Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą mały sabotaż. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą mały sabotaż. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 3 grudnia 2024

eko? -- TERRORYŚCI

 



Bardzo ciekawy blisko dwu godzinny wywiad, polecam szczególnie od momentu:


 1:20:00 







Dlaczego w telewizji nadają seriale, teleturnieje, lgtb, a o tych rzeczach nikt nie mówi??

To są ważne rzeczy.


Dlaczego redaktorów to nie interesuje?

Wiemy.





www.youtube.com/watch?v=sISoCiN1bSk







piątek, 4 października 2024

Dywersja w interesie gospodarczym Niemiec



jesiotra nie było w Wiśle od kilkudziesięciu lat. 

I nagle, już po stworzeniu planów nowego zbiornika, wykreowano rzekomą przeszkodę tylko po to, aby spacyfikować inwestycję, wykazując, że zagrozi ona jesiotrowi








przedruk




04.10.2024 15:45

Grochmalski: Niemiecka agentura zagraża bezpieczeństwu Polski. BND próbuje werbować polskich naukowców


Zainstalowanie przez Niemcy ekipy Tuska w Warszawie pozwoliło poważnie powrócić do idei regermanizacji Odry i stopniowego odcinania jej od polskiej gospodarki. 


A wszystko to pod nadzorem niemieckich służb - pisze Piotr Grochmalski w "Gazecie Polskiej".






Ujawnianie kolejnych szczegółów dotyczących bezkarnego penetrowania przez niemieckie służby polskiego państwa pokazuje, w jak dramatycznym momencie znaleźliśmy się jako wspólnota narodowa.


 Jesteśmy na krawędzi dziejowej katastrofy. 


W pełni uzmysławia to orzeczenie Izby Karnej Sądu Najwyższego z 27 września 2024 roku, że przywrócenie ze stanu spoczynku i powołanie Dariusza Barskiego na prokuratora krajowego w 2022 roku miało wiążącą podstawę prawno-ustrojową i było prawnie skuteczne. 

A to oznacza, iż Adam Bodnar i Donald Tusk dopuścili się przestępstwa, obsadzając Jacka Bilewicza w miejsce prokuratora Barskiego. Ekipa 13 grudnia dokonała w rzeczywistości zamachu stanu, siłowo przejmując kluczową instytucję mającą zapewniać bezpieczeństwo państwa i obywateli, w momencie, gdy Rosja prowadzi przeciw Polsce pełnoskalową wojnę hybrydową. 

Bunt bodnarowców przeciwko orzeczeniu Sądu Najwyższego wskazuje, że staliśmy się państwem autorytarnym. Putin podobną sytuację w Rosji osiągnął pod koniec swojej pierwszej kadencji, a więc potrzebował na to cztery razy więcej czasu niż Tusk. A to już musi przerażać. Taka bezkarność Bodnara i Tuska była możliwa dzięki parasolowi ochronnemu Berlina nad procesem niszczenia państwowości polskiej. To wydarzenie, bez precedensu w historii UE, pokazuje odradzanie się niszczycielskich i destrukcyjnych zdolności Niemiec.




Ale nie tylko symbolicznie Polska tonie. Mimo upływających dni od apogeum gigantycznej powodzi nadal nie mamy wiarygodnych danych dotyczących liczby ofiar tej ogromnej katastrofy. To szokuje, bo im bardziej ekipa 13 grudnia przekonuje o siedmiu, a następnie dziewięciu zabitych, tym bardziej narasta w lokalnych samorządach przekonanie, że jest to liczba znacznie zaniżona. 

Skandaliczne zachowanie Tuska w pierwszych, kluczowych dniach poprzedzających powódź przypomina postawę Putina w sprawie zatonięcia okrętu atomowego „Kursk”. Ale w efekcie kataklizmu opinią publiczną wstrząsnęła informacja ujawniona przez hydrologa, dr. Grzegorza Chociana, że niemieckie służby werbują działaczy ekologicznych w Polsce, aby blokować inwestycje przeciwpowodziowe. 


19 września, w czwartek, w Parlamencie Europejskim Dominik Tarczyński, europoseł PiS, szeroko ujawnił te szokujące fakty. Jak stwierdził:

„To, co dzieje się teraz w mojej ojczyźnie, w Polsce, to ogromna tragedia. Te ogromne zalewy, potopy wręcz, (…) wielkie powodzie. Mają miejsce między innymi dlatego, że szaleństwo ekoterroryzmu zostało dopuszczone do głosu. Lewactwo, które popierało organizacje ekoterrorystyczne, bo tak trzeba je nazwać, organizacje, które przeciwstawiały się budowie infrastruktury antypowodziowej, przeciwpowodziowej, to są ludzie odpowiedzialni za to, co dzieje się teraz w Polsce i w tej części Europy. Nikt nie mówi o tym, o czym usłyszeliśmy wczoraj. Niemiecki wywiad próbował zwerbować jednego z ekologów, z działaczy ekologicznych, aby protestował przeciwko inwestycjom w Polsce. To jest wojna wywiadów, a ekoterroryzm jest wykorzystywany przeciwko rozwojowi takich państw jak Polska”.



Ten szokujący fakt nie wywołał jednak burzy w Europie, ale został umiejętnie spacyfikowany i przemilczany przez niemiecką prasę. Berlin tak samo postąpił wobec polskojęzycznych mediów kontrolowanych przez kapitał niemiecki. 


Gdy w środę 18 września na kanale Polsat News dr Grzegorz Chocian, który stoi na czele Fundacji Konstruktywnej Ekologii „Ecoprobono”, w rozmowie z redaktorem Grzegorzem Janowskim ujawnił, że niemieckie służby próbowały go zwerbować do działań niebezpiecznych dla Polski, szwajcarsko-niemiecki Onet, a także wszystkie kluczowe media wspierające reżim Tuska, nie dostrzegały tematu. 

A przecież Chocian ujawnił szokujące fakty dotyczące niemieckiej agentury bezkarnie buszującej w naszym kraju: „Przypomnę pewnego prezesa fajnej, dużej, państwowej spółki, który powiedział: ja znam bardzo wielu naukowców, pytanie – komu służą. Więc odpowiadając, kto nimi powoduje – nie tylko sponsor, ale czasem oficer prowadzący i mówię to nie bez kozery, bo znałem taki przypadek. Pora o tym mówić otwarcie – to jest również gra wywiadów na terenie Polski”. 

Chocian stwierdził też otwarcie:

„Mnie też próbowano zwerbować. Wywiad niemiecki próbował mnie zwerbować, żebym protestował. Nie zgodziłem się, ale wiem, kto został zwerbowany”.



Niemiecki wywiad bezkarnie grasuje w Polsce


Tydzień później, 26 września, w rozmowie z Krzysztofem Skowrońskim w Radiu Wnet Chocian powiedział znacznie więcej. 

Ujawnił, jak skutecznie Niemcy blokują polskie inwestycje kluczowe dla naszego bezpieczeństwa i rozwoju gospodarczego, wykorzystując w tym celu swoją agenturę. 

Jak stwierdził: „Pracowałem przy setkach inwestycji prywatnych i publicznych, w tym przy infrastrukturze krytycznej, gdzie widziałem rzeczy, które wywoływały jeżenie się włosów na głowie”.

Ujawnił mechanizm „wprowadzania celowej dezinformacji do procedury administracyjnej i wywieranie wpływu na podejmowanie decyzji na poziomie rządu”

[A nie mówiłem? - MS]

Tak było choćby w przypadku strategicznej inwestycji związanej z zagospodarowaniem Dolnej Wisły:

„Próbowano ją zablokować za pomocą jesiotra wprowadzanego do rzeki, do reintrodukcji tego gatunku w ramach międzynarodowego projektu. Można by powiedzieć: wprowadzamy gatunek, świetnie. Ale ja mam pytanie, dlaczego akurat na środku planowanego zbiornika Siarzewo, który miał stabilizować próg we Włocławku?”.


Zdumiewająca była koincydencja działań. 


Okazuje się, że jesiotra nie było w Wiśle od kilkudziesięciu lat. I nagle, już po stworzeniu planów nowego zbiornika, sztucznie wykreowano rzekomą przeszkodę tylko po to, aby spacyfikować inwestycję, wykazując, że zagrozi ona jesiotrowi. 


Jak przypomina:

„Następnie powoływano się na ten argument przed posiedzeniem w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, przed głosowaniem tego wielkiego programu. Zrobiono zamieszanie między ministerstwami. Późniejsza kontrola wewnętrzna wykazała, że sam proces zarybienia odbył się bez wymaganych dokumentów. Co więcej, ustalono, kto podsunął jednemu ministrowi materiały, żeby skoczył do gardła innemu ministrowi”. 


