Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Rzeczpospolita. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Rzeczpospolita. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 25 listopada 2024

Studiujcie pisma

 


Innym rodzajem bezużytecznych wojsk są wojska posiłkowe, to znaczy, gdy wzywa się możnego, aby swym orężem przyszedł ci z pomocą i obroną.

Takie wojsko może być nawet samo przez się pożyteczne i dobre, lecz jest zawsze niebezpieczne dla tego, który je przyzywa, gdyż jeżeli ono zwycięży - ty staniesz się jego niewolnikiem. 







Ze względu na rosnącą obecność amerykańskich wojsk, 

ze względu na 5 kolumnę Werwolf, 

ze względu na to, że mieszka z nami 2 miliony Ukraińców,  

ze względu na to, że będzie ich więcej:


dobrze, w patriotyźmie wychowywać dzieci

uważnie obserwować sytuację na Ukrainie, 

szukać niezależnych źródeł informacji

i porównywać z tym co i jak napisane w mainstreamie


studiować pisma.




MOCARSTWO na naszą miarę


Ci co straszą was Ukraińcami sami są gnuśni i leniwi, chcą, by problem sam się rozwiązał, żeby inni zrobili wszystko za nich, a najlepiej, żeby sami Ukraińcy zrobili to, co oni chcą.

Trzeba brać byka za rogi, a nie uciekać przed nim, nawet jeśli przyjdzie dostać po gembie.

Przecież robisz to dla swojej kobiety, dla swojej rodziny.


Nie zrozum mnie źle - tego zagadnienia nie można i nie wolno rozwiązywać siłą.


Czasy III RP już się skończyły i nie wrócą.

Znowu będziemy państwem wielonarodowym i na to trzeba być gotowym.


BRICS rośnie w siłę i zapowiada tworzenie bloków, a nie biegunów.

Tak naprawdę pobyt Ukraińców w Polsce to dobra rzecz, bo im więcej ludzi, im większe państwo, tym silniejsze państwo, a przynajmniej - ma do tego potencjał.


I my taki potencjał mamy.


Będziemy stawać jako blok europejski i konkurować z innymi blokami - Rosją, Chinami, Afryką itd... kto ma więcej ludności, ten ma silniejszą gospodarkę i silniejsze państwo - nie można tego lekceważyć.

Musimy budować dobre relacje i sojusze z sąsiadami, nie z Niemcami, bo oni tego nie chcą, ale ze wszystkimi innymi.



MEDIA

Tak jak lgtb nagłaśniane w mediach odpowiednio długo stało się "popularne" tak i patriotyzm będzie popularny.


Popatrzecie, jak oni to zrobili:

dla swoich małoletnich dzieci obmyślili program w telewizji - to stamtąd wzięły się takie osoby jak  - Pochanke - moim zdaniem najlepsza redaktor tego pokolenia, abstrahując od tego co realizowała i po jakiej stronie.


Prezenterami programu 5-10-15 byli, m.in.:

Mateusz Ptaszyński, Karolina Poznakowska, Sandra Walter - córka tefałenów, Marcin Tyszka, Piotr Kraśko, Małgorzata Halber, Karolina Szostak, Marcin Chochlew, Justyna Pochanke, Krzysztof Ibisz, Marcin Kołodyński [wystraszony chłopak z programu „Rower Błażeja” - w 2001 roku zginął w wypadku na snowboardzie], Maria Niklińska, Barbara Nowacka - polityczka lewicy, Ivo Widlak.

Takie osoby jak naczelny patocelebryta tefałenu i pan od serduszek szli podobną drogą.

Te dzieci zostały celowo tam skierowane i nikt nie pytał, czy one mają uzdolnienie w tym kierunku albo czy one chcą. Tak zostały ukształtowane, a te, co dawały rokowania, tam poszły i tam nadal są.


Nie wszyscy zahaczyli o politykę, ale jednak ci co o nią zahaczyli, "sprawdzili" się na odcinku medialnym, co wszyscy wiemy. Każdy człowiek ma preferencje polityczne i redaktorzy na stanowiskach medialnych nie wprost uprawiają politykę i to bez żadnego mandatu społecznego.

Ci ludzie od dziecka byli obyci z pracą w mediach, dlatego tak "dobrze im poszło".


Musicie to sobie uzmysłowić - oni zaplanowali, że ich dzieci będą miały udział w kreowaniu sytuacji politycznej w kraju poprzez media. I to się działo i dzieje nadal.

Oni to zaplanowali i zrealizowali.





za fb 12 listopada 2024


Lichocka Joanna  :








A wy?


Kto z dzieci polskich polityków.... (tak jakoś samo mi się napisało...) ... kto z dzieci prawicowych polityków wszedł do polityki?


Kacper Płażyński i Małgorzata Wasserman.

Innych nie kojarzę.






Wy też musicie zaplanować przyszłość swoich dzieci i związać ją z funkcjonowaniem państwa.

Państwo oparte jest na ludziach i w dużej mierze na zaufaniu - na zaufaniu do dziennikarzy, że nie kłamią, na zaufaniu do urzędników, że prowadzą nasze sprawy jak należy, i tak dalej.


Niech próbują swoich sił w samorządzie, w organizacjach pozarządowych, wolontariatach, niech się uczą, zdobywają doświadczenie.

Kto się nada do polityki, ten się nada, a kto nie, niech pilnuje spraw Polski w policji, we wojsku, w obronie cywilnej, slużbach, urzędach, instytutach naukowych, w redakcji lokalnej gazety, w harcerstwie, w biznesie, niech zawsze coś robi, coś aktywnego, chociażby dla siebie, by potem wychować swoje dzieci i by one bardziej niż on i ty zaangażowały się.


Państwo to ludzie, państwo to my.


Nawet jeśli nie pójdą tą droga, będą lepiej przygotowani od nas do tego, by świadomie kreować swoje życie,vdbać o bezpieczeństwo i przyszłość własnego kraju.


Przyglądajcie się wychowankom z Torunia, kto z nich mógłby nadawać większy ton?




SAM JA



Badajcie cały czas swoje przekonania, czy one są wasze własne, czy zapożyczone od kogoś, czy są prawdziwe, czy to tylko chciejstwo i złudzenia..


Musicie stanąć w prawdzie ze sobą i jasno sobie powiedzieć - co wiecie, a czego nie wiecie.


To co wiecie, to jest to, co 

sami rozumowo potraficie stwierdzić, albo co znacie, bo macie bezpośredni wgląd w sprawę.


Sami - a nie z pomocą kolegów.


To czego nie wiecie, to jest to - co zakładacie, że jest takie, na jakie wygląda.

Zakładacie, że urzędnik jest uczciwy.

Zakładacie, że polityk was nie okłamuje.

Zakładacie, że waszego polityka nikt nie okłamał i to co on wam mówi, jest prawdą.


To czego nie możecie sami rozumowo stwierdzić, gdzie nie macie bezpośredniego wglądu - to wszystko to, jest tylko założeniem.


Zakładacie, że urzędnik jest uczciwy, ale tego nie wiecie.

Zakładacie, że polityk was nie okłamuje, ale tego nie wiecie na pewno.

Zakładacie, że waszego polityka nikt nie okłamał i to co on wam mówi, jest prawdą, ale tego nie wiecie na pewno.

Co robią tajne służby i co oni mówią politykom, tego może nigdy się nie dowiecie.


Najlepszą obroną na to wszystko - jest porządne i w patriotyźmie wychowanie dzieci i takie poprowadzenie młodzieży, by nikt obcy nie przyuczył jej do swoich opcji.


Bardzo ważne są media, by je przejąć i by one promowały porządane przez nas wzorce, albo chociaż pozamykać te, które ewidentnie nie stają po naszej stronie.


Tak jak lgtb nagłaśniane w mediach odpowiednio długo stało się "popularne" tak i patriotyzm będzie popularny.

Popatrz na telewizję, zamień pojęcie "lgtb" na "patriotyzm", albo po prostu - "polskość" i wyobraź sobie co się stanie w twoim umyśle, jak wyglądałaby Polska gdyby tak było.

Wszędzie będą patrioty.

A młodzież i dzieci będą to chłonęły, nawet nieświadomie, aż całkowicie tą polskością przesiąkną i będzie to dla nich  normalne, że na każdym kroku przydaje się temu znaczenie. I to nas uratuje od każdych problemów.

To jest proste - ale trzeba coś robić, coś-kolwiek, a nie tylko siedzieć przed kompem z piwem. 


Tylko Polak poświęci się dla Polski, tylko Polak zrobi coś "za darmo" dla Polski.
Trzeba pilnować wychowania dzieci, a potem - mediów.


Uczcie swoje dzieci języków, nie tylko niemieckiego, ale rosyjskiego, ukraińskiego i białoruskiego też.






Pisma Machiavellego czy Sun-Tzu nie straciły na aktualności

- do tego trzeba co jakiś czas wracać, czytać ponownie, zastanawiać się, kup sobie te książki bo będziesz je czytać wielokrotnie.




Niccolo Machiavelli  - "KSIĄŻĘ" (fragmenty)

Tekst oparty jest głównie o historię polityczną i wojskową Włoch sprzed zjednoczenia, z okresu księstw i państw-miast, które walczyły między sobą o dominację.






Rodział XII - O różnych rodzajach milicji i o wojsku najemnym 


Powiedzieliśmy powyżej, jak konieczną dla księcia jest rzeczą założyć dobre podwaliny, bez których niechybnie upadnie. Najważniejszą podstawą wszystkich państw tak nowych, jak starych i mieszanych są dobre prawa i dobre wojsko, a ponieważ nie mogą być dobre prawa tam, gdzie nie ma dobrego wojska, a gdzie jest dobre wojsko, tam są z pewnością dobre prawa, przeto, nie będę o prawach, lecz o wojsku rozprawiał. 

Powiem więc, że wojsko, którym książę broni swego państwa, jest jego własne albo najemne, posiłkowe albo mieszane. 

Najemne i posiłkowe jest bezużyteczne i niebezpieczne i jeżeli ktoś na wojsku najemnym opiera swe państwo, nigdy nie będzie stał pewnie i bezpiecznie, albowiem jest ono niezgodne, ambitne, niekarne, niewierne, odważne wobec przyjaciół, tchórzliwe wobec nieprzyjaciół, nie boi się Boga ani dotrzymuje wiary ludziom, tak że o tyle tylko odwleka się upadek księcia, o ile odwleka się napaść; ono ograbia cię w czasie pokoju, a nieprzyjaciel w czasie wojny. 

Przyczyną tego jest to, że nie ma ono innego przywiązania ani innej pobudki, trzymającej je w polu, jak ta odrobina żołdu, który nie jest dość silnym bodźcem, by wojsko takie pragnęło umrzeć za ciebie.

Najemnicy chcą bardzo być twoimi żołnierzami wtedy, gdy nie prowadzisz wojny, lecz kiedy przyjdzie wojna wolą uciec lub pójść sobie precz.

Nie potrzebuję trudzić się bardzo, by to wykazać, gdyż Italia nie przez co innego popadła w ruinę, jak przez to, że przez wiele lat była zdana na wojsko najemne, które zrazu potrafiło co nieco zdziałać i między sobą uchodziło za waleczne, lecz dopiero gdy przyszedł cudzoziemiec, pokazało, co jest warte.

W tym leży przyczyna, że Karolowi, królowi francuskiemu, udało się zagarnąć Italię bez najmniejszego trudu. Kto powiedział, że powodem tego były nasze grzechy, powiedział prawdę, lecz nie były to owe grzechy, które mówiący miał na myśli, lecz te, które wymieniłem, a ponieważ były one grzechami książąt, więc ci także ponieśli karę. Chciałbym jeszcze lepiej pokazać, jak nieszczęsnym jest ten oręż.

Wodzowie najemni są albo znakomitymi ludźmi albo nie; jeżeli są, nie możesz im zaufać, gdyż zawsze będą dążyli do własnej wielkości, bądź to gnębiąc ciebie, który jesteś ich panem, bądź to gnębiąc innych wbrew twojej woli; gdy zaś wódz taki nie jest dzielny, przez to samo również cię zrujnuje.

 A gdyby ktoś zauważył, że każdy wódz, najemny czy nie, zrobiłby to samo, byle miał broń w ręku, odpowiedziałbym na to, że wojskiem posługuje się albo książę, albo rzeczpospolita [republika, państwo - MS]. Książę powinien osobiście spełniać obowiązek wodza, rzeczpospolita ma do tego używać swoich obywateli, a gdy postawiony na czele nie okaże się dzielnym, powinna zmienić go; gdy zaś jest nim, trzymać go prawami w takiej zależności, aby nie mógł uchylać się od posłuszeństwa. 

Doświadczenie dowodzi, że sami książęta i zbrojne rzeczypospolite dokonują bardzo wielkich rzeczy, a oręż najemny nie przynosi nic prócz szkody i że rzeczpospolita uzbrojona własnym wojskiem trudniej nagina się do posłuszeństwa jednemu ze swych obywateli niż uzbrojona wojskiem cudzoziemskim.

Rzym i Sparta zbrojne i wolne stały przez wiele wieków, Szwajcarzy są bardzo zbrojni i bardzo wolni. Jako przykład starożytnej broni najemnej można przytoczyć Kartagińczyków, którzy po skończeniu pierwszej wojny z Rzymianami byli wystawieni na ucisk swych żołnierzy najemnych, chociaż wodzami ich byli obywatele kartagińscy. Tebańczycy zrobili po śmierci Epaminondasa wodzem swego wojska Filipa Macedońskiego, a ten po zwycięstwie odebrał im wolność. 

Mediolańczycy wzięli po śmierci księcia Filippa na swój żołd Francesca Sforzę przeciw Wenecjanom. Ten, pokonawszy nieprzyjaciół pod Caravaggio, połączył się następnie z nimi, aby zgnębić Mediolańczyków, swoich panów. 

Jego ojciec, Sforza, będąc w służbie u Joanny Neapolitańskiej, zostawił ją naraz bez obrony, tak że ona, aby nie stracić królestwa, musiała szukać oparcia u króla aragońskiego. Prawda, że Wenecjanie i Florentczycy powiększyli przedtem swe państwo tym orężem, a wodzowie ich nie stali się nigdy książętami, lecz owszem obrońcami - na to odpowiem, że Florentczycy w tym wypadku mieli szczególne szczęście, gdyż jedni z tych dzielnych wodzów, których mogli się obawiać, nie odnieśli zwycięstwa, drudzy natrafiali na przeszkody, inni zaś gdzie indziej zwrócili swą ambicję. 

Tym, który nie odniósł zwycięstwa, był Giovanni Acuto; a ponieważ nie zwyciężył, niepodobna nabrać przekonania o jego wierności; każdy jednak przyzna, że gdyby był zwyciężył, byliby Florentczycy zdani na jego łaskę. Sforza miał zawsze rodzinę Braccio przeciwko sobie, tak że się wzajemnie pilnowali. 

Francesco zwrócił swą ambicję w kierunku Lombardii, a Braccio przeciw Kościołowi i królestwu neapolitańskiemu. Lecz przejdźmy do tego, co stało się niedawno. 

Florentczycy mianowali swym wodzem Paola Vitelli, człowieka bardzo sprytnego, który z prywatnej fortuny doszedł do bardzo wielkiego znaczenia. Nie da się zaprzeczyć, że gdyby on zdobył Pizę, to wypadałoby Florentczykom zatrzymać go, byliby bowiem zgubieni, gdyby przeszedł w służbę nieprzyjaciół; zatrzymując go zaś, musieliby mu ulec. Jeżeli rozważy się osiągnięcia Wenecjan, spostrzeże się, że działali oni ku swemu bezpieczeństwu i chwale wtedy, gdy prowadzili wojnę własnymi ludźmi, a tak było, zanim skierowali swe wyprawy na ląd stały; wtedy to szlachtą i zbrojnym ludem dokonywali dzielnych czynów, lecz gdy zaczęli walczyć na lądzie, stracili tę dzielność i zaczęli naśladować zwyczaje Italii. 

W początkach rozszerzania się ich na lądzie stałym nie potrzebowali zbyt obawiać się swych wodzów; bo nie mieli tam wielkiego państwa i sami byli w wielkim poważaniu, lecz niebawem poznali swój błąd, gdy zaczęli rozszerzać swe państwo, co stało się, gdy wodzem był Carmagnola; albowiem pobiwszy księcia Mediolanu pod jego wodzą, przekonali się o jego dzielności, z drugiej strony spostrzegli, że ochłódł w prowadzeniu wojny; doszli więc do wniosku, że z nim więcej zwyciężać nie mogą, ponieważ on tego nie chce, tudzież że nie mogą odprawić go, aby nie stracić tego, co zyskali; przeto dla zabezpieczenia się byli zmuszeni zamordować go.

Potem mieli jako wodzów Bartolomea da Bergamo, Roberta da San Severino, hrabiego di Pitigliano i innych podobnych, po których raczej strat niż zysków oczekiwać wypadało, jak to zdarzyło się później pod Vaila, gdzie w jednej bitwie stracili to, co z takim trudem zdobyli w 800 latach - ten bowiem oręż przynosi tylko powolne i drobne zdobycze, natomiast nagłe i niezwykłe straty.


A ponieważ te przykłady przywiodły mnie do mówienia o Italii, gdzie od wielu lat gospodarują wojska najemne, chciałbym rozważyć tę rzecz głębiej, aby widząc ich początek i rozwój, można je łatwiej poprawić. Otóż trzeba wiedzieć, że w czasach, gdy cesarstwo zaczęło tracić w Italii władzę, a papież zyskiwał w rzeczach świeckich coraz większą powagę, podzieliła się Italia na więcej państw, wiele bowiem miast znaczniejszych chwyciło za broń przeciw swojej szlachcie, która przedtem, mając opiekę cesarza, uciskała je. Kościół poparł je, aby zyskać znaczenie w sprawach świeckich. Wiele zaś innych miast przeszło pod władzę swych obywateli jako książąt. W ten sposób Italia dostała się prawie w całości w ręce Kościoła i kilku rzeczypospolitych; gdy zaś ci duchowni i ci inni obywatele nie znali się na rzemiośle wojennym, zaczęli brać obcych najemników. 

Pierwszym, który wyrobił temu wojsku wziętość, był Alberigo da Conio z Romanii. Z jego szkoły wyszli między innymi Braccio i Sforza, którzy za swych czasów byli arbitrami Italii. Po nich przyszli wszyscy ci inni, w których ręku aż do naszych czasów spoczywa oręż Italii. I taki jest owoc ich męstwa, że została ona zajęta przez Karola, złupiona przez Ludwika, zgwałcona przez Ferdynanda, zbezczeszczona przez Szwajcarów. 

Trzymali się oni przede wszystkim tej zasady, że chcąc podnieść własne znaczenie, zaniedbywali piechotę. Czynili tak, bo nie mając państwa i zdani na swój spryt, nie zdołaliby zyskać wziętości małą ilością piechoty, a dość licznej nie mogli utrzymać, przeto ograniczyli się do konnicy, której nawet skromna liczba przynosiła im tyle, że ich żywiono i honorowano. 

