Tekst ze strony Sputnik news + mój krótki komentarz.
O
tym, że UE jest potrzebne niemcom TYLKO do tego, żeby pokojowo i bez
problemów wchłonąć Polską, pisałem już w 2007 roku.
Rozpad oni już mają skalkulowany.
http://maciejsynak.blogspot.com/p/nadal-aktualne-uprkartuzy…
Rozpad oni już mają skalkulowany.
http://maciejsynak.blogspot.com/p/nadal-aktualne-uprkartuzy…
Witalij Tretjakow
Przeprowadzając
porówanie z historią stworzenia, rozwoju i rozpadu Związku
Radzieckiego Witalij Tretiakow dochodzi do wniosku, że los Unii
Europejskiej jest przesądzony.
Witalij
Tretiakow dla MIA „Rossiya Segodnya”:
Rozpocznę
cytatem.
„Unia
Europejska, jeśli nadal będzie zajmować się taką bezmyślną
ekspansją, rozpadnie się z tego powodu, z jakiego rozpadł się
Związek Radziecki: dlatego, że obejmie zbyt duży kawałek
terytorium i odpowiedzialności. Z tego powodu elity narodowe nigdy
do końca nie zechcą poddać się władzy elit centralnych. Z tego
powodu, że w społeczeństwie, dążącym do wszechobecnego
dobrobytu, z każdym rokiem coraz więcej i więcej środków z
bogatych terytoriów (czyli państw klasycznej Europy Zachodniej)
trzeba będzie przekazać terytoriom biednym, czyli właśnie „nowym”
członkom, którzy na dodatek politycznie bardziej wspierają
Waszyngton niż Paryż i Berlin”.
To
jeden z finałowych akapitów mojego artykułu „Rozdmuchana Unia
Europejska” opublikowanego w „Rossijskaja Gazieta” dziesięć
lat temu, 2 czerwca 2005 roku.
Niestety,
w Rosji nie lubią i nie umieją cenić opinii własnych ekspertów,
a wierzą tylko zachodnim. Tym bardziej ingnoruje się nasze opinie
na Zachodzie: jeśli Rosjanie umieją powtarzać tylko tyły
„europejskiej” i amerykańskiej myśli politycznej, to po
cóż nam zwracać uwagę na ich wnioski i prognozy?
Zacytowany
przeze mnie artykuł nie jest pierwszym, w którym prognozowałem
upadek (rozpad) Unii Europejskiej. Po prostu w nim w najbardziej
skoncentrowany sposób było zebrane wszystko, co pozwalało dokonać
takiej prognozy.
Nie
ja jeden to prognozowałem, niemniej jednak absolutna większość
zachodnich ekspertów, a już tym bardziej naszych „euroatlantystów”
i „specjalistów od Europy”, wysłuchując takich opinii niemal
otwarcie nazywała ich autorów w najlepszym wypadku
„niekompetentnymi ludźmi”, a w najgorszym – prowokatorami.
W
ostatnich latach potwierdziła się ta właśnie tendencja, o której
mówiliśmy my – „niekompetentni” i „prowokacyjni”. Co
więcej, porównanie obecnej Unii Europejskiej ze Związkiem
Radzieckim z okresu jego schyłku pojawia się dziś w ustach nie
tyle już ekspertów, co nawet polityków. Szczególnie
wschodnioeuropejskich polityków, którzy sami jeszcze pamiętają
czasy Związku Radzieckiego.
Juz
od dawna twierdzę, że idea „integracji europejskiej” na
początku XX wieku wcielona między innymi w hasło Stanów
Zjednoczonych Europy po Rewolucji Październikowej w Rosji została
przechwycona przez lidera rosyjskich bolszewików Władimira Lenina.
I właśnie na podstawie tej koncepcji stworzył on w 1922 roku
de facto Unię Europejską nr 1, czyli Związek Radziecki. A obecna
Unia Europejska jest Unią Europejską nr 2.
