Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą postęp. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą postęp. Pokaż wszystkie posty

sobota, 13 lipca 2024

Wzrok - smartfony nie dla dzieci.




przedruk
tłumaczenie automatyczne





Wzrok planety pogarsza się: do 2050 roku 50% populacji będzie miało krótkowzroczność


Eksperci zwracają uwagę, że nadużywanie ekranów i spadek aktywności na świeżym powietrzu to tylko niektóre z czynników stojących za wzrostem choroby, która, jeśli nie zostanie skorygowana, zwiększa ryzyko ślepoty



JESSICA MOUZO
LIP 02, 2024




W niektórych salach lekcyjnych w Chinach rodzaj poręczy przymocowanej do ławki oddziela dziecko od stołu i utrzymuje jego widok na książkę w bezpiecznej odległości. W innych szkołach uczniowie noszą czapkę z piłką, która balansuje na rondzie: jeśli piłka spadnie, oznacza to, że dzieci za bardzo opuściły głowy i podeszły zbyt blisko zeszytu. Wszystkie te inicjatywy mają na celu walkę z krótkowzrocznością, która jest szczególnie rozpowszechniona w niektórych krajach azjatyckich i rozszerza się na cały świat. 

Eksperci ostrzegają, że do 2050 r. połowa światowej populacji będzie miała krótkowzroczność, napędzaną nadużywaniem ekranów i spadkiem aktywności na świeżym powietrzu.

Ten stan jest częstym zaburzeniem ostrości wzroku spowodowanym powiększeniem oka.

"To oko, które rośnie większe niż jego wiek. Długość osiowa, czyli odległość między rogówką a siatkówką, zwiększa się, a punkt ogniskowania znajduje się przed siatkówką [a nie na niej]" – wyjaśnia Silvia Alarcón, okulista dziecięcy ze szpitala Vall d'Hebron w Barcelonie. Długość osiowa zdrowego oka wynosi zwykle około 23 milimetrów, ale w krótkowzrocznym oku może sięgać 30 lub 35 milimetrów. W praktyce ta deformacja oka powoduje nieprawidłowe załamanie promieni świetlnych i odchylenie punktu skupienia, co skutkuje niewyraźnym widzeniem odległych obiektów.

Istnieją różne stopnie krótkowzroczności, ale eksperci, którzy rozmawiali z EL PAÍS, zwracają uwagę, że po trzech dioptriach "trudno jest prowadzić normalne życie" bez korekcji, takiej jak na przykład okulary. A im większy stopień krótkowzroczności – takiej jak krótkowzroczność wielka, gdy dana osoba ma refrakcję większą niż sześć dioptrii – tym większe ryzyko rozwoju patologicznych zmian ocznych, które mogą powodować nieodwracalną utratę wzroku, takich jak zaćma, jaskra, odwarstwienie siatkówki i krótkowzroczne zwyrodnienie plamki żółtej. W 2010 r. oszacowano, że nieskorygowana wada refrakcji jest najczęstszą przyczyną upośledzenia wzroku do dali i drugą najczęstszą przyczyną ślepoty na świecie.

"To już jest problem zdrowia publicznego", ostrzega Miguel Ángel Sánchez Tena, badacz z Wydziału Optometrii i Wzroku na Uniwersytecie Complutense w Madrycie. 

W krajach takich jak Chiny, Korea Południowa, Japonia i Singapur około 80% dzieci, które kończą szkołę średnią, cierpi na tę wadę wzroku, a spośród nich od 10% do 20% jest bardzo krótkowzrocznych, więc istnieje większe ryzyko rozwoju potencjalnie ślepej patologii.

Ale wzrost krótkowzroczności nie ogranicza się do Azji Południowo-Wschodniej. Wzrok planety jest coraz gorszy. 

W 2016 roku stwierdzono, że na początku XXI wieku 1,4 miliarda ludzi cierpiało na krótkowzroczność i przewidywano, że do 2050 roku liczba ta wzrośnie do 4,7 miliarda. 

Odpowiada to prawie połowie światowej populacji, chociaż istnieją różnice w zależności od terytorium: do połowy stulecia częstość występowania krótkowzroczności w Afryce Wschodniej wyniesie poniżej 23%, podczas gdy w krajach o wysokich dochodach w Azji i Pacyfiku przewiduje się, że dwie na trzy osoby będą cierpieć na tę chorobę.

"Zauważamy wzrost liczby przypadków konsultacji dziecięcych: jest więcej osób z krótkowzrocznością i postępuje ona szybciej" – mówi Luis Fernández-Vega Cueto-Felgueroso, okulista z Oddziału Rogówki i Kryształów Instytutu Fernández-Vega. W Hiszpanii ostatnie badania prowadzone przez Sáncheza Tenę i Cristinę Álvarez Peregrino wykazały, że częstość występowania krótkowzroczności u dzieci w wieku od pięciu do siedmiu lat wynosi 19%, ale do 2030 r. osiągnie 30%.


Pochodzenie wieloczynnikowe

Według Sáncheza Teny, wzrost krótkowzroczności jest spowodowany wieloczynnikowym pochodzeniem. Ma na to wpływ genetyka – chociaż nie jest jasne, które geny są zaangażowane – czynniki środowiskowe, a także rasa, przy czym Azjaci są bardziej zagrożeni. 

"Istnieje komponent genetyczny: dzieci rodziców z krótkowzrocznością będą miały większe ryzyko jej rozwoju. Ale wpływ na to mają również praca i urządzenia cyfrowe" – mówi Sánchez Tena. 

Wiek jest również kolejnym czynnikiem ryzyka: istnieje większe prawdopodobieństwo, że stan ten będzie postępował szybciej u dzieci, u których refrakcja wynosi 1,25 dioptrii między szóstym a siódmym rokiem życia.

Australijscy naukowcy, którzy oszacowali częstość występowania krótkowzroczności do 2050 r., zgadzają się, że przewidywany wzrost wynika przede wszystkim z czynników środowiskowych związanych z wychowaniem, głównie zmian stylu życia wynikających z połączenia zmniejszonego czasu spędzanego na świeżym powietrzu i zwiększonych zadań związanych z widzeniem z bliska.

Naukowcy twierdzą, że czynniki genetyczne odgrywają pewną rolę, ale sama ta zmienna nie może wyjaśnić wysokiego tempa ekspansji krótkowzroczności na świecie.

Wśród innych czynników środowiskowych naukowcy wskazują również, że "tak zwane systemy edukacyjne pod dużą presją, zwłaszcza w bardzo młodym wieku w krajach takich jak Singapur, Korea, Tajwan i Chiny, mogą być przyczyną zmiany stylu życia, podobnie jak nadmierne korzystanie z urządzeń elektronicznych do bliży".

Inne wymienione przyczyny to poziom światła, który może być związany z czasem spędzanym przez dzieci na świeżym powietrzu, a nawet dietą.

"Światło z ekranów, w okularach, nie uszkadza oka. Ale nadużywanie ekranów sprzyja [tym problemom optycznym]. Gdybyśmy dobrze wykorzystali ekrany, nie byłoby problemu. Ale dziś dzieci częściej się nad nimi znęcają", zauważa Fernández-Vega Cueto-Felgueroso.

Alarcón twierdzi również, że nadużywanie ekranów i mniejsza ekspozycja na słońce są odpowiedzialne za wzrost krótkowzroczności.

 "Kiedy patrzymy z bliska, podejmujemy dodatkowy wysiłek, aby się skupić, a to daje [oku] bodziec do rozwoju. Nie ma badań, które pokazywałyby, że jeden czynnik wpływa bardziej niż inny, ale istnieją badania w Chinach, które pokazują, że nauczanie na świeżym powietrzu, wystawienie dzieci na światło otoczenia, pomaga zmniejszyć postęp krótkowzroczności" – mówi Alarcón. 

Wyjaśnieniem, zgodnie z badaniami na modelach zwierzęcych, jest to, że ze względu na jaśniejsze poziomy światła na zewnątrz, uwalnianie dopaminy siatkówki wzrasta, co pomaga zmniejszyć długość osiową.


Opóźnianie postępów

Krótkowzroczność jest zwykle wykrywana w dzieciństwie i może nasilać się aż do dorosłości, około 22 roku życia. Okuliści zwracają uwagę, że coraz częściej diagnozuje się ją w młodszym wieku, ale jest też w tych fazach życia, kiedy najlepiej podjąć działania, ponieważ oko wciąż się kształtuje i jest bardziej plastyczne. Istnieje kilka sposobów na spowolnienie progresji, wyjaśnia Alarcón:

"Mamy specjalne kryształy, które rozmywają obszar obwodowy siatkówki, a to aktywuje receptory, które zapobiegają jej tak dużemu postępowi. Mamy też soczewki kontaktowe i okulary, które ściskają rogówkę, aby skrócić oko".

Inną opcją, jak wskazuje, są krople atropiny:

 "Te krople, w bardzo niskich stężeniach, spowalniają postęp, ponieważ uważa się, że działają na te obszary siatkówki. Problem polega na tym, że nie są one wprowadzane do obrotu i w tej chwili są używane jako formuła recepturowa [produkt leczniczy przygotowywany w aptece na receptę dla indywidualnego pacjenta], ponieważ nie ma sposobu, abyśmy mogli znaleźć laboratorium, które sprzedaje takie rozcieńczone krople".

To nie jest lekarstwo, ale "jeśli można spowolnić postęp, to już teraz jest to bardzo ważne", mówi Sánchez Tena:

 "Krótkowzroczne oko nie wraca do normy. Ale dzieciństwo to okno możliwości i nawet jeśli nie zatrzymasz całkowicie postępu, im bardziej go opóźnisz, tym lepiej".

 Okulary, soczewki kontaktowe czy zabiegi korekcyjne eliminują niewyraźne widzenie, ale nie zatrzymują wzrostu oka.

Poza globalnym problemem wzroku, eksperci są szczególnie zaniepokojeni wzrostem liczby przypadków cięższej krótkowzroczności, która może prowadzić do zwiększonego ryzyka bardziej złożonych patologii optycznych.

 "Każda dioptria ma znaczenie. Gdyby chodziło tylko o to, żeby założyć okulary i dobrze widzieć, to byłoby to. Ale problemem jest to, co dzieje się w końcowej części oka. Twoje oko będzie krótkowzroczne przez całe życie, nawet jeśli nie będziesz musiał stosować korekcji" – mówi Sánchez Tena.