I do tego stanu doszły rzeczy, że w wojsku złożonym z 20 tysięcy żołnierzy, nie było nawet dwóch tysięcy piechoty. Nadto wysilali oni swój spryt, aby od siebie i swych żołnierzy odsunąć wszelki trud i strach; nie zabijano się wzajemnie w walkach, lecz brano jeńców bez krwi rozlewu; oblegający nie strzelali nocami na oblegane miejscowości, a oblegani nie strzelali nocami na ich obóz; nie otaczali obozu ostrokołem ani rowem, a zimą nie wychodzili w pole. 

Dyscyplina ich pozwalała na te wszystkie rzeczy, wymyślone przez nich po to, aby uniknąć - jak się to rzekło - trudu i niebezpieczeństwa, tak że ściągnęli na Italię niewolę i pogardę.




 

Rozdział XIII - O wojsku posiłkowym, mieszanym i własnym 


Innym rodzajem bezużytecznych wojsk są wojska posiłkowe, to znaczy, gdy wzywa się możnego [księcia], aby swym orężem przyszedł ci z pomocą i obroną, 

jak to niedawno uczynił papież Juliusz, który podczas wyprawy na Ferrarę, zrobiwszy z bronią zaciężną smutne doświadczenie, zaczął używać posiłkowej i ułożył się z Ferdynandem, królem hiszpańskim, który miał go popierać swoimi ludźmi i swym wojskiem.


Takie wojsko może być nawet samo przez się pożyteczne i dobre, lecz jest zawsze niebezpieczne dla tego, który je przyzywa, gdyż jeżeli ono poniesie klęskę - ty przegrasz, jeżeli ono zwycięży - ty staniesz się jego niewolnikiem. 


A chociaż dzieje starożytne są pełne tych przykładów, chciałbym jednak pozostać przy świeżym przykładzie Juliusza II, który chcąc zagarnąć Ferrarę, nie mógł większej nierozwagi popełnić, gdyż oddał się zupełnie w ręce cudzoziemca. 

Lecz jego szczęśliwa gwiazda sprawiła, że nie zbierał owoców swego fałszywego kroku. Albowiem gdy posiłkujące go wojska poniosły klęskę pod Rawenną, powstali Szwajcarzy i wbrew wszelkiemu oczekiwaniu, i jego, i innych, wypędzili zwycięzców; zyskał więc papież tyle, że nie stał się jeńcem ani nieprzyjaciół, gdyż ci zostali wypędzeni, ani wojsk posiłkujących, gdyż zwyciężył inną, a nie ich bronią. 

Florentczycy, nie mając zupełnie wojska, sprowadzili 10 tysięcy Francuzów pod Pizę, aby ją zdobyć. Ten krok naraził ich na więcej niebezpieczeństw, niż kiedykolwiek - nawet w czasach bardzo dla nich ciężkich - im groziło. 

Cesarz konstantynopolitański, chcąc oprzeć się swym sąsiadom, wprowadził do Grecji 10 tysięcy Turków, którzy po skończeniu wojny nie chcieli jej opuścić, i to stało się początkiem niewoli Grecji u niewiernych. 

Kto przeto chce nie móc nigdy zwyciężyć, niech tylko posługuje się tym wojskiem, które jest o wiele niebezpieczniejsze niż najemne; ono na pewno sprowadzi jego upadek, jest bowiem zawsze zjednoczone, zawsze podlega rozkazom kogoś innego, natomiast wojska najemne, nawet zwycięskie, potrzebują więcej czasu i lepszej sposobności, aby ci szkodzić, gdyż nie stanowią wszystkie jednego ciała, a zostały utworzone tudzież są opłacane przez ciebie, tak że ten, którego ty mianowałeś dowódcą, nie może od razu zyskać wśród nich takiego wpływu, aby ci mógł szkodzić. 

Na ogół w wojsku najemnym bardziej niebezpieczne jest tchórzostwo i niechęć do walki, natomiast w posiłkującym - męstwo. 

Przeto roztropny książę unikał zawsze tych rodzajów wojska, a posługiwał się własnym, i wolał raczej ze swoimi przegrać, niż z obcymi wygrać, mając to przekonanie, że zwycięstwo orężem obcym odniesione nie jest prawdziwe. 

Nie zawaham się nigdy przytoczyć jako przykładu Cezara Borgii i jego czynów. 

Ten książę wkroczył do Romanii z wojskiem posiłkowym, wprowadzając tam wyłącznie żołnierzy francuskich, którymi zdobył Imolę i Forli; lecz gdy takie wojsko nie wydało mu się pewnym, zaczął posługiwać się najemnym, widząc w nim mniejsze niebezpieczeństwo; wziął więc na swój żołd milicje Orsinich i Vitellich, lecz później, zauważywszy w ich postępowaniu chwiejność, niewierność i niebezpieczeństwo dla siebie, rozpuścił je i zwrócił się do wojsk własnych.

I nietrudno dostrzec, jaka jest różnica między jednym a drugim rodzajem wojska, gdy zwróci się uwagę, jak zupełnie inne znaczenie miał książę, kiedy miał tylko Francuzów, a kiedy milicje Orsinich i Vitellich, a kiedy znowu poprzestał na wojsku własnym, polegając jedynie na sobie samym; spostrzec łatwo, że rosło ono ciągle i nigdy nie było większe niż wtedy, gdy każdy widział, że jest on wyłącznym panem swego oręża.



Wolałbym trzymać się świeżych przykładów włoskich, trudno mi jednak pominąć Hierona z Syrakuz, bo już o nim poprzednio wspomniałem. 

Ten, jak się rzekło, mianowany przez Syrakuzan wodzem armii, poznał od razu bezużyteczność wojska najemnego, którego dowódcy byli tego samego pokroju co nasi w Italii; widząc, że ani ich zatrzymać w służbie, ani odprawić nie może, kazał ich wszystkich poćwiartować, potem zaś wojował nie obcym, lecz własnym wojskiem.



Pragnę także przywieść na pamięć pewną postać Starego Testamentu, która odpowiada temu przedmiotowi. 

Gdy Dawid ofiarował się Saulowi wystąpić do walki z Goliatem, owym napastnikiem filistyńskim, Saul, aby mu dodać ducha, uzbroił go w swą zbroję, lecz Dawid, spróbowawszy jej, zwrócił mu ją, mówiąc, że nie czuje się w niej swobodnym, więc wolał ze swą procą i nożem iść przeciw nieprzyjacielowi. 

W ogóle cudza zbroja albo ci spada z pleców, albo ci ciąży, albo cię gniecie. 

Karol VII, ojciec króla Ludwika XI, uwolniwszy Francję od Anglików dzięki swemu szczęściu i męstwu, zrozumiał konieczność uzbrojenia się w oręż własny i utworzył w swym państwie oddziały konnicy i piechoty. Lecz następnie jego syn, król Ludwik, rozwiązał oddziały piechoty i zaczął brać na żołd Szwajcarów. 

Ten błąd, za którym nastąpiły także inne, jest, jak się obecnie w rzeczy samej widzi, przyczyną niebezpieczeństw, na które narażone jest to królestwo. 

Albowiem król, podnosząc znaczenie Szwajcarów, osłabił w całym swym wojsku ufność we własne siły; pozbywszy się zupełnie piechoty, uczynił swą konnicę zależną od żołnierza obcego, ta bowiem, przyzwyczaiwszy się do walczenia obok Szwajcarów, straciła wiarę, by mogła bez nich zwyciężać.

Dlatego Francuzi przeciw Szwajcarom nie zdzierżą, a bez Szwajcarów przeciw innym nic zdziałać nie potrafią. 

Wojsko francuskie stało się więc mieszane, 

częściowo najemne, a częściowo rodzime; 

takie złożone wojsko jest znacznie lepsze od wyłącznie najemnego lub wyłącznie posiłkowego, lecz znacznie gorsze od własnego. 


I niech wystarczy przytoczony przykład, gdyż królestwo francuskie byłoby niezwyciężone, gdyby zarządzenia Karola rozwinięto i zachowano. 

Lecz słaby rozum ludzki bierze się do rzeczy, która, z pozoru dobra, nie pozwala zauważyć znajdującej się na dnie trucizny, podobnie jak się rzecz ma z suchotami. 

Otóż jeżeli ten, który sprawuje władzę książęcą, rozpoznaje zło dopiero wtedy, gdy ono powstanie, nie jest naprawdę mądry; taka jednak mądrość jest udziałem niewielu ludzi. 

A kto zastanowi się nad przyczyną upadku cesarstwa rzymskiego, spostrzeże, że było nią wyłącznie to, iż zaczęto brać Gotów na żołd, odtąd bowiem zaczęły słabnąć siły imperium rzymskiego i wszelka dzielność, którą ono traciło, przeszła na tamtych. 


Dochodzę więc do konkluzji, że bez własnego wojska żadne księstwo nie jest bezpieczne, jest ono zupełnie zdane na łaskę losu, nie mając tej mocy, która by w czasie niedoli jego obronę stanowiła.

Ludzie mądrzy zawsze byli zdania i przekonania, "quod nihil sit tam infirmum, aut instabile, quam fama potentiae non sua vi nixa".(że nie ma wątlejszej i bardziej niestałej rzeczy niż blask potęgi, nie opartej na rodzimych siłach". Tacyt, Roczniki, XIII, 19)

A wojsko własne to takie, które składa się z poddanych, z obywateli lub z ludzi przez ciebie dobranych; każde inne jest albo najemne, albo posiłkowe. Łatwo zaś znajdzie się środek do stworzenia własnego wojska, jeżeli rozważy się prawidła, powyżej przeze mnie podane, tudzież jeżeli przyglądniesz się, w jaki sposób zbroili się i organizowali Filip, ojciec Aleksandra Wielkiego, i wiele innych republik, na których zasady zdaję się najzupełniej.








