Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą prasa. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą prasa. Pokaż wszystkie posty

środa, 16 kwietnia 2025

Myśleć po polsku




Dlatego media od 30 lat wypłukują Polskę z Polaków, krok po kroku...

a teraz zaatakowali szkołę.







przedruk


A. Śliwka: Polityka pamięci, polityka historyczna jest fundamentem kształtowania przyszłych pokoleń


15 kwietnia 2025 11:22


Radio Maryja


Jeżeli my nie zadbamy o to, żeby ta polityka była propolska, pokazująca polski punkt widzenia, doprowadzi to do tego, że będziemy wychowywali nie-Polaków, będziemy wychowywali ludzi, którzy co prawda mają obywatelstwo polskie, ale nie myślą po polsku, nie czują po polsku, nie będą walczyli o Polskę i nie będą dbali o Polskę w przyszłości – podkreślił Andrzej Śliwka, poseł Prawa i Sprawiedliwości, w audycji „Aktualności dnia” na antenie Radia Maryja.

Z dwustu państw na świecie zaledwie kilkanaście może poszczycić się tysiącletnią historią, w tym nasza ojczyzna. Z tej okazji ulicami Warszawy przeszedł Wielki Marsz mający uczcić 1000- lecie Królestwa Polskiego i 500-lecie Hołdu Pruskiego.


– Niewiele jest państw, które mają tak piękną historię jak Polska. Tysiąclecie koronacji Bolesława Chrobrego i powstania Królestwa Polskiego oraz pięćsetlecie Hołdu Pruskiego – to dwie wyjątkowe rocznice, które obchodzimy w tym roku i bardzo żałuję, że polski rząd zdezerterował i nie zorganizował żadnych uroczystości w tym zakresie. Na szczęście obywatele wzięli sprawy w swoje ręce. Wielkie podziękowania także dla Radia Maria i Telewizji Trwam za patronat medialny tych uroczystości – mówił poseł Prawa i Sprawiedliwości.

Andrzej Śliwka dodał, że to „wyjątkowa chwila, wyjątkowi patrioci, morze biało-czerwonych flag, ponad sto tysięcy osób, które przyszło świętować ważną datę w polskiej historii”.


– Z drugiej strony mamy ekipę rządzącą z Tuskiem, Trzaskowskim, Hołownią, Kosiniakiem-Kamyszem, którzy chyba wstydzą się Polski, bo jak na razie w tym zakresie nic nie zrobili. Szczerze jestem tym zdumiony, ponieważ już Gomułka podejmował większe staranie, jeżeli chodzi o powstanie państwa polskiego, niż obecnie Donald Tusk. Nie wiem, czy to jest związane z koronacją Bolesława Chrobrego, może bardziej z Hołdem Pruskim, to nie jest chyba najbardziej ulubiona data i wydarzenie dla Donalda Tuska w historii Polski – zauważył gość Radia Maryja.

Rząd nie zaplanował nic z okazji 1000-lecia Królestwa Polskiego i 500-lecia Hołdu Pruskiego. Dlatego na ostatnią chwilę organizuje piknik z okazji 1000-lecia koronacji Bolesława Chrobrego, który ma się odbyć w Warszawie 26 kwietnia.


– Widać, że po wydarzeniach i skali sukcesu, jakimi były uroczystości w ubiegłą sobotę, rząd podejmuje działania na ostatnią chwilę. Trzeba powiedzieć także, że przy tych wydarzeniach dochodzi do sprawy skandalicznej, którą my jako parlamentarzyści Prawa i Sprawiedliwości będziemy chcieli wyjaśnić. W ubiegłym tygodniu było wiele wydarzeń, m.in. debata w Końskich, organizowana przez sztab Rafała Trzaskowskiego, którą zorganizowała pewna spółka, mająca organizować również wydarzenia związane z tym piknikiem. Media rozpisują się o astronomicznych kwotach 10-20 milionów złotych. Mamy do czynienia naprawdę z sytuacją patologiczną, gdzie tak ważne daty w polskiej historii są całkowicie odpuszczone przez rządy Donalda Tuska, a z drugiej strony na chybcika są organizowane takie eventy, jak właśnie ten piknik przy Stadionie Narodowym. I okazuje się, że to jest czas żniw dla kolegów Donalda Tuska, ponieważ ta spółka współpracowała najpierw z Platformą Obywatelską, teraz robi imprezy dla Rafała Trzaskowskiego i według informacji, które zostały podane przez media, jest to podmiot, który suto zostanie wynagrodzony za organizację rządowego pikniku – wyjaśniał Andrzej Śliwka.

Dodał, że jest to sytuacja patologiczna, ale po tej złej i skorumpowanej władzy niczego dobrego się nie spodziewa. Ale mogę zagwarantować, że my tej sprawy nie zostawimy – zaznaczył.


Polityka pamięci, polityka historyczna jest fundamentem kształtowania przyszłych pokoleń i jeżeli my nie zadbamy o to, żeby ta polityka była propolska, pokazująca polski punkt widzenia, doprowadzi to do tego, że będziemy wychowywali nie-Polaków, będziemy wychowywali ludzi, którzy co prawda mają obywatelstwo polskie, ale nie myślą po polsku, nie czują po polsku, nie będą walczyli o Polskę i nie będą dbali o Polskę w przyszłości – tłumaczył gość „Aktualności dnia”.


– Jeżeli chcemy mieć Polskę, to musimy pokonać zło, a Polacy potrafią się zmobilizować, zdeterminować i w obliczu zagrożenia stanąć po właściwej stronie – zakończył poseł PiS.

Całość audycji „Aktualności dnia” z udziałem pos. Andrzeja Śliwki dostępna [tutaj].








A. Śliwka: Polityka pamięci, polityka historyczna jest fundamentem kształtowania przyszłych pokoleń – RadioMaryja.pl





czwartek, 3 kwietnia 2025

Koniec OKO.press




Polska. OKO.press zamieścił następującą informacje na swojej stronie internetowej: "Żarty się skończyły. Dziś zamknięte.

Zamykamy się na jeden dzień. Nie publikujemy nowych artykułów, nie sprawdzamy faktów. Nie nagłaśniamy afer, nie obalamy fake newsów. Przez 24 godziny OKO.press nie istnieje. Ale jeśli zabraknie nam środków, ten dzień stanie się rzeczywistością – na zawsze." 


