Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zbrodnia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zbrodnia. Pokaż wszystkie posty

sobota, 8 czerwca 2024

Rocznica niemieckiej zbrodni w Pivie (Serbia)





przedruk
tłumaczenie automatyczne






Najpierw zabijano dzieci na oczach rodziców, potem dziewczynki i kobiety.


8. јун 2024 08:35

Zoran Šaponjić




Od 6 do 12 czerwca 1943 r. Dywizja Księcia Eugena wraz z Dywizją Handžar, muzułmańskimi ustaszami z Hercegowiny, zabiła 1290 osób z Piwlji, w tym 549 dzieci



Nie do zapomnienia przez przypadek. Do zapamiętania. Tego dnia, 7 czerwca 1943 r., niemiecka Dywizja Volksdeutscherów SS Księcia Eugena wraz z Gatakimi i Ustaszami z Dywizji Handžar w ciągu godziny, jak mówią, skutecznie i precyzyjnie zabiła 522 miejscowych, w tym 109 dzieci poniżej 15 roku życia.


Bractwo Blagojević z tej piwnej wioski straciło tego dnia 220 członków. Ani winni ani winni, wszyscy zostali zabici tylko dlatego, że byli Serbami. Jedno z dzieci, a historia pozostała w Pivie, urodziło się tego dnia na szafocie i zostało natychmiast stracone.


Nie ma w Pivie bractwa, które nie zostałoby dotknięte tragedią tego dnia. Niemieccy żołnierze, jak to zostało odnotowane i pozostało na zawsze, wabili dzieci cukierkami, zbierali je do zapadlisk, a następnie rozstrzeliwali.

W okolicznych wioskach Dywizja Księcia Eugeniusza od 6 do 12 czerwca tego roku, wraz ze wspomnianą Dywizją Handžar, zabiła 1290 osób z Pivlja, w tym 549 dzieci, właśnie dorosłych chłopców, dziewcząt, poniżej 20 roku życia.


W tamtych czasach na Pivie na zawsze zgaszono wiele kominków.

W miejscowości Gojkovica Do koło Plužine, nad Pivą, dzień wcześniej, 6 czerwca, w wigilię święta Ścięcia św. Jana Chrzciciela, Niemcy zamknęli w baraku 46 mieszkańców, według niektórych wersji wydarzeń było ich 60 i spalili ich wszystkich żywcem.

Jaglika Adžić, która została konsekrowana przez Serbski Kościół Prawosławny, podobnie jak inni męczennicy z Pivy, miała 17 lat. Została odsunięta na bok, gdy zobaczyła, że jej bracia Milorad (8), Momcilo (4) i Dusan (2), jej ojciec i matka, Krsto i Stoja, płoną w chacie, gdy usłyszała krzyki swoich braci, pobiegła do ognia, wskoczyła w ogień i spłonęła razem z nimi.

W 1969 roku poeta piwa Kosta Radovic zeznawał o zbrodni:

"Nigdy nie zapomnę Dol. Jest to największe miejsce egzekucji w Czarnogórze, ogromna i bezbolesna tragedia dla mieszkańców Pivy. Miałem wtedy siedem lat i wraz z około dwudziestoma miejscowymi ze wsi Borković uciekałem, ukryty przed prześladowcami, w wysokiej jaskini po drugiej stronie kanionu Komarnica. Pamiętam, że z Dol słychać było wybuchy i huk, który przecinał niebo i którego nigdy nie zapomnę. Kiedy lód się załamał, w jaskini rozległ się ogólny krzyk. Byłam zdezorientowana, nie wiedziałam, co się dzieje, ale czułam straszne przerażenie i strach. Później powiedzieli mi, co się stało... Ten lelek zobowiązuje mnie do tego, by zawsze pamiętać o nieszczęśnikach, którzy zginęli w Doli, pisać o nich, nie pozwolić, by o nich zapomniano".


W zapadliskach, w piwnych wioskach, zabijali najpierw dzieci poniżej 15 roku życia, na oczach rodziców, potem kobiety i dziewczęta, a na końcu te powyżej 15 roku życia. Dlaczego, w tej kolejności, wiedzą tylko nie-ludzie w ludzkiej postaci.