Bądźmy mądrzy przed szkodą, przewidujmy nieprzewidziane, bo każda nowa wojna zaskakuje rozwiązaniami, wróg raczej nie powtarza starej powszechnie znanej strategii i taktyki.

Wojna na Ukrainie pokazała, że czołgi owszem, przydadzą się, ale tysiące dronów są równie, a może nawet bardziej skuteczne i tańsze. 

Póki nie mamy dość sił, bądźmy w tym NATO które jest jakby częściowo najemne, a częściowo rodzime, ale uważajmy...


Nie dajmy się zwodzić, nie dajmy się napuszczać, nie róbmy za mięso armatnie w czyimś interesie.

Budujmy wspólnotę w społeczeństwie i budujmy armię, powszechną obronę terytorialną, aby być pewnym własnych sił - budujmy mosty pomiędzy pokoleniami i między narodami, by być pewnym dobrych relacji z sąsiadami, byśmy nie musieli walczyć.





Ale najpierw - Niemcy  i  5 kolumna.
















P.S.


Prof. P. Skrzydlewski:


Nasz upadek narodowy, państwowy, zaczyna się tam, gdzie jest zła edukacja i złe wychowanie



25 listopada 2024 11:08

Radio Maryja


„Takie będą Rzeczypospolite, jak ich młodzieży chowanie” – uczył Jan Zamoyski i miał bez wątpienia rację. Historia pokazuje, że nasz upadek narodowy, państwowy, zaczyna się tam, gdzie jest zła edukacja i złe wychowanie, gdzie miesza się ludziom w głowach. Krokiem pierwszym do dobrej edukacji dzieci i młodzieży musi być walka o to, aby nasza młodzież nie była zatruwana przez bałamutne i obłąkańcze ideologie – mówił w swoim felietonie z cyklu „Spróbuj pomyśleć” na antenie Radia Maryja prof. Paweł Skrzydlewski, filozof, rektor Akademii Zamojskiej.

Założycielowi Akademii Zamojskiej, Kanclerzowi Wielkiemu Koronnemu Janowi Zamoyskiemu, przypisuje się cytat: „Takie będą Rzeczypospolite, jak ich młodzieży chowanie”.


– Jan Zamoyski, doskonale wykształcony (w swoim czasie także rektor Uniwersytetu w Padwie) wiedział i rozumiał, że na nic zdadzą się bogactwa, wygody i sława, jeśli nie znajdą one fundamentu w ludziach wykształconych, prawych, cnotliwych. Pisał (…): „Bez nauk bowiem, acz mogą być niektórzy cnotliwi i światli, gdy lud w ciemnocie, walą się królestwa, upadają mocarstwa, same dostojeństwa ciężarem się stają”. Można zapytać, co dziś dzieje się z „młodzieży chowaniem”, z chowaniem naszych dzieci i wnuków – mówił prof. Paweł Skrzydlewski.

Zastanowić należy się zatem, jak wygląda obecne kształcenie młodych pokoleń.


– Nie jest tajemnicą, że nasze szkoły i uczelnie w bardzo krótkim czasie przestają być nie tylko polskimi, ale w ogóle uczelniami i szkołami. Zamieniają się w ośrodki deprawacji, gdzie trudno dopatrzeć się nauki, wychowania – w ogólności pracy nad sobą. Przestają być wspólnotami ludzi rozumnych, którzy żyją w przyjaźni. W ogólności trzeba powiedzieć jasno, że nie może dziwić to, że wielu rodziców posiadających zdrowy sąd o człowieku i świecie coraz częściej boi się szkoły. Boi się także powrotu swoich dzieci ze studiów uniwersyteckich. Myliłby się wielce ten, kto sądziłby, że fatalny stan naszej edukacji i pedagogiki społecznej jest tylko dziełem obecnego rządu (…). Stan ten to efekt zaniedbań, błędów, fatalnych decyzji obecnych w naszej historii od bardzo długiego czasu – zwrócił uwagę rektor Akademii Zamojskiej.


Filozof przywołał w tym kontekście słowa Adama Mickiewicza, który próby reformy edukacji i wychowania przez Komisję Edukacji Narodowej ocenił jako bezowocne i złe, gdyż

 „KEN wydała ustawy oparte na zasadach bardzo liberalnych. Dla wszystkich klas narodu otworzono po całym kraju akademie, gimnazja i szkoły. Wszędzie każdy mógł uczęszczać bez żadnej opłaty. Młodzieży uczącej się nadawano wszelkie przywileje, starano się wszelkimi sposobami ją zachęcić, ale cała ta popiętrowana budowla oświaty, czyli instytucji publicznej, nie miała podstawy w żadnej prawdzie moralnej, w żadnym dogmacie ogólnym. Nasprowadzano z zagranicy dzieł, które miały służyć za elementarne. Książki te, pisane przez filozofów encyklopedystów, znajdowały się w sprzeczności z wychowaniem religijnym, zostawionym jeszcze w rękach duchowieństwa. Logika, umiejętności ścisłe i wszystko, czego wykładano w szkołach, było już wykładane podług widoków materializmu. Podrzędne zbiory historii, wyciągane z dzieł cudzoziemskich republikanów, wpajały maksymy tchnące nienawiścią przeciwko monarchii, a obok tego starano się wstawić uczniom dziedziczną władzę królewską jako jedyny środek zbawienia Rzeczypospolitej. Tym sposobem przez dwadzieścia lat edukowano młodzież, która z głową zawróconą tłumem pomieszanych pojęć miała, wyszedłszy na świat, objąć rządy kraju i zorganizować Polskę. Z tej to młodzieży składała się później większość Sejmu Czteroletniego, zwanego Wielkim”


– „Takie będą Rzeczypospolite, jak ich młodzieży chowanie” – uczył Zamoyski i miał bez wątpienia rację. Historia pokazuje, że nasz upadek narodowy, państwowy, zaczyna się tam, gdzie jest zła edukacja i złe wychowanie, gdzie miesza się ludziom w głowach. Dlatego dziś, przykładając starań do naprawy Rzeczypospolitej, musimy przyłożyć się najbardziej jak się da do tego, aby młodzież polska nie miała zawrotu w głowie tym „tłumem różnych pojęć”, stanowisk i ideologii. 

Krokiem pierwszym do dobrej edukacji dzieci i młodzieży musi być walka o prawdziwą szkołę dla dzieci, walka o to, aby nasza młodzież nie była zatruwana przez bałamutne i obłąkańcze ideologie. W szkole, w medycynie, w życiu publicznym zawsze będzie obowiązywać reguła „primum non nocere” – „po pierwsze nie szkodzić” – mówił prof. Paweł Skrzydlewski.


całość tutaj:

Prof. P. Skrzydlewski: Nasz upadek narodowy, państwowy, zaczyna się tam, gdzie jest zła edukacja i złe wychowanie – RadioMaryja.pl






machiavelli-traktat-o-ksieciu.pdf

ksiaze.pdf

/pl.wikipedia.org/wiki/5-10-15

Prawym Okiem: Przedsiębiorcy razem

Prawym Okiem: Sabotaż 1939?



Resortowe dzieci. Politycy (tom 3) - Literatura faktu/popularnonaukowa - Książki - Wydawnictwo Fronda



poniedziałek, 30 września 2024

Nie wiemy, skąd idziemy - elity.




Brak elit, czy też ich kondycja, to w głównej mierze efekt II Wojny Światowej.

Urazy psychiczne, trauma, groza wojny, niedożywienie - to wszystko odbija się do dzisiaj w polskim społeczeństwie, z ludzi powojennych przeszły one na młodsze pokolenia, a to co było najlepsze przed wojną, przez te wszystkie lata uległo osłabieniu, zatarciu, zapomnieniu, wymarciu...

Po tragedii "nowych czasów" lat 90tych społeczeństwo jako wspólnota jeszcze bardziej dostało w kość niż za systemu komunistycznego, kiedy ludzie zaczęli pracować ponad miarę i nie zajmować się wychowywaniem dzieci, kiedy ich rolę przejęły podejrzane media.



Tę sprawę - powojenne skarłowacenie - w moim odczuciu nigdy nie załatwiono, ani nie omówiono, ani systemowo nie starano się naprawić.

Trzeba do tego wrócić, szczegółowo zanalizować i omówić ten temat z całym społeczeństwem, wtedy poszukać rozwiązań.

Podobnie - dlaczego przegraliśmy wojnę - zdefiniować możliwe przyczyny, otworzyć śledztwo i uczulić społeczeństwo, na polityczne i poza polityczne realia.


Musi być   Czas Otwarcia   i   Czas Zamknięcia,   a wtedy -   Czas Nowego Otwarcia   i   Plan Odnowy...

Czas Najjaśniejszej Rzeczpospolitej.


To jest ta sama sytuacja, co z Werwolfem:

Dopiero po zdefiniowaniu:
  • kto za tym stoi
  • dlaczego to robi
  • i jak to robi

będziemy mogli dać im skuteczny odpór.



Dopiero wtedy, kiedy sprecyzujemy struktury, określające siebie jako Wrogowie Polaków, będziemy mogli zaplanować działania blokujące.
Dopiero wtedy, kiedy będziemy wiedzieli o co chodzi – będziemy mogli przystąpić do działania z zapałem.



