Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą semantyka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą semantyka. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 28 września 2025

Petent, nie klient






tekst nieskończony od 2024

ostatni 27.03.2025


Po to mamy różne słowa, by nimi określać różne czynności, różne rzeczy.


Każdy znak, każde słowo jakie zapisujemy - każdy dźwięk jaki wymawiamy - ma swoje znaczenie.

Dlatego słowo petent i klient znaczą coś zupełnie innego i w innym sensie są używane.
Podmieniając petent na klient zmieniamy znaczenie relacji osoby z urzędem.


Znaczenie słów często niesie ze sobą konsekwencje prawne.

Zmieniając jeden znak (np. przecinek) w zapisie ustawy, możemy całkowicie zmienić znaczenie zdania, a tym samym zmienimy znaczenie treści ustawy z czego wynikać będą różne konsekwencje prawne.


Nie można zmieniać znaczenia słów, bo to prowadzi do nieporozumienia, niezrozumienia i braku komunikacji - tego mogą co najwyżej chcieć ci, którzy uważają siebie za naszych wrogów.

Wiemy, że przyczyną pogubienia się ludzkości było pomieszanie, poplątanie wspólnego języka - metoda ciągle jest w użyciu i nie raz na blogu na to wskazywałem.

Należy bardzo pilnować, by nikt nie dokonywał zamiany znaczenia słów.



Sięgnijmy do zarania tych słów, do ich etymologii



Słowa te pochodzą z łaciny i ponieważ nie znalazłem polskiej etymologii tych słów, posłużyłem się  angielską stroną eng.wiktionary.org.


petent



Etymologia

Od petō ( „ Napadam, atakuję, żądam ” ) + ‎ -tiō .

(“I assault, attack, demand)




petītiō ( dopełniacz petītiōnis ) ; trzecia deklinacja

1. atak, pchnięcie, cios 

            Synonimy: invāsiō , impetus , incursiō , impressiō , aggressiō , assultus , oppugnātiō , incursus , appetītus , wystąpienie , concursus , vīs , ictus , procella

2. prośba , petycja , błaganie 

            Synonimy: postulatum , supplicātiō , supplicium , rogātiō , precātiō , prex

3. ubiegający się o urząd

4. ( prawo ) pozew, roszczenie

            Synonimy: postulatum , querella

5. ( prawo ) prawo do roszczenia




Widzimy więc, że słowo to określa zachowanie, które jest związane z ŻĄDANIEM i roszczeniem, z prawem do czegoś.

Jest to osoba występująca z pozycji siły i mająca prawo do czegoś.


Dlatego wg polskiego słownika petent to

człowiek ubiegający się o coś, składający swoją prośbę, podanie w urzędzie, sądzie itp.

człowiek załatwiający jakąś sprawę w urzędzie, instytucji, ubiegający się o coś; interesant'

są to osoby, które mają prawo coś otrzymać od państwa, tylko muszą złożyć oficjalną prośbę o to coś, też wnieść opłatę urzędową, jeśli taka jest.


Wiemy dobrze, że nasze relacje z urzędem tak nie wyglądają, co oznacza - że właściwe realcje już uległy zmianie w sposób jakiego zapewne więszość nie dostrzegła.

To oczywiście są też konsekwencje II wojny światowej, potajemne rządy gestapo wraz z figurantami z ZSRR

to też pokazuje jak te relacje de facto powinny wyglądać

W średniowieczu jak był pożar to wszyscy biegali z pomocą, a potem społeczność umówiła się, że będzie grupa ludzi, zawodowo zajmująca się gaszeniem pożaru

i tak powinno wyglądać państwo:


to powinna być umowa, między obywatelami, a desygnowanymi

jak widać - nie zawsze tak jest

a wybór odpowiednich ludzi do rządów jest kluczowy dla naszego bezpieczeństwa

stabilność rządów też jest jedną z najważniejszych rzeczy, a propo ostatnich wyborów z 2023 roku...









Z kolei klient:


ta etymologia jest trudniejsza, bo trzeba jeszcze ją sobie prawidłowo przełożyć z angielskiego - ponieważ mam z tym problem, angielską wersję podaję na dole strony do wglądu, a tutaj korzystam z francuskiej wersji językowej.


W tłumaczeniu będzie:



1. ( historia ) Rzymianin, który oddał się pod patronat szlachetnego lub potężnego obywatela .

2. Osoba korzystająca z opieki lekarza, chirurga, dentysty, prawnika lub innego członka wolnego zawodu .

3. ( handel ) Ten, kto kupuje od kupca, który zazwyczaj zatrudnia rzemieślnika itp.

4. ( ironiczny ) ( potoczny ) Osoba, z którą znajdujemy się w związku.

przykład: "Rozumiem, że niektórzy koledzy tracą panowanie nad sobą. Na ulicy niektórzy z naszych „ klientów ” to specjaliści od prowokacji". — (Brendan Kemmet, Policja SOS , Éditions du Cherche-Midi, 2011)


5. ( sieci komputerowe ) Oprogramowanie przesyłające za pośrednictwem sieci żądania do serwera , z którym jest połączone . Klient jest jednym z dwóch komponentów aplikacji klient-serwer .


W tej wersji pomijam obszerne przykłady, które nic nie wnoszą do sprawy, nas interesują pierwsze 3 punkty, bo ironiczne i stosowane w informatyce terminy nas nie interesują.

Widzimy więc, że słowo to określa zachowanie, które jest związane z ULEGŁOŚCIĄ, ZALEŻNOŚCIĄ, z pokornym oddawaniem siebie pod czyjąś opiekę, komendę, względnie dokonującą transakcji finansowej - kupna jakiegoś dobra od kogoś, kto zechce nam to coś sprzedać.


Dlatego wg polskiego słownika klient to


osoba kupująca coś w sklepie, korzystająca z usług banku, adwokata itp. lub załatwiająca sprawę w jakiejś instytucji

kupujący w sklepie; ten, kto korzysta z oferty, usług firm, zakładów, banków itp.; załatwiający sprawy w biurze, urzędzie itp. : Stały klient. Klient banku


Słownik języka polskiego dopuszcza używanie tego słowa na określenie osoby załatwiającej sprawy w urzędzie, ale jak wyżej zapisałem - z pozycji zależności, a nie z pozycji siły.

Jeżeli zamienimy słowo petent ("mam prawo") na słowo klient ("proszę ulegle") to zmienimy tak naprawdę rodzaj relacji obywatel - państwo.

Dlaczego urzędy dążą do tej zmiany?

Rozpatrzmy straszną opcję:

otóż najpierw dojdzie do zmiany relacji osoby z urzędem
ludzie zaczną traktować urząd jak sklep - bo są przecież klientami - i stanie się to normalne
akceptowalne

nie ma definicji w prawie kim jest klient ani petent

?

urząd każe sobie płacić za swoje usługi coraz więcej, coraz więcj... jak w banku, co trzyma TWOJE pieniądze, obraca nimi, obraca miliardami i ma miliardy zysków...

a ty będziesz musiał błagać, żeby twoja prośba została rozpatrzona

a pamiętacie termin "ten Polak"?

czyż to nie pasuje jeden do drugiego??


Państwo będzie jak sklep - (i widnows też !!) a sklep - to jest cudza własność - nie twoja.


Przyszłe pokolenia mają być nauczone, że państwu trzeba płacić, ale nie można mieć roszczeń - czyli?

Wrócimy do systemu pan - niewolnik, bo nawet to nie będzie monarchia jak za krzyżactwa, tylko gorzej. 

Banki i rząd idą ręka w rękę, co będzie, jak rząd każe zablokować ci konto, bo coś tam będzie mu nie pasować u ciebie?

Hę?

Zauważ - w Niemczech wielu ludzi nie ma własnego domu ani mieszkania, tylko całe życie wynajmują.

Pamiętacie jak pisałem kiedyś, taką dziwna rozmowę miałem, kiedy facet przekonywał mnie - po co kupować własne mieszkanie, skoro można całe życie wynajmować?

Głupie, nie?




Jak już kilka razy pisałem,

służby specjalne i 5 kolumna jest to potężna niewidzialna maszyna, która nieustanie dzień i noc nad wami pracuje

niezauważenie

oczywiście z definicji widać, że relacja petenta z państwem uległa zmianie

wiemy, że współcześnie obywatel wcale nie występuje z pozycj siły wobec państwa



Państwo jest to wymysł - niepotrzebny - który został skonstruowany jako pojazd niosący śmierć i zniszczenie wolnym ludziom żyjącym w całej Europie - o jednym pochodzeniu, kulturze i języku.

Wędrująca cywilizacja śmierci stworzyła państwo, by podbić przemielić i całkowiecie zmienić, wymazać historię Jana i ludzi tamtych czasów, wymazać 
 
historię
prawdę
język
miłość


Najpierw ma być przystosowanie do zmiany relacja obywatel - urząd, to się będzie ugruntowywać jakieś 30-40 lat, a wtedy prawne usankcjonowanie tej relacji.


Żeby korzystać z technologii leżącej w polskiej ziemi, muszą calkowicie panować nad wszystkimi urzędami i strukturami formalnymi - po to niszczą demografię i tresują młodzież i dzieci - szkoła!

SZKOŁA!!!














[klient rz. mos I, Mc. -ncie; lm M. -nci 'kupujący w sklepie; ten, kto korzysta
z oferty, usług firm, zakładów, banków itp.; załatwiający sprawy w biurze,
urzędzie itp. ‘: Stały klient. Klient banku.]

ale nam chodzi o to, że - z czasem - definicja tego słowa może ulec zmianie, zaś zmiana ta bedzie łatwiejsza dla tego słowa, niż dla słowa petent, 



w polityce:

osoba pozostająca w zależności od kogoś bogatego i wpływowego, który zapewnia jej byt, wymagając w zamian posłuszeństwa i wspierania jego interesów w działalności publicznej, zwłaszcza politycznej


w ekonomii


Klient - podmiot dokonujący zakupu dobra na rzecz własnej konsumpcji lub w celu dalszej dystrybucji, oraz nabywający prawa do jej własności. Klientem są nie tylko osoby fizyczne, ale także osoby prawne i jednostki administracji publicznej dokonujące zakupów towarów i usług oferowanych na rynku.


W polskim prawie definicja klienta nie została określona. W potocznym języku jego pojęcie zostało utożsamione z definicją konsumenta. 

Różnica między nimi polega na tym, w jakim celu zostaje zakupione dobro. W przypadku konsumenta jest to zakup w celu konsumpcji i zaspokojenia własnych potrzeb. Klientami są także podmioty, które zakupują dobro w celu dalszej dystrybucji w celu osiągnięcia określonych korzyści (np. dystrybutorzy). Natomiast każdy konsument jest klientem.

«osoba kupująca coś w sklepie, korzystająca z usług banku, adwokata itp. lub załatwiająca sprawę w jakiejś instytucji



potocznie:


Pojęcie „konsument” występuje jednocześnie na wielu płaszczyznach: w życiu codziennym, w naukach ekonomicznych, socjologii i innych naukach społecznych. 

W znaczeniu potocznym w języku polskim „konsument” to „nabywca towarów lub usług albo użytkownik jakichś zasobów lub dóbr” .


a wg prawa:


Konsument (spożywca, łac. consumens) – osoba, która nabywa towary na własny użytek; inaczej – ogniwo występujące na końcu łańcucha ekonomicznego.

Takie rozumienie prezentuje również Sąd Najwyższy w Polsce, który w jednym ze swych orzeczeń określił konsumenta jako spożywcę, nabywcę towarów na własny użytek, użytkownika. 

Nie istnieje uniwersalna, prawna definicja konsumenta – w polskim prawie pojęcie konsumenta zostało zdefiniowane w kodeksie cywilnym jako

"osoba fizyczna dokonująca z przedsiębiorcą czynności prawnej niezwiązanej bezpośrednio z jej działalnością gospodarczą lub zawodową". 

Na gruncie przepisów Konstytucji RP konsument jest rozumiany jako osoba nabywająca towar na własny użytek.






Poniżej pierwszy tekst, do którego mam taki komentarz.


Nie, nie podoba mi się ten tekst.

jest tu pokrętna ekwilibrystyka słowami, a to już jest sygnal ostrzegawczy.


Autor cały czas jest przeciwny sformułowaniu "klient", ale jednak nie do końca, bo dlaczego stosuje tryb warunkowy w zdaniu:


"Niestety, chyba są w błędzie"    ??


Kolejny koszmar.

 

przedruk









My, "klienci" ZUS

Łukasz Piechowiak

główny ekonomista Bankier.pl

2011-01-28 11:00



Czy osoba korzystająca z usług urzędu jest petentem, czy klientem? Obecnie w administracji panuje trend, że należy zmienić podejście do obywatela w taki sposób, by poczuł się jak konsument usług świadczonych przez daną instytucję. Zdaniem wielu urzędników, właśnie tego oczekują obywatele. Niestety, chyba są w błędzie.

Rzecznik ZUS na swoim oficjalnym blogu co jakiś czas zamieszcza informację dotyczące pozytywnych zmian w reprezentowanej przez niego instytucji. Trzeba przyznać mu rację, że Zakład przez ostatnie lata zrobił bardzo wiele, by być „bliżej” obywatela. Wyremontowano większość placówek, a z części usług można skorzystać za pośrednictwem internetu. Ponadto ZUS planuje na stałe wdrożyć rozwiązania na co dzień stosowane w biznesie m.in podział na front i back office.

Zmiany idą w dobrym kierunku. Jednak trudno powiedzieć, czy wykraczają one poza standardy oczekiwane przez obywateli. Raczej należałoby powiedzieć, że Zakład podobnie jak inne instytucje publiczne spóźnił się z wprowadzeniem nowoczesnych rozwiązań informatycznych. Innymi słowy administracja nie może, ale musi się unowocześniać.


Petent się źle kojarzy


Z drugiej strony trudno wymagać od obywateli, aby pozytywnie odnosili się do instytucji, z której usług muszą korzystać. Klient, czyli konsument dóbr i usług to osoba, która powinna mieć wybór, czy skorzystać z danej oferty. 


W przypadku ZUS i innych urzędów, taki wybór nie istnieje. 

Zatem nie da się zamienić petenta w klienta, dopóki istnieje prawny obowiązek korzystania z usług danej instytucji. 

Większość obywateli nie zmieni swojego nastawienia nawet, jak sprawy w urzędach będą załatwiane błyskawicznie. Nie dlatego, że administracja będzie robić to źle lub nie w takiej formie, jak tego oczekują petenci. Raczej z powodu, że w ogóle muszą się z nią kontaktować.

Oczywiście słowo klient kojarzy się o wiele lepiej niż „petent”, dlatego administracja będzie robić wszystko, by wyeliminować to słowo z „języka urzędowego”. Rzecznik Zakładu podkreśla, że priorytetem ZUS jest możliwie najwyższa satysfakcja klientów. Niestety trudno oczekiwać, by ci byli zadowoleni skoro wszystkie znaki na niebie i ziemi mówią o tym, że ich przyszła emerytura będzie niska. Więcej, nie ma prawnej możliwości zrezygnowania ze świadczonych przez Zakład usług. Choćby dlatego nie możemy pozwolić na to, by ktoś mylnie w urzędzie nazywał nas klientem.

Łukasz Piechowiak



Nie, nie podoba mi się ten tekst.





Petent czy klient. Kto puka do okienka w naszym urzędzie? Może obywatel?

14.07.2014

Petent, klient, interesant czy może, używając terminologii Kpa, strona? Jak nazywać mieszkańców, załatwiających swoje sprawy w urzędzie?



Petent, klient czy może, używając terminologii Kodeksu postępowania administracyjnego, strona? Jak nazywać mieszkańców, odwiedzających urząd gminy?

Dr hab. Tomasz Rostkowski z SGH zachęca, by używać sformułowania Obywatel. "Mnie, jako obywatelowi, to rozwiązanie się szalenie podoba" - wyznaje.

Dyskusję rozpoczęli Czytelnicy, komentując artykuł, w którym użyto określenia "petent". Zdaniem Sekretarza jest ono "beznadziejne". Jak zaznacza, nie dziwi się mieszkańcom, którzy nie lubią urzędników, skoro ci nazywają ich petentami.

Według Jarka każdy przychodzący do urzędu jest nie "petentem" a "klientem". To z kolei drażni mm, która wyznaje, że jest co prawda uczulona na słowo "petent", ale jeszcze bardziej denerwuje ją sformułowanie "klient".

„(...) klientem to ja jestem w sklepie po bułki, jak mogę wybrać sama sklep. Do tego, czy innego urzędu idziemy załatwić sprawy urzędowe ze względu na właściwość miejscową" - zauważa mm. Dlatego, powołując się na przepisy Kodeksu postępowania administracyjnego, proponuje określenie "strona".

„(...) nie powinna być państwu obca terminologia Kpa - a więc do urzędu przychodzi nie petent, interesant i nie klient, ale strona (...) najprościej, najładniej i w zgodzie z Kpa" - podkreśla.

Przeciw takiemu sformułowaniu protestuje Rozalinda. „Stroną z Kpa może i jest strona z Kpa, ale urzędy załatwiają nie tylko administracyjne sprawy. Jest jeszcze oświata, działalność gospodarcza, zarządzanie kryzysowe, podatki itd., itp... I koncepcja padła..." - zauważa.

Zdaniem dr. hab. Tomasza Rostkowskiego ze Szkoły Głównej Handlowej, mieszkaniec, który przychodzi do urzędu, na pewno nie jest klientem - interesantem też nie.

„Ostatnio uczestniczyłem w podobnej dyskusji. Ze wszystkich określeń, które podczas tej burzy mózgów padały, na koniec wybrano bardzo oczywiste sformułowanie - Obywatel - pisane wielką literą. Mnie, jako obywatelowi, to rozwiązanie się szalenie podoba. Klientem urzędów się nie czuję" - mówi dr Rostkowski.






-----------------------------





Z kolei klient:




Etymology

Possibly an alteration of cluēns, present active participle of clueō (“I am called, named, esteemed”), or more likely from clīnō (“to lean”). Ultimately from the root *ḱel- (“to incline”).

Prawdopodobnie jest to odmiana cluēns, imiesłowu czynnego czasu teraźniejszego clueo  („jestem powołany, nazwany, szanowany”) lub, co bardziej prawdopodobne, od clīnō („opierać się [na kimś]”). Ostatecznie od rdzenia *ḱel- („pochylać się, nagiąć, skłonić, nachylić”).


