Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą bezpieczeństwo. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą bezpieczeństwo. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 22 października 2024

Cyber cyber

 





"Mocna odpowiedź" Sikorskiego. Kiedy rosyjscy dyplomaci opuszczą Polskę?


22 października 2024, 20:31



Szejna mówił również, że widzimy "ostrą odpowiedź rządu na działania dywersyjne, ale to, czego nie widzimy, to jest walka w cyberprzestrzeni".


Dodał, że "działania sabotażu i dywersji, bo tak też je należy określić, nasiliły się". Dopytywany, w jakim okresie czasu nastąpiło to nasilenie, odparł, że "w ciągu ostatniego roku na przykład".


- Jeżeli mówimy na przykład o działaniach w internecie, to zanotowaliśmy w ciągu roku 80 tysięcy tego typu usiłowań (przeprowadzenia sabotażu lub dywersji - red.). To jest dwa razy więcej niż w zeszłym roku. Chcę powiedzieć, że to są bardzo poważne kwestie, bo przecież za pomocą takiego ataku w cyberprzestrzeni można by niejednokrotnie unieruchomić elektrownię, zaatakować infrastrukturę krytyczną. Nie trzeba podpalać, nie trzeba wysadzać w powietrze, wysyłać drony, wystarczy zaatakować w sieci - powiedział wiceminister.


Aha......


czyli ta cała cyfryzacja to wcale nie jest bezpieczna!

Wiedziałem!!!



A wy? Wiedzieliście o tym? Można unieruchomić elektrownie i różne takie!

Nie trzeba podpalać, nie trzeba wysadzać w powietrze, wysyłać drony, wystarczy zaatakować w sieci.


Ojejku, jesteśmy w niebieszczepieczeństwie przez te komputery - trzeba nam pilnie wrócić do akt papierowych - wydamy o wiele mniej pieniędzy, bo nie potrzeba komputerów i specprogramów i specprogramatorów, zatrudnimy mniej ludzi w administracji - za komuny było mniej urzędników, a wszyściutko było robione! I ludzi w Polsce było więcej!

I wtedy wrogowie już nie dadzą rady - hyc! przez internet nas zaatakować, ha! już my się nie damy myrchować...



Tak, tak... te komputery to zło....





P.S.

29 paździenika 2024


Prezydent Gruzji: głosowanie elektroniczne wykorzystano do fałszowania głosów


No i masz!

Same problemy!





/tvn24.pl/polska/konsulat-rosji-w-polsce-zamkniety-mocna-odpowiedz-sikorskiego-kiedy-rosyjscy-dyplomaci-opuszcza-polske-st8147162



czwartek, 10 października 2024

Uzbrojenie obywateli


Po przedruku umieściłem jeszcze P.S. i wtedy komentarz.



przedruk




Ekoaktywiści na pasku obcych służb i porażający audyt w Polskim Związku Łowieckim – ujawnia prezes Naczelnej Rady Łowieckiej Marcin Możdżonek w Rymanowski Live



– Wynik audytu jest przerażający. Wiele osób zrobiło sobie dojną krowę z naszego zrzeszenia i wyciągało pieniądze na lewo i prawo – mówi prezes Naczelnej Rady Łowieckiej w Rymanowski Live.

Marcin Możdżonek przyznaje, że trwa to już od bardzo dawna. 

– Poszły pierwsze doniesienia do prokuratury i będą kolejne. Dla niektórych będzie niewesoło. Nie mogą spać spokojnie – zapowiada gość Bogdana Rymanowskiego. Dopytywany o te osoby, Możdżonek odpowiada, że niektóre są znane. Kto to taki? 

– Ludzie związani z ludźmi, którzy są teraz w rządzie są z tym powiązani – ujawnia prezes Naczelnej Rady Łowieckiej dodając, że „w pewnym sensie jest powiązany jeden z wiceministrów, z którym ostatnio była afera”. Czego dotyczyły nieprawidłowości i co to było za „dojenie” związku? 

– Zarządzanie spółkami, np. wydawniczymi, ośrodkami hodowli zwierzyny, organizacje eventów. Przykład: Jest gadżet, który można zamówić za 3 złote, to on jest zamawiany w innej firmie, z pośrednikiem, za 12 złotych – opisuje Marcin Możdżonek.


Pytany o ekoaktywistów, gość Rymanowski Live odpowiada: 

– Skoro ja zabijam zwierzęta i jestem „zabójcą”, to oni są mordercami na zlecenie. Dlaczego? 

– Płacą komuś za to, żeby ktoś to zrobił i umywają ręce – tłumaczy Możdżonek. Jego zdaniem „nie może być tak, że jedna grupa społeczna, bardzo głośno jest nadreprezentowana w resorcie klimatu i środowiska”. Prezes Naczelnej Rady Łowieckiej zaznacza również, że „niektóre z fundacji aktywistów są finansowane z pieniędzy z zachodu, ale też pieniędzmi ze wschodu”. 

– Jest prowadzone poważne dochodzenie. Jeszcze parę kwiatków wyjdzie i ktoś będzie musiał je zjeść – mówi Marcin Możdżonek. Służby rosyjskie, niemieckie? 

– Różne kierunki – komentuje gość Bogdana Rymanowskiego. Zdaniem Marcina Możdżonka, niektórzy aktywiści mają „zmącony umysł”, ponieważ „ktoś steruje nimi i ich stymuluje”. 

– Takie rzeczy mają miejsce. Takie sprawy są prowadzone. Wiem, że w przypadku co najmniej kilku organizacji – mówi Możdżonek zaznaczając, że nie są to informacje wyssane z palca.



Możdżonek o obowiązkowych badaniach dla myśliwych i współpracy z wiceministrem środowiska: Ręce nie mają już gdzie opaść. Koszt to 116 mln

– Wszyscy myśliwi mają badania psychiatryczne, psychologiczne, okulistyczne. Ja już 3 razy przechodziłem procedurę. Rozszerzenie pozwolenia na broń. Niektórym politykom może też by się przydało.

Psycholog i psychiatra by nie zaszkodził
– odpowiada prezes Naczelnej Rady Łowieckiej, pytany z kolei o pomysł resortu klimatu i środowiska, czyli obowiązkowe badania dla myśliwych. Jego zdaniem wiceminister Dorożała „nie raczył nawet sprawdzić”, jak to wygląda. 

– Jesteśmy otwarci na rozmowę, czy nie zrobić procedury weryfikacyjnej w jakimś wieku. Nie widzę w tym nic złego, tylko trzeba usiąść i porozmawiać w szerszym gremium – zaznacza Marcin Możdżonek i zapewnia, że jak będzie wola MSWiA – a to jest w zakresie tego resortu – to myśliwi usiądą do rozmów i ustalą szczegóły. Gość Rymanowski Live podnosi również inną kwestię – koszty badań. – 133 tys. ludzi. Mamy się badać raz na 5 lat.

Dlaczego tylko my, a nie inni posiadacze broni? Koszt takich badań dla nas to jakieś 116 mln złotych. Kto ten koszt poniesie? My mamy ponosić? Wykonujemy zadania ustawowe. Za każdy kilogram upolowanej zwierzyny muszę zapłacić – tłumaczy Marcin Możdżonek. Z drugiej strony dodaje: 

– Nie blokujmy niewydolnego systemu. Gość Bogdana Rymanowskiego podkreśla, że to wiceminister Dorożała nie chce rozmawiać z myśliwymi.

 – W ciągłym monologu słyszę o dialogu, którego nie ma. Wyszedł po godzinie spotkania, które trwało 8 godzin i powiedział, że formuła dialogu się wyczerpała. No, ręce nie mają gdzie opaść – komentuje Marcin Możdżonek. Myśliwy zapowiada: 

– Jeśli dalej się będzie nami pomiatało, to dla spokoju odwiesimy strzelbę na kołek i gwarantuję, że 2-3 tygodnie i rolnicy cegła po cegle wywiozą z Ministerstwa Klimatu i Środowiska. – Ile można dać sobie skakać po głowie? – pyta Możdżonek.

„Strzał czysty, dzik padł, zastrzyk energii i adrenaliny. Był smaczny”

Były siatkarz opisuje również swoje pierwsze polowanie. 

– Po zdaniu egzaminów, całej papierologii, poszedłem ze swoim opiekunem stażu przypilnować pola pszenicy. Zaczęło się ściemniać, zaczęły wychodzić dziki. Strzał czysty, dzik padł, zastrzyk energii i adrenaliny. Był smaczny – opowiada Marcin Możdżonek i zaznacza, że jego rodzina w zasadzie żywi się wyłącznie mięsem upolowanym przez niego. Nie korzystają z mięsa kupionego w sklepie. 

– Połowę życie spędzałem u dziadków na wsi. Jestem z wykształceniem rolnikiem, żeby móc prowadzić gospodarstwo. Pokazali mi, na czym to wszystko polega. Znam wszystkie związki przyczynowo-skutkowe. Produkty ze wsi mają zupełnie inny smak, zapach, jakość, niż to, co można kupić w sklepie. Unikam jak ognia – mówi gość Bogdana Rymanowskiego. 

– Tak, zabijam zwierzęta. Skoro powiedzieliśmy, że zajmiemy planetę, będziemy nią rządzić, rozpychać się łokciami, więc musimy wziąć odpowiedzialność i to regulować – uważa myśliwy. Jego zdaniem „nie możemy zostawić natury w samopas”, bo natura może by sobie poradziła, ale człowiek niekoniecznie.

Udział dzieci w polowaniach? Możdżonek: Przepis niekonstytucyjny, bo nie pozwala nam wychowywać dzieci wedle naszego przekonania

– Nie wziąłem synów na polowanie, bo nie mogę. Ale efekty strzałów widzą, bo przywożę do domu. Chciałbym zmienić przepisy – mówi prezes Naczelnej Rady Łowieckiej. Jego zdaniem nie jest to barbarzyńskie. 

Przepis niekonstytucyjny, bo nie pozwala nam wychowywać dzieci wedle naszego przekonania. Jestem tu jak najbardziej za wolnością – zaznacza Marcin Możdżonek i dodaje, że to jest jeden z postulatów z PZŁ – żeby zmienić przepisy i w tej sprawie i żeby „rodzice mogli wychowywać dzieci, jak chcą”. 