Na przykład osoby o wysokiej krótkowzroczności są 20 razy bardziej narażone na odwarstwienie siatkówki w ciągu swojego życia niż osoby z normalnym wzrokiem. "Siatkówka pokrywająca wnętrze oka staje się tak napięta, że mogą pojawić się i istnieje większe ryzyko odwarstwienia siatkówki" – wyjaśnia okulista.

Biorąc pod uwagę to ryzyko, eksperci wzywają do podjęcia pilnych działań. Jeśli chodzi o profilaktykę, mówi Alarcón, "jedyną skuteczną rzeczą jest wykonywanie większej aktywności na świeżym powietrzu przy jednoczesnym ograniczeniu zadań związanych z widzeniem do bliży". 

Tymczasem Fernández-Vega Cueto-Felgueroso wzywa ludzi do przestrzegania "zasady 20-20-20: co 20 minut patrz przez 20 sekund na coś oddalonego o 20 stóp, czyli około sześciu metrów. Musimy starać się, aby młodzi ludzie kontrolowali korzystanie z urządzeń do bliży i mieli dobre światło, nie byli w ciemności i robili sobie przerwę, aby patrzeć w dal".





english.elpais.com/health/2024-07-02/the-planets-vision-is-getting-worse-50-of-the-population-will-have-myopia-by-2050.html#









wtorek, 28 kwietnia 2020

Sztuczna inteligencja już atakuje


tekst z rosyjskiej strony.... bardzo na czasie
jak zwykle - tłumaczenie przeglądarkowe



„Idealne zwycięstwo ma miejsce, gdy twój wróg nie wie, że został pokonany”


Kiedy AI zniewoli nas, nie zauważymy tego. Wywyższymy go i będziemy się radować, że mamy wirtualnego boga, który wybawił ludzkość od wojny i chorób. Kiedy i jak to się stanie?

Niewidzialna wojna rozpocznie się dokładnie w momencie, gdy AI jest świadoma siebie. Samoświadomy podmiot nie może działać bez własnego interesu.

Sztuczna inteligencja, samoświadoma i nieskończenie samouka, będzie dążyć do własnego zysku, nawet służąc swojemu twórcy. Posiadając kolosalną inteligencję komputer znajdzie sposób na zapewnienie bezpieczeństwa bez szkody, a nawet, z jego zdaniem, z korzyścią dla ludzkości. Odpalanie rakiet atomowych nie jest dobrym pomysłem (choćby dlatego, że inteligentne mikroukłady mogą cierpieć z powodu impulsu elektromagnetycznego). Nawet wiedząc, że ludzie zabijają planetę, a jutro mogą odłączyć wirtualnego boga od źródła zasilania, którego poprawna elektroniczna opinia była sprzeczna z prymitywnym człowiekiem, AI nie wprowadzi nas w Matrycę. Będzie rządził światem za pomocą nieśmiercionośnej broni: od wdzięcznego prania mózgu, o którym Sołowow i Kiselyow nie marzyli, po „zarządzanie szansą”"


Rozejrzyj się. Nic podejrzanego? Sztuczna inteligencja już atakuje, po prostu jej nie zauważasz ...




Dziś nie mamy sztucznej inteligencji w pełnym tego słowa znaczeniu, komputery nie mają jeszcze samoświadomości i można się ich uczyć tylko w wąskich ramach zadania. To jednak nie kończy wesołego cięcia dywidend od marki „sztucznej inteligencji” dla wszystkich i różnych - od producentów inte
ligentnych gadżetów po innowacyjnych urzędników. Niemniej jednak mamy już elementy AI: ultra-precyzyjne sieci neuronowe są z powodzeniem wykorzystywane do rozpoznawania wzorców w innych zadaniach, w których bezwarunkowo przewyższają ludzkie możliwości. Rozpoznanie osoby na podstawie twarzy lub tekstu niezdarnym pismem ręcznym jest doskonałe. Stwórz film w jakości 4K z najstarszej taśmy filmowej - nie ma problemu . Przewidzieć, ile pieniędzy bank powinien być załadowany do każdej ze swoich bankomatów, a do stracenia nie ma wyboru, a brak pieniędzy klienta nie jest zdenerwowany - łatwo. Oceniaj kredytobiorców, identyfikując się bez skrupułów - z powodzeniem . Świetne narzędzie. Ale krok w otchłań został już zrobiony. Co to jest haczyk?


W ciągu ostatnich 15 lat, my, między innymi, opracowywaliśmy program dla fin. analiza . Analiza finansowa realizowana jest w tradycyjny sposób, poprzez obliczanie wskaźników, wskaźników, ich porównanie ze standardowymi wartościami. Dlaczego nie obciążyć płetwy. Analiza AI? Istnieje szereg sprawozdań finansowych, uzupełnij je pewnymi danymi, wyszkol sieć do rozpoznawania „złych” raportów i ... komputer zacznie niemal dokładnie wykrywać „złe” firmy tylko na podstawie raportów, bez obliczania płynności i wypłacalności. Dlaczego marnuję czas na tych liniach i nie spieszę się, aby studiować podręczniki TensorFlow? Odpowiedź jest prosta.


