Mentalni niewolnicy Polaków.
Jest taka zasada, która mówi:
nie należy ludziom robić rzeczy, których sami nie jesteśmy w stanie znieść.
Przygłupy z niemieckich służb specjalnych
notorycznie łamią tę zasadę, tym samym okresowo – bo to zależy od
człowieka, któremu starają się zaszkodzić – ulegają głębokim lękom.
Czasami są to lęki, a czasami - przerażenie.
No, bo skoro ów człowiek przeszedł chyba
normalnie przez coś, czego ja bym nie zniósł, to znaczy, że on
silniejszy jest ode mnie, lepiej więc pozostawić go w spokoju.
Poigrywanie z takim kimś sprawia, że
zachodzi niebezpieczeństwo, iż przyszłe retorsje będą większe niż
dzisiejsze mu dokuczanie - tym bardziej, że nie wolno go zlikwidować.
Odwet takiej osoby będzie gorszy niż cierpienie fizyczne i strata jakie jemu zafundowano.
Takie są zasady.
Sęk w tym, że w służbach co rusz pojawiają
się nowe głąby i dostają to samo zadanie co głąb poprzedni, który już
został przez nas nauczony („zmęczenie materiału”), że nie warto z nami
zadzierać.
Tak więc nowy debil musi się dopiero przekonać, że przełożeni jego rękoma próbują osiągnąć nieosiągalne.
Usiłują to osiągnąć, zaś poświęcenie w walce swego lokalnego debila nie stanowi dla nich problemu.
Lokalny przygłup jest w pełni
identyfikowalny, zaś przygłupy ponad okręgowe zachowują mniejszą lub
większą anonimowość. Stąd mają większe poczucie bezpieczeństwa.
Ale czy oznacza to ich kompletną bezkarność?
Nie, ponieważ przy odpowiednich środkach można ich zlokalizować.
Można też z zasady wyłapać każdego, kto
nie wywiązuje się ze swoich obowiązków wobec narodu i udając przygłupa
sabotuje różne dziedziny państwa.
Stawiam więc tezę, że ludzie ci
identyfikowalni są z dyplomacją, z wielkim biznesem i jego peryferiami,
nie zaś strikte ze służbami. Te połączenia są tajne przez poufne.
To symptomatyczne – pomimo iż cały kraj
trzymają w garści, przejęli olbrzymie obszary funkcjonowania państwa,
dysponują pieniędzmi liczonymi w setkach milionów, grają na nosie
milionom Polaków, to mimo to przeżywają depresję i rozczarowanie.
Mentalni niewolnicy.
Stoisz przed półką i czytasz etykietę.
Obok pojawia się osobnik z gatunku „od brudnej roboty”, wyciaga butelkę z
koszyka i nie patrząc się na ciebie zadaje grzecznie pytanie: „Czy to
jest zwyczajny Specjal, bo ja się nie znam”.
Tym zachowaniem komunikuje kilka rzeczy.
Nie patrzy się na ciebie, więc słabo
widzisz jego twarz, a więc masz małe szanse rozpoznać go w przyszłości.
Ponadto, tym samym daje ci znać, kim on jest.
Drugi znak, to pytanie o alkohol.
„Zwyczajny” alkohol nie zawiera środków wywołujacych bóle brzycha, zaś
trunek „niezwyczajny” takowe posiada – dosypane.
„nie znam się” uzupełnia logicznie
wypowiedź, ale przede wszystkim podaje powód podania trucizny - „bo
znowu nazwałeś nas przygłupami”.
No, cóż, jak się przez dwa pokolenia
podmieniało polskie służby na niemieckie, to nic dziwnego, że wszędzie
na każdym kroku mają ludzi na swoje usługi. W dodatku w regionie
zdominowanym przez werwolf, w mateczniku niemieckiej 5 kolumny.
Cóż to za wielka filozofia zrobić komuś
krzywdę, jak się go permanentnie podsłuchuje, w komputerze, w telefonie,
w samochodzie na każdym kroku?
To wielkie osiągnięcie nie wymaga
niewiarygodnego sprytu i mądrości. Z takimi możliwościami każdy PRZYGŁUP
mógłby to zrobić – i robi.
Nie wolno robić ludziom rzeczy, których samemu nie jest się w stanie znieść.
Po co Budyń ma potem zawodzić o zaniechanie odwetu, nie wystarczy wcześniej pomyśleć?
Gdybym to ja posiadał w każdym mieście
ludzi na swe rozkazy, to byśmy się przekonali ile naprawdę jesteście
warci, jacy to jesteście twardziele. W zasadzie ja już się przekonałem,
pisząc te słowa miałem na myśli innych Polaków, żeby inni przekonali się
jacy jesteście.
Cały ten szwindel polega na jednym – na
ciągłym permanentnym okłamywaniu ludzi, na ciągłym udawaniu kogoś
innego, na kłamstwach w żywe oczy, kłamstwach po stokroć - a nie na
wyższości intelektualnej. Wasza przewaga liczebna, wasze widzimisię nie
ma dla mnie żadnego znaczenia i nigdy nie będzie mieć.
Czasami zastanawiam się, czy ta głupota służb to na pewno cecha genetyczna.
Czy to nie konsekwencja przyjmowania do służb wyłącznie własnych ziomali, byleby nie dopuszczać Polaków, co?
Najwyraźniej tak jest.
Przedśniadaniowe roztargnienie ma uśpić
moją czujność. Ja jednak nigdy nie zamierzałem i nie zamierzam
zastanawiać się, czy to co piję lub jem zawiera truciznę.
Co za różnica, ile zdziałacie już teraz,
skoro i tak planujecie to zrobić? Czy to się stanie za rok, czy za 20
lat, co za różnica?
Moja strata nie jest moją stratą, ale waszym cierpieniem.
Tak więc,
do zobaczenia pewnego dnia, Przygłupy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz