek światowy”.

["powszechnie uznawana" - czyli prawnie nic takiego nie ma - MS]

Warto przypomnieć, że Niemcy skutecznie blokowały dla Polski KPO, a tym samym osłabienie Polski uznawały za istotniejsze niż wzmocnienie państwa, które przyjęło na siebie główny ciężar obrony wschodniej flanki NATO i wsparcia Ukrainy. Co więcej, biznes niemiecki słał petycje do Scholza, kontynuatora polityki Merkel, aby Polska otrzymała środki na KPO, bo uderzało to w te firmy, gdyż ponad 85 proc. z tych środków trafiłoby do niemieckich firm. A więc ta decyzja uderzała też gospodarczo w FRN. 
Ale Niemcy uznały, że jeszcze bardziej szkodzi to polskiej ekonomice i osłabia jej potencjał. Po przeforsowaniu przez Berlin ekipy Tuska w Warszawie, wyhamowywanie naszej gospodarki, a także rozbijanie kluczowych projektów infrastrukturalnych, niezgodnych z interesem Berlina, stało się codzienną praktyką ekipy 13 grudnia. Niemal każdy element preambuły pokazuje, jak zabójcza dla bezpieczeństwa UE była dotychczasowa i obecna polityka Berlina, który nagle kreuje na masową skalę antyamerykanizm połączony ze wspieraniem zamachu stanu w Polsce, kluczowym państwie dla europejskiego bezpieczeństwa na wschodniej flance NATO. A działania te wymierzone są w te ugrupowania i środowiska, które od lat ostrzegały przed rosyjskim zagrożeniem i z tego powodu były bardzo agresywnie atakowane przez elity niemieckie i media tego państwa. 

Jednak teraz, według preambuły, punkt S, trzeba scentralizować „zdolności obronne”, co „wymaga wspólnej kultury strategicznej oraz wspólnego postrzegania i oceny zagrożeń”. Rzekoma wina, że UE źle działała w sferze obronności, wynikać ma z tego (punkt T),
 „że UE wielokrotnie nie była w stanie podejmować zdecydowanych działań w odpowiedzi na zagrożenia zewnętrzne z powodu wymogu jednomyślności oraz że niektóre państwa członkowskie i kraje kandydujące blokowały lub opóźniały kluczową pomoc wojskową dla Ukrainy, a tym samym osłabiały bezpieczeństwo europejskie”. Innymi słowy – trzeba pozbawić państwa ich traktatowego prawa do decydowania o swoim bezpieczeństwie. A rzekome remedium na to jest zawarte w art. 66 rezolucji, kluczowym dla interesów Berlina i Paryża. Europarlament domaga się w nim szybkiego powołania

 „Rady Ministrów Obrony i odejścia od wymogu jednomyślności na rzecz głosowania większością kwalifikowaną przy podejmowaniu decyzji w Radzie Europejskiej, Radzie Ministrów i agencjach UE, takich jak EDA, z wyjątkiem decyzji dotyczących operacji wojskowych objętych mandatem wykonawczym”. 


Berlin i Paryż chcą więc pozbawić państwa prawa weta w sprawach fundamentalnych dla ich suwerennego istnienia. Mechanizm podwójnej większości kwalifikowanej (55 proc. państw i 65 proc. populacji UE) daje w praktyce pełnię władzy Niemcom i Francji w przeforsowaniu takich rozwiązań, które pozwolą na sfinansowanie z pieniędzy innych państw odbudowy niemieckiej gospodarki i stworzenia imperialnej i militarnej potęgi z Berlina, co doprowadzi do stłamszenia pozostałych państw, w tym Polski. Populacja Niemiec, Francji i Holandii to niemal 38 proc. ludności UE. Posiadają więc większość, skutecznie blokującą wszelkie rozwiązania dla nich niekorzystne. Mechanizm ten w krótkim czasie doprowadzi do szybkiej kumulacji siły w rękach Berlina i Paryża. W imię antyamerykańskiej histerii Tusk chce założyć Polakom niemiecką pętlę na szyję. Prezydent Lech Kaczyński, na krótko przed Smoleńskiem, podkreślał, czym w istocie jest ów mechanizm podwójnej większości kwalifikowanej: „…W praktyce nasza sytuacja będzie podobna, jak niemal wszystkich państw Unii – poza Niemcami. Bo na nowym systemie głosowania stracą wszyscy, oprócz nich. A i tak wszyscy się na to zgodzili”.




Pod butem Berlina

Ten mechanizm, po wyjściu Wlk. Brytanii z Unii, jeszcze bardziej działa na rzecz wzmacniania Niemiec i stopniowego, ale systematycznego i coraz szybszego kumulowania władzy nad Europą w rękach Berlina. Dotąd weto broniło państw w sferze obronnej, aby nie realizować interesów Niemiec. A przecież Berlin odpowiada za serię gigantycznych katastrof, jakich doświadczyła UE. Sam Berlin stanowi największe zagrożenie dla UE. 
Gdy wchodziliśmy w 2004 roku do UE, jej łączny PKB wynosił 11,4 bln dolarów wobec 12,22 bln dolarów Stanów Zjednoczonych, a więc Unia posiadała 93 proc. PKB USA. Unia miała wzmocnić gospodarczo wszystkie kraje, dać im, poprzez wspólny rynek potężny impuls rozwojowy. Dziś, po ponad dwóch dekadach, Stany Zjednoczone uciekły nam kosmicznie. Z PKB 30,3 bln dolarów wobec 20,3 bln dolarów UE, stanowimy ledwie 67 proc. potencjału amerykańskiej gospodarki. To przepaść.
Niemcy pchały Unię w kolejne katastrofy. Ale działo się też inne zjawisko – relatywnie niemiecka gospodarka urosła kosztem innych gospodarek UE. O ile w 2004 roku stanowiła 25 proc. ekonomiki UE, o tyle w 2024 roku jest to już niemal 30 proc., a więc prawie 1/3. 

Mamy więc do czynienia z ukrytym kanibalizowaniem, żerowaniem na potencjale gospodarczym innych państw. Niemcy stają się niebezpieczne, rozpychając się, niszczą też cały system unijny, przekształcając go w ukrytą hegemonię Berlina. Weto jest jedynym mechanizmem, który pozwala powstrzymać Niemcy od forsowania ich skrajnie niebezpiecznych działań i pomysłów. Przykład KPO pokazuje, jak wykorzystują swoją władzę w Unii – do niszczenia konkurencyjnych gospodarek i państw, które nie chcą podporządkować się nowemu dyktatowi Berlina. 

W punkcie 66. Berlin forsuje, żeby w kwestii bezpieczeństwa i obrony mechanizm podwójnej większości kwalifikowanej objął w praktyce wszystkie instytucje UE. A to znaczy, że w biały dzień, bez jednego wystrzału, bez jednego obozu koncentracyjnego, Niemcy stałyby się panami życia i śmierci państwa polskiego i jego obywateli.


Przypomnijmy, że gen. Carsten Breuer, szef niemieckiej Bundeswehry, oznajmił już w kwietniu 2024 roku, że „Niemcy przejmują odpowiedzialność za wschodnią flankę NATO”. Milczenie ekipy Tuska potwierdziło ten fakt. A to może oznaczać, iż Tusk już wówczas zawarł z Niemcami w tej sprawie tajną umowę. Zwycięstwo Donalda Trumpa przewróciło niemieckie kalkulacje. Nie podoba się mu takie działania Berlina i ekipy Tuska wobec oddania bezpieczeństwa Polski w ręce Niemiec.

 
Niemcy szykują Europie nową hekatombę

Rezolucja jest przesiąknięta niemiecką butą. Kluczowy fragment dokumentu, zatytułowany „Spójność i suwerenność”, jasno otwiera drogę do przekształcenia UE w niemieckie imperium. Berlin próbuje powtórzyć elementy strategii Bismarcka, dzięki którym Prusy złamały opór niemieckich państw, przejęły kontrolę nad germańskim żywiołem i zbudowały II Rzeszę. Pod pozorem rzekomego wzmocnienia UE zamierza się, na drodze bezprawnej, pozatraktatowej, wymusić na państwach, aby przekazały klucz do ich istnienia – bo sfera bezpieczeństwa i obrony jest fundamentalna dla ich suwerennego istnienia. 

Rezolucja domaga się, aby stało się to z kwantową szybkością – mowa otwarcie o skoku kwantowym. Według rezolucji, Wspólna Polityka Bezpieczeństwa i Obrony (WPBiO) ma stać się instrumentem zapewniającym władzę i bezpieczeństwo. Tym samym, w błyskawicznym tempie, ma się zbudować strukturę kontrolowaną przez Berlin, która jest konkurencyjna wobec NATO. Zburzy to obecny system bezpieczeństwa, który skutecznie obronił Europę w czasach zimnej wojny, gdy Związek Sowiecki był niepomiernie silniejszy od obecnej Rosji, a jego zasięg sięgał wschodniego Berlina i połowy Niemiec. Wszystko ma przede wszystkim służyć niemieckim ambicjom. 

Jak bowiem czytamy w punkcie 10.,

 „nadszedł czas zwiększyć ambicje polityczne i podjąć działania, mające na celu przekształcenie Unii Europejskiej w rzeczywistego gwaranta bezpieczeństwa, podniesienie jej gotowości obronnej oraz utworzenie rzeczywistej Europejskiej Unii Obrony”. 

[no i to pokazuje kto tu rządzi, kto decyduje - i że to JEST CZĘŚCIĄ TAJNEGO PLANU, o którym nikt nic nie wie - MS]

Realizacja tego planu wysadzi w powietrze NATO, a tym samym wypchnie USA z Europy. Ma on uniemożliwić dowolnemu państwu, w tym Polsce, budowanie silnych, bilateralnych relacji ze Stanami Zjednoczonymi. Będzie to niemożliwe, bo do tego potrzebna będzie zgoda Berlina i Paryża. Już samo powstanie tego dokumentu jest ujawnieniem chorych ambicji Niemiec do przejęcia, poprzez WPBiO, kontroli nad państwami. Pamiętamy, jak brutalnie Berlin walczył we wszystkich wymiarach z Polską aż do momentu zainstalowania w Warszawie proniemieckich hunwejbinów, fanatycznie nienawidzących polskich patriotów. Ten plan odebrania państwom ich najważniejszego atrybutu suwerenności ma doprowadzić do tego, że UE stanie się „wiarygodną potęgą i europejskim filarem NATO”. Do realizacji tych chorych ambicji Berlina niezbędne jest, by ukraińska wojna trwała. Jest ona niezbędna dla niemieckiego przemysłu.   [ukraina to obecnie - i od samego początku w XIX w -  "gospodarcza i polityczna filia Niemiec" - MS]

Tak jak dzięki taniej energii z Rosji biznes niemiecki chciał podbić gospodarczo UE, tak teraz służyć ma temu przemysł zbrojeniowy, który otrzyma od UE ogromne środki na ratowanie niemieckiej gospodarki, która przeżywa głęboki kryzys. Nie dziwi więc, że po przyjęciu rezolucji niemiecki Bundesrat zgodził się na zniesienie ograniczeń budżetowych w wydatkach na obronność. A to spowoduje, że Niemcy zwiększą wydatki na zbrojenia do 400 mld euro. Chińczycy zaplanowali na ten cel 245 mld dolarów w 2025 roku.



Strategiczny cel Moskwy i Berlina – rozbić NATO

Gdy powstawał Sojusz Północnoatlantycki, miał on nie tylko zapewnić bezpieczeństwo Europie przed Rosją dzięki obecności sił USA na Starym Kontynencie, ale też miał trzymać pod butem Niemcy, aby nie odrodziła się „kwestia niemiecka”. 

Dla Berlina zrozumiałe jest, że aby RFN w pełni zdominowała i podporządkowała sobie Stary Kontynent, musi wypchnąć USA z Europy. To dlatego dziś z taką determinacją Berlin wspiera działania, które mają zrealizować ten cel. Elity niemieckie są przy tym mocno zakamuflowane w artykułowaniu swojej strategii. twarcie ujawnia ją Dugin. To jeden z powodów jego wielkiej popularności w RFN. Jak podkreślał: „Rozbicie NATO i wypchnięcie USA z Europy spowoduje powolną »finlandyzację« Starego Kontynentu oraz automatyczne wyrugowanie USA z europejskiej strefy wpływów. Cel ten można osiągnąć w wyniku wojny lub inteligentnego i konsekwentnego wspierania wszelkich separatystycznych tendencji względem USA w Europie”.


