Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zbrodnie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zbrodnie. Pokaż wszystkie posty

piątek, 24 maja 2024

Odkryto masowe mogiły pomordowanych w Chojnicach

 








IPN odkrył masowe mogiły Polaków w Dolinie Śmierci w Chojnicach

24.05.2024 13:24


W tzw. Dolinie Śmierci w Chojnicach (Pomorskie) śledczy IPN i biegli odkryli nieznane dotąd dwie zbiorowe mogiły Polaków wymordowanych jesienią 1939 roku przez formacje niemieckie. Według śledczych znajdują się tam szczątki ponad stu osób.

W czwartek w Chojnicach przedstawiciele Instytutu Pamięci Narodowej poinformowali o przebiegu kolejnych badań przeprowadzonych na terenie tzw. Doliny Śmierci.

Szokujące odkrycie w Dolinie Śmierci

"W tym miejscu odnaleźliśmy szczątki ok. stu osób. Jest to tym samym miejsce, w którym odnaleziono najwięcej szczątków ze zbrodni pomorskiej"

- powiedział prezes IPN dr Karol Nawrocki.

Dyrektor Głównej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu i z-ca prokuratora generalnego prok. Andrzej Pozorski poinformował, że ponowne badania na terenie tzw. Doliny Śmierci rozpoczęły się 23 kwietnia br. Wcześniej - jak przypomniał - śledczy i archeolodzy pracowali na tym terenie m.in. w ubiegłym roku i odnaleźli szczątki kilkunastu osób.

"W ciągu miesiąca ujawniliśmy dwie zbiorowe masowe mogiły. Pierwsza z nich zawierała szczątki ludzkie od ponad 20 osób. Były to szczątki kobiet i mężczyzn w wieku od 20 do 40 lat"

- tłumaczył prokurator.

W mogile zostały również odnalezione drobne przedmioty, takie jak krzyżyk, medalik z wizerunkiem Matki Bożej, różaniec czy metalowy orzełek, który najprawdopodobniej pochodził z czapki leśniczego.

Dodał, że w drugiej mogile ujawniono szczątki ludzkie od ponad 80 osób - mężczyzn w wieku 22-30 lat, które były ułożone na brzuchu, plecach i na boku. 

"Nie jesteśmy w stanie powiedzieć, ile dokładnie zostało szczątków ujawnionych, ponieważ prace nadal trwają" - precyzował i dodał, że na odnalezionych czaszkach ujawniono otwory wlotowe i wylotowe po pociskach. W ziemi znajdowały się także pociski i łuski kaliber 7,62 dziewięć milimetrów, które pochodziły od broni powszechnie używanej przez formacje niemieckie.

Prok. Pozorski podkreślił, że zebrane przez śledczych i biegłych dowody wskazują na to, że ofiarami były osoby cywilne.

 "Z ustaleń śledztwa i oględzin, które przeprowadziliśmy na miejscu, wynika, że w drugiej mogile zostali ujawnieni pensjonariusze Krajowego Zakładu Opieki Społecznej w Chojnicach" - powiedział.

Jego zdaniem materiał dowody świadczy o tym, że ofiary były przywożone do Chojnic pod koniec października 1939 roku, następnie były rozstrzeliwane, a ich ciała zakopywane.



 "Teren był wyrównywany tak, żeby nikt nie odkrył tej zbrodniczej działalności" - tłumaczył.



Badania były prowadzone na obszarze kilkuset metrów kwadratowych. Prokurator wyjaśnił, że śledczy i badacze z zakresu archeologii i antropologii wykonali 28 wykopów o różnej długości, na głębokości ok. 2 metrów. 



"To były ciężkie i skomplikowane prace, które prowadziliśmy na dużym terenie" - stwierdził prok. Pozorski i dodał, że na miejscu pracowały pompy wodne, które zabezpieczały teren przed zalewaniem.


Przed przystąpieniem do prac w ziemi przeprowadzono m.in. kwerendy archiwalne i badano zdjęcia lotnicze.



Prace IPN będą kontynuowane

Prok. Pozorski zapewnił, że prace śledczych z IPN i biegłych będą kontynuowane. "Musimy przeprowadzić oględziny, zabezpieczyć materiał kostny, żeby przystąpić do indywidualnych identyfikacji" - powiedział i dodał, że te działania mają zapewnić "godny pochówek naszych obywateli, którzy zostali zamordowani przez okupanta niemieckiego". Jak zaznaczył, jest to po to, by historia ich cierpienia była pamiętana i pielęgnowana.

Prezes Nawrocki zaznaczył, że "ta przerażająca zbrodnia i odkrycie jest dowodem na to, że tu, na Pomorzu, na ziemi chojnickiej, ale także w całej Polsce, są jeszcze szczątki ludzi, którzy czekają na odnalezienie, upamiętnienie i powrót do narodowej świadomości".

Dodał, że Polsce należą się reparacje od państwa niemieckiego. "Za każdą zbrodnię powinno nastąpić zadośćuczynienie" - stwierdził prezes IPN.

W tzw. Dolinie Śmierci w Chojnicach (Pomorskie) prace związane z ekshumacją szczątków ofiar zbrodni niemieckiej z czasu II wojny światowej rozpoczęły się w czerwcu 2021 roku.

W trakcie dotychczas prowadzonych, w ramach śledztwa IPN, prac ekshumacyjnych i badań archeologicznych w Dolinie Śmierci ujawniono szczątki ofiar zbrodni oraz należące do nich przedmioty osobiste lub ich fragmenty.

Łącznie, jak wynika z ustaleń śledczych, podjęto tonę kości ludzkich i ich fragmentów. 

Odnaleziono także ponad 4250 artefaktów lub ich elementów, które należały do ofiar w momencie śmierci, m.in.: obrączki, pierścionki, sygnety, medaliki z wyobrażeniem Matki Boskiej, krzyżyki, koraliki stanowiące elementy różańców, srebrne zegarki kieszonkowe oraz na rękę, fragmenty obuwia, guziki różnego rodzaju, okulary, łyżki, sztuczne zęby. Część przedmiotów uległa zniszczeniu w wyniku kontaktu z ogniem. Na podstawie odnalezionych obrączek ustalono tożsamość dwóch zamordowanych i najprawdopodobniej spalonych kobiet. 

To Irena Szydłowska i Anna Stołowska.

We wrześniu ub.r. śledczy i biegli z zakresu archeologii z Instytutu Archeologii Uniwersytetu Łódzkiego ujawnili nieznaną dotąd i nieoznaczoną zbiorową mogiłę Polaków – ofiar masowych egzekucji dokonanych jesienią 1939 roku przez formacje Selbstschutzu oraz oddziały SS.

Zbrodnia pomorska

Zbrodnia pomorska była zaplanowaną akcją eksterminacyjną prowadzoną przez Niemców na terenie przedwojennego województwa pomorskiego w ponad 400 miejscowościach na polskiej ludności cywilnej.

Mieszkający na Pomorzu Polacy i Żydzi, przedstawiciele różnych warstw społecznych – inteligencji, duchowieństwa, robotników, właścicieli ziemskich – a także osoby chore psychicznie zostali w pierwszych miesiącach II wojny światowej zamordowani przez oddziały Volksdeutscher Selbstschutz.

Na podstawie dokumentacji ekshumacyjnej i imiennych list ustalono ok. 16 tys. ofiar.

W historiografii przyjęło się, że według różnych szacunków zostało zamordowanych od 20 do nawet 40 tys. osób. Największym miejscem kaźni są tzw. Lasy Piaśnickie, gdzie zginęło co najmniej 10 tys. osób. W wyniku zniszczenia dokumentacji i spalenia przez sprawców zwłok niemożliwe jest określenie pełnej liczby ofiar.

Na Polach Igielskich członkowie paramilitarnego Selbstschutzu zamordowali ok. 500 mieszkańców powiatu chojnickiego.



Polska ludność nazwała wówczas miejsce straceń mianem „Doliny Śmierci”. 

IPN mówi o trudnych szacunkach co do liczby zamordowanych przez Niemców w samych Chojnicach.

 „Dane podane przez historyków znacznie się od siebie różnią i oscylują w granicach od 200 do prawie 3400 osób” – podaje IPN.


Sejm uchwałą z 13 stycznia 2023 r. ustanowił 2 października Narodowym Dniem Pamięci Ofiar Niemieckiej Zbrodni Pomorskiej 1939 roku.










Wynika z tego, że do dzisiaj nie wiadomo dokładnie, kto zginął w czasie wojny.. a kto naprawdę przeżył.






tysol.pl/a122210-ipn-odkryl-masowe-mogily-polakow-w-dolinie-smierci-w-chojnicach


gdanskstrefa.com/masowe-mogily-lesie-szpegawskim/


















niedziela, 23 kwietnia 2023

byli synami rodzin niemieckich z niemieckich matek

 



przedruk




Ojciec Melchior, niemiecki franciszkanin, który sam przeżył piekło niemieckich obozów koncentracyjnych, w swoich wspomnieniach, wydanych w 1949 r. pt. ,,Nieludzkość człowieka” pisał:

„Jeżeli przyjmiemy, że ludobójstwo dokonywało się wyłącznie w obozach koncentracyjnych i że jedynymi winnymi byli członkowie partii hitlerowskiej, esesmani i funkcjonariusze gestapo, to musimy pamiętać, że esesmani i kaci gestapo byli synami rodzin niemieckich z niemieckich matek.

Zostali wybrani spośród Niemców, którzy nie mieli ani kropli obcej krwi.

Byli elitą, która cieszyła się przywilejami ze względu na swoje typowo niemieckie pochodzenie. Cały naród był dumny z tych chłopców, wybranych przez Führera, aby reprezentowali niemieckiego ducha w najlepszym wydaniu. 

I nie była to grupa bez znaczenia. 

Setki tysięcy niemieckiej młodzieży szkolono na przyszłych esesmanów. Co trzecia rodzina w Niemczech miała syna, brata lub męża w gestapo lub w SS. 

Dwadzieścia milionów ludzi zostało z zimną krwią zamordowanych przez Niemców. 

Nie byli oni ofiarami wojny, byli ofiarami nienawiści kultywowanej przez naród niemiecki. 

Sto milionów istot ludzkich było uciskanych i podporządkowanych nie duchowi wojny, ale duchowi niemieckiej pychy”. 






Państwo zbrodnicze | Niezalezna.pl

środa, 8 czerwca 2022

Władysław "WIR" Siemaszko kończy dziś 103 lata




Poniższy tekst jest ze strony internetowej czasopisma "Myśl Polska".