Rzeczownik

cliēns m lub f ( dopełniacz clientis ) ; trzecia deklinacja

1. klient
2. klient, opiekun, zwolennik
3. towarzysz, ulubieniec
4. ( narodu ) sojusznik, wasal
5. jeden pod ochroną określonego bóstwa cliēns Bacchī — „ klient Bachusa”



Noun

cliēns m or f (genitive clientis); third declension customer
clientretainerfollower
companionfavorite
(of a nation) allyvassal
one under the protection of a particular deitycliēns Bacchī — "client of Bacchus"




-------------







https://en.wiktionary.org/wiki/petitio#Latin

https://fr.wiktionary.org/wiki/client#fr





https://mfiles.pl/pl/index.php/Klient

https://fr.wiktionary.org/wiki/client#fr

https://fr.wiktionary.org/wiki/petitio

https://www.etymonline.com/word/client

https://pl.wiktionary.org/wiki/klient



https://pl.wiktionary.org/wiki/petent

Konsument (prawo) – Wikipedia, wolna encyklopedia



https://wsjp.pl/haslo/podglad/19328/klient


bankier.pl/wiadomosc/My-klienci-ZUS-2278819.html

samorzad.pap.pl/kategoria/praca/petent-czy-klient-kto-puka-do-okienka-w-naszym-urzedzie-moze-obywatel


warszawa.naszemiasto.pl/o-wyzszosci-klienta-nad-petentem-slow-kilka/ar/c8-2636374

https://sjp.pwn.pl/slowniki/klient.html

https://chomikuj.pl/Izakolobrzeg/J*c4*99zykoznawstwo/S*c5*82owniki/Bogus*c5*82aw+Dunaj+-+S*c5*82ownik+wsp*c3*b3*c5*82czesnego+j*c4*99zyka+polskiego,8342356289.pdf


https://www.google.com/search?q=petent+etymologia&oq=petent+&gs_lcrp=EgZjaHJvbWUqCAgAEEUYJxg7MggIABBFGCcYOzIOCAEQRRgnGDsYgAQYigUyBwgCEAAYgAQyBwgDEAAYgAQyBwgEEAAYgAQyBwgFEAAYgAQyBggGEEUYPDIGCAcQRRg80gEJNjc2NDVqMGo3qAIAsAIA&sourceid=chrome&ie=UTF-8



środa, 10 maja 2023

Nożownik - Ustawka mediów

 







Znowu to samo...


Nożownik – w dawnych czasach rzemieślnik na podgrodziu zajmujący się wytwarzaniem noży.
 Dziś – określenie hobbysty lub rzemieślnika zawodowo zajmującego się powyższym.

 
Zamiast "nożownik" powinno być "atak z użyciem noża".
 
Albo - "hobbysta zaatakował"




Słowo "nożownik" użyć można też jako określenie kogoś, kto zwyczajowo używa noża do rabunku - ale czy tak jest? Istnieje taka profesja w Polsce, specjalizacja w sztukach walki na noże - jak w filmach to pokazują??

Gdyby tak było - miałoby to jakiś sens - "o, policja wie o tym facecie, że stosuje nóż zamiast broni palnej podczas rabunku"

- "to mistrz walki na noże - szpicle donoszo, że w zeszłym roku w tajnych ustawkach zwyciężył po kolei z 20-toma przeciwnikami!",
- "ksiondz Mateusz mówił, że też widział"
- "są specjalne techniki walki nożem, których trzeba uczyć się wiele lat. W sumie to nie wiem, czy tak jest, ale tak przynajmniej wygląda to w w filmach więc domyślom się, że tak musi być..."
- "ostatnio widziołem taki pojedynek w filmie >>Scorpion<< Skoro w filmach tak jest, to w życiu też tak musi być, tylko my tego nie widzimy jeszcze".

To logiczne - mózgu pod czaszką też nie widzimy... a jest!

tylko że:  u nas nie ma rabusiów, co grasują bezkarnie latami i zasługują na termin "nożownik". U nas nie ma gangów, bandytów, którzy co wieczór w każdy czwartek, jak to pokazują w amerykańskich filmach, wyciągają nóż sprężynowy w ciemnym zaułku. 

Polska jest krajem stosunkowo bezpiecznym, o niskiej przestępczości.


Po co mediom "klasyfikacja" przestępstw w zależności od użytego narzędzia?? 



Polska jest piątym najbardziej bezpiecznym krajem Europy, a trzecim w Unii Europejskiej. Co więcej, sytuacja z roku na rok się poprawia.



Wg poniższej grafiki, w Niemczech jest prawie 3 razy gorzej niż w Polsce, w Wlk. Brytanii prawie 6 razy gorzej!







Tymczasem media zwyczajowo nazywają tak - stygmatyzują - osoby, które noża użyły przypadkowo, spontanicznie.


Ktoś - na co dzień przeciętny, pod wpływem problemów, emocji albo alkoholu sięga po pierwsze ostre narzędzie leżące na stole i zostaje nazwany - zaszufladkowany, skatalogowany jako "nożownik".

Abstrahując od faktu, że porwał się na cudze życie lub zdrowie - jest stygmatyzowany.

Okazuje się, że człowiek, którego spotykaliśmy czasami w sklepie, w innej prywatnej sytuacji, pod wpływem alkoholu i emocji wdał się w bójkę i zranił kogoś nożem. Czy to znaczy, że jest "nożownikiem"? Ale może był opętany - tego już się prawdopodobnie nie dowiemy...


Pamiętacie ministra Wróbla, tego od zamachu smoleńskiego?



"Grzegorz zasztyletował i poćwiartował ojca. Nadal przebywa w szpitalu, ale ma dużo swobody"

"W pewnym momencie chwycił za nóż i ugodził. Potem poćwiartował ciało piłą do cięcia drewna, popakował w rolki tapet, schował do samochodu.

Potem wywiózł nad zalew i szczątki wrzucił do wody. Do wszystkiego przyznał się policjantom podczas przesłuchania. Podczas rozprawy aresztowej - już po rozmowie z adwokatem - Grzegorz W. nagle odwołał swoje wcześniejsze zeznania. Stwierdził, że nie zabił ojca. Sąd odrzucił jego argumenty.* Powód?

- Składając u nas wyjaśnienia doskonale wkomponował się w to, co wiedziała już prokuratura. Krew na podłodze, nóż, łódka, zalew. Jego historia i nasze ustalenia się doskonale zazębiły, więc teraz to sobie może odwoływać zeznania, procesowo to nie ma dla nas praktycznie znaczenia - mówił nam jeden z policjantów."


Może jak się "przyznawał", to był opętany??


W każdym razie - nie pamiętam, żeby media coś mówiły o "nożowniku". 
A wy, pamiętacie?


Pamiętacie określenie "nożownik z Krakowa"?


Czy jak ktoś jest na ulicy notorycznie zaczepiany przez jakiś nieznajomych, którzy naruszają jego prywatność i mir, to czy istnieje "szansa" że nagle wytrącony z równowagi rzuci się na kogoś na ulicy?

"panie, ja tylko sobie szedłem ulicą, nic nie machałem łapami, ani nawet nic nie mówiłem - i nie było żadnej synchronizacji - to "przypadek"...".



To nie tyle pokątni ludzie są stygmatyzowani, co po prostu Polacy są stygmatyzowani. 


Podobnie stygmatyzuje się leśników i innych Polaków przez tzw. "obrońców drzew".


I to się dzieje krok po kroku...

Wiemy, co to oznacza.



Czy jak używa się nożyczek do walnięcia kogoś w emocjach to zostaje się "nożyczkownikiem" ??
Czy media napisały kiedyś o "kamienicznikach", co wyrywali kostkę brukową podczas protestów we Francji?


To dlaczego POWTARZAJĄ termin "nożownik" ??

 
Stosowanie tego terminu oswaja Polaków ze "specjalizacją" w rabunku itd. czyli - oswaja z istnieniem w społeczeństwie "zawodowych" rabusiów (a koresponduje to z tym, co ludzie widzieli w filmach z polskim tłumaczeniem), czyli jest to przyzwalanie na taki sposób zachowań...

 
Kolejny wzorzec.

Wprowadzany poprzez POWTARZANIE.

Powtarzanie prowadzi do nawyku.
Nawykowego postrzegania innych na przykład...



W kontekście kibiców media często mówią "ustawka", to dlaczego nie o mediach, które permanentnie stosują nieadekwatne terminy??






Prezydent Białorusi pojechał 9 maja do Rosji na paradę - media opisują, że mało się pokazywał, że ponoć "bierze kroplówkę" i że "jechał w obstawie z karetką".



Dlaczego nikt nie napisze otwartym tekstem, że po zamachach w Rosji, Łukaszenka obawia się zamachu na swoje życie?

Dlaczego nie piszą o tym ,zamiast tego zadają pytania, albo dziwują się?
Tyle wielkich mediów w Polsce, tylu komentatorów i nikt nic nie napisał.

Wiesz dlaczego?



* "Stwierdził, że nie zabił ojca. Sąd odrzucił jego argumenty."


Artykuł nie przytacza "argumentów".





Prawym Okiem: Zdolność SI do opętania - A nie mówiłem??!! (14) (maciejsynak.blogspot.com)

Prawym Okiem: "zmartwychwstania" w postaci cyfrowej - A nie mówiłem??!! (13) (maciejsynak.blogspot.com)




Najbezpieczniejsze kierunki dla kobiet podróżujących solo. Polska w pierwszej dziesiątce - Traveler (national-geographic.pl)

Najbardziej bezpieczne kraje w Europie. Polska w ścisłej czołówce (businessinsider.com.pl)

Morderstwo Eugeniusza Wróbla w Rybniku. Grzegorz zasztyletował i poćwiartował ojca. Nadal przebywa w szpitalu, ale ma dużo swobody | Dziennik Zachodni



nożownik zabił ministra wróbla - Szukaj w Google


Prawym Okiem: Armia europejska - A nie mówiłem? (15) (maciejsynak.blogspot.com)



środa, 3 maja 2023

Polska, czyli Europa Środkowa




Czy ja na wszystko muszę czekać latami??