Albowiem, kiedy nie wiemy po co mamy się angażować – nie będziemy się angażować.

Kiedy nie wiemy przeciwko komu mamy się angażować – nie będziemy się angażować.

Kiedy nie wiemy, jak ten Wróg Polski działa – też nie będziemy się angażować.




Co jest nie tak?

Skoro podróż starannie zaplanowaliśmy, a nie dotarliśmy do celu – może mieliśmy niewłaściwą mapę?

A może nie do końca zdajemy sobie sprawę, że rozpoczynamy swą podróż z innego miejsca niż nam się wydaje?


Aby być pewnym, że dojdziemy tam, dokąd chcemy dojść, musimy się upewnić – skąd idziemy.



Nie wiemy, skąd idziemy, t
j. nie wiemy jaki był stan społeczeństwa po wojnie, a więc nie mogliśmy temu zaradzić systemowo, także ze względu na władzę ZSRR w Polsce, ale to trzeba w końcu ustalić - nie uciekniemy od tego - i nie tylko na auli  uniwersytetu, o tym trzeba rozmawiać z całym społeczeństwem, bo wszyscy muszą się tym interesować i dokładać swoją cegiełkę, do Planu Odnowy.

Stąd potrzeba nam konkretnej Obrony Cywilnej, systemowych rozwiązań państwowych, w tym socjalnych i kulturowych.


Mężczyźni, którzy idą na wojnę  i boją się strzelać do przeciwnika - nie mają motywacji, są słabym ogniwem państwa i nawet w czasie szczęśliwego pokoju są nadal słabym ogniwem państwa, bo będą uciekać przed odpowiedzialnością, a podążać za wygodą.

Nie są wytrenowani w patriotyźmie, nie są świadomi społecznie i politycznie i może nie obchodzi ich los państwa.

To mężczyźni mają mięśnie i agresję zdolną do obrony domu i delikatnych kobiet, dlatego kobiety i potomstwo - idą za mężczyznami, im bardziej chwiejni, niezdecydowani, im słabsi mentalnie mężczyźni, tym słabsza obrona i słabsza odpowiedzialność za utrzymanie rodziny i opiekę nad dzieckiem - tym słabsze społeczeństwo i słaby kraj.


I nad tym trzeba pracować, organizować się, tak jak teraz w Czasach Potopu ludzie okazują sobie pomoc. 

Społeczeństwo musi być skonsolidowane, musi się ze sobą nawzajem i z władzami każdego szczebla - skutecznie komunikować.


Potrzebne są media nie od rozrywki i od zarabiania na reklamach, tylko media, które konkretnie podniosą istotne społeczne i polityczne tematy i będą je omawiać publicznie na okrągło, do skutku - do znalezienia rozwiązania.

Do znalezienia rozwiązania, a nie po prostu do zajmowania anteny i brania pieniędzy za prowadzące do niczego wieczne kłapanie paszczą.


Nie potrzeba nam gazet i dziennikarzy, mediów, które nie interesują się łamaniem prawa przez polityków, nie przejmują się rozpadem przedsiębiorstw, a za to zajmują się rozrywką, politykierstwem, pluciem na ludzi, manipulowaniem czy fałszowaniem słupków poparcia, mentalnymi problemami mnieszości seksualnych i zagadnieniami małej skali, podczas gdy mamy Wielkie Sprawy do omówienia, do załatwienia i do wdrożenia.


Nie potępiam elit, które posiadamy, czy polityków, jest ich tyle, ile jest, jako społeczeństwo i jako ludzie, jesteśmy tacy, jacy jesteśmy i mamy to co mamy - trzeba jednak starać się podnieść poprzeczkę i wielu jest takich, co stara się to robić. Każdy, kto się do tego przykłada, niezależnie od jego wad - jest cenny i należy go wspierać.


Ale są jeszcze inne problemy obiektywne - nierozliczone polskojęzyczne Gestapo, zbóje okresu komunistycznego i ich współczesne pochodne, profesjonalne i słodkie, TAJNIE STEROWANE zwyrodniałe wrogie media i wiele innych.

Jest wiele spraw do załatwienia i nie czas na tańce i zabawy - sytuacja w Europie jest groźna.

A wróg  siedzi nam na piersi....









przedruk







Nasze elity są peryferyjne: dlaczego cały czas tracą one szacunek Polaków?

29.09.2024 08:24



– U Émile’a Ciorana słowo „elita” występuje rzadko. W „Zeszytach 1957–1972” znalazłem takie zdanie: „Kiedy mój rozmówca prawi mi o elitach, to wiem, że mam do czynienia z kretynem”. Rumuński filozof odrzucał solenny ton rozpraw o dziejowym powołaniu elit, o ich wyjątkowości. Wolał rozmawiać o aniołach, świętych albo o upadku w czasie. Czemu rozmowy o elitach są takie trudne?

– To nic nowego pod słońcem. Od dawna mówi się o elitach z dużą dozą szyderstwa i z coraz mniejszym uznaniem dla ich dokonań i sądów. Często daje się to słowo w cudzysłów albo mówi się pogardliwie „elyty”. Nie ulega wątpliwości, że żyjemy w dobie załamania pewnego ustalonego porządku, a elity tracą swoją prawomocność. Cioran był Rumunem, musiał zatem doskonale zdawać sobie sprawę z różnic między centrum i peryferiami. W latach siedemdziesiątych André Gunder Frank pisał o powstaniu „lumpenelit” i „lumpenburżuazji” w Ameryce Łacińskiej, czyli na peryferiach. Polska jest krajem peryferyjnym, to znaczy zależnym, nasza suwerenność jest ograniczona. Polskie elity są, można powiedzieć, symptomatyczne dla tego, co określa istotę peryferyjności.
Rola elit

– Jaka jest rola elit w peryferyjnym porządku?


– Są odpowiedzialne za legitymizowanie porządku politycznego i ekonomicznego. Muszą wskazywać powody, dla których z peryferyjności nie można się wydobyć.

– Czym charakteryzuje się polska peryferyjność?

– Gorszymi warunkami życia, niższymi wynagrodzeniami, fikcyjnością niektórych praw, choćby martwy artykuł 68 konstytucji o równym dostępie do ochrony zdrowia. Pomimo zapewnień, że „doganiamy Zachód”, wskaźniki dotyczące warunków życia pozostają niskie w stosunku do centrum. Na peryferiach elity są odpowiedzialne za pacyfikowanie społeczeństwa. Tworzą swojego rodzaju „socjodyceę”.

– Teodycea miała za zadanie tłumaczyć, że ból i cierpienie wpisują się w idealny porządek świata…

– … a „socjodycea” tłumaczy nam, jakie są powody cierpienia społecznego. Elity przekonują społeczeństwo, że jego rewindykacje i żądania są nieusprawiedliwione. Współczesne polskie elity porównałabym do przyjaciół Hioba, ponieważ przekonywali oni „męża sprawiedliwego i bogobojnego”, że nieszczęścia, które go dotknęły, są sprawiedliwą karą za jego grzechy. Teraz jesteśmy w szczególnym momencie, pewnego zniecierpliwienia – ileż można doganiać Zachód? To po pierwsze. Po drugie zaś widzimy, że warunki życia na Zachodzie się pogarszają. Sytuacja się odwraca – to społeczeństwa zachodnie doganiają nas.


W tej sytuacji dominujące niegdyś narracje peryferyjne załamują się. We Francji i w Niemczech daje się już przynajmniej od dekady słyszeć to, co elity mówiły w Polsce na początku transformacji ustrojowej: jesteście ludzkimi zerami – leniwi, rozrzutni, nieinnowacyjni i nieprzedsiębiorczy. Słowem, jesteście społeczeństwem, które nie zasługuje na dobrobyt. W tej chwili cała Europa się peryferyzuje.

– Jak w takiej sytuacji zachowują się elity?

– Elity intelektualne dostarczają elitom politycznym narracji, które usprawiedliwiają złe decyzje i brak kompetencji polityków. Można mówić o niepisanej umowie między elitami politycznymi, medialnymi i intelektualnymi. W państwach peryferyjnych współpracują one, by skutki globalnej hierarchii i dominacji uczynić winą lokalnych społeczeństw.

W Polsce w zasadzie nie słyszy się, że globalizacja jest programem narzucanym państwom peryferyjnym. Globalizacja to program wytwarzania i utrwalania kondycji peryferyjnej. Bogate centrum dla siebie zachowuje politykę protekcjonistyczną. 

Wzrost potęgi Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych był możliwy przecież w wyniku stosowania polityk protekcjonistycznych. Kiedy kraje te osiągnęły wysokie uprzemysłowienie i zapewniły sobie dominację ekonomiczną i polityczną, to dopiero wtedy wprowadzały liberalizację handlu. Jak prowadzi się politykę suwerenną, pokazał Charles de Gaulle, który po II wojnie światowej odrzucił propozycję wprowadzenia dolara oraz zaczął rozwijać niezależność energetyczną, tworząc elektrownie atomowe.


– Wróćmy jednak do elit. O ile dobrze rozumiem, elity na peryferiach tłumaczą porażki pola politycznego, ale również mają za zadanie legitymizowanie władzy.

– Proszę zwrócić uwagę, jakich instrumentalnych użytków dokonywano z socjologii Maxa Webera. Protestancki etos pracy był według niego źródłem kapitalizmu i bogactwa państw zachodnich. W ten sposób wyjaśniano peryferyjność Polski – brak etosu pracy czy – jak później się mówiło – gorszy kapitał ludzki.

