Maciej Piotr Synak


Od mniej więcej dwóch lat zauważam, że ktoś bez mojej wiedzy usuwa z bloga zdjęcia, całe posty lub ingeruje w tekst, może to prowadzić do wypaczenia sensu tego co napisałem lub uniemożliwiać zrozumienie treści, uwagę zamieszczam w styczniu 2024 roku.

wtorek, 5 sierpnia 2025

Zyski ze "straszenia wojną"


– Chcesz pokoju, szykuje się do wojny – przypomniał. – W Polsce przez ostatnie 30 lat zapominano o tej maksymie i skutki były fatalne dla bezpieczeństwa państwa polskiego – dodał. 


No, ale jak to???

Przecież media cały ten czas, całe 30 lat powtarzały jak mantrę, że grozi nam  "inwazja ze wschodu", a nawet - "ruska inwazja", w tę retorykę wpisywał się publicysta Michałkowicz, który też jak mantrę powtarzał - "w Polsce rzondzi ruska agentura, ruska razwietka!" - i nikt nic z tym nie robił? Media mówiły, więc kto "zapomniał"?

Media nie zapomniały, tylko służby odpowiedzialne za nasze bezpieczeństwo nic w tym kierunku nie robiły - za to są jakieś konsekwencje?

Bardzo pokrętne są słowa pana generała, bo trochę jednak zaprzecza faktom, wszak media mówiły, nie można więc twierdzić, że "30 lat zapominano o tej maksymie".


Rozmówcy podkreślili, że najważniejszym celem jest, aby Polska uniknęła ewentualnej wojny, aby polskie władze nie pozwoliły Polski w żadną wojnę wmanewrować.
 

Aha.

Czyli wojny - albo "ewentualne wojny" -  biorą się stąd, że jest się w nie "wmanewrowanym", jak się jest nieuważnym, tak?

Ciekawe...


Generał powiedział, że dziś Polacy są na potrzeby polityczne na siłę straszeni wojną, co nie znaczy, że jej wybuch nie jest możliwy, szczególnie biorąc pod uwagę propagandę Kremla wobec rosyjskiego społeczeństwa o zagrożeniu ze strony Zachodu.

Ej, o co tu chodzi?

Czyli jak 30 lat media "straszyły nas wojną" - co przecież mogło też zdecydować o naszej decyzji o przystąpieniu do NATO i do UE - to teraz też nas straszą? Mamy do czegoś nowego przystępować?? A do czego?

Jak pan generał odróżnia "nas straszą" od "niestraszenia" ??

Skoro pan generał wiedział, że zbliża się wojna, a "przez ostatnie 30 lat zapominano o tej maksymie" - to dlaczego nie monitował w tej sprawie?

Bardzo pokrętny wywiad, który całkowicie ignoruje fakt, że media 30 lat straszyły nas ruską inwazją, która nie nastąpiła, a teraz, kiedy Rosja przystąpiła do wojny z Ukrainą - a więc faktycznie ruszyła machina wojenna - pan genereła mówi, że "Polacy są na potrzeby polityczne na siłę straszeni wojną".




Czyli 
- 30 lat byliśmy straszeni wojną
- nadal straszy się nas wojną


ale żadnej wojny nie będzie, bo to jest "na potrzeby polityczne"

pytanie więc:
- kto i w jakim celu przez 30 lat straszył nas wojną oraz
- dlaczego nikt z tym nic nie robił - ani nie zaprzeczał, ani nie szykował się do ewentualnej wojny
- dlaczego nadal straszy się nas wojną?






przedruki



"Polska buduje armię jednorazowego użytku". Gen. Samol mówi, co zmienić




W mocnym wywiadzie na kanale Piotra Zychowicza gen. Bogusław Samol mówił o wojnie Rosji i Ukrainą i stanie polskich sił zbrojnych.


W nowym odcinku na kanale "Historia realna" Piotr Zychowicz przeprowadził wywiad z generałem Bogusławem Samolem, byłym dowódcą Wielonarodowego Korpusu Północno-Wschodniego, wykładowcą Akademii Sztuki Wojennej.

Punktem wyjścia rozmowy była wypowiedź głównodowodzącego wojsk NATO w Europie generała Alexusa Grynkewicha, że w 2027 roku Rosja będzie gotowa – nie zaatakuje, ale będzie gotowa – do ataku na wschodnią flankę NATO. Atak mógłby być skoordynowany z uderzeniem Chin na Tajwan.
Polacy straszeni wojną, ale zagrożenie istnieje

Rozmówcy podkreślili, że najważniejszym celem jest, aby Polska uniknęła ewentualnej wojny, aby polskie władze nie pozwoliły Polski w żadną wojnę wmanewrować. Jednocześnie gen. Samol zwrócił uwagę, że z samej istoty rzeczy w czasie pokoju każde państwo w razie czego przygotowuje się do wojny. 

– Chcesz pokoju, szykuje się do wojny – przypomniał. – W Polsce przez ostatnie 30 lat zapominano o tej maksymie i skutki były fatalne dla bezpieczeństwa państwa polskiego – dodał. 

Wyraził zadowolenie, że rządy podjęły decyzję o zmianie podejścia i rozbudowaniu sił zbrojnych, ale wciąż pozostają rzeczy do poprawy, czy zmiany.

Generał powiedział, że dziś Polacy są na potrzeby polityczne na siłę straszeni wojną, co nie znaczy, że jej wybuch nie jest możliwy, szczególnie biorąc pod uwagę propagandę Kremla wobec rosyjskiego społeczeństwa o zagrożeniu ze strony Zachodu.