Zdaniem gościa Rymanowski Live, politycy, którzy wprowadzili ten zakaz, teraz żałują. – Rozmawiałem z politykami, ministrami. Powiedzieli, że to był krok w złą stronę – mówi Możdżonek.


Cała rozmowa na kanale Rymanowski Live:


------------


P.S. 

11 października 2024


W temacie...

Czyli jak "obrońcy drzew" pluli na leśników tak teraz (od jakiego czasu?) pluje się na tych, co mają broń...

Zwracam uwagę na emocjonalny wpis tego pana i fantazyjne zawijasy słowne, emocje zasłaniają rzeczywistość, po to one są tu umieszczone...




tekst edytowalny

Daniel Petryczkiewicz

Problem z oceną przez społeczeństwo skali zawłaszczenia terenu przez jakąś wysoko uprzywilejowaną grupę polega na celowym rozdrobnieniu tego zawłaszczenia. Na szczęście tutaj w sukurs przychodzi technologia (czasem się przydaje do dobrych celów) oraz ludzie ktrzy potrafią się nią posłużyć a także dostarczyć dane do jej zasilenia. To co oglądacie to skala zawłaszczenia przestrzeni przez MYŚLIWYCH. Sam obserwowałem ambony jak wieże strażnicze obozów wojennych ustawione jedna obok drugiej wzdłuż rezerwatów, parków narodowych, użytków ekologicznych. Ustawione tak, aby żadne zwierzę wchodzące lub wychodzące z rezerwatu się nie prześlizgnęło. Tak jak w więzieniu, obozie jenieckim albo kolonii skazańców. Na tych ambonach - „bohaterowie” z wąsem i fuzjami. Często już ledwo widzący albo po paru głębszych - ale są. Czuwają. Bo żądza krwi i kasy musi być zaspokojona. Popędy to nie jest coś co trzeba trzymać na smyczy. Popędy panów ze strzelbami, bogiem w sercu i tradycją w głowie MUSZĄ BYĆ ZASPOKOJONE!
Nie dajmy sobie zabrać przestrzeni którą jest naszą wspólną. Wskaźnik infrastruktury turystycznej do myśliwskiej w Polsce jest jak 1:100. Nie mówię, że mamy wszystko zabudować wiatami turystycznymi albo broń Bobrze wieżami widokowymi - ale warto znać skalę. Skalę uwłaszczenia wysoko uprzywilejowanej grupy na reszcie społeczeństwa.
Myślistwo potrzbuje zmian. I chce tego także społeczeństwo. Ja wspieram wszystkie działania które robi w tym zakresie minister Mikołaj Dorożała choć uważam że są one nawet za mało zakrojone - ale rozumiem potrzebę pewnych kompromisów. Możecie wesprzeć to moje wsparcie - po prostu podając dalej ten wypis. Komentując. Lajkując.


i jeszcze... z fb 







Preppers Poland


Kolejne dni przynoszą coraz dziwniejsze pomysły na „zwiększenie bezpieczeństwa” Obywateli. Czy naprawdę chcemy żyć w społeczeństwie, w którym wolność zostaje ograniczona w imię rzekomego bezpieczeństwa?

Echa manifestu komunistycznego NSZZ Policji, który domaga się zdelegalizowania broni czarnoprochowej, wciąż nie milkną, a media już podgrzewają atmosferę. Tym razem organizują nagonkę na praworządnych Obywateli noszących noże.

Ustalmy coś istotnego: przestępcy nie przestrzegają prawa. Wprowadzenie nowych zakazów uderzy jedynie w tych, którzy starają się żyć zgodnie z przepisami. Ograniczenia nie zlikwidują przestępczości; wręcz przeciwnie – mogą ją zwiększyć.

Idealnym przykładem jest zamach na prezydenta Gdańska, Pawła Adamowicza. Jego zabójca nie martwił się, czy może wnieść nóż na Finał WOŚP. Przestępcy ignorują przepisy, dlatego wprowadzenie kolejnych zakazów nie uczyni nas bezpieczniejszymi.

Kraje, które wprowadziły surowe zakazy i ograniczenia dotyczące noży, takie jak Wielka Brytania czy Niemcy, wciąż zmagają się z falą przestępstw z ich użyciem. Mimo restrykcji, liczba takich przestępstw wciąż rośnie!

Zamiast rozwiązywać problemy, zakazy co najwyżej zmuszają przestępców do poszukiwania innych narzędzi zbrodni. Zamachowiec zignoruje zakaz, a gangster przerzuci się na inne niebezpieczne narzędzie. Czego wtedy jeszcze zabronią?

Zamiast mądrze podchodzić do kwestii przestępczości, wprowadzane są kolejne restrykcje, które ograniczają nasze prawa. Tworzy to niebezpieczny precedens, w którym bezpieczeństwo staje się pretekstem do naruszania naszej wolności. Możemy się tylko zastanawiać, czy lepszym rozwiązaniem nie byłoby wprowadzenie stanu wyjątkowego i godziny policyjnej – wtedy na pewno byłoby jeszcze bezpieczniej, prawda? O to chodzi?

Przestępcy i tak będą sięgać po nielegalne narzędzia, niezależnie od przepisów. Dlatego apelujemy: zachowajmy rozsądek i nie dajmy się wciągnąć w spiralę strachu i bezsensownych zakazów.

Media, strasząc nożami, które wielu z nas nosi na co dzień jako praktyczne narzędzie lub element bezpieczeństwa, kreują niepotrzebną i niesprawiedliwą narrację. Noszenie noża nie czyni nikogo przestępcą – dla wielu z nas to po prostu element codziennego życia.

Musimy sprzeciwić się tej retoryce. Przestępcy nie przestaną popełniać przestępstw tylko dlatego, że zakazano im kolejnego narzędzia. Takie zakazy nie utrudnią im życia. Potrzebujemy mądrych rozwiązań, które naprawdę będą walczyć z przestępczością, a nie z prawami i wolnościami Obywateli.
W wolnym społeczeństwie ci, którzy naruszają prawo, powinni być pociągani do odpowiedzialności, a nie Obywatele. Wolność jest zbyt cenna, by pozwolić na jej ograniczanie w imię pozornego bezpieczeństwa.


Media straszyły ruską agenturą i co?

I nic!

Nikt nic sobie z tego nie robił. 

Armia była coraz mniejsza, a i posterunki policji były likwidowane - w jakim celu skoro jakoby jest zagrożenie ze wschodu???

Teraz media straszą nożami i bronią czarnoprochową, a skąd się biorą osoby "irracjonalne" to my już wiemy.

Lata 50te wracają!!!


-------------




"Dlaczego tylko my, a nie inni posiadacze broni?"



Bo od kogoś muszą zacząć. 

Najpierw będą męczyć myśliwych, potem resztę.


Właściciele broni czarnoprochowej mogą skutecznie strzelać z tej broni i to jest teraz powód, by ten rodzaj broni objąć zakazem albo uprawnieniami.


I jaki wysyp wypadków od razu  w tych mediach, no... tylko grudzień 2023 się zaczął i nowa władza i patrz:

Według policyjnych związkowców broń czarnoprochowa jest tak samo niebezpieczna jak współczesna broń palna. Ich zdaniem takiej broni w rękach Polaków może być już pół miliona i jest coraz więcej incydentów z jej udziałem. Podają pięć przypadków, w tym zabicie dwóch policjantów w grudniu 2023 roku we Wrocławiu i postrzelenie innego mundurowego w lipcu bieżącego roku w Bolesławcu.


Czy jak jaki człowiek będzie posiadał pozwolenie na broń czarnoprochową i będzie chciał z tej broni kogoś - tfu tfu - zabić, to takie pozwolenie - posiadanie takiego "papieru" - sprawi, że odstąpi od swojego zamiaru?

Hę?



lipiec 2024 - Gazeta Prawna:

w Bolesławcu, na Dolnym Śląsku, doszło do incydentu, podczas którego policjant został ranny. Zgodnie z informacjami podanymi przez Komendę Główną Policji, funkcjonariusze zostali wezwani do agresywnego mężczyzny demolującego mieszkanie. W trakcie interwencji z zamkniętego pomieszczenia padł strzał, raniąc jednego z policjantów. Napastnik później popełnił samobójstwo.



Tymczasem mnożą się agresywni mężczyźni, których policja musi ścigać i pomagać im się ogarnąć...


dziś - Trójmiasto.pl:
Był agresywny, w dodatku w kolejce SKM wymachiwał bronią, czym wywołał ogromny strach wśród współpasażerów. 36-latka po ok. dwóch godzinach od zdarzenia zatrzymała policja. Ze względu na irracjonalne zachowanie został przewieziony na badania.

Zatrzymany posiadał broń pneumatyczną!
Może to był jeden z tych sfrustrowanych cyklistów z Gdańska, co tak krzyczą na ludzi, że im na ścieżce rowerowej przystanęli...? Kto wie....



kwiecień 2024 - za hej.mielec.pl:

Policjanci z Mielca interweniowali dzisiaj rano w rejonie Placu AK, w ścisłym centrum Mielca. Dostali zgłoszenie o mężczyźnie z dużym nożem, który miałby być agresywny.

Dosyć szybko funkcjonariuszom udało się odnaleźć i obezwładnić agresora. To dobrze znany mieleckim policjantom mieszkaniec jednej z pobliskich ulic. Był pijany i faktycznie miał przy sobie spory nóż.

Na szczęście nie zdołał nikogo zaatakować i zranić, interwencja policji okazała się skuteczna.



 z dużym nożem... no tak, musieli jechać to sprawdzić!

Redaktorzy nie podają żadnych szczegołów, czy nóż był okazany przechodniom.

Zauważmy:

który miałby być agresywny - więc nie wiadomo nawet, czy był agresywny!
Był pijany 
i faktycznie miał przy sobie spory nóż


Może jakiś złośliwy kolega zawiadomił policje?? Kto wie....?

Skoro faktycznie miał , to może Coś się nie zgadzało w zawiadomieniu??
Ile było tego czegoś?


Całe szczęście, że nic nie słychać o masowym wysypie "nożowników", ani "nożyczkowników"!
Może zeszli do podziemia??


Przypominam, że co roku na polskich drogach w wypadkach ginie ok. 2000 osób i policja nie żąda specjalnych uprawnień na posiadanie samochodu, choć.... choć pan Morawiecki bardzo krzyczy, że piraci drogowi to som mordercy i tak trzeba ich traktować.