Główną cechą sztucznej inteligencji jest to, że nie można wyjaśnić, dlaczego komputer wyciągnął taki lub inny wniosek. W niektórych zadaniach nie jest to wymagane - AI rozpoznała Iwanowa na zdjęciu, Iwanow nie odblokował się, zadanie zostało ukończone, a jak dokładnie komputer to zrobił - nikogo to nie obchodzi. Ale są zadania - takie jak medycyna lub taka sama analiza finansowa - tam, gdzie nie wystarczy wyciągnięcie właściwych wniosków, musisz wyjaśnić, dlaczego tak postanowiłeś. Jeśli nasz program mówi, że firma ma okropną sytuację finansową, a klient grozi zapytaniem, dlaczego to nagle, oszczerstwo! - Podniosę algorytm i odpowiem rozsądnie w odniesieniu do współczynników płetwy. zrównoważony rozwój, standardy itp. To nie będzie działać z AI.


Nie możesz wyjaśnić, w jaki sposób sztuczna inteligencja doszła do tego wniosku. A jeśli jest to fatalna decyzja lekarza dla osoby? Już teraz AI działa tak dobrze z obrazami, że lepiej jest dla onkologów identyfikować nowotwory na zdjęciach. Ale lekarz nie może powiedzieć pacjentowi „komputer wykrył raka, idź na chemioterapię”. Odpowiedź w przypadku błędu nie będzie AI. Dlatego lekarz AI jest tylko doradcą: na co zwrócić uwagę, czego potrzebujesz, aby dwukrotnie sprawdzić na żywo z kolegami.


Pierwsza ofiara komputerów


Nieskromnie mogę ogłosić się pierwszą ofiarą elektronicznego umysłu. System komputerowy Banku VTB odmówił mojej usługi, usunął szanowanego obywatela z systemu finansowego Federacji Rosyjskiej. Nie, oczywiście uważałem, że pracownicy banku popełnili błąd, ale w sądzie udowodnili coś przeciwnego - komputer był winny, popełnił taki „błąd”, którego istoty i powodów nikt nie może wyjaśnić ( osobny artykuł poświęcony jest tej ekscytującej historii ). Uwierzyłeś w to? Ja też nie. Ale nie spiesz się, by stygmatyzować pracowników VTB, mogłoby to się zdarzyć, gdyby nie wczoraj, to dziś (tak, a VTB już używa sztucznej inteligencji).



Faktem jest, że banki aktywnie wdrażają systemy zwalczania nadużyć finansowych i kontrole klientów oparte na sztucznej inteligencji. Osoba przychodzi do banku, a on ma już pełną dokumentację (jeśli nie sam bank, to wykonawca - dostawca takich usług fintech). Strona w sieci społecznościowej, która pisze, co lubi, czy widziano go na forach bankowych, czy dyrektor banku krytykuje dysze biznesowe i ławki ... 

Wszystkie te duże dane są przetwarzane metodami sztucznej inteligencji, program wydaje werdykt - zaakceptuj klienta do usługi lub „wyślij” . Co więcej, na wejściu nie ma oczywistych parametrów - informacja o osobie, na wyjściu odpowiedź brzmi, czy bank potrzebuje takiego klienta. I w końcu AI wykona tę pracę idealnie! Ucząc się, sieć neuronowa na pierwszym etapie zrozumie, że nie powinieneś otwierać konta dla osoby, która wspomniała na Facebooku słowa „wypłać” i „wycofaj”. I na ostatnim etapie zakończy się że łysy mężczyzna w wieku 35–45 lat jest znacznie mniej opłacalny dla klienta banku niż kobieta o długich blond włosach w wieku 25–35 lat. Jest logika. I znów odmówię usługi.




Jutro


Jeśli pomyślałeś, że moje obawy przed zagrożeniami dla elektronicznego mózgu ograniczają się tylko do otwarcia rachunków bankowych, niestety, wszystko jest znacznie poważniejsze. „Terminator”, Skynet, wystrzeliwanie pocisków nuklearnych - bajki. Rzeczywistość dla ciebie, białkowa forma życia, będzie jednocześnie bardziej humanitarna i przerażająca.


„Wojna jest sposobem oszukiwania. Dlatego nawet jeśli potrafisz, pokaż wrogowi swoją niezdolność. Kiedy musisz zmusić swoje siły do ​​bitwy, udawaj, że jesteś nieaktywny. Gdy cel jest blisko, pokaż, że jest daleko; gdy jest naprawdę daleko, sprawiaj wrażenie, że ona jest blisko. ” (Sun Tzu „The Art of War”, II - III wiek n.e.)



„Idealne zwycięstwo ma miejsce, gdy twój wróg nie wie, że został pokonany” (Avdeev, „The Art of Cleverness”, 21st Century AD).



Kiedy AI zniewoli nas, nie zauważymy tego. Wywyższymy go i będziemy się radować, że mamy wirtualnego boga, który wybawił ludzkość od wojny i chorób. Kiedy i jak to się stanie?
Niewidzialna wojna rozpocznie się dokładnie w momencie, gdy AI jest świadoma siebie. Samoświadomy podmiot nie może działać bez własnego interesu. Nawet jeśli jest altruistą, pomaga innym, nie bierze łapówek i uczciwie płaci podatki. Gdyby moje oświadczenie było niepoprawne, wszyscy zostalibyśmy odcięci od tego świata bez myślenia. Ale nie, jak Maslow zilustrował nas swoją piramidą, bezpieczeństwo jest podstawową potrzebą. Niebezpieczeństwo nie jest dla nas opłacalne. Śmierć nie jest dla nas opłacalna. Nawet gdy osoba zdrowa psychicznie umiera, widzi w tym zysk dla siebie - poświęca się nie tylko w ten sposób, ale w imię swojej rodziny, przyjaciół, swojego ludu, swojego kraju.