Gen. Samol: Rosja wygra z Ukrainą

Wykładowca podkreślił, że nie mamy wystarczających danych, aby w pełni ocenić stan rosyjskiej armii i powtórzył wielokrotnie wyrażana ocenę, że Moskwa nie otworzy drugiego frontu, dopóki trwa wojną z Ukrainą. Jego zdaniem, gdyby zdecydowali się w przyszłości na atak, celem nie byłyby kraje bałtyckie, tylko Polska.

W wywiadzie mowa była o potencjale militarnym Rosji i sytuacji na Ukrainie. Generał przypomniał, że sytuację można opisać określeniem pełzającej ofensywy Rosji. Zwrócił też uwagę na niedawny wywiad Putina, w którym stwierdził on, że Rosjanie mają czas w przeciwieństwie do armii ukraińskiej, której brygady mają często jedynie 40-50 procent ukompletowania kadrowego.

Gen. Samol powiedział, że strona rosyjska koncentruje się obecnie na opanowaniu całego Donbasu i będzie następnie próbowała dojść do linii Dniepru. Zwrócił uwagę, że mimo silnych sankcji, rosyjski przemysł funkcjonuje, a jednocześnie kraj ten jest samowystarczalny surowcowo. Rosja ma też sojusze i poparcie międzynarodowe w różnych państwach na wszystkich kontynentach poza kolektywnym Zachodem. 

– Rosja prędzej czy później wygra wojnę z Ukrainą – powiedział wojskowy, podkreślając bohaterstwo wojsk ukraińskich i znaczenie pomocy Zachodu.


"Mogą dojść do Dniepru"

W jego ocenie Rosjanie nie angażują teraz na Ukrainie takich sił, jakich być może by mogli, bo są w trakcie odbudowywania strat z lat 2022, 2023, odtwarzania zdolności operacyjnych i przygotowań do kolejnej militarnej batalii.

– Tym zgrupowaniem, które teraz Rosjanie mają w Donbasie, nie są w stanie do końca roku rozbić Ukrainy, jeżeli Ukraina dostaje pomoc finansową i materiałową. Niemniej jednak mogą ich do końca roku zepchnąć do linii Dniepru. Ale to nie znaczy, że nastąpi pokój. Być może Ukraina zostanie zmuszona do zawieszenia broni i Rosjanie na to przystaną – powiedział generał. Dodał, że Rosjanie nie są jednak głupi, żeby wówczas zostawić ukraińską armię na swojej lewej flance i wyprawić się militarnie przez Białoruś na NATO. 

– Wydaje mi się, że do tego nie dojdzie – ocenił. Jego zdaniem Putin musiałby najpierw pokonać Ukrainę.


"Polska buduje armię jednorazowego użytku"

W dalszej części programu Samol powiedział, że w Polsce w istocie nie ma zaktualizowanej strategii bezpieczeństwa narodowego, wobec tego nie ma też bazy przemysłowej w tej kategorii. Generał omówił tę kwestię, podając szereg przykładów, tłumacząc, że politycy powinni potrafić zapewnić wojsku tyle amunicji i uzbrojenia, ile wojsko potrzebuje i oczekuje. Tymczasem politycy są za bardzo skoncentrowali na sporach między sobą.

Rozmówca Piotra Zychowicza podkreślił, że polska generalicja powinna wywrzeć na polityków większą presję m.in. w zakresie źródeł pochodzenia sprzętu wojskowego. 

– Polska buduje dzisiaj armię jednorazowego użytku. W jego ocenie, gdyby doszło do wojny z Rosją, to Polska nie uzupełni strat czołgów i części zapasowych, które kupuje w Korei Południowej, ponieważ Korea Południowa będzie wówczas szachowana przez Koreę Północną i nie wyśle sprzętu.

Co?

"Wojskowi nie mają nic do powiedzenia"

Gen. Samol mówił, że kłopot leży również w kwestii amunicji. – Niedawno jeden z wiceministrów ogłosił, że produkcja amunicji w Polsce do haubic będzie się opierała na komponentach z pięciu państw. Czy ktoś ma wyobraźnię, w jaki sposób jest prowadzona wojna? – zapytał.

– Dlaczego tak jest? Bo wojskowi nie mają nic do powiedzenia. To jak ci wojskowi mają zbudować strategię wojskową i odpowiednie zdolności operacyjne? Cieszę się, że jest decyzja polityczna, że są pieniądze na wojsko, ale na tym się powinno skończyć. Wojskowi powinni wskazywać, skąd pozyskiwać sprzęt, a politycy powinnitylko kontrolować, w jaki sposób wydawane są pieniądze – powiedział gen. Samol. – Zasadniczy sprzęt i amunicja powinny być produkowane w Polsce – podkreślił.





Wszyscy myślimy, że o obronności kraju decyduje wojsko, tymczasem...


– Dlaczego tak jest? Bo wojskowi nie mają nic do powiedzenia.


To kto w końcu rządzi w tym k-raju?

Bankierzy?



W 2024 roku banki zarobiły 42 mld zł. 

Zysk wzrósł o ponad 50 proc.

W całym 2023 r. zysk sektora bankowego wyniósł 25,9 mld zł.





Były premier Mateusz Morawiecki postuluje nałożenie podatku od nadmiarowych zysków sektora bankowego. 

– Niech wreszcie dołożą się do portfeli polskich kredytobiorców – powiedział polityk PiS.


Do tej pory kwestię opodatkowania nadmiarowych zysków banków podnosiła Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz z Polski 2050. Minister funduszy i polityki regionalnej kilkukrotnie wskazywała, że istnieje konieczność wprowadzenia takiego rozwiązania. Pozyskane z tego źródła środki mogłyby zostać przeznaczone na obronność. Teraz z podobnym postulatem wystąpił były premier Mateusz Morawiecki.

