Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą UE. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą UE. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 31 marca 2025

Rumunia 4.0 - zagrożone wybory w Polsce



A nie mówiłem?

Po Rumunii i Gaugazji, sąd we Francji zablokował Marii Le Pen możliwość startu w wyborach.

Jak sytuacja w Polsce?






przedruk



31.03.2025 13:22


O „scenariuszu rumuńskim” mówią już wprost.


 „Funkcję prezydenta przejmie Marszałek Sejmu”



- Wtedy już prawdopodobnie, skoro wybory są nieważne, upłynie kadencja pana Andrzeja Dudy i funkcję prezydenta przejmie Marszałek Sejmu. I wtedy zarządzi nowe wybory, bo będzie pełnił funkcję prezydenta. Będzie również pełnił funkcję prezydenta w takim zakresie, który dotyczy np. podpisywania ustaw uchwalonych przez parlament - powiedział w nielegalnie przejętej telewizji publicznej prof. Mirosław Wyrzykowski, prawnik, były sędzia TK, powiązany w przeszłości m.in. z ITI Holdings.


Michał Dzierżak


Coraz głośniej artykułowane są obawy o tzw. scenariusz rumuński nad Wisłą w kontekście nadchodzących w Polsce wyborów prezydenckich. 

W Rumunii unieważniono pierwszą turę wyborów prezydenckich, w których wygrał Calin Georgescu. Wybory w Rumunii zostały unieważnione w grudniu 2024 r. w momencie gdy w II turze głosowali już wyborcy z zagranicy. Za oficjalny powód podano "zewnętrzną ingerencję w proces wyborczy", a dokładnie rzekome "rosyjskie wsparcie" w kampanię jednego z kandydatów.

W maju mają odbyć się powtórzone wybory. Liderem sondaży jest wspólny kandydat prawicy, George Simion (AUR).

- To, co dzieje się w Rumunii jest tylko pierwszym odcinkiem, w którym niewybrane elity w Brukseli próbują przejąć władzę we wszystkich 27 państwach europejskich. Byliśmy dla nich poligonem doświadczalnym i będą próbować robić to ponownie

- mówił w wywiadzie z Michałem Rachoniem w TV Republika Simion.


Scenariusz rumuński w Polsce?

W narracji obozu rządzącego w Polsce coraz częściej akcentowany jest element domniemanego "rosyjskiego wpływu" na wybory prezydenckie, a od dłuższego czasu rozważane są scenariusze okołoprawne dotyczące zatwierdzenia wyników wyborów.

Próba podważenia istniejącego stanu prawnego, w którym to Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego stwierdza ważność, podjęta została przez marszałka Sejmu, Szymona Hołownię. Prezydent RP zablokował jednak tzw. ustawę incydentalną.


Na antenie nielegalnie przejętej TVP Dorota Wysocka-Schnepf rozmawiała na ten temat z prawnikiem prof. Mirosławem Wyrzykowskim, który stwierdził, że "w momencie, w którym 1 czerwca będą wyniki drugiej tury wyborów, czego się spodziewamy, upłynie pewien czas, który jest dany dla stwierdzenia prawidłowości procesu wyborczego".

- A będzie bardzo dużo zastrzeżeń zgłaszanych w ramach protestów wyborczych. To wiemy. W poprzednich wyborach nie było tego dużo. Ale należy się spodziewać, że już dzisiaj są przygotowywane wzorce protestów wyborczych i to będą tysiące protestów wyborczych. O ile okaże się, że nie wygrał nasz kandydat. Więc sąd musi rozstrzygnąć protesty wyborcze i stwierdzić ważność wyborów. 

Jeżeli stwierdzi Izba, która nie jest sądem, stwierdzi nieważność wyborów, będą pewne fakty dokonane. Trzeba z nimi coś zrobić. Wtedy już prawdopodobnie, skoro wybory są nieważne, upłynie kadencja pana Andrzeja Dudy i funkcję prezydenta przejmie Marszałek Sejmu. I wtedy zarządzi nowe wybory, bo będzie pełnił funkcję prezydenta. Będzie również pełnił funkcję prezydenta w takim zakresie, który dotyczy np. podpisywania ustaw uchwalonych przez parlament. Więc mamy do czynienia z sytuacją, która będzie trudna, będzie skomplikowana, politycznie złożona, ale z punktu widzenia regulacji prawnych, jest droga wyjścia, która jest otwarta

- stwierdził Wyrzykowski.



Kim jest Mirosław Wyrzykowski? W latach 1977–1979 pracownik kontraktowy Wyższej Szkoły Oficerskiej MSW im. Dzierżyńskiego w Legionowie, a między 1994 a 2001 r. członek Rady Dyrektorów ITI Holdings, spółki związanej z komunistycznym aparatczykiem od mediów oraz z agentem wojskowych służb specjalnych PRL. "Sędzia udziela im porad prawnych od połowy lat 80." - pisał o Wyrzykowskim, Mariuszu Walterze i Janie Wejchercie dziennikarz Jarosław Jakimczyk. W 2005 r. został udziałowcem spółki akcyjnej TVN. W latach 2001-2010 piastował stanowisko sędziego Trybunału Konstytucyjnego. W 2017 r. zaangażował się w prace Archiwum Osiatyńskiego, zajmującego się badaniem stanu tzw. praworządności w czasie rządów Zjednoczonej Prawicy. Wyrzykowski był promotorem doktoratów m.in. Adama Bodnara i Krzysztofa Śmiszka.


Zaawansowane prace nad przejęciem Pałacu?

O scenariuszu przedstawionym przez Wyrzykowskiego, pisał niedawno także tygodnik "Wprost", wskazując, że w PO krąży plotka o "zespole Szymona Hołowni" mającym pracować nad "podstawą prawną do objęcia przez niego urzędu głowy państwa".


Kilka miesięcy temu o takiej możliwości mówił sam Hołownia.

Marszałek Sejmu zwrócił w listopadzie 2024 r. uwagę na możliwe problemy z uznaniem przez Sąd Najwyższy nadchodzących wyborów prezydenckich za ważne. Zgodnie z konstytucją, orzeczenie SN jest warunkiem, by nowo wybrany prezydent mógł złożyć przysięgę.

"Chyba nie muszę mówić, co będzie, jeżeli prezydent nie będzie mógł złożyć przysięgi i kto będzie wtedy wykonywał jego funkcje w zastępstwie prezydenta" - powiedział.




Na początku tego miesiąca monitowałem, że w Polsce może być powtórzony scenariusz rumuński.

11 dni później marszałek Sejmu na spotkaniu z wyborcami sugeruje nieprawdopodobny scenariusz:

Padają tam słowa, sprowadzające się do absurdalnego scenariusza, że jak coś się stanie, to on zostanie prezydentem.

Nieprawdopodobny scenariusz:

Niespodziewanie kandydat nieliczący się w wyścigu sięga po podium.

Jeżeli jest w tym jakiś fałsz, to ten fałsz zostaje wykryty i wyniki wyborów zostaną zakwestionowane, trzeba pilnie rozpisać nowe wybory, Duda pozostaje na stanowisku do sierpnia, a jeśli nie, to potem kto "zostaje prezydentem"? No kto?

I co robi "prezydent" do spółki ze swoim koalicjantem??




Przekaz ten wzmacniają jego słowa wypowiedziane dokładnie 1 rok i 1 miesiąc przed tym wydarzeniem - słowa o "wbijaniu Putina w ziemię".
Dzisiaj też dowiedzieliśmy się, że kłopoty Mari Le Pen we Francji znalazły swój finał min. w postaci zakazu startu w wyborach, kilka dni wcześniej aresztowano szefową Autonomii Gaugazji w Republice Mołdawii.

Sąd w Paryżu uznał w poniedziałek liderkę francuskiej prawicy Marine Le Pen za winną sprzeniewierzenia funduszy publicznych w procesie dotyczącym fikcyjnego zatrudniania asystentów eurodeputowanych. Za winnych sąd uznał również ośmiu współoskarżonych z Le Pen. Kara to 4 lata więzienia, w tym dwóch w zawieszeniu.

Sąd w Paryżu orzekł także o zakazie udziału liderki francuskiej prawicy i innych oskarżonych w wyborach we Francji.


Wybory we Francji to jak Rumunia 3.0.

W międzyczasie groźby i sugestie, że UE będzie ingerować w wybory w krajach wspólnoty padały z ust unijnych urzędników.

Wygląda więc na to, że jakaś tajemnicza siła po kolei - i jak się wydaje -  skutecznie, eliminuje prawicowych czy niezależnych kandydatów w wyborach narodowych różnych krajów w całej unii.



Należy się spodziewać podobnych problemów u nas.


Jesteśmy w bardzo trudnej sytuacji, ponieważ z każdej strony pojawia się niespodziewana i zaskakująca informacja dająca do myślenia.


Np.:

- kandydat "nieliczący się" w wyścigu dość niespodziewanie dla wszystkich zaczyna rywalizować o drugą turę - na etapie sondaży, a wydaje się, że redaktor Krasko zaczyna mówić jego językiem... językiem "radykalnej" prawicy

- a więc jakby powtarza się tu sytuacja z Rumunii, gdzie niezależny, mało liczący się w sondażach kandydat Calin Georgescu, niespodziewanie wygrywa I turę wyborów

- Grzegorz Braun w sondzie Gazety Wyborczej zdobył podobno 60% głosów poparcia, po czym gazeta sondę zamknęła jako "niereprezentatywną" - no, nie jest to gazeta, której ufam, pytanie czy wyniki były wpisane z klawiatury czy jakie

- w wyścigu bierze udział kontrowersyjny redaktor Stanowski, trudno ocenić ILE GŁOSÓW komu odbierze i jak jego spoty wyborcze odbiją się na kampanii

- w wyborach bierze udział również Artur Bartoszewicz, który dziwnie, bo bardzo emocjonalnie, ale jednocześnie z luzem, lansuje się od pewnego czasu i który podobno zdobył 130 000 podpisów w 27 dni


"Łukasz Jastrzębski - niezwykłe jest jego wyznanie o przesłaniu mu (w 27 dni) 130 000 podpisów. Pierwszy raz coś takiego się zdarzyło w Polsce, a może i całej Europie."

Polityka.pl:
"Co zaskakujące, w pierwszej czwórce zarejestrowanych kandydatów – czyli po weryfikacji podpisów przez PKW – już 17 marca znalazł się szerzej nieznany ekonomista z SGH Artur Bartoszewicz. Kiedyś ekspert różnych ciał powoływanych za rządów PO-PSL i PiS, dziś bardzo aktywny w internecie radykalny prawicowiec."



Mamy więc kilka potencjalnych punktów zapalnych, 

niezwykła kumulacja kandydatów, z których chyba każdy określa siebie, jako zagrożenie dla "układu"....


Bardzo dziwne.

Każdy z nich żyje sobie w miarę spokojnie, realizują się zawodowo, rodzinnie, społecznie... nie wydaje się, żeby ich ktoś nękał czy wywierał jakąś presję, występują w telewizji, wszyscy chcą z nimi rozmawiać...


Za to ze mną nikt nie rozmawia, mnie się ignoruje i nęka, bo to ja jestem prawdziwym zagrożeniem dla układu... 13 lat temu pisałem:

"Czy z powodu swojej blogerskiej czy innej działalności jesteś nękany przez służby?
Bo jeśli nie - to źle z Tobą..."




Z wywiadu z Georgem Simion, kandydatem na prezydenta Rumunii.


To, co się dzieje w Rumunii, to jest pierwszy odcinek do tego, żeby niewybrane przez nikogo elity brukselskie decydowały o tym, kto będzie sprawował władzę w 27 państwach Europy.