Lista
podobieństw (pomimo różnic, oczywiście) tych dwóch tworów liczy
dziesiątki punktow, ale ja poruszę tylko kilka z nich, a
to dlatego, że w kontekście ostatnich wydarzeń, związanych z
tym, co doprowadziło do greckiego referendum, a także w kontekście
nie tyle finansowych, co politycznych skutków tego referendum, chcę
jeszcze opowiedzieć o tym, kiedy i dlaczego Unia Europejska nr 2 się
rozpadnie.
I
podstawą dla tej prognozy jest porównanie z losem ZSRR (Unii
Europejskiej nr 1).
Związek Radziecki powstał pod koniec 1922 roku, a prawnie zniknął pod koniec 1991 roku, czyli istniał prawie 70 lat.
I
Unia Europejska nr 2 rozpadnie się w tym samym wieku. Jeśli uznać,
że jej początkiem było wejście w życie Traktatu Paryskiego
(1952), to stanie się to około 2022 roku. Jeśli za punkt
wyjścia weźmiemy Traktat Rzymski ustanawiający Europejską
Wspólnotę Gospodarczą (wejście w życie – 1958), to mniej
więcej w 2028 roku. Formalnie ukształtowanie Unii Europejskiej
poprzez Traktat z Maastricht (1993) to zbyt późna data.
De
facto w tym okresie Unia Europejska nr 2 już od dawna istniała.
Uważam,
że realny rozpad Unii Europejskiej około 2022 roku już się
zacznie i żadnego opóźnienia na sześć lat już nie będzie.
Okres
70 lat to nie jest przypadek, ale zasada. 70-75 lat to trzy
pokolenia. I w realnym życiu, włącznie z życiem politycznym,
układa się on tak: ojcowie tworzą i budują nowe. Ich dzieci
z tego korzystają, ale przy tym nie oszczędzają w eksploatacji i
starają się nie zauważać usterek, nie tylko w konstrukcji, ale
przede wszystkim w ich własnych metodach używania jej. A wnuki są
dysydentami: widzą w stworzonym przez dziadów same niedostatki. Co
więcej, bezpośrednio i otwarcie odrzucają ideały swoich dziadów
i to, co przez nich zostało stworzone. W końcu albo konstrukcja
wali się sama, jeśli odrzucenie ze strony wnuków nakłada się na
brak woli ich ojców, albo, jeśli ojcowie stają po stronie wnuków
w ich odrzuceniu tego, co stworzyło pierwsze pokolenie, burzą
wszystko sami.
Spójrzcie
na historię Związku Radzieckiego pod tym kątem, a zobaczycie, że
właśnie tak ona się rozwijała. Spójrzcie na historię obecnej
Unii Europejskiej. Zobaczycie, że dzieci (obecni politycy
europejscy), przymykający oczy na wszystkie wady i sprzeczności w
samej konstrukcji i we własnej polityce wciąż jeszcze rządzą,
ale już mało co mogą wyjaśnić swoim dzieciom („wnukom” Unii
Europejskiej) i mało czym, poza kłamliwymi, zdartymi i
propagandowymi hasłami, mogą ich natchnąć. A na początku lat
20-ych naszego wieku „wnuki” Unii Europejskiej staną się główną
siłą polityczną Unii Europejskiej. Zresztą i dziś jest sporo
rozczarowanych ideałami i praktyką „wspólnej Europy” „dzieci”
Unii Europejskiej. To są przynajmniej ci, których w samej Unii
nazywa się eurosceptykami, a nawet europesymistami.
Teraz
przypomnijmy sobie, jakie były główne przyczyny ruiny i rozpadu
Unii Europejskiej nr 1 – ZSRR.
Władza
związkowej biurokracji, interesy i oficjalna ideologia, które coraz
bardziej rozchodziły się z interesami i poglądami większości
ludności ZSRR.
Władza związkowej biurokracji, interesy i oficjalna ideologia, które coraz bardziej rozchodziły się z interesami elit wchodzących w skład Związku Radzieckiego republik związkowych. I to przy tym, że publiczna jedność ideologicznych układów (w tym i zamiar zachowania „całościowości ZSRR” i nawet „ideały socjalizmu”) zarówno jedni, jak i drudzy deklarowali niemal że do ostatniego dnia istnienia Unii Europejskiej nr 1.
Wzajemne
oskarżenia o to, kto kogo karmi i kto pracuje, a kto się leni. Tak
samo jak dziś w Unii Europejskiej nr 2, w Związku Radzieckim tymi
oskarżeniami przerzucały się głównie południowe i północne
republiki (w Unii Europejskiej — państwa). W ciagu dość
krótkiego czasu (w Związku Radzieckim to była „pierestrojka”
Gorbaczowa) te oskarżenia nagle wyrywają się na powierzchnię i
gwałtownie wywracają opinię publiczną: od przekonania, że ZSRR
pod względem ekonomicznym jest potrzebny wszystkim, eksperci i
ludność doszli do przeciwnego wniosku: ZSRR nie jest potrzebny
nikomu.
Nacjonalizm
elit (włączając w to inteligencję) republik związkowych (w
Związku Radzieckim) szybko rozpętuje drzemiący nacjonalizm nie
tylko marginalnych, ale i w pełni cywilizowanych, jak mogłoby się
wydawać, mas ludności.
A cóż my widzimy dzisiaj w Unii Europejskiej? I to przy tym, że w Związku Radzieckim polityka „przyjaźni narodów” realizowana była dość pomyślnie, a liderzy Unii Europejskiej już od kilku lat zmuszeni są przyznawać, że ich polityka multikulturalizmu zawaliła się.
A
przecież w Związku Radzieckim nie istniał problem imigrantów,
który dziś nie tylko rozdziera Unię Europejską, nie tylko
kwestionuje jej przyszłość jako Europy, ale i kieruje w przeciwne
strony starych i nowych członków Unii Europejskiej.
Narodowa
tolerancja Starej Europy, choćby i nieco sztuczna, ale oficjalnie
niezbędna, coraz ostrzej zderza się z otwartą rasową
nietolerancją, z nacjonalizmem w skrajnych formach i jawnym rasizmem
ludności i władz (!) nowych (wschodnioeuropejskich i nadbałtyckich)
członków Unii Europejskiej nr 2.
I wreszcie, coraz bardziej rosnąca nienawiść do związkowej (w Związku Radzieckim) i brukselskiej (w Unii Europejskiej) biurokracji, zabierającej sobie coraz więcej politycznej i finansowej władzy kosztem narodowej suwerenności poszczególnych państw członkowskich. Co więcej, ta biurokracja jest dla obywateli poszczególnych części i tej, i tamtej Unii cytadelą autorytaryzmu, który zamiótł pod siebie demokrację poszczególnych państw i terytoriów.
Ważne
jest, aby podkreślić, że na obszarze radzieckim historyczny
autorytet Moskwy jako miasta światowego i jednej ze stolic
światowych był faktycznie nie do podważenia i był nieporównywalny
ze stolicą jakiejskolwiek z republik. A czy w tym sensie
Bruksela może przeciwstawić się Atenom (to już widzieliśmy),
Pradze, Budapesztowi, nie mówiąc już o Rzymie, Madrycie, Londynie,
Paryżu czy Berlinie (choć dwa ostatnie miasta są bardziej
zainteresowane w zachowaniu Unii Europejskiej, ponieważ de facto w
niej rządzą)?
Wreszcie
warto zauważyć, że rozpad Związku Radzieckiego dokonał się od
razu po okresie jego maksymalnego rozkwitu. Przecież sam ZSRR był
nie tylko Unią Europejską nr 1, ale i jednym z dwóch globalnych
mocarstw: wokół niego i z nim na czele istniał sojusz wojskowy –
Układ Warszawski oraz sojusz gospodarczy – Rada Wzajemnej Pomocy
Gospodarczej i silny międzynarodowy ruch komunistyczny (włącznie z
największymi partiami komunistycznymi w Europie: francuską i
włoską). Zatem niech nikogo nie wprowadza w błąd niedawny rozkwit
ekonomiczny obecnej Unii Europejskiej, ani jej siła polityczna.
