jesiotra nie było w Wiśle od kilkudziesięciu lat.
I nagle, już po stworzeniu planów nowego zbiornika, wykreowano rzekomą przeszkodę tylko po to, aby spacyfikować inwestycję, wykazując, że zagrozi ona jesiotrowi
przedruk
04.10.2024 15:45
Grochmalski: Niemiecka agentura zagraża bezpieczeństwu Polski. BND próbuje werbować polskich naukowców
Zainstalowanie przez Niemcy ekipy Tuska w Warszawie pozwoliło poważnie powrócić do idei regermanizacji Odry i stopniowego odcinania jej od polskiej gospodarki.
A wszystko to pod nadzorem niemieckich służb - pisze Piotr Grochmalski w "Gazecie Polskiej".
Ujawnianie kolejnych szczegółów dotyczących bezkarnego penetrowania przez niemieckie służby polskiego państwa pokazuje, w jak dramatycznym momencie znaleźliśmy się jako wspólnota narodowa.
Jesteśmy na krawędzi dziejowej katastrofy.
W pełni uzmysławia to orzeczenie Izby Karnej Sądu Najwyższego z 27 września 2024 roku, że przywrócenie ze stanu spoczynku i powołanie Dariusza Barskiego na prokuratora krajowego w 2022 roku miało wiążącą podstawę prawno-ustrojową i było prawnie skuteczne.
A to oznacza, iż Adam Bodnar i Donald Tusk dopuścili się przestępstwa, obsadzając Jacka Bilewicza w miejsce prokuratora Barskiego. Ekipa 13 grudnia dokonała w rzeczywistości zamachu stanu, siłowo przejmując kluczową instytucję mającą zapewniać bezpieczeństwo państwa i obywateli, w momencie, gdy Rosja prowadzi przeciw Polsce pełnoskalową wojnę hybrydową.
Bunt bodnarowców przeciwko orzeczeniu Sądu Najwyższego wskazuje, że staliśmy się państwem autorytarnym. Putin podobną sytuację w Rosji osiągnął pod koniec swojej pierwszej kadencji, a więc potrzebował na to cztery razy więcej czasu niż Tusk. A to już musi przerażać. Taka bezkarność Bodnara i Tuska była możliwa dzięki parasolowi ochronnemu Berlina nad procesem niszczenia państwowości polskiej. To wydarzenie, bez precedensu w historii UE, pokazuje odradzanie się niszczycielskich i destrukcyjnych zdolności Niemiec.
Ale nie tylko symbolicznie Polska tonie. Mimo upływających dni od apogeum gigantycznej powodzi nadal nie mamy wiarygodnych danych dotyczących liczby ofiar tej ogromnej katastrofy. To szokuje, bo im bardziej ekipa 13 grudnia przekonuje o siedmiu, a następnie dziewięciu zabitych, tym bardziej narasta w lokalnych samorządach przekonanie, że jest to liczba znacznie zaniżona.
Skandaliczne zachowanie Tuska w pierwszych, kluczowych dniach poprzedzających powódź przypomina postawę Putina w sprawie zatonięcia okrętu atomowego „Kursk”. Ale w efekcie kataklizmu opinią publiczną wstrząsnęła informacja ujawniona przez hydrologa, dr. Grzegorza Chociana, że niemieckie służby werbują działaczy ekologicznych w Polsce, aby blokować inwestycje przeciwpowodziowe.
19 września, w czwartek, w Parlamencie Europejskim Dominik Tarczyński, europoseł PiS, szeroko ujawnił te szokujące fakty. Jak stwierdził:
„To, co dzieje się teraz w mojej ojczyźnie, w Polsce, to ogromna tragedia. Te ogromne zalewy, potopy wręcz, (…) wielkie powodzie. Mają miejsce między innymi dlatego, że szaleństwo ekoterroryzmu zostało dopuszczone do głosu. Lewactwo, które popierało organizacje ekoterrorystyczne, bo tak trzeba je nazwać, organizacje, które przeciwstawiały się budowie infrastruktury antypowodziowej, przeciwpowodziowej, to są ludzie odpowiedzialni za to, co dzieje się teraz w Polsce i w tej części Europy. Nikt nie mówi o tym, o czym usłyszeliśmy wczoraj. Niemiecki wywiad próbował zwerbować jednego z ekologów, z działaczy ekologicznych, aby protestował przeciwko inwestycjom w Polsce. To jest wojna wywiadów, a ekoterroryzm jest wykorzystywany przeciwko rozwojowi takich państw jak Polska”.
Ten szokujący fakt nie wywołał jednak burzy w Europie, ale został umiejętnie spacyfikowany i przemilczany przez niemiecką prasę. Berlin tak samo postąpił wobec polskojęzycznych mediów kontrolowanych przez kapitał niemiecki.
Gdy w środę 18 września na kanale Polsat News dr Grzegorz Chocian, który stoi na czele Fundacji Konstruktywnej Ekologii „Ecoprobono”, w rozmowie z redaktorem Grzegorzem Janowskim ujawnił, że niemieckie służby próbowały go zwerbować do działań niebezpiecznych dla Polski, szwajcarsko-niemiecki Onet, a także wszystkie kluczowe media wspierające reżim Tuska, nie dostrzegały tematu.
A przecież Chocian ujawnił szokujące fakty dotyczące niemieckiej agentury bezkarnie buszującej w naszym kraju: „Przypomnę pewnego prezesa fajnej, dużej, państwowej spółki, który powiedział: ja znam bardzo wielu naukowców, pytanie – komu służą. Więc odpowiadając, kto nimi powoduje – nie tylko sponsor, ale czasem oficer prowadzący i mówię to nie bez kozery, bo znałem taki przypadek. Pora o tym mówić otwarcie – to jest również gra wywiadów na terenie Polski”.
Chocian stwierdził też otwarcie:
„Mnie też próbowano zwerbować. Wywiad niemiecki próbował mnie zwerbować, żebym protestował. Nie zgodziłem się, ale wiem, kto został zwerbowany”.
Niemiecki wywiad bezkarnie grasuje w Polsce
Tydzień później, 26 września, w rozmowie z Krzysztofem Skowrońskim w Radiu Wnet Chocian powiedział znacznie więcej.
Ujawnił, jak skutecznie Niemcy blokują polskie inwestycje kluczowe dla naszego bezpieczeństwa i rozwoju gospodarczego, wykorzystując w tym celu swoją agenturę.
Jak stwierdził: „Pracowałem przy setkach inwestycji prywatnych i publicznych, w tym przy infrastrukturze krytycznej, gdzie widziałem rzeczy, które wywoływały jeżenie się włosów na głowie”.
Ujawnił mechanizm „wprowadzania celowej dezinformacji do procedury administracyjnej i wywieranie wpływu na podejmowanie decyzji na poziomie rządu”.
[A nie mówiłem? - MS]
Tak było choćby w przypadku strategicznej inwestycji związanej z zagospodarowaniem Dolnej Wisły:
„Próbowano ją zablokować za pomocą jesiotra wprowadzanego do rzeki, do reintrodukcji tego gatunku w ramach międzynarodowego projektu. Można by powiedzieć: wprowadzamy gatunek, świetnie. Ale ja mam pytanie, dlaczego akurat na środku planowanego zbiornika Siarzewo, który miał stabilizować próg we Włocławku?”.
Zdumiewająca była koincydencja działań.
Okazuje się, że jesiotra nie było w Wiśle od kilkudziesięciu lat. I nagle, już po stworzeniu planów nowego zbiornika, sztucznie wykreowano rzekomą przeszkodę tylko po to, aby spacyfikować inwestycję, wykazując, że zagrozi ona jesiotrowi.
Jak przypomina:
„Następnie powoływano się na ten argument przed posiedzeniem w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, przed głosowaniem tego wielkiego programu. Zrobiono zamieszanie między ministerstwami. Późniejsza kontrola wewnętrzna wykazała, że sam proces zarybienia odbył się bez wymaganych dokumentów. Co więcej, ustalono, kto podsunął jednemu ministrowi materiały, żeby skoczył do gardła innemu ministrowi”.
Wszystko po to, aby blokować rozwój inwestycji zwiększającej bezpieczeństwo Polski.
Dla Chociana wzorcowym przykładem niemieckich wpływów jest wojna Berlina o przeciwstawienie się wielkiemu projektowi modernizacji Odry.
„w czasie, kiedy nam blokowano przez lata możliwość rozwoju użeglowienia Odry, rozwijały się cały czas drogi wodne na kierunku Odra–Strewa i Odra–Hawela. Oba te kierunki powodują, że nie ma sensu rozwijać żeglugi na Odrze, bo wszystko idzie przez Berlin”.
„Kiedy w Polsce blokowano Odrę, nawet remont jazów na Odrze, gdzie sąd się wypowiadał, że nie wolno remontów wykonywać na Odrze Dolnej, to w tym czasie, w roku 2022, było otwarcie gigantycznej podnośni statków Niederfinow, która ma 30 metrów, podnosi gigantyczne statki i pozwala im pływać właśnie w kierunku Berlina wprost z portu szczecińskiego Szczecin–Świnoujście. Tam można, tam wszystko jest dozwolone, potężne pieniądze są wydawane, a u nas nie można jazów wyremontować. Obudźmy się, to jest pewna gra”.
Ekipa Tuska po dojściu do władzy gruntownie spacyfikowała projekt modernizacji Odry, chcąc cofnąć nas w rozwoju.
Odra a niemiecka geopolityka
Ale to coś więcej niż element dywersji wobec polskiej gospodarki.
Tusk realizuje wobec Odry niebezpieczny, strategiczny plan Niemców, dla których rzeka ta ma wyjątkowe znaczenie geopolityczne.
Berlin próbuje powstrzymać jej silną integrację z polskim systemem gospodarczym i przywrócić jej rolę z okresu, gdy była ona wewnętrzną, niemiecką rzeką silnie powiązaną siecią kanałów z Berlinem.
Profesor Zygmunt Wojciechowski stworzył w 1941 roku w ramach podziemnej Organizacji Ziem Zachodnich „Ojczyzna” think tank, który odegrał kluczową rolę w przygotowaniu ogromnej dokumentacji i strategii przesunięcia na linię Odra–Nysa Łużycka granicy polsko-niemieckiej po przewidywanej przez niego klęsce III Rzeszy.
Podczas okupacji napisał i wydał w 1943 roku swoją głośną książkę „Polska–Niemcy. Dziesięć wieków zmagania”, w której podkreślał, że strategicznym celem RP powinno być odwrócenie kilkusetletniej tendencji spychania przez żywioł niemiecki Polski na wschód i przywrócenia jej rdzennych obszarów Odry i Nysy Łużyckiej jako klucza dla bezpieczeństwa zachodnich rubieży.
Po swoim zjednoczeniu Niemcy podjęli decyzję o przeniesieniu stolicy do Berlina, co oznaczało powrót do starej geostrategii. Ale dopiero zainstalowanie przez nich ekipy Tuska w Warszawie pozwoliło poważnie powrócić do idei regermanizacji Odry i stopniowego odcinania jej od polskiej gospodarki. A wszystko to pod nadzorem niemieckich służb.
To dlatego z taką pasją ekipa Tuska rzuciła się na ustawę przyjętą przez PiS w 2023 roku o kompleksowej modernizacji Odry, na co miały być przeznaczone ponad 4,5 mld zł. Miały powstać nowe jazy, zbiorniki retencyjne, sieć kanałów i stopnie wodne, a poziom wody w rzece miał być podniesiony do 1,8 metra, aby mogła się ona stać ważnym szlakiem żeglugowym spinającym zachodnią Polskę z portami w Szczecinie i Świnoujściu.
