To jest oczywiście uderzenie w ludzi, w wyborców, a nie w Nawrockiego.
Tu nie chodzi o obrzucanie błotem kandydata na prezydenta.
Im chodzi o to, by ludzi odwieść od głosowania na niego.
To ludzie są celem tych działań, by im go obrzydzić, by ich zmanipulować wbrew ich interesom, nie Nawrocki.
przedruk
01.12.2024 08:33
Mucha: Tak się boją Nawrockiego. Mainstream w gorączce
Wbrew oficjalnemu bagatelizowaniu przez środowisko koalicji 13 grudnia kandydatury Karola Nawrockiego już widać, że stanowi on potężne zagrożenie dla operacji „domknąć system”, która ma się dokonać wraz z wygraną Rafała Trzaskowskiego. Pokazuje to przede wszystkim histeryczna aktywność aparatu propagandy mediów III RP.
Wojciech Mucha | Niezalezna.PL
Pierwszy akord brudnej kampanii pojawił się wraz z ogłoszeniem, że to prezes IPN będzie kandydatem w wyborach prezydenckich. Wówczas w mediach społecznościowych pojawiły się szokujące fotografie, na których widać mężczyznę wykonującego hitlerowski gest, z komentarzami, że na zdjęciu ma znajdować się Karol Nawrocki. W rzeczywistości mężczyzną tym był niejaki Tomasz Greniuch, wydalony wiele lat temu z IPN historyk. Jegomość podnoszący dłoń nie był nawet podobny do Nawrockiego, jednak nie przeszkodziło to anonimowym kontom w sianiu dezinformacji, że hajlująca osoba to kandydat na prezydenta.
Trolle kłamią, a mediaworkerzy rezonują
Za pierwotne rozprzestrzenianie tego kłamstwa odpowiedzialne są internetowe trolle z „Sieci na wybory” i „Silnych razem”, a więc zorganizowane cyberbojówki wspierające koalicję 13 grudnia. Temat natychmiast przejęli ludzie mniej anonimowi, jednak nie mniej zapiekli, jak np. znany kiedyś dziennikarz, a dziś internetowy hejter Tomasz Lis. To dzięki nim kłamstwo zyskało uwiarygodnienie, a co najważniejsze, rozproszyła się odpowiedzialność za szerzenie tej oczywistej dezinformacji – wiele osób podawało kłamstwo o „hajlującym Nawrockim” w poczuciu bezkarności.
Warto przy tym dodać, że wielu internautów i dziennikarzy natychmiast zwracało uwagę, że jest to nieprawda, i podawało teksty opisujące historię Greniucha (np. mój tekst na ten temat, który lata temu opublikowałem na portalu TVP.info, a który został usunięty po bezprawnym przejęciu Telewizji przez ekipę Bartłomieja Sienkiewicza). Pomimo tego rzecz żyła swoim życiem i trafiła do internetowej telewizji „Super Expressu”, gdzie jako fakt została powtórzona przez Bartosza Wielińskiego (zastępca naczelnego „Gazety Wyborczej”) i dodatkowo przez ekspertkę komisji Jarosława Stróżyka Katarzynę Bąkowicz, która mówiła wręcz o „słynnym geście” Nawrockiego. Sprawa bulwersuje tym bardziej, że Bąkowicz mieni się… ekspertem od dezinformacji, jest wykładowczynią i autorką książek o fake newsach. Co prawda stanowcza reakcja IPN sprawiła, że Lis, Luft i paru innych – w tym Wieliński i Bąkowicz – wycofali się z tego, co powiedzieli, ale rzecz zyskała rozgłos, którego żadne tłumaczenia nie zrównoważą. Dość powiedzieć, że nawet informujące o manipulacji teksty (np. na portalu Onet) podawano tak, by pozostawiać niedomówienie. Cel takiego działania jest oczywisty: zakodować skojarzenie, niczym w znanym powiedzeniu, że „nieważne, czy ukradł, czy jemu ukradli – był zamieszany”.
Liczy się nie treść, ale szybki przekaz
I tak to właśnie będzie wyglądało. Kłamstwa wrzucane do rozrzutnika niczym obornik mają chlapać po całej przestrzeni informacyjnej tak, by nie sposób było odróżnić ich od prawdy, i będzie się to działo ze zwielokrotnioną w stosunku do poprzednich lat częstotliwością. To tym różnić się będzie ta kampania od poprzednich. Kłamstw będzie jeszcze więcej. Dlaczego? Otóż, jak wynika z opublikowanego przed miesiącem raportu („Polacy w internecie – rozrywka, praca, codzienność”, opracowanego przez K+Research we współpracy z firmą Nexera), „Polacy masowo oglądają w internecie treści rozrywkowe, w tym krótkie filmy i ich kompilacje”, podobnie jest z mediami społecznościowymi, gdzie od dłuższego czasu próżno szukać pogłębionych analiz i dyskusji, jak miało to miejsce jeszcze np. w 2015 r.