Cezary Michał Biernacki napisał: 

"W lutym agencje informacyjne opublikowały listę beneficjentów, polskich i zagranicznych, które były finansowane przez USAID. Według niej portal poświęcony mediom Oko.press w latach 2018-2023, otrzymał z USAID 1.500.000 dolarów."







Cieszymy się.





przedruk




Chcą pieniędzy od USA, a jednocześnie łamać amerykańskie zasady? Bezwstydne skargi organizacji pozarządowych

Na łamach Onetu niektóre NGO-sy i anonimowi rozmówcy ubolewają nad odcięciem finansowania z USA w ramach walki Donalda Trumpa ze zjawiskami ideologicznymi. Twierdzą, że Waszyngton rozważa ich ponowne finansowanie, po tym, jak przyjmą panujące w Waszyngtonie nowe zasady. Deklaracje określają mianem "lojalki". Przez ostatnie lata środki z USA wspierały m.in. organizacje zaangażowane w zwalczanie poprzedniego rządu w Polsce albo szkodzące wręcz interesom Ameryki.


Michał Dzierżak Niezalezna.PL



Jedną z pierwszych decyzji administracji Donalda Trumpa było wstrzymanie środków płynących z USAID - Agencji Stanów Zjednoczonych ds. Rozwoju Międzynarodowego. Pod koniec lutego Waszyngton informował, że wyeliminuje ponad 90 proc. kontraktów na pomoc zagraniczną USAID.


"Amerykański przemysł pomocy zagranicznej nie jest zgodny z amerykańskimi interesami, a w wielu przypadkach są sprzeczne z amerykańskimi wartościami. Służą destabilizacji pokoju na świecie poprzez promowanie idei w krajach zagranicznych, które są bezpośrednio odwrotne do harmonijnych i stabilnych relacji wewnątrz i między krajami"
- napisano w rozporządzeniu wykonawczym Białego Domu.

Kilka tygodni temu, na łamach "Gazety Polskiej" Grzegorz Wierzchołowski i Maciej Kożuszek dokonali analizy, w której wskazali, że wśród beneficjentów poprzedniej administracji amerykańskiej było wiele organizacji w Polsce, w tym takich, które aktywnie angażowały się politycznie.

"Agencja rządowa USAID, Departament Stanu i fundacja National Endowment for Democracy (NED) finansowały podmioty, które utrudniały obronę Polski przed rosyjsko-białoruską operacją graniczną i które walczyły z rządem PiS jako "niedemokratycznym" oraz "prześladującym" kobiety i homoseksualistów. 

Wspierano ludzi, którzy na łamach prasy amerykańskiej żądali ukarania "przestępcy" Kaczyńskiego, dotowano organizacje wybielające Hamas, a także projekty polskich organizacji prawniczych"

- czytamy w tekście Wierzchołowskiego i Kożuszka.


DEI: Ideologia, z której uciekają firmy

Teraz sprawą organizacji, którym administracja Trumpa zakręciła kurek z pieniędzmi, zajął się portal onet.pl. Podjął jeszcze temat walki republikańskiej administracji USA z ideologicznymi zasadami streszczonymi w akronimie DEI (Diversity, Equity and Inclusion) - różnorodność, równość, inkluzywność.


Czysto definicyjnie - portal dictioniary.com - wyjaśnia DEI jako "ramy koncepcyjne promując sprawiedliwe traktowanie i pełne uczestnictwo wszystkich ludzi, zwłaszcza w miejscu pracy, w tym grup, które historycznie były niedoreprezentowane lub narażone na dyskryminację ze względu na pochodzenie, tożsamość, niepełnosprawność itp."


W rozporządzeniu administracji Trumpa z 20 stycznia o "zakończeniu radykalnych i marnotrawiących rządowych programów DEI" czytamy:
 
"Administracja Bidena wprowadziła nielegalne i niemoralne programy dyskryminacyjne, znane pod nazwą „różnorodność, równość i integracja” (DEI), praktycznie we wszystkich aspektach rządu federalnego, w obszarach od bezpieczeństwa linii lotniczych po wojsko (…) Publiczne ujawnienie tych planów wykazało ogromne marnotrawstwo publiczne i haniebną dyskryminację. To się kończy dzisiaj. Amerykanie zasługują na rząd zobowiązany do służenia każdej osobie z równą godnością i szacunkiem oraz do wydawania cennych środków podatników wyłącznie na uczynienie Ameryki wspaniałą"

W ostatnich miesiącach przybywa firm, które wycofują się z ideologicznej formuły DEI. 
Na długiej i rosnącej liście znajdują się m.in. Caterpillar, John Deere, Ford, Molson Coors, Tractor Supply, Toyota, Nissan, Harley Davidson.



Kto płaci, ten wymaga?

Onet cytuje Różę Rzeplińską, szefową serwisu MamPrawoWiedzieć.pl, która stwierdzi, że polskie NGOsy na decyzji Trumpa mogły "stracić" nawet 200 mln złotych.

Portal twierdzi, że organizacje otrzymały ofertę od administracji USA, że finansowanie zostanie wznowione, "za cenę wyrzeczenia się przez nich zasad DEI w swojej działalności" oraz "złożenia oświadczenia", że nie będzie realizować programów, które "naruszałyby federalne prawo antydyskryminacyjne".

Anonimowo rozmówcy Onetu twierdzą, że interpretacja pisma z Waszyngtonu "jest otwarta".

"Ostatecznie to próba wpłynięcia na suwerenność naszej organizacji. Chcą, żebyśmy podpisali coś w rodzaju lojalki"
- ubolewają źródła Onetu, które narzekają także, że "mają zgodzić się, żeby amerykański sponsor decydował, co możemy, a czego nie możemy robić w Europie".



Organizacje w Polsce wskazują, że poza bezpośrednim finansowaniem z USA, wstrzymane zostały finansowania pośrednie m.in. poprzez instytucje międzynarodowe korzystające z amerykańskich pieniędzy.

W całym środowisku zrobiła się ogromna dziura finansowa. A wsparcia ze strony polskiego rządu nie ma. Jesteśmy bezradni - mówi Joanna Talewicz z Fundacji W Stronę Dialogu i Centrum Społeczności Romskiej.

Fundacja w swojej misji pisze m.in. o "edukacji w obszarze wielokulturowości i działań antydyskryminacyjnych".



Jedni zyskują, drudzy tracą

Przez poprzednie lata wspieranie jednych oznaczało rugowanie drugich. 

Jak wyglądało prawdziwe oblicze działań podejmowanych jeszcze przez administrację Bidena? Oddajmy raz jeszcze raz głos Grzegorzowi Wierzchołowskiemu i Maciejowi Kożuszkowi.

"Wraz ze wspieraniem wybranych fundacji, organizacji i mediów zalecano zwalczanie tych, które dla lewicowo-liberalnego status quo stanowią zagrożenie. W 2021 r. miesiąc po inauguracji Joe Bidena, USAID stworzyło 97-stronicowy wewnętrzny dokument o nazwie “Disinformation Primer”
(elementarz dezinformacji). 

Elementarz “tylko do użytku wewnętrznego” ujrzał światło dzienne po kilku latach, dzięki organizacji America First Legal, która wywalczyła w sądach prawo dostępu do informacji publicznej. 

Dokument zaleca współpracę rządów, organizacji pozarządowych i mediów w walce z “informacyjnym nieporządkiem”. 

Proponuje też szereg strategii, takich jak 
- promowanie i wyciszanie treści poprzez silniki wyszukiwarek czy 
- odcinanie negatywnie ocenianych mediów od wpływów z reklam

Celem jest:

- zapobieganie “tworzenia narracji odbiegających od mainstreamowych źródeł”

Chodzi o niedopuszczenie do sytuacji, w której “jednostki same dzielą się swoimi dociekaniami w ramach szerszej dyskusji”, tworząc “populistyczną ekspertyzę, która kształtuje i wspiera ich alternatywny światopogląd”.

W ukrywanym przed opinią publiczną dokumencie wskazuje się, że niektórzy reklamodawcy "nieumyślnie finansują i wzmacniają platformy, które dezinformują". 

A przecież pozbawienie niewygodnych mediów wpływów z reklam uniemożliwiłoby im "rozpowszechnianie wiadomości". 

Dlatego też - czytamy w opracowaniu USAID - "podjęto wysiłki w celu poinformowania reklamodawców o ich ryzyku, takim jak zagrożenie dla bezpieczeństwa marki poprzez umieszczanie ich obok treści budzących zastrzeżenia". Taka operacja - odcięcie "dezinformujących" rzekomo mediów od reklamodawców - ma też według USAID inną zaletę: pozwala na "przekierowanie finansowania do domen informacyjnych o wyższej jakośc".



piątek, 7 lutego 2025

Kto utrzymuje szkodników?





Żaden pasożyt i szkodnik nie utrzyma się z pieniędzy konsumentów, bo mu nikt za głupoty nie będzie płacić.

Szkodliwe pomysły były drukowane w milionowych nakładach za pieniądze z USA.

Czy tylko?



Podobnie na ukrainie ponad 90% mediów jest utrzymywanych przez granty z USA. A wg mnie prasa jest tam naprawdę rozbudowana, bardziej niż w Polsce.

Teraz to także się skończy.










przedruk




Miliony dolarów szły do polskich liberalnych mediów. Trump zakręcił kurek z dotacjami




"Gazeta Wyborcza", 
"Krytyka Polityczna",
"Politico", 
OKO.press, 
TVN 


- to tylko niektóre media, które w minionych latach otrzymywały milionowe wsparcie od amerykańskiego rządu. Decyzją Donalda Trumpa te czasy się skończyły.




Niezalezna.PL




Ujawnione niedawno szczegóły dokumentów Amerykańskiej Agencji Rozwoju Międzynarodowego (USAID) wzbudziły niemałą sensację na całym świecie. Potwierdzają je sami zainteresowani, którzy publicznie wzywają do wspierania finansowego ich organizacji, a ostatnio także i mediów. Patrząc na przykład Polski, to głównie media o profilu liberalnym oraz organizacje promujące m.in. LGBT.


Dominik Andrzejczuk wymienił na platformie X kwoty, jakimi były dotowane kolejne media.

"Wiedziałem, że te marne media nie są w stanie utrzymać się wyłącznie z przychodów z prenumerat i reklam" - podkreślił.


Same tytuły na lewo

Andrzejczuk przytoczył dane USAID dotyczące dofinansowania "Gazety Wyborczej" w ciągu ostatnich 8 lat (2016-2023). Z informacji wynika, że redakcja otrzymała około 20 milionów dolarów, czyli nawet 2,5 mln rocznie.

Kolejnym tytułem na liście beneficjentów była "Krytyka Polityczna", która otrzymała w podobnym okresie 5 mln dolarów. 1,5 mln dolarów miał otrzymać portal OKO.press.

Na liście znalazł się także tygodnik "Politico", z którym związana jest Anne Applebaum. Jednak dane dotyczące finansowania nie są tak jasne. Wynika z nich za to, że wsparcie dla polskiej redakcji mogło wynosić kilkaset tysięcy dolarów.

Podobna sytuacja dotyczy telewizji TVN. "Nie są to konkretne kwoty, ale mówi się o milionach dolarów, zwłaszcza w kontekście projektów dziennikarskich realizowanych w latach 2016-2023" - napisał Andrejczuk.


Wśród beneficjentów były także takie organizacje jak Helsińska Fundacja Praw Człowieka, Instytut Reportażu Mariusza Szczygła, Polskie Forum Migracyjne, Sieć obywatelska Watchdog Polska, Instytut Spraw Publicznych, a także Polska Akcja Humanitarna (PAH).




Decyzja Trumpa i krzyki "głodzonych"

Jedną z pierwszych decyzji nowego prezydenta USA Donalda Trumpa było zawieszenie na 90 dni wszystkich programów amerykańskiej pomocy zagranicznej w celu oceny ich zgodności z jego polityką zagraniczną.

To wzbudziło reakcję poszczególnych organizacji. Jako jedni z pierwszych z apelem o wsparcie zwrócili się organizatorzy Tour de Konstytucja. Za nimi ustawił się Instytut Reportażu, który żalił się na zablokowanie grantu na realizację konkursu dla mediów lokalnych.


Apele o wsparcie i "żart" Brzoski

O zawieszeniu finansowania z amerykańskich funduszy poinformowała także redaktor naczelna "Krytyki Politycznej".

Bez tych środków nie moglibyśmy działać. Ważne jest dla nas wsparcie indywidualnych darczynek i darczyńców, bo granty – jak widzimy – Trump może nagle zatrzymać


– napisała na redakcyjnym profilu Facebook.



