Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Słowenia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Słowenia. Pokaż wszystkie posty

piątek, 14 czerwca 2024

Media w Słowenii



przedruk




Prof. Boštjan M. Turk: Nalot policji na słoweńskie media publiczne. Jak w Polsce


13.06.2024 22:37


Słowenia przez długi czas była postrzegana jako kraj odnoszący największe sukcesy w Unii Europejskiej spośród byłych członków bloku socjalistycznego lub państw wschodnich. Jako pierwsza przystąpiła do strefy euro i strefy Schengen.


Sukces ten ma jednak głównie charakter zewnętrzny. Słowenia różni się od innych państw byłego sojuszu komunistycznego tym, że nie zerwała ze swoją totalitarną przeszłością. W rezultacie nigdy nie poddała się lustracji, tj. nie oczyściła swojej administracji ze śladów totalitarnej władzy. W mojej najnowszej książce, "Enchaînés par la liberté", która dotyczy nieudanych transformacji w niektórych krajach byłej Europy Wschodniej, cytuję Milovana Đilasa, wybitnego dysydenta. Pomimo spędzenia ponad dziesięciu lat w więzieniach Jugosławii Tito, Đilas stał się jednym z najzacieklejszych krytyków globalnego komunizmu. Jego dogłębna znajomość tej ideologii doprowadziła go do następującego spostrzeżenia: „Władza jest alfą i omegą współczesnego komunizmu, nawet jeśli próbuje on udawać, że jest inaczej. Idee, zasady filozoficzne, ograniczenia moralne, naród, ludzie, ich historia, a nawet częściowo ich własność - wszystko można zmienić i poświęcić. Tylko władza jest nietykalna, ponieważ rezygnacja z niej oznaczałaby porzucenie istoty komunizmu. Mogą to zrobić jednostki, ale nie klasa, partia czy oligarchia, ponieważ władza jest celem i sensem ich istnienia” (Milovan Đilas, The New Ruling Class). Co ciekawe, chociaż słowa te zostały napisane w 1957 roku, pozostają aktualne dla współczesnej Słowenii, a ich znaczenie rozciąga się również na kraje takie jak Chiny czy Rosja, gdzie elementy gospodarki rynkowej mieszają się ze sztywną ideologią, mutatis mutandis, ponieważ Słowenia znajduje się w centrum sojuszy euroatlantyckich.


Jednak w Słowenii publiczny kult komunizmu jest wyjątkowy w Unii Europejskiej. Czerwona Gwiazda pozostaje obowiązkowym symbolem na uroczystościach państwowych, a Internationale jest nadal hymnem wielu organizacji publicznych, takich jak związki zawodowe. Są to jednak tylko widoczne przykłady. Głównym narzędziem starej niedemokratycznej nomenklatury, obecnie dostosowanej do nowoczesnej Europy, jest ścisła kontrola hierarchii władzy. Kluczowe stanowiska w policji, Sądzie Najwyższym i Trybunale Konstytucyjnym zajmują szczególnie lojalne kadry. Słowenia cierpi również na brak wolności prasy, a wszystkie gazety podlegają surowej cenzurze ze względów ideologicznych.

Sytuacja pogorszyła się wraz z dojściem do władzy partii kierowanej przez obecnego premiera, Roberta Goloba. Partia ta przejęła stery rządów tuż po wielkiej pandemii, w kwietniu 2022 roku, obiecując „wyzwolenie” obywateli i znaczną poprawę jakości ich życia. Jednak wkrótce stało się jasne, że tak zwane „wyzwolenie” było głównie przykrywką do zastąpienia zasiedziałych urzędników, którzy byli politycznie neutralni lub nieokreśleni. W rezultacie rząd rozpoczął systematyczne czystki w sektorze publicznym, przygotowując coś, co nazwał „listami likwidacyjnymi”, terminem, którego nie wahał się używać publicznie. Podczas tych wydarzeń Robert Golob używał retoryki przypominającej stalinowskie czystki, mówiąc o „czyszczeniu, usuwaniu” personelu.

Szczególną uwagę zwrócono na najważniejszy organ rozpowszechniania informacji w kraju: krajową telewizję publiczną. Konieczne było „wyczyszczenie” tych pracowników, którzy nie byli całkowicie lojalni wobec nowego reżimu. Przepisy wprowadzone przez obecny rząd w celu szybkiego przejęcia tego głównego kanału informacyjnego były w rzeczywistości niezgodne z konstytucją. W rezultacie zostało ono zaskarżone do Trybunału Konstytucyjnego Republiki Słowenii, który miał orzec o jego zawieszeniu.