Ich miejsce zajmują kilkusekundowe filmiki, memy lub krótkie komunikaty. W takiej kakofonii łatwo natknąć się na dezinformację, a dużo trudniej na jej sprostowanie. Wiedzą o tym doskonale specjaliści od prania mózgów i dlatego takie operacje jak „hajlujący Nawrocki” będą powtarzane. Ale to nie wszystko, bo już widać, że powrócono do starego, znanego z poprzednich cykli wyborczych mechanizmu „ataku autorytetem”. Poszukiwane są dowolne osoby, które mogą powiedzieć cokolwiek złego na Nawrockiego, choćby był to nauczyciel z podstawówki, sąsiadka lub dawny kolega, który ma noszony od lat żal o cokolwiek. Znamy to doskonale, już od 2015 r. Andrzej Duda był na łamach mediów III RP krytykowany przez anonimowych i nie tylko nauczycieli i wykładowców.
Na tego typu zagrywki również Nawrocki musi być gotowy. Bo o ile oczywiście życiorys każdego kandydata na prezydenta powinien być znany opinii publicznej, o tyle nie miejmy złudzeń, że niezależnie od tego, czy obecny prezes IPN był krnąbrnym dzieciakiem z głową pełną pomysłów, czy skupionym na nauce milczkiem, wszystko zostanie przedstawione jako przywara. Przesadzam? Cóż, przypomnijmy choćby fragment dotyczący Andrzeja Dudy z „Gazety Wyborczej” z 2015 r.: „Wśród nauczycieli są jednak i tacy, którzy nie szczędzą Dudzie złośliwości. – Budyń waniliowy z soczkiem malinowym – mówi emerytowana polonistka.
Mechanizm przećwiczony na Andrzeju Dudzie
Tak, tak, to prawdopodobnie z tej anonimowej wypowiedzi pochodzi pogardliwe określenie „budyń”, którego do dziś używają wobec prezydenta jego przeciwnicy. Te kpiny trwały zresztą przez całe dwie kadencje prezydentury Andrzeja Dudy. Gdy nie ma czym zaatakować, wystarczy zadzwonić do dyżurnego autorytetu. Jako taki bryluje np. prof. Jan Zimmermann, profesor prawa na Uniwersytecie Jagiellońskim, promotor pracy doktorskiej prezydenta Andrzeja Dudy, który jeszcze rok temu powiadał, że „wstyd mu, że miał takiego doktoranta”. Skomentował w ten sposób… fakt podpisania przez prezydenta ustawy o powołaniu komisji ds. badania rosyjskich wpływów. Ten sam prof. Zimmermann uzasadniał jednocześnie najazd koalicji 13 grudnia na TVP, mówiąc, że choć „Sienkiewicz pojechał po bandzie”, to „rewolucja ma swoje prawa”.
Tak będzie i teraz. Już w mijający poniedziałek ukazał się na portalu Onet tekst pt. „Tak Karola Nawrockiego wspominają na uczelni. Zarzucił mi, że daję studentom lewacką propagandę”, który miał oczywiście budować wrażenie Nawrockiego jako radykalnego i nastawiać sceptycznie czytelników portalu. I tylko w końcu artykułu ten sam wykładowca (anonimowy) przyznaje, że student był dobrze przygotowany do zajęć. Nawrocki jest poddawany atakom ze strony mediów III RP od pierwszej chwili. Szczególnie widać to podczas konferencji prasowych, na których pracownicy TVN24, nielegalnie przejętej TVP czy internetowych portali niemal rzucają mu się do gardła, starając wyprowadzić z równowagi wykrzykiwanymi pytaniami w stylu: „Co pan myśli na temat traktatu ottawskiego?” z jednej strony i „O której dzwonił do pana Jarosław Kaczyński?” z drugiej.
I choć oba pytania są zapewne zasadne, to przecież wiemy doskonale, że to metoda obliczona na to, że kandydat odpowie coś niefortunnego albo wykaże się niewiedzą, co będzie potem można kolportować jako internetowy mem. Przykładem skrajnej manipulacji jest sytuacja z czwartku, kiedy na zorganizowanej podczas wizyty w piekarni konferencji prasowej Nawrockiego nadszedł czas na zadawanie pytań. W tym momencie w nielegalnie przejętym TVP Info zakończono relację, a prowadząca program w studiu Wioletta Wramba powiedziała, że „niestety nie ma możliwości zadawania pytań”. Problem w tym, że nawet widzowie tej stacji mogli usłyszeć, że taka możliwość była. Doskonale widzieli to choćby widzowie „Republiki”, która kontynuowała transmisję.
Takich sytuacji będzie więcej, jednak poza brakiem rzetelności i propagandową naturą mediów III RP pokazują one także coś innego: wbrew oficjalnemu bagatelizowaniu przez środowisko koalicji 13 grudnia kandydatury Karola Nawrockiego stanowi on potężne zagrożenie dla operacji „domknąć system”, która miałaby się dokonać wraz z wygraną Rafała Trzaskowskiego. To dlatego wszystkie chwyty będą dozwolone. Zresztą – mówił o tym sam Rafał Trzaskowski, który spod parasola ochronnego mediów powiedział w środę: „To będzie najbardziej brutalna kampania w III RP”. Cóż, niczego innego się nie spodziewaliśmy.
Mucha: Tak się boją Nawrockiego. Mainstream w gorączce | Niezalezna.pl
przedruk
01.12.2024 08:33
Mucha: Tak się boją Nawrockiego. Mainstream w gorączce
Wbrew oficjalnemu bagatelizowaniu przez środowisko koalicji 13 grudnia kandydatury Karola Nawrockiego już widać, że stanowi on potężne zagrożenie dla operacji „domknąć system”, która ma się dokonać wraz z wygraną Rafała Trzaskowskiego. Pokazuje to przede wszystkim histeryczna aktywność aparatu propagandy mediów III RP.
Wojciech Mucha | Niezalezna.PL
Pierwszy akord brudnej kampanii pojawił się wraz z ogłoszeniem, że to prezes IPN będzie kandydatem w wyborach prezydenckich. Wówczas w mediach społecznościowych pojawiły się szokujące fotografie, na których widać mężczyznę wykonującego hitlerowski gest, z komentarzami, że na zdjęciu ma znajdować się Karol Nawrocki. W rzeczywistości mężczyzną tym był niejaki Tomasz Greniuch, wydalony wiele lat temu z IPN historyk. Jegomość podnoszący dłoń nie był nawet podobny do Nawrockiego, jednak nie przeszkodziło to anonimowym kontom w sianiu dezinformacji, że hajlująca osoba to kandydat na prezydenta.
Trolle kłamią, a mediaworkerzy rezonują
Za pierwotne rozprzestrzenianie tego kłamstwa odpowiedzialne są internetowe trolle z „Sieci na wybory” i „Silnych razem”, a więc zorganizowane cyberbojówki wspierające koalicję 13 grudnia. Temat natychmiast przejęli ludzie mniej anonimowi, jednak nie mniej zapiekli, jak np. znany kiedyś dziennikarz, a dziś internetowy hejter Tomasz Lis. To dzięki nim kłamstwo zyskało uwiarygodnienie, a co najważniejsze, rozproszyła się odpowiedzialność za szerzenie tej oczywistej dezinformacji – wiele osób podawało kłamstwo o „hajlującym Nawrockim” w poczuciu bezkarności.
Warto przy tym dodać, że wielu internautów i dziennikarzy natychmiast zwracało uwagę, że jest to nieprawda, i podawało teksty opisujące historię Greniucha (np. mój tekst na ten temat, który lata temu opublikowałem na portalu TVP.info, a który został usunięty po bezprawnym przejęciu Telewizji przez ekipę Bartłomieja Sienkiewicza). Pomimo tego rzecz żyła swoim życiem i trafiła do internetowej telewizji „Super Expressu”, gdzie jako fakt została powtórzona przez Bartosza Wielińskiego (zastępca naczelnego „Gazety Wyborczej”) i dodatkowo przez ekspertkę komisji Jarosława Stróżyka Katarzynę Bąkowicz, która mówiła wręcz o „słynnym geście” Nawrockiego. Sprawa bulwersuje tym bardziej, że Bąkowicz mieni się… ekspertem od dezinformacji, jest wykładowczynią i autorką książek o fake newsach. Co prawda stanowcza reakcja IPN sprawiła, że Lis, Luft i paru innych – w tym Wieliński i Bąkowicz – wycofali się z tego, co powiedzieli, ale rzecz zyskała rozgłos, którego żadne tłumaczenia nie zrównoważą. Dość powiedzieć, że nawet informujące o manipulacji teksty (np. na portalu Onet) podawano tak, by pozostawiać niedomówienie. Cel takiego działania jest oczywisty: zakodować skojarzenie, niczym w znanym powiedzeniu, że „nieważne, czy ukradł, czy jemu ukradli – był zamieszany”.
Liczy się nie treść, ale szybki przekaz
I tak to właśnie będzie wyglądało. Kłamstwa wrzucane do rozrzutnika niczym obornik mają chlapać po całej przestrzeni informacyjnej tak, by nie sposób było odróżnić ich od prawdy, i będzie się to działo ze zwielokrotnioną w stosunku do poprzednich lat częstotliwością. To tym różnić się będzie ta kampania od poprzednich. Kłamstw będzie jeszcze więcej. Dlaczego? Otóż, jak wynika z opublikowanego przed miesiącem raportu („Polacy w internecie – rozrywka, praca, codzienność”, opracowanego przez K+Research we współpracy z firmą Nexera), „Polacy masowo oglądają w internecie treści rozrywkowe, w tym krótkie filmy i ich kompilacje”, podobnie jest z mediami społecznościowymi, gdzie od dłuższego czasu próżno szukać pogłębionych analiz i dyskusji, jak miało to miejsce jeszcze np. w 2015 r.
Ich miejsce zajmują kilkusekundowe filmiki, memy lub krótkie komunikaty. W takiej kakofonii łatwo natknąć się na dezinformację, a dużo trudniej na jej sprostowanie. Wiedzą o tym doskonale specjaliści od prania mózgów i dlatego takie operacje jak „hajlujący Nawrocki” będą powtarzane. Ale to nie wszystko, bo już widać, że powrócono do starego, znanego z poprzednich cykli wyborczych mechanizmu „ataku autorytetem”. Poszukiwane są dowolne osoby, które mogą powiedzieć cokolwiek złego na Nawrockiego, choćby był to nauczyciel z podstawówki, sąsiadka lub dawny kolega, który ma noszony od lat żal o cokolwiek. Znamy to doskonale, już od 2015 r. Andrzej Duda był na łamach mediów III RP krytykowany przez anonimowych i nie tylko nauczycieli i wykładowców.
Na tego typu zagrywki również Nawrocki musi być gotowy. Bo o ile oczywiście życiorys każdego kandydata na prezydenta powinien być znany opinii publicznej, o tyle nie miejmy złudzeń, że niezależnie od tego, czy obecny prezes IPN był krnąbrnym dzieciakiem z głową pełną pomysłów, czy skupionym na nauce milczkiem, wszystko zostanie przedstawione jako przywara. Przesadzam? Cóż, przypomnijmy choćby fragment dotyczący Andrzeja Dudy z „Gazety Wyborczej” z 2015 r.: „Wśród nauczycieli są jednak i tacy, którzy nie szczędzą Dudzie złośliwości. – Budyń waniliowy z soczkiem malinowym – mówi emerytowana polonistka.
Mechanizm przećwiczony na Andrzeju Dudzie
Tak, tak, to prawdopodobnie z tej anonimowej wypowiedzi pochodzi pogardliwe określenie „budyń”, którego do dziś używają wobec prezydenta jego przeciwnicy. Te kpiny trwały zresztą przez całe dwie kadencje prezydentury Andrzeja Dudy. Gdy nie ma czym zaatakować, wystarczy zadzwonić do dyżurnego autorytetu. Jako taki bryluje np. prof. Jan Zimmermann, profesor prawa na Uniwersytecie Jagiellońskim, promotor pracy doktorskiej prezydenta Andrzeja Dudy, który jeszcze rok temu powiadał, że „wstyd mu, że miał takiego doktoranta”. Skomentował w ten sposób… fakt podpisania przez prezydenta ustawy o powołaniu komisji ds. badania rosyjskich wpływów. Ten sam prof. Zimmermann uzasadniał jednocześnie najazd koalicji 13 grudnia na TVP, mówiąc, że choć „Sienkiewicz pojechał po bandzie”, to „rewolucja ma swoje prawa”.
Tak będzie i teraz. Już w mijający poniedziałek ukazał się na portalu Onet tekst pt. „Tak Karola Nawrockiego wspominają na uczelni. Zarzucił mi, że daję studentom lewacką propagandę”, który miał oczywiście budować wrażenie Nawrockiego jako radykalnego i nastawiać sceptycznie czytelników portalu. I tylko w końcu artykułu ten sam wykładowca (anonimowy) przyznaje, że student był dobrze przygotowany do zajęć. Nawrocki jest poddawany atakom ze strony mediów III RP od pierwszej chwili. Szczególnie widać to podczas konferencji prasowych, na których pracownicy TVN24, nielegalnie przejętej TVP czy internetowych portali niemal rzucają mu się do gardła, starając wyprowadzić z równowagi wykrzykiwanymi pytaniami w stylu: „Co pan myśli na temat traktatu ottawskiego?” z jednej strony i „O której dzwonił do pana Jarosław Kaczyński?” z drugiej.
I choć oba pytania są zapewne zasadne, to przecież wiemy doskonale, że to metoda obliczona na to, że kandydat odpowie coś niefortunnego albo wykaże się niewiedzą, co będzie potem można kolportować jako internetowy mem. Przykładem skrajnej manipulacji jest sytuacja z czwartku, kiedy na zorganizowanej podczas wizyty w piekarni konferencji prasowej Nawrockiego nadszedł czas na zadawanie pytań. W tym momencie w nielegalnie przejętym TVP Info zakończono relację, a prowadząca program w studiu Wioletta Wramba powiedziała, że „niestety nie ma możliwości zadawania pytań”. Problem w tym, że nawet widzowie tej stacji mogli usłyszeć, że taka możliwość była. Doskonale widzieli to choćby widzowie „Republiki”, która kontynuowała transmisję.
Takich sytuacji będzie więcej, jednak poza brakiem rzetelności i propagandową naturą mediów III RP pokazują one także coś innego: wbrew oficjalnemu bagatelizowaniu przez środowisko koalicji 13 grudnia kandydatury Karola Nawrockiego stanowi on potężne zagrożenie dla operacji „domknąć system”, która miałaby się dokonać wraz z wygraną Rafała Trzaskowskiego. To dlatego wszystkie chwyty będą dozwolone. Zresztą – mówił o tym sam Rafał Trzaskowski, który spod parasola ochronnego mediów powiedział w środę: „To będzie najbardziej brutalna kampania w III RP”. Cóż, niczego innego się nie spodziewaliśmy.
Mucha: Tak się boją Nawrockiego. Mainstream w gorączce | Niezalezna.pl
JO powiedział/a
Niemcy wciaz nie moga zrozumiec, ze sa w wiekszosci swego Narodu pochodzenia Slowianskiego, ze prowadzeni przez Zydowskie Plemie do samozaglady przez Wieki….
Juziek powiedział/a
MatkaPolka powiedział/a
Niemcy pod Płaszczykiem Unii Europejskie po kolei podbijają każdy Europejski kraj – Polskę, Litwę, Łotwę, Czechy, Słowacje, Słowenie, Chorwacje – teraz przyszła kolej na Ukrainę
SŁOWIANIE TO WIELKA SIŁA – znacznie przewyższająca Germanów. – A jednak Germanie potrafili Polaka i inne bratnie narody słowiańskie OSZWABIĆ I PODBIĆ
JAK TO MOŻLIWE, ABY GARSTKA KRZYŻAKÓW – NARÓD KAPRALI – PAŃSTWO BEZ NARODU BYŁO W STANIE PODBIĆ SŁOWIAN Trzeba się otrząsnąć się z tego stanu – ogłupiania bezczelnej propagandy i fizycznego podboju . Promować słowiańszczyznę, słowiańską jedność, historie i kulturę – słowiańską przewagę nad Niemcami Niemcy sa wiecznym agresorem – jest to historycznie udokumentowane
Są zagrożeniem bytu narodowego i zagrożeniem bytu biologicznego Polski i Polaków – podboje krzyżackie, rozbiory, wojna światowa, a teraz Unia Europejska – przykrywka dla agresji Niemiec na Polskę i Europe środkowo Wschodnią
Trzeba przywrócić właściwe proporcje – stać się agresorem – rzucić Niemcy na kolana
Oni nie maja najmniejszych oporów w wyniszczaniu biologicznym Polaków –
SŁOWIAŃSKA SIŁA
Rosja 122, 500 000 – 85,3% , Ukraina 50, 568 000 – 96,6% , Polska 38, 032 000 – 98,7%
Czechy 10, 197 000 – 98,6%, Białoruś 10, 157 000 – 98,1%, Bułgaria 7, 500 000- 88,5%
Serbia 6, 155 100 – %85,0- Kazachstan 7, 563 000 – 44,0% , Słowacja 4, 658 000 – 87,4%
Chorwacja 4, 423 000 – 91,7%, Bośnia i Hercegowina 3, 515 700 – 97,8%
Słowenia 1, 882 000 – 94,2%, Macedonia 1, 510 000 – 73,2%, Czarnogóra 506 000 – 81,6%, Mołdawia 1, 234 000 – 28,3%, Łotwa 1, 171 000 -44,0%, Litwa 689 000 -18,1%, Estonia 552 000 – 35,2%, Kirgizja 1, 088 000 – 24,0%, Tadżykistan 480 000 – 8,4%, Azerbejdżan 459 000 – 6,2%, Turkmenistan 408 000 – 9,5%, Uzbekistan 1 928 000 – 9,1%
Niemcy 2, 025 000 – 2,5%
Gruzja 346 000 – 6,3%, Grecja 186 000 – 1,8%, Węgry 140 000 – 1,3%, Włochy 180 000- 0,3%, Rumunia 172 000 – 0,8%, Kosowo 97 300 – 5,3% ,Albania 5 000 – 0,2%
Austria 63 000 – 0,8%
W sumie razem 280, 390 100…podobnych , białych ludzi używających podobnego języka -60% słów wspólnych. Liczba ludności w Europie to 726 ml – bardzo zróżnicowana z bardzo dużym udziałem emigrantów z Azji i Afryki
revers powiedział/a
MatkaPolka powiedział/a
Oto w skrócie historia powstania i działania Werwolfu
Kiedy w 1945 roku Reinhard Gehlen, były generał wywiadu hitlerowskiego, przekazał USA mikrofilmy z tajnymi danymi z archiwów radzieckich, otrzymał od amerykańskich władz okupacyjnych zadanie utworzenia wywiadu niemieckiego. Wraz z zaufaną grupą oficerów Gehlen organizował tak zwane szczurze linie – trasy, którymi przerzucano do Ameryki Południowej i Środkowej zaopatrzonych w fałszywe dokumenty zbrodniarzy III Rzeszy. Ponad pięć tysięcy nazistów opuściło w ten sposób Europę i uniknęło procesów sądowych. Z pomocą CIA Gehlen zbudował organizację, którą w 1956 roku przejęła Niemiecka Republika Federalna jako Federalną Służbę Wywiadowczą (BND). Nic więc dziwnego, że wśród jej członków było wielu byłych oficerów SS i członków NSDAP, którzy brali udział w zbrodniach wojennych.
[...]
„Alianci przeszmuglowali przez granice pewną liczbę zbrodniarzy wojennych, między innymi oficerów SS, których werbowano później do działań wywiadowczych wymierzonych w Związek Sowiecki i jego satelitów”, pisze Neal Bascomb w książce „Wytropić Eichmanna”.
Dodaje, że obie organizacje – CIA i BND – rekrutowały byłych agentów SS, gestapo i Abwehry, choć oficjalnie temu zaprzeczały.
[...]
Trzeba było „zrehabilitować” także niemiecką armię. Norbert Frei w książce „Polityka wobec przeszłości. Początki Republiki Federalnej i przeszłość nazistowska” przypomina głosy w obronie niemieckich wojskowych. Gdy w 1949 roku w Hamburgu przed Trybunałem Wojskowym rozpoczął się proces feldmarszałka Ericha von Mansteina, Winston Churchill demonstracyjnie ofiarował 25 funtów na jego obronę.
Liczni oficerowie Wehrmachtu zajmowali wysokie stanowiska nie tylko w odradzającej się Bundeswehrze, ale także w Narodowej Armii Ludowej w NRD (niemal co drugi oficer wojskowego wywiadu był wyszkolony przez Abwehrę)
Funkcjonariuszem NSDAP był co trzeci członek gabinetu kanclerza Konrada Adenauera, co czwarty poseł w Bundestagu oraz wielu pracowników służby cywilnej i sądownictwa.. Dyrektorem kancelarii kanclerza Niemiec został zbrodniarz wojenny Hans Globke, współautor komentarza do ustaw norymberskich.
W roku 1951 niemieckie ministerstwo spraw zagranicznych zatrudniało 59 urzędników państwowych, z czego aż 43 należało w przeszłości do NSDAP, a ośmiu byłych nazistów zostało ambasadorami.
Norbert Frei opisuje skandal, jaki wybuchł w 1950 roku. Poseł do Bundestagu Wolfgang Hedler, były członek NSDAP, wygłosił przemówienie, w którym stwierdził, że Niemcy ponoszą najmniejszą winę za wybuch wojny, bojownicy ruchu oporu to zdrajcy ojczyzny, Niemcom zaś wcale nie działoby się lepiej, gdyby mogły dziś korzystać z siły żydowskiego ducha i żydowskiego potencjału gospodarczego.
Hedler stanął przed sądem, oskarżony o znieważenie pamięci ruchu oporu i obrazę Żydów niemieckich.
Spośród trzech sędziów dwóch należało do NSDAP, Hedler został więc uniewinniony, a przed gmachem sądu witały go wiwatujące tłumy. „Pora przestać węszyć za nazistami”, apelował w 1951 roku Konrad Adenauer.
Także niemieckie społeczeństwo domagało się zakończenia rozliczeń i powrotu do normalności.
POLITYCZNY BALAST
Amerykanie dopiero pod koniec lat siedemdziesiątych zaczęli sprawdzać, kogo wpuścili do kraju.
[...]
Obliczono, że około 10 tysięcy nazistów trafiło do USA, często za wiedzą władz. Teraz należało się ich pozbyć.
[...]
Niemiecki wywiad BND otworzył natomiast archiwa dotyczące agentów, którzy wcześniej pracowali dla reżimu Hitlera, dopiero w 2010 roku. Ujawnione dokumenty dotyczyły wewnętrznego dochodzenia, które w latach sześćdziesiątych przeprowadził specjalny wydział wywiadu RFN, nazwany Organisationseinheit 85.
Opracowany wówczas raport zawierał zarzut, że przez lata BND patrzyła przez palce na zbrodniczą działalność wielu funkcjonariuszy. Przez czterdzieści pięć lat dokument leżał zamknięty w szafie pancernej, zanim na jego odtajnienie zdecydował się szef wywiadu Ernst Uhrlau.
„Późniejsi pracownicy BND, którzy w latach 1933–1945 pełnili rozmaite funkcje – od zwykłego sekretarza policji w gestapo po Oberführera SS – brali udział w zamordowaniu milionów europejskich Żydów, masowych egzekucjach oraz prześladowaniach przeciwników Hitlera. Po powierzchownej denazyfikacji oraz upiększeniu życiorysów zostali o¬ni ponownie wykorzystani w szpiegowskiej wojnie przeciw Związkowi Sowieckiemu.
Do ich zatrudnienia dochodziło przeważnie za zgodą bądź milczącym przyzwoleniem amerykańskich tajnych służb”, pisał dziennik „Frankfurter Allgemeine Zeitung”. Znaleźli się wśród nich byli funkcjonariusze Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy, gestapo, Służby Bezpieczeństwa i Tajnej Żandarmerii Polowej.
W 1960 roku co najmniej 200 z 2450 pracowników wywiadu RFN służyło wcześniej w narodowosocjalistycznym aparacie terroru.
RZEŹNIK AGENTEM
Jaki los spotkał sprawców? Jednych zwolniono, większość otrzymała odprawę. Unikano drogi sądowej. W aktach Centralnego Archiwum pozostał ślad po 21 sprawach, prowadzonych przeciwko pracownikom BND w związku ze zbrodniami. Większość z nich zakończyła się podobnie jak w przypadku Ericha Deppnera, gestapowca, dowódcy plutonów egzekucyjnych.
W kwietniu 1942 roku w Amersfoort zabił 85 sowieckich jeńców wojennych. Sąd w Monachium uniewinnił go w 1964 roku, uzasadnił taki wyrok stwierdzeniem, że Deppner mógł kierować się przekonaniem, że były to represje zgodne z ówczesnym prawem międzynarodowym.
Niemiecki wywiad nie tylko krył dawnych funkcjonariuszy III Rzeszy przed wymiarem sprawiedliwości, lecz także współpracował ze zbrodniarzami.
Pod opiekuńcze skrzydła BND trafił Adolf Eichmann, logistyk Holokaustu, który po wojnie uciekł do Argentyny. Kolejnym odkryciem historyków był Klaus Barbie, esesman zwany rzeźnikiem Lyonu. Po wojnie stał się ważnym agentem w kontrwywiadzie amerykańskich wojskowych służb informacyjnych i pomagał tropić komunistów w okupowanych Niemczech. W 1951 roku dzięki funduszom z USA oraz wsparciu Watykanu wyjechał do Boliwii. Według „Spiegla”, w 1966 roku BND zarejestrowało go jako agenta 43118, nadając mu kryptonim „Orzeł”. Przez wiele lat Barbie pod nazwiskiem Klaus Altmann żył spokojnie w Boliwii, pisząc raporty dla BND. Przez rok dostawał nawet za to pieniądze. Przed sąd trafił dopiero w 1984 roku, gdy nowe władze Boliwii przekazały go Francji. Skazany na dożywotne więzienie, zmarł po czterech latach.
NEKROLOG DLA NAZISTÓW
Oceniając stosunek niemieckich polityków do brunatnej przeszłości, dziennik „Sueddeutsche Zeitung” przypomniał postawę szefa dyplomacji Willy’ego Brandta, późniejszego kanclerza RFN.
Wyraził on zgodę na odznaczenie Krzyżem Zasługi pierwszego stopnia „zbrodniarza zza biurka”, prokuratora w okupowanej przez Niemców Pradze Franza Nüssleina, skazanego w 1947 roku w Pradze w procesie o zbrodnie wojenne i wydanego w 1955 roku Niemcom.
Nüsslein pracował potem jako referent w MSZ.
W nekrologu opublikowanym w 2003 roku w gazetce ministerstwa nie wspominano nic o jego nazistowskiej przeszłości. Wybuchł skandal.
Ówczesny szef resortu Joschka Fischer zakazał publikowania nekrologów byłych członków NSDAP i powołał komisję historyków, która miała opracować raport na temat związków niemieckiego MSZ z reżimem nazistowskim. Komisja sięgnęła do archiwów i po czterech latach prac doszła do wniosku, że MSZ było uwikłane w Holokaust na dużo większą skalę niż dotychczas sądzono. W archiwach odnaleziono dokumenty potwierdzające udział dyplomatów w eksterminacji Żydów.
[...]
Rząd w Polsce jest rządem agenturalnym – to niemiecka agentura.
Niemcy przekupiły i skorumpowały nie tylko rząd, ale cale klasy polityczne – to nie są władze służące narodowi Polskiemu. Korupcja również przybiera najróżniejsze formy.
To fundacje niemieckie (Adenauera, Schumana) finansowały wybór Tuska, to media w 85% są w rękach niemieckich, polscy politycy i mężykowie stanu” są najwyraźniej korumpowani, bo innego wytłumaczenia nie ma (korupcja ma rożne formy – wysokie wynagrodzenia posłów do Parlamentu Europejskiego, dobra robota państwowa, stypendia, nagrody – niemieckie dla Tuska, za zasługi dla Niemców , bo nie dla Polski…).
Wszystkie profity z Polski wywożone sa na zachód do banków niemieckich
Odpowiedzialnych za to trzeba obciążyć nowego namiestnika niemieckiego w Polsce
Bundes – Obergruppenführer Donald Tusk, następca SS – Obergruppenführer Hansa Franka Gubernatora Generalnej Guberni -Generalgouverneur für die besetzten polnischen Gebiete
Niemiecki volksdeutsch, Żyd, Donald Tusk i Żydowica Anielica Merkel – Kesner , toż to ŻYDOGERMANIZM in statu nascendi– i tacy podejmują decyzje o stoczni.
Aniołki. Zbawcy Polski i polskiego przemysłu stoczniowego.
MatkaPolka powiedział/a
Chcą anulować skutki Umowy poczdamskiej – która cały czas negowali. Nie byli stroną Umowy Poczdamskiej – bezwarunkowo Kapitulowali
Doprowadzili do Umowy Moskiewskiej 1992 łączące RFN z NRD – umowa 2+4 (Niemcy + USA,WB, Rosja, Francja) – ta umowa jest nieważna, bo Umowa Poczdamska jest ponadczasowa i obowiązuje.
Niemcy wszystkim wmówili, że Umowa Moskiewska jest ważna, a Poczdamska nie jest ważna.
Agresja Niemiec przeciwko Polsce w XX i XXI wieku
http://wolna-polska.pl/wiadomosci/agresja-niemiec-przeciwko-polsce-w-xx-xxi-wieku-2013-10
ŚWIATOWY KONGRES POLAKÓW (WORLD CONGRESS OF POLES)
Stowarzyszenia Polaków Poszkodowanych w II WOJNIE ŚWIATOWEJ, w wyniku agresji zbrodniczej nazistowskiej III Rzeszy Niemieckiej na Polskę w dniu 1. IX. 1939r.
RAPORT Nr 1 DOTYCZĄCY
Cala polityka i wysiłki propagandowe niemieckie polegają na negacji faktu, ze II wojna światowa w ogóle miała miejsce, ze w samej ostatniej II wojnie światowej zginęło 60 milionów ludzi w tym 8 milionów Polaków, usiłują zrzucicie z siebie odpowiedzialność i przypisać swoje winy innym.
POLACY Z OFIAR WOJNY STAJA SIĘ SPRAWCAMI.