Podkreśliła, że redakcja nadal będzie wypełniała swoje zobowiązania i dodała, że nie mogą "nikomu napisać: 'sorry, Trump zatrzymał wsparcie, więc nie dostaniesz wynagrodzenia za wykonaną pracę'".



Swój wpis szybko usunęła, ale dziennikarze spopularyzowali go na platformie X. Część postanowiła wstawić się za redakcją i zaapelować do Rafała Brzoski o wsparcie finansowe "Krytyki".


"Proszę Was wszystkich o przyłączenie się do mnie i wspólną zrzutkę na Krytykę Polityczną, aby jej szczytne dzieło walki z krwiożerczym kapitalizmem mogło być kontynuowane, po tym jak wyschły fundusze od rządu USA" - napisał właściciel firmy InPost. 

Dalej napisał: "A na serio - chętnie pomogę jak będzie trzeba i oczekuje w zamian - jak dotychczas - bezkompromisowej krytyki, bo...kompletnie się mylicie, ale pluralizm w mediach jest serio ważny!"









Miliony dolarów szły do polskich liberalnych mediów. Trump zakręcił kurek z dotacjami | Niezalezna.pl



sobota, 21 grudnia 2024

Kropla drąży skałę

 


Zwracam uwagę na graficzny charakter nazwy:


"NIE" odstaje od reszty wyrazów, można by więc je traktować osobno


dostajemy wtedy:

"dla chaosu w szkole"


i to jest właśnie to, co dostrzegam w tych tekstach - chaos.



przedruk z fb

Ten tekst można by jeszcze bardziej rozłożyć na części i omówić niż ja to tu zrobiłem.

Mój komentarz jak zwykle kolorem.


🟧 Czegoś takiego nie ma na egzaminie z żadnego innego przedmiotu. Pisanie wypracowania przypomina chodzenie po polu minowym: wystarczy chwila nieuwagi i cała robota na nic, jesteś zerem. - pisze Dariusz Chętkowski.
🟧 Twórców tej formuły należałoby wysłać na zbadanie osobowości. Wydaje się, że nie lubią swojej pracy i szukają okazji do pokazania, kto tu rządzi. Na pewno nie lubią młodzieży. Może pracowali w szkole i doświadczyli tam traumy, a teraz się mszczą. Nie rozumieją też zasady pedagogicznej, że jeden błąd nie może przekreślać całego wysiłku nastolatka. Zasady są złośliwe, to wręcz egzaminacyjna dewiacja.
🟧 Egzaminator zeruje całe wypracowanie, jeżeli nie zawiera ono tezy (ten brak już wystarczy do dyskwalifikacji), nie jest tekstem argumentacyjnym (autor snuje rozważania, ale nie przekonuje czytelnika), argumentacja nie odnosi się do tekstu wymienionego w temacie (na ostatniej maturze dyskwalifikowano za pominięcie „Sklepów cynamonowych” Schulza), argumentacja nie odnosi się sensownie do pojęcia wskazanego w temacie (dyskwalifikowano za nieznajomość „synkretyzmu”) ani do żadnej lektury obowiązkowej (erudycja nie ma znaczenia, liczy się tekst z listy).
🟧 Zero otrzyma maturzysta, jeżeli choć w jednym argumencie popełnił duży błąd w odniesieniu do lektury obowiązkowej, świadczący o nieznajomości treści utworu (pozostałe argumenty mogą być idealne, liczy się tylko ten z błędem).
Egzaminator skupia się na błędach. Jeżeli przywołany kontekst literacki zawiera błąd kardynalny (tylko w odniesieniu do lektury obowiązkowej), całość jest zerowana.
CKE ostrzega, że nie uznaje komiksu i powieści obrazkowej za literaturę, tekstem literackim nie są też scenariusze filmowe, gry komputerowe oraz mangi. Również przywoływanie obcojęzycznych dzieł, które nie zostały przetłumaczone na polski, np. piosenek, nie jest dopuszczalne. Najbezpieczniej pisać ściśle według schematu i nie wychylać się z pomysłami.
🟧 W rozumieniu CKE komiks nie jest literaturą. W XVIII w. wciąż uważano, że powieść nie jest literaturą, szczególnie w środowisku warszawskich klasyków, a w I połowie XIX w. Mickiewicz uważał Balzaka za idiotę. I nawet tłumaczył mu, aby nie marnował talentu na prozę, gdyż – w rozumieniu naszego wieszcza – literackie są tylko rymy. I kto tu był kretynem?
🟧 Teraz idiotów robią z siebie eksperci CKE, gdy kompletnie nie dostrzegają przemian w kulturze, więc dręczą nastoletnich humanistów, aby czytali „Treny” i „Dziady”, natomiast czytanie komiksów uważają za gorsze od nieczytania niczego.
🟧 Na polskim uczeń powinien chłonąć kulturę humanistyczną w bardzo szerokim znaczeniu, często interdyscyplinarnie i multikulturowo. Tylko po co ma to robić, skoro na maturze jest sprawdzany wyłącznie z tego, czy „przerobił” obowiązkowe lektury? CKE traktuje język ojczysty jak najbardziej prymitywny przedmiot.
🟧 Zerowanie całej pracy za jeden błąd to dewiacja, z której CKE powinna szybko się wycofać. Pana Roberta Zakrzewskiego, nowego dyrektora tej instytucji, powinien zastanowić fakt, że taka forma oceniania występuje na egzaminie z jednego przedmiotu.
🟧 Nie można tego bezmyślnego okrucieństwa tłumaczyć specyfiką przedmiotu. Poloniści nie są potworami, czegoś takiego nie robi się na lekcjach, nie przewiduje tego praktyka szkolna. Owszem, zeruje się pracę, ale tylko wtedy, gdy uczeń tworzy ją niesamodzielnie (czyli ściąga). I to jest jedyny powód, kiedy cały wysiłek na nic. Poza tym zero nie powinno być nigdy stosowane.





Jak to zwykle u redaktorów, na początek dostajemy tezę, tutaj brzmi ona:


"Próbna matura z polskiego to nadal jakaś dewiacja. Chwila nieuwagi i jesteś zerem"

Niestety nie dostajemy żadnych argumentów na poparcie tej tezy, za to mamy całą masę emocjonalnych dyrdymałów no i wtedy takie zastrzeżenia:


Egzaminator zeruje całe wypracowanie, jeżeli:

- nie zawiera ono tezy (ten brak już wystarczy do dyskwalifikacji), 
- nie jest tekstem argumentacyjnym (autor snuje rozważania, ale nie przekonuje czytelnika), 
- argumentacja nie odnosi się do tekstu wymienionego w temacie (na ostatniej maturze dyskwalifikowano za pominięcie „Sklepów cynamonowych” Schulza), 
- argumentacja nie odnosi się sensownie do pojęcia wskazanego w temacie (dyskwalifikowano za nieznajomość „synkretyzmu”) ani do żadnej lektury obowiązkowej (erudycja nie ma znaczenia, liczy się tekst z listy).


No mi się wydaje, że tak ma być.

Całe wypracownie jest do niczego, jeżeli jest nie na zadany temat lub nie spełnia zadanych warunków.

(Nawet tylko wnioskując na podstawie uwag pana redaktora mogę napisać, że...)

Prawidłowo napisane wypracowanie musi posiadać:

- tezę
- argumenty
- odnosić się do tekstu z zadanego tematu
- argumenty muszą być sensowne (to rozumie się samo przez siebie, to wynika z nazwy "argumenty"...)


Każda ludzka wypowiedź taka właśnie powinna być, tymczasem pan redaktor twierdzi, że wystarczy pościemniać coś dookoła i można dostać zaliczenie.

Nie panie redaktorze!

Trzeba trzymać się tematu i wykonywać polecenia zawarte w zadaniu.
Jeżeli praca napisana jest nie na temat - to jest ZERO.


Bo nie ma nawet co oceniać.

Jestem pewien, że pan redaktor matury by nie zdał, bo nawet tutaj pisze nie na temat - on nie rozumie czym są wymagania na egzaminie.

W zadaniu jest omówić: czym kierował się Wokulski, a pan redaktor co nie czytał lektury ściemnia coś fiu-bśdziu o wyobrażeniach Łęckiej. 

TO JEST NIE NA TEMAT.


"Zero otrzyma maturzysta, jeżeli choć w jednym argumencie popełnił duży błąd w odniesieniu do lektury obowiązkowej, świadczący o nieznajomości treści utworu (pozostałe argumenty mogą być idealne, liczy się tylko ten z błędem)."

No i słusznie! Jak można pisać o czymś czego się nie przeczytało???

Pana redaktora należałoby wysłać na zbadanie osobowości. Może doświadczył traumy. Nie rozumie zasady pedagogicznej, że jeden błąd - pisanie nie na temat - przekreśla całe wypracowanie . 


I dalej:


CKE ostrzega, że nie uznaje komiksu i powieści obrazkowej za literaturę, tekstem literackim nie są też scenariusze filmowe, gry komputerowe oraz mangi. Również przywoływanie obcojęzycznych dzieł, które nie zostały przetłumaczone na polski, np. piosenek, nie jest dopuszczalne. Najbezpieczniej pisać ściśle według schematu i nie wychylać się z pomysłami.

No takie są zasady i tyle. Pan się skarży, że w pracy wymagają znajomości ortografii i logicznego myślenia??



W rozumieniu CKE komiks nie jest literaturą. W XVIII w. wciąż uważano, że powieść nie jest literaturą, szczególnie w środowisku warszawskich klasyków, a w I połowie XIX w. Mickiewicz uważał Balzaka za idiotę. I nawet tłumaczył mu, aby nie marnował talentu na prozę, gdyż – w rozumieniu naszego wieszcza – literackie są tylko rymy. I kto tu był kretynem?


Aha!!!

Więc o to chodzi!

Kto tu jest kretynem, a kto nie!!

Wyszło szydło z worka!!!



Zdecydowanie pana redaktora należałoby wysłać na zbadanie osobowości. 

"Wydaje się, że nie lubi swojej pracy i szuka okazji do pokazania, kto tu jest kretynem. Na pewno nie lubi młodzieży. Może pracowal w szkole i doświadczyl tam traumy, a teraz się mszczą. Nie rozumie też zasady pedagogicznej, że jeden błąd może przekreślać cały wysiłek nastolatka. Z zasady jest złośliwy, to wręcz dewiacja."


Panie, każdy patrzy po sobie.

Daleko nie szukając...

"Chwila nieuwagi i jesteś zerem"


No panie, jak pan nie rozumiesz co się do ciebie mówi... to jest egzamin dojrzałości, a nie pierwsza klasa podstawówki.

Po drugie - pańskie oceny odnoś pan do siebie, a nie do innych.

To, że pan się czujesz zerem... no cóż....  każdy siebie zna najlepiej....


Brzydkie epitety:

Teraz idiotów robią z siebie eksperci CKE, gdy kompletnie nie dostrzegają przemian w kulturze, więc dręczą nastoletnich humanistów, aby czytali „Treny” i „Dziady”, natomiast czytanie komiksów uważają za gorsze od nieczytania niczego.

Na polskim uczeń powinien chłonąć kulturę humanistyczną w bardzo szerokim znaczeniu, często interdyscyplinarnie i multikulturowo. Tylko po co ma to robić, skoro na maturze jest sprawdzany wyłącznie z tego, czy „przerobił” obowiązkowe lektury? CKE traktuje język ojczysty jak najbardziej prymitywny przedmiot.


Bełkot o niczym, a poza tym - fałszywe tezy w postaci krótkich fraz, które mają się utrwalać poprzez ciągłe ich czytanie w różnych miejscach w internecie. Znamy te metody. 

To metoda wpływania na myślenie potoczne.


"dewiacja"
"jesteś zerem"
"nieczytania niczego"
"prymitywny"......
"ściśle według schematu i nie wychylać się"


i tak dalej...







Komentarze z fb, 


negatywne dla pana Ch, poza jednym dziwnym niezrozumiałym...







I dalej... znowu podbity emocjami bełkot:

Zerowanie całej pracy za jeden błąd to dewiacja, z której CKE powinna szybko się wycofać. 



Pana Roberta Zakrzewskiego, nowego dyrektora tej instytucji, powinien zastanowić fakt, że taka forma oceniania występuje na egzaminie z jednego przedmiotu.

To dlatego, że każdy przedmiot ma swoją specyfikę, na historii co innego jest oceniane, i co innego na języku polskim, ale pan redaktor "jest indolentny" i "tego nie pojmuje". 


Nie można tego bezmyślnego okrucieństwa tłumaczyć specyfiką przedmiotu. Poloniści nie są potworami, czegoś takiego nie robi się na lekcjach, nie przewiduje tego praktyka szkolna. Owszem, zeruje się pracę, ale tylko wtedy, gdy uczeń tworzy ją niesamodzielnie (czyli ściąga). I to jest jedyny powód, kiedy cały wysiłek na nic. Poza tym zero nie powinno być nigdy stosowane.


