Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą manipulacja poprzez język. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą manipulacja poprzez język. Pokaż wszystkie posty

środa, 18 grudnia 2024

Skąd się wzięła nazwa Gotenhafen?




Czytamy uważnie.





przedruk





Skąd się wzięło Gotenhafen, okupacyjna nazwa Gdyni? Nowe fakty



Jan Daniluk

17 września 2023 (artykuł sprzed 1 roku)





W dzisiejszej siedzibie Urzędu Miasta Gdyni także w czasie wojny także urzędowała administracji miasta (Stadtverwaltung Gotenhafen). Lata II wojny światowej. Zbiory prywatne.

Podczas II wojny światowej Gdynia nosiła nazwę "portu Gotów", a więc Gotenhafen. Dokument, odkryty przez autora kilka dni temu w berlińskim archiwum, rzuca nowe światło na to, jak tę nazwę wybierano i jakie jeszcze propozycje brano pod uwagę.


Przemianowanie Gdyni na Gotenhafen nastąpiło 19 września 1939 r., specjalnie z okazji przyjazdu Adolfa Hitlera do Gdańska i Sopotu. Führer odwiedził także Gdynię, ale dopiero dwa dni później - 21 września (często można spotkać się z pomyłką w tej kwestii).

Dodajmy jednak, dla porządku, że przemianowanie było bezprawne, a sam proces zmiany nazwy nie został zresztą odpowiednio sformalizowany.


Jak powstała nazwa Gotenhafen? Nowy trop

Wspomniany na samym początku dokument to rodzaj notatki, która pozwala wyjaśnić przynajmniej część wątpliwości, które do tej pory funkcjonowały odnośnie pojawienia się nazwy Gotenhafen. Po pierwsze dowiadujemy się, że między 14 a 18 września 1939 r., tj. od dnia, kiedy Gdynię zajęły wojska niemieckie (poza Kępą Oksywską, gdzie bronili się jeszcze Polacy) do wigilii przyjazdu Adolfa Hitlera, Albert Forster wystosował prośbę do Ericha Keysera, by ten zaproponował nowe nazwy dla zajętego właśnie polskiego miasta.

Zanim przejdziemy dalej, warto zatrzymać się, i przypomnieć, kim były obie wymienione osoby.





Gauleiter-zbrodniarz i jego zaufany historyk

Albert Forster to postać doskonale znana. Niemiecki polityk, narodowy socjalista, zbrodniarz wojenny. Był wieloletnim gauleiterem gdańskiego okręgu NSDAP, a po wybuchu wojny - rozszerzonego na cały, nowy Okręgu Rzeszy Gdańsk-Prusy Zachodnie, obejmującego m. in. większość z ziem międzywojennego województwa pomorskiego. Stal na czele nie tylko struktur partyjnych, ale i administracji cywilnej (jako namiestnik Rzeszy).

(foto i opis)
Niemiecki polityk, narodowy socjalista, zbrodniarz wojenny Albert Forster - to prawdopodobnie on jest autorem okupacyjnej nazwy Gdyni - Gotenhafen. Po wojnie został skazany na karę śmierci. Egzekucję wykonano w Warszawie.

Wcześniej, tj. we wrześniu i październiku 1939 r. pełnił funkcję szefa administracji cywilnej w tymczasowych strukturach administracji wojskowej. Jako taki tworzył struktury administracji na podbitych terenach polskich. Mógł - i wszystko wskazuje, ze miał - bezpośredni wpływ także na nadanie nowej nazwy dla zajętej Gdyni.




Erich Keyser to też osoba znana, choć zapewne mniej. To z całą pewnością najważniejszy historyk niemiecki w Gdańsku w okresie międzywojennym, zagorzały zwolennik Deutsche Ostforschung, czyli zaangażowanej politycznie humanistyki, na czele z historią i archeologią. Te dziedziny nauki były wprzęgnięte w działalność propagandową, mającą na celu udowodnienie wyższości narodu i dziedzictwa niemieckiego.


(foto i opis)
Niemiecki historyk Erich Keyser.
To on, na prośbę Forstera, opracował propozycje nowych nazw dla będącej pod niemiecką okupacją Gdyni.



Należał do NSDAP. Od 1926 r. stał na czele Krajowego Muzeum Historii Gdańska (otwartego w marcu 1927 r.), które swoją siedzibę miało w Pałacu Opatów. W latach II wojny światowej placówka ta została przekształcona w Okręgowe Muzeum Historii Prus Zachodnich.


Pierwsza (i zwycięska) koncepcja: Goci

Na prośbę Forstera Keyser przygotował cztery propozycje - nie tyle konkretnych nazw, co raczej inspiracji dla nich (z jednym wyjątkiem, o czym dalej). Prośba była najpewniej pilna - notatka jest dość krótka, uzasadnienia lakoniczne.


Pierwsza inspiracja jest tą, która ostatecznie zwyciężyła. Keyser zasugerował nawiązanie do obecności w dawnych czasach na Pomorzu Gdańskim Gotów, których ślady obecności były już wówczas znane (dziś są to artefakty czy wykopaliska identyfikowane z kulturą wielbarską). Gotów uznawano (i uznaje dziś nadal) za jedno z plemion wschodniogermańskich. Przypomnienie Gotów miało więc wyraźny wymiar propagandowy.




Herb miasta Gdynia (Gotenhafen) w latach okupacji niemieckiej



(foto i opis)
Nagłówek papeterii nadburmistrza Gdyni (Gotenhafen) w latach II wojny światowej. Po lewej widoczny herb - normański, srebrny drakkar w błękitnym polu (BArch, NS 1/2417).




Podobne intencje przyświecały Keyserowi w formułowaniu trzech pozostałych propozycji, choć z dzisiejszej perspektyw wydają się zaskakujące.


Pomysł drugi: jedyna niemiecka nazwa

Wskazał na Kamienną Górę (Steinberg), cytując historyka - "w istocie jedyną nazwę niemiecką na terenie Gdyni", a ponadto dotyczącą terenu "ważnego militarnie i krajobrazowy".


Pomysł trzeci: nawiązanie do Wikingów

Kolejny pomysł dotyczył Oksywia (Oxhöft). Keyser przypomniał, że to najstarsza część Gdyni, a ponadto "jej nazwa pochodziła z czasów wikingów".

Na marginesie ciekawostka: w polskich kręgach decyzyjnych w latach 20. XX w. pojawiła się koncepcja, by planowane miasto nazwać nie od osady Gdynia, ale właśnie od większej (posiadającej własny kościół), choć położonej zdecydowanie dalej, wsi Oksywie.


Pomysł czwarty: Miasto Zatoki

Wróćmy jednak do Keysera. Najbardziej egzotyczną wydaje się czwarta koncepcja ówczesnego dyrektora muzeum historii Gdańska. Wskazał na nazwę Zatoki Puckiej (Putziger Wiek), która też miała rzekome pochodzenie normańskie (wikińskie). Tym samym można było nawiązać. W tym wypadku jedyny raz sam Keyser pokusił się o zaproponowanie konkretnej nazwy: Gdynię miano przemianować na Wiekstadt lub Wiekort.




Kto wymyślił "Gotenhafen"?

Jak wspomniano, Keyser jedynie przygotował na szybko, by nie powiedzieć - "na kolanie" - krótką notatkę, w której wskazał możliwe rozwiązania. Gdyni nie przemianowano jednak na Gotenstadt czyli Miasto Gotów, lecz na Gotenhafen - Port Gotów.

Kto był więc bezpośrednim pomysłodawcą tej nazwy? Nie wiadomo, choć moim zdaniem wiele wskazuje na samego Forstera.

Na marginesie: początkowo mylono zapis nowej nazwy. W pierwszych tygodniach okupacji niejednokrotnie pojawiał się zapis w postaci Gotenhaven, zbliżony do nazwy innego, ważnego dla Kriegsmarine (podobnie, jak Gdynia) miasta - Wilhelmshaven.


Trudne miasto Gdynia

Na koniec warto się zastanowić, dlaczego Niemcy - mając przecież do dyspozycji w jęz. niemieckim nazwę dla Gdyni, czyli Gdingen - zdecydowali się na wprowadzenie nowej.

Podobne kroki poczynili także dla innych miast polskich: kilka miesięcy później dla Łodzi i Brzezin (odpowiednio: Litzmannstadt i Löwenstadt), a w 1941 r. dla Płocka (Schröttersburg). W przypadku Gdyni zaskakuje jednak szybkość tej decyzji (tym można tłumaczyć m. in. początkowo rozbieżność w zapisie) i jej symboliczność.


Wymienione wcześniej przykłady Łodzi, Brzezin i Płocka odnosiły się jednak do konkretnych osób, które - mniej lub bardziej bezpośrednio - wiązały się z historią tych miast. W przypadku Gdyni sięgnięto po nieco abstrakcyjnych Gotów.

Powód jest znany: Gdynia jako miasto powstałe praktycznie od podstaw i z gwałtownie rozwijającym się portem była (mimo jej licznych mankamentów) jednak sukcesem II RP. Sukcesem, wizytówką, z którą niezwykle trudno było się zmierzyć niemieckiej administracji.

W przeciwieństwie np. do Bydgoszczy, Torunia czy Grudziądza, które rozwijały się w XIX w. w ramach Królestwa Prus, w Gdyni propaganda niemiecka miała niewiele "punktów zaczepienia", by nie tyle uzasadnić (tego i tak nie musiała robić), ile by usankcjonować okupację i oswoić miasto dla jej nowych, niemieckich mieszkańców.


Jak walczono z dziedzictwem polskiej Gdyni

Stąd poza takimi zabiegami, jak niszczenie śladów polskości (likwidacja pomników, polskich nazw ulic itd.), Niemcy zasadniczo przyjęli dwie, podstawowe strategie propagandowe.

Po pierwsze starano się nie tyle akcentować niemieckie dziedzictwo z XIX w. czy początku XX w. (praktycznie go nie było), ile podkreślać chaotyczny i niekontrolowany rozwój Gdyni w ramach II RP, po czym przeciwstawiać go szeroko zakrojonym (choć niezrealizowanym nawet w połowie!) zamierzeniom niemieckich planistów.








O autorze


Jan Daniluk

- doktor historii, adiunkt na Wydziale Historycznym UG, badacz historii Gdańska w XIX i XX w., oraz historii powszechnej (1890-1945).













Skąd się wzięło Gotenhafen, okupacyjna nazwa Gdyni? Nowe fakty

facebook.com/gotenhafen.eu







piątek, 6 grudnia 2024

Tak działają media

 




tak działają media - zaniedbują kulturę polską, idee, wartości, sprawiedliwość, a pielęgnują tylko to, to co im każe troglodyta z maczugą














niedziela, 1 grudnia 2024

Atak na wyborców




To jest oczywiście uderzenie w ludzi, w wyborców, a nie w Nawrockiego.

Tu nie chodzi o obrzucanie błotem kandydata na prezydenta.
Im chodzi o to, by ludzi odwieść od głosowania na niego.


To ludzie są celem tych działań, by im go obrzydzić, by ich zmanipulować wbrew ich interesom, nie Nawrocki.






przedruk



01.12.2024 08:33


Mucha: Tak się boją Nawrockiego. Mainstream w gorączce



Wbrew oficjalnemu bagatelizowaniu przez środowisko koalicji 13 grudnia kandydatury Karola Nawrockiego już widać, że stanowi on potężne zagrożenie dla operacji „domknąć system”, która ma się dokonać wraz z wygraną Rafała Trzaskowskiego. Pokazuje to przede wszystkim histeryczna aktywność aparatu propagandy mediów III RP.


Wojciech Mucha | Niezalezna.PL





Pierwszy akord brudnej kampanii pojawił się wraz z ogłoszeniem, że to prezes IPN będzie kandydatem w wyborach prezydenckich. Wówczas w mediach społecznościowych pojawiły się szokujące fotografie, na których widać mężczyznę wykonującego hitlerowski gest, z komentarzami, że na zdjęciu ma znajdować się Karol Nawrocki. W rzeczywistości mężczyzną tym był niejaki Tomasz Greniuch, wydalony wiele lat temu z IPN historyk. Jegomość podnoszący dłoń nie był nawet podobny do Nawrockiego, jednak nie przeszkodziło to anonimowym kontom w sianiu dezinformacji, że hajlująca osoba to kandydat na prezydenta. 




Trolle kłamią, a mediaworkerzy rezonują

Za pierwotne rozprzestrzenianie tego kłamstwa odpowiedzialne są internetowe trolle z „Sieci na wybory” i „Silnych razem”, a więc zorganizowane cyberbojówki wspierające koalicję 13 grudnia. Temat natychmiast przejęli ludzie mniej anonimowi, jednak nie mniej zapiekli, jak np. znany kiedyś dziennikarz, a dziś internetowy hejter Tomasz Lis. To dzięki nim kłamstwo zyskało uwiarygodnienie, a co najważniejsze, rozproszyła się odpowiedzialność za szerzenie tej oczywistej dezinformacji – wiele osób podawało kłamstwo o „hajlującym Nawrockim” w poczuciu bezkarności.

Warto przy tym dodać, że wielu internautów i dziennikarzy natychmiast zwracało uwagę, że jest to nieprawda, i podawało teksty opisujące historię Greniucha (np. mój tekst na ten temat, który lata temu opublikowałem na portalu TVP.info, a który został usunięty po bezprawnym przejęciu Telewizji przez ekipę Bartłomieja Sienkiewicza). Pomimo tego rzecz żyła swoim życiem i trafiła do internetowej telewizji „Super Expressu”, gdzie jako fakt została powtórzona przez Bartosza Wielińskiego (zastępca naczelnego „Gazety Wyborczej”) i dodatkowo przez ekspertkę komisji Jarosława Stróżyka Katarzynę Bąkowicz, która mówiła wręcz o „słynnym geście” Nawrockiego. Sprawa bulwersuje tym bardziej, że Bąkowicz mieni się… ekspertem od dezinformacji, jest wykładowczynią i autorką książek o fake newsach. Co prawda stanowcza reakcja IPN sprawiła, że Lis, Luft i paru innych – w tym Wieliński i Bąkowicz – wycofali się z tego, co powiedzieli, ale rzecz zyskała rozgłos, którego żadne tłumaczenia nie zrównoważą. Dość powiedzieć, że nawet informujące o manipulacji teksty (np. na portalu Onet) podawano tak, by pozostawiać niedomówienie. Cel takiego działania jest oczywisty: zakodować skojarzenie, niczym w znanym powiedzeniu, że „nieważne, czy ukradł, czy jemu ukradli – był zamieszany”.