Nie łudźmy się, bo kiedy Karol Nawrocki trafi do drugiej tury, to mogą zrobić to samo, co zrobili w Rumunii. Boją się, że fala MAGA dotrze do Europy. U nas jest to samo, co w Polsce. Mój kontrkandydat zamienia się nagle w prawicowca.

Mamy tak rzeczywiście w Polsce. Prezydent Warszawy zmienia swój wizerunek całkowicie przecząc temu, co do tej pory prezentował.



Tu w Rumunii wszyscy zachwycali się przemową JD Vance'a. Prawda wyjdzie na jaw. Oni próbują mieszać prawdę z kłamstwami, ale to się im nie uda.

Wiele wskazuje na to, że wejdziesz do II tury. Jakich wyborców chcesz przekonać, żeby głosowali na George Simiona?


I tura będzie z dużą frekwencją. Mamy nadzieję, że po I turze zakończymy wszelkie dyskusje. Społeczeństwo w Rumunii było w szoku po tym, co się stało i na pewno da temu wyraz.

Jesteśmy krajem chrześcijańskim. Spełni się wola Boża. Chcemy tylko, żeby wybory były uczciwe i wolne, żeby byli obecni niezależni obserwatorzy, zarówno u nas jak i w Polsce. My też wyślemy swoich do Polski na wybory. Mój projekt jest inspirowany projektem Intermarium Marszałka Józefa Piłsudskiego. Przyszłość należy do patriotów. Zjednoczeni stoimy, podzieleni upadamy.















Nie wiem, czy to prawdziwy film, ale może lepiej na wybory zabrać własne sprawne długopisy zgodne z wymogami PKW - film z fb:












Z mojego bloga na Nowym Ekranie:



Czy z powodu swojej blogerskiej czy innej działalności jesteś nękany przez służby?



Argo

poniedziałek, 7 maja 2012, 19:25:57


Argonauta

Wszystko co chcesz jest możliwe. Patrz tylko na to, czego nie widać....




Bo jeśli nie - to źle z Tobą...




.

Trzeba zadać sobie pytanie:



Czy z powodu swojej blogerskiej czy innej twórczości jestem nękany przez służby?

Jeśli nie, to oznacza, że moja twórczość nie stanowi zagrożenia dla układu. To może też oznaczać, że mylę się w swoich sądach na temat rzeczywistego układu sił w Polsce.


Jeśli większość prawicy nie jest nękana przez służby, oznacza to, że prawicowy mainstream nie stanowi zagrożenia dla antypolskiego układu.




TO ZNACZY, ŻE WYZNAJE BŁĘDNĄ TEZĘ ZASADNICZĄ.



Taką błędną tezą są mity o tajemniczej niesprecyzowanej grupie zwanej razwiedka, względnie: wsi.

Głoszenie takich opowieści, nawet z porozumiewawczym mrugnięciem okiem, jest fałszowaniem rzeczywistości.

Skoro nie ma reakcji w jakiejś części społeczeństwa, na zachowanie się służb, druga część - nieinteresująca się kompletnie polityką, nie ma szans na poznanie prawdy.


Brak reakcji na fałsz – w oczach innych osób odczytywany jest jako akceptacja fałszu, przy czym owi inni nawet nie mają pojęcia, że fałsz w ogóle istnieje.

Nie mówiąc prawdy pośrednio okłamujemy nieświadomych. Bierzemy udział w kłamstwie.


Moje ustawiczne wspominanie o wiodącej roli niemieckich służb nie jest manią, ani paranoją.

Wynika to z tego, że prawicowy bardzo szeroki mainstream zadowala się definicją wziętą z języka rosyjskiego (razwiedka). Dla wielu fakt, że TU został strącony na terenie Rosji świadczy o tym, że za INTENCJĄ zamachu również stoją Rosjanie.


Teza o rządach rosyjskiej agentury w Polsce jest szeroko rozpowszechniona w mainstreamie. Rozpowszechnia takie tezy również agentura wpływu – obecna w mediach, anonimowa w internecie. Co ciekawe – prawie nikt nie wspomina o służbach niemieckich.


Równie popularna jest teza o rządach żydów – ja jednak wolę doprecyzować – nie ma żadnych żydów, są OKULTYŚCI (autentyczni sataniści), skrywający swą działalność podszywając się pod Żydów – wyznawców judaizmu.

Czy ktoś kiedykolwiek słyszał, aby Żydzi, którzy pozostali w Palestynie, mordowali dzieci? Nie.

A o takie sprawy w dawnych wiekach oskarżano okultystów podszywających się pod Żydów – i dlatego zwiedzeni nazywali ich żydami.

Oczywiście – za zamachem z całą pewnością stoją ludzie ruscy – to było wiadome od pierwszych informacji nt. upadku TU – takie rzeczy się po prostu nie zdarzają.


Wielu ludzi nie dostrzega właściwie jawnych proniemieckich działań niemieckiego wywiadu w Polsce, ukrytych za parawanem wolności słowa i przekonań.

A także słynnej „polskiej głupocie” - zmyślonej i od 300 lat namiętnie nakręcanej tezie o genetycznej niezdolności Polaków do logicznego myślenia.


Samo tłumaczenie bałaganu w Polsce terminem „polnisze wirszaft” (lub ową „polską głupotą”) jest albo objawem działalności dywersyjnej obcego wywiadu – albo jej WIDOMYM SKUTKIEM.

Nie ma innego wytłumaczenia.


Nikt normalny nie sra do własnego talerza, a wszyscy jesteśmy normalni.


Jednak widząc gówno leżące na talerzu, wielu sięga do podsuniętej i permanentnie od 300 lat ugruntowywanej tezy i odpowiada, że to przejaw polskiej głupoty.

Nie jesteśmy bardziej głupi (czy niefachowi) od innych narodów Europy.

Wątek niemiecki jest bardzo słabo sygnalizowany, choć twórca terminu rozwiedka również wspomina o roli niemiec.

Większość prawicy nie zetknęła się z działalnością służb wokół siebie i powtarza niesprawdzone na własnej skórze tezy o dominującej roli Rosjan w Polsce.


Kto z Was był nękany przez służby?

Kto z Was, z ręką na sercu, może powiedzieć, że naraził się służbom, że bezpośrednio im zagroził odsłaniając ujawniając ich prawdziwe oblicze, ich skryte metody działania?


No kto?


PANUJE SCHIZOFRENIA.

Prawie nikt nie pokazuje palcem na służby odpowiedzialne za zły stan polskiego państwa – zamiast tego szeroki prawicowy mainstream czepia się terminu razwiedka.

Nie ma czegoś takiego, jak nieokreślona rozwiedka.

My wiemy, kto jest tą razwiedką – to ci, którzy nie wypełniają swoich obowiązków do których zostali ustawowo powołani.


Jeśli ktoś nie wypełnia swoich zadań, do których został powołany, i które są w jej gestii – to kim jest?

Domeną służb są zabójstwa polityczne osób szkodzących interesom państwa.

A także zapobieganie działalności obcych służb na terenie naszego kraju, czyli np. zapobieganie politycznym mordom na naszych politykach, przejmowanie, ruinowanie gospodarki itd.

Jeśli takie mordy się zdarzają – jak np.. Smoleńsk, Wróbel, Lepper, Papała itd. to znaczy, że oficjalne struktury bezpieczeństwa państwa nie działają przeciwko obcym strukturom – czyli biorą bierny współudział w działalności tych obcych struktur.

A może i inny.


Ponadto polityczne i IDEOWE zaangażowanie mogą świadczyć, że ONE SAME SĄ OBCĄ STRUKTURĄ.

Jeżeli na terenie naszego państwa mogą swobodnie działać obce szkodliwe nam struktury, to znaczy, że nasze struktury nie chcą im przeciwdziałać - chociażby poprzez akcje odwetowe – odstraszające potencjalnych agresorów na przyszłość.

„Niewyjaśniony” mord polityczny może się zdarzyć raz – ale nie więcej.

Natychmiast powinna iść akcja odwetowa o podobnym, a najlepiej o większym, kalibrze.

Agresor nie odważy się na kolejny atak, mając na uwadze, że potencjalnie może zapłacić za to własnym życiem.


Tak wprowadza się równowagę do zakulisowych działań politycznych.


Więc jak to jest z tymi... „polskimi” służbami?









argo.neon24.net/post/61461,czy-z-powodu-swojej-blogerskiej-czy-innej-dzialalnosci-jestes-nekany-przez-sluzby











facebook.com/dariusz.woznicki.5/videos/1340168003958092


Polska jest i będzie

5 marca 2024

youtube.com/watch?v=7tOGoxNEUVU


dorzeczy.pl/opinie/708561/bartoszewicz-chca-mnie-wygumkowac-jestem-dla-nich-zagrozeniem.html



Prawym Okiem: Rumunia 3.0 - zakaz dla Marii Le Pen

Prawym Okiem: Rumunia 2.0 - sąd nakazał areszt szefowej Gaugazji





piątek, 28 marca 2025

Powstaje Niemieckie Imperjum (order 66)




Monituję w sprawie niemiec od 15 lat.





przedruk




Grochmalski: 

Niemiecki plan anihilacji Polski. Bez jednego wystrzału



44 lata temu reżim Jaruzelskiego wyprowadził wojsko przeciw narodowi w obronie sowieckich interesów w PRL. Jego historyczni następcy, obecny reżim 13 grudnia, przeforsował 20 marca 2025 roku w Sejmie uchwałę wspierającą rezolucję Parlamentu Europejskiego z 12 marca, dokument, który otwiera drogę do stworzenia prawnych mechanizmów pozbawiających Polskę suwerenności w sferze bezpieczeństwa i obrony - pisze Piotr Grochmalski w "Gazecie Polskiej".


Piotr Grochmalski 

Niemiecki plan anihilacji Polski
wg - niezalezna.pl





W piątek 21 marca, a więc zaledwie dzień po tym, jak ekipa Tuska otwarcie poparła niemieckie interesy i zdradziła polska rację stanu, bodnarowcy postawili zarzuty byłemu wicepremierowi i ministrowi obrony Mariuszowi Błaszczakowi. Reżim 13 grudnia zarzuca mu ujawnienie w 2023 roku, że ówczesna ekipa Tuska chciała oddać Rosji praktycznie bez walk wschodnią Polskę aż do linii Wisły. W przypadku agresji FR oznaczało to narażenie na pewną śmierć lub okupację milionów rodaków. Był to porażający czyn, łamiący przy tym art. 5 i 26 Konstytucji RP. Ale Polacy nie mają prawa znać tej prawdy.
Szokujące, że tym razem Tusk idzie znacznie dalej w zdradzie bezpieczeństwa narodowego, forsując zapisy unijnej rezolucji. O ile Jaruzelski do końca nie mógł się wyzwolić z wiernej służby dla Kremla, o tyle Tusk zaprzedał swoją duszę Berlinowi. Dziś, dzięki niemieckiemu parasolowi ochronnemu rozpiętemu w Brukseli nad jego ekipą, w przyspieszonym tempie przeprowadza w Polsce zamach stanu. Niemcy dążą do marginalizacji i osłabienia Rzeczypospolitej, a ekipa 13 grudnia ma przyzwolenie Berlina nawet na skrajnie brutalne metody.

 
 
Bez USA w NATO

Jednak przykład III RP pokazuje, jakie cele stawiają przed sobą polityczno-biznesowe elity RFN. Dokładnie w dniu, w którym reżim 13 grudnia w praktyce poparł w Sejmie niemieckie ambicje i plany podporządkowania Berlinowi bezpieczeństwa Starego Kontynentu, „Financial Times” opublikował artykuł, w którym sygnalizuje, że „Europa chciałaby wypchnąć USA z NATO”. Ten brytyjski dziennik twierdzi, że Niemcy, Francja, Wlk. Brytania i kraje nordyckie opracowują w tajemnicy plan zastąpienia USA w NATO. 