Emocjonalne epitety mające na celu zamącić ludziom w głowie.


czegoś takiego nie robi się na lekcjach, nie przewiduje tego praktyka szkolna


Na lekcjach nie, ale na egzaminie maturalnym tak się robi. 


zeruje się pracę, ale tylko wtedy, gdy uczeń tworzy ją niesamodzielnie (czyli ściąga)


Pan jest niedoinformowany, powtarzam raz jeszcze, jak uczeń nie zna lektury to nie zdał egzaminu i nie pomogą żadne wygibasy. 


Pan by chciał, by taka osoba np. została nauczycielem i uczyła języka polskiego albo matematyki i nie przerobiła jakiegoś tematu z uczniami, bo tego akurat nie umie czy nie wie?

"Tak, jestem nauczycielem, który nie zna lektury, bo na maturze się prześlizgałem...." tego pan chce??


A w ogóle to pan redaktor zdawał maturę??




"Poza tym zero nie powinno być nigdy stosowane."


patrząc na wcześniejsze zdanie...

"zeruje się pracę, ale tylko wtedy, gdy uczeń tworzy ją niesamodzielnie (czyli ściąga)"


pan redaktor jednak twierdzi, że - za ściąganie, za oszustwo - powinno się stawiać ocenę dopuszczającą ???




Kim pan w ogóle jest i co pan tu robi???





Cały ten tekst należy traktować jako zbiór szkodliwych fraz, jakie mają się młodym ludziom zagnieździć w głowie.



Zbiór szkodliwych fraz powtarzanych w sposób zorganizowany w różnych kombinacjach na różnych stronach, które są tworzone tylko po to, by je powtarzać, by cały przekaz medialny zasypać tymi frazami, by każde miejsce w telewizji, radio i internecie był wypełniony gównianymi półprawdami i kłamstwami, by było tego tyle, by zagłuszyć to, co mówią i chcą normalni ludzie.




Nie można wobec tego przechodzić obojętnie, bo pamiętajmy:

kropla drąży skałę....









.polityka.pl/tygodnikpolityka/spoleczenstwo/2282647,1,probna-matura-z-polskiego-to-nadal-jakas-dewiacja-chwila-nieuwagi-i-jestes-zerem.read






piątek, 6 grudnia 2024

Tak działają media

 




tak działają media - zaniedbują kulturę polską, idee, wartości, sprawiedliwość, a pielęgnują tylko to, to co im każe troglodyta z maczugą














sobota, 12 października 2024

Korepetycje dla redaktorów potrzebne!

 


"Ukraina chce końca wojny. Zełenski podał datę"



DATA wg redakcji portalu Do Rzeczy:


"– Chciałbym [końca wojny – przyp. red.] nie później niż w przyszłym roku – 2025."

"Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski chciałby, aby wojna z Federacją Rosyjską zakończyła się najpóźniej w przyszłym roku."



Redaktorzy nie wiedzą, czym jest data, uprzejmie informuję. 



data
1. «numer dnia, miesiąc i rok określone dla każdej doby»
2. «oznaczenie dnia, miesiąca i roku jakiegoś wydarzenia»










Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski chciałby, aby wojna z Federacją Rosyjską zakończyła się najpóźniej w przyszłym roku.


W piątek ukraiński przywódca przybył do Berlina, gdzie spotka się z kanclerzem Niemiec Olafem Scholzem. Podczas konferencji prasowej przed rozmowami z niemieckim politykiem Zełenski zabrał głos w sprawie zakończenia wojny. Wyraził nadzieję, że pomoc dla ukraińskiej armii nie zmniejszy się i że Berlin będzie nadal wspierał ukraińską "formułę pokojową". Prezydent dodał, że dzisiaj zapozna kanclerza Scholza ze swoim planem pokojowym. Według niego, dokument zawiera rozwiązania, które mogą zmusić Rosję do zakończenia wojny.

– Chciałbym [końca wojny – przyp. red.] nie później niż w przyszłym roku – 2025. Chcę mieć gwarancję, że agresja się nie powtórzy. Ten plan jest pomostem do zorganizowania skutecznego szczytu pokojowego, który naprawdę położy kres wojnie. Ten plan nie jest planem zastąpienia naszej inicjatywy pokojowej, ale wzmocnieniem pozycji Ukrainy – powiedział.









dorzeczy.pl/opinie/643021/ukraina-chce-konca-wojny-wolodymyr-zelenski-podal-date.html











wtorek, 1 października 2024

Niszczenie narodów - deschooling



"ekonomizm, pragmatyzm i utylitaryzm" zdecydowanie odcisnęły swoje piętno na obecnym systemie edukacji, czego konsekwencją jest formacja młodych ludzi indywidualistów, pragmatycznych i egoistycznych, zainteresowanych jedynie materialnym spełnieniem."

"Zdaniem autora zjawiskiem, które powinno nas niepokoić, jest "systematyczna imbecylizacja młodzieży, wrzucanej, z wąskim horyzontem wiedzy i z oschłą duszą, w nieludzkie społeczeństwo, w którym liczą się tylko wyniki".


"Organizacje prasowe są doskonale dostosowane do tego programu."


Wiemy to!

Facet opisuje to, co ja znam od lat z codziennego oglądu sytuacji.

Za tym wszystkim, za mediami, gazetami, redaktorami i portalami, za działaniami instytucji, posłów i różnych organizacji, osób fizycznych itd itd...  stoją służby specjalne, które to wszystko koordynują i potężne siły, które to opłacają, 

jest to potężna machina, która nieustannie - dzień i noc, po malutku, w niemal niezauważalny sposób, mieli ludzkie umysły i niszczy ludzi - niszczy państwo.



To jest wojna kognitywna.







przedruk
tłumaczenie automatyczne





"Deschooling w Rumunii doprowadził do niepewnej przyszłości naszego kraju"




Znany historyk, pisarz i profesor Mircea Platon, 

redaktor naczelny czasopisma "Literary Conversations", doktorat z historii na Uniwersytecie Stanowym Ohio w Columbus w USA, autor kilku książek, m.in. "Kto pisze naszą historię?" (2007), "Świadomość narodowa i państwo przedstawicielskie" (2011), "Co pozostaje do obrony?" (2016), "Naród, modernizacja i rumuńskie elity" (2019), "Deschooling Romania" (2020), 
udzielił nam wywiadu na temat sytuacji rumuńskiej edukacji. 