Strona ta jest odgórnie blokowana, więc jeśli chcesz poczytać, co polecam, zastosuj bezpłatny VPN lub przeglądarkę Opera, która posiada VPN wbudowany - po instalacji trzeba go osobno kliknąć, aby zadziałał.





przedruk




Dzisiaj 103 urodziny obchodzi p. Władysław Siemaszko, pseudonim „Wir”. Działacz kresowy, niestrudzony badacz tragedii polskiej ludności na Wołyniu.

Przez wiele lat ujawnia i opisuje zbrodnie szowinistów ukraińskich. Autor fundamentalnych prac „Zbrodnie nacjonalistów ukraińskich dokonane na ludności polskiej na Wołyniu 1939–1945” i „Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939–1945”.

Syn polskiego dyplomaty. Mieszkał na Wołyniu w latach 1924–1944 roku. Od września 1939 r. był członkiem polskiej organizacji niepodległościowej Służba Zwycięstwu Polski (od listopada – Związek Walki Zbrojnej). W 1940 skazany na karę śmierci (zamienioną później na 10 lat łagru). Osadzony w więzieniu w Łucku do czerwca 1941 roku. W latach 1942–1944 walczył w Armii Krajowej (AK) w 27. Wołyńskiej Dywizji Piechoty. W 1945 aresztowany ponownie przez władze radzieckie, przekazany polskim. Z więzienia wyszedł w 1946 roku na mocy amnestii. Po wojnie ukończył studia na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. Do chwili przejścia na emeryturę pracował jako radca prawny. Był bardzo ceniony w swoim fachu.

W 1984 po opublikowaniu w czasopiśmie „Nurt” głośnego tekstu Jerzego Tomaszewskiego, w którym autor oskarżył Armię Krajową (AK) o mordowanie ukraińskich cywilów środowisko kombatanckie żołnierzy 27. Wołyńskiej Dywizji AK przystąpiło do zbierania relacji świadków na temat wydarzeń z okresu 1943–1944. Efektem zainicjowanych wtedy prac dokumentacyjnych były publikacje Władysława Siemaszko oraz jego córki Ewy Siemaszko dotyczące zbrodni popełnionych przez ukraińskich szowinistów na Polakach na Wołyniu. Od tego czasu z wielką ofiarnością broni polskiej racji stanu i pokazuje okrucieństwo ukraińskich szowinistów.
Pan Władysław Siemaszko został odznaczony między innymi: Order Orła Białego, Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski, Krzyżem Armii Krajowej, Medal Polonia Mater Nostra Est, Nagroda Kustosza Pamięci Narodowej.

200 lat w zdrowiu Panie Władysławie!!!

W 2013 roku „Myśl Polska” opublikowała tekst wystąpienia Pana Władysława podsumowując efekty „dialogu” historyków polskich i ukraińskich.

„Szanowni Koledzy!

Nasza działalność dobiega końca. U kresu tak działalności, jak i naszego życia, Środowisko ponosi klęskę w bardzo ważnych sprawach dla nas, dla historii narodu, dla przyszłej pamięci. Ta klęska jest także hańbą tego Środowiska, bo jest za nią odpowiedzialne.

Mam na myśli te działania Okręgu, które są związane z ludobójstwem Polaków na Wołyniu, a także działalnością OUN-UPA poza Wołyniem. W tych sprawach Środowisko albo podejmowało działania wręcz szkodliwe, albo nie reagowało należycie, co też było szkodliwe.

Działania szkodliwe to seminaria polsko-ukraińskie „Trudne pytania”, których sposób organizacji, przebieg i zakończenie w formie podpisanego protokółu uzgodnień i rozbieżności uważam za skandaliczne. Na ten temat wypowiadałem już krytyczne sądy niejednokrotnie. Pokrywają się one z opiniami z dwu publikacji, które polecam: opracowanie naszego Kolegi Leona Karłowicza pt. „Polska-Ukraina: smutne refleksje”, wyjątkowo cenna publikacja, oraz polemika pomiędzy prezesem Zygmuntem Mogiłą-Lisowskim i redaktorem Zbigniewem Lipińskim a kol. Andrzejem Żupańskim, architektem i reżyserem seminariów, w „Myśli Polskiej” – numerach: 10 z 10 marca br., 14-15 z 7-14 kwietnia br., 17 z 28 kwietnia br.

Te materiały pokazują co się w ogóle stało i jak daleko odbiegają od faktów różne deklaracje i oceny tych seminariów wypowiadane przez Zarząd Środowiska. A fakty są następujące (wymienię tylko najważniejsze):
Po pierwsze. Seminaria były sterowane przez polityków i nacjonalistyczne środowiska ukraińskie, zainteresowanych – oględnie mówiąc – poprawą wizerunku OUN-UPA; ich pomysł wyszedł od Jacka Kuronia i jego kręgu politycznego, w tym związanego z nim ukraińskiego lobby w Polsce. Potwierdzają to m.in. listy gratulacyjne słane do organizatorów seminariów przez wysokie urzędy polskie i ukraińskie. Pomysł ten polegał na szerokim udziale nacjonalistycznych „naukowców” ukraińskich, których zadaniem było zarzucenie nacjonalistycznymi twierdzeniami nieprzygotowanych do ścierania się z hucpą naukowców polskich. Sterowanie to wyrażało się również przez sponsorowanie seminariów przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych oraz Fundację Batorego. W rezultacie nastąpiło podporządkowanie seminariów obłędnym koncepcjom politycznym, by poprzez nacjonalistyczne ukraińskie środowiska (a nie ukraińskie środowiska przeciwne nacjonalistom) związać Polskę z Ukrainą. Dlatego ukrytym celem seminariów, maskowanym ogólnikowym hasłem „wyświetlić prawdę”, pod które można wszystko podłożyć, było pomniejszenie zbrodni OUN-UPA i przerzucenie odpowiedzialności za nie na Polskę przedwojenną, rząd emigracyjny, na AK, na samoobrony i w ogóle Polaków. Stąd się wzięły: gwarantujący ten cel dobór uczestników seminariów i wynikające z niego treści.
Po drugie. Zakulisowy dobór wygłaszających referaty i uczestniczących w dyskusji, w dużej mierze narzucony przez nacjonalistyczny Związek Ukraińców w Polsce (według drugiej wersji narzucony przez sponsorów), a więc dobór, który eliminował z prezentacji i dyskusji najbardziej niewygodne dla nacjonalistów ukraińskich i polityków głosy. Wychodzenie naprzeciw ukraińskim nacjonalistom było posunięte tak daleko, że choć według deklaracji seminaria miały być z udziałem wyłącznie naukowców, to dopuszczono do aktywnego uczestnictwa nacjonalistycznych zbrodniarzy: Wasyla Kuka „Łemisza”, ostatniego dowódcy UPA oraz Jewhena Stachiwa, w 1941 prowadzącego pertraktacje z Abwehrą w Sulejówku, członka OUN, działającego na Wołyniu.
Po trzecie. Treści seminariów zostały zdominowane przez ukraińskie nacjonalistyczne interpretacje faktów, kłamstwa, przekłamania i propagandowe stwierdzenia, którym polscy historycy nie umieli się w sposób zdecydowany i ostry przeciwstawić. Tylko niektóre referaty polskie czy głosy w dyskusji były dobrze przygotowane, ale na tle agresywnej nacjonalistycznej kampanii tzw. naukowców ukraińskich nie dawały odporu, a ich wymowa utonęła w sugestywnych nie udokumentowanych twierdzeniach ukraińskich, które nie zostały zbite przez polskich naukowców.

Mało tego – końcowe protokoły uzgodnień i rozbieżności – dzięki mętnym sformułowaniom i niedopowiedzeniom całkowicie zamazują ludobójstwo, zrzucają odpowiedzialność z OUN-UPA na Polaków lub na niezależne od OUN-UPA okoliczności wojenne. I wreszcie ustawiają Polaków na równej płaszczyźnie z ich katami-ludobójcami przez stwierdzenie o „spirali odwetów polskich”. Koledzy, to jedno stwierdzenie mówi, że samoobrony, oddziały partyzanckie i 27 Wołyńska Dywizja, także indywidualni Wołyniacy, cały polski Wołyń żył odwetem. Koledzy, autorem tego stwierdzenia jest Wołyniak, prof. [Władysław] Filar, a więc dla strony ukraińskiej najbardziej wygodna sytuacja, gdy to sam Wołyniak, w dodatku z 27 Dywizji, wyraża takie opinie. Koledzy, zrobiono z nas odwetowców. Jest to nie tylko niezgodne z prawdą, ale to godzi w dobre imię naszej Dywizji, Wołyniaków, Polaków. Stwarza bazę do twierdzeń o „wojnie domowej”, „walkach bratobójczych” zamiast o ludobójstwie. Ten sam Wołyniak w swym referacie wymienia jako źródła „konfliktu polsko-ukraińskiego” (słowo ludobójstwo jakoś nie może wyjść spod pióra) sprawy nie mające żadnego związku przyczynowego z ludobójstwem. I to zostało ujęte, dzięki prof. Filarowi w końcowym protokóle uzgodnień.

W omawianych końcowych protokołach sformułowanie o wymordowania Polaków na Wołyniu i na innych terenach (nie nazywane zresztą ludobójstwem tylko stratami, i bez podania kto mordował) zostało tak skonstruowane, że wynika z niego, że to tylko polscy historycy fakty takie stwierdzają, zaś ukraińscy historycy na ten temat nie wypowiadają się, ponieważ nie mają swoich badań. Tymczasem kol. Żupański udaje że nie rozumie co zostało napisane i twierdzi uparcie, że ukraińscy historycy potwierdzili wymordowanie blisko 100 tys. Polaków. A jak się przedstawiają ukraińskie badania na te temat, to niedługo się dowiemy po apelu jednego z ukraińskich uczestników seminariów kol. [Andrzeja] Żupańskiego prof. Isajewicza, by tworzyć bazę danych podważającą książkę „Ludobójstwo…” Siemaszków.

Po czwarte. W dodatku materiały z seminariów zostały opublikowane i rozpowszechnione wśród środków masowego przekazu, polityków, historyków oraz nauczycieli. Wobec braku innych materiałów wnioski z nich oczywiście są błędnie wyciągane, bo dominuje w nich nie sprostowana tzw. nacjonalistyczna prawda. Żaden dziennikarz, polityk czy nauczyciel nie będzie weryfikował seminaryjnych materiałów ani nie jest w stanie rozróżnić kłamstwa od prawdy. Nie można się więc dziwić, że Telewizja Polska na zarzut, że w „Wiadomościach” zostało podane kłamstwo o wymordowaniu przez Przebraże 10 tys. Ukraińców, powołała się na źródło, jakim ma być sama 27 Wołyńska Dywizja z komentarzem, że jeśli tak twierdzą jej żołnierze, to musi być to prawda.