Co za koincydencja...


Prawdziwa kumulacja przypadkowych zdarzeń i obudzonych po tylu latach funkcjonariuszy!

I nawet pan prezydent powiedział kilka tygodni temu, że on jest z tym rządem.



Co za kumulacja przypadków!!

I to za tej władzy właśnie, a wcześniej też się przecież zdarzały wypadki, tylko wtedy nikt nie krzyczał, że 

Policja apeluje o pilne zmiany, przymierza się już do nich MSWiA


O pilne zmiany ! Rozumiesz człowieku?
Co za emocje....

Emocje?

35 lat Polski poLudowej i nagle wszyscy doznali olśnienia!

Jak na rozkaz!
Jak jeden mąż!

Właśnie teraz na jesieni tego roku!
W trzecim roku wojny na Ukrainie!

I  jak   s k r u p u l a t n i e  . . . ej, zaraz.....








Emocje??
Skrupulatnie?




Obecny rząd i prezydent i nie tylko oni - twierdzą, że żyjemy w czasach zagrożenia wojną ze wschodu.


I  w tych właśnie czasach, czasach zagrożenia realnego jak nigdy dotąd przez ostatnie 35 lat -  wymyślają powody, żeby ludziom utrudnić posiadanie chociażby broni czarnoprochowej, broni myśliwskiej, długich noży i kto wie, czego jeszcze...



Tak się społeczeństwo przygotowuje do obrony?

Tak się robi?


Zaraz mi się przypomina, że po 1990 roku schrony i Obrona Cywilna "poszły w odstawkę" jako "przeżytek komuny", a mimo to media całe 35 lat alarmowały, że grozi nam ruska agentura - o dziwo, pomimo owego domniemanego zagrożenia armia robiła się coraz mniejsza i mniejsza...

Dopiero rząd PiSu dramatycznie zwiększył nakłady na wojskowość (ale dopiero w 2022?), no i powstała Obrona Terytorialna..


To jest zagrożenie ze wschodu, czy nie ma???



Faktory wpływające na wskaźnik posiadania broni w UE:

Prawo i regulacje, kultura, obrona osobista, dostępność i cena, postawy społeczne i polityczne, historia [u nas komuniści systemowo rozbroili społeczeństwo po wojnie, by ułatwić sobie działanie, w tym odebrano ludziom wiele broni myśliwskiej - MS] oraz egzekwowanie prawa.

Te różnice wynikają z wielu czynników, takich jak prawo i regulacje, kultura i tradycja, obrona osobista i bezpieczeństwo, dostępność i cena broni, społeczne i polityczne postawy, a także historia i doświadczenia danego kraju.



kraje UE - wskaźnik posiadania broni (wskaźnik_pb) na 100 mieszkańców - styczeń 2024:
(szczegółowe wartości podaję na końcu posta)



Popatrzmy na Rumunię, którą dzięki stronie Gandeste często przywołuję na łamach bloga.

Rumunia --- ma wskaźnik_pb 2,6
Polska ------ ma wskaźnik_pb 2,5

Rumunia jest niemal na tym samym poziomie co Polska, a jest to kraj, który chyba najbardziej  ucierpiał na zmianach po 1990 roku.

Kraj biedny, wydrenowany z majątku narodowego, o dużej imigracji za pracą, a za wszystkim tym stoi prawdopodobnie byłe Securitate... i tego pilnuje?

I Polska - ma niemal ten sam wskaźnik_pb, a nawet gorszy.

Czyli u nas jest podobnie? 

No tak to jakby wynika z faktów, pokazywanych min. na tym blogu..




Patrząc na takie kraje jak Finlandia - ok. 6 mln mieszkańców... wskaźnik ma na poziomie 32 - Finowie posiadają "w domu" ponad 12 razy więcej broni niż my!

Co za uzbrojone społeczeństwo! 

Czy nawet - Malta - mikroskopijny kraj w Europie - 0,6 miliona obywateli (Gdańsk, Gdynia i Sopot to ok. 0,9 mln mieszkańców), wskaźnik na poziomie 28 - około 11 razy więcej niż w całej Polsce!! 


CYPR, Luksemburg, Słowenia, nawet Estonia - wszystkie one mają większy współczynnik posiadania broni niż Polska, kraj blisko 40 milionowy. Każdy z nich.





To nie jest tak, że te kraje są uzbrojone - TO MY JESTEŚMY ROZBROJENI !




My jesteśmy jako społeczeństwo totalnie rozbrojeni, dosłownie - BEZBRONNI jak dzieci (do których nawet baba z telewizora mówi jak do dzieci...) - i to systemowo, od czasów powojennych.


A w kraju sąsiednim jest wojna!

Na Ukrainie w 2022 roku masowo udostępniano broń cywilom i teraz jest tam mnóstwo niezarejestrowanej broni palnej, w tym karabiny maszynowe - w rękach "zwykłych" obywateli i grup przestępczych!

Co będzie po wojnie???



Oto recepta policji na bezpieczeństwo Polaków (za rp.pl):

„Niewątpliwie dla zapewnienia bezpieczeństwa mieszkańców Polski konieczne jest reglamentowanie dostępu do broni czarnoprochowej” – pisze w petycji do Sejmu zarząd główny Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego Policjantów.



Dla bezpieczeństwa Polaków, czy żeby służbom wszelakim ułatwić robotę?


gazetaprawna.pl:

„Rozmawiałem z komendantem głównym insp. Markiem Boroniem, że najwyższy czas tym tematem się zająć, bo to nie jest pierwszy przypadek postrzelenia policjantów z broni czarnoprochowej” – podkreślił Siemoniak. Dodał również: „Być może trzeba będzie jakiś nowych regulacji ograniczających czy zakazujących. Ale też sobie powiedzieliśmy, że nie róbmy tego w emocjach, bo to łatwo jest, żebym teraz zapowiedział ostre działania. Jestem przekonany, że te kwestie trzeba zasadniczo uporządkować, bo nie może być tak, że policjanci są narażeni na tego rodzaju sytuacje”.


Czyli jednak chodzi o zdrowie i życie policjantów.



Ja nie mówię, ale.... no wiesz. To są rzeczy NIEPRZEWIDYWALNE.

Przestępca posiada często broń nielegalnie, więc co?
Jak nie ma pozwolenia, to na pewno nie ma broni??

To są rzeczy NIEPRZEWIDYWALNE.

Bycie narażonym na takie sytuacje, to jest właśnie robota policji.

Na tym polega bycie policjantem.

Tak jak górnik jest narażony na zasypanie w kopalni, projektant i inżynier jest narażony na zawalenie się budowli, strażak jest narażony na eksplozję gazu, żołnierz jest narażony na ugodzenie kulą, tak policjant jest narażony na obcowanie z przestępcami.


Każdy podejmuje ryzyko zawodowe.

I od tego jest policja, by łapać przestępców, a nie inżynier.




Przestępcy uzbrojeni w nóż raczej odstąpią od obywatela uzbrojonego w broń palną.

Czy nie?

Jeśli nie, to znaczy, że policja i tak jest zagrożona od przestępcy, nawet z nożem.

To dlaczego nie zostawić ludziom broni, by mogli odstraszyć złoczyńców, żeby zwiększyć swoje szanse w razie napaści?






Przypominam, że jesteśmy krajem o relatywnie niskiej przestępczości, stosunkowo bezpiecznym.



za Policja.pl:

2021 rok

Polska jest jednym z najbezpieczniejszych krajów w Europie. Według raportu Urzędu Statystycznego Unii Europejskiej Polska tuż po Chorwacji i Litwie jest najbezpieczniejszym krajem we wspólnocie.








Źródło: Eurostat


I tak się zastanawiam...

jak ci policjanci w tej 

Austrii (wskaźnik_pb - 30, przestępczość niewysoka) czy na przykład

Belgii  (wskaźnik_pb - 12,7 i wysoka przestępczość),


jak oni sobie radzą ze strachem, że facet niespodziewanie wyciągnie jakiegoś kapiszona i strzeli w drzwi??

Hę?






W czasie ostatniej wojny systemowo wymordowano nam elity i myślenie polityczne, dziś istnieje konieczność odbudowania kadr zdolnych myśleć politycznie, zdolnych samodzielnie podejmować inicjatywy na rzecz społeczeństwa i bezpieczeństwa państwa. 

Takich ludzi potrzebujemy u władzy i w okolicach władzy, jako kadry zastępcze, gotowe do pomocy w każdej chwili.





Pamiętajmy o bardzo poważnych sprawach:


Wg Niemców II Wojna Światowa nie zakończyła się, tylko trwa w utajeniu i co wychodzi z danych pokazanych na tym blogu - Niemcy nie wprost kwestionują granice Polski.


Otwarty atak zbrojny Niemiec na Polskę jest tylko kwestią czasu.






















------------------------


Wskaźnik posiadania broni na 100 mieszkańców dla krajów Unii Europejskiej:

Finlandia: 32,4
Austria: 30,0
Cypr: 29,1
Malta: 28,3
Szwecja: 23,1
Portugalia: 21,3
Francja: 19,6
Niemcy: 19,6
Luksemburg: 18,9
Grecja: 17,6
Słowenia: 15,6
Włochy: 14,4
Chorwacja: 13,7
Litwa: 13,6
Belgia: 12,7
Czechy: 12,5
Węgry: 10,5
Łotwa: 10,5
Dania: 9,9
Bułgaria: 8,4
Hiszpania: 7,5
Irlandia: 7,2
Słowacja: 6,5
Estonia: 5,0
Holandia: 2,6
Rumunia: 2,6
Polska: 2,5






Ekoaktywiści na pasku obcych służb i porażający audyt w Polskim Związku Łowieckim – ujawnia Marcin Możdżonek w Rymanowski Live - PCH24.pl


.gazetaprawna.pl/wiadomosci/kraj/artykuly/9543346,bron-czarnoprochowa-na-pozwolenie-siemoniak-trzeba-uporzadkowac-sytu.html

Incydent w centrum Mielca. Mężczyzna z nożem ujęty przez policję - hej.mielec.pl

Wymachiwał bronią w SKM. Został zatrzymany (trojmiasto.pl)

Porównanie wskaźników posiadania broni: Unia Europejska i Stany Zjednoczone | portalstrzelecki.pl

Koniec broni czarnoprochowej w Polsce? „Tak niebezpieczna, jak współczesne pistolety” - rp.pl

money.pl/gospodarka/koniec-z-bronia-czarnoprochowa-policjanci-apeluja-o-pilne-zmiany-7075124897958656a.html


Samobójstwo w trakcie interwencji policji. SCENY GROZY w Bolesławcu | Niezalezna.pl



policja.pl/pol/aktualnosci/206040,W-Polsce-jeden-z-najnizszych-wskaznikow-przestepstw-w-Unii-Europejskiej.html






czwartek, 26 września 2024

Bezpieczeństwo





przedruk




Droga Sulmin - Otomin. Ustawiono szykany, więc duży autobus nie przejedzie


13:33, 29.09.2017



Jak informują nasi Czytelnicy, na wyremontowanym właśnie odcinku drogi Sulmin - Otomin znów postawiono betonowe szykany, co sprawia, że problem z przejazdem będą miały autobusy.

- Taki był wymóg gminy Kolbudy - mówi Sylwia Bobkowska, kierownik referatu remontowo-budowlanego gdańskiego starostwa powiatowego.

Dobiegają końca prace związane z budową drogi Sulmin - Otomin. Droga ma zostać otwarta w ten weekend, ale mieszkańcom nie podoba się, że ustawiono na niej betonowe szykany.






- Szykany ustawione w odstępie 8 metrów eliminują przejazd autobusu. ZTM Gdańsk poinformował starostwo, że wymagana przestrzeń pomiędzy kręgami to 10 metrów - napisała nam pani Alina. - Mieszkańcy Sulmina na pewno będą apelować o ich zlikwidowanie i pisać skargę do wojewody pomorskiego.


Jak podkreśla Sylwia Bobkowska, kierownik referatu remontowo-budowlanego Starostwa Powiatowego Powiatu Gdańskiego, szykany zostały ustawione by ograniczyć możliwość przejazdu samochodom ciężarowym.


- Szykany stały przed przebudową i władze gminy Kolbudy zażądały, by ustawiono je z powrotem.


Chodzi o to, by z drogi nie korzystały ciężarówki - mówi Sylwia Bobkowska. - Rzeczywiście problem z przejazdem mogą mieć też autobusy, zwłaszcza przegubowe. Stąd nasza sugestia do przewoźników korzystających z tej trasy, by używać mniejszych autobusów lub busów i w ten sposób zapewnić mieszkańcom transport.






(Wojciech Drewka)







Starsze małżeństwo zginęło w wypadku w Otominie. Uderzyli w betonowy krąg

15:29, 25.09.2024


Do tragicznego wypadku doszło w środę po godz. 13 na drodze powiatowej nr 1930G w miejscowości Otomin w gm. Kolbudy, tuż przy granicy z gminą Żukowo.

Według wstępnych ustaleń 77-latek jadąc w kierunku Kartuz uderzył w betonowy krąg spowalniający ruch, umieszczony na jezdni.






- Policjanci wstępnie ustalili, że 77-letni mężczyzna kierujący hyundaiem jadąc w kierunku Kartuz uderzył w betonowy krąg stanowiący element urządzenia mającego spowolnić ruch umieszczony na jezdni. W tym zdarzeniu śmierć na miejscu poniósł kierujący oraz 75-letnia pasażerka hyundaia - powiedział PAP oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Pruszczu Gdańskim mł. asp. Karol Kościuk.





Po tragicznym wypadku z trasy Sulmin-Otomin usunięto betonowe szykany



15:26, 26.09.2024






Jak informują mieszkańcy wsi Sulmin - z drogi powiatowej do Otomina (gm. Kolbudy, pow. gdański) usunięto dziś cztery betonowe szykany. Wczoraj na tej trasie zginęło starsze małżeństwo. Ich samochód rozbił sie o betonowy krąg.

Droga Sulmin-Otomin łączy powiat kartuski i gdański. Szykany mające ograniczyć tamtędy ruch ciężarówek ustawiono w 2015 r. Wróciły także po remoncie drogi powiatowej w 2017 r. Zdecydowało o tym Starostwo Powiatowe w Pruszczu Gdańskim.


Niektórzy mieszkańcy byli im przeciwni - sugerowali, że stwarzają zagrożenie. Inni chwalili mówiąc, że nie tylko ograniczają ruch ciężarówek, ale wpływają na mniejszą prędkość samochodów na tej trasie.


W sieci pojawiło się mnóstwo opinii krytykujących istnienie na tej drodze betonowych kręgów.

- Czemu nie zrobiono tam progów tylko zapory betonowe! - pytał jeden z naszych Czytelników.

- Kto tam jeździ to wie, ile trzeba się nagimnastykować jadąc na trzeźwo i powoli- w tych bardzo niebezpiecznych labiryntach. Już nie mówię po ciemku i w dodatku jak nie zna ktoś tej trasy, to są śmiercionośne "niespodzianki" - twierdzi nasza Czytelniczka.

Jak donoszą mieszkańcy wsi Sulmin, dzień po tragedii, betonowe szykany zostały usunięte z drogi.


- Zapadła odgórna decyzja o usunięciu „szykan śmierci”. Właśnie trwają prace z tym związane. Będę usunięte wszystkie 4 betonowe szykany - czytamy na stronie sołectwa.






W kwestii odblasków - ta sama śpiewka.





Jesienią dzień jest coraz krótszy, a za oknem coraz szybciej robi się ciemno. To niebezpieczna pora zwłaszcza dla pieszych. Policja rozpoczyna akcję "Świeć przykładem" i apeluje o noszenie odblasków. - Nawet mały odblaskowy element poprawia naszą widoczność, a jednocześnie może uratować nam życie - podkreślają policjanci.

Jesienią pieszy jako niechroniony uczestnik ruchu drogowego jest najbardziej narażony na niebezpieczeństwo na drodze i to on bardzo często staje się ofiarą tragicznych wypadków drogowych. Odblaski mogą znacznie zwiększyć widoczność pieszych i znacząco poprawić bezpieczeństwo na drogach.

- Elementami odblaskowymi mogą być przedmioty doczepiane do ubrania, opaski, kamizelki oraz smycze. Ważne jest ich umieszczenie: odblaski zaleca się umieszczać na wysokości kolan, dłoni, w okolicy środka klatki piersiowej i pleców – wówczas będziemy mieli pewność, że są dobrze widoczne dla innych uczestników ruchu drogowego. Pieszym, idącym lewą stroną drogi, zaleca się noszenie odblasków na prawej ręce lub nodze - informują policjanci.



Odblask obowiązkowy poza obszarem zabudowanym

Poza obszarem zabudowanym z reguły drogi nie posiadają wydzielonych chodników i w większości nie są oświetlone lub też są słabo doświetlone. Dodatkowo kierowcy rozwijają o wiele większe prędkości niż w obszarze zabudowanym, a piesi w ciemnych ubraniach, bez odblasków, niestety są zupełnie niewidoczni dla kierujących.

- Prawidłowo noszone elementy odblaskowe mogą uratować życie pieszym - podkreślają policjanci i apelują, aby niezależnie od pory roku, zawsze mieć przy sobie element odblaskowy.

- Zachęcamy do noszenia odblasków także w mieście. Nie wszystkie odcinki drogi czy przejścia dla pieszych są dobrze oświetlone, a widoczność kierującemu często ograniczają elementy architektoniczne, w tym drzewa lub padający deszcz - wymieniają policjanci.

Zgodnie z ustawą Prawo o ruchu drogowym piesi, którzy poruszają się po drodze po zmierzchu poza obszarem zabudowanym, są obowiązani używać elementów odblaskowych w sposób widoczny dla innych uczestników ruchu.

Za niestosowanie się do obowiązku używania elementów odblaskowych grozi mandat w wysokości 100 zł.

Pamiętaj o tych zasadach!

Warto zapamiętać kilka zasad, które poprawią nasze bezpieczeństwo:

1. Gdy nie ma chodnika, to poruszaj się lewą stroną drogi – dzięki temu będziesz widział zbliżający się z naprzeciwka pojazd;

2. Stosuj zasadę „widzieć i być widzianym”. To, że widzisz samochód, nie znaczy, że kierowca samochodu widzi Ciebie!


3. Odblaski zakładaj na tę stronę ciała, która znajduje się bliżej osi jezdni, na nogę lub rękę, ponieważ na tych wysokościach odblaski są najlepiej oświetlone przez reflektory samochodów, które bardziej doświetlają prawą stronę drogi;

4. Korzystaj z dróg zgodnie z przepisami. Przechodzenie w miejscach zabronionych, niekorzystanie z odblasków po zmierzchu poza obszarem zabudowanym, wchodzenie bezpośrednio przed nadjeżdżający pojazd, niestosowanie się do sygnalizacji świetlnej, to najczęstsze wykroczenia popełniane przez pieszych.

5. Noś odblaski także w mieście. Kup dziecku widoczny plecak, świecące buty, odzież z wszytymi odblaskami.

(info: KWP Gdańsk, oprac. M.Dz.)




wówczas będziemy mieli pewność, że są dobrze widoczne dla innych uczestników ruchu drogowego

widzisz samochód, nie znaczy, że kierowca samochodu widzi Ciebie!








Pieszym, idącym lewą stroną drogi, zaleca się noszenie odblasków na prawej ręce lub nodze - informują policjanci

co oznacza, że policja zakłada, że odblask może być niewidoczny na lewej stronie ciała?

tak?


piesi w ciemnych ubraniach, bez odblasków, niestety są zupełnie niewidoczni dla kierujących

pieszy w ciemnym ubraniu jest zupełnie niewidoczny dla kierujących

i policja to wie?

a jak pieszy sięgnie ręką by poprawić sobie torbę na ramieniu, albo coś - i na moment zasłoni odblask ciemnym ubraniem, to nie będzie widoczny?



widoczność kierującemu często ograniczają elementy architektoniczne, w tym drzewa lub padający deszcz

widzisz samochód, nie znaczy, że kierowca samochodu widzi Ciebie!

pieszy mimo odblasków może zostać zasłonięty przez drzewa, elementy architektoniczne, więc noszenie odblasków nie znaczy, że kierowca widzi pieszego

tak?




widzisz samochód, nie znaczy, że kierowca samochodu widzi Ciebie!




Pieszym, idącym lewą stroną drogi, zalecam schodzenie z drogi, gdy słyszą zbliżający się z przeciwka samochód.







Po tragicznym wypadku z trasy Sulmin-Otomin usunięto betonowe szykany - expresskaszubski.pl

Droga Sulmin - Otomin. Ustawiono szykany, więc duży autobus nie przejedzie - expresskaszubski.pl

Starsze małżeństwo zginęło w wypadku w Otominie. Uderzyli w betonowy krąg - expresskaszubski.pl

Nawet mały odblask może uratować życie. Co grozi za jego brak? - expresskaszubski.pl






sobota, 17 lutego 2024

Hipermarkety i bezrobocie




Skutki hipermarketyzacji w Unii Europejskiej


3-10-2014


Philippa Jill Gallop

tłum. Janusz Ratecki

Tekst pierwotnie ukazał się w Magazynie OBYWATEL nr 1(9) styczeń-luty 2003. 




Minęło ponad 30 lat od czasu, gdy super- i hipermarkety (hipermarkety są definiowane jako obiekty o pow. powyżej 2500 m2, supermarkety 400-2499 m2) zadomowiły się w Zachodniej Europie i stały się dla wielu ludzi integralną częścią ich otoczenia. Korzystają one z przywilejów masowego rynku oferując klientom wszystko pod jednym dachem, wywołując wrażenie nieskończenie szerokiego asortymentu. Na coraz większą skalę „wchodzą” do supermarketów różne usługi – ubezpieczeniowe, fotograficzne czy pocztowe. Artykuły w super-promocjach, takie jak krojony chleb, które są sprzedawane poniżej kosztów produkcji oraz nieustanne kampanie reklamowe przyciągające konsumentów zwabionych obietnicą taniego pożywienia i szeroką gamą produktów gotowych. Trafiają w dziesiątkę zaspokajając potrzeby wiecznie śpieszących się ludzi.




W ciągu ostatniej dekady super- i hipermarkety rozwijają się kwitnąco w krajach Europy Środkowej, co – paradoksalnie – dzieje się w momencie ich dotkliwych porażek na Zachodzie. 

Występujące jedna za drugą bomby biologiczne („choroba szalonych krów”, salmonella, żywność genetycznie modyfikowana) podkopały społeczne zaufanie do przemysłowo przetwarzanej żywności, a supermarkety zaczęły być dodatkowo oskarżane o działanie na szkodę centrów miast, o rosnące korki i zanieczyszczanie środowiska. 

Powodując upadek małych gospodarstw, odgrywają ważną rolę w procesie pogarszania się standardów żywności, a tym samym zdrowia obywateli. W czasie, kiedy hipermarkety w Polsce triumfują, kryzys przeżywają tradycyjne targowiska rolne. Te same targowiska przeżywają jednak obecnie swój renesans w Wielkiej Brytanii, gdzie odżyło zainteresowanie zdrowymi źródłami żywności.

Ruch Slow Food Movement, organizacja światowego zasięgu mająca swe korzenie we Włoszech, promująca żywność lokalnych producentów i naturalne gospodarstwa, notuje dynamiczny wzrost zysków. Poniżej naświetlimy mity, które narosły wokół hipermarketów i przyjrzymy się, dlaczego coraz większa liczba ludzi rezygnuje z ich usług na rzecz lokalnych producentów żywności.


Bezrobocie i wymarłe centra miast

„/…/ hipermarkety poza miastem /…/ ograniczyły żywotność centrów miast, /…/ doprowadziły do zamknięcia sklepów »za rogiem« w małych miastach i wioskach; spowodowały niekontrolowane rozrastanie się aglomeracji i zagładę tak bardzo cenionej wsi tuż za ich granicami” – tak twierdzą członkowie angielskiej rządowej agendy British Government Select Committee on Environment, Transport and Regional Affairs w raporcie pt. „Environmental Impact of Supermarket Competition”.1

Supermarkety osiągnęły dzisiejszą pozycję eliminując z rynku drobnych kupców. W latach 1976-1989 upadło w Anglii 44 tys. sklepów spożywczych, głównie małych „zieleniaków” i placówek spółdzielczych. Oczywistością jest, że małe sklepy przegrywają nierówną walkę z hipermarketami oferującymi „wszystko” pod jednym dachem, darmowe parkingi i bezpłatne autobusy próbując uczynić zakupy jak najbardziej wygodnymi. Jednak hipermarkety nie są w stanie zapewnić tak wielu miejsc pracy, więc wypieranie handlu prywatnego odbywa się kosztem zwiększenia bezrobocia. Supermarkety korzystają z ekonomicznego efektu skali i komputeryzowania swoich struktur, które zorganizowane są w ten sposób, by maksymalnie zwiększyć efektywność pojedynczego pracownika (jednostką miary jest tu ilość sprzedanych produktów na jedną wizytę klienta). Znaczy to, że zatrudnienie jest o wiele niższe niż w mniejszych sklepach, gdzie wszystkie czynności wykonuje się ręcznie. W dodatku pieniądze wydawane w hipermarketach odpływają do akcjonariuszy i kadry kierowniczej (zwykle zagranicznej), zamiast zostawać we wspólnocie lokalnej. Jednym z celów hipermarketów jest również minimalizacja płaconych podatków poprzez transfer pieniędzy do miejsc, gdzie stawki są niższe.

Łatwo zauważyć, że wpływ hipermarketów na społeczności lokalne jest niszczący. Są one główną przyczyną pogarszania się koniunktury w centrach miast oraz upadku małych sklepów. Badania British Retail Planning Forum z 1998 r. wykazały, że każde otwarcie dużego supermarketu oznacza likwidację kilkuset miejsc pracy (ponad ilość nowozatrudnionych w supermarkecie), co ma negatywny wpływ na rynek pracy w promieniu 15 km.

The New Economics Foundation podaje, że 50 tys. funtów wydanych w niezależnych, lokalnych sklepach stwarza jedno nowe miejsce pracy, podczas gdy aż 250 tys. funtów potrzeba wydać w tym samym celu w hipermarkecie, co spowodowane jest skomputeryzowaniem i efektami skali. Na te liczby wpływ ma również fakt, że małe firmy współpracują z lokalnymi hurtowniami i usługodawcami, czego hipermarkety zwykle nie czynią.

Prawnicy hipermarketów twierdzą, że ich pracodawcy, zaspokajając wszelkie potrzeby klienta, mają prawo do prowadzenia swojej działalności. Znaczy to, że klienci podejmują mądrą decyzję na podstawie pełnej informacji, podczas gdy w rzeczywistości kierują się kreowanym przez hipermarkety wizerunkiem taniego jedzenia i złudną wygodą. Sugerują również, że konkurencja między lokalną przedsiębiorczością a hipermarketami jest uczciwa. Nie jest to jednak prawdą:Konflikt nadwyżki podaży żywności nad popytem pojawia się, kiedy na danym terenie powstają hipermarkety. 

Wzrost sprzedaży może być osiągnięty jako kombinacja dwóch metod: po pierwsze przez bezpośrednią konkurencję cenową z lokalnymi sklepami lub poprzez oferowanie dóbr o większej „wartości dodanej”, np. posiłków gotowych do spożycia, które niejako „nadrabiają” zyski za niskodochodowe produkty pierwszej potrzeby. Innymi słowy, zaniżanie wartości niektórych dóbr stwarza wrażenie niskich cen, a w tym samym czasie trwają zabiegi sztabu psychologów i specjalistów od marketingu (np. jak zapewnić zapach świeżego chleba w wewnętrznej piekarni), aby skłonić klientów do zakupu drogich dóbr.

Przewaga hipermarketów jest tu oczywista – tego typu strategia jest nie do zastosowania przez mały, lokalny sklep ze względu na ograniczone możliwości magazynowania produktów. Sklepy te nie mogą pozwolić sobie na długotrwałe magazynowanie takich produktów, co oczywiście zwiększa koszty transportu, obniża wysokość upustów hurtowych od producenta itp.

Supermarkety mają ogromną siłę nabywczą, co daje im wielką siłę przetargową wymuszając na rolnikach i przetwórniach najniższe ceny oraz powodując ostrą walkę konkurencyjną, grożąc zmianą dostawcy w przypadku braku obniżki cen. Małe sklepy nie będąc strategicznym odbiorcą nie mogą pozwolić sobie na tego typu zachowania, ze względu na brak rozwiniętej, masowej sieci dystrybucji.
Supermarkety są w stanie wywierać wpływ na władze lokalne dla własnych korzyści. Często wywierają presję w celu podniesienia niepotrzebnych wymogów w zakresie higieny, wiedząc, że lokalni konkurenci nie są w stanie im sprostać.

Supermarkety są pośrednio wspierane finansowo przez subwencje dla rolnictwa, budowę infrastruktury (drogi), które są opłacane z pieniędzy podatników. Władze są skłonne do popierania zagranicznego kapitału, któremu proponują korzystne warunki podatkowe, co oznacza, że płacone przez nich stawki są ekstremalnie niskie w porównaniu z podatkami płaconymi przez mniejsze firmy i zwykłych obywateli.


Konsumenci i wolny wybór

Jednym z argumentów przytaczanych zwykle na obronę hipermarketów jest to, że dają klientowi możliwość większego wyboru. Z pewnością oferują wiele marek każdego produktu, ale zwykle kilka z nich pochodzi od jednego producenta. Wytwarzane są metodą maksymalnej redukcji kosztów.

W dodatku supermarkety mogą utrzymywać swoje koszty na minimalnym poziomie, korzystając z korzyści efektu skali, więc nie mogą sobie pozwolić na magazynowanie szerokiej gamy produktów niemarkowych, takich jak szeroki wybór owoców czy serów. Tym samym rezygnują z produktów lokalnych, chyba, że przekształcą ich wytwórców w masowego producenta zdolnego dystrybuować swoje wyroby na szeroką skalę. Przeświadczenie konsumenta, że pojawienie się w okolicy hipermarketu nie zmieni jego zwyczaju kupowania w specjalistycznym sklepie, robiąc jedynie zakupy pierwszej potrzeby w supermarkecie zwykle nie znajduje odbicia w rzeczywistości. Supermarkety dokładają starań, aby zatrzymać ludzi jak najdłużej w sklepie – z braku czasu lub po prostu z lenistwa nie odwiedzą już oni małych sklepów.

