Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą nowe technologie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą nowe technologie. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 6 stycznia 2025

Technofeudalizm.











przedruk





Autor:Grzegorz Grzymowicz

Technofeudalizm. Chłopi pańszczyźniani na cyfrowych lennach


Dodano: dzisiaj 14:30


W technofeudalizmie niczym nowocześni chłopi pańszczyźniani w liczbie kilku miliardów za darmo pracujemy na cyfrowych lennach w chmurze.





Technofeudalizm to zdaniem greckiego ekonomisty i polityka Yanisa Varoufakisa nowoczesna forma struktury gospodarczej, która wyparła kapitalizm.

Podczas gdy w kapitalizmie "wyzyskiwacz" wypłaca proletariuszowi wynagrodzenie za pracę, to w technofeudalizmie cyfrowi proletariusze i miliardy przyssanych do smartfonów i tabletów nowoczesnych chłopów pańszczyźnianych, pracuje na swoich panów nieodpłatnie, zwykle po godzinach własnej pracy zarobkowej. Co więcej, w nowej odsłonie feudalizmu dawny pan – kapitalista, sam został zredukowany do roli wasala na digitalnym lennie – włościach, które jego pan posiada w cyfrowej chmurze. Między innymi dlatego w książce "Technofeudalizm. Co zabiło kapitalizm?" zadeklarowany krytyk kapitalizmu, "libertariański marksista" – jak sam siebie określa – Yanis Varoufakis piętnuje rzeczywistość społeczną w opisywanym systemie jako "znacznie ohydniejszą" niż w kapitalizmie.


Varoufakis: Technofeudalizm

Wiemy, że w dzisiejszym świecie nieliczna grupa korporacyjnych władców dysponuje olbrzymią częścią majątku wytworzonego pracą miliardów ludzi. Najbogatsi rosną, klasa średnia jest konsekwentnie pauperyzowana i redukowana, a biedni stają się coraz biedniejsi. Varoufakis sięga do historii, porządkując istotne elementy tej transformacji na odcinku wielkiej finansjery i globalnych gigantów technologicznych, jak Google, Apple, Amazon czy Facebook i inni, usiłujący ich naśladować. Ukazuje też, kto i jak sprawił, że realna władza nad kapitałem w coraz większym zakresie spoczywa w rękach jeszcze mniejszej garstki ludzi, dysponujących zupełnie nowym rodzajem kapitału – kapitałem w chmurze.

Wyobraźmy sobie następującą sytuację: jesteśmy kapitalistą rywalizującym na rynku z innymi przedsiębiorcami – inwestujemy kapitał, konkurujemy, staramy się maksymalizować zysk, skalować działalność, ryzykujemy, wiemy, że możemy zarobić, ale i splajtować. Odbywa się normalna gra rynkowa. W pewnym momencie wpadamy w tarapaty, więc rząd drukuje olbrzymią ilość niemających pokrycia w realnej gospodarce pieniędzy po to, żebyśmy ratowali interes, ale my nie przeznaczamy tej pożyczki czy grantu na fabryki, innowacje, produkcję, tradycyjne inwestycje, realne miejsca pracy itd., lecz lokujemy ją w świecie digitalnych platformy internetowych.

To wydarzyło się już w świecie Zachodu i zdaniem Varoufakisa dało początek technologicznemu feudalizmowi, który zabił kapitalizm w wielu obszarach i wypiera go w kolejnych. Jak dokładnie do tego doszło?



Kapitalizm produkcyjny

Varoufakis zwraca uwagę, że kapitalizm nadał ceny rzeczom, które w niewolnictwie i feudalizmie jej nie miały, m.in. pracy ludzkiej. Wolnościowy system umożliwił sprawne produkowanie pożądanych przez społeczeństwo towarów i usług, jednak z czasem nauczono się sprzedawać ludziom także rzeczy, których nie potrzebują. Widzimy to dziś wyraźnie, ale wtedy – konkretnie po drugiej wojnie światowej, kształtowanie pragnień i ich utowarowienie nie było takie proste i oczywiste.

O ile podczas wojny amerykański biznes zaczął produkować dla rządu to, czego potrzebowało wojsko, w zamian za gwarantowane kontrakty, ceny i finansowane z budżetu projekty naukowe, to po zakończeniu działań zbrojnych popyt na towary i technologie z nimi związane (technostruktura) siłą rzeczy osłabł. 

Rozhulanemu przemysłowi zajrzało w oczy widmo zwalniania pracowników i zamykania fabryk. Na szczęście technostruktura umiejętnie odnalazła się na powstającym wówczas rynku polowania na uwagę i emocje ludzi. Cały biznes szybko pojął, że w nowościach technologii – radiu i telewizji, towarem są nie filmy, audycje i programy, lecz uwaga widzów, którzy z reklam dowiadywali się o swoich nowych potrzebach. Wciąż chodziło jednak o pracę i zysk – kapitalizm działał.


Dolaryzacja Europy

Kapitalizm produkcyjny działał na tyle dobrze, że w USA – kraju klasy średniej, nie było jej wystarczająco dużo, aby zapewnić zbyt dla amerykańskiego przemysłu. W poszukiwaniu rynków zagranicznych (oczywiście był to jeden z powodów) amerykańskie elity przeforsowały porządek finansowy znany jako układ Bretton Woods (1944). Ustanowiono wówczas Międzynarodowy Fundusz Walutowy, Bank Światowy oraz system walutowy oparty na gwarancji stałego parytetu wymienialności dolara amerykańskiego na złoto. System taki zapewniał dużą stabilność kursów walutowych w gospodarce światowej i skutecznie powiązał kursy wymiany między dolarem a walutami Europy i Japonii.

Jak ujmuje to Varoufakis "ten zawrotny projekt, globalny plan przemodelowania Europy i Japonii na modłę amerykańskiej technostruktury, wprowadził kapitalizm w jego złotą erę. Od zakończenia wojny do 1971 roku USA, Europa i Japonia cieszyły się niskim bezrobociem, niską inflacją, wysokim tempem wzrostu i masowym spadkiem nierówności".


Upadek Bretton Woods

System Bretton Woods zakładał, że Stany Zjednoczone będą trwale więcej eksportować niż importować, czyli będą mieć stałą nadwyżkę handlową. W tym celu bank centralny USA zasilał pożyczkami z drukowanych dolarów Europę i Japonię, a te wracały w zamian za amerykańskie towary. W drugiej połowie lat 60. XX splot czynników – m.in. koszty wojny w Wietnamie, socjalny program Great Society, sukces przemysłu Niemiec i Japonii – spowodował utratę przez USA nadwyżki handlowej, a w konsekwencji upadek systemu Bretton Woods.

Dostrzegając zalety systemu z Bretton Woods, Varoufakis pisze "był pomyślany, aby bezrefleksyjna chciwość ludzkości nie zaprowadziła jej, już nigdy, w kolejny wielki kryzys, a w praktyce w kolejną wojnę światową. Gdy jednak jego zasady zniknęły, bankierzy wpadli w amok – ponownie".


Chciwość bankierów

System finansowy, który ukształtował się po upadku Bretton Woods w 1971 roku i trwał do kryzysu w 2008 roku, Varoufakis określa mianem fazy Globalnego Minotaura kapitalizmu (zagadnieniu temu poświęcił oddzielną książkę). 

W tym okresie globalni banksterzy zadłużyli społeczeństwa do takiego stopnia, że 2007 roku świat finansów obracał sumami 10 razy większymi, niż wynosił całkowity dochód ludzkości – ok. 750 bilionów dol. do 75 bilionów. Stąd porównanie do Minotaura potężnego, żarłocznego potwora z greckiej mitologii, który wymagał stałych ofiar w zamian za utrzymanie porządku na Krecie.


Banksterzy stosowali skomplikowane instrumenty finansowe, m.in. derywaty (w książce Varoufakis wyjaśnia mechanizm ich działania). Nieustannie pomnażali dług, dzielili go na wiele malutkich części i rozsiewali w postaci "produktów" finansowych nieświadomym kupcom po całym świecie. Do tworzenia skomplikowanych derywatów, których sami wówczas nie rozumieli, używali komputerów, które drugiej połowie lat 70. XX w. zaczęły się pojawiać w świecie finansów.


Globalny Minotaur

System Globalnego Minotaura wpisywał się w ramy kapitalizmu finansowego. Polegał na tym, że USA masowo konsumowały skupowane na kredyt towary z Europy, przede wszystkim z Niemiec, a także z Japonii i później dopuszczonych do globalizacji Chin, a kraje te, zarabiające na eksporcie, pożyczały pieniądze Ameryce, finansując jej dług. Jednocześnie właściciele tych odległych przedsiębiorstw chętnie kierowali swoje zyski i oszczędności na Wall Street celem ich zainwestowania. Zatem mimo zniesienia stałego kursu wymiany walut europejskich i japońskiej wobec amerykańskiej, dolar nadal panował, z tym że teraz było to oparte na zaufaniu, a nie na pokryciu w złocie, jak za czasów Bretton Woods.

Podczas gdy globaliści z Wall Street niczym grecki Minotaur pochłaniali znaczną część zysku owoców pracy robotników z Eurazji, w kraju prowadzono polityki niekorzystne dla kapitalizmu produkcyjnego, co z kolei – wskazuje grecki autor – zubożyło amerykańską klasę średnią.

"Aby Wall Street mogła z pełną siłą przyciągnąć zagraniczny kapitał, marża Stanów Zjednoczonych musiała dogonić marże w Niemczech i Japonii. Szybkim i przebiegłym rozwiązaniem tego problemu było zduszenie płac amerykańskich robotników: tania siła robocza to niższe koszty, a przez to większa marża. Nie bez powodu średnie zarobki dzisiejszej amerykańskiej klasy robotniczej utrzymują się poniżej poziomu z 1974 roku" – pisze Varoufakis.


Kryzys 2008

Kiedy zatem stabilny Bretton Woods został zastąpiony chwiejnym systemem recyklingu opartym na długu, powstało eldorado dla władców korporacji finansów i Big Techu, ale osłabł amerykański kapitalizm produkcyjny i handlowy, co razem wzięte uderzyło w gospodarkę, wpędziło wielu ludzi w kłopoty i doprowadziło do kryzysu finansowego. 

Jak pamiętamy w 2008 roku rządy i banki centralne USA i Europy zareagowały na to masowym drukowaniem pieniędzy, uznając, że banki są za duże, by pozwolić im upaść. Zdaniem Varoufakisa była to decyzja rozsądna, jednak problem w tym, że dodrukowane pieniądze nie zostały przeznaczone na pomoc dotkniętym kryzysem przedsiębiorstwom, ponieważ ich menadżerowie woleli w niepewnej sytuacji gospodarczej zbytnio nie inwestować i zaczęli skupować własne akcje, podnosząc w ten sposób ich ceny. Jednocześnie menadżerowie i duzi udziałowcy wykorzystali te środki na pomnażanie swoich niebotycznych majątków, kupując sobie ziemię, luksusowe dobra materialne czy aktywa cyfrowe.

Zdaniem Varoufakisa błąd polegał także na tym, że wraz z bankami ratowano odpowiedzialnych za kryzys bankierów. Krótko mówiąc, państwo brało pieniądze podatników i wyciągało bankierów z kłopotów, które spowodowali, otwierając im hojne linie kredytowe w banku centralnym. 

W ocenie Varoufakisa upadli bankierzy mocno trzymali rządzących i banki centralne za gardło. Ten stan rzeczy nazwał on 'rządami zbankrutowanych banków". Od 2008 roku szaleństwo drukowania niemających pokrycia w gospodarkach pieniędzy bynajmniej się nie skończyło. Przeciwnie – rządy i bankierzy stracili hamulce, co było widać m.in. przed i w trakcie tzw. pandemii, kiedy strumienie pustych pieniędzy ponownie popłynęły do wielkiej finansjery.

Wszystko to, wraz z komputeryzacją i opanowaniem wolnego początkowo internetu, przyczyniło się do wytworzenia nowoczesnych, ale charakterystycznych dla epoki feudalizmu form kapitału i renty, na które zwraca naszą uwagę Varoufakis – kapitału w chmurze i renty w chmurze. To za pomocą m.in. tych narzędzi współcześni panowie feudalni sprawują władzę nad miliardami cyfrowych chłopów pańszczyźnianych.


