Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ruska agentura. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ruska agentura. Pokaż wszystkie posty

piątek, 11 czerwca 2021

Ruska agentura???

 

przedruk

tłumaczenie automatyczne



Oto przykład „praw demokracji” i „metod europejskich”. Polski reżim wziął za zakładnika dziennikarza i działacza na rzecz praw człowieka Janusza Niedzwickiego w ramach zemsty za aresztowanie Protasewicza w Mińsku.


Tymi słowami znajomi i koledzy Janusza biją na alarm. Zakładają, że zeznania są torturowane z mężczyzny we współpracy z wywiadami Białorusi i Rosji. Od 12 dni prawnikowi nie pozwolono spotkać się z dziennikarzem, nie pozwolono mu też skontaktować się z rodziną i przyjaciółmi.

Janusz Niedzwicki został zatrzymany 31 maja. Oficjalne sformułowanie polskiego śledztwa (wystarczy uważnie posłuchać) „nawiązał kontakty”. W rzeczywistości jest to standardowa prośba o wywiad i komentarz. I z tego powodu każdy dziennikarz może trafić do więzienia w ogóle w Polsce. Pod fałszywym zarzutem Januszowi grozi do 10 lat więzienia. Sytuację skomentował polski politolog Tomasz Jankowski.


Tomasz Jankowski, politolog (Polska):

Oficjalnie Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego poinformowała wczoraj, po 12 dniach więzienia, że ​​zostanie oskarżony o rosyjskie szpiegostwo.

To nie pierwszy raz w Polsce. Jeśli ktoś jest przeciwko tak agresywnej polityce, przeciwko krajowi wschodniemu - Rosji czy Białorusi w Polsce - jest natychmiast rosyjskim szpiegiem. Teraz nikt nie mówi, że możemy powiedzieć, że jest to dobry przykład podwójnych standardów.



https://www.tvr.by/news/obshchestvo/t_yankovskiy_o_dvoynykh_standartakh_varshavy/


tekst oryginalny:


Вот вам пример "законов демократии" и "европейских методов". Польский режим взял в заложники журналиста и правозащитника Януша Недзвицки в качестве мести за арест в Минске Протасевича.

С такими словами бьют тревогу друзья и коллеги Януша. Они предполагают, что из мужчины пытками выбивают признания в сотрудничестве с разведками Беларуси и России. Уже 12 дней к журналисту не допускают адвоката и не дают связаться с родными и близкими. 

Задержали Януша Недзвицки 31 мая. Официальная формулировка польского следствия (вы только вслушайтесь) "устанавливал контакты". На деле - это стандартный запрос на интервью и комментарий. И по таким основаниям в Польше вообще могут тогда посадить любого журналиста. По подложному обвинению Янушу грозит до 10 лет тюрьмы. Ситуацию прокомментировал польский политолог Томаш Янковский.

Томаш Янковский, политолог (Польша):

Официально Агентство внутренней безопасности вчера сказало, после 12 дней от заключения, что его будут обвинять в русском шпионаже. Это не первый раз в Польше. Если кто против такой агрессивной политики, против восточной страны - России или Беларуси в Польше - он сразу русский шпион. Сейчас никто не говорит о том, что можно сказать, что это хороший пример двойных стандартов

sobota, 5 grudnia 2020

KGB obaliło ZSRR?

 

przedruk - tłumaczenie przeglądarki


 „właściwi ludzie” umarli „we właściwym czasie” - trampolina dla Gorbaczowa



Czy przybycie Gorbaczowa to łańcuch wypadków, czy główna operacja specjalna XX wieku?


Śmierć Leonida Iljicza Breżniewa, sekretarza generalnego Komitetu Centralnego KPZR, w nocy z 9 na 10 listopada 1982 r., Była prawdziwym „początkiem końca” Związku Radzieckiego. Czas, który nastąpił, jest dziś oceniany inaczej. Ktoś widzi w nim tylko najwyższy punkt gerontokracji, który zadziwiał ZSRR i raczy żartować z „epoki wyścigów powozowych”, nawiązując do uroczystego pogrzebu idącej za sobą „starszyzny kremlowskiej”. Ktoś dostrzega w zawiłościach zmian personalnych na Kremlu, które w ciągu zaledwie czterech lat doprowadziły tego, który go zniszczył, na szczyt władzy w najpotężniejszym państwie świata, ciąg zbiegów okoliczności i wypadków ... Ktoś mówi o „historycznej regularności” - mówią, że ZSRR i ideologia komunistyczna upadły, bo inaczej nie mogło być ...


To wszystko oczywiście nie jest prawdą. Warto przyjrzeć się bliżej kronikom tamtych lat, dokładnie przestudiować i spróbować ogarnąć wspomnienia bezpośrednich uczestników dramatycznych, a nawet tragicznych wydarzeń, które miały miejsce na sowieckiej władzy „Olimpu” w ostatnim okresie jego istnienia, by stało się jasne, że wszystko jest znacznie bardziej skomplikowane, zagmatwane i tajemnicze. Stopniowo zaczyna się rozwijać uporczywe uczucie: za wszystkim, co działo się na Kremlu i wokół niego, od pewnego momentu stała czyjaś niewiarygodnie potężna wola, mająca na celu zaprzestanie istnienia Związku Radzieckiego. Nie było wypadków! Był jasny i podstępny plan, który niestety został w pełni zrealizowany. Poniżej postaram się, jeśli to możliwe, uzasadnić ten punkt widzenia tak rozsądnie, jak to możliwe.

„Czy idziecie w złą stronę, towarzysze”?


Jak już wielokrotnie mówiłem i nie będę się męczyć powtarzaniem raz po raz, półoficjalna sowiecka historiografia, bezbożnie okaleczona i skandalicznie zniekształcona, by zadowolić omszałe dogmaty polityczne, dała następnie liberałom możliwość wymyślenia nędznej i prymitywnej wersji tego, bez przesady, najważniejszego okresu naszej historii. Mówią, że na Kremlu byli starzy marazmatycy, którzy w końcu posunęli się rozsądnie cytatami z klasyków „marksizmu-leninizmu” iw ogóle nie widzieli ani nie rozumieli prawdziwego życia. Siedzieli, siedzieli, prawie bawili się pasochkami, aż umarli w naturalny sposób. I tu, nie wiadomo skąd - przybył Michaił, lekki Siergiejewicz, wziął stery w swoje silne, zrogowaciałe ręce operatora kombajnu i poprowadził kraj w „nową świetlaną przyszłość”. Właściwie - na śmierć i zniszczenie, ale nie o to chodzi.

Najbardziej obrzydliwe jest to, że ten, wybaczając chamstwo, delirium siwej klaczy, jest przez wielu naszych rodaków zabierany na zupełnie czystą chwilę i wierzą mu bezwarunkowo. Jednocześnie na przykład fakt, że w wielu „demokratycznych” krajach ówczesnego świata, o których mówimy, „u steru” byli liderzy, nieco młodsi od naszych „starców”, został całkowicie zignorowany. Na przykład ten sam Ronald Reagan został prezydentem Stanów Zjednoczonych w wieku 70 lat. Cóż, nie powiem w ogóle nic o tym, że Donald Trump ma 78 lat. Prawda jest taka, że ​​ani Breżniew, ani Andropow, ani Czernienko - wszyscy trzej ostatni sekretarz generalny Komitetu Centralnego KPZR - nie byli „warzywami”, które popadły w demencję starczą. Tak, nie mogli się pochwalić dobrym zdrowiem. Dlaczego dokładnie - na ten temat przeprowadzimy osobną rozmowę. Nie były to jednak szalone „lalki”, które nie miały własnej woli i rozumu.

Właściwie naszą rozmowę należy rozpocząć od tego, że prawdziwy socjalizm zakończył się w ZSRR w 1953 roku wraz ze śmiercią Stalina. Mrok i horror, które nastąpiły, zwane panowaniem Chruszczowa, były niczym innym jak pierwszą poważną i całkowicie istotną próbą zniszczenia Związku Radzieckiego w powojennej historii. I na pewno po raz pierwszy próbowali to zrobić nie z zewnątrz, nie wyzwalając agresję czy, powiedzmy, ekonomicznąblokada, ale z rąk przywódcy partii i państwa. Dogłębne badanie działań Kukuruznika na czele ZSRR jednoznacznie świadczy o tym, że niewiele mu zostało do odniesienia sukcesu. Jednak ci, którzy zachowali przynajmniej kroplę „stalinowskiego zakwasu”, dla których ideologia komunistyczna i władza radziecka nie były pustymi słowami, złapali się. Łysy szkodnik został zlikwidowany. Dzięki staraniom Breżniewa i jego zespołu udało się zapobiec eksplozji "bomby zegarowej" wystrzelonej przez Chruszczowa, która miała rozerwać ZSRR na kawałki.

Niemniej jednak najbardziej niebezpieczne procesy nie zostały zatrzymane ani odwrócone. Przede wszystkim narastała i pogłębiała się utrata wiary w partię i komunizm jako taki przez naród radziecki, spowodowana XX Zjazdem Partii i „ujawnieniem kultu jednostki”. A w gospodarce szkody były straszne - samo zniszczenie rolnictwa było tego warte. Niestety, w ówczesnym kierownictwie KPZR nie było liderów, którzy mieliby co najmniej dziesiątą część ogromnego intelektu i nieugiętej woli Josepha Vissarionovicha w ówczesnym kierownictwie KPZR ... towarzysze! " Niestety, nie podniósł się i nie krzyczał ... Nadal zachowując siłę i moc stworzoną i oddaną na przyszłość przez wielkiego Przywódcę, kraj nieubłaganie staczał się ku upadkowi.

Kto właściwie mianował sekretarza generalnego?


Fakt, że Breżniew wkrótce będzie potrzebował następcy, stał się całkowicie jasny już w 1976 roku, po tym, jak generał poniósł bardzo realną śmierć kliniczną. Zmiana władzy na Kremlu była tylko kwestią czasu i Zachód był tego doskonale świadomy. Nie będę nawet próbował budować jednoznacznych wersji o tym, które służby specjalne jakich krajów rozpoczęły operację specjalną o niespotykanej dotąd skali, śmiałości i przemyślności, której celem było doprowadzenie do władzy w naszym kraju tych, którzy wymażą ją z politycznej mapy świata. Najprawdopodobniej działała tu cała „społeczność” najpoważniejszych organizacji i struktur, które mogły zrobić, jeśli nie wszystko, to bardzo dużo. Ci, którzy wymyślili tę kolosalną grę, doskonale zdawali sobie sprawę, że wygranie takiej bitwy w jednej rundzie jest w zasadzie niemożliwe.