 A Niemcy są najbardziej antyamerykańskim społeczeństwem na Starym Kontynencie. Dugin uważa, że „hegemonem Europy powinny być Niemcy, z którymi powinna porozumieć się Rosja (…) ze względu na możliwość zbudowania nowej architektury geopolitycznej na Starym Kontynencie. (…) W celu sojuszu Moskwa–Berlin niezbędne jest wytyczenie nowej granicy, która pozwoli uniknąć w przyszłości konfliktów. Kraje, które powstały w wyniku traktatu wersalskiego i które stały się »kordonem sanitarnym« oddzielającym Rosję od Europy, a przede wszystkim Niemiec, należy rozmontować, co przestanie zagrażać ingerencją na tych ziemiach niepożądanych państw trzecich. Takie rozgraniczenie musi mieć na celu zarówno interesy rosyjskie, jak i niemieckie. (…) My, Rosjanie i Niemcy, rozumujemy w pojęciach ekspansji i nigdy nie będziemy rozumowali inaczej. Nie jesteśmy zainteresowani po prostu zachowaniem własnego państwa czy narodu”.



Niemiecka Rzesza Europejska

Gdy 10 marca 1952 roku Stalin nagle wystąpił do USA z Notą Pokojową w sprawie Niemiec, Waszyngton zachował czujność. Związek Sowiecki po 1945 roku był przekonany, że szybko zdestabilizuje te części Niemiec, które były okupowane przez USA, Francję i Wlk. Brytanię. W czerwcu 1948 roku Sowieci zarządzili pierwszą blokadę Berlina Zachodniego. Gdy to zawiodło, Stalin poszedł na pozorne ustępstwa. Zaproponował zjednoczenie Niemiec, gdyby Zachód zaakceptował neutralność nowo powstałego państwa. Kissinger stwierdza, że „gdyby Stalin z podobną inicjatywą wystąpił cztery lata wcześniej, przed blokadą Berlina, czeskim przewrotem i wojną koreańską, z cała pewnością zahamowałby proces przyjmowania Niemiec do NATO. W rzeczywistości byłoby całkiem możliwe, że sprawa niemieckiego członkostwa w Sojuszu Atlantyckim nigdy nie zostałaby rozpatrzona”. 

To w 1952 roku państwa okupacyjne przyznały zachodnim Niemcom suwerenność. Na kanclerza RFN został wybrany Adenauer. Jak zauważa Kissinger: „Tajne wybory parlamentarne dały mu zwycięstwo większością tylko jednego głosu (zapewne jego własnego), a opozycyjna Partia Socjaldemokratyczna, całkowicie demokratycznie, domagała się zjednoczenia, a nie sojuszu z Zachodem”. 

Trzy lata później, w 1955 roku, Adenauer wprowadzał RFN do NATO. Gdy na czele Niemiec stanął w 1969 roku socjaldemokrata Willy Brandt, na pierwszym miejscu postawił, kosztem relacji z USA, zbliżenie z sowiecką Rosją, co miało doprowadzić do zjednoczenia Niemiec i otwarcia drogi do odrodzenia ich potęgi. Odtąd prorosyjskość stała się fundamentem niemieckiej polityki.

W 2012 roku Ulrich Beck napisał książkę „Das deutche Europa. Neue Machtlandschaffen im Zeichen der Krise”, która rok później ukazała się w Wydawnictwie Naukowym PWN („Niemiecka Europa. Nowe krajobrazy władzy pod znakiem kryzysu”). Zasadniczą tezą, otwarcie głoszoną przez autora, jest stwierdzenie, które zawarte jest już w przedmowie: „Każdy to wie, lecz wypowiedzenie głośno tego stwierdzenia oznacza złamanie tabu: Europa stała się niemiecka”. 
A w 2015 roku Hans Kundnani opublikował „Paradoks niemieckiej potęgi”, gdzie stwierdził, że ponowne pojawienie się „kwestii niemieckiej” oznacza destabilizację polityki europejskiej. 
Prezydent Lech Kaczyński, na krótko przed swoją śmiercią, zauważył, że „nasza rozgrywka w Unii to w pewnym sensie gra o suwerenność wobec polityki niemieckiej”.





Niemcy nadal sytuują się w roli śmiertelnego wroga Polski i to się nie zmieni, dopóki niemiecka państwowość nie zostanie ostatecznie zniszczona.

Niemcy nie podpisały z nami traktatu pokojowego po II Wojnie Światowej, by nie zamykać sobie drogi do odtworzenia cesarstwa niemieckiego.


Wygrajmy w końcu tę wojnę, po 80 latach wygrajmy w końcu tę wojnę z Niemcami.












 

środa, 26 marca 2025

Jacek Karpiński - geniusz komputerowy







przedruk
tłumaczenie automatyczne





Geniusz komputerowy, którego komuniści nie mogli znieść


Autor: Marek Kępa



W Polsce lat siedemdziesiątych inżynier Jacek Karpiński dokonał niesamowitego przełomu technologicznego. Niestety, reżim komunistyczny zablokował wejście urządzenia do produkcji, a oto dlaczego.


Ulotka reklamowa komputera K-202, fot. materiały promocyjne

Komputer K-202 zadebiutował w 1971 roku na Międzynarodowych Targach Poznańskich. Był na tyle mały, że zmieścił się w teczce i mógł wykonywać milion operacji na sekundę – o wiele więcej niż komputery, które podbiły świat dekadę później. Ponadto ten rewolucyjny polski komputer kosztował około 5 000 dolarów – wcale nie jest drogi, biorąc pod uwagę jego unikalne funkcje. Wręcz przeciwnie, był znacznie tańszy od swojego głównego polskiego konkurenta, komputera Odra – wolniejszego i znacznie większego urządzenia, podobnie jak wiele innych komputerów na całym świecie w tamtym czasie, mniej więcej wielkości szafy.

Mimo to dwa lata później genialny konstruktor K-202, polski wynalazca Jacek Karpiński, został wyprowadzony ze swojej fabryki przez strażników uzbrojonych w karabiny i wszystkie produkowane K-202 zostały wyrzucone. Na dodatek władze reżimu komunistycznego zakazały mu tworzenia jakichkolwiek innych urządzeń.

Dlaczego taki los miałby spotkać niedoszłego polskiego Billa Gatesa czy Steve'a Jobsa (jak nazywają go w dzisiejszej Polsce)? Dlaczego, u licha, jakikolwiek kraj miałby pozbawić się potencjalnego stania się liderem w ważnej i najnowocześniejszej dziedzinie technologii? W tym artykule przyjrzymy się tym właśnie pytaniom i przyjrzymy się nieco bliżej człowiekowi stojącemu za maszyną: Jackowi Karpińśkiemu.



Na dachu Europy

Jacek Karpiński miał się urodzić na dachu Europy, tak przynajmniej zaplanowali dla niego rodzice. W filmie o nim z 2009 roku, zrealizowanym pod koniec jego życia przez Telewizję Polską, mówi:

Miałem się urodzić na Mont Blanc, tam jest mała chatka, która nazywa się może Courmayeur. Tuż pod szczytem, to właśnie tam miałem przyjść na ten świat – kompletnie szalony pomysł.

Rodzice byli alpinistami, stąd ten "szalony pomysł", z którego ostatecznie zrezygnowali ze względu na fakt, że schronisko było nieco spartańskie. Anegdota ta ilustruje jednak sposób myślenia "sky is the-limit", który funkcjonował w rodzinie Karpińskich i z czasem stał się jedną z cech osobowości Jacka.

Jego ojciec, Adam, który zginął pod lawiną podczas trekkingu w Himalajach w 1939 roku, był konstruktorem samolotów. To on zaproponował budowę dolnopłata na wiele lat przed wprowadzeniem tego typu samolotu – niestety pomysł ten nie spotkał się z aprobatą jego szefów. Z kolei mama Jacka była profesorem, który specjalizował się w rehabilitacji. Została odznaczona jednym z najważniejszych polskich odznaczeń – Virtuti Militari za służbę jako łączniczka w czasie wojny polsko-bolszewickiej.

Sam Jacek też poszedł na wojnę. Gdy miał zaledwie 14 lat (twierdząc, że jest starszy), przyłączył się do polskiego ruchu oporu w czasie II wojny światowej. Brał udział w misjach zwiadowczych, służył u boku Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, wybitnego polskiego poety, który zginął w Powstaniu Warszawskim. Karpiński, który również walczył w Powstaniu, został postrzelony w kręgosłup, sparaliżowany i wywieziony z Warszawy – i przeżył. Na szczęście dzięki staraniom jego i matki odzyskał sprawność ruchową, choć pozostało mu trwałe utykanie. Kuli też nigdy nie wyjął, pozostała mu w plecach do końca życia.


Zostałeś zwolniony
Komputer AKAT-1, fot. Wikipedia

Po wojnie Karpiński ukończył szkołę średnią, a w 1951 roku ukończył studia na Politechnice Warszawskiej. Zastanawiał się, czy nie zostać kompozytorem, ponieważ bardzo kochał muzykę, ale ostatecznie zdecydował się zająć elektroniką. Choć może się to wydawać nie do pomyślenia, jako były bojownik o wolność miał problemy ze znalezieniem zatrudnienia po ukończeniu studiów.

Po II wojnie światowej reżim komunistyczny w Polsce uważał członków ruchu oporu za zagrożenie dla swojego istnienia, przekonany, że ludzie, którzy ryzykowali życiem, aby wyzwolić Polskę od nazistowskich oprawców, mogą również działać na rzecz podważenia nowego reżimu sowieckiego. W końcu jednak, po wyrzuceniu z kilku miejsc pracy z powodu swojej wojennej przeszłości, został w końcu zatrudniony w fabryce elektroniki, gdzie skonstruował krótkofalowy nadajnik radiowy, który okazał się wystarczająco dobry, aby mógł być używany przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych.

Do 1955 roku Karpiński współpracował z Polską Akademią Nauk, gdzie stworzył m.in. maszynę matematyczną AAH, która zwiększyła dokładność prognoz pogody o 10%. W 1959 r. pod auspicjami Akademii skonstruował również pierwszy na świecie komputer analogowy do analizy równań różniczkowych – AKAT-1. Urządzenie oparte na tranzystorze, stylowo zaprojektowane w warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych, było wielkości małego biurka i pokazywało efekty swojej pracy na wbudowanym ekranie.

Budowa tego komputera skłoniła Akademię Nauk do zarejestrowania Karpińskiego w światowym konkursie talentów technologicznych organizowanym przez UNESCO w 1960 roku. Oczywiście, że wygrał. W rezultacie miał okazję wyjechać na dwa lata do Stanów Zjednoczonych i kontynuować edukację na Harvardzie i MIT.
Wysoka toksyczność

Karpiński tak opisywał swoją podróż do Ameryki w wywiadzie, którego udzielił magazynowi CRN w 2007 roku:

Byłem traktowany jak król, co przy okazji sprawiało, że czułem się dość nieswojo. Miałem dopiero trzydzieści kilka lat. Po skończeniu studiów zapytałem, czy mógłbym odwiedzić całą listę firm i szkół. UNESCO zgodziło się z tym. W Caltech zostałem przywitany przez rektora i wszystkich dziekanów, w Dallas – przez burmistrza miasta. Wszyscy chcieli, żebym dla nich pracował, od IBM po Uniwersytet Kalifornijski w Berkeley.

Karpiński został nawet wpuszczony do – jak to później określił – "ściśle tajnego wojskowego i rządowego ośrodka badawczego", gdzie mógł zapoznać się z amerykańskimi pracami nad sztuczną inteligencją. To wszystko pokazuje, jak poważnie był traktowany przez Amerykanów, którzy bardzo chcieli, aby pozostał w ich kraju. Karpińśki zdecydował się jednak na powrót do ojczyzny, licząc na to, że kiedyś upadnie reżim komunistyczny, a jego wynalazki będą mogły służyć wolnej Polsce, a nie obcemu krajowi.

