Na Białorusi myślą o
zabezpieczeniu państwa na wypadek sabotażu politycznego.
Pięknie, tak trzymać - w Polsce nam tego brakuje, stąd można
publicznie kłamać, wprowadzać w błąd społeczeństwo, szkalować
i nie ma za to obligatoryjnych kar, jak np. wykluczenie z życia
politycznego czy zakaz publikacji, zakaz prezentacji w mediach.
W polskiej konstytucji z 1952 roku był np. zapis o dywersji:
PODSTAWOWE PRAWA I OBOWIĄZKI OBYWATELI
Artykuł 77
2. Osoby, które dopuszczą się sabotażu, dywersji,
szkodnictwa lub innych zamachów na własność społeczną, karane
są z całą surowością prawa.
zniesiony po 1976 roku.
Abstrahując od obcych agentur, moim zdaniem zło w polskiej polityce obficie rozlewa się w skutek dyktatu mediów i dopuszczeniu do głosu awanturników politycznych,
którzy politykę traktują jako sposób na reklamę siebie i miejsce
dorabiania się, a nie dbałości o dobro społeczeństwa.
Dyktat mediów ma tu wielki wpływ.
Degradacja środowiska politycznego - umedialnienie - sprawia, że
ludzie niczym szkolna młodzież biją się i licytują przed
kamerami, by zdobyć popularność i tym sposobem dostać się do
Sejmu czy na stanowiska - powstaje stan bliski pajdokracji.
To sprawia, że osoby biorące udział w polityce można podzielić
z grubsza na dwie grupy - na tych, co rozrabiają by utrzymać swą
medialność i resztę, która stara się coś zrobić, ale staje się
zakładnikiem przekazu medialnego w ten sposób czasami
upodobniając się do pierwszej grupy...
To samo dotyczy samych mediów.
Często dziennikarze zajmują stanowisko polityczne z
rozmowie przed kamerami, stając się jedną ze stron.
Istnieje umowny podział, że TVN są za liberałami z platformy,
TVP Info za rządem, a pozostali to różnie, ale nie za rządem.
Sam widziałem, jak redaktor Cholewiński (niegdyś pracownik TVN)
w TVP Info, czytał stanowisko swojej nowej stacji nt.
stronniczości TVN-u.
Jako ilustracja pokazywany był fragment
audycji TVNu z redaktorem Cholewińskim uprawiającym tę wspomnianą
stronniczość...
Ja jednak chciałem wtrącić słowo o tatarze.
Wszyscy redaktorzy lubią tatara.
Wszyscy się nad nim rozpływają - jaki to smakołyk. Kawał zmielonego surowego mięsa ze świeżą siekaną cebulką ociapany
surowym jajkiem. Po prostu delicje.
Przysmak każdego redaktora jak cała Polska długa i szeroka.
Jak to jest możliwe, żeby każdy miał taki sam gust?
A jak to jest możliwe, że każdy uważa rządy Łukaszenki na
Białorusi za sfałszowane?
Dlaczego każdy jest przeciw? Nie ma nikogo, kto nie ma zdania,
albo ma zdanie przeciwne?
Otóż redaktorzy nie mają zdania - zdanie ma prowadzący ich, albo
właściciele stacji.
I to oni swoim podwładnym każą mówić to, co oni mówią.
Mamy tu sytuację, gdy zarówno strefy rządowe jak i medialne -
nawet te przeciwne polskiemu rządowi - nie są tak naprawdę za
opozycją białoruską, albo przeciw Łukaszence - oni są za
rozwaleniem państwowości białoruskiej.
Czy to tylko efekt 30 lat prania mózgu przez
polskojęzyczne media?
Jaki będzie efekt wiadomo - jak na Ukrainie, Rumunii albo w
Polsce w latach 90tych - rządy niemieckich ubeków i zagranicznych
podmiotów, które się obłowią na majątku Białorusinów.
Teraz TVN idzie ręka w rękę z rządem, który na co dzień
krytykuje i atakuje.
A może to rząd idzie ręka w rękę z TVNem??
Dziennikarze, publicyści w swoich relacjach, albo w rozmowie
przed kamerami zajmują stanowisko społeczne - czyli polityczne, bo do spraw społecznych sprowadza się polityka - i stają się jedną ze
stron.