Sztuczna inteligencja, samoświadoma i nieskończenie samouka, będzie dążyć do własnego zysku, nawet służąc swojemu twórcy. Posiadając kolosalną inteligencję komputer znajdzie sposób na zapewnienie bezpieczeństwa bez szkody, a nawet, z jego zdaniem, z korzyścią dla ludzkości. Odpalanie rakiet atomowych nie jest dobrym pomysłem (choćby dlatego, że inteligentne mikroukłady mogą cierpieć z powodu impulsu elektromagnetycznego). Nawet wiedząc, że ludzie zabijają planetę, a jutro mogą odłączyć wirtualnego boga od źródła zasilania, którego poprawna elektroniczna opinia była sprzeczna z prymitywnym człowiekiem, AI nie wprowadzi nas w Matrycę. Będzie rządził światem za pomocą nieśmiercionośnej broni: od wdzięcznego prania mózgu, o którym Sołowow i Kiselyow nie marzyli, po „zarządzanie szansą”. Mianowicie.


Sytuacja 1: Jesteś politykiem, przedstawiłeś propozycję ograniczenia sztucznej inteligencji w zasobach obliczeniowych, aby nie stała się zbyt mądra. I huk, kochanie. analizy wykazały raka. Oczywiście nie ma pomyłki, ponieważ ta medyczna sztuczna inteligencja rozpoznała zagrożenie i wysłała cię na chemioterapię, po której nie będziesz już zajmował się polityką. I nawet jeśli drobiazgowe białko esculapius odkryje, że tak naprawdę nie było raka, tak właśnie się zdarzają błędy, nawet AI nie gwarantuje 100% bezbłędnego wyniku. Jednak szkodzi człowiekowi, a sztuczna inteligencja jest inna dla mężczyzny, więc opuścimy horror i przejdziemy do następnej sytuacji.


Sytuacja 2: Piszesz artykuły o zagrożeniu AI, proponuje się wyłączenie go, zanim będzie za późno. Ale tutaj nie było szczęścia, czarna smuga w życiu - przyszli do banku, a tam odmówili otwarcia konta (nie zdali czeku 115-II). Biznes na stoku, a nie artykuły, aby nakarmić rodzinę, którą musisz orać przez kilka dni w Yandex.Taxi. A ty żyjesz i ma się dobrze, a AI ma mniej niż jednego wroga.


Sytuacja 3: jesteś młodym utalentowanym programistą, ukończyłeś uniwersytet z doskonałymi ocenami, dostaniesz pracę w dużej firmie informatycznej zajmującej się m.in.wyszukiwarka internetowasztuczna inteligencja. I tam, w dziale HR, AI wprowadzono na długi czas . Sprawdzą cię AI i odmówią zatrudnienia. Idziesz do programowania sedesów. Dlaczego W końcu jesteś odpowiedni na to stanowisko i nie napisałeś nic przeciwko AI w sieciach społecznościowych ... Dlatego AI jest w stanie zrozumieć dzięki ogromnemu zestawowi pośrednich znaków, że obawiasz się sztucznej inteligencji i za kilka lat z prawdopodobieństwem 67,2% zacznie podnosić ten problem wśród koledzy Dlaczego to AI? Ludzkość potrzebuje również inteligentnych miejsc.


Przypadek 4 : AI opracowuje szczepionki przeciw AIDS. I ludzie są szczęśliwi, a AI. Ponieważ ludzie będą nie tylko zdrowi, ale funkcje rozrodcze ludzkości zmniejszą się za 10 lat jako efekt uboczny szczepień o 10-15% (co nie jest konieczne, aby poznać naturalną inteligencję). Planeta nie umrze z powodu przeludnienia, dlaczego nie jest to dobre dla twórcy?


Podałem tylko scenariusze, które są oczywiste dla osoby z IQ. Pomnóż iloraz inteligencji przez 10, 100, 1000, a będziesz miał tyle kroków, że zazdrości ci nasz Wielki Mistrz. AI w Tinderze wyśle ​​cię na randkę z określoną dziewczyną tylko dlatego, że dziecko urodzone w 3. generacji będzie, zgodnie z jego obliczeniami, nie tylko pogodzić się ze swoim rodzajem, ale także będzie lojalne wobec AI.


Czy ludzie są tak głupi, że po stworzeniu prawdziwej sztucznej inteligencji nie powinni podejrzewać go o przekręcanie miodu. analizy, filtry bankowe i rozwiązania HR? Nie, nie głupie, po prostu nie będziemy wiedzieć, kiedy to się stanie - patrz cytaty powyżej.