 
Liczy się nie treść, ale szybki przekaz


I tak to właśnie będzie wyglądało. Kłamstwa wrzucane do rozrzutnika niczym obornik mają chlapać po całej przestrzeni informacyjnej tak, by nie sposób było odróżnić ich od prawdy, i będzie się to działo ze zwielokrotnioną w stosunku do poprzednich lat częstotliwością. To tym różnić się będzie ta kampania od poprzednich. Kłamstw będzie jeszcze więcej. Dlaczego? Otóż, jak wynika z opublikowanego przed miesiącem raportu („Polacy w internecie – rozrywka, praca, codzienność”, opracowanego przez K+Research we współpracy z firmą Nexera), „Polacy masowo oglądają w internecie treści rozrywkowe, w tym krótkie filmy i ich kompilacje”, podobnie jest z mediami społecznościowymi, gdzie od dłuższego czasu próżno szukać pogłębionych analiz i dyskusji, jak miało to miejsce jeszcze np. w 2015 r.

Ich miejsce zajmują kilkusekundowe filmiki, memy lub krótkie komunikaty. W takiej kakofonii łatwo natknąć się na dezinformację, a dużo trudniej na jej sprostowanie. Wiedzą o tym doskonale specjaliści od prania mózgów i dlatego takie operacje jak „hajlujący Nawrocki” będą powtarzane. Ale to nie wszystko, bo już widać, że powrócono do starego, znanego z poprzednich cykli wyborczych mechanizmu „ataku autorytetem”. Poszukiwane są dowolne osoby, które mogą powiedzieć cokolwiek złego na Nawrockiego, choćby był to nauczyciel z podstawówki, sąsiadka lub dawny kolega, który ma noszony od lat żal o cokolwiek. Znamy to doskonale, już od 2015 r. Andrzej Duda był na łamach mediów III RP krytykowany przez anonimowych i nie tylko nauczycieli i wykładowców.

Na tego typu zagrywki również Nawrocki musi być gotowy. Bo o ile oczywiście życiorys każdego kandydata na prezydenta powinien być znany opinii publicznej, o tyle nie miejmy złudzeń, że niezależnie od tego, czy obecny prezes IPN był krnąbrnym dzieciakiem z głową pełną pomysłów, czy skupionym na nauce milczkiem, wszystko zostanie przedstawione jako przywara. Przesadzam? Cóż, przypomnijmy choćby fragment dotyczący Andrzeja Dudy z „Gazety Wyborczej” z 2015 r.: „Wśród nauczycieli są jednak i tacy, którzy nie szczędzą Dudzie złośliwości. – Budyń waniliowy z soczkiem malinowym – mówi emerytowana polonistka.


Mechanizm przećwiczony na Andrzeju Dudzie

Tak, tak, to prawdopodobnie z tej anonimowej wypowiedzi pochodzi pogardliwe określenie „budyń”, którego do dziś używają wobec prezydenta jego przeciwnicy. Te kpiny trwały zresztą przez całe dwie kadencje prezydentury Andrzeja Dudy. Gdy nie ma czym zaatakować, wystarczy zadzwonić do dyżurnego autorytetu. Jako taki bryluje np. prof. Jan Zimmermann, profesor prawa na Uniwersytecie Jagiellońskim, promotor pracy doktorskiej prezydenta Andrzeja Dudy, który jeszcze rok temu powiadał, że „wstyd mu, że miał takiego doktoranta”. Skomentował w ten sposób… fakt podpisania przez prezydenta ustawy o powołaniu komisji ds. badania rosyjskich wpływów. Ten sam prof. Zimmermann uzasadniał jednocześnie najazd koalicji 13 grudnia na TVP, mówiąc, że choć „Sienkiewicz pojechał po bandzie”, to „rewolucja ma swoje prawa”.

Tak będzie i teraz. Już w mijający poniedziałek ukazał się na portalu Onet tekst pt. „Tak Karola Nawrockiego wspominają na uczelni. Zarzucił mi, że daję studentom lewacką propagandę”, który miał oczywiście budować wrażenie Nawrockiego jako radykalnego i nastawiać sceptycznie czytelników portalu. I tylko w końcu artykułu ten sam wykładowca (anonimowy) przyznaje, że student był dobrze przygotowany do zajęć. Nawrocki jest poddawany atakom ze strony mediów III RP od pierwszej chwili. Szczególnie widać to podczas konferencji prasowych, na których pracownicy TVN24, nielegalnie przejętej TVP czy internetowych portali niemal rzucają mu się do gardła, starając wyprowadzić z równowagi wykrzykiwanymi pytaniami w stylu: „Co pan myśli na temat traktatu ottawskiego?” z jednej strony i „O której dzwonił do pana Jarosław Kaczyński?” z drugiej.

I choć oba pytania są zapewne zasadne, to przecież wiemy doskonale, że to metoda obliczona na to, że kandydat odpowie coś niefortunnego albo wykaże się niewiedzą, co będzie potem można kolportować jako internetowy mem. Przykładem skrajnej manipulacji jest sytuacja z czwartku, kiedy na zorganizowanej podczas wizyty w piekarni konferencji prasowej Nawrockiego nadszedł czas na zadawanie pytań. W tym momencie w nielegalnie przejętym TVP Info zakończono relację, a prowadząca program w studiu Wioletta Wramba powiedziała, że „niestety nie ma możliwości zadawania pytań”. Problem w tym, że nawet widzowie tej stacji mogli usłyszeć, że taka możliwość była. Doskonale widzieli to choćby widzowie „Republiki”, która kontynuowała transmisję.

Takich sytuacji będzie więcej, jednak poza brakiem rzetelności i propagandową naturą mediów III RP pokazują one także coś innego: wbrew oficjalnemu bagatelizowaniu przez środowisko koalicji 13 grudnia kandydatury Karola Nawrockiego stanowi on potężne zagrożenie dla operacji „domknąć system”, która miałaby się dokonać wraz z wygraną Rafała Trzaskowskiego. To dlatego wszystkie chwyty będą dozwolone. Zresztą – mówił o tym sam Rafał Trzaskowski, który spod parasola ochronnego mediów powiedział w środę: „To będzie najbardziej brutalna kampania w III RP”. Cóż, niczego innego się nie spodziewaliśmy.











Mucha: Tak się boją Nawrockiego. Mainstream w gorączce | Niezalezna.pl















niedziela, 3 listopada 2024

Wielkie Polowanie - A nie mówiłem? (30)

 




Mapa Węgier za czasów króla Ludwika Węgierskiego - według Węgrów 

- Lengyel Kiralysag - Królestwo Polskie

- Magyar Kiralysag - Królestwo Węgier


źródło: fb






Mapa Węgier wg węgierskiej wikipedii





Mapa Polski wg wikipedii dla Polaków



W legendzie mapy jest napisane: Ziemie utracone, a gdzie jest fioletowy kolor: Ziemie pozyskane?

Tfórcom polskich map Polska kojarzy sie z drobnicom?




A co to jest to: Nemet Lovagrend ??





łowy wielkie





Лова Гренд --- gЛова Гренд?? ---- wielka głowa, Wielki Myszcz???

Znowu mysz... ale namotane....


do krzyżaków bardziej pasuje - Wielkie Polowanie...


A nie mówiłem???!!



wikipedia dla Polaków:


Ponowny rozpęd zakonowi nadał czwarty z kolei wielki mistrz zakonu Hermann von Salza, który drogą cierpliwych działań dyplomatycznych wyjednywał u papieży i cesarzy kolejne przywileje i dobra na terenie Włoch, Niemiec i Palestyny, dzięki czemu zakon stał się prawdziwą potęgą ekonomiczną i polityczną, znacznie wyprzedzając joannitów i templariuszy. 

....

Dla Hermanna von Salza było to jednak za mało. Jego ambicją było stworzenie niezależnego państwa zakonnego. Zdawał sobie sprawę, że zdobycze na terenie Palestyny są nietrwałe i starał się znaleźć zakonowi nowe lokum. 

Najpierw był to południowo-wschodni Siedmiogród, gdzie król węgierski Andrzej II zaprosił zakon dla obrony swoich wschodnich rubieży przed koczowniczymi plemionami Kumanów. W 1212 (lub 1211) roku król nadał im ziemię Borsa w formie uposażenia (beneficjum). Krzyżacy budowali tam zamki oraz sprowadzali niemieckich osadników. Jeden z nich nazwali Marienburg (dziś Feldioara w Rumunii). W 1224 r. Krzyżacy podjęli próbę uwolnienia się spod zależności lennej od króla Węgier i przekazania dzierżawionych dóbr – jako lenno – papiestwu. W 1225 r. zostali za to wygnani przez króla, którego poparł episkopat węgierski.


Działalność na ziemi chełmińskiej, michałowskiej i w Prusach

Na początku XIII wieku, w latach 1222–1223 książęta: Władysław Odonic (Wielkopolska), Konrad mazowiecki, Mściwój I (książę gdański), Leszek Biały (książę krakowski) i Henryk Brodaty (książę śląski) prowadzili siłową akcję chrystianizacyjną na terenach Prus. 

Akcję prowadził też opat zakonu cystersów w Łeknie i zakon rycerski braci dobrzyńskich, powołany w tym celu przez księcia Konrada. Akcje nie przyniosły jednak spodziewanych efektów. Wielkie zaangażowanie w siłową chrystianizację Prus książąt polskich – Konrada mazowieckiego i Henryka Brodatego, inspirowane było przez papieża Honoriusza III, który chciał założyć w Prusach państwo kościelne. Cel ten chciał osiągnąć z pomocą cystersów i księcia gdańskiego Świętopełka, popierając go w jego dążeniach uniezależnienia się od Polski.

W 1226 Konrad mazowiecki zaprosił, za namową Jadwigi Śląskiej, zakon na swoje ziemie, przyznając mu w dzierżawę ziemię chełmińską oraz ziemię michałowską.



Ileż komplikacji, ileż opcjonantów trzeba wymienić, żeby napisać dlaczego krzyżacy przyjechali na Pomorze...


podjęli próbę uwolnienia się spod zależności lennej - cóż za sprytny zawijas słowny, a kiedyś wystarczyło powiedzieć, że chcieli go okraść...


zostali za to wygnani przez króla - pojechał, żeby ich oskórować, ale uciekli przed nim i tak długo uciekali, aż uciekli za granicę?

uciekać - uciec - ciec jak np. woda może ciec małą stróżką z wiadra


chciał założyć w Prusach państwo kościelne - chodzi o zagraniczną placówkę własnego państwa jak np. dzisiejszy Obwód Królewiecki, czy chciał schrystianizowanego państwa Prusów i mieć  Prusów jako owieczki kościelne??


Widzi mi się, że od początku chodziło o to, by Pomorze mieć na własność.







Ludwik Węgierski – Wikipedia, wolna encyklopedia

Ludwik I Luksembon, wolna encyklopedia



Zakon krzyżacki – Wikipedia, wolna encyklopedia








środa, 30 października 2024

Odpowiedzialność za słowo.

100-lecie urodzin Zbigniewa Herberta









Geneza obecnej zapaści semantycznej sięga lat 50.

A więc „wierni dialektyce" są po dobrym treningu. Nie wypowiadają sądów intersubiektywnych, lecz traktują język jako obronę lub napaść: ,,Za Bieruta pisałem to, za Gomułki coś innego" itd., ale zawsze w rytm historii, tzn. w rytm uchwał plenum. A więc: -zdrada języka, zdrada jednoznaczności pewnych pojęć. Ci, których krytykuję są bardzo subtelni, relatywizują, analizują tło historyczne i uwarunkowanie, a ja, prostak, upraszczam. Twierdzę, że najpierw trzeba rzecz przedstawić możliwie prosto, bez zdań warunkowych, a dopiero potem zastanawiać się nad minusami. Zmarły niedawno Popper, już jako bardzo stary człowiek podczas dyskusji, gdy ktoś niezbyt precyzyjnie używał słowa np. „determinizm", stukał laseczką i pytał: „w jakim sensie użył pan tego pojęcia?". Jedną z podstawowych rzeczy, której uczono nas w gimnazjum przed wojną, były zasady dyskusji. Tłumaczono nam, że nie jest to walka na kłonice, lecz próba jasnego sprecyzowania włas­nego stanowiska, że liczą się nie autorytety lecz argumenty. Dyskutanci są właściwie sprzymierzeńcami, którzy wspólnie poszukują prawdy.



dlatego



Sam zastanawiałem się, dlaczego budząc się co dzień ze świadomością, że żyję w niepodległym kraju - odczuwam pewien dyskomfort. Myślę, że wynika to stąd, że nie wywalczyłem tego. Niepodległość dostaliśmy w prezencie od historii, za wolność nie zapłaciliśmy ani kropli krwi. Odbyło się to tak, jakby komuniści nagle zmądrzeli i powiedzieli: „Już dalej nie będziemy robili tych wszystkich świństw, eee, tam, chodźmy lepiej na wódkę... ". Jak Polak z Polakiem.


Nie było darowanej wolności, tylko oszustwo Werwolfu na kanwie dążeń niepodległościowych i walki solidarnościowej.









Słynny wywiad dla TS cz. 1: 

Michnik. Przykład kariery komunistycznego DYZMY

29.10.2024 17:52



- "Blisko dziesięć lat temu Jacek Trznadel, robiąc z Panem wywiad do „Hańby domowej", rozpoczął od stwierdzenia: „Rozmawiamy 1 lipca 1985 roku". Zachowajmy tę tradycję. Jest 27 października 1994 r., pojutrze kończy Pan siedemdziesiąt lat i po tekście „Armia", zamieszczonym w „Tygodniku Solidarność", oczekuje Pan sekundantów" - tak Anna Poppek i Andrzej Gelberg rozpoczęli wywiad ze Zbigniewem Herbertem do nr 46(321) "Tygodnika Solidarność" z 11 listopada 1994 r.





