Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą blogerzy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą blogerzy. Pokaż wszystkie posty

środa, 23 lipca 2025

Agnieszka Piwar o Sakiewiczu

 

Tu chyba nie chodzi o "fałszywych przyjaciół Rosji", tylko "fałszywych przyjaciół " w ogóle....




"W trakcie ćwiczenia konferansjerki, jedna z osób decyzyjnych ełckiej imprezy powiedziała mi, że podczas otwarcia festiwalu mam uroczyście przywitać Tomasza Sakiewicza i zaprosić go na scenę. Tego samego Sakiewicza, który zniszczył arcybiskupa Stanisława Wielgusa oraz jest zagorzałym banderowcem i tym samym wrogiem Polaków. 

Sakiewicz nie kiwnął palcem przy organizacji filmowej imprezy, ale kiedy festiwal okazał się sukcesem, to postanowił go przejąć. 

A żeby przejąć coś, co współorganizowałam, to trzeba było się mnie pozbyć. Oczywistym było, że ktoś taki jak ja nigdy się nie zgodzi na to, aby zaprosić na scenę kogoś takiego jak on. 

Dlatego przyparto mnie do muru, by wymusić decyzję o odejściu z festiwalu

Co znamienne – z festiwalu, który miał wspaniały potencjał, pozostały zgliszcza."





Chodzi zapewne o "Ogólnopolski Festiwal Filmu Niezależnego OKNO", ostatni wpis na stronie fb nosi datę: grudzień 2017 roku


"Festiwal OKNO został powołany do życia w roku 2012 w ramach Kongresu Mediów Niezależnych. W 2016 r. festiwal odbył się w Warszawie, poprzednie edycje odbywały się w Ełku i Pszczynie"


"policzymy się" - to jest bardzo niebezpieczny objaw, pisałem o tym w kontekście kombinatu "Gajowy Marucha", a ostatnio coś podobnego chyba zaserwował jeden z publicystów rumuńskich, którego przedruki gościły na blogu, strona Nowy Ekran mogła być podobnym przedsięwzięciem....


Tekst pani Agnieszki pierwszy raz czytałem krótko po publikacji i wtedy opisane zachowania tłumaczyłem sobie osobistymi ambicjami tych ludzi - może jednak błędnie, bo przecież tak właśnie te rzeczy się zasłania...

 


na mnie są naciski, żebym milczał, a moją narrację zawłaszcza niezależna, jakiś czaban, bakiewicz...



przedruk




Uważajcie na fałszywych przyjaciół Rosji!


Agnieszka Piwar

2023-04-20


Inspiracją do napisania niniejszej analizy są moje osobiste doświadczenia oraz obserwacje życia publicznego w Polsce. To trudny dla mnie tekst, gdyż rozprawiam się w nim z własną przeszłością i naiwnością. Wychodzę bowiem z założenia, że skoro wytykam innym jak łatwo dają się rozgrywać i manipulować, to muszę zacząć od siebie.

Moją przygodę z dziennikarstwem rozpoczęłam kilkanaście lat temu. Pełna ideałów przyjechałam z prowincji do Warszawy, gdzie zaczęłam zdobywać pierwsze dziennikarskie szlify na praktykach i stażach w różnych redakcjach. W sposób naturalny lgnęłam do tego, co miało w nazwie przymiotnik „katolickie” i „patriotyczne”. Uważałam bowiem, że od osób publicznie deklarujących przywiązanie do katolickich i patriotycznych wartości, nie może mnie spotkać nic złego. Bardzo się pomyliłam. Minęło jednak wiele lat, zanim zdałam sobie sprawę z tego, że osoby autentycznie wierzące i kochające swoją ojczyznę nigdy nie wykorzystają instrumentalnie religii i patriotyzmu do celów bezpieczniacko-politycznych.

Zanim to odkryłam, musiałam przejść drogę pełną przykrych doświadczeń, które zafundowali mi ludzie deklarujący się jako „pobożni katolicy” i/lub „polscy patrioci”. Nie czas i miejsce, by szczegółowo to teraz opisywać (to materiał na książkę). Dziś opiszę jedynie pewną podstępną grę, w którą przed laty zostałam wciągnięta. Według mojego rozeznania była ona wzorowana na słynnej intrydze uknutej przez samego Feliksa Dzierżyńskiego.

Chodzi o operację „Trust” – największą operację w historii tajnych służb przeprowadzoną w latach 1921-1926. Modus operandi polegał na tym, aby wywabić, skompromitować, skłócić, wyłapać, przejąć i dobić wrogów komunizmu, czyli białą emigrację rosyjską, która – po przegranej wojnie domowej z czerwonymi bolszewikami – w znacznej części rozproszyła się po europejskich państwach.


W 1921 roku w Moskwie grupa carskich urzędników i oficerów założyła tajną organizację o nazwie Monarchistyczna Organizacja Centralnej Rosji (MOCR). Po jej wykryciu przez tajną policję Czeka, kierowaną przez Dzierżyńskiego, zadecydowano, aby jej nie likwidować, lecz przejąć nad nią kontrolę. Stało się to możliwe po zatrzymaniu carskiego oficera Aleksandra Jakuszewa, członka MOCR. W obawie utraty życia zgodził się on na współpracę z tajną policją. To zadecydowało, że cała organizacja MOCR została opanowana przez agentów. Wpływowych członków MOCR zastąpiono ludźmi podstawionymi przez służby. Wymyślono strukturę organizacyjną i sieć nieistniejących placówek terenowych. Tajną organizacją MOCR kierowali czekiści, którzy za pośrednictwem swoich agentów rozpuścili fałszywe informacje, że w ZSRR działa potężna organizacja opozycyjna, która dzięki pomocy z zewnątrz będzie w stanie odzyskać władzę w Rosji. Emigrację rosyjską przekonano, że władza czerwonych jest tymczasowa, a naród rosyjski jest wrogo do niej nastawiony.

Za sprawą perfidnych intryg agentom udało się skłócić i skompromitować najbardziej wpływowych działaczy rosyjskiej emigracji. A tych, którzy powrócili do ojczyzny – bo nabrali się na to, że jest tam prężnie działająca opozycja – czekał jeszcze straszniejszy los. W konsekwencji biali rosyjscy patrioci zostali zneutralizowani przez komunistów. Istny majstersztyk.


Pełna kontrola wszystkiego


Operację opartą na podobnych mechanizmach zaobserwowałam kilka lat temu w Polsce, a nawet nieświadomie wzięłam w tym udział, stąd mam informacje z pierwszej ręki. Jako początkująca dziennikarka w 2009 roku wstąpiłam do Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy. W szeregach KSD usłyszałam wiele pięknych słów o tym jak powinniśmy ratować Polskę przed postkomunistami, którzy trzymają w garści nasz kraj. Był to swoisty wabik dla takich jak ja – młodych, naiwnych, antykomunistów, gotowych do poświęceń dla ojczyzny. Kierowana poczuciem misji zaangażowałam się na całego, pracując non profit. Za poświęcenie zostałam doceniona i wybrano mnie na sekretarza Zarządu Głównego KSD oraz przewodniczącą oddziału warszawskiego stowarzyszenia.

Mając konkretną pozycję w KSD zostałam oddelegowana na spotkanie, które organizował pisowski aparatczyk Krzysztof Czabański. Był 2011 rok, władzę w Polsce miała Platforma Obywatelska, która jednocześnie kontrolowała największe media, w tym publiczne. Niezależni dziennikarze, katolicy, patrioci, konserwatyści, etc. – byli przez rządzących gnojeni i spychani na margines. Z kolei Prawo i Sprawiedliwość było w opozycji, mając do dyspozycji niszowe media, w tym raczkujący wówczas portal wPolityce.pl założony przez bliźniaków Karnowskich.

Właśnie na tym portalu – deklarującym się jako patriotyczny – Czabański szumnie zaproponował, by powołać Konferencję Mediów Niezależnych. Argumentował to następująco: «Sądząc z różnych zapowiedzi – ostatnio przewodniczącego KRRiT, Jana Dworaka – szykuje się „czyszczenie rynku medialnego”. Doświadczenie poucza, że władza przy takich okazjach próbuje nałożyć mediom kaganiec. Jako dziennikarze musimy zadbać o wolność słowa, niezależność i swobodę dla przedsięwzięć medialnych. Dlatego proponuję zwołanie Konferencji Mediów Niezależnych, na której – po pierwsze – policzymy się, po drugie – ustalimy wspólne postulaty pod adresem władz państwowych: rządu, prezydenta i parlamentu. Po trzecie – umówimy się, co do działań praktycznych.»

W ten sposób znalazłam się w kawiarni na Mokotowie, obok Czabańskiego (który w czasach PRL działał w PZPR) i jego kumpli. Jednym z nich był wykreowany w III RP na czołowego antykomunistę – publicysta Jerzy Targalski, nomen omen za komuny członek: Związku Młodzieży Socjalistycznej (ZMS), Socjalistycznego Związku Studentów Polskich (SZSP) oraz PZPR. W tamtym momencie przeszłości tych panów nie znałam.

Miałam wrażenie, że byłam tam jedyną obcą dla pozostałych osobą. Tymczasem inicjator wydarzenia szybko mnie sobie upatrzył (pewnie z racji młodego wieku i płci) i zaproponował, bym została kimś w rodzaju sekretarki przedsięwzięcia (mnie też namówiono na pisanie - to dobry sposób, by dowiedzieć się, co kto naprawdę myśli... - MS)  Intuicyjnie czułam, że nie jest to towarzystwo dla mnie, jednak przed stanowczą odmową i opuszczeniem tego grona – które de facto zachowywało się wobec mnie uprzejmie – powstrzymywała mnie obawa, że wyjdę na osobę niekulturalną. Nie chciałam też zawieść KSD, które oddelegowało mnie na to spotkanie. Tak więc na propozycję Czabańskiego, która padła dla mnie z zaskoczenia, zgodziłam się… z grzeczności.

W efekcie, pracując na zasadzie wolontariatu, stworzyłam ogromną bazę mailową i założyłam biuro prasowe Konferencji Mediów Niezależnych, z którego nawiązywałam kontakty i rozsyłałam w Polskę komunikaty zachęcające do przyłączenia. Równocześnie grzano temat medialnie na portalach typu wPolityce.pl i jemu podobnych. W ten sposób do Domu Dziennikarza w Warszawie zostały zwabione tłumy dziennikarzy, blogerów, wydawców lokalnych gazetek i niszowych portali. Przybyli w całego kraju, a łączyło ich głównie to, że rządzący z Platformy nimi pogardzali.


Tymczasem pisowcy – którzy de facto wywodzą się z tego samego obozu co politycy PO, więc wszyscy grają do jednej bramki – dostali na tacy realnych ludzi i bezcenne informacje, kto gdzie w Polsce próbuje robić coś niezależnego na odcinku medialnym. I ja się do tego przyczyniłam.


Wydarzenie okazało się wielkim sukcesem i podczas inauguracyjnego spotkania powołano Federację Mediów Niezależnych. Zbiegło się to w czasie, kiedy w pobliskich Arkadach Kubickiego odbywał się pisowski kongres Polska Wielki Projekt. Inicjatywa Czabańskiego dostała tam swój panel, któremu przysłuchiwał się sam Jarosław Kaczyński.

Chwilę wcześniej, w trakcie obrad w Domu Dziennikarza przy Foksal, wybrano prezydium FMN, którego Czabański został przewodniczącym, a ja – z racji mojej pracowitości i skuteczności – znalazłam się w jego ścisłym gronie. Zebranym towarzyszyła euforia z powodu sukcesu organizacyjnego konferencji i na tej fali zaczęto snuć plany na przyszłość oraz ustalać zadania na najbliższe miesiące. Zaproponowano mi, abym współorganizowała niezależny festiwal filmowy, co wydało mi się pożyteczne i dlatego się zgodziłam.


Wykorzystać, wycisnąć, przejąć

Dość szybko – kwestia następnych dni – opuściłam jednak prezydium Federacji Mediów Niezależnych. Powód odejścia, którego nie ukrywałam przed pozostałymi, był taki, że FMN coraz jawniej robiło umizgi w stronę PiS. Powiedziałam, że przecież z założenia miało to być coś niezależnego, a tymczasem wyszło na to, że jest to upolitycznione i dlatego nie chcę brać w tym udziału.

I znowu, nie chcąc wychodzić na osobę niekulturalną, oświadczyłam jednocześnie, że skoro zobowiązałam się wcześniej do współorganizowania festiwalu, to się z tego wywiążę. Tak więc w kolejnych miesiącach, jako przedstawicielka KSD, znowu non profit pracowałam na pełnych obrotach, by przygotować filmową imprezę (firmowaną de facto przez FMN), która odbyła się w Ełku na Mazurach.

Idea festiwalu była piękna – z założenia miał on dać szansę na wypromowanie zdolnym artystom i twórcom, którymi mainstream gardzi. Pierwsza edycja festiwalu okazała się sporym sukcesem, jak na skromne możliwości, którymi dysponowaliśmy. Grand Prix zdobył film „Pani Weronika i jej chłopcy”, w reżyserii Artura Pilarczyka. Poruszający dokument opowiada historię wyjątkowej kobiety i wielkiej patriotki. Gdy Polska była okupywana przez Sowietów i Niemców Weronika „Różyczka” Sebastianowicz była żołnierzem Armii Krajowej – oficjalnie została zaprzysiężona w wieku 13 lat. W 1951 roku została aresztowana i skazana na 25 lat pozbawienia wolności i pracę w łagrze w Workucie, wyrok skrócono do 10 lat. Próbowała powrócić do kraju, ale odmówiono jej prawa do wjazdu na teren Polski. Pani Weronika aktywnie działa w organizacjach polskich, m.in. w Stowarzyszeniu Żołnierzy AK na Białorusi, którego została prezesem.

