Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Mazury. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Mazury. Pokaż wszystkie posty

piątek, 18 października 2024

"Skarb Finckensteinów".







przedruk



Pod Iławą kręcili pierwszy odcinek nowego serialu History Channel. Bo „dzieje Ziem Odzyskanych fascynują”!


Pochodzi z Dolnego Śląska, jego dziadek był wśród pierwszych po wojnie polskich osadników w Górach Sowich. - Doskonale znam, rozumiem klimat Ziem Odzyskanych, bo sam się na nich wychowałem. I jestem pewien, że te tereny wciąż pełne są tajemnic, które tylko czekają, aby je odkryć - mówi nam Łukasz Kazek, dziennikarz, poszukiwacz i przewodnik, a także autor książek i reportaży. Również: filmów, które publikuje na "History Story" - własnym kanale na YouTubie oraz realizuje dla kanału History Channel.

- Historia Waszych ziem, dzisiejszego województwa warmińsko-mazurskiego, dawnych Prus Wschodnich, jest podobna - mówi Łukasz Kazek, który na przełomie lipca i sierpnia spędził w okolicach Iławy dwa tygodnie, właśnie u nas zbierając materiały do pierwszego odcinka swojej nowej serii "Tajemnice Ziem Odzyskanych", realizowanej dla History Channel.

Wcześniej autor nakręcił dla tego kanału dwa sezony historycznego serialu "Tajemnice Dolnego Śląska"; teraz postanowił wyruszyć m.in. na północ. Warmia i Mazury oraz Pomorze, również Opolszczyzna - to części kraju, gdzie przez około 7 miesięcy zbierał materiały do nowej serii.

Dzieje tych ziem są fascynujące - co do tego nie ma wątpliwości także wydawca.


- Po klęsce nazistowskich Niemiec w 1945 roku części byłej Trzeciej Rzeszy zostały włączone do Polski. Wyjeżdżający Niemcy pozostawili swoje domy, wsie i miasta, które następnie zostały zasiedlone przez Polaków przybywających pociągami, ciężarówkami i pieszo. Ci nowi osadnicy odkryli sekrety i skarby na terenach znanych jako Ziemie Odzyskane, co wywołało powszechną fascynację, która trwa aż do dziś... - czytamy w materiałach History Channel. - Nowy program "Tajemnice Ziem Odzyskanych" już od 22 października w każdy wtorek o 21:00 na kanale History!


- Dzieciństwo spędziłem w Walimiu pod Wałbrzychem; to niewielka wiejska gmina - opowiada autor "Tajemnic". - Byłem też przez około 10 lat radnym, na szczeblu gminnym i powiatowym, znam więc problemy takich "małych ojczyzn". I jestem przekonany, że ich społeczności warto wspierać, choćby poprzez organizację takich wydarzeń, które mają szansę zarazić pasją do historii!

O czym więc będzie lokalny odcinek "Tajemnic"? Tutejszemu Czytelnikowi - i widzowi - wiele powie już sam tytuł inauguracyjnej części nowej serii: "Skarb Finckensteinów".


- Tak, oczywiście - mowa jest o skarbie odnalezionym w roku 2017 przez Patryka Lessmana - potwierdza ten trop Łukasz Kazek. - Patryk uczestniczył zresztą w nagraniach, podczas wizji lokalnej wrócił do tamtych zdarzeń, w bardzo żywy sposób przywołując swoje wspomnienia.


Dziś ten skarb - depozyt rodziny von Finckenstein - archiwum pałacowe i rzeczy osobiste należące do hrabiego Hansa Joachima von Finckensteina i jego bliskich, członków jednej z najbardziej wpływowych pruskich rodzin - są pod opieką Muzeum Warmii i Mazur w Olsztynie.

Autor serii jest przekonany, że rodowy depozyt rzeczywiści wart jest uwagi i z entuzjazmem opowiada o tym, jak bogatym - i wciąż jeszcze nie do końca zbadanym - jest źródłem.