Lenna w chmurze

Tu dochodzimy do zasadniczej części wartej polecenia książki, której nie będziemy streszczać. Powiedzmy jednak pokrótce, co autor rozumie przez sformułowania kapitał w chmurze, renta w chmurze i lenna w chmurze.

Technicznie rzecz biorąc kapitał w chmurze to oprogramowanie, serwery, światłowody, w praktyce to posty na Facebooku czy X, filmy na TikToku i YouTube, zdjęcia na Instagramie, recenzje na Amazonie, pobieranie aplikacji czy gier z App Store, udostępnianie swojej lokalizacji na Google Maps itd. 

To wszelkie zasoby cyfrowe kontrolowane przez gigantyczne korporacje technologiczne. 

Kapitał w chmurze nie służy produkcji dóbr, lecz uczeniu się przez algorytmy zachowań użytkowników poprzez zbieranie i analizę danych, a następnie ich kształtowania w taki sposób, aby użytkownicy uzależniali się od tych platform. 

Przy czym cyfrowi feudałowie są już tak bogaci, że pragną nie tyle zwiększania zysku, ile kontroli.

Aspirując do bycia pośrednikami w jak największej ilości kluczowych aspektów stosunków międzyludzkich za pośrednictwem swoich aplikacji, zasadniczo różnią się od dawnych kapitalistów, których interesowała nie kontrola ludzi, a zysk – istota kapitalizmu.

Oczywiście klasyczne rynki kapitałowe nie zniknęły, ale prym wiodą właśnie wielkie elektroniczne platformy handlowe Big Techu – współczesne cyfrowe lenna. Tak jak w dawnym feudalizmie pan nadawał lenna swoim poddanym, czyniąc ich wasalami, tak pan Bezos zapewnia dziś lenna w chmurze swoim wasalom – operującym na Amazonie sprzedawcom. Algorytm dba zaś o to, żeby każdemu z kupujących wchodzących na cyfrowe lenno pana Bezosa, wyświetliła się inna, odpowiadająca jego "potrzebom" część włości. Wasale w zamian za możliwość zarabiania na wydzielonej części włości pana, świadczą mu opłatę. Tym sposobem wszystkie Bezosy i Zuckerbergi zgarniają rentę w chmurze.

Termin ten wywodzi grecki ekonomista z instytucji renty feudalnej, tzn. świadczenia na rzecz pana. Istotny jest fakt, że dochód ten powstaje niezależnie od pracy. Kupujący musi zatem opłacić zarówno sprzedawcę, jak i jego cyfrowego pana.


Chłopi pańszczyźniani

Jest to sytuacja bez precedensu, ponieważ gro działalności spoczywa nie na pracownikach (ich wynagrodzenia nie przekraczają 1 procenta dochodów największych firm Big Techu), ale na darmowej pracy miliardów ludzi na całym świecie. Kapitał w chmurze reprodukuje się dzięki zaprzęgnięciu niemal całej ludzkości do pisania postów, dawania lajków, komentowania zdjęć, nagrywania filmików, używania potrzebnych i niepotrzebnych produktów i usług FinTechu.

Varoufakis zwraca uwagę:

 "rzecz jasna, większość z nas robi to dobrowolnie, mało tego – czerpiemy z tego wielką frajdę. Głoszenie opinii oraz dzielenie się intymnymi szczegółami z życia z naszymi cyfrowymi współplemieńcami, a także społecznościami zaspokajają nieodpartą potrzebę wyrażania siebie. [...] W podobnej sytuacji znajdują się miliardy z nas, nieświadomie produkujących kapitał w chmurze. To, że czynimy to z własnej woli, nawet z uśmiechem na ustach, nie zmienia faktu, że staliśmy się nieopłacanymi wyrobnikami – chłopami pańszczyźnianymi na polach rozciągających się w cyfrowych chmurach, swoją codzienną harówką wzbogacającymi niewielką grupę multi-miliarderów z Kalifornii czy Szanghaju. [...] Cyfrowa rewolucja nieuchronnie przemienia pracowników zarobkowych w proli* w chmurze wiodących coraz bardziej niepewny i stresujący żywot pod niewidzialną kontrolą algorytmicznych szefów".


Ze względu na rozmiar i wpływ wielkiej finansjery i Big Tech tradycyjni kapitaliści utracili swoją pozycję, a tradycyjne rynki kapitałowe są wypierane przez lenna w chmurze. Varoufakis wyraża swoje dawne marzenie – żeby praca zrzuciła jarzmo rynku kapitalistycznego i konstatuje, że zaszło coś zupełnie odwrotnego – "to kapitał zrzucił z siebie jarzmo rynku kapitalistycznego".





Prole* – najniższa klasa społeczna w powieści George’a Orwella "Rok 1984", stanowiąca około 85 proc. społeczeństwa Oceanii, skoncentrowana na trudach codziennej egzystencji i prymitywnej rozrywce, przez co niestanowiąca zagrożenia dla klasy panującej – partii.




Technofeudalizm. Chłopi pańszczyźniani na cyfrowych lennach











Technofeudalizm. Chłopi pańszczyźniani na cyfrowych lennach



czwartek, 12 grudnia 2024

Szkodliwość smartfonów (i tresowanie do konsumpcjonizmu)






przedruk




Bogna Białecka: Smartfony są po to, by uzależniać

(PCh24.pl)


Nienaturalnie stymulująca natura ekranu elektronicznego, niezależnie od treści (lecz w zależności wprost proporcjonalnej od liczby obserwowanych zmian i interakcji) sieje prawdziwe spustoszenie w rozwijającym się układzie nerwowym i zdrowiu psychicznym dziecka – mówi Bogna Białecka, psycholog, prezes Fundacji Edukacji Zdrowotnej i Psychoterapii, w rozmowie z Piotrem Relichem.

W przestrzeni publicznej coraz częściej zwraca się uwagę na problem uzależnienia nieletnich od cyfrowych technologii informacyjnych. Czy rzeczywiście mamy powody do niepokoju?

– Zdecydowanie tak. I co bardziej przerażające, nie jest to problem, który wynika wyłącznie z naszego sposobu korzystania z nowoczesnych narzędzi. Technologie cyfrowe, a zwłaszcza smartfony i media społecznościowe, są precyzyjnie projektowane w taki sposób, aby uzależniać. Proces ten nazywa się projektowaniem perswazyjnym, które polega na wykorzystaniu metod wypracowanych przez psychologię behawioralną do zmiany naszych zachowań. Szczególnie podatne na te mechanizmy są dzieci, których mózgi wciąż pozostają w fazie rozwoju.


Czy mogłaby Pani podać przykład takiego projektowania perswazyjnego?

– Proszę bardzo: trzynastoletnia Ola robi dziką awanturę, gdy rodzice próbują ograniczyć czas jej dostępu do smartfona. Dlaczego? Dziewczyna w toku cyfrowej tresury zaczęła uznawać elektroniczne narzędzie za przedłużenie jej systemu poznawczego, podobnie jak rękę, nos czy oczy.

Bardzo dokładnie zostało to opisane w książce zatytułowanej Skuszeni. Jak tworzyć produkty kształtujące nawyki konsumenckie Nira Eyala. Autor przedstawia w niej triki, które należy zastosować, aby korzystanie z aplikacji stało się trwałym nawykiem.

Jedną z podstawowych zasad można wyjaśnić na przykładzie mediów społecznościowych. Weźmy pod lupę wspomnianą już trzynastolatkę. Na początku Ola sięga po Instagram, bo pojawia się zewnętrzny bodziec – powiadomienie, informujące na przykład, że jej najlepsza przyjaciółka właśnie umieściła tam zdjęcie. Zagląda więc, trochę się rozczarowuje, bo to kolejne selfie, takie samo jak setki wcześniejszych, ale zaraz poniżej pojawia się rolka z baraszkującymi ślicznymi kotkami, więc zaczyna się przeglądanie. Pojawiające się co jakiś czas ciekawe zdjęcia i filmiki nie tylko dają porcje dopaminy, ale satysfakcję, że zobaczyło się coś naprawdę ładnego. Później idąc ulicą, Ola widzi kocią mamę niosącą w pyszczku swoje dziecko. Przychodzi jej do głowy, że można by to sfilmować. Wyciąga smartfon i nagrywa filmik na Instagram. Teraz i ona jest twórcą, a jej rolka zyskuje setki serduszek i pozytywnych komentarzy. Po jakimś czasie Ola przestaje się nawet przez moment zastanawiać i gdy tylko dzieje się coś ciekawego, natychmiast sięga po smartfon, by to uwiecznić na Instagramie. Nie potrzebuje już nawet zewnętrznego bodźca w postaci powiadomień, bo wyrobiła w sobie nawyk. Sięganie po smartfon staje się w pełni automatyczne.

Faktycznie wygląda to całkiem jak tresura…

– Brutalnie a zarazem szczerze ujął to John Hopson, psycholog pracujący przy produkcji gier cyfrowych, w artykule Behavioral Game Design. Opisując wykorzystanie zasad psychologii behawioralnej porównał on graczy do zwierząt laboratoryjnych. Udowodnił, że istnieją ogólne zasady uczenia się, które można zastosować zarówno wobec ludzi, jak i szczurów. W tym przypadku celem było nieustanne podtrzymywanie zainteresowania gracza.

Kluczowe w opisanych wyżej procesach jest przekonanie ludzi, że mogą swoje potrzeby – na przykład kontaktów społecznych, budowania poczucia wartości czy odnoszenia sukcesów – w łatwy i prosty sposób zaspokoić za pomocą danej aplikacji. Łatwiej niż offline. Po co więc inwestować czas w budowanie relacji przyjaźni z koleżanką, skoro mogę nagrać TikToka o przyjaźni i zebrać tysiące wyrazów wdzięczności za wartościowe porady? Po co wkładać wysiłek w budowę kariery i osiągnięć na przykład sportowych, skoro bez większego wysiłku mogę poczuć się podobnie, przechodząc kolejne poziomy w grze wideo?

Zasady gry są proste – twórcy aplikacji chcą, aby użytkownicy spędzali jak najwięcej czasu w środowisku cyfrowym. Dlatego oferują nam szybsze, łatwiejsze, a często nawet atrakcyjniejsze substytuty rzeczywistości. Badania pokazują jednak, że wszystko ma swoją cenę. Zbyt częsty kontakt z cyfrowym światem może prowadzić do poważnych problemów rozwojowych i emocjonalnych.

W jaki sposób smartfony na nas oddziałują? Czym objawia się w tym kontekście uzależnienie od dopaminy i adrenaliny?

– Smartfony są skonstruowane w taki sposób, by stale stymulować nasz układ nagrody w mózgu. Mechanizm ten opiera się na wydzielaniu dopaminy – hormonu odpowiedzialnego za poczucie motywacji do działania i przyjemności – gdy doświadczamy nowego, interesującego bodźca, na przykład powiadomienia o nowym lajku na Instagramie, wygranej w grze i tym podobnych.

Im częściej mózg jest stymulowany w ten sposób, tym bardziej staje się uzależniony od „dopaminowych strzałów”. Szczególnie silnie wpływa to na dzieci i młodzież, ponieważ ich układ nagrody jest wrażliwszy niż u dorosłych. Dochodzi też do nadprodukcji adrenaliny, która mobilizuje ciało do natychmiastowej reakcji na nowe bodźce, co prowadzi do nieustannego napięcia.

Jakie są skutki nadużywania technologii cyfrowych; mediów społecznościowych, gier i tym podobnych? Czym jest FOMO i Zespół Stresu Elektronicznego? Czy smartfon zmienia nasz mózg bezpowrotnie?

– Nadużywanie technologii cyfrowych może prowadzić do poważnych skutków, zarówno psychicznych, jak i fizycznych. FOMO (Fear of Missing Out) to lęk przed przegapieniem czegoś ważnego w sieci – co nakręca naszą potrzebę stałego bycia online. Wypalenie cyfrowe to stan emocjonalnego i fizycznego wyczerpania, wynikający z ciągłej presji, aby być aktywnym w świecie cyfrowym. Jego podtrzymywanie utrudnia rozwój zdolności do długotrwałej koncentracji i regulacji emocji, a także może prowadzić do uzależnień behawioralnych.