W konsekwencji wiele „ryneczków” i sklepików kończy działalność, a wolny wybór konsumenta praktycznie przestaje istnieć. 40% handlu w UE znajduje się w rękach 20 największych firm. Największa koncentracja handlu ma miejsce w Finlandii i Szwecji, najniższa w Grecji, Hiszpanii i Włoszech. Wielka Brytania, Francja i Niemcy plasują się po środku.


Co oznacza niewielki wybór sklepów?

W wielu miastach Zachodniej Europy istnieje tylko jeden lub dwa supermarkety, które już w tej chwili mają monopol na sprzedaż artykułów spożywczych. Osiągają to poprzez agresywną reklamę, ceny dumpingowe i wizerunek sklepu wygodnego, tym samym eliminując drobną konkurencję. Staje się to problemem, gdyż konsument traci możliwość wyboru miejsca zakupów i przedsiębiorstw, które chce wspierać. Jeśli na przykład ktoś zdecyduje się nie kupować w Tesco z powodu odpływu zysków z lokalnej gospodarki, w niektórych miastach nie ma żadnej alternatywy, by wydając pieniądze wspierać miejscowych producentów i handlowców. To pokazuje, jaką kpiną są twierdzenia supermarketów o oferowaniu wolności wyboru.

Kiedy hipermarket opanuje już w dużym stopniu rynek spożywczy w danym miejscu, ma wolną rękę jeśli chodzi o podnoszenie cen, wiedząc, że ludzie nie będą dojeżdżać kilometrami do najbliższej konkurencji
. Brytyjska organizacja Citizens Organising Foundation skrytykowała Tesco i Sainbury za narzucanie wyższych marż w biednych rejonach, gdzie ludność ma mniejsze możliwości dotarcia do innych sklepów.

Z danych opublikowanych w „Głosie Warszawy” wynika, że w Polsce w roku 2000 istniało 3513 sklepów o pow. powyżej 400 m2, w porównaniu do 2231 w 1995 r. W 1999 r. super- i hipermarkety liczyły na ponad 20-procentowy udział w sprzedaży dóbr szybkozbywalnych – liczba 2 razy wyższa niż w 1996. Andrzej Jarosz, przedstawiciel sieci sklepów Casino i właściciela Geanta, twierdził, że do roku 2003 liczba hipermarketów wzrośnie z dzisiejszych 100 do około 175.

Wpływ tego procesu na zatrudnienie i lokalne społeczności w Polsce będzie nawet bardziej niszczący niż w Europie Zachodniej. Tempo, z jakim hipermarkety wchodzą na polski rynek, duża ilość małych sklepów (drobny handel jako główne źródło dochodów szerokich rzesz ludności) oraz wysoka stopa bezrobocia, sprawiają, że znalezienie alternatywnej pracy staje się jeszcze trudniejsze. Przewaga konkurencyjna hipermarketów działa na wiele kilometrów w promieniu sklepu, a dodatkowo nowe normy higieniczne wymagające stosowania drogich technologii (zwykle bez sensownego uzasadnienia) stwarzają bariery nie do pokonania dla drobnych rolników, sklepikarzy i przetwórni.


Więcej samochodów – większe zanieczyszczenie

Badania przeprowadzone w duńskim mieście Esbjerg (70 tys. mieszkańców) wykazały, że ludzie kupujący w hipermarketach przejeżdżają o 55% więcej kilometrów niż ludzie zaopatrujący się w lokalnych sklepach i co ważniejsze – ludzie, którzy kupują w marketach przejeżdżają tak samo dużo kilometrów na dodatkowe zakupy, co ludzie, którzy zaopatrują się w lokalnych sklepach, jeżdżą więc niejako dwa razy.

Przytoczone wyniki stają się jeszcze bardziej wymowne w przypadku ludzi zamieszkujących tereny podmiejskie. Tutaj ludzie, którzy kupują w hipermarketach przejechali średnio 250% tego, ile ci, którzy nie robili tam zakupów. Wniosek jest prosty – im więcej hipermarketów, tym większy ruch na drogach. Ma to swoje skutki w zwiększonym poziomie hałasu i większym zanieczyszczeniu, a także zwiększonej częstotliwości zachorowań.


Zagłada rolników i gospodarstw rodzinnych

Jako jeszcze jeden, oprócz supermarketów i przetwórni spożywczych oraz producentów chemicznie uprawianej żywności, element systemu istnieje w Unii Europejskiej taki mechanizm rolnictwa, który służy interesom akcjonariuszy i zyskom wielkich przedsiębiorstw. Jego celem jest poprawa „wydajności”, uzyskiwana przez obniżenie zatrudnienia, eliminację różnorodności produktów i degradację środowiska naturalnego, a deklarowany cel to produkcja „taniej żywności”.

W rzeczywistości ta „taniość” oznacza obniżanie kosztów nie w sposób klasyczny, lecz poprzez przerzucanie ich na podatników, drobnych producentów rolnych i środowisko naturalne. Ostatecznie tanie jedzenie okazuje się być mitem. Konsument płaci trzy razy: pierwszy raz w sklepie, po raz drugi poprzez finansowanie dotacji, które rosną wraz ze spadkiem cen artykułów rolniczych, trzeci raz – płacąc większe podatki w celu likwidacji skutków przemysłowego rolnictwa i finansowanie infrastruktury transportowej. Samo zainstalowanie aparatury niezbędnej do usunięcia związków azotu i pestycydów z wody pitnej w Wielkiej Brytanii kosztowało ponad miliard funtów. Pieniądze te pochodziły oczywiście z kieszeni podatników.

Na skutek minimalizacji kosztów osiąganej przez sprzedawców i przetwórców, rolnicy są na ogół wynagradzani poniżej kosztów produkcji. W niektórych sektorach rolnictwa luka ta jest wypełniana z pieniędzy rządowych.

W sektorach nie dotowanych, głównie w mleczarstwie, tylko ci, którzy produkują wystarczające ilości, aby zapewnić sobie korzyści ekonomii skali mogą przetrwać. Co więcej, supermarkety stawiają coraz to nowe żądania dotyczące norm dla rolników i dostawców. Jeśli rolnika nie stać na kupno własnej linii przetwórczej, wówczas jego produkt przechodzi na potrzeby marki wewnętrznej hipermarketu, co stawia go na pozycji mniej stabilnej i w zasadzie uniemożliwia dalszy rozwój. Siła przetargowa farmerów praktycznie nie istnieje. Muszą jakoś sprzedać swoje produkty, ale ograniczone rynki zbytu zmuszają ich do akceptacji niskich cen. Są więc zmuszeni do stosowania metod maksymalnie ograniczających koszty, aby zwiększyć produkcję i sprzedaż. Jakkolwiek takie działania mają sens indywidualny, w końcu obraca się to przeciwko nim poprzez nadprodukcję i dalszy spadek cen skupu. Spowodowało to w UE masowy exodus ludzi ze wsi. Stoi za tym oficjalna polityka wielu instytucji, wliczając w to rząd brytyjski, a także Bank Światowy, aby ograniczyć liczbę zatrudnionych w rolnictwie. To implikuje sytuację, w której odejście części siły roboczej ze wsi jest uznane za naturalne i pożądane, a zmechanizowanie gospodarstw postrzega się jako czynnik zwiększający dochody rolników. Jednak większa produkcja oznacza spadek cen i większy odsetek bankrutujących rolników. W rzeczywistości jest to strategia przynosząca zyski tylko międzynarodowym korporacjom, takim jak Cargill czy Smithfield. W Wielkiej Brytanii Krajowy Związek Farmerów podaje, że w ciągu 3 lat, do 2001 r., pracę straciło 60 tys. rolników i robotników rolnych.



Podłe żarcie

Wielkie firmy, jeśli chcą zachować rentowność, muszą bazować na masowej ilości standardowych produktów. Aby to osiągnąć, stosowane są pestycydy, nawozy sztuczne i fabryczne metody produkcji żywności. Skutkiem tego jest widoczny w ciągu ostatnich dekad spadek standardów jakości żywności w UE. Najbardziej jaskrawym przykładem tego zjawiska są owoce i warzywa: te z hipermarketów nie dorównują walorami smakowymi i różnorodnością tym, które uprawia się tradycyjnie. Kolejnym uwarunkowaniem jest odporność warzyw i owoców na długie i niekorzystne warunki transportowe. Niestety, tylko pewne gatunki spełniają te kryteria, a te z kolei są zwykle bez smaku. To oznacza, że uprawa bardziej urozmaiconych produktów nie znajduje sieci dystrybucji i wielu z nich nie można już nigdzie dostać. Jednolitość i atrybuty praktyczne stały się ważniejsze niż smak i wartości odżywcze, czego skutkiem jest widoczny ich spadek w warzywach i owocach.

Kierując się tymi priorytetami większość głównych producentów żywności popiera logiczne założenia „jednolitej żywności”: modyfikację genetyczną. Pomimo propagandowych sloganów, większość asortymentu została „ulepszona” genetycznie nie w celu zaspokojenia oczekiwań konsumenta, lecz w imię potrzeb producentów środków chemii rolnej, firm odpowiedzialnych za transport i przetwórców. Te „zdobycze” to m.in. odporność na pewne rodzaje herbicydów, wydłużony okres magazynowania czy utwardzona skóra (zwiększająca odporność na uszkodzenia podczas transportu). Nawet warzywa czy owoce projektowane z myślą o ulepszonym smaku czy zwiększonych wartościach odżywczych są tylko sposobem na wyłudzenie wyższej ceny za produkty, które ludzie spożywali niskim kosztem od tysięcy lat.

Oprócz zmniejszonej wartości odżywczej, przemysłowo przetwarzana żywność zawiera substancje, które – jak wykazują badania – są szkodliwe dla zdrowa, np. pestycydy, chemiczne pozostałości nawozów czy antybiotyki podawane zwierzętom hodowlanym. Obawy przed tego rodzaju żywnością wzmogły się ostatnio po epidemiach salmonelli w jajach, BSE, lysterii, e-coli itp. Te zjawiska wzbudziły nieufność wobec przemysłowej żywności i wywołały krytykę sposobu, w jaki jest ona produkowana. Gwarancje rządów i regulacje prawne okazały się niewystarczające.

W świetle tych faktów nie powinno dziwić, że wielu mieszkańców UE zaczęło rozważać wszystkie za i przeciw dla przemysłowej produkcji żywności i dystrybucji poprzez sieć hipermarketów. Wielu doszło do wniosku, że straty przewyższają korzyści.


Philippa Jill Gallop






tłum. Janusz Ratecki











Przypisy:

Cały dokument dostępny w Internecie:


www.publications.parliament.uk/pa/cm199900/cmselect/cmenvtra/120/12006.htm

Dane za: Business Statistics Office, in Henson S., From high street to hypermarket? In Your Food, Whose Choice?, National Consumer Council, HMSO, 1992.

Porter Sam i Raistrick Paul, The Impact of Out-of-Centre Food Superstores on Local Retail Employment, The National Retail Planning Forum, c/o Corporate Analysis, Boots Company Plc., Nottingham.

Letter from Emma Hallett to George Monbiot, New Economics Foundation, kwiecień 1998.
Dane za: EC-DG Competition, 2000,

http://europa.eu.int/comm/regionalpolicy/sources/docgener/studies/pdf/chap42en.pdf

Martin Wainwright, Supermarkets Challenge Survey of Food Price Variations, „The Guardian”, 22 grudzień 1998.

„Głos Warszawy” nr 17 (653), 29 kwietnia 2001, http://www.warsawvoice.pl/v653/Business06.html

Brian Høj, Jakob Nielsen i Lars Berg Møller (Civil Engineers in City Planning, AUC), Lavprisvarehuse suger biler til sig, „Ingeniøren” nr 49, 8 grudnia 1995 http://danenet.wicip.org/bcp/bta/ spokenword_1196/ Supermarkets.html).

„Spaliny zabijają rocznie 20 tys. osób w Europie” – Paul Brown, „The Guardian”, 1 września 2000.

Pesticide Action Network UK Briefing: Pesticides in Water, www.pan-uk.org/articles/pn49p5.htm

Por. „Agenda 2000 CAP Reform: Nowe kierunki dla rolnictwa”, MAFF, grudzień 1999 i „Wstępny plan Banku Światowego dla polskiego rolnictwa”, 26.04.2002, s.16, www.worldbank.pl, gdzie czytamy: „Walka z ubóstwem wymaga postępów w produktywności, które mogą być osiągnięte tylko poprzez redukcję zatrudnienia w rolnictwie”.

Por. „LE Magazine”, marzec 2001, www.lef.org/magazine/mag2001/mar2001reportvegetables.html

Richard A.E., North, The Death of British Agriculture: The Wanton Destruction Of A Key Industry, Gerald Duckworth and Co., 2001. Praca ta ukazuje rosnącą niechęć do przemysłu spożywczego, który paradoksalnie okazuje się być mniej efektywny niż kiedykolwiek w zakresie gwarancji bezpieczeństwa żywności.

Tekst pierwotnie ukazał się w Magazynie OBYWATEL nr 1(9) styczeń-luty 2003. 








Skutki hipermarketyzacji w Unii Europejskiej | „Nowy Obywatel” - pismo na rzecz sprawiedliwości społecznej„Nowy Obywatel” – pismo na rzecz sprawiedliwości społecznej





środa, 24 maja 2023

Polska - i świat - holistycznie.



"Polska musi być gotowa na każdy scenariusz"






przedruk



Akademia Kopernikańska jest nowym wymiarem współpracy najwybitniejszych przedstawicieli świata nauki na najwyższym poziomie - powiedział w środę minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek. 

Dodał, że jej misją jest tworzenie elit naukowych dla Polski, Europy i świata.


Czarnek wziął w środę udział w otwarciu Kolegium Nauk Ekonomicznych i Zarządzania Szkoły Głównej Mikołaja Kopernika w Warszawie.

Minister edukacji i nauki podkreślił, że Akademia Kopernikańska nie zastępuje żadnego uniwersytetu ani żadnej innej instytucji w Polsce.

"Akademia Kopernikańska jest nowym wymiarem i płaszczyzną współpracy na najwyższym poziomie najwybitniejszych przedstawicieli świata nauki z całego świata, w tym tych pochodzenia polskiego w obszarach kopernikańskich. Ma tworzyć elity dla Polski, Europy i świata w najbliższych 20 latach, a mam nadzieję, że zdecydowanie dłużej" - powiedział.


Przypomniał, że utworzenie Kolegium Nauk Ekonomicznych i Zarządzania SGMK było inicjatywą prezydenta Andrzeja Dudy. "Pomysłodawcą - i to trzeba zawsze podkreślać - jest sekretarz generalny Akademii Kopernikańskiej prof. Krzysztof Górski, który zainspirował mnie swoją wizją współpracy na polu międzynarodowym naukowców z całego świata - i tych pochodzenia polskiego i tych, którzy z Polską są w jakiś sposób związani, choćby więzami przyjaźni" - wyjaśnił.

Czarnek podkreślił, że otwierane kolegium jest pierwszym z pięciu kolegiów. "Ruszamy w tę przygodę, co najmniej dwudziestoletnią, wielkiego programu rozwoju nauki, nie tylko tu, w Polsce, ale i na świecie" - zastrzegł.

Zaznaczył, że we wtorek odwiedził obserwatorium Instytutu Astrofizyki w Rzymie, gdzie znajduje się również Muzeum Kopernikańskie. "Łączność między tamtym miejscem, które nazywam dachem, kolebką naszej cywilizacji łacińskiej i chrześcijańskiej, a tym miejscem, siedzibą Akademii Kopernikańskiej w Warszawie, między Toruniem - miejscem urodzenia Kopernika i Fromborkiem - miejscem jego wieloletniej działalności, jest bardzo silna" - mówił.

Według Czarnka "to, co było teorią jeszcze w zeszłym roku, stało się faktem 19 lutego 2023 r., w 550. urodziny Mikołaja Kopernika".

"Teraz nabiera treści praktycznej i wymiaru naukowego. Dzisiaj inauguracja pierwszego z pięciu kolegiów, Kolegium Nauk Ekonomicznych i Zarządzania, daje nam nadzieję na najbliższą przyszłość, nadzieję rozwoju nauki w tych specjalnościach kopernikańskich" - dodał.


Czarnek podziękował prezesowi Adamowi Glapińskiemu i Narodowemu Bankowi Polskiemu za "wielką współpracę i życzliwość przy tworzeniu tego Kolegium Nauk Ekonomicznych i Zarządzania".

"Bez tej współpracy i życzliwości byłoby jeszcze trudniej niż tak, jak było do tej pory. A przy tej współpracy jesteśmy przekonani, że to kolegium będzie jednym z wiodących na świecie" - ocenił minister.


Czarnek zachęcił wszystkich do współpracy w ramach Akademii Kopernikańskiej. Jak podkreślił, Akademia Kopernikańska jest uzupełnieniem i daje możliwość współpracy "wszystkich ze wszystkich uczelni i instytucji, które do tej pory w Polsce zostały powołane, funkcjonują i rozwijają naukę".

"Gratuluję tego, co dzisiaj (się wydarzyło-PAP). Życzę powodzenia w następnych przedsięwzięciach tu na ręce pana sekretarza generalnego prof. Krzysztofa Górskiego, pana rektora Leszka Markuszewskiego i pana dziekana Zbigniewa Krysiaka" - powiedział Czarnek.

Jak podano, w czwartek nastąpi otwarcie Kolegium Filozofii i Teologii w Krakowie. W szkole mają jeszcze funkcjonować: Kolegium Astronomii i Nauk Przyrodniczych w Toruniu, Kolegium Nauk Medycznych w Olsztynie, Kolegium Nauk Prawnych w Lublinie.







Wnioski z wojny na Ukrainie.

"Polska musi być gotowa na każdy scenariusz"



24.05.2023

Polscy generałowie są zgodni, że rozwój polskich sił zbrojnych musi postępować, a Polska musi być gotowa na każdy scenariusz. Generałowie wzięli udział w dyskusji o wnioskach, jakie dla polskiej armii płyną z wojny na Ukrainie, która odbyła się podczas "Defence 24 Day" w Warszawie.




Dowódca Generalny Rodzajów Sił Zbrojnych, generał Wiesław Kukuła podkreślił, że Polska ze względu na swoje położenie musi inwestować w rozwój obronności. - Musimy sobie zdawać sprawę z tego, że nie ma odwrotu. My nie mamy dylematu, czy to robić, tylko w jaki sposób to zrobić - powiedział generał Wiesław Kukuła.

Różnice w geografii Polski i Ukrainy Polską a Ukrainą

Generał broni Jarosław Gromadziński zwrócił uwagę na to, że Wojsko Polskie nie może rozwijać się na podstawie wniosków płynących z wojny na Ukrainie. Polska i Ukraina to zupełnie różne państwa pod względem geograficznym, dlatego ewentualna wojna nad Wisłą będzie wyglądała inaczej niż wojna obronna nad Dnieprem - przekonywał.

- Chciałbym zwrócić uwagę na głębokość. Ukraina jest dużym krajem - powiedział generał. - Jeżeli teraz popatrzymy na nasz kraj, od granicy do linii Wisły, to my nie mamy głębokości. Musimy być szybsi, musimy szybciej reagować, musimy się do tego przygotować - powiedział generał Jarosław Gromadziński.
Potrzeba wykształconych medyków. "Najlepszą bronią jest człowiek"

Generał podkreślił także, że trwająca wojna przypomina wojnę pozycyjną, a przez to głównym zagrożeniem jest artyleria. Ze względu na to koniecznie jest przeszkolenie i przygotowanie dużej liczby medyków pola walki, którzy będą mogli działać na linii frontu i ratować rannych żołnierzy.

- Razem z Ukraińcami doszliśmy do wniosku, że trzeba zwiększyć liczbę ratowników medycznych - powiedział generał. - Były organizowane szkolenia, aby wyszkolić takiego ratownika, wyposażyć i wysłać na front. Wszystko po to, by zachować człowieka. Dzisiaj najnowocześniejszą i najlepszą bronią jest człowiek - powiedział generał Gromadziński.



Podczas debaty generałowie podkreślali także, że obok zakupów nowoczesnego sprzętu należy równocześnie rozbudowywać logistykę i odpowiednio planować zaopatrzenie.

Wojna na Ukrainie, a szczególnie bitwa o Kijów, pokazała, że źle zorganizowana logistyka może doprowadzić do porażki, pomimo przewagi w ludziach i sprzęcie - przekonywali polscy wojskowi.