Stało się jednak coś nieoczekiwanego. Podczas gdy Trybunał Konstytucyjny rozpatrywał kontrowersyjną ustawę, wiceprzewodnicząca Komisji Europejskiej Vera Jourova złożyła mu wizytę. Ta interwencja, mająca miejsce dokładnie w trakcie obrad, stanowiła wyraźną ingerencję najwyższego szczebla europejskiej władzy wykonawczej w sprawy sądownicze kraju trzeciego, wywierając bezpośrednią presję na gałąź rządu, która powinna pozostać niezależna. Należy zauważyć, że wizyta ta nie była przypadkowa, ponieważ Vera Jurova została wyraźnie zaproszona do Słowenii. Profesor Bostjan M. Zupancic, były sędzia Trybunału Konstytucyjnego i Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, zauważył: „Kiedy byłem sędzią Trybunału Konstytucyjnego, w latach 1993-1998, nigdy nie zapraszaliśmy polityków. Problem nie leży więc po stronie Very Jurovej, ale obecnego prezesa Trybunału, pana Accetto, który ją przyjął. A on doskonale wie, kim ona jest. Należy również zauważyć, że Matej Accetto jest jedynym prezesem Trybunału Konstytucyjnego UE, który został publicznie przyłapany na kłamstwie.

Stanowi to godną uwagi kolizję, zderzenie dwóch wysoce dyskusyjnych interesów. Na tym jednak kontrowersje się nie kończą. Zgodnie z dostępnymi informacjami, pani Jourova odwiedziła tylko dwa sądy konstytucyjne UE w ciągu ostatnich czterech lat, z wyjątkiem sądu jej własnego kraju w Brnie: jeden w Rumunii, a drugi w Słowenii. Jej dwie wizyty w Słowenii są wyjątkowe w Europie; ten kraj, jeden z najmniejszych na kontynencie, nie stawia żadnych większych wyzwań prawnych. Co by się stało, gdyby wzięła udział w posiedzeniu niemieckiego lub francuskiego Trybunału Konstytucyjnego w trakcie debaty nad kluczową ustawą? Bez wątpienia europejska prasa po raz kolejny byłaby oburzona jej działaniem. Prawdopodobnie pojawiłoby się wezwanie do jej dymisji. Epilog tej sprawy był do przewidzenia, biorąc pod uwagę poprzednie wydarzenia: Trybunał Konstytucyjny zatwierdził kontrowersyjną ustawę, a cenzura informacji została wprowadzona w głównym serwisie informacyjnym kraju, telewizji państwowej. Taka sytuacja jest bezprecedensowa w Europie.
Tylko w ten sposób można wyjaśnić zjawisko, o którym będziemy mówić. W krajach byłego realnego socjalizmu emeryci są klasą szczególnie wrażliwą. W Słowenii są oni zjednoczeni w partii 1 października, której przewodzi Pavel Rupar. Jest on postacią charyzmatyczną. Co miesiąc gromadzi dziesiątki tysięcy emerytów przed budynkami parlamentu i walczy o ich prawa. Nigdy wcześniej w historii Słowenii pojedynczej osobie nie udało się zgromadzić tak wielu ludzi każdego miesiąca, regularnie. Biorąc pod uwagę, że Słowenia ma dwa miliony mieszkańców, jest to bardzo duża liczba. Wyobraźmy sobie, że ktoś w Polsce lub we Francji jest w stanie zgromadzić kilkaset tysięcy ludzi każdego miesiąca. Mimo to telewizja krajowa całkowicie ignoruje te demonstracje, mimo że wyrażają one głębokie zainteresowanie Słoweńców.


Jak w Polsce

Historia ta znajduje analogię w Polsce, gdzie pod rządami Donalda Tuska policja przejęła telewizję publiczną i zamknęła agencję prasową, za co Vera Jurova (i inni) położyła kres śledztwu w sprawie naruszenia praworządności, nagradzając w ten sposób te działania. Neomarksistowski wokalizm tak przeniknął do brukselskich instytucji, że obecnie jesteśmy świadkami fundamentalnej erozji demokracji w Europie. Ludzie nie mogą już uważać mediów za autentycznych rzeczników ich interesów.

Wracając do Słowenii, wciąż istnieje kilka niezależnych, prywatnych kanałów telewizyjnych, choć ich wpływ nie jest na taką skalę, jak w przypadku telewizji państwowej. Wśród nich wyróżnia się Nova 24tv, należąca do kilkuset drobnych udziałowców. Kanał ten został jednak zaatakowany przez policję 29 maja, a dom jego dyrektora i redaktora naczelnego, Borisa Tomasica, został przeszukany bez nakazu, co było wyraźnie zastraszającym posunięciem. Opozycja parlamentarna natychmiast potępiła to wyraźne nadużycie prawa. Po raz pierwszy przywódcy instytucji europejskich zareagowali konstruktywnie. Manfred Weber, przewodniczący Europejskiej Partii Ludowej, powiedział: „Żaden rząd UE nie powinien nigdy karać mediów za wyrażanie odmiennych opinii. Europejska Partia Ludowa nie będzie tolerować politycznego wykorzystywania wymiaru sprawiedliwości. Wzywamy Komisję Europejską do pilnego zbadania tej sprawy oraz do obrony wolności mediów i praworządności w Słowenii”. Musimy jednak zachować zimną krew. Wpływ jego słów i administracji europejskiej podkreśla niedawne wydarzenie: policja po raz kolejny złożyła wizytę w domu dyrektora Nova 24tv, twierdząc, że ma zły adres, po czym odjechała. Miało to miejsce 4 czerwca. Tak rażącego zastraszania nie można ignorować. Przywódcy instytucji europejskich wydają się więc raczej bezzębnym tygrysem, którego nikt nie traktuje poważnie. Rzeczywiście, musimy umieścić w kontekście niedawne przyznanie przez pana Webera, że Komisja Europejska była zbyt polityczna podczas jego kadencji. Innymi słowy, pośrednio zachęcała do ataków na wszystkie tematy, które nie były poprawne politycznie. Wystarczy pomyśleć o Polsce i Węgrzech.
Co to oznacza w świetle wyborów europejskich? To mówi samo za siebie. Klasa polityczna w Brukseli, która nie wie, czym jest prawdziwa demokracja, musi zostać wyrzucona. Jeśli nie, to oni wyrzucą nas.




Autor: prof. Boštjan M. Turk
Źródło: tysol.pl
Data: 13.06.2024 22:37




tysol.pl/a123269-prof-bo-tjan-m-turk-nalot-policji-na-slowenskie-media-publiczne-jak-w-polsce









niedziela, 8 sierpnia 2021

Pantera karantańska

 

przedruk

tłumaczenie przeglądarki


Spośród wszystkich symboli, które zdobią słoweńską ultraprawicową młodzież, najpopularniejszym jest z pewnością tak zwana pantera karantańska.






Na przykład grupy Tu je Slovenija i Hervardi potraktowały to jako swój główny znak firmowy. Mówi się, że pantera karantańska (czarna pantera na białym sztandarze) jest symbolem dawnej Karantanii i ogólnie mówi się, że uosabia chwalebną i wojowniczą przeszłość narodu słoweńskiego. Zwolennicy tego pomysłu mają tylko jeden problem, ale jest on nie do rozwiązania: Carantania w ogóle nie znała pantery. Jest to zatem zwykła fikcja lub mitologiczny konstrukt, który bardziej niż cokolwiek innego fałszuje przeszłość.


Historyk i profesor zwyczajny w Katedrze Historii na Wydziale Sztuki w Lublanie dr. Wiele lat temu Peter Štih ostrzegał w rozmowie z Mladiną: „Źródła nie wykazują żadnego związku między tym znakiem a starosłowiańską Karantanią”, to znaczy po tym, jak dawna wielka Karantania już na początku XI rozpadła się na poszczególne ziemie feudalne


Dr. Andrej Pleterski, archeolog i historyk zatrudniony w Instytucie ZRC SAZU w Lublanie, dodaje:


„Pantera pochodzi z herbu feudalnego rodu Spanheimów z XII wieku. Co prawda wspomniana rodzina mieszkała wówczas w Karyntii, ale nie ma to nic wspólnego z dawną Karantanią. Jak więc ta pantera weszła do współczesnej świadomości Słowenii? 


Jej głównym promotorem jest dr. Jožko Šavli, który należy do wąskiego kręgu słoweńskich wenetologów, krótko mówiąc, ludzi, którzy twierdzą, że Wenedowie byli zasadniczo Słoweńcami w starożytnej prehistorii. Šavli opublikował to w gazecie Korotan, wydawanej przez księdza Ivana Tomažiča w Wiedniu. Odtąd sprawa została przejęta przez posła Zmago Jelinčiča i rozprzestrzeniła się. Warto jednak zauważyć, że ten projekt Sauli ma niewiele wspólnego z herbem Spanheim, który widzimy szczegółowo. Pantera mędrca jest bardziej wiotka, dzika, opuchnięta, zła;
Należy podkreślić, że Šavli nie jest historykiem, lecz ekonomistą, dla którego tematyka karantańskiej pantery i „prehistoria” Słoweńców to hobby. W kręgach zawodowych jest bardzo samotny, a jego teorie skazane są na wieczne kpiny.