Mówił nam dokładniej o drastycznym upadku szkolnictwa w Rumunii w ciągu ostatnich 30 lat, o korzeniach tego bezprecedensowego regresu, przyspieszonego dziś przez cyfryzację narzuconą bez żadnych podstaw naukowych, jak pokazuje pan Platon w swoich badaniach i sygnałach alarmowych uruchomionych w ostatnich latach.




– W 2020 roku wydałeś książkę "Deschooling Romania. Cele, krety i architekci rumuńskiej reformy edukacji". Chcielibyśmy uzyskać szczegółowe informacje na temat tego, jak przebiegał ten proces porzucania szkoły i jakie miało to konsekwencje dla społeczeństwa oraz dla dzieci i młodzieży.


– Deschooling w Rumunii był procesem, w którym uczniowie zostali pozbawieni wiedzy i charakteru. Proces ten został przeprowadzony zgodnie z metodami wypracowanymi na Zachodzie przez zespoły ekspertów, a następnie wdrożonymi przez duże instytucje międzynarodowe, które funkcjonują jako instytucjonalne banki pamięci reformy.

Nie pracowali przypadkowo, ale metodycznie. Świadczy o tym fakt, że w Rumunii podjęto dokładnie takie same kroki w kierunku deschoolingu, jak np. w USA czy we Francji. W USA zaczęło się to w latach 50., we Francji w latach 70. W naszym kraju, w latach 90. 

Slogany, 
manipulacja medialna, 
zaangażowanie organizacji pozarządowych, 
deprofesjonalizacja nauczycieli, 
nowa scholastyka psychopedagogiczna

wszystkie, by zacytować Creangę, straszliwe głupie rzemiosło reformy edukacyjnej było identyczne i krążyło między Ameryką w latach 50. i 60., Francją w latach 70., Ameryką Południową w latach 80., Europą Wschodnią w latach 90., Azją Środkową i krajami arabskimi w latach 2000. 


Pokazałem nawet, że rumuńscy eksperci, którzy przeprowadzili reformę w naszym kraju, zostali następnie przeniesieni do przeprowadzenia reformy edukacji w Afganistanie, według tych samych receptur i z tymi samymi wynikami, mimo że między Rumunią a Afganistanem jest tak wiele różnic kulturowych. 

Zasadniczo, rumuńska deschoolizacja doprowadziła do niepewnej przyszłości Rumunii, do zniszczenia szkoły jako siły napędowej awansu społecznego opartego na pracy i zasługach, jak to ujął Eminescu, oraz do pewności przyszłości zdominowanej albo przez niedojrzałych dorosłych Rumunów, słabo przygotowanych i niezdolnych do opanowania swojego kraju, to znaczy do życia, zarządzania i przekazywania w spadku swoim dzieciom, krajowi lub imigrantom. [wojna kognitywna ! i u nas promuje się pajdokrację - MS] Zasadniczo, deschooling w decydujący sposób przyczynił się do zapobieżenia przekazywaniu Rumunii jako dziedzictwa materialnego i kulturowego od przodków do potomków.



– Dlaczego uważa Pan/Pani, że mimo znacznej liczby badań (i książek przetłumaczonych m.in. w Rumunii), opublikowanych w ostatniej dekadzie, na temat szkodliwości wprowadzania komputerów i technologii cyfrowych w edukacji – badań, w wyniku których ważne kraje, takie jak Szwecja czy Holandia, początkowo zorientowane na cyfryzację, w ostatnim czasie zdecydowały się na rezygnację z urządzeń cyfrowych i powrót do tradycyjnych podręczników -, Czy jednak Rumunia za wszelką cenę nalega na narzucenie cyfryzacji, a nawet wprowadzenie narzędzi opartych na sztucznej inteligencji w kształceniu przeduniwersyteckim, o czym wspomniano w projekcie Narodowej Strategii na rzecz Sztucznej Inteligencji na lata 2023-2027? Chociaż, jak wykazał Pan/Pani w swoich badaniach, nie przedstawiono żadnego solidnego argumentu naukowego dotyczącego dydaktycznej przydatności agendy digitalizacji w Rumunii.



– To są ogromne interesy finansowe, które sprawiają, że nawet skandaliczne konflikty interesów są pomijane. Lobby IT finansuje własne artykuły, które twierdzą o korzystnej roli cyfryzacji. I te "studia" stają się następnie materiałami, na które powołuje się Ministerstwo Edukacji Narodowej w procesie cyfryzacji edukacji. To tak, jakbyśmy brali każdą ulotkę reklamową za pewnik i używali jej jako źródła polityki publicznej. Istnieją ogromne korporacje z ogromnymi interesami w branży IT, a władze rumuńskie i unijne zachowują się tak, jakby były organizacjami charytatywnymi zainteresowanymi dobrobytem publicznym. Prowadzą nas ludzie o mentalności tych, którzy na początku lat 90. otrzymali i ukradli przeterminowaną "pomoc".



– Twoja książka i sygnał alarmowy, który uruchomiłeś w 2021 r. poprzez obszerną i rygorystycznie udokumentowaną analizę "Krucjata dzieci: cyfrowa deschooling", zwróciły uwagę na poważne problemy dotyczące stanu rumuńskiej edukacji i destrukcyjnego kierunku, w którym jest ona popychana poprzez dostosowanie się do neoliberalno-globalistycznej agendy i digitalizację jej za wszelką cenę. Czy ten sygnał alarmowy miał wpływ na nauczycieli, rodziców lub młodzież, czy też na wyższym szczeblu na decydentów w Ministerstwie Edukacji? Jakie były reakcje?


