"Zarówno MSW jak i (głównie) MSZ i
sam Beck i Piłsudski w sprawach związanych z mniejszością niemiecką na
Pomorzu stawali po stronie niemieckich organizacji.
Szokująca lektura, która
potwierdza wszystkie moje domysły dotyczące werwolfu - niemieckiej
piątej kolumny w Polsce, która dzierży stery władzy. To samo dotyczy
Piłsudskiego.
Wszystko to jest udokumentowane, na każdej stronie znajdują się odnośniki do źródeł w archiwach, z których korzystał Autor.
Jak to czytam, to jakbym widział współczesną Polskę - te same chwyty.
Dokładnie te same."
I dalej: "II Rzeczpospolita odegrała kluczową rolę w
rozpętaniu II wojny światowej. I fakt, że w jej trakcie Niemcy
zaatakowały Polskę zabijając sześć milionów ludzi, tego nie
zmieni".
"Polacy flirtowali z Hitlerem"
W podobnym tonie o 75. rocznicy wkroczenia wojsk radzieckich
do Polski pisze portal dziennika "Argumenty i Fakty" w
artykule pt. "Rosyjska wiosna na jesieni 1939 roku. Jak Stalin
przeprowadził operację »Brześć Nasz«".
Andriej Sidorczyk przypomina różne interpretacje
rozpoczęcia II wojny światowej. "W Związku Radzieckim w czasach
stalinowskich, operacja ta została uznana jako »marsz
wyzwolenia Armii Czerwonej«. W Polsce i na Zachodzie - jako
»sowiecką inwazję«, a nawet »czwarty rozbiór Polski«"
"Fakt, że w Europie przed II wojną światową rozwinęła
się koalicja antyhitlerowska jest w dużej mierze zasługą
Polski, która blokowała prawie wszystkie inicjatywy ZSRR
mające na celu stworzenie sojuszu wojskowego przeciwko
zagrażającym Niemcom"- czytamy dalej.
"Najciekawsze jest to, że Polacy w tym samym czasie
flirtowali z Hitlerem biorąc udział we wspólnym rozbiorze
Czechosłowacji przez okupowanie regionu cieszyńskiego" -
pisze Sidorczyk.
Znowu w Gdańsku...
Naśladowca "Froga" szaleje w Trójmieście?
Znowu akcja służb? Że też im to się nie nudzi...
No, cóż, pierwsza zasada służb - nie odpuszczać ani na krok...
Syn kata Polaków wszedł do ukraińskiego parlamentu
Z ramienia Partii Radykalnej Ołeha Laszki wszedł do Werchownej Rady Jurij Szuchewycz – syn zbrodniarza Romana Szuchewycza.
"Główny Komendant" UNA-UNSO, 81-letni
Jurij Szuchewycz będzie najprawdopodobniej najstarszym deputowanym w
nowym ukraińskim parlamencie.
Jurij Szuchewycz znany jest z wielu antypolskich wypowiedzi. W 2011 r. wzywał do odebrania Polsce "etnicznie ukraińskich ziem".
-
To
prawda: jeszcze nie wszystkie etniczne ziemie (ukraińskie) zostały
zebrane w całość. Do prawdziwej jedności dojdziemy, kiedy zbierzemy te
ziemie, które znajdują się jeszcze poza granicami Ukrainy – mówił Jurij Szuchewycz.
Jurij Szuchewycz to
syn dowódcy UPA. W latach 1948-1968 oraz 1972-1989 był więziony w
Związku Sowieckim jako "wróg ludu". W więzieniu stracił wzrok. W
niepodległej Ukrainie aktywny politycznie, długie lata był formalnym
liderem partii Ukraińskie Zgromadzenie Narodowe oraz Komendantem Głównym
Ukraińskiej Samoobrony Narodowej (UNA-UNSO). Jest znany ze swojej
wrogości wobec Polski, w roku 2002 domagał się przeniesienia Cmentarza
Obrońców Lwowa do Polski. W 2006 roku został nagrodzony tytułem Bohatera
Ukrainy przez prezydenta Ukrainy Wiktora Juszczenkę.