A jak Saul rozumie swoją samotność? Na stronie internetowej Hervard wyjaśnił w artykule o panterze karantańskiej:

„Karantański herb ze swoją zawartością jest oczywiście dla kogoś zły. A tym „ktoś” nie może być nikt inny niż stara jugosłowiańska struktura, którą prędzej czy później reprezentuje tajna służba KOS. Po ponad dekadzie sprawowania rządów partii LDS i SD zorientowanych na Jugosławię słoweńska policja nie ma już uprawnień do blokowania jej działań. (...) Nie wiadomo, jak długo stare struktury jugosłowiańskie będą zastraszać słoweńską opinię publiczną, a zwłaszcza młodzież”.


Kto nie rozumie przeszłości, nie może nawet teraźniejszości. Ale chodzi o coś więcej niż tylko to. Teorie spiskowe, takie jak teoria Saula, z reguły wysuwają się na pierwszy plan, gdy nie ma żadnych namacalnych, przeciwstawnych argumentów.


https://www.mladina.si/50763/mitoloske-prikazni/




The Prince's Stone (German: Fürstenstein, Slovene: knežji kamen) is the reversed base of an ancient Ionic column that played an important role in the ceremony surrounding the installation of the princes of Carantania in the Early Middle Ages. After the incorporation into the Frankish Empire, the procedure, held in Slovene, was continued as the first part of the coronation of the Dukes of Carinthia. It was followed by a mass at Maria Saal cathedral and the installation at the Duke's chair, where he swore an oath in German and received the homage of the estates.


The column probably originates from the nearby Roman city of Virunum, established as capital of the Noricum province under the reign of Emperor Claudius (AD 41–54). During the Middle Ages, the coat of arms of the Duchy of Carinthia was engraved on its top surface.[1] Until 1862, when it was transferred to the Landhaus provincial assembly at Klagenfurt, it stood northwest of the Kaiserpfalz of Karnburg (Slovene: Krnski grad) in the Zollfeld plain, built by Emperor Arnulf of Carinthia.

The ceremony involving this notion has been confirmed by several sources, including the medieval reports and the writing of Pope Pius II in 1509. It was also described by Jean Bodin in his Treatise on Republican Government (1576) as "unrivaled in the entire world", although there is evidence that the Stone of Scone in Scotland and the Lia Fáil in Ireland were used in a similar fashion. [2] An echo of the notion of a stone of kingship is present in European literature in the form of the Arthurian motif of the Siege Perilous – itself derived, ultimately, from ancient Irish conceptions of kingship.


The peasant, sitting on the Stone, was representing the people during the ceremony and he had to ask in Slovene: "Who is he, that comes forward?" Those sitting around him would reply: "He is the prince of the land".

"Is he an upright judge seeking the well-being of the country; is he freeborn and deserving? Is he a foster and defender of the Christian faith?" the representative of the people had to ask them. "He is and he will be", they would reply.

"By what right can he displace me from this my seat?" he had to ask them and they would reply: "He will pay you sixty denarii and he will give you your home free and without tribute".

The peasant then had to give the duke a gentle blow on the cheek (un petit soufflet), after which the duke was allowed to draw his sword, mount the Stone and turn full circle, so as to face ritually in all directions. While this was being done, all had to sing the Slovenian Kyrie and praise God for the gift of a new ruler, in accordance with His divine will. Finally, the ruler had to be placed on horseback and conducted around the Stone three times.

The first mention of a sedes Karinthani ducatus in the course of the installation of Herman II of Sponheim in 1161 possibly referred to the Prince's Stone. The ceremony was explicitly described about 1341 by the chronicler John of Viktring in his liber certarum historiarum on the occasion of the coronation of Meinhard II of Gorizia-Tyrol in 1286: when the duke-to-be approached, he found a free peasant sitting on the stone. Not before Meinhard had assured him he was worthy to accede to the throne and would be a just ruler would the peasant vacate his position.

In Thomas Jefferson's personal copy of Bodin's book, Jefferson's initials appear next to the description of the ceremony. A myth has developed that the description inspired Jefferson during the creation of the United States Constitution.[2] However, there is no direct evidence for this theory and it has been dismissed by mainstream scholars.[4][5][6]

The partition of Carinthia after World War I made the Prince's Stone a part of the common and therefore disputed Carantanian heritage. When in 2005 the Slovenian government of prime minister Janez Janša decided to depict the Prince's Stone on the national side of the Slovenian 2-cent coin, it caused some consternation in Austria. In 2006, Carinthian governor Jörg Haider (Austria) had the stone that since 1905 had been displayed at the Carinthian State Museum, transferred again to the Heraldic Hall at the Klagenfurt Landhaus.




https://en.wikipedia.org/wiki/Prince%27s_Stone