– Jest jeden sektor, który się świetnie trzyma – sektor bankowy. Wynik netto banków to 43 mld. Średniorocznie, w czasie kiedy ja byłem premierem, to było 12, 13, 14 mld, był jeden outlier, rok, kiedy to było chyba 23 mld. […] Ale 43 mld? Na wysokich kosztach rat kredytowych, na plecach kredytobiorców, którzy z krwawicą swoją płacą raty kredytowe? – pytał poseł PiS podczas środowej konferencji prasowej.

Morawiecki wezwał rząd Donalda Tuska do "natychmiastowego" opodatkowania banków i wykorzystania pozyskanych w ten sposób środków do zwiększenia budżetu na obronność lub na "ulżenie polskim kredytobiorcom".

– Ja pokazałem już zręby tego programu, mogę pokazać bardzo dokładnie w najbliższym tygodniu, jak to można przeprowadzić, jeśli oni nie potrafią. W czasie kiedy ja byłem ministrem rozwoju, finansów, potem premierem, nałożyliśmy podatek na banki. Banki płacą do dzisiaj grzeczniutko ten podatek. Ale te nadmiarowe zyski, a tam są też spółki Skarbu Państwa, dlatego o tym mówię, bo tam są dwa największe polskie banki […], mają gigantyczną kasę. Niech wreszcie dołożą się do portfeli polskich kredytobiorców – wskazał poseł.

Zyski banków w Polsce

W lutym Narodowy Bank Polski informował, że zysk netto sektora bankowego za cały rok 2024 przekroczył 42 mld zł i zwiększył się o 51,9 proc., licząc rok do roku.

Na koniec grudnia 2024 r. w sektorze bankowym funkcjonowało 517 banków (28 banków komercyjnych z wyłączeniem Banku Gospodarstwa Krajowego i 489 banków spółdzielczych).

W całym 2023 r. zysk sektora bankowego wyniósł 25,9 mld zł.


-----

...nałożyliśmy podatek na banki. Banki płacą do dzisiaj grzeczniutko ten podatek
Niech wreszcie dołożą się do portfeli polskich kredytobiorców – wskazał poseł.

Tu nie chodzi oto, żeby banki zabierały ludziom pieniądze i przekazywały do budżetu, tylko, żeby banki tych pieniędzy ludziom nie zabierały.

Tych... "nadmiarowych zysków"....






30 lat Polska była rządzona na zasadzie:

"skoro jest źle, widocznie ma być źle, tak to jest zaplanowane..", 

tymczasem za rządów pana Morawieckiego przez blisko 8 lat odeszliśmy od tego sposobu rządzenia i nagle ku naszemu zakoczeniu budżet napełnił się pieniędzmi po sam sufit... jak to możliwe, że ci co osiągali zyski z zasady "skoro jest źle, widocznie ma być źle, tak to jest zaplanowane..", nagle zrezygnowali ze swoich zysków... ?

Istnieje coś takiego jak "nadmiarowe zyski"???

Zaraz mi się przypomina Plaga cmentarna i pan redaktor, który dokładnie wie, kto ile powinien mieć w kieszeniach...

Skąd pan premier wie, od kiedy - od jakiego poziomu - zyski są "nadmiarowe"?



A kufry bankierów?
Skąd wziął się ten zysk za 2024 rok?

Z działalności biznesowej, czy z "haraczu" za korzystanie z banku?

Bank działa na zasadzie:

- ludzie przynoszą mi pieniądze i ja nimi obracam, korzystając z efektu skali - zarabiam krocie

tak zawsze było, tak mało być, ale dzisiaj...

- ludzie przynoszą mi pieniądze, którymi ja obracam i na tym zarabiam i ludzie płacą mi za to, że mi je przynoszą-  opłatą za konto i za kartę i procent... , żeby ja mógł na nich zarabiać obracając nimi, bo ja mam "koszta", które ponoszę  z tytułu, że mi je przynoszą, bo każdemu muszę założyć osobne konto, osobną przegródkę w komputerze (czy one wszystkie zmieszczą mi się w jednym komputerze?), zapłacić kasjerom i obsłudze w banku, sprzątaczom, podatki od nieruchomości, podatek dla Morawieckiego itd itd, to wszystko kosztuje, więc płaci za to klient, bo ja przecież nie mogę ponosić straty, że mam dużo klientów, których obsługę muszę opłacić, każdemu założyć osobne konto, osobną przegródkę w tabelce, wydać kartę do bankomatu, wyprodukować te kartę, opłacić konwojenta co zawozi gotówkę do bankomatu, opłacić obsługę informatyczną banku, zabepieczenia, każdemu osobne konto stworzyć, osobne konto na zyski ponadnormatywne... no przecież to są moje koszta, ja nie będę sobie od zysku odejmować, żeby każdemu założyć osobne konto, zapłacić kasjerom i obsłudze w banku, sprzątaczom, podatki od nieruchomości...

Tak?
Tak się robi?



Bank działa na zasadzie:

- ludzie przynoszą mi pieniądze i ja nimi obracam, korzystając z efektu skali - zarabiam krocie... a dokładnie:


ludzie POŻYCZAJĄ swoje pieniądze bankowi, by ten obracając nimi - zarabiał





Kufry bankierów napełniły się pieniędzmi szczególnie po 2023 roku...









maciejsynak.blogspot.com/2025/02/zyski-bankow-2.html

dorzeczy.pl/opinie/760176/gen-samol-polska-buduje-armie-jednorazowego-uzytku.html

dorzeczy.pl/ekonomia/754011/natychmiast-opodatkowac-morawiecki-wskazuje-na-banki.html




Dobrze powiedziane

 


przedruki


MYŚLENIE WYMAGA PRZERWY. PROPAGANDA JEJ NIE DAJE.

"Im bardziej propaganda opiera się na bieżących wiadomościach, tym mniej miejsca zostawia na namysł. Człowiek zanurzony w strumieniu newsów musi pozostać na powierzchni zdarzeń — niesiony ich biegiem, bez chwili wytchnienia, by się zatrzymać i zastanowić. Nie zyskuje więc dystansu ani do siebie, ani do swojego położenia, ani do społeczeństwa, w którym żyje.

Nie analizuje pojedynczych faktów, nie łączy ich w całość. Jak już wiemy, ludzki umysł ma trudność z ogarnięciem kilku wydarzeń jednocześnie i złożeniem ich w spójny obraz. Jedna myśl wypiera drugą, nowe informacje wypychają stare. W takich warunkach nie da się myśleć — można jedynie reagować.

Współczesny człowiek nie rozumie problemów, z którymi się mierzy. Odczuwa je, odpowiada na nie emocjonalnie, ale nie bierze za nie odpowiedzialności. Co gorsza, nie zauważa sprzeczności między kolejnymi faktami. Jego pamięć działa wybiórczo, a zdolność zapominania — jest praktycznie nieograniczona. Dla propagandy to sprzyjające warunki: każda narracja, nawet jawnie niespójna, może zniknąć z pamięci społecznej po kilku tygodniach.

Dodatkowo działa mechanizm obronny — ludzie instynktownie odsuwają nadmiar informacji i niespójności, by chronić poczucie tożsamości. Najprostszą strategią jest zapomnienie tego, co było wcześniej. Tyle że taka strategia ma cenę: człowiek traci ciągłość własnego życia. Zamiast łączyć przeszłość z teraźniejszością, żyje tylko tym, co „tu i teraz” — w serii oderwanych chwil, bez spójnej narracji i bez refleksji".

Jacques Ellul - Propaganda











Rolnik z Opolszczyzny z pełną kulturą zmiażdżył reprezentantkę „elyty” rządzącej


29 lipiec 2025 09:49







- Reprezentuje Oddolny Ogólnopolski Protest Rolników. Na portalu internetowym ceneronicze.pl ukazał się artykuł, w którym jest wzmianka o spotkaniu pana premiera Donalda Tuska w Pabianicach, na którym to spotkaniu zwróciła się z apelem do pana premiera pani, [...] Anna Jurczak, która jest asystentką europosła Dariusza Jońskiego. 

Otóż stwierdziła, że rząd polski na czele z premierem powinien zająć się edukacją wsi i rolników, ponieważ wieś jest zabetonowana pisowską propagandą i telewizją Republika. Powiem tak, szanowny premierze, droga pani Anno, jestem rolnikiem, jestem mieszkańcem wsi, mam wielu sąsiadów.

Osobiście uważam się za człowieka, który nie wymaga edukacji, ponieważ jest całkiem przyzwoicie wykształcony. Skończyłem studia rolnicze, do tego studiowałem na kierunku humanistycznym. Dzisiaj wieś obfituje w ludzi wykształconych. My dzisiaj możemy edukować miasto o tym, jak skomplikowana jest praca rolnika, jak trudnym jest proces wytworzenia pryzmy pszenicy, która będzie zamieniona z czasem w pieczywo, w bułeczki, w chleb – słyszymy w materiale filmowym opublikowanym w mediach społecznościowych Oddolnego Ogólnopolskiego Protestu Rolników.


- Powiedzenie z pani strony o tym, że nawet ludowcy sobie odpuścili wiejski elektorat, sugeruje, że Koalicja Obywatelska i Platforma zrobiły to już dawno, a szkoda. My na wsi staramy się pracować ponad podziałami politycznymi. Nas stać na sympatię dopóty, dopóki rządzący dbają o nasze interesy. Dbają o nasze interesy, dbają o interes Polaków, wszystkich Polaków i mieszkańców Unii Europejskiej. My nie widzimy w Unii samego zła, a widzimy też dobre rzeczy. Natomiast widzimy też problem z pewnym kierunkiem zejścia na manowce już w tej chwili. Proszę nie traktować mieszkańców wsi z góry, proszę nam nie wmawiać sympatii politycznych, bo tak naprawdę może to spowodować uskrajnienie nastrojów na wsi i możemy zacząć naprawdę głosować na dziwnych ludzi. Póki co zachowujemy naprawdę złoty środek w poglądach, oglądamy różne telewizje po to, żeby być bliżej prawdy, a nie ulegać próbie indoktrynowania z jednej czy z drugiej strony. Szanujmy rolników. Pani Anno, panie premierze, naprawdę nie stereotypujmy, bo to jest krzywdzące – apeluje Krzysztof Piech.