"Kiedy nadeszła ta dywizja SS, która nie zostawiła nikogo żywego przed sobą, zabrała całą znalezioną ludność. Oprócz mnie z domu zabrano moją siostrę Vidę i ośmioletniego siostrzeńca Veljo Vucurovica, którzy przyszli do mojego wujka. Mój brat Sava, który nie chciał wychodzić z domu, bo domyślał się, co nas czeka, został zabity w domu. Wraz z nim zginęli jego żona, syn i trzy córki. Kiedy ich zabili, podpalili dom, żeby nie było czego grzebać, bo zostały tylko popioły" – to świadectwo Miloša Glomazića, urodzonego w 1907 roku, który jako jedyny zdołał tego dnia uciec ze strzelnicy zakrwawiony, ranny.


W miejscu śmierci zbudowano świątynię.

"Niektórzy mówią o 109, ale 111. Ofiara dzieci przypieczętowała ofiarę piwa podczas II wojny światowej. Większość ofiar to dzieci, kobiety, kobiety w ciąży, osoby starsze, niemowlęta, wszystkie niewinne ofiary zabite przez faszystów i nazistów, i to nie tylko te, które przybyły z Niemiec i Dywizji Księcia Eugena, ale także wielu innych naszych sąsiadów, którzy dołączyli do tych zbrodniczych oddziałów SS" – powiedział kilka lat temu bp Joanikije w miejscu cierpienia męczenników z Piwy.


Krwawe, bestialskie, prawdopodobnie nieodnotowane do tej pory w historii ludzkości trwały w następnych dniach w Gornji Brezne, Stabne, Kručica, Miljčkovac, Bukovac, Zabroj, Rudnice, Brljevo i innych wsiach. Nie mogli upić się serbską krwią.


Pod koniec lipca 2022 r. parlament Czarnogóry przyjął rezolucję w sprawie ludobójstwa w Pivie i Veliku.

"Jeśli Jasenovac jest największym serbskim miastem pod ziemią, to Velika i Piva są dwoma największymi serbskimi miastami pod ziemią. Zabronili nam pamiętać o tych ofiarach. Zawsze rozumiano, że Serbowie cierpią jako naród. Teraz mówię: nie zapominam i nie przebaczam, nie jestem ani Bogiem, ani Archaniołem Michałem" – powiedział Milan Knežević podczas debaty nad rezolucją.









t.rs/srbija-i-balkan/94266-pivski-mucenici-zlocin-ustase-drugi-svetski-rat-piva/











piątek, 24 maja 2024

Odkryto masowe mogiły pomordowanych w Chojnicach

 








IPN odkrył masowe mogiły Polaków w Dolinie Śmierci w Chojnicach

24.05.2024 13:24


W tzw. Dolinie Śmierci w Chojnicach (Pomorskie) śledczy IPN i biegli odkryli nieznane dotąd dwie zbiorowe mogiły Polaków wymordowanych jesienią 1939 roku przez formacje niemieckie. Według śledczych znajdują się tam szczątki ponad stu osób.

W czwartek w Chojnicach przedstawiciele Instytutu Pamięci Narodowej poinformowali o przebiegu kolejnych badań przeprowadzonych na terenie tzw. Doliny Śmierci.

Szokujące odkrycie w Dolinie Śmierci

"W tym miejscu odnaleźliśmy szczątki ok. stu osób. Jest to tym samym miejsce, w którym odnaleziono najwięcej szczątków ze zbrodni pomorskiej"

- powiedział prezes IPN dr Karol Nawrocki.

Dyrektor Głównej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu i z-ca prokuratora generalnego prok. Andrzej Pozorski poinformował, że ponowne badania na terenie tzw. Doliny Śmierci rozpoczęły się 23 kwietnia br. Wcześniej - jak przypomniał - śledczy i archeolodzy pracowali na tym terenie m.in. w ubiegłym roku i odnaleźli szczątki kilkunastu osób.

"W ciągu miesiąca ujawniliśmy dwie zbiorowe masowe mogiły. Pierwsza z nich zawierała szczątki ludzkie od ponad 20 osób. Były to szczątki kobiet i mężczyzn w wieku od 20 do 40 lat"

- tłumaczył prokurator.

W mogile zostały również odnalezione drobne przedmioty, takie jak krzyżyk, medalik z wizerunkiem Matki Bożej, różaniec czy metalowy orzełek, który najprawdopodobniej pochodził z czapki leśniczego.

Dodał, że w drugiej mogile ujawniono szczątki ludzkie od ponad 80 osób - mężczyzn w wieku 22-30 lat, które były ułożone na brzuchu, plecach i na boku. 

"Nie jesteśmy w stanie powiedzieć, ile dokładnie zostało szczątków ujawnionych, ponieważ prace nadal trwają" - precyzował i dodał, że na odnalezionych czaszkach ujawniono otwory wlotowe i wylotowe po pociskach. W ziemi znajdowały się także pociski i łuski kaliber 7,62 dziewięć milimetrów, które pochodziły od broni powszechnie używanej przez formacje niemieckie.

Prok. Pozorski podkreślił, że zebrane przez śledczych i biegłych dowody wskazują na to, że ofiarami były osoby cywilne.

 "Z ustaleń śledztwa i oględzin, które przeprowadziliśmy na miejscu, wynika, że w drugiej mogile zostali ujawnieni pensjonariusze Krajowego Zakładu Opieki Społecznej w Chojnicach" - powiedział.

Jego zdaniem materiał dowody świadczy o tym, że ofiary były przywożone do Chojnic pod koniec października 1939 roku, następnie były rozstrzeliwane, a ich ciała zakopywane.



 "Teren był wyrównywany tak, żeby nikt nie odkrył tej zbrodniczej działalności" - tłumaczył.



Badania były prowadzone na obszarze kilkuset metrów kwadratowych. Prokurator wyjaśnił, że śledczy i badacze z zakresu archeologii i antropologii wykonali 28 wykopów o różnej długości, na głębokości ok. 2 metrów. 



"To były ciężkie i skomplikowane prace, które prowadziliśmy na dużym terenie" - stwierdził prok. Pozorski i dodał, że na miejscu pracowały pompy wodne, które zabezpieczały teren przed zalewaniem.


Przed przystąpieniem do prac w ziemi przeprowadzono m.in. kwerendy archiwalne i badano zdjęcia lotnicze.



Prace IPN będą kontynuowane

Prok. Pozorski zapewnił, że prace śledczych z IPN i biegłych będą kontynuowane. "Musimy przeprowadzić oględziny, zabezpieczyć materiał kostny, żeby przystąpić do indywidualnych identyfikacji" - powiedział i dodał, że te działania mają zapewnić "godny pochówek naszych obywateli, którzy zostali zamordowani przez okupanta niemieckiego". Jak zaznaczył, jest to po to, by historia ich cierpienia była pamiętana i pielęgnowana.

Prezes Nawrocki zaznaczył, że "ta przerażająca zbrodnia i odkrycie jest dowodem na to, że tu, na Pomorzu, na ziemi chojnickiej, ale także w całej Polsce, są jeszcze szczątki ludzi, którzy czekają na odnalezienie, upamiętnienie i powrót do narodowej świadomości".

Dodał, że Polsce należą się reparacje od państwa niemieckiego. "Za każdą zbrodnię powinno nastąpić zadośćuczynienie" - stwierdził prezes IPN.

W tzw. Dolinie Śmierci w Chojnicach (Pomorskie) prace związane z ekshumacją szczątków ofiar zbrodni niemieckiej z czasu II wojny światowej rozpoczęły się w czerwcu 2021 roku.

W trakcie dotychczas prowadzonych, w ramach śledztwa IPN, prac ekshumacyjnych i badań archeologicznych w Dolinie Śmierci ujawniono szczątki ofiar zbrodni oraz należące do nich przedmioty osobiste lub ich fragmenty.

Łącznie, jak wynika z ustaleń śledczych, podjęto tonę kości ludzkich i ich fragmentów. 

Odnaleziono także ponad 4250 artefaktów lub ich elementów, które należały do ofiar w momencie śmierci, m.in.: obrączki, pierścionki, sygnety, medaliki z wyobrażeniem Matki Boskiej, krzyżyki, koraliki stanowiące elementy różańców, srebrne zegarki kieszonkowe oraz na rękę, fragmenty obuwia, guziki różnego rodzaju, okulary, łyżki, sztuczne zęby. Część przedmiotów uległa zniszczeniu w wyniku kontaktu z ogniem. Na podstawie odnalezionych obrączek ustalono tożsamość dwóch zamordowanych i najprawdopodobniej spalonych kobiet. 

To Irena Szydłowska i Anna Stołowska.

We wrześniu ub.r. śledczy i biegli z zakresu archeologii z Instytutu Archeologii Uniwersytetu Łódzkiego ujawnili nieznaną dotąd i nieoznaczoną zbiorową mogiłę Polaków – ofiar masowych egzekucji dokonanych jesienią 1939 roku przez formacje Selbstschutzu oraz oddziały SS.

Zbrodnia pomorska

Zbrodnia pomorska była zaplanowaną akcją eksterminacyjną prowadzoną przez Niemców na terenie przedwojennego województwa pomorskiego w ponad 400 miejscowościach na polskiej ludności cywilnej.

Mieszkający na Pomorzu Polacy i Żydzi, przedstawiciele różnych warstw społecznych – inteligencji, duchowieństwa, robotników, właścicieli ziemskich – a także osoby chore psychicznie zostali w pierwszych miesiącach II wojny światowej zamordowani przez oddziały Volksdeutscher Selbstschutz.

Na podstawie dokumentacji ekshumacyjnej i imiennych list ustalono ok. 16 tys. ofiar.

W historiografii przyjęło się, że według różnych szacunków zostało zamordowanych od 20 do nawet 40 tys. osób. Największym miejscem kaźni są tzw. Lasy Piaśnickie, gdzie zginęło co najmniej 10 tys. osób. W wyniku zniszczenia dokumentacji i spalenia przez sprawców zwłok niemożliwe jest określenie pełnej liczby ofiar.

Na Polach Igielskich członkowie paramilitarnego Selbstschutzu zamordowali ok. 500 mieszkańców powiatu chojnickiego.



Polska ludność nazwała wówczas miejsce straceń mianem „Doliny Śmierci”. 

IPN mówi o trudnych szacunkach co do liczby zamordowanych przez Niemców w samych Chojnicach.

 „Dane podane przez historyków znacznie się od siebie różnią i oscylują w granicach od 200 do prawie 3400 osób” – podaje IPN.


Sejm uchwałą z 13 stycznia 2023 r. ustanowił 2 października Narodowym Dniem Pamięci Ofiar Niemieckiej Zbrodni Pomorskiej 1939 roku.










Wynika z tego, że do dzisiaj nie wiadomo dokładnie, kto zginął w czasie wojny.. a kto naprawdę przeżył.






tysol.pl/a122210-ipn-odkryl-masowe-mogily-polakow-w-dolinie-smierci-w-chojnicach


gdanskstrefa.com/masowe-mogily-lesie-szpegawskim/


















sobota, 15 maja 2021

"bóg" w Kazaniu

 przedruk - tłumaczenie przeglądarki


Skoro wyobrażał sobie, że jest "bogiem" to może zaoferowano mu transfer osobowości w inne ciało w zamian za dołączenie do sitwy i walkę z ludzkością.


Albo Ilnaza Galyavieva już tam w środku nie ma.



W PRZYPADKU MORDERCY DZIECI W WIEKU SZKOLNYM MOŻE POJAWIĆ SIĘ CAŁA SEKTA Z UDZIAŁEM DOROSŁEGO PRZYWÓDCY


W przypadku mordercy uczniów w Kazaniu może pojawić się cała sekta z udziałem dorosłego przywódcy. Atak na szkołę został sfałszowany?

Tak więc 19-letni Ilnaz Galyaviev mógł być pod czyimś wpływem, gdy przygotowywał zbrojny atak, a następnie zaatakował gimnazjum nr 175.

Mieszkaniec Kazania, Natalia, opowiedziała o swoim synu, 17-letnim Daniilu, który również studiował na wydziale programowania w TISBI, również dystansował się od rodziny i wyobrażał sobie, że jest „bogiem”, jak Ilnaz. . 

Jednak nie zaczął strzelać do niewinnych ludzi. 

Daniil popełnił samobójstwo dzień przed atakiem Galyavieva na szkołę, pisze gazeta Moskiewski Komsomolec , której korespondentowi udało się porozmawiać z matką Daniila.

Gdy tylko kobieta zgłosiła te dziwne zbiegi okoliczności w sieci społecznościowej, została natychmiast przesłuchana przez funkcjonariuszy organów ścigania.

Badacze chcą narysować paralelę. Myślę, że istnieje. Kiedy usłyszałem, jak (Galyavieva) krzyczy „Jestem Bogiem”, przez głowę przemknęła mi myśl:

          jeden do jednego, mój syn wykrzyknął dokładnie te same słowa - zauważyła.


Natalia zauważyła, że ​​Daniil na krótko przed śmiercią rozmawiał z jakimś 40-letnim mężczyzną na czacie w grze komputerowej. Rodzice nie byli w stanie dowiedzieć się, jakim był człowiekiem, ponieważ komputer syna był chroniony hasłem. Matka Daniela nie wyklucza, że ​​jej syn i Galyaviev mogli dostać się do jakiejś lokalnej sekty.


Przypomnijmy, że 11 maja Ilnaz Galyaviev wpadł z bronią do swojej dawnej szkoły w Kazaniu i otworzył ogień. W rezultacie zginęło dziewięć osób - dwóch nauczycieli i siedmioro dzieci. Z artykułu „Zabójstwo dwóch lub więcej osób” wszczęto sprawę karną. Śledczy nie wykluczają możliwości ponownego zakwalifikowania sprawy do artykułu „Atak terrorystyczny”.



P.S.

"bóg" w Kazaniu - jakoś tak wyszło.... może miało tak wyjść?


P.S.2 

a czy fakt, że on nazywał ludzi "biomasą" nie jest głosem za tą opcją, że to sztuczna inteligencja??



https://tsargrad.tv/news/v-dele-ubijcy-shkolnikov-mozhet-pojavitsja-celaja-sekta-s-uchastiem-vzroslogo-lidera_355410




poniedziałek, 12 grudnia 2016

Były premier PRL Piotr Jaroszewicz




Były premier PRL Piotr Jaroszewicz mógł zginąć z powodu tajemnic, które poznał w czerwcu 1945 r. w Radomierzycach koło Zgorzelca.


Na początku czerwca 1945 r.  na dziedziniec pałacu w Radomierzycach wjechały trzy terenowe samochody. Z aut wysiadło kilku cywilów i uzbrojeni żołnierze w polskich mundurach. Weszli do pałacowych pomieszczeń. Zamierzali przeszukać zdeponowane w Radomierzycach pod koniec II wojny światowej ogromne niemieckie super tajne archiwum. Jadąc do pałacu, nie wiedzieli jeszcze, co ono zawiera. Kilkadziesiąt lat później trzy najbardziej wtajemniczone w te poszukiwania osoby zostały zamordowane - wszystkie w tajemniczych okolicznościach. Był wśród nich peerelowski premier Piotr Jaroszewicz.

Klucz do tajemnic II wojny światowej
Radomierzyce to wioska znajdująca się niedaleko  tzw. Europa-Miasta Zgorzelec/Görlitz.
W niej znajduje się wspomniany pałac. Zbudowano go w 1708 r. na wyspie otoczonej podwójną fosą. Latem 1944 r. hitlerowcy rozpoczęli w radomierzyckim pałacu toczone ścisłą tajemnicą prace budowlane. W jednym z pomieszczeń powstało coś na kształt opacerzonego bankowego skarbca. Zaraz potem do Radomierzyc zaczęły zjeżdżać ciężarówkami tajne, zebrane w całej Europie dokumenty. Raporty o przebiegu tej akcji trafiały bezpośrednio na biurko Waltera Schellenberga, szefa VI departamentu Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy (RSHA). To może świadczyć o randze całego przedsięwzięcia, a także o znaczeniu archiwum dla hitlerowców. Wskazuje również na osobę, której najbardziej zależało na ukryciu dokumentów, będących już po wojnie znakomitym punktem przetargowym w różnych rozgrywkach nie tylko politycznych. Rozgrywkach o życie!

Steć ujawnia misję Jaroszwicza
Znany sudecki przewodnik Tadeusz Steć, współpracownik służb wywiadowczych, ujawnił, że w 1945 r. odwiedził Radomierzyce w poszukiwaniu zdeponowanych tam dokumentów. Pałac, nietknięty podczas wojny, został opuszczony. Pozostali natomiast okoliczni autochtoni, którzy wspominali, że przez ostatnie miesiące w majątku mieszkali również jacyś obcokrajowcy, prawdopodobnie Francuzi. Widzieli także polskich żołnierzy, którzy przyjechali do pałacu. Kierował nimi Piotr Jaroszewicz, wówczas pułkownik LWP. Do Jaroszewicza trafiła informacja o ukryciu przez Niemców ważnych dokumentów w pałacu koło Zgorzelca. Jaroszewicz chciał, by nie była to oficjalna akcja wojskowa, lecz prywatne przedsięwzięcie, które pozwoliłoby mu się zorientować, co kryło się w Radomierzycach. Zabrał tylko zaufanych ludzi. Z Jaroszewiczem byli m.in. Tadeusz Steć i ppłk Jerzy Fonkowicz, podczas wojny szef specjalnej grupy bojowej przy Sztabie Głównym AL i jednocześnie agent sowieckiego wywiadu oraz  mjr Władysław Boczoń. Uczestniczył w "podwójnych grach" wywiadu Armii Krajowej, skierowanych przeciwko zakonspirowanym strukturom Abwehry i Gestapo.

Akta wywiadu III Reszy
Po dotarciu do pałacu w Radomierzycach  ekipa Jaroszewicza odnalazła w jednym z pomieszczeń potężne sejfy wmurowane w ściany, w drugim zobaczyli tysiące teczek zawierających tajne dokumenty Głównego Urzędu Bezpieczeństwa III Rzeszy. Były tam akta personalne, listy, plany;
głównie archiwa wywiadu francuskiego, a być może także belgijskiego i holenderskiego. Miało się tam także znajdować archiwum paryskiego gestapo, zawierające listy konfidentów. Były to dane o ludziach, ich ciemnych interesach i kolaboracji z Niemcami oraz wydarzeniach prowokowanych przez niemieckie tajne służby, w których uczestniczyły znane osobistości. Tadeusz Steć powiedział  prasie - “Z późniejszym Premierem PRL Piotrem Jaroszewiczem zostałem w Radomierzycach jeszcze dwa lub trzy dni. Cały czas tłumaczyłem. Jaroszewicz przebierał. Wybrał stosik dokumentów. Zrobił z nich dwie lub trzy niewielkie paczki. (...) Byłem akurat pod pałacem, razem z dwoma cywilami. Nagle na dziedziniec pałacu wpadła grupa czerwonoarmiejców z bronią gotową do strzału. Ani się obejrzeliśmy, jak ustawiono nas pod ścianą z rękami do góry. Na szczęście wyszedł Jaroszewicz, pogadał z dowódcą grupy, jakimś lejtnantem chyba. Czerwonoarmiści pognali nas w kierunku wioski, nie szczędzili kopniaków, doprowadzili do drogi Bogatynia - Zgorzelec i kazali iść, doradzając, abyśmy zapomnieli o pałacu i wszystkim, co widzieliśmy i słyszeliśmy". Paczki z wybranymi dokumentami pozostały w samochodzie Piotra Jaroszewicza. Innymi archiwaliami w pałacu zajął się sowiecki wywiad.

Rodzina Rothschildów i inni
W lipcu 1945 zakończyło się przejęcie przez Związek Radziecki archiwum z Radomierzyc. Zawierało ono około 300 tysięcy wstępów do akt, poza tym 20 tysięcy kompletnych akt niemieckich i francuskich tajnych służb wojskowych, 50 tysięcy akt niemieckiego sztabu generalnego i 150 akt archiwów dotyczących Leona Bluma i rodziny Rothschildów. Ponadto w sejfie w Radomierzycach znajdowały się kolejne wielkiej wagi materiały: prawie wszystkie dokumenty dotyczące współpracy francuzów z niemieckimi okupantami. Uli Suckert podkreślał w jednym z tekstów na temat archiwum w Radomierzycach, że siłę rażenia, która tkwiła w tym archiwum, można zrozumieć tylko wtedy, gdy zna się rolę Schellenberga wśród nazistów. Walter Friedrich Schellenberg prowadził SD – Sicherheitsdienst, czyli tajną służbę bezpieczeństwa oraz kontrwywiad. Był on uczestnikiem próby uprowadzeniu dawnego angielskiego króla Edwarda VIII z Portugalii. Razem z Reinhardem Heydrichem, protektorem Rzeszy na Czechy i Morawy, polował na agentów, którzy zaopatrywali wroga w ważne wojenne informacje, znanych później jako „Czerwona Orkiestra”.
Najpierw Schellenberg zorganizował tak zwany Incydent w Venlo, który miał dać Hitlerowi pretekst wkroczenia do Holandii. Schellenberg zajmował się także pikantnymi sprawami, takimi jak akcje podsłuchowe w Salonie Kitty (1939-1942), berlińskim domu publicznych dla wyższych sfer, znajdującym się na Giesebrechtstraße. Bywali w nim prominentni dyplomaci, generałowie, szefowie Rzeszy, ministrowie, gauleiterzy i artyści. Panie, które przebywały w tym SS-burdelu, sprowadzono z wszystkich części Rzeszy, a także z Austrii i Polski. Zatrudnione kobiety miały od 20 do 30 lat. Oprócz niemieckiego, mówiły także w językach francuskim, włoskim, hiszpańskim, angielskim, rosyjskim i polskim. Tylko w 1940 roku podsłuchano ponad 10 000 osób, które przewinęły się przez ten dom publiczny SS.

Likwidacja świadków?
Niewielką część archiwum pochodzącego z Radomierzyc, a także z zamków Czocha (także koło Zgorzelca  i Książ (niedaleko Wałbrzycha), Rosja prawdopodobnie sprzedała Zachodowi. W Polsce, w prywatnym archiwum Piotra Jaroszewicza, pozostała część dokumentacji, nie wiadomo jednak, jakiej rangi. Do lat 90. ubiegłego wieku dożyły trzy osoby przeglądające w czerwcu 1945 r. radomierzyckie archiwum: Piotr Jaroszewicz, Tadeusz Steć i Jerzy Fonkowicz. Wiadomo, że przez lata te trzy osoby utrzymywały z sobą kontakt. Wszystkie trzy zostały zamordowane przez nieznanych sprawców; ofiary torturowano przed śmiercią. Piotra Jaroszewicza i jego żonę zabito w nocy z 31 sierpnia na 1 września 1992 r. W nocy z 11 na 12 stycznia 1993 r. zamordowano Tadeusza Stecia, a Jerzego Fonkowicza - w 1997 r. W żadnym z tych zabójstw śledztwo nie wykazało motywu rabunkowego.