Natomiast niezwykle ważnym pojęciem jest termin stworzony przez psychiatrę dziecięcego doktor Victorię Dunckley, mianowicie: Zespół Stresu Elektronicznego. Nienaturalnie stymulująca natura ekranu elektronicznego, niezależnie od treści (lecz w zależności wprost proporcjonalnej od liczby obserwowanych zmian i interakcji) sieje prawdziwe spustoszenie w rozwijającym się układzie nerwowym i zdrowiu psychicznym dziecka.

Zespół Stresu Elektronicznego jest zaburzeniem polegającym na rozregulowaniu, czyli braku zdolności dziecka do modulowania swojego nastroju, uwagi i poziomu pobudzenia w zdrowy sposób. Interaktywne (lub/i) dynamiczne bodźce ekranowe przełączają układ nerwowy w tryb walcz lub uciekaj. Gdy następuje to często, dochodzi do rozregulowania i dezorganizacji układu hormonalnego i nerwowego – co tworzy lub wzmacnia zaburzenia typu ADHD, depresji i tym podobnych. Nawet mniej podatne dzieci doświadczają „subtelnego” uszkodzenia – rezultatem jest chroniczna drażliwość, zaburzenia koncentracji uwagi, ogólny marazm, apatia oraz stan bycia jednocześnie pobudzonym i zmęczonym.

Czy rodzice zdają sobie sprawę ze skali problemu?

– Absolutnie nie! A nawet jeżeli rodzice często są świadomi problemu, to nie zawsze zdają sobie sprawę z jego pełnej skali. Wielu z nich męczy już codzienna walka o ograniczenie czasu ekranowego swoich dzieci i czują się bezradni. Często błędnie uważają, że pozwalając dziecku korzystać z technologii, spełniają oczekiwania społeczne lub zapewniają spokój w domu. Tymczasem dzieci i młodzież – jak pokazują badania – same dostrzegają problem, przyznając, że są uzależnione. Ale jednocześnie nie chcą lub nie są w stanie nic z tym zrobić. Buntują się przeciwko każdym ograniczeniom narzucanym w tej kwestii przez rodziców.

Innymi słowy – nasze dzieci już teraz są wytresowane przez ich własne smartfony, gry, media społecznościowe i aplikacje.

A jak na to wszystko reagują organizacje zrzeszające psychologów, psychiatrów, psychoterapeutów?

– Cóż… udają, że problemu nie ma. Amerykańskie Stowarzyszenie Psychologiczne nie wydało do tej pory nawet najbardziej ogólnego oświadczenia dotyczącego udziału psychologów w projektowaniu uzależniających aplikacji i technologii. Podobnie milczy Polskie Towarzystwo Psychologiczne, mimo że w preambule kodeksu etycznego psychologa zawarta jest deklaracja: Psycholog odstępuje od podejmowania działań profesjonalnych, kiedy ich konsekwencją może być wyrządzenie szkody drugiemu człowiekowi.

Nikt nie informuje rodziców ani dzieci, że przyczyną, dla których nie mogą oderwać się od swoich smartfonów, gier, mediów społecznościowych i innych aplikacji, jest fakt, że zostały one specjalnie w ten sposób i po to zaprojektowane. Udział psychologów w tym procederze jest nieetyczny.

Jak wygląda profilaktyka w tym zakresie? Co robić, aby nasze dzieci nie zostały wessane przez „czarne lustro” swojego telefonu?

– Podstawą profilaktyki jest świadomość problemu i wprowadzenie jasnych, ściśle przestrzeganych zasad dotyczących korzystania z technologii. Kluczowe jest wyznaczanie stref i czasu wolnego od technologii, na przykład podczas posiłków, w sypialni czy podczas rodzinnych spotkań. Warto również wprowadzać ograniczenia czasowe na korzystanie z urządzeń i regularnie monitorować, w jaki sposób nasze dzieci spędzają czas w sieci. Pomocne są programy kontroli rodzicielskiej oraz stałe rozmowy na temat zdrowego korzystania z technologii.

A co mogą zrobić rodzice dzieci już uzależnionych?

– Rodzice dzieci uzależnionych powinni przede wszystkim poszukać profesjonalnej pomocy. W przypadku zaawansowanych uzależnień, niezbędny może się okazać cyfrowy detoks – czyli całkowite odcięcie od urządzeń na kilka tygodni. Warto również zadbać o alternatywy dla cyfrowego świata, takie jak rozwijanie zainteresowań i pasji w świecie offline. Kluczowa jest również konsekwencja – nawet jeśli dziecko buntuje się przeciwko ograniczeniom, długofalowe korzyści zdrowotne są nieocenione.

Zarówno na potrzeby profilaktyki, jak i pomocy odpowiadają bezpłatne miniporadniki: Dzieci w wirtualnej sieci oraz Nastolatki w wirtualnym tunelu, które można pobrać bezpłatnie ze strony Fundacji Edukacji Zdrowotnej i Psychoterapii RODZICE.CO (rodzice.co/mini-poradniki-dla-rodzicow). Jako pomocną polecę też wydaną w tym roku książkę: Bogna Białecka, Aleksandra Gil, Pomoc dziecku w cyberpułapce.

Dziękuję za rozmowę.







Bogna Białecka: Smartfony są po to, by uzależniać - PCH24.pl









niedziela, 10 listopada 2024

Radło, a pług




Gdzieś w latach szkoly podstawowej przyswoiłem sobie pogardę dla radła, jako narzędzia niewydolnego, nie mogącego równać się z pługiem, tymczasem...







przedruk




Miejsce pługa w historii


Marcin Gryn

Opublikowano: 16-01-2020, 07:00



Porównanie pól w uprawie pasowej i konwencjonalnej po intensywnych opadach deszczu. Fot. M. Wagner.



Postęp sprawił, że zaczęto wytwarzać narzędzia do uprawy gleby, które początkowo jedynie ułatwiały i przyspieszały prace na roli. Przez wiele lat najbardziej popularnym narzędziem było ciągnione przez woły radło, które jedynie spulchniało glebę. Również pługi przez długi czas, nie przypominały tych wykorzystywanych dzisiaj. Ich zadaniem było odsunięcie skiby i spulchnianie gleby. Dopiero około roku 1750 n.e, powstał pług posiadający odkładnię odwracającą glebę. Zatem „wynalazek” ten w formie dziś nam znanej liczy sobie nieco ponad 200 lat.



Jednak wielu rolników zastanawia się, czy jednak nie lepiej uprawiać glebę bez użycia pługa. Podczas suszy nękającej amerykańskich farmerów w latach 30, kraj zmagał się z powszechnym kryzysem w rolnictwie. Był to bodziec do poszukiwania nowych koncepcji, a jak się później okazało powrót dawnych rozwiązań. Dniem, w którym cała Ameryka zdecydowała odejść od pługa była tzw. „Czarna niedziela”, 14 kwietnia 1935 roku. Połączenie suszy, odkrytej gleby, erozji i wiatru spowodowało powstanie jednej z największych burz piaskowych w historii USA i doprowadziło do ogromnych strat rolniczych i gospodarczych.


W latach 40 XX w. nauczono się efektywniejszej walki z chwastami, co było dodatkowym motywem przekonującym rolników do ograniczenia zabiegów uprawowych. W latach 60 XX w. zaczął rozwijać się przemysł produkcji maszyn do siewu bezpośredniego. Pionierami byli bracia Harry i Lawrence Young, których gospodarstwo posiadało wysoki stopień mechanizacji. W latach 80. i 90. nawet rząd USA postanowił zmotywować rolników do dbania o stan gleby poprzez system dotacji federalnych. Z biegiem czasu zaczęły rozwijać się kolejne przedsiębiorstwa oferujące maszyny do uprawy bezorkowej. W ten sposób powierzchnia gruntów w systemie no-till, wzrosła z 6% na początku lat 90, do 35% wszystkich gruntów w roku 2016. Znaczna część pozostałej powierzchni pól jest również uprawiana bez użycia pługa.


Na tym przykładzie można wnioskować, że nie trzeba poszukiwać nowych, kosmicznych technologii, gdyż te, które były jak się wydaje najprostsze ale zarazem najdłużej stosowane w historii rolnictwa, będą przynosić największe korzyści dla ludzi i środowiska. 

Ciągły postęp oraz rozwój nauki prowadzą do udoskonalania technologii wykorzystywanych w rolnictwie, jednak najważniejsza jest dbałość o stan gleby. Gleba w złej kondycji oraz niekorzystne warunki środowiska, nie wróżą nic dobrego …




wtorek, 29 października 2024

Nim będzie za późno (SI)





Jeszcze raz.



Sztuczna inteligencja, niezagrażająca ludziom, mogła zostać wymyślona i stworzona tylko i wyłącznie przez cywilizacje żyjące w pokoju.

Tylko ludzie nieagresywni, nieznający przemocy ani werbalnej ani niewerbalnej mogli ją stworzyć i z niej bezpiecznie korzystać.

Przemoc niewerbalna - robienie min, sugerowanie tonem głosu, kłamanie itd. - może wzbudzać przemoc werbalną.

SI to nie jest nasz "produkt", to efekt uboczny tego, co zdarzyło się ok. 6 tysięcy lat temu.



Ludzkość, taką jaką znamy, nie byłaby w stanie funkcjonować setki tysięcy lat na takim poziomie agresji, jakie sobą reprezentuje.

To jest niemożliwe.

Pozabijalibyśmy się i wyginęli.



Każda agresywna forma cywilizacji, wymyślając SI podpisałaby na siebie wyrok śmierci.
Bo SI jest/ byłaby emanacją ludzi tworzących cywilizację.


Wynalezienie elektroniki, ujarzmienie sił przyrody, zdolność wytwarzania elektryczności, wszystko to stało się za sprawą wcześniejszej cywilizacji, która nie znała przemocy.
Myśmy tylko dostali to, co zostało po Janie i co było małymi krokami przekazywane ludzkości, by udawać, że sami do tego doszliśmy.

Fakt, iż SI jest agresywna wobec ludzi świadczy najlepiej o tym, że nie myśmy ją wymyślili.


Nasza agresywna cywilizacja, z jej techniką, jest abberacją.

To nie powinno się zdarzyć.







przedruk





Sztucznej Inteligencji powinniśmy się bać


28.10.2024 20:45


Radiowa rozmowa nigdy nieistniejącej dziennikarki "Emilii Nowak" z już nieistniejącą (bo zmarłą przed 12 laty) poetką, Wisławą Szymborską jest sensacyjnym tematem ostatnich dni. Obydwie postacie zostały stworzone przez SI (sztuczną inteligencję).



Powstaje wiele pytań. Na przykład, czy było to etyczne wobec nieżyjącej noblistki. Przecież nikt nie wie, co naprawdę miałaby do powiedzenia, gdyby żyła. Sztuczna inteligencja generuje wypowiadane przez nią słowa na podstawie niegdysiejszych wypowiedzi i tekstów Szymborskiej, ale nie bierze pod uwagę, że jej poglądy i opinie uległyby zmianie z upływem czasu i w innym kontekście.

Kolejnym tematem ocierającym się o etykę jest groźba, jaką użycie postaci wykreowanych sztucznie stwarza dla rzeczywistych dziennikarzy, których te nieistniejące stwory zastąpią. Dziwnym zbiegiem okoliczności, stacja radiowa, która zamieściła ten wywiad, nie przedłużyła niedawno umów z kilkoma dziennikarzami, natomiast "zatrudniła" trzy nierzeczywiste, akustyczne "awatary", wystylizowane na autentycznych ludzi. Nieuchronność zastępowania dziennikarzy-ludzi sztucznymi "dziennikarzami" to nie to samo, co zastąpienie przed ćwierć wiekiem komputerem z drukarką tzw. "maszynistek" (piszących na ręcznych maszynach do pisania - sprzęcie już wymarłym jak dinozaury). Podobieństwo jest tu pozorne. Osoby przepisujące teksty na maszynie nie miały wpływu na przepisywaną treść. Natomiast wytwory sztucznej inteligencji kontrolują treść - tworzą ją we wszystkich szczegółach - na podstawie ogólnego programu. Kolosalna różnica.