Pan obywatel, jak chce się wypowiedzieć politycznie do
społeczeństwa, to z reguły ma dostęp do kamer, gdy zostanie
posłem. A pan dziennikarz zawsze ma ten dostęp.
Sytuacja jest taka, że dziennikarze "bezkarnie" całymi
latami uprawiają politykę, tylko dlatego, że pracują w mediach, a
pan poseł, jak się będzie słabo starał, to może następnym
razem już nie będzie posłem i nie będzie go w telewizji. Poseł
to taki przechodzień - jest, a za chwilę go nie ma. A dziennikarz
jest zawsze.
I nie jeden dziennikarz traktuje posła, albo ministra z góry -
podnosi na niego głos, jest napastliwy, przerywa mu niegrzecznie,
macha tymi łapami - zupełnie jakby wszystko było na odwrót, jakby
to poseł, który ma mandat od społeczeństwa, przyszedł do pana
dziennikarza przeprosić za swe istnienie.
To pan dziennikarz jest personą, a pan poseł - nikim?
Jak to jest możliwe, że istnieje coś takiego jak
"dziennikarskie śledztwo"?
No, ja wiem, przecież sam coś takiego jakby uprawiam...
Tylko, że gdyby były polskie służby, a nie niemieckie, to
nigdy by tego "śledztwa" nie było - bo nie byłoby
potrzeby.
Jak to jest, że dziennikarze coś tam wykrywają - taki na
przykład redaktor Latkowski - a policja, czy służby bezpieczeństwa
- nie?
Wygląda na to, że pewnymi tematami nikt się nie zajmuje - bo to
nie jest określone w prawie.
Tak jak ten w SKW, co mi powiedział, że to co opowiadam, to nie
są sprawy wojskowe, więc to nie jest sprawa dla nich. Tak sobie
myślę, że nawet ja sam tak na dobrą sprawę nie wiem, czy to jest
niemiecki wywiad wojskowy czy cywilny, a pan z SKW od razu wiedział.
Nic nie sprawdził, żadnego śledztwa nie podjął, od razu
powiedział, że to "nie jego brocha".
Jasnowidz, czy co?
Otóż potworzyli sobie prawa i teraz tak:
ta służba odpowiada za przestępstwa zaczynające się na literę
G i Ó, tamta za W, tamta za N, a jeszcze insza, za O.
A za inne sprawy, jak to leci w alfabecie - nikt nie odpowiada.
I każdy jest czysty.
Bo każdy jest kryty przepisami i to mu wystarcza.
Tylko kto te przepisy wymyślił?
I gdzie są dziennikarze ze swoimi śledztwami?
Oni też mają swoje paragrafy....
Wszystko jest starannie ustawione.
KODEKS KARNY
ROZDZIAŁ XVII
Przestępstwa przeciwko Rzeczypospolitej Polskiej
Art. 127.
§ 1. Kto, mając na celu pozbawienie niepodległości, oderwanie części obszaru lub zmianę przemocą konstytucyjnego ustroju Rzeczypospolitej Polskiej, podejmuje w porozumieniu z innymi osobami działalność zmierzającą bezpośrednio do urzeczywistnienia tego celu,
podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 10, karze 25 lat pozbawienia wolności albo karze dożywotniego pozbawienia wolności.
§ 2. Kto czyni przygotowania do popełnienia przestępstwa określonego w § 1,
podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 3.
" w porozumieniu z innymi osobami " - słowa klucze - bo
jak ktoś samodzielnie do tego dąży, to karze nie
podlega.
Prawda?
Można bezkarnie podważać istnienie państwa polskiego i żadne służby ani nawet nie mrugną, że coś tu nie tak.
Ale niech tylko jakiś Synak usiądzie do komputera.... od razu wiedzą co robić.
Moim zdaniem, zarówno w polityce, administracji jak i w mediach
potrzebne jest odgórne rozgraniczenie - oparte o wiek.
Osoby do 40 roku życia nie powinny mieć prawa ubiegania się o
piastowanie stanowisk politycznych.
Jeśli chcą się spełniać w polityce winy mieć taką możliwość
- ja wiem, jako doradcy, personel biura poselskiego czy coś
takiego?