Wszystko po to, aby blokować rozwój inwestycji zwiększającej bezpieczeństwo Polski.

Dla Chociana wzorcowym przykładem niemieckich wpływów jest wojna Berlina o przeciwstawienie się wielkiemu projektowi modernizacji Odry.

 „w czasie, kiedy nam blokowano przez lata możliwość rozwoju użeglowienia Odry, rozwijały się cały czas drogi wodne na kierunku Odra–Strewa i Odra–Hawela. Oba te kierunki powodują, że nie ma sensu rozwijać żeglugi na Odrze, bo wszystko idzie przez Berlin”.

„Kiedy w Polsce blokowano Odrę, nawet remont jazów na Odrze, gdzie sąd się wypowiadał, że nie wolno remontów wykonywać na Odrze Dolnej, to w tym czasie, w roku 2022, było otwarcie gigantycznej podnośni statków Niederfinow, która ma 30 metrów, podnosi gigantyczne statki i pozwala im pływać właśnie w kierunku Berlina wprost z portu szczecińskiego Szczecin–Świnoujście. Tam można, tam wszystko jest dozwolone, potężne pieniądze są wydawane, a u nas nie można jazów wyremontować. Obudźmy się, to jest pewna gra”. 


Ekipa Tuska po dojściu do władzy gruntownie spacyfikowała projekt modernizacji Odry, chcąc cofnąć nas w rozwoju.

 
Odra a niemiecka geopolityka


Ale to coś więcej niż element dywersji wobec polskiej gospodarki. 


Tusk realizuje wobec Odry niebezpieczny, strategiczny plan Niemców, dla których rzeka ta ma wyjątkowe znaczenie geopolityczne. 


Berlin próbuje powstrzymać jej silną integrację z polskim systemem gospodarczym i przywrócić jej rolę z okresu, gdy była ona wewnętrzną, niemiecką rzeką silnie powiązaną siecią kanałów z Berlinem.

Profesor Zygmunt Wojciechowski stworzył w 1941 roku w ramach podziemnej Organizacji Ziem Zachodnich „Ojczyzna” think tank, który odegrał kluczową rolę w przygotowaniu ogromnej dokumentacji i strategii przesunięcia na linię Odra–Nysa Łużycka granicy polsko-niemieckiej po przewidywanej przez niego klęsce III Rzeszy. 

Podczas okupacji napisał i wydał w 1943 roku swoją głośną książkę „Polska–Niemcy. Dziesięć wieków zmagania”, w której podkreślał, że strategicznym celem RP powinno być odwrócenie kilkusetletniej tendencji spychania przez żywioł niemiecki Polski na wschód i przywrócenia jej rdzennych obszarów Odry i Nysy Łużyckiej jako klucza dla bezpieczeństwa zachodnich rubieży.

Po swoim zjednoczeniu Niemcy podjęli decyzję o przeniesieniu stolicy do Berlina, co oznaczało powrót do starej geostrategii. Ale dopiero zainstalowanie przez nich ekipy Tuska w Warszawie pozwoliło poważnie powrócić do idei regermanizacji Odry i stopniowego odcinania jej od polskiej gospodarki. A wszystko to pod nadzorem niemieckich służb.

To dlatego z taką pasją ekipa Tuska rzuciła się na ustawę przyjętą przez PiS w 2023 roku o kompleksowej modernizacji Odry, na co miały być przeznaczone ponad 4,5 mld zł. Miały powstać nowe jazy, zbiorniki retencyjne, sieć kanałów i stopnie wodne, a poziom wody w rzece miał być podniesiony do 1,8 metra, aby mogła się ona stać ważnym szlakiem żeglugowym spinającym zachodnią Polskę z portami w Szczecinie i Świnoujściu.


Ale koalicja 13 grudnia zamierza przewrócić do góry nogami ustawę i skasować 71 z 76 planowanych inwestycji, co Berlin przyjął z satysfakcją. A owe 4,5 mld zł mają być przeznaczone na zniszczenie infrastruktury, czyli rewitalizację i stworzenie Parku Narodowego Dolnej Odry, a w praktyce na degradację gospodarki tego regionu. 


Jak zauważył 18 lipca 2024 roku Marek Gróbarczyk, były minister gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej, w wypowiedzi dla „Gazety Polskiej Codziennie”: 

– Blokowanie inwestycji na Odrze, audyt, park narodowy… To wszystko jest robione po to, aby zahamować rozwój portu Szczecin–Świnoujście oraz zablokować budowę terminalu kontenerowego i tym samym uczynić nas niemieckim lennikiem. Ta ustawa to ewidentnie efekt wizyty Olafa Scholza w Warszawie”.

 A poseł PiS Paweł Hreniak, były wojewoda dolnośląski, nie ma wątpliwości, że

 „jeżeli zapadnie decyzja o powstaniu Parku Narodowego Dolnej Odry, kończymy marzenia o odrzańskiej drodze wodnej. Marnujemy również wysiłek, który został włożony przez ostatnie lata w modernizację odrzańskiej drogi wodnej. 

Zakończyliśmy za czasów rządów Prawa i Sprawiedliwości Wrocławski Węzeł Wodny,
zakończyliśmy budowę stopnia wodnego w Malczycach, 
zakończyliśmy ciągnący się projekt zbiornika w Raciborzu, który w przyszłości również będzie mógł służyć żegludze śródlądowej. 

Otworzyliśmy technikum żeglugi śródlądowej we Wrocławiu. 

Zaczęliśmy projektować kolejne stopnie wodne w okolicach Lubiąża, Ścinawy i Głogowa. 

Te wszystkie działania, które były podejmowane przez ostatnie lata, zostaną w jakimś zakresie zmarnowane przez tę nieodpowiedzialną decyzję rządu Donalda Tuska o powołaniu Parku Narodowego Dolnej Odry. To są działania wbrew interesom Polski, to są działania w interesie gospodarczym Niemiec”. 




Dzięki ujawnionym faktom przez dr. Chociana dziś wiemy, że trzeba pilnie ustalić, jaki wpływ na tę operację miały niemieckie służby i w jaki sposób wykorzystują one w tym celu ruchy ekologiczne.



Skala wpływu niemieckich służb na Polskę

Ale sprawa ta ma drugie dno. Już w 2018 roku Marcel Lesik ujawnił powiązania europejskich ruchów ekologicznych z putinowską Rosją, uznając je za „zielone psy Kremla”. Jak zauważał autor:

„Środowiska ekologiczne szczególną wagę przywiązują do szeroko rozumianych branż transportowej, energetycznej i chemicznej, bo to właśnie te dziedziny światowej gospodarki mają największe interakcje ze środowiskiem naturalnym. Ekolog przywiązujący się do drzewa przeznaczonego do wycinki na rzecz budowy elementów infrastruktury stał się symbolem głośnych protestów w dolinie Rospudy, a podobne akcje na Zachodzie (…) stają się powoli nową normalnością w świecie politycznej presji”. 


Przytacza też ważną opinię na temat tych powiązań przedstawioną przez byłego szefa NATO Andersa Fogh Rasmussena:

„Rosjanie, jako element swojej wyszukanej polityki dezinformacyjnej, aktywnie angażują się w działalność tzw. ekologicznych organizacji pozarządowych działających przeciwko gazowi odkrywkowemu, aby zachować energetyczną dominację Rosji”. 


Ale kluczowa jest świadomość, że przy osłonie wywiadowczej nad Nord Stream niemiecki BND intensywnie współdziałał z rosyjskim FSB także w operacjach wymierzonych przeciw Polsce. Te relacje nie ustały.



Czas więc wyjaśnić skalę ingerencji niemieckiego wywiadu w działania ekipy 13 grudnia. 25 września Marek Jakubiak z mównicy sejmowej zwrócił się do prezydium Sejmu o wszczęcie procedur związanych z powołaniem komisji śledczej na temat wpływu służb niemieckich na polską scenę polityczną.






Grochmalski: Niemiecka agentura zagraża bezpieczeństwu Polski. BND próbuje werbować polskich naukowców | Niezalezna.pl





środa, 2 października 2024

Wiedzą dokładnie, do czego dążą.




przedruk






Jakub Majewski: Państwo polskie pędzi na ścianę


#anarchia #elity polityczne #II RP #III RP #państwo #rozbiór państwa #rozbiór Polski #rozkład państwa



Wiele wskazuje na to, że wszystkie te spory prawne narastające w III Rzeczypospolitej od dekady, sięgają powoli do punktu kulminacji. W chwili, gdy państwowa prokuratura ogłasza, że nie ma zamiaru słuchać wyroków najwyższego sądu państwowego, można chyba bezpiecznie powiedzieć, że rozkład wadliwego ustroju państwa naprawdę się dopełnia. Ale natura nie znosi próżni i gdy zgnije już kokon III RP, jakaś poczwara się przecież z niego wyłoni…



Trzeba powiedzieć, że my, Polacy mamy powody do pewnej, specyficznej wdzięczności względem obecnego rządu, a także jego poprzedników, sięgając wstecz co najmniej dziesięć lat, do wcześniejszego rządu Platformy Obywatelskiej – ale kto wie, może jeszcze dalej? Po cóż się rozdrabniać i rozliczać poszczególne partie – bądźmy wdzięczni całej naszej klasie politycznej. Ufundowała nam bowiem kapitalny spektakl – degradacja ustroju, proces, który nieraz potrafi trwać i sto lat, przez co bywa zupełnie niezauważalny dla nawet bardzo uważnych obserwatorów, u nas postępuje tak szybko, że widać go gołym okiem – jeśli tylko ktoś zechce dostrzec. Historia dzieje się na naszych oczach! Będzie o czym opowiadać wnukom. A my, niewdzięcznicy, jeszcze narzekamy, że tego wcale nie chcieliśmy; że wolelibyśmy, aby nasze państwo było przyjazne dla obywateli, gwarantowało im swobody; aby zajmowało się ich problemami i chroniło ich przed zakusami sąsiadów. O, my nierozumni! Te rzeczy przecież można znaleźć wszędzie, za to błyskawiczny rozkład państwa – to jest unikat, tego ze świecą szukać za granicą…


Stan przedzawałowy

Nawet w przypadku III RP, ciąg zdarzeń, który nas doprowadził do obecnej sytuacji, do stanu przedzawałowego, gdzie lada chwila może dojść do zatrzymania akcji serca  proces ten był wprawdzie żwawy, ale jednak na swój sposób spokojny. Tak spokojny, że do dzisiaj znaczna część zaangażowanych weń polityków uparcie zaprzecza, że cokolwiek się stało. Diagnozując problem nie tyle błędnie, co wręcz na wspak, domagają się oni stosowania jeszcze więcej dokładnie tej trucizny, która nas do tego stanu doprowadziła, bo widzą w niej lekarstwo.

Oczywiście, tu trzeba uczynić jedno drobne, acz krytycznie ważne zastrzeżenie. Gdy mówię o tej znacznej części polityków, nie mam na myśli wiodących postaci. One, śmiem twierdzić – i zarazem, oskarżać – wiedzą dokładnie, do czego dążą.

W każdym bądź razie, na skutek działań raz jednej, raz drugiej strony, dotarliśmy do punktu, gdzie nasze państwo dosłownie zaczyna rozchodzić się w szwach. Mamy rząd, który nie uznaje części sądów. Mamy sądy, które nie uznają części sądów. Mamy też część sądów nieuznających prokuratury i mamy prezydenta, który również de facto – choć jak zwykle, kunktatorsko, bez postawienia kropki nad i – właśnie ogłosił, iż tejże prokuratury już nie uznaje. No i oczywiście mamy prokuraturę, która nie respektuje wyroków części sądów – z Sądem Najwyższym i Trybunałem Konstytucyjnym na czele. Rości sobie zatem prawo już nie do egzekwowania prawa, ale do jego interpretacji. Ponieważ zaś ten sam Sąd Najwyższy odpowiada za zatwierdzanie legalności wyborów, tylko czekać, aż sąd lub może opozycja ogłosi, że Sejm, w którym większość nie uznaje tegoż Sądu Najwyższego, nie jest legalnym Sejmem, co byłoby o tyle logiczne, że przecież nie mogli posłowie na poważnie przyjąć nominacji poselskich zatwierdzonych przez organ, którego nie uznają. A może zdarzy się coś innego, jeszcze bardziej zaskakującego – znajdzie się wymówka aby rząd i większość sejmowa przestały uznawać prezydenta, albo odwrotnie: prezydent przestanie uznawać rząd?

Krótko mówiąc: jesteśmy w punkcie, gdzie istnieją w Polsce dwa równoległe porządki prawne [no nie, jeden jest wadliwy, fałszywy - MS], choć tylko jeden z nich dysponuje aparatem władzy. Na razie sytuacja jest farsą, gdyż wydaje się, że fakt ten nie ma żadnego wpływu na naszą codzienność; że spory na szczytach władzy na nic realnie się nie przekładają – ale jest to tylko kwestia czasu. Ten zawał wydaje się nieuchronny. Na razie patrzymy na to jako na farsę, ale przyjdzie moment, gdy farsa obróci się w dramat.

Kto kogo…

To jest ten moment, gdy zwolennicy jednej i drugiej strony, czytając tekst, zaczynają się przekrzykiwać, dowodząc, że wszystkiemu winna jest druga strona. O, nie, moi drodzy! Jedni i drudzy mieliście okazję się zatrzymać wiele razy, a tymczasem brnęliście w to bagno.

Owszem, jeśli po tylu latach ma jakiekolwiek znaczenie „kto zaczął”, to trzeba by chyba wskazać palcem na Platformę, która w 2015 roku podjęła feralną decyzję o bezprawnym wyborze nadmiarowej ilości sędziów do Trybunału Konstytucyjnego. Niewątpliwie to rozpoczęło czynną fazę całego konfliktu – oto partia polityczna w obliczu klęski wyborczej podjęła świadomą decyzję o próbie utrwalenia części swoich wpływów, podejmując kroki wykraczające poza konstytucyjne uprawnienia.

Jednak tamten krok Platformy, trzeba przyznać, był drobiazgiem w porównaniu do działań Prawa i Sprawiedliwości w kolejnych latach. PO rozpoczęła walkę w sposób kompromitujący samą siebie; a zarazem sposób, który można było banalnie łatwo stłamsić. PiS jednak uznał to za wymówkę aby pójść znacznie dalej. Rząd wspólnie z prezydentem odrzucili nie tylko tych nadmiarowych, bezprawnych sędziów, ale również tych, których wybrano zgodnie z procedurami. Tak ruszyła ciągnąca się do dzisiaj sprawa sędziów-dublerów. To był też ten moment, po którym media związane z Platformą przestały mówić o Trybunale Konstytucyjnym jako o legalnym organie państwowym. Jeden Pan Bóg wie, po co to było ówczesnym rządzącym, co im się wydawało, że w ten sposób osiągnęli. Czy nie uświadamiali sobie, iż podważą sens całego Trybunału? Dotychczas wszyscy wiedzieli, że sędziowie są z partyjnych nominacji, ale ufano, że rozłożenie tego procesu w czasie pomiędzy różnymi kadencjami Sejmu sprawia, iż wpływy różnych partii się równoważą. Teraz zaś PiS strzelił sobie w stopę – rządząc bowiem przez dwie kadencje, tak czy inaczej zdołałby wymienić prawie cały skład sędziowski. Robiąc to „na rympał”, dał za to swoim przeciwnikom powód, aby już z góry odrzucili legalność części mianowanych w tym czasie sędziów.

Na tym, oczywiście się nie skończyło – skoro bowiem można było podważyć legalność Trybunału Konstytucyjnego i jego wyroki, to można było podważać kolejne reformy forsowane przez PiS, argumentując, że przecież nawet jeśli byłyby sprzeczne z ustawą zasadniczą, to nie istnieje Trybunał, który mógłby to stwierdzić. Skoro zaś tak, to opozycja rościła sobie prawo do odrzucania konstytucyjności rozmaitych zmian w sądownictwie – czemu oczywiście ochoczo przyklaskiwały zagraniczne sądy, cieszące się z okazji do ingerencji w polski system. Nie pomagała skrajna niekompetencja tych reform, które nigdy nie osiągały zamierzonych – i poniekąd całkiem słusznych – celów, za to za każdym razem zwiększały chaos i zacietrzewienie.