Według pisma, „w Europie stacjonuje 80 tys. amerykańskich żołnierzy. (…) potrzeba około 5–10 lat zwiększonych wydatków, aby podnieść europejskie zdolności do poziomu, na którym mogłyby zastąpić większość kompetencji Stanów Zjednoczonych, nie licząc amerykańskiego odstraszania atomowego”.
Owe plany przejmowania NATO przez Europę mają być przekazane Trumpowi na najbliższym, czerwcowym szczycie Sojuszu w Hadze. Według pisma europejscy przedstawiciele NATO „twierdzą, że utrzymanie Sojuszu przy mniejszym lub żadnym zaangażowaniu Stanów Zjednoczonych byłoby znacznie prostsze niż tworzenie nowej struktury”. Wymowne jest, że w tej zakulisowej grze, która ma doprowadzić do faktycznego przejęcia europejskich struktur NATO przez Berlin, Paryż i Londyn, nie ma mowy o Warszawie, Bukareszcie, Wilnie, Rydze czy Tallinie, a więc państwach wschodniej flanki Sojuszu, najbardziej zagrożonych przez Rosję. Trump, już w pierwszej swojej kadencji słusznie uznawał, że Niemcy próbują intensywnie podkopywać pozycję USA w Europie. I robią to wspólnie z Putinem. Razem też grają na osłabienie pozycji Polski. 

Już Aleksandr Dugin, prokremlowski geopolityk rosyjski, mający wielu zwolenników w FRN, zauważał, że „maksymalne osłabienie Polski jest fundamentem stosunków rosyjsko-niemieckich. Antagonizmy wewnętrzne oraz zewnętrzne leżą w interesie wspomnianych wyżej sąsiadów. Konflikt polsko-ukraiński, napięte stosunki z Litwinami oraz waśnie między siłami politycznymi w samej Polsce wpisują się w scenariusz »rozmiękczania« Polski”
Zarówno Berlin, jak i Moskwa do momentu zainstalowania w Warszawie proniemieckiej ekipy Tuska, podobnie oceniały szczególne, strategiczne znaczenie Polski dla USA, a więc zagrożenie dla ich interesów. Dobitnie wyraził to Dugin, który podkreślił, że proamerykańska Polska jest najważniejszym elementem geopolityki atlantyckiej. A Trump uczynił z niej, już za swojej pierwszej kadencji, silną kotwicę w transatlantyckich relacjach USA z Europą.

 
W co grają Niemcy? Szokujący dokument

Cała rezolucja Parlamentu Europejskiego o obronności jest zdumiewającym dokumentem. Szokuje już jego preambuła. Ma ona przede wszystkim charakter ideologiczny i ukrywa odpowiedzialność Francji i Niemiec za ich aktywną prorosyjska politykę. Albowiem to rokowania Mińsk II, prowadzone przez te państwa z Rosją, stworzyły grunt pod agresję Putina w 2022 roku. A teraz nagle, w czwartym roku wojny, Berlin i Paryż, które odegrały główną rolę w pracy nad kluczowymi elementami rezolucji, przekonują w preambule (w punkcie A), że wojna hybrydowa (która wobec Polski zaczęła się w 2021 roku) i wojna na Ukrainie wymagają

 „natychmiastowych, ambitnych i zdecydowanych działań; mając na uwadze, że wojna napastnicza Rosji przeciwko Ukrainie jest przełomowym momentem w historii Europy; mając na uwadze, że wojna napastnicza Putina przeciwko Ukrainie jest powszechnie uznawana za atak na europejski ład pokojowy ustanowiony po II wojnie światowej oraz na cały porządek światowy”.

["powszechnie uznawana" - czyli prawnie nic takiego nie ma - MS]

Warto przypomnieć, że Niemcy skutecznie blokowały dla Polski KPO, a tym samym osłabienie Polski uznawały za istotniejsze niż wzmocnienie państwa, które przyjęło na siebie główny ciężar obrony wschodniej flanki NATO i wsparcia Ukrainy. Co więcej, biznes niemiecki słał petycje do Scholza, kontynuatora polityki Merkel, aby Polska otrzymała środki na KPO, bo uderzało to w te firmy, gdyż ponad 85 proc. z tych środków trafiłoby do niemieckich firm. A więc ta decyzja uderzała też gospodarczo w FRN. 
Ale Niemcy uznały, że jeszcze bardziej szkodzi to polskiej ekonomice i osłabia jej potencjał. Po przeforsowaniu przez Berlin ekipy Tuska w Warszawie, wyhamowywanie naszej gospodarki, a także rozbijanie kluczowych projektów infrastrukturalnych, niezgodnych z interesem Berlina, stało się codzienną praktyką ekipy 13 grudnia. Niemal każdy element preambuły pokazuje, jak zabójcza dla bezpieczeństwa UE była dotychczasowa i obecna polityka Berlina, który nagle kreuje na masową skalę antyamerykanizm połączony ze wspieraniem zamachu stanu w Polsce, kluczowym państwie dla europejskiego bezpieczeństwa na wschodniej flance NATO. A działania te wymierzone są w te ugrupowania i środowiska, które od lat ostrzegały przed rosyjskim zagrożeniem i z tego powodu były bardzo agresywnie atakowane przez elity niemieckie i media tego państwa. 

Jednak teraz, według preambuły, punkt S, trzeba scentralizować „zdolności obronne”, co „wymaga wspólnej kultury strategicznej oraz wspólnego postrzegania i oceny zagrożeń”. Rzekoma wina, że UE źle działała w sferze obronności, wynikać ma z tego (punkt T),
 „że UE wielokrotnie nie była w stanie podejmować zdecydowanych działań w odpowiedzi na zagrożenia zewnętrzne z powodu wymogu jednomyślności oraz że niektóre państwa członkowskie i kraje kandydujące blokowały lub opóźniały kluczową pomoc wojskową dla Ukrainy, a tym samym osłabiały bezpieczeństwo europejskie”. Innymi słowy – trzeba pozbawić państwa ich traktatowego prawa do decydowania o swoim bezpieczeństwie. A rzekome remedium na to jest zawarte w art. 66 rezolucji, kluczowym dla interesów Berlina i Paryża. Europarlament domaga się w nim szybkiego powołania

 „Rady Ministrów Obrony i odejścia od wymogu jednomyślności na rzecz głosowania większością kwalifikowaną przy podejmowaniu decyzji w Radzie Europejskiej, Radzie Ministrów i agencjach UE, takich jak EDA, z wyjątkiem decyzji dotyczących operacji wojskowych objętych mandatem wykonawczym”. 


Berlin i Paryż chcą więc pozbawić państwa prawa weta w sprawach fundamentalnych dla ich suwerennego istnienia. Mechanizm podwójnej większości kwalifikowanej (55 proc. państw i 65 proc. populacji UE) daje w praktyce pełnię władzy Niemcom i Francji w przeforsowaniu takich rozwiązań, które pozwolą na sfinansowanie z pieniędzy innych państw odbudowy niemieckiej gospodarki i stworzenia imperialnej i militarnej potęgi z Berlina, co doprowadzi do stłamszenia pozostałych państw, w tym Polski. Populacja Niemiec, Francji i Holandii to niemal 38 proc. ludności UE. Posiadają więc większość, skutecznie blokującą wszelkie rozwiązania dla nich niekorzystne. Mechanizm ten w krótkim czasie doprowadzi do szybkiej kumulacji siły w rękach Berlina i Paryża. W imię antyamerykańskiej histerii Tusk chce założyć Polakom niemiecką pętlę na szyję. Prezydent Lech Kaczyński, na krótko przed Smoleńskiem, podkreślał, czym w istocie jest ów mechanizm podwójnej większości kwalifikowanej: „…W praktyce nasza sytuacja będzie podobna, jak niemal wszystkich państw Unii – poza Niemcami. Bo na nowym systemie głosowania stracą wszyscy, oprócz nich. A i tak wszyscy się na to zgodzili”.




Pod butem Berlina

Ten mechanizm, po wyjściu Wlk. Brytanii z Unii, jeszcze bardziej działa na rzecz wzmacniania Niemiec i stopniowego, ale systematycznego i coraz szybszego kumulowania władzy nad Europą w rękach Berlina. Dotąd weto broniło państw w sferze obronnej, aby nie realizować interesów Niemiec. A przecież Berlin odpowiada za serię gigantycznych katastrof, jakich doświadczyła UE. Sam Berlin stanowi największe zagrożenie dla UE. 
Gdy wchodziliśmy w 2004 roku do UE, jej łączny PKB wynosił 11,4 bln dolarów wobec 12,22 bln dolarów Stanów Zjednoczonych, a więc Unia posiadała 93 proc. PKB USA. Unia miała wzmocnić gospodarczo wszystkie kraje, dać im, poprzez wspólny rynek potężny impuls rozwojowy. Dziś, po ponad dwóch dekadach, Stany Zjednoczone uciekły nam kosmicznie. Z PKB 30,3 bln dolarów wobec 20,3 bln dolarów UE, stanowimy ledwie 67 proc. potencjału amerykańskiej gospodarki. To przepaść.
Niemcy pchały Unię w kolejne katastrofy. Ale działo się też inne zjawisko – relatywnie niemiecka gospodarka urosła kosztem innych gospodarek UE. O ile w 2004 roku stanowiła 25 proc. ekonomiki UE, o tyle w 2024 roku jest to już niemal 30 proc., a więc prawie 1/3. 

Mamy więc do czynienia z ukrytym kanibalizowaniem, żerowaniem na potencjale gospodarczym innych państw. Niemcy stają się niebezpieczne, rozpychając się, niszczą też cały system unijny, przekształcając go w ukrytą hegemonię Berlina. Weto jest jedynym mechanizmem, który pozwala powstrzymać Niemcy od forsowania ich skrajnie niebezpiecznych działań i pomysłów. Przykład KPO pokazuje, jak wykorzystują swoją władzę w Unii – do niszczenia konkurencyjnych gospodarek i państw, które nie chcą podporządkować się nowemu dyktatowi Berlina. 

W punkcie 66. Berlin forsuje, żeby w kwestii bezpieczeństwa i obrony mechanizm podwójnej większości kwalifikowanej objął w praktyce wszystkie instytucje UE. A to znaczy, że w biały dzień, bez jednego wystrzału, bez jednego obozu koncentracyjnego, Niemcy stałyby się panami życia i śmierci państwa polskiego i jego obywateli.


Przypomnijmy, że gen. Carsten Breuer, szef niemieckiej Bundeswehry, oznajmił już w kwietniu 2024 roku, że „Niemcy przejmują odpowiedzialność za wschodnią flankę NATO”. Milczenie ekipy Tuska potwierdziło ten fakt. A to może oznaczać, iż Tusk już wówczas zawarł z Niemcami w tej sprawie tajną umowę. Zwycięstwo Donalda Trumpa przewróciło niemieckie kalkulacje. Nie podoba się mu takie działania Berlina i ekipy Tuska wobec oddania bezpieczeństwa Polski w ręce Niemiec.

 
Niemcy szykują Europie nową hekatombę

Rezolucja jest przesiąknięta niemiecką butą. Kluczowy fragment dokumentu, zatytułowany „Spójność i suwerenność”, jasno otwiera drogę do przekształcenia UE w niemieckie imperium. Berlin próbuje powtórzyć elementy strategii Bismarcka, dzięki którym Prusy złamały opór niemieckich państw, przejęły kontrolę nad germańskim żywiołem i zbudowały II Rzeszę. Pod pozorem rzekomego wzmocnienia UE zamierza się, na drodze bezprawnej, pozatraktatowej, wymusić na państwach, aby przekazały klucz do ich istnienia – bo sfera bezpieczeństwa i obrony jest fundamentalna dla ich suwerennego istnienia. 

Rezolucja domaga się, aby stało się to z kwantową szybkością – mowa otwarcie o skoku kwantowym. Według rezolucji, Wspólna Polityka Bezpieczeństwa i Obrony (WPBiO) ma stać się instrumentem zapewniającym władzę i bezpieczeństwo. Tym samym, w błyskawicznym tempie, ma się zbudować strukturę kontrolowaną przez Berlin, która jest konkurencyjna wobec NATO. Zburzy to obecny system bezpieczeństwa, który skutecznie obronił Europę w czasach zimnej wojny, gdy Związek Sowiecki był niepomiernie silniejszy od obecnej Rosji, a jego zasięg sięgał wschodniego Berlina i połowy Niemiec. Wszystko ma przede wszystkim służyć niemieckim ambicjom. 

Jak bowiem czytamy w punkcie 10.,

 „nadszedł czas zwiększyć ambicje polityczne i podjąć działania, mające na celu przekształcenie Unii Europejskiej w rzeczywistego gwaranta bezpieczeństwa, podniesienie jej gotowości obronnej oraz utworzenie rzeczywistej Europejskiej Unii Obrony”. 

[no i to pokazuje kto tu rządzi, kto decyduje - i że to JEST CZĘŚCIĄ TAJNEGO PLANU, o którym nikt nic nie wie - MS]

Realizacja tego planu wysadzi w powietrze NATO, a tym samym wypchnie USA z Europy. Ma on uniemożliwić dowolnemu państwu, w tym Polsce, budowanie silnych, bilateralnych relacji ze Stanami Zjednoczonymi. Będzie to niemożliwe, bo do tego potrzebna będzie zgoda Berlina i Paryża. Już samo powstanie tego dokumentu jest ujawnieniem chorych ambicji Niemiec do przejęcia, poprzez WPBiO, kontroli nad państwami. Pamiętamy, jak brutalnie Berlin walczył we wszystkich wymiarach z Polską aż do momentu zainstalowania w Warszawie proniemieckich hunwejbinów, fanatycznie nienawidzących polskich patriotów. Ten plan odebrania państwom ich najważniejszego atrybutu suwerenności ma doprowadzić do tego, że UE stanie się „wiarygodną potęgą i europejskim filarem NATO”. Do realizacji tych chorych ambicji Berlina niezbędne jest, by ukraińska wojna trwała. Jest ona niezbędna dla niemieckiego przemysłu.   [ukraina to obecnie - i od samego początku w XIX w -  "gospodarcza i polityczna filia Niemiec" - MS]

Tak jak dzięki taniej energii z Rosji biznes niemiecki chciał podbić gospodarczo UE, tak teraz służyć ma temu przemysł zbrojeniowy, który otrzyma od UE ogromne środki na ratowanie niemieckiej gospodarki, która przeżywa głęboki kryzys. Nie dziwi więc, że po przyjęciu rezolucji niemiecki Bundesrat zgodził się na zniesienie ograniczeń budżetowych w wydatkach na obronność. A to spowoduje, że Niemcy zwiększą wydatki na zbrojenia do 400 mld euro. Chińczycy zaplanowali na ten cel 245 mld dolarów w 2025 roku.



Strategiczny cel Moskwy i Berlina – rozbić NATO

Gdy powstawał Sojusz Północnoatlantycki, miał on nie tylko zapewnić bezpieczeństwo Europie przed Rosją dzięki obecności sił USA na Starym Kontynencie, ale też miał trzymać pod butem Niemcy, aby nie odrodziła się „kwestia niemiecka”. 

Dla Berlina zrozumiałe jest, że aby RFN w pełni zdominowała i podporządkowała sobie Stary Kontynent, musi wypchnąć USA z Europy. To dlatego dziś z taką determinacją Berlin wspiera działania, które mają zrealizować ten cel. Elity niemieckie są przy tym mocno zakamuflowane w artykułowaniu swojej strategii. twarcie ujawnia ją Dugin. To jeden z powodów jego wielkiej popularności w RFN. Jak podkreślał: „Rozbicie NATO i wypchnięcie USA z Europy spowoduje powolną »finlandyzację« Starego Kontynentu oraz automatyczne wyrugowanie USA z europejskiej strefy wpływów. Cel ten można osiągnąć w wyniku wojny lub inteligentnego i konsekwentnego wspierania wszelkich separatystycznych tendencji względem USA w Europie”.


 A Niemcy są najbardziej antyamerykańskim społeczeństwem na Starym Kontynencie. Dugin uważa, że „hegemonem Europy powinny być Niemcy, z którymi powinna porozumieć się Rosja (…) ze względu na możliwość zbudowania nowej architektury geopolitycznej na Starym Kontynencie. (…) W celu sojuszu Moskwa–Berlin niezbędne jest wytyczenie nowej granicy, która pozwoli uniknąć w przyszłości konfliktów. Kraje, które powstały w wyniku traktatu wersalskiego i które stały się »kordonem sanitarnym« oddzielającym Rosję od Europy, a przede wszystkim Niemiec, należy rozmontować, co przestanie zagrażać ingerencją na tych ziemiach niepożądanych państw trzecich. Takie rozgraniczenie musi mieć na celu zarówno interesy rosyjskie, jak i niemieckie. (…) My, Rosjanie i Niemcy, rozumujemy w pojęciach ekspansji i nigdy nie będziemy rozumowali inaczej. Nie jesteśmy zainteresowani po prostu zachowaniem własnego państwa czy narodu”.



Niemiecka Rzesza Europejska

Gdy 10 marca 1952 roku Stalin nagle wystąpił do USA z Notą Pokojową w sprawie Niemiec, Waszyngton zachował czujność. Związek Sowiecki po 1945 roku był przekonany, że szybko zdestabilizuje te części Niemiec, które były okupowane przez USA, Francję i Wlk. Brytanię. W czerwcu 1948 roku Sowieci zarządzili pierwszą blokadę Berlina Zachodniego. Gdy to zawiodło, Stalin poszedł na pozorne ustępstwa. Zaproponował zjednoczenie Niemiec, gdyby Zachód zaakceptował neutralność nowo powstałego państwa. Kissinger stwierdza, że „gdyby Stalin z podobną inicjatywą wystąpił cztery lata wcześniej, przed blokadą Berlina, czeskim przewrotem i wojną koreańską, z cała pewnością zahamowałby proces przyjmowania Niemiec do NATO. W rzeczywistości byłoby całkiem możliwe, że sprawa niemieckiego członkostwa w Sojuszu Atlantyckim nigdy nie zostałaby rozpatrzona”. 

To w 1952 roku państwa okupacyjne przyznały zachodnim Niemcom suwerenność. Na kanclerza RFN został wybrany Adenauer. Jak zauważa Kissinger: „Tajne wybory parlamentarne dały mu zwycięstwo większością tylko jednego głosu (zapewne jego własnego), a opozycyjna Partia Socjaldemokratyczna, całkowicie demokratycznie, domagała się zjednoczenia, a nie sojuszu z Zachodem”. 

Trzy lata później, w 1955 roku, Adenauer wprowadzał RFN do NATO. Gdy na czele Niemiec stanął w 1969 roku socjaldemokrata Willy Brandt, na pierwszym miejscu postawił, kosztem relacji z USA, zbliżenie z sowiecką Rosją, co miało doprowadzić do zjednoczenia Niemiec i otwarcia drogi do odrodzenia ich potęgi. Odtąd prorosyjskość stała się fundamentem niemieckiej polityki.

W 2012 roku Ulrich Beck napisał książkę „Das deutche Europa. Neue Machtlandschaffen im Zeichen der Krise”, która rok później ukazała się w Wydawnictwie Naukowym PWN („Niemiecka Europa. Nowe krajobrazy władzy pod znakiem kryzysu”). Zasadniczą tezą, otwarcie głoszoną przez autora, jest stwierdzenie, które zawarte jest już w przedmowie: „Każdy to wie, lecz wypowiedzenie głośno tego stwierdzenia oznacza złamanie tabu: Europa stała się niemiecka”. 
A w 2015 roku Hans Kundnani opublikował „Paradoks niemieckiej potęgi”, gdzie stwierdził, że ponowne pojawienie się „kwestii niemieckiej” oznacza destabilizację polityki europejskiej. 
Prezydent Lech Kaczyński, na krótko przed swoją śmiercią, zauważył, że „nasza rozgrywka w Unii to w pewnym sensie gra o suwerenność wobec polityki niemieckiej”.





Niemcy nadal sytuują się w roli śmiertelnego wroga Polski i to się nie zmieni, dopóki niemiecka państwowość nie zostanie ostatecznie zniszczona.

Niemcy nie podpisały z nami traktatu pokojowego po II Wojnie Światowej, by nie zamykać sobie drogi do odtworzenia cesarstwa niemieckiego.


Wygrajmy w końcu tę wojnę, po 80 latach wygrajmy w końcu tę wojnę z Niemcami.












 

niedziela, 2 marca 2025

Koniec UE

 




Właśnie jesteśmy świadkami końca Unii Europejskiej.


Tworzy się nowa struktura w Europie, w której koniecznie musimy zająć czołowe miejsce.












Przywódczyni francuskiej prawicy Marine Le Pen oświadczyła w sobotę, że Francja nie powinna dzielić się swoim odstraszaniem nuklearnym. Wcześniej prezydent Emmanuel Macron powiedział, że jest gotów „otworzyć dyskusję” na temat europejskiego odstraszania nuklearnego.

– Francuskie odstraszanie nuklearne powinno pozostać francuskie – oznajmiła Le Pen, dodając, że „nie powinno się go dzielić, a tym bardziej go delegować”.

Skomentowała też publiczny spór między prezydentami USA i Ukrainy, Donaldem Trumpem i Wołodymyrem Zełenskim, w Białym Domu. Oświadczyła, że to „normalne”, iż mogą pojawić się starcia między przywódcami i uznała za „oczywiste”, że Stany Zjednoczone „są sojusznikiem Francji”.













Marine Le Pen: nie powinniśmy dzielić się naszym odstraszaniem nuklearnym - PCH24.pl




niedziela, 8 grudnia 2024

Demokracja nie działa





 powinno być "prorumuński"



"Lider partii Prawicowa Siła Ludovic Orban ostro skomentował w piątek decyzję Sądu Konstytucyjnego o unieważnieniu wyborów prezydenckich, stwierdzając, że KR "zniszczył demokrację w Rumunii" i że decyzja ta "ma charakter zamachu stanu", zwracając się do prokuratury przy Wysokim Trybunale Kasacyjnym i Sprawiedliwości o wszczęcie śledztwa karnego przeciwko sędziom konstytucyjnym."





przedruk
tłumaczenie automatyczne






BBC.com


5 grudnia 2024


Calin Georgescu, skrajnie nacjonalistyczny polityk prowadzący w wyborach prezydenckich w Rumunii, powiedział BBC, że jeśli zostanie wybrany, zakończy wszelkie wsparcie dla Ukrainy.



Georgescu, którego jedyna kampania wyborcza prowadzona była w mediach społecznościowych, powiedział, że "naród rumuński" stanie się jego priorytetem.

Zaprzeczył jednak, jakoby jego dotychczasowy niespodziewany sukces był wynikiem wspieranej przez Rosję operacji wpływu, mówiąc, że nie obchodzi go "kłamstwa" agencji wywiadowczych jego kraju, ponieważ pracuje z Bogiem i ludźmi.