Jego ojciec Roman Szuchewycz, jako
dowódca UPA, jest odpowiedzialny za zamordowanie przez tę formację ok.
120 tys. Polaków, a także wielu Żydów, Ormian, Czechów, Niemców oraz
Ukraińców sprzeciwiających się polityce nacjonalistów.
podrobnosti.ua/Onet.pl/KRESY.PL
12% poparcia dla neobanderowskich partii na Ukrainie
Neobanderowcy
w parlamencie Ukrainy - tak mozna najkrócej skomentować wyniki wyborów
palramentarnych jakie odbyły się w niedzielę na Ukrainie.
Jeszcze
przy okazji wydarzeń 14 października, kiedy to prezydent tego kraju
Petro Poroszenko wydał dekret o nowym święcie państwowym "Dniu Obrońcy
Ukrainy" - ustanowionym właśnie na ten dzień, dzień 14 października
uznawany m.in. jako dzień powstania zbrodniczej formacji UPA – i kiedy
ulicami Kijowa tego też dnia przeszło tysiące zwolenników Swobody
domagających się uznania UPA za bojowników o wolność ojczyzny -wszelkiej
maści "znawcy" tematów ukraińskich zapewniali nas, że nie ma żadnego
zagrożenia ze strony odradzającego się na Ukrainie banderyzmu, że
poparcie dla partii takich jak Swoboda i Prawy Sektor, które wprost
odwołują się do tradycji zbrodniczej OUN-UPA, nie przekracza 2%. Że jest to margines, że ci którzy krzyczą o banderowskim zagrożeniu to jakieś oszołomy lub „ruscy agenci”.
W
wyborach sama Swoboda uzyskała około 6% głosów, Prawy Sektor, który nie
przekroczył progu wyborczego, otrzymał ponad 2%. Podobny do Swobody
wynik uzyskało inne skrajne ugrupowanie Radykalna Partia Olega Laszko.
To na razie nie są wyniki oficjalne tylko badanie metodą exit-poll. Ale
już to razem pokazuje14% poparcia dla skrajnych ugrupowań.
Jeśli chodzi zaś o Radykalną Partię to lider tego ugrupowaniaOleg
Laszko jest jednym z założycieli batalionu „Azow”, który to batalion
miał dopuszczać się w toczącej się na Ukrainie wojnie, zbrodni.
W skład batalionu Azow wchodzą członkowie Samoobrony Majdanu i
Automajdanu, czyli najbardziej ofensywni uczestnicy zajść na kijowskim
majdanie podczas obalania prezydenta Janukowycza.Azow w swojej symbolice wprost odwołuje się do nazizmu poprzez wykorzystanie symboluWolfsangel.
Tymczasem już rozpoczęła się w naszym kraju propaganda, że w zasadzie nic groźnego na Ukrainie się nie stało. Ba, wręcz odwrotnie zapewnia się nas, że właśnie skrajne ugrupowania poniosły klęskę!
-
Populiści Ołeha Laszki oraz nacjonalistyczna Swoboda dostały raptem po
sześć procent, Prawy Sektor demonizowany przez propagandę rosyjską -
zaledwie dwa procent. To pokazuje jak niewielkie jest na Ukrainie
poparcie dla radykalnych poglądów– powiedział Interii wicedyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich dr Adam Eberhardt.Ośrodek
Studiów Wschodnich to taka instytucja niegdyś założona przez
Bartłomieja Sienkiewicza, tego co to stwierdził, że państwo polskie
istnieje tylko w teorii.
W podobnym tonie wyniki wyborów natychmiast skomentowała Fronda.pl,
która już w tytule informującym o wynikach sondażowych zapewnia, że
„Ukraińcy wybrali normalność czyli Europę. Klęska nacjonalistów!”
Komentarz zaś w tekście ociera się już wręcz o jakąś paranoję: „Co
ciekawe, Ukraina pokazała, że nie chce mieć nic wspólnego z
nacjonalistami z UPA czy OUN. Radykalna Partia Ołeha Laszki dostała tylo
6,4 proc., a nacjonalistyczna Swoboda 6,3 proc.. Jedynym zmartwieniem
jest czwarta lokata dla ugrupowania politycznych sojuszników zbiegłego w
lutym z kraju b. prezydenta Wiktora Janukowycza. Blok Opozycyjny zdobył
7,6 proc. poparcia.”
Fronda.pl
martwi się więc wynikiem 7,6 proc. dla Bloku Opozycyjnego, ale za
klęskę uważa 12,7% zdobyte przez dwie partie odwołujące się do tradycji
OUN-UPA czy SS Galizien.
Ale
warte podkreślenia jest jeszcze coś innego, że neobanderowcy nie mają
swoich reprezentantów tylko i wyłącznie w partiach takich jak Swoboda,
Radykalna Partia czy Prawy Sektor. Oni już są w ośrodkach decyzyjnych.Ciekawy
komentarz w tym temacie zamieścił Adam Pietrasiewicz, niegdyś pracownik
PAP-u, który w sposób nieco ironiczny skomentował wyniki ukraińskich
wyborów, a dokładnie wynik partii premiera tego kraju Jaceniuka:
(…)No
i mamy to, czego można było się spodziewać - drugą partią na Ukrainie
są najbardziej niebezpieczni ludzie, jakich można sobie tam wyobrazić.
Front Narodowy jak na demokratyczną, cywilizowaną partię ma swoje Biuro
Polityczne, w którego skład wchodzi poza Jaceniukiem na przykład Andrij
Parubij, założyciel nazistowskiej partii Swoboda, którego przybocznym
był niejaki Jarosz, szef Prawego Sektora. Ale nie zapominajmy, że Front
Narodowy, który będzie teraz drugą siłą polityczną na Ukrainie, jak
przystało na partię demokratyczną i cywilizowaną, ma również swoje Biuro
Wojskowe! A jakże! I jednym z jego członków, poza innymi
nazistami-banderowcami, jest sam dowódca batalionu Azov - tych miłych
misiów, którzy otwarcie i bez żenady na hełmach i mundurach mają
swastyki i znaki SS.
I na koniec dodaje sarkastycznie:Znawcy
Ukrainy, tacy jak pan red. Wildstein czy Piotr Kościński wciąż usilnie
zapewniali, że banderowcy nie mają żadnego poparcia na Ukrainie. No,
faktycznie - teraz zmienili po prostu nazwę.
I tak kończy się ta lansowana nam bajeczka o 2%...
Karty do głosowania ładnie ułożone w urnie:
Siemoniak: Słabość NATO prowokuje wrogów
- Nikt
w Polsce nie chce powrotu do zimnej wojny, do konfrontacji z Rosją, ale
nic bardziej nie prowokuje jak uległość - powiedział Siemoniak,
zarzucając Rosji agresywne działania. Zwracając się do gospodarzy
spotkania zaznaczył, że najważniejsze są "konkrety, a nie gadanie".
Niemiecka
minister podziękowała Siemoniakowi za - jak podkreśliła - "mocne
przemówienie" i zapewniła Polaków, że mogą liczyć na Niemcy.
Jak wskazywał Siemoniak, Polska
chce, aby NATO było bardziej obecne w Europie Wschodniej. Podkreślił,
że przyjęty na szczycie NATO w Walii program utworzenia "szpicy" musi
zostać zrealizowany.
Oświadczył, że Polska pragnie "silnej aktywnej Bundeswehry nieunikającej odpowiedzialności za obronę sojuszników".
Polacy nie uwierzyli w słabość niemieckiej armii - zapewnił, odnosząc
się do wcześniejszych ocen mediów, wskazujących na brak sprzętu
wojskowego i niezadowalający stan istniejącej broni, przede wszystkim
lotnictwa. - Liczymy na niemieckiego sojusznika - zaznaczył Siemoniak.
A słabość Polski nie prowokuje wrogów z NATO?
Dr Kostrzewa-Zorbas: Polska może żądać bilionów złotych od Niemiec
Zrzeczenie się przez Polskę
niemieckich odszkodowań wojennych nie zostało
zarejestrowane w Sekretariacie Generalnym ONZ. Otwiera to
drogę do uzyskania przez nasz kraj ogromnych reparacji za II wojnę
światową. Chodzi o kwoty rzędu prawie trzech bilionów złotych -
pisze dr Grzegorz Kostrzewa-Zorbas na łamach tygodnika "W
Sieci".
Do tej pory uznawano, że Polska zrzekła
się reparacji wojennych od Niemiec jeszcze w latach 50. Polskie MSZ
twierdzi, że w 1969 roku wydano oficjalny dokument potwierdzający
wcześniejsze ustne deklaracje władz PRL. Co ciekawe, MSZ nie zna nawet
daty dziennej, a jedynie rok powstania dokumentu, przez który Polska
straciła miliardy dolarów.
Dr Kostrzewa-Zorbas zainteresował się
dokumentem, na który powołuje się MSZ. Naukowiec postanowił sprawdzić,
czy ONZ jest w jego posiadaniu. Odpowiedź z Nowego Jorku była
jednoznaczna: w zbiorze oficjalnych dokumentów ONZ nie istnieje
traktat, w którym Polska zrzeka się reparacji za II wojnę światową. Co
więcej, dokumentu takiego nie ma również w archiwach ani bibliotece ONZ.
Naukowiec w swoim artykule "Biliony dolarów za II wojnę światową"
tłumaczy, że zrzeczenie się reparacji wojennych przez Polskę było umową
międzynarodową.
Aby taki traktat doszedł do skutku, musi być on wyszczególniony w Rejestrze Sekretarza Generalnego ONZ.
"Dokumentu, o który Pan prosi, nie ma w
Biurze Spraw Prawnych" - brzmi oficjalne stanowisko prawników z Nowego
Jorku. Tym samym zrzeczenie się odszkodowań wojennych nie zostało
zarejestrowane. "Nieistnienie dokumentu w archiwum oryginałów w głównej
siedzibie ONZ na Manhattanie rozstrzyga o skutku prawnym. Skutek nie
powstał" - podkreśla naukowiec.
Dr Kostrzewa-Zorbas wskazuje też na inne
błędy, które Polska może wykorzystać, starając się uzyskać odszkodowania
od naszego zachodniego sąsiada. O jakie kwoty chodzi? Komisja
pracująca tuż po wojnie oszacowała straty na 49 miliardów ówczesnych
dolarów amerykańskich. Dzisiaj po uwzględnieniu inflacji kwota nominalna
osiągnęłaby 845 miliardów dolarów. To w przybliżeniu 2,738 biliona
złotych - wylicza naukowiec.
II wojna światowa rozpoczęła się agresją Niemiec na Polskę 1 września
1939 roku. W wyniku działań wojennych zniszczeniu uległa infrastruktura
drogowa i kolejowa, fabryki, wiele miast zostało zburzonych. Niemcy i
Sowieci dokonywali również rabunku dóbr kultury i eksterminacji
ludności. Łącznie podczas wojny zginęło niemal sześć milionów Polaków.
Tymczasem amerykańska prasa uprawia voo-doo.
"New York Post": Władimir Putin ma raka
Władimir Putin może mieć nowotwór trzustki lub rdzenia kręgowego - pisze
"New York Post". Richard Johnson, który jest autorem artykułu twierdzi,
że prezydentowi Rosji zostały zaledwie 3 lata życia. Czy choroba mogła
być powodem pośpiechu, w jakim Rosja zaatakowała Ukrainę -
zastanawia
Najprawdopodobniej jednak Putin cierpi z powodu raka trzustki - ocenia, na podstawie swoich źródeł, Richard Johnson.
Kłamstwo ma uwiarygodnić manipulacja słowami:
Ponadto,
niemiecki lekarz dotychczas zajmujący się prezydentem Rosji, miał
zrezygnować z jego dalszego leczenia. "Z lekarzem poznali się jeszcze w
Dreźnie, w trakcie służby Putina w KGB" - dodaje autor artykułu
Dowcipnie skomentował te „rewelacje” rzecznik prasowy Kremla:
Jak widać 1000 lat antypolskiej propagandy to nie to samo, co kilka wrzutek Rosjanom, amerykanie są chyba tego świadomi, bo...
Były współpracownik Reagana: Obama zlecił amerykańskim agentom polowanie na Putina
Już nie islamscy terroryści, a Władimir
Putin zaczyna dziś amerykańską listę wrogów do jak najszybszej
eliminacji? Tak twierdzi Paul Craig Roberts, który administracji Ronalda
Reagana pełnił funkcję zastępcy sekretarza skarbu Stanów Zjednoczonych i
był jednym z najważniejszych doradców Białego Domu.
Rewelacje emerytowanego amerykańskiego polityka wydają się równie
nierealne, co korzystne dla geopolitycznych interesów Stanów
Zjednoczonych. W ocenie Paula Craiga Robertsa, prezydent Barack Obama
nie zawahał się przed wpisaniem przywódcy
Rosji na listę osób, których eliminacji powinny podjąć się służby specjalne
USA.
Co więcej, współpracownik Ronalda Reagana przekonuje, że zabicie
Władimira Putina jest łatwiejsze niż skuteczne wzięcie na celownik wielu
innych wrogów Waszyngtonu.
"CIA może wykorzystać jednego z muzułmańskich terrorystów, których
wspiera wewnątrz Rosji. W przeciwieństwie do amerykańskiego prezydenta,
który nie porusza się wśród ludzi swobodnie, Putin nie unika ludzi,
miesza się z tłumem - stwierdza były polityk w felietonie
zatytułowanym... "Władimir Putin jest liderem moralnego świata".
Zdaniem Paula Craiga Robertsa, otwartość Władimira Putina do kontaktów z
tłumem czyni prezydenta Rosji "łatwym celem cel dla terrorysty z
Czeczenii, zamachowca samobójcy lub klasycznego zabójcy.
Źródło: PaulCraigRoberts.org
Unia Europejska, podobnie jak m.
in. Rosja, posiada własnych trolli internetowych, które na portalach
internetowych piszą pozytywne komentarze o obecnej władzy. W przyszłym
roku podatnicy przeznaczą na ten cel 1 845 071 zł.
Jak czytamy w zatwierdzonym projekcie
budżetu Unii Europejskiej na 2015 rok, 436 187 euro, czyli 1 845 071 zł
zostanie w przyszłym roku wydane na „interakcję z obywatelami”. W tym
roku na ten cel zostało przeznaczone z kolei 500 000 euro, czyli 2 115
000 zł.
„Zarządzający społecznością” działają jako pośrednicy między
firmą, a jej klientami,„rozpowszechniają pozytywne opinie o firmie w
języku właściwym sieciom społecznościowym, zarządzają społecznościami
internetowymi i rozumieją ich potrzeby oraz reagują na nie”. W ramach
tego działania przygotowawczego unijni „zarządzający społecznością”
powołani na potrzeby projektu pilotażowego „Dzielmy się Europą w sieci”
mogliby nadal zwiększać dostępność informacji na temat Unii oraz
reprezentować poszczególne instytucje Unii lub niezależne informacje o
Unii i jej działalności.” –czytamy w projekcie budżetu.