Tak pisałem 10 lat temu w listopadzie 2013 roku:


Każda zmiana zaczyna się od jednostki, zacznijmy więc zmianę każdy od siebie.


Pisząc o Polsce jako kraju w Europie, pisząc o naszym regionie, używajmy zwrotu: Europa Centralna.


W polskojęzycznych mediach dzielimy Europę na zachodnią i śr – wschodnią, ewentualnie wschodnią.
A jak jest na zachodzie?
Może oni tam mówią o sobie Europa Centralna???


Wiele lat temu, że najstarsi prawicowcy tego nie pamiętają, ktoś specjalnie sformułował i rozpowszechnił pojęcie Europa Środkowo – Wschodnia.
Ten eufemizm miał za zadanie strywializować Polaków, miał odrzeć ich z przekonania, że są kimś istotnym i ważnym na tle całej Europy. I chyba się to udało.


Semantyka została zawłaszczona i zmodyfikowana przez manipulatorów tego świata.
Aby zmienić myślenie o Polsce narzucone nam przez mass-media, wykształćmy własny język porozumiewania się z Czytelnikiem.








przedruk




Sondaż:

Mieszkańcy których krajów czują się częścią Europy Środkowej?




Nie we wszystkich 10 badanych krajach większość ankietowanych postrzega swoje ojczyzny jako część Europy Środkowej – wynika z sondażu przeprowadzonego przez CEPER.





Część Europy znajdująca się pomiędzy Niemcami a granicami byłego Związku Radzieckiego jest zwykle określana mianem Europy Środkowej, przy czym nie ma pewności, że kraje z tego regionu rzeczywiście z nim się utożsamiają.

W celu określenia związku pomiędzy Europą Środkową a jej krajami, ankietowanych z 10 europejskich krajów zapytano, do której części Europy należy ich kraj i zaoferowano im wybór pomiędzy przynależnością do Europy Wschodniej, Europy Zachodniej, Europy Środkowej lub Bałkanów.
Polska na czwartym miejscu

Zdecydowana większość respondentów z sześciu krajów była zgodna w tym, że Europa Środkowa jest ich regionem ojczystym: 77 proc. Austriaków, 68 proc. Czechów, 65 proc. Słowaków, 63 proc. Polaków, 55 proc. Węgrów i 52 proc. Słoweńców. O wyraźnej atrakcyjności środkowoeuropejskości świadczy duża tendencja wśród ankietowanych w wyborze przynależności środkowoeuropejskiej w porównaniu z jakąkolwiek inną regionalną opcją.

Pomimo tego, że niektóre postkomunistyczne kraje tego regionu postrzegają Austrię jako kraj należący do Europy Zachodniej, 64 proc. Austriaków określiło swój kraj jako środkowoeuropejski a niż zachodnioeuropejski. W Czechach różnica pomiędzy Europą Środkową a drugą najczęściej wymienianą zachodnioeuropejską przynależnością regionalną wynosiła 53 proc.. W Polsce 47 proc., na Słowacji 45 proc., podczas gdy na Węgrzech 32 proc. osób twierdziło, że ich kraj jest środkowo- niż wschodnioeuropejski. W Słowenii różnica między odsetkiem osób wybierających Europę Środkową a drugą co do częstości odpowiedzią (Bałkany) wyniosła 24 proc.

Na Węgrzech 8 proc., a w Słowenii 28 proc. ankietowanych stwierdziło, że ich kraje kojarzą się z Bałkanami. Na Węgrzech wyobrażenie o kraju będącym bramą do Bałkanów, podczas gdy w Słowenii jugosłowiańska przeszłość może tłumaczyć związek z półwyspem. W Polsce, Słowacji i Czechach praktycznie żaden z ankietowanych nie wymienił przynależności do Bałkanów. Większość krajów Europy Środkowej w jasny sposób wykluczyło Bałkany, co pokazuje jednoznacznie, że dzielą one środkowoeuropejską tożsamość regionalną.

Wyobrażenia co do roli tej części Europy na świecie, jakie kraje tego regionu miały na przestrzeni wieków, mocno wpłynęły na siłę skojarzenia z pojęciem Europy Środkowej. Podczas gdy Austria przypisuje swoją przynależność do Mitteleuropy lub Europy Środkowej z austro-węgierskiej przeszłości i silnych związków z Niemcami, na przełomie wielu wieków, Polska, Węgry, Czechy i Słowacja miały jasną wizję współpracy środkowoeuropejskiej. Grupa Wyszehradzka czy inicjatywa Trójmorza są najnowszymi i najbardziej znanymi formatami partnerstwa wspieranego przez silne poczucie środkowoeuropejskości, na które również wskazuje badanie CEPER (Central European Perspectives).
Chorwacja, Serbia, Rumunia i Bułgaria na drugim biegunie

Podczas gdy w wyżej wymienionych sześciu krajach ponad 50 proc. ankietowanych zgodziło się, że są mieszkańcami Europy Środkowej, w pozostałych czterech krajach tylko mniejszość ankietowanych poparła taką klasyfikację regionalną swoich krajów. W Chorwacji 26 proc., podczas gdy w Serbii 11 proc. ankietowanych łączyło swoje kraje z Europą Środkową. To znaczy, że w Chorwacji około połowa, a w Serbii około jedna piąta ankietowanych więcej uważała swoje kraje za środkowoeuropejskie niż w Słowenii, która podobnie dzieli jugosłowiańską spuściznę historyczną.

W Rumunii 9 proc., a w Bułgarii, jak można się było spodziewać, niewiele, bo 5 proc. ankietowanych twierdziło, że ich kraj jest środkowoeuropejski. Zarówno w Serbii (75 proc.), Bułgarii (50 proc.), jak i w Chorwacji (36 proc.) większość ankietowanych określiła swoje kraje jako część Bałkanów, podczas gdy tylko w Rumunii większość ankietowanych wybrała Europę Wschodnią (57 proc.) jako region, z którym identyfikuje swój kraj.
Regionalna tożsamość Europy Środkowej

Podsumowując, w miarę przesuwania się ze wschodu na zachód, z Rumunii do Austrii lub z południa na północ, z Chorwacji do Polski, skojarzenia z Europą Środkową stopniowo rosną. Oznacza to, że nie we wszystkich 10 badanych krajach większość ankietowanych postrzega swoje ojczyzny jako część Europy Środkowej. W większości krajów, które są umownie określane jako środkowoeuropejskie, ta regionalna tożsamość jest mocno zakorzeniona. W rezultacie, nie jest błędem dalsze określanie krajów członkowskich UE położonych na wschód od Niemiec mianem Europy Środkowej.

Badanie opinii publicznej zostało przeprowadzone w 10 krajach regionu Europy Środkowej: Austrii, Bułgarii, Chorwacji, Czechach, Węgrzech, Rumunii, Serbii, Słowacji, Słowenii i Polsce. Dane zostały zebrane między 20 lutego a 10 marca 2023 r. Badanie zostało przeprowadzone telefonicznie (osobiście w Serbii) z udziałem 1000 respondentów w każdym kraju na reprezentatywnej próbie dobranej pod względem płci, wieku i miejsca zamieszkania.





Które kraje czują się częścią Europy Środkowej? (dorzeczy.pl)




Prawym Okiem: Wyniki wyszukiwania: europa środkowa (maciejsynak.blogspot.com)


poznikały zdjęcia tutaj:

Prawym Okiem: Europa Centralna, a nie Środkowo – Wschodnia. (maciejsynak.blogspot.com)


niedziela, 17 lipca 2022

To jest kropka, nie przecinek.

 


zrzut widoku ekranu z telefonu







Widzisz.


CO NAPRAWDĘ WYDARZYŁO SIĘ POD GRUNWALDEM ??


NAPRAWDĘ TO NAPRZECIW SIEBIE BYŁY SIŁY KRÓLESTWA POLSKIEGO I WLK KS LITEWSKIEGO.


"Nie było żadnych krzyżaków!!!

Naprawdę!!!"







czwartek, 16 czerwca 2022

Amerykanie nie mają prawa do posiadania broni






tytuł może trochę przydługi, ale i tak za krótki...



na początek przypomnienie z wiki:

Milicja (łac. militia „służba wojskowa” od miles „żołnierz”) – rodzaj oddziałów, zazwyczaj ochotniczych, których członkowie posiadają wyszkolenie wojskowe i wyposażeni są w broń palną, stanowiących jednostki pomocnicze lub rezerwowe dla regularnej armii lub partyzantki. Mogą być używane w stanie wyższej konieczności (klęski żywiołowe, zagrożenie wewnętrzne lub zewnętrzne i innych).

Milicje takie istnieją obecnie np. w Australii i Stanach Zjednoczonych (federalna Gwardia Narodowa oraz milicje stanowe) oraz Łotwie, a istniały w byłej Jugosławii (Obrona Terytorialna)[potrzebny przypis]. W pewnym sensie charakter taki ma armia Szwajcarii.


Mianem milicji określa się także uzbrojone grupy paramilitarne, organizowane np. w celu zapewnienia samoobrony lub ochrony porządku na obszarach objętych działaniami wojennymi lub wojną domową. Mogą one również prowadzić działania ofensywne przeciwko innym ugrupowaniom, stosując np. metody partyzantki miejskiej lub nawet terrorystyczne (np. libańska wojna domowa, konflikt w Iraku).