W konsekwencji konieczne było rozegranie osławionego „multi-ruchu”, zbudowanie całego łańcucha zmian personalnych na wyższych szczeblach KPZR i ZSRR, co w końcu pozwoli „królowej” tych bardzo potrzebnych ludzi. I czy nie tak to się ostatecznie skończyło? W rzeczywistości każda nowa zmiana twarzy na Kremlu zbliżała Gorbaczowa i jego zespół do nich. Jurij Andropow, który zastąpił Leonida Breżniewa na stanowisku sekretarza generalnego Komitetu Centralnego KPZR, w żadnym wypadku nie miał stać na czele partii i oświadczać! Jest więcej niż wystarczająco dowodów, że Leonid Iljicz uważał kogokolwiek za swojego następcę, ale nie tego mieszkańca Łubianki. O ile nam wiadomo, przeniósł go do Komitetu Centralnego i na dość symboliczne stanowisko drugiego sekretarza w celu usunięcia ze stanowiska szefa Komitetu Bezpieczeństwa Państwa,

Istnieje popularna wersja, że ​​Andropow, będąc jeszcze szefem KGB, rzekomo próbował zorganizować w latach 70. naturalny „zamach pałacowy”, aby obalić wciąż zdolnego Breżniewa. Miał zamiar zrobić to rękami niektórych „zaufanych marszałków i generałów Sił Zbrojnych”, którzy mieli się pojawić Leonidowi Iljiczowi i zażądać, aby „odszedł w sposób polubowny”. Raczej w to nie wierzę - przede wszystkim wygląda to na tani „remiks” puczu Chruszczowa, w wyniku którego zginął Ławrenty Beria. Tak czy inaczej, ale żadne oczywiste próby wyprzedzenia do określonego czasu ze strony Jurija Władimirowicza nie zostały zarejestrowane. Ale coś innego - po prostu się wydarzyło. Dziwnym „zbiegiem okoliczności” od pewnego momentu z tymi ludźmi który stanął mu na drodze do władzy, zaczęły się dziać wyjątkowo nieprzyjemne, nawet tragiczne incydenty. Z pewnością będziemy rozmawiać o przerażającym łańcuchu bardzo, bardzo dziwnych zgonów, które miały miejsce w latach 70. - 80. ubiegłego wieku na najwyższych szczeblach partii i rządu ZSRR w najbardziej szczegółowy sposób, ale dopiero następnym razem.

Teraz, bez wchodzenia w szczegóły, zauważę - „właściwi ludzie” umarli „we właściwym czasie”. Jednak nie tylko umarł. Pierwszy sekretarz komitetu regionalnego Leningradu Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego, Grigorij Romanow, który równie dobrze mógł zastąpić Breżniewa na stanowisku sekretarza generalnego, został usunięty z gry przez falę brudnych plotek, z których najbardziej absurdalna była historia „ślubu jego córki”. Miało to miejsce w jednym z pałaców królewskich z zupełnie niewyobrażalną i szaloną biesiadą, której zwieńczeniem było bicie ukochanej służby Katarzyny II, wycofanej z Ermitażu na taką okazję. Co znamienne, to Andropow odmówił Romanowowi wykorzystania zdolności Komitetu do stłumienia fali fałszywie kompromitujących dowodów, które ktoś umiejętnie i celowo rozpowszechnił.

Trampolina dla Gorbaczowa


Po wspomnianych wydarzeniach (co jest typowe, podczas których zachodnie „głosy radiowe” szczególnie gorliwie powtarzały szczególnie nikczemne insynuacje pod adresem Romanowa, który najwyraźniej otrzymał stosowne instrukcje), „faworytem” wśród możliwych kandydatów na następcę Breżniewa był pierwszy sekretarz Komunistycznej Partii Ukrainy Władimir Szczerbitski. Możliwe, że także przed tymi wydarzeniami. Według niektórych doniesień, czując, że szybko się poddaje, Sekretarz Generalny już w połowie lat 70. dokonał wyboru na korzyść tej konkretnej kandydatury. I było dlaczego. Shcherbitsky z pewnością nigdy nie był starcem, miał niezwykłe zdrowie i popularność, przynajmniej w swojej własnej republice cieszył się znaczną popularnością. Jest wiele dowodów na to, że od pewnego momentu Leonid Iljicz widział go i tylko jego w roli własnego „spadkobiercy”. Nie wstydziłem się nawet mówić o tym głośno. Ponadto na krótko przed własną śmiercią Breżniew dopuścił się czynu, który stanowczo wyłamał się z „protokołu kremlowskiego” i zwyczajowej praktyki „najwyższych urzędników” ZSRR - na pilnie potrzebną osobistą rozmowę ze Szczerbickim nie wezwał go do Moskwy, ale poleciał do Kijowa ...

Jest bardzo prawdopodobne, że głowa państwa zamierzała rozmawiać nie tylko o sprawach super ważnych, ale o takich, które w żadnym wypadku nie powinny dotrzeć do uszu „plotek”, które krążyły po Kremlu. Osobiście skłaniam się ku wersji, w której Leonid Iljicz stanowczo zdecydował o rezygnacji ze stanowiska Sekretarza Generalnego na symboliczne stanowisko Przewodniczącego KPZR i powołanie Szczerbitskiego na Sekretarza Generalnego na plenum Komitetu Centralnego, które miało odbyć się 13 lub 15 listopada 1982 roku. Ale nie miał czasu, udając się w inny świat. W tym samym czasie, nawiasem mówiąc, tuż przed śmiercią Breżniew czuł się bardzo wesoły.