Po piąte. Dzięki materiałom z seminariów obecnie popularyzuje się w dalszym ciągu zakłamanie i obciążanie odpowiedzialnością za zbrodnie OUN-UPA Polski i Polaków. Przez Polaków, by nie drażnić strony ukraińskiej, przyjęte zostało nacjonalistyczne słownictwo, wymieszano prawdę z kłamstwami i przygotowano grunt do tego, co obecnie odbywa się na Ukrainie, a mianowicie do rehabilitacji OUN-UPA. Z takim celem nacjonaliści ukraińscy się nie kryli, bo przecież ambasador Ukrainy powiedział koledze Żupańskiemu podczas spotkania w ambasadzie, że oczekuje się, że Polska pomoże w rehabilitacji OUN-UPA. I rzeczywiście pomogła, najbardziej owymi seminariami, na które wszyscy się powołują, a w których sami Polacy nie nazywali wydarzeń wołyńskich ludobójstwem tylko wszelkimi innymi zastępczymi pojęciami, zupełnie nie odpowiadającymi znaczeniowo temu, co zostało dokonane. W ten sposób na seminariach ukształtowany został wizerunek OUN-UPA – jedyna siła walcząca o niepodległość Ukrainy, niechcący zamieszana w konflikt z Polakami, do którego Polacy sami doprowadzili bądź sprowokowali.

Konsekwencje powyższego są następujące:
W bliskim czasie na Ukrainie ludobójcy z OUN-UPA otrzymają uprawnienia kombatanckie, w następstwie tego pojawią się żądania, by Polska wypłacała dodatek kombatancki żyjącym w Polsce upowcom. Ludobójcy z OUN-UPA wystąpią do międzynarodowych organizacji kombatanckich o przyjęcie jako członków ich organizacje weteranów. Zresztą występowali już do międzynarodowej organizacji kombatanckiej w Paryżu.
W nawiązaniu do powyższego wymienię inne proupowskie działania kol. Żupańskiego. Kol. Żupański twierdził, że w sprawie przynależności upowców do międzynarodowych stowarzyszeń wysłał protest do Paryża, ale żaden taki protest tam nie trafił, a kol. Żupański tekstu swego wystąpienia nikomu nie pokazał, ani też nie opublikował, choćby w naszym Biuletynie. Nie było więc żadnego protestu.
Kol. Żupański dwukrotnie odmawiał podpisu pod apelem do Sejmu o nie potępianie akcji WISŁA. Pierwszy raz w 1990 r., ale wtedy ugiął się pod presją i w końcu podpisał, drugi raz w 1998 r. odmówił podpisu, zresztą przy poparciu Zarządu. W tej sprawie za namową kol. Żupańskiego odmówił podpisu również przewodniczący Światowego Związku Żołnierzy AK [Stanisław] Karolkiewicz.

Podobne stanowisko Okręg Wołyń zajął w sprawie pomników UPA w Polsce. Protestów nie było, wywierania nacisku na władze nie było, było natomiast podejrzane paktowanie z kompletnie niewiarygodnym, nacjonalistycznym Związkiem Ukraińców w Polsce i podpisywanie z tym Związkiem umów! Z prawnego punktu widzenia nic nie wartych.
Seminaria, co do których wiadomo było już po pierwszym do czego one prowadza i co prezentuje i może zaprezentować strona ukraińska, były uparcie prowadzone. Wynik ślepoty jednych, a złej woli innych podejmujących w Okręgu Wołyń owe przedsięwzięcia i nie reagujących właściwie na kłamstwa, na nacjonalistyczne panoszenie się. A przecież, co podkreślam, nie indywidualne wystąpienia, listy ludzi do redakcji, do polityków, do władz, odnoszą skutek, lecz działania i protesty organizacji, tym bardziej tak znanych, jak nasza Dywizja.

Poczynania Zarządu dot. spraw ukraińskich, a przede wszystkim przewodniczącego Żupańskiego, spotykały się wielokrotnie z krytykami, i to ostrymi, nielicznych członków naszego Środowiska. Większość jednak je akceptowała, na co powołuje się kol. Żupański, przypominając, że kontynuowanie owych seminariów było przegłosowywane pozytywnie.
Tak więc to, co się stało, zostało dokonane rękami ludzi, którym wymordowano bliskich, którzy przeżyli poniewierkę, poniżenia, tych którzy bronili przed ludobójcami swych rodzin i ojcowizny. Za to Koledzy też jesteście niestety odpowiedzialni, akceptowaliście, daliście się omamić i wykorzystać do antypolskiej roboty. Bo nic lepszego dla zbrodniarzy, jak bierność ofiar. Hańba Koledzy.”

Władysław Siemaszko „Wir”



https://myslpolska.info/2022/06/08/103-urodziny-badacza-tragedii-wolynskiej/




poniedziałek, 6 marca 2017

o nazistowskim planie podboju Polski.



Szokujące dokumenty odsłaniają ponurą prawdę o planie podboju Polski. Promocja aborcji, rozdzielanie rodzin wskutek emigracji ekonomicznej, „cicha sterylizacja”



Już w okresie drugiej wojny światowej Niemcy opracowali dokładny plan podporządkowania sobie terenów położonych za ich wschodnią granicą. Brutalna, masowa eksterminacja Polaków, Ukraińców czy Rosjan nie wchodziła w grę. Trzeba było poszukać „miękkich” rozwiązań, skutecznie wspomagających pomniejszenie niechcianych populacji.

Postawiono zatem na promocję aborcji, rozdzielanie rodzin wskutek emigracji ekonomicznej, stłoczenie ludzi w miastach i „cichą sterylizację”. Tak osłabiane, niechciane narody miały się degradować do czasu, gdy pleniący się Niemcy będą mogli zastąpić „słabe” populacje.
Politykę Niemiec wobec ludności na okupowanych ziemiach polskich najlepiej opisują dokumenty wytworzone w czasie drugiej wojny światowej przez wysokich niemieckich funkcjonariuszy. Nie do przecenienia jest w tej kwestii memoriał Traktowanie ludności byłych obszarów Polski z punktu widzenia polityki rasowej autorstwa doktora Erharda Wetzela i Günthera Hechta opublikowany na łamach „Zeszytów Oświęcimskich”.
Niemcy zakładali, że Polska – zamieszkana przez Polaków i Żydów – będzie w przyszłości pod dominującym wpływem Niemiec. Przy czym nie było wątpliwości, że są to nacje rodzajowo obce i nienadające się do zasymilowania. Stąd też uznano, że niemieckie państwo nie ma żadnego interesu w narodowym i kulturalnym podniesieniu i wychowaniu ani polskiej, ani żydowskiej ludności pozostałego polskiego obszaru.
Zaproponowano dwa schematy działań, bazujące na tym samym założeniu: utrzymaniu Polaków i Żydów w jednakowy sposób na niskim poziomie życiowym i pozbawieniu ich wszelkich praw zarówno pod względem politycznym, jak narodowym i kulturalnym.
Niemców nie interesował standard życia podbijanych nacji – byleby tylko był on na odpowiednio niskim poziomie, a ewentualne choroby nie przenosiły się na teren Rzeszy. Nie znaczy to, że Niemcy nie byli zainteresowani stroną medyczną. Ich plan zakładał szeroki dostęp i promocję wszelkich środków ograniczających rozrodczość.
Spędzenie płodu musi być na pozostałym obszarze Polski niekaralne. Środki służące do spędzania płodu i środki zapobiegawcze mogą być w każdej formie publicznie oferowane, przy czym nie może to pociągać za sobą jakichkolwiek policyjnych konsekwencji. Homoseksualizm należy uznać za niekaralny. Przeciwko instytucjom i osobom, które trudnią się zawodowo spędzaniem płodu, nie powinny być wszczynane policyjne dochodzenia. Rasowo‑higienicznych zarządzeń w żadnym razie nie należy popierać. Podobna polityka miała dotyczyć Żydów.
Niemcy pracowali też nad metodami cichej sterylizacji. Doświadczenia w zakresie wykorzystania do tego celu promieni rentgenowskich prowadzone były w obozach koncentracyjnych. Metoda ta miała być skrycie wykorzystywana na masową skalę, ale wyniki eksperymentów uznano za mało satysfakcjonujące, szczególnie z uwagi na liczne skutki uboczne spowodowane przyjęciem nadmiernych dawek promieniowania. Jak w marcu 1942 roku pisał odpowiedzialny za wszelakie niemieckie programy masowej zagłady Victor Brack, te niedoskonałości eksperymentowanej metody narażały ją na dekonspirację.
Jako, że plany te nie były możliwe do przeprowadzenia w praktyce, Himmler – jak zeznał Rudolf Höss, komendant niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz‑Birkenau w czasie swojego procesu, godził się z tym, że Polacy i Czesi pozostaną w ramach niemieckiej przestrzeni życiowej, zorganizowani w formie zależnych od Rzeszy krajów wasalnych.
Kolejne ciekawe zapiski dotyczące polityki wschodniej Niemiec pochodzą z 2 października 1940 roku i zostały zawarte w tajnej notatce sygnowanej przez Martina Bormanna, przybocznego Führera. Sygnalizował on, iż Adolf Hitler zainteresowany jest pozyskiwaniem dla Rzeszy własności ziemskich. Chodziło o zapewnienie wyżywienia wielkim miastom. Prócz ziemi potrzebna była tania – i co ważne, sezonowa – siła robocza. Oczywiście robotnicy ściągani byliby z Polski, a po zakończeniu zbiorów – odsyłani z powrotem.
Bezwarunkowo należy baczyć, aby nie było żadnych polskich panów. Tam, gdzie istnieją, powinni – jakkolwiek może to brzmieć twardo – zostać wytępieni
– pisał Bormann. Jak określił, Generalna Gubernia jest polskim rezerwatem, wielkim polskim obozem pracy. Polacy mają z tego korzyść, ponieważ utrzymujemy ich w zdrowiu, dbamy o to, ażeby nie wyginęli z głodu itd. Nigdy jednak nie wolno nam podnieść ich na wyższy poziom, gdyż wówczas staliby się anarchistami i komunistami – ostrzegał.
Wizja Polaka – jako najemnego, słabo opłacanego robotnika – znakomicie łączyła się z polityką osłabiania polskiej populacji. Jej tezy w piśmie z 12 grudnia 1941 roku do Centrali Przesiedleńczej w Łodzi wyłożył Ernst Damzog, rezydujący w Poznaniu inspektor niemieckiej policji bezpieczeństwa, który zasłynął z masowych wysiedleń Polaków z Wielkopolski do Generalnego Gubernatorstwa. Damzog wskazywał, iż celem polityki państwa jest niszczenie odrębności życiowej obcych narodowości za pomocą odpowiednich środków stosownych do panującego ducha czasów. Rozwiązania były zasadniczo dwa: asymilacja lub eliminacja.
Ludy pierwotne stosowały najczęściej tę ostatnią metodę. Jest to wprawdzie metoda twarda i brutalna, jednakże w ostatecznej konsekwencji prowadzi do naturalnego wyniku, polegającego na tym, że biologicznie silniejszy wchodzi w posiadanie większej przestrzeni życiowej
– pisał Ernst Damzog.
Wróćmy jednak do bardziej „cywilizowanych” metod. To na przykład planowe wysyłanie na roboty do Rzeszy w pierwszej kolejności żonatych Polaków i zamężnych Polek. Przez to bowiem rozrywa się rodziny, co spowoduje, przy dłuższym tam zatrudnieniu, wydatne zmniejszenie liczby urodzeń. Kolejną metodą była sterylizacja polskich warstw prymitywnych. Choć jak wskazano, postulatu tego oraz jego rezultatów nie można w żadnym wypadku porównywać ze skutkami metod eugeniki. Jak bowiem zauważono, ucisk gospodarczy, stosowany wobec prymitywnych warstw, nie przeszkodzi im w produkowaniu licznego potomstwa. Można więc położyć temu kres jedynie przez środki wypleniające. Ponieważ zaś warstwa ta najczęściej nie przedstawia w procesie pracy zbyt wielkiej wartości, można by, również z gospodarczego punktu widzenia patrząc, przyjąć odpowiedzialność za tę metodę. Oczywiście należałoby, stosując ją, zrobić szeroki użytek z pojęcia „chory dziedzicznie” względnie „społecznie niepotrzebny”. Rozchodzi się tutaj nie o negatywną metodę eugeniczną, lecz po prostu o sposób wyplenienia narodu.
Zakładano, że warstwy wyższe, społecznie wartościowe można znacznie osłabić już w przeciągu kilku pokoleń, gdyż na skutek zarządzeń godzących w rodzinę i jej sytuację gospodarczą, warstwy te zawierałyby małżeństwa dopiero bardzo późno, a i potem zmuszone by były świadomie ograniczyć liczbę potomstwa.
Osobą odpowiedzialną za realizację zagadnień rasowych i narodowościowo-biologicznych miał być lekarz urzędowy. Jak podkreślano, walka narodowościowa nie jest politycznym, lecz biologicznym zmaganiem, z którego zawsze wychodzi zwycięsko naród biologicznie silniejszy i życiowo dzielniejszy. Walka narodowościowa oznacza w swojej ostatecznej konsekwencji alternatywę: ty albo ja, a tym razem chcemy być tymi, którzy walkę poprowadzili lepiej.
Niemcy oczywiście nie skupiali się tylko na sprawie polskiej, bo plan wschodni był znacznie szerszy. Pisał o nim doktor Wetzel w piśmie z 27 kwietnia 1942 roku. Polacy postrzegani byli jednak jako najbardziej wrogo usposobieni w stosunku do Niemców, liczebnie najsilniejsi, a wskutek tego najniebezpieczniejsi ze wszystkich obcoplemieńców, których wysiedlenie plan przewiduje – diagnozował Wetzel. Jego zdaniem, Polacy są też narodem, który najbardziej skłania się do konspiracji. Niemniej Wetzel odżegnywał się od rozwiązania kwestii polskiej w sposób ostateczny, czyli poprzez masową eliminację. Tego rodzaju rozwiązanie kwestii polskiej obciążyłoby naród niemiecki na daleką przyszłość i odebrałoby nam wszędzie sympatię, zwłaszcza, że inne sąsiednie narody musiałyby się liczyć z możliwością, iż w odpowiednim czasie potraktowane zostaną podobnie. Moim zdaniem, musi zostać znaleziony taki sposób rozwiązania kwestii polskiej, ażeby wyżej wskazane polityczne niebezpieczeństwa zostały sprowadzone do możliwie najmniejszych rozmiarów – postulował.
Wetzel pisał też o rozwiązaniu problemu Rosjan i Ukraińców poprzez stosowanie metod zmniejszających i osłabiających populację oraz sprowadzenie liczby urodzin do poziomu leżącego poniżej liczby niemieckiej. Niemcy chcieli utrzymywać w lepszej kondycji społeczeństwo ukraińskie, które miało być przeciwwagą dla Rosjan. Tu Wetzel postulował jednak ostrożność, aby nie doprowadzić do sytuacji, w której to Ukraińcy zajmą miejsce Rosjan. Chodziło o „znośny” poziom rozmnażania. Aby ten cel osiągnąć, Wetzel postulował zaniechanie na terenach wschodnich wszelkich zachęt (stosowanych w Rzeszy) mających na celu zwiększenie liczby narodzin.
Zniechęcać też miały koszty, jakie powoduje posiadanie dzieci. Rozwijane miały być bowiem postawy konsumpcyjne, w myśl: ile więcej mogę mieć dla siebie, nie mając dzieci. Kobiety od ciąż miała odstraszać propaganda groźnych dla zdrowia porodów, która przy okazji napędzałaby zapotrzebowanie na środki zapobiegawcze. Przemysł produkujący tego rodzaju środki musi zostać specjalnie stworzony. Nie może być karalne zachwalanie i rozpowszechnianie środków zapobiegawczych ani też spędzenie płodu. Należy też w pełni popierać powstawanie zakładów dla spędzania płodu.
Postulowano też kształcenie akuszerek i felczerek specjalizujących się w przeprowadzaniu sztucznych poronień. Ich wysoka fachowość miała wzbudzać zaufanie. Rozumie się samo przez się, że i lekarz musi być upoważniony do robienia tych zabiegów, przy czym nie może tu wchodzić w rachubę uchybienie zawodowej lekarskiej godności – wskazywano. Stawiano też na propagowanie dobrowolnej sterylizacji, niezapobieganie śmiertelności niemowląt – ba, wręcz postulowano, aby nie edukować matek w zakresie pielęgnacji niemowląt.

Niemcy chcieli utrzymywać taką politykę do czasu, w którym oni sami byliby w stanie zasiedlić tereny wschodnie. Całkowite biologiczne wyniszczenie Rosjan nie może tak długo leżeć w naszym interesie, jak długo nie jesteśmy sami w stanie zapełnić tego terenu naszymi ludźmi. W przeciwnym bowiem razie inne narody objęłyby ten obszar, co również nie leżałoby w naszym interesie. Naszym celem przy wprowadzeniu tych środków jest tylko to, ażeby Rosjan o tyle osłabić, ażeby nie mogli nas przytłaczać masą swoich ludzi.

Niemcy dążyli bowiem do niezagrożonego przewodnictwa na kontynencie europejskim.

Marcin Austyn




http://niezlomni.com/szokujace-dokumenty-odslaniaja-ponura-prawde-o-planie-podboju-polski-promocja-aborcji-rozdzielanie-rodzin-wskutek-emigracji-ekonomicznej-cicha-sterylizacja/

piątek, 21 października 2016

"problem Polski dla naszych dzieci przestanie być istotnym problemem”.




Polityka niemiecka wobec Warszawy

18 października 2016 
 
 
 

Hala Kongresowa NSDAP projektowana na miejscu skazanego na zburzenie Zamku Królewskiego – symbolu państwowości polskiej stanowi kwintesencję niemieckich intencji wobec Warszawy


 
Narysowana w 1942 r., stanowiła tylko pośrednie ogniwo w barbarzyńskich poczynaniach najeźdźców dotyczących stolicy Polski.


Jej planowana z pełną premedytacją zagłada odbywała się etapami. Pozornie oderwane od siebie fakty i działania składają się w spójną całość. Ich ostateczny cel został wcześniej w latach 1939-1940 określony w oficjalnym dokumencie prezentującym plan budowy nowego miasta niemieckiego na miejscu z premedytacją obróconej w gruzy Warszawy.


Etap pierwszy to rozpoznanie zasobów dziedzictwa kulturowego. Współdziałają w tym uczelnie i specjalnie powołane instytuty, które metodycznie przygotowują się prowadząc studia nad kulturą polską i badając teren na wiele lat przed wojną. Szczególnie dobrze znane są działania historyka sztuki Dagoberta Freya, profesora Uniwersytetu Wrocławskiego, który od 1938 r. odwiedzał Polskę penetrując najcenniejsze zbiory, by natychmiast po wkroczeniu wojsk niemieckich we wrześniu 1939 r. rekwirować najcenniejsze obiekty. Na dwa miesiące przed wojną, w lipcu 1939r. na Międzynarodowym Kongresie Urbanistycznym w Sztokholmie polscy delegaci uzyskali poufne informacje o nominacji niejakiego Pabsta na naczelnego architekta Warszawy z dniem 1 października.


Faktem jest, że bombardowanie stolicy we wrześniu 1939 r. dokonywane było według przygotowanego zawczasu planu. Zostało to dowodnie wykazane w memoriale zredagowanym przez znakomitego historyka sztuki i znawcę Warszawy Alfreda Lauterbacha na krótko przed jego zamordowaniem 19 listopada 1943r.


Podczas gdy Zamek, siedziba prezydenta i symbol polskiej państwowości stał się jednym z pierwszych celów nalotów bombowych, to sąsiadujące z nim Stare Miasto było oszczędzone. Z późniejszych materiałów nazistowskiej propagandy można wywnioskować, że regularny układ Starego Miasta okupanci starali się przedstawiać jako świadectwo jego rzekomego niemieckiego charakteru, a więc godne zachowania.


Burzono natomiast obiekty pochodzące z epoki nowożytnej, wolne od wpływów niemieckich, a podnoszące rangę stolicy. Podobnie zastanawiające było oszczędzenie pałacu Krasińskich podczas gdy burzone było zrzucanymi z niskiego lotu bombami jego najbliższe otoczenie. Przekonywujące jest domniemanie , że było to świadome działanie mające na celu zachowanie głównego korpusu pałacu zwieńczonego tympanonem autorstwa niemieckeigo rzeźbiarza A. Schlütera. Nadana przez okupanta placowi Krasińskich nazwa Andreas Schlüter Platz jest wielce wymowna.


Przedstawiając stan zniszczeń zabytkowych gmachów dokonanych w czasie oblężenia we wrześniu 1939 roku Alfred Lauterbach wymienia pałac Czapskich, pałac Branickich, pałac Prymasowski, zespół gmachów Ministerstwa Skarbu na Placu Bankowym, Teatr Wielki, Pałac Zamoyskich, Pałac Kazimierzowski (Uniwersytet), Muzeum Przemysłu i Rolnictwa.
Z krótkiego przeglądu zniszczonych zabytków wynika, że straty najdotkliwsze poniosła Warszawa klasycystyczna – a ten właśnie styl dominował w mieście, nadawał mu swoisty koloryt i wyraz. Dotyczy to zwłaszcza ulicy Miodowej – która między Senatorską a Kapucyńską nie zachowała ani jednego domu, Nowego Światu, Senatorskiej, Bielańskiej, Elektroralnej i Nalewek.