Oczywiście ludzi niedojrzałych spotyka się i po 40tce, ale
zawsze to jakiś hamulec.
Czy ktoś się z tym zgadza, czy nie, częściej błędne decyzje
podejmuje się w młodszym wieku, choć jak wiadomo, to nie
zasada...
To taki pomysł na czasy poubeckie...
przedruk
tłumaczenie automatyczne
W każdym państwie polityk wzywający
do sankcji wobec własnego kraju kładzie kres swojej politycznej
karierze, ponieważ życzy swojemu krajowi polityczny i gospodarczy
upadek. Tę opinię politologa Wadima Borowika publikuje gazeta SB
Białoruś Siegodnia, informuje BiełTA.
„Te prace są w
toku. Odbyło się już pierwsze spotkanie w ramach Okrągłego Stołu
Sił Demokratycznych, wzięli w nim udział parlamentarzyści,
przedstawiciele różnych komitetów organizacyjnych, prawnicy i
politycy.
Pracujemy nad decyzją (o odpowiedzialności - ok.
BelTA) w dwóch formach.
Albo jest to ustawa o zmianie Kodeksu
karnego i Kodeksu administracyjnego, albo dekret prezydencki.
Badamy
obie opcje, zostaną przedłożone do rozpatrzenia przez głowę
państwa.
Oprócz odpowiedzialności karnej i
administracyjnej istnieje inna sugestia: ograniczenie w prawach
politycznych.
Oznacza to, że osoby domagające się
sankcji powinny być pozbawione prawa do kandydowania przez określony
czas, uczestniczenia w działalności politycznej i wypowiadania się
w kwestiach społeczno-politycznych.
Zależy nam na wypracowaniu
jak najbardziej sprawiedliwego mechanizmu pobierania takich
kosztów.
Na przykład, żeby członkowie rodziny nie ucierpieli:
równie dobrze może się okazać, że matka i ojciec osoby
destrukcyjnej wzywającej do takich działań w ogóle nie podzielają
jego poglądów – zauważył ekspert.
Uważa również, że
konieczne jest rozróżniać surowość przestępstwa.
"To
jedno - trochę ograniczony obywatel dał lajka.
A to zupełnie
inna sprawa, gdy polityk biega po europejskich przyjęciach i błaga
o sankcje wobec swojego kraju. Taka osoba musi ponosić najcięższą
odpowiedzialność i na zawsze zapomnieć o działalności
politycznej jako zdrajcy interesów narodowych.
Należy rozumieć, że nawet sam pomysł
omówienia sankcji, nie mówiąc już o ich wprowadzeniu, pogarsza
klimat inwestycyjny w kraju, podważa zaufanie inwestorów i podważa
wizerunek kraju na arenie międzynarodowej. Oznacza to, że krzywda
została już wyrządzona nawet przez mówienie o sankcjach -
podkreślił Vadim Borovik. - Dlatego nie chodzi tylko i nie tyle o
chęć ukarania kogoś. Chodzi o potrzebę edukowania społeczeństwa
do odpowiedzialności przed własnym krajem i własnymi ludźmi.
Tak
więc, mimo wszelkich politycznych batalii, nieporozumień z takim
czy innym punktem widzenia, nie ma nawet myśli o wezwaniu do sankcji
w stosunku do własnego kraju!
Analityk uważa, że na
arenie międzynarodowej sankcje i inne naciski zewnętrzne są po
prostu manipulowane przez zainteresowane osoby.
„Celem jest
zdobywanie rynków i budowanie wpływów geopolitycznych.
Wiele
stanów używa zbiegłych polityków - marionetek, które są
całkowicie zależne od swoich zachodnich sponsorów - jako
rzeczników opinii ludu. W międzyczasie przejmują rynki i lobbują
swoje interesy na arenie międzynarodowej.