Zdarza się czasem, że pewne zjawiska rozrastają się tak powoli, tak niezauważalnie, że nie dostrzegamy ich, póki nie wrosną w nas jak obce ciało, aż pewnego dnia czujemy, że coś jest nie tak, ale nie potrafimy powiedzieć co.
Oddzielenie myśli od działania, o którym pisał Jacques Ellul, jest właśnie takim procesem.
Subtelnym, rozpełzłym, wrośniętym głęboko w strukturę nowoczesnego życia. I nie chodzi tu o jakiś nagły rozdział, który można by wskazać palcem na osi czasu. To raczej przesunięcie wewnętrznej równowagi człowieka, które odbywa się cicho, często pod przykrywką postępu, racjonalizacji, wydajności.
Działanie, które nie ma już fundamentu w myśli, staje się funkcją, odruchem zaprogramowanym przez schematy, instrukcje, systemy. Myślenie, które nie ma już możliwości urzeczywistnienia się w działaniu, zamienia się w estetyczne hobby: kontemplację bez sprawczości, rozważania bez konsekwencji, intelektualną samotność. A przecież dawniej, a może jedynie w wyobrażeniu o dawnym, człowiek działał tak, jak myślał. Albo odwrotnie: myślał, bo musiał działać, i każda myśl miała w sobie ryzyko przekucia jej w czyn.
Dziś ci, którzy myślą, rzadko mają dostęp do dźwigni rzeczywistości. Ich narzędzia to słowa, obrazy, analizy. Działają, ale raczej w przestrzeni symbolicznej. Ich wpływ, nawet jeśli szeroki, rzadko ma kształt bezpośredniego działania. Natomiast ci, którzy działają, czy to w korporacjach, administracji, logistyce czy nawet medycynie, robią to wedle algorytmów, schematów, wytycznych, nie mając czasu ani przestrzeni na refleksję. Myśl zostaje oddelegowana, działanie zostaje zautomatyzowane. Powstaje rozdział, który pozornie ma sprzyjać wydajności, ale w istocie pozbawia jednostkę podmiotowości. Bo człowiek przestaje być całością: staje się funkcją w systemie albo obserwatorem bez wpływu.
Najbardziej dojmujący jest jednak ten rozdział wewnętrzny. W pracy człowiek nie myśli, poza pracą nie działa. W godzinach dziewiątej do siedemnastej jest trybikiem, w najlepszym razie sprawnym. Wieczorem, jeśli ma siłę, staje się sobą. To wtedy medytuje, czyta, słucha podcastów, rozwija pasje, "pracuje nad sobą". Ale nie są to działania mające wpływ na świat, to raczej próba odbudowania siebie po dniu, w którym był tylko narzędziem cudzych planów. System nie chce, by myślał wtedy, kiedy działa, bo myśl spowalnia. A kiedy już może myśleć, nie chce, by działał, bo działanie wymaga miejsca w strukturze, której już nie kontroluje.
I tak powstaje paradoks współczesnego człowieka: ma dostęp do ogromnych zasobów wiedzy, ale nie ma władzy, by ją zastosować. Ma narzędzia ekspresji, ale nie ma siły przebicia. Jest zachęcany, by szukać siebie, ale tylko w wolnym czasie, bo w czasie pracy ma być czymś innym niż sobą. System podsuwa mu iluzje sprawczości: "rozwijaj się", "bądź sobą", "ucz się całe życie". Ale to wszystko jest wstawione po godzinach, jak hobby, które nie wchodzi w interakcję z rzeczywistością, w której żyje.
Nie chodzi więc o to, że ludzie przestali myśleć albo działać. Problem polega na tym, że nie mogą robić obu rzeczy naraz. A bez tej jedności człowiek przestaje być pełny. Pozostaje tylko pytanie: czy da się jeszcze to zszyć, czy da się jeszcze tak ułożyć życie, by to, co robimy, wynikało z tego, co myślimy, i odwrotnie? Czy może ta osobliwa schizofrenia nowoczesności jest już zbyt głęboko wpisana w strukturę świata, którego nie stworzyliśmy, tylko w nim zamieszkaliśmy?




.cenyrolnicze.pl/wiadomosci/wiesci-rolnicze/pozostale-wiesci-rolnicze/39643-rolnik-z-opolszczyzny-z-pelna-kultura-zmiazdzyl-reprezentantke-elyty-rzadzacej


Dziemiany

 



Bursztynowa komnata czyli mamy środek lata 🙂
Nasz urząd wydał zgodę na odwierty oraz sondaż archeologiczny na terenie miejscowości Dziemiany, w powiecie kościerskim. Pozwolenie obejmuje prace poszukiwawcze domniemanego schronu szczelinowego z okresu drugiej wojny światowej.
Zdaniem ubiegającego się o pozwolenie, na terenie poszukiwań może znajdować się niemiecki depozyt z czasów II wojny światowej, który według informacji pojawiających się m.in. na hobbystycznym kanale na YT, może być nawet bursztynową komnatą, która zaginęła pod koniec wojny, a do dziś rozpala wyobraźnię poszukiwaczy.
Poszukiwania na terenie Dziemian cieszą się dużą popularnością w mediach 🎤.
Na terenie Dziemian w okresie II wojny światowej pod koniec 1943 roku Niemcy utworzyli wielki poligon wojskowy dla SS (SS-Truppen Übungsplatz „Westpreussen” Konitz). W miejscowości znajdowały się także koszary dla SS. Do Dziemian trafili m.in. służący w tej formacji Łotysze.
👉 Dotychczasowe poszukiwania ujawniły znajdujący się po ziemią ceglany, otynkowany od środka zbiornik zasypany śmieciami z okresu PRL. Wcześniej nie był ujęty na żadnych mapach. Poszukiwania depozytu trwają.
Na zdjęciach wykonana z masy plastyczno-żywicznej replika bursztynowej komnaty z muzeum w Mamerkach, oraz fragment muzealnej ekspozycji.




- Dotychczasowe poszukiwania ujawniły znajdujący się po ziemią ceglany, otynkowany od środka zbiornik zasypany śmieciami z okresu PRL. Wcześniej nie był ujęty na żadnych mapach. Poszukiwania depozytu trwają - dodał rzecznik PWKZ.


Zbiornik jest zasypany śmieciami z PRLu - chodzi o to, że na nim leżą śmieci?


Przypuszczam, że to znowu odprysk mojej sprawy - ja znajduję, a ktoś szuka, bo mnie się przemilcza. To już kolejna taka sprawa w ostatnim roku.

Tematy w Dziemianach łączą się też ze Stutthofem.



O przeszukiwaniu obiektu jaki zgłaszałem 3 lata temu 
(13 kwi 2022 - na adres

piotr.klimaszewski@zabytki.mail.pl) nic nie słychać, żeby ktoś - WUOZ - jakieś badania podjął.