Wiele jest jeszcze podobieństw pomiędzy Związkiem Radzieckim i obecną Unią Europejską, ale myślę, że powiedziano wystarczająco wiele, aby zrozumieć, że zmierzch i rozpad Unii Europejskiej nr 2 są blisko. Europejscy politycy to bez wątpienia czują. Dlatego i podniesiono taki hałas, bez względu na tradycyjne przekonanie o „ideałach Unii Europejskiej i jej wspólnocie”, wokół lokalnego problemu zadłużenia nie największego i nie „najkosztowniejszego” członka Unii Europejskiej – Grecji, a co ważniejsze, wokół jawnego nieposłuszeństwa Aten wobec „władzy Brukseli”. A także, „władzy Berlina”.
A
odrodzenie dawnych historycznych pretensji i resentymentów
to jeszcze jedna oznaka substancjonalnego kryzysu systemu
międzypaństwowego. ZSRR też przez to przeszedł.
Scenariusze
rozpadu obecnej Unii Europejskiej mogą być najróżniejsze: od
zorganizowanego do chaotycznego. Nie będę ich teraz opisywać.
Powiem tylko, że najprawdopodobniej, na ruinach Unii Europejskiej nr
2 pojawi się coś podobnego do tego, co pojawiło się na ruinach
ZSRR – pewnego rodzaju „europejska WNP”. A dalej – nowa i
bardziej kompaktowa reintegracja, co obserwujemy dziś na obszarze
postradzieckim.
W tej analizie w pełni zignorowałem czynnik Stanów Zjednoczonych, zainteresowanych zachowaniem Unii Europejskiej jako swojego politycznego i wojskowego (poprzez NATO) wasala. Ten czynnik jest szalenie ważny, ale on nie może przeciwstawić się naturalnemu biegowi historii, który rozmyje brzegi Unii Europejskiej nr 2, tak samo, jak uczynił to z Unią Europejską nr 1.
Mój tekst z roku 2008. Jeden z pierwszych...
Maciej Synak 2008-01-15
kilka luźnych myśli...
kilka luźnych myśli...
[...]
Co się stanie po podpisaniu Traktatu 13 grudnia?
Polska utraci atrybuty państwa i stanie się dzielnicą nowego państwa. Premier stanie się kimś w rodzaju Gubernatora Polski i będzie zdawał relacje do Rządu w Brukseli (czyli grupie ludzi powiązanych ze sobą podobnie jak tutejsi politycy w różne sitwy) ze swej działalności.
Oczywiście Unia jest przykrywką wymyśloną przez Niemców po wojnie. Po akceptacji Karty Praw Podstawowych, pełnej mętnych przepisów, zacznie się proces odbierania nam Ziem Zachodnich – zgodnie z prawem Unijnym. Oczywiście działania te będą skoordynowane z innymi. Na przykład już teraz niemiecka policja chce mieć uprawnienia do działania, ścigania przestępców na naszym terytorium. Po kilku latach te uprawnienia się rozszerzy. Potem znowu za dwa trzy lata. Aż stanie się pełnoprawna jak nasza. Nasze granice obsadzi się, w ramach Unii oczywiście, Międzynarodowym Korpusem Granicznym – to zresztą miało stać się 3 lata temu, ale Polscy negocjatorzy się na to nie zgodzili, ponieważ jednak nikt nie zagłębia się w opasłe tomy unijnego prawa – już niedługo będziemy musieli wpuścić na nasze granice obce wojska: niemieckie, francuskie, hiszpańskie, czeskie i jakie tam jeszcze są i wtedy one będą nas strzec przed napaścią ze strony Rosji ....Tzn. będą strzec Unii. No chyba, że Unia dogada się w pewnych sprawach z Rosją, i na przykład za byłe Prusy Wschodnie przehandluje ....coś innego.
Milion rodaków wyjechało do krajów zachodnich za chlebem, to resztę młodych mężczyzn wyśle się do misji pokojowych w Czadzie, do Bumbu-rumba i gdzie się tylko da, a ostatki polskich sił rozlokuje się na innych granicach Unii, ja wiem, może na morskiej granicy Francji? Tam są skały, więc będą sobie strzelać do świstaków.
I tym sposobem, krok po kroku zostaniemy rozbrojeni. A co zrobi Gubernator w Warszawie? Będzie oczywiście oddawał Ziemie Zachodnie Niemcom, bo przecież nie przyzna się, że jest zdrajcą albo idiotą co dał się podejść na piękne słowa o wspólnej Europie. I będzie nam cierpliwie tłumaczył, że przecież sami tego chcieliśmy....