Nie bądź naiwny:
świat to niezwykle ostra konkurencja, a wszystkie kroki są
dokładnie przemyślane. Gdy tylko ktoś opuści rynek lub zmniejszy
na nim swoją obecność, konkurenci natychmiast przejmują tę
niszę. Dlatego różowe okulary o „walce o prawa człowieka”
poprzez sankcje powinny zostać usunięte. Wszyscy walczą o własne,
przede wszystkim ekonomiczne, interesy – podsumował Vadim Borovik.
https://www.belta.by/society/view/ekspert-rasskazal-o-vozmozhnyh-variantah-otvetstvennosti-za-prizyvy-k-sanktsijam-445500-2021/
http://libr.sejm.gov.pl/tek01/txt/kpol/1952a.html
Ciag zadarzeń politycznych po 2005 roku jest doskonale zgrany z zapotrzebowaniem Waszyngtonu i Izraela na wojnę na terenie Europy a ich solidarnościowa agentura w Polsce robi co ma nakazane.
„Silna kobieta o wysokiej pozycji społecznej „ to Hilary Clinton winna m.in. wywołania trzęsienia ziemi na Haiti a prawdopodobnie umoczonaw awarię w Fukiszimie.
„Po trupach do celu” to zaś motto bliźniaka Kalksteina tego co razem z przybocznym Maciarewiczem, Korwinem i przy pomocy Wojtyły wpakował Polaków w zabójczy traktat stowarzyszeniowy z Unią z 1991 roku, wcześniej szantażując cały parlament. Przez całkowity przypadek klika - Kaczyński, jego młodociane wykidajły z PO i Korwin z powrotem opanowali scenę polityczną, wykonali rozkaz Waszyngtonu.
Kandydaci na prezydenta icek na icku icka pogania widać mają określone zdanie na temat inteligencji Polaków, jadą po całości. Nie chrzań tu Nimrod o bohaterach sierpniowych, chyba że to zasłużeni dla Izraela.
Oznacza to, że – bardzo upraszczając – statystyczny Kowalski, na to co mu zostaje w portfelu po otrzymaniu pensji i przeżyciu miesiąca, pracuje przez jeden tydzień.
A przez pozostałe 3 tygodnie pracuje na pieniądze, które odbiera mu państwo."
Szanowny Autorze!
Wysokość opodatkowania 83% jest obliczana w stosunku do wysokości zarobków pozostałych po opodatkowaniu, a nie w stosunku do całej kwoty przychodów.
Natomiast jeżeli szanowny Autor chce uzyskać wielkość podatku w stosunku do przychodu to należy wykonać operację 83/(100+83)=45,35
Taka pomyłka prowadzi do pozbawienia wiarygodności wszelkich kolejnych wniosków i analiz.
In the first years of his rule Mussolini literally executed the policy prescribed by Pareto, destroying political liberalism, but at the same time largely replacing state management of private enterprise, diminishing taxes on property, favoring industrial development, imposing a religious education in dogmas.[13]//
Rozważmy tzw. średnią krajową, czyli kwotę jaką wg GUS powinien zarabiać każdy przeciętny Polak - 3900 złotych brutto.
Z miejsca można zauważyć, że system jest tak skonstruowany, aby ukryć przed ludźmi prawdziwe obciążenia, rozdzielając daniny płacone przez pracodawcę i pracownika na dwie osobne części.
Z miejsca widzimy, że płaca 3900 zł brutto, wynosi de facto 4708.86, z czego na tzw rękę otrzymujemy 2783 zł 43 gr. Stanowi to
zaledwie 59% kwoty brutto.
Rozdzielenie części płaconej przez pracownika i pracodawcę jest typowo polskim wynalazkiem.
W takim Zjednoczonym Królestwie nikt nie ściemnia, że moja płaca brutto jest niższa niż jej koszt dla pracodawcy, dostaję na kwitku dokładnie tyle, ile pracodawca wpisał sobie w rubrykę "koszty".
Zarabiając identycznie, w UK do domu mógłbym przynieść dokładnie 4560 zł.
Taka wypłata byłaby bowiem obciążona jedynie składką na ubezpieczenie, a podatek mieściłby się w całości w sumie zwolnionej.
W UK drożej, ktoś powie. Policzmy zatem średnią w UK, czyli 2200 funtów brutto miesięcznie. "Salary calculator UK" i widzimy, że z tej kwoty przynosimy małżonce do domu dokładnie 1760 funtów, czyli 80% zarobków brutto.