Byłam niezwykle szczęśliwa, że współorganizując i prowadząc taki festiwal, mogłam przyczynić się do tego, że więcej osób poznało historię tej kobiety. Szybko zapadła decyzja, że w następnym roku powtarzamy imprezę. Ogłosiliśmy w mediach, żeby twórcy wysyłali swoje filmy na kolejny festiwal w Ełku. Wkrótce po tym napisał do mnie Piotr Uzarowicz, Amerykanin polskiego pochodzenia mieszkający w Los Angeles. W dorosłym życiu, po śmierci swojego ojca dowiedział się on, że jego dziadek zginął w Katyniu. Postanowił zagłębić historię, która wywarła wpływ na losy jego rodziny. W efekcie poszukiwań zrealizował film dokumentalny o odkrywaniu prawdy na temat zbrodni katyńskiej pt. „Żona oficera”. Uzarowicz wysłał mi ten film, żebym pokazała go na festiwalu w Ełku. Był to dla mnie powód do ogromnej dumy i radości.

Dzieło Uzarowicza okazało się być tak doskonałe, że w Ełku zdeklasowało konkurencję. Niestety już nie mogłam zapowiedzieć ze sceny pokazu tego wspaniałego filmu, gdyż dzień przed festiwalem zostałam z niego wyeliminowana.


W trakcie ćwiczenia konferansjerki, jedna z osób decyzyjnych ełckiej imprezy powiedziała mi, że podczas otwarcia festiwalu mam uroczyście przywitać Tomasza Sakiewicza i zaprosić go na scenę. Tego samego Sakiewicza, który zniszczył arcybiskupa Stanisława Wielgusa oraz jest zagorzałym banderowcem i tym samym wrogiem Polaków. Sakiewicz nie kiwnął palcem przy organizacji filmowej imprezy, ale kiedy festiwal okazał się sukcesem, to postanowił go przejąć. A żeby przejąć coś, co współorganizowałam, to trzeba było się mnie pozbyć. Oczywistym było, że ktoś taki jak ja nigdy się nie zgodzi na to, aby zaprosić na scenę kogoś takiego jak on. Dlatego przyparto mnie do muru, by wymusić decyzję o odejściu z festiwalu. Co znamienne – z festiwalu, który miał wspaniały potencjał, pozostały zgliszcza.


Gdybym wtedy zacisnęła zęby, dała sobie złamać kręgosłup moralny i powitała zdrajcę Sakiewicza, dziś zapewne miałabym intratną fuchę w rządzie lub państwowych mediach. Nie żałuję. Tymczasem pewien chłoptaś, który wtedy zajął moje miejsce na festiwalu i poprowadził imprezę ze sceny, obecnie piastuje funkcję w randze ministra. Z tamtych czasów zapamiętałam go jako miernotę, która nie potrafiła poprawnie się wysłowić i wślizgiwała się tam, gdzie inni mieli jakieś pomysły i coś tworzyli. Oto jakie osoby przejęły Polskę.

Wyżej opisane przeze mnie mechanizmy, to tylko fragment tego, czego doświadczyłam i co zaobserwowałam na przestrzeni kilkunastu lat mojej działalności społecznej i aktywności dziennikarskiej. Tym operacjom wzorowanym na „Trust” nie ma końca i odbywają się one na wielu odcinkach, pod różnymi płaszczykami. Ale modus operandi jest na ogół podobny. Ktoś gdzieś afiszuje się z pewnymi poglądami i/lub ogłasza jakąś z pozoru szlachetną inicjatywę, która przyciąga osoby o konkretnych przekonaniach. I te osoby często reagują jak ćmy lecące do rozżarzonej żarówki.

Dotyczy to także tych nieszczęśników, którzy zrażeni demoliberalnym Zachodem pokładają nadzieję we współczesnej Rosji, którą mylnie postrzegają jako ostoję konserwatyzmu. Oni nie rozumieją (i ja też do pewnego momentu nie byłam tego świadoma), że od czasów rewolucji bolszewickiej i uruchomienia operacji „Trust”, to wszystko jest kontynuowane na szeroką skalę i dotyka nie tylko Rosji, ale także naszego państwa, gdzie tzw. prorosyjskie środowiska również są koncesjonowane (może MP - MS)

Dać złudne poczucie wyboru

Na blogu „Dziennik gajowego Maruchy” został niedawno przedrukowany mój artykuł pt. „Tanie show Trybunału w Hadze ścigającego Putina”. Zaintrygował mnie zamieszczony pod tekstem komentarz Czytelnika podpisującego się jako Voodoosch.

Napisał on: «Nie cieszyłbym się na rosyjsko-chińskie NWO. Tak jak nie cieszyłbym się na anglosaskie NWO. Wydaje mi się, że gubimy „większy obraz”, bo jest naprawdę ogromny. Powiedziałbym że globalny. Rok temu zrodził się nowy pomysł (a raczej został wprowadzony). Tak jak w większości „rozwiniętych” krajów istnieją dwie partie polityczne, które niby się spierają i niby walczą że sobą, to wtedy kiedy idzie rozkaz z góry, są spójne. Przykład srowid. Ten niby podział na liberalny zachód i tradycyjny wschód to tylko i wyłącznie teatr wielkiego resetu/globalnego NWO/ i ogólnie wspólnie działających elit. Otwórzcie oczy i zobaczcie, że to jest wciąż ta sama gra tylko na nieco wyższych obrotach. Chiny, Rosja, Stany, UK i ich poplecznicy grają w tą samą, jedną grę, a wy myślicie, że tu się jakiś podział prawdziwy zrobił i Putin z Ksi wygra i będzie pięknie na wschodzie. Za dwa lata będą sobie łapki podawać Jankesy z Ruskimi (dokładnie - po zaprzysiężeniu Trumpa - nie tylko ja to zauważyłem? - MS) i dalej robić z nas niewolników. KAŻDY RZĄD JEST TWOIM OPRAWCĄ. Obudź się gajówkowiczu!»

Z kolei na portalu nacjonalista.pl opublikowano niedawno przedruk wywiadu z abp. Viganò pt. „Globalistyczna elita chce zniszczyć narody i Kościół”. Wstęp do tego wywiadu redakcja opatrzyła wymownym komentarzem: «Arcybiskup Carlo Maria Viganò ma rację broniąc Tradycji Katolickiej oraz występując przeciwko modernizmowi i globalizmowi. Za to zasługuje na nasz szacunek. Jednak również on, podobnie jak wielu ludzi na Zachodzie, padł ofiarą złudzeń na temat putinowskiej Federacji Rosyjskiej, dostrzegając w niej jakiś bastion oporu przeciwko Nowemu Porządkowi Świata. Przypomnijmy, że restrykcje covidowe i całe to szaleństwo obecne były również w kraju „zbawcy”. To tam wciąż stoją, a nawet powstają nowe, pomniki Lenina, Stalina czy Dzierżyńskiego, a więc katów wielu narodów (także milionów Rosjan) i satanistycznych wrogów wyznawców Chrystusa. Czy to ma być nadzieja dla niszczonych przez liberalizm Europy i Ameryki? W naszej opinii nie i będziemy o tym konsekwentnie przypominać.»

(jaka jest prawda być może przekonamy się: po wojnie - MS)

Kilka miesięcy temu napisałam artykuł pt. „100 lat temu powstał ZSRS – wróg Rosji”. W publikacji ujęłam się za pomordowanymi Rosjanami i wykazałam, że Rosja poniosła największe straty w wyniku rewolucji bolszewickiej zainicjowanej i odpalonej przez Żydów. W efekcie, w polskojęzycznym internecie spadła na mnie lawina hejtu i szyderstw w wykonaniu rzekomych przyjaciół Rosji. Do nagonki przyłączyły się też niektóre sowieckie osoby, legitymujące się rosyjskim paszportem. Jednak gniew mieszkańców byłego Związku Sowieckiego (lub jak kto woli Związku Radzieckiego) jestem w stanie zrozumieć, gdyż zostali oni wychowani w sowieckim kulcie i nie potrafią wydostać się z tej bańki.

Bardziej martwi mnie środowisko fałszywych przyjaciół Rosjan działające w Polsce. Ich złe intencje można poznać po różnych czynnikach. Niektórzy z nich czczą Lenina i oddają pokłon rewolucji bolszewickiej. De facto cieszą się więc z tego, że zniszczono carską Rosją – która była chrześcijańskim krajem z pobożnym ludem – i wymordowano miliony jej niewinnych obywateli. Inni fałszywi przyjaciele Rosjan, zbrodnie Lenina komentują w stylu: „ale po co do tego wracać, przecież Lenina już dawno nie ma”.

Fałszywi przyjaciele Rosjan doceniają Stalina i podkreślają jego siłę – no bo przecież pokonał Hitlera, zbudował potęgę Związku Radzieckiego i tym samym przeciwwagę dla Zachodu, zaś Polakom załatwił w Jałcie ziemie odzyskanie, czyli w sumie był spoko. A że przy okazji zafundował Rosjanom terror, strach i łagry, a Ukraińcom wielki głód, no to cóż, taki był wtedy klimat.

Fałszywi przyjaciele Rosjan opowiadają, jaka to putinowska Rosja jest konserwatywna, bo walczy z ideologią gender i blokuje zboczeńców LGBT. Jednak słowem się nie wspominają, że rosyjski naród od pokoleń wyniszcza plaga aborcji, skutecznie hamująca demografię w tym kraju. I to ma być konserwatyzm? Tymczasem odpowiedzialni za zabijanie rosyjskich dzieci w łonach matek, są wrogami Rosjan i należy głośno o tym mówić.

Fałszywi przyjaciele Rosjan zbywają milczeniem fakt, że władze tego kraju gnębiły swoich obywateli podobnymi restrykcjami jakie zafundowano na Zachodzie podczas fałszywej pandemii. Ci sami obłudnicy cieszą się teraz z faktu, że Rosja dogaduje się z Chinami – państwem, które w gnębieniu swoich obywateli covidowymi restrykcjami jest jeszcze okrutniejsze od wszystkich pozostałych.

Jeden z czołowych w Polsce fałszywych przyjaciół Rosjan (wykreowany w mediach na prawdziwego przyjaciela Rosjan), kreujący się także na przyjaciela Chin, w czasach apogeum pandemicznego szaleństwa odbył ze mną prywatną rozmowę, która wiele mi uświadomiła. Kiedy zeszło na temat covidowych obostrzeń wprowadzonych na całym świecie, powiedział mi ze stoickim spokojem: „To już z nami zostanie na lata i będziemy musieli do tego przywyknąć”. Nie było w nim ani krzty buntu. Natychmiast zrozumiałam, że mam do czynienia z niewolnikiem.

Komunistyczna operacja „Trust” była wymierzona przede wszystkim przeciwko Rosjanom. Dlatego mam podstawy przypuszczać, że zainstalowanie w Polsce fałszywych przyjaciół Rosjan (popierających lub umniejszających zbrodnie komunizmu), to niejako kontynuacja perfidnej intrygi Dzierżyńskiego. Tymczasem naiwni Polacy nie są tego świadomi, bo jawnych wrogów Rosjan widzą jedynie w obozie władzy i opozycji (oraz mediach im usłużnych), którzy nie kryją się ze swoją nienawiścią do Rosji.

Jak się w tym połapać i rozpoznać fałszywych przyjaciół Rosjan? Wystarczy być świadomym, że ten kto naprawdę życzy Rosjanom dobrze, pragnie aby zrozumieli oni, że Sowiecja to wróg Rosji. Ratunkiem dla Rosjan jest odzyskanie ich własnej tożsamości, która tkwi w chrześcijańskich korzeniach Świętej Rusi. Kiedy to nastąpi, także Polska będzie bezpieczniejsza.

Niedawno na Facebooku zamieściłam link do wstrząsającego rosyjskiego filmu „Czekista” (1992 r.) w reż. Aleksandra Rogożkina. Do opisu dołączyłam ostrzeżenie, by uważać na fałszywych przyjaciół Rosji. Tym wpisem wywołałam dyskusję w komentarzach.


Łukasz De napisał: «Bardzo dobry film. Odzierający prawdę z bredni. Rewolucja to zainicjowane, zaplanowane i sfinansowane i kierowane przez żydów zniszczenie Rosji rękami na początku ich, a potem innych narodowości. Powodami zniszczenia było to, że Rosja była państwem na wskroś chrześcijańskim, opartym o wiarę w Chrystusa, o cześć dla Jego Matki. Była monarchią rządzoną przez chrześcijańskiego cesarza. Była rosnącą konkurencją gospodarczą zarówno dla nowego żydowskiego golema – USA, jak i dla „firm prywatnych”. Była pełna bogactwa gromadzonego w spokoju przez kilkaset lat, które trzeba było zrabować, zwłaszcza w kilkunastu tysiącach cerkwi i klasztorach. Była też pełna ludzi poczciwych, przyzwoitych, zwyczajnie dobrych oraz dawała możliwość wzrostu świętym. Trzeba to było jednocześnie zniszczyć, zagarnąć oraz skalać. Tak jak to ma miejsce w przypadku zbrodni zgwałcenia. Wracając w tym miejscu do filmu „Czekista”, pod tym właśnie kątem patrzę na wątek głównego bohatera, który bierze czynny udział w rewolucji i tym gwałcie na Rosji i jednocześnie będąc żonaty pozostawia swoją żonę dziewicą.»

Autor powyższego wpisu należy do prawdziwych przyjaciół Rosjan. Właśnie po takich komentarzach można ich odróżnić od tych fałszywych.

Na Wschodzie byłam wiele razy i spotkałam tam szlachetnych ludzi, którzy mimo strasznych doświadczeń potrafili zachować człowieczeństwo. Uważam, że naród rosyjski jest naturalnym sojusznikiem dla Polaków, którym duchowo bliżej jest do Wschodu, niż – jak się nam wmawia – Zachodu. Niestety naród polski od setek lat daje się głupio rozgrywać przeciwko Rosjanom. To nasz wielki błąd i tragedia, że ulegamy podżegaczom.

Tak, jestem zdecydowanie zdania, że Rosja może być alternatywą dla zgniłego Zachodu. Ale Rosja prawdziwa, która wróci do swoich korzeni, a nie postowiecki twór, którego przedstawiciele bywali w Davos na tych samych zasadach co pozostali pupile globalistów.

Wybór jest. Ale nie taki jakim globalni gracze karmią naiwnych ludzi. Amerykanów wyborem między demokratami i republikanami. Polaków wyborem między PO i PiS (z przystawkami). Nas wszystkich wyborem między NWO Atlantystów z Zachodu i NWO Rosja-Chiny ze Wschodu.

W naszym przypadku – a więc słowiańskich narodów sprowadzonych przez globalistów do roli pariasów Europy – tym wyborem może być jedynie zwrócenie się do Boga oraz powrót do chrześcijaństwa.






Agnieszka Piwar

Pierwodruk: www.bibula.com







Wyborem jest jedynie: świadome, aktywne, zgodne ze sobą społeczeństwo, uodpornione na kłamstwa i fikcję jak z roku 1989....


Najlepszym antidotum na agenturę i różne 5 kolumny, jest:

- dobrze i patriotycznie wychować dzieci

bo kiedy ty będziesz już za stary, za słaby, by zareagować na atak, tylko twoje dzieci mogą ci pomóc


ale żeby to odniosło właściwy skutek, potrzeba spełnić jeszcze inne warunki:

i są to warunki konieczne

bezpieczeństwo ma swoją słodką cenę: przeciwnika trzeba przytłoczyć demograficznie, czyli trzeba się decydować na 3-4-5 dzieci - na każde młode małżeństwo

- ścisła kontrola obywateli nad mediami tj. niezgoda na emisję treści niszczących rodzinę (cenzura obyczajowa), wychowanie, kulturę polską, siejące przemoc, pornografię itd.

- pobudzenie i zbudowanie wspólnotowości, którą dzieci będą kontynuować

- pewien socjalizm gospodarczy, ponieważ wspólnotowość wymaga bezwzględnego: "nie zostawiamy nikogo bez pomocy" w tym wsparcie kobiet, rodzin


Ludzie muszą przyjąć, że posiadanie dzieci to inwestycja w ich bezpieczeństwo w przyszłości, jako zabezpieczenie przez agresywnymi imigrantami, podstępnymi 5 kolumnami, zbrodniczymi tajnymi służbami.


Dopóki moja praca nie zostanie publicznie wskazana i doceniona
nie będziecie mieli prawa myśleć, że to wszystko co się dzieje, jest prawdziwe i na zawsze.




U mnie nie działają linki na fb, a u was?








/piwar.info/uwazajcie-na-falszywych-przyjaciol-rosji/




czwartek, 8 maja 2025

Lista tekstów z Nowego Ekranu



Od 27 kwietnia br. uzupełniam na blogu swoje stare teksty wcześniej opublikowane tylko na Nowym Ekranie - obecnie Neon24.pl.

Część tych tekstów, które uznałem za ciekawsze, była od razu umieszczana na blogerze.


Będę sprawdzał na bierząco co brakuje i codziennie dodawał np. po kilka tekstów - lista będzie uzupełniana w tym poście.






Data publikacja na bloggerze będzie zgodna z datą publikacji na NE, czyli tekst z np. 11 listopada 2015 roku będzie można znaleźć pod tą datą w Archiwum bloga.


Poniżej lista tekstów z rodziałem na dany rok:

- oryg. adres i data publikacji na NE

- link do przedruku na bloggerze



zrobione już wcześniej

2017

argo.neon24.net/post/141310,rozprzestrzenianie-sie-cywilizacji

argo.neon24.net/post/140660,nie-szykanuj-mnie ----------------- notka w lochu

argo.neon24.net/post/140646,czipowanie-w-dawnych-wiekach

argo.neon24.net/post/140645,nagroda-1-mld-euro   ---------- Notka została usunięta administracyjnie.

argo.neon24.net/post/140633,krew-droga-do-dlugowicznosci


2016

argo.neon24.net/post/130052,wojna

argo.neon24.net/post/129525,witajcie-w-kraju-zlej-pracy

argo.neon24.net/post/128897,posel-kukiza-a-niemiecki-rzym

argo.neon24.net/post/128858,symulakra

argo.neon24.net/post/128853,pomiedzy-wierszami

argo.neon24.net/post/128750,werwolf-jak-to-sie-odbywa


NOWE    

tj. uzupełnione na bloggerze po 1 maja 2025


2015

argo.neon24.net/post/127909,co-nowy-rzad-zrobi-z-samorzadem  ----------  8.12.2015 

Prawym Okiem: Co nowy rząd zrobi z samorządem?


argo.neon24.net/post/127907,to-nie-rosja-dazy-do-wojny-z-polska-i-krajami-baltyckimi   -----------  8.12.2015 

Prawym Okiem: To nie Rosja dąży do wojny z Polską i krajami bałtyckimi


argo.neon24.net/post/127720,7-nieznanych-ale-genialnych-polskich-wynalazcow --------- 30.11.2015

Prawym Okiem: 7 nieznanych, ale genialnych polskich wynalazców


argo.neon24.net/post/127620,cozes-ty-za-pani --------- 26.11.2015

Prawym Okiem: Cóżeś ty za pani...?


argo.neon24.net/post/127516,chiny-nie-dajcie-sie-nabrac --------- 21.11.2015

Prawym Okiem: Chiny - nie dajcie się nabrać!


argo.neon24.net/post/127344,prosze-to-przeczytac  ------------- 14.11.2015

Prawym Okiem: Proszę to przeczytać


argo.neon24.net/post/127343,polske-zniszczyla-partia-pod-nazwa-solidarnosc ------------- 14.11.2015

Prawym Okiem: Polskę zniszczyła partia pod nazwą „Solidarność”



argo.neon24.net/post/127264,mit-odzyskania-niepodleglosci  ------------- 10.11.2015

Prawym Okiem: Mit odzyskania niepodległości


argo.neon24.net/post/127228,odrodzenie-polski-w-1815-roku ------------- 09.11.2015

Prawym Okiem: Odrodzenie Polski w 1815 roku.


argo.neon24.net/post/127224,informacja ------------- 09.11.2015

Prawym Okiem: Informacja




środa, 21 sierpnia 2024

Podwójne standardy w demo-kracji



Czy społeczeństwo zachodnie kiedykolwiek było demokratyczne?