Fragment wywiadu ze Zbigniewem Herbertem / Tygodnik Solidarność





Zbigniew Herbert: Jaruzelski w szpitalu, Kiszczak po dwóch zawałach, Kołodziejczyk, jak można podejrzewać, na pewno wykręci się funk. Mam nadzieję, że w Drawsku zrobią więc kolejne posiedzenie i wydelegują jakiegoś odważnego generała na stracenie.

Anna Poppek, Andrzej Gelberg: Bardzo Pan pewny siebie.


Mam doświadczenie, w młodości pojedynkowałem się dwukrotnie. Raz poszło o kobietę...

Narzeczoną?

Skąd, nawet jej nie znałem, ale w mojej obecności jakiś typ ją obraził. Nie miałem wyjścia, wyzwałem go na pojedynek.

Na pistolety?

Wybór broni należał do przeciwnika, a ten zażądał szabli. Sekundanci uzgodnili, że będziemy się bili do trzeciej krwi. Całą noc nie spałem. Nie ze strachu - bałem się, zaśpię. Mieliśmy się bowiem potykać o szóstej rano w Lasku Bielańskim. Dwa razy on mnie zahaczył, ale ja o mało co nie odrąbałem mu ucha. Jak się okazało, był zawodowym oficerem, ja natomiast szablę trzymałem w rę­ku pierwszy raz w życiu, tak że wynik okazał się wcale niezły.

Pojedynek to sprawa honorowa. Dziś słowo „honor" podobnie, Jak pojedynki zupełnie wyszło z mody.

Urodziłem się i wychowałem w II Rzeczypospolitej. Tamto dwudziestolecie (nie tylko w sprawach honoru czy pojedynków) jest dla mnie okresem wzorcowym, do którego odnoszę wszystko to, co zdarzyło się później. Bo z życiem jest trochę tak, jak z robieniem na drutach; nową nitkę trzeba wiązać z pozostałą ze starego kłębka. Gdy człowiek schodzi do grobu powinien mieć swój sweterek skończony. Musi zdawać sobie sprawę z tego, jak życie utkał, które fragmenty są ze skazą, a które bardziej udane. Ważne jest, żeby miał pełen obraz własnego życia, a także narodu czy społeczeństwa, w którym je spędził.


Konspiracja

Mówi Pan o nitce pamięci II Rzeczypospolitej. Większość dorosłego I świa­domego życia spędził Pan jednak w PRL.

Wtedy, muszę przyznać, nie miałem nici. Coś się stało - pękła, zetlała... Zacząłem więc sam snuć coś, co naśladowało nić, żeby jakoś ciągnąć to życie. Od począt­ku zdawałem sobie sprawę, że jest to kolejna okupacja: twarda, ciężka, chamska, krwawa. Ci, którzy nie powąchali wcześ­niejszej władzy sowieckiej mieli idealistyczne wizje, że „wyzwolicieli" nakryjemy czapkami. Strasznie dużo potrzeba by tych czapek i wróg musiałby być niegroźny. Potem Radosław wydał nieszczęsny rozkaz ujawnienia się. Byłem przeciwny. Dlaczego konspiracja miałaby ujawniać się wobec kolejnego wroga? Uważałem, że ta decyzja opiera się na niebezpiecznych złudzeniach, które doprowadzą do śmierci dziesiątków tysięcy młodych ludzi.

Czy złudzenia te wynikały z naiwności czy z rozpaczy?

Z naiwności. Lecz przede wszystkim z zadufania, że i tak damy sobie radę, że czapek wystarczy.

Kiedy prysły te złudzenia?

Nie wiem. Straciłem kontakt z tamtymi środowiskami. Dałem nogę. Zdaje się, że nawet szukali mnie jako dezertera, ale ja już wtedy byłem w innej, dobrze uzbrojonej armii.


Dwa lata trwał mój kontakt z „bandytami z lasu". Wycofałem się, gdy doszedłem do wniosku, że partyzantka się degeneruje, że lepszym pomysłem jest tupamaros (partyzantka miejska). Każdy człowiek pragnie usprawiedliwienia swych decyzji, ale czułem i do dziś czuję szacunek do tych, którzy pozostali do końca wierni przysiędze, w lasach, bez nadziei.

Romantyczna tradycja Irredenty nie była wtedy przesadnie popularna.

No cóż, po klęsce Polacy stają się niesłychanie pragmatyczni. Mówiono wtedy: głosujemy na Mikołajczyka, a nawet na PPS, która jest panią z tradycjami, bo chłop w sojuszu z robotnikiem wszystko przewali. Ten dziki mit pokutuje zresztą do dzisiaj, choć wtedy skończyło się sfałszowaniem wyborów, zaś dodatkowo PPS Cyrankiewicza nic miała nic wspólnego z partią Ciołkosza.

Czy pragmatyzm socjalistów widoczny był przed zjednoczeniem?

Już przed wojną niektórzy socjaliści kombinowali z komuną. Są na to dowody. Ale stanowili oni margines. Po Jałcie niemal wszyscy jednak uznali, że można coś wygrać. Wśród pragmatyków niektórzy budzili moją zwykłą ludzką sympatię. Na przykład Bolesław Drobner. Pamiętam, że przed wyborami 1947 roku odbył się wiec na Akademii Górniczej. Najpierw przemawiał Szwalbe, wiceprzewodniczący KRN, wielka persona. Metodą głośnego chrząkania zupełnie go zagłuszyliśmy. Wtedy na trybunę wskoczył mały, zadziorny jegomość - Drobner. Powiedział: „Ze mną tak łatwo nie pójdzie, przed wojną manifestowałem na 1 maja, konna policja szarżowała, nie bałem się. Zagłuszanie to nie metoda". Powiedział też, jak i teraz się mówi, że Polska „jest, jaka jest", „prawo jest, jakie jest", dał do zrozumienia, że nie całkiem godzi się z nowym porządkiem, ale nie widzi żadnego politycznego wyjścia. Dostał oklaski. A więc byli i tacy „organicznicy".


"Miłosz chciał przyłączyć Polskę do ZSRR"

W tamtym okresie komuniści trzymali w jednej ręce nagan, lecz w drugiej smakowitą marchewkę...

Owszem. Na przykład znaczną część placówek dyplomatycznych obsadzili pisarzami, jak Przyboś, Miłosz, Pruszyński i inni, choć ten ostatni nigdy nie ukrywał, że nie jest wielkim amatorem komunistów, raczej margrabiego Wielopolskiego. Przedtem musieli oni przejść oczywiście „próbę ognia". Nasz Noblista np. pisywał felietony w prasie codziennej. Tylko strach może zmusić zdrowego na ciele i umyśle męż­czyznę do takich ekscesów, konformizmu i kłamstwa. Odradzałbym ,,Arce" publikowanie tych tekstów. Argumenty: wiek, był moim mistrzem. Tego się nie zapomina - dług wdzięczności na wieki.

Czy w tych paryskich alkoholowych zbrataniach Miłosz był szczery?

Nie do końca. W gruncie rzeczy jest on zaplątany w sobie. Najważniejszy jego problem to brak poczucia tożsamości. Na ten poważny feler psychiczny znalazł radę: ogłosił się obywatelem Wielkiego Księ­stwa Litewskiego czy Republiki Obojga Narodów. To ładne i bardzo wygodne, a przy tym zwalnia od wszelkich obowiąz­ków wobec aktualnej rzeczywistości. Jak ktoś inny, niezadowolony z otaczającego go świata mógłby powiedzieć: „Jestem Ateńczykiem z czasów Peryklesa, a te wasze spory w dzikiej północnej Europie nic mnie nie obchodzą". Ja mógłbym powiedzieć, że jestem obywatelem GALICJI i LODOMERII i pracuję nad tym, jak związać na wieczność ukochaną Galicję i LODOMERIĘ z ukochanym Cesarzem.

Miłosz jak mityczny PROTEUSZ ma tysiąc postaci - jest drzewem i obłokiem, strumieniem i skałą. Może ta zdolność do metamorfoz (także politycznych) jest cechą wybitnych poetów. Może, choć wąt­pię. Natomiast zgadzam się z Miłoszem, że nawet w czasie pożaru można i należy opisywać zachody słońca, aby nie wygasł mit arkadyjski, abyśmy nie wątpili, że szczęście jest osiągalne.

Jednak broni Pan Miłosza.

Wszystkie kłopoty wynikały z cech jego charakteru. Powiedział mi kiedyś: „Rozumiesz, ja chciałem i chcę służyć... ". Naprawdę są tacy ludzie. Uważają, że swoją twórczością muszą komuś lub czemuś służyć. To znaczy być potrzebnym (łudzić się, że jesteśmy potrzebni).

Potem spotkał się Pan z nim dopiero w USA


Był to 1968 czy 1969 rok. Powiedział mi - na trzeźwo - że trzeba przyłączyć Polskę do Związku Radzieckiego. Ja na to: „Czesiu, weźmy lepiej zimny tusz i chodźmy na drinka". Myślałem, że to żart czy prowokacja. Lecz gdy powtórzył to na kolacji, gdzie byli Amerykanie, którym się to nawet bardzo spodobało - wstałem i wygarnąłem. Takich rzeczy nie można mówić nawet żartem.

Skąd wtedy u Miłosza takie pomysły?

On jest człowiekiem rozdartym: o nieokreślonym statusie narodowym, metafizycznym, moralnym. „.Gnozą się bardzo zajmował - ja zresztą też, dopóki nie doszedłem do wniosku, że jest to niebezpieczne zawracanie głowy. Nie spotkałem bowiem absolutnego zła poza rasą ludzką. Przyznaję jednak, że gnostyczna wiara bardzo pomagała znosić komunizm, ale także usypiała naszą aktywność: bo jak powalić jednym zamachem Lucyfera i czy walka z I Sekretarzem, w którego wstąpił szatan, ma sens. Bawi się tym Kołakowski, być może aby zagłuszyć wyrzuty swego sumienia, na którym ciąży niejedno.


Koniec komunizmu

Andrzej Gelberg, Anna Poppek: Powiedział Pan kiedyś, że w tamtych latach nie wierzył Pan, iż dożyje końca komunizmu. Historia nas jednak zaskoczyła: przyszedł rok 1989. Nie było jednak tak jak w 1918 roku carmagnoli na ulicach.

Zbigniew Herbert: Sam zastanawiałem się, dlaczego budząc się co dzień ze świadomością, że żyję w niepodległym kraju - odczuwam pewien dyskomfort. Myślę, że wynika to stąd, że nie wywalczyłem tego. Niepodległość dostaliśmy w prezencie od historii, za wolność nie zapłaciliśmy ani kropli krwi. Odbyło się to tak, jakby komuniści nagle zmądrzeli i powiedzieli: „Już dalej nie będziemy robili tych wszystkich świństw, eee, tam, chodźmy lepiej na wódkę... ". Jak Polak z Polakiem. Jeśli jednak ktoś rzeczywiście walczył o tę niepodległość to była Armia Krajowa przez długich 5 lat, której wysiłek określono wraz z Powstaniem Warszawskim jako daremny i politycznie niesłuszny. A także polskie oddziały walczące w lasach już po „wyzwoleniu". A jeszcze ci, co ginęli w lochach i kazamatach bezpieki. Mam nadzieję, że zabrzmiało to dostatecznie faszystowsko.

Na początku nie było radości, a potem poszło krzywo. Czy do wolności nie byliśmy przygotowani, czy komunizm jest chorobą, która się za nami wlecze?

Trudno być analitykiem własnych szaleństw, a za nie przede wszystkim odpowiedzialne są elity. W czasach konspiracji, zarówno tej w latach stalinowskich jak i późniejszych, nie było żadnej grupy ludzi, która zastanawiałaby się, jak zagospodarować Polskę po wyzwoleniu. W okresie okupacji, owszem, zbierali się profesorowie, fachowcy i tworzyli precyzyjne koncepcje odbudowy przyszłej Rzeczypospolitej. Genialny architekt Nowicki opracował na przykład świetny plan urbanistyczny Warszawy ... A my byliśmy cał­kowicie nieprzygotowani. Nie wierzyliś­my w zwycięstwo, choć gdzieś w duszy tkwiło przekonanie, że trzeba od czasu de czasu powalczyć. Co jednak robić po wygranej, jak potraktować pokonanego przeciwnika - o tym nie myślał nikt. No i ten nieszczęsny okrągłostołowy poród nie zakończył się nawet cesarskim cięciem lecz wymóżdżeniem płodu. To straszne porównanie, zaraz pewnie zaprotestuje pani Boba, ale coś w tym jest. Ja sam czułem wtedy ucisk tych kleszczy na własnej czaszce.

Za stan obecny odpowiedzialne są nit tylko elity polityczne, jak Pan stwierdził, nie przygotowane do sprawowania rządów, ale także i elity Intelektualne. Przed kilku laty postawił Im Pan ciężkie, prokuratorskie zarzuty, że w okresie stalinowskim kierowały się strachem, pychą i interesownością. Stwierdził Pan też, że tylko dlatego potem ludzie ci przeszli do opozycji, że zostali przegnani z dworu Gomułki, który nie lubił Inteligentów. W opublikowanym rok temu w „Tygodniku Solidarność", tuż po wyborach 19 września artykule pt „Wierność" nazwał Pan czasy po 1989 r. czasem zapaści semantycznej. Jest to inna nazwa zakłamania języka, o którym mówi Pan 10 lat wcześniej.


Wielu z nas sądziło, że po 1989 roku, choć nie zbudujemy od razu raju na ziemi, to przynajmniej otrząśniemy się z dawnego kłamstwa. Nic było to możliwe, ponieważ ludzie elit, tłumaczący swe dawne postawy ukąszeniem Heglowskim (według mnie było to raczej ukąszenie Bermanem) nie stworzyli języka prawdy.