W niektórych krajach nazwa milicja jest używana dla instytucji, której zadaniem jest ochrona bezpieczeństwa publicznego oraz ściganie przestępstw, czyli dla odpowiednika policji w innych krajach. W 1917 roku bolszewicy sowieccy powołali milicję (teoretycznie jej członkami byli chłopi i robotnicy – w przeciwieństwie do „burżuazyjnej” policji krajów kapitalistycznych). 

Po roku 1944 w wielu państwach pozostających pod wpływem ZSRR policje nosiły nazwę milicji (np. w Polsce była to Milicja Obywatelska). Po rozpadzie ZSRR milicje pozostały m.in. w Rosji do 2011 roku, na Ukrainie do 2015 roku (patrz: ukraińska milicja), a do dzisiaj na Białorusi oraz w nieuznawanych republikach: Abchazji, Donieckiej i Ługańskiej Republice Ludowej.




Poniższy tekst jest ze strony internetowej czasopisma "Myśl Polska".

Strona ta jest obecnie blokowana, więc jeśli chcesz poczytać, co polecam, zastosuj bezpłatny VPN lub przeglądarkę Opera, która posiada VPN wbudowany - po instalacji trzeba go osobno kliknąć, aby zadziałał






Co stało się z Drugą Poprawką do Amerykańskiej Konstytucji?


Nie bardzo wiadomo, co jeszcze można napisać, żeby ujawnić pełny horror amerykańskich niezliczonych mordów, szczególnie tych masowo popełnianych na dzieciach amerykańskich. Aktualny przykład, z dnia 24 maja, to masakra 19 dzieci i 2 nauczycielek w teksańskiej szkole podstawowej w miejscowości Ulvade przez uzbrojonego po zęby 18-latka.

Podaję więc tylko kilka podstawowych danych, bez których nie sposób zacząć rozumieć koszmar życia w USA w ciągłym paraliżującym strachu przed kolejną egzekucją w szkole, sklepie, kinie, klubie, domu czy na koncercie lub na przystanku. Wszędzie. Także w szpitalu, jak to właśnie miało miejsce wczoraj, kiedy zirytowany pacjent zastrzelił dwoje lekarzy i dwie inne osoby, popełniając na koniec samobójstwo.

Według portalu Brady i innych licznych źródeł, łatwo dostępnych: – w USA, co roku postrzelonych zostaje ok. 8000 dzieci i nastolatków, ok. 1800 umiera; – w USA jest więcej broni palnej niż obywateli: w 2018 roku USA miała 331 milionów obywateli i ok. 400 milionów broni palnej. – ok. 117 000 Amerykanów jest postrzelonych co roku, ponad 41 000 umiera, z tego ponad 19 000 w wyniku morderstw popełnionych przy użyciu broni palnej.

Problem jest tak skomplikowany – jak się obecnie coraz częściej przyznaje w niezliczonych dyskusjach medialnych w USA – że prawdopodobnie nic nie da się zrobić. Organizacja NRA (National Rifle Association), która działa na rzecz propagowania prawa do posiadania broni palnej, jest zbyt potężna i finansowo i politycznie, żeby się jej przeciwstawić. Poza tym, NRA popiera Drugą Poprawkę do Konstytucji Amerykańskiej, a ta – jak wszystkim wiadomo – daje przecież prawo Amerykanom do posiadania broni palnej. Prawda? Więc NRA „ma prawo do prawa”, a Konstytucja Amerykańska jest tak „święta” jak „Święta Biblia” i jeżeli tak jest, to nie ma o czym mówić. Koniec dyskusji. Trzeba się jakoś z tymi masowymi mordami pogodzić. Zaraz będą następne. I już są.

Ale ja jestem zawodowym językoznawcą, nie zawodowym politykiem. Jestem też zawodowym amerykanistą, dla którego wszystko to, co charakterystycznie i unikalnie amerykańskie – jak np. Druga Poprawka do Konstytucji Amerykańskiej – interesuje mnie zawodowo już od 40 lat. Dla mnie problem Drugiej Poprawki jest przede wszystkim problemem gramatycznym i semantycznym, nie politycznym. Tak, gramatycznym i semantycznym. Proszę przygotować się na absurd bardziej groteskowy niż każdy inny teatr absurdu, który oferuje tzw. amerykańska demokracja.

Zacznę od cytatu: oto tekst oryginalny Drugiej Poprawki do Amerykańskiej Konstytucji, Poprawki, którą NRA i wszyscy prawie Amerykanie z taką pasją popierają i która stała się prawem w bardzo odległym, 1791 roku:

„A well regulated Militia, being necessary to the security of a free State, the right of the people to keep and bear Arms, shall not be infringed”. (pisownia i wersja oryginalna)

Jedno z polskich tłumaczeń, celowo chyba nieudolnych, brzmi tak (Wikipedia):

„Dobrze zorganizowana milicja, będąca niezbędną dla bezpieczeństwa wolnego państwa, prawo ludzi do posiadania i noszenia broni, nie ulegnie naruszeniu”.

Autor tekstu w Wikipedii mówi, że to tłumaczenie „jest w miarę dosłowne i umyślnie niejednoznaczne, aby oddać niejasność oryginału. Od długiego czasu amerykańscy prawnicy i konstytucjonaliści spierają się, czy poprawka daje prawo każdemu obywatelowi do noszenia broni na własny użytek, czy jedynie w ramach zorganizowanej formacji stanowej”.

Ale dla mnie wcale nie jest jasne, dlaczego oryginał tekstu tej poprawki jest „niejasny”. Był bardzo jasny dla każdego Amerykanina, który żył w tamtych czasach, czyli pod koniec XVIII wieku. Zgoda, teraz nie jest jasny, ale o tym nieco później.

Wikipedia podaje drugą wersję tłumaczenia:

„Ponieważ dobrze zorganizowana milicja jest niezbędna dla bezpieczeństwa wolnego państwa, prawo ludzi do posiadania i noszenia broni nie ulegnie naruszeniu”.

Brawo. Jest to fachowe przetłumaczenie Drugiej Poprawki do Konstytucji Amerykańskiej. Od tego momentu przechodzę głównie na moje tłumaczenie i parafrazę mojego artykułu w wersji angielskiej, który oryginalnie opublikowałem w magazynie „The American Rationalist”, a później w mojej książce Adventures in Freedom, wydanej w 2010 roku.

Tytuł mojego artykułu: „An Absolute Phrase Absolutely Ignored” (Fraza absolutna absolutnie zignorowana).

O czym do diabła mówi Druga Poprawka?

Mówiąc z punktu widzenia gramatyki, jest to tzw. „zdanie proste”. Z tym, że nie jest tak „proste”, jak się wydaje. Większość Amerykanów po prostu zakłada, że Konstytucja daje im prawo do kupienia broni palnej. Amerykanie są przekonani, że tak jest, bo NRA, najpotężniejsze lobby promujące prawo do posiadanie broni palnej, tak im mówi. Ale, jak twierdzi Paul Fussell, amerykański historyk wojskowy, amerykanista i profesor języka angielskiego, problem polega na tym, że NRA konsekwentnie ignoruje pierwszą część Poprawki („Ponieważ dobrze zorganizowana milicja jest niezbędna dla bezpieczeństwa wolnego państwa”) zwykle cytując tylko drugą część.

Jak mówi Fussell w swej książce Thank God for the Atom Bomb and Other Essays, NRA nie chce przypominać komukolwiek o kluczowo ważnej pierwszej części Drugiej Poprawki i dlatego koncentruje się tylko na drugiej części w celu nieustannego propagowania swojej interpretacji znaczenia tego konstytucjonalnego prawa, które już od dawna ma tak tragiczne konsekwencje.

W tradycyjnej terminologii gramatycznej, pierwsza część Drugiej Poprawki to tzw. „absolute phrase”, fraza absolutna. Ta opcja stylistyczna, używana głównie w formalnym i literackim języku pisanym, ma dwa rodzaje: an absolute phrase of detail (absolutna fraza szczegółu) i absolute phrase of reason or cicumstance (absolutna fraza przyczyny lub okoliczności).

Ta pierwsza fraza, fraza szczegółu, jest bardzo przydatna i popularna w języku pisanym. Oto jeden przykład (absolutna fraza szczegółu jest napisana kursywą):

Eyes fixed on its prey, the cougar moved closer to the deer. – Kuguar zbliżył się do sarny, a jego oczy były utkwione w ofierze. (Problem tłumaczenia fraz absolutnych na polski jest innym problemem, który wymaga dodatkowego wytłumaczenia, ale tu nie ma takiej potrzeby.)

Natomiast drugi rodzaj frazy absolutnej, tzn. frazy przyczyny lub okoliczności, jest obecnie już konstrukcją przestarzałą, wręcz archaiczną (choć w wieku XVIII, kiedy napisana została Konstytucja Amerykańska, była to również bardzo często używana opcja stylistyczna w języku pisanym): „The young Indian women having arrived at the site, the sacred Apache ceremony began. – Kiedy młode Indianki przybyły na miejsce, zaczęła sie święta ceremonia Apaczów.

Taka fraza brzmi obecnie w języku angielskim już pretensjonalnie, zbyt formalnie i dlatego jest z reguły unikana. Zastępuje się ją zwykłym zdaniem podrzędnym, tak jak w języku polskim: „Kiedy młode Indianki przybyły na miejsce” czyli „When the young Indian women arrived at the site”.