Jeszua miał spotkanie z diabłem"na szczycie" na dzień przed decyzją o jego śmierci, gdzie odrzucił ostatnią propozycję żyrowania władzy diabła nad światem, wyrosłej z ukradzionej Janowi technologii.


Dlatego dla Sitwy nigdy nie był i nie jest prawdziwym "mesjaszem"


tj. prowadzonym na sznurku "cudotwórcą".


Mesjaństwo to tylko rola w cyrku diabła.





Do przemyślenia.









przedruk
tłumaczenie automatyczne





"Wolność Oświecająca Świat"



Piękna historia mówi nam, że Zachód jest liderem świata, ponieważ opiera się na systemie władzy (demokracji), który odradza się poprzez procesy gwarantujące nieustanną zmianę na szczycie władzy. W ten sposób Zachodowi udaje się osiągnąć godną pozazdroszczenia stabilność. Aby wzmocnić wartość własnej wizji, Zachód ucieka się do swego rodzaju krytyki historii, argumentując, że tyranie stają się ofiarami jego własnego, zesztywniałego systemu biurokratycznego, niezdolnego do reagowania i który ostatecznie kończy się samozniszczeniem. Dlatego, wskazując palcem na dyktatury, przewidując ich koniec, Zachód szczyci się własnymi demokratycznymi ideałami, "które czynią go nieomylnym". Na domiar złego, do pewnego stopnia Zachód ma rację. Co to za środek, to cię zaskoczy.


To, co przyzwoita jednostka może odkryć, to fakt, że zachodnie społeczeństwo nie jest w stanie sprostać własnym standardom. Tak zwane "podstawowe prawa demokracji", niegdyś niewzruszone, zostały przekształcone w proste hasła propagandowe. Wszystko odbywało się za pomocą banalnej sztuczki: do każdej władzy dodawano "prezent", dochodząc w ten sposób do rządu dobrej woli, jak w najbardziej złowrogich dyktaturach, uparcie krytykowanych przez zachodnich ideologów. Powodem jest, że społeczeństwa zachodnie już dawno przestały być demokracjami, rządzonymi za pomocą piekielnego mechanizmu, w którym niewidzialna elita dyktuje, co należy robić. Dla tej elity demokratyczne ograniczenia zniweczyłyby wszelkie korzyści, dlatego konieczne było "uelastycznienie systemu" poprzez wprowadzenie tych decydujących darów.



Kilka przykładów:


"W demokracji większość decyduje, ale nie może unieważnić tego, czego chce mniejszość".

Kiedy jest się u władzy, w wyniku przypadku, nie ma nikogo, kto miałby rację, część po zastosowaniu daru, stwierdzając, że ta siła "musi szanować wolę mniejszości". Jednak, gdy przyciski są właściwe, to pierwsza część ma zastosowanie, ponieważ zakłada się, że jest to "wola większości", a więc musi zostać zrealizowana.


"Każdy jest panem własnego ciała, ale jeśli chodzi o pewne elementy, które są związane z "dobrem zbiorowym", ta wolność musi być ograniczona"


Kiedy stojąca za nim elita ma interes w przeprowadzaniu eksperymentów medycznych na dużą skalę (patrz szczepienia w czasie COVID), wolna decyzja o własnym ciele upada. Kiedy jednak ta sama elita chce zburzyć zasady moralne społeczeństwa, obowiązuje zasada sprzed daru, stwierdzająca na przykład, że prostytutka jest panem swojego ciała. Rozszerzając regułę przed prezentem, dochodzimy do wszystkich aberracji wspieranych przez ideologię gender, która sprawiła, że wiele kobiet na olimpiadzie zostało zmuszonych do walki z mężczyznami tylko dlatego, że uważały się za kobiety.



"W demokracji wolność słowa jest gwarantowana, ale nie wolno wyrażać pewnych idei, które naruszają zestaw standardów"

Kiedy ktoś wyraża opinię, która nie podoba się ogółowi społeczeństwa, domniemywa się wolność słowa, a więc brak możliwości ocenzurowania tej osoby. Ale kiedy ktoś inny chce wyrazić idee, które mają silny oddźwięk wśród społeczeństwa, ale sprzeciwiają się interesom tajnej elity, wtedy interweniują "instytucje standaryzacyjne" i narzucają, że te idee naruszają standardy, więc nie masz prawa wyrażać ich publicznie.



Nie sądzę, by był ktoś, kto nie spotkałby się z podwójnymi standardami narzucanymi jako podstawowa norma zachodniego społeczeństwa. Najważniejsze pytanie, jakie się nasuwa, dotyczy jednak tego, czy społeczeństwo zachodnie kiedykolwiek było demokratyczne. Mamy tu do czynienia z długą dyskusją, która wymagałaby znacznie szerszej analizy. Aby niepotrzebnie nie wydłużać artykułu, zwrócę Waszą uwagę tylko na kilka elementów do przemyślenia.


Po pierwsze, wiemy, że wielkie demokratyczne wydarzenia były w rzeczywistości kłamstwem.


Rewolucja francuska rozpoczęła się od rozpowszechnienia kłamstwa – które jest podtrzymywane do dziś – a mianowicie, że Maria Antonina powiedziała, że "ci, którzy narzekają na brak chleba, powinni jeść ciastka". Święto narodowe Francji upamiętnia również "upadek Bastylii" i uwolnienie więźniów politycznych tam więzionych. Ale w Bastylii Rewolucji uwięziono tylko siedem osób: czterech fałszerzy pieniędzy, których proces był w toku, dwóch szaleńców – Auguste'a Taverniera i Francisa Xaviera Whyta – oraz sprawdzonego przestępcę, hrabiego Huberta de Solages, uwięzionego tam na prośbę swojej rodziny! Byli to "więźniowie polityczni", na których zbudowano mit Bastylii jako więzienia dla przeciwników króla!

Kolejnym elementem, o którym warto wspomnieć, jest "Statua Wolności". Ci, którzy są głupi co do tego, co to bóstwo faktycznie reprezentuje jako symbol, powinni przeczytać to, co jest napisane na tabliczce u podstawy posągu i zrozumieć prawdziwe znaczenie posągu, które nie ma nic wspólnego z jakąkolwiek wolnością. Oczywiście, niewielu jest takich, którzy tam docierają, a jeszcze mniej takich, którzy rozumieją.

Decydującym dokumentem, który pokazuje, jak naprawdę rządzone jest zachodnie społeczeństwo, jest książka Edwarda Bernaysa, Propaganda. Szczegółowe wyjaśnienia znajdziesz w książce Jacques'a Ellula, Propaganda!


Wracając do współczesności, widzimy wyraźnie, że społeczeństwa zachodnie nie tylko nie podporządkowują się standardom, ale są w takim upadku, że nie robią już z tego tajemnicy. 

Kilka dni temu, zanim Elon Musk przeprowadził wywiad z Trumpem, unijny komisarz Thierry Breton wysłał miliarderowi ostrzeżenie, w którym instruuje go, aby "uważał na to, co mówi w wywiadzie i unikał ryzyka nagłośnienia treści szkodliwych dla UE". Czy możesz sobie wyobrazić coś takiego? Mówienie tych rzeczy publicznie jest równoznaczne z łagodnym uznaniem stanu rzeczy, z normalizacją zakazu prawa do wyrażania opinii, gdy nie pokrywa się ona z kierunkiem wytyczonym przez elity cienia.

Ale najistotniejszym aspektem rzeczywistego stanu rzeczy tak zwanej demokracji zachodniej jest stopień akceptacji przywódców państw. 

Jaka demokracja panuje w Kanadzie, gdzie Trudeau jest "tym, który przetrwał u władzy", mimo że ma mniej niż 30% głosów? Jaka demokracja panuje w Stanach Zjednoczonych, gdzie ponad 70% Amerykanów twierdzi, że ich prezydent jest osobą osłabioną, chorą na demencję starczą, niezdolną do sprawowania swojego mandatu? Nie zrozumieć, że 30%, którzy twierdzą, że tak nie jest, jest przekonanych, że Biden nie jest szalony; wiedzą, że Biden jest zniedołężniały, ale uważają, że "lepiej, żeby Biden był prezydentem, żeby Trump nie osiągnął szczytu". Stało się to po tym, jak propaganda gwałtownie zaprzeczyła rzeczywistości, którą wszyscy widzą. We Francji na partię rządzącą Macrona głosowało zaledwie 25% elektoratu, na koalicję rządzącą w Niemczech tylko 30% głosów, a premiera Japonii Kishidę poparcie dla niej wynosi zaledwie 13%! Jeśli chodzi o Japończyka, jego sytuacja jest wręcz zabawna, ponieważ jest odrzucany przez 9 na 10 członków własnej partii!! Na domiar złego te złowrogie postacie, rządzące za pomocą niesmacznych sztuczek wyborczych, godnych najbardziej perwersyjnych reżimów dyktatorskich, prezentują się z guzików G-7 jako promotorzy demokracji, oskarżając "dyktatorskie reżimy" w Rosji, Chinach czy Iranie, które jednak opierają się na absolutnej i namacalnej większości.

Za każdym razem, gdy wygłaszam takie stwierdzenia, pojawia się hasło "jeśli ci się nie podoba, to dlaczego nie pojedziesz do Rosji?". Jak głupi trzeba być, żeby emitować taką aberrację? Jedziesz do Rosji, jeśli jesteś Rosjaninem, do Chin, jeśli jesteś Chińczykiem i tak dalej. Opinia ta jest generowana przez tę samą chorą ideologię elit, zgodnie z którą, jeśli nie podoba ci się narysowany przez nie "cudowny nowy świat", musisz się z niego wydostać. Oto próbka demokracji!


To, co chcę przekazać wszystkim, to optymistyczny, a zarazem pesymistyczny przekaz. Optymistyczne jest to, że transparentne wychodzenie na światło dzienne elit – które wolały spędzić całą swoją historię w cieniu, aby zachować władzę – jest oznaką słabości, która zapewne sprawi, że znikną. Jest całkiem jasne, że ich reżim stał się ankyloszowany, nienormalny, podobnie jak reżim dyktatur przed nieodwracalnym upadkiem władzy. 

Prawdą jest jednak również, że skoncentrowana władza elit jest tak wielka, że tylko ich własna głupota może je pokonać. Nie łudźcie się, że bitwa rozpoczęta od dołu może zburzyć obecny "niewidzialny reżim"! Niewidzialna siła jest w stanie przekształcić każdą uogólnioną nienawiść w zjawisko niszowe, a każde zjawisko niszowe w publiczną eksplozję, poprzez którą można skierować społeczeństwo dokładnie w stronę pożądanego celu. Niewidzialna siła ma zdolność karmienia się i wzmacniania na ludzkim niezadowoleniu i frustracji, a kiedy czuje głód, prowokuje nawet tak radykalne reakcje. Gra z elitą jest niemożliwa, jeśli nie znasz natury, a przede wszystkim źródła mocy tego piekielnego systemu.

Zdecydowana większość,, niezdolna do zrozumienia nie swoich wzniosłych aspiracji, takich jak cel, ale błahych spraw, takich jak doraźny interes, nigdy nie będzie w stanie walczyć z piekielną władzą elit. Dlatego system może upaść tylko od środka i to jest kwestia, która budzi mój pesymizm.

Aby zrozumieć świat, musisz zrozumieć nie przeciwieństwa, które widzisz, ale tylną rękę, która generuje przeciwieństwa. Rozwiązaniem nie jest stawianie się po stronie widzialnej siły, ale moc, aby dostrzec reżysera stojącego za walką i zaatakować go bezpośrednio. 

Ilu z tych, którzy oglądają, przytępieni w swojej fascynacji, pokaz wrestlingu, ma w głowie, aby pójść za nim i uderzyć właściciela hali? Jakoś żadnego? Widowisko wrestlingowe jest najwierniejszym odwzorowaniem społeczeństwa, w którym żyjemy. Pomyśl o tym!




Dan Diaconu








Dan Diaconu: To jest świat, w którym żyjemy i wiedząc o tym, ogarnie cię rozpacz! - gandeste.org

Statue of Liberty - Wikipedia

niedziela, 28 kwietnia 2024

Statystyki bloga - wiosna 2024

 

ostatni rok



cały okres od 2010 r.


ilości postów na dzień 28 kwietnia 2024 r.:

- opublikowane - 1724

- nieopublikowane - 633

- zaplanowane - 2


razem: 2359









niedziela, 10 grudnia 2017

Kto płaci za dziennikarstwo? cz.2








"...nie istnieje darmowe dziennikarstwo. Zawsze ktoś za nie płaci. Jeśli Czytelnicy nie wezmą na swoje barki finansowej odpowiedzialności za istnienie niezależnych, oddolnych inicjatyw dziennikarskich, takich jak Kresy.pl, wówczas na rynku pozostaną wyłącznie niskiej jakości tabloidy oraz media finasowane przez wielkie korporacje, partie polityczne i różnego rodzaju lobbies.

