"Apel sześćdziesięciu" ujawnia ignorancję
Dzisiaj, 9 grudnia (12:48)
60 niemieckich
prominentów ostrzega w liście otwartym przed wojną z Rosją.
Jednak ten szlachetny apel ignoruje zasadnicze fakty.
Dialog jest zawsze najlepszym i najważniejszym środkiem polityki zagranicznej państw demokratycznych. To samo odnosi się do dzisiejszych relacji z Rosją. Jednak ten szlachetny apel ludzi, którzy bez wątpienia mają wielkie zasługi w polityce, gospodarce i kulturze, nie pasuje do aktualnego konfliktu.
Iluzja zamiast faktów
To wprawdzie całkowicie
słuszne, że wojny w Europie być nie może, ale ta wojna już
istnieje od dawna. Wiosną rosyjski prezydent Putin zagarnął
środkami militarnymi Krym i przyłączył go do Federacji
Rosyjskiej. Do otwartej wojny rosyjsko-ukraińskiej nie doszło tylko
dlatego, że zaskoczony Kijów nie zdecydował się na wojskową
obronę półwyspu. Inaczej na wschodzie Ukrainy - tam toczy się
otwarta wojna pochłaniająca tysiące ofiar i powodująca ogromne
spustoszenia. A bez dostaw w ludziach i sprzęcie z Rosji ta wojna
byłaby nie do pomyślenia. W tym zakresie apel mija się z
rzeczywistością.
Co gorsza - ten apel sugeruje
jakoby Zachód i niemiecka polityka dążyła do zbrojnego stawienia
czoła Rosji. Nic bardziej absurdalnego. Zarówno niemiecki rząd jak
i kierownictwo Unii Europejskiej jednogłośnie wykluczają
jakiekolwiek rozwiązanie konfliktu ukraińskiego środkami
wojskowymi. Zwłaszcza niemiecka kanclerz Merkel i jej szef
dyplomacji Steinmeier pomimo wszelkich trudności stawiają na
konieczny dyplomatyczny dialog z Moskwą. Jeśli sygnatariusze apelu
chcą przez niego poprzeć ten dialog, to mają rację. Jednak w tym
przypadku brakuje wezwania strony rosyjskiej do tego, by "uzmysłowić
sobie powagę chwili" i postawić na pokój.
Między bajki trzeba też
włożyć sugestię, jakoby dziennikarze i komentatorzy nie zdawali
sobie sprawy z lęków Rosjan przed okrążeniem ze strony NATO.
Sygnatariusze apelu zdają się nie dostrzegać dwóch rzeczy - po
pierwsze nie ma żadnych konkretnych planów NATO przyjęcia Gruzji i
Ukrainy. Wprost przeciwnie - w 2008 roku nie pozwolono na przyjęcie
tych państw do NATO. Szczyt NATO w Walii w tym roku de facto
potwierdził tę decyzję. Po drugie sygnatariusze apelu nie powinni
zapominać, że obok rosyjskich interesów istnieją też lęki
Ukraińców i Gruzinów, którzy muszą żyć z tym, że ich państwom
Rosja odebrała na drodze militarnej całe połacie ich terytorium.
Apel pełen sprzeczności
Kompletnie sprzeczne jest
zakończenie apelu. Bo po przypomnieniu nadziei roku 1990, zbudowania
zjednoczonej w wolności i demokracji Europy, apel kończy się
zdaniem: "aż do momentu wybuchu konfliktu ukraińskiego
wydawało nam się, że Europa jest na właściwej drodze". To
pod wieloma względami nielogiczne.
To właśnie Ukraińcy chcą
być częścią tej wolnej i demokratycznej Europy. Tego, co słusznie
należy się Rosjanom, nie wolno odmawiać Ukraińcom. A jeśli
europejska polityka wypychała Rosję z Europy - jak twierdzono
przedtem - to przez ostatnie dekady Europa nie mogła znajdować się
na właściwej drodze. Z tym nie zgodziliby się także politycy
rosyjscy. Ich krytyka pod adresem europejskiej polityki sąsiedztwa
jest bowiem o wiele starsza niż aktualny konflikt ukraiński.
Rosyjskie kierownictwo od
prawie 20 lat ciągle narzekało na rozszerzenie NATO i unijną
politykę w postsowieckiej strefie. Zachód ignorował tę krytykę.
Czy było to mądre - to ocenią historycy. W centrum ich
zainteresowania znajdą się zachodni politycy z lat 90-tych XX i
pierwszych lat XXI wieku, którzy według tej wykładni mieli jakoby
ignorować rosyjskie interesy bezpieczeństwa. To zakrawa na pewną
ironię, że wśród sygnatariuszy apelu znajdują się właśnie ci
politycy.
Ten list otwarty w swoim
selektywnym spojrzeniu ujawnia zastraszający brak wiedzy o Rosji i
Ukrainie. Państwa te nie są postrzegane w kontekście ich historii,
bieżących działań, ich specyfiki i wielowarstwowości, ale jako
obiekty (zachodnio-)europejskich projekcji życzeń. Prawdziwe
wyzwania kryją się gdzie indziej: w jaki sposób konkretnie
obchodzić się z dotkniętą kryzysem, opanowaną rewizjonizmem i
coraz bardziej autystyczną Rosją? Jak znaleźć równowagę między
ochroną przed niebezpieczeństwem, tłumieniem konfliktu a polityką
łagodzenia sporu? Apel oparty ma dobrych intencjach to z pewnością
za mało.
Ingo Mannteufel
tł.: Bartosz Dudek,
Redakcja Polska Deutsche Welle
http://fakty.interia.pl/swiat/news-apel-szescdziesieciu-ujawnia-ignorancje,nId,1571675#iwa_item=5&iwa_img=0&iwa_hash=12377&iwa_block=facts_news_small
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz