Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą mord. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą mord. Pokaż wszystkie posty

sobota, 8 czerwca 2024

Rocznica niemieckiej zbrodni w Pivie (Serbia)





przedruk
tłumaczenie automatyczne






Najpierw zabijano dzieci na oczach rodziców, potem dziewczynki i kobiety.


8. јун 2024 08:35

Zoran Šaponjić




Od 6 do 12 czerwca 1943 r. Dywizja Księcia Eugena wraz z Dywizją Handžar, muzułmańskimi ustaszami z Hercegowiny, zabiła 1290 osób z Piwlji, w tym 549 dzieci



Nie do zapomnienia przez przypadek. Do zapamiętania. Tego dnia, 7 czerwca 1943 r., niemiecka Dywizja Volksdeutscherów SS Księcia Eugena wraz z Gatakimi i Ustaszami z Dywizji Handžar w ciągu godziny, jak mówią, skutecznie i precyzyjnie zabiła 522 miejscowych, w tym 109 dzieci poniżej 15 roku życia.


Bractwo Blagojević z tej piwnej wioski straciło tego dnia 220 członków. Ani winni ani winni, wszyscy zostali zabici tylko dlatego, że byli Serbami. Jedno z dzieci, a historia pozostała w Pivie, urodziło się tego dnia na szafocie i zostało natychmiast stracone.


Nie ma w Pivie bractwa, które nie zostałoby dotknięte tragedią tego dnia. Niemieccy żołnierze, jak to zostało odnotowane i pozostało na zawsze, wabili dzieci cukierkami, zbierali je do zapadlisk, a następnie rozstrzeliwali.

W okolicznych wioskach Dywizja Księcia Eugeniusza od 6 do 12 czerwca tego roku, wraz ze wspomnianą Dywizją Handžar, zabiła 1290 osób z Pivlja, w tym 549 dzieci, właśnie dorosłych chłopców, dziewcząt, poniżej 20 roku życia.


W tamtych czasach na Pivie na zawsze zgaszono wiele kominków.

W miejscowości Gojkovica Do koło Plužine, nad Pivą, dzień wcześniej, 6 czerwca, w wigilię święta Ścięcia św. Jana Chrzciciela, Niemcy zamknęli w baraku 46 mieszkańców, według niektórych wersji wydarzeń było ich 60 i spalili ich wszystkich żywcem.

Jaglika Adžić, która została konsekrowana przez Serbski Kościół Prawosławny, podobnie jak inni męczennicy z Pivy, miała 17 lat. Została odsunięta na bok, gdy zobaczyła, że jej bracia Milorad (8), Momcilo (4) i Dusan (2), jej ojciec i matka, Krsto i Stoja, płoną w chacie, gdy usłyszała krzyki swoich braci, pobiegła do ognia, wskoczyła w ogień i spłonęła razem z nimi.

W 1969 roku poeta piwa Kosta Radovic zeznawał o zbrodni:

"Nigdy nie zapomnę Dol. Jest to największe miejsce egzekucji w Czarnogórze, ogromna i bezbolesna tragedia dla mieszkańców Pivy. Miałem wtedy siedem lat i wraz z około dwudziestoma miejscowymi ze wsi Borković uciekałem, ukryty przed prześladowcami, w wysokiej jaskini po drugiej stronie kanionu Komarnica. Pamiętam, że z Dol słychać było wybuchy i huk, który przecinał niebo i którego nigdy nie zapomnę. Kiedy lód się załamał, w jaskini rozległ się ogólny krzyk. Byłam zdezorientowana, nie wiedziałam, co się dzieje, ale czułam straszne przerażenie i strach. Później powiedzieli mi, co się stało... Ten lelek zobowiązuje mnie do tego, by zawsze pamiętać o nieszczęśnikach, którzy zginęli w Doli, pisać o nich, nie pozwolić, by o nich zapomniano".


W zapadliskach, w piwnych wioskach, zabijali najpierw dzieci poniżej 15 roku życia, na oczach rodziców, potem kobiety i dziewczęta, a na końcu te powyżej 15 roku życia. Dlaczego, w tej kolejności, wiedzą tylko nie-ludzie w ludzkiej postaci.

"Kiedy nadeszła ta dywizja SS, która nie zostawiła nikogo żywego przed sobą, zabrała całą znalezioną ludność. Oprócz mnie z domu zabrano moją siostrę Vidę i ośmioletniego siostrzeńca Veljo Vucurovica, którzy przyszli do mojego wujka. Mój brat Sava, który nie chciał wychodzić z domu, bo domyślał się, co nas czeka, został zabity w domu. Wraz z nim zginęli jego żona, syn i trzy córki. Kiedy ich zabili, podpalili dom, żeby nie było czego grzebać, bo zostały tylko popioły" – to świadectwo Miloša Glomazića, urodzonego w 1907 roku, który jako jedyny zdołał tego dnia uciec ze strzelnicy zakrwawiony, ranny.


W miejscu śmierci zbudowano świątynię.

"Niektórzy mówią o 109, ale 111. Ofiara dzieci przypieczętowała ofiarę piwa podczas II wojny światowej. Większość ofiar to dzieci, kobiety, kobiety w ciąży, osoby starsze, niemowlęta, wszystkie niewinne ofiary zabite przez faszystów i nazistów, i to nie tylko te, które przybyły z Niemiec i Dywizji Księcia Eugena, ale także wielu innych naszych sąsiadów, którzy dołączyli do tych zbrodniczych oddziałów SS" – powiedział kilka lat temu bp Joanikije w miejscu cierpienia męczenników z Piwy.


Krwawe, bestialskie, prawdopodobnie nieodnotowane do tej pory w historii ludzkości trwały w następnych dniach w Gornji Brezne, Stabne, Kručica, Miljčkovac, Bukovac, Zabroj, Rudnice, Brljevo i innych wsiach. Nie mogli upić się serbską krwią.


Pod koniec lipca 2022 r. parlament Czarnogóry przyjął rezolucję w sprawie ludobójstwa w Pivie i Veliku.

"Jeśli Jasenovac jest największym serbskim miastem pod ziemią, to Velika i Piva są dwoma największymi serbskimi miastami pod ziemią. Zabronili nam pamiętać o tych ofiarach. Zawsze rozumiano, że Serbowie cierpią jako naród. Teraz mówię: nie zapominam i nie przebaczam, nie jestem ani Bogiem, ani Archaniołem Michałem" – powiedział Milan Knežević podczas debaty nad rezolucją.









t.rs/srbija-i-balkan/94266-pivski-mucenici-zlocin-ustase-drugi-svetski-rat-piva/











czwartek, 2 listopada 2017

Helloween - pamiątka mordu



ZŁOTY MELON



"W powszechnej świadomości Halloween kojarzone jest ze świętem zmarłych – w rzeczywistości, zarówno poganie jak i wcześni chrześcijanie upamiętniali zmarłych wiosną – między marcem a majem[3]."




Stwórca im odmówił.








"Oddaj cukierek, albo zrobię ci psikusa..."






Kilka tysięcy lat temu padła najważniejsza enklawa bezpieczeństwa - czyli ....... numer Jeden.

Mieszkańcy zostali zgubieni.

 



Do dzisiaj dzień ten świętowany jest na zachodzie - truchła Lachów stały się straszydłami, głowy leżące na ziemi stały się dyniami...









To wesoły dzień, bo to dzień zwycięstwa...

Diabły wtargnęły do "nieba"..



"osiągnęli stan zbawienia i przebywają w niebie, przypadająca corocznie na dzień 1 listopada"



Innym symbolem tego zwycięstwa są tzw. bramy tryumfalne.


W Lachii na drugi dzień po walce zaczęło się żałobne zawodzenie...



"obchód liturgiczny poświęcony zmarłym, przypadający corocznie na dzień 2 listopada, treściowo połączony z poprzedzającą go uroczystością Wszystkich Świętych[2]. Zaduszki zbiegają się zazwyczaj z ludowymi uroczystościami ku czci zmarłych, wywodzącymi się z wierzeń pogańskich lub obrzędowości przedchrześcijańskiej"




Raj upadł...

All Hallows' Eve













I dlatego mamy na świecie to, co mamy - nieustanna przemoc, zawiść, nienawiść, oszczerstwo, wojny....


To jest ich raj, raj oszczerców....




























.



















sobota, 15 kwietnia 2017

MORD W CZARNYM LESIE




MORD W CZARNYM LESIE
2014-11-27 20:36 

Czarny Las to duży kompleks leśny położony o kilka kilometrów na zachód od Stanisławowa, (czyli obecnego Iwano-Frankowska na Ukrainie), który w okresie okupacji niemieckiej był miejscem masowych egzekucji mieszkańców tego miasta.
Jaki los może zgotować ludziom azjatycka dzicz z europejskimi „nadludźmi”?
W nocy z 14 na 15 sierpnia 1941 roku w Czarnym Lesie w pobliżu Stanisławowa Gestapo na rozkaz SS-Hauptsturmführera Hansa Krügera dokonało egzekucji ok. 250 przedstawicieli inteligencji polskiej ze Stanisławowa.
Po agresji sowieckiej na Polskę, zaraz po zajęciu Stanisławowa, rozpoczęły się  represje wobec ludności polskiej . Nie tylko okupanci  sowieccy prześladowali Polaków, ale również miejscowi Ukraińcy. Przez 3 dni, tzw. komitety rewolucyjne aresztowały polskich działaczy, którzy byli kierowani do więzień. Tam więźniowie byli bici, głodzeni i w końcu mordowani. Naprędce zorganizowana milicja ukraińska rozbrajała i mordowała funkcjonariuszy policji państwowej  i polskich  żołnierzy. NKWD po zorganizowaniu swojej komórki w Stanisławowie przeprowadziła aresztowania polskich oficerów, działaczy partii politycznych, sędziów, prokuratorów, lekarzy, naukowców. Duża część z nich zginęła w Katyniu. W latach 1940-1941 część polskich mieszkańców ziemi stanisławowskiej została wywieziona na Syberię.
Po zakończonych działaniach zbrojnych w kampanii wrześniowej, różne formacje niemieckie przystąpiły do realizacji tzw. „Akcji Inteligencja” (niem. Intelligenzaktion), trwającej z przerwami do 1943 roku, wymierzoną w polską elitę intelektualną.
Akcja ta przebiegała z różnym nasileniem w poszczególnych rejonach okupowanej Polski.
Najwięcej zbrodni popełniono na

Pomorzu (Intelligenzaktion na Pomorzu, ok. 30 tys. ofiar śmiertelnych),
Wielkopolsce (Intelligenzaktion Posen, ok. 2 tys. ofiar),
Mazowszu (Intelligenzaktion Masovien, ok. 6,7 tys. ofiar),
Śląsku (Intelligenzaktion Schlesien, ok. 2 tys. ofiar),
Łodzi (Intelligenzaktion Litzmannstadt, ok. 1,5 tys. ofiar),
a także w tzw. akcjach specjalnych, z których największe to Akcja AB(Ausserordentliche Befriedungsaktion, ok. 3,5 tys. ofiar), 
Sonderaktion Krakau i Zweite Sonderaktion Krakau (ok. 187 ofiar, uczonych i pracowników naukowych z Uniwersytetu Jagiellońskiego)
 Zbrodnia ta zwana „Akcją Nachtigall” została dokonana 4 lipca 1941 roku przez ukraińsko – niemiecki  batalion Nachtigall. Zginęli wówczas bestialsko pomordowani strzałami w tył głowy m.in. Tadeusz Boy – Żeleński, prof. Kazimierz Bartel (3-krotny premier II RP), prof. Adam Sołowij, światowej sławy ginekolog- położnik, najstarszy zamordowany, wówczas  82 – letni profesor Uniwersytetu Jana Kazimierza.
Mój ojciec doc. med. Maurycy Marian Szumański zamordowany przez Niemców we Lwowie 4 listopada 1941 roku był asystentem prof. Adama Sołowija w jego katedrze na Uniwersytecie Jana Kazimierza.
Batalion „Nachtigall” (niem. Słowiki) – niemiecki batalion złożony z Ukraińców, działający w roku 1941, w czasie II wojny światowej. Oficjalna nazwa niemiecka: Sondergruppe Nachtigall. Przez propagandę ukraińską wraz z batalionem „Roland” określany był mianem „Drużyn Ukraińskich Nacjonalistów”.
Po ataku Niemiec na ZSRR w 1941 roku, NKWD wymordowało polskich i ukraińskich więźniów, w więzieniu przy ul. Bilińskiego w Stanisławowie. Ciała ofiar tej masakry zostały prawdopodobnie przewiezione i ukryte w pobliżu miasta. Ponownie powstała ukraińska milicja, która tym razem rozpoczęła rozprawę z Ukraińcami, współpracującymi z okupantami sowieckimi.
Po zorganizowaniu się władzy niemieckiej, przystąpiła ona do niszczenia populacji żydowskiej. 4 sierpnia 1941 roku Gestapo wezwało do swojej siedziby inteligentów żydowskich. Stawiło się ich ok. tysiąca, wszyscy zostali przewiezieni do lasu koło Uhrynowa i zamordowani.
W następnych miesiącach Gestapo z pomocą policji ukraińskiej dokonywało w kilku etapach masowych egzekucji Żydów. Część z nich została wywieziona do niemieckich obozów koncentracyjnych. Z 30 tys. Żydów, którzy mieszkali w Stanisławowie ocalało kilkuset, uratowanych przez polskich sąsiadów, bądź  ukrywając się w lasach.
Szefem Gestapo w Stanisławowie został hauptsturmführer Hans Krüger, który wziął wcześniej udział w mordzie profesorów lwowskich. Na jego polecenie 8 i 9 sierpnia 1941 roku policja ukraińska dokonała aresztowań polskiej inteligencji, głównie nauczycieli. Również tak jak w przypadku mordu na profesorach lwowskich oraz mordu na inteligencji krzemienieckiej imienną listę aresztowanych przygotowali ukraińscy nacjonaliści. Jako autorów listy wymienia się profesorów gimnazjum ukraińskiego w Stanisławowie: dr Iwana Rybczyna i nauczyciela o nazwisku Danysz.
Nauczycieli aresztowano podstępem po zwołaniu ich na naradę w związku ze zbliżaniem się roku szkolnego. Pozostałe osoby były zabierane z domów przez policję ukraińską. Polakom tłumaczono, że są wzywani na krótkie przesłuchanie. Spokojne i uprzejme zachowanie policjantów sprawiło, że aresztowani nie nabierali podejrzeń wobec zamiarów Niemców i poddawali się biegowi wypadków. Zdaniem Tadeusza Olszańskiego (Tadeusz Olszański, pseud. i kryptonimy Simenfalvy, T.O., tad. (ur. 28 sierpnia 1929 w Stanisławowie, polski dziennikarz, publicysta, tłumacz) ukraińska policja została starannie przygotowana przez Niemców do tej akcji. Ogółem w dniach 8-9 sierpnia 1941 roku aresztowano blisko 300 Polaków.
Aresztowanych przetrzymywano w więzieniu Gestapo i wykorzystywano przy pracach budowlanych w okolicach ogrodów Bracha. Początkowo można było z nimi nawiązać kontakt. Po kilku dniach strażnicy ukraińscy zaczęli strzelać do osób próbujących zbliżać się do pracujących więźniów.
W nocy z 14 na 15 sierpnia 1941 roku większość aresztowanych Polaków, około 250 osób, przewieziono ciężarówkami do Czarnego Lasu w okolicy wsi Pawełcze, rozstrzelano, ich zwłoki zakopano na miejscu. Z kaźni ocalał Polak, leśniczy z Sołotwiny, który korzystając z deszczu i nieuwagi konwojentów, zsunął się z ciężarówki i uciekł. Tuż przed egzekucją Niemcy zebrali grupę chłopów z Pawełcza i nakazali jej wykopanie dołów w Czarnym Lesie.
Los ofiar ukrywano przed ich rodzinami, które w dalszym ciągu czyniły starania o zwolnienie uwięzionych. We wrześniu 1941 roku rodziny zaniepokojone brakiem informacji wysłały delegację do siedziby Gestapo, Hans Krüger zapewnił jednak że nauczyciele żyją i są w trakcie śledztwa.
Pozwolił na przysyłanie paczek żywnościowych i odzieży na zbliżającą się zimę. Żywność ta była dawana psom, a odzież rozdzielali między siebie dozorcy więzienni.
Dokonanie zbrodni wyjawił zimą 1942 roku niemiecki prokurator Rotter w rozmowie z Karoliną Lanckorońską, przybyłą do Stanisławowa jako przedstawicielka Rady Głównej Opiekuńczej ( RGO ).
Również Krüger będąc pewnym, że Lanckorońska nie wyjdzie z więzienia, podczas jej przesłuchania, chwalił się swoim udziałem w mordzie na profesorach lwowskich, sugerując że to samo stało się z nauczycielami ze Stanisławowa.
 
Świadek technik pocztowy, Polak, J.M., zatrudniony w siedzibie Gestapo przy instalowaniu centrali telefonicznej i sygnalizacji zeznał:
„Miałem możność poruszania się po całym budynku Gestapo i wglądu na dziedziniec więzienny w ciągu kilku dni mojej pracy. Widziałem jak doprowadzani przez ukraińską policję Polacy byli doprowadzani do pokoju, gdzie urzędowali dwaj gestapowcy, bracia Mauerowie. Stamtąd po przesłuchaniu, aresztowanych odsyłano do więzienia. Akcja trwała około 3 dni. Po kilku dniach zobaczyłem, jak policja ukraińska usuwała z dziedzińca więziennego pracujących tam jakichś więźniów.
Po usunięciu ich z dziedzińca zaczęto wyprowadzać z więzienia do stojącego tam ciężarowego samochodu na wpół odzianych mężczyzn. Byli tylko w spodniach i koszulach, boso. Wielu z nich poznałem. Byli to nauczyciele i lekarze – Polacy, mieszkańcy Stanisławowa. Dwaj ukraińscy policjanci i dwaj gestapowcy ponaglali ich biciem drewnianymi pałkami (nogami od stołów i krzeseł) do zajmowania miejsc w samochodzie. Szczególnie mocno pobity został jeden nauczyciel, który nie miał siły wspiąć się na wysokie podium samochodu. Uratowała go od dalszych uderzeń udzielona mu przez kolegów pomoc. Po załadowaniu wozu liczbą ok. 30-40 ludzi nakryto ich brezentem. Wówczas wyszedł z budynku jeden z braci Maurerów, Willi, z automatem i kazał eskorcie usadowić się przy więźniach. Sam wsiadł do szoferki i samochód opuścił więzienie udając się w nieznanym  kierunku.

Ofiary mordu
Władysław Łuczyński – polski malarz i nauczyciel rysunku w szkole w Stanisławowie w okresie II Rzeczypospolitej,
Rudolfa Rajnocha i Józefa Lewickiego zamordowano za wywieszenie w dniu 11 listopada 1941 roku na grobach legionistów na cmentarzu stanisławowskim biało-czerwonej flagi.
Rozstrzelano wówczas około 50 osób (w tym 30 uczniów) i wielu pobito. Ponadto około 250 osób rozstrzelano wówczas w Czarnym Lesie pod Pawełczem.       31 grudnia 1941 roku na dziedzińcu więzienia w Stanisławowie rozstrzelano 25 osób (głównie kobiety).
W niemieckim więzieniu w Stanisławowie 17 czerwca 1942 roku zmarł na tyfus po rocznych okrutnych torturach polski ksiądz rzymskokatolicki i działacz konspiracyjny w czasie II wojny światowej Józef Smaczniak; prawdopodobnym miejscem pochówku księdza stał się Czarny Las.  
26 lipca 1942 roku pod zarzutem ukrywania Żydów w Stanisławowie został zamordowany przez Niemców polski ksiądz Jan Peregryn Haczela (wraz z br. Stefanem Kosiorkiem i o. Remigiuszem Wójcikiem).
Jesienią 1942 roku na boisku „Sokoła” Niemcy rozstrzelali 14 chłopców z jednej klasy i mężczyznę (dentystę) – wszystkich z Kałusza.
W 1942 roku Niemcy rozstrzelali 15 osób za próbę przejścia rumuńskiej granicy.
2 lutego 1943 roku na ulicy Ormiańskiej we Lwowie Niemcy rozstrzelali l0 Polaków ze Stanisławowa m.in.: Zdzisława Teodora Ziobrowskiego, Alfreda Stadlera, Kazimierza Kamińskiego i Eugeniusza Sięgala.
W 1943 roku po łapance rozstrzelano nie ustaloną liczbę osób, głównie młodzieży ze Stanisławowa.
W marcu 1944 roku rozstrzelano kilka osób w Pasażu przy ul. Kazimierzowskiej.
Rozstrzelano pięcioosobową grupę młodzieży ZWZ-AK m.in.: Stanisława Chrymowicza.
Znany jest przypadek zamordowania przez Niemców w Stanisławowie, w nieokreślonym czasie, grupy osób z Halicza, w tym nauczyciela gimnazjalnego, jego rodziców oraz rodziny.
Ogólnie liczbę zamordowanych Polaków w Stanisławowie szacuje się na ok. 860 osób.
Odpowiedzialni za zbrodnie
SS-Hauptsturmführer Hans Krüger – skazany w 1967 roku na dożywocie za mordy na Żydach. Podpisywał wraz z Oskarem Brandtem wyroki śmierci. Wyszedł na wolność w 1986 roku.
Zastępca, a później następca Krügera, SS-Untersturmführer Oskar Bandt, gestapowiec Remarb Müller, volksdeutsch Zygmunt Adamski, po wojnie ujęty w Nowym Sączu i skazany 28 listopada 1945 roku. na karę śmierci.
Bezpośredni udział w rozstrzeliwaniu wzięli bracia Johann i Willi Mauerowie, volksdeutsche, przed wojną żołnierze WP, podczas wojny służyli w Gestapo, obaj uczestniczyli w egzekucji profesorów lwowskich. Wykazywali się szczególnym okrucieństwem podczas aresztowań i przesłuchań. Osobiście dokonywali egzekucji więźniów, wzięli udział w rozstrzeliwaniu nauczycieli w Czarnym Lesie. Po wojnie skazani przez sąd niemiecki na karę więzienia.
Zbiorowe groby pomordowanych w Czarnym Lesie odkryto w 1988 roku dzięki staraniom rodzin ofiar. Było to 8 dołów o wymiarach 10 na 12 metrów. W 1991 roku Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa ufundowała na miejscu egzekucji tablicę i pomnik.
W sierpniu 2011 roku w Czarnym Lesie odsłonięto krzyż upamiętniający pomordowanych Polaków. Na uroczystości byli obecni: gubernator obwodu iwano - frankiwskiego  Michajło  Wyszywaniuk i sekretarz Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa Andrzej Krzysztof Kunert oraz rodziny ofiar.


Dokumenty, źródła, cytaty
Karolina Lanckorońska „Wspomnienia wojenne”,


http://www.obiektywnie.com.pl/artykuly/mord-w-czarnym-lesie.html

poniedziałek, 12 grudnia 2016

Były premier PRL Piotr Jaroszewicz




Były premier PRL Piotr Jaroszewicz mógł zginąć z powodu tajemnic, które poznał w czerwcu 1945 r. w Radomierzycach koło Zgorzelca.


Na początku czerwca 1945 r.  na dziedziniec pałacu w Radomierzycach wjechały trzy terenowe samochody. Z aut wysiadło kilku cywilów i uzbrojeni żołnierze w polskich mundurach. Weszli do pałacowych pomieszczeń. Zamierzali przeszukać zdeponowane w Radomierzycach pod koniec II wojny światowej ogromne niemieckie super tajne archiwum. Jadąc do pałacu, nie wiedzieli jeszcze, co ono zawiera. Kilkadziesiąt lat później trzy najbardziej wtajemniczone w te poszukiwania osoby zostały zamordowane - wszystkie w tajemniczych okolicznościach. Był wśród nich peerelowski premier Piotr Jaroszewicz.

Klucz do tajemnic II wojny światowej
Radomierzyce to wioska znajdująca się niedaleko  tzw. Europa-Miasta Zgorzelec/Görlitz.
W niej znajduje się wspomniany pałac. Zbudowano go w 1708 r. na wyspie otoczonej podwójną fosą. Latem 1944 r. hitlerowcy rozpoczęli w radomierzyckim pałacu toczone ścisłą tajemnicą prace budowlane. W jednym z pomieszczeń powstało coś na kształt opacerzonego bankowego skarbca. Zaraz potem do Radomierzyc zaczęły zjeżdżać ciężarówkami tajne, zebrane w całej Europie dokumenty. Raporty o przebiegu tej akcji trafiały bezpośrednio na biurko Waltera Schellenberga, szefa VI departamentu Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy (RSHA). To może świadczyć o randze całego przedsięwzięcia, a także o znaczeniu archiwum dla hitlerowców. Wskazuje również na osobę, której najbardziej zależało na ukryciu dokumentów, będących już po wojnie znakomitym punktem przetargowym w różnych rozgrywkach nie tylko politycznych. Rozgrywkach o życie!

Steć ujawnia misję Jaroszwicza
Znany sudecki przewodnik Tadeusz Steć, współpracownik służb wywiadowczych, ujawnił, że w 1945 r. odwiedził Radomierzyce w poszukiwaniu zdeponowanych tam dokumentów. Pałac, nietknięty podczas wojny, został opuszczony. Pozostali natomiast okoliczni autochtoni, którzy wspominali, że przez ostatnie miesiące w majątku mieszkali również jacyś obcokrajowcy, prawdopodobnie Francuzi. Widzieli także polskich żołnierzy, którzy przyjechali do pałacu. Kierował nimi Piotr Jaroszewicz, wówczas pułkownik LWP. Do Jaroszewicza trafiła informacja o ukryciu przez Niemców ważnych dokumentów w pałacu koło Zgorzelca. Jaroszewicz chciał, by nie była to oficjalna akcja wojskowa, lecz prywatne przedsięwzięcie, które pozwoliłoby mu się zorientować, co kryło się w Radomierzycach. Zabrał tylko zaufanych ludzi. Z Jaroszewiczem byli m.in. Tadeusz Steć i ppłk Jerzy Fonkowicz, podczas wojny szef specjalnej grupy bojowej przy Sztabie Głównym AL i jednocześnie agent sowieckiego wywiadu oraz  mjr Władysław Boczoń. Uczestniczył w "podwójnych grach" wywiadu Armii Krajowej, skierowanych przeciwko zakonspirowanym strukturom Abwehry i Gestapo.

Akta wywiadu III Reszy
Po dotarciu do pałacu w Radomierzycach  ekipa Jaroszewicza odnalazła w jednym z pomieszczeń potężne sejfy wmurowane w ściany, w drugim zobaczyli tysiące teczek zawierających tajne dokumenty Głównego Urzędu Bezpieczeństwa III Rzeszy. Były tam akta personalne, listy, plany;
głównie archiwa wywiadu francuskiego, a być może także belgijskiego i holenderskiego. Miało się tam także znajdować archiwum paryskiego gestapo, zawierające listy konfidentów. Były to dane o ludziach, ich ciemnych interesach i kolaboracji z Niemcami oraz wydarzeniach prowokowanych przez niemieckie tajne służby, w których uczestniczyły znane osobistości. Tadeusz Steć powiedział  prasie - “Z późniejszym Premierem PRL Piotrem Jaroszewiczem zostałem w Radomierzycach jeszcze dwa lub trzy dni. Cały czas tłumaczyłem. Jaroszewicz przebierał. Wybrał stosik dokumentów. Zrobił z nich dwie lub trzy niewielkie paczki. (...) Byłem akurat pod pałacem, razem z dwoma cywilami. Nagle na dziedziniec pałacu wpadła grupa czerwonoarmiejców z bronią gotową do strzału. Ani się obejrzeliśmy, jak ustawiono nas pod ścianą z rękami do góry. Na szczęście wyszedł Jaroszewicz, pogadał z dowódcą grupy, jakimś lejtnantem chyba. Czerwonoarmiści pognali nas w kierunku wioski, nie szczędzili kopniaków, doprowadzili do drogi Bogatynia - Zgorzelec i kazali iść, doradzając, abyśmy zapomnieli o pałacu i wszystkim, co widzieliśmy i słyszeliśmy". Paczki z wybranymi dokumentami pozostały w samochodzie Piotra Jaroszewicza. Innymi archiwaliami w pałacu zajął się sowiecki wywiad.

Rodzina Rothschildów i inni
W lipcu 1945 zakończyło się przejęcie przez Związek Radziecki archiwum z Radomierzyc. Zawierało ono około 300 tysięcy wstępów do akt, poza tym 20 tysięcy kompletnych akt niemieckich i francuskich tajnych służb wojskowych, 50 tysięcy akt niemieckiego sztabu generalnego i 150 akt archiwów dotyczących Leona Bluma i rodziny Rothschildów. Ponadto w sejfie w Radomierzycach znajdowały się kolejne wielkiej wagi materiały: prawie wszystkie dokumenty dotyczące współpracy francuzów z niemieckimi okupantami. Uli Suckert podkreślał w jednym z tekstów na temat archiwum w Radomierzycach, że siłę rażenia, która tkwiła w tym archiwum, można zrozumieć tylko wtedy, gdy zna się rolę Schellenberga wśród nazistów. Walter Friedrich Schellenberg prowadził SD – Sicherheitsdienst, czyli tajną służbę bezpieczeństwa oraz kontrwywiad. Był on uczestnikiem próby uprowadzeniu dawnego angielskiego króla Edwarda VIII z Portugalii. Razem z Reinhardem Heydrichem, protektorem Rzeszy na Czechy i Morawy, polował na agentów, którzy zaopatrywali wroga w ważne wojenne informacje, znanych później jako „Czerwona Orkiestra”.
Najpierw Schellenberg zorganizował tak zwany Incydent w Venlo, który miał dać Hitlerowi pretekst wkroczenia do Holandii. Schellenberg zajmował się także pikantnymi sprawami, takimi jak akcje podsłuchowe w Salonie Kitty (1939-1942), berlińskim domu publicznych dla wyższych sfer, znajdującym się na Giesebrechtstraße. Bywali w nim prominentni dyplomaci, generałowie, szefowie Rzeszy, ministrowie, gauleiterzy i artyści. Panie, które przebywały w tym SS-burdelu, sprowadzono z wszystkich części Rzeszy, a także z Austrii i Polski. Zatrudnione kobiety miały od 20 do 30 lat. Oprócz niemieckiego, mówiły także w językach francuskim, włoskim, hiszpańskim, angielskim, rosyjskim i polskim. Tylko w 1940 roku podsłuchano ponad 10 000 osób, które przewinęły się przez ten dom publiczny SS.

Likwidacja świadków?
Niewielką część archiwum pochodzącego z Radomierzyc, a także z zamków Czocha (także koło Zgorzelca  i Książ (niedaleko Wałbrzycha), Rosja prawdopodobnie sprzedała Zachodowi. W Polsce, w prywatnym archiwum Piotra Jaroszewicza, pozostała część dokumentacji, nie wiadomo jednak, jakiej rangi. Do lat 90. ubiegłego wieku dożyły trzy osoby przeglądające w czerwcu 1945 r. radomierzyckie archiwum: Piotr Jaroszewicz, Tadeusz Steć i Jerzy Fonkowicz. Wiadomo, że przez lata te trzy osoby utrzymywały z sobą kontakt. Wszystkie trzy zostały zamordowane przez nieznanych sprawców; ofiary torturowano przed śmiercią. Piotra Jaroszewicza i jego żonę zabito w nocy z 31 sierpnia na 1 września 1992 r. W nocy z 11 na 12 stycznia 1993 r. zamordowano Tadeusza Stecia, a Jerzego Fonkowicza - w 1997 r. W żadnym z tych zabójstw śledztwo nie wykazało motywu rabunkowego.

Zacieranie śladów, znikanie dowodów zbrodni.
Policja od początku śledztwa założyła motyw rabunkowy każdej z  tych zbrodni. W przypadku zabójstwa Jaroszewiczów nie splądrowano mieszkania, nie została skradziona biżuteria, kolekcja znaczków pocztowych czy książeczki czekowe. W gabinecie Jaroszewicza był bałagan, co wskazuje raczej  na kradzież jakichś dokumentów. Jeden z jego synów stwierdził, że z domu zniknęły notatki ojca. Prawa ręka Jaroszewicza nie była związana, być może w celu wskazania albo podpisania czegoś co podsunięto mu w czasie przeprowadzeniu tortur. Śledztwo od początku (podobnie jak w następnych tajemniczych mordach Olewnika czy szefa polskiej Policji Gen. Papały) było pełne uchybień. Ignorowano świadków, szczególnie jednego, który stwierdził  że widział, jak ranem z domu Jaroszewiczów wychodziła kobieta i dwóch mężczyzn. Po latach okazało się, że w ramach komunistycznych służb specjalnych funkcjonowało tzw. „komando śmierci”, zabijające ludzi niewygodnych dla ówczesnej władzy.
W 1994 roku rozpoczął się proces rzekomych sprawców: Krzysztofa R. (ps. Faszysta), Wacława K. (ps. Niuniek), Jana K. (ps. Krzaczek) i Jana S. (ps. Sztywny). Proces zakończył się w roku 2000 prawomocnym wyrokiem uniewinniającym. Pod koniec 2005 roku analitycy Archiwum X (sekcji zajmującej się wyjaśnianiem skomplikowanych spraw kryminalnych) odkryli, że z akt sprawy zabójstwa Jaroszewiczów zaginęły kluczowe dowody, to znaczy trzy folie ze śladami niezidentyfikowanych odcisków palców. Odciski te zostały znalezione na miejscu zabójstwa – na ciupadze, okularach Jaroszewicza i drzwiach szafy znajdującej się w jego gabinecie – i nie należały do Jaroszewiczów, ich rodzin, znajomych ani policjantów. Nie udało się, mimo dwuletnich poszukiwań, odszukać tych folii.

Kilka wersji zabójstwa
Bohdan Roliński za życia Jaroszewicza opublikował wywiady “rzekę” z byłym premierem PRL. W jednym z nich Jaroszewicz opowiadał historię  „matrioszek”, tj. odpowiednio wyszkolonych radzieckich agentów, którzy pełnili funkcje sobowtórów ważnych polskich polityków po 1945 roku w Polsce. Faktu tego nie potwierdzono do dzisiaj i wydaje się być typową „spiskową teorią dziejów”. Druga wersja sprawdzana przez m.in. Jerzego Rostkowskiego wiąże śmierć Jaroszewicza właśnie z dokumentami wywiezionymi przez niego z Radomierzyc.
Wydaje się ona najbardziej prawdopodobna mając na uwadze wydarzenia ostatnich 20 lat. Nie mniej intrygującą i możliwą jest wersja L. Szymowskiego, który  stwierdził, że powodem morderstwa było tzw. archiwum Jaroszewicza, w którym znajdowały się kopie dokumentów obciążających m.in. Gen. Jaruzelskiego i Kiszczaka oraz innych polityków lat 80. Zdaniem autora Zbrodnia ta była częścią szerszego planu eliminacji wszystkich, którzy mogli zagrozić przebiegowi transformacji ustrojowej, wyreżyserowanej przez tych wojskowych polityków. Czy tak było? Każdy kolejny rok zaciera ślady także w pamięci ludzi i tylko od czasu do czasu takie wydarzenia jak tajemnicze samobójstwa w tzw. sprawie Olewnika lub ludzi związanych z organizacją lotu Prezydenta Lecha Kaczyńskiego do Smoleńska czy niedawna śmierć największego polskiego populisty, szefa Samoobrony Andrzeja Leppera przypominają o czymś takim jak „spiskowa teoria dziejów”. Niestety może się ona okazać bardziej prawdziwa jak mroczne, krwawe i tajemnicze bajki Braci Grimm, co w jakiejś mierze pokazuje historia „Morderczego archiwum” z pałacu w Radomierzycach koło Zgorzelca.

Waldemar Gruna

Magazyn REGION Europa 4/2011


http://www.miastowroclaw.pl/index.php/his/item/5545-mordercze-archiwum-ss