Liczmy dalej. Przynosimy swoje 59% do domu i robimy opłaty, kupujemy żywność, itd. Niemal wszystko jest obciążone 23% VAT, zatem zostaje nam z tego 2142 złotych, czyli 45% zarobków brutto. To jeszcze nie wszystko. Załóżmy, że tankujemy tylko jeden bak paliwa, 50 litrów na miesiąc, a zapłacimy 80 zł akcyzy (1.56zł/l). Wypijamy 4 półlitrówki wódki, a 11.40 zł akcyzy za butelkę - 46 zł, do tego 20 butelek piwa jasnego 12 blg a 50 gr/but -10 zł. Prąd - 2gr za kWh, czyli przy przeciętnym zużyciu 200 kWh/mies, 4 złote, gaz, 3 GJ/mies, następne 4 zł akcyzy. Doliczmy jednego palacza w rodzinie, płacącego 8 złotych akcyzy za każdą paczkę i wypalającego skromne 15 paczek/ miesiąc -120 złotych. Razem, bardzo skromnie licząc, około 300 złotych. Zostało nam 1840 złotych - 39% naszych zarobków. Zatem realna skala danin w naszym kraju to około 60% dochodu brutto.
Zmieniając temat, mnie również wydaje się dziwne, że Niemcy tak się nagle obudzili.
Z początku dziwiłem się nieco, że chcą aż tak bardzo zaszkodzić swoim lokajom w Polsce, dostarczając amunicji ich głównemu lokalnemu rywalowi.
Ale po głosach dochodzących na temat tej publikacji jasno widać, że oskarżycielski palec jest skierowany na FSB, czyli w domyśle - Putina.
Konkluzja jest jedna - gra ma na celu ustawienie Polaków przeciw Rosji, bez specjalnego oglądania się na tzw. Collateral Damages.
BND nie śpi i widzi jak na dłoni, jak entuzjazm Polaków wobec "obywatelskiego zrywu" na Ukrainie wyczerpuje się do zera. Zatem trzeba czymś podgrzać antyrosyjskie nastroje. Rola Niemiec w wydarzeniach na Ukrainie jest sprytnie zamaskowana i wielu komentatorów, również z tego portalu, upatruje w nich wyłącznie wpływów duumwiratu amerykańsko-izraelskiego. Przepełnieni świętym oburzeniem nie widzą, że niemiecka gra musi być tutaj znacznie subtelniejsza, z uwagi na zależność Niemiec od wielu rzeczy z Rosji, a przede wszystkim, rosyjskiego gazu.
Autor jest jak widać od dawna wspierany jest przez środowiska niechętne powiązaniom gospodarczym z Rosją, a zwłaszcza uzależnieniu od rosyjskiego gazu, więc ta publikacja w oczywisty sposób wpisuje się w tą linię programową.
Pozdrawiam, panie Macieju.
Tym razem
http://www.mikke.fora.pl/ideologia-religia-swiatopoglad,8/80-podatki-wyliczenie,8279.html
ale mówiąc szczerze, nigdy w ten temat się nie zagłębiałem, informacja zakonserwowana .....
Czy różnica, dajmy na to 5%, jest istotna ?
69%, 70% czy 80%, 83%, 86%
I tak w głowie cały czas mam świadomość, że skala drenażu finansów jest większa, bo do drenażu należy też doliczyć pieniądze specjalnie zmarnowane np. na orliki. Nie ma na służbę zdrowia, ale na orliki są.
Dlatego nie wnikam w szczegóły, bo zdaję sobie sprawę, że i tak nie wiem wszystkiego.
Są pieniądze, które legalnie się wyprowadza, pisał o tym też Tomasz Urbaś.
Opisanie dziesiątek sposobów na wyprowadzanie kasy z budżetu, np. kupowanie niepotrzebnego nam towaru od amerykanów, tylko po to, by nie przeznaczyć tych pieniędzy na służbę zdrowia, jest niezmiernie trudne, łatwiej i prościej pokazać skalę kradzieży tak jak zrobiłem to wyżej.
Przeciętny obywatel kompletnie nie ma pojęcia ze skali procederu, a o to chodzi, żeby wiedział.
"Taka pomyłka prowadzi do pozbawienia wiarygodności wszelkich kolejnych wniosków i analiz."
