Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą fasada. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą fasada. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 8 grudnia 2024

Nikt za ciebie tego nie zrobi





Ten publicysta nie wie do końca o co tu chodzi (a kto wie?), ale na pewno ma celne uwagi co do symptomów.







przedruki
tłumaczenie automatyczne




Grudzień 8, 2024

Trump cię nie uratuje!



Opinia o systemie rozchodzi się jak grzybica: musimy poczekać do 20 stycznia, bo po tej dacie Trump obejmie urząd i wszystko się zmieni. To głupota, manipulacja wspaniałymi dniami! W rzeczywistości poprzez tę rzecz system stara się odłożyć w czasie gniew Rumunów. Jeśli posiedzisz i poczekasz do 20 stycznia, przekonasz się, że nic się nie dzieje, ale Plăvan zainstalował się jako dyktator i umacnia swoją pozycję. W rzeczywistości to jest to, do czego się dąży!


W tej chwili trzeba zrozumieć, że Rumun nigdy nie był bardziej wyśmiewany niż teraz. Starsi pamiętają jeszcze wybory z okresu PRL-u. Wszyscy wiedzieli, że to mistyfikacja, że wkłada się jedno, a wychodzi drugie. W tych tak zwanych wyborach czasami trzeba było wybrać tylko jedno stanowisko. Jeśli "towarzysz" lub "towarzysz" brał udział, nie było kontrkandydatów. Ludzie odcięli się od nich, ale po głosowaniu oficjalny wynik wynosił 99,99% na korzyść towarzyszy. Komuniści, bez względu na to, jak bardzo byli głupi, wiedzieli jedno: nie należy odbierać ludziom prawa do głosowania. Dlatego woleli działać tam, gdzie było to konieczne, a mianowicie w liczeniu. "Nie ma znaczenia, na co głosujesz, ważne jest, kto się liczy" – powiedział Stalin. Czy sądzi Pan, że którykolwiek z dyktatorów z przeszłości pomyślałby o odwołaniu wyborów? Oczywiście, że nie dlatego, że anulowanie wyborów jest skrajnym gestem nawet jak na dyktaturę. Jeśli w końcu odwołasz wybory, oznacza to, że wszystko wymknęło się spod kontroli, że cały kraj jest przeciwko tobie.

To, co zrobił gang przestępczy stojący na czele kraju, jest właściwie niewyobrażalne. We wszystkich nowoczesnych społeczeństwach obecne jest tylko jedno uniwersalne prawo: prawo do głosowania. Niezależnie od ustroju, legitymizacja odbywa się poprzez głosowanie, a prawo do głosowania nie jest umieszczane w nawiasach. Pamiętajmy, że nawet w tak bardzo oczernianej Korei Północnej prawo do głosowania nie jest kwestionowane. Reżim organizuje wybory, nawet jeśli wszyscy mówią, że je fałszują. Owszem, fałszują je, ale nie odbierają prawa do głosowania, do przybicia pieczątki, nawet jeśli wszystko jest oficjalne!

Co zrobili nasi ludzie? Zaatakowali nas od razu, łącznie z cofnięciem tej ostatniej prawicy, która nam pozostała. Poprzez odwołanie wyborów, działanie motywowane halucynacyjną liczbą, rzekomo, cyberataków, w rzeczywistości jest to jedyne prawo, które, przynajmniej formalnie, nam się jeszcze pozostało: prawo wyboru. Wszyscy widzieliśmy straszliwe nadużycia popełnione przez wymiar sprawiedliwości Băsescu, widzieliśmy bezwstydność pola taktycznego Coldea i Dumbrava, widzieliśmy, jak jedno po drugim wszystkie nasze prawa zostały wzięte w nawias. Wykorzystując wymyśloną pandemię, Plăvan odebrał nam nawet prawo do przemieszczania się, a teraz ten sam złoczyńca okrada nas, poprzez prawdziwą operację terrorystyczną, z prawa wyboru. Pytam szczerze: jeśli to prawo również zostanie skonfiskowane, to co nam pozostanie? Pomyśl sam, to nie jest trudne!

Opowiedzieli ci historie z "aktorami państwowymi", z kontami TikTok założonymi przed powstaniem TikToka, nękają cię dzień i noc wszelkiego rodzaju aberracjami, ale zapominają o istotnym elemencie: DOWODZIE! Minęły dwa dni od nieprawidłowego i nielegalnego unieważnienia wyborów, ale nie pojawiły się żadne dowody. Zamiast tego system aresztuje i robi demonstracje siły, pokazując nam "legionistów". Cóż, jesteś głupi? Ruch legionowy jest zjawiskiem należącym wyłącznie do przeszłości. NIE MA JUŻ LEGIONISTÓW poza starszymi ludźmi, którzy strzelają na śmierć!

Rozpoczęcie aresztowań tak zwanych legionistów za to, że "Georgescu ukradł wybory" jest najgłupszym działaniem, kolejnym dowodem na to, że wszystko jest fałszerstwem. Gdzie są dowody na kradzież wyborów, maleństwa? Gdzie są cyberataki? Czy to znaczy, że zostały one wykonane w klatce ręki uczestników tej parastazy, którą uznał Pan za nielegalną? Mówisz, że było 85 000 cyberataków? Gdzie oni byli? Czy możesz przedstawić przeciążenie sieci, czy możesz pokazać adresy IP, z których zostały zrealizowane ataki, czy też chcesz powiedzieć, że 10-20 aresztowanych przez Ciebie legionistów zaatakowało Cię elektronicznie? Czy nie widzisz, że jesteś zawstydzający?

Kiedy mieli do czynienia z obywatelskim nieposłuszeństwem, komuniści mówili, że są legionistami. Stało się to po tym, jak flirtowali z legionistami, a następnie ostatecznie ich zlikwidowali w piekielnym systemie penitencjarnym lat 50. i 60.! Jeśli znaleźli kogoś, kto wygłaszał manifesty przeciwko Partii, automatycznie nazywano go legionistą i na tym się kończyło, stawiano na niego armaty systemu. Po rewolucji Nelu widziała również legionistów próbujących ukraść "władzę ludu". Teraz kolej na Plăvana, który przyłoży nam tę samą złamaną tabliczkę. Znalazł kilka osób, które upamiętniły Codreanu i to wszystko, rozwiązali demonstrację tzw. kradzieży wyborów. Czy to nie żenujące? Gdzie są dowody, Plăvane? Gdzie jest cyberatak, gdzie jest wojna hybrydowa? Chodź, opowiedz nam, jak znalazłeś "buntowników" i "nikczemne boty" w chacie legionistów! Chodźmy z dowodem, towarzyszu!

Tak naprawdę w całej tej sprawie jest tylko jedna rzecz: deptanie jedynego prawa, jakie nam pozostało, hipotetycznego prawa do głosowania. Poszedłeś do lokalu wyborczego i wylałeś swoje wnętrzności na, którzy byli u władzy. Plăvanul, budząc się przed niekontrolowaną falą, anulował również to ostatnie prawo, którego nie dotknął. Czy to nie żenujące? Nawet w czasie pseudopandemii, którą zadekretował i w której wycofał Rumunię z Konwencji Praw Człowieka, nawet wtedy nie miał odwagi wyeliminować prawa do głosowania. Otóż teraz, napędzany bezruchem Rumunów i korzystając z prymitywnej współpracy partii politycznych, Plăvan zwrócił się przeciwko jedynemu prawu, którego nie dotknęli nawet komuniści. Zrozumcie przynajmniej, jak wielkie są nadużycia popełnione przeciwko nam! Nielegalny gang wytarł sobie tyłek jedynym prawem, jakie nam jeszcze pozostało, a mianowicie możliwością wymiany między sobą słomek systemu!

Plăvanul mówi, że "niczego nie chce". Prawie mam ochotę uronić łzę. Naprawdę, szumowiny? Czy nie zapomnieliście o tym, że podróżując po całej Europie tym luksusowym samolotem, znaleźliście zobowiązanie wobec UE? Czy zapomnieli Państwo, że po tym, jak dano Panu kciuk w górę, leciał Pan tym samym luksusowym samolotem, na przekór całemu rozgoryczonemu krajowi, aby znaleźć zobowiązanie do NATO? Zapomniał Pan/Pani, że po tych wszystkich niepowodzeniach, które zanotowałeś, próbowałeś wkraść się na listy senatorów PNL, umieszczając tę null Ciucă, aby zrobić z ciebie równię pochyłą. I że po tym, jak poniósł pan porażkę, starał się pan o gwarancje premiera, w tym od unieważnienia wyroku Lasconiego? Myślisz, że jesteśmy głupi? Nawet małe dzieci wiedzą, że jesteście żądni władzy i przywilejów, i że nie szczędzicie wysiłków, aby przedłużyć swoje życie jako handlarze pieniędzmi biednych ludzi, których w rzeczywistości nienawidzicie! Każdy Rumun o tym wie, Plăvane, a co więcej, każdy Rumun głęboko cię nienawidzi. Nawet idioci, którzy na ciebie głosowali, nazywają cię "głupim Iohannisem"!

Siedzę i nie jestem śpiący. Przyznaję, że wkładam w to za dużo duszy, ale nie mogę nic zrobić, bo to mi ciąży. Nie mogę patrzeć, jak głupiec naśmiewa się z całego kraju! Zamiast zostać prześledzonym i zawstydzonym za wszystkie niegodziwości, które wyrządził, naśmiewa się z nas, anulując już formalne prawo. Rumuni nigdy w swojej historii nie zaznali większego oporu, z wyjątkiem Unio Trium Nationum, w którym przodkowie Plăvana brutalnie wyeliminowali rodowe prawo Rumunów, którzy mieli tylko prawo do pańszczyzny! Jakże łatwo zapomnieliście, Rumuni! Nie wiem dlaczego żyję z wrażeniem, że ten pozostał z tymi samymi postawami swoich poprzedników od tamtej pory! A idioci, którzy na niego głosowali, a teraz nazywają go "głupim Iohannisem", powinni zdać sobie sprawę, że w całym tym równaniu to oni są głupcami. Przynajmniej ci, którzy na niego nie głosowali, nie dali się nabrać na głupca!

Ale dość już o Plăvanul. Porozmawiajmy o sobie, bo w całym tym równaniu to my jesteśmy "stroną poszkodowaną". On chce nas zniszczyć, Plăvan. Perspektywa realizacji "planu Netanjahu" tutaj, w naszym kraju, nie daje mi spokoju. Co zrobił Netanjahu, kiedy był bliski zablokowania więzienia? Podpalił kraj, wplątując go w serię niepotrzebnych wojen. Jeśli o nas chodzi, jest znacznie gorzej. Plavan jest słomką Sorosa, więc ma ochronę! Co więcej, globaliści w ślad za nowym rytem komunistycznego diabła mają wszelki interes w tym, aby wciągnąć nas w wojnę! To już nie jest dla nikogo tajemnicą: wystarczy posłuchać ludzi takich jak Chireac, aby zrozumieć, o co chodzi. Właśnie o to chodzi!

Pierwszym krokiem jest unieważnienie wyborów. Zasypianie z myślą, że Trump zrobi porządek po 20 stycznia, jest kolejnym krokiem niegodziwości. Przez cały ten czas Plăvan nie będzie robił nic innego, jak tylko wysadzał w powietrze parlament, aby skoncentrować władzę w swoich rękach. I potrzeba dużo siły, aby przejść do następnego kroku: stanu wyjątkowego, a potem wojny. To wszystko, o co chodzi!

Pamiętaj więc o tym, co wolę obsesyjnie powtarzać: 

NIE CZEKAJ, AŻ TRUMP CIĘ URATUJE! 


Trump nie uratuje nikogo, może nawet siebie. Tak jak nie siedzisz w domu w błocie, czekając, aż przyjedzie ktoś obcy z ulicy i cię posprząta, tak samo jest ze wsią. 

Nikt z zewnątrz nie przyjdzie zrobić tego, czego wy nie jesteście w stanie zrobić.

Ale jeśli przyjdzie, zrobi to, ponieważ przeczuwał, że jesteś głupi i cię okradnie! To jest właśnie to, co dzieje się już od 35 lat! 

A my wciąż liczymy na rycerza na białym koniu! Naród halal!







Grudzień 7, 2024

Analizowanie i ponowne analizowanie tego, co się z nami dzieje





Zacznę od czegoś, co wyda Ci się szokujące: to, że mnie czytasz, jest po prostu kwestią przypadku. Nie zrobiłem absolutnie nic, aby pojawić się w twoim życiu. Właśnie zaczęłam pisać na bezosobowej platformie (Bloggerze) dokładnie to, co przychodziło mi do głowy. Początkowo nikt mnie nie czytał, a jeśli czytał mnie kolega, robił to zupełnie przypadkiem, bo chciał sprawdzić, "co jeszcze przeszło Diaconu przez myśl". W międzyczasie wszystko się zmieniło, ale trzeba zrozumieć, że trafiłeś na mojego bloga wyłącznie jako efekt przypadku. Jeszcze bardziej szokujące jest to, że przytłaczająca większość problemów związanych z życiem osobistym jednostki nie jest dziś efektem przypadku, ale uwarunkowań.