I to właśnie jest głównym problemem, jeśli chodzi o Drugą Poprawkę do Konstytucji Amerykańskiej: zawiera ona konstrukcję gramatyczną, która stała się obecnie, w XXI wieku, konstrukcją archaiczną i dlatego często błędnie rozumianą lub interpretowaną. Tłumacząc osiemnastowieczny tekst Drugiej Poprawki na współczesny język angielski, powinniśmy użyć zdania podrzędnego, a nie frazy absolutnej, czyli:

„Because a well-regulated militia is necessary to the security of the state, the right of the people to keep and bear arms shall not be infringed”. (Drobne zmiany w pisowni i interpunkcji są oczywiście nieistotne.) Czyli tak jak tłumaczy Wikipedia: „Ponieważ dobrze zorganizowana milicja jest niezbędna dla bezpieczeństwa wolnego państwa, prawo ludzi do posiadania i noszenia broni nie ulegnie naruszeniu”.

Oczywiście, jest tu jeszcze jeden problem dotyczący znaczenia terminu „milicja”. Ale z pewnością autorowi tej amerykańskiej Poprawki – którym, nota bene, był James Madison, „Ojciec” Amerykańskiej Konstytucji – chodziło o to, co obecnie nazwalibyśmy paramilitarną organizacją, która wymaga aby jej członkowie byli odpowiednio przeszkoleni militarnie. Taką funkcję w większości przejęła obecnie policja, ale fakt ten nie wyklucza możliwości utworzenia innych takich formacji „dobrze zorganizowanych”.

Przy okazji należy wspomnieć, że Madison liczył się z możliwością, że rząd federalny może przejąć nadmierną władzę i właśnie w takim przypadku obywatele USA mieliby prawo do obrony przed zbytnią interferencją władzy czy federalnej czy stanowej w ich prywatne życie przez prawo do posiadania własnej broni.

Wracając do frazy absolutnej: jak widać chociażby z dwóch przykładów podanych wcześniej, fraza absolutna używana jest dla pewnych konkretnych celów syntaktycznych i semantycznych. I dlatego jej obecność jest istotna. Jeżeli nie, to po co w ogóle miałaby być używana? Nie można ją tak po prostu zignorować – jak to czyni NRA – kiedy czytamy i próbujemy zrozumieć Drugą Poprawkę do Amerykańskiej Konstytucji.

Aby jeszcze bardziej wyklarować, o co chodzi, użyję łatwego przykładu frazy przyczyny i okoliczności, czyli takiej właśnie, jaka jest użyta w Drugiej Poprawce. Będzie to jednak wyrażenie, które wyjątkowo ciągle jest używane, nie tylko w języku pisanym, ale również w potocznej mowie, więc jest łatwe do zrozumienia: Weather permitting, we will go hunting. – Jeżeli pogoda pozwoli, pojedziemy na polowanie.

To zdanie nie znaczy, że „pojedziemy na polowanie”. Ono znaczy, że pojedziemy na polowanie tylko wtedy, kiedy pozwoli pogoda albo jeżeli pozwoli pogoda. Gdybyśmy użyli tego samego sposobu interpretacji, którego używa NRA cytując czy parafrazując Drugą Poprawkę, to stwierdzilibyśmy, że ta Poprawka ma takie samo znaczenie bez względu na to, czy dołączymy do niej frazę absolutną czy nie. Oczywiście jest to ewidentna nieprawda.

A to dlatego, że jeżeliby rzeczywiście James Madison życzył sobie aby wszyscy Amerykanie mieli prawo do dostępu do broni (z pewnymi oczywistymi ograniczeniami: nie powinno się dawać, wiadomo, takiego prawa dzieciom i szaleńcom), to przecież mógł po prostu napisać: „Prawo ludzi do posiadania i noszenia broni nie ulegnie naruszeniu”. Czyli bez żadnej frazy absolutnej albo innego modyfikatora gramatycznego. Ale tak nie napisał.

Można więc podsumować, że najsłynniejsza fraza absolutna w Ameryce (jak ja ją nazywam) jest użyta w Drugiej Poprawce z krytycznie ważnego powodu. Oznacza ona, że, owszem, jako obywatelowi amerykańskiemu, wolno Ci posiadać i nosić broń, ale tylko wtedy, kiedy jesteś członkiem milicji, policji, czy jakiejkolwiek innej „dobrze regulowanej” organizacji paramilitarnej lub cywilnej. Ale aby zostać takim członkiem i mieć takie uprawnienia, musisz się poddać rygorystycznemu i często nieprzyjemnemu treningowi. Fussell, który uczestniczył w wojnie w Wietnamie i wiedział bardzo dobrze jak wymagające i trudne jest szkolenie wojskowe i militarne, daje kilka przykładów w swojej książce. Jeden z nich to ten:

„Would you like to dig latrines, drink only 3.2 beers, and eat sandwiches made of bull dick and choke-ass?”

Jest to język tak obrazowy, że zostawiam czytelnikowi przyjemność przetłumaczenia sobie tego pytania (zwykle) retorycznego.

Czyli powinno być tak, że prawo i przywilej posiadani broni wymaga dokładnej znajomości różnego typu broni palnej i umiejętności bezpiecznego, odpowiedzialnego i skutecznego jej obsługiwania. A to wymaga dużo czasu, czasu, w którym petenci są wyjęci ze swego otoczenia komfortowego (comfort zone), z dala od rodziny, przyjaciół, kochanek, kumpli itd.

Nie jest łatwo zdać taki test. Podejrzewam, że większości Amerykanów bardzo szybko odechciałoby się prawa do „posiadania i noszenia broni”, gdyby musieli przejść taki paramilitarny trening. Wielu masowych morderców, jak chociażby ten, który tydzień temu zmasakrował 19 dzieci w szkole (niektóre trudno było rozpoznać), nigdy nie miałby dostępu do broni gdyby tylko amerykański rząd i cały polityczny establishment w USA miał wreszcie odwagę moralną, cywilną, intelektualną i przede wszystkim polityczną przyznać publicznie, że ustawodawstwo dotyczące broni w USA oparte jest na nieprawidłowej lub niekompetentnej interpretacji znaczenia archaicznej już Drugiej Poprawki do Amerykańskiej Konstytucji.

W tym momencie, na pewno niejeden czytelnik myśli sobie tak: To znaczy, co? Twierdzi Pan, że potężne, nowoczesne ponad 300-milionowe państwo amerykańskie stało się żałosną, bezradną ofiarą nieporozumienia, czyli niezrozumienia lub fałszywej interpretacji jakiegoś archaicznego prawa, które nabazgrolił jakiś facet pod koniec XVIII wieku?

Że jakaś „fraza absolutna”, o której absolutna większość Amerykanów albo nigdy nie słyszała albo, o której nie ma żadnego pojęcia, jest przyczyną jakiejś groteskowej semantycznej pomyłki, w wyniku której co roku ginie ok. 45 000 Amerykanów (licząc wszystkie mordy, samobójstwa, jak i również przypadkowe postrzelenia i „legalne” zastrzelenia przez policję)?

Że w USA ciągle nie ma woli politycznej żeby wreszcie zażądać zmiany w Konstytucji skoro nikt już nie jest w stanie zrozumieć, o co tak naprawdę chodzi w Drugiej Poprawce?

Że widocznie nikt z amerykańskiej elity politycznej nie ma odwagi cywilnej oficjalnie przyznać, że archaiczne prawa napisane ponad 200 lat temu wymagają znacznej modyfikacji ze względu na oczywisty fakt, że życie się ciągle zmienia i że życie w XXI wieku dramatycznie rożni się od życia w XVIII wieku? I że czas najwyższy żeby Ameryka doczekała się nowej, nowoczesnej Konstytucji opartej na aktualnych realiach XXI wieku?

Że nowoczesna broń palna – jak np. „bardzo ulubiony” przez Amerykanów amerykański karabin półautomatyczny AR-15 czy, powiedzmy, rosyjski AK-103 (potomek legendarnego AK-47) – w porównaniu z karabinem skałkowym z XVIII wieku to broń przerażająca w swej sile destrukcyjnej i że w związku z tym „prawo” do broni palnej z XVIII wieku to nie to samo, co prawo do broni palnej z XXI wieku? Że gdyby Salvador Ramos, młodociany morderca z Ulvade, wszedł to klasy z karabinem skałkowym to być może zdążyłby zabić jedno lub dwoje dzieci, ale z pewnością nie 19?

Że wszelkie „politycznie poprawne” próby rozwiązania tego wiecznego, koszmarnego problemu w US – takie jak np. obecna propozycja prezydenta Bidena, który proponuje podnieś granicę wieku z 18 do 21 dla tych, którzy chcą kupić tak niebezpieczną broń jak AR-15 – to jakieś niepoważne, absurdalne ćwierć-środki, które niczego absolutnie nie zmienią? Nigdy nie zmieniły w przeszłości i nigdy nie zmienią w przyszłości?

Tak, czytelniku. Zgadza się. Dokładnie tak twierdzę.




prof. Kaz Dziamka



Kaz Dziamka jest profesorem Uniwersytetu Nowy Meksyk w USA, od 1996 r. jest redaktorem naczelnym „American Rationalist”.


Myśl Polska, nr 25-26 (19-26.06.2022)







Tak, światowa potęga "wisi" na błędzie semantycznym, a także na bierności swoich obywateli wobec SŁOWA.




semantyka – dział semiotyki (logicznej) opisujący relacje między językiem, a rzeczywistością

semantyka – dział językoznawstwa zajmujący się znaczeniem słów, zwrotów, zdań i tekstów





Pamiętacie ten zapis?