– Pani wizja elit kłóci się z intuicyjnym myśleniem o wyjątkowości i samodzielności elity intelektualnej. W moim przeświadczeniu intelektualista to wieczny dysydent, bywa co prawda krnąbrny, ale niepodległy w swoim myśleniu. Jules Romain napisał: „Elity prawią o ideach, średniaki o wydarzeniach, a miernoty obgadują ludzi”. O czym prawią polskie elity?


– Intelektualista dysydent, o którym Pan mówi, już nie istnieje. Często, gdy mówi się o polskich elitach, pojawia się słowo „romantyzm”. Przeświadczenie o wyjątkowej, państwowej i kulturotwórczej misji. Moim zdaniem to nie jest „romantyzm”, lecz raczej „autyzm polityczny”.[efekt II WŚ - MS]

– Jakie są symptomy tej przypadłości?

– Polski intelektualista jest przeświadczony, że widok z jego okna to cała rzeczywistość. Uważa, że z jego dylematów da się wnioskować o problemach wszystkich Polaków. Ponadto elity w państwach peryferyjnych są ofiarami tego, co Pierre Bourdieu nazywał „nadidentyfikacją”:
mocno identyfikują się z elitami globalnymi z braku rozpoznawalności, władzy i własnego zredukowania do roli bieżących komentatorów. [KULTURA!! - MS]

Mówią o „homo sovieticusie”, o „brudnym społeczeństwie”, o „zacofanych dewotkach biegających z różańcami wokół szyi”, o upodobaniu do autorytaryzmu, teorii spiskowych, radykalizmu, przerośniętego indywidualizmu czy braku kapitału społecznego. 

Przypomnę, że na początku tzw. transformacji winą polskiego społeczeństwa miał być kolektywizm, dzisiaj zaś przerośnięty indywidualizm i niezdolność do zbiorowego działania. Warto pamiętać, że centrum ma zapotrzebowanie na objaśnienia, bo potwierdzają, że bogactwo jest sprawiedliwie rozdzielone, a eksploatacja i upokarzanie peryferii czymś naturalnym.

Przypomnę taką kąśliwą uwagę Jeana Baudrillarda z początku lat dziewięćdziesiątych, wyłożoną na stronach nieprzetłumaczonej – co znamienne – książki „Złudzenie końca”: póki skąpe były informacje o tym, co się dzieje za żelazną kurtyną, można było sobie wyobrażać, że chodząc po ulicach Europy Wschodniej, dało się słyszeć dobiegający z mieszkań intelektualistów stuk maszyn do pisania.

Upadek Muru Berlińskiego pokazał mizerię wschodniego świata intelektualnego. To było, pisał Baudrillard, jak przejście z kina niemego do kina dźwiękowego. Wiadomo, że wielu utalentowanych aktorów kina niemego nie potrafiło się odnaleźć w nowej rzeczywistości i ich kariera się zakończyła. Baudrillard pisze, że takimi nagle zgasłymi gwiazdami byli Lech Wałęsa i Václav Havel. Dopóki nie wiedzieliśmy, co mówią, byli bohaterami, natomiast gdy przemówili, Zachód się rozczarował. Poza tym wszystkie dysfunkcje systemu komunistycznego, niczym promieniowanie po katastrofie w Czarnobylu – jak pisał ten autor – rozeszły się po całej Europie.

– Moim zdaniem figurą wiecznego intelektualnego dysydenta par excellence był Aleksander Sołżenicyn. Opluwany, więziony i cenzurowany za podważanie „wiecznej szczęśliwości” w Związku Radzieckim, ale i niezwykle krytyczny wobec Zachodu, gdy zamieszkał w Stanach Zjednoczonych. W słynnym wykładzie na Harvardzie w 1978 roku oskarżał liberalnych intelektualistów o brak odwagi i odrzucenie metafizyki.

– Zgoda. Ale nie uważam, że dziś za nonkonformizm nic nie grozi. Można przecież wyrzucić z pracy, nie posłać dzieci do lepszych szkół, do lepszego lekarza albo nie wydać książki. Są inne formy represji, owszem, o wiele mniej dotkliwe niż w Związku Radzieckim, ale jednak. Czy dziennikarze zajmują się Julianem Assangem? Z jakiś powodów polska elita dziennikarska omija temat szerokim łukiem. Boi się konsekwencji. Poświęcić siebie i dobrobyt swojej rodziny jest przecież bardzo trudno.


Polaryzacja

– Czy współczesne elity są odpowiedzialne za dzisiejszą polaryzację? Nawiązuję do wyświechtanego sloganu o walce dwóch plemion. W tej walce intelektualiści wiodą prym. Ba! Przystępują do plemion i coraz śmielej oddają hołd plemiennym wodzom.

– Pozbawienie w taki czy inny sposób środków potrzebnych na przeżycie to powszechnie stosowany w kapitalizmie i komunizmie sposób uciszania ludzi. Siebie można jeszcze poświęcić, ale są bliscy – starzy, schorowani rodzice, rodzeństwo i dzieci. Wszyscy ci bliscy ludzie, których się kocha, potrzebują dachu nad głową, leków, rehabilitacji czy wkładek ortopedycznych. Jeśli ze skomplikowanym złamaniem ma się czekać do 2026 roku, to konformizm jest oczywistym wyborem życiowym.

Media lubią omawiać tzw. eksperymenty społeczne z człowiekiem leżącym na ulicy. „Przyjaciele Hioba” grzmią wówczas o braku empatii, bo żaden z przechodniów nie zatrzymał się, nie zapytał leżącego, co mu dolega. Jest to przykład popularnej analizy o „polskiej znieczulicy społecznej”. Kiedy jednak ktoś dostaje skierowanie do lekarza na 2026 rok, to nie mówi się o znieczulicy elit, ale o tym, że Polacy są roszczeniowymi hipochondrykami, że źle się odżywiają, mało się ruszają, a ochrona zdrowia to worek bez dna. Nie trzeba być psychoanalitykiem, żeby zrozumieć, że na skierowaniu wyznaczającym wizytę u lekarza za dwa lata, jest napisane w istocie „odczepcie się”. Elitom wydaje się, że społeczeństwem można rządzić za pomocą apelowania, wzniosłych przemówień, pouczania i strofowania.


Zachodnie elity zapewniły społeczeństwom ochronę zdrowia i edukację nie z dobroci serca. Wiedziały, że instytucje te są niezbędną częścią architektury państwa i że bez nich po II wojnie światowej nie da się zapewnić pokoju społecznego. Na szacunek mogą liczyć tylko takie elity, które walczą z cierpieniem społecznym, a nie z własnym społeczeństwem.








Dr hab. Małgorzata Jacyno, prof. UW – socjolog kultury, pracuje na Wydziale Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego. Autorka m.in. „Kultury indywidualizmu” oraz „Iluzji codzienności. O teorii socjologicznej Pierre’a Bourdieu”.


Autor: Marcin Darmas
Źródło: Tygodnik Solidarność








Financial Times o ukraińskich rekrutach (teraz)

"some guys freeze [because] they are too afraid to shoot the enemy, and then they are the ones who leave in body bags or severely wounded.”


„Niektórzy faceci nieruchomieją jak sparaliżowani [ponieważ] zbyt boją się strzelać do wroga, a potem  trafiają do worków na ciała lub są poważnie ranni”.




Nie chcemy wojny, chcemy pokojowego, godnego i szczęśliwego wspóistnienia na tej planecie.

Ale kiedy wróg na nas napadł - musimy, chcemy i będziemy się bronić - do zwycięstwa.





Wygrajmy w końcu tę wojnę, wygrajmy wojnę z Niemcami.









Nasze elity są peryferyjne: dlaczego cały czas tracą one szacunek Polaków? (tysol.pl)

Werwolf (werwolfcompl.blogspot.com)

ft.com/content/b9396112-585a-4f7e-9628-13d500c99d93




środa, 13 marca 2024

Zwycięstwo bez walki

 


Uczyć się od Chin.


I od innych też.



To co Departament Obrony USA nazywa nową koncepcją ("zwycięstwo bez walki") ma w istocie tysiące lat i zostało opisane przez Sun Tzu w "Sztuce wojny". 


Oto znajomość cudzej (i własnej) kultury w praktyce.

Oto dlaczego przeciwnik ruguje z naszego otoczenia naszą kulturę, zastępując ją zachodnią popkulturą, zniekształacając naszą kulturę do postaci "biesiadnej" czy "europejskiej".

W PRL w mediach i gazetach było więcej polskiej kultury niż jest dzisiaj. 

Ale przede wszystkim - nikt nigdy polskiej kultury nie negował, a dzisiaj jest to bardzo częste.
Osoby mówiące po polsku w polskojęzycznych mediach kontestują polską kulturę i traktują jako coś gorszego.

Negacja odbywa sie również bez udziału słowa mówionego... na ulicy naszych miast na każdym kroku spotykamy witryny opisane po angielsku: shop, style, sale, barber...






tłumaczenie automatyczne
poniżej także w temacie dodałem artykuł nt. służb wywiadowczych




"Jesteśmy w długoterminowej strategicznej rywalizacji z Chinami i Rosją. Ostatecznie ta rywalizacja jest nie tylko rywalizacją o potęgę militarną czy gospodarczą, ale także ideologiczną. 