A co powiedzieć o rządzie, który pobiera ode mnie podatek drogowy i opłaca z niego emerytury, pobiera ode mnie składkę emerytalną, ale już niektórzy dowodzą, że tej emerytury na oczy nie zobaczę.
Co o takim rządzie powiedzieć?
Gdzie do jakich słów twierdzeń i wyliczeń przyłożone twoje słowa?
Chodzi oczywiście o niemieckiego autora rewelacji o zamachu w Smoleńsku, a nie o mnie.
1. Po pierwsze.
Średnio 83% podatków przy 2800zł na rękę, daje 2800 / (1-0,83) = 16.470zł miesięcznie, a nie 11.200 zł.
Rozumiem, że autor sam nie może uwierzyć w te 83% podatku.
Co innego wiedzieć, a co innego uwierzyć.
2. Po drugie.
Średnio 83% oznacza, że część ludzi płaci wyższe podatki.
Z moich szacunków (też nie mogę uwierzyć) wynika, że średnie opodatkowanie w Polsce waha się od 80% dla ludzi bogatych do 95% dla ludzi biednych, gdyż bogaci w jakiś sposób potrafią się częściowo uratować.
Tak, są ludzie, większość nawet, którzy płacą podatki w Polsce w skali 90-95%.
To znaczy, że 3 dni w miesiącu pracują na siebie.
3. Po tracie.
Część podatków wraca do ludzi w formie "spożycia zbiorowego", ale
to nie jest żadnym usprawiedliwieniem, bo tylko mała część i najczęściej w dobrach bardzo niskiej jakości otrzymywanych razem z upokorzeniem.
Proste podliczenie - VAT 23%, Dochodowy 20%, ZUS ok. 45%, akcyzy, podatki, opłaty w paliwach i energii, podatki od nieruchomości, podatki od deszczu, psów, samochodów ciężarowych, i jeszcze z 70 innych.
Do tego dochodzi koszt płacenia tychże, koszt świadczeń niepieniężnych jak np. opłata za prawo jazdy czy rejestrację samochodu, opłaty za złomowanie, za korzystanie ze środowiska.
Ja to kiedyś liczyłem, to jest szacowałem.
Wychodzi 88-95%.
Nie 88-95%, ale 80-95%.
Żeby było dokładnie.
Jeżeli szanowny Autor opiera się na informacjach Centrum im.Adama Smitha w kwestii wysokości procentu, to przecież ta sama instytucja jest autorem takiej daty jak dzień wolności podatkowej, czyli dnia od którego to co zapracujemy przestaje być pochłaniane przez podatki.
Gdyby podatki były w wysokości około 83% całkowitych przychodów, to ten dzień musiałby przypadać gdzieś w październiku - a tak nie jest. Instytucja ta wyznacza go jednak zawsze w pierwszej połowie roku, co by świadczyło o tym, że stanowi on mniej niż 50% całkowitych przychodów.
Czy nie stanowi ona właściwie pomocy dla takiego równie nierzetelnego rządu? Czy nie daje mu ona pretekstu do wskazania, że krytycy są równie nierzetelni jak sam rząd? Czy nie prowadzi jedynie do licytacji która strona jest bardziej nierzetelna?
Gdyby było to w granicach 80%-90% od całkowitych przychodów to dzień wolności podatkowej wypadał by w październiku-listopadzie, a wypada w pierwszej połowie roku.
Sądzę że ta instytucja na pewno zachowuje spójność tych dwóch wyliczanych danych, by być wiarygodną.
CAS pp. liczy tylko część podatków, i mimo pewnie dobrej woli, podaje zafałszowany obraz rzeczywistości na korzyść naszych pasożytów.
Po spędzeniu dłuższej chwili nad kwestiami podatkowymi, nie miałem już czasu na dokładną korektę napisanej treści i wkradła się ta niejasność, za którą przepraszam.
Wracając do dyskusji o daninach, ich skala w Polsce, wyliczona przeze mnie na około 60 %, nie jest jeszcze końcem wyliczanki.
W pozostałej kwocie są jeszcze inne obowiązkowe opłaty - abonament RTV, obowiązkowe świadczenia na rzecz gminy, np. z tytułu podatku gruntowego, różnego rodzaju opłaty skarbowe, wznowienia dokumentów, przerejestrowania samochodów i opłaty za przeglądy, i tak dalej. Spokojnie uzbiera się tego kolejne 5-10%.