W treści uchwały z 1945 roku użyto sformułowania 

"terytorium byłego Wolnego Miasta Gdańska"
"Na obszarach byłego Wolnego Miasta Gdańska"

,a  w    o ś w i a d c z e n i u     Rady Miasta Gdańska -

 "określa sytuację prawną na terenie Wolnego Miasta Gdańska"


Czy to znaczy, że Wolne Miasto Gdańsk istnieje??

Skoro użyto trybu w czasie teraźniejszym.. najwyraźniej tak.






A ten?


KODEKS KARNY
ROZDZIAŁ XVII

Przestępstwa przeciwko Rzeczypospolitej Polskiej

Art. 127.

§ 1. Kto, mając na celu pozbawienie niepodległości, oderwanie części obszaru lub zmianę przemocą konstytucyjnego ustroju Rzeczypospolitej Polskiej, podejmuje w porozumieniu z innymi osobami działalność zmierzającą bezpośrednio do urzeczywistnienia tego celu,
podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 10, karze 25 lat pozbawienia wolności albo karze dożywotniego pozbawienia wolności.

§ 2. Kto czyni przygotowania do popełnienia przestępstwa określonego w § 1,
podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 3.

Artykuł 127 można interpretować tak, że państwo zezwala obywatelom na obalenie tegoż państwa, jeśli obywatel dąży do tego obalenia w pojedynkę, a  nie w porozumieniu z innymi osobami - czyli dywersant złapany i oskarżony o próbę obalenia państwa - nie podlega żadnej karze.






Często na blogu zwracam uwagę właśnie na semantykę. Od tego jak w prawie skonstruowane są stwierdzenia, od tego jak w mediach formułowane są wypowiedzi, zależy komunikacja pomiędzy ludźmi, rozumienie przez tych ludzi problemów i zdolność reagowania na niebezpieczeństwo.


Jak widać semantyka i zdolność rozumienia cudzej wypowiedzi - a nie dopowiadanie sobie "co on miał na myśli" - wybitnie ważą o naszym życiu.



Zwracanie uwagi na słowa, na wypowiedzi, na precyzję komunikatów jest bardzo, bardzo ważne.


Od tego zależy nasze życie.



Widzenie prawdy to kwestia - być żywym - lub martwym.

Być niewolnikiem - lub wolnym.

Być biednym - lub być bogatym.








-----------------------


Językowy obraz świata

Grzegorczykowa zwraca uwagę, że język, będący systemem pojęć, stanowi „podstawę zmagazynowanej w pamięci ludzkiej elementarnej wiedzy o świecie”.

Słownictwo nie stanowi jednak mechanicznego odzwierciedlenia świata, ale jego swoiste, subiektywne widzenie.

Intelektualny i emocjonalny stosunek człowieka do rzeczywistości pozajęzykowej powoduje, że w języku obecna jest interpretacja rzeczywistości, którą można ująć, jak twierdzi J. Bartmiński, „w postaci zespołu sądów o świecie”. 

Mogą one być „utrwalone w samym języku, w jego formach gramatycznych, słownictwie, kliszowanych tekstach (np. przysłów), bądź to przez formy i teksty języka implikowane”.  Takie rozumienie językowego obrazu świata podkreśla szczególną rolę interpretowania rzeczywistości. 

Nieco inaczej ujmuje tę kwestię R. Grzegorczykowa, przedstawiając językowy obraz świata jako „strukturę pojęciową utrwaloną (zakrzepłą) w systemie danego języka, a więc jego właściwościach gramatycznych i leksykalnych (znaczeniach wyrazów i ich łączliwości)”. Owa struktura pojęciowa realizuje się za pomocą tekstów. 

Z kolei dla J. Maćkiewicz językowy obraz świata stanowi „część obrazu świata, która przejawia się w danych językowych”. Uczona rozumie to jako sposób, w jaki do języka zostaje wniesiona rzeczywistość doświadczona, przeżyta i wyobrażona przez wspólnotę.

Subiektywny stosunek człowieka do rzeczywistości pozajęzykowej powoduje, że pewne cechy mogą znaleźć swoje odbicie, co podkreśla R. Tokarski, w „semantycznej strukturze pojedynczych słów”, zostać uwydatnione dzięki operacjom nazwotwórczym.

Według badacza językowy obraz świata „to zbiór prawidłowości zawartych w kategorialnych związkach gramatycznych (fleksyjnych, słowotwórczych, składniowych) oraz w semantycznych strukturach leksyki, pokazujących swoiste dla danego języka sposoby widzenia świata oraz ogólniejsze rozumienie organizacji świata, panujących w nim hierarchii i akceptowanych przez społeczność językowa wartości”. Również inni językoznawcy, jak: J. Bartmiński, S. Grabias, A. M. Lewicki, A. Pajdzińska, R. Grzegorczykowa, B. Szymanek, J. Panasiuk, J. Maćkiewicz, przyjmują, że język stanowi nie tylko narzędzie porozumiewania się, ale i interpretowania rzeczywistości, czego konsekwencją staje się m. in. obraz świata, chociaż różnie rozważają problematykę językowego obrazu świata.







------------------------------



mgr Renata Janicka-Szyszko - "Słownictwo rzemiosł w drewnie w leksyku doby nowopolskiej"





piątek, 14 stycznia 2022

O "bezpańskości" Polski

 


Czy Polska jest bezpańska?

Jeśli obywatele nie interesują się państwem, jeśli nie dbają o nie - to może i jest.

A jeśli jest - to z jakiego powodu?

No, powód znamy - był nim spisek drugowojenny, rzeź drugiej wojny światowej - oraz powojnia -  i powojenne podmienienie elit. 

Polacy nie mieli właściwego wpływu na politykę i gospodarkę swojego kraju, ponieważ decydowali o tym obcy - jak agentura niemiecka czy radziecka. Ci co chcieli decydować - byli mordowani, potajemnie porywani lub w inny sposób łamani i odsuwani od ośrodka decyzyjnego.

Sądzę, że pan Ławrow doskonale o tym wie i jego słowa należy przyjmować z właściwym zrozumieniem, a nie oburzeniem. Wielu Polaków nie jest świadomych, kto "rządzi" krajem.


Jak to napisałem jakieś 11 lat temu w opracowaniu Werwolf - "



Obecnie stwierdzenie, że Polacy są głupi i nie potrafią się sobą rządzić – to najlepsze na świecie alibi dla różnych agencików udających głupoli.
Innym alibi są media, które nie mówią prawdy.


Trudno nam dzisiaj sobie wyobrazić, po tych 20 latach, że rzeczywistość można kontrolować do tego stopnia, że układa się ona po naszej myśli w całym kraju. (Ale przecież w dobrze prosperujących firmach się to udaje – dlaczego więc nie na skalę całego państwa?)
Tak właśnie jest m. in. w krajach zachodu - rzeczywistość w tych krajach układa się po myśli ludziom, ponieważ tak jest zaplanowana. W Polsce również to działa, tylko, że w odwrotnym kierunku – nastawione jest na rozkład. U nas rzeczywistość układana jest po myśli zagranicznych ośrodków władzy. I z ich punktu widzenia – wszystko jest najlepszym porządku.
Z naszego punktu widzenia – jest oczywiście niedobrze.

Dlatego pamiętajmy –
jeżeli coś idzie źle - powodem jest to, że tak ma być . Ktoś zadecydował , że tak ma być.
Nie inaczej....

PW to wyjątkowo perfidne, ale pamiętamy, jak perfidne było mordowanie polskiej klasy kierowniczej i inteligencji.

Niektórzy powiedzą, że w okresie międzywojennym Polska była wolna.
Otóż niekoniecznie. Zapewne była bardziej wolna niż dzisiaj. Kraj się rozwijał, powstał COP itd.
Gdybym był zaborcą, to nigdy nie pozwoliłbym na to, żeby Polska w latach 20-tych uciekła mi za daleko. Zabezpieczyłbym sobie to, żeby przy najbliższej okazji upadła.
To chyba logiczne, prawda?

Nie dopuściłbym do władzy w Polsce żadnego Polaka patrioty. Przed swoim wyjściem z kraju zadbałbym o to, aby za jego sterami ustawić swojego agenta. Lub w pobliżu tego steru. Agenta osłanianego przez innych agentów. Mieszałbym, kłócił i mącił w polityce.
Dlaczego Polska przegrała II wojnę światową?
Dlaczego w Polsce nie rozwijano potrzebnych technologii lotniczych, a w innych krajach tak?


 


przedruki



Andrzej Sadowski 

14-16.01.2022

Z czego jutro …?

PUSTY CHAOS VS TWÓRCZA DESTRUKCJA

Szkocja sprawiła sobie za 125 tysięcy funtów hasło turystyczne „Welcome to Scotland”, czyli „Witamy w Szkocji”, które zostało oficjalnie zaprezentowane w 2007 roku. Hasło to specjalnie nic nie zmieniło w obiorze Szkocji, poza zdziwieniem co do odkrywczego charakteru użytej kombinacji słów, bo walory historyczne i widokowe oraz produkowana whisky pozostały te same.

Słowo „ład” w języku polskim w powszechnym odbiorze oznacza po prostu porządek, chociaż ma jeszcze 97 wyrazów bliskoznacznych. Użycie tego słowa budzącego jednoznacznie pozytywne skojarzenia do działań i przepisów kryjących się za nimi jest niezwykle zobowiązujące zwłaszcza od momentu, kiedy Cyprian Kamil Norwid przymusił Polaków do nieustannej „czujności semantycznej” przypisując ogromne znaczenie słowu.