A przecież podstawowym obowiązkiem intelektualisty jest myśleć i mówić prawdę. Za to społeczeństwo im płaci. Myśleć -to znaczy zastanawiać się nad czym, kim jesteśmy i jaka jest otaczająca rzeczywistość. Oznacza to, siłą rzeczy, odpowiedzialność za słowo. Dziś nikt nie jest w Polsce za nie odpowiedzialny. Doszło do tego, że nikt się za nic nie obraża; można Szczypiorskiego nazwać potworem konformizmu i mistrzem banału, a po nim spływa, jak po psie, można z dezynwolturą nazwać Jaruzelskiego bohaterem, a Kuklińskiego zdrajcą. Jest to spadek po marksizmie z jego przewrotną dialektyką i logiką. W logice tradycyjnej mówi się: jeśli p, to nie q; w marksizmie zaś: jeśli p, to nie p.

Dialektyka była świetnym treningiem do relatywizowania wszystkiego.

Tak jest! Dobry marksista, podobnie jak dobry sofista, z równym powodzeniem bronił niewinności Heleny, jak i udowadniał, że jest dziwką. Zawsze najbardziej interesowały mnie geneza i finał, nawet książki tak czytam, że najpierw poznaję bohaterów, a potem czytam ostatnią stronę i widzę ich w trumnie, przed ołtarzem lub na koniu ... Geneza obecnej zapaści semantycznej sięga lat 50. A więc „wierni dialektyce" są po dobrym treningu. Nie wypowiadają sądów intersubiektywnych, lecz traktują język jako obronę lub napaść: ,,Za Bieruta pisałem to, za Gomułki coś innego" itd., ale zawsze w rytm historii, tzn. w rytm uchwał plenum. A więc: -zdrada języka, zdrada jednoznaczności pewnych pojęć. Ci, których krytykuję są bardzo subtelni, relatywizują, analizują tło historyczne i uwarunkowanie, a ja, prostak, upraszczam. Twierdzę, że najpierw trzeba rzecz przedstawić możliwie prosto, bez zdań warunkowych, a dopiero potem zastanawiać się nad minusami. Zmarły niedawno Popper, już jako bardzo stary człowiek podczas dyskusji, gdy ktoś niezbyt precyzyjnie używał słowa np. „determinizm", stukał laseczką i pytał: „w jakim sensie użył pan tego pojęcia?". Jedną z podstawowych rzeczy, której uczono nas w gimnazjum przed wojną, były zasady dyskusji. Tłumaczono nam, że nie jest to walka na kłonice, lecz próba jasnego sprecyzowania włas­nego stanowiska, że liczą się nie autorytety lecz argumenty. Dyskutanci są właściwie sprzymierzeńcami, którzy wspólnie poszukują prawdy.


Michnik

Po wywiadzie z Jackiem Trznadlem zaczęły się na Pana ataki. Pański przyjaciel, Adam Michnik, ubolewał, że z pozycji olimpijskich - jak w „Potędze smaku" - zszedł Pan do trywialnej jednoznaczności. Od tego czasu tak zwane środowis­ko lewicowej opozycji laickiej, dziś skupione wokół „Gazety Wyborczej", wyraź­nie dystansuje się od Pańskiej osoby I do Pańskiej twórczości.


Z Michnikiem bardzo się przyjaźniłem. Teraz jest to dla mnie zamknięta historia. Dlaczego nasza przyjaźń się skoń­czyła? Otóż, przestałem rozumieć meandry jego myślenia, wierzyłem w jego intelekt, a także w zwykłą uczciwość -zawiodłem się.

Nie rozumiem, dlaczego tylu moich znajomych oburza, gniewa, irytuje Michnik. Jest on klasycznym przykładem kariery komunistycznego DYZMY. Smutna historia wyjątkowo uzdolnionego, pełnego talentu chłopca, który doszedł do lat, kiedy to ludzie natarczywie pytają „co on właściwie zrobił z całą swoją heroiczną młodością?". A on stacza się po równi pochyłej, w gorącz­kowy aktywizm. Cynizm godny admiratora „Księcia" i najpospolitszy nihilizm. Zawiódł niemal wszystkich swoich przyjaciół, został wiemy konfekcji. Nosi dalej blujeansy, jakby dla podkreślenia, że nadal przyświeca mu cnota ubóstwa. Napisał ongiś książkę o Kościele i lewicy oraz szkice o współczesnej literaturze polskiej; naiwne, żarliwe - ujmujące. Teraz jest już tylko w swojej papierowej cytadeli otoczony grupą zapalonych wyznawców i wyznawczyń. Słyszałem „mło­dego", bo zaledwie 40-letniego chłopca, kiedy mówił, że kocha Michnika i poszedł­by za nim w ogień. Równo 40 lat temu słuchałem innego chłopca, który kochał Piaseckiego -wodza PAX. Tak więc nowy, groźny schemat: charyzmatyczny wódz, zaślepieni wyznawcy.

Z czego biorą się takle postawy?

To chyba zapisane jest w genach...

Jak Pan zatem wytłumaczy fenomen, że formacja skażona totalitarną wypustką w genach, dziś masowo wyznaje liberalizm? Czy to autentyczna przemiana, czy kolejny dowód zakłamania?

W Ameryce w. latach 30. liberałami byli w rzeczywistości komuniści i krypto-komuniści. Dziś wydaje mi się, że liberalizm to najbardziej banalne i najbardziej wulgarne słowo ze współczesnego polskiego słownika politycznego, gdyż usprawiedliwia każdy leseferyzm: i gospodarczy, i moralny. Jest to kolejny wybieg służący do zamazywania pojęć.

(...) C.D.N.



Autor: Andrzej Gelberg,Anna Poppek
Źródło: Tygodnik Solidarność
Data: 29.10.2024 17:52





[100-lecie urodzin Zbigniewa Herberta] Słynny wywiad dla TS cz. 1: Michnik. Przykład kariery komunistycznego DYZMY



Prawym Okiem: "poważne traktowanie znaczenia słów"





sobota, 12 października 2024

Korepetycje dla redaktorów potrzebne!

 


"Ukraina chce końca wojny. Zełenski podał datę"



DATA wg redakcji portalu Do Rzeczy:


"– Chciałbym [końca wojny – przyp. red.] nie później niż w przyszłym roku – 2025."

"Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski chciałby, aby wojna z Federacją Rosyjską zakończyła się najpóźniej w przyszłym roku."



Redaktorzy nie wiedzą, czym jest data, uprzejmie informuję. 



data
1. «numer dnia, miesiąc i rok określone dla każdej doby»
2. «oznaczenie dnia, miesiąca i roku jakiegoś wydarzenia»










Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski chciałby, aby wojna z Federacją Rosyjską zakończyła się najpóźniej w przyszłym roku.


W piątek ukraiński przywódca przybył do Berlina, gdzie spotka się z kanclerzem Niemiec Olafem Scholzem. Podczas konferencji prasowej przed rozmowami z niemieckim politykiem Zełenski zabrał głos w sprawie zakończenia wojny. Wyraził nadzieję, że pomoc dla ukraińskiej armii nie zmniejszy się i że Berlin będzie nadal wspierał ukraińską "formułę pokojową". Prezydent dodał, że dzisiaj zapozna kanclerza Scholza ze swoim planem pokojowym. Według niego, dokument zawiera rozwiązania, które mogą zmusić Rosję do zakończenia wojny.

– Chciałbym [końca wojny – przyp. red.] nie później niż w przyszłym roku – 2025. Chcę mieć gwarancję, że agresja się nie powtórzy. Ten plan jest pomostem do zorganizowania skutecznego szczytu pokojowego, który naprawdę położy kres wojnie. Ten plan nie jest planem zastąpienia naszej inicjatywy pokojowej, ale wzmocnieniem pozycji Ukrainy – powiedział.









dorzeczy.pl/opinie/643021/ukraina-chce-konca-wojny-wolodymyr-zelenski-podal-date.html











środa, 9 października 2024

Programowanie neurolingwistyczne NLP




To było pierwszy raz, jak się tak odsłonił.

Pamiętam, że miałem wtedy 24 lata, siedzieliśmy na jednej kanapie i oglądaliśmy telewizję.
Nagle powiedział coś do mnie, coś co było sugestią, i w tej sekundzie w okolicy nerki poczułem delikatne dotknięcie.

To był szok.
A w każdym razie - bardzo się zdziwiłem...



To było nienormalne, niezwykłe, bo siedział ode mnie w pewnym oddaleniu, był cały czas oparty, więc żeby tak wyciągnąć do mnie rękę i mnie dotknąć, musiał się jakoś skłonić, musiał wykonać jakiś konkretny ruch i przede wszystkim musiałbym ja odczuć ten ruch na kanapie, na której przecież razem siedzieliśmy. A tego nie było.


I to było dziwne.


Dotknięcie było niespodziane i bez żadnych symptomów, i było ściśle skorelowane z sugestią.

Nigdy nie slyszałem o takich metodach, ale zamiar był bardzo czytelny i natychmiast rozpoznawalny.



Wzmocnienie sugestii dotykiem.




Skąd ktoś, kto ma dwie lewe ręce, nie ma pojęcia o niczym, nie ma w zasadzie żadnych zainteresowań, nie ma nic ciekawego do powiedzenia, ba! - nie ma nic do powiedzenia, nie ma nawet za bardzo kolegów, od których mógłby się tego dowiedzieć, albo nauczyć - wie takie rzeczy??


 






przedruk



NLP, czyli programowanie neurolingwistyczne

2017-11-14 14:12

Programowanie neurolingwistyczne (NLP) to technika mająca na celu modyfikowanie działania swojego umysłu, a szczególnie możliwości wpływania na innych ludzi. Metoda ta w środowiskach medycznych jest krytykowana, a jednocześnie NLP jest wykorzystywane czy to w biznesie, czy w świecie reklamy. Czym jest programowanie neurolingwistyczne i czy warto zainteresować się tą metodą, czy też może rzeczywiście należy w ogóle odrzucić sens jej istnienia?


Programowanie neurolingwistyczne (NLP) to technika mająca na celu modyfikowanie działania swojego umysłu, a szczególnie możliwości wpływania na innych ludzi.



Programowanie neurolingwistyczne (NLP) to jedna z bardzo wielu technik modyfikacji sposobów zachowania i przeżywania. Programowanie neurolingwistyczne skupia się na związku pomiędzy funkcjonowaniem ludzkiej sieci neuronalnej (stąd w nazwie NLP słowo "neuro"), aspektach językowych (lingwistycznych) oraz na wynikających z obu wcześniej wymienionych sposobach zachowywania się, ale i wpływania na zachowania innych ludzi (wspólnie rozumianymi jako programowanie). Choć brzmi to zapewne dość skomplikowanie, w rzeczywistości programowanie neurolingwistyczne nie jest aż tak trudnym do zrozumienia zagadnieniem, a co więcej – w zasadzie każdy chętny do tego człowiek może zapoznać się z tą techniką.


Programowanie neurolingwistyczne (NLP): historia

NLP swoje początki miało w latach 70. XX wieku. Zasadniczo metoda ta wywodzi się od uznanej w psychiatrii metody terapeutycznej, bo od psychoterapii. We wspomnianym wyżej czasie Richard Bandler analizował materiały przedstawiające m.in. terapię Gestalt prowadzoną przez samego jej twórcę, Fredericka Perlsa. Bandler zauważył, że to, jak pacjenci reagują na tę terapię, jest ściśle uzależnione od prezentowanych przez terapeutę zachowań, sposobów wypowiedzi i używanych przez niego słów. Mężczyzna sam doszedł do pewnych wniosków, jednakże potrzebował on pomocy, dlatego do współpracy zaprosił lingwistę Johna Grindera.

Twórcy teorii programowania neurolingwistycznego analizowali nie tylko prace Persla – interesowały ich również działania psychoterapeutki Virginii Satir oraz psychiatry Miltona Ericksona. Bandler i Grinder pracowali nad NLP przez kilka lat, wydawali różne publikacje dotyczące metody, a także prowadzili warsztaty z programowania neurolingwistycznego.


Na czym polega programowanie neurolingwistyczne (NLP)?

Założeniami programowania neurolingwistycznego są modyfikacje własnych zachowań i odczuć, ale i wpływanie na zachowania innych ludzi. Ogólnie NLP bazuje na tworzeniu świadomych połączeń pomiędzy myślami i zachowaniami, a także na używaniu odpowiednich słów w kontaktach międzyludzkich.

Jedną z najpopularniejszych technik NLP jest kotwiczenie.

Przypomina ono, omawiane już w szkołach średnich, zjawiska warunkowania. Kotwiczenie polega na łączeniu pożądanych myśli, emocji i uczuć z konkretnymi bodźcami, np. z dotykiem, obrazem czy z dźwiękami. Ten enigmatyczny opis można wyjaśnić w ten sposób: założeniem programowania neurolingwistycznego jest sprawienie, aby np. pacjent był w stanie odczuwać (na własne życzenie) przyjemne emocje po dotknięciu swojego ciała w określony sposób czy w jakimś konkretnym miejscu. Istnienie takiej możliwości miałoby np. umożliwiać zredukowanie poziomu stresu przed jakimś wydarzeniem, któremu stres może towarzyszyć (jako przykłady takich zdarzeń można podać rozmowę o pracę czy podejście do jakiegoś ważnego egzaminu).

Innymi metodami należącymi do programowania neurolingwistycznego są:

modelowanie
trans
metafory
linia czasu
przeramowanie
swish pattern
podwójna dysocjacja



Na drodze programowania neurolingwistycznego poprawiać ma się zarówno samoświadomość tej osoby, która uczy się technik NLP, ale i możliwe ma się stawać wpływanie na zachowania innych ludzi. Według autorów koncepcji programowania neurolingwistycznego słowa mogą mieć ogromną moc i dzięki odpowiedniemu ich używaniu, możliwe jest nakłanianie innych do tego, by postępowali zgodnie z naszą wolą przy jednoczesnym wrażeniu, że podejmowane przez nich decyzje należą w pełni do nich samych.

Jako przykłady stosowania NLP w rozmowach z innymi ludźmi można podać umiejętne wykorzystywanie np. takich słów, jak: ale:

 "Dostałem dzisiaj jedynkę z matematyki, ale udało mi się strzelić pięć goli na w-fie". 

Użycie słowa "ale" sprawia, że pierwsza część zdania - nawet jeżeli dotyczy ona negatywnych aspektów - ulega niejako pominięciu. 

Po wypowiedzi zawierającej to słowo rozmówca skupia się głównie na drugiej, znajdującej się po "ale", części zdania.wyobraź sobie:

 "Wyobraź sobie kochanie, jak przyjemnie jeździłoby się nam nowszym samochodem". 