W środę, w bardzo nietypowym posunięciu, ustępujący prezydent Rumunii opublikował odtajnione dokumenty, które szczegółowo opisywały to, co nazwano masową i "wysoce zorganizowaną" kampanią na rzecz Georgescu na TikToku, koordynowaną przez "aktora państwowego".

Dokumenty zawierały ocenę wywiadowczą, że Rosja przeprowadza ataki hybrydowe na Rumunię, którą postrzega jako "państwo wrogie".

Trybunał Konstytucyjny jest obecnie zasypywany wnioskami o zbadanie zarzutów o ingerencję w celu ewentualnego unieważnienia wyborów.

Prokuratorzy ogłosili dzisiaj, że wszczynają dochodzenie karne, ale nie ma harmonogramu, kiedy może się ono zakończyć.

"Boją się" – tak Georgescu odrzucił dowody na to, że setki tysięcy dolarów wydano na promowanie treści kampanii wyborczej, łamiąc zarówno rumuńskie prawo wyborcze, jak i własne zasady TikToka.

Zaprzeczył, jakoby był "człowiekiem Moskwy", odnosząc się szyderczo do rumuńskich "agencji niewywiadowczych".

"Nie mogą pogodzić się z tym, że naród rumuński w końcu powiedział: »Chcemy odzyskać nasze życie, nasz kraj, naszą godność«" – powiedział, przedstawiając siebie jako walczącego z nieustępliwym establishmentem.


W niekiedy ostrym wywiadzie, w którym chwalił Donalda Trumpa i węgierskiego populistycznego przywódcę Viktora Orbana, Georgescu nazwał Władimira Putina "patriotą i przywódcą".

Następnie dodał: "Ale ja nie jestem fanem".



Ale zapytany o wojnę Rosji z Ukrainą, najpierw zapytał: "Czy jesteś tego pewien?", pozornie zaprzeczając istnieniu wojny.

Następnie powiedział, że Rumunia jest zainteresowana jedynie dążeniem do pokoju na swojej granicy, ale odmówił stwierdzenia, że powinno się to odbyć na warunkach Kijowa.

Zapytany, czy zgadza się na trwanie po stronie Ukrainy, jak to określa UE, "tak długo, jak będzie to konieczne", Georgescu powiedział: "Nie". Powiedział, że wszystko się zmieni.

"Zgadzam się tylko, że muszę dbać o moich ludzi. Nie chcę angażować moich ludzi" – odpowiedział, wyjaśniając, że Rumunia – członek UE i NATO – nie będzie już udzielać swojemu sąsiadowi wsparcia wojskowego ani politycznego.

— Zero. Wszystko się zatrzymuje. Muszę dbać tylko o moich ludzi. Sami mamy wiele problemów".


Byłaby to radykalna zmiana pozycji Bukaresztu, która byłaby muzyką dla rosyjskich uszu.

Prezydent w Rumunii ma znaczną władzę, [wg wpisów rumuńskich publicystów na Gandeste.org. prezydent Rumuni ma nikły wpływ na władze rumuńskie - MS] na w tym wpływ na takie dziedziny jak polityka zagraniczna. Jest także głównodowodzącym sił zbrojnych i mianuje premiera.

Rumunia ma długą granicę z Ukrainą i od czasu inwazji na pełną skalę w 2022 r. jest zagorzałym zwolennikiem Kijowa.

Dostarczono system obrony przeciwrakietowej Patriot, a także wsparcie finansowe. Stał się również kluczowym szlakiem eksportowym dla ukraińskiego zboża, ponieważ rosyjskie bombardowania sparaliżowały pracę tamtejszych portów.

Pod przewodnictwem Georgescu Rumunia dołączyła do Węgier i Słowacji jako sympatycy Rosji na wschodniej flance NATO.

Byłby to również poważny cios w solidarność UE z Ukrainą, która stoi przed perspektywą przejęcia większej odpowiedzialności za pomoc Kijowowi z Donaldem Trumpem z powrotem w Białym Domu.

Georgescu podkreślił, że utrzyma Rumunię w UE i NATO, ale od tej pory wszystko będzie "negocjowane" i skupiać się na interesach jego kraju.


Odmówił stwierdzenia, że Rosja Władimira Putina stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa Zachodu.

Jego poparcie dla teorii spiskowych również wywołało obawy, w tym zaprzeczanie pandemii Covid i wątpienie, że ktokolwiek kiedykolwiek wylądował na Księżycu.

W Rumunii znajduje się gigantyczna baza wojskowa NATO w pobliżu Morza Czarnego, a także amerykańska obrona przeciwrakietowa.

Obecnie Georgescu określa siebie jako nauczyciela akademickiego, ale wcześniej pracował w Ministerstwie Spraw Zagranicznych i w ONZ.

Z pewnością ma zwolenników – jego przesłanie "czysty tryb życia, przede wszystkim Rumunia" cieszy się popularnością, zwłaszcza poza Bukaresztem.


Ale w stolicy wiele osób martwi się o kierunek, w którym może podążać ich kraj.

[znowu te emocje! i jacyś anonimowi "wiele osób".... - MS]


Zapytany, czy rozumie, dlaczego się boją, Georgescu potrząsnął głową: "To tylko propaganda".

W czwartek wieczorem kilka tysięcy demonstrantów zebrało się w centrum Bukaresztu, aby wezwać Rumunię do pozostania w ścisłym sojuszu z Europą - wielu z nich trzymało niebieską flagę UE.

Inni przynieśli rumuńskie flagi z okrągłym otworem pośrodku, przypominającym o tym, jak po rewolucji 1989 roku ludzie wycinali symbole komunistyczne.

Mówienie o rosyjskich wpływach – wtrącaniu się Moskwy w jakiejkolwiek formie – to dla wielu temat emocjonalny. Kilkoro z nich skandowało: "Wolność!" i "Europa!".

Jeden z mężczyzn powiedział BBC, że on i jego przyjaciele byli z protestującymi na ulicach Bukaresztu 35 lat temu i nie mogli znieść myśli o powrocie Rumunii do przeszłości.

Inna kobieta, Anca, powiedziała, że widziała "długie ramię Rosji" w pracy podczas wyborów prezydenckich w Rumunii i przyszła na wiec, aby pokazać, że wierzy, iż przyszłość jej kraju musi być mocno związana z Europą.





------------



ilfattoquotidiano.it

W Rumunii trwa dochodzenie w sprawie rosyjskiej infiltracji TikToka po odwołanych wyborach. Georgescu: "Idź i głosuj"









przez F. Q.  7 grudnia 2024 r.



Podejrzenia o rosyjską ingerencję zniekształcają wynik głosowania w Rumunii, gdzie wynik pierwszej tury wyborów prezydenckich został w skrajnych przypadkach unieważniony. Zwycięzcą, który wyszedł z pierwszej tury, został kandydat skrajnej prawicy Calin Georgescu (na zdjęciu), który wezwał wyborców do pójścia jutro do urn. 

A teraz otwiera się rozdział sądowy, wraz z rozpoczęciem śledztwa: w rzeczywistości przeprowadzono już szereg przeszukań w celu zweryfikowania wszelkich przestępstw korupcji wyborczej, prania brudnych pieniędzy, fałszerstw komputerowych, ale także ewentualnych naruszeń prawa zakazującego działalności formacji neofaszystowskich, rasistowskich i ksenofobicznych. Kontrole policyjne i sądowe skupiły się w szczególności na niektórych domach w Braszowie, mieście w środkowej Rumunii, a na celowniku znalazłaby się m.in. osoba zamieszana w nielegalne finansowanie kampanii wyborczej Georgescu, prowadzonej niemal w całości na TikToku.


Lega: "Anulować głosowanie? Bardzo niebezpieczny precedens" - Echo sprawy rumuńskiej, w którą zaangażowany jest kraj członkowski UE i zajmujący strategiczne stanowisko na południowo-wschodnim froncie NATO, na granicy z Ukrainą, w międzyczasie nie przestaje się rozprzestrzeniać w Europie, a we Włoszech dochodzi do rozłamu w większości rządowej. 

Jednoznaczne stanowisko wobec decyzji sądu w Bukareszcie zajęła Liga, według której "unieważnienie demokratycznego głosowania" dlatego, że nie podobało się to Sorosowi i UE, "jest niepokojącym i bardzo niebezpiecznym precedensem". 

Sprawa niemal na pewno trafi na posiedzenie plenarne Parlamentu Europejskiego. I będzie to starcie. Również dlatego, że Komisja w pełni opowiada się za wyborem Trybunału Konstytucyjnego.


Rzekoma infiltracja Rosji 


- Unieważnienie wyborów prezydenckich przez Sąd Konstytucyjny, zaledwie dwa dni przed drugą turą wyborów, nastąpiło po odtajnieniu poufnych dokumentów służb wywiadowczych, które oskarżają TikToka i rzekome destabilizujące manewry Rosji. Reakcje na werdykt Sądu Najwyższego w Rumunii były mieszane. Podczas gdy niektórzy przywódcy polityczni, w tym socjaldemokratyczny premier Marcel Ciolacu, uważali ją za "jedyną słuszną decyzję", inni, w tym dwaj pretendenci do jutrzejszej, nieudanej drugiej tury wyborów Calin Georgescu i Elena Lasconi, ostro ją skrytykowali, nazywając ją "nielegalną", "niemoralną" i "antydemokratyczną". 


Z Georgescu, który nie wahał się mówić o autentycznym "zamachu stanu", zapraszając wyborców do pójścia do urn jutro, w dniu, w którym powinna odbyć się druga tura wyborów.

--------------



ilfattoquotidiano.it


Wybory w Rumunii, Sąd Konstytucyjny unieważnia pierwszą turę z powodu ingerencji Rosji. Georgescu: "To zamach stanu na pełną skalę"


Po wyborach, które przypieczętowały zwycięstwo w pierwszej turze prorosyjskiego kandydata skrajnej prawicy Calina Georgescu, Rumunia znalazła się na rozdrożu: wrócić do urn i wybrać między nim a prounijną kandydatką Eleną Lasconi. Ale Sąd Konstytucyjny wstrzymał wszystko: jak potępili zwolennicy proeuropejskiego frontu w dniach głosowania, nawet sędziowie orzekli, że było to wadliwe z powodu "rosyjskiej ingerencji".

"Pozostanę na stanowisku do czasu wyboru nowego prezydenta" – zapowiada Klaus Iohannis, ustępujący szef państwa rumuńskiego. W oświadczeniu skierowanym do narodu Iohannis zapewnił "inwestorów, UE i NATO", że Rumunia pozostaje "solidnym i stabilnym krajem". 

Georgescu, skrajnie prawicowy kandydat w drugiej turze wyborów prezydenckich w Rumunii, nazwał decyzję Sądu Konstytucyjnego o unieważnieniu pierwszej tury głosowania "zamachem stanu". 

"Państwo rumuńskie wzięło demokrację i podeptało ją".



W podobnym tonie utrzymane są wypowiedzi lidera głównej skrajnie prawicowej partii, George'a Simiona, który potępia unieważnienie jako "pełnowymiarowy zamach stanu": 

"Ale my nie wyjdziemy na ulice. System musi upaść w sposób demokratyczny" – mówi. 

Simion jest przewodniczącym partii Sojusz na rzecz Związku Rumunów, która w wyborach parlamentarnych w ubiegłą niedzielę zdobyła 18 procent głosów, drugiej partii po socjaldemokratach.




Druga tura wyborów między oboma kandydatami była pierwotnie zaplanowana na niedzielę 8 grudnia, po pierwszej turze, która odbyła się 24 listopada, ale na niespełna 48 godzin przed otwarciem lokali wyborczych Sąd Konstytucyjny wstrzymał wszystko: po odtajnieniu poufnych dokumentów bezpieczeństwa, dotyczących rzekomej zagranicznej ingerencji, przede wszystkim Rosji, w kampanię wyborczą prowadzoną na TikToku od Calina Georgescu okazałoby się, że zwycięzca pierwszej rundy byłby faworyzowany przez platformę, która zaoferowałaby mu korzystne warunki.