Nie chcą dopuścić do wypłacenia Polsce i indywidualnie Polakom – ofiarom wojny i spadkobiercom ofiar należnych im odszkodowań. – to z procentem składanym – 25 TRYLIONÓW dolarów
Historia Polski to w przeważającej mierze wojny z Prusami, historia bandyckich napadów, mordów, kradzieży, zniewalania i podporządkowani. Historia jest długa – od zaproszenia Krzyżaków w 1226 r. poprzez wymordowanie słowiańskiego bałtyckiego plemienia Prusów i przyjęcia ich nazwy, poprzez wojny krzyżackie i bitwę pod grunwaldem w 1410 r. ekspansji na ziemie polskie, stworzenie Prus Książęcych, i późniejsze oderwanie ich od Polski Kresów Zachodnich (Śląska i Pomorza) i KresówW – Rusi i Litwy;
Poprzez Rozbiory – likwidacje państwa polskiego. W XX wieku dwie wojny światowe I wś i II wś
Niemcy fałszują historie, narzucają swoje prawa, narzucają swoje interpretacje – po więlokroć skompromitowane
Prusy sa wiecznym agresorem. Niczego się nie nauczyli.
( Świadomie używam słowo Prusy, a nie Niemcy, żeby podkreślić istotę problemu i ciągłość historyczną – 350 małych księstw niemieckich zostało zjednoczone pod berłem pruskim Bismarcka dopiero w 1870 r. Prusy w istocie dokonały zaboru Niemiec tak jak dokonały Rozbiorów Polski)
Nie inaczej jest dziś. Prusy nienauczeni poprzednimi doświadczeniami ponownie atakują.
Unia Europejska – to kamuflaż dla nowej Wojny totalnej Prus przeciw Polsce i całej Europie a szczególnie Europie Wschodniej
Prusy sa wiecznym agresorem – ciągle napadają.
Niemcy prezentują mentalność bandyty.
Złodziej, bandyta – kradnie nie pyta. Zamordowali ofiarę i ukradli „zloty zegarek”
Rodzina odzyskała „zloty zegarek”, ale bandyta twierdzi, ze to jego
.Do tego sprowadzają się roszczenia niemieckie – Ziomkostw czy Powiernictwa Pruskiego.
Najpierw napadali i mordowali, zagrabiali mienie i ziemie polskie – a teraz twierdzą, że to ich
Istniejący w Berlinie Institute for Cultural Diplomacy to najwyraźniej nowa forma starego Kulturkampfu
Bismarcka. Skąd my Polacy to znamy? Skąd znają to inne narody europejskie? To przejaw tej samej buty niemieckiej. Nawet nazwa prawie ta sama tylko brzmiąca po angielsku. NIEMCOM JAKOŚ NIC INNEGO NIE CHCE PRZYJŚĆ DO SZWABSKIEJ GŁOWY – TYLKO KULTURKAMPF, LEBENSRAUM, KORYTARZE I ROSZCZENIA.
Polska i wszyscy inni maja się dostosować do roszczeń niemieckich – bo inaczej będzie nie-kulturalnie i nie-dyplomatycznie. A tenże Instytut mocno i aktywnie promuje Stany Zjednoczone Europy pod przewodnictwem Niemiec i bez granic. I na to są przeznaczane olbrzymie fundusze.
W dzisiejszych czasach jest to inna wojna – NIEWIDZIALNA WOJNA
* .Agresja prawna
* .Agresja finansowa
* .Agresja gospodarcza i ekonomiczna
* .Agresja polityczna – osadzanie na kluczowych decyzyjnych stanowiskach swoich wasali. Korupcja na wielka skale całych klas politycznych – na najwyższym szczeblu
* .Agresja propagandowa – media w Polsce sa w 85% niemieckie
* .Raketeering – tworzenie struktur finansowych mających na celu obrabowanie ofiary.
Metody sa inne, ale efekt i końcowy rezultat jest ten sam. To już nie są łapanki i roboty przymusowe u Bauera, niewolnicza praca w obozach, obliczona na wyniszczenie. Już nie trzeba wywozić dzieci z Zamojszczyzny, aby je zgermanizować – ludzie sami chcą emigrować, bo nie mają pracy i środków do życia.
Efekt jest ten sam, a może lepszy co agresja fizyczna i zabijanie – na frontach, obozach, więzieniach powstaniach.
Wyszły Tanki przyszły Banki
Następuję Pauperyzacja społeczeństwa, Depopulacja narodu polskiego, zniewolenie podporządkowanie.
Opracowania Stowarzyszenia Ofiar Wojny – o odszkodowaniach i roszczeniach Polskich od Niemców.
Żydowski volksdeutch, ObergruppenFührer DONALD TUSK, następca SS – ObergruppenFührera HANSA FRANKA, Gubernatora Generalnej Guberni Generalgouverneur für die besetzten polnischen Gebiete
Jest niemieckim agentem , oraz agentem Międzynarodowego Funduszu Walutowego w tej bezprecedensowej Niewidzialnej Wojnie prowadzonej przez Niemcy i odrodzony Militaryzm Pruski przeciw Polsce i innym krajom Europy Wschodniej