W przypadku stosowania tej techniki NLP dość swobodnie można manipulować tym, jakie myśli pojawiają się u osoby, z którą rozmawiamy. Zaczynając zdanie od "wyobraź sobie" doprowadzamy do tego, że zwykle w głowie naszego rozmówcy, nawet całkowicie niezależnie od jego woli, pojawiają się przywołane w zdaniu czynności czy przedmioty.

Powyżej wspomniano zaledwie przykładowe metody NLP służące do modyfikowania odczuć rozmówców. Jest ich jednak jeszcze wiele, wiele więcej.


Programowanie neurolingwistyczne: za i przeciw

Programowanie neurolingwistyczne z pewnością można traktować jako dość ciekawe zagadnienie, związane jednak z nim są pewne kontrowersje. Dotyczą one chociażby tego, że środowiska naukowe i medyczne nierzadko krytykują NLP. Źródłem krytyki tej metody jest między innymi to, że według niektórych specjalistów wątpliwa jest skuteczność uczestniczenia w kursach programowania neurolingwistycznego. Kontrowersje wzbudza też to, że tak naprawdę NLP doprowadza przecież do pewnych zniekształceń rzeczywistości. Zdaniem jeszcze innych osób, poprzez programowanie neurolingwistyczne można manipulować innymi ludźmi – a takowe manipulacje nie zawsze muszą przecież służyć dobrym celom.

Z drugiej strony istnieje całkiem przeciwny obóz, czyli zwolenników programowania neurolingwistycznego. Metoda cieszy się zainteresowaniem ludzi zajmujących się biznesem, wykorzystują ją chociażby handlowcy czy specjaliści od reklam. Przeprowadzane są specjalistyczne kursy programowania neurolingwistycznego, które stanowią element szkoleń prowadzonych w celu zwiększenia samomotywacji i samoświadomości pacjentów. NLP bywa również stosowane w przebiegu coachingu.










poradnikzdrowie.pl/psychologia/rozwoj-osobisty/nlp-czyli-programowanie-neurolingwistyczne-aa-GZw1-MJtU-jUX4.html




















środa, 25 września 2024

Propaganda antyludzka





Porównaliśmy, jak często dorośli w wieku 70 lat i starsi deklarowali, że chcieliby coś zmienić w swoim życiu, innymi słowy, czy żałowali tego, jak potoczyło się ich życie. 




I nic więcej.
Nie widzę tu ani słowa o dzieciach.

A wy widzicie??




Ponadto w artykule (tekst poniżej) podaje się raz jakieś badanie CBOS, a raz badanie z USA - i brak jakichkolwiek szczegółów.


Artykuł gazety oparty jest prawdopodobnie na badaniu sprzed 3 lat z 2021 roku (link na końcu), więc nie jest to jakiś news, ale w takim razie co?

Propaganda?


Fragment artykułu z prasy USA:

tłumaczenie automatyczne

"Większość badań nie zadawała pytań niezbędnych do odróżnienia osób "bezdzietnych" – tych, które nie chcą mieć dzieci – od innych typów osób niebędących rodzicami" – powiedziała Jennifer Watling Neal. "Osoby niebędące rodzicami mogą również obejmować osoby "jeszcze niebędące rodzicami", które planują mieć dzieci, oraz osoby "bezdzietne", które nie mogły mieć dzieci z powodu niepłodności lub okoliczności. Poprzednie badania po prostu wrzucały wszystkie osoby niebędące rodzicami do jednej kategorii, aby porównać ich z rodzicami.



W badaniu – opublikowanym 16 czerwca w PLOS ONE – wykorzystano zestaw trzech pytań, aby zidentyfikować osoby bezdzietne oddzielnie od rodziców i innych typów osób niebędących rodzicami. Naukowcy wykorzystali dane z reprezentatywnej próby 1000 dorosłych, którzy wypełnili ankietę MSU State of the State, przeprowadzoną przez uniwersytecki Instytut Polityki Publicznej i Badań Społecznych.



"Po skontrolowaniu cech demograficznych nie znaleźliśmy żadnych różnic w zadowoleniu z życia i ograniczonych różnic w cechach osobowości między osobami bezdzietnymi a rodzicami, jeszcze nierodzicami lub osobami bezdzietnymi" – powiedział Zachary Neal. "Odkryliśmy również, że osoby bezdzietne były bardziej liberalne niż rodzice, a osoby, które nie są bezdzietne, czuły się znacznie mniej ciepło w stosunku do osób bezdzietnych".


Oprócz ustaleń związanych z zadowoleniem z życia i cechami osobowości, badanie ujawniło dodatkowe nieoczekiwane wyniki.


"Najbardziej zaskoczyło nas to, jak wiele jest osób bezdzietnych" – powiedziała Jennifer Watling Neal.

"Odkryliśmy, że więcej niż jedna na cztery osoby w Michigan identyfikuje się jako bezdzietne, co jest znacznie wyższe niż szacowany wskaźnik rozpowszechnienia w poprzednich badaniach, które opierały się na płodności w celu identyfikacji osób bezdzietnych. Te poprzednie badania określały wskaźnik tylko na poziomie od 2% do 9%. Uważamy, że nasz ulepszony pomiar mógł być w stanie lepiej uchwycić osoby, które identyfikują się jako bezdzietne".



Biorąc pod uwagę dużą liczbę bezdzietnych dorosłych w Michigan, należy zwrócić większą uwagę na tę grupę, stwierdzili naukowcy. Na przykład naukowcy wyjaśnili, że ich badanie obejmowało tylko jeden punkt czasowy, więc nie badali, kiedy ludzie zdecydowali się być bezdzietni – jednak mają nadzieję, że nadchodzące badania pomogą społeczeństwu zrozumieć zarówno to, kiedy ludzie zaczynają identyfikować się jako bezdzietni, jak i czynniki, które prowadzą do tego wyboru.





identyfikuje się jako bezdzietne

to jest dziwne sformułowanie, czy chodzi o osoby, które w czasie wypełniania ankiety


- już nie posiadały dzieci czy 

- nigdy nie posiadały dzieci   ?



Tego nie wiadomo.




Moim zdaniem takim badaniom, gdzie nie podaje się czytelnikom ŻADNYCH szczegółów - nie należy ufać.



Na końcu posta link do strony nt. wykonywania ankiet:

Otrzeźwienie przyszło po kilku samodzielnie zrealizowanych i całkowicie… bezużytecznych badaniach. Zrozumiałam, że zrobić ankietę to prościzna. Zrobić dobrą ankietę – to sztuka.

A co może pójść nie tak? Wszystko. Niepoprawnym badaniem zbierzesz niepoprawne dane.



trzynaście najważniejszych błędów, które mogą prowadzić do nieprawidłowego wnioskowania.
 
1. Pytania sugerujące
2. Kiepska dystrybucja
3. Brak wstępu
4. Długa metryczka na początku
5. Za dużo na raz
6. Pytania wielokrotnie złożone
7. Pytanie matrioszka
8. Pytania zbyt ogólne
9. Lęk przed pytaniami otwartymi
10. Brak wewnętrznej logiki
11. Nieprzemyślana skala pomiarowa
12. Nieprzemyślana analiza
13. Brak pilotażu






przedruk





Czy bezdzietni 70-latkowie są szczęśliwi? Naukowcy wzięli ich pod lupę. "Chcieliśmy zrozumieć"


Kinga Wójcik

24.09.2024 14:49

Coraz więcej osób świadomie decyduje się, by nie mieć potomstwa. Czy bezdzietni seniorzy żałują podjętej w przeszłości decyzji? Sprawie postanowili przyjrzeć się naukowcy z Michigan State University.



Kiepska dostępność mieszkań, rosnące ceny i brak wolności to tylko część przyczyn, dla których wiele osób decyduje się nie mieć dzieci. Czy osoby bezdzietne są szczęśliwe? A może w późniejszym wieku żałują, że nie postarały się o potomstwo? Wyniki badań są jednoznaczne. [no właśnie nie sposób tego ustalić, czy są jednoznaczne - MS]

Dlaczego ludzie nie chcą mieć dzieci? Przyczyn jest wiele. Jedną z nich jest obawa o przyszłość

Z raportu "Postawy prokreacyjne kobiet" przygotowanego przez CBOS wynika, że 68 proc. Polek w wieku 18-45 lat nie chce albo nie wie, czy chciałoby mieć potomstwo. Eksperci zwracają uwagę, że problemem są umowy śmieciowe, obawy o przyszłość i aktualna sytuacja polityczno-gospodarcza. - W dłuższej perspektywie rządzący komunikują kobietom: radź sobie sama, jakoś to będzie. Dlatego kobiety nie chcą zachodzić w ciążę. I myślę, że mają rację - powiedział prof. Jacek Hołówka, filozof i etyk.

tu było zdjęcie
Lekarze uprzedzili, że urodzi duże dziecko. 'On nie był duży, był gigantyczny' (zdjęcie ilustracyjne) KieferPix/ shutterstock.com



Problem z dzietnością nie dotyczy tylko Polski, lecz także Stanów Zjednoczonych. Okazuje się, że w przypadku stanu Michigan co piąty mieszkaniec nie ma potomstwa. Badacze z Michigan State University postanowili sprawdzić, w jaki sposób brak dzieci wpływa na samopoczucie. 

- Chcieliśmy lepiej zrozumieć tych bezdzietnych ludzi, zwłaszcza że nadal nie są powszechnie uwzględniani w badaniach akademickich - wyjaśniła autorka badania Jennifer Watling Neal.


Czy bezdzietni żałują, że nie mają potomstwa? Wyniki ankiety są zaskakujące

Naukowcy przeprowadzili ankietę wśród 1000 osób bezdzietnych. Wiele mówi się o tym, że osoby, które nie posiadają potomstwa, w późniejszym wieku mogą żałować podjętej decyzji, ale nic bardziej mylnego. 

- Porównaliśmy, jak często dorośli w wieku 70 lat i starsi deklarowali, że chcieliby coś zmienić w swoim życiu, innymi słowy, czy żałowali tego, jak potoczyło się ich życie. Nie widzieliśmy żadnej różnicy między osobami bezdzietnymi a rodzicami - powiedziała Jennifer Watling Neal. Oznacza to, że osoby bezdzietne są tak samo zadowolone z życia jak osoby posiadające potomstwo.


Jeśli masz ochotę, to zagłosuj w naszej sondzie, która znajduje się poniżej.
Dziękujemy za przeczytanie naszego artykułu.




Tendencyjna sonda....

Planujesz lub posiadasz potomstwo?

Tak, jestem rodzicem, ale nie planuję kolejnego dziecka
47%(205 odpowiedzi)

Jestem rodzicem i planuję kolejne dziecko
3%(14 odpowiedzi)

Nie mam dzieci, ale w przyszłości planuję
7%(30 odpowiedzi)

Nie mam dzieci. I nie chcę ich mieć
43%(186 odpowiedzi)





Naukowcy wzięli ich pod lupę - czyż ten zwrot nie jest uprzedmiotowiający??


Jeszcze raz:


Naukowcy przeprowadzili ankietę wśród 1000 osób bezdzietnych. Wiele mówi się o tym, że osoby, które nie posiadają potomstwa, w późniejszym wieku mogą żałować podjętej decyzji, ale nic bardziej mylnego. 

- Porównaliśmy, jak często dorośli w wieku 70 lat i starsi deklarowali, że chcieliby coś zmienić w swoim życiu, innymi słowy, czy żałowali tego, jak potoczyło się ich życie. Nie widzieliśmy żadnej różnicy między osobami bezdzietnymi a rodzicami - powiedziała Jennifer Watling Neal.


zdanie:

Wiele mówi się o tym, że osoby, które nie posiadają potomstwa, w późniejszym wieku mogą żałować podjętej decyzji


nie ma logicznego związku ze zdaniem:

czy żałowali tego, jak potoczyło się ich życie. Nie widzieliśmy żadnej różnicy między osobami bezdzietnymi a rodzicami 



tym bardziej, że nie wiemy jak wyglądały pytania w ankiecie, ani jak ją przeprowadzono

Artykuł więc uznaję za propagandę nieposiadania dzieci, tym bardziej, że ostatnio w porannym programie tvn maglowano ten temat...




Przypominam, że 

starą praktyką jest zamawianie jakiegoś artykułu, np. w USA, a potem powoływanie się na niego - "Zobaczcie, chwalą nas w prasie zagranicznej!"

tak samo płaci się celebrytom za noszenie jakiegoś ubrania, a potem daje się wywiad do Pudelniczki, że "Widzieliście! Ta słynna modelka założyła kurtkę z mojej kolekcji! Kupujcie moje ubrania, póki jeszcze są!"

tak samo jest z ankietami, badaniami...



Artykuł więc uznaję za propagandę nieposiadania dzieci.


W jakim celu ktoś podsuwa młodzieży pomysły, by nie posiadać dzieci??






P.S.

Inny przykład propagandy.

Opisanie zagadnienia jako "Dobra zmiana" jest to znany sposób wpływania na czytających.
Znak zapytania na końcu to tylko listek figowy...

Tekst działa jak pranie mózgu - przez powtarzanie.









kobieta.gazeta.pl/kobieta/7,107881,31329934,czy-bezdzietni-70-latkowie-sa-szczesliwi-naukowcy-wzieli-ich.html#sondaz

Ankieta – Wikipedia, wolna encyklopedia




msutoday.msu.edu/news/2021/childfree-adults

https://journals.plos.org/plosone/article?id=10.1371/journal.pone.0252528)

sobota, 21 września 2024

Bełkot pierwsza klasa

 



Czyżby zadziałał termin "ten Polak"?

Bo fraza "w tym kraju" wychodzi im znakomicie.


Ostatnio wyszło na jaw, że kariera Igi Krefft w Polsce może się skończyć. Wszystko dlatego, że artystka nie chce dłużej mieszkać w kraju. Ponadto nie czuje żadnej przynależności z narodem. Z tego względu wierzy w to, że w końcu uda jej się zamieszkać w innym kraju.








W podcaście Grzegorza Betleja zdradziła, że nie wyobraża sobie kariery w tym kraju. Pomimo tego że ma tutaj dom i bliskich, chce wyjechać. Dodała jednak, że Polska to piękny naród. Niestety, tego samego nie można jej zdaniem powiedzieć o ludziach. Przytoczyła pewien niecenzuralny cytat.




Rozumiem, że Amerykanie nie mogą się doczekać nowych piosenek "Ofelii", szeroki rynek światowego show biznesu tylko czeka na tę panią!













 Dodała jednak, że Polska to piękny naród. Niestety, tego samego nie można jej zdaniem powiedzieć o ludziach. 


Tak, tak, Polska to piękna naród, Kali dobrze to wie!


Czyli nie USA, ale Afryka...  też dobrze, tam jeszcze więcej ofeliowych słuchaczy i zatwardziałych fanóf Klanu czy czego tam...... 






g.pl/news/7,187454,31318273,iga-krefft-marzy-o-opuszczeniu-kraju-ja-sie-nie-czuje-polka.html#s=amtpc_FB_Buzz












Młodzież wg telewizora





To, że historia została "rozwiązana" nic nas nie obchodzi - wzorzec postępowania został podsunięty.


I tylko to jest istotne.







Tytuł filmu:


"Uczeń podpisał umowę ze szkolnym łobuzem by uniknąć bicia [Szkoła odc. 451]"








Żeby zobaczyć film, trzeba skopiować link do wyszukiwarki.









www.youtube.com/watch?v=OOY6zl1gD5w




taka próba


Radek Borysiak uważa, że przechytrzył licealistę, który od niego wymusza pieniądze. Umowa, którą podpisał ze szkolnym łobuzem Darkiem Teodorczykiem, ma go teraz chronić przed zemstą Tomka. Wiem.

 
W umowie masz wyraźnie napisane, że jak nie mam hajsu, masz w du. Czekaj no dawaj kasę, bo nie mam na ciebie czasu. Szybko! Według umowy mogę przekazać moje zobowiązania komukolwiek. Chce jak jesteś chory albo coś. W umowie nie ma nic o chorobie. A ja właśnie przekazałem moje zobowiązania. Tak. To który twój kolega będzie mi płacił? Dariusz Teodorczyk Ale czy ci zapłaci? Nie. Jestem pewien, że jesteś taki cwany, gnojku. Według umowy nie możesz mnie bić. No to teraz ci pokażę. Zrobi ci z dupy jesień średniowiecza. Tak cię urządzę, że zapomnisz o kombinowaniu. O ty lamusie



Nastolatek jest przerażony i chce jak najszybciej znaleźć Darka Teodorczyka. Ma nadzieję, że silny kolega obroni go przed wściekłym Tomkiem.


Darek Tomek tu biegnie. Co mnie to obchodzi? Nie ma wypracowań, nie ma umowy. Goni mnie. Odsuń się przygłupie. To nie jest twoja sprawa. Teraz to już moja sprawa.


Darek, odsuń się od niego. Odsuń się już! Co ty Zwariowałeś? Możesz wstać?


Mogę. Nic się nie.


Dzieje. No o co chodzi?

No. Wziął mi przywalił. On kłamie.


Odsuń się powiedziałem.

Wziął bez pardonu i podbiegł. Walnął mnie w pysk.


Zadrapanie.


Ale nie.


Złamane. Idź do higienistki.

Ale boli.


No a my sobie porozmawiamy. Zapraszam do pokoju nauczycielskiego. Ruchy.







wtorek, 27 sierpnia 2024

Podejrzane "prze-prasz-am"

 

wątpliwa oficjalna etymologia


"prze-baczenia praszam"?


a może potwierdzenie - że "prześwinił"

nie przyjmować


SI działa wg komend

















piątek, 2 sierpnia 2024

Redaktorom wadzi Polska

 

Ten post powstawał gdzieś tak od 18 lipca, w międzyczasie nasunęły mi się pewne rzeczy i może warto na początek właśnie na nie zwrócić uwagę.



informacja z Interii 21 lipca br.



Moim zdaniem można powiedzieć "Bo sprzęt i wojska się koncentrują, co oznacza, że zostaną zrealizowane", jest to poprawne. Jest to zrozumiałe. 

W języku militarnym używamy takiego zwrotu jak "zapasy" (w tym wypadku: "koncentruje siły") i pojęcia "sprzęt i wojska" można tak nazywać, tym bardziej, jeśli są one przygotowywane na jakiś konkretny zaplanowany termin.

Jak ktoś ma zapasy w komórce (marynowane ogórki, kompoty, dżemy) albo piasek z solą w skrzyni przy chodniku, to może powiedzieć, że jest zabezpieczony na zimę i że zapasy te zostaną zrealizowane w styczniu.

To jest jak najbardziej prawidłowa forma, poprawna językowo.


Redaktorzy uważają jednak, że należy dopowiedzieć, bo czytelnik może nie zrozumieć treści.

Tu wypada rozważyć jeszcze kolejne opcje:

- może redaktor sam nie zrozumiał tej wypowiedzi i sam sobie nieprawidłowo dopowiedział, że chodzi o "plany"
-  redaktor wie, że chodzi o zapasy, ale w jakimś celu dopowiada nam, że chodzi o coś innego, kieruje nas do lasu jak jakaś pomylona nawigacja...

Zauważam, że w wypowiedzi nie pada słowo  "plany", jest określenie "koncentruje siły".


Więc tu mamy przykład, kiedy redaktor stara się albo

- dopowiedzieć nam znaczenie wypowiedzi
- albo zniekształcić znaczenie wypowiedzi, bylebyśmy się jego słuchali [patrz wtręty Plezi w tłumaczeniu Galla Anonima - pisałem o tym parę lat temu]
- albo się myli jak zauważyłem powyżej


Znamy przykłady, kiedy redaktorzy celowo uprawiają bełkot


Tu zapowiedź z pewnej strony:




Czy redaktor jest na bakier z językiem polskim??
Dlaczego nikt z ZAWODOWYCH redaktorów nie poprawi tego tekstu??
Nikt nie widzi co tu jest nie tak?

Nie ma osoby na etacie zajmującej sie poprawianiem błędów - korektora tekstu??
Nie stać ich?

Ta strona to tylko jedna z kilku odsłon naprawdę sporego wydawnictwa.



Znamy jednak i inne wypadki, kiedy redaktorzy w całym artykule piszą niezrozumiałym bełkotem, stosują cudzysłowia na opak itd.

Robią to w określonym celu.

Prawda?

I tu poniżej w analizie zobaczymy tego przykład.

--------------------


Szczególnie po tym komentarzu jak niżej, cały ten artykuł - i badanie - jest dla mnie - NIEWIARYGODNE.


"Myślenie spiskowe może być też reakcją obronną na sytuację grupy własnej, np. w przypadku przegranej partii"



Już redaktorzy zapomnieli, że w 2010 smoleńskim roku woj. mazowieckie na planszy było całe na czerwono pod względem oddania głosów nieważnych?

A może po prostu nie interesuje ich to??

To po co siedzą w gazecie???

Redaktorzy, którzy piszą o polskiej gospodarce i społeczeństwie, a którzy obojętnie traktują fakt łamania prawa przez nie-rząd, powinni co najmniej dostać zakaz pracy w mediach i firmach, insytytucjach mogących mieć wpływ na opinię społeczną.








Procent głosów nieważnych w wyborach samorządowych 2010 r. - od kiedy ludzka indolencja stosuje się ściśle do granic powiatu, gminy, województwa??



Zwracam szczególną uwagę!


w artykule nie ma mowy o tym, jakie były pytania, ani jak były sformułowane. W wielu wypadkach nie podano żadnych liczb. Podano tylko "wnioski" i opinie redaktorów.


Najpierw tekst do zapoznania się, potem analiza

kolorem do oryginalnego tekstu.






przedruk





Patriotyzm po polsku. Czym jest polskość w XXI wieku?
Zdecydowana większość Polaków myśli o swoim kraju ciepło tylko wtedy, gdy dzieje się w nim dobrze.



17.07.2024 


Joanna Ćwiek-Świdecka



Obraz Polaków, który wyłania się z raportu „Polskość w XXI wieku. Rodzaje identyfikacji narodowej, ich podłoże i konsekwencje” będącego podsumowaniem dwóch lat badań prowadzonych przez naukowców z Laboratorium Poznania Politycznego Instytutu Psychologii PAN nie napawa optymizmem. Określenie, że Polacy to patrioci okazuje się być na wyrost, bo aż 60 proc. naszych rodaków ma, w większym czy mniejszym stopniu, problem z polskością.



Kto jest Polakiem?

Okazało się, że najważniejszym wyznacznikiem polskości jest znajomość języka oraz to, że dana osoba czuje się Polką/Polakiem. Zdecydowanie mniej istotne jest to, czy ktoś w Polsce się urodził lub czy posiada polskich przodków. Kryterium polskości, które otrzymało najmniej, była wiara katolicka, co oznacza, że stwierdzenie Polak-katolik coraz bardziej traci na aktualności.

Przejawy patriotyzmu? Najważniejsze dla badanych jest okazywanie szacunku godłu, fladze i hymnowi narodowemu, dbałość o język ojczysty, poszanowanie i przestrzeganie prawa oraz udział w wyborach powszechnych.


Jacy są „polskosceptycy”? Bardzo różni od tych, dla których miłość do Polski jest jedynie powierzchowna, aż do osób, które polskości się wstydzą lub jest im ona zupełnie obojętna. Jak czytamy w raporcie, badani z tych grup w większym stopniu zgadzali się ze stwierdzeniami: „Tylko wtedy, gdy inni doceniają mój kraj, czuję się w pełni Polakiem/Polką” lub „mogę współdziałać tylko z tymi Polakami, którzy są tacy jak ja”. Słowem – jeśli jest dobrze, to jestem Polakiem. Jeśli jest źle – rezygnuję z przynależności do tego kraju i narodu.


Z drugiej strony 40 proc. naszego społeczeństwa jest w stanie stwierdzić, że Polska jest dla nich ważna i się z nią identyfikują. Są to osoby, które chętnie angażują się w życie kraju i biorą udział w wyborach. Ta grupa częściej identyfikowała się z takimi stwierdzeniami jak: „Nawet gdy w Polsce nie dzieje się dobrze, mój kraj jest dla mnie ważny” i „czuję więź z innymi Polakami niezależnie od tego, co nas dzieli”.

A tego jest sporo, bo polskie społeczeństwo jest coraz bardziej spolaryzowane. Według raportu mniej więcej co czwarty badany uważa, że Polaków więcej dzieli niż łączy. – Z badań, ale też codziennej obserwacji wynika, że Polacy i Polki są niezadowoleni z tego, jak tematy polityczne potrafią dzielić i skłócać ludzi. Jako społeczeństwo jesteśmy zmęczeni trwającym od lat podziałem i konfliktem politycznym – komentuje te wyniki badań dr hab. Marta Marchlewska, prof. IP PAN z Laboratorium Poznania Politycznego Instytutu Psychologii PAN.


Ważna jest historia i cierpienie narodu

A co nas jednoczy i łączy? Okazuje się, że przeszłość – historia i cierpienie. Aż 86 proc. ankietowanych stwierdziło, że historia jest współcześnie potrzebna lub bardzo potrzebna, ale tylko 45 proc. zadeklarowało, że się nią interesuje.

Jak jest z kolei z cierpieniem? Ponad połowa Polaków twierdzi, że cierpieliśmy tak jak inne narody. O tym, że bardziej przekonane jest 43 proc. osób. Według naukowców ten wynik może wskazywać na silne przekonanie o wyjątkowości własnych cierpień, co jest częściowo związane z narodową narracją i pamięcią historyczną, które kładą duży nacisk na okresy wielkich trudności i strat społecznych. – Osoby przekonane, że ich naród był wyjątkowo poszkodowany, mogą być bardziej skłonne do poszukiwania ukrytych wrogów lub złożonych wyjaśnień zarówno dla wydarzeń historycznych i współczesnych – mówi prof. Marchlewska.



Głęboka wiara w spiskowe teorie

Stąd też prawdopodobnie ogromna wiara w spiskowe teorie – prawie połowa – że rząd wykorzystuje obywateli, aby ukryć swoje przestępcze działania.

Myślenie spiskowe może być też reakcją obronną na sytuację grupy własnej, np. w przypadku przegranej partii, na którą głosowały te osoby w wyborach. Największą nieufność wobec wyniku wyborów parlamentarnych, które odbyły się w październiku 2023 roku, wykazywały osoby głosujące na partie, które nie utworzyły koalicji rządzącej. 28 proc. ankietowanych wyborców Zjednoczonej Prawicy zgodziło się z twierdzeniem, że tak naprawdę wyniki wyborów zostały sfałszowane. Tezę tę poparło również 24 proc. ankietowanych wyborców Konfederacji. Jeśli chodzi o wyborców Koalicji Obywatelskiej i jej koalicjantów, tylko 6 proc. osób podejrzewało, że wyniki mogły zostać sfałszowane.





A N A L I Z A



Pisałem to kilka dni, szło to opornie, bo w gruncie rzeczy, tekst sprowadza się tylko do powtarzanie określonych fraz - negatywnych fraz, a "każde" zdanie neguje patriotyzm Polaków.

Są to negatywne frazy luźno połączone w bełkotliwy spoób.






Obraz Polaków, który wyłania się z raportu „Polskość w XXI wieku. Rodzaje identyfikacji narodowej, ich podłoże i konsekwencje” będącego podsumowaniem dwóch lat badań prowadzonych przez naukowców z Laboratorium Poznania Politycznego Instytutu Psychologii PAN nie napawa optymizmem. Określenie, że Polacy to patrioci okazuje się być na wyrost, bo aż 60 proc. naszych rodaków ma, w większym czy mniejszym stopniu, problem z polskością.


Pierwsze zdanie - 32 słowa, a licząc każdy łącznik to nawet 36 słów.

Bardzo wiele. Przeciętny człowiek pamięta ostatnie 5 słów, im więcej słów, tym bardziej nieczytelna treść.


Po wstępie, opisanym jako Obraz Polaków, który wyłania się z raportu (to jest właśnie 6 słów! reszta staje się nieczytelna...), mamy od razu konkluzję (w nowym zdaniu):  Określenie, że Polacy to patrioci okazuje się być na wyrost


Pamiętamy określenie, jakie namiętnie stosują polskojęzyczne media?