W 1962 r. powrócił do Polski i podjął pracę w Polskiej Akademii Nauk. Dwa lata później zaprezentował Perceptron, tranzystorową sieć neuronową podłączoną do kamery, która potrafiła identyfikować pokazane jej kształty (np. trójkąt narysowany na kartce papieru) i sama się uczyć. Było to dopiero drugie takie urządzenie na świecie (drugie w USA), ale zamiast dostać awans za swoje osiągnięcie, Karpiński musiał opuścić akademię – jego wynalazek zrodził się w zazdrości przełożonych, do tego stopnia, że postanowił znaleźć inne miejsce pracy, takie, w którym atmosfera byłaby mniej toksyczna.


Jacek Karpiński przy komputerze KAR-65, fot. domena publiczna

Karpiński trafił do Instytutu Fizyki Doświadczalnej Uniwersytetu Warszawskiego. W tym czasie instytut otrzymywał znacznie więcej danych ze słynnego laboratorium CERN, niż był w stanie przetworzyć. Aby rozwiązać ten problem, Karpiński wraz z niewielkim zespołem skonstruował komputer, który analizowałby dane dotyczące zderzeń cząstek elementarnych. Był gotowy w 1968 roku, po trzech latach pracy.

Nazwana KAR-65, oparta na tranzystorach maszyna była wielkości dwóch szafek i była sterowana za pomocą konsoli wielkości biurka. Mógł wykonywać 100 000 operacji na sekundę i służył instytutowi przez następne dwadzieścia lat. Mimo że był to jego kolejny duży sukces, Karpiński nie zamierzał iść na łatwiznę. Już podczas pracy nad KAR-65 myślał o swoim kolejnym projekcie: komputerze, który zmieściłby się w teczce. W czasach, gdy komputery mogły zajmować całe pokoje, musiało się to wydawać "całkowicie szalonym pomysłem". W przeciwieństwie jednak do pomysłu jego ojca na zbudowanie dolnopłata, ten miał zostać zrealizowany, nawet jeśli prowadząca do niego droga miała być kręta.

To, co tym razem przewidział Karpiński, miało znacznie większy rozmach niż jego wcześniejsze wynalazki technologiczne. Chciał stworzyć wszechstronny mikrokomputer (termin używany wówczas do opisania komputerów porównywalnych wielkością do dzisiejszych komputerów osobistych) nie ograniczający się do konkretnego zastosowania naukowego. W tamtym czasie takie urządzenie byłoby w czołówce międzynarodowego rozwoju technologicznego. Instytut Fizyki Doświadczalnej nie był w stanie wygospodarować funduszy potrzebnych do wsparcia tak ambitnego projektu, więc Karpiński postanowił pójść ze swoim pomysłem do wojska. Mimo początkowego zainteresowania jego mikrokomputerem, ostateczna decyzja była nie do podjęcia. Wniosek oparto na ustaleniach specjalnej komisji powołanej do rozpatrzenia pomysłu Karpińskiego, która argumentowała, że projekt jest niemożliwy do zrealizowania, ponieważ... gdyby to było możliwe, Amerykanie już by to zrobili.



Zdjęcie na ulotce reklamowej rozdawanej w 1972 roku na Międzynarodowych Targach Poznańskich

Karpiński nie zamierzał jednak tak łatwo rezygnować ze swojego projektu. Dzięki pomocy dobrze ustosunkowanego brytyjskiego przyjaciela udało mu się przedstawić swój pomysł specjaliście komputerowemu w Anglii. W przeciwieństwie do komitetu w Polsce, byli nim oczarowani, uznając go za to, czym był – genialnym projektem. Karpiński mógł założyć sklep na Wyspach, bo Brytyjczycy byli chętni do produkcji jego wyrobu, ale zdecydował się wrócić do Polski. Kierując się tymi samymi zasadami, które skłoniły go do powrotu z podróży edukacyjnej do USA, chciał podjąć jeszcze jedną próbę przekonania władz komunistycznych, by dały zielone światło jego projektowi.

W końcu, dzięki aprobacie brytyjskich specjalistów i pomocy innego przyjaciela, dziennikarza Stefana Bratkowskiego, który otworzył mu kilka ważnych drzwi, Karpińśki dostał zielone światło. W ten sposób w 1970 roku powstała Fabryka Mikrokomputerów. Zlokalizowana w Warszawie firma zatrudniała polskich pracowników, ale korzystała z brytyjskich komponentów i finansowania – potrzebne części nie były dostępne w Polsce, a komuniści wcale nie byli skorzy do rzucania pieniędzy na projekt.



Jacek Karpiński, twórca minikomputera K-202, na Międzynarodowych Targach Poznańskich, fot. Aleksander Jalosiński / Forum

W ciągu roku Karpiński zrealizował swój pomysł. Wraz z zespołem inżynierów, w skład którego wchodzili Zbysław Szwaj, Elżbieta Jezierska i Krzysztof Jarosławski, pracowali dzień i noc, przekonani, że robią coś niezwykłego – entuzjazm Karpińskiego okazał się zaraźliwy. Efektem ich starań był słynny komputer K-202, który w momencie powstania był absolutnie wyjątkowym sprzętem.

K-202 mógł wykonywać milion operacji na sekundę – znacznie więcej niż komputery, które stały się popularne dekadę później. Został zaprojektowany jako modułowy, co oznaczało, że można było łączyć lub odłączać różne jego komponenty: bloki pamięci, porty itp. Dziś może się to wydawać oczywiste, ale wtedy było to rewolucyjne rozwiązanie. Maszyna 16-bitowa korzystała również z przywoływania, które według Collins English Dictionary jest "przenoszeniem stron danych między pamięcią główną komputera a jego pamięcią pomocniczą". Dzięki umiejętnemu zaimplementowaniu przez Karpińki tej metody zwiększania pamięci, K-202 mógł mieć do 8 MB, podczas gdy inne mikrokomputery w tym czasie nie miały więcej niż 64 KB.

Uważa się, że Karpiński utorował drogę do powszechnego dziś stosowania stronicowania w komputerowych systemach pamięci. Na dodatek K-202, działający na autorskim systemie operacyjnym Karpińskiego, mógł mieć podłączone różne urządzenia peryferyjne: kamerę, drukarkę, a nawet radar. Komputer był urządzeniem wielofunkcyjnym – mógł być używany w biurze lub do prac inżynieryjnych. Był też bardzo przystępny cenowo, ale co najważniejsze, jego jednostka systemowa, czyli etui z wnętrznościami systemu, podłączone do zewnętrznego monitora i klawiatury, mogło zmieścić się w teczce, tak jak obiecywał Karpiński.



Można by się spodziewać, że za takie osiągnięcie w tak ważnej dziedzinie informatyki Karpiński otrzyma jakieś uznanie, a przynajmniej premię... Wszak to dzięki niemu Polska pod rządami PRL miała szansę stać się światowym liderem w dziedzinie techniki. Niestety, wtedy to nie działało w ten sposób. W grę wchodziły potężne siły, które próbowały zniweczyć sukces Karpińskiego.

Kiedy w 1971 roku Karpiński pokazał K-202 na Międzynarodowych Targach Poznańskich, cieszył się on znacznie większym zainteresowaniem władz niż jego główny polski konkurent, powolna i masywna Odra. Prasa była zachwycona, a oto co napisał o tym tygodnik "Perspektywy":

Powstał mikrokomputer oparty na podzespołach elektronicznych czwartej generacji, jest to najbardziej uniwersalna maszyna tego typu na świecie. Liczy się z prędkością miliona operacji na sekundę, co jest wynikiem, któremu dorównać mogą dorównać tylko amerykański minikomputer Super Nova i angielski Modular One.

Fabrykant Odry, firma Elwro, był jednak lepiej związany z reżimem niż Karpiński. Zamiast udoskonalać swój produkt, aby dogonić konkurencję, Elwro zaczęło podważać pozycję Karpińskiego w każdy możliwy sposób, nie stroniąc od oszczerstw. Co więcej, Sowieci chcieli wprowadzić jeden komputer do całego bloku wschodniego, co było prymitywnym podróbką przestarzałej już maszyny IBM. Urządzenie o nazwie RIAD skonstruowane przez Nikołaja Ławronowa było przeciwnikiem K-202. Jego konstruktor miał nawet okazję zobaczyć rewolucyjny polski mikrokomputer podczas podróży do Polski. Oto, jak Karpiński opisywał ten moment w "Pulsie Biznesu" w 2008 roku:


Ławronow nie mógł przestać się zastanawiać, jak mogę zmieścić w teczce to, na co on potrzebował całej ściany przestrzeni. Kiedy wylałem trochę herbaty na K-202, a następnie zrzuciłem go ze stołu, jego oczy rozszerzyły się. Komputer nadal działał.

Komputer Karpińskiego mógł być tak mały i wytrzymały, ponieważ korzystał z zachodnich podzespołów. Mimo że były one niezbędne dla funkcjonowania K-202, mogły wzbudzić podejrzenia władz bloku wschodniego, gdyż były elementami sprowadzonymi zza żelaznej kurtyny i wykorzystywanymi we wrażliwej dziedzinie przetwarzania informacji. Nie pomogło też to, że podczas wizyty komunistycznych dygnitarzy w jego fabryce Karpiński nazwał jeden z nich "nadającym się tylko do budowy nocników".



Komputer KAR-65 w Muzeum Techniki i Przemysłu w Warszawie, fot. Wikipedia

To wszystko doprowadziło do zamknięcia zakładu Karpińskiego w 1973 roku. Został wyprowadzony z fabryki przez mężczyzn uzbrojonych w karabiny, którzy upewnili się, że nie zrobi tego i nie będzie mógł odzyskać żadnych poufnych informacji ani komponentów z jego miejsca pracy. Wszystkie K-202 będące w produkcji (około dwustu) zostały wyrzucone. Do tego czasu wyprodukowano zaledwie trzydzieści takich komputerów. Jakby tego było mało, komuniści zakazali mu też robienia jakichkolwiek innych komputerów i nie wydali mu paszportu. W efekcie protestu Karpiński i jego żona Ewa przenieśli się na wieś, gdzie hodowali świnie i kury. Kiedyś powiedział dziennikarzowi, który odwiedził go w nowym miejscu zamieszkania, że "woli prawdziwe świnie".

Ostatecznie w 1981 roku otrzymał paszport i wyjechał z Polski, miejsca, w którym w tamtym czasie nie mógł realizować swojego powołania – tworzenia urządzeń elektronicznych. Karpiński przeniósł się do Szwajcarii, gdzie zaprojektował m.in. Pen Reader, ręczny skaner, który skanował tekst z papieru na komputer. Wkrótce po upadku komunizmu, w 1990 roku, powrócił do Polski z zamiarem wyprodukowania tego urządzenia, które wyprzedziło o ponad rok pierwszy japoński skaner tego typu. Niestety, z powodu problemów kredytowych Karpiński nie zdążył tego zrobić, a nawet stracił dom w Warszawie, w którym mieszkał po powrocie. Ostatecznie przeniósł się do Wrocławia, gdzie zarabiał na życie projektując strony internetowe.



Jacek Karpiński, Warszawa, 1993, fot. Grzegorz Rogiński / Forum




Jacek Karpiński zmarł 21 dniaSt Luty 2010 r. Za odwagę, jaką wykazał się w Powstaniu Warszawskim, został odznaczony trzema medalami Krzyża Walecznych.


Z pewnością był geniuszem, geniuszem, który miał jasną wizję tego, co robił i był przez to całkowicie pochłonięty.


Tak Diana Wierzbicka, która pracowała z nim przy budowie KAR-65, wspomina Karpińskiego w filmie o jego życiu. Urządzenie to, podobnie jak AKAT-1 i K-202 znajduje się w zbiorach Muzeum Techniki i Przemysłu w Warszawie. Ostatecznie więc wyszło tak, jak chciał Karpiński: reżim komunistyczny przeminął, ale jego technologia wyprodukowana pod jego rządami istnieje w wolnej Polsce.

Autor: Marek Kępa, czerwiec 2017






The Computer Genius the Communists Couldn’t Stand | Article | Culture.pl





Dlaczego Turcja nie uznała rozbiorów?