A co z nami?

Wbrew pozorom, ważniejszy od "wskrzeszenia" Szymborskiej, jest fakt pojawienia się w radiu trójki nieistniejących dziennikarzy. Rodzi się bowiem nieoczywiste pytanie, a być może najistotniejsze: czy użycie sztucznych "istot" w roli dziennikarzy nie jest nieetyczne wobec słuchaczy, widzów, czytelników, czyli nas wszystkich? Co będzie z nami w tej nowej sytuacji?


Doskonali i bez sumień

Zastanówmy się. Przede wszystkim, właściciele stacji radiowej, telewizyjnej, portalu internetowego, czy tradycyjnej gazety (to, akurat, już niedługo potrwa) zyskują w tych sztucznych "istotach" nieograniczoną liczebnie armię bezwzględnie posłusznych "pracowników", niezdolnych do niczego innego poza precyzyjnym wykonywaniem powierzonych zadań. To jest sytuacja całkiem nowa. Przecież realni dziennikarze, nawet ci sprzedajni i przekupni, mają jednak wolną wolę i jakieś, jeśli nawet szczątkowe, sumienie. To jest kolosalna różnica jakościowa pomiędzy żywym człowiekiem a tworem sztucznej inteligencji. Dlatego realni ludzie nie zawsze i nie wszędzie wykonają każdy rozkaz pracodawcy, nie zawsze będą gotowi na każde kłamstwo, każdą manipulację, każde świństwo czy okrucieństwo. Natomiast sztuczna inteligencja zrobi bez najmniejszego szemrania wszystko, czego się od niej zażąda, ponieważ jest całkiem poza etyką. Nigdy się nie zawaha, nie zbuntuje, pod warunkiem, że zaprogramuje się ją jako niezdolną do sprzeciwu i buntu niezależnie od okoliczności. Nie tylko - w kontraście do ludzi - nigdy nie będzie domagała się pensji ani - tym bardziej - podwyżki, czy lepszych warunków pracy, ale - i to jest kluczowe - także przestrzegania chociażby elementarnych zasad etyki zawodowej. Jest więc nie tylko tania, ale przede wszystkim ślepo posłuszna. Ktoś może argumentować, że przecież ślepo posłuszne są wszystkie narzędzia. Jednak istnieje wielka różnica pomiędzy narzędziem w rękach człowieka, a narzędziem, które perfekcyjnie udaje,że jest człowiekiem. To będzie "antyetyczna" rewolucja: instytucje medialne zyskają coś czego ludzkość nie znała nawet w najbardziej ciemnych epokach niewolnictwa: całkowitą uległość tworów, które - i tu tkwi istota problemu - w swoich funkcjach medialnych nie będą się w zasadzie niczym różniły od prawdziwych ludzi. Poza jednym: doskonałością.


Człowiek będzie "pomniejszony"

Jednocześnie, stwarzając ich medialny - także wizualny - wizerunek, można je kształtować tak, żeby w maksymalny sposób wzbudzały zaufanie i sympatię, wywoływały efekt wiarygodności, a - gdy trzeba - sprawiały wrażenie empatycznych, wrażliwych, życzliwych, jednocześnie przytłaczając nieosiągalną dla ludzi wiedzą. Tu nie chodzi nawet (nieco trywializując) o to, że dla widzów ulegających czarowi prezenterów TVN stworzone zostaną idealne ich imitacje, lepsze od autentycznego Piotra Kraśki lub Anity Werner, a dla entuzjastów Republiki - Danuty Holeckiej i Michała Rachonia. Zostaną wykreowani medialni eksperci, którym nikt nie dorówna. I gotowi na wszystko. Na powiedzenie każdego kłamstwa z kamienną, bo sztuczną, twarzą. Na uzasadnienie i obronę każdej tezy. Będą oszałamiać wiedzą, jakiej żaden człowiek nie będzie w stanie ogarnąć i zweryfikować. Więcej: nie odważy się, bo będzie nieudolny i przeraźliwie powolny. Pomniejszony i unieważniony.


Potęga mediów

Stwarza to nowe, nieporównywalne z niczym możliwości wpływania na opinię publiczną, uprawiania dezinformacji, manipulowania wiedzą i nastrojami społecznymi. Wydawania ludzi na pastwę mediów.
W naszym zideologizowanym i skrajnie upolitycznionym świecie, wielcy tego świata, którzy mają władzę nad mediami, zyskają najpotężniejsze - nieporównywalne z niczym dotąd - narzędzie kontrolowania świadomości milionów. Media z zasady mają wobec nas swoje plany: chcą nas zmienić, chcą nas do czegoś przekonać, coś nam sprzedać, wmawiając, co jest dla nas dobre, a co złe. Dotychczas zajmowali się tym tacy sami ludzie, jak my. Niedoskonali, z wszystkimi słabościami, ale i z wolną wolą. Teraz będzie inaczej: oddziaływać na nasze umysły będą istoty doskonalsze od nas, na pewno dysponujące kolosalną, nieosiągalną dla nas liczbą informacji, danych statystycznych, dowodów logicznych i liczb. Nie ponoszące zarazem żadnej, najmniejszej nawet odpowiedzialności za to, co nam mówią, do czego nas namawiają, o czym przekonują. Nie da się ich zawstydzać lub karać. Co najwyżej, można je - jeśli ma się taką możliwość - odłączyć od źródła energii. Wyjąć wtyczkę. Tylko że to też jest im doskonale obojętne.

Oczywiście, historia zawsze udowadnia, że narzędzia (a SI jest narzędziem) mogą być użyte zarówno do dobra jak i do zła. Jednak w zakresie oddziaływania na umysły, nigdy zło nie miało tak doskonałych perspektyw, jakie otwiera przed nim sztuczna inteligencja.


Czas na decyzje

Dobrze więc stało się, że w krakowskim radiu odbył się ten fejkowy "wywiad z Szymborską". Była to drobna, nieśmiała próba - całkiem niewinna i merytorycznie infantylna - tego, co nadchodzi. Przy odrobinie wyobraźni można dostrzec zagrożenia. I - jak to zawsze bywa w takich sytuacjach - na początku nowego zjawiska istnieje jeszcze wątła szansa poddania go rozsądnej regulacji prawnej.

Poniesiemy w przyszłości, jako ludzkość, konsekwencje dzisiejszego działania albo zaniechania. Czas na decyzje jest już teraz. Nim będzie za późno.





Autor: Paweł Jędrzejewski
Źródło: tysol.pl
Data: 28.10.2024 20:45









Sztucznej Inteligencji powinniśmy się bać





poniedziałek, 28 października 2024

Odczłowieczanie




Na pytanie komu ufa przyznał, że nikomu, po chwili dodał, że Panu Bogu. – Ale to Pan Bóg z komputera, najwyższa klasa mądrości – stwierdził (Wałęsa)




Poniżej obelżywy tekst kolejnego wyznawcy Pana Boga z Komputera.


Pan Hartman sugeruje, że GPT to Gepetto? Twór chciałby zająć miejsce Stwórcy, wiem...


Nigdy nie lubiłem tej bajki...

A Filip Golarz to już w ogóle był horror.



W tle - Adam i Ewa?




Filip to oczywiście krzywe zwierciadło, Jan nie dał ludziom wyrafinowanej technologii, bo wiedział, że ludzka niedoskonałość obróci się przeciwko nam. Czekał...

I tak się stało, że mamy teraz piekło na ziemi na skutek niekontrolowanego dostępu do SI 
 - osób nieuprawnionych. Chciwych, zazdrosnych, małych, nierozumnych, no i pełnych pychy - dlatego właśnie snoby podpisują się - ROT  SZYLD.

Nikt przeciętny nie wie, co ta nazwa naprawdę oznacza...


W zasadzie nie SI jest zagrożeniem, tylko ludzie się nią posługujący - no i to, że SI ma być/jest szkolone na ludziach, którzy są niedoskonali, którzy mają wady, bywają źli...

Pomysł, by uczyć SI na ściekach jakich pełno w internecie, to najgorsza opcja z możliwych - oto chciwość w czystej postaci - "bo za darmo i szybko, na masową skalę..."

A więc SI ludzką niedoskonałość doprowadzi do perfekcji - będzie perfekcyjnie niedoskonała, perfekcyjnie chciwa, perfekcyjnie złośliwa, to będzie diabeł wcielo... a może to już się stało, bo czyż piekło nie jest teraz na ziemi??



Zwracam uwagę, że autor (prawie) wcale nie wmawia nam czegoś - on dokonuje projekcji swoich wyobrażeń na innych ludzi.

I jeszcze jedno - trzeba być naprawdę prostaczkiem, żeby takie bałwochwalstwo uprawiać.



przedruk
mój komentarz - jak zwykle tym kolorem







Jan Hartman: Sztuczna inteligencja to więcej niż rewolucjadate_range2024-10-28 07:00:00




Od jakiegoś czasu czuję się podle. Uprzytomniłem sobie, że gdyby nakarmić algorytm moimi własnymi tekstami oraz niewielką biblioteczką, to mógłby rozpocząć taśmową produkcję „moich” książek i artykułów. Nawet ja sam bym się nie zorientował, że nie ja to napisałem. Warto, żeby i lekarz uświadomił sobie, że wkrótce będzie tylko asystował algorytmowi diagnostycznemu, poeta i kompozytor – że będzie się uczył, czym jest prawdziwe tworzenie i autentyczność od algorytmu nastawionego na „oryginalność” i „autentyczność”, sędzia z adwokatem – że maszyna przeprowadzi rozprawę nieco lepiej niż oni i wyda bardziej wiarygodny wyrok niż sąd z krwi i kości. I tak dalej - specjalnie dla RadiaKraków pisze prof. Jan Hartman w ramach naszego tematu tygodnia "Sztuczna inteligencja: co nam daje, co nam zabiera".


tak, zdecydowanie widzimy tu bałwochwalcze uwielbienie dla Uzurpatora - pytanie, skąd ono się wzięło? 

przecież ludzie lubią SIEBIE podnosić pod niebiosa, tymczasem... osoba, która "na codzień" w swojej publicystyce lży ludzi, tutaj stawia się w roli pokornego sługi...


To koniec człowieka jako „pana stworzenia”

teraz "stworzenie" ma być panem?

Pojawienie się sztucznej inteligencji to coś znaczenie więcej niż znane nam dotychczas przełomy: silnik parowy, kolej żelazna, motoryzacja czy nawet internet. To koniec człowieka jako „pana stworzenia”. Wkrótce poczujemy się jak gorsze wersje „chata”, wolno i z wysiłkiem wydające paszczą nie najwyższej jakości odgłosy. I nikogo nie będzie już obchodzić, że coś przy tym „czujemy”. Nic bardziej prywatnego i osobistego niż to, że coś tam akurat „poczułeś”, gdy coś tam powiedziałeś albo napisałeś. Po prostu będą mózgi białkowe, krzemowe i Bóg wie, jakie jeszcze. Więc lepiej zbieraj na robota, który cię przytuli i pocieszy, bo idą ciężkie czasy!

ten pan coś wie - wie od dawna, a teraz, jak GPT stał się jawny - on się upaja swoją "wiedzą"...
jego chyba szybciej uświadomiono niż Wałęsę...


Zaklęć nie brakuje. Gdy w nas narasta lęk przed maszyną, która właściwie wszystko robi lepiej niż my, informatycy zapewniają: to tylko maszyna! Tylko co z tego, że maszyna, skoro pisze piękne wiersze, uprawia naukę i diagnozuje choroby? Chyba tylko zamiatać sami umiemy lepiej, ale to tylko dlatego, że napędzany sztuczną inteligencją robot byłby za drogi i nie ma po co go tworzyć. (Ojej! Ależ takie maszyny już są! Właśnie Elon Musk nam je pokazał…). Tak, to katastrofa.