Senator Reed, demokrata z Rhode Island, przewodniczący Senackiej Komisji Sił Zbrojnych Kongresu USA, powiedział nawet: "Stany Zjednoczone mogą zostać pokonane, zanim zaczną walczyć, tak jak Chiny uczą się od amerykańskiego sposobu prowadzenia wojny, tak i my musimy uczyć się od nich". "


Wcześniej Wu Qian, rzecznik Ministerstwa Obrony Narodowej, powiedział w odpowiedzi na wyolbrzymianie przez stronę amerykańską tzw. "chińskiego zagrożenia militarnego", że w Chinach istnieje idiom zwany "złodziej krzyczy, aby złapać złodzieja". Bezpodstawne oskarżenia wysuwane przez amerykańskich urzędników pod adresem Chin dotyczą samych Stanów Zjednoczonych. W ostatnich latach Stany Zjednoczone prowadziły wojny na całym świecie i naruszały suwerenność innych krajów.

Wu Qian zwrócił uwagę, że złe działania wynikają z błędnych pomysłów. Tłumienie i powstrzymywanie przez USA rozwoju Chin wynika z ich błędnego "poglądu na Chiny". Stany Zjednoczone nadmiernie dążą do absolutnego bezpieczeństwa z powodu swojego wąskiego i egoistycznego poglądu na bezpieczeństwo. Wpływ USA na porządek międzynarodowy wynika z faktu, że ich "światopogląd" poszedł w złym kierunku. Wu Qian podkreślił: "Współpraca między Chinami a Stanami Zjednoczonymi przyniesie korzyści obu stronom, a walki zaszkodzą obu stronom. Mamy nadzieję, że strona amerykańska będzie miała oko na ogólną sytuację, naprawi swoje błędy, będzie współpracować z Chinami w tym samym kierunku i dążyć do osiągnięcia bezkonfliktowości, niekonfrontacji, wzajemnego szacunku i współpracy korzystnej dla obu stron.



--------

Fragment transkrypcji z 24 kwietnia 2023 r., rozmowy między amerykańskim senatorem Jackiem Reedem (D-RI) a Stacie Pettyjohn, starszym pracownikiem naukowym i dyrektorem programu obronnego w Center for a New American Security w USA.



Senator Jack Reed:

Gra się zmieniła, a nasza zdolność do bezpośredniego zwycięstwa dzięki sile militarnej nie powinna być naszą jedyną miarą sukcesu. Departament Obrony musi lepiej zrozumieć, w jaki sposób Chiny konkurują, opracować nowe narzędzia rywalizacji z Chińczykami i zintegrować nasze działania z działaniami naszych sojuszników i partnerów.

Aby zrozumieć sposób konkurowania Chin, musimy przyjrzeć się ich celom

Przez kilka dziesięcioleci Chińska Armia Ludowo-Wyzwoleńcza studiowała sposób prowadzenia wojny przez Stany Zjednoczone i koncentrowała swoje wysiłki na przeciwdziałaniu naszym przewagom. Chiny zainwestowały w technologie kompensacyjne, takie jak systemy antydostępowe i systemy odmowy dostępu z powietrza, sztuczna inteligencja, hipersonika i, oczywiście, zwiększenie broni jądrowej. Co więcej, ChRL wykorzystała kombinację siły wojskowej i cywilnej przeciwko swoim sąsiadom, w tym sztukę rządzenia, narzędzia ekonomiczne, przymus i oszustwo. Pekin znalazł sposoby na konkurowanie tuż poniżej progu konfliktu zbrojnego ze Stanami Zjednoczonymi lub z naszymi sojusznikami.

Jak ujmuje to nowa wspólna koncepcja konkurowania Departamentu Obrony:

"Chiny dążą do zwycięstwa bez walki". 

Strategia ostrzega, że jeśli nie dostosujemy naszego podejścia do skuteczniejszego konkurowania, Stany Zjednoczone ryzykują utratę strategicznych wpływów, przewagi i wpływów, przygotowując się do wojny, która nigdy nie nastąpi. Rzeczywiście, dokument ostrzega, że Stany Zjednoczone mogą przegrać bez walki.

Tak jak chińscy przywódcy studiowali nasz sposób prowadzenia wojny, tak my musimy studiować ich.

Departament Obrony, a także amerykański przemysł obronny i międzyagencyjne powinny rozwijać własne zdolności asymetryczne. Wspólna koncepcja konkurowania stanowi cenne ramy dla podejścia do tego wyzwania. Oczywiście, będziemy nadal przygotowywać nasze wojsko, aby było gotowe do walki i zwycięstwa w konflikcie zbrojnym, jeśli zajdzie taka potrzeba, ale musimy zdać sobie sprawę, że wojna z Chinami może być wyniszczająca zarówno dla naszych narodów, jak i dla świata, a zwycięstwo może być pyrrusowym zwycięstwem.

Mając to na uwadze, koncepcja ta zakłada, że konkurencja strategiczna jest trwałym stanem, którym należy zarządzać, a nie problemem, który należy rozwiązać. 

Zmiana paradygmatu powinna skłonić przywódców obronnych do wykorzystania każdej dostępnej okazji do realizacji naszych interesów narodowych, w tym poprzez inteligentne inwestycje w infrastrukturę i technologię. Kluczowe znaczenie dla tego wysiłku będzie miała nasza zdolność do budowania jedności w całej armii.


Ostatecznie nasza strategiczna rywalizacja z Chinami to nie tylko rywalizacja potęgi militarnej czy gospodarczej, ale także rywalizacja idei. 

Wymaga to od nas zrozumienia filozofii, celów, mocnych i słabych stron oraz kultur naszego przeciwnika, a także naszej własnej. Poznanie ich kultury i zrozumienie naszej kultury to wyzwania, które dotykają nas w każdym konflikcie, w który się angażujemy. W rzeczywistości w wielu przypadkach były one jeśli nie decydujące, to z pewnością krytycznie ważne.

I znowu, to właśnie tutaj praca Center for New American Security jest tak cenna. Wychodząc poza stereotypy, wchodząc w szczegóły sił kulturowych, biurokratycznych, ekonomicznych, technologicznych, które łączą się i nadają przeciwnikowi określony status, a z pewnością, miejmy nadzieję, dają Stanom Zjednoczonym jeszcze bardziej wiarygodną i jeszcze bardziej zdecydowaną przewagę.







złe działania wynikają z błędnych pomysłów

błędnego poglądu



nasza zdolność do bezpośredniego zwycięstwa dzięki sile militarnej nie powinna być naszą jedyną miarą sukcesu

tak jak chińscy przywódcy studiowali nasz sposób prowadzenia wojny, tak my musimy studiować ich

konkurencja strategiczna jest trwałym stanem, którym należy zarządzać, a nie problemem, który należy rozwiązać


kluczowe znaczenie będzie miała nasza zdolność budowania jedności




na jedność wpływa jakość kultury narodu

idea kulturowa




rywalizacja idei


liczy się nie tylko rywalizacja militarna czy gospodarcza


wymaga to od nas poznania i zrozumienia:

- własnej kultury
- filozofii oraz kultury naszego przeciwnika



znajomość kultury była decydująca, a z pewnością krytycznie ważna

wychodząc poza stereotypy

wchodząc w szczegóły sił kulturowych, biurokratycznych, ekonomicznych, technologicznych





Dążyć do zwycięstwa bez walki.

Walka to ostateczność.






"Najważniejszą i najpotężniejszą bronią, jaką dysponuje Rosja, jest zjednoczenie rosyjskiego społeczeństwa.

Ci, którzy planowali zdławić Rosję za pomocą sankcji gospodarczych, przy pomocy siły zbrojnej, nie wzięli tego pod uwagę."








-----------


Warto sobie czytać te strony i porównywać z bełkotem np. Sikorskiego


guancha.cn/internation/2024_03_13_728252.shtml


03 MAJ 2023

cnas.org/publications/transcript/fireside-chat-with-senator-jack-reed


Sztuka wojenna – Wikipedia, wolna encyklopedia


P.S.




Brytyjska agencja wywiadowcza, bezpieczeństwa i cyberbezpieczeństwa GCHQ opublikowała łamigłówkę, która ma przemawiać do potencjalnych nowych rekrutów, którzy potrafią "myśleć nieszablonowo".

Wizualna łamigłówka, która jest ukłonem w stronę historycznych powiązań agencji z łamaniem szyfrów, prosi ludzi o zidentyfikowanie liter zawartych na zdjęciu przed złożeniem ich w całość, aby ujawnić ukrytą wiadomość.

W puzzlach znajduje się 13 elementów, które reprezentują litery alfabetu.

GCHQ twierdzi, że układanka, stworzona z artystą z Manchesteru, Justinem Eagletonem, została zaprojektowana tak, aby przemawiać do ludzi, którzy "przetwarzają informacje w inny sposób i posiadają silne umiejętności myślenia lateralnego".

Agencja poinformowała również, że wypuszcza puzzle, aby uczcić uruchomienie swojej strony na platformie mediów społecznościowych LinkedIn.

Rozwiąż poniższą łamigłówkę

GCHQ twierdzi, że założyło stronę LinkedIn w celu "rekrutacji mieszanki umysłów, aby stawić czoła najtrudniejszym wyzwaniom stojącym przed Wielką Brytanią i przeciwdziałać zagrożeniom w świecie rzeczywistym i online ze strony państw narodowych, grup przestępczych, terrorystów i osób prywatnych".

Dodała, że jej "nowa obecność w mediach społecznościowych" jest częścią jej "zobowiązania, aby stać się prawdziwie zróżnicowaną i reprezentatywną organizacją".


Dyrektor GCHQ, Anne Keast-Butler, powiedziała: "Świat staje się coraz bardziej złożony i zawsze będziemy wyprzedzać te zagrożenia tylko wtedy, gdy połączymy odpowiednią mieszankę umysłów, która pozwoli nam stawić czoła nadchodzącym wyzwaniom.