Tajemnica?





wuoz_gd.bip.gov.pl/kontakt/kontakt.html



 





Kultura, czyli MY


Ten tekst bardzo syntetycznie ujmuje to, co pisałem przez te 15 lat na blogu.

Bardzo dobry tekst.





przedruk



Ostatnia linia: suwerenność poznawcza jako fundament przyszłości Co nam mówi wystawa „Nasi chłopcy”?

opublikowano: 24 lipca


autor: Fratria




Przetrwa nie to państwo, które ma najsilniejszą gospodarkę. Nie to, które ma największą armię. Nie to, które ma najnowocześniejszą infrastrukturę. XXI wiek to czas, w którym przetrwa tylko to państwo, które ma własne uzasadnienie trwania. Uzasadnienie - czyli świadomość, kim jest, po co istnieje, co jest jego zadaniem. To nie poetyka. To infrastruktura strategiczna. Bo w epoce, w której informacje stały się bronią, a pojęcia polem bitwy, przetrwają tylko ci, którzy potrafią bronić znaczeń. Kto nie ma tej samoświadomości, stanie się tylko przekaźnikiem cudzych przekonań. Kto nie ma własnego języka - będzie mówił cudzym. Dlatego pytanie o przyszłość Polski to nie pytanie o to, co produkujemy i co sprzedajemy, ale o to czy wiemy kim jesteśmy.

Państwo, które nie ma własnego systemu poznawczego, staje się protektoratem poznawczym. I w tym kontekście należy rozumieć wystawę „Nasi chłopcy”: staje się kolonią semantyczną: przejmuje obce pojęcia, obce rozumienie słów, obce aksjomaty. A kto przejmuje pojęcia, przegrywa bitwę, zanim padnie pierwszy strzał. Dlatego Polska musi zbudować własną suwerenność poznawczą. To znaczy: musi stworzyć własne pojęcia, własne definicje, własne rozumienie świata. Nie przeciw komuś, ale w imieniu tego, co nasze. Nie po to, by się zamknąć, ale po to, by móc uczestniczyć w życiu świata na własnych warunkach. Własny słownik pojęć i własna semantyka to fundament własnej podmiotowości. Kraj, który myśli cudzymi kategoriami podejmuje decyzje, które nie są zgodne z jego interesem - ale z interesem tych, którzy narzucili mu język.

Taka suwerenność ma cztery warstwy: język, edukację, kulturę i technologię. To cztery linie frontu, na których toczy się wojna poznawcza. I cztery pola, na których można zwyciężyć bez użycia przemocy. Język to nie tylko zasób słów - to matryca sensu. Edukacja to nie tylko przekaz wiedzy - to formatowanie duszy. Kultura to nie tylko sztuka - to system kodowania wrażliwości. Technologia to nie tylko narzędzie - to pole ekspresji aksjologii. Jeśli przegramy na tych czterech frontach, żadne czołgi, żadna armia, żadne sojusze nie ocalą nas przed rozpuszczeniem się w nicości. Ale jeśli zwyciężymy - przetrwamy każdą presję, każdy kryzys, każdą okupację.

Polska może być pionierem obrony semantycznej. Może stworzyć własne AI, karmione polskim językiem, polskimi metaforami, polską wrażliwością. Może stworzyć otwarty model edukacyjny oparty na klasycznym nauczaniu, retoryce i logice. Może odbudować pamięć narodową poprzez sieci lokalnych archiwów i redakcji. Może stworzyć polską platformę komunikacyjną, polskie repozytorium wiedzy, polski standard debaty. To wszystko nie wymaga miliardów. Wymaga decyzji, odwagi, rytmu. I rozumu przede wszystkim. AI, które nie zna Norwida, Sienkiewicza i Jana Pawła II, nie zrozumie Polski. Dlatego trzeba je nauczyć. A jeśli nauczymy maszynę naszego rytmu, przekażemy go światu. Tak jak kiedyś Biblia Tysiąclecia stała się słownikiem epoki dla polskich katolików w momencie posoborowej zmiany liturgii i języka a dzięki temu dla dzisiejszych 60-70 latków podstawą zrozumienia depozytu wiary - tak dziś polski model semantyczny może stać się kodem wspólnoty, która ma trwać w dziejach dla których nieodłącznym atrybutem, stale obecnym będzie uczenie maszynowe i to co nazywamy Wielkimi Modelami Językowymi (LLM) Kultura to nie dodatki. To nie nagroda pocieszenia. To nie ozdoba wieńcząca infrastrukturę. Kultura to kod podstawowy. Kultura to to, co zostaje, gdy zgaśnie ekran, wyłączy się prąd, zniknie zasięg. Kultura to zasób, dobro, które przetrwa potop. Dlatego potrzebujemy odrodzenia kultury jako formy. Nie eventów, tylko rytuału. Nie performansu, tylko rytmu. Nie komentarza, tylko ikony – i to w pierwotnym sensie, a nie UX. Suwerenność poznawcza nie polega na tym, by mieć własną opinię. Polega na tym, by mieć własny alfabet. Alfabet, w którym można zapisać własny testament. I własną przyszłość.

Wielkim zadaniem naszych czasów jest pamięć przyszłości. Co zostawimy następnym pokoleniom? Jakie słowa? Jakie rytuały? Jakie struktury? Czy zostawimy im tylko ruiny systemu, czy fundamenty ładu? Czy zostawimy im katalog krzywd, czy narzędzia budowy? Czy zostawimy im wspomnienie, czy tożsamość? Rzeczpospolita alternatywna to nie projekt na wybory. To testament. Testament dla tych, którzy będą żyli, gdy nas już nie będzie. I tu pojawia się następna linia - megaprojekty. Bo wielkość nie polega na wspominaniu chwały. Polega na jej projektowaniu. Tylko państwo, które buduje struktury przyszłości, ma prawo trwać.

Megaprojekty to więcej niż infrastruktura. To opowieść o zdolności narodu do organizacji, do współpracy, do wiary w siebie. CPK jest właśnie takim megaprojektem - nie tylko logistycznym, ale symbolicznym. Ruch obrony CPK pokazał, że Polacy tęsknią za wielkością, za sensem, za strukturą, która unosi ponad banał i doraźność. Takich projektów potrzebujemy więcej: niezależność energetyczna dająca Polsce najtańszą w Europie energię; skuteczna reforma edukacji i służby zdrowia; zmiana paradygmatu transportu; suwerenność obronna - nie jako klient USA, ale jako główny gwarant bezpieczeństwa w Europie Środkowej, zdolny odeprzeć agresję nie tylko na własnym terytorium, ale i na terytorium sojuszników.

To wszystko jest możliwe. Mamy zasoby, intelekt, organizację. Brakuje jedynie pewności, że możemy. Suwerenność poznawcza zaczyna się więc od tego słowa: możemy. Nie dlatego, że nam pozwolą. Ale dlatego, że jesteśmy. Bo jesteśmy - możemy. A jeśli możemy - to musimy. Bo przyszłość nie wybacza zwłoki.

I dlatego musimy zacząć już teraz. Bo ostatnia linia obrony nie biegnie przez sejm i senat. Biegnie przez język. Przez obraz. Przez gest. Przez to, co pamiętamy. Przez to, co powtórzymy. Przez to, co zostanie. I przez to, co zostanie wypowiedziane po nas. Jeśli pozostawimy po sobie głos, który przetrwa, zostaniemy - nawet w ciszy. Jeśli stworzymy formę, która będzie niosła sens - nie zginiemy.

A jeśli damy przyszłości język - przyszłość będzie nasza. Polska.






Maciej Świrski

Założyciel Reduty Dobrego Imienia - Polskiej Ligi Przeciw Zniesławieniom (http://reduta-dobrego-imienia.pl), bloger Szczurbiurowy, w l. 2006-2009 wiceprezes Polskiej Agencji Prasowej.



wpolityce.pl/polityka/735927-co-nam-mowi-wystawa-nasi-chlopcy




Palestyna będzie w Londynie i Waszyngtonie




przedruk


Przewodniczący Knesetu: Palestynę załóżcie sobie w Paryżu lub Londynie



Przewodniczący izraelskiego parlamentu w ostrych słowach zwrócił się do części europejskich sojuszników. Poszło o Palestynę.





– Przywódcy państw rozważających uznanie państwa palestyńskiego powinni utworzyć je w swoich stolicach – powiedział przewodniczący Knesetu Amir Ohana w przemówieniu wygłoszonym na szóstej światowej konferencji przewodniczących parlamentów Unii Międzyparlamentarnej w Genewie.
Państwo palestyńskie? "Załóżcie w Paryżu i Londynie"

– Nagradzanie Hamasu poprzez uznanie państwa palestyńskiego w świetle wydarzeń z 7 października nie przyniesie stabilności, współistnienia i współpracy. Spowoduje to jedynie więcej morderstw Izraelczyków i Żydów. Jeśli tego właśnie pragniecie, jeśli pragniecie czegoś, co nazywacie państwem palestyńskim, załóżcie je w Londynie, Paryżu, w swoich krajach – oświadczył izraelski polityk.

– Tak zwany pokój, za którym opowiadają się niektóre kraje europejskie, doprowadzi tylko do dalszej wojny. Ale wojna, którą toczymy, doprowadzi do pokoju – wyraził swoje stanowisko, wzywając międzynarodowych partnerów do "opowiedzenia się po stronie prawdy, a nie propagandy" i "stanowienia po właściwej stronie historii" – "Po naszej stronie" – doprecyzował.

Przypomnijmy, że opcję uznania Palestyny ogłosił premier Wielkiej Brytanii Keir Starmer Miałoby to nastąpić we wrześniu tego roku. Wcześniej stanowisko takie wyraził prezydent Francji Emmanuel Macron.


Czy likwidacja Hamasu jest w ogóle możliwa?

Przypomnijmy, że konflikt izraelsko-palestyński eskalował 7 października po ataku terrorystycznym brygad al-Qassam (zbrojnego ramienia Hamasu) na terytorium Izraela. To właśnie w tym dniu mudżahedini uprowadzili większość zakładników. Hamas to partia polityczna, a zarazem radykalna organizacja islamska, która określa swój główny cel jako wyzwolenie Palestyny spod izraelskiej okupacji. Władze Izraela przekazały, że celem trwającej w Strefie Gazy operacji militarnej jest likwidacja tamtejszego Hamasu i trwała neutralizacja zagrożenia z tamtego kierunku.

W niedawnym wywiadzie dla "Do Rzeczy" ekspert ds. Bliskiego Wschodu Paweł Rakowski tłumaczył, że całkowite zlikwidowanie Hamasu będzie niezwykle trudne, ponieważ jest to nie tylko organizacja militarna, lecz także społeczna, która zdominowała Strefę Gazy. "Nie wieszczę tu Izraelowi wielkiego sukcesu, ale jednak po 20 miesiącach wojny widać, że udało się zniechęcić przynajmniej część Palestyńczyków do Hamasu" – powiedział.