O dobroczynnych skutkach „twórczej” lub „kreatywnej destrukcji”, którą opisał Joseph Schumpeter jako siły sprawczej kapitalizmu wolnokonkurencyjnego, mogliśmy się przekonać jako społeczeństwo na przełomie lat 80 i 90 ubiegłego wieku. Polska za sprawą przywróconej wolności ekonomicznej, którą skwapliwie wykorzystali przedsiębiorczy obywatele stała się krajem największego tzw. cudu gospodarczego końca XX wieku na świecie. Twórcza destrukcja jest procesem, w którym niepewność sukcesu w gospodarce rynkowej i konkurencja wymusza na przedsiębiorcach nieustanną tzw. innowacyjność oraz optymalne wykorzystanie kapitału intelektualnego i finansowego. Dzięki uruchomieniu kreatywnej destrukcji miała miejsce w Polsce spontaniczna rewolucyjna zmiana struktury gospodarczej, która w tamtym okresie dokonała się przede wszystkim za sprawą „oddolnej prywatyzacji” (według terminu Jana Winieckiego i Andrzeja Sadowskiego) polegającej na powstaniu ok. 6 milionów miejsc pracy w blisko 2 milionach nowo powstałych prywatnych przedsiębiorstw, co ustalił w badaniach Paweł Glikman.

Siła ładu spontanicznego wyniosła Polskę na orbitę rozwoju i bardzo szybko przyrastającego dobrobytu, którego miarą był skokowy wzrost wartości wynagrodzeń przeliczanych na dolary z kilkudziesięciu na kilkaset. Jednak w ocenie rządu polskiej gospodarce, która rozwijała się w tempie dwucyfrowym uwzględniając aktywność w sferze nierejestrowanej, groziło „przegranie”, czyli jeszcze szybszy rozwój i dlatego postanowił ją wówczas „schłodzić”. W tym samym czasie wprowadzono niezwykle skomplikowaną wielką kapitałową reformę emerytalną, której najmniej szkodliwym efektem był obowiązek płacenia przez przedsiębiorców zobowiązań do ZUS w 4 przelewach, co obecny rząd zlikwidował i wprowadził tylko jeden, notabene na podstawie propozycji Centrum im. Adama Smitha jeszcze sprzed dwóch dekad. 

Chorowita nieśmiertelność złych i skomplikowanych rozwiązań jest efektem powiększającej się po każdej zmianie rządu inercji biurokracji. Najprostsze i oczywiste zmiany jak zastąpienie 4 przelewów 1, co zmniejszyło poziom błędów zarówno po stronie przedsiębiorców jak i samego ZUS oraz ponoszonych kosztów zajęły w Polsce czas życia pokoleń.

Najgroźniejszy dziś dla Polaków i Polski jest już nie tylko rosnący dług publiczny, ale dług niewykorzystanego czasu dla umocnienia własnej pozycji gospodarczej, która dałaby siłę polityczną. Miarą niewykorzystanego czasu są słowa ministra spraw zagranicznych Federacji Rosyjskiej, który pod koniec ubiegłego roku powiedział, że „Polska nie jest krajem niepodległym, a bezpańskim”.

Rząd skutecznie zablokował chaos, który sąsiadujące z nami państwo próbowało wtłoczyć do Polski. Chaos nie jedno ma oblicze. Powszechnie do jego wywołania wykorzystuje się spreparowaną informację, która ma rozniecać i rozhuśtać oraz zdestabilizować zachowania społeczne. Podobny efekt w części przedsiębiorczego społeczeństwa można wywołać permanentną zmianą i komplikowaniem przepisów. Lata temu firma audytorska i doradcza Grant Thornton przedstawiła statystykę zmian w przepisach podatkowych i ich interpretacji, z której wynikało, że w Polsce w ciągu badanego roku zmieniały się one co dwa dni. Jeszcze przed zaordynowaniem „Polskiego Ładu” system podatkowy w naszym kraju według raportu International Tax Competitiveness Index z 2021 roku zajął na 37 krajów OECD przedostatnie miejsce ze względu na swoje nieprawdopodobne skomplikowanie. W 2017 roku przedsiębiorca w Estonii tracił 150 godzin rocznie na rozliczaniu podatków, a w Polsce 260. W ciągu trzech lat nastąpiła skokowa zmiana, w wyniku której w Estonii rozliczanie podatków zajmuje 50 godzin, a w Polsce 334, według raportu Banku Światowego Doing Business Ranking 2020.

Czy zatem przeprowadzana „rewolucja podatkowa” zatrzyma i ograniczy rabunkową gospodarkę czasem polskiego przedsiębiorcy? Publicznie deklarowanym celem rządu jest poprawa konkurencyjności polskiej gospodarki i wzrost dochodów obywateli. W pierwszej kolejności rząd mógłby zwrócić obywatelom i to bezgotówkowo, pieniądz w postaci czasu, bo czas to też pieniądz, którego dziś w wyniku postępującej biurokratyzacji systemu mamy coraz mniej.

Nie od dziś wiadomo, że „w każdym z nas jest Chaos i Ład, Dobro i Zło. Ale nad tym można i trzeba zapanować. Trzeba się tego nauczyć” jak radził Andrzej Sapkowski w „Krwi elfów”, bo z wiedzą i doświadczeniem w Polsce nie ma problemów, tylko z ich wykorzystaniem.



Andrzej Sadowski 

założyciel i prezydent Centrum im. Adama Smitha - pierwszego w Polsce think tanku działającego od 16 września 1989 roku.







Poniżej tekst artykułu ze strony Polskiego Radia – zwracam uwagę na błędy... stylistyczne – tj. jakby niedomówienia w wykonaniu redaktorów PR oraz zdania sugerujące w postaci tytułów i podtytułów i subiektywne oceny w treści. 

Komuś może być trudno ocenić, co jest cytatem z ministra Ławrowa - i co Ławrow przez to rozumie, a co jest opinią redaktora.




"Polska nie jest krajem niepodległym, a bezpańskim". Skandaliczne słowa Siergieja Ławrowa

 30.12.2021 12:03

Siergiej Ławrow, czyli szef rosyjskiej dyplomacji w wywiadzie opublikowanym na stronach tamtejszego MSZ mówił, że "politycy w Polsce „Pribałtice” histeryzują wobec każdego działania Rosji, nie próbując się postawić się na naszym miejscu". Z kolei w innych wypowiedziach wyraźnie pokazał swoje stanowisko dotyczące państw byłego imperium sowieckiego, które 30 lat temu odzyskały niepodległość. Stwierdził on, że nie są niepodległe ani niezależne, tylko "bezpańskie".


- Gdyby NATO było sojuszem obronnym, jak to teraz na każdym kroku powtarza Jens Stoltenberg, to organizacja ta nie rozszerzałaby się na wschód. NATO obecnie to czysto geopolityczny projekt opanowania terytorium, które wydawało się "bezpańskie" po zniknięciu Układu Warszawskiego i po rozpadzie Związku Sowieckiego - mówił Siergiej Ławrow.


W opinii Nigela Gould-Daviesa, czyli eksperta Międzynarodowego Instytutu Spraw Międzynarodowych, słowa użyte przez przedstawiciela Kremla "wymowny szczegół językowy". "Ławrow mówi, że państwa środkowoeuropejskie nie stały się suwerenne, niezależne czy wolne, ale »bezpańskie«" - napisał na Twitterze. 

Polska powinna należeć do Moskwy 

Siergiej Ławrow w innych swoich wypowiedziach daje jasno i wyraźnie do zrozumienia, że nie traktuje swoich sąsiadów z szacunkiem, a podmiotowo i uważa, że Polska, jak i inne kraje naszego regionu powinny należeć do Moskwy. Takim przykładem może być użyte przez niego słowo "Pribałtika" (Прибалтика). Tutaj trzeba przypomnieć, że w języku rosyjskim istnieją dwa określenia wyrażające "państwa bałtyckie". Jest to "страны Балтии" (strany Bałtii) oraz  "балтийские страны" (bałtijskije strany). Jednak szef kremlowskiej dyplomacji nie posłużył się żadnym z wymienionych wyżej określeń. Użył tego, które opisuje Litwę, Łotwę i Estonię jako jeden regionów imperium moskiewskiego. Czyli właśnie słowa "Pribałtika", którego używano w czasach sowieckich.

Siergiej Ławrow podkreślił również stanowisko Moskwy dotyczące gwarancji nierozszerzania NATO na wschód, jakie to miał James Baker złożyć Michaiłowi Gorbaczowowi w zamian za zgodę na Zjednoczenie Niemiec. Twierdzi on, że "oczywiście obiecali" i jako dowód przytacza swoją rozmowę z Gorbaczowem. - Jak nie obiecali? Przecież J. Baker (sekretarz stanu USA w 1990 r. - red.) mnie obiecał 9 lutego 1990 r. Rozmawialiśmy przecież, zapisano to - miał powiedzieć były, ostatni i jedyny prezydent Sowietów. Wynikałoby z tego, że taką kwestię poruszono w trakcie negocjacji - z ZSRS, nie z Federacją Rosyjską - w czasie, kiedy Polska, a nawet NRD wciąż były członkami Układu Warszawskiego.




https://www.linkedin.com/pulse/pusty-chaos-vs-tw%C3%B3rcza-destrukcja-andrzej-sadowski?trk=public_profile_article_view


https://www.polskieradio.pl/399/7975/Artykul/2877208,Polska-nie-jest-krajem-niepodleglym-a-bezpanskim-Skandaliczne-slowa-Siergieja-Lawrowa