- Składa się na niego m.in. notes hrabiego; to rodzaj pamiętnika, ale też wizytówki, dane przyjaciół... Uwaga! Wciąż nieprzetłumaczone z języka niemieckiego - podkreśla Łukasz Kazek. - Łatwo można sobie wyobrazić, jak właściciel wyjmuje ten notes z marynarki, kładzie na stoliku. Z pozoru zwykły, codzienny przedmiot - a zabiera nas w jednej chwili prosto do innej epoki!


Inny przykład? Depozyt to skarb także w tym najbardziej oczywistym znaczeniu tego słowa - a przynajmniej taką miał wartość w momencie jego składania. Były tam bowiem także pieniądze; w realiach okresu, z którego pochodzą - duże pieniądze.


- Tysiąc banknotów 100-markowych - precyzuje Łukasz Kazek. - W latach 40-tych za taką kwotę można było z pewnością kupić porządną kamienicę, kilka samochodów albo potężne gospodarstwo - wymienia. - Za jeden taki banknot można byłoby na pewno przeżyć z tydzień albo i dłużej. Dla przykładu, w 1944 roku chleb kosztował 31 fenigów, 5 kg ziemniaków 50 fenigów, litr mleka - 23 fenigi. Masło było drogie, bo kosztowało 3 marki, był to wówczas synonim luksusu.

Rodowy depozyt to bogate i wciąż jeszcze nie do końca zbadane źródło historyczne - mówi Łukasz Kazek.





Ciekawostek jest więcej. Wśród "skarbów historii" są np. spisane cyrylicą notatki żołnierza Armii Czerwonej, ze stycznia 1945 roku.


- W pierwszej pisze on do innych żołnierzy, aby nie krzywdzili gospodarzy, gdyż ci dobrze ich przyjęli. Kolejna notatka to już informacja, że rosyjscy żołnierze zabierają Finckensteinom wszystko, co ci posiadają - przybliża szczegóły Łukasz Kazek. - Można symbolicznie przyjąć, że 500-letnia historia tego potężnego pruskiego rodu kończy się wraz z tymi dwiema notatkami czerwonoarmisty



.
JEST... JESZCZE JEDEN "SKARB", JESZCZE JEDEN RODOWY DEPOZYT

Rozmowy z regionalistami, ale też poszukiwania w terenie, z wykrywaczami, doprowadziły do odkrycia podczas prac na naszym terenie kolejnego depozytu. Na szczegóły musimy poczekać do premiery filmu, ale Łukasz Kazek już teraz komentuje, że odkrycie zgodne jest ze wspomnieniami córki hrabiego i pozostawionymi mapami. Pozostaje czekać na premierę! To już 22 października wieczorem - w telewizji albo na żywo, z udziałem autora, w Suszu.



Tekst: Marta Chwałek.



A która ręka pisała cyrylicą?

środa, 8 marca 2017

Ruch Autonomii Mazur kopiuje w swoim godle symbole pruskie, niemieckie i hitlerowskie!

Ruch Autonomii Mazur kopiuje w swoim godle symbole pruskie, niemieckie i hitlerowskie! O co tu chodzi?!

 




W teorii chodzi o autonomię. Tak na Śląsku jak i na Mazurach. Taki cel stawiają sobie ruchy separatystyczne w obu regionach. Ruch Autonomii Śląska współrządzi z Platformą Obywatelską. Ruch Autonomii Mazur właśnie wystartował. Tak sielankowo opisuje go "Gazeta Olsztyńska" należąca do wydawcy niemieckiego:

Pomysłodawcą i przewodniczącym ruchu jest Zbigniew Paliński, właściciel sklepu ogrodniczego w Mrągowie. Działacze podkreślają, że nie chodzi im o oderwanie Mazur od Polski, tylko o samodzielność na wzór hiszpańskich wspólnot regionalnych.
Ruch Autonomii Mazur zarejestrowano 2 września. Do stowarzyszenia zapisało się już kilkudziesięciu chętnych. Większość z nich mieszka w Mrągowie. Członkowie ruchu planują spotkania, na których przestawią swoją ideę mieszkańcom, ale i władzom.
Zapewniają, że ich głównym celem jest samowystarczalność regionu. Nie zapominają jednak, że region wzbogaci się jedynie wtedy, gdy ściągnie zagranicznych inwestorów.

— Będziemy chcieli rozmawiać z Litwinami, Rosjanami i Niemcami. Tylko oni zapewnią nam rozwój. Ważna jest też współpraca z Warmią, gdyby taka autonomia rzeczywiście powstała — mówi Roman Koziatek, wiceprzewodniczący ruchu, na co dzień kierownik MPEC w Mrągowie. — Poza stowarzyszeniem będzie działać fundacja. Chcemy w ten sposób zebrać pieniądze na nasze działania.

Jak sprawdziliśmy symbolika do której odwołuje się RAM jest na wskroś niemiecka. Prezentowane na stronie Ruchu na Facebooku godło wprost nawiązuje do symboli pruskich. Z lewej strony godła RAM mamy orła prowincji pruskiej Rzeszy niemieckiej w latach 1920-1945, bazującego na godle Królestwa Pruskiego (pozbawionego tylko korony). Prawe skrzydło to zaś kopia symbolu ziomkostwa wschodniopruskiego, kwestionującego polskość Warmii i Mazur. Ziomkostwa skupiają Niemców wysiedlonych decyzją Wielkich Mocarstw po II Wojnie Światowej. Symbol ten powstał po 1945 roku w Niemczech, nigdy wcześniej nie był używany.
Ale to nie wszystko. Bowiem ziomkostwo stworzyło swój znak także przez nawiązanie do 11 pruskiej dywizji piechoty hitlerowskiego Wehrmachtu, której znakiem była czerwona głowa łosia! O ile ziomkostwo używa poroża łosia w kolorze czarnym to autorzy herbu Ruchu Autonomii Mazur nawiązali wprost do herbu 11 dywizji, która 1 września 1939 roku zaatakowała z rejonu należącej wówczas do Niemiec Nidzicy i atakowała polskie linie obronne pod Mławą. Jednostka ta walczyła zaciekle przez cały okres II Wojny Światowej, kapitulując dopiero 8 maja 1945 w Kurlandii otoczona przez Armię Czerwoną. Właśnie fakt, że 11 dywizja walczyła do ostatniego dnia wojny powoduje, że w kręgach niemieckich szowinistów cieszy się ona specyficzną, budzącą najgorsze skojarzenia, estymą. 

Mamy więc bezpośrednie nawiązanie nawet nie do pruskiej historii tych ziem, ale po prostu do okresu hitlerowskiego. 

Nie trzeba już dodawać, że ma na tym symbolu żadnego znaku polskości. Pozwala to, po raz kolejny, postawić pytanie czy rzekoma oddolność ruchów dążących do autonomii//oddzielenia się od Polski jest taką faktycznie? Jakoś tak się składa, że powstają one na terenach w pewnym okresie należących do Niemiec, a w swojej symbolice odwołują się wyłącznie (jak wcześniej RAŚ) do barw niemieckich. Kolejny oddolny taki ruch powstanie zapewne w Wielkopolsce.

Ale państwa polskiego to - jak widać - nie interesuje. Ważne jest "tu i teraz". Ludzie tacy jak Wojciech Kętrzyński, Andrzej Samulowski, Tadeusz Pezała (zamordowany w obozie koncentracyjnym za nauczanie w polskiej szkole), Anna Zientara Malewska i setki innych, którzy walczyli o polskość Warmii i Mazur, przewracają się w grobach.
Na zdjęciu: z lewej znak RAM, w prawym górnym roku symbol ziomkostwa wschodniopruskiego, z prawej godło prowincji pruskiej po roku 1920.