Koncentracja na niszczeniu ośrodków kultury polskiej znalazła potwierdzenie w bombardowaniu teatrów i gmachu filharmonii. Względy praktyczne decydowały o oszczędzeniu nowych budynków biurowych przydatnych dla okupanta.


Z kolei zmasowane ataki na dzielnicę żydowską ujawniają cel pierwszoplanowy, tj. sukcesywne niszczenie miasta. Zestawienie w albumie dedykowanym generalnemu gubernatorowi Hansowi Frankowi planów nowego miasta niemieckiego ze stanem zniszczeń spowodowanych bombardowaniem i ostrzałem artyleryjskim we wrześniu 1939 roku nie pozostawia żadnych wątpliwości. Planowo przeprowadzone działania niszczycielskie miały doprowadzić miasto do stanu, w którym jego totalna zagłada stałaby się w pełni uzasadniona (straty Warszawy z września 1939 roku szacowane były na ponad 10% ).


Album ten nosi datę 6 lutego 1940r. Był on opracowywany przez fachmanów z Würzburga. Profesor Jan Zachwatowicz, któremu późną jesienią w 1939 roku udało się po kryjomu zobaczyć plany na deskach kreślarskich w budynku na zapleczu pałacu Blanka, wnioskował z obfitości przygotowywanych materiałów, że praca rozpoczęta została jeszcze przed wybuchem wojny.


Tak więc dysponujemy wystarczającymi przesłankami, by bombardowanie Warszawy w czasie oblężenia we wrześniu 1939 uznać za etap w programowej akcji niszczenia miasta jako stolicy Polski i niezwykle ważnego ośrodka jej kultury. Proste zestawienie chronologii faktów utwierdza w przekonaniu o konsekwentnej realizacji tego barbarzyńskiego programu.


6 października 1939 Hitler odbiera paradę wojskową w Alejach Ujazdowskich, które przemianowano na Aleje Zwycięstwa.


17 października Ministerstwo Propagandy Rzeszy wydaje zakaz wszelkiej publikacji na temat zniszczeń Warszawy i jej ewentualnej odbudowy. W tym też czasie wydany jest nakaz pozostawienia ruin zniszczonych budynków „by przypominały Polakom o klęsce 1939”.
26 października – utworzono Generalne Gubernatorstwo ze stolicą w Krakowie.
27 października zaaresztowany został prezydent Warszawy Stefan Starzyński. Bezpośrednio po tym niemieckim prezydentem Warszawy zostaje Oskar Dengel.


4 listopada generalny gubernator Hans Frank rozmawia z Hitlerem uzyskując akceptację decyzji o zburzeniu Zamku i nieodbudowywaniu miasta. Z relacji gubernatora dystryktu warszawskiego Ludwika Fischera wynika, że otrzymał on ponadto nakaz pozbawienia Warszawy jej charakteru jako centrum Polski i redukcji obszaru miasta.


29 listopada niemieccy saperzy rozpoczynają minowanie Zamku Królewskiego, po uprzednim jego rozgrabieniu prowadzonym przez berlińską firmę Rudolf. Niemiecki specjalista Hans Posse w swym raporcie stwierdza, że „wobec szczególnego zainteresowania jakie ma Drezno dla uratowanego inwentarza zamku królewskiego, który budowali sascy architekci i artyści, byłoby pożądane, aby ocalone części urządzenia jego wnętrz (boazerie, drzwi, posadzki, rzeźby, lustra, żyrandole, meble, porcelana itd.) pozostały do dyspozycji celem wyposażenia pawilonów drezdeńskiego Zwingera.”


W grudniu zostają sprowadzeni przez niemieckiego prezydenta Warszawy, Hubert Gross i Otto Nurnberger, autorzy przebudowy Würzburga dla potrzeb NSDAP. Otrzymują oni polecenie przygotowania planów rozbiórki Warszawy i budowy na jej miejscu nowego niemieckiego miasta.


Plan ten, określany niesłusznie mianem „planu Pabsta”, należy do najhaniebniejszych dokumentów w dziejach cywilizacji europejskiej.


Aby stworzyć pozory, że plan oparty jest na badaniach ewolucji Warszawy w przeszłości, autorzy w cyniczny sposób wykorzystywali prace profesora Oskara Sosnowskiego, założyciela zakładu Architektury Polskiej Politechniki Warszawskiej i pierwszego prezesa Towarzystwa Urbanistów Polskich (zabitego 24 września 1939 roku bombą na dziedzińcu Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej) na temat sieci ulicznej Warszawy, aby przedstawić na kolejnych planszach rozplanowanie miasta w połowie XVII wieku i na początku XIX wieku.


W istocie jednak przyjęty przez okupanta schemat Die Neue Deutsche Stadt Warschau” stanowił zaprzeczenie wielowiekowej linii rozwojowej miasta. Poza zachowanym Starym Miastem traktowanym jako rzekome świadectwo porządku germańskiego, ale z amputowanym Zamkiem, plan praktycznie nie zachowuje żadnego ciągu ulicznego. Zakłada przy tym 10-krotne zmniejszenie obszaru miasta i 10-krotną redukcję ilości mieszkańców z 1 300 000 do 130 000 na lewym brzegu Wisły z przeznaczeniem dla ludności niemieckiej i ok. 30 000 po stronie praskiej dla ludności polskiej.


Zdaniem J. Zachwatowicza obłąkana, niewiarygodna koncepcja zburzenia milionowego miasta i wzniesienia na jego miejscu nowego, była wynikiem dwóch przesłanek. Redukcja wielkości miasta miała na celu degradację stolicy do skali miasta powiatowego (Distrikt Warschau). Natomiast zburzenie prawie całości miasta i budowa na nowo miało spowodować, żeby Niemcy, przyszli jego mieszkańcy, „nie mieli poczucia, że są w obcym kraju, lecz w tym niemieckim otoczeniu czuli się jak w ojczyźnie” ( F. Gollert, Warschau unter deutscher Herrschaft, 1942, s. 237 ).


Zbrodniczy zamysł tego planu sprawia, że jakakolwiek jego analiza uwłaczałaby godności badacza ewolucji form przestrzennych. Należy poprzestać na przedstawieniu jego konsekwencji, polegających na wymuszaniu kolejnych masowych wyburzeń całych dzielnic miasta. Przedstawione są one na planszy zatytułowanej „rozbiórka polskiego miasta” (Der Abbau der Polen Stadt) i budowa miasta niemieckiego (Der Aufbau der Deutschen Stadt ).
Wśród 10-ciu typów wyznaczonych w mieście sektorów widnieje obszar „dzielnicy żydowskiej” w północno-zachodniej części miasta pokrywający się w znacznym stopniu z później wytyczonymi granicami getta. Przygotowania do jego utworzenia zostały rozpoczęte w pierwszych miesiącach 1940 r. pod pretekstem zapobiegania rozprzestrzenianiu się epidemii tyfusu. Cały teren o powierzchni 307 ha oficjalnie uznany został 2 października 1940 r. za żydowską dzielnicę mieszkaniową.


16 listopada dzielnica została w całości oddzielona od reszty miasta 3-metrowym murem. Stłoczono tu blisko pół miliona ludzi. Obszar ten do września 1939 r. zamieszkały był w dużej mierze przez ludność żydowską. Policyjne nakazy wymusiły przesiedlenie z innych dzielnic miasta do getta około 130 tys. Żydów, oraz wyprowadzkę z tego terenu około 113 tys. Polaków. Granice getta wielokrotnie ulegały zmianom. Od lutego 1942 r. , po redukcji obszaru na zachód od ul. Żelaznej, getto dzieliło się na tzw. duże i małe, połączone mostem nad ulicą Chłodną.


Przerażające warunki egzystencji w getcie są przedmiotem wielu relacji, studiów i opracowań. Głównie w 1941 r. z głodu i chorób zmarło tu około 100 tys. ludzi. W dniach od 22 lipca do 21 września 1942 r. Niemcy wymordowali w ośrodku zagłady w Treblince około 300 tys. mieszkańców getta. Jego obszar został wówczas znacznie zredukowany do kilku oddzielnych części, głównie na północ od Leszna.


Kolejne próby wywiezienia i wymordowania mieszkańców getta spotkały się z ich oporem, najpierw w dniach 18-22 stycznia, a następnie w czasie powstania rozpoczętego 19 kwietnia 1943 r. Niemcy palili dom po domu, zmuszając ludzi do opuszczenia bunkrów i kryjówek.
Całkowite zniszczenie zabudowy w getcie zostało wykonane na rozkaz Himmlera, w celu zmniejszenia „milionowego miasta Warszawy, które jest zawsze niebezpieczne i stanowi centrum rewolty”. Himmler zaznaczył, iż zburzenia należy dokonać po uprzednim zabezpieczeniu wszystkich elementów i materiałów budowlanych zdatnych do użytku, oraz oświadczył, iż „przestrzeń mieszkalna podludzi (Untermenschen) nigdy nie będzie się nadawała do mieszkania dla Niemców”. Część obszaru getta, na której miało miejsce powstanie kwietniowe, została zrównana z ziemią. Na terenie dawnego więzienia zwanego Gęsiówką został założony obóz koncentracyjny.


Systematyczna akcja zrównywania z ziemią terenów getta mogłaby zadziwić w ówczesnej sytuacji militarnej Niemiec. Widać w tym jednak konkretne działanie zapowiedziane już w planach Grossa i Pabsta, mające na celu uwolnienie terenu od zabudowy – stworzenie możliwości budowy die Neue Deutsche Stadt Warschau.


Trwające od 1 sierpnia do 2 października Powstanie Warszawskie przyniosło zniszczenia, których tylko część była rezultatem działań o charakterze wojskowym. Wbrew przeświadczeniu, że Stare Miasto stanowi najbardziej germańską część Warszawy, stało się ono symbolem walki powstańczej. Starówka walczyła przez cały sierpień a jej opór spotkał się z okrutnym odwetem – totalnym zniszczeniem.


Dla wielu warszawiaków wspaniałym symbolem walki stał się gmach najwyższego budynku stolicy Prudentialu, na którym już 1 sierpnia zatknięto białoczerwony sztandar widoczny z odległych punktów miasta. Był on wielokrotnie zestrzeliwany i wielokrotnie potem przywracany, a szkielet Prudentiala ostał się mimo wściekłych ataków artyleryjskich.