"ten Polak"




Kto jest Polakiem?

Okazało się, że najważniejszym wyznacznikiem polskości jest znajomość języka oraz to, że dana osoba czuje się Polką/Polakiem. 



nie, że z badania wyszło, że wg respondentów najważniejszym wyznacznikiem polskości jest, tylko, że 
okazało się

Okazało się, że najważniejszym wyznacznikiem polskości jest...

ten zwrot jest uniwersalny tj. zastosować go można w każdej sytuacji i tu tak naprawdę niszczy zarówno potoczne jak i prawne rozumienie tego terminu

ten zwrot zaprzecza czemuś co znamy, bo odnosi się do czegoś co znamy

okazało się - czyli coś co było ustalone wcześniej, okazało się błędne


odnosi się do czegoś, czego tu nie wymienia w pierwszych słowach, więc automatycznie lokujemy to określenie, celujemy, do tego - co znamy, więc co każdy z nas rozumie od pojęciem polskości



jeżeli już, powinno być: wg respondentów najważniejszym wyznacznikiem polskości jest
ale i tak nadal nie wiemy, jakie były pytania i jak sformułowane, więc to zdanie należy przyjmować z wielką nieufnością



Zdecydowanie mniej istotne jest to, czy ktoś w Polsce się urodził lub czy posiada polskich przodków. 

to są wraże tezy, które ktoś usiłuje wprowadzić młodym ludziom do pamięci
a propo imigrantów, lub wspólnej niemiecko - polskiej tożsamości

Kryterium polskości, które otrzymało najmniej, była wiara katolicka, co oznacza, że stwierdzenie Polak-katolik coraz bardziej traci na aktualności.

to jest bełkot

Kryterium polskości, które otrzymało najmniej - ale co najmniej??

to zdanie wygląda jakby było rozerwane, jakby czegoś brakowało w środku

sugestia, żeby Czytelnik zaakceptował bełkot wmawiając sobie, że redaktorzy coś pokiełbasili w składni, albo przy przeklejaniu tekstu?

A więc znowu - zawodowi pismacy nie potrafią poprawnie stylistycznie gramatycznie ułożyć zdania, nagle są indoletni jakby nawet szkoły podstawowej nie ukończyli, a nawet po publikacji nie sprawdzają na stronie, co opublikowali, nie czytają jeszcze raz? Nie widzą błędów stylistycznych, braków, uciętych zwrotów??

Przecież za to biorą pieniądze, od tego są, są zawodowcami!

To są sygnały ostrzegawcze.



Przejawy patriotyzmu? Najważniejsze dla badanych jest okazywanie szacunku godłu, fladze i hymnowi narodowemu, dbałość o język ojczysty, poszanowanie i przestrzeganie prawa oraz udział w wyborach powszechnych.

Przejawy patriotyzmu?  - dlaczego znak zapytania?

wygląda jakby ktoś się zdziwił, że ktoś pyta o patriotyzm Polaków, w domyśle -  "skoro wiadomo, że to nie istnieje".

Tak? Tak to odczytamy?

powinno być

Przejawy patriotyzmu.

Najważniejsze dla badanych jest okazywanie szacunku godłu, fladze i hymnowi narodowemu, dbałość o język ojczysty, poszanowanie i przestrzeganie prawa oraz udział w wyborach powszechnych.


te wymienione rzeczy, to ważne rzeczy, ale takie trochę dodatkowe i jak dla kogoś, kogo się dopiero wychowuje do patriotyzmu..

internet:

patriotyzm - Pojęcie to oznacza postawę szacunku, umiłowania i oddania własnej ojczyźnie oraz gotowości ponoszenia za nią ofiar. Patriota przedkłada dobro swojego kraju nad partykularne interesy własne, swojej klasy społecznej, grupy zawodowej czy partii.

Encyklopedia PWN definiuje pojęcie patriotyzmu jako wszelkie umiłowanie ojczyzny jako miejsca swojego pochodzenia i/lub zamieszkania.

Patriotyzm to znajomość historii i kultury własnej ojczyzny oraz troska o ich zachowanie.


czy w pytaniach był inny wybór, np. kupowanie głównie polskich produktów, płacenie podatków, wspieranie się nawzajem, kibicowanie polskim sportowcom, wzajemny szacunek i wsparcie, zaufanie, służba w wojsku?


i dalej znowu bełkot

Jacy są „polskosceptycy”? Bardzo różni od tych, dla których miłość do Polski jest jedynie powierzchowna, aż do osób, które polskości się wstydzą lub jest im ona zupełnie obojętna.



sceptyk to niedowiarek

jak to się ma do Polski??


Mówimy "eurosceptyk" i wtedy to słowo oznacza, że ktoś przynosi nam NOWĄ ideę, ideę życia w Unii Europejskiej, i euroscetycy, to ci, co nie wierzą, że taki twór ma powodzenie, raczej sądzą, że będzie szkodliwy dla nich, główne przesłanie eurosceptyków jest takie, że  - NIE WIEMY, CZY TO BĘDZIE FUNKCJONOWAĆ, a jeśli będzie, to czy będzie dla nas dobre.

Czy jest uprawnione mówić „polskosceptycy”?

Nie, ponieważ Polakiem się jest i Polska nie jest nowym tworem, który ktoś nam proponuje, tylko jest tworem STAŁYM, znanym, doświadczonym przez nas, który funkcjonuje i to od wieków.

WIEMY, ŻE TO FUNKCJONUJE, bo z powodzeniem tego doświadczyliśmy my i nasi poprzednicy. Niezależnie od tego, czy kuleje, czy nie - mamy własne państwo, w którym szanuje się różne nasze prawa, podczas, gdy np. Ukraińcy za chwilę swojego państwa nie będą mieć, ponieważ był to twór tymczasowy, wymyślony na potrzeby niemieckiej polityki - zaatakowania Rosji i - kto wie? - może Polski. A na pewno celem osłabienia Polski co zrealizowano w XIX i XX wieku...

Co innego obcokrajowcy - Czech, Rosjanin, Anglik, Norweg czy Francuz może być „polskosceptykiem”, bo on jeszcze nie wie, czy Polska będzie dla niego odpowiednia, czy jemu się to spodoba żyć tutaj, czy mu to odpowiada - dlatego obcokrajowiec może być „polskosceptykiem" - Polak nie.

Więc „polskosceptycy” to termin naciągany, którym nikt z Polaków się nie posługuje.

Termin ten nosi w sobie wyraźną niechęć autora tych słów do Polski.
Domyślam się, że „polskosceptycy” to niemiecka 5 kolumna przeciwna istnieniu państwa polskiego.


Bardzo różni od tych, dla których miłość do Polski jest jedynie powierzchowna, aż do osób, które polskości się wstydzą lub jest im ona zupełnie obojętna.


klasyczny, rzekłabym - "sejmowy" chwyt - z przestawionym przecinkiem, gdzie druga część zdania jest bełkotem, omawiam to poniżej...

Bardzo różni od tych, dla których miłość do Polski jest jedynie powierzchowna

znaczy dokładnie, że są osoby kochające powierzchownie i są osoby BARDZO ...coś tam, do końca nie wiadomo co, bo zdanie jest jakby urwane. Ale prawdopodobnie chodzi tylko o stopniowanie negatywów,  w zdaniu mowa jest wyłącznie o negatywnym stosunku do Polski  i słowo Bardzo jeszcze bardziej podbija negatywy (że BARDZO).


jeżeli już, po uzupełnieniu przecinkiem, to powinno być


Jacy są „polskosceptycy”? Bardzo różni, od tych, dla których miłość do Polski jest jedynie powierzchowna, aż do osób, które polskości się wstydzą lub jest im ona zupełnie obojętna.


ale i tak to zdanie jest źle sformułowane, to nadal bełkot, w pierwszej linijce wymienia osoby

 dla których miłość do Polski jest powierzchowna

o czym to w ogóle jest? to ani nie jest styliczne, ani logiczne, ani nic
bełkot, a więc...
tu chodzi tylko o zwrot miłość do Polski jest powierzchowna - tylko i wyłącznie

to jest pranie mózgu


wymienia tylko negatywne uczucia do Polski

„polskosceptycy”

miłość do Polski jest powierzchowna

polskości się wstydzą 

jest im ona zupełnie obojętna.


to jest pranie mózgu poprzez powtarzanie określonych fraz

wymienia negatywne uczucia wobec Polski i to bez poparcia liczbami

wszystko opakowane w wymyślne złożone i bełkotliwe zdania
i robi to na początku recenzji owych badań, a więc... "ustawia" Czytelnika? co do dalszej treści

te cztery frazy opisują osobę obojętną na Polskę

i teraz omawia się bardziej szczegółowo wybory takiej osoby


Jak czytamy w raporcie, badani z tych grup w większym stopniu zgadzali się ze stwierdzeniami: „Tylko wtedy, gdy inni doceniają mój kraj, czuję się w pełni Polakiem/Polką” lub „mogę współdziałać tylko z tymi Polakami, którzy są tacy jak ja”. Słowem – jeśli jest dobrze, to jestem Polakiem. Jeśli jest źle – rezygnuję z przynależności do tego kraju i narodu.

te zdania w cudzysłowiach to przepis na katastrofę państwa

gdyby wszyscy stosowali takie myślenie - nie ma co zbierać z kraju
i one też pełnią rolę negatywów do prania mózgu

w drugiej części jest - w moim odczuciu - złośliwy komentarz redaktora, jednocześnie powtarzający negatywy i wskazujący drogę takim obojętnym, ale i po prostu - czytającym ten tekst, drogę, która nazywa się: rezygnuj ze swojego kraju.

Fraza jeśli jest dobrze, to jestem Polakiem oznacza, że KTOŚ ma się zajmować państwem, a nie ja, 
czyli chodzi o to, by się nie zajmować interesami swojego państwa, nie interesować się tym

gdyby każdy stosował się do tej frazy - to nikt by o państwo nie dbał i w konsekwencji zostało by ono rozdarte przez tych, KTÓRZY BY SIĘ NIM ZAJMOWALI, czyli przez obcą agenturę, której polscy obywatele by nie przeszkadzali, bo "zajmowanie się państwem to robota i w ogóle poniżej mojego honoru, niech inni sie starajo, jak bedzie dobrze, to bede Polakiem, jak sie nie postarajo, to się wypisze od was, leszcze, bo to wstyd..."


I media propagują taki sposób myślenia. Oni uprawiają politykę, sterują myśleniem i zachowaniem społeczeństwa...


A Państwo jest jak własne prywatne gospodarstwo - należy się nim interesować i o nie dbać.


Zwracam uwagę - cały czas pomija się milczeniem wielkości liczbowe - nie wiadomo ile takich osób jest, ale ja myślę, że może ich być - od 3 do 17%, ale raczej te 3%...


Pamiętamy sondaż, o którym pisałem 5 lipca:


Na pytanie: „Czy jest Pan/i za likwidacją państwa Rzeczpospolita Polska poprzez włączenie jego terytorium i ludności do Federalnej Unii Europejskiej ze stolicą w Brukseli?”, 

„zdecydowanie nie” odpowiedziało 69 proc. ankietowanych. 

14 proc. zaznaczyło odpowiedź „raczej nie”, co łącznie daje 83 proc. 

Za rezygnacją z polskiej państwowości („zdecydowanie tak” i „raczej tak”) było jedynie 3 proc. badanych.


14%  tj. ok.  4,2 mln osób - trudno powiedzieć??

KO - w wyborach 2023 r. zdobyła 6 629 145 głosów

3% z 30 milionów dorosłych daje 900 000 obywateli

Ciekawe, kto jest na nie...


A gdyby tak wybrać z tej grupy 3%, czyli tych 900 000 ludzi - wziąść spośród nich, dajmy na to - 1% tj.  9000 ludzi i wyszkolić ich na dziennikarzy, obsadzić w polityce i na uczelniach na pierwszych miejscach - to jaki obraz Polski mielibyśmy w mediach?? W telewizji, w prasie w internecie??

Co?

9000   osób   -   1%  "sceptykopolaków"



i dalej..

Z drugiej strony 40 proc. naszego społeczeństwa jest w stanie stwierdzić, że Polska jest dla nich ważna i się z nią identyfikują. Są to osoby, które chętnie angażują się w życie kraju i biorą udział w wyborach. Ta grupa częściej identyfikowała się z takimi stwierdzeniami jak: „Nawet gdy w Polsce nie dzieje się dobrze, mój kraj jest dla mnie ważny” i „czuję więź z innymi Polakami niezależnie od tego, co nas dzieli”.

Dopiero teraz pojawia się jakaś wartość liczbowa.

ta fraza Z drugiej strony zdaje się sugerować, że "pierwsza strona" jest równie wielka co ta druga...

jak mówię, wg mnie jest to stosunek

3%        przeciwko Polsce
40%      za Polską



40 proc. naszego społeczeństwa jest w stanie stwierdzić - to chyba sugestia, że reszta Polaków nie posiada zdolności psychicznych do trzeźwej oceny sytuacji...

W drugiej części znowu negatywy powtarzane jako część prania mózgu, podkreślają w Polsce nie dzieje się dobrze oraz co nas dzieli.

Czyli typowo dla Werwolfu: podkreślanie kłamliwych stereotypów i mitycznego "polskiego piekiełka",

które tak naprawdę pokazuje obecność niemieckiej 5 kolumny w Polsce - przebranej za Polaków i wszczynającej swary oraz - dającej zły przykład polskiej młodzieży.


A tego jest sporo, bo polskie społeczeństwo jest coraz bardziej spolaryzowane. Według raportu mniej więcej co czwarty badany uważa, że Polaków więcej dzieli niż łączy. – Z badań, ale też codziennej obserwacji wynika, że Polacy i Polki są niezadowoleni z tego, jak tematy polityczne potrafią dzielić i skłócać ludzi. Jako społeczeństwo jesteśmy zmęczeni trwającym od lat podziałem i konfliktem politycznym – komentuje te wyniki badań dr hab. Marta Marchlewska, prof. IP PAN z Laboratorium Poznania Politycznego Instytutu Psychologii PAN.


A tego jest sporo, bo polskie społeczeństwo jest coraz bardziej spolaryzowane - myślenie życzeniowe?
co to znaczy sporo? dla każdego co innego, jestem tylko ciekaw, jak redaktorzy policzyli i osądzili to "sporo" - pamiętamy jak redaktor ocenił, że zwłoki niemieckiego żołnierza zostały obrabowane...

Po co pisać o tym, że trup "prawie nic" przy sobie nie miał i że mógł zostać okradziony? 

Uwagi te można potraktować jako sugestię, że ten co chował - wymieniony wyżej z nazwiska człowiek - mógł dopuścić się czynu niegodnego - prawda?

I znowu - autor wpisu, to kolejny jasnowidz, który wie, co kto posiadał w kieszeni, kiedy umierał - a co więcej - ON  WIE  ILE  kto powinien w tych kieszeniach mieć!


No bo co znaczy "prawie nic"? Dla jednego "prawie nic" to kapsel i szpulka po niciach, a dla drugiego dwieście złotych to jest nic. 




Za polaryzację społeczeństwa odpowiada Werwolf, służby specjalne i media, które szczują ludzi przeciwko PiS na przykład, pamiętamy mord polityczny w Łodzi....

Z badań, ale też codziennej obserwacji wynika, że Polacy i Polki są niezadowoleni z tego, jak tematy polityczne potrafią dzielić i skłócać ludzi. Jako społeczeństwo jesteśmy zmęczeni trwającym od lat podziałem i konfliktem politycznym 

nie tematy
to pewni ludzie w telewizorze dzielą i skłócają ludzi


jesteśmy zmęczeni trwającym od lat podziałem i konfliktem politycznym 

ale zaraz, zaraz.... to nie na tym polega demokracja, że ludzie wolą serdelki, albo knedle i ich opcja wygrywa, albo przegrywa???


Pani neguje DEMOKRACJĘ????


To całkowicie koresponduje z tym, co zapowiedział niemiecki dziennikarz w grudniu zeszłego roku na łamach Berliner Zeitung:


Krótko po wygraniu wyborów przez „uśmiechniętą” koalicję Klaus Bachmann, niemiecki dziennikarz mieszkający na stałe w Polsce doradzał potencjalnemu nowemu rządowi co ma teraz zrobić. Zrobił to publicznie, na łamach „Berliner Zeitung”, dzięki czemu mogliśmy się z tymi radami zapoznać.

„nad Wisłą rozpoczyna się dość unikalny na skalę światową eksperyment, który może być nauką dla wielu innych krajów: demokratycznie wybrana koalicja partii demokratycznych próbuje uczynić kraj ponownie demokratycznym przy użyciu metod niedemokratycznych.” 




To nie knedle, ani serdelki skłócają ludzi, tylko ci co maszerują z błyskawicami po ulicach, ci co wołają: TO JEST WOJNA!

I ci co to wszystko podsycają....

Bo przecież nie namawiają strony przeciwnej do konsesusu, nie proponują od siebie "my zrezygnujemy z tego i owego i jeszcze tamtego, żeby z wami wypracować jakiś kompromis.." - znacie kogoś, kto tak mówi??



Ważna jest historia i cierpienie narodu

A co nas jednoczy i łączy? Okazuje się, że przeszłość – historia i cierpienie. Aż 86 proc. ankietowanych stwierdziło, że historia jest współcześnie potrzebna lub bardzo potrzebna, ale tylko 45 proc. zadeklarowało, że się nią interesuje.


Znowu negatywy. To wygląda jak zła wola. Ciągłe powtarzanie negatywów.
To zdanie wstępne brzmi jakby cierpienie n. było czymś pożądanym.
 
Bo jest ważne.

A przecież nie znamy jeszcze kontekstu, dlaczego ważne.
Więc? To jest pranie mózgu i uczenie ludzi, że coś złego jest dobre.
Pranie mózgu.

A co nas jednoczy i łączy? Okazuje się, że przeszłość – historia i cierpienie.

I znowu jak wyżej - "okazuje się".

Czyli redaktor podsuwa nam zaskakujący wniosek (domyślamy się, że nieprawdziwy, dlatego "okazuje się", bo przecież nieoczekiwany) i oczekujemy, że w dalszym tekście wyjaśni się dlaczego..., 

 zauważmy jeszcze, że konstrukcja zdania posiada pewną ukrytą opcję - słowa  "jednoczy i łączy" można odnieść do słów "historia i cierpienie", a nie do nas. Czy autor tych słów chce, abyśmy te dwie kwiestie zawsze ze sobą łączyli? 

Historia to cierpienie?? A może to pranie mózgu??

I nadal nie znamy kontekstu, o co chodzi z tym cierpieniem!!

Redaktor jawi się nam tutaj jak wyrocznia, co wie lepiej - no bo przecież nie znamy żadnych danych liczbowych, najpierw redaktor serwuje nam wnioski, a dopiero potem powoli ujawnia co z tym cierpieniem... 


Nie. 

Nie ujawnia.


Na otwarciu twierdzi, że Ważna jest historia i cierpienie narodu

potem, że jest to "zaskakujące", a potem pisze, pisze, pisze.... ale nie wyjaśnia.
Formułuje długie zdanie na temat historii..

Aż 86 proc. ankietowanych stwierdziło, że historia jest współcześnie potrzebna lub bardzo potrzebna, ale tylko 45 proc. zadeklarowało, że się nią interesuje.

Nadal nie wiemy, o co chodzi w badaniu!
Co z tego, że "tylko" 45% się interesuje historią???

Co z tego???

I czemu ""? Skąd taka ocena?

O co chodzi??? Nie wiadomo. Pozostaje jedynie NEGACJA, bo "tylko".

A gdyby tak.... 

a może chodzi tu o pranie mózgu, że 

Aż 86 proc. ankietowanych stwierdziło, że  jest potrzebna lub bardzo potrzebna, ale tylko 45 proc. zadeklarowało, że się nią interesuje.


Aż 86 proc. stwierdziło,  ale tylko 45 proc. zadeklarowało


O to chodzi? Że niby tak naprawdę, to "tylko" 45% poparło?? Na siłę wmawianie, że Polacy nie chcą i nie są patriotami...



Autor przechodzi do cierpienia.



Jak jest z kolei z cierpieniem? Ponad połowa Polaków twierdzi, że cierpieliśmy tak jak inne narody. O tym, że bardziej przekonane jest 43 proc. osób. 

No i co? Jak to się ma do pytania, które było na początku tego wątku o historii i cierpnieniu:

A co nas jednoczy i łączy?

Co?


Naprawdę ciężki jest ten tekst, głównie dlatego, że nie ma tu głębszego sensu, te wszystkie zdania to jest pranie mózgu, 

tekst sprowadza się tylko do powtarzanie określonych fraz - negatywnych fraz, a każde zdanie neguje patriotyzm Polaków.

Chcesz się dowiedzieć czegoś o patriotyźmie Polaków, a cały czas czytasz negację.


Według naukowców ten wynik może wskazywać na silne przekonanie o wyjątkowości własnych cierpień, co jest częściowo związane z narodową narracją i pamięcią historyczną, które kładą duży nacisk na okresy wielkich trudności i strat społecznych. – Osoby przekonane, że ich naród był wyjątkowo poszkodowany, mogą być bardziej skłonne do poszukiwania ukrytych wrogów lub złożonych wyjaśnień zarówno dla wydarzeń historycznych i współczesnych – mówi prof. Marchlewska.


To brzmi jak mowa do głupków.

 ten wynik może wskazywać na silne przekonanie o wyjątkowości własnych cierpień, 

naprawdę trudno to skomentować, bo każde własne cierpienie po prostu zawsze odbieramy wyjątkowo - bo dotyczy nas samych



43% -  ten wynik może wskazywać na silne przekonanie 

a wyżej było - ale tylko 45 proc. zadeklarowało, że się nią interesuje


czyli raz 45% warte jest prawie nic, bo "tylko"
a za chwilę 43% traktuje się jako znaczne, bo"silne przekonanie"

a jeszcze wyżej było:
aż 60 proc. naszych rodaków ma, w większym czy mniejszym stopniu, problem z polskością

oraz
Aż 86 proc. ankietowanych stwierdziło




To jest jawna kpin, mowa jak do głupków i to jest najlepszy komentarz do tego artykułu.


Te zwroty mają nas zaprowadzić do tezy o teoriach spiskowych - czyżby chodziło o Synaka i jego bloga???



Głęboka wiara w spiskowe teorie

Stąd też prawdopodobnie ogromna wiara w spiskowe teorie – prawie połowa – że rząd wykorzystuje obywateli, aby ukryć swoje przestępcze działania.


Żadnych wyjaśnień, żadnych danych liczbowych, po prostu urwany tekst, który sugeruje, że... no właśnie co?

przed chwilą pokazałem, że wg redaktorów 

45% warte jest prawie nic, bo "tylko"
43% traktuje się jako znaczne, bo - "silne przekonanie" 

a teraz odnośnie "prawie połowa" czyli ok. 50% - pada stwierdzenie: "ogromna"



jeszcze raz:

86% -
60% -
50% - ogromne
45% - tylko
43% - silne przekonanie 


I to wszystko w jednym tekście.


[Pamiętamy wyniki wyborów do UE 2024 wg najróżniejszych biznesowych redakcji?
Jakie tam były hece ze słupkami poparcia? Link podaję na końcu posta.... - MS]


To może jeszcze ilustracja graficzna z zachowaniem proporcji pomiędzy kolumnami:






"ogromne"   jest na zbliżonym poziomie co   "tylko"   oraz   "silne"

zaś    "aż"   można wyrazić nawet z 26% różnicą...


Groch z kapustą.



Czyż to nie są kpiny z ludzi???


I to w gazecie, która się nazywa Rzeczpospolita.
Jaka jest wiarygodność tego artykułu?

Żadna.

Jak jest wiarygodność osoby, która to przygotowała, jaka jest wiarygodność redaktora naczelnego, który zgodził się na tę publikację?

ŻADNA.


Gdyby w szkole średniej uczeń w ramach zajęć z języka polskiego napisał coś takiego, na pewno otrzymałby ocenę niedostateczną. 

A może nawet ktoś zacząłby sprawdzać, jak on otrzymał świadectwo ukończenia szkoły podstawowej...



Wygląda na to, że my już stoimy nad przepaścią, bo oni się już z niczym nie kryją.



Myślenie spiskowe może być też reakcją obronną na sytuację grupy własnej, np. w przypadku przegranej partii, na którą głosowały te osoby w wyborach. Największą nieufność wobec wyniku wyborów parlamentarnych, które odbyły się w październiku 2023 roku, wykazywały osoby głosujące na partie, które nie utworzyły koalicji rządzącej. 28 proc. ankietowanych wyborców Zjednoczonej Prawicy zgodziło się z twierdzeniem, że tak naprawdę wyniki wyborów zostały sfałszowane. Tezę tę poparło również 24 proc. ankietowanych wyborców Konfederacji. Jeśli chodzi o wyborców Koalicji Obywatelskiej i jej koalicjantów, tylko 6 proc. osób podejrzewało, że wyniki mogły zostać sfałszowane.



Myślenie spiskowe to jest temat związany z pytaniem, jaki jest patriotyzm Polaków?



Opinia poszczególnych grup wyborców o wynikach wyborów świadczy o poziomie patriotyzmu??


O czym jest to "badanie"??



To jest jawne, w biały dzień, plucie na ludzi, nazywanie ich głupimi i wierzącymi w teorie spiskowe.

Co klikniesz internet, to nie umieją mówić, pisać, rysować słupków poparcia w odpowiednich proporcjach.... i to wszystko w   WAŻNYCH   SPRAWACH   DLA   POLSKI.

I są specjalistami od biznesów, od zarządzania, od rolnictwa, od handlu, od wojskowości, od prawa, od służb specjalnych, od samorządu nawet, od ekonomii, od wszystkiego są, na wszystkim się znają i różne takie cuda. To nie jest przypadek oczywiście i nie wolno nam tego ignorować.


NIE WOLNO!


Proponuję sobie to jeszcze raz te zwroty poniżej przyswoić i przemyśleć...



A gdyby tak wybrać z tej grupy 3%, czyli tych 900 000 ludzi - wziąść spośród nich, dajmy na to - 1% tj.  9000 ludzi i wyszkolić ich na dziennikarzy, obsadzić w polityce i na uczelniach na pierwszych miejscach - to jaki obraz Polski mielibyśmy w mediach?? W telewizji, w prasie w internecie??


Co?


9000   osób   -   1%  "sceptykopolaków"











-----------------



Postaram się tego trzymać i stosować te frazy już zawsze.


"rok smoleński (2010)"
"Nie-rząd"


nierząd - niemniecki rząd







za fb:


"Polskość nie jest tylko kwestią urodzenia się Polakiem.

Polskość to wybór serca, umiłowanie języka, kultury, dziejów, duma z dokonań minionych pokoleń. Wierność i przestrzeganie wartości zapisanych w tradycji narodowej.

Polacy jako naród kształtowali się w obrębie cywilizacji łacińskiej przyjmując dewizę Bóg-Honor-Ojczyzna. Fundamentem tej cywilizacji jest etyka katolicka, a to oznacza, że będąc Polakiem trzeba spełniać wysokie standardy moralne.
Polskość jest wymagająca, być Polakiem nie jest łatwo. Trzeba spełniać obowiązki wobec Ojczyzny i Rodaków, także z narażeniem własnego życia. W czasach, gdy przekonuje się, że powinno się żyć lekko, łatwo i przyjemnie trudno być Polakiem.

Polskość irytuje i drażni natury marne moralnie, ludzie słabi nie potrafią jej sprostać, ludzie podli będą polskość zwalczać, wyśmiewać, niszczyć. Sąd o Polsce można wyrobić na podstawie jej nieprzyjaciół."


- Gilbert Keith Chesterton










www.rp.pl/opinie-polityczno-spoleczne/art40821091-patriotyzm-po-polsku-czym-jest-polskosc-w-xxi-wieku?utm_medium=Social&utm_source=Facebook#Echobox=1721193672

sceptyk - definicja, synonimy, przykłady użycia (pwn.pl)