Miesięczny koszt funkcjonowania portalu Kresy.pl to 20000 zł. 7-osobowa redakcja pracuje w pełnym wymiarze i praca ta jest naszym podstawowym, najczęściej jedynym, źródłem dochodu. Kresy.pl nie powstają po godzinach, tworzone przez amatorów. Portal jest tworzony przez wykwalifikowanych dziennikarzy oraz specjalistów z zakresu polityki międzynarodowej, którzy codziennie starają się dotrzeć do informacji istotnych z punktu widzenia interesu naszej politycznej wspólnoty." 

Wracając do mojego poprzedniego wpisu.... kto płaci za dziennikarstwo?


Co prawda Gajowy Marucha nie ma takiego obrotu na stronie jak Kresy, ale.... jakieś porównanie jest. Inna sprawa, że od jakiegoś czasu są to głównie przedruki z polskich portali. 

Po za tym, Kresy wcale nie funkcjonują jak pełnoprawna strona informacyjna. Jest w sumie niewiele informacji, GDYBYM MI PŁACILI ZA TAKĄ ROBOTĘ, TO TAKĄ ILOŚĆ MATERIAŁU przez 8 godzin dziennie SPOKOJNIE SAM - SAM!!! - BYM OBROBIŁ. 

Ostatnio wertuję angielskojęzyczne portale - irański, kazachski, białoruski, pakistański, z indyjskiego zrezygnowałem, bo jest tam masa celebryckiej sieczki wymieszana z wiadomościami politycznymi, ciężko mi się z tym kopać, Indie to wielki kraj, masa ludzi, raczej nie ma cenzury, media przypominają zachodnie i co za tym idzie - ciężko się to czyta... - codziennie mógłbym min. 2-3 artykuły przetłumaczyć, zredagować, wszystko zależy od tego, czy jest coś ciekawego na tych stronach...., 5-6 artykułów to spokojnie bym obrobił - Kresy.pl nie publikują tyle materiału na jeden dzień. Może powinni mnie zatrudnić?

20000 kosztuje utrzymanie portalu, co oznacza jakieś 2000 – 2500 max na głowę, reszta niechby była na jakieś zaplecze, serwery itd...

Ale nie ważne pieniądze – ważne, że to pokazuje ile pracy trzeba włożyć w istnienie takiej strony.
Ci społecznicy od Maruchy nic innego nie robią, tylko cały dzień piszą teksty, robią przekłady z angielskiego, cały czas przeczesują sieć w poszukiwaniu ciekawych informacji itd. itd...
Miejmy nadzieję, że znajdują czas dla swojej rodziny, dziatek, psa i kota….

I kto opłaca życie tym społecznikom od Maruchy i innym „blogerom”?

Ostatnio to chociaż zapisali, że nie moderują bloga, bo to by było po prostu niemożliwe – to pewnie po moich poprzednich wpisach, gdzie wspominałem właśnie o moderowaniu, ile czasu to zabiera, czytanie wszystkich komentarzy, dopuszczanie ich, odpowiadanie itd. itd...







--------------------------------------------

Zauważyliście, że napisali „finasowane”?

Naprawdę nie pojmuję tego.

W dzisiejszych czasach w Europie, w naszym kraju, zdolność pisania jest dana w zasadzie każdemu.
Od pewnego wieku oczywiście. Pisanie jest jak oddychanie – niemal. Obok mówienia jest to podstawowa czynność za pomocą której komunikujemy się. A mimo to, polscy publicyści („polscy”?) nagminnie kaleczą język pisany – jak nie stosują zasad ortografii, to robią literówki.

Pisałem już kilka razy O CO W TYM CHODZI, do czego to zmierza.

I tutaj mamy kolejny przykład „wykwalifikowanych dziennikarzy”, którzy robią literówki, mają pełną świadomość, że literówki się zdarzają, a mimo to – nie sprawdzają zamieszczonych tekstów.

Zawodowi dziennikarze.

Mają problem w dowolnym programie edytorskim sprawdzić tekst, upewnić się, przed jego publikacją, czy nie ma tam błędów ortograficznych, albo literówek. To jest co najmniej brak szacunku dla czytelnika.

To zajmuje kilka sekund.

I oni tego nie robią.

No, chyba, że specjalnie publikują tekst z błędami, a nachalne zasłaniające banery i żebranie (tonem wymuszającym) o datki na istnienie redakcji, to zwykła zasłona dymna.

Może ten błąd właśnie jest takim mruganiem okiem do kamratów?

Zastanówmy się... to że w Rosji istnieje fałszywa partia opozycyjna wobec Putina, sterowane przez zaplecze Putina, fałszywie opozycyjne media (też są?), to wie każdy Polak.

Ciekawe, ile w Polsce jest takich fałszywie opozycyjnych partii i które spośród tzw. opozycyjnych mediów, są naprawdę opozycyjne.

W pamięci mam portal Nowy EKRAN, który bardzo gwałtownie został przejęty przez agenturę i w tej chwili publikują oni tam masowo swoje nienawistne popłuczyny imitując „typowego” Polaka, zaprzańca, ciemnogrodzianina, kłótnika, antysemitę i co im tam jeszcze przejdzie na myśl...

Skoro NE nie wolno istnieć, to dlaczego innym wolno istnieć?

Może ktoś da mi jakąś rozsądną logiczną odpowiedź na to pytanie...


https://kresy.pl/wydarzenia/rosyjskie-media-rozczarowana-zachodem-polska-to-szansa-dla-rosji/

sobota, 9 grudnia 2017

Kto płaci za dziennikarstwo?


Gdzieś na fb przewinęła mi się reklama   slovanie.com

Taka refleksja...



Swego czasu niejaki gajowy marucha, podejrzana platforma, a nie blog, bo taki przerób treści tam był, prawdopodobnie prowadzona przez ABW, robił spis swoich zwolenników - to mogą być bardzo niebezpieczne rzeczy, które mają zebrać bazę danych słowianofilów.

Po co? A po co Werwolf kilka lat temu założył Polakom 2 miliony podsłuchów?


Taki UPR, kanapowa partia, a agentury tam było więcej niż pasjonatów. Wszelkie blogi, fora, portale, które są nieprzeciętnie obłożone, mają wysoką klikalność, publikują obszerne teksty i mają dużą rotację tekstu, często publikują przekłady z angielskiego rosyjskiego, to są w użytkowaniu drogie rzeczy, nad którymi pracuje sztab ludzi, a nie jedna, czy dwie. 

Ludzie oprócz prowadzenia portalu mają jeszcze pracę przez pół dnia i prywatne życie, a taki portal to jest praca dla 2-3-4 osób po 8 godzin dziennie 7 dni w tygodniu. To jest praca - kto za to płaci, kto utrzymuje tych ludzi, daje im perspektywy i sprawia, że oni to robią latami?

Tylko służby.



https://slovanie.com/