 





Dlaczego Turcja nie uznała rozbiorów Rzeczypospolitej? Czyli lekcja geopolityki




Autor: Jakub Wojas

Dodany: 16.09.2024 22:38:00



„Czy przybył już poseł z Lechistanu?” – te słowa miały rzekomo padać przez cały okres zaborów zawsze, gdy na sułtańskim dworze dochodziło do oficjalnej prezentacji dyplomatów. Tym prostym gestem Imperium Osmańskie, jakby wbrew niezaprzeczalnym faktom, dawało społeczności międzynarodowej do zrozumienia, że nie przyjmuje do wiadomości, że Rzeczpospolita nie istnieje.


Proszę nie mieć złudzeń. Turcja pod koniec XVIII w. wcale nie litowała się nad losem Polski albo przynajmniej nie to było zasadniczym motywem jej działania, które z naszej perspektywy często wydaje się bardzo korzystne. Cała rzecz dotyczyła polityki, a raczej geopolityki.

W XVII w. Rzeczypospolita i Imperium Osmańskie znalazły się na kursie kolizyjnym. Interesy obydwu państw ścierały się w państwach naddunajskich oraz na Ukrainie. Wojska polsko-litewsko-kozackie okazywały się jedynymi, które potrafią na lądzie pokonać Turków. Tak było chociażby dwukrotnie pod Chocimiem, później pod Wiedniem i Parkanami. Z kolei pod turecką stolicę podchodzili Kozacy. Z drugiej strony Turcy zdobyli najpotężniejszą twierdzę Rzeczpospolitej w Kamieńcu Podolskim, a ziemie ruskie regularnie najeżdżali Tatarzy.

Rywalizacja z Rzeczpospolitą była dla Stambułu jednak o wiele znośniejsza, niż gdyby przeciwko sobie miała dużo potężniejszego przeciwnika, dysponującego znacznie większym od Polski i Litwy potencjałem. Z tego też względu nawet w „wojennym” XVII w. był okres, gdy Turcja przychylniejszym okiem patrzyła na państwo polsko-litewskie, a był to czas… gdy miała ona największe kłopoty. W momencie, gdy naraz musieliśmy walczyć z Szwedami, Moskalami, Węgrami i zbuntowanymi Kozakami pomocną dłoń wyciągnął do nas chan krymski. I znowu nie z dobrego serca, lecz dlatego, że upadek Rzeczpospolitej powodował zachwianie geopolitycznej równowagi w regionie i śmiertelne zagrożenie dla Krymu, a w dalszej konsekwencji dla całego Imperium Osmańskiego.

Turcja pod tym względem prowadziła konsekwentną politykę. W jej interesie było utrzymywanie u swoich granic kilku słabszych, najlepiej skłóconych ze sobą przeciwników niż jednego potężnego. Dlatego od lat z niepokojem na dworze sułtańskim patrzono na jakiekolwiek wzmocnienie kosztem Polski Austrii, a w szczególności Rosji, która poszerzona o ziemie ukraińskie mogła poważnie zagrozić tureckim posiadłościom nad Morzem Czarnym. Stambułowi zatem zależało, aby terytorium Rzeczpospolitej było wolne od rosyjskiego wojska i rosyjskich wpływów.

Dlatego też od XVIII w. obserwujemy turecką politykę wspierania niezależności Rzeczpospolitej, a nawet w miarę jej silnej pozycji na arenie międzynarodowej, tak aby mogła ona szafować Rosję w regionie. Dobitnym tego przykładem jest najważniejszy, acz dziś zapomniany, traktat prucki z 12 lipca 1711 r. Armia rosyjska została wówczas otoczona przez Turków i zmuszona do przyjęcia trudnych warunków pokoju, w których m.in. zobowiązała się do wyprowadzenia z ziem Rzeczpospolitej swoich wojsk i nie wtrącania się w wewnętrzne sprawy tego państwa. W kolejnych latach Stambuł nieustannie zabiegał o dotrzymanie przez Rosję tych postanowień. W 1768 r. wobec nieomal oficjalnego przekształcenia Rzeczpospolitej w rosyjski protektorat Turcja zdecydowała się rozpocząć nawet wojnę z państwem carów, która przeszła do historii jako „wojna polska”.

Walka o poprawienie swojej geopolitycznej pozycji doprowadziła do wykreowania legendy niezwykle propolskiego państwa. Przychylność Stambułu starali się wykorzystywać polscy działacze niepodległościowi. To właśnie na tureckiej ziemi zawiązywano antyzaborcze spiski, organizacje zbrojne, próbowano tworzyć legiony. Znakiem tego jest istniejąca do dziś miejscowość Adampol, założona w połowie XIX w. przez polskich uchodźców.

Polityka turecka względem nieuznanawania, skądinąd bezprawnych, traktatów rozbiorowych była słuszna, aczkolwiek nieskuteczna. Swoistym paradoksem jest, że Rzeczypospolita walnie przyczyniła się do poważnego zachwiania potęgi Imperium Osmańskiego, a przez to ta nie mogła efektywnie przeciwstawić się jej rozbiorom. Gdyby Stambuł miał pozycję silniejszą, to Rosji trudniej byłoby ujarzmić państwo polsko-litewskie.






/kurierhistoryczny.pl/t,148,dlaczego-turcja-nie-uznala-rozbiorow-rzeczypospolitej-czyli-lekcja-geopolityki.html




poniedziałek, 24 marca 2025

Ukraina mięsem armatnim Niemiec

 



przedruk



Julia Tymoszenko: Niemcy wykorzystują tragedię Ukrainy. 
Wojnę trzeba zakończyć natychmiast



10.03.2025 19:53


Szef niemieckiego wywiadu Bruno Kahl stwierdził niedawno, że Rosja może zaatakować jeden z krajów NATO, aby przetestować art. 5 sojuszu. Do jego słów odniosła się była premier Ukrainy Julia Tymoszenko, która podkreśliła, że "wojnę trzeba zakończyć natychmiast".

W wywiadzie dla Deutsche Welle szef Federalnej Służby Wywiadowczej Niemiec Bruno Kahl stwierdził, że Rosja może poddać próbie wiarygodność artykułu 5 NATO, który mówi, że atak na jednego z sojuszników ma być traktowany jak atak na wszystkich członków sojuszu.



Mamy wielką nadzieję, że to nieprawda i że nie zostaniemy postawieni w trudnej sytuacji, w której zostanie to wystawione na próbę. Musimy jednak założyć, że Rosja chce nas przetestować, wystawić na próbę jedność Zachodu

– powiedział Brunon Kahl.

Według Kahla moment rosyjskiego testu na krajach NATO może zależeć od przebiegu wojny na Ukrainie.




Jeśli wojna na Ukrainie zakończy się wcześniej niż w 2030 r., Rosja może wykorzystać swoje zasoby do agresji przeciwko Europie wcześniej, niż oczekiwano

– ocenił szef Federalnej Służby Wywiadowczej.






Do słów szefa niemieckiego wywiadu Bruno Kahla odniosła się na Facebooku była premier Ukrainy Julia Tymoszenko.



To sensacyjne oświadczenie złożył dzisiaj szef niemieckiego wywiadu Bruno Kahl, tym samym po raz pierwszy oficjalnie potwierdzając to, w co tak nie chcieliśmy wierzyć. Ceną samego istnienia Ukrainy i ceną życia setek tysięcy Ukraińców ktoś postanowił zapłacić za „osłabienie” Rosji dla bezpieczeństwa w Europie?

– napisała była premier Ukrainy.



Stwierdziła również, że Rada Najwyższa Ukrainy powinna zareagować.


Nie myślałam, że odważą się powiedzieć to tak oficjalnie i otwarcie… To wiele wyjaśnia… Uważam, że Rada Najwyższa ma obowiązek natychmiast zareagować. Inicjujemy taki krok. Wojnę trzeba zakończyć niezwłocznie na maksymalnie sprawiedliwych warunkach

– podkreśliła Julia Tymoszenko.





Trump ma rozważać przeniesienie 35 tysięcy żołnierzy z Niemiec do Europy wschodniej

Amerykańskie i brytyjskie media podały w tym tygodniu, że prezydent Donald Trump rozważa możliwość zmiany formatu uczestnictwa USA w NATO i może odmówić ochrony sojuszników, którzy nie wywiązują się ze swoich zobowiązań w zakresie wydatków na obronę.

"Donald Trump rozważa wycofanie ok. 35 tys. żołnierzy z Niemiec" – donosi The Telegraph.

Według doniesień The Telegraph wycofanych z Niemiec żołnierzy Trump może rozmieścić na Węgrzech. The Telegraph twierdzi, że Trump jest "zły" na Europę, w związku z tym, że ta ma "dążyć do wojny".






12 lat temu pierwszy raz na blogu ostrzegałem przed budowaniem nienawiści do Rosji, i wtedy też nazwano mnie ruska onucą (psem) - czyli zanim to się stało modne...

Pierwszym atakującym na pewno ma być Polska – kolejny drenaż, kolejna bezsensowna ofiara z krwi polskiej poświęcona w imię niemieckich i angielskich interesów.
W tym momencie bardzo istotne dla agentury zarządzającej Polską, jest utrzymanie Polaków w nienawiści do Putina i pogardzie dla Łukaszenki.
Tzw. rozwiedka, WSI i tym podobne mity służą podtrzymaniu tej nienawiści.

Czas się opamiętać - nie wolno nam dać się napuścić na Białoruś i Rosję.
Trzeba stanowczo odrzucić medialne manipulacje!

Propaganda podsyca antyrosyjskie nastroje.

Od 2013 roku wielokrotnie alarmowałem, aby nie dać się podburzyć, nastawić przeciwko Rosji i żeby nie iść na wojnę z tym mocarstwem atomowym.

Wygląda na to, że podobne działania przeprowadzano na Ukrainie - jak widać z "sukcesem" skoro to Ukraińcy prowadzą wojnę z Rosją, a nie my...




Nie dla wojny z Rosją - mamy wojnę z Niemcami do wygrania..


















poniedziałek, 17 marca 2025

Wodzenie niedźwiedzia, ścinanie śmierci i zapustne kozy





przedruk







Wodzenie niedźwiedzia






W ostatnich dniach karnawału, przed Wielkim Postem grupa mieszkańców wioski przebiera się i wędruje przez wioskę ze śpiewem i muzyką prowadząc niedźwiedzia, który zbiera wszystkie złe czyny i zdarzenia. Przebierańcy figlują, żartują, proszą o datki pieniężne lub poczęstunek. Cała impreza ma charakter widowiskowy, a przebierańcy utożsamiają się z postaciami: 

strój + rekwizyty:

– niedźwiedź – ubrany w skórę niedźwiedzia
– leśniczy – „feszter” – ubrany w mundur leśniczego ze strzelbą prowadzi na uwięzi niedźwiedzia
– policjant – „szandara” – mundur policjanta, kieruje ruchem drogowym na ulicy – może wypisać mandat
– kominiarz – w stroju kominiarza – sprawdza stan techniczny kominów
i pieców w domostwie – brudzi wszystkich sadzami
– strażak – sprawdza sprzęt gaśniczy w domu i porządek na podwórku – może wypisać mandat
– diabeł – ubrany na czarno z rogami i długim ogonem z widłami – grozi i straszy niegrzeczne dzieci
– śmierć – przyodziana w białą płachtę, z kosą w ręku
– lekarz – biały fartuch, duży termometr, słuchawki – wszystkim mierzy temperaturę
i rozdaje tabletki „wszystkim według potrzeb”
– cyganka – wróży i przepowiada przyszłość, niepostrzeżenie zabiera jedzenie z lodówek i spiżarni
– muzykanci – muzycy z akordeonem, bębnem i klarnetem


Grupa przebierańców odwiedza kolejno wszystkie gospodarstwa domowe
w wiosce, gdzie śpiewa, tańczy i zabawia domowników. Według obyczaju każda gospodyni musi zatańczyć z niedźwiedziem- wróży to pomyślność w nadchodzącym roku. Po odwiedzeniu wszystkich zagród- trwa to przez piątkowy wieczór i całą sobotę, cały korowód otoczony dziećmi, młodzieżą i dorosłymi, wchodzi na salę i tam odbywa się główna część ceremonii- zabicie niedźwiedzia i narodzenie młodego niedźwiadka.