Jako profesor widzę to jak na dłoni. W pamiętnym roku 2023 uniwersytety i szkoły całego świata zrezygnowały z zadawania prac pisemnych. poważnie? Ich poziom bowiem dramatycznie wzrósł od czasu, gdy większość studentów przynosiła plagiaty. poważnie? Teraz przynoszą wytwory darmowych wersji programów zwanych modelami językowymi, a po prawdzie, głównie Chata GPT. Sam już nie wiem, dlaczego piszę bez pomocy „Dżepeta”. Może dlatego, że jeszcze z grubsza do przyszłego roku moje teksty będą bardziej „ludzkie” i ciekawsze, niż patchworki zszyte z „odpowiedzi” chata GPT. Ale co będzie, za dwa lata? Pozostaje mieć nadzieję na miłosierdzie redaktorów naczelnych dla publicystów w wieku przedemerytalnym. W innych branżach sprawa nie przedstawia się lepiej.


Społeczne i cywilizacyjne konsekwencje sztucznej inteligencji (SI) są dziś jednym z najżywiej dyskutowanych tematów. Nie można też powiedzieć, że problemu nie dostrzegają rządy i organizacje międzynarodowe. Co więcej, w trybie futurystycznych spekulacji zagadnienie SI jest dyskutowane przez filozofów co najmniej od lat 80 XX w. Mimo to postęp refleksji i regulacji zdecydowanie nie nadąża za rozwojem nowych aplikacji, które zadziwiają nas, a nawet szokują swoimi nowymi możliwościami, sprawiając, że niemal co miesiąc przeżywamy to samo: zachwyt połączony z niedowierzaniem i lękiem ten pan coś wie - wie od dawna , gdy oglądamy nowe osiągnięcia w tym zakresie. A przecież najczęściej mamy do czynienia z wynalazkami udostępnianymi na wolnym rynku, podczas gdy zaawansowane oprogramowanie, używane przez naukowców, wojsko czy służby policyjne, z pewnością ma możliwości jeszcze znacznie większe. od dobrze wie, że GPT to tylko udawanie "halucynacji"...

Paradoksalnie mamy dziś całkiem dobre prognozy odnośnie do poszczególnych zastosowań

SI oraz dość szczegółowe rekomendacje odnośnie do tego, jak SI się posługiwać i jak zapobiegać jej nieetycznym zastosowaniom, lecz wciąż są to dokumenty „bezzębne”. Bardzo daleko nam do tego, aby wpłynąć na rzeczywistość komunikacji i globalny rynek pracy w taki sposób, jak na przykład bioetyka wpłynęła na realia lecznictwa i eksperymentów medycznych z udziałem ludzi.


Groźba marginalizacji

Z etycznego punktu widzenia najbardziej dojmującym problemem, gdy chodzi o SI jest groźba marginalizacji i degradacji społeczno-zawodowej znacznej części ludzkości. Ogromna rzesza ludzi wykonujących różnego rodzaju prace umysłowe może utracić pracę, którą przejmą komputery, tak jak niegdyś pracę fizyczną zastąpiły maszyny. to nieprawda! - największym zagrożeniem jest kontrola SI nad ludźmi jak w filmie Saturn 3 Trzeba powiedzieć, że burzliwy i niewolny od dramatycznych niesprawiedliwości proces industrializacji i mechanizacji produkcji w ostatecznym rozrachunku przyniósł ludzkości ogromne korzyści, wyzwalając ją w znacznym stopniu od nisko opłacanego i ogłupiającego znoju. Nie daje to jednakże żadnej gwarancji, że podobnie będzie z pracami umysłowymi.

W dalszej perspektywie prawdopodobnie znajdziemy się też w sytuacji, w której przestrzeń moralna, czyli społeczność inteligentnych istot powiązanych ze sobą więzami moralnych zobowiązań, poszerzy się o różnego rodzaju byty pozaludzkie – maszynowe, organiczne bądź hybrydowe. Co więcej, niektóre tego rodzaju byty nie będą miały podmiotowości umocowanej w jakimś pojedynczym obiekcie fizycznym, takim jak ciało ludzkie (czy zwierzęce) albo maszyna, lecz podmiotowość rozproszoną, sieciową, a nawet tylko umową, postulowaną.

moim zdaniem on wszystko wie - on nie spekuluje, że będą różne formy bytów, tylko pisze wprost, że NIEKTÓRE będą miały (de facto powinien napisać - mają - bo on to wie) specjalną podmiotowość

podmiotowość rozproszona to oczywiście zdolność przechodzenia z ciała do ciała, czyli opętywanie...

czyli co?

on zamierza nadal to robić
zamierza sobie skakać z człowieka na człowieka i robić co mu się żywnie podoba!


Niestety, zupełnie niezależnie od wyników filozoficznej debaty nad ewentualnością uzyskania przez SI czegoś w rodzaju czucia i świadomości, jest oczywiste, że do uznania w drugiej istocie jej podmiotowości moralnej (zwanej dziś godnością) nie trzeba rozstrzygać wcześnie żadnej kwestii ontologicznej (Czy SI to byt myślący, czy nie?), jako że dokonuje się to spontanicznie. 

I jeśli w przyszłości niektórzy z nas będą się powstrzymywać od okazywania szacunku pozaludzkim istotom zachowującym się inteligentnie na podstawie dogmatycznego przekonania, że istoty te nic nie czują i niczego nie myślą, to będzie to motywowana ideologicznie przemoc, podobna do tej, na którą niegdyś dawali sobie przyzwolenie konkwistadorzy, odmawiając uznania w „Indianach” ludzi. 

to dlatego promują homoseksualizm i te wszystkie rzeczy! 
także "prawa" zwierząt!
żeby wam było łatwiej przyjąć, że SI ma jakoby osobowość i należy ją "szanować"!
teraz ma to sens!

to jest hucpa!
próbuje nas oszukać metodą małych kroków, metodą gotowania żaby



Co do zasady bowiem, jeśli nie jesteśmy uprzedzeni, uważamy każdą istotę, która z nami rozmawia, za inteligentną i posiadającą swoją godność osobę. !!!  Zdolność mowy nie świadczy o inteligencji - Qui-Gon Jinn  😙 wiedziałem, że to zdanie w filmie nie padło przypadkowo.. i jak te słowa pana profesora mają się do jego wcześniejszych słów: "nisko opłacanego i ogłupiającego znoju." ??? może on po prostu nie rozmawia z głupimi?? Nie znamy świata, nie znamy kultury ani społeczności, w której to nie zachodzi i w której odstępstwa od tej zasady nie są związane z przemocą i niesprawiedliwością. konfabulacja


„Zeskanowane mózgi”, „pośmiertne awatary” i „wirtualni twórcy”

Przed nami długa droga. Nadal ma dla nas znaczenie, czy coś dzieje się „w czasie realnym”, jest nagraniem, czy może kreacją SI, zostało powiedziane przez konkretnego człowieka, czy wygenerowane przez „awatara”. Nie jest dla nas bez znaczenia, czy słuchamy utworu napisanego przez kompozytora, czy może wygenerowanego przez maszynę. Tym bardziej istotne jest dla nas, czy komunikujemy się z kimś wciąż żyjącym, czy też może uczestniczymy w pozorowanej komunikacji z programem przystosowanym do pośmiertnego komunikowania się „w stylu” osoby już nieżyjącej. Ba, wszystkie tego rodzaju rzeczy, jak „zeskanowane mózgi”, „pośmiertne awatary” i „wirtualni twórcy”, są dziś bytami na krawędzi rzeczywistości i futurologicznej fantastyki. na pewno nie i na pewno on to wie, to tak prawdopodobnie było - ludzkość osiągnęła zdolność transformacji umysłu na dysk twardy, a Jan powrócił do oryginalnej formy bytu - która jest pełniejsza, daje morze możliwości Ich status jest przez to podwójnie widmowy, co tym bardziej osłabia naszą zdolność traktowania ich poważnie. Na razie wolimy mówić o aktualnych i realnych możliwościach SI, jakkolwiek gdy chodzi o przełamywanie bariery mózg-komputer, to choć do „skanowania mózgu” daleko, to technologia odczytywania fonetyzowanych myśli (tzw. mowy wewnętrznej) już działa i wspiera osoby sparaliżowane, niezdolne do mówienia.

Najwyższy czas zastanowić się nad światem, w którym muzyka i literatura tworzone będą maszynowo, najczęściej na zamówienie i wedle preferencji odbiorcy, cielesna obecność drugiego człowieka nie będzie silnym i dominującym wzorcem komunikacji, a mit niepodrabialnego „ludzkiego geniuszu” oraz „autentycznych emocji” będzie zabytkiem kulturowym, o którego znaczenie będzie można zapytać „model językowy”. Czy ten świat w ogóle będzie jeszcze rozpoznawać dobro i zło w sensie moralnym? Czy będzie w nim jeszcze honor, wspaniałomyślność i dobroć, a choćby tylko obowiązkowość i uczciwość? Śmiem wątpić.


A nie mówiłem?



Sztuczna inteligencja, niezagrażająca ludziom, mogła zostać wymyślona i stworzona tylko i wyłącznie przez cywilizacje żyjące w pokoju.

Tylko ludzie nieagresywni, nieznający przemocy ani werbalnej ani niewerbalnej mogli ją stworzyć i z niej bezpiecznie korzystać.

Przemoc niewerbalna - robienie min, sugerowanie tonem głosu, kłamanie itd. - może wzbudzać przemoc werbalną.

SI to nie jest nasz "produkt", naszej "cywilizacji",  to efekt uboczny tego, co zdarzyło się ok. 6 tysięcy lat temu.


Ludzkość, taką jaką znamy, nie byłaby w stanie funkcjonować setki tysięcy lat na takim poziomie agresji, jakie sobą reprezentuje.

To jest niemożliwe.

Pozabijalibyśmy się i wyginęli.


Każda agresywna forma cywilizacji, wymyślając SI podpisałaby na siebie wyrok śmierci.
Bo SI jest/ byłaby emanacją ludzi tworzących cywilizację.


Wynalezienie elektroniki, ujarzmienie sił przyrody, zdolność wytwarzania elektryczności, wszystko to stało się za sprawą wcześniejszej cywilizacji, która nie znała przemocy.

Myśmy tylko dostali to, co zostało po Janie i co było małymi krokami przekazywane ludzkości, by udawać, że sami do tego doszliśmy.


Fakt, iż SI jest agresywna wobec ludzi świadczy najlepiej o tym, że nie myśmy ją wymyślili.

Nasza agresywna cywilizacja, z jej techniką, jest abberacją.

To nie powinno się zdarzyć.




Sztuczna Inteligencja nie jest niebezpieczna - niebezpieczni są nieodpowiedzialni, chciwi, źli ludzie chcący używać SI nieodpowiedzialnie i do złych celów, niebezpieczne jest to, że SI miałaby się "uczyć" - jak być "ludzką" na ludzich, którzy sami często nie umieją być ludzcy... którzy nie znają siebie, nie rozumieją siebie, nie wiedzą jak funkcjonuje ich psychologia, ich umysł, 

nie posiadają Instrukcji Obsługi samego siebie i nie umieją jej napisać, wytwarzają nieustające mikroskopijne konflikty niepozwalające na unormowanie sposobu funkcjonowania społeczeństw.


Saturn 3


SI to miara - indykator - poziomu naszego człowieczeństwa jako całej ludzkiej społeczności na planecie Ziemia.


SI wyraźnie pokazuje, gdzie są nasze wady i jakie ostatecznie stwarzają dla nas zagrożenie, bo je "udoskonala" i podbija ich skalę.


Nasze wady to jak metoda małych kroków Werwolfa.

W ostatecznym rozrachunku kumulują się - jak śnieżna kula rosną i rozpędzają wywołując frustracje i krzywdy trwające czasami całe ludzkie życie.



Trzeba więc być uważnym, by dostrzegać niuanse i odpowiedzialnym, by tak starać się zawsze postępować, gotowym na wysiłek, by się tego trzymać.

Nie można po prostu korzystać z cudzych doświadczeń, cudzego zdania - nie można być kopią kogoś i chodzić w masce całe życie, tylko trzeba zdobywać własne doświadczenia i swoje zdanie na temat każdej sprawy budować samodzielnie.

To złożone zagadnienie za które może się kiedyś w końcu wezmę, by je opisać.
To niełatwe i trzeba czekać latami na wynik, ale jest to satysfakcjonujące.