Jeśli dokonasz dokładnej inwentaryzacji otaczających cię przedmiotów lub istot, w szokujący sposób odkryjesz, że wszystko to jest efektem uwarunkowania. Mydło, którego używasz, pasta do zębów, szampon, perfumy, jedzenie, wycieczki, rozrywki itd. są efektem warunkowania. 

Może się to wydawać szokujące, ale musisz mieć pewność, że mydło, którego używasz, pochodzi z klipu reklamowego, powtarzanego w pewnym momencie tyle razy, że utkwił Ci w głowie. 

To niezwykle zabawne, jak funkcjonujemy jako ludzie. 

Gdybym 20-30 lat temu chciał, żebyś zrobił coś, coś naprawdę szalonego, miałbym prawie 100% szans, gdybym wpłynął na twój bliski krąg towarzyski, przekonując ludzi wokół ciebie, że ta szalona rzecz jest normalna. 

Wtedy musiałbym tylko wystawić Cię na ujęcie reklamowe o średniej intensywności, aby Cię o tym przekonać. 


Teraz operacja jest znacznie prostsza, ponieważ zdecydowana większość populacji jest zatomizowana, nie ma już spójnego kręgu społecznego, który zachowuje się jak kotwica. Dziś wszystko jest bardziej powierzchowne, łącznie z więzami rodzic-dziecko. 

Dlatego operacje wywierania wpływu są tak proste: wystarczy wykorzystać kilka kanałów informacji o jednostce, aby zrobić z niej kapustę.



Na szczęście człowiek jest o wiele bardziej złożony i choć opisany mechanizm działa dokładnie tak, jak Ci mówiłem, to coś wymyka się spod kontroli.

Owszem, człowieka można oszukać, można go zindoktrynować, ale w pewnym momencie następuje pęknięcie. Mózg jest zwierzęciem samym w sobie. To on wpędza nas w kłopoty, ale jest też tym, który obsesyjnie siedzi i ocenia problem, dopóki nie zacznie "uderzać go przecinkiem". 

Jest to mechanizm, który na przestrzeni dziejów ratował nas przed całym szaleństwem, które nas spotkało. Nasz mózg i psychika mają przepełnienie, które po aktywacji zaczyna znacznie głębiej oceniać to, co zostało mu dane, wierzy w alternatywne źródła, które zaprzeczają narracji, w którą wierzył do tej pory i dokonuje analizy od zera, rozumiejąc, gdzie został oszukany.


Dlaczego dałem ci to długie wprowadzenie? Módlcie się, abyście zrozumieli, co wydarzyło się w ciągu ostatnich kilku dni. Rozumiejąc mechanizm, będziesz również w stanie zrozumieć, że system ogromnie boi się tego, co się dzieje. Obejrzyjmy jeszcze raz cały film!



Wszystko wydawało się banalne lub płaskie. Kotlarz z Buzau został uznany za łatwego zwycięzcę wyścigu prezydenckiego, a jego partia za główną siłę polityczną. Nikt nie wierzył w niespodziankę, ponieważ nie mogła się ona wydarzyć, ponieważ cała populacja działała w nieustannym horze warunkowania. 

System wiedział, że koncepcje przywiązania do UE/NATO spełnią swoje zadanie bez zarzutu, tak że ustanowiona mafia wymieni się tylko kilkoma krzesłami, jeśli chodzi o formę. 

To, co się stało, było wypadkiem w najprawdziwszym tego słowa znaczeniu. Nie, rycerz na białym koniu się nie pojawił, ale świat obudził się w niekontrolowany sposób od zaklęcia. 

Nagle duża masa społeczeństwa zrozumiała, że to nie UE, NATO, nie promowane tak zwane wartości są ważne, ale przede wszystkim ich życie. Żywiołem, który tym razem przetoczył głaz, była diaspora [Rumuni poza Rumunią - MS], która najlepiej doświadczyła tzw. wartości euroatlantyckich i zdała sobie sprawę, że wszystko jest kłamstwem. Ci ludzie, którzy trzymają się z dala od kraju, zrozumieli w dużej mierze, że mają kraj, który powinni odzyskać, aby móc naprawdę się nim cieszyć. To przebudzenie było zarówno "zewnętrzne" (diaspory), jak i wewnętrzne, tych, którzy mieszkają w kraju. Opiera się jednak na znacznie bardziej konkretnych elementach, niż mogłoby się wydawać.


Czytałem analizę zarządzającego funduszem, jeden z wielu wektorów aktywowanych w propagandzie przeciwko Călinowi Georgescu. W swojej prezentacji powiedział, że w przeciwieństwie do 2007 roku, kiedy średnia pensja wynosiła 359 euro, teraz średnia pensja wynosi 1051 euro. Wow, to brzmi imponująco, ale to imponująca powierzchnia. 

Jeśli odniesiemy płace do ceny złota, okaże się, że w 2007 roku mogliśmy kupić 0,42 uncji złota za średnią pensję, podczas gdy teraz, przy średniej pensji, możemy kupić 0,39 uncji złota!! 

Czy rozumiesz tę sztuczkę? 

Pomimo wzrostu średnich dochodów, standard życia w ujęciu realnym spadł o prawie 10%!! 

To samo działo się o wiele mocniej na Zachodzie, tyle że tam spada wyżej. Podam przykład: średnia pensja denominowana w złocie w Niemczech w 2007 roku wynosiła 4,2 uncji, obecnie jest to 1,3 uncji. Zrozum, jak czuje się z tym osoba, która tam pracuje. Kwestia ta jest naprawdę paląca w całej Europie i dlatego dochodzi do wypadków wyborczych.


Początkowo na Zachodzie istniała opieka społeczna, ponieważ głupota była dana na tyle, by prowadzić przyzwoite życie, podczas gdy elity robiły swoje. Co się stało w międzyczasie?

Tego dobrobytu nie da się już zapewnić z dwóch powodów: z jednej strony elitarna mafia chce kraść więcej, podczas gdy zasoby Zachodu zostały uszczuplone w wyniku polityki dekolonizacji wielu obszarów świata, z których Zachód czerpał swoje soki. 

Mecze Afryka-Zachód czy BRICS-Zachód to w rzeczywistości walka o niepodległość państw, które do niedawna pełniły rolę kolonii gospodarczych Zachodu. Nawet to, co widzimy w naszych wyborach, jest krokiem w kierunku dekolonizacji, w żadnym wypadku nie jest to ruch prorosyjski! 

Czy nie wydaje się Panu/Pani nienormalne, że większość deficytu handlowego Rumunii pochodzi z paliw, ponieważ kraj ten eksportuje ropę naftową do Austrii, aby stamtąd importować gotowe paliwa?

Dlaczego tak się dzieje? Ponieważ OMV, przy współudziale Băsescu i jego mafii politycznej, zamknął rafinerię Arpechim, której zgodnie z umową NIE WOLNO BYŁO ZAMKNĄĆ! 

Czy rozumiesz, dlaczego umowa sprzedaży Petrom jest tajna? W normalnych warunkach, gdyby przeprowadzono proces analizy warunków poprywatyzacyjnych, OMV mógłby zostać zmuszony do wypłacenia dotkliwych odszkodowań, a Petrom mógłby wrócić do państwa rumuńskiego.

Ale jak mogą to zrobić, skoro słudzy tacy jak Basescu czy Ponta dali OMV prawo do eksploatacji naszych podziemnych zasobów niemal za darmo?


Tutaj, tylko dzięki temu banalnemu przykładowi, mamy jasny obraz mafii, która kręci losami kraju.

Chociaż niektórzy wierzyli w walkę między Pontą a Băsescu - walkę, która była prawdziwa, ale wyłącznie na pozycji władzy w Rumunii - powinni zrozumieć, że w tej walce nigdy nie było mowy o odrobaczeniu Rumunii z zewnętrznych, które wykorzystują nas za darmo. 

Czy ma pan pojęcie, że z produktu krajowego brutto Rumunii około 50 miliardów? $ są kradzione rok po roku? Jak wytłumaczyć oszustwa związane z podatkiem VAT, najłatwiejszym do pobrania podatkiem? Jak wytłumaczyć "bunt" wywołany wprowadzeniem rachunku VAT, który ma wyeliminować oszustwa? W jaki inny sposób, jeśli nie poprzez status Rumunii jako kolonii gospodarczej?


U podstaw niesławnego, nieistotnego państwa, w którym się kąpiemy, stoi klasa polityczna. 

Jak powiedziałem wcześniej, nie ma PSD, PNL, USR, PMP, Force of the Right, REPER, SENS i tak dalej. Mamy tylko jedną mafię ponadpartyjną, mafię, która obecnie leży u podstaw zamachu stanu przeprowadzonego z pomocą CCR. 


W rzeczywistości, w wyborach, które przeprowadziliśmy, gdyby PSD również uzyskała poparcie poniżej 20%, mielibyśmy do czynienia ze straszliwą karą dla klasy politycznej, a raczej dla "jednej partii", która rządzi od czasów rewolucji. Oburzeni wyborcy dokonali jednak złej kalkulacji wyborczej, a mianowicie, że głosują na PSD za równowagą, a Georgescu będzie elementem, który zrównoważy sytuację po drugiej stronie. Tutaj, widząc siebie z torbami w wózku, PSD zrobiła dokładnie to, co zwykle, czyli zdradziła. Powiedziałem ci tylko, żebyś nie popełniał tego błędu! Gdyby PSD zebrała mniej niż 17 proc., teraz sprawy wyglądałyby inaczej; System byłby klinicznie martwy!


Zamach stanu, który miał miejsce w Rumunii, ma konsekwencje zarówno lokalne, jak i globalne. Lokalnie mówię Wam tak szczerze, jak to tylko możliwe, że jesteśmy w momencie przedcovidowym.

Idiota stojący na czele kraju nie może się doczekać, kiedy wprowadzi nowy stan wyjątkowy i wciągnie nas w wojnę. Myślę, że to jest nauka, którą otrzymał od swoich angielskich i francuskich mistrzów. Partie systemu - które w obecnej strukturze Parlamentu mają 70% mandatu - będą realizować każdą aberrację bez narzekania, widzieliście właśnie, jak zareagowały na deptanie możliwości wyboru.

To, co trzeba zrozumieć z całego tego cyrku, to fakt, że głosowali Rumuni, a nie Rosjanie, a liczyły się rumuńskie władze państwowe, a nie te w Rosji! W rzeczywistości oszustwa wyborcze odnoszą się do dwóch wyżej wymienionych aspektów i w żadnym z nich nie ma dowodów na udział Rosji. Istnieje jednak, że tak powiem, przejrzysty dowód na udział dwóch toksycznych krajów: Francji i Republiki Mołdowy. Czy jednak zdajecie sobie sprawę z tego, jak głupi się staliśmy, jeśli Republika Mołdowy, którą utrzymuje Rumunia, skończyła na graniu w polityczne gry w Rumunii? Jeśli chodzi o Francję, to już państwu powiedziałem, jakie są jej interesy.

Wracając do obecnej sytuacji, mam kilka spostrzeżeń, które poczynię. Po pierwsze, zwracam uwagę wszystkich w systemie, że udało im się doprowadzić Rumunię do momentu Mosaddegh.

Powinni dokładnie przemyśleć konsekwencje, ponieważ siekiera jest nad ich głowami. Ci, którzy wiedzą, o czym mówią i którzy mają mózgi, powinni teraz znaleźć alternatywę, ponieważ szacuję, że to, co ma nadejść, będzie katastrofalne. Wtedy ci, którzy uważają, że poprzez odwołanie wyborów i zorganizowanie innych spraw się uspokoiły i że będziemy mieli możliwość wyboru Calina Georgescu w następnej turze, powinni zrewidować swoje opinie. Nikczemny system został już aktywowany.

Zaczęli dokonywać aresztowań na podstawie śmiesznych zarzutów. Mówią, że szukają dowodu na to, że są "faszystami". Teraz faszyści, potem buntownicy, a w końcu każdy, kto ma inne zdanie. Widziałem już ten mecz: system jest tak zdesperowany, że do akcji wkroczył zakład produkcyjny dysydentów. Idioci myślą, że zrobią z tym coś innego. Nie, towarzysze, jesteście po złej stronie historii!

Ale najważniejszy mecz, który się odbywa, to ten w USA. Jak pisałem w poście na moich kanałach, istnieje możliwość obalenia wyniku wyborów w USA poprzez zamach na Trumpa. Moim zdaniem zobaczymy tam mecz. Właściwie, co się dzieje? Trump wydaje się być najodpowiedniejszym człowiekiem do zrozumienia miejsca USA w świecie i który pokojowo wycofa się do swojej własnej skorupy. Mafia amerykańskich elit nie akceptuje czegoś takiego. Rosja dała drugi sygnał, tym razem poprzez test Awangard na Morzu Śródziemnym. Jeśli zdarzy się wypadek w USA, myślę, że trzecie ostrzeżenie już nie będzie obowiązywać. A oto kontekst!

Na koniec powiem Wam coś jeszcze: mimo trąby powietrznej system jest słabszy, niż nam się wydaje!

Wszyscy trzęsą się w majtkach, poczynając od Plăvana i bandytów z Trybunału Konstytucyjnego, a kończąc na ostatnim urzędniku z prokuratury. Nie sądzę, aby był ktoś, kto nie rozumiałby kruchości systemu, ale także faktu, że jeśli sytuacja się odwróci, będzie gorzko cierpiał. Przypomnijcie sobie rok 1989! Teraz będzie inaczej, ponieważ ludzie wiedzą nieskończenie więcej, a manipulacja nie może już działać tak łatwo. Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha!





Grudzień 5, 2024

Potrzeba niezależności




Kiedy jesteś niewolnikiem, stajesz się jednością z panem. W niektórych cywilizacjach, po śmierci pana, słudzy byli również wysyłani na tamten świat, aby byli mu tam użyteczni. Choć wydaje się to barbarzyńską metodą, jest ona stosowana do dziś - w takiej czy innej formie. Teraz niewolnicy nie zabijają się fizycznie, ale nowi panowie się ich pozbywają. Powód? Niewolnik jest częścią pana. Dlatego ten, kto mści się na swoim panu, odczuwa potrzebę zemsty również na niewolniku. Jako część pana niewolnik naśladuje jego cechy i wady. Jeśli pan jest szalony, a niewolnik jest szalony, jeśli pan jest chory, to i niewolnik jest szalony.



Mówię wam to wszystko, abyśmy mogli zrobić lepsze zdjęcie rentgenowskie. Rumunia nie jest niepodległym krajem, ale krajem niewolniczym, ale z kilkoma panami. Nasz kraj jest rządzony zarówno przez Imperium Europejskie, jak i Amerykańskie. I, jak prawdziwy niewolnik, dzielimy winy naszych panów. Po Europejczykach odziedziczyliśmy czystą głupotę. Jak inaczej myślisz, że bezkręgowce takie jak Câțu, Ciucă czy Ciolacu zostały premierami Rumunii? Od Amerykanów przejęliśmy bezczelność, ale też miękkość, powolność myślenia, skłonność do robienia z siebie głupców, czyli specyficzne elementy obecnego przywództwa politycznego USA. Gdybyśmy spojrzeli na siebie w lustrze obiektywnymi oczami, bylibyśmy przerażeni.

Problem polega na tym, że w tej chwili absolutnie wszystko się komplikuje. Nasi mistrzowie, którzy są w stanie śmierci klinicznej, proszą nas o najwyższą ofiarę. A na domiar złego nie po to, by iść tam z nimi, ale dlatego, że w ten sposób mają nadzieję, że zostaną zbawieni. Proszę, zrozumcie sytuację na świecie dokładnie taką, jaka jest, a nie taką, jaką mówią wam złoczyńcy. Agenci Sorosa wydeptani z bramy cmentarza – Pleșu, Liiceanu, Blandiana i tak dalej – krzyczą jak z wężowej nory, że Europa, ta Ameryka, te wartości i tak dalej. Spójrzmy z otwartymi oczami na wielkie mocarstwa europejskie. Głównym agitatorem wojny na Ukrainie – i tym, który najprawdopodobniej weźmie na siebie pierwszą bombę – jest Anglia. Minister obrony tego kraju Alistair Carns twierdzi, że wojna na taką skalę jak ta na Ukrainie wyczerpałaby brytyjską armię w ciągu 6-12 miesięcy. Tak więc wielka Wielka Brytania uznaje swoją niższość, ale cieszy się, że znalazła na Ukrainie kilku głupców, którzy za nią walczą.

Francja, drugi widzi (sic!) konfliktu na Ukrainie znajduje się w bezprecedensowym kryzysie po wotum nieufności dla Macrona. Może ci się to wydawać drobiazgiem, ale sytuacja jest więcej niż skomplikowana. W normalnych warunkach, aby rozwiązać tę sytuację, francuska papuga musiałaby podać się do dymisji, a wtedy absolutnie cała tefelistyczna konstrukcja, którą zbudował podczas swojej kadencji, upadłaby. Problem polega na tym, że on nie chce - albo nie wolno mu chcieć. Powodów jest wiele, ale najważniejszy jest ekonomiczny, bo z technicznego punktu widzenia Francja jest bankrutem.

Być może pamiętacie moją analizę zachodnich producentów samochodów. Między innymi odnosząc się do Stellantis powiedziałem, że "mimo bombastycznych prezentacji, bliższe przyjrzenie się pokaże nam, że Stellantis to spuchnięty pączek". Teraz dyrektor generalny Stellantis Carlos Tavares podał się do dymisji, ponieważ wyniki firmy są katastrofalne. Zobaczysz podobne sytuacje z całego francuskiego przemysłu opiekuńczego na miejscu!


Niemcy, główny filar Unii Europejskiej, mają poważne problemy. Gospodarka - podobnie jak francuska - jest w stanie klinicznego zaniku. Strajki Volkswagena to tylko wierzchołek góry lodowej. Pod ziemią cała konstrukcja zbudowana na wyjątkowej dźwigni energetycznej się ponieważ fundamentem "niemieckiej machiny gospodarczej" była tania energia dostarczana przez Rosjan. Teraz wszystko się rozpada! Z politycznego punktu widzenia katastrofa jest jeszcze większa. Jego minister spraw zagranicznych, null Annalena Baerbock, która przebywała z wizytą w Chinach, zaczęła na konferencji prasowej jeść propagandę, z której została skutecznie wyrzucona przez gospodarza. 

To absolutnie halucynacyjne zjawisko, coś bezprecedensowego, kwaśno komentowanego przez stronę chińską. Na domiar złego, incydent ten nastąpił po tym, jak niemiecka nieważność została wysłana od czasu jej nadejścia: nie została powitana przez żadnego chińskiego urzędnika!


Z drugiej strony, Stany Zjednoczone również przeżywają swoje ostatnie chwile jako jedyny pociągający za sznurki na świecie. W przeciwieństwie do europejskich, Stany Zjednoczone nadal mogą powodować poważne turbulencje. Jednak z jego tonu wyłania się ogromny niepokój. Trump w swoim charakterystycznym stylu powiedział, że jeśli jakiś kraj odważy się zastąpić dolara inną walutą wymiany, zostanie ukarany 100-procentowymi cłami na swoje towary. Na odpowiedź nie trzeba było długo czekać, bo Putin ostrzegł Trumpa, że cła nie ukarzą kraju, który narusza "amerykański prymat", ale właśnie amerykańskich obywateli. Biorąc pod uwagę, że ponad 80% towarów na rynku amerykańskim pochodzi z krajów BRICS, opodatkowanie ich w 100% oznacza inflację, czyli nowy powód do odejścia od dolara.

Chodzi o kontekst. Gdzie tu jesteśmy? Technicznie rzecz biorąc, jesteśmy dokładnie między młotem a kowadłem. 

Nie jesteśmy częścią młota (Zachód) - gdzie jesteśmy sztucznie klejeni, ponieważ nie mamy pełni praw, jesteśmy brani pod uwagę tylko w równaniu ofiary - ani kowadła (Rosja, Wschód). W rzeczywistości nasza obecna pozycja opiera się na poświęceniu. 

Są też inne kraje, które dostrzegły tę sytuację (np. Węgry) i zrozumiały, że nadszedł właściwy czas, aby wziąć swój los w swoje ręce. I nie robią tego dla kaprysu, ale z konieczności. Jesteśmy już w nowym świecie, z nowymi zasadami. 

Spójrz na to, jak wygląda dzisiejszy świat w porównaniu z tym na początku roku, a zrozumiesz, że nie zdając sobie z tego sprawy, nastąpiła rewolucja w pojmowaniu świata. Z nerwów napiętych teraz do maksimum wyłoni się albo nowy porządek świata, albo katastrofalna wojna, po której nastąpi nowy porządek świata. Pamiętajmy: w obu przypadkach mówimy o nowym porządku świata. Oznacza to, że wszystko, co teraz widzimy, rozpadnie się. Nowe sojusze, nowe instytucje i nowe paradygmaty brutalnie zajmą miejsce starych. 

Gdzie jesteśmy? W tej chwili nigdzie. Czepiamy się jak głupcy jednej lub drugiej kolejki, mając nadzieję, że znajdziemy zbawienie. Dzieje się tak, podczas gdy właściciele różnych kolejek, do których się trzymamy, starają się pozbyć balastu reprezentowanego przez nas i innych nam podobnych. To jest kontekst, moi drodzy.

Co proponuje się nam w tych wyborach? Po pierwsze, media pchają nas przed niepiśmienną rapandulę, motłoch powtarzający hasła i przysięgi składane panom Rumunii, nie mając żadnej wizji ani zakresu. Kamala z Rumunii jest nieskończenie gorsza niż oryginalna Kamala. Jako lokalny dodatek, Lasconi niesie ze sobą również dawkę szaleństwa. Ale dlaczego jest rozpieszczana przez media? Ponieważ reprezentuje rabunkową przeszłość Rumunii. Nawet przez głos propagandystów, takich jak Tapalagă, wysyłane są wiadomości takie jak "PSD, głosujcie na Lasconiego, abyście mogli dalej kraść!". Złość jest ogromna, bo dotychczasowi mistrzowie Rumunii starają się wycisnąć z niej jak najwięcej, dopóki zasady nie zostaną napisane na nowo. Albo, dlaczego nie, przypisać Rumunii "jako osobę fizyczną", jak powiedział Vanghelie.

Drugi kandydat, Calin Georgescu, wyraźnie pokazuje nam, czym jest droga, a mianowicie potrzeba niezależności, planowania własnym mózgiem ruchów, które wykonamy. Jesteśmy na tonącym statku, więc konieczne jest szybkie zbudowanie naszej łodzi ratunkowej. Wiem, że to, co mówi Georgescu, nie jest wygodne w kraju, który został z niczym, ale jest to jedyna alternatywa, aby uniknąć losu głupca, który pokłada swoje nadzieje w kimś innym, a kiedy statek tonie, patrzy z tą samą głupią nadzieją z dna morza lub z brzucha ryby.

Nie zakończę, zanim nie przypomnę Wam aspektu, który został mi przekazany w komentarzu na Facebooku (dziękuję, Constantin Pădure).

Nasze wielkie twierdzenia CSAT w odtajnionych materiałach, które konta TikTok stworzyły w 2016 roku i aktywowały dopiero teraz, były zaangażowane w kampanię Călina Georgescu. 

TikTok to sieć społecznościowa, która pojawiła się w ... Wrzesień 2016 r. Ale w 2016 roku TikTok istniał tylko jako Douyin, czyli tylko w Chinach, jako krajowa aplikacja społecznościowa!

Międzynarodowa premiera TikToka (o tej nazwie) została dokonana dopiero w ... 2017 roku, a aplikacja stała się wirusowa dopiero w 2018 roku. 

Dlatego nasz CSAT twierdzi, że te "podejrzane" konta Georgescu zostały utworzone jeszcze przed powstaniem TikTok! Widziałeś już takie bzdury? 

Wszystko wydaje się nieprawdopodobną głupotą, ale jeśli myślimy, że Ciucă był szefem Sztabu Generalnego, czyli jednym z głównych filarów CSAT, to lepiej rozumiemy, że wszystko jest zgodne z uogólnioną głupotą narzuconą przez Plăvana. A może - nie wykluczam - zaangażowani w sprawę szefowie służb celowo pozostawili nieścisłości na rzecz Plăvan!

Już się nie upieram! To jest kontekst, osądźcie sami, którzy będą pisać nasze przeznaczenie w czasach, które oto już na nas nadeszły. I weź odpowiedzialność za decyzję, bo jeśli nie rozumiesz potrzeby niezależności, świadomie wybierz drogę niewolnictwa, czyli śmierci!











Tendencje gospodarcze

















sobota, 30 listopada 2024

Koniec UE

 







Do dokumentu dotarł tygodnik "Spiegel". Zgodnie z założeniami, AfD proponuje zastąpienie Unii Europejskiej nową wspólnotą gospodarczą i interesową (niem. Wirtschafts - und Interessengemeinschaft - WIG). W programie wyborczym partia podkreśla, że "twarde zerwanie" z UE mogłoby przynieść skutki odwrotne do zamierzonych, dlatego przejście do nowego WIG musiałoby zostać wynegocjowane zarówno z dotychczasowymi państwami członkowskimi UE, jak i z nowymi potencjalnymi partnerami.