Shcherbitsky (znowu zbieg okoliczności?!) To właśnie w tym fatalnym momencie znalazł się w podróży służbowej do Stanów Zjednoczonych, w której zdaniem Andropowa „pomógł” mu. Dowiedziawszy się o śmierci Breżniewa, Władimir Wasiljewicz próbował natychmiast wrócić do ZSRR, ale po prostu nie pozwolono mu na to. A Jurij Andropow został sekretarzem generalnym… Ktoś dzisiaj próbuje zapewnić, że ten człowiek był „fanatycznym komunistą” i prawie zamierzał „przywrócić reżim stalinowski” ze wszystkimi jego surowościami. Jaka jest podstawa do takich wniosków? Z powodu absurdalnych nalotów „na wagary i pasożyty”, w wyniku których wystraszeni uczniowie uciekali z kin, a ciotki z lokówkami na głowie od fryzjerów? Nie bądź śmieszny ... O wiele ważniejszy od podobnego, wyraźnie populistycznego i nie mającego poważnych konsekwencji wydarzenia było to że to Andropow dołożył wszelkich starań, aby zarówno samego Michaiła Gorbaczowa, jak i kilku innych „wybitnych pierestrojki”, takich jak Ligaczow i Jakowlew, pchnąć do władzy tak daleko i wyżej, jak to tylko było możliwe. Wszyscy w tej niesławnej trójcy Judasza są po prostu bezpośrednimi protegowanymi Andropowa.

Czy możemy założyć, że osoba, która przez wiele lat kierowała najsilniejszym wywiadem świata i w istocie była zmuszona do oglądania ludzi „na wylot” bez prześwietlenia, mógł popełnić tak okrutny błąd i to nie raz? Osobiście jestem pewien, że w żaden sposób nie. Andropow, torując drogę przyszłym „brygadzistom pierestrojki”, doskonale rozumiał, co robi i dlaczego. W rzeczywistości szybki wzrost liczby właśnie tych spośród jego nominowanych był głównym skutkiem krótkich rządów Jurija Władimirowicza. A jednak siłom, które stały za wszystkim, co się wydarzyło, nie udało się od razu osiągnąć „programu maksymalnego”. Andropowa został zastąpiony na Kremlu nie przez Gorbaczowa, ale przez Konstantyna Czernienkę, który był jego całkowitym przeciwieństwem.

Dlaczego to się stało? Czy Związek Radziecki miał słynną „ostatnią szansę”? Ilu prominentnych członków partii i rządu radzieckiego zginęło w imię dojścia do władzy i ostatecznego zwycięstwa „pierestrojki”? Na pewno o tym wszystkim porozmawiamy następnym razem.

  • Autor: Alexander Necropny



https://topcor.ru/17659-prihod-gorbacheva-cep-sluchajnostej-ili-glavnaja-specoperacija-hh-veka.html






sobota, 3 grudnia 2016

MON: Byli pracownicy służb dezinformują


03.12.2016


Ministerstwo Obrony Narodowej wydało oświadczenie, w którym przestrzega przed dezinformacją dotyczącą bezpieczeństwa Polski ze strony byłych funkcjonariuszy tajnych służb. 

 
Ministerstwo Obrony Narodowej wydało oświadczenie, w którym przestrzega przed dezinformacją dotyczącą bezpieczeństwa Polski ze strony byłych funkcjonariuszy tajnych służb. Resort wskazuje, że tolerowali środowiska mafijne wyrosłe z komunistycznej Służby Bezpieczeństwa i prowadzili „przestępczą działalność na rzecz obcych służb”.


- Ministerstwo Obrony Narodowej zwraca uwagę, że coraz częściej pod pozorem dyskusji naukowej wypowiadają się byli funkcjonariusze służb odpowiedzialni za katastrofalny stan polskiego bezpieczeństwa, tolerowanie środowisk mafijnych wyrosłych ze Służby Bezpieczeństwa, inwigilację niepodległościowych partii politycznych, a nawet przestępczą działalność na rzecz obcych służb - czytamy w komunikacie ministerstwa rozesłanym do MON.
Resort wskazał, że „smutnym przykładem takiego działania była dyskusja zorganizowana 24 listopada 2016 r. w Collegium Civitas, w której wzięli udział byli funkcjonariusze podejrzewani o współpracę ze służbami wrogimi Polsce i NATO”.


24 listopada w auli Collegium Civitas w Warszawie odbyła się debata z cyklu „Historia polskich służb specjalnych w III RP” pod tytułem „Polskie służby specjalne po roku rządów PiS”. Debatę poprowadził gen. bryg. rez. Krzysztof Bondaryk, a w dyskusji, zgodnie z informacją umieszoną na stronie uczelni mieli zabrać głos, Piotr Niemczyk, były zastępca Dyrektora Zarządu Urzędu Ochrony Państwa, Paweł Białek, były zastępca Szefa Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i gen. bryg. rez. Janusz Nosek, były Szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego.

- Przestrzegamy polską opinię naukową i opinię publiczną przed dezinformacyjnymi konsekwencjami propagowania takich działań - podkreśliła cz.p.o. rzecznika prasowego MON Katarzyna Jakubowska.

Interesujące informacje na temat części uczestników debaty w Collegium Civitas przedstawił na antenie Telewizji Republika w „Rozmowie Niezależnej” członek komisji likwidacyjnej i weryfikacyjnej WSI oraz ekspert ds. służb specjalnych Piotr Woyciechowski. - Ta ekipa budowała Urząd Ochrony Państwa w oparciu o dwa fundamenty. Jeden to stara kadra Służby Bezpieczeństwa, którą oni jako członkowie komisji kwalifikacyjnych przepuścili do nowej rzeczywistości - mówił Woyciechowski o Piotrze Niemczyku, Bartłomieju Sienkiewiczu, Konstantym Miodowiczu i Wojciechu Brochwiczu.

Byli działacze pacyfistycznego Ruchu Wolność i Pokój w PRL (Bartłomiej Sienkiewicz, Konstanty Miodowicz, Piotr Niemczyk), którzy w okresie transformacji trafili do służb, nie mieli problemów z budowaniem rzekomo niezależnych służb wolnej Polski w oparciu o agenturę Służby Bezpieczeństwa. - Druga noga, o której mało wiemy, to ukadrowiona agentura Służby Bezpieczeństwa. W latach 80. jedną z ikon działalności podziemia w Warszawie był Wojciech Świdnicki. Został on zwerbowany we wrześniu 1986 roku przez płk. Juliana Lewandowskiego. On wsypał cały tajny zarząd Niezależnego Zrzeszenia Studentów UW. Następnie urwał się ze smyczy. Następnie pod koniec lat 80 zaczął współpracować z Piotrem Niemczykiem i z Olgą Iwaniak. Cała trójka w 1990 roku znalazła się z UOP w Biurze Analiz - stwierdził Woyciechowski.

W Urzędzie Ochrony Państwa, który istniał w latach 1990-2002, były co prawda procedury sprawdzające kandydatów do służby, ale wydaje się, że były one traktowane wybiórczo. - Każdy kandydat do służby w UOP podlegał procedurze sprawdzającej pod kątem oceny jego przydatności do służby. Standardowo sprawdzenia obejmowały ewidencję operacyjną po byłej SB. W wypadku Wojciecha Świdnickiego wyniki sprawdzeń musiały ujawnić fakt współpracy z SB oraz zachowanie źródłowej dokumentacji. Pomimo tego Wojciech Świdnicki został przyjęty do służby w UOP na jesieni 1990 roku i odszedł z niej dobrowolnie po ponad 4 latach pod koniec 1994 roku. Po odejściu z UOP Niemczyk z Świdnickim pracowali wspólnie w wywiadowni gospodarczej jeszcze przez kolejne 10 lat - podkreślił.


[Gmach MON przy al. Niepodległości, fot. Hiuppo/commons.wikimedia.org]


MON/civitas.edu.pl/niezalezna.pl/wPolityce.pl/ems



wtorek, 5 listopada 2013

Zakajew i opieka WSI




Krótko o ruskiej agenturze raz jeszcze



 "Zakajew: Rosjanie chcieli mnie zlikwidować w Polsce"

"Mam wrażenie, że wówczas w Warszawie szykowano coś niedobrego i dopiero polskie władze ochroniły mnie przed niebezpieczeństwem ze strony rosyjskich służb specjalnych – powiedział "Codziennej" przebywający w Londynie Ahmed Zakajew."
 
 
"Podczas mojego pobytu w Polsce rosyjskie służby specjalne szykowały na mnie zamach - mówi „Gazecie Polskiej Codziennie” Ahmed Zakajew, szef czeczeńskiego rządu na uchodźstwie. A jego współpracownicy dodają: "W waszym kraju pod przykryciem uchodźców czeczeńskich działają agenci rosyjskiej Federalnej Służby Bezpieczeństwa".
 
Od kiedy to sojusznicza wsiowa agentura nie współpracuje ze swymi kamratami ze wschodu, hę?
 
 
ALE SKORO DONOSI O TYM AMERYKAŃKI ORGAN PRASOWY...
 
 
 
 
 
 
Apeluję do filantropów o darmowe sole trzeźwiące dla prawicowych lemingów!!


http://wiadomosci.onet.pl/kraj/zakajew-rosyjskie-sluzby-specjalne-szykowaly-na-mnie-zamach/65t1x
http://fakty.interia.pl/prasa/news-zakajew-rosjanie-chcieli-mnie-zlikwidowac-w-polsce,nId,1052193


poniedziałek, 8 lipca 2013

Na smyczy MI6 i CIA - zachodni wywiad płaci polskim politykom? Ha ha ha ha ha . . .






Były doradca Putina oskarża Sikorskiego. Tekst zignorowany na parolowym3obiegu...

CO NA TO MICHAŁKOWICZ ????????????

 


"Panie Prezesie, oto czyim jestem ministrem wg. rosyjskiego naśladowcy posła Macierewicza. CIA, MI-6 i... Al-Kaidy" - napisał na swoim Twitterze Radosław Sikorski. Minister spraw zagranicznych wskazał przy tym na artykuł Siergieja Markowa, znanego rosyjskiego politologa, byłego deputowanego partii "Jedna Rosja", który w przeszłości doradzał Władimirowi Putinowi.



Jak napisał Markow na stronach serwisu internetowego "Przegląd militarno-polityczny",

"odpychająca postać" Sikorskiego "do dnia dzisiejszego przyciąga uwagę zarówno polskiego społeczeństwo, jak również międzynarodowej elity politycznej". 