Grupa przebierańców pyta wszystkich obecnych:

„, Kto jest winien, np. temu, że była brzydka pogoda w czasie żniw?
Wszyscy odpowiadają:
Niedźwiedź
,„Kto jest temu winien, że nasze karlusy żenić się nie chcą”
Wszyscy odpowiadają:
Niedźwiedź


Podobnych pytań jest jeszcze wiele.

Na koniec przebierańcy mówią:
„Trudno, wyrok zapadł- koniec z niedźwiedziem.”


Leśniczy ładuje korkowiec i strzela do niedźwiedzia, ten ryczy i przewraca się.
Lekarz bada niedźwiedzia i stwierdza jego zgon. Przywołuje strażaka, kominiarza, leśniczego
i każe zabrać na drabinie (od kominiarza) niedźwiedzia.


Okazuje się, że nadszedł czas na narodziny małego młodego niedźwiadka. Lekarz uczestniczy przy narodzinach- rozcina brzuch i wyciąga małego pluszowego misia.

Młody niedźwiadek będzie opiekował się wioską w nadchodzącym roku.

W wiosce Spórok tradycja” Wodzenia Niedźwiedzia” sięga bardzo dawnych lat. Opiekę nad tym obrzędem sprawowali strażacy z OSP. Jednak przez dłuższy okres czasu zaniechano kultywowania tej tradycji.


Obecnie od ośmiu lat zwyczaj ten wrócił do wioski dzięki Grupie Odnowy Wsi .

Członkowie tej organizacji przygotowali stroje i na nowo zainicjowali tę tradycję. Obecnie korowód przebierańców idzie przez wioskę w piątek i sobotę w przedostatnim tygodniu karnawału. Główna część ceremonii odbywa się w Domu Aktywności Wiejskiej, gdzie są zapraszane dzieci i młodzież
do uczestnictwa w obrzędach. Potem odbywa się zabawa- dyskoteka z małym niedźwiadkiem.

W ostatnią sobotę karnawału organizowana jest zabawa taneczna z Niedźwiedziem dla dorosłych. O godz.23 na salę wchodzą przebierańcy z Niedźwiedziem i bawią się ze wszystkimi uczestnikami zabawy.

Około godz. 24 odbywa się ceremonia zabicia starego niedźwiedzia i narodziny nowego.

Kiedyś, jak podają przekazy ludowe, korowód, który chodził po wiosce, wchodził na salę, gdzie trwała zabawa taneczna. Wszystko odbywało się w jednym dniu.

Obecnie jest ta cała impreza podzielona na kilka dni , gdyż przebierańcy chcą również uczestniczyć w zabawie tanecznej, a uczestnictwo w korowodzie wymaga znacznego wysiłku fizycznego.







W Łojewie pod Inowrocławiem harcowały aż 4 zapustne kozy, czyli orszaki przebierańców. 




Dominik Fijałkowski

23 lutego 2025, 22:00











Takiej imprezy jeszcze nie było. Władze gminy Inowrocław zorganizowały na terenie rekreacyjnym w Łojewie przegląd kóz zapustnych, czyli barwnych orszaków przebierańców, które co roku na ulicach Inowrocławia i okolicznych miejscowości żegnają karnawał.


W Łojewie swój program zaprezentowały kozy: mątewska, szymborska, kłopocka i jaksicka.



Nigdy dotąd w rejonie Inowrocławia nie było możliwości zobaczyć aż czterech orszaków z kozami w jednym miejscu.


Impreza w Łojewie, na którą przybyła duża grupa widzów z szerokiego regionu, okazała się strzałem w dziesiątkę. Była okazją do obejrzenia kujawskiego zwyczaju w kilku różnych odsłonach. A ponieważ dopisała słoneczna pogoda, impreza była też rodzinnym piknikiem, podczas którego serwowano darmowe kiełbaski z grilla oraz gorąca herbatę i kawę.


Wójt gm. Inowrocław, Grzegorz Piątek zdradził, że w planach jest, aby impreza stała się cykliczną, a co najważniejsze, by pojawiało się na niej coraz więcej kozich orszaków, bo przecież tych na Kujawach nie brakuje



-----------





Koza zapustna - pielęgnujemy kujawską tradycję

25-02-2022


Znaną wszystkim inowrocławianom „kozę” spotkamy w tym roku na ulicach miasta 1 marca. W ostatni dzień karnawału, Koza Mątewska i Koza Szymborska, od lat pielęgnują tę kujawską tradycję w Inowrocławiu. W orszaku idą mężczyźni przebrani m.in. za: kozę, koziarka, niedźwiedzia, kominiarza, babę i dziada, wędrownych grajków, parę młodą.


Ponad 200 lat temu, kawalerowie z Szymborza, postanowili chodzić po domach i zapraszać „stare panny” na potańcówkę zwaną „podkoziołkiem”. Wcześniej przebierali się tak, aby nie można było ich rozpoznać. Zwyczaj spodobał się mieszkańcom, którzy licznie wychodzili z domów w ostatni dzień karnawału, by powitać kawalerów. Co roku przebranych postaci przybywało. Śpiewając i bawiąc się, do granej przez akordeonistę muzyki, żegnano karnawał – tak narodził się zwyczaj „chodzenia z kozą” – wspomina Bartłomiej Kopeć, organizator orszaku Kozy Szymborskiej.

Pomimo pandemii, organizatorzy orszaków podtrzymują tradycję. Co roku przemarsze „kozy” rozpoczynają ostatni dzień karnawału od wizyty u władz miasta w Ratuszu, aby stamtąd wyruszyć i bawić się z mieszkańcami.

Warto zauważyć, że każda z postaci idąca w wesołym korowodzie, jest pewnego rodzaju symbolem:

koza to dobrobyt i dostatek; 
para młoda symbolizuje szczęśliwe pożycie małżeńskie i miłość, 
baba i dziad – długowieczność w zdrowiu, 
kominiarz – szczęście, a 
niedźwiadki, które budzą się po zimie – to znak, że nadchodzi wiosna 

– mówi Piotr Sobierajski, organizator orszaku Kozy Mątewskiej. 

– Od 100 lat kontynuujemy tradycję kozy, przeniesioną z pobliskiego Szymborza. Na tę okoliczność przygotowaliśmy film, który pokazuje historię naszego orszaku. Można go zobaczyć w internecie – dodaje Piotr Sobierajski.

Miasto Inowrocław co roku wpiera organizatorów i kultywowanie tradycji. Obrzęd zauważany i doceniany jest także w kraju. Turyści chętnie dopytują o kujawskie tradycje, a ta wzbudza duże zainteresowanie. W ubiegłym roku zwyczaj ten został wpisany na Krajową Listę Niematerialnego Dziedzictwa Kulturowego.



-----------------





Ścięcie śmierci na zakończenie karnawału...


Republika/zk

04-03-2025 13:30


Od dawna w przeddzień Środy Popielcowej mieszkańcy Jedlińska (mazowieckie) od rana żegnają karnawał. Na ulice wychodzą przebierańcy - tzw. kusaki. Po południu na rynku odbywa się Ścięcie Śmierci – jedyne tego rodzaju widowisko obrzędowe w Polsce.


Wójt oddaje władzę.

W tzw. kusy wtorek Jedlińsk ożywa i bawi się cały dzień. Najpierw wójt gminy symbolicznie przekazuje władzę dawnym włodarzom tej miejscowości. W barwnym korowodzie podążają na rynek przebrani mieszkańcy. Prowadzi ich Rak z herbu Jedlińska. Tuż za nimi idą Burmistrz, Wójt, Kat, a następnie prosty lud: para młodych, wiejskie kobiety, cyganki, niedźwiedź i diablęta z kołatkami.

Spektakl oglądają tłumy.

W godzinach popołudniowych na rynek przychodzą tłumy, by jak co roku obejrzeć kultywowany w Jedlińsku od lat obrzęd ludowy o nazwie Ścięcie Śmierci. 

Widowisko oparte jest na wierszowanym XIX-wiecznym opisie, którego autorem był ks. Jan Kloczkowski, proboszcz Jedlińska. "To dla nas wieloletnia tradycja i znak rozpoznawczy Jedlińska" – podkreśla burmistrz gminy Kamil Dziewierz.

W spektaklu grają miejscowi mężczyźni. Wielu z nich od lat wciela się w te same role. Czasem przechodzą one z pokolenia na pokolenie.

Widowisko zaczyna się od pojmania śmierci, która „upiła się w kusaki i kosę zgubiła”. Bezbronna i skrępowana sznurami kostucha staje przed sądem.


"Oddamy cię pod miecz, pójdziesz ze świata precz"

- recytują aktorzy.


"Za te wszystkie krzywdy, które ludziom czyni, ta rodu ludzkiego straszna zabójczyni!"

- wykrzykują mieszczanie.


"Za te zbrodnie liczne, za te rozbójstwa rozliczne. My, sąd, wyrok wydajemy, w imię Boga, Ojca, Syna na śmierć ją skazujemy"

- pada wyrok, a zaraz po nim, ku uciesze tłumu, wkracza na scenę ubrany w purpurowy strój kat i wykonuje egzekucję.



Dzieje Jedlińska sięgają I połowy XVI wieku. 

W 1530 roku Mikołaj Jedliński, dziedzic obszernych włości tworzących dziś parafię Jedlińsk, uzyskał od króla Zygmunta Starego pozwolenie na założenie miasta na prawie magdeburskim. Miasto uzyskało tzw. prawo miecza, na mocy którego ścinano przestępców podczas publicznych egzekucji. 

Pamiątką po nim jest prawdopodobnie zwyczaj obrzędowego ścinania śmierci.















sporok.pl/tradycje-i-obyczaje/wodzenie-niedzwiedzia/


INOWROCŁAW | Zapustne kozy zwiastują dziś koniec karnawału - ki24.info

inowroclaw.pl/aktualnosc-4922-koza_zapustna_pielegnujemy_kujawska.html

inowroclaw.naszemiasto.pl/w-lojewie-pod-inowroclawiem-harcowaly-az-4-zapustne-kozy-czyli-orszaki-przebierancow-zdjecia/ar/c1p2-27298287


tvrepublika.pl/Kultura/Ciekawa-tradycjasciecie-smierci-na-zakonczenie-karnawalu/183694






piątek, 7 marca 2025

Wybory - Rumunia poligonem dla Polski?

 


W zeszłym roku odbyły się wybory prezydentckie w Rumunii, gdzie nieoczekiwanie pierwszą turę wygrał nieliczący się w sondażach kandydat Calin Georgescu.

Pojawiły sie oskarżenia o manipulacje z pomocą tok-toka, unieważniono wybory, ostatecznie okazało się, że kampania została podrasowana przez konkurencję, która pomagając Georgescu chciała komuś innemu odebrać głosy.


W tej chwili CG oskarżany jest o jakieś błachostki i utrudnia mu się funkcjonowanie, pojawiają się oskarżenia o współpracę już nie z Rosją, co z byłym Securitate.


No i Polska.



Nieoczekiwanie dwóm liderom sondaży zaczął zagrażać trzeci kandydat, który wcześniej zaczął kampanię.


Metzen cały czas chwali się ilu ludzi przychodzi na spotkania.

Szukając analogii można zaryzykowac twierdzenie, że robiąc tłum u konkurencji, KO zasila Mentzena, nie odbierając głosów lewicowemu Trzaskowskiemu, ale zabierając głosy kandydatowi prawicy.

Wyrzucenie Brauna i jakieś małe kłamstewka, jakie zarzuca swoim kolegom Braun sugerują ajny plan, bo pierwotnie Bosak krytykował Mentzena za samodzielną decyzję o kandydowaniu. 

Jeżeli popularność budowana jest na fałszywym wrażeniu, czy dojdzie do unieważnienia wyborów i dalszych aresztowań PiSowców?? Chyba nie, każdemu przecież wolno chodzić na spotkania z kandydatami.


Duda zostaje do sierpnia.