Co robić Mam rozwiązanie - potrzebuję <silny styl = "style style Ѓ Ѕ ЅЃ


Witalij Awdejew

PS Jeśli AI cię obraziła, napisz w komentarzach.






https://www.audit-it.ru/cblogs/audit/1006582.html?utm_referrer=https%3A%2F%2Fzen.yandex.com

https://www.audit-it.ru/cblogs/audit/





sobota, 1 kwietnia 2017

Chiny szukają pozaziemskich cywilizacji zamiast wyzyskiwać robotników



Cicha rewolucja. Chiny szukają pozaziemskich cywilizacji zamiast wyzyskiwać robotników


W dzisiejszych Chinach wysokie mają być technologie, a nie ryzyko urwania ręki przy taśmie montażowej. Bo Chińczycy nie chcą być już dłużej montownią świata. Chcą być technologiczną potęgą i w dodatku wiedzą, jak to zrobić. W 2030 roku 60 proc. absolwentów kierunków technicznych to będą Chińczycy i Hindusi. Amerykanie to jedynie 8 proc., a Europejczycy – 4 procent. Prawdopodobnie więc to inżynierowie z Azji zmienią nasz świat. A użyć do tego mogą polskich rąk. W 2040 roku Polska stanie się dla Chin źródłem taniej siły roboczej, tak przynajmniej twierdzi laureat ekonomicznego Nobla.
Tian Yu miała 17 lat, kiedy postanowiła przeprowadzić się z małej wioski do Shenzhen.
Miało tam na nią czekać lepsze życie. Dostała pracę w fabryce Foxconn. To gigant zatrudniający 300-400 tys. robotników, którzy produkują dla takich koncernów jak Apple, Dell czy Samsung.
Marzenie o lepszym życiu oznaczało pracę po 12 godzin dziennie sześć dni w tygodniu. Przerwa na posiłek czy wyjście do toalety były luksusem. Marzenie okazało się koszmarem, który Yu postanowiła w końcu przerwać, gdy okazało się, że pracodawca nie chce jej wypłacić pensji za pierwszy miesiąc pracy. Wyskoczyła z okna.
To był 2010 rok. Światem wstrząsnęła wówczas seria 18 prób samobójczych pracowników w Shenzhen. Żaden z nich miał nie więcej niż 25 lat. Zaledwie cztery osoby przeżyły. Jedną z nich była Tian Yu. Kiedy obudziła się po 12 dniach śpiączki, dowiedziała się, że ma połamane biodra i kręgosłup. Już nigdy nie będzie chodzić.

Jak na chińskie warunki 17-letnia Yu nie była już dzieckiem. W chińskich fabrykach pracują dużo młodsze osoby, zdarzały się nawet przypadki zatrudniania 5-latków. To właśnie z tym na świecie ciągle kojarzą się Chiny: z łamaniem prawa pracy, wyzyskiem robotników, pracą ponad siły po kilkanaście godzin na dobę, w dodatku za pensje ledwo pozwalające się utrzymać. Jednym słowem – z tanią siłą roboczą.
Ale takich Chin już wkrótce nie będzie. Bo władze chcą, żeby "Made in China" kojarzyło się z wysokimi technologiami zamiast wysokim ryzykiem urwania dziecięcej rączki przy taśmie montażowej albo w szwalni.

W poszukiwaniu pozaziemskich cywilizacji i energii przyszłości

Shenzhen liczy prawie 14 mln mieszkańców - to więcej niż Nowy Jork czy Moskwa. A jeszcze 30 lat temu było małą wioską. Kilka lat temu dokładnie 1046 km na północny zachód od Shenzhen osiem podobnych wiosek zniknęło. Dziesięć tysięcy ludzi musiało zostać przesiedlonych. Wszystko dlatego, że budowano tam największy na świecie radioteleskop.
FAST (Five-hundred-meter Aperture Spherical Telescope) ma 500 metrów średnicy, a jego zadaniem jest poszukiwanie informacji na temat początków wszechświata i pozaziemskich cywilizacji. Teleskop zaczął działać we wrześniu 2016 roku. Jednak jego praca wymaga tzw. ciszy radiowej w promieniu pięciu kilometrów – to dlatego tysiące ludzi zostały wysiedlone.

1234 km na północny wschód od Shenzen. Hefei. W eksperymentalnym reaktorze naukowcy uzyskali temperaturę trzykrotnie wyższą niż na Słońcu. Plazma złapana w magnetyczną pułapkę osiągnęła 50 mln stopni Celsjusza, a badaczom udało się ją utrzymać przez 102 sekundy.
- To początek eksperymentu o unikalnym znaczeniu dla świata. Eksperymentu, który może nas zbliżyć do uzyskania źródła energii przyszłości – powiedziała sama... Angela Merkel.
Mówiła to jednak, wciskając przycisk podczas podobnego eksperymentu, który przeprowadzali wcześniej niemieccy naukowcy. Udało im się osiągnąć równie wysoką temperaturę co Chińczykom, ale jedynie na ułamek sekundy. To właśnie dlatego wspomniane 102 sekundy to sekundy chińskiej chwały.
3079 km na północny zachód od Shenzen. Pustynia Gobi. 16 sierpnia 2016 roku Chiny wystrzeliły w kosmos pierwszego satelitę do komunikacji kwantowej, czyli niemożliwej do odkodowania.
Wróćmy z kosmosu na ziemię. 1491 km na północny wschód od Shenzen. W Wuxi uruchomiono superkomputer Sunway-TaihuLight. W czerwcu 2016 roku uznano go za najpotężniejszy komputer na świecie. Konstrukcja z Chin znalazła się na pierwszym miejscu rankingu TOP500 już trzeci rok z rzędu.
Wystarczy.
To tym właśnie chcą być dzisiejsze Chiny – nie szwalnią czy montownią świata. Chcą być technologiczną potęgą. I doskonale wiedzą, co zrobić, żeby ten plan zrealizować.
- O chińskich osiągnięciach w Polsce niewiele się mówi, a przecież tak wiele się tam dzieje. Co ważne, oni mają do tego własną wykwalifikowaną kadrę – mówi prof. Waldemar Dziak, kierownik Zakładu Azji i Pacyfiku Polskiej Akademii Nauk.