60-ta rocznica Powstania Warszawskiego była okazją do przypomnienia heroicznych zmagań ludu Warszawy. Niszczeniu miasta towarzyszyła masakra ludności cywilnej. Można przychylić się do opinii, że w misję żołnierza wpisana jest ewentualność ofiary życia. Nie dotyczy to w żadnym stopniu ponad 200 000 zamordowanych podczas Powstania Warszawskiego osób spośród ludności cywilnej. W szacowaniu strat za niemoralne bywa uznawane szacowanie wartości utraconego życia. Można to uznać za uzasadnione przyjmując, że życie jest wartością bezcenną. Z drugiej jednak strony jest wysoce niesprawiedliwe pomijanie wielkich cierpień i utraty życia w szacunkach strat poniesionych przez mieszkańców Warszawy.


21 września 1944 roku Heinrich Himmler mówiąc o Powstaniu Warszawskim stwierdza: „z historycznego punku widzenia czyn Polaków jest błogosławieństwem, pokonamy ich w ciągu pięciu, sześciu tygodni. Wówczas jednak Warszawa, stolica, centrum tego 16-17 milionowego narodu Polaków, zostanie zlikwidowana, narodu, który od 700 lat odgradza nas od wschodu i od pierwszej bitwy pod Grunwaldem ustawicznie nam przeszkadza. Tym samym z historycznego punktu widzenia problem Polski dla naszych dzieci, dla wszystkich, którzy po nas przyjdą, a nawet już dla nas, przestanie być istotnym problemem”.


12 października Himmler konkretyzuje polecenie pacyfikacji Warszawy stwierdzając „to miasto ma całkowicie zniknąć z powierzchni ziemi i służyć jedynie jako punkt przeładunkowy dla transportu Wehrmachtu. Nie powinien pozostać kamień na kamieniu. Wszystkie budynki należy zburzyć aż do fundamentów. Pozostaną tylko urządzenia techniczne i budynki kolei żelaznej”.


Po kapitulacji wojsk powstańczych pozostała ludność lewobrzeżnej Warszawy została wypędzona z miasta. Wówczas też okupanci przystąpili do ostatniego etapu niszczenia miasta. Utworzone zostały specjalne oddziały niszczycielskie („Vernichtungskommando” i „Brennkommando”), które prowadziły systematycznie akcje burząc i paląc dom po domu, wysadzając w powietrze urządzenia podziemne i wyrywając przy pomocy czołgów przewody telegraficzne i tory tramwajowe.


Już 9 września powtórnie zaminowano Zamek Królewski i wysadzono go w powietrze. Dokumenty B.O.S. mówią, że: 18 grudnia wysadzono w powietrze pałac Brühla, a 27 grudnia pałac Saski. Spalono pałac w Łazienkach, przygotowano do wysadzenia Belweder, Pałac Pod Blachą i kościoły Bernardynów, Karmelitów i Wizytek, czego nie zdążono wykonać. Od kapitulacji Warszawy, tj. od 2 października 1944 roku do 16 stycznia 1945 roku zlikwidowane zostało 30% zabudowy miasta, tzn. więcej niż uległo zniszczeniu w czasie dwóch miesięcy Powstania.


Te destrukcyjne akcje były dokumentowane przez specjalną grupę Alfreda Mensebacha ,a również ekipy filmowe ( znany jest kadr z filmu „Varsovie quand même ). Tym działaniom towarzyszyły prowadzone na wielką skalę grabieże powodujące niezwykle wysokie, ale trudne do oszacowania szkody.


Już w 1943 roku, podsumowując pierwsze etapy zagłady Alfred Lanterlsuch z niezwykłą przenikliwością stwierdził: „zniszczeń Warszawy nie można mierzyć jedynie sumą zburzonych i spalonych budynków wybitnie zabytkowych, lecz też zniszczeniem krajobrazu miejskiego”. Jest to spostrzeżenie niezwykłej wagi. Pojęcie krajobrazu miejskiego wiąże się z tożsamością miasta. Ogrom strat zadanych Warszawie spowodował, że tożsamość ta została zagrożona. Tak więc zniszczenie charakterystycznej zabudowy nie może być traktowane wyłącznie w kategoriach utraconej kubatury, jak to czyniono w szacunkach B.O.S.


Zauważmy przy tym, że w okresie ostatnich 60 lat wiele zrujnowanych obiektów zyskałoby na wartości – tak jak stało się to udziałem tych zachowanych. Ich znaczenie zostało potwierdzone uznaniem ich za obiekty zabytkowe. Przywrócenie potencjalnym zabytkom ich dawnego kształtu wykraczać by musiało poza ramy określone rutynowo obliczanymi kosztami odtworzeniowymi.


W swej rozprawie „Etyczne podstawy rewindykacji i odszkodowań” Władysław Tatarkiewicz w 1945 roku pisał: „zniszczenie cudzego mienia dokonane z premedytacją i planowo jest złem oczywistym, niewątpliwym, nie dającym się kwestionować. A właśnie takie zło zostało przez Niemców wyrządzone. Polska została planowo i z premedytacją zniszczona ogniem i dynamitem. Zniszczenie zostało przeprowadzone z całą świadomością, rozmysłem, przygotowaniem, systemem, metodą. Nie było przypadkiem, chwilowym impulsem, szałem wojennym. Jeśli to był impuls i szał, to trwał bez przerwy przez pięć i pół lat okupacji…”.
Nazajutrz po wojnie Jan Zachwatowicz zauważył że „zniszczenie Warszawy przez Niemców nasuwa daleko idące spostrzeżenia. Wśród ruin i zgliszcz wyróżniamy zupełnie łatwo, że najbardziej gruntownym zniszczeniom uległy urządzenia techniczne, przemysłowe [….] w tej samej kategorii również obiekty zabytkowe: zamki, pałace, kościoły, pomniki. Czym tłumaczyć to szczególne natężenie niszczycielskiej pasji niemieckich zbrodniarzy w stosunku do sędziwych zabytków. Odpowiedź znajdziemy w haśle przez nich samych głoszonych. Naród żyje tak długo, jak długo żyją jego dzieła kultury. To jest bez wątpienia uzasadnienie niszczycielskiej pasji. Zniszczenie Warszawy to jedna z prób zniszczenia narodu Polskiego”.



Krzysztof Pawłowski

Tekst jest fragmentem „Raportu o stratach wojennych Warszawy”, Warszawa 2004.
Opublikowano dzięki uprzejmości Miasta Stołecznego Warszawy.







https://obnt.pl/pl/aktualnosci/polityka-niemiecka-wobec-warszawy/




wtorek, 9 grudnia 2014

Amerykanie zapewniali nazistom godną starość



Pieniądze w zamian za milczenie. Departament Sprawiedliwości Stanów Zjednoczonych wypłacał milionowe zasiłki socjalne byłym nazistom, którzy dobrowolnie opuścili Amerykę i zrezygnowali z amerykańskiego obywatelstwa. Dziennikarze odkryli tę tajemnicę po kilku latach napiętej pracy detektywistycznej.

Zgodnie z ich danymi, program "przesiedlenia" zaczął się pod koniec lat 80-ych, udział w nim brała ponad połowa nazistów, osiadłych w USA. Ponadto, kilka osób wciąż jeszcze żyje na koszt zwykłych podatników i otrzymuje swoje "uczciwie zapracowane" pieniądze.


W latach zimnej wojny kilka tysięcy byłych nazistów przeprowadziło się do Stanów Zjednoczonych, starając się ukryć przez wiezieniem, które czekało ich w Europie. Amerykanie zagwarantowali im wszystko, co niezbędne – pracę, mieszkanie, gwarancje – w zamian za pomoc w walce ze Związkiem Radzieckim, mówi doradca i członek-korespondent Rosyjskiej Akademii Nauk Wilen Iwanow:

To polityka podwójnych standardów. Oficjalnie nie mogli opowiedzieć o swoich działaniach popierających nazistów. Liczono na to, że w określonym momencie można będzie wykorzystać ich wiedzę i doświadczenie. USA nie popierały nazizmu, ale nazistów w walce z ZSRR.


Po latach polityka Waszyngtonu się zmieniła i trzeba było pozbyć się świadków. Drogą sądową nie można było, obawiano się skandalu. Dlatego emerytom zaproponowano "po cichu" opuścić kraj, zrezygnować z obywatelstwa i otrzymywać swoje milionowe zasiłki już w Europie. Do tej pory nieznana jest nawet liczba emerytów-nazistów którzy otrzymywali pieniądze. Nie wiadomo także, ile pieniędzy z amerykańskiego budżetu na to poszło. Milion więcej czy milion mniej, jaka różnica? Cel uświęca środki, wyjaśnia logikę Białego Domu ekspert Wilen Iwanow:

Polityka wymaga kosztów finansowych. Aby takie kroki były efektywne, trzeba było wydawać pieniądze z amerykańskiego budżetu, co robili wcześniej i co robią nadal. Oczywiście w swojej polityce Amerykanie zawsze byli pragmatykami. Jeśli ci ludzie mogli być w czymś potrzebni, to byli utrzymywani. Nie ma tu mowy o moralnych wartościach. Mowa o cynicznym pragmatyzmie.


Amerykanie rozpatrują politykę wyłącznie jako narzędzie do realizacji swoich ambicji i planów. Moralna strona kwestii mało ich interesuje, opowiada amerykanista Dmitrij Michiejew.

Oni (Amerykanie) nie widzą w tym nic złego. Amerykanie pomagali im przez jakiś czas, ale to przecież zawodowcy. Czyli trzeba im wypłacać pieniądze. A mówić o tym opinii publicznej jest niewygodnie. Nie wszyscy to zrozumieją. Ważne, żeby było z korzyścią dla Ameryki, tak jak oni ją rozumieją. A rozumieją tak: kto nie z nami, ten zły, kto z nami, ten dobry. Tymczasowo naziści są z nami. W długiej perspektywie pracowali w imię dobra.

Amerykańscy urzędnicy próbowali oburzyć się stałym i niesprawiedliwym rozchodem z budżetu. Senatorzy Chuck Schumer i Robert Casey przygotowali specjalny projekt ustawy, która zakazuje byłym nazistom otrzymywać wypłaty. Ale o losie dokumentu dziwnie mało słychać.

 

sobota, 25 października 2014

Burmistrz Działdowa uhonorował niemieckich zbrodniarzy




„ w geście pamięci”




Czy istnieją na świecie ludzie głupi?
Czy istnieją ludzie sprzedajni?
A Werwolf ??


Czy istnieje???