W wyniku wojny Izraela z Hamasem cywile w Strefie Gazy doświadczają katastrofy humanitarnej. Na początku lipca dziennik "Haaretz" opisał koncepcję opracowaną przez władze Izraela i zaprezentowaną przez ministra obrony Israela Katza stworzenia na ruinach Rafah zamkniętego obozu dla uchodźców, do którego mieliby zostać przesiedleni wszyscy pozostali przy życiu mieszkańcy Gazy. Ma to być pierwszy etap "planu emigracyjnego".




dorzeczy.pl/opinie/760158/izrael-palestyne-zalozcie-sobie-w-paryzu-lub-londynie.html





Pomnik dla Lemkina

 


przedruk


Autor:Maria Kądzielska

Ormianie stawiają pomnik dla Lemkina, a polskie władze niszczą Centrum Lemkina


Rafał Lemkin


Ruszył otwarty konkurs na pomnik Rafała Lempina w Erywaniu! Ormianie w ten sposób chcą upamiętnić wyjątkowego Polaka i to w momencie, kiedy polskie władze ograniczają prace Centrum Lemkina do minimum.



W sercu Erywania, stolicy Armenii, powstaje wyjątkowy pomnik, nie ku czci króla, poety czy wodza, lecz prawnika. Rafał Lemkin, polski Żyd, który ocalił świat od milczenia wobec ludobójstwa, zostanie uhonorowany przez naród, który sam padł ofiarą jednej z największych zbrodni XX wieku. To symboliczny gest, który niesie głębokie przesłanie o pamięci, wdzięczności i odpowiedzialności za przyszłość.

Lemkin był prawnikiem o niezwykłej przenikliwości i odwadze moralnej. To on stworzył termin "ludobójstwo" (genocide) i bez wytchnienia zabiegał o to, by wspólnota międzynarodowa uznała je za zbrodnię prawa międzynarodowego. Inspiracją do jego działań były m.in. wydarzenia z początku XX wieku – rzeź Ormian w Imperium Osmańskim. Lemkin już jako młody człowiek nie mógł zrozumieć, dlaczego państwa mogą bezkarnie niszczyć całe narody. Ta myśl nie opuściła go nigdy.

Podczas II wojny światowej, widząc na własne oczy horror Zagłady, Lemkin rozpoczął kampanię, która zakończyła się uchwaleniem Konwencji w sprawie zapobiegania i karania zbrodni ludobójstwa przez ONZ w 1948 roku. Lemkin nie tylko dał nazwę niewyobrażalnemu okrucieństwu, nadał mu także status prawny, dzięki któremu możliwe stało się jego ściganie.

Dziś Armenia, która sama doświadczyła niewyobrażalnego cierpienia w 1915 roku, decyduje się postawić pomnik człowiekowi, który jako jeden z pierwszych nazwał tę zbrodnię po imieniu i domagał się jej uznania. Inicjatywa realizowana jest przez FUNDACJĘ ROZWOJU NATIONAL CENTER we współpracy z Instytutem Muzeum Ludobójstwa Ormian oraz polskim Uniwersytetem WSG. To nie tylko hołd dla Lemkina, lecz także znaczący krok w dialogu polsko-armeńskim.

Warto podkreślić, że konkurs na najlepszy projekt pomnika ma charakter międzynarodowy i jest otwarty dla artystów z całego świata. Od 24 czerwca 2025 roku twórcy mogą nadsyłać swoje propozycje. Zgodnie z wytycznymi, monument ma mieć maksymalne wymiary 2 x 2 metry i powstać z brązu oraz kamienia. Uroczyste odsłonięcie zaplanowano na 24 kwietnia 2026 roku, symbolicznie w Dzień Pamięci Ludobójstwa Ormian.

Pomnik w Erywaniu to coś więcej niż element przestrzeni miejskiej. To wyraz głębokiej wdzięczności Ormian wobec człowieka, który walczył o ich prawdę. To również przypomnienie o obowiązku czuwania nad prawami człowieka i reagowania na zło, zanim rozprzestrzeni się jak trucizna. Lemkin nie był tylko prawnikiem, był moralnym kompasem swoich czasów. Dziś, w czasach, gdy świat znów zbyt często odwraca wzrok od cierpienia, jego głos jest potrzebny bardziej niż kiedykolwiek.

Tym bardziej warto docenić ten gest Armenii w chwili, gdy w Polsce dziedzictwo Lemkina jest zagrożone. Choć władze Instytutu Pileckiego zapewniają, że Centrum Lemkina "będzie dalej działać", w rzeczywistości pozbawiono je kluczowego zespołu: osób dokumentujących rosyjskie zbrodnie wojenne w Ukrainie, zbierających świadectwa i tworzących raporty. Jak wyjaśnia koordynatorka tego projektu Monika Andruszewska na swojej stronie Facebook: "Tłumaczenia o 'trosce o bezpieczeństwo' brzmią groteskowo, zwłaszcza gdy padają wobec pracowników mieszkających na stałe w Ukrainie i słyszących wybuchy za oknem". Dodaje ona również, że próby marginalizacji pracy Centrum i sugerowanie, że jest ona zbędna, stoją w sprzeczności z oficjalnymi stanowiskami władz ukraińskich oraz licznych ambasadorów, którzy publicznie podkreślali wartość tej działalności. Tymczasem przez ponad półtora roku ani Instytut, ani ministerstwo nie zdołały nawet zabezpieczyć danych zespołu w podstawowy sposób.

W tym kontekście pomnik dla Lemkina w Armenii staje się nie tylko wyrazem pamięci, ale też cichym wyrzutem sumienia. Gdy inni potrafią z szacunkiem kontynuować jego misję, my w Polsce zbyt łatwo pozwalamy ją zaniedbać. A przecież, jak sam Lemkin wierzył, odpowiedzialność za prawdę o zbrodniach należy nie tylko do ofiar, ale przede wszystkim do świadków.





dorzeczy.pl/opinie/755037/kadzielska-ormianie-stawiaja-pomnik-lemkina-a-wladze-niszcza-centrum.html