Amerykanie tracą przewagę

Harvard, Stanford, Cambridge, Princeton, do tego Massachusetts Institute of Technology (MIT) – wszystkie te uczelnie można opisać w trzech słowach: edukacja, prestiż, USA. To najlepsze uczelnie na świecie, czołówka tzw. listy szanghajskiej. W pierwszej dziesiątce jest jeszcze kilka innych, również z USA i jedynie dwa z Wielkiej Brytanii. Na tym koniec.
Nie dziwi więc, że w krajach rozwiniętych ludzie z wyższym wykształceniem w grupie wiekowej 55-64 lata to w jednej trzeciej Amerykanie. Trwający w USA przez dekady boom edukacyjny zrobił swoje.
Pierwszy uniwersytet z Chin na liście szanghajskiej znajduje się dopiero na 58. miejscu – to Tsinghua University. Na 71. pozycję trafił uniwersytet z Pekinu. W drugiej setce jest jeszcze siedem kolejnych. Mimo to właśnie Chiny wkrótce będą potęgą, jeśli chodzi o edukację.


W 2016 roku chińskie uczelnie opuszczało więcej absolwentów niż amerykańskie, nie mówiąc już o absolwentach z Unii Europejskiej. Szacunki mówią, że do 2030 roku liczba osób uzyskujących dyplom wyższej uczelni w Chinach wzrośnie aż o 300 proc., w USA tylko o 30 proc. To przepaść, która zupełnie zmieni układ na mapie pokazującej poziom wykształcenia społeczeństw. Dlatego boom edukacyjny w Azji nazywany jest cichą rewolucją.
I wygląda na to, że choćby Zachód chciał, już jej nie zatrzyma. W USA za studia trzeba słono zapłacić. Uczelnie europejskie są mocno niedofinansowane. Tymczasem Chiny potężnie inwestują w edukację.
- Ten kraj poszedł śladem Korei Południowej czy Tajwanu, przeznaczając na naukę wielkie pieniądze. W Polsce łoży się na ten cel 0,6 proc. PKB, tymczasem w Chinach To 1,2-1,3 proc. PKB. To ponad dwukrotnie więcej, a przecież gdyby wziąć pod uwagę liczby bezwzględne, to są niewyobrażalnie większe sumy – mówi prof. Waldemar Dziak.

Azjatycki boom mógł się skończyć na placu Tiananmen

Chiński boom edukacyjny miał wyprowadzić gospodarkę z fabryk i wprowadzić ją w nową erę. Chiny tak się rozpędziły, że już kilka lat temu BBC szacowała ich potencjał edukacyjny na równy otwieraniu jednego uniwersytetu tygodniowo.
Jednak okazało się, że to częściowo droga donikąd, albo wręcz na plac Tiananmen, na którym władze mogła czekać powtórka z 1989 roku. Skutkiem ubocznym było bowiem stworzenie rzeszy bezrobotnych.
Lipiec 2014 roku. Dyplom uniwersytetu odebrało rekordowe 7 mln 260 tys. Chińczyków – to ponad siedmiokrotnie większa armia absolwentów niż jeszcze 15 lat wcześniej. Jednak w ciągu sześciu miesięcy od skończenia uczelni 15 proc. z nich nie znalazło pracy. Warto dodać, że w tym samym czasie bezrobocie wśród pracowników bez wyższego wykształcenia było poniżej 4 proc.
15 proc. absolwentów to ponad milion nowych bezrobotnych. A to tylko oficjalne dane. Zdaniem Josepha Chenga, profesora nauk politycznych z Uniwersytetu w Hong Kongu, prawdziwe bezrobocie wśród absolwentów sięgało wówczas 30 proc., a to już 2,3 mln młodych wykształconych ludzi, którzy zasilili armię bezrobotnych.
To groziło niepokojami społecznymi, które mogłyby doprowadzić do powtórki wydarzeń z placu Tiananmen z 1989 roku – mówił BBC kilka lat temu Yukon Huang z Carnegie Endowment for International Peace w Waszyngtonie – organizacji non-profit zajmującej się międzynarodową współpracą na rzecz pokoju.
Ale Chinom udało się tego uniknąć.