AfD domaga się również, aby Niemcy "opuściły system euro" i wprowadziły własną stabilną walutę. W przypadku konieczności, możliwe byłoby utrzymanie euro przez okres przejściowy. To również wiązałoby się z kosztami, które - zdaniem AfD - byłyby jednak niższe niż "stałe koszty pozostania w systemie euro".




To są wszystko logiczne posunięcia.


- Niemcy najbardziej skorzystały gospodarczo - finansowo na UE, przyszedł kryzys i nie ma sensu kontynuować "projekt UE", skoro są lepsze i właściwsze w ten czas rozwiązania

- po latach prosperity przychodzi kryzys, na co niemcy także są przygotowani: niemiecki rząd swoją "nieudolnością" przygotowuje grunt pod powrót faszystów (nacjonalistów niemieckich) do władzy - a Wagenknecht jest tu listkiem figowym, by ów powrót uczynić bardziej strawnym dla otoczenia

- euro już straciło swoją zaletę, można wrócić do waluty narodowej


Najważniejszy wniosek - niemcy dostosowują się do otoczenia politycznego i ekonomicznego - nie walczą z wiatrakami i nie szarżują ze swoją ideologią - to są wszystko rzeczy, które mają być użyteczne na danym etapie, podobnie było z religią chrześcijańską.

Jak było im to potrzebne, to udawali chrześcijan kilka wieków,  propagując słowiańskie zasady (PRAWO), jak stało się zbytnim obciążeniem, to wymyślili łagodniejszą wersję  w postaci protestantyzmu, a potem - kasacja klasztorów itd...


Kryzys MUSIAŁ w końcu przyjść, bo zawsze przychodzi i oni byli na to gotowi.


Teraz czas kryzysu wykorzystają na działania polityczne, do oficjalnego przywrócenia nacjonalistów do władzy i budowę "nowego" projektu politycznego.



Cykl koniunkturalny








wydarzenia.interia.pl/zagranica/news-niemiecka-partia-chce-konca-unii-maja-propozycje-nowej-wspol,nId,7866297



sklep.ekonomik.biz.pl/images/pliki/PP2019/Podstawy%20przedsiębiorczości%202.0%20-%20rozdział%209.pdf


środa, 21 sierpnia 2024

Podwójne standardy w demo-kracji



Czy społeczeństwo zachodnie kiedykolwiek było demokratyczne?



Jeszua miał spotkanie z diabłem"na szczycie" na dzień przed decyzją o jego śmierci, gdzie odrzucił ostatnią propozycję żyrowania władzy diabła nad światem, wyrosłej z ukradzionej Janowi technologii.


Dlatego dla Sitwy nigdy nie był i nie jest prawdziwym "mesjaszem"


tj. prowadzonym na sznurku "cudotwórcą".


Mesjaństwo to tylko rola w cyrku diabła.





Do przemyślenia.









przedruk
tłumaczenie automatyczne





"Wolność Oświecająca Świat"



Piękna historia mówi nam, że Zachód jest liderem świata, ponieważ opiera się na systemie władzy (demokracji), który odradza się poprzez procesy gwarantujące nieustanną zmianę na szczycie władzy. W ten sposób Zachodowi udaje się osiągnąć godną pozazdroszczenia stabilność. Aby wzmocnić wartość własnej wizji, Zachód ucieka się do swego rodzaju krytyki historii, argumentując, że tyranie stają się ofiarami jego własnego, zesztywniałego systemu biurokratycznego, niezdolnego do reagowania i który ostatecznie kończy się samozniszczeniem. Dlatego, wskazując palcem na dyktatury, przewidując ich koniec, Zachód szczyci się własnymi demokratycznymi ideałami, "które czynią go nieomylnym". Na domiar złego, do pewnego stopnia Zachód ma rację. Co to za środek, to cię zaskoczy.


To, co przyzwoita jednostka może odkryć, to fakt, że zachodnie społeczeństwo nie jest w stanie sprostać własnym standardom. Tak zwane "podstawowe prawa demokracji", niegdyś niewzruszone, zostały przekształcone w proste hasła propagandowe. Wszystko odbywało się za pomocą banalnej sztuczki: do każdej władzy dodawano "prezent", dochodząc w ten sposób do rządu dobrej woli, jak w najbardziej złowrogich dyktaturach, uparcie krytykowanych przez zachodnich ideologów. Powodem jest, że społeczeństwa zachodnie już dawno przestały być demokracjami, rządzonymi za pomocą piekielnego mechanizmu, w którym niewidzialna elita dyktuje, co należy robić. Dla tej elity demokratyczne ograniczenia zniweczyłyby wszelkie korzyści, dlatego konieczne było "uelastycznienie systemu" poprzez wprowadzenie tych decydujących darów.



Kilka przykładów:


"W demokracji większość decyduje, ale nie może unieważnić tego, czego chce mniejszość".

Kiedy jest się u władzy, w wyniku przypadku, nie ma nikogo, kto miałby rację, część po zastosowaniu daru, stwierdzając, że ta siła "musi szanować wolę mniejszości". Jednak, gdy przyciski są właściwe, to pierwsza część ma zastosowanie, ponieważ zakłada się, że jest to "wola większości", a więc musi zostać zrealizowana.


"Każdy jest panem własnego ciała, ale jeśli chodzi o pewne elementy, które są związane z "dobrem zbiorowym", ta wolność musi być ograniczona"


Kiedy stojąca za nim elita ma interes w przeprowadzaniu eksperymentów medycznych na dużą skalę (patrz szczepienia w czasie COVID), wolna decyzja o własnym ciele upada. Kiedy jednak ta sama elita chce zburzyć zasady moralne społeczeństwa, obowiązuje zasada sprzed daru, stwierdzająca na przykład, że prostytutka jest panem swojego ciała. Rozszerzając regułę przed prezentem, dochodzimy do wszystkich aberracji wspieranych przez ideologię gender, która sprawiła, że wiele kobiet na olimpiadzie zostało zmuszonych do walki z mężczyznami tylko dlatego, że uważały się za kobiety.



"W demokracji wolność słowa jest gwarantowana, ale nie wolno wyrażać pewnych idei, które naruszają zestaw standardów"

Kiedy ktoś wyraża opinię, która nie podoba się ogółowi społeczeństwa, domniemywa się wolność słowa, a więc brak możliwości ocenzurowania tej osoby. Ale kiedy ktoś inny chce wyrazić idee, które mają silny oddźwięk wśród społeczeństwa, ale sprzeciwiają się interesom tajnej elity, wtedy interweniują "instytucje standaryzacyjne" i narzucają, że te idee naruszają standardy, więc nie masz prawa wyrażać ich publicznie.



Nie sądzę, by był ktoś, kto nie spotkałby się z podwójnymi standardami narzucanymi jako podstawowa norma zachodniego społeczeństwa. Najważniejsze pytanie, jakie się nasuwa, dotyczy jednak tego, czy społeczeństwo zachodnie kiedykolwiek było demokratyczne. Mamy tu do czynienia z długą dyskusją, która wymagałaby znacznie szerszej analizy. Aby niepotrzebnie nie wydłużać artykułu, zwrócę Waszą uwagę tylko na kilka elementów do przemyślenia.


Po pierwsze, wiemy, że wielkie demokratyczne wydarzenia były w rzeczywistości kłamstwem.


Rewolucja francuska rozpoczęła się od rozpowszechnienia kłamstwa – które jest podtrzymywane do dziś – a mianowicie, że Maria Antonina powiedziała, że "ci, którzy narzekają na brak chleba, powinni jeść ciastka". Święto narodowe Francji upamiętnia również "upadek Bastylii" i uwolnienie więźniów politycznych tam więzionych. Ale w Bastylii Rewolucji uwięziono tylko siedem osób: czterech fałszerzy pieniędzy, których proces był w toku, dwóch szaleńców – Auguste'a Taverniera i Francisa Xaviera Whyta – oraz sprawdzonego przestępcę, hrabiego Huberta de Solages, uwięzionego tam na prośbę swojej rodziny! Byli to "więźniowie polityczni", na których zbudowano mit Bastylii jako więzienia dla przeciwników króla!

Kolejnym elementem, o którym warto wspomnieć, jest "Statua Wolności". Ci, którzy są głupi co do tego, co to bóstwo faktycznie reprezentuje jako symbol, powinni przeczytać to, co jest napisane na tabliczce u podstawy posągu i zrozumieć prawdziwe znaczenie posągu, które nie ma nic wspólnego z jakąkolwiek wolnością. Oczywiście, niewielu jest takich, którzy tam docierają, a jeszcze mniej takich, którzy rozumieją.

Decydującym dokumentem, który pokazuje, jak naprawdę rządzone jest zachodnie społeczeństwo, jest książka Edwarda Bernaysa, Propaganda. Szczegółowe wyjaśnienia znajdziesz w książce Jacques'a Ellula, Propaganda!


Wracając do współczesności, widzimy wyraźnie, że społeczeństwa zachodnie nie tylko nie podporządkowują się standardom, ale są w takim upadku, że nie robią już z tego tajemnicy. 

Kilka dni temu, zanim Elon Musk przeprowadził wywiad z Trumpem, unijny komisarz Thierry Breton wysłał miliarderowi ostrzeżenie, w którym instruuje go, aby "uważał na to, co mówi w wywiadzie i unikał ryzyka nagłośnienia treści szkodliwych dla UE". Czy możesz sobie wyobrazić coś takiego? Mówienie tych rzeczy publicznie jest równoznaczne z łagodnym uznaniem stanu rzeczy, z normalizacją zakazu prawa do wyrażania opinii, gdy nie pokrywa się ona z kierunkiem wytyczonym przez elity cienia.

Ale najistotniejszym aspektem rzeczywistego stanu rzeczy tak zwanej demokracji zachodniej jest stopień akceptacji przywódców państw. 

Jaka demokracja panuje w Kanadzie, gdzie Trudeau jest "tym, który przetrwał u władzy", mimo że ma mniej niż 30% głosów? Jaka demokracja panuje w Stanach Zjednoczonych, gdzie ponad 70% Amerykanów twierdzi, że ich prezydent jest osobą osłabioną, chorą na demencję starczą, niezdolną do sprawowania swojego mandatu? Nie zrozumieć, że 30%, którzy twierdzą, że tak nie jest, jest przekonanych, że Biden nie jest szalony; wiedzą, że Biden jest zniedołężniały, ale uważają, że "lepiej, żeby Biden był prezydentem, żeby Trump nie osiągnął szczytu". Stało się to po tym, jak propaganda gwałtownie zaprzeczyła rzeczywistości, którą wszyscy widzą. We Francji na partię rządzącą Macrona głosowało zaledwie 25% elektoratu, na koalicję rządzącą w Niemczech tylko 30% głosów, a premiera Japonii Kishidę poparcie dla niej wynosi zaledwie 13%! Jeśli chodzi o Japończyka, jego sytuacja jest wręcz zabawna, ponieważ jest odrzucany przez 9 na 10 członków własnej partii!! Na domiar złego te złowrogie postacie, rządzące za pomocą niesmacznych sztuczek wyborczych, godnych najbardziej perwersyjnych reżimów dyktatorskich, prezentują się z guzików G-7 jako promotorzy demokracji, oskarżając "dyktatorskie reżimy" w Rosji, Chinach czy Iranie, które jednak opierają się na absolutnej i namacalnej większości.

Za każdym razem, gdy wygłaszam takie stwierdzenia, pojawia się hasło "jeśli ci się nie podoba, to dlaczego nie pojedziesz do Rosji?". Jak głupi trzeba być, żeby emitować taką aberrację? Jedziesz do Rosji, jeśli jesteś Rosjaninem, do Chin, jeśli jesteś Chińczykiem i tak dalej. Opinia ta jest generowana przez tę samą chorą ideologię elit, zgodnie z którą, jeśli nie podoba ci się narysowany przez nie "cudowny nowy świat", musisz się z niego wydostać. Oto próbka demokracji!


To, co chcę przekazać wszystkim, to optymistyczny, a zarazem pesymistyczny przekaz. Optymistyczne jest to, że transparentne wychodzenie na światło dzienne elit – które wolały spędzić całą swoją historię w cieniu, aby zachować władzę – jest oznaką słabości, która zapewne sprawi, że znikną. Jest całkiem jasne, że ich reżim stał się ankyloszowany, nienormalny, podobnie jak reżim dyktatur przed nieodwracalnym upadkiem władzy. 

Prawdą jest jednak również, że skoncentrowana władza elit jest tak wielka, że tylko ich własna głupota może je pokonać. Nie łudźcie się, że bitwa rozpoczęta od dołu może zburzyć obecny "niewidzialny reżim"! Niewidzialna siła jest w stanie przekształcić każdą uogólnioną nienawiść w zjawisko niszowe, a każde zjawisko niszowe w publiczną eksplozję, poprzez którą można skierować społeczeństwo dokładnie w stronę pożądanego celu. Niewidzialna siła ma zdolność karmienia się i wzmacniania na ludzkim niezadowoleniu i frustracji, a kiedy czuje głód, prowokuje nawet tak radykalne reakcje. Gra z elitą jest niemożliwa, jeśli nie znasz natury, a przede wszystkim źródła mocy tego piekielnego systemu.