Jest jeszcze jedna rzecz, która może nas zaskoczyć: 


co wiedzą Amerykanie i co z tym zrobią.






czwartek, 6 lutego 2025

Zamach stanu






przedruk




Prezes Trybunału Konstytucyjnego: W ciągu pół roku może dojść do wyprowadzenia wojska na ulice


Uważam, że jesteśmy blisko sytuacji gdzie w przeciągu roku, pół roku czasu może dojść do tego, że zostaną wyprowadzone siły zbrojne czy policja na ulice, by próbować powstrzymać protesty społeczne - powiedział dzisiaj Bogdan Święczkowski, prezes Trybunału Konstytucyjnego.


Prezes Trybunału Konstytucyjnego Bogdan Święczkowski poinformował w środę, że zastępca Prokuratora Generalnego prok. Michał Ostrowski po jego zawiadomieniu - wszczął śledztwo ws. podejrzenia popełnienia zamachu stanu przez m.in. premiera Donalda Tuska, marszałków Sejmu i Senatu, szefa RCL oraz niektórych sędziów i prokuratorów. Informację te potwierdził w rozmowie z portalem Niezalezna.pl sam prok. Ostrowski. 

Dziś w rozmowie z RMF FM prezes TK, Bogdan Święczkowski, ocenił, że jesteśmy blisko sytuacji tzw. rozwiązania siłowego.

- Uważam, że jesteśmy blisko sytuacji gdzie w przeciągu roku, pół roku czasu może dojść do tego, że zostaną wyprowadzone siły zbrojne czy policja na ulice, by próbować powstrzymać protesty społeczne

- wskazał Święczkowski.

W dalszej części rozmowy dodał, że ma na myśli np. protesty związane z wyborami prezydenckimi.

- Biorąc pod uwagę, jak traktują izby Sądu Najwyższego, zakładam, że może być taka sytuacja, że będzie kwestionowany wybór prezydenta RP i doprowadzi to do protestów społecznych, które mogą przerodzić się w różnego rodzaju zachowania, które spowodują wyprowadzenie policji czy wojska na ulice. Donald Tusk ma w tym doświadczenie, wyprowadził już policją na górników

- powiedział.

Zdaniem prezesa TK, w grupie przestępczej, która ma dopuszczać się zamachu stanu, "być może biorą udział także osoby spoza granic Rzeczpospolitej".


---------





Prokurator Ostrowski już działa ws. zamachu stanu: 

pierwsi świadkowie i wniosek do ABW!



Prezes Trybunału Konstytucyjnego, I prezes Sądu Najwyższego i przewodnicząca Krajowej Rady Sądownictwa są pierwszymi świadkami w śledztwie dotyczącego zamachu stanu, które prowadzi zastępca Prokuratora Generalnego Michał Ostrowski. Zwrócił się on do ABW o przeprowadzenie czynności śledczych.

Po tym, jak wpłynęło do niego zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa skierowane przez prezesa Trybunału Konstytucyjnego, prokurator Ostrowski podjął pierwsze czynności. 

Jak powiedział podczas dzisiejszej konferencji, po wszczęciu śledztwa dotyczącego ustrojowego zamachu stanu i wpływaniu przemocą na konstytucyjne organy, zgromadził odpowiednie dokumenty, sporządził jego plan, przesłuchał w charakterze świadka prezesa Bogdana Święczkowskiego, prezes Sądu Najwyższego Martę Manowską i przewodniczącą Krajowej Rady Sądownictwa Dagmarę Pawełczyk-Woicką.

Poinformował również, że wydał zarządzenie o powierzeniu czynności śledczych Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego.


  „Mam nadzieję, że zostanie wykonane” – dodał.

Zamierzam wykonać kolejne czynności z udziałem świadków i gromadzić dokumenty. Wczoraj o śledztwie został poinformowany przeze mnie pisemnie Prokurator Generalny Adam Bodnar. Nie mogę udzielać mu szczegółowych informacji, ponieważ śledztwo dotyczy też jego zachowań

– powiedział.






Ostrowski był pytany, czy śledztwo zostało zarejestrowane w wewnętrznym systemie prokuratury.
Śledztwo zostało zarejestrowane w prokuraturze.

Zwróciłem się do Prokuratora Generalnego wczoraj, aby nadał numer DS. Czekam na tę decyzję. Tu nie ma innego wyjścia, skoro jest postanowienie o wszczęciu, czynności dowodowe. Musi być taki numer nadany. To jest czynność zupełnie techniczna i wtórna

- odpowiedział.

W odpowiedzi na pytania dziennikarzy Michał Ostrowski stwierdził, że sporządził plan śledztwa i "świadków do przesłuchania jest dużo".



Wcześniej z dziennikarzami rozmawiała przewodnicząca KRS.

 
Mamy do czynienia na skalę masową z uchylaniem wyroków w sprawach karnych z powodu, że sędzia jest rzekomo nieprawidłowy. To są sędziowie, którym nikt nic nie zarzuca, że nieprawidłowo wykonują wyroku. Nigdy nie będzie porządku prawnego, jeżeli nie zrobi się porządku z osobami, które w tej sprawie oceniają wyroki prawidłowo powołanych sędziów

– powiedziała Dagmara Pawełczyk-Woicka.


Podała statystykę, z której wynika, że sędziów, których chce się wykluczyć, jest 1500.

Jak zaznaczyła, ma miejsce „postępujące naruszanie prawa” przez funkcjonariuszy publicznych.






Prezes Trybunału Konstytucyjnego: W ciągu pół roku może dojść do wyprowadzenia wojska na ulice | Niezalezna.pl

Prokurator Ostrowski już działa ws. zamachu stanu: pierwsi świadkowie i wniosek do ABW! | Niezalezna.pl






the only person


jesteś jeden czyli jesteś sam






od: 25 stycznia 2025


Przedruk z Niezależnej - fragment o treści 
 „całkowitym wymysłem i wymysłem” mówi nam, że to czysta przeklejka w automatycznym tłumaczeniu.

Poniżej dwie wersje - a nawet trzy - tego samego artykułu.


Przedruk z Niezależna.pl, 
przedruk oryginału z tłumaczeniem automatycznym i 
miejscowo -  oryginalny tekst z moim tłumaczeniem.


Ciekawe, że artykuł na Niezależnej jest niekompletny.






przedruk



„Polacy są niezłomni”: rabin Shmuley Boteach chwali odwagę i dziedzictwo Polski. 


Rabin Shmuley Boteach pochwalił odwagę Polski w zachowaniu pamięci o Holokauście, podkreślił jej głębokie związki z historią żydowską i wezwał do silniejszej jedności polsko-żydowsko-amerykańskiej. „Najsłynniejszy rabin Ameryki” wygłosił szczere przesłanie jedności i podziwu dla Polski.


Niezalezna.PL






Rabbi Boteach Shmuley
fot. Zbyszek Kaczmarek/Gazeta Polska - Telewizja Republika




Rabin Boteach, ważny głos w społeczności żydowskiej i autor ponad 30 książek, od dawna opowiada się za prawdą i wzajemnym szacunkiem, nawet w kontekście często złożonej historii Polaków i 

Pochodzący z Nowego Jorku rabin ma głębokie osobiste więzi z Polską - jego dziadek pochodził z Łomży, co dało mu pół-polskie pochodzenie od matki. Przez lata wielokrotnie odwiedzał Polskę i pozostał gorącym orędownikiem wzmacniania relacji polsko-żydowskich.

Rabin Boteach wyraził głęboki szacunek dla byłego konsula generalnego Polski, Adriana Kubickiego. Opisał Kubickiego jako „jedyną osobę w Nowym Jorku oddaną uświęcaniu imienia Polski i dodawaniu blasku krajowi, jego rządowi i jego mieszkańcom”.

 
Odważna decyzja Polski o zachowaniu pamięci o Holokauście

W swoim przemówieniu rabin Boteach podkreślił niezwykłą decyzję Polski o zachowaniu pamięci o Holokauście, pomimo ogromnego ciężaru, jaki się z tym wiąże.
Polska mogła zdecydować się na wymazanie tej tragicznej historii, zamieniając miejsca takie jak Auschwitz i Birkenau w gospodarstwa rolne lub lasy. Ale Polska postanowiła uczcić pamięć żydowskich i polskich ofiar niemieckich okrucieństw. To była niesamowicie odważna decyzja

– powiedział.

Rabin Boteach stanowczo odrzucił termin „polskie obozy śmierci”, nazywając go „całkowitym wymysłem i wymysłem”. Krytykował jego używanie, nawet przez wybitne osobistości, takie jak były prezydent USA Barack Obama. „Polska nie była odpowiedzialna za Holokaust — to były Niemcy. Naziści nie byli obcą rasą; byli Niemcami. A Stalin umożliwił Holokaust, podpisując pakt z Hitlerem przed Operacją Barbarossa” - stwierdził.


Bezpieczniejsze miejsce dla Żydów: Polska czy Nowy Jork?

Rabin Boteach opowiedział o swoich doświadczeniach z podróży po Polsce, stwierdzając: „Czuję się bezpieczniej spacerując ulicami Warszawy lub Krakowa niż w Nowym Jorku. W Polsce nigdy nie grożono mi morderstwem, co przydarzyło mi się dwa razy w Nowym Jorku”.

Pochwalił również wysiłki Polski na rzecz odbudowy żydowskich miejsc dziedzictwa, w tym Cmentarza Żydowskiego w Warszawie. „Ten cmentarz, który kiedyś był pokryty mchem, brudem i brudem, został całkowicie odbudowany za pieniądze polskich podatników. Jest to dowód szacunku Polski do wspólnej historii z narodem żydowskim” - zaznaczył.

Boteach nie unikał mówienia o hipokryzji w globalnych narracjach. Skrytykował prezydenta Francji Emmanuela Macrona za nazwanie polskiego premiera Mateusza Morawieckiego antysemitą.

Macron wysunął to oskarżenie, ponieważ Morawiecki odważył się wystąpić przeciwko Putinowi. Ale to francuska policja, a nie naziści, deportowała 80 000 Żydów z Paryża. A mimo to Macron ma czelność krytykować Polskę, która przyjęła 2,5 miliona ukraińskich uchodźców

– stwierdził.


Rola Polski jako latarni moralności w Europie

Rabin Boteach uważa, że ​​Polska ma potencjał, by przewodzić Europie przykładem, podkreślając jej pracowitość, doskonałość kulturową i silne poczucie niezależności. Podkreślił również rolę papieża Jana Pawła II w przekształcaniu relacji katolicko-żydowskich.

„Kto był największym człowiekiem w ciągu 500 lat, którego wydał Kościół rzymskokatolicki? Był to Polak — papież Jan Paweł II. Zmienił katolickie nastawienie do Żydów i pokazał nam tak wiele miłości" - powiedział.

Rabin wezwał do zacieśnienia więzi między Polakami, Żydami i Amerykanami. Podkreślił wspólne wartości wiary, rodziny i odporności. „Polacy są niezniszczalni” — powiedział rabin Boteach. „I to jest coś, czego powinni uczyć Europę”.

Niech Bóg błogosławi Ameryce, niech Bóg błogosławi Polsce, niech Bóg błogosławi Izraelowi

– zakończył.




---------



polanddaily24.com :

tłumaczenie automatyczne





"Polacy są niezłomni": Rabin Szmulej Boteach chwali odwagę i dziedzictwo Polski



Polityka globalna

2 kilka dni temu



Rabin Shmuley Boteach, "rabin Ameryki", chwali odwagę Polski w zachowaniu pamięci o Holokauście, podkreśla jej głębokie związki z żydowską historią i wzywa do silniejszej jedności polsko-żydowsko-amerykańskiej. Przeczytaj jego mocne przesłanie prawdy i pojednania.


Amerykański rabin świętuje dziedzictwo i odporność Polski

Rabin Szmulej Boteach, znany jako "Rabin Ameryki", wystąpił niedawno w TV Republika, gdzie wygłosił serdeczne przesłanie jedności i podziwu dla Polski. Rabin Boteach, prominentny głos w społeczności żydowskiej i autor ponad 30 książek, od dawna opowiada się za prawdą i wzajemnym szacunkiem, nawet w kontekście często skomplikowanej historii Polaków i Żydów.