Burmistrz Działdowa uhonorował nazistowskich zbrodniarzy: strażnika obozu i likwidatora getta

(zwracam uwagę, że w tytule mowa o nazistach, a nie niemcach - o niemcach jest dopiero, jak otwieramy artykuł - patrz: http://fotopomnik.blogspot.com/)

Burmistrz Działdowa Bronisław Mazurkiewicz uhonorował w swoim mieście dwóch Niemców - esesmanów. Jeden z nich był strażnikiem obozu koncentracyjnego, brał udział w egzekucjach Polaków, drugi zaś aktywnie uczestniczył w likwidowaniu getta żydowskiego w Mławie.



Mazurkiewicz, jak podaje "Kurier Olsztyński", postanowił uhonorować dwóch Niemców.


Sprawa ta zbulwersowała polityków zebranych na sesji rady miasta. Jeden z nich, Grzegorz Mrowiński - historyk - przypomniał, że obaj mężczyźni to naziści-esesmani, którzy brali udział w łapankach i zabijaniu Polaków i Żydów. Obaj są też na liście zbrodniarzy wojennych.

Burmistrz najwyraźniej się tym nie przejął. Jak wyjaśnił, jego decyzja wynika z "dobrej woli" i "potrzeby polsko-niemieckiego pojednania" - twierdzi olsztyńska gazeta. Jak jednak wyróżnienie nazistowskich zbrodniarzy miałoby przybliżyć Polaków i Niemców, tego już nie wyjaśnił.

źródło: "Kurier Olsztyński"



 

Hołd dla zbrodniarzy faszystowskich ?

22-10-2014

Burmistrz Działdowa Bronisław Mazurkiewicz uhonorował dwóch Niemców. Obaj byli mieszkańcami naszego miasta i… członkami SS.


Na ostatniej sesji Rady Miasta Działdowo radny Grzegorz Mrowiński stwierdził, że burmistrz Działdowa uhonorował dwóch nieżyjących już Niemców – mieszkańców naszego miasta. Jeden otrzymał tabliczkę a drugi drzewko. Niestety nie byli oni zwykłymi obywatelami:

– Ostatnio jesteśmy świadkami wielu ciekawych uroczystości, odsłaniania tablic i tak dalej. Ja chciałbym zwrócić uwag na dwie uroczystości. W rozmowie ze starszymi mieszkańcami naszego miasta nie kryli oni swojego zażenowania. Chodzi mi o odsłonięcie tablicy pamiątkowej upamiętniającej rodzinę Gerlachów – była to rodzina ślusarzy, którzy wykonali ten piękny co prawda płot. Jest jednak druga strona tej rodziny…
Druga uroczystość to uroczystość posadzenia choinki pamiątkowe, którą pan własnoręcznie sadził a dotyczyła upamiętnienia Herberta Koschowitza. Obaj panowie byli mieszkańcami naszego miasta, obaj byli tez członkami SS.

W okresie okupacji hitlerowskiej Herbert Koschowitz był strażnikiem obozu koncentracyjnego w Działdowie, brał udział w aresztowaniach Polaków a także w egzekucjach na Polakach. Natomiast Jan Gerlach, syn tego Gerlacha, którego pan upamiętnił był bliskim współpracownikiem obozu koncentracyjnego w Działdowie, brał udział w łapankach na terenie miasta Działdowa oraz brał udział w likwidacji getta żydowskiego w Mławie – poinformował radny Grzegorz Mrowiński.

Radny nie krył swojego oburzenia:

 - Jest to bardzo bulwersująca sprawa. Obaj panowie znaleźli się na liście zbrodniarzy niemieckich przebywających podczas okupacji na terenie miasta Działdowa. Lista ta została sporządzona w 1947 roku przez wiceburmistrza Stanisława Radomskiego. Panie burmistrzu jest mi przykro że musze się dziś upominać w imieniu nieżyjących i żyjących jeszcze ofiar faszyzmu. Czym sobie zasłużyli mieszkańcy Działdowa na takie upokorzenie? Kto był pomysłodawcą uroczystości upamiętniających faszystowskich zbrodniarzy – dopytywał Grzegorz Mrowiński.

O komentarz w tej sprawie poprosiliśmy samego zainteresowanego:

 - Pomału, pomału. Nie były to żadne uroczystości. Jeżeli chodzi o tablice na płycie mosiężnej przytwierdzoną do zrewitalizowanego płotu na ulicy Jagiełły naprzeciw sądu to odbyło się nawet nie w mojej obecności, tylko pan, który zrobił tę tablicę – bodajże Sławek Michciński – on to sam zamontował. Nikt przy tym nie był, nie było żadnej uroczystości.

Na tej tablicy jest suche stwierdzenie faktów,  tak jak w innych dostępnych mi materiałach, że w 28 roku rzemieślnik kowalsko-ślusarski,  niejaki Gerlach wykonał ten płot.

Natomiast ten płot po tylu latach był w opłakanym stanie. Zachodziła potrzeba i był taki wniosek mieszkańców tego bloku i nie tylko żeby naprawić ten płot. Zrobiliśmy kosztorys, to oscylowało w granicy 50 tysięcy złotych, a mimo wszystko zwróciłem się do osób dobrej woli, żeby oni swoim sumptem naprawili ten płot. Znalazło się dwóch takich biznesmenów. Z podziękowaniem i  dla upamiętnienia zwłaszcza tych osób  została wykonana ta tabliczka. A o panu Gerlachu to suchy fakt, że wykonał to to żadna gloryfikacja hitleryzmu, czy faszyzmu. Nie wiem jak nazwać zachowanie pana Mrowińskiego ale nie powinniśmy być tak pamiętliwi i mieć takiej obsesji. No – ktoś to zrobił! My nie gloryfikujemy Gerlacha za to, że był faszystą, tylko piszemy na tablicy, że on to wykonał i to wszystko – zapewnia burmistrz Bronisław Mazurkiewicz.

Gerlach dostał tabliczkę, Koschowitz drzewko:

 - Człowiek, który urodził się w Działdowie w 42 roku bodajże 6 sierpnia co ma wspólnego z faszyzmem? Od kiedy to dzieci odpowiadają za grzechy ojca. Poza tym on przybył do Działdowa zobaczyć, gdzie jego rodzice mieszkali i w geście pamięci  czy pojednania chciał posadzić drzewko. Ja mu nie sprawdzałem życiorysu jego ani jego ojca. Kupił za 50 złotych jakiś tam świerk koreański, posadził w parku jeszcze wówczas niezrewitalizowanym Jana Pawła II. To tylko upiększało to miejsce i nigdy nawet przez myśl mi nie przeszło żeby dochodzić przeszłości jego rodziców. My żeśmy to posadzili, rodzina zrobiła z tego zdjęcia. To nie były uroczystości – dodaje burmistrz.

Bronisław Mazurkiewicz swoje działania argumentuje dobrą wolą i potrzebą polsko-niemieckiego pojednania. Wpadka to jednak ewidentna i aż dziw bierze, że wielcy działdowscy historycy burmistrza przed nią nie ostrzegli. Najwidoczniej właśnie tacy z nich historycy…

MO

 


Zwracam uwagę na podkreślone słowa, jak: tak jak w innych, bodajże, niejaki, czy, jakieś tam - te zwroty mają sugerować Czytelnikom, że burmistrz nie orientuje się w sprawie, "bo sprawa jest mało ważna" - uprawia alibi, zwyczajnie trywializuje, a przecież jednocześnie wyraźnie mówi: „w geście pamięci”.
A także:„My żeśmy to posadzili”,dla upamiętnienia zwłaszcza tych osób” .Burmistrz sadzi komuś drzewko i nie pyta z jakiego powodu, kto chce posadzić, nie sprawdza jakie ma intencje??


„ale nie powinniśmy być tak pamiętliwi i mieć takiej obsesji”niemcy uparcie prą do konfrontacji.




Werwolf robi sobie kpiny z Polaków.
Uczczono esesmana, ale i nie uczczono, bo "to tylko suche fakty".



Skoro jest ktoś zbrodniarzem wojennym, to nie należy uwidaczniać jego nazwiska na tabliczkach - jego zbrodnie wojenne przekreśliły inne jego "dokonania".
Istotne są tylko zbrodnie jakich się dopuścił wobec Polaków, a nie płot.



Skoro dopuszcza się takie tabliczki, znaczy, że jego dokonania w stylu "postawił płot" są istotniejsze niż jego zbrodnie na Polakach. A więc przekreśla się ważność ich cierpienia, przekreśla się ważność spraw polskich.



Tak działa werwolf.
Pośrednio podważa winę niemców, pośrednio ich wybiela - płot jest ciekawszy.
Pośrednio deprecjonuje Polaków - nasze interesy i NASZE ŻYCIE – CAŁĄ EGZYSTENCJĘ !!
Życie Polaków jest mniej ważne niż płot.



Taki jest wniosek z tego wydarzenia.





Wychodzi na to, że burmistrz celowo pozwolił komuś zasponsorować remont ogrodzenia, aby ktoś "legalnie" mógł zawiesić na nim tabliczkę zawierającą "suche fakty".
Burmistrz udaje głupiego.
Zwykła agenturalna sztuczka.
Jak tylko szkopy chcą coś zrobić przeciwko interesom polskim, to zaraz przed ludźmi udają głupich.




Suche fakty są takie, że to są zbrodniarze wojenni, antypolacy, nasi wrogowie - i nie wolno ich upamiętniać, bo to ubliżanie Polakom i działanie antypolskie.




Szkopy pozwalają sobie na takie prowokacje, ponieważ dobrze wiedzą, że nikt im za to nic nie zrobi. W normalnym kraju zaraz by ich wzięli za łeb. Łeb do wora, a wór do jeziora.
Nie ma komu tego zrobić, bo po prostu nie ma czegoś takiego jak polskie tajne służby specjalne



Jest tylko polskojęzyczna agentura gestapo, która po wojnie przejęła służby specjalne, a w roku 2014 za jej przyczyną niemiecka mniejszość opanowała wszystkie istotne stanowiska w polskiej administracji państwowej.

Dlatego właśnie jest w Polsce tak, jak jest.

Kto dziś o tym pamięta, jak niemcy na nas napadli, jak mordowali kobiety, dzieci, starców??


Pamiętali - po wojnie...



Egzekucję pięciu kobiet i sześciu mężczyzn z załogi obozu koncentracyjnego KL Stutthof.




A gdzie tabliczki i świerk?