Sędziowie wyjaśnili, że decyzja została podjęta w celu "zapewnienia uczciwości i legalności procesu wyborczego" po otrzymaniu wielu wniosków w tej sprawie, motywowanych odtajnionymi dokumentami wywiadowczymi, z których wynika rosyjska ingerencja w głosowanie.


Jeśli jednak ktoś myśli, że ta decyzja karze tylko kandydata skrajnej prawicy, to nawet Lasconi, który miał dostęp do drugiej tury wyborów kilkoma głosami, mówi o posunięciu Trybunału jako "nielegalnym, niemoralnym i miażdżącym samą istotę demokracji":



 "Powinniśmy byli przeprowadzić głosowanie" – powiedział, powinniśmy byli uszanować wolę narodu rumuńskiego. Czy nam się to podoba, czy nie, z prawnego i legalnego punktu widzenia 9 milionów obywateli Rumunii, zarówno w kraju, jak i w diasporze, wyraziło swoje preferencje dla konkretnego kandydata poprzez swój głos. Nie możemy ignorować ich woli".


Decyzja Sądu Najwyższego zaskoczyła jednak obserwatorów po tym, jak w ostatnich dniach, orzekając w sprawie apelacji i sprzeciwów, zamiast tego potwierdził wynik pierwszej tury wyborów prezydenckich, torując drogę do drugiej tury. Jest to zatem krok wstecz w porównaniu z sytuacją sprzed kilku dni, kiedy ponowne przeliczenie głosów doprowadziło do uzyskania zielonego światła przez Trybunał, który najwyraźniej w ciągu ostatnich kilku godzin uzyskał dokumenty, które w znacznym stopniu zniekształciły jego pierwszą ocenę.


Rano Unia Europejska również wyraziła zaniepokojenie ryzykiem ingerencji w rumuńskie wybory: "Jesteśmy zaniepokojeni rosnącymi oznakami skoordynowanej zagranicznej operacji wywierania wpływu w internecie wymierzonej w trwające wybory w Rumunii, w szczególności na TikToku. Komisja Europejska podjęła działania na mocy aktu o usługach cyfrowych przeciwko TikTokowi" – napisała wiceprzewodnicząca wykonawcza Henna Virkkunen na stronie X.

Konieczne będzie teraz zrozumienie, czy oceny Trybunału nie spowodują reperkusji dla kandydatów i ich kwalifikowalności. Ustawa przewiduje, że w przypadku unieważnienia wyborów muszą one zostać zwołane ponownie w drugą niedzielę po dacie decyzji, w tym przypadku 22 grudnia. Skoro Trybunał zwrócił się o powtórzenie całego procesu wyborczego, to i kampania wyborcza powinna zostać powtórzona. Jeśli jednak mielibyśmy zacząć od sytuacji z 23 listopada, to faworytem w tym momencie pozostaje Georgescu, który pod koniec liczenia głosów zajął pierwsze miejsce z 23% głosów, a za nim uplasował się Lasconi z około 20%. Socjaldemokrata i proeuropejski premier Marcel Ciolacu, faworyt w przededniu wyborów, został zepchnięty na trzecie miejsce z 19,16% głosów.

"Jestem bardzo zaniepokojony potępieniem rosyjskich działań hybrydowych mających na celu wpłynięcie na głosowanie w Rumunii" – pisze w mediach społecznościowych wicepremier i minister spraw zagranicznych Antonio Tajani. "Włochy, również jako prezydencja G7, przodują w ochronie demokracji i procesów wyborczych" – dodał – "kontynuujemy współpracę z partnerami z UE w celu obrony wspólnych wartości".



------------------





6 grudnia 2024, 18:03

Ludovic Orbán twierdzi, że decyzja o unieważnieniu wyborów prezydenckich ma "charakter zamachu stanu": "CCR zniszczył demokrację w Rumunii!" / Wzywa do wszczęcia śledztwa karnego przeciwko sędziom konstytucyjnym


Andriej Stan  -  HotNews.ro




Lider partii Prawicowa Siła Ludovic Orban ostro skomentował w piątek decyzję Sądu Konstytucyjnego o unieważnieniu wyborów prezydenckich, stwierdzając, że KR "zniszczył demokrację w Rumunii" i że decyzja ta "ma charakter zamachu stanu", zwracając się do prokuratury przy Wysokim Trybunale Kasacyjnym i Sprawiedliwości o wszczęcie śledztwa karnego przeciwko sędziom konstytucyjnym.


"CCR zniszczył demokrację w Rumunii! 9 osób, które tymczasowo zajmują stanowiska sędziów Sądu Konstytucyjnego, całkowicie w sposób obraźliwy unieważniło akt woli obywateli Rumunii, którzy wyrazili swoje opcje, głosując na kandydatów w pierwszej turze wyborów prezydenckich" – napisał Ludovic Orban w komunikacie opublikowanym na swojej stronie na Facebooku.


"Na domiar złego, ten sam Trybunał Konstytucyjny, który w poniedziałek zatwierdził pierwszą rundę. Po zarządzeniu ponownego przeliczenia głosów w pierwszej fazie, przy czym decyzja o zatwierdzeniu zostanie podjęta przed zakończeniem procesu ponownego liczenia" – dodał.

"Opierając się na tym precedensie, możemy spodziewać się, że każdy wybór dokonany przez obywateli Rumunii zostanie anulowany. Oznacza to, że możemy dojść do sytuacji, w której CCR nie będzie już chciała wybierać prezydenta w Rumunii" – mówi Orbán.

— Niech mnie nikt nie posądzi o stronniczość wobec Georgescu. Jest to bez wątpienia człowiek wspierany przez sieć kierowaną i finansowaną przez Rosję. Ale to powinno być udowodnione wcześniej przez instytucje, które bronią bezpieczeństwa narodowego" – kontynuował.


Lider Prawicowej Siły jest przekonany, że "Rumuni mieliby na tyle rozeznania, by głosować na Elenę Lasconi, zwłaszcza po odtajnieniu dokumentów z CSAT".

"Dzisiejsza decyzja KRK ma charakter zamachu stanu! Prokuratura przy Wysokim Trybunale Kasacyjnym i Sprawiedliwości powinna zwrócić na to uwagę i wszcząć śledztwo karne przeciwko sędziom CCR" – podkreślił były premier i lider liberałów.

"Biorąc pod uwagę skład Sądu, 4 sędziów mianowanych przez PSD i 4 mianowanych przez Iohannisa i PNL, zadaję sobie uzasadnione pytanie: aby CCR zatwierdził pierwszą turę, kandydaci PSD i PNL muszą wejść do drugiej tury?" – pytał Ludovic Orban, ironicznie, na zakończenie swojego wpisu.


Pierwsza tura wyborów prezydenckich została w piątek unieważniona bezprecedensową decyzją Sądu Konstytucyjnego.


Decyzja zapadła na dwa dni przed drugą turą wyborów prezydenckich, w której wystartowali kandydat niezależny Calin Georgescu i kandydatka ZSRR Elena Lasconi, biorąc pod uwagę, że diaspora już głosuje.

Pierwsza tura została zatwierdzona przez CCR na początku tego tygodnia, po tym, jak sąd poprosił o ponowne przeliczenie wszystkich ponad 9,4 miliona głosów.

W czwartek CCR otrzymało cztery zawiadomienia od SNSPA, Instytutu Badań nad Totalitaryzmem, publikacji Calea Europea i kandydata Cristiana Terheșa.


Notyfikacje pojawiły się po odtajnieniu raportów złożonych do CSAT przez służby bezpieczeństwa, które mówią o operacji przygotowanej z wyprzedzeniem na korzyść Calina Georgescu i mającej "modus operandi aktora państwowego".

Jednak CCR poinformował w czwartek wieczorem, że "może rozpatrywać odwołania złożone przez kwalifikujących się kandydatów w drugiej turze wyborów prezydenckich".








W Rumunii trwa dochodzenie w sprawie rosyjskiej infiltracji TikToka po odwołanych wyborach. Georgescu: "Idź i głosuj" - Il Fatto Quotidiano

sobota, 30 listopada 2024

Koniec UE

 







Do dokumentu dotarł tygodnik "Spiegel". Zgodnie z założeniami, AfD proponuje zastąpienie Unii Europejskiej nową wspólnotą gospodarczą i interesową (niem. Wirtschafts - und Interessengemeinschaft - WIG). W programie wyborczym partia podkreśla, że "twarde zerwanie" z UE mogłoby przynieść skutki odwrotne do zamierzonych, dlatego przejście do nowego WIG musiałoby zostać wynegocjowane zarówno z dotychczasowymi państwami członkowskimi UE, jak i z nowymi potencjalnymi partnerami.


AfD domaga się również, aby Niemcy "opuściły system euro" i wprowadziły własną stabilną walutę. W przypadku konieczności, możliwe byłoby utrzymanie euro przez okres przejściowy. To również wiązałoby się z kosztami, które - zdaniem AfD - byłyby jednak niższe niż "stałe koszty pozostania w systemie euro".




To są wszystko logiczne posunięcia.


- Niemcy najbardziej skorzystały gospodarczo - finansowo na UE, przyszedł kryzys i nie ma sensu kontynuować "projekt UE", skoro są lepsze i właściwsze w ten czas rozwiązania

- po latach prosperity przychodzi kryzys, na co niemcy także są przygotowani: niemiecki rząd swoją "nieudolnością" przygotowuje grunt pod powrót faszystów (nacjonalistów niemieckich) do władzy - a Wagenknecht jest tu listkiem figowym, by ów powrót uczynić bardziej strawnym dla otoczenia

- euro już straciło swoją zaletę, można wrócić do waluty narodowej


Najważniejszy wniosek - niemcy dostosowują się do otoczenia politycznego i ekonomicznego - nie walczą z wiatrakami i nie szarżują ze swoją ideologią - to są wszystko rzeczy, które mają być użyteczne na danym etapie, podobnie było z religią chrześcijańską.

Jak było im to potrzebne, to udawali chrześcijan kilka wieków,  propagując słowiańskie zasady (PRAWO), jak stało się zbytnim obciążeniem, to wymyślili łagodniejszą wersję  w postaci protestantyzmu, a potem - kasacja klasztorów itd...


Kryzys MUSIAŁ w końcu przyjść, bo zawsze przychodzi i oni byli na to gotowi.


Teraz czas kryzysu wykorzystają na działania polityczne, do oficjalnego przywrócenia nacjonalistów do władzy i budowę "nowego" projektu politycznego.



Cykl koniunkturalny








wydarzenia.interia.pl/zagranica/news-niemiecka-partia-chce-konca-unii-maja-propozycje-nowej-wspol,nId,7866297



sklep.ekonomik.biz.pl/images/pliki/PP2019/Podstawy%20przedsiębiorczości%202.0%20-%20rozdział%209.pdf


sobota, 12 października 2024

Niemcy przejmują Unię



przedruk







Ziemkiewicz: każdy w Polsce wie, że Niemcy są „mocarstwem moralnym” i wszystko, co robią służy dobru wspólnemu



„Zdumiewające, że żadne, dosłownie żadne z polskich lewicowo-liberalnych mediów, tak wsłuchanych w każdy głos płynący z Unii, nie odnotowało wywiadu, którego niedawno udzielił dziennikowi Le Monde ustępujący komisarz rynku wewnętrznego, Thierry Breton”, pisze na łamach tygodnika „Do Rzeczy” Rafał Ziemkiewicz.

Co takiego powiedział Breton? Francuski polityk stwierdził, że Niemcy, a zwłaszcza „cesarzowa” – jak ją nazwał – von der Leyen, „w niebezpieczny sposób przejmują Unię”, że „wypchnęli Francję z większości decyzyjnych stanowisk” i sprowadzili ją do poziomu „takich państw jak Polska czy Rumunia”, co dla Bretona i wielu innych Francuzów jest poniżeniem nie do opisania.

Ponadto Breton podkreślił, że najważniejsze instytucje UE są „zbyt uległe Berlinowi”, a sami Niemcy w UE „nie kierują się dobrem Europy, tylko własnym”.


„Cóż za herezje! TSUE powinien natychmiast zająć się sprawą i wlepić Bretonowi jakiś kurs reedukacyjny – a i jego rozmówcom z gazety też. Mogliby ich np. przysłać do naszej Gazety Wyborczej czy TVN, których wszyscy eksperci jak jeden mąż perswadowali nam zawsze, że narody to przeżytek i żaden zachodni kraj nie kieruje się już interesami narodowymi, a już zwłaszcza – zwłaszcza! – nie Niemcy. Oni są mocarstwem moralnym i wszystko, co robią (…) służy tylko wspólnemu dobru i ratowaniu planety. U nas wszyscy to wiedzą i nawet zdołali to wmówić społeczeństwu – a taki żabojad nagle… No nie ma wyjścia, tylko go przemilczeć”, kpi RAZ.





Źródło: tygodnik „Do Rzeczy”






Ziemkiewicz: każdy w Polsce wie, że Niemcy są "mocarstwem moralnym" i wszystko, co robią służy dobru wspólnemu - PCH24.pl






wtorek, 8 października 2024

O niepodległość - ciągły wysiłek





Wszystko wymaga wysiłku - dom, praca, związek, rodzina, wychowanie -


i państwo i niepodległość też.







przedruk




Czy Donald Tusk sprzeda Polskę? Szef Ordo Iuris alarmuje: Polska może ponownie zniknąć z politycznych map świata



– Do 2026 roku Polska może ponownie zniknąć z politycznych map świata. I nie ma w tym cienia przesady – podkreśla mec. Jerzy Kwaśniewski, szef Ordo Iuris w najnowszym Newsletterze Instytutu. Jak to możliwe? Otóż zgodnie z rezolucją Parlamentu Europejskiego z listopada 2023 roku, „cechy suwerennego Państwa Polskiego mają zostać oddane zreformowanej, nowej Unii Europejskiej”. – Po ponownym wyborze Ursuli von der Leyen na Przewodniczącą Komisji Europejskiej, proces reformy przyspiesza, a kluczową rolę ma w nim odegrać… polski rząd z Donaldem Tuskiem na czele – alarmuje mec. Kwaśniewski.

Jak czytamy, już za trzy miesiące Polska obejmie prezydencję w Unii Europejskiej. – Działając ręka w rękę z niemiecką przewodniczącą Komisji, Donald Tusk przez pół roku będzie miał szczególny wpływ na decyzje Brukseli. Coraz częściej można usłyszeć – w tym między innymi od śledzącego uważnie politykę UE Jacka Saryusz-Wolskiego – że zadaniem Donalda Tuska będzie przeprowadzenie wielkiej, traktatowej reformy – wskazuje.

Mec. Kwaśniewski przypomina, że Instytut Ordo Iuris od roku przewodzi w budowie europejskiego frontu sprzeciwu wobec oficjalnej procedury zmian w traktatach UE. Dlatego właśnie powstał raport „Po co nam suwerenność?”, który ma już swoje wydania w kilku językach. To także serie infografik uświadamiających opinię publiczną w jakiej sytuacji jesteśmy. Instytut dotarł także do najważniejszych ośrodków analitycznych Europy i USA oraz polityków partii suwerennościowych i liderów opinii, a także do ludzi ze sztabu Donalda Trumpa.


– Osobiście odbyłem też kilkadziesiąt spotkań w Polsce, gromadząc na nich łącznie tysiące słuchaczy. Polacy – zaaferowani narastającym kryzysem, kataklizmem powodzi, podwyżkami cen prądu – bez naszej kampanii informacyjnej mogliby nie dostrzec skali zagrożenia dla Państwa i Narodu. Wszystkim rozmówcom wyjaśniamy, że autorzy zmian w traktatach UE chcą odebrać nam prawo do decydowania o sprawach ochrony życia i rodziny, programie edukacji, ale także o regulowaniu gospodarki, o podatkach, a nawet o wydatkach zbrojeniowych! Bruksela chce nabyć prawo do dowodzenia polską armią, do zastępowania polskich ambasad unijnymi, czy do przejmowania kontroli nad granicami państwowym i polityką migracyjną – podkreśla szef Ordo Iuris.

A jak przypomina, zarówno twórcy reformy, jak i Parlament Europejski powołują się w oficjalnej treści rezolucji na plan politycznego przekształcenia Europy ogłoszony w „Manifeście z Ventotene” przez komunistę Altiero Spinellego.

– Ten radykalny dokument zakłada likwidację państw, granic i tożsamości narodowych, ograniczenie własności i dziedziczenia, a – nade wszystko – wyraża najgłębszą pogardę dla demokracji, zalecając zaprowadzenie w Europie dyktatury partii europejskiej. Fakt, że „Manifest” umieszczono w treści rezolucji inicjującej reformę UE pokazuje, jak pewni siebie są autorzy zmian – wskazuje mec. Kwaśniewski.

Jak czytamy, „aby to wszystko było możliwe, Donald Tusk musi przekonać nowe kraje UE do przyjęcia 267 poprawek do traktatów UE. W tym celu Komisja Europejska już zaprzestała krytykowania Polski, a jej coroczny raport na temat praworządności chwali reżimowe metody rządzenia tak premiera jak i ministra sprawiedliwości Adama Bodnara. Nowym komisarzem UE ds. budżetu został dawny szef gabinetu Donalda Tuska. Jego pierwszym zadaniem, ogłoszonym przez Ursulę von der Leyen, będzie uzależnienie dostępu państw do europejskich środków od lojalnego wdrażania polityki gender i Zielonego Ładu”.

Zdaniem prezesa Ordo Iuris, w świetle tych planów proces pacyfikowania polskiej opozycji oraz niszczenia niezależnych instytucji państwa nabiera zupełnie nowego znaczenia. – Rząd odmawia posłuszeństwa orzeczeniom Trybunału Konstytucyjnego i Sądu Najwyższego, zapowiada odbieranie od sędziów swoistych hołdów i oświadczeń o „czynnym żalu”. Upolityczniona prokuratura Adama Bodnara prześladuje przeciwników politycznych, ale także kapłanów i organizatorów patriotycznych demonstracji. Na zlecenie rządu, policjanci wtargnęli do siedziby Krajowej Rady Sądownictwa, Prokuratury Generalnej, telewizji publicznej czy Stowarzyszenia Marsz Niepodległości. Brutalnie spacyfikowano protesty rolnicze – wylicza mec. Kwaśniewski.

I pyta – dlaczego unijni urzędnicy wydają się być jakby ślepi na to bezprawie? Odpowiedź jest oczywista: milcząca akceptacja eurokratów oraz ich wsparcie dla fali rządowego bezprawia ma swoją cenę – a będzie nią niepodległość Polski.

Dlatego Instytut Ordo Iuris podejmuje zdecydowane działania, by wznieść naprzeciw projektu „Państwa Europa” silną i międzynarodową koalicję oporu. Mec. Kwaśniewski w swoim liście szczegółowo opisuje podjęte aktywności, takie jak zorganizowanie we wrześniu br. w Warszawie wraz z The Heritage Foundation międzynarodową konferencję ekspercką. Wybrzmiał tam zdecydowany głos, że należy zatrzymać radykalną centralizację Unii Europejskiej, bo jej negatywne skutki odczuje cały świat. A konferencja, to początek dalszych, wspólnych działań. Podkreśla też jak ważna jest obecność Instytutu na forum Organizacji Narodów Zjednoczonych, skąd także nadchodzą regularnie ataki na polską suwerenność. Dość wspomnieć tylko Szczyt Przyszłości i przyjęcie dokumentu promującego cele Agendy 2030. A przecież globaliści chcą forsować narzucanie kolejnym państwom aborcji oraz wulgarnej edukacji seksualnej. Potrzeba też mocnego głosu w obronie życia i rodziny…

„Współpraca jest kluczowa dla skutecznej obrony suwerenności narodów europejskich, zagrożonych przez postępującą centralizację Unii Europejskiej. Tylko jako wielka koalicja możemy stawić opór radykałom, którzy od lat forsują swoją agendę w ramach UE i ONZ. Powstrzymanie budowy Państwa Europa zależy od milionów zwykłych Europejczyków, którzy muszą się przebudzić i wyrazić swój sprzeciw” – wskazuje mec. Kwaśniewski.

Źródło: Ordo Iuris

MA








wtorek, 1 października 2024

Niszczenie narodów - deschooling



"ekonomizm, pragmatyzm i utylitaryzm" zdecydowanie odcisnęły swoje piętno na obecnym systemie edukacji, czego konsekwencją jest formacja młodych ludzi indywidualistów, pragmatycznych i egoistycznych, zainteresowanych jedynie materialnym spełnieniem."

"Zdaniem autora zjawiskiem, które powinno nas niepokoić, jest "systematyczna imbecylizacja młodzieży, wrzucanej, z wąskim horyzontem wiedzy i z oschłą duszą, w nieludzkie społeczeństwo, w którym liczą się tylko wyniki".


"Organizacje prasowe są doskonale dostosowane do tego programu."


Wiemy to!

Facet opisuje to, co ja znam od lat z codziennego oglądu sytuacji.

Za tym wszystkim, za mediami, gazetami, redaktorami i portalami, za działaniami instytucji, posłów i różnych organizacji, osób fizycznych itd itd...  stoją służby specjalne, które to wszystko koordynują i potężne siły, które to opłacają, 

jest to potężna machina, która nieustannie - dzień i noc, po malutku, w niemal niezauważalny sposób, mieli ludzkie umysły i niszczy ludzi - niszczy państwo.



To jest wojna kognitywna.







przedruk
tłumaczenie automatyczne





"Deschooling w Rumunii doprowadził do niepewnej przyszłości naszego kraju"




Znany historyk, pisarz i profesor Mircea Platon, 

redaktor naczelny czasopisma "Literary Conversations", doktorat z historii na Uniwersytecie Stanowym Ohio w Columbus w USA, autor kilku książek, m.in. "Kto pisze naszą historię?" (2007), "Świadomość narodowa i państwo przedstawicielskie" (2011), "Co pozostaje do obrony?" (2016), "Naród, modernizacja i rumuńskie elity" (2019), "Deschooling Romania" (2020), 
udzielił nam wywiadu na temat sytuacji rumuńskiej edukacji. 

Mówił nam dokładniej o drastycznym upadku szkolnictwa w Rumunii w ciągu ostatnich 30 lat, o korzeniach tego bezprecedensowego regresu, przyspieszonego dziś przez cyfryzację narzuconą bez żadnych podstaw naukowych, jak pokazuje pan Platon w swoich badaniach i sygnałach alarmowych uruchomionych w ostatnich latach.




– W 2020 roku wydałeś książkę "Deschooling Romania. Cele, krety i architekci rumuńskiej reformy edukacji". Chcielibyśmy uzyskać szczegółowe informacje na temat tego, jak przebiegał ten proces porzucania szkoły i jakie miało to konsekwencje dla społeczeństwa oraz dla dzieci i młodzieży.