Pochodzący z Nowego Jorku rabin Boteach ma głębokie osobiste powiązania z Polską – jego dziadek pochodził z Łomży, co dało mu pół-polskie pochodzenie przez matkę. Na przestrzeni lat wielokrotnie odwiedzał Polskę i pozostaje gorącym orędownikiem umacniania relacji polsko-żydowskich.

Szacunek dla przyjaźni: szczególna więź z ambasadorem Adrianem Kubickim

Rabin Boteach wyraził głęboki szacunek dla byłego konsula generalnego RP, ambasadora Adriana Kubickiego. Opisał Kubickiego jako

 "jedyną osobę w Nowym Jorku, która poświęciła się uświęcaniu imienia Polski i nadawaniu blasku krajowi, jego rządowi i ludziom". 

Mówił dalej:

 "Jeśli Kubicki nadal będzie podążał drogą stworzoną przez Boga, to pewnego dnia zaprosi mnie do Polski jako wielkiego przywódcę narodowego".


He described Kubicki as “the only person in New York City devoted to sanctifying the name of Poland and giving luster to the country, its government, and its people.” He went on to say, “If Kubicki continues to follow the path created by God, he will one day invite me to Poland as a great national leader.”



Odważna decyzja Polski o zachowaniu pamięci o Holokauście

W swoim przemówieniu rabin Boteach podkreślił niezwykłą decyzję Polski o zachowaniu pamięci o Holokauście, pomimo ogromnego obciążenia, jakie się z nim wiąże. Powiedział:

"Polska mogła zdecydować się na wymazanie tej tragicznej historii, zamieniając miejsca takie jak Auschwitz i Birkenau w gospodarstwa rolne lub lasy. Ale Polska zdecydowała się uczcić pamięć żydowskich i polskich ofiar niemieckich okrucieństw. To była niezwykle odważna decyzja".

“Poland could have decided to erase this tragic history by turning places like Auschwitz and Birkenau into farms or woodlands. But Poland chose to honor the memory of Jewish and Polish victims of German atrocities. This was an incredibly courageous decision.”


Rabin Boteach stanowczo odrzucił termin "polskie obozy śmierci", nazywając go "kompletnym wymysłem i wymysłem". Krytykował jego użycie, nawet przez prominentne postacie, takie jak były prezydent USA Barack Obama. 

"Polska nie była odpowiedzialna za Holokaust – to były Niemcy. Naziści nie byli obcą rasą; byli to Niemcy. A Stalin umożliwił Holokaust, podpisując pakt z Hitlerem przed operacją Barbarossa.

Rabbi Boteach strongly refuted the term “Polish death camps,” calling it “a complete fabrication and invention.” He criticized its usage, even by prominent figures like former U.S. President Barack Obama. “Poland was not responsible for the Holocaust—it was Germany. The Nazis were not an alien race; they were Germans. And Stalin enabled the Holocaust by signing a pact with Hitler before Operation Barbarossa.”

"invention"  - "wynalazek"
 The Nazis were not an alien race - Naziści to nie była rasa obcych?


Bezpieczniejsze miejsce dla Żydów: Polska kontra Nowy Jork

Rabin Boteach mówił o swoich doświadczeniach z podróży po Polsce, stwierdzając:


"Spacerując ulicami Warszawy czy Krakowa czuję się bezpieczniej niż w Nowym Jorku. W Polsce nigdy nie grożono mi morderstwem, co zdarzyło mi się dwa razy w Nowym Jorku".

to się ostatecznie okaże po wyjaśnieniu "zaginięć" - MS


Pochwalił również wysiłki Polski na rzecz odtworzenia zabytków dziedzictwa żydowskiego, w tym Cmentarza Żydowskiego w Warszawie.


"Ten cmentarz, który kiedyś był porośnięty mchem, ziemią i brudem, został całkowicie odbudowany za pieniądze polskich podatników. Jest świadectwem szacunku Polski dla jej wspólnej historii z narodem żydowskim".

Przeciwdziałanie hipokryzji: Francja kontra Polska

Rabin Boteach nie stronił od zajmowania się hipokryzją w globalnych narracjach. Skrytykował prezydenta Francji Emmanuela Macrona za nazwanie polskiego premiera Mateusza Morawieckiego antysemitą.

"Macron wysunął to oskarżenie, ponieważ Morawiecki ośmielił się stanąć przeciwko Putinowi. Ale to francuska policja, a nie naziści, deportowała z Paryża 80 000 Żydów. A jednak Macron ma czelność krytykować Polskę, która przyjęła 2,5 miliona ukraińskich uchodźców.

Rola Polski jako latarni moralności w Europie

Rabin Boteach uważa, że Polska ma potencjał, aby dać Europie przykład, podkreślając swoją pracowitość, doskonałość kulturową i silne poczucie niezależności.

 "Polska potrzebuje nowych narodzin wolności. Naród polski musi postrzegać siebie jako liderów w Europie – Europie, która w końcu opowiada się za moralnością i prawdziwymi prawami człowieka".


“Poland needs a new birth of freedom. The Polish people must see themselves as leaders in Europe—a Europe that finally stands for morality and real human rights.”



Podkreślił również rolę papieża Jana Pawła II w przemianie relacji katolicko-żydowskich.


"Kto był największym człowiekiem w ciągu 500 lat wywodzącym się z Kościoła Rzymskokatolickiego? Był to Polak – Papież Jan Paweł II. Zmienił katolickie nastawienie do Żydów i okazał nam tak wiele miłości".

Rabin Boteach nawoływał do zacieśnienia więzi między Polakami, Żydami i Amerykanami. Podkreślił wspólne wartości, takie jak wiara, rodzina i wytrwałość.


"Polacy są niezniszczalni" – powiedział rabin Boteach. "I to jest coś, czego powinni nauczyć Europę".

Jako niezłomny orędownik prawdy i pojednania, przesłanie rabina Boteacha służy jako mocne przypomnienie o znaczeniu wzajemnego szacunku i wspólnych wartości w przezwyciężaniu historycznych podziałów.

"Niech Bóg błogosławi Amerykę, niech Bóg błogosławi Polskę, niech Bóg błogosławi Izrael".



Autor:Redakcja



--------------------


“If Kubicki continues to follow the path created by God, he will one day invite me to Poland as a great national leader.”


Rozumiem, że wg słów pana rabina, Kubickiego czeka kariera w polityce i kiedyś jako wielki narodowy lider spotka się z rabinem na polskiej ziemi, a nie, że Kubicki zaprosi do Polski rabina, jako "wielkiego przywódcę narodowego" Polski....

Akurat to zdanie Niezależna pominęła w swoim przedruku... może właśnie ze względu na tę dwuznaczność?

Jak to mi kilka lat temu powiedzieli: bliższa koszula ciału, czyli, lepiej żeby Polskę okradali niemcy, niż Amerykanie, bo Amerykanie na nowym wypasie będą się chcieli mocno nachapać, podczas gdy niemcy już trochę nachapani są...


Tak sobie myślę, że po Smoleńsku, gdzie zginęła elita polityczna kraju, zginęło w Polsce wielu ludzi, którzy w jakiś sposób mieli związek ze sprawą tego lotu (i nie tylko), jak choćby minister Wróbel zamordowany przez własnego syna, który nagle wpadł na pomysł, że musi wracać do kraju poćwiczyć ćwiartowanie ludzi...


a i poseł Andrzej Lepper w dziwnych okolicznościach zawisł na własnym krawacie.


No więc zastanawia mnie to, że ktoś tak siłą, tak brutalnie utorował sobie drogę do całkowitego zburzenia Polski ("żeby przyszło nowe, stare trzeba zburzyć"), a potem nastał PiS i ten ktoś przez całe 8 lat nic nie zrobił, żeby temu PiSowi przeszkodzić, żeby ich wyrzucić z siodła, odciąć od władzy, ani żadne samoloty, ani nawet samochód na brzozie, ani nic... no nic zupełnie. To nawet Millerowi przed laty łopaty wirnika zamarzły i o mało co, a by nie poleciał negocjować z kanclerzem, co go musiał Schroeder na spotkaniu w kilku zdaniach uświadamiać co tu je grane panie...... 


a tu nic....


Chyba nic.


Jak to jest możliwe, że PiS zablokował te wszystkie strumyki, którymi uciekała kasa z budżetu, poukładał (a przynajmniej zaczął...) wszystkie sprawy w państwie, jak powinno być, wydał miliardy na "tarcze" i jeszcze miliardy po sobie zostawił... i to wszystko z uśmiechem na twarzy, a Tajemnicza Trotylowa Władza nie wyciągnęła wobec nich żadnych konsekwencji??


Naprawdę niepokoi mnie to.


Ja pamiętam, był kiedyś taki poseł, co się nazywał - Ludwik Dorn i pamiętam taką scenę z wiadomości telewizyjnych, jak on został ministrem, to zwołał w jakieś sali tłum urzędników i co tam było człowieku, co tam się działo... Rozdawał im wymówienia czy co?? 

No i ten pan też już nie żyje, zmarł z powodu nowo-tworu... jak wielu przed nim - co prawda historyków, nie socjologów.... zresztą.

A jeszcze przed nim w dziwnych okolicznościach zmarł Jan Szyszko, minister, który po prostu zajmował się tym, co ukochał - lasami....


Inny twardy gracz - Zbigniew Ziobro - jak wiemy, też chorował na nowo-twór....


Naprawdę niepokoi mnie to, że niektórzy ludzie są tak uchachani po pas, autentycznie zadowoleni z siebie, gdy dzieją się takie rzeczy... mają dosłownie taką błogość na twarzy wymalowaną, a myślami są gdzieś daleko... daleko.... daleko....


gdzie oni bładzą tymi myślami?


Zupełnie jakby zapomnieli, że jeszcze w 2020 roku byli lemingami.

Cóż za zmiana w nich się dokonała!


Żadna.


Nadal jesteście lemingami.

I nie zapominajcie o tym.


To, że ktoś was wziął do Kowidowa i uświadomił w rzeczach świata - nie znaczy, że jesteście teraz mądralami.

Jesteście uświadomionymi lemingami, a nie mądralami.

To, że niektórze lemingi są mądrzejsze niż inne lemingi nic nie znaczy.

Na pewno jesteś mądrzejszy od innych?

Sam w pojedynkę i z kolegami nic nie zrobisz, potrzebujecie doinformowanych i zdecydowanych mas, każdego, który jest gotowy dla sprawy, nawet jeśli jest lemingiem większym niż ty.

Tymczasem ty uprawiasz to co zwykle - rywalizację o to, kto jest mądrzejszy, kto jest sprytniejszy, kto jest najpiękniejszy, kto kim steruje, który leming ma więcej lemingów pod sobą...


Gdyby wszyscy mężczyźni zniknęli jednego dnia, wojny na świecie od razu by ustały i wszędzie zapanowałby pokój.


Kobiety natychmiast zorganizowały by się, umówiły co do podziału obowiązków i dały by radę, bo są o wiele bardziej socjalne od mężczyn i jako osoby słabe fizycznie - bardziej świadome zagrożeń i podstawowych potrzeb. Żeby dać sobie radę ludzie MUSZĄ współpracować.


Zamęt i przemoc pochodzi od mężczyn, nie od kobiet - 

zastanów się nad tym, przemyśl to sobie, ale tu - w głowie.


To nie jest tak, że to świata taki jest - to wy tacy jesteście.

To od was zależy jaki jest ten świat, to wasze zachowanie rzutuje na całość życia na ziemi.


Najpierw wokół ciebie, potem w dzielnicy, czy wiosce, w całym mieście, gminie, województwie i w końcu w całym kraju.

To rzutuje na to, jacy są ludzie u władzy i w wojsku i w służbach specjalnych.


Ty też uważasz, że jakby ktoś tu jakaś mniejszość narodowa jakieś zamieszki chciała robić, to władza ta, wojsko i policja nie stanęły by po twojej stronie?

Dlaczego tak myślisz?

Zdiagnozuj to, a potem zdiagnozuj problem.



I dalej  - osoby u steru władzy i elity, ale też całe społeczeństwo - rzutują na relacje z innymi krajami.

I ostatecznie relacje pomiędzy krajami rzutują na całość życia na ziemi.

Tak?