Zacieranie śladów, znikanie dowodów zbrodni.
Policja od początku śledztwa założyła motyw rabunkowy każdej z  tych zbrodni. W przypadku zabójstwa Jaroszewiczów nie splądrowano mieszkania, nie została skradziona biżuteria, kolekcja znaczków pocztowych czy książeczki czekowe. W gabinecie Jaroszewicza był bałagan, co wskazuje raczej  na kradzież jakichś dokumentów. Jeden z jego synów stwierdził, że z domu zniknęły notatki ojca. Prawa ręka Jaroszewicza nie była związana, być może w celu wskazania albo podpisania czegoś co podsunięto mu w czasie przeprowadzeniu tortur. Śledztwo od początku (podobnie jak w następnych tajemniczych mordach Olewnika czy szefa polskiej Policji Gen. Papały) było pełne uchybień. Ignorowano świadków, szczególnie jednego, który stwierdził  że widział, jak ranem z domu Jaroszewiczów wychodziła kobieta i dwóch mężczyzn. Po latach okazało się, że w ramach komunistycznych służb specjalnych funkcjonowało tzw. „komando śmierci”, zabijające ludzi niewygodnych dla ówczesnej władzy.
W 1994 roku rozpoczął się proces rzekomych sprawców: Krzysztofa R. (ps. Faszysta), Wacława K. (ps. Niuniek), Jana K. (ps. Krzaczek) i Jana S. (ps. Sztywny). Proces zakończył się w roku 2000 prawomocnym wyrokiem uniewinniającym. Pod koniec 2005 roku analitycy Archiwum X (sekcji zajmującej się wyjaśnianiem skomplikowanych spraw kryminalnych) odkryli, że z akt sprawy zabójstwa Jaroszewiczów zaginęły kluczowe dowody, to znaczy trzy folie ze śladami niezidentyfikowanych odcisków palców. Odciski te zostały znalezione na miejscu zabójstwa – na ciupadze, okularach Jaroszewicza i drzwiach szafy znajdującej się w jego gabinecie – i nie należały do Jaroszewiczów, ich rodzin, znajomych ani policjantów. Nie udało się, mimo dwuletnich poszukiwań, odszukać tych folii.

Kilka wersji zabójstwa
Bohdan Roliński za życia Jaroszewicza opublikował wywiady “rzekę” z byłym premierem PRL. W jednym z nich Jaroszewicz opowiadał historię  „matrioszek”, tj. odpowiednio wyszkolonych radzieckich agentów, którzy pełnili funkcje sobowtórów ważnych polskich polityków po 1945 roku w Polsce. Faktu tego nie potwierdzono do dzisiaj i wydaje się być typową „spiskową teorią dziejów”. Druga wersja sprawdzana przez m.in. Jerzego Rostkowskiego wiąże śmierć Jaroszewicza właśnie z dokumentami wywiezionymi przez niego z Radomierzyc.
Wydaje się ona najbardziej prawdopodobna mając na uwadze wydarzenia ostatnich 20 lat. Nie mniej intrygującą i możliwą jest wersja L. Szymowskiego, który  stwierdził, że powodem morderstwa było tzw. archiwum Jaroszewicza, w którym znajdowały się kopie dokumentów obciążających m.in. Gen. Jaruzelskiego i Kiszczaka oraz innych polityków lat 80. Zdaniem autora Zbrodnia ta była częścią szerszego planu eliminacji wszystkich, którzy mogli zagrozić przebiegowi transformacji ustrojowej, wyreżyserowanej przez tych wojskowych polityków. Czy tak było? Każdy kolejny rok zaciera ślady także w pamięci ludzi i tylko od czasu do czasu takie wydarzenia jak tajemnicze samobójstwa w tzw. sprawie Olewnika lub ludzi związanych z organizacją lotu Prezydenta Lecha Kaczyńskiego do Smoleńska czy niedawna śmierć największego polskiego populisty, szefa Samoobrony Andrzeja Leppera przypominają o czymś takim jak „spiskowa teoria dziejów”. Niestety może się ona okazać bardziej prawdziwa jak mroczne, krwawe i tajemnicze bajki Braci Grimm, co w jakiejś mierze pokazuje historia „Morderczego archiwum” z pałacu w Radomierzycach koło Zgorzelca.

Waldemar Gruna

Magazyn REGION Europa 4/2011


http://www.miastowroclaw.pl/index.php/his/item/5545-mordercze-archiwum-ss