Zdecydowana większość,, niezdolna do zrozumienia nie swoich wzniosłych aspiracji, takich jak cel, ale błahych spraw, takich jak doraźny interes, nigdy nie będzie w stanie walczyć z piekielną władzą elit. Dlatego system może upaść tylko od środka i to jest kwestia, która budzi mój pesymizm.

Aby zrozumieć świat, musisz zrozumieć nie przeciwieństwa, które widzisz, ale tylną rękę, która generuje przeciwieństwa. Rozwiązaniem nie jest stawianie się po stronie widzialnej siły, ale moc, aby dostrzec reżysera stojącego za walką i zaatakować go bezpośrednio. 

Ilu z tych, którzy oglądają, przytępieni w swojej fascynacji, pokaz wrestlingu, ma w głowie, aby pójść za nim i uderzyć właściciela hali? Jakoś żadnego? Widowisko wrestlingowe jest najwierniejszym odwzorowaniem społeczeństwa, w którym żyjemy. Pomyśl o tym!




Dan Diaconu








Dan Diaconu: To jest świat, w którym żyjemy i wiedząc o tym, ogarnie cię rozpacz! - gandeste.org

Statue of Liberty - Wikipedia

wtorek, 13 lipca 2021

Wysoki koszt rozpadu rodzin i małżeństw

 

przedruk



Dr Furman:

Koszt rozpadu rodzin i małżeństw w Polsce jest bardzo wysoki


– W 2019 roku koszt rozpadu rodziny w Polsce w wyniósł niemal 5,7 mld złotych. Sama ta kwota stanowi wydatek niebagatelny z perspektywy budżetu naszego kraju. Jednak, co istotne, wskazana przez nas kwota jest kwotą minimalną. W rzeczywistości koszt jest z pewnością wielokrotnie większy – mówi w rozmowie z portalem DoRzeczy.pl dr Filip Furman, ekspert Instytutu Ordo Iuris.

Jakie wnioski wynikają z raportu pt. „Koszty rozpadu rodzin i małżeństw w Polsce”?

Dr Filip Furman: Pierwszym i, z punktu widzenia systemowego, najważniejszym wnioskiem jest informacja, że procesy i instytucje społeczne, zwłaszcza tak kompleksowe instytucje jak rodzina, mają olbrzymią wartość nie tylko z perspektywy aksjologicznej, ale także dającą się mierzyć i obliczać wartość ekonomiczną. Dla polityków, zwłaszcza odpowiedzialnych za politykę rodzinną, finansową i rozwojową, jest to informacja nie do przecenienia. Podobnie dla inwestorów i innych podmiotów gospodarczych planujących rozwój w perspektywie dłuższej niż kilka najbliższych lat. Jako taka, rodzinna powinna stać w centrum zainteresowania podczas projektowania działań opiekuńczych, a także wszelkiej infrastruktury państwowej – od fizycznej infrastruktury, tego jak wyglądają nasze ulice czy budynki użyteczności publicznej, po infrastrukturę prawną, podatkową czy związaną z prowadzeniem działalności gospodarczej.

Drugie najważniejsze ustalenie naszej pracy badawczej jest takie, że koszt rozpadu rodzin i małżeństw w Polsce jest bardzo wysoki – co, biorąc pod uwagę pierwszy wskazany wniosek, jest zjawiskiem negatywnym z perspektywy rozwoju gospodarczego, społecznego i demograficznego Polski. W 2019 roku koszt rozpadu rodziny w Polsce w wyniósł niemal 5,7mld złotych! Sama ta kwota stanowi wydatek niebagatelny z perspektywy budżetu naszego kraju. Jednak, co istotne, wskazana przez nas kwota jest kwotą minimalną. W rzeczywistości koszt jest z pewnością wielokrotnie większy. Dlaczego? Otóż w przeprowadzonych przez nas wyliczeniach skoncentrowaliśmy się na wydatkach ponoszonych z budżetu państwa bezpośrednio na obsługę świadczeń związanych z rozpadem rodziny.


Zidentyfikowane przez nas kategorie wydatków to:

wydatki na rodziny zastępcze (1,498 mld zł), wydatki na placówki opiekuńczo-wychowawcze (1,437 mld zł), świadczenia wypłacone z Funduszu Alimentacyjnego (1,136 mld zł), wysokość wypłaconych dodatków do zasiłku rodzinnego z tytułu samotnego wychowywania dziecka (203,7 mln zł), wydatki na wspieranie rodziny (165,6 mln zł), wydatki na świadczenia dla osób usamodzielnianych (96,7 mln zł), koszty działań podejmowanych wobec dłużników alimentacyjnych (40,1 mln zł), wydatki na ośrodki adopcyjne (38,3 mln zł), obsługa wypłaty świadczeń Funduszu Alimentacyjnego (35,1 mln zł), skutek opodatkowania w sposób preferencyjny jako osoba samotna wychowująca dzieci (702 mln zł), potencjalny koszt wynikający z ponadprzeciętnie częstego korzystania przez osoby rozwiedzione z usług ochrony zdrowia w zakresie kosztów leczenia psychiatrycznego, uzależnień, szpitalnego oraz podstawowej opieki zdrowotnej (203,3 mln zł), utrzymanie infrastruktury sądów okręgowych w części przypadającej na prowadzenie postępowań rozwodowych (65,1 mln zł), koszty postępowań rodzinnych toczących się po rozwodzie (59,5 mln zł), koszty spraw rozwodowych netto (18 mln zł). Warto w tym miejscu podkreślić, że – choć fałszywie przedstawia to narracja skrajnej lewicy – nie omawialiśmy kosztów rozwodów, a znacznie szerszego, społecznego zjawiska, którego rozwody są jedynie częścią. Co więcej, były to koszty bezpośrednie.

Wiemy jednak, że kosztów pośrednich jest jeszcze więcej. Bowiem rodzina pełni bardzo wiele funkcji w różnych dziedzinach. Rodzina to ważny podmiot gospodarujący, wytwarzający realne dobra i usługi, zarazem obdarzony potencjałem tworzenia kapitału ludzkiego i społecznego. Ponadto rozpad rodziny to uderzenie m.in. w fundament cywilizacyjnego istnienia państwa – rozwój demograficzny; liczebność społeczeństwa w dużej mierze stanowi bowiem o możliwościach gospodarczych kraju. Rodzina to naturalne i najlepsze środowisko dla rodzenia i wychowania dzieci, zapewnia stabilność społeczną i ekonomiczną, sprzyja także wyższej dzietności – rozpad rodziny nieuchronnie więc wiąże się ze spadkiem dzietności.

W klasycznej wizji państwa, gdzie rodzina, a nie jednostka, stanowi podstawową komórkę społeczną, to właśnie ona jest źródłem bezpieczeństwa i stabilności, również w sensie ekonomicznym. W sytuacji, gdy tego naturalnego otoczenia i wsparcia brakuje, jednostka zostaje pozostawiona sama sobie i ostatecznie znacznie częściej potrzebuje pomocy państwa. Nie chodzi więc oczywiście o to, by zmniejszać tę pomoc, ale o to, by skoncentrować wysiłki na przeciwdziałaniu sytuacjom, które w konsekwencji prowadzą do konieczności udzielania tej pomocy.

O tych kosztach niewiele się mówi w dyskusji publicznej. Dlaczego?

Wydaje się, że do tej pory po prostu nikt nie próbował „ugryźć” tematu od tej strony. Rozpoczynając badania w gronie interdyscyplinarnym – w zespole składającym się z ekonomistów, socjologa, demografa, kulturoznawcy – takie ujęcie wydało nam się wręcz narzucać. A było tak z jednego prostego powodu: chcieliśmy posłużyć się językiem uniwersalnym, zrozumiałym dla każdej strony dyskursu publicznego. Rozpad rodziny dla ludzie podzielających naszą aksjologię jest w sposób oczywisty czymś negatywnym sam w sobie, nie wymaga to dalszych uzasadnień. Choć można nad tym ubolewać, nie dla wszystkich jednak jest to tak oczywiste. Język ekonomiczny, jak nam się wydaje, stwarza szersze możliwości dyskusji. Co więcej, nasza praca jest nowatorska. Do tej pory podobne, systemowe opracowania ukazały się jedynie w USA, Wielkiej Brytanii i Australii. Spodziewam się jednak kolejnych edycji oraz przeprowadzania analogicznych badań w innych krajach. Należy też zrozumieć, że zjawisko ma charakter dynamiczny, a dynamikę tę można opisać, stosując porównanie fizyczne, jako generalnie ruch jednostajnie przyspieszony. Osiągnęliśmy po prostu etap, na którym efekty tego ruchu zaczęły być widoczne.

Dla wielu uczestników dyskursu publicznego, zwłaszcza ze strony skrajnej lewicy, temat jest także po prostu „niewygodny”. Kłóci się bowiem z ich fałszywą wizją świata, w której ideałem jest „wyzwolona” jednostka. W istocie bowiem osoba pozbawiona rodziny nie jest jedynie wyzwolona od odpowiedzialności, która wiąże się z budowaniem trwałej relacji, ale także pozbawiona szans i opieki, którą taka relacja daje. Szczególnie widać to na przykładzie sytuacji, w jakiej po rozpadzie rodziny znajduje się wiele kobiet. W literaturze przedmiotu ukuto wręcz termin „feminizacji biedy” – w sytuacji rozpadu rodziny ubóstwo znacznie częściej bowiem dotyka kobiet, które po rozwodzie lub rozstaniu kohabitującej pary w większości przypadków przejmują opiekę nad dziećmi i związane z nią obciążenia i obowiązki.

Ponadto kultura popularna usiłuje promować styl życia, który opisałbym takim anglicyzmem jak „singlizm”. Można domniemywać, że wielkie, światowe korporacje mogą korzystać z takiego zjawiska – osoba samotna, ale już dojrzała, aspirująca do statusu materialnego i stylu życia „gwiazd” jest bardziej podatna na wpadnięcie w ostentacyjną konsumpcję niż osoba ustatkowana i odpowiedzialna za rodziną, a w związku z tym zyski ze sprzedaży produktów takiej osobie mogą być wyższe. Jest to jednak strategia bardzo krótkoterminowa. W dłuższym okresie rodzina nie tylko jest większym producentem dóbr, ale i większym konsumentem – wydatki związane z utrzymaniem i codziennym życiem ponoszone przez rodziny są po prostu wyższe, choć być może nie tak widoczne. Tak więc rozpad rodziny i zmniejszona dynamika zawiązywania trwałych związków to nie tylko zmniejszenie potencjału ekonomicznego kraju, ale także spadek jego atrakcyjności inwestycyjnej.

Jak ocenia Pan obecne rozwiązania prawne pod kątem sprzyjania trwałości małżeństw i rodzin? Co powinno się zmienić?

Trudno mi wyobrazić sobie, by rozwiązania prawne jako takie, bezpośrednio korespondowały z trwałością rodzin. Wielokrotnie fałszywie przypisywano nam postulat zakazu rozwodów. To oczywiście pomysł, który należy uznać za niepoważny. Choć jednocześnie nie można rozwodu rozpatrywać w innych kategoriach niż osobistej tragedii. Jordan Peterson, kanadyjski psycholog kliniczny, z wielkim doświadczeniem, obecnie chyba jeden z najbardziej wpływowych intelektualistów cywilizacji zachodniej, w jednym z wywiadów przytaczał kiedyś wniosek ze swojej praktyki, jakim była myśl, że jeśli w związku są dziesiątki tysięcy nierozwiązanych konfliktów może rozwód jest najlepszym rozwiązaniem – co nie oznacza, że był najlepszym rozwiązaniem od samego początku. Dlatego można zastanawiać się np. czy rola posiedzenia pojednawczego nie jest w obecnej sytuacji za bardzo niedoceniona. Nie wydaje mi się jednak, że rozwiązania prawne to metoda, którą można zapewnić trwałość instytucji społecznej. Rozwiązaniami prawnymi można jednak zbudować otoczenie, które rodzinom ułatwi funkcjonowanie. Tu wymienić można chociażby system podatkowy uczciwie rozpoznający wkład rodzin w gospodarkę i społeczeństwo, traktujący rodziny, zwłaszcza rodzin wielodzietne w sposób sprawiedliwy. Zastanowić się można nad dystrybucją środków i sposobem ich dystrybucji – czy wsparcie powinno być udzielane poprzez instytucje, czy środki na wsparcie trafiać powinny bezpośrednio do rodzin? Ja opowiadałbym się za tą drugą możliwością. Odpowiednia polityka rodzinna to temat na osobną rozmowę, z tego miejsca mogę odesłać bardziej zainteresowanych czytelników do naszego raportu sprzed kilku lat „Jakiej polityki rodzinnej potrzebuje Polska?”.