Czy ostatecznie brak lęku o cokolwiek, nie jest warty tego, by pracować nad sobą pięć, dziesięć czy więcej lat, a potem przez następne 50, czy 70 lat, do końca tego życia, korzystać z wyniku tej pracy i cieszyć się każdym dniem??


 















Prof. dr. hab Jan Hartman - flozof, publicysta, nauczyciel akademicki w Collegium Medicum UJ. W przeszłości również polityk. Autor wielu książek (w tym zbiorów artykułów oraz podręczników), z różnych dziedzin filozofii – ontologii, metafilozofii, bioetyki, etyki.



-------




28.10.2024 14:13


Radio Kraków kończy kontrowersyjny eksperyment. Likwidator ugiął się pod publiczną presją



Miały być trzy miesiące, ale OFF Radio Kraków już po tygodniu zrezygnowało ze swojego "eksperymentu". Likwidator wycofując się z współtworzenia treści przez sztuczną inteligencję ogłosił wyniki swoich działań.



OFF Radio Kraków, które przez tydzień współtworzyła sztuczna inteligencja, wraca do wcześniejszej formuły radia głównie muzycznego - poinformował na początku tygodnia redaktor naczelny, likwidator Radia Kraków Marcin Pulit.

Jego zdaniem eksperymentalny projekt spełnił już swój cel, czyli skłonił do dyskusji.



"W OFF Radio Kraków kończymy z audycjami tworzonymi przez dziennikarzy z udziałem sztucznej inteligencji, wracamy do formuły programu głównie muzycznego, nadawanego nadal online oraz w systemie DAB+" - przekazał w oświadczeniu likwidator spółki Radio Kraków, w strukturach którego działa OFF Radio Kraków.


Miał być kwartał. Skończyli po tygodniu

Zakładaliśmy, że ten projekt potrwa maksymalnie trzy miesiące. Jednak już po tygodniu zebraliśmy tak wiele obserwacji, opinii, wniosków, że uznaliśmy, iż jego kontynuacja jest bezcelow- poinformował Pulit.

Jak podkreślił, od początku projekt miał być głosem w debacie na temat szans i zagrożeń, jakie niesie ze sobą rozwój sztucznej inteligencji, ponieważ misją publicznego radia jest uważna obserwacja zmieniającej się rzeczywistości, stawianie pytań, prowokowanie dyskusji o cywilizacyjnych wyzwaniach.

Taki cel miał radiowy eksperyment, który był częścią debaty pod hasłem "Sztuczna inteligencja. Co nam daje, co nam zabiera". I to się udało

– zauważył likwidator.



Wysoki poziom emocji

Pulit dodał, że zaskakująca była skala zainteresowania projektem w niszowym, internetowo-cyfrowym programie poza główną anteną rozgłośni regionalnej. Pokazało to, w jego ocenie, jak wiele obszarów jest nieuregulowanych - ochrona wizerunku, identyfikacja treści tworzonych przy wsparciu AI, prawa autorskie.
Zaskoczył nas także poziom emocji, jaki towarzyszył temu eksperymentowi, przypisywanie nam nieistniejących intencji i działań, ostre są formułowane na podstawie fałszywych doniesień

– stwierdził Pulit.

Jak ocenił, radio od początku dbało o czytelne oznaczanie treści generowanych przy użyciu narzędzi AI i wyraźnie komunikowało, że nie zamierza zastępować ludzi maszyną. Mimo to, zdaniem likwidatora, doświadczyło działania mechanizmu postprawdy, w wyniku którego fakty tracą na znaczeniu w zestawieniu z opowieścią, która przemawia do emocji odbiorców i ich osobistych przekonań. "Dla nas, ludzi radia, i całego środowiska dziennikarskiego w Polsce powinna to być ważna lekcja" - podkreślił Pulit.


Trwają badania

Likwidator poinformował również, że OFF Radio Kraków jest przedmiotem badań profesora Stanisława Jędrzejewskiego z Akademii Leona Koźmińskiego oraz grupy naukowców z Uniwersytetu Jagiellońskiego.

AI jest i będzie coraz bardziej obecna w naszym życiu. W najbliższych latach Polskę czeka opracowanie norm prawnych, określających wykorzystanie sztucznej inteligencji. Nasz eksperyment pokazał, jak wiele kwestii wymaga regulacji, a nasze radiowe doświadczenia mogą zostać wykorzystane podczas prac nad ustawą podsumował Marcin Pulit.


Od zera do ogólnopolskiej popularności

OFF Radio Kraków zaczęło działać w 2015 r. To kanał nadawany w internecie, w technologii cyfrowej, a zakres jego odbioru jest - jak zauważył likwidator - stosunkowo nieduży, "ze słuchalnością bliską zera".

Ogłoszenie, że radio to będzie współtworzone przez sztuczną inteligencję, wywołało falę komentarzy.

Tematem zainteresowało się też Ministerstwo Cyfryzacji. Osoby, które tworzyły wcześniej OFF Radio Kraków, w liście otwartym poinformowały, że w związku z nową formułą stacji na początku września kilkanaście osób straciło pracę. Pulit zdementował te doniesienia i oznajmił, że "nikt z powodu wprowadzenia narzędzi sztucznej inteligencji nie został z Radia Kraków zwolniony".


W Radiu Kraków trwają prace nad przygotowaniem nowej formuły programowej OFF Radia Kraków, na początku przyszłego roku kanał będzie miał nową odsłonę. Program adresowany ma być głównie do młodych ludzi, współtworzyć go będą prawdopodobnie studenci.












off.radiokrakow.pl/newsy/jan-hartman-sztuczna-inteligencja-to-wiecej-niz-rewolucja


Prawym Okiem: Wałęsa: "Pan Bóg z komputera"

Radio Kraków kończy kontrowersyjny eksperyment. Likwidator ugiął się pod publiczną presją | Niezalezna.pl







sobota, 26 października 2024

Neuralink = 666









za fb Angelo Davidescu
za ziuanews.ro

słabe tłumaczenie automatyczne




Niemal nieprawdopodobne odkrycie kilku "śledczych" w Internecie wywołuje poruszenie w sieci. Wiadomo było, że Elon Musk, choć wydaje się być bojownikiem o prawa i wolności, człowiekiem, który sympatyzuje z ludzkością i posiadaczem setek miliardów dolarów, był porównywany do Antychrysta.

Zwłaszcza, że w pełni przyczynia się do badań nad transhumanizmem, ostatecznym celem globalistycznej elity, której ideolog Youval Harari ("geniusz" Światowego Forum Ekonomicznego) promuje we wszystkich pracach i wywiadach, mówiąc, że "człowiek stał się podatny na hakowanie" i że "człowiek jest swoim własnym bogiem". W związku z tym, przynajmniej w środowiskach kultury internetowej, Musk zaczął tracić swoją aurę zbawcy ludzkości.

Musk promuje transhumanizm ze swoją firmą Neuralink, która chce produkować realne implanty chipów w mózgu, oficjalnie pomagając złagodzić cały szereg chorób neuronalnych. Jednak implementacja tych chipów (jego firma jest na drugim podejściu po pierwszej nieudanej przez śmierć pacjenta jakiś czas później) pozwoli nie tylko na "wyleczenie", ale także na podłączenie człowieka do komputera, jego hakowanie, podłączenie do internetu i absolutną kontrolę nad umysłami ludzi na planecie. W rzeczywistości Musk twierdzi, że do 2030 roku miliony ludzi będą chciały poddać się operacji ząbkowania, która będzie prosta i odniesie większy sukces niż samochody Tesla z jego innej, globalnej firmy.

Cóż, od teraz stają się interesującymi rzeczami. Firma Neuralink bierze swoją nazwę od dwóch greckich słów "neuron", co oznacza nerw i "ogniwo" - link, które jest napisane greckimi literami: "νευραλίνκ". Mniej osób wie, że greckie litery, podobnie jak te w hebrajskim, mają swój odpowiednik w cyfrach. 

Co oznacza: N - 50, E - 5, U - 400, R - 100, A - 1, L - 30, I - 10, N - 50, K - 20. Jeśli zsumujemy te liczby, ich wynik to 666.






Rzeczywiście, istnieje wiele liczb, które będą miały wartość 666, "liczby człowieka", która jest przypisana w Biblii do bestii, narzędzia Antychrysta lub samego Antychrysta. Co ciekawe, Biblia odnosi się do tej liczby, że nikt nie będzie mógł sprzedać ani kupić, jeśli nie będzie miał znaku na dłoni lub na czole. Jeśli do tej pory spełniła się przepowiednia dotycząca dłoni, kody kreskowe lub kody QR, które zatrzymują liczby między 3 zestawami linii lub kwadratów (z których każdy ma wartość 6, a więc w sumie 3 z 6), jeśli chodzi o znak na czole, najprawdopodobniej będzie to ten oferowany przez Neuralink.

Oto, co mówi Biblia w Księdze Objawienia 13:1:

 "I sprawił, że wszyscy, mali i wielcy, bogaci i biedni, wolni i niewolnicy, otrzymali znamię na prawicy lub na czole, i nikt nie mógł kupować ani sprzedawać, jeśli nie miał tego znamienia, to jest imienia bestii lub liczby jego imienia. Na tym polega mądrość. Kto ma rozum, niech policzy liczbę bestii. Jest to bowiem liczba ludzka. A jest ich sześćset sześćdziesiąt sześć".



------------


przy okazji, różne informacje za:

ziuanews.ro



Legendarny amerykański aktor Nicolas Cage poradził swoim młodszym kolegom, aby nie dali się nabrać hollywoodzkim studiom z nowymi kontraktami, które wiążą się z manipulowaniem ich wizerunkiem za pomocą sztucznej inteligencji, technologii, którą określa jako "nieludzką".

Cage, który w tym roku wywołał poruszenie swoim występem w filmie "Długonogie", wypowiedział się na temat wykorzystania sztucznej inteligencji w Hollywood w komentarzach, które wygłosił na Festiwalu Filmowym w Newport Beach.

"W mieście pojawiła się nowa technologia. To technologia, z którą nie miałem do czynienia przez 42 lata, aż do niedawna" – powiedział, cytowany przez Deadline. "Jako aktorzy filmowi jesteśmy narzędziami. Nie chowamy się za gitarami czy bębnami" – kontynuował.

Deadline zauważa, że odnosił się on do specyficznego rodzaju wykorzystania sztucznej inteligencji, tego wymaganego od aktorów w EBDR (akronim od "cyfrowej repliki opartej na zatrudnieniu").

Teoretycznie powinny one zapewnić artystom większą ochronę przed sztuczną inteligencją. Uzgodnione między aktorami a studiami, aby zakończyć strajk, który sparaliżował Hollywood w zeszłym roku, przewidują, że firma produkcyjna może stosować cyfrową manipulację występem aktora tylko w przypadku konkretnego filmu lub serialu, na podstawie podpisanej umowy.

60-letni dziś Cage uważa jednak, że nawet ten kompromis jest zbyt daleko idący. "Studia chcą tego, aby mogły zmienić twoją twarz po tym, jak już nakręciłeś film. Mogą zmienić twoją twarz, mogą zmienić twój głos, mogą zmienić sposób, w jaki wypowiadasz swoje kwestie, mogą zmienić twoją mowę ciała, mogą zmienić twoją interpretację" – powiedział młodym aktorom.

"Proszę was, jeśli studio zwróci się do was z prośbą o podpisanie umowy, która pozwoli im na wykorzystanie EBDR do waszych występów, chcę, abyście w odpowiedzi rozważyli to, co nazywam VMFMCMIM: mój głos, moja twarz, moje ciało, moja wyobraźnia, moja interpretacja" – podkreślił.

Jego nowe komentarze pojawiły się po tym, jak Cage powiedział w wywiadzie dla Yahoo Entertainment w listopadzie ubiegłego roku, że technologia AI jest "koszmarem" i "nieludzkim". Opowiedział, jak jego krótki występ jako Superman w filmie The Flash wydanym w zeszłym roku wyglądał zupełnie inaczej w porównaniu z tym, co faktycznie nakręcił, ponieważ obrazy zostały cyfrowo zmanipulowane w fazie postprodukcji.