Do tego wyliczenia można spokojnie doliczyć odsetki od kredytów konsumenckich, których wysokość w skali całego kraju wynosi obecnie ponad 607 miliardów złotych.http://www.tradingeconomics.com/poland/consumer-credit
Dzieląc tą sumę przez liczbę zatrudnionych, czyli 17 milionów, otrzymujemy astronomiczną kwotę ponad 35 tys złotych na osobę.
Odsetki od takiej kwoty to ponad 200 złotych miesięcznie.
Ktoś powie - nikt nikomu nie każe brać kredytów. Ale przy tak niewielkiej części dochodu pozostawionej do dyspozycji, wzięcie kredytu na pralkę, lodówkę, meble, telewizor, czy wreszcie - własne lokum, to najczęściej jedyna możliwość wejścia w ich posiadanie.
Zatem można uznać, że wysoka skala kredytów i odsetek to część tego systemu. Skala zadłużenia społeczeństwa z tego tytułu to oficjalnie 31% PKB. Dla porównania, w Czechach jest to 25% PKB.
Po odliczeniu, przypadającej na statystycznego Polaka, kwoty odsetek od dochodu wolnego od danin, pozostaje nam 34% początkowej sumy brutto naszych zarobków, do tego, opisane powyżej, "drobne datki". To już zbliża się do owych 80%..
Zadłużenie Polski tylko z tytułu długu publicznego, kredytu zagranicznego firm, oraz konsumenckiego obywateli, to łącznie ok 160% PKB.
Do tego dochodzą długi jednostek samorządowych - tylko Kraków ma 2 mld zł długów, czyli 60% swoich rocznych wpływów.
Rozwinięte gospodarki mogą obsługiwać wysokie zadłużenie, gdyż po pierwsze - są chętni na obligacje skarbowe oprocentowane na ułamek procenta rocznie (niemieckie 10 letnie O.S.=0.15%, polskie=2.31%), po drugie - nie muszą dużo inwestować, wystarczy im zwykła amortyzacja.
A do tego wszystkiego, dzisiaj gromko zakrzyknęli Bracia Starsi, żądający zwrotu kamienic na kilkadziesiąt miliardów $.
Wypłata z budżetu choćby części tej sumy pozbawia nas resztek i tak już nikłych szans na uniknięcie bankructwa.
Jak widać, rozłożony na ćwierć wieku plan, zmierza już do finiszu jego realizacji..
Otóż wypraszam sobie, to ja wynalazłem pojęcie KŁAMSTWO NIEMIECKIE i proszę nie dotabiać jakiś nowych pojęć na nim opartym, tym bardziej, że co niby ma oznaczać to hasło?
To, że do dzisiaj nie opublikowałem (w zasadzie tłumaczę to pojęcie w opracowaniu werwolf w punkcie 13) pełnego opracowania na ten temat, nikogo nie upoważnia do tworzenia jego klonów.
Tym bardziej, że niby co oznacza hasło kłamstwo polskie?
Jak się domyślam jest to element zniekształcania mojej informacji, zacznie się naprzemienne stosowanie tego terminu, albo kłamstwa niemieckie zaczną być nazywane polskimi - chwyt zgodnie zresztą z zasadami kłamstwa niemieckiego....
Jeszcze o tym jak taguje swoje teksty tutaj.
Ostatnimi miesiącami stosuję podobną technikę, jaką stosują od wieków niemcy wobec Polaków - czyli jak coś piszą lub mówią o Polsce, to zawsze z jakimś dodatkiem o negatywnym wydźwięku - i o to tu chodzi .
Tak więc moje tagowanie - niemcy impakt - to odpowiedź na ustawiczną antypolską retorykę w mediach.
Mógłbym się jeszcze mocno rozpisać, ale może innym razem omówię ten temat.
Tymczasem polecam wszystkim - niemcy impakt.
dlaczego obcięło końcówkę tekstu?
w kraju okupowanym przez obce służby i administrowanym przez 5 kolumnę nie ma co oczekiwać, że rząd będzie postępował zgodnie z interesami narodu