Jak zaznaczył Rosjanin, "nawet zwolennicy partii Sikorskiego (Platformy Obywatelskiej – przyp. red.) wskazują, że polska dyplomacja w jego wykonaniu jest kompletną katastrofą, a sam minister jest oderwany od rzeczywistości".


Doradca Władimira Putina wymienił w tym kontekście pomysł budowy w Warszawie pomnika niedawno zmarłej byłej brytyjskiej premier Margaret Thatcher, czy sprawę jakości stosunków polsko-litewskich. 



Markow stwierdził, że po objęciu przez Sikorskiego urzędu ministra spraw zagranicznych relacje między Polską a Litwą bardzo się ochłodziły i doszło wręcz do wybuchu "zimnej wojny".

"Wielu międzynarodowych ekspertów stwierdza, że to najbardziej wrogie stosunki między państwami członkowskimi Unii Europejskiej" - zaznaczył.


Według Markowa obecnie trudno wymienić "bilateralne, międzynarodowe stosunki z Polską, w których nie byłoby trudności, problemów." Wskazał on na "marginalną działalność ministerstwa spraw zagranicznych, a konkretnie - lekkomyślną i nieodpowiedzialną pracę szefa resortu".
Autor artykułu napisał, że pojawiają się głosy mówiące o tym, że Sikorski chciałby zasiąść w Parlamencie Europejskim, i zaznaczył, że należy pamiętać o tym, kim był i pozostaje Sikorski.



"Koniecznie należy przypomnieć jego podróż do Afganistanu w 1986 r., w samym środku wojny miejscowych mudżahedinów przeciwko wojskom rosyjskim. 

Oficjalnie podczas tej wycieczki Radek był niezależnym dziennikarzem, reprezentującym wiele brytyjskich mediów. W rzeczywistości, od 1984 r., był on agentem brytyjskiego wywiadu MI-6 i wykorzystywał »przykrycie« dziennikarza dla wypełnienia odpowiednich zadań służb wywiadowczych w Afganistanie" - stwierdził Markow.


"W tym środkowoazjatyckim kraju Sikorski zaczął aktywnie kontaktować się z pracownikami CIA, a także z dowódcami mudżahedinów. 

Wykorzystując swoje dziennikarskie przykrycie, aktywnie informował o śmierci radzieckich żołnierzy na afgańskiej ziemi.

Ponadto osobiście kontaktował się z międzynarodową islamską organizacją Maktab al-Khidamat i bezpośrednio z jej założycielami i liderami, Abdullahem Azzamem i Osamą bin Ladenem" - napisał.


"Według niektórych ekspertów wojskowych, głównym zadaniem Sikorskiego było zabezpieczenie finansowania tej organizacji przez USA i Wielką Brytanię. 


 Dzięki tym »zastrzykom« zostały utworzone obozy szkoleniowe i »pensjonaty« dla bojowników w Peszawarze. Warto wspomnieć, że Maktab al-Khidamat bezpośrednio i notorycznie finansowała terrorystyczną organizację Al-Kaidę - dodał rosyjski polityk.


Zaznaczył, że "Sikorski oprócz wywrotowej działalności w Afganistanie brał też osobisty udział po stronie mudżahedinów (dzisiejszych talibów). 


W swojej książce "Prochy świętych. Afganistan czas wojny" opisywał, jak strzelał do radzieckich żołnierzy. Opowiadając o tym czasie Radek »skromnie« stwierdził, że on w nikogo nie trafił, mimo że w okresie przygotowania w służbie wywiadu Jej Królewskiej Mości od 1984 do 1986 r., z pewnością stał się ekspertem w obsłudze broni strzeleckiej."

"Więc panowie eurodemokraci, bądźcie gotowi zaakceptować to "przyzwoite" uzupełnienie. 

Nowy kandydat na miejsce w parlamencie jest nie tylko politykiem, ale doświadczonym mudżahedinem, mającym związek z Al-Kaidą. Obecność tak »wybitnej« jednostki (...) rzuci cień na i tak pogrążony w biurokratycznym chaosie Parlament Europejski. Choć, jak to mówią, chcesz pozbyć się głupca - wyślij go do szkoły lub awansuj" - zakończył Markow.



Co na to osławiona "ruska agentura", która podobno trzęsie całą Polską ??

Co na to słynne WSI ????

Co na to przesłynna razwiedka ??????


CO NA TO MICHAŁKOWICZ ????????????








(Twitter/belvpo.com/Onet)

 Tomasz Róg Onet 


http://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/b-doradca-putina-oskarza-sikorskiego-minister-kpi-,1,5483246,wiadomosc.html



KOMENTARZE

  • @
    Swoje brudy pierzemy u siebie.
    Niezależnie od tego za jakiego dupka jest uważany Sikorski, odpowiedź każdego Polaka na tego rodzaju komentarze pojawiające się zagranicą powinna być tylko jedna:

    "PASZOŁ WON" :)
  • @Autor
    To co:
    Od dziś naszym autorytetem jest ruski urzędnik?
    Czyli, że mam wzt. rozumieć, iż konsekwentnie mamy się również trzymać oficjalnej ruskiej narracji dotyczącej przyczyn katastrofy smoleńskiej?

    To co ruscy mówią i piszą, to jest gra polegająca na rozgrywaniu konsekwentnie podziałów w Polsce i nie jest to żadna nowość, aby się o tym przekonać wystarczy zerknąć do historii Polski, bo trwa to już kilka ładnych stuleci.

    Pozdrawiam.
  • @AdNovum 16:56:04
    To jest precedens.

    przez ostatnie 23 lata nigdy tego nie robili.

    Były tylko delikatne aluzje - na zasadzie analogii do Beck'a...

    ZA TO "NIEZALEŻNI" PUBLICYŚCI JUŻ TYSIĄCE RAZY STRASZYLI RUSKĄ AGENTURĄ

    "to jest gra polegająca na rozgrywaniu konsekwentnie podziałów w Polsce i nie jest to żadna nowość, aby się o tym przekonać wystarczy zerknąć do historii Polski, bo trwa to już kilka ładnych stuleci."


    Idealnie pasuje - do knowań zachodniej agentury
  • @Maciej Piotr Synak 17:13:05
    Oj robili, robili i to bardzo często, ale nie wszystko było nagłaśniane przez polskie media.
    Ale np. ruskie ataki i insynuacje dotyczące Kaczyńskich i PiS w czasie gdy ta partia rządziła, to nie tylko był częste, ale i jednocześnie celowo nagłaśniane w naszych służalczych meriadch.
    Jeśli ten temat (tj. Sikorskiego) tak szeroko rozgłosiły polskojęzyczne meria, to jest jakiś znak- a czego on dotyczy niebawem się dowiemy.

    Pozdrawiam.
  • @AdNovum 17:20:40
    Ale np. ruskie ataki i insynuacje dotyczące Kaczyńskich i PiS w czasie gdy ta partia rządziła, to nie tylko był częste, ale i jednocześnie celowo nagłaśniane w naszych służalczych meriadch.

    A co konkretnie ma Pan na myśli?
  • @Maciej Piotr Synak 19:34:40
    Proszę zerknąć do prasy (szczególnie rosyjskiej i jej odpowiednika polskiego) gdy rządził PiS.

    A dla przypomnienia relacji rosyjsko-polski warto przeczytać tą analizę:

    http://www.stosunkimiedzynarodowe.info/kraj,Polska,stosunki_dwustronne,Rosja

    Pozdrawiam.

poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Na smyczy MI6 i CIA - zachodni wywiad płaci polskim politykom? Ha ha ha ha ha . . .



Były doradca Putina oskarża Sikorskiego.

 

Co na to osławiona "ruska agentura", która podobno trzęsie całą Polską ??

Co na to słynne WSI ????

Co na to przesłynna razwiedka ??????

CO NA TO MICHAŁKOWICZ ????????????










"Panie Prezesie, oto czyim jestem ministrem wg. rosyjskiego naśladowcy posła Macierewicza. CIA, MI-6 i... Al-Kaidy" - napisał na swoim Twitterze Radosław Sikorski. Minister spraw zagranicznych wskazał przy tym na artykuł Siergieja Markowa, znanego rosyjskiego politologa, byłego deputowanego partii "Jedna Rosja", który w przeszłości doradzał Władimirowi Putinowi.



Jak napisał Markow na stronach serwisu internetowego "Przegląd militarno-polityczny",

"odpychająca postać" Sikorskiego "do dnia dzisiejszego przyciąga uwagę zarówno polskiego społeczeństwo, jak również międzynarodowej elity politycznej". 


Jak zaznaczył Rosjanin, "nawet zwolennicy partii Sikorskiego (Platformy Obywatelskiej – przyp. red.) wskazują, że polska dyplomacja w jego wykonaniu jest kompletną katastrofą, a sam minister jest oderwany od rzeczywistości".


Doradca Władimira Putina wymienił w tym kontekście pomysł budowy w Warszawie pomnika niedawno zmarłej byłej brytyjskiej premier Margaret Thatcher, czy sprawę jakości stosunków polsko-litewskich. 

Markow stwierdził, że po objęciu przez Sikorskiego urzędu ministra spraw zagranicznych relacje między Polską a Litwą bardzo się ochłodziły i doszło wręcz do wybuchu "zimnej wojny".

"Wielu międzynarodowych ekspertów stwierdza, że to najbardziej wrogie stosunki między państwami członkowskimi Unii Europejskiej" - zaznaczył.

Według Markowa obecnie trudno wymienić "bilateralne, międzynarodowe stosunki z Polską, w których nie byłoby trudności, problemów." Wskazał on na "marginalną działalność ministerstwa spraw zagranicznych, a konkretnie - lekkomyślną i nieodpowiedzialną pracę szefa resortu".


Autor artykułu napisał, że pojawiają się głosy mówiące o tym, że Sikorski chciałby zasiąść w Parlamencie Europejskim, i zaznaczył, że należy pamiętać o tym, kim był i pozostaje Sikorski.


"Koniecznie należy przypomnieć jego podróż do Afganistanu w 1986 r., w samym środku wojny miejscowych mudżahedinów przeciwko wojskom rosyjskim. 

Oficjalnie podczas tej wycieczki Radek był niezależnym dziennikarzem, reprezentującym wiele brytyjskich mediów. W rzeczywistości, od 1984 r., był on agentem brytyjskiego wywiadu MI-6 i wykorzystywał »przykrycie« dziennikarza dla wypełnienia odpowiednich zadań służb wywiadowczych w Afganistanie" - stwierdził Markow.