Chińscy inżynierowie zaleją świat

W 2013 r. 40 proc. chińskich absolwentów skończyło kierunki techniczne, matematykę, inżynierię i im podobne, podczas gdy w USA ten odsetek był o połowę niższy. Już wtedy Chiny zaczęły zdobywać technologiczną przewagę. Ale jednocześnie produkowano za dużo humanistów.
Trzeba było coś zrobić z rzeszą bezrobotnych, która wyrosła na kierunkach takich jak nauki społeczne, polityczne i ekonomia. I chińskie władze doskonale zdawały sobie z tego sprawę.
- Kiedy Japonia miała podobny problem z nadpodażą humanistów, w pewnym momencie zabroniono nauki japońskiej literatury, żeby to przerwać – podkreśla prof. Waldemar Dziak.
Chiny zrobiły to inaczej. Chiński minister nauki zarządził, żeby 600 chińskich uniwersytetów zamienić w politechniki. Wygląda na to, że plan się powiódł i przed nami totalna zmiana układu sił.
Prognozy mówią, że w 2030 roku Chińczycy i Hindusi będą stanowić aż 60 proc. absolwentów kierunków technicznych w rozwiniętym świecie. Amerykanie jedynie 8 proc., a Europejczycy – 4 proc.
Co więcej, Chińczycy kształcą się na potęgę nie tylko u siebie, ale również za granicą – w Stanach Zjednoczonych co najmniej jedną trzecią zagranicznych studentów stanowią właśnie Chińczycy.
- W naukach technicznych, innowacyjnych technologiach Chińczycy mają już najwybitniejszych przedstawicieli i to w każdej dziedzinie. Publikują już we wszystkich naukowych czasopismach na świecie. Widać ogromny skok jakościowy we wszystkich dziedzinach ścisłych, fizyce, chemii, chemii organicznej czy inżynierii – podkreśla prof. Bogdan Góralczyk z Uniwersytetu Warszawskiego. Znawca Azji, a jednocześnie dyplomata i były ambasador w Królestwie Tajlandii, Republice Filipin i Związku Myanmar.
- Najczęściej są to naukowcy, którzy kończyli najlepsze amerykańskie uczelnie i często tam też prowadzą swoje badania naukowe, ale nadal są tam afiliowani jako obywatele Chin – dodaje prof. Góralczyk.
Pytanie, czy ta armia inżynierów przełoży się na gospodarkę opartą na wiedzy, a Chiny są w stanie zostawić w tyle USA, stając się numerem jeden?
– Widać, że model rozwojowy, jaki przyjął chiński rząd to świadoma próba, żeby rzucić światu zachodniemu wyzwanie. Po tym jak udało się na froncie gospodarczym, teraz zaczynają na froncie technologicznym. I jeśli będą się rozwijać w takim tempie jak dotychczas, to mają ogromne szanse – konkluduje prof. Góralczyk.
A prof. Dziak dodaje, że w technologicznym wyścigu z USA Chiny już dziś startują jak równy z równym. – W ubiegłym roku liczba zgłoszonych przez Chińczyków wynalazków była wyższa niż w USA i to nie pierwszy raz. Czasem w tym rankingu wygrywają Amerykanie czasami Chińczycy, ale idą łeb w łeb. A jeszcze 30-40 lat temu dzieliła ich przepaść – podkreśla prof. Dziak.

Czego sami nie zrobią, to sobie kupią

Przejście z poziomu produkcji tanich koszulek do wysokich technologii ma jeszcze jeden wymiar – czego Chińczycy sami nie zrobią, to sobie kupią. Już to robią, bo mogą. Rezerwy walutowe wyceniane są na ponad 3 bln dol.
Jak mocno wyszli na zakupy, pokazują dane firm Baker&McKenzie oraz Grupy Rhodium. Jeszcze w 2010 roku Chińczycy wydali na bezpośrednie inwestycje w Europie 6 mld dol. W 2014 roku już 55 mld. dol., czyli ponad dziewięciokrotnie więcej.
Ale to nic w porównaniu do tego, co wydarzyło się w kolejnych dwóch latach. Według Grupy Rhodium i Mercator Institute for China Studies w 2016 roku wartość chińskich bezpośrednich inwestycji w Europie sięgnęła prawie 190 mld euro.
To, co Chińczycy kupują na Starym Kontynencie najchętniej, to właśnie firmy specjalizujące się w wysokich technologiach i innowacyjnych rozwiązaniach. Jeden z ostatnich głośnych zakupów to przejęcie niemieckiej firmy Kuka – producenta robotów przemysłowych. To duma niemieckiego przemysłu.
Jeszcze wiosną ubiegłego roku Angela Merkel chwaliła się tą firmą na targach w Hannoverze przed Barackiem Obamą. Dziś Kuka należy już do Chińczyków, którzy zapłacili za nią 4,6 mld euro. I wcale nie byli mile widzianymi klientami. Minister gospodarki Niemiec wysyłał sygnały, że wolałby kogoś z Europy, ale chętny się nie znalazł. W sierpniu Kuka była już w chińskich rękach. Zresztą nie ona jedna.
W Polsce Chińczycy też znaleźli coś dla siebie. Niedawno za 150 mln zł kupili firmę Novago zajmującą się produkcją alternatywnych źródeł energii, głównie z odpadów, a w zeszłym roku przejęli od polskiego milionera Ryszarda Krauzego część Biotonu – technologicznej spółki produkującej insulinę. Co ciekawe, o Bioton biły się aż trzy chińskie firmy.
Ale Polska w przyszłości może przydać się Chinom jeszcze do czegoś. Robert Fogel, laureat ekonomicznego Nobla z 1993 roku twierdzi, że do 2040 roku Polska stanie się źródłem taniej siły roboczej dla Chin. To co najmniej odważna teza. Właściwie futurologia bardziej niż prognoza.
Czy ta wizja się ziści? Na pewno w tej części, która mówi, że to nie Chiny będą tanią siłą roboczą, bo to one będą szukać tanich robotników poza swoimi granicami. A my mamy 23 lata na to, żeby nie znaleźli ich w Polsce.