Jesteście gotowi potykać się z kolegami na słowa w towarzystwie, wyszydzać wygląd lamerów, pouczać wszystkich, ale ostrożnie, by wasza niewiedza nie wyszła przypadkiem, kopać dziury pod mądrzejszymi od siebie, walczyć z kosmitami, a nawet lać po mordzie słabszych na dyskotece, to co za problem dla was uczynić ten świat najlepszym z możliwych, by był bez przemocy i bez biedy??

Czemu za to się nie weźmiecie??



Pan redaktor Jacoń powiedział:

"Ojciec myślał, że miał syna. Rozumie pan: s y n a. Ach, jak to brzmi! S y n – duma. Aż tu nagle ten syn mówi, że jest dziewczyną, czyli – jak podpowiada nam patriarchat – kimś jakby gorszym. Transmężczyzna to jest w pewnych kategoriach "awans", transkobieta – "degradacja"! Jeśli syn okazuje się córką, to ojciec we własnych oczach staje się kimś innym. Syna nie ma, więc ojca tego syna też jakby trochę nie ma. To wszystko brzmi dość absurdalnie, ale tak to niestety, działa" – powiedział Piotr Jacoń.


O to to to to!

Nieustannie zastanawiacie się kto jest gorszy, a kto jest lepszy - stąd waśnie, szczególnie pośród młodych ludzi i wasze przekonanie, że mężczyzna musi rywalizować i musi każdemu pokazać kto tu jest panem - wśród kolegów, w pracy, a potem to już poleciało i już tak zostało....

A jak pamiętamy, niemiecka agentura w tym czasie:

fap, fap, fap, fap.....


Każdy młokos musi wszystkim pokazać, że jest prawdziwym mężczyzną - tak postępuje, bo tak "wszyscy" postępowali przed nim... tak?

Tak postępowaliście?

Bo trzeba w życiu innym pokazać swą niezależność i wpuszczać sobie tusz pod skórę?

Przed wami już tacy byli i co? Ktoś o nich coś pamięta?? Zapisali się jakoś w historii świata? Może chociaż w historii Polski? W historii osiedla??

O was też nikt nie będzie pamiętać i pisać książek - o kolesiu z blokowiska - to czemu przejmujecie się, co kto o was mówi??

Czemu się tego boicie?


 jest dziewczyną, czyli – jak podpowiada nam patriarchat – kimś jakby gorszym.

Jeśli syn okazuje się córką, to ojciec we własnych oczach staje się kimś innym. Syna nie ma, więc ojca tego syna też jakby trochę nie ma.


Czyż to nie jest głupie??


Zastanówcie się nad tym, bo to wy przede wszystkim macie na to wpływ, to wy macie wpływ na to, jaki mężczyzna wyrośnie z chłopca.


Telewizja przeszkadza w wychowaniu? To trzeba przejąć telewizję.





Władcy tego świata gardzą lemingami.


Nawet jeśli sami okazali się głupcami, to oni, nawet będąc głupcem, decydowali i decydują o losach narodów, bo mają brutalną siłę, wspólny cel i tabuny służb specjalnych na swe usługi.

A gdzie są wasze tabuny??

Nie ma!


Tu nawet gospodarka, podstawa wszystkiego w państwie, ledwo zipie.


Nikogo nie podbijacie, nie organizujecie sabotażu na niemieckich lasach - jak oni to robią u nas, wy nawet takich planów nie macie, wam w ogóle do głowy by to nie przyszło, nie posiadacie autonomii we własnym kraju przenicowanym przez obce agentury.

STOP!

Zamiast się mądrzyć i marzyć weźcie się za pracę organiczną, bo bez tego nie da się!


Jesteście lemingami, którzy są potrzebni, bo akurat staliście po drodze, nie ma w was nic wyjątkowego, ani cennego - tylko dla nas jesteście cenni, a i to okaże się dopiero wtedy, gdy uwolnicie kraj od obcych służb, nie wcześniej.


Skąd te wszystkie gorzkie słowa?

Jest w polityce taka zasada, że


 Jeśli nie możesz kogoś pokonać, to do niego dołącz, a nawet - poprowadź go.


Lata temu 1 listopada na przejściu dla pieszych powiedział mi taki jeden, że "na pewno się dogadamy", więc po prostu zastanawiam się nad tym wszystkim, bo ja się z nimi nie dogadywałem nigdy i nigdy się z nimi nie "dogadam".

Jak plewy przejdą na moją stronę i zrobią co im każę, to plewy na tym zyskają.

Ale nie oni.


Więc skąd te wszystkie cuda za pisowskiej władzy?


Nie, oni nie są w spisku, po prostu ktoś im na to pozwala, bo w ten sposób chce się ukryć.


Dlatego ten cały zamęt, który obecnie dzieje się w Polsce jest tak bardzo niebezpieczny.

Teraz ewidentnie widać, kto jest "zły" i po jakiej stronie stoi.

A czemu wcześniej to nie było takie ewidentne?

To wręcz wygląda teraz jak jakaś zasłona...

"Zobaczcie, TO ONI są ŹLI... widzicie ich?"

Jakby się sami popodkładali...





A może będzie:

"Zobaczcie co ten pis podziałał, powsadzał ich.... już jest dobrze w kraju! Choćmy wszyscy spać..."



To samo dzieje się w Rumunii.

Nie wierzę we Wiosny Ludów, templariusze też niby zapłacili za swoje zbójowanie, a tak naprawdę wybrana elita przeistoczyła się w krzyżaków...





Najlepszym zabezpieczeniem na to wszystko jest dobre wychowanie młodzieży, ale żeby to zrobić trzeba kontrolować edukację i media.

Nie może być bigbroderów w telewizji i tym podobnych rzeczy, media muszą być wypełnione po brzegi ściśle kontrolowaną propozycją tworzoną z myślą o młodzieży - jak to na nich wpłynie, a nie o gustach czy zadowoleniu dorosłych.

Tak postępuje Werwolf, oni tworzą treści do manipulowania wychowania młodzieży, oni się wami dorosłymi tak nie interesują.


To sterowane zakulisowo edukacja i media doprowadziły do wojny na ukrainie i do zniszczenia tamtych ludzi.

Najpierw zbudowali przekonania w ludziach, a potem już otwarcie mogli wyjść z cienia ze swoim programem.  






Podsumowując - bardzo piękne słowa pana rabina, przeczytałem je dokładnie i to jest właśnie coś, co Amerykanie bardzo lubią - słowa, słowa, słowa... 


Ja tam w słowach jestem oszczędny, ja akurat wolę konkrety.


Dziękuję za te piękne słowa, jestem zdania, że ludzie na całym świecie powinni się nawzajem szanować  i respektować, czyli nie wtrącać się do nie swoich spraw

niech każdy żyje szczęśliwie we własnym kraju i pozwoli innym być szczęśliwym we własnym oraz decydować samemu o swoim losie, o sobie i swoim kraju, a na pewno będziemy się przyjaźnić  i kooperować w biznesie i kulturze.


Już widać grupki, środowiska w Polsce, które mają w planie wyślizgać Polaków.

Wy też je widzicie?


Nie jestem politykierem, ani spikerem, ja akurat wolę konkrety, jeśli sam jeden będę mógł pomóc Stanom Zjednoczonym w naprawieniu tego, co te całe zło narobiło na świecie, to pomogę.


Jeśli kto chce do mnie dołączyć to na pewno rozważę każdy wniosek.










-------------


"Człowiek myślący" (klik)


31 października 2005 został ministrem spraw wewnętrznych i administracji w mniejszościowym rządzie Kazimierza Marcinkiewicza. Wkrótce po nominacji na to stanowisko został także powołany na urząd wiceprezesa Rady Ministrów. 6 lutego 2007 złożył dymisję z funkcji wicepremiera i ministra.

Premier Jarosław Kaczyński przyjął dymisję z funkcji ministra, pozostawiając jednocześnie Ludwika Dorna na drugim z tych stanowisk. Podanym publicznie powodem dymisji była rozbieżność zdań z premierem w „ważnej sprawie związanej z funkcjonowaniem resortu”. 8 lutego 2007 Ludwik Dorn został odwołany z funkcji ministra spraw wewnętrznych i administracji. Zastąpił go Janusz Kaczmarek, dotychczasowy prokurator krajowy.

27 kwietnia 2007 jako kandydat ubiegający się o urząd marszałka Sejmu, został odwołany przez prezydenta ze składu Rady Ministrów. W tym samym dniu Sejm powołał go na stanowisko marszałka Sejmu, w głosowaniu pokonał kandydata Platformy Obywatelskiej, Bronisława Komorowskiego stosunkiem głosów 235 do 189. Urzędowanie zakończył z dniem 4 listopada 2007.

Działalność od 2007

W wyborach parlamentarnych w 2007 po raz czwarty z rzędu uzyskał mandat poselski, otrzymując 81 696 głosów. 5 listopada tego samego roku złożył rezygnację z funkcji wiceprezesa PiS, sprzeciwiając się polityce Jarosława Kaczyńskiego w partii. W tym samym miesiącu prezes PiS zawiesił go w prawach członka partii, co spowodowało wszczęcie przeciwko niemu postępowania dyscyplinarnego.

W październiku 2008 decyzją zarządu partii został usunięty z Prawa i Sprawiedliwości. 34 członków zarządu było za jego usunięciem, 2 osoby się wstrzymały, a 1 osoba (Tomasz Dudziński) była przeciw. Usunięto go także z klubu parlamentarnego PiS. Decyzje te uzasadniano m.in. wywiadami prasowymi Ludwika Dorna, w których miał „dezawuować kierownictwo partii i osobę samego prezesa”.

W październiku 2009 został przewodniczącym nowo utworzonego koła parlamentarnego Polska Plus, a w styczniu 2010 członkiem prezydium zarządu nowo powstałej partii o tej samej nazwie. 

W marcu zadeklarował swój start w wyborach prezydenckich, jednak w związku z tragedią smoleńską i przedterminowymi wyborami prezydenckimi, 20 kwietnia 2010 partia ogłosiła wycofanie jego kandydatury. 

Gdy 8 maja Polska Plus oficjalnie poparła kandydaturę Jarosława Kaczyńskiego, Ludwik Dorn zrezygnował z tym dniem z członkostwa w prezydium zarządu partii oraz przewodniczenia jej kołu parlamentarnemu. Tydzień później oficjalnie wyraził poparcie dla kandydatury Marka Jurka i zrezygnował z członkostwa w partii. W wyborach samorządowych poparł Krajową Wspólnotę Samorządową. W grudniu 2010 podjął współpracę z PiS.


W wyborach parlamentarnych w 2011 ponownie wystartował z listy Prawa i Sprawiedliwości. Utrzymał mandat poselski, uzyskując 18 683 głosy. 

W Sejmie VII kadencji początkowo również pozostawał posłem niezrzeszonym, a 15 grudnia 2011 przystąpił do klubu parlamentarnego Solidarna Polska. Był szefem powołanej w marcu 2012 rady konsultacyjno-programowej partii o tej nazwie, jednak nie został członkiem tego ugrupowania. 

23 maja 2014 zrezygnował z funkcji szefa rady konsultacyjno-programowej Solidarnej Polski, a dzień później z członkostwa w klubie poselskim tej partii (który przestał istnieć). 

W odbywających się następnego dnia wyborach do Parlamentu Europejskiego otwierał listę tej formacji w okręgu mazowieckim, jednak Solidarna Polska nie osiągnęła progu wyborczego. 

W wyborach parlamentarnych w 2015 bez powodzenia ubiegał się o poselską reelekcję z listy Platformy Obywatelskiej.



Zmarł 7 kwietnia 2022 na skutek choroby nowotworowej.











polanddaily24.com/poles-are-unbreakable-rabbi-shmuley-boteach-praises-polands-courage-and-legacy/global-politics/50943

„Polacy są niezłomni”: rabin Shmuley Boteach chwali odwagę i dziedzictwo Polski. ZOBACZ NAGRANIE | Niezalezna.pl

Trump: w niedalekiej przyszłości możemy stać się większym krajem. Co prezydent USA miał na myśli? | Niezalezna.pl

pl.wikipedia.org/wiki/Ludwik_Dorn

plejada.pl/programy/piotr-jacon-z-tvn24-zrobil-rodzicielski-coming-out-decyzja-byla-swiadoma/shw2trk