Źródło: Polskie Piekiełko
Werwolf coraz bardziej pyskaty.
Działacz Ruchu Autonomii Śląska propaguje nazizm
Wtorek, 28 października (08:32)
Aktualizacja: Wtorek, 28 października (20:56)
Bulwersujący wpis na Facebooku autorstwa Michała Buchty z Ruchu Autonomii Śląska.
Na facebookowym profilu Moniki Kassner, kandydatki do sejmiku
województwa śląskiego z ramienia Ruchu Autonomii Śląska, pojawił się
post Michała Buchty, jej kolegi ze stowarzyszenia. Sekretarz zarządu
Ruchu Autonomii Śląska zamieścił w sieci zdjęcie trójki dzieci na tle
flagi ze swastyką. Dzieci mają wzniesione w górę dłonie w nazistowskim
pozdrowieniu.
"Marudzicie. Niektóre dzieci od małego wiedzą w co należy wierzyć"- napisał pod zdjęciem Buchta.
Na
Facebooku Ruchu Autonomii Śląska szybko pojawił się komentarz, w którym
stowarzyszenie próbuje tłumaczyć skandaliczny wpis."Michał Buchta na
Facebooku ośmieszył skierowany wobec dzieci szowinizm jednego ze
śląskich radykalnych polityków" - czytamy.
Ruchu
Autonomii Śląska dodaje, że słowa członka stowarzyszenia zostały
"wyrwane z kontekstu" i stały się "dla naszych przeciwników okazją do
poważnych, ale kompletnie nieprawdziwych oskarżeń wobec nas". Ma to mieć
związek z przedwyborczą kampanią, "przeciwnikami" Ruchu Autonomii
Śląska jest organizacja Polski Śląsk.Dodajmy, że facebookowe profile
Kassner i Buchty są obecnie niedostępne."To był komentarz w dyskusji a
nie post"
Po
naszej publikacji otrzymaliśmy list elektroniczny od Michała Buchty i
Moniki Kassner. Autorzy maila poinformowali nas, że "wypowiedź Michała
Buchty była komentarzem w dyskusji a nie postem", który "miał zwrócić
uwagę na antypolski szowinizm Andrzeja Rocznioka, skierowany wobec
kilkuletniego dziecka ze zdjęcia w poście". Jak argumentują, "pomówieni o
propagowanie nazizmu" członkowie Ruchu Autonomii Śląska "bronili prawa
do pomalowania dzieci w biało-czerwone barwy".
Wreszcie
czytamy, że "Michał Buchta nie zamieścił w sieci zdjęcia trójki dzieci
[wznoszące dłonie w faszystowskim pozdrowieniu na tle flagi ze swastyką -
przy. AW], tylko je z tej sieci wziął. Znalazł takie zdjęcie w
wyszukiwarce".
Na
koniec dowiedzieliśmy się, że facebookowy profil zarówno Moniki
Kassner, jak i Michała Buchty są dostępne i nigdy nie były niedostępne
[we wtorek rano podczas prób wejścia na profil Moniki Kassner i Michała
Buchty pojawiał się komunikat o niedostępności strony - przyp. AW] Za
powyższe wyjaśnienie sprawy dziękujemy, przypominając jednocześnie, że
osoby aspirujące do roli polityków czy działaczy politycznych - Kassner i
Buchta są członkami zarządu Ruchu Autonomii Śląska - powinny rozważniej
i z większą odpowiedzialnością obywatelską publikować treści w
internecie. Nawet "wzięte z sieci", "znalezione w wyszukiwarce" i będące
"komentarzem w dyskusji".
AW
http://www.kresy.pl/wydarzenia,polityka?zobacz%2Fsyn-kata-polakow-wszedl-do-ukrainskiego-parlamentu#