----

Inwestycje w marynarkę wojenną. 

Generał Kukuła: Morze Bałtyckie jest dla nas wyjątkowo ważne


Generalny Dowódca Rodzajów Sił Zbrojnych, generał Wiesław Kukuła, w rozmowie z Informacyjną Agencją Radiową podkreślił znaczenie rozwoju floty w strategii obronnej Polski. Zdaniem generała, na Bałtyku znajduje się krytyczna infrastruktura, której Polska w przypadku ewentualnego konfliktu będzie zmuszona bronić.

Generał Kukuła mówiąc o rozwoju polskiej floty podkreślił, że pomimo małej powierzchni i głębokości Morze Bałtyckie jest dla nas i dla naszej energetyki wyjątkowo ważne.

- Z punktu widzenia wojskowego patrzymy na Bałtyk w sposób holistyczny i poszukujemy rozwiązań, które umożliwią nam prowadzenie asymetrycznej walki w czasie wojny. Chodzi też o zabezpieczenie naszej krytycznej infrastruktury po to, żeby nie osłabić bezpieczeństwa Polski i nie doprowadzić do warunków korzystnych do wybuchu wojny - powiedział generał.


---




Współtwórca ChatGPT do Polaków: Nie wiem, jak to robicie





Szef OpenAI - Sam Altman, Wojciech Zaręba – współzałożyciel firmy Open AI oraz Szymon Sidor – naukowiec wybrali się w podróż po świecie, by – jak sami zrelacjonowali – porozmawiać z użytkownikami, programistami i przedstawicielami instytucji rządowych o możliwościach i zagrożeniach wynikających z rozwoju sztucznej inteligencji (SI). Stworzone przez nich narzędzie – ChatGPT4 zyskało ogromną popularność na całym świecie i stało się przedmiotem poważnych debat

Wtorkowe spotkanie na Uniwersytecie Warszawskim obyło się w ramach inicjatywy IDEAS NCBiR. Prowadząca spotkanie dziennikarka zapytała, czy twórcy ChatGPT nie żałują, że udostępnili narzędzie szerokiemu gronu odbiorców zbyt szybko, jeszcze przed wprowadzeniem jakichkolwiek regulacji szykowanych np. przez Unię Europejską.


Częściej spotykaliśmy się z zarzutem, że działamy zbyt wolno; że zbyt długo – bo aż 8 miesięcy trzymamy ChatGPT w laboratorium. Oddanie ChatGPT4 na wczesnym etapie w ręce społeczeństwa ma sens, bo pomaga zauważyć błędy, zanim urosną w siłę i staną się niebezpieczne. Również instytucje nadzorujące bezpieczeństwo mają w ten sposób czas na stworzenie ram prawnych. Ten proces uczenia się musi odbywać się w ścisłej współpracy ze społeczeństwem – powiedział szef OpenAI Sam Altman.

Podkreślił też, że „jak każda znacząca dla rozwoju ludzkości technologia, SI też może być wykorzystana w zły sposób”. Jako przykład podał energię atomową.


Na całym świecie musimy pochylić się nad szukaniem rozwiązań, żeby się zabezpieczyć. Może SI nie będzie aż tak niebezpieczna jak energia atomowa, która wpadnie w niepowołane ręce, ale dopóki nie poznamy jej bliżej, powinniśmy się zachowywać tak, jakby była podobnie niebezpieczna – przestrzegał Altman.

Zapytany czy nie boi się, że stworzone przez firmę OpenAI rozwiązanie oparte na sztucznej inteligencji może zagrażać demokracji przez szerzenie dezinformacji podczas kampanii wyborczych w różnych krajach, przytaknął.


Obawiamy się. Jedną z rzeczy, którą staramy się robić podczas naszej podróży po świecie, są rozmowy z ludźmi, którzy tworzą regulacje prawne. Potrzebny jest system monitorowania firm takich jak nasza, by użytkownicy wiedzieli, że rozmawia z nimi sztuczna inteligencja, a nie człowiek
- zaznaczył.


Dodał, że jednocześnie część pracy zawsze będzie w tzw. otwartym dostępie (open access) i „tego nie da się zatrzymać”, więc „trzeba pomyśleć o adaptacji społeczeństw do tego stanu rzeczy”.



Na pytanie publiczności: „skąd czerpiecie wiedzę na temat – co jest etyczne w obszarze sztucznej inteligencji?” – Altman, Zaręba i Sidor nie potrafili odpowiedzieć żadnym konkretem.




Chcemy, żeby jakość życia ludzi na świecie zmieniała się na lepsze. Robimy też wszystko, by rozwiązywać problemy związane z bezpieczeństwem, dlatego rozmawiamy z wieloma instytucjami
– powiedział Altman.


Altman wypowiedział się także na temat polskich inżynierów.


Nie wiem, jak to robicie w Polsce, że szkolicie tak znakomitych inżynierów i badaczy. 
Mają oni niezwykły rygor, co przekłada się na ogromne sukcesy OpenAI. 
To dość niesamowite, jak duży wpływ ma na nas [ich kultura pracy] – podsumował CEO.






-----





Zdecydowana większość Polaków uważa, że w Polsce żyje się bezpiecznie. 

Najnowszy sondaż nie pozostawia złudzeń


- 88 proc. badanych uważa, że Polska jest krajem, w którym żyje się bezpiecznie. 96 proc. sądzi też, że ich najbliższa okolica jest bezpieczna i spokojna. 83 proc. w ciągu ostatnich pięciu lat nie padło ofiarą żadnego przestępstwa - wynika z sondażu CBOS.


W corocznym badaniu CBOS zapytało ankietowanych o poczucie bezpieczeństwa i zagrożenia przestępczością w Polsce. Obecnie 88 proc. badanych uważa, że Polska jest krajem, w którym żyje się bezpiecznie. Przeciwnego zdania jest 9 proc., a opinii na ten temat nie ma 3 proc.

Poczucie bezpieczeństwa Polaków wzrosło

"W stosunku do ubiegłego roku obserwujemy istotny wzrost poczucia bezpieczeństwa Polaków - o 5 punktów procentowych zwiększył się odsetek uważających Polskę za kraj bezpieczny, a o 4 punkty zmalał udział będących przeciwnego zdania w tej sprawie" - podało Centrum Badania Opinii Społecznej.

Ponadto 96 proc. respondentów sądzi, że bezpieczna i spokojna jest ich najbliższa okolica (dzielnica, osiedle, wieś). To tyle samo, co w ubiegłym roku. Przeciwne zdanie o swoim miejscu zamieszkania ma 3 proc., czyli o jeden punkt procentowy mniej niż rok temu.

Względem poprzedniego badania zmniejszyło się poczucie zagrożenia przestępczością. Według CBOS obawy, że padnie się ofiarą przestępstwa, ma 36 proc. badanych, czyli o 4 punkty procentowe mniej niż rok temu. 61 proc., czyli o 3 punkty procentowe więcej, takich obaw nie ma.
Ponad 80 proc. badanych nie padło ofiarą przestępstwa

CBOS zapytał też o osobiste doświadczenia respondentów. Jak się okazało, 83 proc. z nich w ciągu ostatnich pięciu lat nie padło ofiarą żadnego przestępstwa.

"Wśród pozostałych najwięcej doświadczyło kradzieży (12 proc., tyle samo co w 2022 roku). Odsetek badanych, którym włamano się do domu, mieszkania lub jakiegokolwiek innego pomieszczenia, sięga 5 proc. i nie zmienił się od 2020 roku. Umyślnego zranienia lub pobicia doświadczyło w ciągu ostatnich pięciu lat 2 proc. respondentów (bez zmian od 2020 roku)" - wyjaśniło CBOS.








W porównaniu z ubiegłym rokiem zwiększył się z 1 proc. do 2 proc. odsetek ankietowanych, którzy zostali napadnięci i obrabowani.

"O jeden punkt procentowy zmalał zaś udział osób, które padły ofiarą innych niż wymienione w pytaniu przestępstw, np. mobbingu, oszustwa, wycieku danych czy wyłudzenia (4 proc.)" - podało CBOS.




Badanie zostało zrealizowano w dniach 11-20 kwietnia br. na reprezentatywnej imiennej próbie pełnoletnich mieszkańców Polski, wylosowanej z rejestru PESEL, liczącej 1081 osób. Przeprowadzono je w ramach procedury mixed-mode, więc każdy respondent wybierał samodzielnie, czy wywiad będzie bezpośredni (CAPI), telefoniczny (CATI), czy internetowy (CAWI). Każda ankieta miała ten sam zestaw pytań i strukturę. Metodę CAPI wybrało 56,9 proc., metodę CATI 24 proc., a metodę CAWI 19,1 proc.










Wnioski z wojny na Ukrainie. "Polska musi być gotowa na każdy scenariusz" - Wiadomości - polskieradio24.pl


Inwestycje w marynarkę wojenną. Generał Kukuła: Morze Bałtyckie jest dla nas wyjątkowo ważne - Wiadomości - polskieradio24.pl


"Powinniśmy pochylić się nad kwestią reparacji dla Polski". Wiceszef MSZ cytuje niemieckiego polityka - Wiadomości - polskieradio24.pl


Otwarcie kolegium Szkoły Głównej Mikołaja Kopernika. Czarnek: celem stworzenie elit dla Polski, Europy i świata - Wiadomości - polskieradio24.pl


Mularczyk: Niemcy tchórzliwie chowają się za immunitetem jurysdykcyjnym | Polska Agencja Prasowa SA (pap.pl)


Debata o transporcie kolejowym. "W momentach kryzysowych staje się niezawodnym środkiem komunikacji" - Gospodarka - polskieradio24.pl


Dowódca Generalny RSZ: wojna jest wielką zmienną. Przewidujemy bardzo silny udział sił powietrznych | Polska Agencja Prasowa SA (pap.pl)


Min.Czarnek: misją Akademii Kopernikańskiej jest tworzenie elit naukowych dla Polski, Europy i świata  | Polska Agencja Prasowa SA (pap.pl)


Zdecydowana większość Polaków uważa, że w Polsce żyje się bezpiecznie. Najnowszy sondaż nie pozostawia złudzeń - Wiadomości - polskieradio24.pl


Współtwórca ChatGPT do Polaków: Nie wiem, jak to robicie - wGospodarce.pl