Jakie zagrożenia dostrzega Pan w realizacji tych celów?

Głównym zagrożeniem jest brak zrozumienia wagi problemu lub odkładanie go na plan dalszy, na rzecz problemów, które wydają się bardziej bieżące. Odwrócenie negatywnych trendów społecznych, zwłaszcza trendów demograficznych, to nie jest zadania na kilka, a na kilkanaście lub kilkadziesiąt lat. Z tego punktu widzenia horyzont czasowy ogłoszonej niedawno przez rząd Strategii Demograficznej 2040 jest rozsądny. Kluczowe będzie jednak szybkie rozpoczęcie działań i konsekwentne ich kontynuowanie w całym okresie, a także poza nim. Ewentualny brak takiej konsekwencji, ciągłości rozpoczętej obecnie polityki prorodzinnej również jest zagrożeniem. Kolejne zagrożenie to idea, o której fałszywości już teraz przekonują się kraje zachodu Europy, mówiąca, że braki ludnościowe uzupełnić można poprzez imigrację. Wiemy, że strategia taka jest nie tylko nieskuteczna, ale też stwarza zagrożenia dla kulturowej tożsamości państwa. Ostatnim, choć być może najważniejszym, zagrożeniem może być niedocenienie ekonomicznej funkcji rodziny, a co za tym idzie nie stworzenie przyjaznych rodzinie rozwiązań finansowych, podatkowych, kredytowych itd. Jeśli chodzi o to ostatnie zagrożenie, to mam nadzieję, że raport „Koszty rozpadu rodzin i małżeństw w Polsce” będzie takim, chociażby niewielkim, wkładem w oddalenie tego zagrożenia.





https://dorzeczy.pl/opinie/190965/dr-furman-koszt-rozpadu-rodzin-w-polsce-jest-bardzo-wysoki.html?utm_source=dorzeczy.pl&utm_medium=feed&utm_campaign=rss_feed








wtorek, 15 czerwca 2021

Czym jest demokracja?

 

Jak dla mnie genialny wpis Andrieja W. Sawinyha - białoruskiego Deputowanego.

Sam od lat nie uważam się za demokratę i widzę wiele wad tego systemu - przede wszystkim postrzegam demokrację jako zasłonę dla niejawnych rządów służb wszelakich.


przedruk, dość dobre tłumaczenie automatyczne


Blask i ubóstwo zachodniego modelu demokracji

  • 15 czerwca 2021



W artykule „Eksportowanie demokracji naprawdę ma na celu wzmocnienie zachodniej dominacji” omówiliśmy wykorzystanie socjotechniki do utrzymania dominacji zachodniej metropolii nad Trzecim Światem. Dotknęliśmy prawdziwych celów „eksportu demokracji” – pozyskania zależnego partnera, od którego będzie można otrzymać więcej środków niż mu dawać. Ale to nie jedyny problem.

Do tego, co już zostało powiedziane, należy dodać, że metropolia zachodnia nie tylko nie stara się wzmacniać instytucji demokratycznych, ale też nie może tego robić . Problem w tym, że Zachód nie stworzył realnego i trwałego modelu demokratycznego porządku . A w najbliższych latach fakt ten będzie coraz bardziej oczywisty dzięki zjawisku, które otrzymało poetycką nazwę „cichej rewolucji elit” . Brzmi niesamowicie, ale tak jest! Spróbujmy zrozumieć również ten problem.

Szeregu systemowych sprzeczności w systemie społeczno-gospodarczym Zachodu nie da się wyeliminować


Główne „wady” zachodniego modelu demokracji są spowodowane szeregiem systemowych sprzeczności, których nie da się wyeliminować w ramach systemu społeczno-gospodarczego Zachodu.


Konflikt między prywatną naturą produkcji a społeczną naturą demokracji”

Głównym problemem lub sprzecznością  jest konflikt między prywatną naturą produkcji a społeczną naturą demokracji. W niniejszym tekście własność prywatna rozumiana jest wyłącznie (!) Prawo własności środków produkcji lub ograniczonych zasobów naturalnych , np. ziemi.

W XIX wieku amerykański filozof John Dewey argumentował, że „instytucje własności prywatnej są z natury totalitarne i wrogie prawdziwej demokracji”.

Wskazując na tę samą sprzeczność, laureat Nagrody Nobla Milton Friedman oświadczył:

„Raz stworzone społeczeństwo demokratyczne niszczy gospodarkę rynkową”. 

Ten wniosek w logice laureata Nagrody Nobla opiera się na fakcie, że ekonomia jest z natury niedemokratyczna. Władza polityczna się zmienia, a w gospodarce stale widzimy niezastąpione ośrodki wpływów . Ośrodki te są kontrolowane przez elity, które w ciągu ostatnich 200 lat zdołały chronić swoją egzystencję poprzez zapewnienie nienaruszalności świętego prawa własności prywatnej.


Wewnątrz elitarne relacje są budowane zgodnie z klanowymi zasadami hierarchii i statusu.

Warto zauważyć, że relacje wewnątrz elit również nie są budowane na zasadach demokratycznych . Opierają się na klanowych zasadach hierarchii i statusu , ścisłego podporządkowania i równowagi sił. Ten system nie wyklucza walki, ale ta walka przejawia się jako konflikty wewnątrzgatunkowe, z tą tylko różnicą, że przegrany nie rozstaje się z życiem, ale z częścią swojego stanu i wpływów.

Ta rzeczywistość w „bogatych” społeczeństwach jest ukryta za systemem liberalnej ideologii i zasad legislacji , a także pilnie strzeżona przez wymiar sprawiedliwości.

Wzorce te pojawiają się dopiero w procesie analizy stosunków międzypaństwowych między krajami zachodnimi a krajami rozwijającymi się.

Nawet John Maynard Keynes napisał, że „system liberalny często ogranicza wolność demokratycznego wyboru (krajów rozwijających się), ponieważ daje wierzycielom i inwestorom prawo do podejmowania kluczowych decyzji . Istnieje konflikt między zwykłymi wyborcami a międzynarodowymi inwestorami .” W rezultacie „działalność różnych sił globalnego rynku neguje jakąkolwiek możliwość przeprowadzenia demokratycznego eksperymentu w dawaniu obywatelom prawa do podejmowania decyzji”. Demokracja zachodnia sprowadza więc cały proces do „wyboru bez wyboru” . Zwykli obywatele mogą korzystać tylko z tych wolności, które zdobyli, lub tych, których elita nie potrzebuje.


Zachodnie rządy narzucają swoją wolę państwom rozwijającym się

Te wzorce stają się zauważalne, ponieważ wycofywanie zasobów z krajów trzeciego świata wymaga zdecydowanych działań, nie ma czasu na sentymenty. Sytuację dodatkowo upraszcza fakt, że rządy zachodnie, narzucając swoją wolę państwom rozwijającym się , nie są zobowiązane do dbania o poziom życia ludności tych krajów. Słuszność tej tezy można łatwo zilustrować danymi ONZ – od 1990 roku wielkość produkcji światowej wzrosła ponad trzykrotnie, ale udział dochodów najbiedniejszej połowy ludzkości nie uległ zmianie. Daje to wskazówkę dotyczącą zakresu napadów.


Kupowanie lojalności obywateli w zachodniej metropolii

Ale w zachodniej metropolii demokracja jest taka sama. Tylko tam klasa zamożna kieruje część środków finansowych wyprowadzonych z krajów trzeciego świata na kupno lojalności swoich obywateli kosztem wyższego standardu życia. To nie przypadek, że w opinii profesora Uniwersytetu Massachusetts Noama Chomsky'ego w zachodniej politologii dominuje opinia, że „zwykli obywatele nie powinni być zbyt aktywnie zaangażowani w życie polityczne, ponieważ prowadzi to do kryzysu zachodniego modelu demokracja".

Tu wniosek nasuwa się sam – demokratyczny system Zachodu może istnieć tylko w ściśle ograniczonych ramach, które nie są sprzeczne z interesami elity finansowej i przemysłowej. Żadne wyjście z tych ram jest niemożliwe. Taki system jest stabilny w warunkach wzrostu gospodarczego lub tak długo, jak jest ktoś, od kogo można czerpać środki.

Ale jak taka konstrukcja zachowa się podczas przedłużającego się kryzysu? Historyczne doświadczenia Wielkiego Kryzysu, kiedy w Stanach Zjednoczonych w latach 1932-1933 z głodu zmarło z głodu ponad 7 milionów ludzi bez wojny domowej i rewolucji, nie napawają optymizmem.




Nierówność instytucjonalna

Istotnym problemem systemowym  jest nierówność instytucjonalna, osadzona w logice funkcjonowania systemu reprezentacji politycznej na Zachodzie, czy mówiąc prościej, w mechanizmach działania partii politycznych .

Tak więc, zdaniem brytyjskiego profesora socjologii Colina Croucha , pod koniec XX wieku stało się oczywiste: bez względu na to, która partia była u władzy, wywierano na nią umiejętną i silną presję w konkretnym celu – prowadzenia polityki w interesy klasy zamożnej. Presja ta realizowana jest poprzez system finansowania partii i swobodę lobbingu .

Przeciętny poziom wydatków na kampanię prezydencką w Stanach Zjednoczonych od dawna sięga 1 miliarda dolarów. W UE kwota darowizn sponsorskich na działalność polityczną jest zawoalowana, ale to nie zmienia sytuacji.

Sektor przedsiębiorstw staje się również głównym uczestnikiem badań społeczno-ekonomicznych. Oznacza to, że finansowana jest tylko działalność naukowa, która bezpośrednio lub pośrednio wzmacnia władzę korporacji.

W efekcie rywalizacja sił politycznych przeradza się w starannie zaplanowany i wyreżyserowany spektakl , wyreżyserowany przez zespół profesjonalistów – wynajętych dziennikarzy, psychologów, reklamodawców, artystów. Za kurtyną tej „gry” rozwija się realna niepubliczna polityka, która polega na interakcji między wybranymi politykami a przedstawicielami elity biznesu .

W rezultacie „mamy do czynienia ze światem, w którym propagandyści działają jako eksperci i analitycy i służą politykom-amatorom”.

Stąd  wniosek  – ten tajny sojusz narusza równość polityczną obywateli, która jest podstawowym wymogiem demokracji.

Partie rządzące Zachodu działają w interesie zamożnej klasy lub elity finansowej i przemysłowej, a nie obywateli.


Ciągły wzrost nierówności majątkowych

W rezultacie objawia się  trzecia systemowa sprzeczność  – stały wzrost nierówności majątkowych. .

Na przykład francuski ekonomista Thomas Piketty w swojej książce „Kapitał w XXI wieku” przekonująco dowiódł, że w Europie i Stanach Zjednoczonych w ciągu ostatnich 40 lat nasilała się tendencja do pogłębiania nierówności. W rezultacie do tej pory w UE górne 10% społeczeństwa zawłaszcza 37% bogactwa narodowego. Wzrost nierówności jest szczególnie widoczny w Stanach Zjednoczonych, gdzie 1% populacji posiada 40% bogactwa narodowego, podczas gdy w 1980 r. liczba ta nie przekroczyła 22% .

Wielu prominentnych ekonomistów, a nawet przedstawicieli zachodnich kręgów politycznych, jak były prezydent USA Barack Obama, dyrektor zarządzająca MFW Christine Lagarde, mówi wprost o niebezpieczeństwie tej sytuacji. Ale w zachodnim systemie opartym na wartościach neoliberalnych nie da się zmienić sytuacji.

Wniosek  – demokratyczny system Zachodu jest niestabilny. W warunkach kryzysu systemowego procesy degradacji społecznej będą tylko przyspieszać, odsłaniając do granic pozory charakter demokratycznych konstrukcji społecznych Zachodu.


Demokracja dla elity

Ten tok rozumowania rodzi pytania. A pierwsze pytanie, które warto zadać, brzmi: w  jaki sposób Zachód zdołał rozwinąć swoje demokratyczne tradycje?

Najlepszą odpowiedzią na to pytanie jest branie przykładu z Wielkiej Brytanii, która jest uważana za kolebkę nowoczesnego modelu zachodniej demokracji.

Według wielu historyków proces demokratycznych przemian rozpoczął się w Wielkiej Brytanii pod koniec XIII wieku wraz z uchwaleniem Magna Carta i powołaniem angielskiego parlamentu. Ale! I to jest pierwszy interesujący fakt. Nie zrobiono tego w interesie zwykłych Brytyjczyków, ale wyłącznie w interesie szlachty , która po prostu chciała ograniczyć arbitralność króla. W wyniku wojny król poszedł na ustępstwa pod karą śmierci. Zwykli ludzie w tej walce byli w najlepszym wypadku wykorzystywani jako mięso armatnie. Następnie model „demokracji dla elity” był powielany w różnych wersjach w różnych krajach przez ponad 600 lat.

To  pierwsza istotna cecha  procesu demokratyzacji Zachodu (nie tylko w Wielkiej Brytanii, ale także w innych krajach zachodnich) – wszystkich sukcesów zapewniała bardzo twarda konfrontacja różnych grup elitarnych lub desperacka, często krwawa walka uciskanych stanów o ich prawa. Elity rządzące zawsze szły na demokratyzację instytucji politycznych tylko ze względu na groźbę powstania lub rewolucji .

Earl Gray , premier Wielkiej Brytanii w 1831 r., najszczerzej wypowiadał się o tej sytuacji : „Nikt nie sprzeciwia się corocznym spotkaniom parlamentu bardziej niż ja. Ale zasadą mojej reformy jest zapobieganie rewolucji… reformowanie po to, aby zachować, a nie obalić”.

Warto zwrócić uwagę na  drugą ważną cechę  zachodniego procesu demokratyzacji – elita finansowo-przemysłowa jest zmuszona do tworzenia instytucji demokratycznych i tylko po to, by zapobiec rewolucji. W ten sposób klasa zamożna uczy się grać na parze napięć społecznych. Jednocześnie kręgi rządzące zachowują władzę i dominującą pozycję! Innymi słowy, pion nierówności utrzymał się i został ponownie odtworzony.

Nieoczekiwanym przykładem takiej taktyki jest przyjęcie Konstytucji Stanów Zjednoczonych. W historii ten krok jest uroczyście przedstawiany jako wielka idea ojców założycieli. Jednak autorytatywni badacze amerykańscy uważają, że „ Konstytucja Stanów Zjednoczonych była dokumentem arystokratycznym, zaprojektowanym w celu ograniczenia tendencji demokratycznych tamtego okresu ” (G. Wood, 1969) lub „tekst Konstytucji został napisany przez bogatych właścicieli nieruchomości, którzy troszczyli się o zachowanie wartość ich własności w obliczu radykalnych elementów demokratycznych” (I. Bird, 1913).

Poza tym historia zna też wiele przykładów, kiedy klasa rządząca, zdając sobie sprawę z potrzeby ustępstw, skutecznie ograniczyła sprawę do swojego wyglądu . To od tej drugiej cechy zaczyna się praktyka manipulowania opinią publiczną poprzez aktywny rozwój instrumentów „miękkiej siły”, czyli technologii kognitywnych .

W ten sposób kręgi rządzące Zachodu zachowały swoją dominację majątkową, choć zmuszone zostały do ​​rezygnacji z szeregu przywilejów władzy.

Ponad 600 lat walki zwykłych Europejczyków o swoje prawa do połowy XX wieku zdołało zrodzić tylko demokrację opartą na majątkach, opartą na kwalifikacjach majątkowych ! Głosować można było jedynie poprzez potwierdzenie obecności określonej własności lub sumy pieniędzy, w wyniku czego głosować mogli tylko bogaci mężczyźni . Ponadto istniały inne ograniczenia. Powszechne prawo do głosowania dla kobiet zostało przyznane we Francji i Włoszech dopiero po 1945 r., w Belgii po 1948 r., a w Szwajcarii po 1971 r.


Szybki rozwój tradycji demokratycznych do walki z ZSRR

I to prowadzi nas do drugiego bardzo ważnego pytania –  dlaczego w drugiej połowie XX wieku obserwowaliśmy szybki rozwój tradycji demokratycznych?

Powodem była walka ze Związkiem Radzieckim jako egzystencjalnym zagrożeniem dla interesów i własności klasy zamożnej w krajach zachodnich . Jeśli do 1945 roku ZSRR, spętany problemami wojny domowej i industrializacji, nie był postrzegany jako śmiertelne zagrożenie dla elity zachodniej, to zwycięstwo w II wojnie światowej radykalnie zmieniło to nastawienie.

W rezultacie pod wpływem ZSRR kapitalizm zmuszony był odejść od swojej logiki rozwoju i uspołecznić . Walka z innym systemem społecznym stała się dla Zachodu zadaniem nie tylko porządku zewnętrznego, ale i wewnętrznego.

George Kennan , amerykański dyplomata, politolog, historyk, założyciel Instytutu Kennana, który zyskał sławę jako architekt zimnej wojny, ideologiczny ojciec polityki powstrzymywania i doktryny Trumana, w październiku 1947 roku bez ogródek stwierdził: „Nie jesteśmy zagrożone militarną potęgą Rosjan, ale ich władzą polityczną . ”

W tym samym duchu prezydent Eisenhower wielokrotnie wyrażał przekonanie, że „ Rosjanie nie planują militarnego podboju Europy Zachodniej i że główną rolą NATO jest wzbudzanie zaufania w jej ludności , co uczyni ją politycznie silniejszą w obliczu inwazji komunistów. "

W rezultacie zawarto umowę społeczną na poziomie elit finansowo-przemysłowych – w zamian za przetrwanie systemu kapitalistycznego i zapobieżenie masowym powstaniom politycznym elity finansowo-przemysłowe zgodziły się ograniczyć swoją władzę i zaczęły kanalizować znaczna część ich zysków na rozwój społeczny . Niemal wszystkie ustępstwa na rzecz ludu pracującego zostały uczynione dla osłabienia atrakcyjności ZSRR.

Konkluzja:  ekspansja procedur demokratycznych w krajach zbiorowego Zachodu stała się możliwa tylko ze strachu przed kręgami finansowymi i przemysłowymi idei socjalistycznych. Zasada zadziałała – „lepiej oddać część, niż stracić wszystko”.

Ale po 1991 roku i upadku systemu sowieckiego wszystko się zmieniło. Rozpoczął się nowy etap, kiedy demokracja nie jest już potrzebna do zapewnienia dobrobytu elitom!

Ale o tym w następnym artykule...



SAVINYH
Andriej Władimirowicz

Deputowany do Zgromadzenia Narodowego
Republiki Białoruś




https://savinykh.by/?p=6549&fbclid=IwAR1cBPaY2HU30j0EdJTYZ_wevW9eGFSkio7LvQSgRqpdxCUFYw6oEqOgS40






piątek, 31 lipca 2015

Kiedy UE się rozpadnie?


Tekst ze strony Sputnik news  + mój krótki komentarz.


O tym, że UE jest potrzebne niemcom TYLKO do tego, żeby pokojowo i bez problemów wchłonąć Polską, pisałem już w 2007 roku. 
Rozpad oni już mają skalkulowany.


http://maciejsynak.blogspot.com/p/nadal-aktualne-uprkartuzy…


Witalij Tretjakow

Przeprowadzając porówanie z historią stworzenia, rozwoju i rozpadu Związku Radzieckiego Witalij Tretiakow dochodzi do wniosku, że los Unii Europejskiej jest przesądzony.


Witalij Tretiakow dla MIA „Rossiya Segodnya”:

Rozpocznę cytatem. 


Unia Europejska, jeśli nadal będzie zajmować się taką bezmyślną ekspansją, rozpadnie się z tego powodu, z jakiego rozpadł się Związek Radziecki: dlatego, że obejmie zbyt duży kawałek terytorium i odpowiedzialności. Z tego powodu elity narodowe nigdy do końca nie zechcą poddać się władzy elit centralnych. Z tego powodu, że w społeczeństwie, dążącym do wszechobecnego dobrobytu, z każdym rokiem coraz więcej i więcej środków z bogatych terytoriów (czyli państw klasycznej Europy Zachodniej) trzeba będzie przekazać terytoriom biednym, czyli właśnie „nowym” członkom, którzy na dodatek politycznie bardziej wspierają Waszyngton niż Paryż i Berlin”.  


To jeden z finałowych akapitów mojego artykułu „Rozdmuchana Unia Europejska” opublikowanego w „Rossijskaja Gazieta” dziesięć lat temu, 2 czerwca 2005 roku. 

Niestety, w Rosji nie lubią i nie umieją cenić opinii własnych ekspertów, a wierzą tylko zachodnim. Tym bardziej ingnoruje się nasze opinie na Zachodzie: jeśli Rosjanie umieją powtarzać tylko tyły „europejskiej” i amerykańskiej myśli politycznej, to po cóż nam zwracać uwagę na ich wnioski i prognozy?

Zacytowany przeze mnie artykuł nie jest pierwszym, w którym prognozowałem upadek (rozpad) Unii Europejskiej. Po prostu w nim w najbardziej skoncentrowany sposób było zebrane wszystko, co pozwalało dokonać takiej prognozy. 

Nie ja jeden to prognozowałem, niemniej jednak absolutna większość zachodnich ekspertów, a już tym bardziej naszych „euroatlantystów” i „specjalistów od Europy”, wysłuchując takich opinii niemal otwarcie nazywała ich autorów w najlepszym wypadku „niekompetentnymi ludźmi”, a w najgorszym – prowokatorami. 

W ostatnich latach potwierdziła się ta właśnie tendencja, o której mówiliśmy my – „niekompetentni” i „prowokacyjni”. Co więcej, porównanie obecnej Unii Europejskiej ze Związkiem Radzieckim z okresu jego schyłku pojawia się dziś w ustach nie tyle już ekspertów, co nawet polityków. Szczególnie wschodnioeuropejskich polityków, którzy sami jeszcze pamiętają czasy Związku Radzieckiego. 

Juz od dawna twierdzę, że idea „integracji europejskiej” na początku XX wieku wcielona między innymi w hasło Stanów Zjednoczonych Europy po Rewolucji Październikowej w Rosji została przechwycona przez lidera rosyjskich bolszewików Władimira Lenina. I właśnie na podstawie tej koncepcji stworzył on w 1922 roku de facto Unię Europejską nr 1, czyli Związek Radziecki. A obecna Unia Europejska jest Unią Europejską nr 2.  

Lista podobieństw (pomimo różnic, oczywiście) tych dwóch tworów liczy dziesiątki punktow, ale ja poruszę tylko kilka z nich, a to dlatego, że w kontekście ostatnich wydarzeń, związanych z tym, co doprowadziło do greckiego referendum, a także w kontekście nie tyle finansowych, co politycznych skutków tego referendum, chcę jeszcze opowiedzieć o tym, kiedy i dlaczego Unia Europejska nr 2 się rozpadnie. 
I podstawą dla tej prognozy jest porównanie z losem ZSRR (Unii Europejskiej nr 1). 

Związek Radziecki powstał pod koniec 1922 roku, a prawnie zniknął pod koniec 1991 roku, czyli istniał prawie 70 lat. 

I Unia Europejska nr 2 rozpadnie się w tym samym wieku. Jeśli uznać, że jej początkiem było wejście w życie Traktatu Paryskiego (1952), to stanie się to około 2022 roku. Jeśli za punkt wyjścia weźmiemy Traktat Rzymski ustanawiający Europejską Wspólnotę Gospodarczą (wejście w życie  – 1958), to mniej więcej w 2028 roku. Formalnie ukształtowanie Unii Europejskiej poprzez Traktat z Maastricht (1993) to zbyt późna data. 

De facto w tym okresie Unia Europejska nr 2 już od dawna istniała. 
Uważam, że realny rozpad Unii Europejskiej około 2022 roku już się zacznie i żadnego opóźnienia na sześć lat już nie będzie. 

Okres 70 lat to nie jest przypadek, ale zasada. 70-75 lat to trzy pokolenia. I w realnym życiu, włącznie z życiem politycznym, układa się on tak: ojcowie tworzą i budują nowe. Ich dzieci z tego korzystają, ale przy tym nie oszczędzają w eksploatacji i starają się nie zauważać usterek, nie tylko w konstrukcji, ale przede wszystkim w ich własnych metodach używania jej. A wnuki są dysydentami: widzą w stworzonym przez dziadów same niedostatki. Co więcej, bezpośrednio i otwarcie odrzucają ideały swoich dziadów i to, co przez nich zostało stworzone. W końcu albo konstrukcja wali się sama, jeśli odrzucenie ze strony wnuków nakłada się na brak woli ich ojców, albo, jeśli ojcowie stają po stronie wnuków w ich odrzuceniu tego, co stworzyło pierwsze pokolenie, burzą wszystko sami. 

Spójrzcie na historię Związku Radzieckiego pod tym kątem, a zobaczycie, że właśnie tak ona się rozwijała. Spójrzcie na historię obecnej Unii Europejskiej. Zobaczycie, że dzieci (obecni politycy europejscy), przymykający oczy na wszystkie wady i sprzeczności w samej konstrukcji i we własnej polityce wciąż jeszcze rządzą, ale już mało co mogą wyjaśnić swoim dzieciom („wnukom” Unii Europejskiej) i mało czym, poza kłamliwymi, zdartymi i propagandowymi hasłami, mogą ich natchnąć. A na początku lat 20-ych naszego wieku „wnuki” Unii Europejskiej staną się główną siłą polityczną Unii Europejskiej. Zresztą i dziś jest sporo rozczarowanych ideałami i praktyką „wspólnej Europy” „dzieci” Unii Europejskiej. To są przynajmniej ci, których w samej Unii nazywa się eurosceptykami, a nawet europesymistami. 

Teraz przypomnijmy sobie, jakie były główne przyczyny ruiny i rozpadu Unii Europejskiej nr 1 – ZSRR. 

Władza związkowej biurokracji, interesy i oficjalna ideologia, które coraz bardziej rozchodziły się z interesami i poglądami większości ludności ZSRR. 

Władza związkowej biurokracji, interesy i oficjalna ideologia, które coraz bardziej rozchodziły się z interesami elit wchodzących w skład Związku Radzieckiego republik związkowych. I to przy tym, że publiczna jedność ideologicznych układów (w tym i zamiar zachowania „całościowości ZSRR” i nawet „ideały socjalizmu”) zarówno jedni, jak i drudzy deklarowali niemal że do ostatniego dnia istnienia Unii Europejskiej nr 1. 

Wzajemne oskarżenia o to, kto kogo karmi i kto pracuje, a kto się leni. Tak samo jak dziś w Unii Europejskiej nr 2, w Związku Radzieckim tymi oskarżeniami przerzucały się głównie południowe i północne republiki (w Unii Europejskiej — państwa). W ciagu dość krótkiego czasu (w Związku Radzieckim to była „pierestrojka” Gorbaczowa) te oskarżenia nagle wyrywają się na powierzchnię i gwałtownie wywracają opinię publiczną: od przekonania, że ZSRR pod względem ekonomicznym jest potrzebny wszystkim, eksperci i ludność doszli do przeciwnego wniosku: ZSRR nie jest potrzebny nikomu. 
Nacjonalizm elit (włączając w to inteligencję) republik związkowych (w Związku Radzieckim) szybko rozpętuje drzemiący nacjonalizm nie tylko marginalnych, ale i w pełni cywilizowanych, jak mogłoby się wydawać, mas ludności. 

A cóż my widzimy dzisiaj w Unii Europejskiej? I to przy tym, że w Związku Radzieckim polityka „przyjaźni narodów” realizowana była dość pomyślnie, a liderzy Unii Europejskiej już od kilku lat zmuszeni są przyznawać, że ich polityka multikulturalizmu zawaliła się. 
A przecież w Związku Radzieckim nie istniał problem imigrantów, który dziś nie tylko rozdziera Unię Europejską, nie tylko kwestionuje jej przyszłość jako Europy, ale i kieruje w przeciwne strony starych i nowych członków Unii Europejskiej. 

Narodowa tolerancja Starej Europy, choćby i nieco sztuczna, ale oficjalnie niezbędna, coraz ostrzej zderza się z otwartą rasową nietolerancją, z nacjonalizmem w skrajnych formach i jawnym rasizmem ludności i władz (!) nowych (wschodnioeuropejskich i nadbałtyckich) członków Unii Europejskiej nr 2. 

I wreszcie, coraz bardziej rosnąca nienawiść do związkowej (w Związku Radzieckim) i brukselskiej (w Unii Europejskiej) biurokracji, zabierającej sobie coraz więcej politycznej i finansowej władzy kosztem narodowej suwerenności poszczególnych państw członkowskich. Co więcej, ta biurokracja jest dla obywateli poszczególnych części i tej, i tamtej Unii cytadelą autorytaryzmu, który zamiótł pod siebie demokrację poszczególnych państw i terytoriów. 

Ważne jest, aby podkreślić, że na obszarze radzieckim historyczny autorytet Moskwy jako miasta światowego i jednej ze stolic światowych był faktycznie nie do podważenia i był nieporównywalny ze stolicą jakiejskolwiek z republik.  A czy w tym sensie Bruksela może przeciwstawić się Atenom (to już widzieliśmy), Pradze, Budapesztowi, nie mówiąc już o Rzymie, Madrycie, Londynie, Paryżu czy Berlinie (choć dwa ostatnie miasta są bardziej zainteresowane w zachowaniu Unii Europejskiej, ponieważ de facto w niej rządzą)?

Wreszcie warto zauważyć, że rozpad Związku Radzieckiego dokonał się od razu po okresie jego maksymalnego rozkwitu. Przecież sam ZSRR był nie tylko Unią Europejską nr 1, ale i jednym z dwóch globalnych mocarstw: wokół niego i z nim na czele istniał sojusz wojskowy – Układ Warszawski oraz sojusz gospodarczy – Rada Wzajemnej Pomocy Gospodarczej i silny międzynarodowy ruch komunistyczny (włącznie z największymi partiami komunistycznymi w Europie: francuską i włoską). Zatem niech nikogo nie wprowadza w błąd niedawny rozkwit ekonomiczny obecnej Unii Europejskiej, ani jej siła polityczna. 

Wiele jest jeszcze podobieństw pomiędzy Związkiem Radzieckim i obecną Unią Europejską, ale myślę, że powiedziano wystarczająco wiele, aby zrozumieć, że zmierzch i rozpad Unii Europejskiej nr 2 są blisko. Europejscy politycy to bez wątpienia czują. Dlatego i podniesiono taki hałas, bez względu na tradycyjne przekonanie o „ideałach Unii Europejskiej i jej wspólnocie”, wokół lokalnego problemu zadłużenia nie największego i nie „najkosztowniejszego” członka Unii Europejskiej – Grecji, a co ważniejsze, wokół jawnego nieposłuszeństwa Aten wobec „władzy Brukseli”. A także, „władzy Berlina”.

A odrodzenie dawnych historycznych pretensji i resentymentów to jeszcze jedna oznaka substancjonalnego kryzysu systemu międzypaństwowego. ZSRR też przez to przeszedł. 
Scenariusze rozpadu obecnej Unii Europejskiej mogą być najróżniejsze: od zorganizowanego do chaotycznego. Nie będę ich teraz opisywać. Powiem tylko, że najprawdopodobniej, na ruinach Unii Europejskiej nr 2 pojawi się coś podobnego do tego, co pojawiło się na ruinach ZSRR – pewnego rodzaju „europejska WNP”. A dalej – nowa i bardziej kompaktowa reintegracja, co obserwujemy dziś na obszarze postradzieckim. 

W tej analizie w pełni zignorowałem czynnik Stanów Zjednoczonych, zainteresowanych zachowaniem Unii Europejskiej jako swojego politycznego i wojskowego (poprzez NATO) wasala. Ten czynnik jest szalenie ważny, ale on nie może przeciwstawić się naturalnemu biegowi historii, który rozmyje brzegi Unii Europejskiej nr 2, tak samo, jak uczynił to z Unią Europejską nr 1. 





 Mój tekst z roku 2008. Jeden z pierwszych...


Maciej Synak 2008-01-15
kilka luźnych myśli...

[...]

Co się stanie po podpisaniu Traktatu 13 grudnia?

Polska utraci atrybuty państwa i stanie się dzielnicą nowego państwa. Premier stanie się kimś w rodzaju Gubernatora Polski i będzie zdawał relacje do Rządu w Brukseli (czyli grupie ludzi powiązanych ze sobą podobnie jak tutejsi politycy w różne sitwy) ze swej działalności.
Oczywiście Unia jest przykrywką wymyśloną przez Niemców po wojnie. Po akceptacji Karty Praw Podstawowych, pełnej mętnych przepisów, zacznie się proces odbierania nam Ziem Zachodnich – zgodnie z prawem Unijnym. Oczywiście działania te będą skoordynowane z innymi. Na przykład już teraz niemiecka policja chce mieć uprawnienia do działania, ścigania przestępców na naszym terytorium. Po kilku latach te uprawnienia się rozszerzy. Potem znowu za dwa trzy lata. Aż stanie się pełnoprawna jak nasza. Nasze granice obsadzi się, w ramach Unii oczywiście, Międzynarodowym Korpusem Granicznym – to zresztą miało stać się 3 lata temu, ale Polscy negocjatorzy się na to nie zgodzili, ponieważ jednak nikt nie zagłębia się w opasłe tomy unijnego prawa – już niedługo będziemy musieli wpuścić na nasze granice obce wojska: niemieckie, francuskie, hiszpańskie, czeskie i jakie tam jeszcze są i wtedy one będą nas strzec przed napaścią ze strony Rosji ....Tzn. będą strzec Unii. No chyba, że Unia dogada się w pewnych sprawach z Rosją, i na przykład za byłe Prusy Wschodnie przehandluje ....coś innego.
Milion rodaków wyjechało do krajów zachodnich za chlebem, to resztę młodych mężczyzn wyśle się do misji pokojowych w Czadzie, do Bumbu-rumba i gdzie się tylko da, a ostatki polskich sił rozlokuje się na innych granicach Unii, ja wiem, może na morskiej granicy Francji? Tam są skały, więc będą sobie strzelać do świstaków.

I tym sposobem, krok po kroku zostaniemy rozbrojeni. A co zrobi Gubernator w Warszawie? Będzie oczywiście oddawał Ziemie Zachodnie Niemcom, bo przecież nie przyzna się, że jest zdrajcą albo idiotą co dał się podejść na piękne słowa o wspólnej Europie. I będzie nam cierpliwie tłumaczył, że przecież sami tego chcieliśmy....
A skoro jest takim pajacem, to przyjadą tu jeszcze inni robić interesy z frajerem....

W zasadzie Prezydent, gdyby tylko chciał, powołując się na Artykuł 126 Konstytucji : „...Prezydent Rzeczypospolitej stoi na straży suwerenności i bezpieczeństwa państwa oraz nienaruszalności i niepodzielności jego terytorium”, jako głowa państwa, zwierzchnik Sił Zbrojnych mógłby nie dopuścić do podpisania owego Traktatu. Po prostu z mocy prawa wyaresztował by Tuska wraz z jego rządem i samodzielnie zaczął rządzić. Miałby wolną rękę, aby dokonać dekomunizacji, deesbekizacji i co tam by jeszcze chciał. Tak naprawdę podobnie mogłaby postąpić ABW czy też inne służby.
W zasadzie powinny one tak postąpić.

Co by nie było, nawet gdyby 100% społeczeństwa zechciało w referendum zrzec się niepodległości , służby te powinny działać zgodnie z litera prawa i do tego nie dopuścić.....
Bo taki mają obowiązek. 

Do zadań ABW należy: rozpoznawanie, zapobieganie i zwalczanie zagrożeń godzących w bezpieczeństwo wewnętrzne państwa oraz jego porządek konstytucyjny, a w szczególności w suwerenność i międzynarodową pozycję, niepodległość i nienaruszalność jego terytorium, a także obronność państwa

Czyli ABW powinno dbać o nasze status quo. Nic nie powinno się zmieniać....

Czy prezydent to zrobi? Czy ABW to zrobi?
A jeżeli nie, to dlaczego?
Co to dla nas oznacza? Czy przy Okrągłym Stole wyzwolono nas czy dokonano podziału zysków?
Reklamy na naszych ekranach to kalka zagranicznej reklamy – zamienia się tylko napisy na polskie.
Ale już nie. Teraz to już w nawet w reklamach z polskimi napisami i słowami pojawiają się napisy: Das Auto......
Krótko mówiąc, przyzwyczajajcie się....
Do tego, że na mapach tvn brakuje Bydgoszczy, za to jest Sopot obok Gdańska – już się przyzwyczailiśmy...

Na stronach internetowych prof. Iwo Cypriana Pogonowskiego (www.pogonowski.com) można znaleźć informację [Motyw zysku na polu bitwy w kolebce cywilizacji] , jakoby w Iraku potajemnie zamordowano ponad tysiąc naukowców i profesorów. Irackie elity zabija się strzałem w głowę.
„ jak gdyby według listy przygotowanej z góry, tak jak to czynili Niemcy i Sowieci od września 1939 roku w Polsce”. Dokonuje się to samo co z Polakami w czasie II wojny światowej i zaraz po niej.

Nie pierwszy raz mam wrażenie, że Polska, począwszy od XVI wieku, jest swego rodzaju polem doświadczalnym, na którym testuje się nowe sposoby podbijania obcych terytoriów i ujarzmiania ich mieszkańców ....

KTO w latach 30-tych przypuszczał, że Niemcy będą nas mordować na skalę przemysłową?
KTO dziś przypuszcza, że Niemcy okradną nas z Ziem Zachodnich?

Czy historia nas czegoś nauczyła?
Przed wojną podpisuje się traktaty, po wojnie też ....
I co z tego?

Co z tego, że mordowano Polaków jak zwierzęta? Ktoś coś zrobił Niemcom w zamian? Nie.
Kto wygrał wojnę to przecież widać od razu. Chociażby po samochodach...

Nazistowscy urzędnicy (rządowi też) z lat 30-tych powrócili na swe stanowiska w roku 1953.
Nic się nie zmieniło. Po prostu przestali głośno mówić o swoich planach.

Oczywiście Unia rozpadnie się za parę lat, bo gospodarki poszczególnych krajów nie wytrzymają tego obciążenia. Wyjdziemy z niej.

Ale z jakim bilansem?






http://maciejsynak.blogspot.com/p/nadal-aktualne-uprkartuzy…