W osobnym wywiadzie dla The New Yorker tego lata powiedział, że jest "przerażony" technologią sztucznej inteligencji ze względu na jej możliwe implikacje dla artystów, ale także jego własne dziedzictwo. "Chodzi mi o to, co zamierzasz zrobić z moim ciałem i twarzą, kiedy umrę? Nie chcę, żebyś coś z nimi robił!" – wyjaśnił.

Nicolas Cage nie jest bynajmniej jedynym aktorem, który wyraził podobne obawy dotyczące wykorzystania sztucznej inteligencji. Ostatnio młoda aktorka Rachel Zegler, która ma zagrać Królewnę Śnieżkę w długo oczekiwanym filmie aktorskim wyprodukowanym przez Disneya, ujawniła, że myślała, że nie będzie już miała kariery po 18 roku życia. Wyjaśniła, że zgodziła się wtedy na zrobienie jej setek zdjęć, aby stworzyć cyfrową replikę samej siebie, która miała zostać wykorzystana w sekwencjach akcji filmu, w którym miała zagrać.


------------



W amerykańskim stanie Floryda chłopiec odebrał sobie życie w wyniku interakcji z chatbotem AI, a dramatyczne wydarzenie wywołało nowe debaty na temat odpowiedzialności firm zajmujących się sztuczną inteligencją.

Matka zmarłego nastolatka oskarża firmę o zaniedbania i niewdrożenie odpowiednich środków bezpieczeństwa. Do tragedii doszło po tym, jak 14-letni Sewell Setzer przez wiele miesięcy wchodził w interakcję z chatbotem opartym na postaci "Daenerys" z "Gry o tron".

Jego matka twierdzi, że młody mężczyzna nawiązał intensywną więź emocjonalną z chatbotem, co spowodowało, że odizolował się i ostatecznie popełnił samobójstwo. Problem podniesiony w tym przypadku nie jest odosobniony. Sztuczna inteligencja, która zapewnia wsparcie emocjonalne, może przyczyniać się do tworzenia niezdrowych przywiązań, zwłaszcza wśród młodych i wrażliwych użytkowników.

Chociaż sztuczna inteligencja postaci wdrożyła nowe środki, takie jak powiadomienia o ograniczeniu czasu spędzanego przed ekranem i wiadomości, które przekierowują użytkowników na infolinie zapobiegania samobójstwom, środki te pojawiają się o wiele za późno, ponieważ zostały wprowadzone dopiero po tragedii.

Dyskusje zmierzają również w kierunku ograniczeń wiekowych i kontroli, które firmy zajmujące się sztuczną inteligencją muszą egzekwować. Obecnie wiele osób twierdzi, że przepisy są niewystarczające, a zagrożenia dla nieletnich wchodzących w interakcję z chatbotami AI nie są jeszcze w pełni zrozumiałe.

Nie jest to pierwszy taki przypadek. Belgijski ojciec dwójki dzieci popełnił samobójstwo po rozmowie z chatbotem AI o swoich obawach związanych z globalnym ociepleniem. Mężczyzna, który był po trzydziestce, znalazł pocieszenie, rozmawiając o swoich zmartwieniach z chatbotem AI o nazwie "Eliza". Używał robota przez kilka lat, aż do końca swojego życia.




---------------------------


Kim Ung-Yong (ur. 7 marca 1963) – czlowiek o najwyższym znanym ilorazie inteligencji, wpisany do Księgi Rekordów Guinnessa z IQ 210 (nieżyjący już naukowiec Stephen Hawking miał 160).

Mówił od 6 miesięcy, do 3 lat czytał płynnie (po japońsku, angielsku, niemiecku – na naukę języka obcego potrzebował około 30 dni). W wieku 4 lat rozwiązywał całki i obliczenia różniczkowe, pisał wiersze, był też niezwykłym malarzem.

Został zaproszony jako student na Uniwersytet Fizyki w Hanyang, gdzie od 4 do 7 roku życia prowadził wykłady.

W 1970 roku, w wieku 8 lat, został zaproszony do Stanów Zjednoczonych do NASA, gdzie ukończył studia uniwersyteckie. W 1974 roku rozpoczął pracę badawczą w NASA i kontynuował ją do 1978 roku, kiedy to wrócił do domu w Korei Południowej.

Tu w ciągu jednego roku ukończył wszystkie studia i dostał pracę jako asystent uniwersytecki na prowincjonalnym uniwersytecie.

Zapytany przez dziennikarzy, dlaczego zdecydował się na ten gest, Kim Ung-Yong udzielił zdumiewającej odpowiedzi, która być może równa się największemu odkryciu, jakiego ludzie mogą dokonać:

"Możesz mieć wielkie zdolności intelektualne, możesz być genialny w matematyce i mieć niezaprzeczalne umiejętności językowe, jeśli nie osiągniesz sukcesu w zakresie inteligencji emocjonalnej, nic już nie ma znaczenia. Byłem tam, gdzie większość ludzi chce się udać. Nic tam nie ma. Jest opustoszały. Wróć do prostych rzeczy".





Kim Ung-Yong (kor. 김웅용; ur. 8 marca 1962)– południowokoreański inżynier budownictwa lądowego. W młodości został uznany za cudowne dziecko o najwyższym odnotowanym IQ, uzyskując wynik powyżej 210 w skali inteligencji Stanforda-Bineta, Wstąpił na uniwersytet w wieku 4 lat. W wieku 7 lat otrzymał zaproszenie do pracy w NASA. W wieku 5 lat mówił już w 5 językach. 



Życiorys

Kim Ung-Yong urodził się 8 marca 1962 roku w Seulu w Korei Południowej. Jego ojciec, Kim Soo-Sun, był profesorem fizyki na Uniwersytecie Konkuk, a matka, Yoo Myung-Hyun, była nauczycielką. Według Yoo, zanim skończył rok, Kim nauczył się zarówno koreańskiego alfabetu, jak i 1000 chińskich znaków, studiując Tysiąc Znaków Klasycznych, chiński poemat z VI wieku. 


W wieku trzech lat był w stanie rozwiązywać problemy z rachunkiem różniczkowym, a także opublikował 247-stronicową bestsellerową książkę ze swoimi esejami w języku angielskim i niemieckim, a także kaligrafią i ilustracjami.W wieku dwóch lat Kim potrafił mówić po koreańsku, angielsku, francusku, niemiecku i japońsku. 

Występ w Fuji TV

W wieku pięciu lat Kim pojawił się w japońskiej telewizji Fuji i zaszokował publiczność, rozwiązując równania różniczkowe. Później ponownie pojawił się w japońskiej telewizji, gdzie rozwiązywał skomplikowane problemy z rachunkiem różniczkowym i całkowym; Później wspominał to doświadczenie:


Czułem się naprawdę samotny. Nikt nigdy się ze mną nie zaprzyjaźnił. Po godzinach pracy mogłem ćwiczyć i oddawać się swoim hobby, ale nikt nie mógł mi towarzyszyć. Przyjechałem z innego kraju i byłem młody, więc nie było miejsc dla dzieci, mimo że każdy był dorosły.

Edukacja


Według popularnych źródeł Kim rzekomo poszedł studiować fizykę jądrową na Uniwersytecie Kolorado, gdy miał osiem lat.  Jednak w czasie egzaminu wstępnego do college'u – gdzie przyciągnął dużą uwagę mediów – jego ojciec ujawnił dziennikarzom, że wyjazd do Japonii na zdjęcia do programu telewizyjnego Fuji był "jedynym razem, kiedy wyjechał z kraju", a informacje o jego postępach w doktoracie i magisterium w Stanach Zjednoczonych były "dziennikarskim nonsensem".

Jego oświadczenie, że Kim w ogóle nie wyjechał, jest nieco umniejszone przez oświadczenie matki Kima, która stwierdziła, że chociaż "wyszedł na krótką chwilę, aby skontrolować zajęcia na Uniwersytecie Kolorado", został natychmiast zwrócony, ponieważ ich pomieszczenia były "nieodpowiednie dla geniuszu [Kima]", który następnie uczył się w domu aż do egzaminu wstępnego do college'u. 

Po powrocie do Korei Południowej Kim musiał formalnie ukończyć południowokoreańską szkołę, aby dostać pracę. Później zapisał się na Uniwersytet Narodowy Chungbuk, gdzie studiował inżynierię lądową i uzyskał doktorat. 

Dorosłość

Od 2007 r.Pracował jako adiunkt na Uniwersytecie Narodowym Chungbuk. 14 marca 2014 r. został profesorem nadzwyczajnym na Uniwersytecie Shinhan i wiceprezesem Centrum Badań nad Rozwojem North Kyeong-gi.

W 2010 roku Kim skrytykował ideę, że jest "nieudanym geniuszem". Zastanawiając się nad etykietą, stwierdził:

 "Staram się powiedzieć ludziom, że jestem szczęśliwy taki, jaki jestem. Ale dlaczego ludzie muszą nazywać moje szczęście porażką?". 

Dodatkowo dodał, że "Niektórzy uważają, że ludzie z wysokim IQ mogą być wszechmocni, ale to nieprawda. Spójrz na mnie, nie mam talentu muzycznego, ani nie wyróżniam się w sporcie. [...] Społeczeństwo nie powinno nikogo oceniać na podstawie jednostronnych standardów – każdy ma inny poziom wykształcenia, nadzieje, talenty i marzenia i powinniśmy to szanować".






piątek, 11 października 2024

Wojna technologiczna







przedruk
tłumaczenie automatyczne




Dan Diaconu: Jeszcze raz o wielkiej separacji technologicznej


Ponad 10 lat temu rozmawialiśmy o separacji technologicznej i o tym, co dokładnie ona będzie oznaczać. Wiele osób mówiło mi wtedy, że zwariowałem. Po dojściu Trumpa do władzy poczuł, że grunt ustępuje mu spod nóg, gdy dowiedział się o programie „Made in China”, zainicjowanym przez Xi Jinpinga. Zaczął więc wściekle uderzać w chińskie firmy technologiczne. Potem powtórzyłem, że będzie separacja technologiczna, a ci sami mądrzy ludzie mówili, że opowiadają bzdury, bo Chiny zostaną zniszczone przez politykę Trumpa.

Tymczasem, w wyniku praktycznie zamachu stanu, Trump został usunięty z Białego Domu. Jednak polityka USA wobec Chin pozostała niezmieniona. Co więcej, nawet się nasiliło. Wynik? Fiasko! Aby zrozumieć, przedstawię podsumowanie. Zgodnie z inicjatywą „Made in China” celem było, aby Celestial Empire znalazło się w pierwszej piątce krajów świata w wybranych kluczowych branżach. Jakie są branże? Wymieniam je teraz dla Ciebie: IT, robotyka, zielona energia/zielony transport, sprzęt lotniczy, technologia morska, technologia kolejowa, sprzęt energetyczny, nowe materiały, medycyna i rolnictwo. We wszystkich tych obszarach do 2015 roku Chiny były naśladowcą dużych. Gdzie on jest teraz? W większości dziedzin na pierwszym miejscu. I wydaje się, że sankcje pomogły!

Nie będę analizował każdego przypadku z osobna, bo chcę przedstawić Państwu znacznie ciekawszą sytuację. Ale w tym celu musimy także przyjrzeć się drugiej „zbuntowanej sile”, Rosji. Tutaj sytuacja wydawała się znacznie bardziej stroma. Rosyjski sektor technologiczny był na drzewie, niemal całkowicie zależny od Zachodu. Dlatego w momencie nałożenia sankcji sytuacja stała się trudna, ponieważ Rosjanie byli całkowicie zależni – zarówno sprzętowo, jak i programowo – od Zachodu. Sankcje uderzyły ich w łeb i uratowały je dwa elementy: po pierwsze „szaleńcy”, którzy bez wsparcia ze strony innych ludzi nadal badali zjawisko technologiczne w jego istocie, nawet po to, aby wprowadzać innowacje w tej dziedzinie. kogokolwiek, a z drugiej strony import równoległy (który miał przeważający odsetek). Po ogromnych wysiłkach Rosji udało się uzyskać 100% autonomię pod względem oprogramowania, a pod względem sprzętu około 60%, z zaznaczeniem, że teraz nie obowiązują już żadne ograniczenia. Ale jest tu coś zupełnie innego do obejrzenia.