"Dla nas oznacza to angażowanie ludzi z różnych środowisk, różnych doświadczeń, różnych spostrzeżeń, różnej wiedzy i tworzenie zespołu, w którym każdy z nas może odegrać swoją rolę. Dla nas oczywiste jest, że ta różnorodność ma kluczowe znaczenie.

"Jesteśmy więc w podróży, aby upewnić się, że docieramy i łączymy się z ludźmi, którzy nigdy nie myśleli o współpracy z nami. A dzisiaj uruchamiamy LinkedIn, aby zacząć prezentować trochę więcej pracy, którą wykonujemy, i niektórych niesamowitych ludzi, którzy pracują w GCHQ.

"A w ramach startu na LinkedIn jesteśmy w prawdziwym stylu GCHQ - i aby pomóc Ci myśleć nieszablonowo - uruchamiamy również łamigłówkę. Sprawdź, czy potrafisz zidentyfikować litery zawarte na obrazku i połączyć je w wiadomość".





niedziela, 4 lutego 2024

Imperium USA

 


Cytat z byłego współpracownika George'a W. Busha, Karla Rowe'a:


“We’re an empire now, and when we act, we create our own reality. And while you’re studying that reality — judiciously, as you will — we’ll act again, creating other new realities, which you can study too, and that’s how things will sort out. We’re history’s actors . . . and you, all of you, will be left to just study what we do.”




tłumaczenie i interpretacja z angielskiego - własne




"Jesteśmy teraz imperium i kiedy działamy, tworzymy własną rzeczywistość. 

A kiedy wy będziecie studiować tę rzeczywistość, roztropnie, tak jak chcecie, my - stworzymy nowe rzeczywistości, które będziecie mogli znowu studiować i tak właśnie rzeczy się układają.... 

Jesteśmy aktorami, bohaterami historii...  A wy, wy wszyscy pozostajecie statystami, w tle, zajęci studiowaniem tego, co my robimy."










Czyli?

Imperium nieustannie przekształca się, unikając naszych nawet roztropnych studiów nad nią, klucząc myląc tropy.... stwarzając nowe zasady i nowe rzeczywistości, nowe sojusze i antysojusze, aby nas zaskoczyć, aby być zawsze o krok - o krok tylko - przed nami.

Dokładnie tak postępuje Wędrująca Cywilizacja Śmierci.




Trzeba bardzo uważać na Amerykanów.

Na Anglosasów.




By nie obudzić się jak będzie za późno.






P.S.

17.02.2024




"W stosunkach międzynarodowych, jeśli nie będziesz przy stole, to będziesz w menu."



                                                                                                                        Sekretarz stanu USA Antony Blinken,
                                                                                                                                                    podczas Konferencji Bezpieczeństwa w Monachium w 2024 r.











czwartek, 29 lipca 2021

Litwa - jaka przyszłość?

 

przedruk - analiza z prasy białoruskiej

tłumaczenie przeglądarkowe



W okresie swojej niepodległej egzystencji Republika Litewska stanęła w obliczu największego kryzysu migracyjnego, który jest właściwie papierkiem lakmusowym diagnozującym stan państwowości litewskiej. A ten stan nie jest najlepszy.



Od dawna widoczne były tendencje prowadzące Litwę do wielowarstwowego kryzysu: litewska elita polityczna zamiast równoważyć interesy głównych ośrodków władzy, wybrała twardy kurs euroatlantycki i handel zagrożeniami. Zamiast pragmatycznej współpracy z Białorusią i Rosją wybrano kurs ciągłej konfrontacji, a wsparcie tych, którzy przygotowywali „kolorową rewolucję” w naszym kraju, oznacza przejście wszelkich czerwonych linii w naszych stosunkach.

Wystarczy przypomnieć kilka niedawnych skandali politycznych na Litwie. Jest to odsunięcie od władzy prezydenta Rolandasa Paksasa na podstawie sfingowanych zarzutów, co w rzeczywistości było zamachem stanu. To także skandal związany ze spiskiem pedofilskim w przypadku Drassusa Kedisa i jego nieletniej córki. Do tego dochodzi tajemnicza śmierć oficera litewskiego wywiadu Vytautasa Pociunasa, która jest związana z jego śledztwem w sprawie sprzeniewierzenia przez przedstawicieli litewskich służb specjalnych milionów dolarów przeznaczonych na wsparcie białoruskiej opozycji.

Sądząc po tych aferach, obraz istnienia litewskiej elity okazuje się bardzo nieatrakcyjny zarówno z moralnego, jak i prawnego punktu widzenia. Do tego można dodać krótkowzroczną decyzję o zamknięciu elektrowni atomowej Ignalina, która pozbawiła Litwę stabilnego źródła energii i sprawiła, że ​​z jawną zazdrością i zawiścią patrzyła na projekt białoruskiej elektrowni atomowej.

A teraz do tego wszystkiego dołączyła sytuacja z migrantami, a władze litewskie po prostu nie mogły przewidzieć powagi tej sprawy. Ale starali się przedstawić swój kraj jako rodzaj przyczółka świata zachodniego i jego niezawodną placówkę graniczną. Jak widać, cała ta „niezawodność” trwała dokładnie tak długo, jak Białoruś wykazywała dobrą wolę, dobrosąsiedztwo i solidarność w rozwiązywaniu wspólnych problemów bezpieczeństwa.

Ale to Litwa i jej przywódcy zrobili wszystko, co możliwe, aby zepsuć stosunki z Białorusią i zmusić nas do zajmowania się od teraz tylko własnymi problemami. A teraz setki i tysiące nielegalnych migrantów, poszukujących lepszego życia w Europie Zachodniej, próbują przedostać się tam przez Litwę jako najsłabsze, nieprzygotowane ogniwo w systemie bezpieczeństwa Unii Europejskiej.

Co to oznacza dla Litwy? Fakt, że znaczna część migrantów osiedli się w taki czy inny sposób na jego terytorium. W efekcie skład etnokulturowy ludności będzie się stopniowo zmieniał, a Litwini będą musieli się z tym pogodzić: nie zrozumieją dyskryminacji etnicznej i rasowej w Brukseli i zostaną pozbawieni wszelkich możliwych dotacji z powodu odmowy integracji tych migrantów, którzy nie mogą dostać się do Europy Zachodniej.

Litwa będzie musiała zwiększyć wydatki na ich integrację ze swoim społeczeństwem, na przyjęcie i zakwaterowanie, bez względu na to, jak odważni politycy litewscy będą się starać i siłą przemieszczać uchodźców do krajów sąsiednich.


Akcje zastraszania nieszczęśników można zorganizować kilka razy. Ale wtedy organizacje praw człowieka z pewnością zauważą prawdziwe zbrodnie przeciwko ludzkości na granicy UE i zwrócą uwagę. Obarczona jest także odwetowymi akcjami odwetowymi i zbrojnym oporem rodaków tych, którzy zostaną wypędzeni i prześladowani.

Litwa, nie do końca rozumiejąc, otworzyła puszkę Pandory, a teraz nie ma dla niej dobrych rozwiązań. Nawet hipotetyczna okazja do ponownego nawiązania dialogu z Białorusią, do której zaczęli wzywać najrozsądniejsi politycy Litwy, raczej nie poprawi sytuacji.

Dla wielu stało się oczywiste: Litwa nie jest tym, za co długi czas starała się uchodzić. Z niczym sobie nie radzi, swoimi działaniami stwarza problemy dla otaczających ją osób. Litewskie władze i politycy są niekompetentni, by je rozwiązać, społeczeństwo jest zbyt infantylne i niegotowe, by poważnie z nimi walczyć.

Wojsko jest fałszerstwem, policja jest decyzyjna tylko w stosunku do własnych obywateli, co mogli oni sami zobaczyć, kiedy policja rozpędzała wiece przeciwko rozmieszczaniu obozów dla migrantów w małych miejscowościach. Nie mogą nawet ogłosić stanu wyjątkowego, bo rozumieją, że armia zacznie strzelać do nieuzbrojonych ludzi. Doprowadzi to z pewnością do wielkiego kryzysu politycznego, który z pewnością rozwali litewskie elity.


W przyszłości, zgodnie z decyzjami elit politycznych Litwy, będzie można badać nieudane strategie, które doprowadziły do ​​upadku i zaniku państwa i narodu. Ale jest jeszcze za wcześnie, aby osądzać definitywnie. Możemy obserwować w czasie rzeczywistym, jak to państwo się zakopuje i nie jest w stanie niczego drastycznie zmienić na lepsze.

Odnosi się wrażenie, że nad Litwą wisi pewien historyczny los - pilnie unikać szans, które dają szansę na życie i rozwój. Ze wszystkich opcji litewskie elity wybierają najgorsze. Prowadzi do porażki i upadku. A zaczęło się od szarych czasów, trwało w epoce Wlk. Księstwa Litewskiego, a teraz objawiło się szczególnie jasno. [И началось это с седых времен, продолжилось в эпоху ВКЛ, а сейчас проявилось особенно ярко.]

Z drugiej strony dla Białorusinów może nie być źle. Zawsze jest okazja, by spojrzeć na nieco obłąkanego sąsiada i zrobić to inaczej, nie powtarzając fatalnych błędów, wybierając inną ścieżkę rozwoju. Nawiasem mówiąc, to niespieszna roztropność i wewnętrzna wytrwałość zawsze pozwalały naszym ludziom przetrwać, pokonując nawet najpotężniejszych wrogów. Jestem pewien, że tak będzie i tym razem.



Aleksiej DZERMANT



https://www.sb.by/articles/litovskiy-tupik.html