Ale koalicja 13 grudnia zamierza przewrócić do góry nogami ustawę i skasować 71 z 76 planowanych inwestycji, co Berlin przyjął z satysfakcją. A owe 4,5 mld zł mają być przeznaczone na zniszczenie infrastruktury, czyli rewitalizację i stworzenie Parku Narodowego Dolnej Odry, a w praktyce na degradację gospodarki tego regionu.
Jak zauważył 18 lipca 2024 roku Marek Gróbarczyk, były minister gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej, w wypowiedzi dla „Gazety Polskiej Codziennie”:
– Blokowanie inwestycji na Odrze, audyt, park narodowy… To wszystko jest robione po to, aby zahamować rozwój portu Szczecin–Świnoujście oraz zablokować budowę terminalu kontenerowego i tym samym uczynić nas niemieckim lennikiem. Ta ustawa to ewidentnie efekt wizyty Olafa Scholza w Warszawie”.
A poseł PiS Paweł Hreniak, były wojewoda dolnośląski, nie ma wątpliwości, że
„jeżeli zapadnie decyzja o powstaniu Parku Narodowego Dolnej Odry, kończymy marzenia o odrzańskiej drodze wodnej. Marnujemy również wysiłek, który został włożony przez ostatnie lata w modernizację odrzańskiej drogi wodnej.
Zakończyliśmy za czasów rządów Prawa i Sprawiedliwości Wrocławski Węzeł Wodny,
zakończyliśmy budowę stopnia wodnego w Malczycach,
zakończyliśmy ciągnący się projekt zbiornika w Raciborzu, który w przyszłości również będzie mógł służyć żegludze śródlądowej.
Otworzyliśmy technikum żeglugi śródlądowej we Wrocławiu.
Zaczęliśmy projektować kolejne stopnie wodne w okolicach Lubiąża, Ścinawy i Głogowa.
Te wszystkie działania, które były podejmowane przez ostatnie lata, zostaną w jakimś zakresie zmarnowane przez tę nieodpowiedzialną decyzję rządu Donalda Tuska o powołaniu Parku Narodowego Dolnej Odry. To są działania wbrew interesom Polski, to są działania w interesie gospodarczym Niemiec”.
Dzięki ujawnionym faktom przez dr. Chociana dziś wiemy, że trzeba pilnie ustalić, jaki wpływ na tę operację miały niemieckie służby i w jaki sposób wykorzystują one w tym celu ruchy ekologiczne.
Skala wpływu niemieckich służb na Polskę
Ale sprawa ta ma drugie dno. Już w 2018 roku Marcel Lesik ujawnił powiązania europejskich ruchów ekologicznych z putinowską Rosją, uznając je za „zielone psy Kremla”. Jak zauważał autor:
„Środowiska ekologiczne szczególną wagę przywiązują do szeroko rozumianych branż transportowej, energetycznej i chemicznej, bo to właśnie te dziedziny światowej gospodarki mają największe interakcje ze środowiskiem naturalnym. Ekolog przywiązujący się do drzewa przeznaczonego do wycinki na rzecz budowy elementów infrastruktury stał się symbolem głośnych protestów w dolinie Rospudy, a podobne akcje na Zachodzie (…) stają się powoli nową normalnością w świecie politycznej presji”.
Przytacza też ważną opinię na temat tych powiązań przedstawioną przez byłego szefa NATO Andersa Fogh Rasmussena:
„Rosjanie, jako element swojej wyszukanej polityki dezinformacyjnej, aktywnie angażują się w działalność tzw. ekologicznych organizacji pozarządowych działających przeciwko gazowi odkrywkowemu, aby zachować energetyczną dominację Rosji”.
Ale kluczowa jest świadomość, że przy osłonie wywiadowczej nad Nord Stream niemiecki BND intensywnie współdziałał z rosyjskim FSB także w operacjach wymierzonych przeciw Polsce. Te relacje nie ustały.