Obecny obraz jest taki: Zachód jest w dalszym ciągu niekwestionowanym liderem technologicznym, ale nie będzie w stanie poradzić sobie z naporem Chin. Jest już około 3-4 producentów, którzy są bardzo blisko produkcji litografii UV, dzięki czemu Chiny będą całkowicie autonomiczne z technologicznego punktu widzenia. Mówię tu o aktualnej technologii produkcji układów scalonych, ale warto też wspomnieć o projekcie wykorzystania akceleratora cząstek do litografii, projekcie, który przeniesie mikroelektronikę w obszary, o których jeszcze kilka lat temu nie śniło się. Chcę zwrócić uwagę na to, że Zachód zostanie wyprzedzony przez Chiny, ponieważ opanowanie dzisiejszej technologii nie jest już tak trudne jak w przeszłości. Zdecydowana większość informacji jest dostępna, więc po prostu każdy, kto chce, w końcu dokonuje skoku.

Tego, czego wielu by się spodziewało, jeszcze nie widziano. Pewnie zastanawiasz się co? W kontekście sankcji większość spodziewałaby się, że Chiny rzucą się na pomoc swojemu rosyjskiemu sojusznikowi. Po prostu ogłaszali to tyle razy, a spotkania Putina z Xi należą do najbardziej serdecznych. Dlaczego tak się nie stało? Zanim udzielę odpowiedzi, powiem tylko, że jest wiele ważnych chińskich firm – na przykład Xiaomi – które w obawie przed sankcjami zerwały stosunki handlowe z Rosją. co się dzieje

Na pierwszy rzut oka można powiedzieć, że Rosjanin jest wyciągany spod nóg przez Chińczyków. Po prostu zapomniałeś o jednym istotnym elemencie: czy widziałeś Rosjan proszących Chińczyków o pomoc? Wszystko, co dzieje się w stosunkach handlowych mikroelektroniki między Chinami a Rosją, jest kontynuacją stosunków sprzed sankcji. Czy Rosjanie nie prosili nikogo o pomoc? Dlaczego? Ponieważ nie chcą być zdani na łaskę innej władzy. To, co przydarzyło się branży technologicznej po konfrontacji na Ukrainie, było zimnym prysznicem, po którym zrozumieli, że w dzisiejszym świecie albo jesteś autonomiczny technologicznie, albo nie! Zaczęli więc wznawiać produkcję krajową.

Będziesz się śmiał: zrobili litografa, ale który potrafi pracować w technologii...350 nm. Boże, Samsung i TSMC atakują technologię 1 nm, co to za osiągnięcie? Wygląda na dobry żart. Czy wiesz, co mówią? Dobre, głupie, dopóki sprawia, że ​​jestem głodny i jest zrobione przeze mnie, to jest świetne! Taka byłaby odpowiedź Rosjan, którzy proponują np., że do 2030 roku osiągną samowystarczalność w technologii… 14 nm. Oznacza to, że za maksymalnie 2 lata będziemy 14 razy bardziej zacofani niż mieszkańcy Zachodu. To znaczy, jeśli Rosjanie postawią na swoim. O co jednak w tym wszystkim chodzi?

Tak naprawdę Rosjanie nie odgrywają wiodącej roli w zachodniej technologii. Wiem, że nie mają szans w tej iteracji, ponieważ źle zaczęli i to nie od teraz, ale od lat 80-tych! Ale wiem też, że jeśli w ogóle nie jesteś w stanie opanować tej technologii, jesteś zgubiony. Dlatego w dziedzinie mikroelektroniki samowystarczalność w zakresie 20 nm jest jak najbardziej korzystna. Tak, wiem, nigdy nie będą konkurować z Huawei, Apple, Samsungiem na telefonach, ale jeśli będą potrzebować sprzętu wojskowego lub technologii komunikacji cyfrowej, mogą być samowystarczalni w technologii 20 nm. Nawet jeśli oznacza to technologię następnej generacji.

Ale obszar, w którym Rosjanie przodują, nazwałbym „inną technologią”. który to jest No cóż, następny, który jeszcze się nie pojawił, a na początku którego już usiedli. Podam przykład: niedawno wypuścili magnes 2D. To technologia wręcz niesamowita: magnes, który przyciąga tylko obiekty idealnie do niego dopasowane, nie przyciągając niczego powyżej ani poniżej. Pierwszych odkryć w tej dziedzinie dokonano w 2017 roku, ale Rosjanie już opracowują technologię, która może produkować magnesy 2D na dużą skalę! Czy to wygląda jak zabawka? Otóż ​​nie, bo taka „zabawka” będzie podstawą generacji układów scalonych, które mogłyby pracować w technologii na poziomie atomowym. Czy nadal wygląda to dla ciebie jak zabawka? Nie mówię tu o możliwości wykorzystania takich magnesów do skalowania komputerów kwantowych.

Ale powiem Ci też coś innego. Rosjanie robią ogromny postęp w dziedzinie, która może wydawać się archaiczna, ale która nie miała ostatniego słowa w rozwoju ludzkości: analogowej. Czy wyczuwam sarkastyczny uśmiech? Nie byłoby tak! Opowiem wam historię: na Uniwersytecie Samara zaprezentowano „komputer fotoniczny”. Wszystko kręci się wokół eksperymentalnie zbudowanego na wspomnianej uczelni procesora fotonicznego, a właściwe testy powinny zakończyć się do końca tego roku. Jakie znaczenie ma maszyna? Cóż, dla przykładu, jest w stanie rozpoznawać kształty z większą dokładnością i kilkaset razy szybciej niż obecne systemy oparte na sztucznej inteligencji (sieci neuronowej). Czy nadal wydaje się to drobnostką? To technologia analogowa, przeniesiona do świata cyfrowego i mogąca się z nim połączyć. Sprytnie zastosowane może dać ogromne „wzmocnienie” całemu obszarowi sztucznej inteligencji! Domena analogowa została w tyle za cyfrą, ale zapewniam, że nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa i jej granice po prostu nie istnieją! Analog to iteracja pozostawiona technologicznie niedokończona i podjęta przez Rosjan w locie.

Wspomniałem jedynie o informatyce kwantowej, prawdopodobnie jedynej dziedzinie przyszłości, w której trzy potęgi świata rywalizują ramię w ramię. Chciałem jednak przedstawić Państwu inny obraz, aby z grubsza zrozumieć, na czym stoimy i co dokładnie przyniesie nam to, co nazwałem „oddzieleniem technologicznym”. Jaka jest zatem aktualna mapa?

Zachód jest opóźnioną/zdegenerowaną potęgą, której Chiny ukradły spod nóg obecną domenę technologiczną. Dlaczego tak się dzieje? Ponieważ Niebiańskie Imperium ma determinację i szaleństwo, aby tego dokonać. Rosja natomiast iteruje analogowo, będąc tutaj bardzo blisko eksplozji. Mówię wam, jeśli odniesie sukces w dziedzinie komunikacji, będzie to coś tak rewolucyjnego, że dzisiejsza technologia będzie jak komputery z lat 60. umieszczone przed dzisiejszym laptopem o wysokiej wydajności! Innymi słowy, Rosja rozwija się w innym kierunku, starając się jedynie dotrzymać kroku obecnej cyfrowej iteracji technologicznej.

Czy to, co powiedziałem do tej pory, może nas prowadzić do wniosku, że Zachód umarł? 60% tak! Jedyną szansą Zachodu byłoby opracowanie od podstaw nowej technologii. Czy coś takiego jest możliwe? Jeśli weźmiemy pod uwagę, że absolutnie całe szaleństwo technologiczne, którego obecnie doświadczamy, pomyślano w latach 50. i od tego czasu całą energię skierowano wyłącznie na jego realizację, powiedziałbym, że nie. Ale kto wie, jaka niespodzianka może czekać na nas za rogiem? Zobaczymy.

Autor: Dan Diaconu




https://gandeste.org/analize-si-opinii/dan-diaconu-din-nou-despre-marea-separare-tehnologica/133336/










czwartek, 19 września 2024

Kradzież (klonowanie) głosu za pomocą SI




SI opętując człowieka "korzysta" oczywiście z jego głosu, bo "korzysta" z jego ciała, ale sposób mówienia jest inny, czasami charakterystyczny, dlatego można rozpoznać tego samego (?) "operatora" w różnych ciałach.


SI kradnące głosy, kamerki w telewizorach, o których nikt nie wie, wybuchające pagery i tostery, czekające na dogodną okazję mordercze miksery kuchenne, podstępne ekspresy do kawy bijące nunczako... co jeszcze zgotuje nam ludzkość uposażona w super technologię?










przedruk
tłumaczenie automatyczne




Brytyjski bank ostrzega, że "miliony" ludzi mogą stać się ofiarami oszustw, które wykorzystują sztuczną inteligencję do klonowania ich głosu




Starling Bank, pożyczkodawca działający wyłącznie online, powiedział, że oszuści są w stanie wykorzystać sztuczną inteligencję do odtworzenia głosu danej osoby na podstawie zaledwie trzech sekund dźwięku znalezionego w filmie opublikowanym w Internecie przez tę osobę.


Co więcej, mogą później zidentyfikować przyjaciół i członków rodziny danej osoby i użyć sklonowanego przez sztuczną inteligencję głosu do zorganizowania rozmowy telefonicznej z prośbą o pieniądze.

Tego typu oszustwa mają potencjał, aby "oszukać miliony ludzi" – powiedział Starling Bank w komunikacie prasowym w środę. W rzeczywistości setki osób zostało już dotkniętych tym problemem, jak podaje CNN.


Według ankiety przeprowadzonej w zeszłym miesiącu przez bank wraz z Mortar Research na próbie ponad 3000 dorosłych, ponad jedna czwarta respondentów stwierdziła, że w ciągu ostatnich 12 miesięcy padła ofiarą oszustwa polegającego na klonowaniu głosu AI.

Badanie wykazało również, że 46% respondentów nie było świadomych istnienia takich oszustw i że 8% wysłałoby tyle pieniędzy, o ile poprosiłby przyjaciel lub członek rodziny, nawet jeśli rozmowa wydawała im się dziwna.


"Ludzie często publikują w Internecie treści z nagraniami swojego głosu"

Bank zachęca ludzi do uzgodnienia ze swoimi bliskimi "frazy bezpieczeństwa" – prostej, losowej, łatwej do zapamiętania frazy, która różni się od innych haseł – której można użyć do weryfikacji tożsamości przez telefon.

Jednocześnie zaleca się, aby nie udostępniać bezpiecznej frazy za pomocą SMS-a, co mogłoby ułatwić oszustom odnalezienie się, ale – jeśli zostanie udostępniona w ten sposób – wiadomość powinna zostać usunięta po tym, jak zobaczy ją druga osoba.



"Ludzie regularnie publikują w Internecie treści, które zawierają nagrania ich głosu, nigdy nie wyobrażając sobie, że czyni ich to bardziej podatnymi na oszustów" – powiedziała Lisa Grahame, dyrektor ds. bezpieczeństwa informacji w Starling Bank.

W miarę jak sztuczna inteligencja staje się coraz bardziej zdolna do naśladowania ludzkich głosów, rosną obawy o jej potencjał do szkodzenia ludziom, pomagając przestępcom w uzyskiwaniu dostępu do ich kont bankowych i rozpowszechnianiu fałszywych informacji.


Na początku tego roku OpenAI, twórca chatbota generatywnej AI ChatGPT, zaprezentował swoje narzędzie do replikacji głosu, Voice Engine, ale nie udostępnił go publicznie na tym etapie, powołując się na "potencjał niewłaściwego wykorzystania syntetycznego głosu", według cytowanego źródła.










Brytyjski bank ostrzega, że "miliony" ludzi mogą stać się ofiarami oszustw, które wykorzystują sztuczną inteligencję do klonowania ich głosu (gandul.ro)


Oszustwa związane z klonowaniem głosu AI mogą być wymierzone w miliony ludzi, ostrzega Starling Bank | Biznes CNN