A skoro jest takim pajacem, to przyjadą tu jeszcze inni robić interesy z frajerem....
W zasadzie Prezydent, gdyby tylko chciał, powołując się na Artykuł 126 Konstytucji : „...Prezydent Rzeczypospolitej stoi na straży suwerenności i bezpieczeństwa państwa oraz nienaruszalności i niepodzielności jego terytorium”, jako głowa państwa, zwierzchnik Sił Zbrojnych mógłby nie dopuścić do podpisania owego Traktatu. Po prostu z mocy prawa wyaresztował by Tuska wraz z jego rządem i samodzielnie zaczął rządzić. Miałby wolną rękę, aby dokonać dekomunizacji, deesbekizacji i co tam by jeszcze chciał. Tak naprawdę podobnie mogłaby postąpić ABW czy też inne służby.
W zasadzie powinny one tak postąpić.
Co by nie było, nawet gdyby 100% społeczeństwa zechciało w referendum zrzec się niepodległości , służby te powinny działać zgodnie z litera prawa i do tego nie dopuścić.....
Bo taki mają obowiązek.
Do zadań ABW należy: rozpoznawanie, zapobieganie i zwalczanie zagrożeń godzących w bezpieczeństwo wewnętrzne państwa oraz jego porządek konstytucyjny, a w szczególności w suwerenność i międzynarodową pozycję, niepodległość i nienaruszalność jego terytorium, a także obronność państwa
Czyli ABW powinno dbać o nasze status quo. Nic nie powinno się zmieniać....
Czy prezydent to zrobi? Czy ABW to zrobi?
A jeżeli nie, to dlaczego?
Co to dla nas oznacza? Czy przy Okrągłym Stole wyzwolono nas czy dokonano podziału zysków?
Reklamy na naszych ekranach to kalka zagranicznej reklamy – zamienia się tylko napisy na polskie.
Ale już nie. Teraz to już w nawet w reklamach z polskimi napisami i słowami pojawiają się napisy: Das Auto......
Krótko mówiąc, przyzwyczajajcie się....
Do tego, że na mapach tvn brakuje Bydgoszczy, za to jest Sopot obok Gdańska – już się przyzwyczailiśmy...
Na stronach internetowych prof. Iwo Cypriana Pogonowskiego (www.pogonowski.com) można znaleźć informację [Motyw zysku na polu bitwy w kolebce cywilizacji] , jakoby w Iraku potajemnie zamordowano ponad tysiąc naukowców i profesorów. Irackie elity zabija się strzałem w głowę.
„ jak gdyby według listy przygotowanej z góry, tak jak to czynili Niemcy i Sowieci od września 1939 roku w Polsce”. Dokonuje się to samo co z Polakami w czasie II wojny światowej i zaraz po niej.
Nie pierwszy raz mam wrażenie, że Polska, począwszy od XVI wieku, jest swego rodzaju polem doświadczalnym, na którym testuje się nowe sposoby podbijania obcych terytoriów i ujarzmiania ich mieszkańców ....
KTO w latach 30-tych przypuszczał, że Niemcy będą nas mordować na skalę przemysłową?
KTO dziś przypuszcza, że Niemcy okradną nas z Ziem Zachodnich?
Czy historia nas czegoś nauczyła?
Przed wojną podpisuje się traktaty, po wojnie też ....
I co z tego?
Co z tego, że mordowano Polaków jak zwierzęta? Ktoś coś zrobił Niemcom w zamian? Nie.
Kto wygrał wojnę to przecież widać od razu. Chociażby po samochodach...
Nazistowscy urzędnicy (rządowi też) z lat 30-tych powrócili na swe stanowiska w roku 1953.
Nic się nie zmieniło. Po prostu przestali głośno mówić o swoich planach.
Oczywiście Unia rozpadnie się za parę lat, bo gospodarki poszczególnych krajów nie wytrzymają tego obciążenia. Wyjdziemy z niej.
Ale z jakim bilansem?