O egzekucji i szkalowaniu Polaków na proniemieckim forum:



jaca2003 

Dołączył: 14 Lut 2007
Posty: 48
Ostrzeżeń:
 3/4/6
Wysłany: Sro Lip 25, 2007 2:09 pm   
 
Wieszali ich na Biskupiej Górce w obecnym Laboratorium Policji(czy jak to się tam nazywa) dawne schronisko HJ.
Podobno był fajny festyn kiełbaski piwko te sprawy dzieci z kwiatami kobiety z gorzałka.A wstep był wolny i jeszcze dzień wolny z pracy.(gadałem z kilkoma ludzikami co byli i widzieli).
Pozdrawiam
jaca2003 

Dołączył: 14 Lut 2007
Posty: 48
Ostrzeżeń:
 3/4/6
Wysłany: Sro Lip 25, 2007 6:05 pm   
 
Moi rozmówcy mieli wówczas po kilka lat.Jeden wspomina że siedząc u ojca na ramionach widział wszystko.I na bank było to na terenie schroniska HJ.I żeczywiściepoza żądza odwetu był festyn(no może bez kiełbasek ale piwo było gratis).I jego ojciec dostał dzień wolny z pracy ale musiał do roboty przyniesc kwitek z MO ze tam był.Zreszta te ludzikido dziś mieszkają na ChełmiePodejrzewam ze wielu starych dziadków z Chełmu było tam wtedy.To w wiekszosci zabużanie więc za to ze nie są na swoich smieciach to ciągnęli tam jak w dym.
Pozdrawiam

Gargi1961 

Dołączył: 10 Maj 2006
Posty: 143
Wysłany: Sro Lip 25, 2007 8:08 pm   egzekucja
 
wpadło mi kiedyś do rąk zdjęcie z tamtego dnia, Elisabeth Becker na sznurzea pod szubienicą kłębi się gawiedź.


villaoliva 
Olivaer


Dołączył: 23 Wrz 2004
Posty: 3285
Wysłany: Sro Lip 25, 2007 8:10 pm   
 
Niezły horror nam serwujesz :II
_________________
Ponury Zwracacz Uwagi na Wykraczających Poza Ramy


www.staraoliwa.pl
   
 
seestrasse 
Zesztrasia z Szafy


Dołączyła: 13 Kwi 2004
Posty: 6513
Wysłany: Sro Lip 25, 2007 8:56 pm   
 
ten horror to część historii. czy nam się to podoba, czy nie.

jaca, dzięki za wyjaśnienia - ale zalecam nieco więcej, hm, szacunku w opisach. sama jestem zabużanką :bejsbol:
poza tym chyba nie spojrzałeś na zdjęcia. wokół miejsca egzekucji rosną drzewa, a nie budynki. może istnieje jakieś inne wytłumaczenie?
_________________
moje zdjęcia na panoramio.com

http://forum.dawnygdansk.pl/viewtopic.php?t=3821&postdays=0&postorder=asc&start=0&sid=fbe637964c5d811b1b4f4b3639ca77c1



Uważnej lekturze polecam komentarze pod artykułem na stronie Na temat:

 
Dodajesz jako Maciej Synak (Zmień)
 
  • Alicja Waśniewska · Najbardziej aktywny komentator · Account Manager w firmie Freshly Baked Ideas
    Ale w jaki sposób uhonorował? Postawił im pomnik, dał nazwę ulicy, wstawił gdzieś tablicę pamiątkową? Ech, g***o nie artykuł. Wstyd.
    • Darek Wyparło
      Szczegóły są na http://www.moje-dzialdowo.pl/4419,4136,2,0,hold_dla_zbrodniarzy_faszystowskich_,1,art.html . Szkoda komentować ten "artykuł" - ręce opadają, że ktokolwiek w niby poważnym medium puszcza takie bzdury.
    • Alicja Waśniewska · Najbardziej aktywny komentator · Account Manager w firmie Freshly Baked Ideas
      Darek Wyparło Dzięki za link, czyli tabliczka i drzewo. Szkoda tylko, że pan Wąsowski śmie uważać się za dziennikarza -_-
    • Darek Wyparło
      Alicja Waśniewska P. Michał Reczyński podrzucił powyżej link do zdjęcia tej tabliczki: https://archive.today/ZRWsZ/image
      Rzeczywiście wielkie "uhonorowanie nazisty".
  • Andrzej Matras · Uniwersytet im. Adama Mickiewicza
    W jaki sposób uhonorował? O co chodzi w tej sprawie?
  • Jurek Wołk-Łaniewski · Najbardziej aktywny komentator
    Kogoś jeszcze dziwi, że z tekstu p. Wąsowskiego nie wynika nic lub prawie nic? Z (niewłaściwie zresztą) zalinkowanego źródła można się dowiedzieć, o co chodzi. Tekst p. Wąsowskiego wyróżnia tymczasem głębia i konkretność rodem z ekraników przy kasach w Tesco.
  • Norbert Różycki · · Najbardziej aktywny komentator · Łódź, Poland
    Ale za co?
  • Darek Wyparło
    "Artykuł" napisany na zasadzie - skopiować coś niby bulwersującego, bez wgłębiania się w sprawę, bez szukania wyjaśnienia drugiej strony. Ot tak, przywalić. A wystarczyło 2 minuty poszukania i można znaleźć dość przekonujące wyjaśnienie burmistrza, nawet nie trzeba było wykonywać telefonu do burmistrza Działdowa (co też kiedyś było standardem pracy dziennikarskiej). I oto czytamy np. że :
    "Jeżeli chodzi o tablice na płycie mosiężnej przytwierdzoną do zrewitalizowanego płotu na ulicy Jagiełły naprzeciw sądu to (...) nikt przy tym nie był, nie było żadnej uroczystości. Na tej tablicy jest suche stwierdzenie faktów, tak jak w innych dostępnych mi materiałach, że w 28 roku rzemieślnik kowalsko-ślusarski, niejaki Gerlach wykonał ten płot. (...) O panu Gerlachu to suchy fakt, że wykonał to to żadna gloryfikacja hitleryzmu, czy faszyzmu."
    Dalej o tym nieszczęsnym drzewku. Panie "autorze" - nie wiem, czy Pan wie, ale zbliżają się wybory i różnego typu dziwnych oskarżeń będzie się pojawiało MASA. Jeśli niby poważny portal będzie bezmyślnie kopiował dziwne artykuły, dokąd dojdziemy? Wstyd!
  • Michał Reczyński · Najbardziej aktywny komentator
    O ile dobrze rozumiem tę sprawę, to Pan Grzegorz Mrowiński robi sobie kampanię wyborczą za pomocą Telewizji Mazury.
    http://www.telewizjamazury.pl/54,1939-bolesna_lekcja_historii.html
    W tym tendencyjnym i pałkarskich materiale mowa jest o Hansie Gerlachu. https://archive.today/q6gM2 Faktycznie, w 2012 roku odnowiono tu zabytkowe ogrodzenie. Drugą osobą jest Herbert Koschowitz. Faktycznie w 2008 roku jego syn posadził swoim rodzicom drzewko w działdowskim parku im. Jana Pawła II.
    https://archive.today/2CjIU

    Protokoły z ostatnich sesji Rady Miasta Działdowo nie są jeszcze niestety dostępne i dlatego wałkarze z Telewizji Mazury mogą sobie dowolnie manipulować przebiegiem tego spotkania.
  • Anna Antonina Michnik Bedronek · Pracuje w firmie: Biuro Podróży ARTUR
    Można przypuszczać, że pan Mazurkiewicz, jak były lekcje historii współczesnej, chodził na wagary. Z czytaniem historii swojego miasta, też ,,nieszczególnie", a jego przodkowie z dalekiej wsi, spijali śmietankę z mleka i nic nie słyszeli o łapankach, zabijaniu , o obozach koncentracyjnych. Ja będąc dzieckiem przeżyłam Auschwitz-Birkenau. Chętnie oprowadzę po ,,Fabryce Śmierci"- za darmo. Nigdy nie jest za późno na naukę.
  • Marian Szydlowski · · Najbardziej aktywny komentator · Dyrektor w firmie Fundacja Pomocy Osobom Ubogim
    i cóż w tym dziwnego...po okrągło- stołowe elity polityczne, w tym premier Tusk, Kaczyński, Sikorski i inni.. stali się rzecznikami Ukrainy, w tym bandytów z pod znaku Bandery, to też w imię pojednania i podzięki za wymordowanie Polaków na Wołyniu, Kresach, Polesiu, Bieszczadach....
  • Marek Mleczak · Wejherowo
    Jak rozumiem,problemem jest to ze nie byl pomnik ,tylko tabliczka badż drzewko.O mądrości:)czyli już wiem,bycie nazistą zalezy od stopnia uhonorowania a nie czynów.GENIALNE
  • Arek Iwanicki · Wyższa Szkoła Morska w Gdyni
    Przeciwko jest oczywiście znane już powszechnie w Polsce tradycyjne "mławskie dziadostwo", czyli synonim inwazji nienawiści i braku tolerancji głównie " w kierunku na Gdańsk i Olsztyn" . Na szczęście w Działdowie o tym wiedzą:-)
  • Grzegorz Galka · · Najbardziej aktywny komentator
    Najwyraźniej pan burmistrz wyszedł z założenia że skoro można było z honorami pochować byłego stalinowskiego prokuratora w mundurze wojskowym to można uhonorować nazistów,a co !
  • Mundek Ostrowski
    uhonorować faszystów nieeee burmistrz powinien być pociągnięty do odpowiedzialności
  • Przemysław Szeląg · Najbardziej aktywny komentator · Przemysl, Poland
    Prosimy jeszcze o pomnik Stepana Bandery w centum miasta Działdowa. Pojednanie polsko - ukraińskie też ma "potrzeby"...
  • Zbigniew Szczygielski · Najbardziej aktywny komentator
    No to może niedługo w Działdowie doczekamy się pierwszej polskiej, pokazowej komory gazowej.
  • Michał Kerobęg · Najbardziej aktywny komentator
    Tym miłym Panem w te pędy powinien zająć się prokurator.
  • Andrzej-Ludwik Włoszczyński · · Najbardziej aktywny komentator
    głupota rozkwita, chociaż jesień
  • Janusz Sztyber · · Najbardziej aktywny komentator · 358 obserwujących
    Jaki jest powód owego "uhonorowania" i w jaki sposób zostali oni "uhonorowani"?
    Zauważyłem, że poziom NaTemat zjeżdża na przysłowiowe psy. Naprzyjmowali do tego jakichś szczeniaków, którzy wypisują bzdury, a blokują lub odmawiają przyjęcia ludzi, którzy rzeczywiście mają coś konkretnego do powiedzenia.
    Mnie odmawiano już 3 razy. Powodów nie podano.
http://www.moje-dzialdowo.pl/4419,4136,2,0,hold_dla_zbrodniarzy_faszystowskich_,1,art.html
http://natemat.pl/121281,burmistrz-dzialdowa-uhonorowal-nazistowskich-zbrodniarzy-straznika-obozu-i-likwidatora-getta-potrzeba-polsko-niemieckiego-pojedn

https://archive.today/q6gM2
https://archive.today/2CjIU