– Deschooling w Rumunii był procesem, w którym uczniowie zostali pozbawieni wiedzy i charakteru. Proces ten został przeprowadzony zgodnie z metodami wypracowanymi na Zachodzie przez zespoły ekspertów, a następnie wdrożonymi przez duże instytucje międzynarodowe, które funkcjonują jako instytucjonalne banki pamięci reformy.

Nie pracowali przypadkowo, ale metodycznie. Świadczy o tym fakt, że w Rumunii podjęto dokładnie takie same kroki w kierunku deschoolingu, jak np. w USA czy we Francji. W USA zaczęło się to w latach 50., we Francji w latach 70. W naszym kraju, w latach 90. 

Slogany, 
manipulacja medialna, 
zaangażowanie organizacji pozarządowych, 
deprofesjonalizacja nauczycieli, 
nowa scholastyka psychopedagogiczna

wszystkie, by zacytować Creangę, straszliwe głupie rzemiosło reformy edukacyjnej było identyczne i krążyło między Ameryką w latach 50. i 60., Francją w latach 70., Ameryką Południową w latach 80., Europą Wschodnią w latach 90., Azją Środkową i krajami arabskimi w latach 2000. 


Pokazałem nawet, że rumuńscy eksperci, którzy przeprowadzili reformę w naszym kraju, zostali następnie przeniesieni do przeprowadzenia reformy edukacji w Afganistanie, według tych samych receptur i z tymi samymi wynikami, mimo że między Rumunią a Afganistanem jest tak wiele różnic kulturowych. 

Zasadniczo, rumuńska deschoolizacja doprowadziła do niepewnej przyszłości Rumunii, do zniszczenia szkoły jako siły napędowej awansu społecznego opartego na pracy i zasługach, jak to ujął Eminescu, oraz do pewności przyszłości zdominowanej albo przez niedojrzałych dorosłych Rumunów, słabo przygotowanych i niezdolnych do opanowania swojego kraju, to znaczy do życia, zarządzania i przekazywania w spadku swoim dzieciom, krajowi lub imigrantom. [wojna kognitywna ! i u nas promuje się pajdokrację - MS] Zasadniczo, deschooling w decydujący sposób przyczynił się do zapobieżenia przekazywaniu Rumunii jako dziedzictwa materialnego i kulturowego od przodków do potomków.



– Dlaczego uważa Pan/Pani, że mimo znacznej liczby badań (i książek przetłumaczonych m.in. w Rumunii), opublikowanych w ostatniej dekadzie, na temat szkodliwości wprowadzania komputerów i technologii cyfrowych w edukacji – badań, w wyniku których ważne kraje, takie jak Szwecja czy Holandia, początkowo zorientowane na cyfryzację, w ostatnim czasie zdecydowały się na rezygnację z urządzeń cyfrowych i powrót do tradycyjnych podręczników -, Czy jednak Rumunia za wszelką cenę nalega na narzucenie cyfryzacji, a nawet wprowadzenie narzędzi opartych na sztucznej inteligencji w kształceniu przeduniwersyteckim, o czym wspomniano w projekcie Narodowej Strategii na rzecz Sztucznej Inteligencji na lata 2023-2027? Chociaż, jak wykazał Pan/Pani w swoich badaniach, nie przedstawiono żadnego solidnego argumentu naukowego dotyczącego dydaktycznej przydatności agendy digitalizacji w Rumunii.



– To są ogromne interesy finansowe, które sprawiają, że nawet skandaliczne konflikty interesów są pomijane. Lobby IT finansuje własne artykuły, które twierdzą o korzystnej roli cyfryzacji. I te "studia" stają się następnie materiałami, na które powołuje się Ministerstwo Edukacji Narodowej w procesie cyfryzacji edukacji. To tak, jakbyśmy brali każdą ulotkę reklamową za pewnik i używali jej jako źródła polityki publicznej. Istnieją ogromne korporacje z ogromnymi interesami w branży IT, a władze rumuńskie i unijne zachowują się tak, jakby były organizacjami charytatywnymi zainteresowanymi dobrobytem publicznym. Prowadzą nas ludzie o mentalności tych, którzy na początku lat 90. otrzymali i ukradli przeterminowaną "pomoc".



– Twoja książka i sygnał alarmowy, który uruchomiłeś w 2021 r. poprzez obszerną i rygorystycznie udokumentowaną analizę "Krucjata dzieci: cyfrowa deschooling", zwróciły uwagę na poważne problemy dotyczące stanu rumuńskiej edukacji i destrukcyjnego kierunku, w którym jest ona popychana poprzez dostosowanie się do neoliberalno-globalistycznej agendy i digitalizację jej za wszelką cenę. Czy ten sygnał alarmowy miał wpływ na nauczycieli, rodziców lub młodzież, czy też na wyższym szczeblu na decydentów w Ministerstwie Edukacji? Jakie były reakcje?


–Nie. Bo do moich książek nie dołączają się fundusze. Deschooling i digital deschooling odbywały się za dobre pieniądze. Dzięki reformie wiele zyskano. Odbywały się wakacje, kupowano domy, zabierano ogromne pensje, uruchamiano biznesy. Istnieje cały establishment psychopedagogiczny, który narodził się w wyniku tych przedsiębiorstw państwowych i spółdzielczych. Moje książki są dostarczane tylko z argumentami i odniesieniami do źródeł, a nie z funduszami. Oddźwięk wśród opinii publicznej, w tym rodziców i nauczycieli, był dość silny, ale raczej nie zmienił w żaden sposób biegu rzeczy. Ci, którzy stoją u steru Rumunii, pojmują swoje strategiczne interesy w sposób, który obejmuje deedukację Rumunii i upowszechnienie analfabetyzmu. Organizacje prasowe są doskonale dostosowane do tego programu. [dokładnie! szczególnie w tym roku opisywałem jak media imbycylizują młodzież - MS]


– W jaki sposób należy zachęcać zdolnych młodych ludzi do pozostania w kraju po zakończeniu studiów? Rumunia traci wielu utalentowanych i najlepiej wyszkolonych młodych ludzi, którzy mogliby tworzyć elitę kraju, pracując w służbie swojego narodu, ale zdecydowali się opuścić swój kraj. Co należy dla nich zrobić?

– Należy stosować zasadę "Właściwy człowiek na właściwym miejscu". Mamy odpowiednią formę i ludzi i dla nich też byłoby dla nas miejsce. Teraz system jest pełen miernych pochlebców, niekompetentnych, plagiatorów. Wyjeżdżają nie tylko błyskotliwi młodzi ludzie, ale także normalni ludzie, ale z charakterem, zwykli ludzie w kraju.


– W Strategii Cyfryzacji Edukacji w Rumunii Ministerstwo Edukacji przejmuje szereg rekomendacji sformułowanych przez DIGITALEUROPE, które pokazał Pan/Pani, że jest głównym narzędziem, za pomocą którego lobby Big Tech narzuca swoją agendę cyfryzacji w Europie i Rumunii. Jednym z głównych zaleceń jest "rozwój publiczno-prywatnych partnerstw instytucjonalnych w zakresie tworzenia modułów programowych kształcenia na odległość". Jak Pan/Pani komentuje ten cel?


– Tak, jest to szkoła typu penitencjarnego, powszechnie stosowana w praktyce w niektórych krajach afrykańskich, a wyjątkowo w innych częściach świata z okazji tego, co WHO określa mianem "pandemii". To szkoła z Wielkim Bratem. Niczego się nie uczysz, ale trzymasz się miejsca i wszystko kontrolujesz.



– W książce z 2014 r. austriacki filolog i psycholog Bernhard Heinzlmaier, prezes wiedeńskiego Instytutu Badań nad Kulturą Młodzieży, ostrzegał, że "ekonomizm, pragmatyzm i utylitaryzm" zdecydowanie odcisnęły swoje piętno na obecnym systemie edukacji, czego konsekwencją jest formacja młodych ludzi indywidualistów, pragmatycznych i egoistycznych, zainteresowanych jedynie materialnym spełnieniem. 

Zdaniem autora zjawiskiem, które powinno nas niepokoić, jest "systematyczna imbecylizacja młodzieży, wrzucanej, z wąskim horyzontem wiedzy i z oschłą duszą, w nieludzkie społeczeństwo, w którym liczą się tylko wyniki". Jest to tendencja powtórzona również w Rumunii, gdzie w zaproponowanych na początku 2016 r. planach reformy edukacji położono nacisk na wartości utylitarne, na integrację z rynkiem światowym (pisanie CV, listów intencyjnych itp.), ze szkodą dla czytelnictwa i kształtowania się solidnej kultury ogólnej, a także kultury narodowej (która obejmowałaby znajomość własnej historii i rumuńskich realiów). [te same procesy co u nas - MS] Na te plany reform zareagował Pan wówczas swoją analizą "Taktyka spalonego systemu edukacji". Biorąc pod uwagę, że ustawa o oświacie wspomina również o potrzebie kształtowania "infrastruktury mentalnej społeczeństwa rumuńskiego" w sensie sprawnego funkcjonowania "w kontekście globalizacji", co może nam Pan powiedzieć o tych zmianach? [chodzi o "potoczność" ??- MS]

– Szkoła nie ma na celu uczenia się, ale kształcenie. Ale wychowują, nie zajmując się charakterem. Innymi słowy, format. Infrastruktura mentalna jest naszym oprogramowaniem, w wizji tych inżynierów społecznych, którzy nas prowadzą. Społeczeństwo nie jest nieludzkie, ponieważ liczą się tylko wyniki, społeczeństwo jest nieludzkie, ponieważ liczy się tylko to, co elity administracyjno-korporacyjne zdecydują, że powinno mieć znaczenie: wczorajsze wyniki, dziś różnorodność i integracja. Ataki na performans są atakami na stary neoliberalizm wywodzący się z nowej lewicy, rzekomo zaabsorbowanej człowiekiem. W rzeczywistości programowe horyzonty Zielonego Resetu są złowrogie i antyludzkie. 

Transhumanizm jest rzeczywistością rozwijaną przez politykę, przez masową imigrację, przez wszystko, co jest związane z agendą DEI (różnorodność, równość, integracja, przyp. red.). Człowiek jest atakowany i wypierany przez masową imigrację, sztuczną inteligencję oraz politykę gospodarczą, finansową i energetyczną narzuconą przez Zielony Reset.

A te rzeczy nie mają nic wspólnego z efektywnością czy wydajnością – bo są masowo subsydiowane z budżetu państwa, z pieniędzy podatników – ani z humanizmem czy empatią, bo miażdżą człowieka, jego życie rodzinne, utopijnymi imperatywami wyłożonymi na asfalcie technokratycznego żargonu.



– Co, Pana zdaniem, jest powodem, dla którego wielu nauczycieli i rodziców nie zajmuje zdecydowanego stanowiska wobec tych zmian, które mają szkodliwy wpływ na edukację i rozwój naszych dzieci i młodzieży? Wręcz przeciwnie, wielu nawet je przyjmuje i uważa za korzystne.


– Jedni zyskują na reformach (nauczyciele), inni myślą, że wygrywają (rodzice), jeszcze inni nie do końca rozumieją, co się dzieje. Niektórzy każdego dnia ciężko walczą, aby położyć bochenek chleba na dziecięcym stole i nadążyć za ciągłą ofensywą prowadzoną przez krajowe i międzynarodowe instytucje przeciwko zwykłemu człowiekowi. Nie mają już czasu myśleć o takich rzeczach.

Świat już nie czyta, nie ma już kontaktu z logosem, z logiką, z argumentacją, z rozumem. Idziemy na emocje i wrażenia. 

Potrzeba by kilku miesięcy intensywnej kampanii w telewizji i zobaczenia, jak bardzo wszyscy byliby zaangażowani.





ziarulumina.ro

Autor: Irina Bazon