28.11.2016
Niemiecki rząd przekazał ponad 5 mln euro w postaci dotacji amerykańskiej fundacji Clintonów, i to w trzecim kwartale 2016 roku, czyli w najgorętszej fazie kampanii prezydenckiej w USA – informuje niemiecki dziennik „Die Welt”.*
Według gazety niemieckie
ministerstwo środowiska znalazło się na liście „sponsorów” fundacji
Clintonów, którą ci pod naciskiem wymiaru sprawiedliwości musieli
ostatnio opublikować. Resort wprawdzie nie zaprzecza, że figuruje w
spisie „donors and grantors” Clintonów, ale twierdzi, że pieniądze
popłynęły w ramach „Międzynarodowej Inicjatywy Ochrony Klimatu (IKI) i
nie ma „absolutnie nic wspólnego z kampanią prezydencką”.
„Ministerstwo środowiska z zasady nie
udziela dotacji. W tym wypadku chodziło o sfinansowanie projektów w
ramach IKI, jak ochrona lasów we wschodniej Afryce. Te projekty były
realizowane przez fundację Clintonów w Kenii i Etiopii” - napisał resort
w oficjalnej deklaracji.
Krytyków to wytłumaczenie jednak nie
przekonuje. Była działaczka opozycji w NRD, posłanka CDU i obrończyni
praw człowieka Vera Lengsfeld wprost oskarżyła władze w Berlinie o to,
że „podobnie jak szereg światowych satrapów wprost wsparły kandydatkę
Demokratów na prezydenta i tym samym ingerowały w proces wyborczy w
USA”.
„Wygląda na to, że niemieccy
podatnicy, nie wiedząc o tym, wsparli kandydatkę Clinton” - zaznaczyła
Lengsfeld na swoim blogu. Korupcja, pranie pieniędzy, skandale…O
mrocznej stronie Hillary Clinton i jej męża Billa opowiada książka
Petera Schweizera, byłego współpracownika Busha, która w USA była
absolutnym bestsellerem. Na jej podstawie nakręcono film o tym samym
tytule: „Clinton Cash”.
Fundacja Clintonów w założeniu ma
walczyć m.in. z głodem na świecie i przeciwdziałać łamaniu praw
człowieka oraz dbać o środowisko naturalne i przestrzeganie na całym
świecie praw kobiet. Jednak na jej konto, gdy Hillary Clinton była
sekretarzem stanu, spływały szczodre dotacje z zagranicy, co wywołało
podejrzenia o „handel wpływami”. Majątek, którym wtedy dysponowała
fundacja, wyceniony został na 2 miliardy dolarów, jednak - jak twierdzi
autor książki - na cele statutowe przeznaczono zaledwie… 10 proc. tej
kwoty!
Niemieckie ministerstwo środowiska
twierdzi jednak, że z fundacją Clintonów miało „same dobre
doświadczenia”. Nie tylko chroniąc lasy we wschodniej Afryce, ale także
realizując podobne projekty w Indiach, Salwadorze, Meksyku i Wietnamie.
Także na te projekty popłynęły do Clintonów pieniądze niemieckich
podatników.
Nie jest to pierwszy raz, że
niemieckie ministerstwo środowiska jest krytykowane za finansowanie
NGO-sów, działających na granicy społeczeństwa obywatelskiego i twardej
polityki. Kilka miesięcy temu niemieckie media pisały o milionach euro
przekazanych przez resort przeciwnikom TTIP, mimo iż zawarcie umowy
handlowej to jeden z głównych celów rządzącej koalicji z CDU i SPD,
zapisanych w umowie koalicyjnej.
Ryb, welt.de