–Nie. Bo do moich książek nie dołączają się fundusze. Deschooling i digital deschooling odbywały się za dobre pieniądze. Dzięki reformie wiele zyskano. Odbywały się wakacje, kupowano domy, zabierano ogromne pensje, uruchamiano biznesy. Istnieje cały establishment psychopedagogiczny, który narodził się w wyniku tych przedsiębiorstw państwowych i spółdzielczych. Moje książki są dostarczane tylko z argumentami i odniesieniami do źródeł, a nie z funduszami. Oddźwięk wśród opinii publicznej, w tym rodziców i nauczycieli, był dość silny, ale raczej nie zmienił w żaden sposób biegu rzeczy. Ci, którzy stoją u steru Rumunii, pojmują swoje strategiczne interesy w sposób, który obejmuje deedukację Rumunii i upowszechnienie analfabetyzmu. Organizacje prasowe są doskonale dostosowane do tego programu. [dokładnie! szczególnie w tym roku opisywałem jak media imbycylizują młodzież - MS]


– W jaki sposób należy zachęcać zdolnych młodych ludzi do pozostania w kraju po zakończeniu studiów? Rumunia traci wielu utalentowanych i najlepiej wyszkolonych młodych ludzi, którzy mogliby tworzyć elitę kraju, pracując w służbie swojego narodu, ale zdecydowali się opuścić swój kraj. Co należy dla nich zrobić?

– Należy stosować zasadę "Właściwy człowiek na właściwym miejscu". Mamy odpowiednią formę i ludzi i dla nich też byłoby dla nas miejsce. Teraz system jest pełen miernych pochlebców, niekompetentnych, plagiatorów. Wyjeżdżają nie tylko błyskotliwi młodzi ludzie, ale także normalni ludzie, ale z charakterem, zwykli ludzie w kraju.


– W Strategii Cyfryzacji Edukacji w Rumunii Ministerstwo Edukacji przejmuje szereg rekomendacji sformułowanych przez DIGITALEUROPE, które pokazał Pan/Pani, że jest głównym narzędziem, za pomocą którego lobby Big Tech narzuca swoją agendę cyfryzacji w Europie i Rumunii. Jednym z głównych zaleceń jest "rozwój publiczno-prywatnych partnerstw instytucjonalnych w zakresie tworzenia modułów programowych kształcenia na odległość". Jak Pan/Pani komentuje ten cel?


– Tak, jest to szkoła typu penitencjarnego, powszechnie stosowana w praktyce w niektórych krajach afrykańskich, a wyjątkowo w innych częściach świata z okazji tego, co WHO określa mianem "pandemii". To szkoła z Wielkim Bratem. Niczego się nie uczysz, ale trzymasz się miejsca i wszystko kontrolujesz.



– W książce z 2014 r. austriacki filolog i psycholog Bernhard Heinzlmaier, prezes wiedeńskiego Instytutu Badań nad Kulturą Młodzieży, ostrzegał, że "ekonomizm, pragmatyzm i utylitaryzm" zdecydowanie odcisnęły swoje piętno na obecnym systemie edukacji, czego konsekwencją jest formacja młodych ludzi indywidualistów, pragmatycznych i egoistycznych, zainteresowanych jedynie materialnym spełnieniem. 

Zdaniem autora zjawiskiem, które powinno nas niepokoić, jest "systematyczna imbecylizacja młodzieży, wrzucanej, z wąskim horyzontem wiedzy i z oschłą duszą, w nieludzkie społeczeństwo, w którym liczą się tylko wyniki". Jest to tendencja powtórzona również w Rumunii, gdzie w zaproponowanych na początku 2016 r. planach reformy edukacji położono nacisk na wartości utylitarne, na integrację z rynkiem światowym (pisanie CV, listów intencyjnych itp.), ze szkodą dla czytelnictwa i kształtowania się solidnej kultury ogólnej, a także kultury narodowej (która obejmowałaby znajomość własnej historii i rumuńskich realiów). [te same procesy co u nas - MS] Na te plany reform zareagował Pan wówczas swoją analizą "Taktyka spalonego systemu edukacji". Biorąc pod uwagę, że ustawa o oświacie wspomina również o potrzebie kształtowania "infrastruktury mentalnej społeczeństwa rumuńskiego" w sensie sprawnego funkcjonowania "w kontekście globalizacji", co może nam Pan powiedzieć o tych zmianach? [chodzi o "potoczność" ??- MS]

– Szkoła nie ma na celu uczenia się, ale kształcenie. Ale wychowują, nie zajmując się charakterem. Innymi słowy, format. Infrastruktura mentalna jest naszym oprogramowaniem, w wizji tych inżynierów społecznych, którzy nas prowadzą. Społeczeństwo nie jest nieludzkie, ponieważ liczą się tylko wyniki, społeczeństwo jest nieludzkie, ponieważ liczy się tylko to, co elity administracyjno-korporacyjne zdecydują, że powinno mieć znaczenie: wczorajsze wyniki, dziś różnorodność i integracja. Ataki na performans są atakami na stary neoliberalizm wywodzący się z nowej lewicy, rzekomo zaabsorbowanej człowiekiem. W rzeczywistości programowe horyzonty Zielonego Resetu są złowrogie i antyludzkie. 

Transhumanizm jest rzeczywistością rozwijaną przez politykę, przez masową imigrację, przez wszystko, co jest związane z agendą DEI (różnorodność, równość, integracja, przyp. red.). Człowiek jest atakowany i wypierany przez masową imigrację, sztuczną inteligencję oraz politykę gospodarczą, finansową i energetyczną narzuconą przez Zielony Reset.

A te rzeczy nie mają nic wspólnego z efektywnością czy wydajnością – bo są masowo subsydiowane z budżetu państwa, z pieniędzy podatników – ani z humanizmem czy empatią, bo miażdżą człowieka, jego życie rodzinne, utopijnymi imperatywami wyłożonymi na asfalcie technokratycznego żargonu.



– Co, Pana zdaniem, jest powodem, dla którego wielu nauczycieli i rodziców nie zajmuje zdecydowanego stanowiska wobec tych zmian, które mają szkodliwy wpływ na edukację i rozwój naszych dzieci i młodzieży? Wręcz przeciwnie, wielu nawet je przyjmuje i uważa za korzystne.


– Jedni zyskują na reformach (nauczyciele), inni myślą, że wygrywają (rodzice), jeszcze inni nie do końca rozumieją, co się dzieje. Niektórzy każdego dnia ciężko walczą, aby położyć bochenek chleba na dziecięcym stole i nadążyć za ciągłą ofensywą prowadzoną przez krajowe i międzynarodowe instytucje przeciwko zwykłemu człowiekowi. Nie mają już czasu myśleć o takich rzeczach.

Świat już nie czyta, nie ma już kontaktu z logosem, z logiką, z argumentacją, z rozumem. Idziemy na emocje i wrażenia. 

Potrzeba by kilku miesięcy intensywnej kampanii w telewizji i zobaczenia, jak bardzo wszyscy byliby zaangażowani.





ziarulumina.ro

Autor: Irina Bazon