Rozpisałem się tutaj o winach rządów Prawa i Sprawiedliwości, bo nie oszukujmy się – jeśli sympatycy którejś z tych dwóch głównych partii czytają te słowa na tym portalu, raczej będą to zwolennicy PiS, i chcę, żeby to wybrzmiało, żeby dotarło: nawet jeśli Platforma zaczęła, to PiS, z własnej woli, świadomie i z premedytacją postanowił, że nie ugasi sporu, ale przeciwnie – rozdmucha go. To wysiłkiem Prawa i Sprawiedliwości pierwotnie mała rysa na gmachu państwa urosła do ogromnych rozmiarów pęknięcia. O ile Platforma zaczęła to wszystko w obliczu własnej klęski wyborczej, w chwili, gdy i tak traciła władzę, to PiS zaczął działać w ten sposób zaraz po objęciu władzy, gdy był czas na spokojne, przemyślane ruchy. Co więcej, można odnieść wrażenie, że działania rządu Zjednoczonej Prawicy były celowo ostrzejsze, ponieważ w tamtym czasie wyprowadzanie Platformy na ulicę skutecznie uniemożliwiało tej partii refleksję nad porażką i bynajmniej nie przysparzało popularności. Nie rozumiano natomiast, że podejmując takie kroki napędzano wręcz psychopatyczny opór i ekstremizm po drugiej stronie. Dopóki opozycja przegrywała wybory, można było śmiać się z rozmaitych „silnych razem”. Jednak po ubiegłorocznej porażce wyborczej PiS te wszystkie działania się zemściły w sposób dramatyczny, gdy sfanatyzowana w ten sposób opozycja zdobyła władzę.

Można powiedzieć: PiS poprzez swoje bardzo świadome działania doprowadził do sytuacji wprost wymarzonej dla swoich przeciwników – oto można łamać wszelkie prawa i jeszcze obwiniać za to opozycję argumentem, że „my łamiemy prawo, bo oni je łamali”. Co z tego, że PiS ogólnie w swoich działaniach lawirował na skraju prawa, a strona Platformy dziś otwarcie łamie je i drwi z wyroków sądowych, a nawet samych sądów? Oczywiście, moralną odpowiedzialność za obecne działania ponosi tylko obecny rząd – ale jego poprzednicy walnie przyczynili się do tego, iż spora część narodu przyklaskuje łamaniu prawa i widzi w nim przywracanie porządku. Wina leży więc po obu stronach.

Za ścianą nic dobrego nie czeka

Zwolennicy obu partii mogą się licytować, kto pierwszy, kto bardziej, kto mocniej, i tak dalej… Nie zmienia to faktu, iż nasz system sądownictwa wydaje się dochodzić do stanu pełnego rozkładu, gdzie już wkrótce dowolny wyrok będzie można podważyć, argumentując, że czy to sędziowie, czy prokuratorzy byli powołani bezprawnie. A przecież sprawa jest, jak to się mówi, rozwojowa. Wojna na górze trwa.

Dziś niewątpliwie przewagę ma obecny rząd, który w swoich dotychczasowych, a zwłaszcza najnowszych działaniach udowodnił ponad wszelką wątpliwość, iż tak zachwalany przez politologów trójpodział władzy w Polsce faktycznie nie istnieje. Wszelkie narzędzia egzekwowania prawa – policja, prokuratura, zatwierdzanie wniosków o Trybunał Stanu – leżą bowiem w rękach rządu, który nie ma interesu w ściganiu przestępstw popełnianych przez tenże rząd. Oznacza to, iż w najbliższych latach jeszcze wiele możemy zobaczyć, jeszcze niejedno może nas zaskoczyć, a pojęcie „bananowej republiki” może nam całkiem spowszednieć. Kto wie, czy potem nie dojdzie do zwrotu akcji – może się okazać, że pomimo wszystkich tych wysiłków po stronie Platformy, Prawo i Sprawiedliwość lub jakaś kolejna mutacja tej formacji powróci do władzy za kilka lat i zacznie wywracać wszystko na drugą stronę, eskalując konflikt do jeszcze wyższego poziomu.

Jedno wydaje się pewne. W sytuacji rozkładu i niesterowalności obecnego ustroju, gdzie obiektywnie widzimy, że nie ma żadnej obrony przed nadużyciami władzy – po którejkolwiek by nie były stronie – oraz przy braku jakiejkolwiek chęci do wspólnego wypracowania koniecznych zmian, o ile nie nastąpi jakiś cudowny, nieoczekiwany zwrot, wcześniej czy później zderzymy się z tą ścianą. 

Za nią zaś czeka nowy ustrój, narzucony przez zwycięzców, kimkolwiek by nie byli. Myliłby się jednak ten, kto sądzi, że jeżeli tylko zwycięży jego strona, wówczas po obaleniu tej obecnej, pokracznej, pełnej wad i sprzeczności III Rzeczypospolitej, wyłoni się coś lepszego. Gdy obydwie strony dążą do pełnej bezkarności, do braku odpowiedzialności przed kimkolwiek, jak można realnie sądzić, iż oni zmienią cokolwiek na naszą korzyść? Tymczasem zaś, bardzo realne, bardzo konkretne wyzwania stojące przed naszym państwem stoją nieruszone, i tak na razie chyba pozostanie.



czwartek, 18 lipca 2024

Polska pod Nie-rządem





mija siódmy miesiąc...


tempo rozkładania państwa na łopatki jest ekspresowe





przedruki



-----------



Małe sklepy wymierają



16 lipca 2024, 07:08


Tylko w sześć miesięcy tego roku w Polsce zlikwidowano 1,6 tys. sklepów, a 5,2 tys. zawiesiło działalność. Będzie jeszcze gorzej, bo szybko rosną koszty energii i płac – uważają cytowani we wtorkowym wydaniu „Rzeczpospolitej” eksperci.


Z 28 monitorowanych sektorów handlu w pierwszym półroczu w 21 odnotowano spadek liczby sklepów, a tylko w sześciu wzrost, w przypadku jednego sektora nie odnotowano różnicy – wynika z danych Dun&Bradstreet Poland, które podaje jako pierwsza „Rzeczpospolita”.


Sklepy spożywcze zanikają

Dziennik we wtorkowym wydaniu zwraca uwagę, że najbardziej zmniejszyła się liczba sklepów spożywczych (o ponad pół tysiąca) i odzieżowych (o ponad 200). Poza tym ubyło sklepów ogólnego przeznaczenia, a także z farbami, art. metalowymi i piśmienniczymi czy księgarni.

„Znikają punkty niezależne, niezsieciowane. Działalność w grupie, choćby z zapleczem partnera w postaci dystrybutora, jest prostsza, a konkurencja na rynku wciąż jest mordercza, co jest efektem choćby praktyk wielkich sieci”
– mówi cytowany przez „Rzeczpospolitą” Maciej Ptaszyński, prezes Polskiej Izby Handlu. 

– Innym powodem znikania sklepów jest sukcesja. Młodsze pokolenie, patrząc, jak wyglądała walka ich rodziców o utrzymanie rodzinnego sklepu, coraz częściej nie ma ochoty na kontynuowanie jego działalności” - dodał ekspert.


Sieci dyskontów przejmują większość rynku

Gazeta wskazuje, że w małe sklepy uderza też inflacja. Wyższe ceny napędzają klientów do dużych obiektów, głównie dyskontów, kosztem niezależnego handlu, ale i topniejących w oczach hipermarketów. 

Przykładowo Carrefour na koniec marca miał 813 sklepów, o 28 mniej niż na koniec 2023 r. Według „Rzeczpospolitej” nie wszyscy jednak mają powody do narzekania.



----------


3 LIPCA 2024

Hołd Tuski. Czy to już Po-LAND?


Szybko poszło. Trwająca od października stopniowa wasalizacja Warszawy przez Berlin zakończyła się symbolicznym koncertem dyplomatycznym, podczas którego jedna strona nadawała ton i dyrygowała, druga wiernopoddańczo odgrywała napisaną za granicą partyturę.

Niestety, Polska pod rządami „uśmiechniętej koalicji” zatraciła już ostatnie resztki własnej podmiotowości. Dobitnie potwierdza to oddanie walkowerem kwestii reparacji; sprawy bardziej o charakterze godnościowym niż ekonomicznym. Jak podkreślił kanclerz Scholz, Niemcy – pierwsza gospodarka Europy i najbogatsze państwo w tej części świata – będą się STARAĆ zadośćuczynić ofiarom niemieckich zbrodni na Polakach. W jaki sposób? Nie wiadomo. Powiedzieć, że to jak splunąć ofiarom w twarz to nic nie powiedzieć. Pytanie, czy zanim uruchomią program to jeszcze jacyś poszkodowani pozostaną…

Podobnie z obietnicą budowy pomnika pamięci ofiar III Rzeszy. Monument niby powstanie, ale Polakom musi wystarczyć wiara w dobre intencje naszych zachodnich sąsiadów. Brak konkretnych kwot wytknęła Scholzowi nawet niemiecka prasa, wskazując, że polityk nie zdobył się nawet na kurtuazyjny gest zwiastujący nowe otwarcie w stosunkach między państwami. Niemiec w języku dyplomatycznym po prostu oznajmił: Warszawa nie ma prawa od Berlina czegokolwiek oczekiwać. I rzeczywiście nie oczekuje. Sam Tusk przyznał, że inicjatywa to „intencja” i „potrzeba” wyłącznie strony niemieckiej.

Z kolei polski premier, zapytany o konkrety odpowiedział: „żadne pieniądze nie są w stanie zadośćuczynić krzywd i ogromu cierpienia”. Więc żadnych pieniędzy nie będzie, koniec kropka. Sprzedaliśmy się niemieckiej polityce historycznej za paczkę fajek, nie oczekując nic w zamian – podarliśmy weksel na 6,2 bln zł, licząc, że budowanie instrumentów nacisku i rozłożoną na lata kampanię zastąpi nam poklepywanie po ramieniu w rytm słów guter Pol.

Wiernopoddańcza postawa przekłada się również na kwestie o znaczeniu strategicznym. Jeszcze trzy dni temu Olaf Scholz na szczycie Rady Europejskiej upokorzył Polskę i kraje bałtyckie, torpedując finansowanie ich wysiłku na rzecz obrony granic UE. Berlin dał jasno do zrozumienia, że sprzeciwia się budowaniu zdolności obronnych poszczególnych krajów. Nic dziwnego – Niemcy pragnące dominacji na kontynencie nie potrzebują konkurencji ze strony sąsiadów; zwłaszcza Polski. A swój potencjał najlepiej rozwijać pod płaszczykiem zapewniania „bezpieczeństwa Europie”.

„Nie wyobrażam sobie, żeby Niemcy nie stały się wiodącym państwem w kwestii wspólnego, europejskiego, w tym polskiego bezpieczeństwa” – oznajmił Tusk, zapewniając o pełnym poparciu dla niemieckiej kurateli. Jego słowa jako żywo przypominały żałosne czapkowanie Radosława Sikorskiego, mówiącego o strachu szefa polskiego MSZ przed niemiecką bezczynnością. Za słowami idą również czyny. Jak wynika z analizy dokumentów niemieckiego MSZ, w naszym kraju już wkrótce pojawią się wspólne patrole niemieckich i polskich funkcjonariuszy. Czyżby przybyszów z Afryki i Bliskiego Wschodu było na tyle dużo, by nie dało się ich po cichu przerzucać z powrotem do Polski?

A już naprawdę żenująco brzmią słowa Tuska o Polsce i Niemczech jako „wspólnych ofiarach” szantażu migracyjnego Łukaszenki i Putina. Skąd my to znamy. Państwo budujące swoją dominację za pomocą rosyjskiego gazu, napędzające wojenną machinę Kremla i odcinające energetycznie sąsiadów za pomocą Nord Stream 2 nagle staje w jednym szeregu z ofiarami. Warto jeszcze zapytać, czy to również Putin słał serdeczne „herzlich willkomen” do imigrantów w 2015 r.?

No ale skoro problem jest wspólny, wspólna jest również odpowiedzialność; jak wynika z zapisów podpisanego przez Tuska Paktu Migracyjnego, również i my będziemy mieć chwalebny udział w jego przezwyciężaniu.

Szybko poszło. Trwająca od października stopniowa wasalizacja Warszawy przez Berlin zakończyła się symbolicznym koncertem dyplomatycznym, podczas którego jedna strona nadawała ton i dyrygowała, druga wiernopoddańczo odgrywała napisaną za granicą partyturę. Wraz ze zwycięstwem „uśmiechniętej koalicji” wraca, wydawało się pogrzebany na dobre, odwieczny kompleks przed niemieckim übermenschem, fatalne przekonanie, że gra na silne Niemcy podnosi dobrobyt i zapewnia wyższą pozycję w Europie. Tymczasem jedyne co nam pozostaje to resztki z pańskiego stołu i nadzieja, że dobry pan łaskawie popuści nam łańcucha.

Piotr Relich




--------



Remigiusz Okraska: Zamach na cywilizację


16.07.2024 20:54


Gdyby mało było jeszcze zwolnień grupowych w sektorze prywatnym, pracę ma stracić kilka tysięcy pracowników Poczty Polskiej.

Wiosną gruchnęła wieść, że nowy szef Poczty Sebastian Mikosz zamierza zwolnić 5000 pracowników.

Mamy nowy rząd, ale wszystko to jest stare i dobrze znane. Aż za dobrze.



To już było
 

Stary jest Mikosz. Za Donalda Tuska i Ewy Kopacz szefował LOT-owi, w czasach, gdy narodowego przewoźnika przygotowywano do sprzedaży w obce ręce.

„Restrukturyzował” firmę m.in. za pomocą wypowiedzenia zbiorowego układu pracy.

 Wcześniej był wiceszefem Pracodawców RP, organizacji lobbującej w interesie biznesu – nierzadko kosztem interesów pracowników.

Stare jest myślenie. „Reforma” Poczty ma jedną przyczynę: „nierentowność”. W czasach erupcji neoliberalizmu uznano, że ma ona podlegać prawom rynku i przynosić zyski. To nonsens. Poczta jest usługą publiczną. A wręcz cywilizacyjną. Równie dobrze można uznać, że rentowna powinna być stacja dializ. A jeśli nie jest, to do likwidacji, chorzy niech sobie jakoś radzą – albo umierają.

Stare są też metody. Za poprzednich rządów premiera Tuska zlikwidowano prawie tysiąc placówek pocztowych, w tym niemal pięćset na obszarach wiejskich. W wielu innych zredukowano obsadę i skrócono godziny otwarcia.

Stare będą też efekty.

To zawsze działa tak samo.

Najpierw obcinają fundusze instytucjom publicznym. Niedofinansowane działają więc gorzej. Społeczeństwo narzeka. Wychodzi liberalny polityk i mówi:

 „Zobaczcie, państwowe się nie sprawdza, trzeba to sprzedać”.

Pojawia się prywatny kupiec. Zwykle zagraniczny lub zakolegowany z władzą. I przejmuje – oczywiście tylko najbardziej smakowite kąski.

 

A ludzie, klienci, obywatele? Zaniosą pieniądze prywatnemu podmiotowi. Wykonają za niego część pracy, odbierając lub nadając przesyłkę pod chmurką. Albo w sklepie rybnym, jak za poprzedniego rządu Donalda Tuska. Po co im cywilizacja? Nie należy się. Nie była rentowna.

Wiele razy słyszałem, że „Poczta zamieniła się w sklepik”. Cóż, taki jest efekt wymuszonego dążenia do rentowności za wszelką cenę. Poczta zarabia kilkadziesiąt milionów rocznie na sprzedaży książek. Na prowincji często stanowi jedyne miejsce, gdzie można je obejrzeć przed zakupem oraz nabyć także wtedy, gdy jest się np. seniorem wykluczonym cyfrowo.


Zwolnienia

Prezes Mikosz niedawno potwierdził zamiar zwolnienia 5000 osób. Związkowcy obawiają się, że będzie ich dwa razy tyle. Mikosz zapowiedział też, że pozostali nie dostaną żądanych podwyżek płac. I że wypowie zbiorowy układ pracy, czyli pogorszy warunki zatrudnienia.

Czy zrobi się rentownie? Nie sądzę. Za to będzie gorsza obsługa i gorsza usługa. Łatwiej więc będzie o społeczne przyzwolenie na pokawałkowanie Poczty. Na likwidację nierentownego oraz sprzedaż tłustych kąsków jakiemuś tłustemu misiowi.

Może taki łaskawca przejmie część pracowników. Znam nawet dla nich ofertę: zero praw pracowniczych, umów o pracę, związków zawodowych. Tylko harówka na akord, jak w XIX wieku. Cywilizacja jest przecież nierentowna, więc się nam nie należy.


-------



Zwolnienia w PKP Cargo. 

Kolejarska „S” mówi stanowcze „nie” i grozi strajkiem na całej kolei



17.07.2024 13:51

Krajowa Sekcja Kolejarzy NSZZ „S” przestrzegła, że jeśli zajdzie taka potrzeba, to „zostaną podjęte radykalne działania obejmujące wszystkie spółki kolejowe ze strajkiem solidarnościowym na całej sieci PKP włącznie”.


„Krajowa Sekcja Kolejarzy NSZZ «Solidarność» mówi stanowcze «NIE» wobec działań obecnego Zarządu PKP CARGO w stosunku do pracowników zatrudnionych w tej spółce oraz spółkach zależnych. Planowane masowe zwolnienia pracowników spowodują degradację spółki i brak możliwości wykonywania bieżących zadań przewozowych, w szczególności, tak istotnych kwestii jak obronność kraju realizowaną poprzez transporty wojskowe” – napisali związkowcy w przyjętym dziś stanowisku.

Kolejarska Solidarność podkreśliła, że tak duże zwolnienia doprowadzą do „zubożenia i braku możliwości egzystencji tysięcy rodzin kolejarskich”.

„Uważamy, że działania obecnego zarządu mogą doprowadzić do eliminacji narodowego, strategicznego przewoźnika i oddania rynku przewozów towarowych w «obce ręce» tj. DB CARGO, CD CARGO, UŻ – CARGO.PL” – zaznaczyli.


„Zostaną podjęte radykalne działania”

Związkowcy wyrazili też poparcie dla pracowników PKP Cargo walczących o swoje miejsca pracy oraz utrzymanie „wiodącej roli spółki PKP CARGO na rynku przewozów towarowych”.

Krajowa Sekcja Kolejarzy NSZZ „S” przestrzegła również, że jeśli zajdzie taka potrzeba, to „zostaną podjęte radykalne działania obejmujące wszystkie spółki kolejowe ze strajkiem solidarnościowym na całej sieci PKP włącznie”.



----

Niemiecki potentat FlixTrain pcha się na polskie tory!



Koncern Flix, który zdominował rynek międzymiastowych i międzynarodowych autobusowych przewozów pasażerskich i działa nad Wisłą pod marką FlixBus, chce zdobyć przyczółek w kolejowych przewozach osób pod brandem FlixTrain. Na pierwszy ogień ma pójść połączenie Warszawa-Poznań-Berlin.

W ostatnim czasie coraz więcej zagranicznych przewoźników uruchamia połączenia kolejowe do Polski. Jak informuje branżowy serwis portalkolejowy.pl, właśnie dołącza do tego grona spółka Flix. 

To niemiecki koncern transportowy, który pojawił się w Polsce w 2015 roku i zyskał popularność, oferując przewozy autobusowe pod marką FlixBus. Charakterystyczne zielono-pomarańczowe autokary zobaczyć można na drogach w aż 35 europejskich krajach.

FlixTrain Warszawa-Berlin od grudnia 2025 roku

Od 2018 roku firma oferuje także przewozy kolejowe – na razie na terenie Niemiec (trasy: Berlin-Hamburg, Frankfurt-Stuttgart i Kolonia-Hamburg), ale ma się to zmienić, bo FlixTrain postanowił niedawno rozszerzyć ofertę połączeń kolejowych i złożył do Urzędu Transportu Kolejowego formalny wniosek o uruchomienie własnego połączenia Warszawa-Berlin.

Jak wynika z informacji przekazanych przez portalkolejowy.pl, pierwszy pociąg na tej trasie miałyby ruszyć 14 grudnia 2025 roku. Plan zakłada realizowanie połączenia przez 5 lat, czyli do końca 2030 roku.

nowe połączenie FlixTrain miałoby być dostępne wyłącznie w ruchu międzynarodowym. W związku z tym pasażerowie będą mogli kupić bilety jedynie z Berlina do Poznania czy Warszawy i odwrotnie, ale pomiędzy Warszawą i Poznaniem nie będzie to możliwe.

-------




Na obcej, krótkiej smyczy



Samuel Pereira

17.07.2024 21:12


Jeśli kogoś to, co się dzieje w Polsce zaskakuje, to znaczy, że nie słuchał uważnie Niemców, gdy zapowiadali co się będzie działo w naszym kraju. 

Krótko po wygraniu wyborów przez „uśmiechniętą” koalicję Klaus Bachmann, niemiecki dziennikarz mieszkający na stałe w Polsce doradzał potencjalnemu nowemu rządowi co ma teraz zrobić. Zrobił to publicznie, na łamach „Berliner Zeitung”, dzięki czemu mogliśmy się z tymi radami zapoznać.


Bogu dzięki, że przynajmniej tyle do nas dotarło, bo aż strach pomyśleć co Donaldowi Tuskowi Niemcy radzą prywatnie, jak instruują go „przyjaciele z Zachodu” w rozmowach osobistych. Otóż Bachmann wyjaśnił, że jeśli naprawdę koalicja złożona z Koalicji Obywatelskiej, Trzeciej Drogi i Lewicy chce mieć możliwość sprawowania władzy i realizowania swoich planów, to musi skierować „całą siłę państwa policyjnego” przeciwko nowej największej partii opozycyjnej (Prawo i Sprawiedliwość) i Prezydentowi Andrzejowi Dudzie.
 
 
Czyli dokładnie to, co się dzieje na naszych oczach. 

Te publiczne rady zostały przez tegoż Bachmanna doprecyzowane w grudniu, gdy ogłosił, że

 „nad Wisłą rozpoczyna się dość unikalny na skalę światową eksperyment, który może być nauką dla wielu innych krajów: demokratycznie wybrana koalicja partii demokratycznych próbuje uczynić kraj ponownie demokratycznym przy użyciu metod niedemokratycznych.” 

Proste? Proste!


[zauważmy - "nad Wisłą", a nie "w Polsce" -  dla tego pana Polska formalnie nie istnieje, lub nie w tych granicach - przypominam linki na koniec posta - MS]



Traktowanie obywateli jak głupków

Ktoś się spytał: ale w jakim celu nowa władza ma tak ostro walczyć z opozycją, nawet przekraczając normy demokratyczne i prawne? Kto ma na tym skorzystać? Może obywatele? Nic z tych rzeczy.

Polacy mają cieszyć się z igrzysk, nawet jeśli chleba coraz mniej. Mamy do czynienia z prostym mechanizmem, że im więcej niespełnionych obietnic, tym więcej piany, medialnych wrzutek i „rozliczeń”. Temu wszystkiemu towarzyszy próba masowego ogłupiania. Co ciekawe nikt nie ma tak złego zdania o wyborcach Tuska, Hołowni, Kosiniaka-Kamysza i Czarzastego, co ta czwórka. Będą poniżać ich intelektualnie, będą rozpalać nienawiść, by wyciszyć rozum, tak, jakby byli dla nich polityczną bronią, a nie ludźmi, którym obiecało się lepszy byt i należałoby tę obietnicę zrealizować, a przynajmniej podjąć taką próbę.

Oswojone zwierzątko

Im większa pogarda do własnych wyborców, tym mocniej zdarte kolana do zagranicznych patronów. Do rangi symbolu urasta fakt, że to Adam Bodnar po niemiecku mówił o sobie jako „oswojonym” zwierzaczku, a w maju 2022 roku w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” mówił wprost, że jeśli wygrają, to oddadzą się pod zagraniczną specjalną troskę. 

„Po wygranej powinniśmy się związać umowami strategicznymi z różnymi organizacjami międzynarodowymi, które będą nam doradzały, jak reformować i naprawiać choćby wymiar sprawiedliwości, będą nas stabilizowały i ustawiały na kursie.” 

A kurs jest taki, że paliwa za 5,19 zł nie ma, kwoty wolnej 60 tys. złotych nie ma, ceny prądu, tak jak liczba członków rządu, podatki za żywność i inflacja – rosną, a zyski spółek skarbu państwa, niczym oglądalność TVP lecą na łeb na szyję.


Obcy kurs, nasz rachunek

Dziś każdy wyborca partii stanowiących rządzącą koalicję musi sobie odpowiedzieć na kilka pytań.

Sformułuję je wprost:

Czy naprawdę chcesz być ustawiany przez Donalda Tuska i Adama Bodnara na obcym „kursie” wytyczonym przez kraje i organizacje, które źle życzą Polsce? 

Jak długo chcesz godzić się na traktowanie jak pionek w grze, gdzie liczy się tylko władza i zadowolenie zagranicznych patronów, a nie dobro obywateli?
 
 
Każda władza, która traktuje swoich wyborców z pogardą, prędzej czy później zostanie przez nich rozliczona. Takie są prawidła, jak w matematyce 2+2. Owszem, dobre igrzyska mogą przysłonić brak chleba, ale tylko na krótko. W końcu jednak przyjdzie czas, gdy Polacy upomną się o swoje obietnice i o godność, której nikt z zewnątrz nie ma prawa im odbierać.




----------




"nad Wisłą", a nie "w Polsce":




tzw. "Wiślania"



zwiślanizowana znaczy po prostu spolonizowana?

to normalna rzecz, że w Polsce mówi i myśli się po polsku, 


czy to też ma być obraźliwy epitet?

Może o to chodzić, bo...

... przecież słowo Wisła to nic innego jak spolszczenie niemieckiej nazwy Weischel.

Z kolei niemiecka nazwa Weischel to po prostu kalka z polskiej nazwy Biała. 

To niestety dość często się zdarza w Polsce, tym problemem trzeba też się zająć, tylko akurat nie teraz tu, przy tym artykule...

I może właśnie o to chodzi autorowi, ale tego nam nie wyjaśnia - to ciekawe, że on to wie, jeżeli wie, ale o innych niuansach już "nie wie"... czyli nie mówi, 

a więc słowo zwiślanizowana znaczy, że jesteśmy podwójnie zgermanizowani, i to tak, że nawet nie jesteśmy tego świadomi (to taki przykład na "wspólną tożsamość narodową" - używamy tak naprawdę nazwy Weischel, zamiast Biała)

On to wie, ale nam tego nie mówi - i w tym wypadku termin ten jest jednoznacznie pogardliwy.



podobnie ten drugi termin - Wiślanię - to takie znowu nie wprost negowanie polskiej kultury, odmawianie Polakom prawa do myślenia i mówienia po polsku (no i pogardy cd.)











--------

ku uwadze i jako odtrutka...









--------


czwartek, 11 kwietnia 2024

MaŁpeczki różnego rodzaju

 


Naprawiamy obróconą Polskę.




Zrzut ekranu 2024-02-24 16:49:33






Jak naprawić odwróconą Polskę - przepis

- obrócic dany obraz o 180 stopni
- skopiować niebieski obrys poprzez Szybkie zaznaczanie
- skopiowany obraz obrócić na nogi (o 15 stopni)
- wkleić jak powinno być








Tak uzyskane kilometry kwadratowe skutecznie zagospodarować.

... i jeszcze da się objechać!




























środa, 6 marca 2024

Zadania domowe uczą systematyczności.



No, nie znam tego radia..

wypowiedź pani Dyrektor dobra, opinia psychologa negatywna, moim zdaniem po pierwsze - najprościej wrócić do podręczników z okresu PRL usuwając z nich ówczesną propagandę, uzupełniając je o obecnie wymagane treści, współczesne podręczniki są wydane na bardzo dobrym papierze, co sprawia, że niewielka książka jest naprawdę ciężka, źle się z tego korzysta, 

a zadania domowe były od zawsze.



przedruk




Zadania domowe dla uczniów szkoły podstawowej - tak czy nie?

Elżbieta RACZYŃSKA


date_rangePoniedziałek, 2024.03.04 16:44 
( Edytowany Poniedziałek, 2024.03.04 16:45 )

Na to pytanie chce odpowiedzieć kadra Szkoły Podstawowej nr 2 w Krakowie za pomocą... swojego eksperymentu. Ten będzie trwał cały marzec. Cel – sprawdzenie przez nauczycieli i rodziców uczniów co dzieci robią z czasem wolnym, kiedy prac nie mają, czy robią zadania dla chętnych oraz jak traktują swoje obowiązki i szkołę. Co o pracach domowych i eksperymencie mówi kadra szkoły, jak prace domowe komentują dzieci i czy według psychologa prace domowe mają sens?



Chcieliśmy po prostu stworzyć warunki, aby rodzice mogli samodzielnie wyrobić sobie zdanie na temat tego, czym jest zadanie domowe, jaką pełni funkcję i jak bardzo ich dzieci są zaangażowane. Zadanie domowe ma funkcję nie tylko dydaktyczne, ale przede wszystkim wychowawczą, ponieważ uczy takiej systematyczności. Powoduje to, że dziecko ma świadomość, że generalnie szkoła jest ważna, że to nauka jest ważna, że to jest istotne w jego życiu, a przecież, nie ukrywajmy, chodzenie do szkoły i uczenie się to jest ogromna i ciężka praca dla naszych dzieci

– mówi Jolanta Gajęcka, dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 2 w Krakowie.




W szkole podstawowej generalnie zadania domowe nie działają, dopiero zaczynają działać na poziomie szkoły ponadpodstawowej. Dodatkowo jeszcze badacze zauważyli, że szkoła zaczyna monopolizować czas dzieci. Dzieci w szkole spędzają bardzo dużo czasu, a do tego jeszcze popołudnia, które powinny być przeznaczone na odpoczynek i zabawę, niestety są przeznaczane właśnie na mozolne odrabianie lekcji

– komentuje psycholog Stanisław Bobula.



"generalnie zadania domowe nie działają" skoro nie rozumiem, o co temu panu chodzi i skoro on tego nie tłumaczy, widocznie nic to nie znaczy, należy więc postępować odwrotnie do tej opinii ...





"Dla nie-niemieckiej ludności Wschodu nie mogą istnieć szkoły wyższego typu niż czteroklasowa szkoła ludowa. 

Zadaniem takiej szkoły ludowej ma być tylko: proste liczenie najwyżej do 500, pisanie nazwiska, nauka, że przykazaniem boskim jest posłuszeństwo wobec Niemców, uczciwość, pilność i grzeczność."




Heinrich Himmler 

Komisarz Rzeszy do spraw Umacniania Niemieckości, przywódca SS (od 1929), Gestapo (od 1934), niemieckiej policji (od 1936), przewodniczący Rady Ministrów III Rzeszy, ministerstwa spraw wewnętrznych (od 1943)





Zadania domowe dla uczniów szkoły podstawowej - tak czy nie? (radiokrakow.pl)


Prawym Okiem: Podprogowo - o szkole (maciejsynak.blogspot.com)






poniedziałek, 9 maja 2022

Sabotaż od wieków...

 

Zdaje się dobry opis sabotażu.


Fragment refleksji ze wstępu do książki Polskie Budownictwo Drewniane.


Czy to przypadek, że rozdział zaczyna się od słów "Znaczenie słupa"?


Nie.

Uważam, że to celowe - albowiem sabotaż to często ulokowany "słup", który zajmuje miejsce człowieka z inicjatywą - w urzędzie, Sejmie, czy na uczelni - wszędzie tam, gdzie można wpływać na rozwój państwa.

Słup wykonuje tylko minimum swoich obowiązków, a sabotuje co się da, oby tylko nie dać się zidentyfikować. 

Słup dezawuuje państwo polskie i jego osiągnięcia, niszczy społeczeństwo zgodnie z tzw. złotymi zasadami Sun-Tzu.


Słupy w wielkich ilościach, to już poważny problem dla wszystkich...














https://fbc.pionier.net.pl/search#fq={!tag=dcterms_accessRights}dcterms_accessRights%3A%22Dost%C4%99p%20otwarty%22&q=zubrzycki%20polskie%20budownictwo




Mały sabotaż, czyli 13 Złotych zasad Sun - Tzu

Tracimy rocznie ok. 200 mld zł

Sprawozdanie Komisji Pomorskiej z roku 1920


i wiele innych...








poniedziałek, 18 października 2021

Czarne - białe - czerwone

 

Małe podsumowanie...


Oczywiście czarny i czerwony kolor pod kątem graficznym, estetycznym bardzo ładnie się ze sobą komponują, ale... flaga Polski wrzucona do niszczarki naprawdę wygląda źle - bardzo źle.

Co do tej ekierki... Ta "wolna szkoła" pojawiła się 23 sierpnia na fb - dzień przed moją publikacją o Hyperborei, gdzie wspominam ekierkę... dwa dni wcześniej siedziałem nad mapą, żeby się upewnić co treści artykułu... choć oczywiście temat znam od lat... Bardzo ciekawy zbieg okoliczności.... Aparat robi zdjęcia, obiektyw - podglądanie.....hmmmm....

Podobno symbolika Wyklętych (dlaczego nie po prostu partyzantów?) - czyli wilk - wzięła się od słów poety Herberta. Dosyć to niefortunne, bo jak wilki walczy również Werwolf.

Wataha najczęściej odnosi się do drapieżników, które stadnie atakują silniejszą od siebie ofiarę - dopadając sporadycznie i kąsając czekają, aż owa ofiara się wykrwawi... to metoda Wilkołaków, czyli niemieckiego Werwolfu.

Kod i deklaracje "to jest wojna" są aż nadto oczywiste. Jak i pięść zaciśnięta na ekierce - to powtórka z kolorowych rewolucji, które za swój symbol miały pięść uniesioną ku górze.


Warto pamiętać i warto sprawdzać, jak na ilustracjach z końca posta...








































































wzniesione pięści kolorowych rewolucji:




także tu:

sobota, 17 kwietnia 2021

"ten Polak"

 

Jakby pisali o kimś obcym - jest to kolejna operacja na mózgu narodu - element nadawania nowej tożsamości..


Przede wszystkim chodzi o sam sens i kontekst - o sformułowanie wypowiedzi tak, by ten zwrot zaistniał.


Pamiętajcie, że te działania nie są wycelowane w was!

One są wycelowane w wasze małe dzieci - chodzi o to, by one, dorastając w otoczeniu takich tekstów i zachowań w ogóle się nim nie dziwiły w dorosłym życiu - na zasadzie: "no odkąd pamiętam zawsze tak było".




kilka przykładów z dzisiaj z wiodących portali
























I jeszcze przykład zastraszania - podobnie jak pomijanie w wypowiedziach dziennikarzy:

 "czyn zagrożony od 2 lat..."

 i ograniczanie się do: "...do 12 lat więzienia".


Kara - jakby za jakąkolwiek czynność związaną z nadzorem państwa..




w reklamie samochodu - człowiek nazwany jest "nie doskonałym zwierzęciem"


poniedziałek, 30 września 2019

Szpęgawsk - o gadzinówce


Artykuł w naszemiasto.pl z okazji odsłonięcia w lasach szpęgawskich nowego pomnika ku czci ofiar pomordowanych przez Niemców w czasie ostatniej wojny.










Recenzja i rozbiór logiczny:



1. Tytuł artykułu - skomponowany podobnie jak kłamstwo oświęcimskie - wymienia się nazwę polskiej gminy i dopisuje, że zbrodnia odbyła się właśnie "tu".



Gmina Starogard Gd. Tu mogło zginąć nawet 7 tysięcy osób. Minęło 80. lat od zbrodni w Lesie Szpęgawskim ZDJĘCIA cz I/II




Kropka rozdziela zwrot "80 lat" - to anihiluje de facto całe zdanie.



Tu nie jest napisane, że od zbrodni minęło 80 lat, tylko tu jest niegramatyczny niestylistyczny bełkot.



A więc logiczny zwrot na początku wypowiedzi definiuje, że "tu" dokonano zbrodni po czym następuje bełkot - autor wpisu świadomie nie określa chronologii wydarzenia. Umieszcza ją, ale zaburza jej zapis, przez co traci ona swą wartość, staje się zamazana.



Pozostaje w pamięci informacja, że "tu" dokonano strasznej zbrodni – być może całkiem niedawno...






2. "W stopień wejściowy na nowym monumencie, dzięki któremu prawie 2500 ofiar przestało być anonimowymi, wmurowano kapsułę pamięci."



To nieprawda - nazwiska ofiar nie były anonimowe (nie wszystkich), tyle, że nie były wyszczególnione na pomniku. Jak ktoś chciał się dowiedzieć nazwisk, musiał sięgnąć do archiwów.
Umieszczenie nazwisk na pomniku nie oznacza, że przestały być one anonimowe - one były nam znane wcześniej – i wszyscy to wiedzą, bo były robione po wojnie badania i kwerenda byli świadkowie itd.
Błąd logiczny w tekście, a w zasadzie – kłamstwo. Być może chodzi o to, że czytający natrafia na kolejną nieprawdziwą informację i zaczyna lekceważyć inne dochodząc do fałszywego wniosku, że autor wpisu jest analfabetą.



Dziennikarz nie może popełniać błędów na poziomie szkoły podstawowej.



A jeśli takie popełnia - i to wybiórczo - akurat w istotnych kwestiach – jest to bardzo podejrzane.



3. Najważniejsze zdanie w całym tekście:



"Jednym z punktów uroczystości było poświęcenie nowego pomnika, który upamiętnia tragicznie zamordowanych mieszkańców Kociewia przez nazistowskich Niemców w czasie II wojny światowej."



Chodzi o zwrot: "przez nazistowskich Niemców"



jeżeli już powinno być: przez niemieckich nazistów



Od razu zauważamy błąd - który jest tu celowo wprowadzony - i ten błąd możemy interpretować, jako:



"stwierdzenie, że oni (w domyśle: niemieccy naziści) dokonali tej zbrodni, jest błędne"



Występuje tu celowe powiązanie dwóch kwestii:
zbrodni dokonanej przez niemców oraz pojęcia błędu



Błąd odnosi się do kwestii gramatycznej, ale to nic - w podświadomości ma być przeniesiony na kwestię formalną: kto popełnił zbrodnię.
Ten chwyt jest często stosowany przez Werwolf, np. w wikipedii.



Osoba czytająca sama podczas lektury dochodzi do tego, że określenie jest źle sformułowane, a więc jest błędne.



Wniosek ma być taki, że umieszczanie niemców w kontekście zbrodni jest błędne i ma on się zaszczepić w umyśle czytających, poprzez wielokrotne powtarzanie takich "błędów" w KAŻDYM możliwym źródle informacji na temat wydarzenia tego i innych podobnych, gdzie mowa jest o zbrodniach niemców.




 4. "Z inicjatywy lokalnych samorządowców, przy współpracy Piotra Pliszki i Mateusza Kubickiego nazwiska blisko 2500 ofiar tej strasznej zbrodni przestały być anonimowe"
- tu znowu powtórzona nieprawda jak wyżej - nazwiska nie były anonimowe



5. "Obok nich w Lesie Szpęgawskim ginęli również Żydzi oraz niemieccy przeciwnicy nazizmu."



Kiedy niemcy są ofiarami mordu - gramatyka i stylistyka wraca na swoje miejsce i tu nie ma problemów z "nazistowskimi niemcami".



Gdyby przyjechał tu ktoś obcy nie mający żadnego pojęcia o polskiej historii - np. ktoś w wieku 15 lat, to stwierdzenia z tekstu mógłby zinterpretować pod dyktando kłamstwa oświęcimskiego, tj., że >> jacyś "Polscy naziści" wywołali wojnę z "Polakami nienazistami", żydami i niemieckimi nienazistami, gdzie ci ostatni wygrali, pomimo ogromnych zbrodni tych pierwszych<<



Takie chwyty opisywałem już kilka lat temu w tekście Werwolfa: mały sabotaż i odnośnie kłamstw w wikipedii.

Dokładnie takie same zabiegi są we współczesnych  książkach traktujących o turystyce - wydanych po 1990 roku, ale też - w tzw. Kronice Polskiej Galla Anonima...



Kłamstwa erystyka i pijar, to wielowiekowa "tradycja"...




I jeszcze na koniec.

Na starym pomniku umieszczona była tablica, która mówiła o hitlerowcach, jako sprawcach zbrodni,








Prawdopodobnie w 2016 roku Gmina Wiejska Starogard Gdański ufundowała (?) nową tablicę z poprawnym napisem mówiącym o Niemcach jako sprawcach zbrodni:



Na terenie Lasów Szpęgawskich od września 1939r. Niemcy rozstrzelali około 7000 ofiar, głównie Polaków z terenu Kociewia, a także Żydów i osób innych narodowości w tym również ok. 2000 pacjentów zakładów psychiatrycznych w Kocborowie, Prabutach i Świeciu nad Wisłą.

>> Tekst przygotowany przez Wojewodę Pomorskiego został wzbogacony o nagłówek:
Miejsce uświęcone krwią pomordowanychi zwieńczony I akapitem Apelu Poległych:
Stajemy dziś – z pochyloną głową pełni zadumy i bolesnego skupienia
- powiedział Marcin Walkowski z Wydziału Ochrony Środowiska Urzędu Gminy Starogard Gd., bezpośrednio odpowiedzialny za przeprowadzenie renowacji.<<


A więc tekst wojewody Dariusza Drelicha został „zepsuty” dopiskiem

Stajemy dziś – z pochyloną głową”

Kto staje z pochyloną głową? Winni.... każdy to wie.





Warto zauważyć, że na pomniku znajduje się błąd, po przecinku słowo „głównie” napisane jest z wielkiej litery.



A więc coś musi być, jakaś skaza.... podobnie jest na pomniku w Kartuzach, o czym kiedyś pisałem...



W 2017 roku ogłoszono konkurs na opracowanie koncepcji architektoniczno – krajobrazowej zagospodarowania terenu Cmentarza Wojennego w Lesie Szpęgawskim ( Gmina Wiejska Starogard Gdański we współpracy z Gminą Miejską Starogard Gdański), na początku 2019 roku zawiązał się komitet budowy nowego pomnika, prace budowlane rozpoczęły się w sierpniu br.






Prezydent Duda składa wieniec pod pomnikiem.



 Wizualizacja nowego pomnika




Mam nadzieję, że napis o Niemcach jako sprawcach zbrodni nie zniknie...






https://ugstarogard.pl/wiadomosci/1/wiadomosc/100381/pomnik_w_lesie_szpegawskim__nowa_tablica_z_inskrypcja
https://niezalezna.pl/281885-180-tys-zl-na-pomnik-pomordowanych-pomorzan


http://lasszpegawski.pl/komitet-budowy-pomnika/

https://starogardgdanski.naszemiasto.pl/gmina-starogard-gd-tu-moglo-zginac-nawet-7-tysiecy-osob/ar/c1-7359519
https://www.kociewiak.pl/wiadomosci/9694,konkurs-na-zagospodarowanie-cmentarza-w-lesie-szpe?p=2421