"W tym środkowoazjatyckim kraju Sikorski zaczął aktywnie kontaktować się z pracownikami CIA, a także z dowódcami mudżahedinów. 

Wykorzystując swoje dziennikarskie przykrycie, aktywnie informował o śmierci radzieckich żołnierzy na afgańskiej ziemi.

Ponadto osobiście kontaktował się z międzynarodową islamską organizacją Maktab al-Khidamat i bezpośrednio z jej założycielami i liderami, Abdullahem Azzamem i Osamą bin Ladenem" - napisał.


"Według niektórych ekspertów wojskowych, głównym zadaniem Sikorskiego było zabezpieczenie finansowania tej organizacji przez USA i Wielką Brytanię. 


 Dzięki tym »zastrzykom« zostały utworzone obozy szkoleniowe i »pensjonaty« dla bojowników w Peszawarze. Warto wspomnieć, że Maktab al-Khidamat bezpośrednio i notorycznie finansowała terrorystyczną organizację Al-Kaidę - dodał rosyjski polityk.


Zaznaczył, że "Sikorski oprócz wywrotowej działalności w Afganistanie brał też osobisty udział po stronie mudżahedinów (dzisiejszych talibów). 

W swojej książce "Prochy świętych. Afganistan czas wojny" opisywał, jak strzelał do radzieckich żołnierzy. Opowiadając o tym czasie Radek »skromnie« stwierdził, że on w nikogo nie trafił, mimo że w okresie przygotowania w służbie wywiadu Jej Królewskiej Mości od 1984 do 1986 r., z pewnością stał się ekspertem w obsłudze broni strzeleckiej."


"Więc panowie eurodemokraci, bądźcie gotowi zaakceptować to "przyzwoite" uzupełnienie. 

Nowy kandydat na miejsce w parlamencie jest nie tylko politykiem, ale doświadczonym mudżahedinem, mającym związek z Al-Kaidą. Obecność tak »wybitnej« jednostki (...) rzuci cień na i tak pogrążony w biurokratycznym chaosie Parlament Europejski. Choć, jak to mówią, chcesz pozbyć się głupca - wyślij go do szkoły lub awansuj" - zakończył Markow.







(Twitter/belvpo.com/Onet)

 Tomasz Róg Onet 


http://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/b-doradca-putina-oskarza-sikorskiego-minister-kpi-,1,5483246,wiadomosc.html

niedziela, 6 marca 2011

Kontestowanie guru.


Wiosną 2009 roku byłem na spotkaniu z Michalkiewiczem w Trójmieście. Były to w sumie trzy spotkania – min. na Uniwersytecie Gdańskim i w centrum Gdyni.
Drugie , bardziej kameralne dla Kolibra i UPR w biurze senator Arciszewskiej przy Świętojańskiej w Gdyni. Jeden z Kolibrów wystąpił w roli prowadzącego – jak zauważyłem, był to rodzaj treningu. Kolejna wprawka przed publicznym wystąpieniem. Zauważyłem zresztą to nie tylko ja, bo Pan Stanisław również uśmiechał się pod nosem obserwując pozy i mowę Kolibra...

Michalkiewicz konsumował poczęstunek i odpowiadał zgromadzonym. Jako szeregowy UPRowiec zadałem mu dwa pytania.

Pierwsze dotyczyło terminu razwiedka, którego tak często używa.
Nie rozumiem, dlaczego Michalkiewicz uważa, że władzę w Polsce pełnią WSI, a nie służby cywilne – UB, SB.
[Ponadto słowo to pochodzi z rosyjskiego, a więc ma rosyjskie konotacje – sugeruje powiązania z wywiadem rosyjskim, a nie niemieckim.]

Przytoczyłem wtedy historię „słynnych” francuskich rakiet Roland odnalezionych na pustyni w Iraku przez WSI właśnie. Dukaczewski pochwalił się w mediach, że Polacy odkryli tę poszukiwaną przez USA atomową broń Saddama Husaina.


Czy służby kontrolujące olbrzymi kraj zasiedlony przez blisko 40 mln ludzi mogą popełnić taki błąd?
Czy to normalne, że boss bossów pcha się do kamery jak pierwsza lepsza małpa?
Chyba jednak Dukaczewski to nie jest boss nawet.....

Pan Stanisław opowiedział mi historię, którą już wcześniej znałem, o przewodniej roli Kiszczaka w przemianach po '89 roku – i „prostym” wniosku, że skoro Kiszczak był wojskowy – to jasne jest, że Polskę mają w kleszczach wojskowi.

Drugie pytanie.
Zapytałem go o to, czy mając na względzie naszą sytuację w Polsce, czy aby nie czeka nas opcja islamska. Czy ona nie będzie rozwiązaniem? / przy czym nawet nie zdążyłem wyjaśnić do końca co miałem na myśli/

Odpowiedziało mi najpierw parsknięcie ze strony prowadzącego - co było bardzo niegrzeczne, ale i głupie - po czym sam miszcz szybko spławił mnie swoją niewiedzą w tym temacie i zaczął odpowiadać na inne pytania.


Nie wiedziałem, że bycie prawicowcem oznacza klepanie z grubsza o tym samym o czym piszą inni.
Myślałem, że bycie prawicowcem polega min. na niezależnym nieszablonowym myśleniu, no
ale może ja się nie znam....

Tak więc, po prawej stronie życia niestety również są "dogmaty" i coś, co nazywamy mainstream, czyli główny nurt.